BE WILD/BE BRAVE

Page 1

0.00 PLN ISSN 2084-7823

ISSUE 40 * 10_11 2016

Be wild Be brave




Be wild Be brave

REDAKTOR NACZELNY / REKLAMA

REDAKTOR PROWADZĄCA

DYREKTOR ARTYSTYCZNY

Michał Komsta m.komsta@bemagazyn.pl +48 662 095 779

Joanna Marszałek j.marszałek@bemagazyn.pl

Dawid Korzekwa dawid@korzekwa.com

WYDAWCA

WSPÓŁPRACUJĄ

MAGAZYN BE S.C. Pyskowice, ul. Nasienna 2 bemagazyn.pl

Tomasz Marszałek, Sylwia Kubryńska, Anna Wawrzyniak, Aleksandra Pająk, Dorota Magdziarz, Angelika Gromotka, Filip Stępień, Adam Przeździęk, Katarzyna Zielińska, Wojciech S. Wocław, Aurora Czekoladowa, Sabina Borszcz, Malgorzata Kaźmierska, Grzegorz Więcław zdjęcie na okładce: Anna Zyskowska

Zespół BE Magazyn nie odpowiada za poglądy zawarte w zamieszczanych tekstach. Wszystkie artykuły i felietony odzwierciedlają poglądy wyłącznie autorów odpowiedzialnych za treść merytoryczną w naszym magazynie. Ich treść nie zawsze pokrywa się z przekonaniami redakcji BE. Nie odpowiadamy za treści nadsyłane przez naszych reklamodawców. Wszystkie materiały zawarte w naszym magazynie są własnością BE i są chronione prawami autorskimi. Wszelkie zastrzeżenia i pytania związane z ich treścią należy kierować bezpośrednio do autorów. Redakcja BE Magazyn.

Available on the

App Store


Be brave czy Be wild?

To wydanie BE jest inne. Dlaczego? Ponieważ w tym wydaniu daliśmy naszym autorom możliwość wyboru tématu przewodniego. Każdy mógł zdecydować czy napisze o Be Brave, czy o Be Wild? Ale czy te dwa tematy się wykluczają. Naszym zdaniem doskonale się uzupełniają, a te dwa hasła lepiej oddają charakter tekstów i autorów. Dzikość pomaga odwadze.

Zapraszamy do przeczytania nowego wydania BE, znajdziecie w nim motywujący i poruszający artykuł Grzegorza Więcława o paraolimpijczykach, jeśli nie oglądaliście igrzysk w Rio naprawdę warto go przeczytać (oczywiście jeśli oglądaliście też warto!). Zdradzimy Wam jeszcze, że na samym końcu znajdziecie materiał Angeliki Gromotki z STGU, o polskim designie. Kto nie śledzi na bieżąco tego, co dzieje się naszym rodzimym podwórku koniecznie musi zobaczyć, co to znaczy polski design i jak bardzo jest atrakcyjny. Więcej nie zdradzimy, zobaczcie i przeczytajcie sami.

Do przeczytania!


08

Kalendarium

12

Tomasz Marszałek / Born to be wild...

14

Katarzyna Eksner / …

16

Wojtek Wocław / Savoir - vivre

18

Sylwia Kubryńska / NIE

22

Katarzyna Zielińska / Tęsknota za dzikością.

26

Grzegorz Więcław / Sport osób niepełnosprawnych.

30

Małgorzata Kaźmierska / I need a hero!

34

Czuły Copywriter / Nie maż się!

42

Dorota Magdziarz / Siła czerni.

46

Sesja / Wiki form the block.

52

Sesja / Be brave bride.

56

Aleksandra Pająk / Dzikość serca.

58

Aleksandra Pająk / Bardzo dziki zachód.

60

Anna Wawrzyniak / Wydrukowany dom.

68

STGU / Odważ się... na polski design.



KONCERT THE DUMPLINGS Po krótkiej przerwie The Dumplings wracają na scenę i ogłaszają jesienną trasę koncertową Kto zobaczy. Letnie miesiące pozwoliły na stworzenie nowego materiału, który będzie można usłyszeć w 12 miastach Polski, w Katowicach 25 listopada. We wszystkich elementach związanych z trasą koncertową obecny będzie motyw oczu. Trasa Kto Zobaczy zbiega się z premierą edycji specjalnej albumu „Sea You Later”. Krążek, wydany pierwotnie jesienią ubiegłego roku, został wzbogacony o sześć nowych nagrań; całość ukaże się 21 października. Koncert The Dumplings 25.11.2016 r., godz. 20:00 Fabryka Porcelany ul. Porcelanowa 23, Katowice Bilety: 35 zł – 45 zł www.porcelanaslaska.pl

60 LAT PIWNICY POD BARANAMI W programie wiele premierowych, specjalnie przygotowanych piosenek oraz niezapomniane hymny „piwniczne”. Nie zabraknie oczywiście łagodnej satyry oraz licznych niespodzianek. Jest to opowieść o Piwnicy i jej 60-letniej historii. To miejsce stworzyło środowisko egzotyczne pod względem obyczajowym i towarzyskim. Będzie to zatem barwna historia, przywołująca wiele zdarzeń związanych z ludźmi stanowiącymi legendę Piwnicy Pod Baranami, opowiedziana w piosenkach z muzyką znakomitych kompozytorów: Zygmunta Koniecznego, Jana Kantego Pawluśkiewicza, Zbigniewa Preisnera, Stanisława Radwana, a wyśpiewana przez trzy pokolenia piwniczan m.in. Tadeusza Kwintę, Mieczysława Święcickiego, Aloszę Awdiejewa i innych. Koncert 60 Lat Piwnicy Pod Baranami 20.11.2016 r., godz. 18:00 Katowice Miasto Ogrodów – Instytucja Kultury im. Krystyny Bochenek pl. Sejmu Śląskiego 2, Katowice Bilety: 120 zł www.miasto-ogrodow.eu

8


Kalendarium

TRIBUTE TO MICHAEL JACKSON Koncerty Tribute to Michael Jackson to symfoniczne widowiska. Tegoroczna trasa po raz pierwszy obejmuje aż siedem miast, w tym Katowice. Nieśmiertelne przeboje króla popu, w specjalnie przygotowanych aranżacjach, wykonają: Ania Dąbrowska, Kuba Badach, Kasia Cerekwicka oraz zespół Riffertone, Kasia Rościńska, Aleksandra Nowak i Maciej Starnawski. Towarzyszyć im będą: Chór Akademicki UAM, Orkiestra Kameralna l’Autunno oraz band Jacka Piskorza, który objął kierownictwo muzyczne nad całym wydarzeniem. Koncert Tribute to Michael Jackson 20.11.2016, godz. 19:00 Spodek, al. Korfantego 35, Katowice Bilety: 79 zł – 249 zł www.spodekkatowice.pl

MIANUJOM MIE HANKA Premiera w Teatrze Korez. Dramat Alojzego Lysko poraża, ale i oczyszcza. Jest prosty, szlachetny i prawdziwy. Mówi o śląskich losach, w których odnajdujemy echa rodzinnych opowieści. Znakomita Grażyna Bułka przekracza granicę aktorskiej kreacji. Za sprawą jej talentu oraz znakomitego tekstu znów siedzimy przy kuchennym stole i przełykając łzy słuchamy mamy, babci lub ciotki. A w tle Śląsk – ziemia przeklęta i święta. Spektakl dla wszystkich, ale w języku śląskim. Reżyseria: Mirosław Neinert. Spektakl „Mianujom mie Hanka” 21.10.2016 r., godz. 19:00 Teatr Korez, pl. Sejmu Śląskiego 2, Katowice Bilety: 60 zł www.korez.art.pl

9


45. URODZINY SPODKA Spodek – jeden z najbardziej rozpoznawalnych obiektów w Polsce, symbol Katowic, ikona architektury – 22 października obchodzi swoje 45. urodziny! Na przygotowanej z tej okazji imprezie organizatorzy chcą ożywić największe przeboje, jakie rozbrzmiewały tutaj przez wiele lat. Symboliczne i niosące ogromną dawkę pozytywnych emocji wydarzenie, na którym nie może zabraknąć nikogo, kto w sercu ma Katowice, Śląsk, a także nierozerwalnie wiążące się ze Spodkiem dziedziny – sport, kulturę, rozrywkę, muzykę. Na jednej scenie wystąpią Lady Pank, Myslovitz, Cree, Kaliber 44, Miuosh i Marek Piekarczyk. Urodziny Spodka 22 października 2016 r., od godz.10:00 Spodek, Katowice Bilety: 29 zł – 69 zł www.spodekkatowice.pl

LEON WYCZÓŁKOWSKI – WYSTAWA Prezentowane w Muzeum Górnośląskim rysunki i grafiki Wyczółkowskiego splatają ze sobą pierwsze dekady dwudziestego stulecia (powstały w latach 1903–1931). Prace te pozwalają poznać artystę jako doskonałego obserwatora, odkrywającego przed nami świat swoich przyjaciół, podróży i wspomnień z lat dzieciństwa. To inny Wyczółkowski niż ten, który przemawia do nas w galeriach polskiego malarstwa. Wystawa upamiętnia 80. rocznicę śmierci wybitnego artysty, przypadającą 27 grudnia br. Co warto podkreślić, prezentowany jest na niej jeden ze szkiców do obrazu „Kopanie buraków” z 1911 r., odkryty niedawno podczas prac konserwatorskich. Wystawa prac Leona Wyczółkowskiego – Wystarczy światło i czerń Czas trwania wystawy: do 31 grudnia 2016 r. Muzeum Górnośląskie w Bytomiu, pl. Jana III Sobieskiego 2 Bilety: 5 zł – 10 zł www.muzeum.bytom.pl

10


NOWE OSIEDLE DOMÓW JEDNORODZINNYCH KATOWICE – PODLESIE Millenium Inwestycje Sp. z o.o. • 40-750 Katowice • ul. Hierowskiego 2 • 32 205 95 00 • e-mail: sprzedaz@bazantowo.pl • www.bazantowo.pl

11


Tomek Marszałek

Born to be wild...

