BE HUMAN

Page 1

0.00 PLN ISSN 2084-7823

ISSUE 41 * 12_01 2016/17

Be human




Be human

REDAKTOR NACZELNY / REKLAMA

REDAKTOR PROWADZĄCA

DYREKTOR ARTYSTYCZNY

Michał Komsta m.komsta@bemagazyn.pl +48 662 095 779

Joanna Marszałek j.marszałek@bemagazyn.pl

Dawid Korzekwa dawid@korzekwa.com

WYDAWCA

WSPÓŁPRACUJĄ

MAGAZYN BE S.C. Pyskowice, ul. Nasienna 2 bemagazyn.pl

Tomasz Marszałek, Sylwia Kubryńska, Anna Wawrzyniak, Aleksandra Pająk, Dorota Magdziarz, Angelika Gromotka, Filip Stępień, Adam Przeździęk, Katarzyna Zielińska, Wojciech S. Wocław, Aurora Czekoladowa, Sabina Borszcz, Malgorzata Kaźmierska, Grzegorz Więcław okładka: So much more, Copyrights: model photo shoot, Photography: Max Zieliński, Art Direction: Eliza Dunajska, Make Up & Hair: Polka Dźwigała, Style: Sven Svenson, Model: Anna Orman, Branding: hopa studio

Zespół BE Magazyn nie odpowiada za poglądy zawarte w zamieszczanych tekstach. Wszystkie artykuły i felietony odzwierciedlają poglądy wyłącznie autorów odpowiedzialnych za treść merytoryczną w naszym magazynie. Ich treść nie zawsze pokrywa się z przekonaniami redakcji BE. Nie odpowiadamy za treści nadsyłane przez naszych reklamodawców. Wszystkie materiały zawarte w naszym magazynie są własnością BE i są chronione prawami autorskimi. Wszelkie zastrzeżenia i pytania związane z ich treścią należy kierować bezpośrednio do autorów. Redakcja BE Magazyn.

Available on the

App Store


BE HUMAN

Dzień dobry. Macie w rękach nowe, już ostatnie w tym roku wydanie BE. „Human” to nasz temat przewodni na kolejne dwa miesiące. Przecież wszystko zaczyna się i kończy na ludziach. Co znajdziecie w tym numerze? Oczywiście naszych stałych autorów i jedną nowość. Joanna Zaguła pisze o… jedzeniu. Moda na kuchnię, restauracje i gotowanie niezmiennie trwa. Na szczęście! Przecież najlepiej poznaje się drugiego człowieka przy wspólnym stole. Jak co roku chcielibyśmy w tym miejscu złożyć Wam życzenia i podziękować za kolejny rok, w którym Be trafiało w Wasze ręce. Życzymy Wam pięknych chwil, i tego byście potrafili to piękno dostrzec oraz docenić. Niestety czasu nie możemy zatrzymać, jednak możemy go mądrze i cennie wykorzystać. Wykorzystujcie mądrze czas i dzielcie go z drugim człowiekiem.

Oczywiście życzymy Wam również pięknych świąt i pięknego nowego roku!


12

Kalendarium

14

Katarzyna Szota -Eksner / w grudniu, po południu

18

Sylwia Kubryńska / Zwierzęco ludzkie

20

Wojtek Wocław / Savoir - vivre

22

Tomasz Marszałek / Homo sum…

24

Katarzyna Zielińska / Human, no robot

28

Grzegorz Więcław / Uczłowiecza nas ruch i aktywność fizyczna

32

Małgorzata Kaźmierska / Quo vadis, homo?

36

Aurora Czekoladowa / Człowiek – istota jedząca

40

Joanna Zaguła / No i gdzie my tu zjemy jak ludzie?