12


Witam ozięble wszystkich Czytelników w kolejnej odsłonie Świata Mroku. Ku zaskoczeniu zapewne wielu z Was, nie będzie dziś mowy o wilkołakach ani żadnych innych zwierzo-ludziach. Nasz dzisiejszy bohater to, po raz kolejny, najtwardszy w historii filmowego horroru facet. 100% typ macho, urodzony by być dzikim... Ladies & Gentlemen, przed Państwem jedyny, niepowtarzalny Assssssshley "Ash" J. Wiiiiiiiilliams! A któż to do cholery jest? – zapytacie zdziwieni. Pamiętacie może „Martwe zło”, „Martwe zło II” i „Armię ciemności”, nad którymi rozpływałem się z zachwytu w jednym z poprzednich numerów? No właśnie, niezapomniany Ash powraca na ekrany telewizorów po ponad 23 latach niebytu i znowu kopie demonom tyłki! Jak kiedyś powiedział ktoś mądry: „niewiedza towarzyszy ludzkości od zawsze, a życie to sztuka jej tuszowania”, albo bardziej swojsko: „głupi się urodziłeś i głupcem umrzesz”, co oczywiście prowadzi do kolejnej konkluzji: „człowiek uczy się przez całe życie”. Ja nauczyłem się, i to dopiero całkiem niedawno, że pomimo mojego wcześniejszego negatywnego nastawienia, seriale też mogą okazać się całkiem fajną rozrywką. Po raz kolejny przybliżę Wam więc dziś ciekawą produkcję serialową z gatunku horror. Ash kontra martwe zło – Ash vs Evil Dead (2015-) to jazda obowiązkowa dla wszystkich fanatycznych miłośników serii „Evil Dead”, no może z pominięciem średniej (bardzo średniej) próby reanimacji tego tytułu z 2013 roku. Co w tym serialu takiego fajnego? Po pierwsze klasyczny scenariusz i fachowa reżyserska robota Sama Raimiego, czyli kultowego twórcy oryginalnej sagi martwego zła. Nikt tak jak on nie czuje i nie tworzy tego specyficznego klimatu grozy, zmiksowanego w jeden krwisty koktajl z dużą dozą czarnego humoru. Po drugie Bruce Campbell jako Ash – ten facet z biegiem lat nie wymiękł ani odrobinę. Pomimo prawie sześćdziesiątki na karku, dalej jest czarujący, do bólu bezczelny i bezlitosny w odsyłaniu przeróżnej maści potworów do ich demonicznego świata. Może nieco bardziej pomarszczony, ale to tylko dodaje mu klasy w tym, co robi. To z pewnością najsłynniejszy pracownik marketu w historii horroru, który od lat z pomocą swojej mechanicznej prawicy dzielnie stoi na straży świata ludzi, chroniąc nas przed napastliwymi atakami kolejnych piekielnych istot. Wiem, że jako wielki miłośnik serii, nie jestem do końca obiektywny w ocenie, ale uważam, że film broni się naprawdę nieźle. Może nie jest to kamień milowy gatunku i nie dorówna swoim pełnometrażowym prekursorom, ale trzyma bardzo wysoki poziom, wprowadzając jednocześnie trochę świeżości i przestrzeni do schematu

scenariusza. O samej fabule nie będę się rozpisywał, powiem tylko, że zło uwolniło się z więzienia po raz kolejny i znowu ma chrapkę na pożarcie całego świata w tym oczywiście i Asha. Akcja rozgrywa się w wielu lokalizacjach (w większości zdjęcia do serialu zrealizowano w Nowej Zelandii), a Ash potrzebuje nowych sprzymierzeńców. W walce z niezliczonymi demonami pomagają mu nieco nieporadny, ale poczciwy Pablo i charyzmatyczna Kelly, co nierzadko prowadzi do wielu kłopotliwych i zarazem zabawnych sytuacji. Najogólniej rzecz ujmując, klimatem i samym charakterem serial zbliżony jest najbardziej do drugiej części cyklu. Jedynym minusem są, jak dla mnie, nieco sztuczne efekty komputerowe, ale pewnie już zauważyliście, że na ogół nie lubię tego typu wynalazków. Z drugiej strony trudno oczekiwać, żeby przy obecnych zdobyczach techniki i budżecie serialowym, chciało się jeszcze komuś nakładać wielogodzinną charakteryzację à la Muppet Show, tylko po to, by zrealizować raptem kilkunastosekundowe ujęcie. Z czystym sumieniem mogę więc polecić tę produkcję wszystkim, którzy lubią horrory z dużą dawką krwi i śmiesznych gagów zarazem. O ile wiem, do tej pory zrealizowano pełne dwa sezony serialu, przy czym u nas oficjalnie dostępny jest na razie tylko pierwszy, emitowany na jednym z płatnych kanałów filmowych. Oczywiście w otchłani internetu można znaleźć już i nowe odcinki, ale ja osobiście wolę cierpliwie zaczekać, ażeby w pełni rozkoszować się dobrą jakością tak obrazu jak i dźwięku. To tyle na dziś; pamiętajcie, zło nie śpi... zło jest martwe, ale czyha! Do kolejnego spotkania, pozdrawiam z głębin otchłani!

13


TEKST

Katarzyna Szota-Eksner ….. Do magicznej czterdziestki wierzyłam, że będę żyć wiecznie. I że zawsze będę młoda i piękna. Kiedyś w luźnej rozmowie na imprezie ktoś zażartował, że nakazałby zabieg operacji plastycznej prawnie (sic!) każdej kobiecie po czterdziestce. Czy to był na pewno dowcip? Nie jestem taka pewna. Żyjemy przecież w cywilizacji oszołomionej młodością. Nasza kultura nakazuje być młodą i piękną. Jak z reklamy. I nigdy nie jest się wystarczająco idealną. Spontaniczne komplementowanie kobiet za urodę? Nie tylko w sytuacji uwodzenia? Moja babcia mawiała – w głowie i w d… wam się poprzewraca od tych komplementów.

Pracuję głównie z kobietami, jeżdżę na różne warsztaty jogowe, patrzę na dziewczyny, na kobiety praktykujące obok i widzę jak piękne i jak różne jesteśmy. Widzę ile w nas jest energii i jaką siłę ma ta nasza kobiecość. Niezależnie od wieku. Dajmy sobie prawo do zachwytów nad sobą. Jest to przecież integralna część zachwytów nad światem, z którym jesteśmy powiązane. Nie tylko duszą, ale i ciałem. Tak jak zachwyt mojej już prawie jedenastoletniej córki, obserwującej jak robię w przedpokoju pospieszny makijaż. – Piękna jesteś, mamo! Wszystkie jesteśmy. Chociaż nie idealne. Na całe szczęście….



Savoir-vivre

WILD/BRAVE

“Wild” czyli “dziki”. “Nie bądź taki dziki” - tak na Śląsku mówiło się do dzieci, które wstydziły się z kimś przywitać, wyciągnąć rękę czy odpowiedzieć na pytanie o wiek. “Dzikus” nieustannie chował się za mamą, tatą, babcią albo starszym rodzeństwem, przerażony perspektywą wyjścia do ludzi. Tak rozumiana “dzikość” ma więc swój uzasadniony związek z savoir-vivre’m, czyli zasadami, które mają nam ułatwić relacje z innymi. Dzięki nim wiemy, co powiedzieć (a czego na wszelki wypadek nie), które miejsce w taksówce zaproponować żonie, czy po schodach wchodzić przed, czy jednak za klientem, po który sztuciec sięgnąć i tak dalej. Savoir-vivre więc oswaja. I to nie tylko nas samych, lecz także niełatwe sytuacje: trudne dania, rozmowy kwalifikacyjne czy popełnienie gafy. “Wild” oznacza w języku angielskim również “w pierwotnym stanie”. Mam takie wrażenie, że dziś, niemalże jak za czasów Jana Jakuba Rousseau, obserwujemy pewien “zwrot” ku pierwotności. Współcześnie z uporem godnym lepszej sprawy podkreśla się sztuczność pewnych norm i form. Te jakoby mają utrudniać życie, więc się je upraszcza… Bo i po co mówić do kogoś pan/pani, skoro można po imieniu. Bo i po co dostosowywać strój do okazji, skoro można całe życie przechodzić w dresie. Bo i po co nie ubierać białej sukienki na ślub koleżanki, skoro właśnie taki kolor wydaje się najlepszy. Bo i po co bawić się w te wszystkie sztućce i kieliszki, skoro można zjeść na mieście hamburgera i popić kawą w papierowym kubku. Bo i po co przedstawiać sobie dwóch znajomych, skoro można rzucić: “Poznajcie się!”. Może warto by sobie przypomnieć, że wszystko należy upraszczać jak tylko można, ale nie bardziej (Einstein).

Jakiś czas temu poszedłem na kawę do mojej ulubionej kawiarni w Krakowie. Przede mną w ogródku siedziała mama z czteroletnim synkiem. Chłopiec w pewnym momencie dumnie ściągnął spodnie i wzorem dorosłych facetów wysikał się pod donicą z kwiatami na oczach wszystkich gości. Mama po wszystkim syna przytuliła i pogratulowała samodzielności. Mnie się tymczasem wydało, że mogła zareagować nieco wcześniej, wstać i wyjść z synkiem do toalety. Tam też można by go pochwalić, a przy okazji nauczyć czegoś jeszcze. To był dla mnie zwrot ku pierwotności. Są i inne, subtelne i bardziej dosłowne zwroty: cukierkowy drwaloseksualizm, luksusowe menelstwo, wciąż modna w telewizjach i internetach poza “na chama”. W tym numerze jednak obok “wild” pojawia się “brave” - odwaga. Często mam takie wrażenie, że nasze czasy przypominają dwudziestolecie międzywojenne z jego niepowtarzalną energią do (od)budowy nowego, lepszego świata. Po 1989 roku wciąż jeszcze mamy dużo entuzjazmu i coraz więcej mądrości. Wierzę, że dzięki niej będziemy mieli odwagę budować na silnym fundamencie. Takim są chociażby zasady savoir-vivre’u, które życie oswajają i ułatwiają. Pod koniec października nakładem Wydanictwa BOSZ ukaże się książka Wojciecha S. Wocława pt. “Savoir-vivre, czyli jak ułatwić sobie życie”. Zachęcamy do lektury!

Wojciech S. Wocław zawodowy konferansjer, popularyzator zasad savoir-vivre’u, etykiety w biznesie i dress code’u (prowadzi szkolenia z tych dziedzin), wykładowca Szkoły Retoryki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Autor bloga www.EtykietaUbioru.pl. Od blisko trzech lat pisze na temat savoir-vivre’u dla portalu RMF24.pl. Do tej pory poprowadził setki wydarzeń w dziesięciu krajach na czterech kontynentach. Pracuje dla największych polskich i zagranicznych firm. Nazywany ulubionym konferansjerem polskiego biznesu. Więcej na www.wojciechswoclaw.pl.

www.etykietaubioru.pl



Sylwia Kubryńska

NIE Niedawno wyszły na ulicę kobiety. Był deszcz, wiatr i bardzo napięta atmosfera kraju, w którym rządzić zaczęli ludzie, którzy nienawidzą kobiet. Brzmi jak kryminał? Bo to jest kryminał. Pięć lat odsiadki za ratowanie własnego życia. Kobiety ubrały się na czarno. Kolorem mówiły, co myślą. Kolorem krzyczały: NIE!

18


Ja zawsze byłam starchajłem. Jako mała dziewczynka chowa-

Na początku lat osiemdziesiątych ubiegłego stułam się przed wielkim światem za spódnicą mamy, a gdy tylko lecia pewni robotnicy z Gdańska też powiedzieli, co myślą. A to, znikała mi z oczu, wpadałam w opętańczą histerię. Bałam się co powiedzieli, nie było po myśli panującej władzy. Wolna myśl czegokolwiek odmówić, bo odmowa wiązała się z gniewem jest jak strzała, której nie sposób zatrzymać w locie. Jak zwiastun rodziców, pani nauczycielki, przyjaciółki. Nie jesteśmy ucze- prawdy. Bo, jak się chwilę później okazało, cały Gdańsk dołączył ni mówić „nie”. Dlatego przez lata rosłam potulna i grzeczna do robotników. A potem cały kraj. Do dziś świat opowiada o bow myśl nauki babci, że „pokorne ciele dwie matki ssie.” Nigdy haterstwie tamtych czasów. W największych miastach Europy się nie sprzeciwiłam, nigdy nie stałam w ruchu oporu. Najwięk- ich imieniem nazywane są place, ulice, budynki. Pamięć o wolnej szym aktem odwagi wykazałam się w wieku lat osiemnastu, myśli przyświeca walczącym o wolność narodom. Opowiadają gdy na sylwestra wdziałam pończochy, a mamie się to nie podo- sobie jak to fala protestu roztrzaskała betonowy system. Jedną bało. Tak więc wyrastałam i wchodziłam w życie na pokornych myślą prawdy. Jednym słowem: NIE. papierach, raz po razie dusząc w sobie krzywdę i żal, że ludzie Bądź jak kamień, stój, wytrzymaj/ Kiedyś te kaz taką ochotą kopią mnie po tyłku. mienie drgną/ I polecą jak lawina/ Przez noc – śpiewała kiedyś I nagle trach, zmiana! Po latach, po krętej wę- Krystyna Prońko. W kamiennej podświadomości ukrywamy drówce, w której upadki były tak bolesne, jak bolesne są klapsy swoją prawdę. Śni nam się po nocach, budzimy się z nią pod pood szefa, któremu jakoś nie przystoi warknąć, że się nie zga- wiekami. Sny mają w sobie tyle znaczeń, że można je odczytydzam, w tym żmudnym poszukiwaniu siebie, nagle dzieje się wać jak proroctwa. Wolna myśl ma w sobie tyle siły, że staje się coś zupełnie innego. Bo czuje, że mam dość. Że budzę się nad lawiną roztrzaskującą beton. W niej tkwi bohaterstwo. Potężna ranem i w gardle grzęźnie mi nieznajome słowo. I zaczynam nieokiełznana, która nie ulęknie się przed władzą, panującym je wypowiadać. Najpierw brzmi jak drewno, niepasujące, odrę- od stuleci porządkiem, systemem przyzwyczajeń, kulturowych twiałe, jakby z głośnika obok, jakby z trzewi nie moich. Ale po- zachowań. Nic jej nie zatrzyma. Po prostu budzisz się, patrzysz wtarzam. Powtarzam za każdym razem, gdy je czuję. Powta- w ciemny od mroku schematów sufit i nagle wiesz. Twoje: „Ja” rzam niby głuchoniemy na lekcjach z logopedą. Powtarzam w s nieustępliwie podpowiada ci to słowo, tak niewygodne od dzieswoich tekstach, w których najbliżej mi do prawdy. Powtarzam, ciństwa, tak nielubiane przez tradycję, tak uwierające w staaż wreszcie słyszę coś też jakby w innym języku, słowa zupełnie dzie: Nie. Nie zgadzam się. mi obce, ze mną nie kojarzone. „Brawo za odwagę”. Brawo za odwagę. Brawo za odwagę?! Przecież ja nic nie zrobiłam. Nie wyciągnęłam nikogo z topieli, nie ocaliłam kraju. Nie pokonałam smoka. Ja tylko mówię, co myślę. Ja tylko mówię: NIE. I tu, jak się okazuje, w tym małym słowie, jest smok pogrzebany. Niedawno wyszło na ulicę Polski ponad sto tysięcy kobiet. Był deszcz, wiatr i bardzo napięta atmosfera kraju, gdzie rządzić zaczęli ludzie, którzy nienawidzą kobiet. Brzmi jak kryminał? Bo to jest kryminał. Pięć lat odsiadki za ratowanie własnego życia. Nie ma zmiłuj. Kobiety ubrały się na czarno. Kolorem mówiły, co myślą. Kolorem krzyczały: NIE! Ruszyła czarna fala protestu, niezgody na system. Do kobiet dołączyli mężczyźni. Zakłady pracy. Całe środowiska mediów. Samorządy. Chociaż wiało, lało i grzmiało z ambon. Gdy kobiety wróciły wieczorem do domu, przeczytały na łamach zagranicznych portali: brawo za odwagę.

19


DESIGN NA WYNAJEM, GODNY POLECENIA Coraz większą popularnością cieszą się szyte na miarę, personalizowane imprezy i eventy. Jak sprawić, by dowolna lokalizacja zamieniła się w wymarzoną przestrzeń na ślub w plenerze, nietypową imprezę firmową czy wyjątkowe urodziny? Dzięki, coraz popularniejszej na rynku, usłudze wynajmu mebli, aranżacja terenu staje się wyjątkowo łatwa i tania, a pozorne ograniczenia w przystosowaniu miejsca pod event przestają mieć znaczenie. Wystarczy wybrać niepowtarzalne miejsce, puścić wodze fantazji i oddać się w ręce specjalistów eventowego designu. Szeroką ofertą mebli na różne okazje, kusi rodzima, wywodząca się z Katowic firma- Colors of Design. Można mnożyć zalety wynajmu. Takie rozwiązanie nie wymaga wydania znacznej kwoty na zakup pewnych mebli czy elementów dekoracji, co za tym idzie odpada nam również konieczność magazynowania wyposażenia po imprezie. Dodatkowo oferta obejmuje transport na miejsce imprezy, kompleksowe montaże,

demontaże oraz odbiory po imprezie. Tych kilka aspektów wyjątkowo ułatwia organizację eventu. Siła tkwi jednak przede wszystkim w możliwości wyróżnienia się, stworzeniu niesztampowej przestrzeni, która nie tylko zachwyci, ale i zaskoczy Twoich gości. Tutaj pole do popisu jest ogromne. Można wybierać pomiędzy modelami z klasyki światowego designu, bądź wyszukać coś bardziej ekstrawaganckiego. Świetnym pomysłem, szczególnie na imprezy wieczorne, są oryginalne meble LED, podświetlane na kilkanaście kolorów, nadające przestrzeni niezwykłego charakteru i blasku. Możliwości personalizacji imprezy poprzez dobór odpowiedniej formy mebli, ich koloru, zastosowania, czy nawet indywidualnego brandowania są ogromne. Dzięki ofercie wypożyczalni można stworzyć niezwykłe scenerie poczynając od eleganckiego pikniku poprzez lśniącą kryształami Swarovskiego stylizację glamour, industrialny minimalizm, czy krajobraz rodem z rajskiej hawajskiej plaży.


Na samym początku drogi do wykreowania idealnej przestrzeni, warto pamiętać o doborze odpowiedniego partnera – doświadczonej wypożyczalni mebli. Doskonałym sposobem zapoznania się z praktyką, jaką posiada firma, jest przyjrzenie się jej stronie internetowej, dotychczasowemu portfolio z realizacji oraz referencjom klientów. Jest to również przydatne narzędzie w poszukiwaniu inspiracji dotyczących układu i kompozycji mebli. Firma, którą cechuje indywidualne podejście do każdego projektu, nierzadko na życzenie dokonuje wizualizacji, by efekt aranżacji mógł być zweryfikowany przez klienta przy wstępnej fazie planowania. Planując przyjęcie, warto zwrócić się w kierunku oryginalnego zaprojektowania i wyposażenia przestrzeni, aby już na wejściu zaskoczyć gości. Z pewnością jest to jeden z ważniejszych składników eventu, a jeśli dodatkowo całość można przeprowadzić z profesjonalistami w dziedzinie wynajmu, jest to rozwiązanie prawdziwie godne polecania.

Wypożyczalnia mebli Colors of Design www.colorsofdesign.pl


Tęsknota za dzikością TEKST

Katarzyna Zielińska

Rzucić to wszystko w cholerę i wyjechać w Andy paść lamy. Albo chociaż w Bieszczady hodować owce. To by było prawdziwe życie... – myślisz w poniedziałkowy poranek, w perspektywie mając kolejne pięć dni korporacyjnego kołowrotka: niewyspania, beznadziejnej roboty, którą ktoś inny dla ciebie wymyślił, nadgodzin (bo dedlajny i fakapy), wreszcie wieczorów przed telewizorem, a w najlepszym razie w pubie przy kiepskim piwie… Byle do piątku (piąteczku, piątunia), do urlopu, do emerytury. Czujesz każdą komórką swojego ciała, że marnujesz życie, że sens już dawno się stracił i więcej nie możesz tak ani dnia.