44

44 Dorota Magdziarz / Ludzkie oblicze mody zimą

48

Sesja / Human

58

Aleksandra Pająk / Druga skóra

60

Aleksandra Pająk / Naturalne ciepło

62

Anna Wawrzyniak / Dom z odzysku

68

Angelika Gromotka / Design jest dla ludzi



Światowa moda w Porcelanie Najnowsze kolekcje światowych domów mody można było oglądać w sobotę podczas 10 edycji Silesia Fashion Day w katowickiej Fabryce Porcelany.

Zaprezentowały się marki: Trussardi, Pinko, TwinSet, Dono da Scheggia, Labizu, Max Mara Weekend, Max & Co., a także absolwenci katowickiej Wyższej Szkoły Technicznej Angela Wicher i Tadeusz Gwóźdź. Po raz pierwszy w Polsce można było zobaczyć pierwszą linię Trussardi oraz kolekcję Max &Co., która właśnie w sobotę otworzyła swój pierwszy w Polsce butik. Zaprezentowane kreacje łączyły tradycyjne wartości z nowatorskim stylem, przenosiły widzów do Paryża lat 70., zachwycały romantyzmem, seksapilem, powiewnością tkanin, a z drugiej strony prezentowały ubrania praktyczne, do noszenia na co dzień. Prawie 500 widzów podziwiało także występy wokalisty Mister Hide oraz Patryka Niekłania, który swoje niezwykłe ewolucje cyrkowe pokazywał już m.in. w Chinach, Katarze, czy Dubaju.

– Długo się zastanawiałam, jakie miejsce wybrać na jubileuszową, 10 galę Silesia Fashion Day. Szukałam miejsca, które będzie symbolem zmiany. I trafiłam do dawnej fabryki porcelany, na przykładzie której widać, jak zmieniały się Katowice i cały Górny Śląsk. Jak w XIX i na początku XX wieku rozwijał się przemysł, jak rosły fortuny, jak w okresie międzywojennym i po wojnie Śląsk stawał się Ziemią Obiecaną dla setek tysięcy ludzi. Jak ten przemysł załamał się po 1989 roku i jak się odrodził. Ale to już nie jest Śląsk ciężkiej, fizycznej pracy, ale mody, nowoczesnych technologii, mediów, dizajnu, przemysłu kreatywnego – mówiła podczas imprezy Justyna Szymczyk, z JC Academy, organizatorka Silesia Fashion Day.


Hair Revolution 2016 Trendy Hair Fashion to marka, która jest znana nie tylko w Polsce, ale także na świecie. Na rynku istnieje już 28 lat. 10 października w Krakowie odbyła się gala finałowa tego fryzjerskiego konkursu. Imprezę poprowadziła dziennikarka Joanna Horodyńska. Jurorzy wyłonili 15 prac, które najlepiej wpisały się w temat tegorocznego konkursu „Glamour czy Street?”. Wygrała propozycja Agnieszki Kujawińskiej z Poznania, która w nagrodę wyjedzie do Japonii, aby wziąć udział w prestiżowym konkursie fryzjerskim Danks Contest. W trakcie gali przyznane zostały także statuetki Hairyty. Otrzymały je osoby, które przyczyniły się do rozwoju Trendy Hair Fashion. Trofea zdobyli: Naoki Yoshihara, Iwona Skiba (związana z THF od 1989 roku) oraz Barbara Sanetra (właścicielka salonu w Żywcu).

To więź w wielopokoleniowej współpracy, która pozwala nam czuć się rodziną. To właśnie wtedy możemy maksymalnie rozwinąć skrzydła, gdy mamy poczucie wsparcia, miłości i wiary. Postanowiliśmy te wartości zmaterializować, nadać im kształt, podkreślić ich znaczenie. Uosobieniem wszystkiego stały się Hairyty – tłumaczy ustanowienie nagrody Anna Kulec-Karampotis. – Od teraz, każdego roku, będziemy przyznawać wyróżnienia zaprojektowane przez światowej klasy artystę Adama Martinakisa. Changeable, Create a Creative, Kindness to trzy kategorie, których znaczenie nadają greckie Charyty – opiekunki kwitnącego życia, radości towarzyskiej oraz wdzięku i piękna – dodaje.