22


Tym właśnie płacimy za cywilizację – czasem i wolnością. Logiczne jest zatem, że jeśli z owej cywilizacji zrezygnujemy, to i zapłaty nikt za nią nie będzie żądał. Ucieczka w dziką naturę wydaje się rozwiązaniem idealnym, zwłaszcza, że w kulturze tradycję ma nie byle jaką: w niezamieszkałe, dzikie góry udał się wszak nietzscheański Zaratustra (i tam doznał oświecenia), w lesie, we własnoręcznie zbudowanej prostej chacie osiadł Henry David Thoreau, by następnie napisać eseistyczno-autobiograficzny utwór “Walden, czyli życie w lesie”. Dzieło to stało się niemalże biblią współczesnych minimalistów. Przesłanie książki jest z grubsza biorąc takie: człowiek potrzebuje bardzo niewiele: musi coś jeść, pić, w coś się ubrać i gdzieś mieszkać (choć i to nie w każdym klimacie). Cała reszta to potrzeby wykreowane, rzeczy zbędne, a nawet – zdaniem Thoreau – szkodliwe, ponieważ odrywają od świadomego życia, od zadawania najważniejszych pytań egzystencjalnych i poszukiwania na nie odpowiedzi. W owym lesie Thoreau ma na celu z jednej strony po prostu przeżyć, bo jeśli nie zapewni sobie jedzenia, czystej wody, drewna na opał, to nie przetrwa zimy, ale chce też poświęcić czas na rozmyślanie o rzeczach istotnych, na filozofowanie. Ucieczka od cywilizacji gwarantuje mu brak rozpraszających bodźców (kontaktów z ludźmi, szumu informacyjnego) oraz zbędnych konieczności, wynikających z konwenansów i społecznych powinności. Wizja Thoreau ma jednak moim zdaniem cechy raczej eksperymentu niż prawdziwej życiowej filozofii. Po dwóch latach myśliciel wraca bowiem do pogardzanego przez siebie miasta oraz dawnego życia.

zwierzaka czy papierosów”. Traktuje swoje postanowienie niezwykle poważnie, pisze, rozmyśla, uczy się sztuki przetrwania. Za tę życiową naukę płaci niestety najwyższą cenę – umiera po zjedzeniu trującej rośliny. W kontekście rozważań o ucieczce od cywilizacji trzeba zadać pytanie, dlaczego Christopher podjął taką decyzję. Miał wszak przed sobą świetlaną przyszłość studenta prawa na Harvardzie, rodzice byli dumni z idealnego syna. Czy nie mógłby poznawać siebie bez wyprawy w dzicz? Chyba nie – osiągnięcia cywilizacji, wygodna egzystencja, utarte szlaki dla kogoś takiego jak on – refleksyjnego, wolnego ducha – są przytłaczające. Bycie w drodze i kontakt z dziką naturą to dla niego prawdziwe życie – więcej: to esencja życia, jego pierwotna forma, zakładająca codzienną walkę o przetrwanie. Rezerwat W wielkiej powieści Aldousa Huxleya “Nowy wspaniały świat” cywilizacja została ukazana w sposób przerysowany, ale i tak przerażający. Wspólność, Identyczność, Stabilność – oto wartości nadrzędne w Republice, gdzie każdy ma przewidziane miejsce, robotę do wykonania i określone poglądy, które powinien wyznawać. Przy tym życie w Republice jest łatwe, wygodne i bezpieczne dzięki bardzo wysoko zaawansowanym technologiom. Aby nieliczne zmartwienia zredukować do zera, obywatele regularnie zażywają poprawiającą nastrój substancję zwaną somą. I tylko leżący poza granicą Nowego Świata Rezerwat pozostaje ostoją wolności i prawdziwego życia. Jest tam niebezpiecznie, ludzie cierpią niewygody i mają zwy-

Into the wild Inaczej sprawa się ma w przypadku bohatera filmu Seana Penna “Wszystko za życie” (“Into the wild", 2008). Christopher McCandless po skończeniu prestiżowej szkoły rzuca wszystko, rozdaje oszczędności i pod znaczącym pseudonimem Alexander Supertramp wyrusza na Alaskę, celem zaszycia się w głuszy i poznania prawdziwego siebie, zobaczenia “kim naprawdę się jest bez telefonu, bez basenu, bez

23


ucieczki w dzikie ostępy i jedzenia jagód. Jednak, co istotne, mniej w niej ucieczki, a więcej zmiany. Także zakłada opuszczenie strefy komfortu, pozbawienie się pewnych bezpiecznych ram, ale nie wymaga całkowitego wyjścia poza system. Osoby decydujące się na to, pozostają w jego obrębie, tyle że na własnych zasadach. Zmieniają system za*** Coś ze światem jest nie tak – cywilizacja tak miast uciekać. Może to nie cywilizacja sama w sobie nam wiele rzeczy nam ułatwia, wręcz wykonuje je za nas: szybki transport, zakupy przez internet, bankowość mobilna, przeszkadza, ale narzucany i lansowany przez nią styl życia? zmywarka, samobieżny odkurzacz – więc czasu dla siebie powinniśmy mieć zdecydowanie więcej niż kiedyś, gdy tych wszystkich udogodnień nie było. A w rzeczywistości mamy go znacznie mniej albo wcale. To, że świat stale się zmienia, wymusza także i na nas niekończący się rozwój, ciągłe “bycie na bieżąco”. Niby dobrze, ale zauważmy, że rozwój jednostki musi w tych warunkach zmierzać tą samą drogą, którą podąża rozwój cywilizacji. Żeby nie zostawać w tyle, nie można rozglądać się na boki ani zatrzymywać, ale wciąż iść naprzód. Przekłada się to na wszelkie odmiany wyścigu szczurów, jakiemu poddawani są nie tylko dorośli, lecz również i dzieci – coraz więcej jest rzeczy, które “trzeba” potrafić, o których “trzeba” wiedzieć. Dołóżmy do tego milion możliwości, milion pomysłów na życie, a zatem konieczność dokonywania ciągłych wyborów. Zły wybór oznacza stratę czasu i energii, a one są bezcenne w pędzącym świecie. czajne ludzkie zmartwienia, a mimo to świat ten wydaje się znacznie ciekawszy i bardziej warty poznania niż doskonała Republika, bezwzględnie żądająca respektowania swoich zasad i niepozwalająca na indywidualność.

Takie życie jest męczące i trudne mimo wszelkich cywilizacyjnych ułatwień. Dlatego wizja ucieczki w dzicz i prostego życia w szałasie wydaje się kusząca – spokój, śpiew ptaków, zapach ziół, zwykłe codzienne czynności zapewniające byt. Stąd mnożące się ostatnimi czasy jak grzyby po deszczu historie typu “zrezygnowała z kariery w korporacji i uprawia lawendę” albo “porzucił posadę dyrektora banku i hoduje alpaki”. Ich bohaterowie wydają się spełnieni i szczęśliwi, mimo że mieli wcześniej to, o czym wielu marzy: stabilną, dobrze płatną pracę, i świadomie z tego zrezygnowali. To jakby nowa, łagodniejsza wersja

24


JURAJSKA KRAINA PEŁNA WRAŻEŃ, DZIĘKI LUDZIOM PEŁNYM PASJI…

W Krainie białych skał, ruin Orlich Gniazd i wzgórz porośniętych przepięknymi bukowymi lasami organizowanych jest wiele ciekawych wydarzeń, które przybliżają przybyłych do tego wyjątkowego miejsca. POZIOM 511 DESIGN HOTEL & SPA kreuje w ciągu całego roku wiele wydarzeń, które przyciągają każdego.

racje. W tym roku Organizatorzy Wine & Food Noble Night sprawili, że Gala była niebywałą ucztą smaków natury. Terroir, świeżość, żywioły, bogactwo darów ziemi to były inspiracje dla tegorocznych konkursowych restauracji. Szczególne znaczenie dla konkursu ma etap początkowy, czyli selekcja nadesłanych zgłoszeń i wybór 12 finałowych restauracji. W trakcie kwalifikacji sprawdzana była nie tylko karta menu 511_muzycznie restauracji, ale również jakość obsługi czy dbałość o aranżaW połowie sierpnia w POZIOM 511 Design Hotel & SPA zor- cję wnętrza, by jednoznacznie stwierdzić, że dany lokal z czyganizował koncert Ani Szarmach i Franca McComba. Ania stym sumieniem polecić można najbardziej wymagającym. Szarmach, wokalistka, kompozytorka, autorka tekstów. Wielokrotnie nagradzana przez publiczność na krajowych Co jeszcze nas czeka w tym roku? festiwalach m.in. Top Trendy, KFPP Opole. W kwietniu tego W październiku a dokładnie w ostatnią niedzielę ( 30.10.2016r.) roku ukazała się najnowsza, czwarta płyta Ani zatytułowa- kolejna kolacja degustacyjna wraz z komentowaną degustana Shades of Love. Gościnnie na płycie wystąpił m.in. Franc cją wina podczas której swoim pięknym głosem uraczy nas McComb, z którym Ania rozpoczęła współpracę w 2013 roku. Grażyna Łobaszewska . Grażyna Łobaszewska jest rodowitą Franc McComb to znakomity amerykański soulowo – jazzo- gdańszczanką i właśnie w tym mieście stawiała swe pierwwy wokalista, klawiszowiec i kompozytor. Współpracował sze muzyczne kroki. Po raz pierwszy muzyczny świat usłyszał z wieloma renomowanymi światowymi artystami takimi o Grażynie w 1971 roku na FPR w Zielonej Górze. Rok później jak: Prince, Stevie Wonder, Chaka Khan, George Duke. Po- artystka przeniosła się do Poznania, który na kilka lat stał się równywany jest często w swojej barwie i lekkości brzmienia jej „drugim domem”. Od tego momentu kariera wokalistki podo Stevie'go Wonder'a. Podczas koncertu Frank McComb toczyła się błyskawicznie. Nie mogło być inaczej, bo jak mówi oraz Ania Szarmach na wspólnej scenie wykonali najpięk- Krzysztof Ścierański, basista i kompozytor, Grażyna to „najniejsze kompozycje ze swoich repertuarów. Ich wzajemna czarniejsza z białych kobiet”. Krytycy zaś bez wahania porówfascynacja wszelakimi odcieniami muzyki soul, r’n’b oraz nują wokalistkę z Areth Franklin czy Billie Holiday. Publiczność jazzu zagwarantowała nam niespotykane muzyczne show zachwycają nie tylko wykonania piosenek napisanych specjalna światowym poziomie. Koncert połączony był z kolację de- nie dla Grażyny przez najwybitniejszych polskich kompozytogustacyjną autorstwa niezwykłej Oliwii Bernady- Szefowej rów muzyki rozrywkowej, ale także jej własne interpretacje Kuchni 511 Bar & Restaurant. standardów jazzowych, gospel jak również niezwykle osobiste wersje kolęd i pastorałek z całego świata.

511_ kulinarnie

We wrześniu 511 Bar & Restaurant pod dowództwem Oliwii Bernady miał zaszczyt uczestniczyć w Wine & Food Noble Night. To rywalizacja 12 restauracji z całego kraju, reprezentowanych przez swoich Szefów Kuchni wraz z sześcioosobowymi zespołami. Konkursowym zadaniem było przygotowanie w trakcie wieczoru oryginalnych, autorskich dań: przystawki i dania głównego, spośród których publiczność oraz jury profesjonalne wybrali i nagrodzili najlepsze restau-

POZIOM 511 DESIGN HOTEL & SPA

No i po trzecie…

noc, na którą wszyscy czekają – Sylwester! W tym roku Impreza Sylwestrowa w klimacie SWINGUJĄCY JAZZ z akompaniamentem Boba Jazz Band … W POZIOM 511 Design Hotel & SPA wiele się dzieje i dziać się będzie, dlatego warto śledzić kalendarz na stronie internetowej www.poziom511.com oraz zaglądać na profil www.facebook.com/poziom511

25

Bonerów 33 | 42-440 Ogrodzieniec | www.poziom511.com | recepcja@poziom511.com | 32 746 28 00


Grzegorz Więcław | www.glowarzadzi.pl

Sport osób niepełnosprawnych – odwaga, charakter, przełamywanie barier

26


Niedawno zakończyły się igrzyska paraolimpijskie w Rio de Janeiro. W tym roku po raz pierwszy w historii wydarzenie to było transmitowane przez polską telewizję publiczną. Kto śledził, ten wie, jakim są wyjątkowym sportowym świętem. Dla mnie to przede wszystkim celebracja ludzkiej niezłomności i odwagi. Ci, co nie oglądali igrzysk w Rio, niech żałują i (zainspirowani tym artykułem) przynajmniej zobaczą krótki materiał filmowy pt. We’re the superhumans, zrealizowany przez kanał 4 brytyjskiej telewizji. Oglądamy w nim przegląd możliwości paraolimpijczyków i nie tylko. Bohaterowie filmiku reprezentują cały wachlarz niepełnosprawności i dyscyplin sportowych, w których rywalizują. Obserwujemy jak radzą sobie w życiu codziennym oraz na arenie zmagań sportowych. Do tego wszystkiego przygrywa dźwięczna nuta oraz jednoznaczne przesłanie, płynące z tekstu piosenki: Yes, I can! – Tak, potrafię! To naprawdę robi wrażenie! W brytyjskim teledysku wyraźnie widać niepełnosprawności poszczególnych zawodników. Są one oczywiste, można nawet powiedzieć, że znajdują się na pierwszym planie. Jednak pomimo deficytów fizycznych, ci ludzie trenują i współzawodniczą z największym poświęceniem, a do tego jeszcze czerpią garściami z życia! Spełniają się jak mało kto! Zachowują się tak, jakby nie byli osobami niepełnosprawnymi, które w naszej zbiorowej świadomości zwykle wzbudzają litość, a nie zachwyt. A tu nagle ukazują się nam ludzie niezłomni, sportowcy z krwi i kości. W swojej codziennej pracy na „własnej skórze” czuję oddziaływanie mocy osób niepełnosprawnych, niepoddających się przeciwnościom losu i podejmujących rękawicę, by zmagać się z żywiołem sportu. Od 2014 roku mam wielką przyjemność pracować w sztabie Reprezentacji Polski w rugby na wózkach. Poznałem tę dyscyplinę jeszcze na studiach, kiedy podczas pierwszego seminarium z psychologii sportu, profesor David Cox pokazał nam film dokumentalny pt. Murderball, którego głównym bohaterem był Mark Zupan. Ten obraz rozprawił się ze stereotypami, jakie miałem wówczas w głowie na temat osób niepełnosprawnych ruchowo. Byłem wręcz zafascynowany tym, co zobaczyłem. Rugbiści okazali się gladiatorami, pełnowartościowymi sportowcami, a nie kimś, kto wymaga nieustannej opieki albo litości.

27


Bo, zgodnie z hasłem naszej reprezentacji – NO pan pokazuje, że można powrócić do sportowej rywalizacji, MERCY, rugby na wózkach to gra bez litości. Kogoś, kto ma nawet po tragicznym wypadku. Wartka narracja i cięty język co do tego wątpliwości, zapraszam na trening. Rugby to jedy- autora pozwalają czytelnikowi z bliska przyjrzeć się codzienny w pełni kontaktowy sport dla niepełnosprawnych. Dlatego ności sportowców niepełnosprawnych, a także wielu barierom wózki sportowe, stworzone są specjalnie na potrzeby tej dys- (fizycznym, środowiskowym i mentalnym), z jakimi się mierzą. cypliny i znacznie różnią się od tych codziennych, „cywilnych”. To naprawdę mocny tekst, prawdziwe świadectwo hartu ludzPrzypominają opancerzone czołgi, umożliwiające zawodnikom kiego ducha i niezłomności. Mark Zupan dokonuje w swoim życiu fantastycznych rzeczy, o których pewnie nie śniliby ludzie bloki, zderzenia i szarże. Aż iskry lecą! Film Murderball był dla mnie mentalnym momentem zwrotnym. Od tamtego czasu sport osób niepełnosprawnych, a w szczególności rugby na wózkach, budzi we mnie wielki szacunek i podziw. Sam przekonałem się, że zajmują się tym ludzie o nieprzeciętnej odwadze, charakterze i że-

będący w pełni sił. Pokazuje nie tylko jak trenować, ale przede wszystkim jak żyć. Jego inspirująca historia to przypomnienie o tym, że niezależnie od okoliczności, zawsze możemy odnaleźć w życiu sens i walczyć o swoje marzenia.

Serdecznie zapraszam do lektury Kulawego oraz bliższego zapoznania się z ideami sportu paraolimpijskiego! To laznej sile woli. źródło wielu niesamowitych historii, które pomogą każdemu, Dlatego w praktyce psychologii sportu traktu- kto upadnie i potrzebuje motywacji, aby się podnieść! ję zawodników niepełnosprawnych w pierwszej kolejności jak sportowców z prawdziwego zdarzenia. Takich, którzy stawiają sobie cele i konsekwentnie dążą do ich realizacji. A, wierzcie mi, robią to z wielką pasją, pragnieniem zwyciężania i przełamywania swoich słabości. Ich ambicje i wysiłek dorównują, a nierzadko pewnie przerastają wyczyny sportowców pełnosprawnych. Bowiem w swoim codziennym życiu muszą zmagać się nie tylko z przeciwnościami, jakie stoją na drodze każdego sportowca, ale też pokonać nieuniknione bariery, wynikające ze specyfiki ich ograniczeń. Chcąc poznać esencję odwagi człowieka i sportowca na wózku, proponuję zaznajomić się z historią Marka Zupana, który dla rugby na wózkach jest mniej więcej tym, kim Michael Jordan dla koszykówki, albo Pele dla piłki nożnej. We wrześniu br. na naszym rynku ukazała się jego autobiografia pt. Kulawy. Osobiście podjąłem się tłumaczenia tej książki, gdyż chciałem, aby więcej ludzi w Polsce „od podszewki” poznało życie i trening niepełnosprawnych sportowców. Zdecydowana większość zawodników grających w rugby na wózkach, to osoby z niepełnosprawnością nabytą, które doznały traumy związanej z wypadkiem lub chorobą i w konsekwencji utraciły zdrowie. Badania mówią, że w dużej mierze dzięki zaangażowaniu w trening i współzawodnictwo sportowe, mogą przezwyciężyć kryzys. W swojej opowieści Mark Zupan bez ogródek dzieli się cierpieniem, jakiego doświadczył, walką i przetrwaniem. To otwartość na granicy bólu i bezwzględnej szczerości. Zu-

28


fot. Katarzyna Jarema Photography

Recital Katarzyny Żak.

23 września w restauracji Umami w Pyskowicach miał miejsce pewien recital. Był wyjątkowy ze względu na swój cel, lecz nie tylko. Wspaniała gwiazda, niesamowita frekwencja i uśmiech towarzyszący wszystkim tego dnia – tak pamiętamy ten wieczór. Zaczyna się jak w bajce, prawda? Proszę nam wierzyć, tak właśnie było. Katarzyna Żak zawitała do

Pyskowic by pomóc w uzbieraniu funduszy na rehabilitację 7-letniego Szymona. Zaśpiewała piosenki ze swojej bardzo kobiecej płyty, a przy tym płynnie poprowadziła słodką licytację. Okazuje się, że ludzie chcą recitali i chętnie spędzą ciekawie piątkowy wieczór, wystarczy dać im powód do wyjścia z domu! Czekamy na więcej i dziękujemy.

29


I need a TEKST

Małgorzata Kaźmierska

30


hero! Małym dzieciom w chwilach szczególnie dla nich trudnych (trauma pierwszego dnia w przedszkolu, zastrzyki, wizyty u dentysty) powtarza się: „bądź dzielny”, „bądź odważny”. Maluchy, które nie płaczą, nagradzane są słodyczami i pochwałami, od lekarza dostają odznakę „Dzielny pacjent”, a rodzice i dziadkowie pękają z dumy, że ich pociechy nie boją się pływać, jeździć na rowerze czy rolkach, albo wsiąść na kucyka… Takie wychowanie daje efekty (przynajmniej do pewnego czasu). Słyszymy o kilkulatkach potrafiących w dramatycznych sytuacjach zachować zimną krew, zadzwonić na pogotowie, policję, czy straż pożarną. Niedawno głośna była historia dwunastoletniego chłopca, który pobiegł za uciekającym sprawcą wypadku, zrobił zdjęcia numerów rejestracyjnych samochodu i w końcu przekonał kierowcę do powrotu na miejsce zdarzenia. Dzieci działają impulsywnie, bo często nie wiedzą, że powinny się bać, nie mają też rozwiniętego myślenia kalkulacyjnego – nie zastanawiają się, czy określone zachowanie przyniesie im korzyść. Niestety, w miarę przybywania lat, górę bierze rozsądek, czasem obawa przed konsekwencjami albo zwykłe lenistwo… Kiedyś synonimem niezłomności charakteru, odwagi, męstwa i waleczności był rycerz. Szkoda, że współczesne grupy rekonstrukcyjne, odtwarzające rozmaite wydarzenia historyczne, nie potrafią ożywić również ducha takiego Zawiszy na przykład (może mielibyśmy polską wersję „Goście, goście”?). Pewnie niejedna dziewczyna

31


marzy, iż trafi się jej jeszcze jakiś ostatni egzemplarz na białym koniu, ale „gdzie ci rycerze, prawdziwi tacy…?”. Jeśli zachowali się jacyś, to chyba podobni są do księcia z „Bajek dla potłuczonych” kabaretu Potem, który to wyruszył na poszukiwanie kandydatki na żonę, przecudnej oczywiście, a wrócił z… jakimś strasznym maszkaronem, tłumacząc się, że „ideały to piękna rzecz, tylko za tę siódmą górę i siódmą rzekę cholernie daleko”. No cóż, jak zauważył Sztaudynger „u wielu charaktery jak meble – gięte…”. Teraz nie ma już dzielnych rycerzy, zostali jedynie rycerze błędni – jeśli któraś księżniczka skusi się na takiego, szybko przekona się, iż to był duuuży błąd. Istnieją również liczne przypadki rycerzy o-błędnych, niejedną Ofelię doprowadzą do obłędu. U wielu mężczyzn odwaga przekształciła się w brawurę: uprawiają ekstremalne sporty, w samochodach i motorach dociskają pedał gazu do granic możliwości, zamiast grzecznie wypoczywać z rodziną – wyruszają na niebezpieczne wyprawy. U innych odwaga przybrała formę bardziej domową: coraz więcej jest nieustraszonych bohaterów, toczących wspaniałe boje bez ruszania się z fotela – w wirtualnych grach pokonują tysiące wrogów i codziennie ocalają świat… Wydaje się zatem, że ludzkość ratują (nomen omen) mężne kobiety. Wprawdzie dawniej chyba trudno było o takowe (w biblijnej Księdze Przysłów pada iście dramatyczne pytanie: „Niewiastę dzielną któż znajdzie?”), ale z czasem najwyraźniej ta zaleta rozwinęła się i u pań, co doprowadziło do naszej emancypacji oraz ekspansji także na typowo męskich stanowiskach. Okazuje się, że sprawdzamy się nie tylko w tak zwanych kobiecych zawodach, lecz wyka-

zujemy się odwagą również w pracy na policji, w wojsku, ratownictwie, czy ochronie. Ale dlaczego nadal tak tęsknimy za własnym, prywatnym modelem Braveheart…? Dzisiaj, żeby znosić różne niespodzianki losu, należy być nie tylko dzielnym, lecz także po-dzielnym: znaleźć czas na pracę, karierę, życie towarzyskie i nie zapomnieć przy tym o żonie/mężu, dzieciach, domu oraz rozmaitych obowiązkach. Ile odwagi i hartu ducha potrzeba, by zmagać się z codziennością… Wszyscy jesteśmy bohaterami!

32


włosy: Agnieszka Regina Łatka makeup: Elżbieta Jaśkowska stylizacja: Katarzyna Zajączkowska dress: Monika Dębowska model: Aleksandra Jędruch foto: Łukasz Sokół

włosy: Klaudia Matysiak makeup: Anna Żołądek stylizacja: Katarzyna Zajączkowska model: Katarzyna Danioł foto: Łukasz Sokół

Podwójny laur w krakowskim Salonie Stylistów Avant Après Stylistki Salonu Avant Après - Agnieszka Regina Łatka oraz Klaudia Matysiak - zajęły kolejno pierwsze i drugie miejsce w konkursie L’Oréal Color Trophy. To wyjątkowe wyróżnienie zarówno dla Autorek stylizacji oraz dla salonu, który w ramach swojego zespołu zrzesza jednostki wybitne.

WOLNOŚĆ, NOWOCZESNOŚĆ, KOLOR – to temat tegorocznej edycji konkursu. Hasła w interpretacji wyróżnionych Stylistek nadały nowy kształt myśli fryzjerskiej. Wspomniana wolność to w przypadku obydwu prac swoboda wyrazu, lekkości wykończenia. Piękno i klasycznie pojmowana elegancja zostały zredefiniowane w postępowy sposób, nadając fryzurom nowoczesny charakter. Kolor poprzez niestandardowe potraktowanie wykorzystano jako budulec wielowymiarowego formatu fryzury. Chociaż Stylistki pracują na sąsiadujących stanowiskach, ich prace są niepowtarzalne, czerpią z różnych źródeł inspiracji, nie poddają się jednej arbitralnej szkole. Tak zindywidualizowane podejście do tematu świadczy o potencjale zespołu, o wybitności jego stylistów. Codzienna praca w salonie na stanowisku to prawdziwy warsztat kreacji. Każda osoba, twarz wymaga indywidualnego podejścia, nowego pomysłu. Ta mnogość doświadczeń ćwiczy wrażliwość na formę, estetykę, wyrabia technikę, bystrość konceptu, dojrzałość działania. Te faktory sumują się w wyłonionych stylizacjach Stylistek Salonu Avant Après. Agnieszka Regina Łatka oraz Klaudia Matysiak ustawicznie realizują się jako oryginalne i postępowe stylistki zarówno poprzez udziały w konkursach, jak i w pracy z klientkami. Salon Avant Après ma niewątpliwy zaszczyt uznać to prestiżowe wyróżnienie, które docenia nie tylko finalny efekt, ale także talent i pomysłowość stylistek.

Avant Après / ul. Kupa 5, Kraków / tel. 12 357 73 57 / www.avantapres.pl

33


Be brave, nie maż się TEKST

Łukasz Czubak

Noc, koniec lata. Siedzę w kucki przed namiotem. Patrzę w tańczący ogień maszynki. Tylko ja i odgłosy gór. Nad horyzontem wschodzi księżyc, oświetla zarys szczytu. Nagle dobiega mnie dźwięk. Dziwny, szeleszczący, gdzieś zza pobliskich paproci, jakby coś się zbliżało. Rośnie w moich uszach i głowie. Robi się większy i większy. Materializuje się w wyobrażony kształt. Straszny, niebezpieczny, krwiożerczy…

34


35

Boję się, że na Śląsku nie ma gdzie się ruszyć... - GSB, Beskid Śląski


Cholera! I co się mażesz – myślę. To pewnie tylko jakieś zwierzę. AAAAAA – krzyczę jak nawiedzony, uderzam trekingowym kijkiem po chaszczach. Odganiam strachy. Uciekają… *** Wakacje, mam 14 lat. Nudzimy się z chłopakami z blokowiska. Kumpel rzuca od niechcenia: Jedźmy do Czech… Na rowerach… Boję się… Przecież to dobre 50 kilometrów. Tam i z powrotem będzie setka. W swoim 14-letnim życiu w życiu tyle nie wykręciłem. Ale nie daję poznać po sobie. Udaję, że jestem dzielny. Ruszamy skoro świt. Po lentilki i przygodę. Od miesiąca mam swojego pierwszego górala, marka Trawers, fioletowo-czarny, z przerzutkami i hamulcami na kierownicy, a nie jak w dziecięcych składakach, przy pedałach. Więc pedałuję dzielnie, zmieniam przerzutki i pędzę. Górka za górką, podjazd za podjazdem. Śląskie pagóry urastają do miana GÓR. Ale dojeżdżam. O 16 jesteśmy już w domu. Idziemy na boisko. W przerwie jemy lentilki. *** Skończyłem studia. Podejmuję decyzję. Jadę (jedziemy) do Anglii. Ona nie chce, ale przekonuję ją. Po przylocie czekamy na lotnisku. Czekamy… Dalej czekamy… Mieli po nas wyjechać, a tu nic… Kurwa! Boję się, że nas wystawili. Tyle się przecież o tym słyszy… I co teraz?! Co my, do cholery, zrobimy? Po 5 godzinach przyjeżdża kierowca, przeprasza. Wiezie nas do ośrodka, gdzie mamy pracować. To dom starców. Dla pacjentów z zaawansowaną demencją. Niewiele różni się od szpitala psychiatrycznego. W nozdrza uderza mdlący zapach środków do czyszczenia. Przykrywa mgiełką zapach ludzkiego ciała, potu i moczu. Boję się, że źle trafiliśmy, że nie damy rady…

Boję się, że w Beskidzie Niskim wszędzie nisko... - GSB, Tokarnia

Pracujemy po 50 godzin tygodniowo. Przez półtora roku zmieniamy pieluchy i karmimy kaszką wiekowe panie. Poznaję rodziny, z jakimi dobrze wychodzi się tylko na zdjęciach; bogaczy, którym z rozrywek zostało patrzenie w sufit; Azjatów, niewidujących dzieci po kilka lat; czarnoskórą pielęgniarkę, z której apartheid uczynił rasistkę; 97-letnią staruszkę, mówiącą bezzębnym cockney’em i zarażającą optymizmem…

36


Strach przed nowym przeradza się w strach przed starym. Ale nie tym, co ma 100 lat i zmarszczki. Lubię tych moich dziadków, są naprawdę fajni. Boję się zakupów w Biedronce i tego, że nie dadzą mi w spokoju spakować produktów do torby. Boję się powrotu do pastelowych bloków i szarzyzny codzienności. Boję się, że się nie odnajdę. *** Ma pan chondromalację rzepki – orzekł obojętnym głosem ortopeda. Ubytek chrząstki, staw trze o staw… Boję się, że to koniec chodzenia po górach. Że te pieprzone igły już nigdy nie przestaną mnie kłuć. Pik, pik, pik… Kuśtyk, kuśtyk, kuśtyk… W mojej głowie straszne dźwięki. *** Nie jestem nawet w połowie szlaku. Przeszedłem jakieś 200 kilometrów. Przede mną jeszcze 300. Tymczasem kolano boli. Zaczęło się 15 minut temu. Ból wrócił po 5 latach od kontuzji. Boję się, że to koniec marzeń, że nie przejdę Głównego Szlaku Beskidzkiego. Trudno, przynajmniej próbowałem. Rano ostrożnie stawiam nogi. W sumie nie jest najgorzej. Podwiązuję kolano chustką. Idę.

Boję się, że jak wyjdę w góry to nie będzie pogody - Skye Trail, Szkocja

Kolejne dni mijają. Osiemnastego dnia z rzędu melduję się przy czerwonej kropce. Jednak się udało. Samotnie przeszedłem najdłuższy szlak w polskich górach. W głowie rodzi mi się myśl, żeby z Ustronia doczłapać do domu pieszo. Niestety nie mam tyle czasu. Boję się, że nigdy nie będę miał go tyle, ile chcę. Tym bardziej, że za 4 miesiące urodzi mi się córka… *** Teraz to na serio SIĘ BOJĘ. Mam ciary na skórze i gulę w gardle. Nawet się nie obejrzę, jak za chwilę ktoś nazwie mnie ojcem… Jest! Krzyczy! Ona też się boi! *** Myślę o niej, i o drugiej "niej" rok później, na wyspie Skye. Mgła pojawia się nagle, przysłania wszystko dookoła. Osiada na kurtce, na skórze, na twarzy, wilgotna i zimna jak to w Szkocji. Czuję strach.

37


Boję się, że nie starczy mi czasu, żeby zobaczyć góry Rumunii - Pietrosul Rodiański, Góry Rodiańskie, Rumunia

Jakieś 5 metrów ode mnie jeszcze chwilę temu widoczny był pionowy klif, majestatycznie opadający w dół – Trotternish Ridge. Teraz nie widzę nic, poruszam się po omacku. Boję się, że mogę podejść zbyt blisko ściany, albo zgubię drogę i spadnę. Szukam pierwszego lepszego miejsca na rozbicie namiotu. Byle dalej od klifu. Byle zjeść coś ciepłego i zaszyć się w śpiwór. Przeczekać do rana.

Michaił jest Ukraińcem. Niby chudy i niepozorny, ale siedzi w nim zwierz. Jednym ciosem powaliłby na ziemię. Jest dumny ze swojej ojczyzny. Im więcej ma we krwi procentów, tym większa rozpiera go duma. Widać to w gestykulacji, która staje się coraz bardziej zamaszysta. Dlatego siedzimy grzecznie, jak na szpilkach, przytakujemy. W końcu jesteśmy jego gośćmi. Rowerzystami z Polszy.

Wiatr rozwiewa niepokój. Po 30 minutach nie ma śladu po mgle. Wciągam spaghetti i patrzę jak na horyzoncie fale rozbijają się o brzeg wysypy. Tuż u podstawy klifu samotne owce skubią trawę. Cholera! I to jakiego klifu! Boję się, że już nigdy więcej nie zobaczę czegoś tak prawdziwego!

Lubimy się, to znaczy "my" biało-czerwoni i „oni”, spod znaku tryzuba. Ale przecież nie zawsze tak było. Boję się, że ten leżący na widoku nóż, może mu o tym przypomnieć. Pijanemu niewiele trzeba. Czasami przypomina się samo. Już taka odświeżająca moc wódki. Póki obrażamy Putina, jest bezpiecznie…

*** *** Nóż jest spory. Tłusty od jedzenia i wysłużoBoję się. ny. Leży wśród niedopałków papierosów i łusek słonecznika. Boję się całe życie. Złowieszczo błyszczy, zachęca żeby chwycić go w dłoń: weź Boję się, że zaśpię. Że dostanę brzucha. Że mnie, weź, no na co czekasz? Wbij mnie, dźgnij, wbij, chlaśnij… Boję się, że Michaił usłyszy jego wołanie. Że kiedy pijackim nie będzie mi się chciało ruszyć z miejsca. Że w telewizji głosem pyta nas, czy wiemy co to UPA, to przypomni sobie pewnego dnia znajdzie się jednak coś ciekawego. Dlatego nie siadam na długo. Odganiam strachy. zbyt wiele niechlubnych faktów z historii tej formacji. Marz, lecz nie maż się. Be brave. Rusz z miejsca. Łukasz Czubak copywriter, bloger górski, dziennikarz, freelancer. Miłośnik długodystansowych wędrówek z plecakiem i rowerowych podroży z sakwami, zwłaszcza po mniej uczęszczanych szlakach, szczególnie tam, gdzie nie ma zasięgu komórek. Na co dzień współpracuje z serwisem górskim 8Academy.pl oraz serwisem Incity.tv. Autor bloga MountainTravelBike.com.

38




Jestesmy tutaj dla Was!


Siła

czerni

TEKST

Dorota Magdziarz

Niełatwo przejąć na swoje barki spuściznę po jednym z najlepszych projektantów, jakim niewątpliwie był Yves Saint Laurent. Anthony Vaccarello w roli dyrektora kreatywnego domu mody YSL zadebiutował kolekcją na sezon wiosna/lato 2017 i wydaje się, że jest on jak najbardziej odpowiednią osobą na tym stanowisku.

42


Saint Laurent wiosna/lato 2017

Doświadczenie jako projektant zdobywał nie u byle kogo, bo u samego Karla Lagerfelda, który zatrudnił go na czele prowadzonej przez siebie marki Fendi. Kolejnym etapem w karierze belgijskiego projektanta, wychowanego i mieszkającego w Paryżu, było stworzenie własnej firmy. Na koncie ma on również współpracę z domem mody Versus Versace, gdzie pełnił przez rok stanowisko dyrektora kreatywnego. Jest bardzo ceniony w branży, zdobył wiele nagród i wyróżnień.

43


Saint Laurent wiosna/lato 2017

Saint Laurent wiosna/lato 2017

Kluczem do przygotowania debiutanckiej kolekcji dla YSL było odwołanie się do twórczości mistrza, ale jednocześnie niepowtarzanie jego projektów. Kobieta Vaccarello ma świadomość swojego sex appealu i siły, dumnie prezentuje sukienkę z lat 80. w całkowicie nowoczesnej odsłonie. Nie sposób bowiem nie zauważyć, że to projekt z 1982 roku, sukienka z opadającymi ramionami poddana została unowocześnieniu według wizji następcy wielkiego kreatora. Materiały, z jakich powstała kolekcja, to głównie skóra, aksamit, szyfony, koronka i jeans. Sukienki wyraźnie podkreślające lub odsłaniające kobiece wdzięki są propozycjami zdecydowanie na wieczór. Króluje czerń, we wszelkich odmianach, na przeźroczystych, powłóczystych materiałach oraz matowej lub błyszczącej skórze. Poprzednikiem Vaccarello był Hedi Slimane. Po czterech latach współpracy z domem mody, który w tym czasie zmienił nazwę na Saint Laurent, zupełnie niespodziewanie opuścił stanowisko dyrektora kreatywnego. Mimo iż krytycy mody, a także klientki firmy doceniali jego projekty, nie potrafił porozumieć się z szefostwem, tłumacząc to różnicami poglądów w kwestii prowadzenia marki.

Vaccarello nie przeprowadził rewolucji, ale czy zawsze takowa jest potrzebna? Zaprezentował bardzo spójną kolekcję, z szacunkiem do pierwowzoru, wydobywając to, co najlepsze i najbardziej charakterystyczne dla marki Yves Saint Laurent. Nowoczesna, pewna siebie, piękna i świadoma swojej siły – oto kobieta, którą każda z nas ma w sobie. Nawet jeśli to „tylko” ubrania, dobrze, że pozwalają nam o tym pamiętać.

Slimane’owi dom mody zawdzięcza nie tylko nową nazwę, ale całkowitą zmianę wizerunku. Ubrania Saint Laurent stały się „rzeczami do noszenia”, a grungowy styl przyciągnął młode klientki. To sprawiło, że o firmie znów było głośno w środowisku.

44


Usłysz swój kolor FISCHER Poligrafia 41-907 Bytom, ul. Zabrzańska 7e e-mail: biuro@fischer.pl www.fischer.pl Telefony: 32 782 13 05 697 132 100 500 618 296 608 016 100

45


Fo t og

Mu

a: A

ra f

:E

we l in aD zie nd dz ww ra St y ic S w.f l is zc htt a z t k e c p: / Mo pa a: M eb /ew ne oo de i l el i k k .c en l ka na aB om :W dz ek /Al ikt ied al a ek or zic r sk sa ia . pl n /U ah dr / nc aS ttp ov zc s: // er ze ww Mo pa ne w.f de kM ls ac eb ak oo eU k .c p14 om 72 /M 19 8 il e 33 na 97 Be 55 20 ka 7/? lar f re sk aS f=t t yl s i st / s: //

l ek

sa

ro m

W

K I

I

th

htt p


he bl oc k

I







Be brave bride

Fotograf: Katarzyna Jarema Photography Mua: Aleksandra Sitarz Modelka: Weronika Wiese Produkcja: Małgorzata Jarema




DZIKOŚĆ SERCA TEKST

Aleksandra Pająk

Zawsze miałam słabość do panterki. Uważam, że zupełnie niesłusznie zyskała etykietę tandetnej i kiczowatej. Wyrazista – tak, to właściwe określenie. Rzucająca się w oczy, OK. Ale czy to wady? Jeśli tylko nie występuje na mini, która kończy się tuż nad lateksowymi kozakami… Jak ujarzmić dzikość pantery?

Ze względu na połączenie czerni, beżu i brązu to wzór idealny na jesień. Ołówkowa spódnica w panterkę, z czarnym golfem i skórzanymi kozakami do połowy łydki pasuje nawet do mniej sztywnego biurowego dresscode’u. Na wyjście do miasta można zmienić barwy – połączyć ją z beżową koszulą i karmelowymi kozakami. Sukienka w panterkę pewnie wydaje się trochę wyzywająca, ale z grubym, długim beżowym swetrem i szerokimi kozakami na płaskim obcasie tworzy zestawienie bardzo dziewczęce. Kryjące rajstopy to jedyny słuszny

wybór. Moim absolutnym faworytem jest jednak płaszcz, a w zasadzie futerko w stylu lat 60. – z rękawami ¾ i długimi czarnymi rękawiczkami, plus oczywiście duże okulary. Wolisz ten wzór na mniejszych powierzchniach? Szpilki lub torebka podkręcą każdy zestaw, ale najlepiej podkreślą czerwień lub czerń. No i zawsze pozostaje jeszcze bielizna w panterkę… Zgodnie z prognozami czeka nas raczej długa i ponura jesień. Warto dodać jej odrobinę pikanterii. Spróbujecie?

56


57

Stella McCartnej jesień 2016


BARDZO DZIKI ZACHÓD TEKST

Aleksandra Pająk

Czołem Panowie! Gotowi na wycieczkę? Wraz z projektantami zabieram Was tej jesieni do Stanów. Kto z Was w dzieciństwie marzył o tym, żeby być kowbojem? Teraz możecie spełnić ten osobliwy „amerykański sen” – to niepowtarzalna okazja.

Teoretycznie podstawę każdego kowbojskiego stroju stanowi dżins. Jeśli hołdujecie tradycji, granatowe ogrodniczki w połączeniu z jaśniejszą koszulą (jak w kolekcji Antoniego Marrasa) są stworzone dla Was. Obowiązkowy dodatek to kraciasta chusta na szyi. Granatowe dżinsy plus bogato zdobiona koszula (Gucci) to trochę mniej oczywista interpretacja tego trendu. Na chłodniejsze dni przyda się skórzana kurtka. Ta z kolekcji Ralpha Laurena, we wzór skóry krowy, z białymi spodniami i ciepłym jasnym golfem wydaje

się niemal klasyczna, ale ma pazur. W interpretacji Faith Connexion, z frędzlami, klasyczna zdecydowanie nie jest. Może więc powrót do korzeni? Czarne spodnie, biała koszula z teksańskim krawatem i piórami, plus czarna marynarka ozdobiona haftowanymi piórami to Dziki Zachód w wersji Valentino. Gotowi na podbój Ameryki?

58


59

Ralph Lauren jesień/zima 2017


Wydrukowany

DOM

TEKST

Anna Wawrzyniak

ZDJĘCIA

Sophia van den Hoek, DUS Architects, Ossip van Duivenbode

60


61


62


Drukowanie przestrzenne od kilku lat zdobywa coraz większą rzeszę zwolenników. Technologia polegająca na tworzeniu trójwymiarowych obiektów na podstawie modelu przygotowanego wcześniej na komputerze, ma swoje początki już w 1984 roku. Początkowo dostępna jedynie w laboratorium, obecnie wykorzystywana powszechnie – do druku zabawek, narzędzi, mebli, a ostatnio nawet i domu! Holenderska pracownia DUS Architects postanowiła wykorzystać możliwości drukarek 3d w dużo większej skali. Odpowiadając na problem braku mieszkań dla młodych ludzi w europejskich metropoliach, zaproponowała domek-sypialnię, który całkowicie wyszedł spod drukarki 3d. Zastanawiacie się skąd „tusz” do takiej drukarki? Jest nim roztopione tworzywo sztuczne, nakładane liniami w przestrzeni i pozwalające kreować przeróżne kształty. Na początku XXI wieku rozpoczęły się prace nad zastosowaniem technik druku przestrzennego w medycynie. Dzięki temu można wytwarzać dopasowane protezy, a nawet i tkanki!

63


Już w 2013 roku holenderscy architekci zakrzewili ideę „drukowania domów”, jednak dopiero niedawno została ona zrealizowana. Domek zbudowano na jednym z amsterdamskich nabrzeży. Na wydzielonym trawniku o powierzchni 25 metrów znajduje się ekscentryczna polowa łazienka z wolno stojącą wanną oraz czarna chatka. Wnętrze domku – bardzo ascetyczne, mieści zaledwie łóżko, malutki stolik oraz szafkę. Z 8-metrowego azylu można podziwiać przepiękne widoki industrialnego Amsterdamu, wystarczy usiąść na miniwerandzie ulokowanej z przodu domu. Ściany kabiny są bardzo strukturalne, to efekt nakładania warstw materiału w drukarce; dzięki temu stworzono unikatową fakturę, która ciężkiej i czarnej jak smoła bryle dodaje nieco miękkości.

64


65


Ten niesłychanie koncepcyjny projekt prezentuje nowatorskie i innowacyjne podejście do współczesnego budownictwa obiektów mieszkalnych. Architekci z DUS twierdzą, że „dom z drukarki” jest dobrym sposobem radzenia sobie z kryzysem mieszkalnictwa i może być wykorzystywany w miejscach dotkniętych różnymi katastrofami. Materiał, z którego wykonano domek, nadaje się do powtórnego wykorzystania, wystarczy przetopić go na nowy obiekt. Dlatego ta propozycja zyskuje coraz większe poparcie wśród zwolenników zrównoważonego rozwoju oraz proekologicznej architektury. Od tego momentu projektowanie domów staje się nieco bardziej ekscytujące!

66



Odważ się… na polski design

TEKST

Angelika Gromotka | stgu.pl

Łódź Design Festival to już tradycja – od 2007 roku, zawsze w październiku Łódź staje się stolicą polskiego designu. Na imprezę zjeżdżają najważniejsi projektanci, producenci i dystrybutorzy z branży. STGU od początku istnienia festiwalu wspiera imprezę jako najważniejszy polski festiwal projektowy.

68


69

must have 2016 Skarpetki Many Mornings / projekt: Many Mornings / producent: Many Mornings


70

must have 2016, Łóżko B1 / projekt: Loft Kolasiński / producent: Loft Kolasiński

must have 2016, Two or three things / projekt: Danuta Wlodarska / producent: Two or three things Danuta Włodarska

W ramach wystaw prezentowane będą premiery i klasyki światowego wzornictwa, a w trakcie spotkań i wykładów swoimi doświadczeniami podzielą się eksperci z Polski i z zagranicy. Obok uznanych marek pokazywane zostaną inspirujące i odważne debiuty młodych twórców. 10. jubileuszowy ŁDF rozpocznie się 13 października i potrwa do 23. Kilkanaście festiwalowych dni wypełnionych będzie wydarzeniami poświęconymi architekturze, projektowaniu 2D i 3D, nowym technologiom, tożsamości marek i produktów. Podczas różnego rodzaju prezentacji o swoich doświadczeniach opowie przeszło 50 ekspertów z takich marek jak np.: Ceramika Paradyż, Audi, IKEA czy Disney. Hasłem przewodnim w tym roku jest Tożsamość. – Victor Papanek w książce „Design dla realnego świata” pisał: „Projektowanie to najpotężniejsze znane dotąd narzędzie kształtowania przez człowieka własnych wytworów i środowiska, a co za tym idzie samego siebie”. Zainspirowani tą myślą, wspólnie z zaproszonymi projektantami i kuratorami, zastanowimy się, jak poprzez design manifestuje się tożsamość twórców i odbiorców. Poszukamy też odpowiedzi na pytanie, co kształtuje tożsamość miejsc, w których żyjemy, a w bloku biznesowym rozmawiać będziemy o tym, jakie cechy definiują dobrze zaprojektowane przedmioty – zapowiada Michał Piernikowski, dyrektor ŁDF. Jubileusz to również okazja do podsumowań i planów na przyszłość. Właśnie o przyszłości, technologii, robotyzacji, nowych wyzwaniach stojących przed ludzkością oraz innowacyjnych wizualizacjach danych opowiadają dwie z festiwalowych wystaw: Everyda(y)ta oraz Random Darknet Shopper. Pierwsza zwraca uwagę na to, jak


must have 2016, Pościel PURE / projekt: Studio HOP Design (Kinga Chmielarz, Konrad Hulak, Iga Sylwestrzak, Wioletta Bogunia, Paulina Radoń) / producent: HOP Design

71


must have 2016, Kolekcja wazonรณw MAR.GO / projekt: Marcin Mล oczkowski / producent: VOLA art of deco

72


must have 2016, Maptu / projekt: Urszula Jurkowska / Maptu / producent: Maptu

must have 2016, Blue Monstera / projekt: Gosia Herba / producent: Gosia Herba - Illustrator

wizualizacje danych zmieniają postrzeganie życia codziennego oraz jak projektanci wykorzystują zebrane informacje do zobrazowania dzisiejszego społeczeństwa. Zaproszony do współpracy kurator Thomas Clever dokonał selekcji międzynarodowych, aktualnych przeglądów innowacyjnych wizualizacji danych. Natomiast Random Darknet Shopper to wynik eksperymentu członków !Mediengruppe Bitnik, którzy wysyłali zautomatyzowanego bota na zakupy online w tzw. darknet, czyli ukrytym internecie, dostępnym tylko dla nielicznych. Bot posiadał tygodniowy budżet 100$ i losowo wybierał jeden produkt z około 16 000 dostępnych artykułów. Kolekcja przedstawia 25 elementów pozyskanych w okresie od października 2014 r. do marca 2016 r., podczas wystaw w Kunst Halle Sankt Gallen, Horatio Junior Gallery w Londynie oraz Instytucie Sztuki Współczesnej Aksioma w Ljubljanie. „Jest tylko jeden problem” – jak pisał „The Washington Post” w styczniu 2015 r. – „bot niedawno kupił 10 tabletek ecstasy”. A „The Guardian” zapytał: „Czy robot lub oprogramowanie mogą zostać ukarani więzieniem, jeśli popełnią przestępstwo? Gdzie leży prawna odpowiedzialność, jeżeli kod jest domyślnie zły?”. Nad szeroko i różnie interpretowaną tożsamością zastanowimy się również wspólnie z wybranymi grafikami i ilustratorami, poprzez przegląd plakatów na wystawie Eye-dentity – Poster Stories oraz prezentację innowacyjnych projektów opakowań w ramach Inside The Box. Specjalna wystawa jubileuszowa pozwoli widzom zerknąć wstecz i prześledzić rozwój festiwalu od jego pierwszej odsłony w 2007 r. Jak zawsze na Must have zobaczyć będzie można najlepsze polskie wdrożenia, a na Make me! zaprezentowane zostaną innowacyjne projekty młodych twórców, spośród których jeden otrzyma nagrodę PARADYŻ AWARD w wysokości 20 000 zł. Dostępna będzie również Edukreacja – część programu przeznaczona dla najmłodszych fanów designu. Dzięki specjalnej strefie, przygotowanej we współpracy z IKEA, warsztatom oraz wystawie, dzieci będą miały szansę zrozumieć dorosły świat wzornictwa. Ponadto na festiwalu pojawią się dziesiątki prezentacji najlepszych polskich marek wraz z działaniami przygotowanymi przez mecenasa imprezy, m.in. wystawa Little interior design by Ceramika Paradyż, czy warsztaty dla najmłodszych Mo-

73


must have 2016, ANVÄNDBAR Ławka / projekt: Maja Ganszyniec / producent: IKEA

zaikowe wariacje z Ceramiką Paradyż. Festiwal jest także okazją do refleksji nad rolą jaką przedmioty, którymi się otaczamy, pełnią w naszym życiu, bo jak pisał Deyan Sudjic w „Języku rzeczy”: „Nasze związki z tym, co posiadamy, nigdy nie są proste. To skomplikowana mieszanka przemyślności i niewinności. Przedmioty nie są w żadnym razie niewinne (…). I właśnie dlatego są zbyt interesujące, by o nich nie mówić.” Do zobaczenia w Łodzi! Na zdjęciach – polskie projekty wybrane w plebiscycie Must Have 2016 jako część programowa festiwalu.

74

must have 2016, ANVÄNDBAR Ławka / projekt: Maja Ganszyniec / producent: IKEA


ZDROWA KROWA Najlepsze burgery również w Twoim mieście. Najlepsza wołowina, najlepsi ludzie, najwyższa jakość! gliwice 44-100 Gliwice ul. Raciborska 2 tel. 733 25 37 30 /zdrowakrowa

katowice 40-014 Katowice ul. Mariacka 33 tel. 730 10 15 20 /zdrowakrowakatowice

franczyza M a r z ys z o w ł a s n e j re s t a u ra c j i ? Z a py t a j o f ra n c z y zę i o t wó r z s wo j ą Zd rową K rowę !

katowice 40-615 Katowice ul. Jankego 51 tel. 539 64 64 64 /zdrowakrowajankego

Zdrowa Krowa zdrowa_krowa zdrowakrowa www.zdrowakrowa.com


Insta

Silesia City Center, ul. Chorzowska 107, Katowice


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.