Kalendarz PsoTy 2017 Fundacja Dwa Plus Cztery co roku wydaje kalendarz, z którego całkowity dochód przeznaczony jest dla bezdomnych zwierząt znajdujących się pod opieką fundacji. Bohaterami kalendarza na rok 2017 są psy odebrane podczas interwencji. Psy bite, głodzone, często chore i umierające. Niektóre z nich nigdy nie wychodziły na dwór, inne całe życie dom oglądały tylko z zewnątrz. Tegoroczny kalendarz ma zapewnić środki na dalsze interwencje oraz leczenie i socjalizację psów, których setki wciąż cierpią.

Oskar Podolski (OESU)
 Projektant grafik, typograf, projektant ubrań, artysta wizualny. Absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi. Autor takich rebrandingów jak Heyah (główna nagroda Klubu Twórców Reklamy w kategorii ID) oraz Interia. Współpracował m.in. z Levi’s, Adidas, Diverse, TVN, HBO, T-Mobile.

Karol Imiałkowski
 Projektant graficzny oraz project manager i brand manager. W każdej z tych ról czuje się dobrze i każda go na swój sposób definiuje. Realizuje Oskar Podolski OESU, Karol Imiałkowski, projekty z zakresu komunikacji wizualnej, brandingu oraz Bartek Sadowski oraz Kasia Gardiasz – twórcy kalendarza, webdesignu. Współwłaściciel studia Many Colors. Obecnie podeszli do tematu jego produkcji bardzo poważnie i zrobili z Oskarem Podolskim współtworzy studio 247®. to charytatywnie. Sami stworzyli scenografię do zdjęć, wykorzystując do przedstawienia cyfr oznaczających miesiące przeróżne przedmioty, między innymi piłeczki Kalendarz będzie można kupić w połowie grudnia na stronach: tenisowe, stary fotel czy kartony. www.decobazaar.com www.drukomat.pl Parę słów o twórcach kalendarza: Bartek Sadowski (1979 b). Absolwent www.facebook.com/fundacja.dwapluscztery/?fref=ts Politechniki Wrocławskiej , pracuje jako fotograf od 13 lat. Jego zdjęcia są publikowane w takich magazynach jak: Newsweek, Wprost, Forbes i wielu innych polskich i międzynarodowych publikacji | Był osobistym fotografem z Dalajlamą podczas jego wizyt w Polsce 3. Nagradzany uczestnik wielu konkursów fotografii prasowej (BZ WBK Press Foto, Grand Press Photo), laureat pierwszej nagrody w konkursie National Geographic, został również doceniony przez jury w konkursie Sony World Photography Awards.



KATOWICE – MUZYCZNA METROPOLIA Wojciech Kilar, Henryk Mikołaj Górecki, Stanisław Skrowaczewski, a także Adam Didur, Grzegorz Fitelberg i Ludomir Różycki to tylko niektórzy spośród prezentowanych członków światowej elity muzycznej. Oni są stąd – urodzeniem lub życiowym wyborem. Ich serca są oddane na zawsze Katowicom. Tę muzyczną przestrzeń miasta od wielu lat kreują m.in. Akademia Muzyczna, Filharmonia Śląska, NOSPR i Polskie Radio Katowice. A gdyby tak zajrzeć do studia radiowego pierwszej siedziby Polskiego Radia w Katowicach, mieszczącego się na rogu ulic Warszawskiej i Mielęckiego? To ten sam mikrofon, odbiornik radiowy, sygnalizator dla spikera… Wystawę poświęconą muzycznym tradycjom miasta, będzie można oglądać w Muzeum Historii Katowic od 8 grudnia 2016 r. do 2 kwietnia 2017 r. Wystawa Katowice – muzyczna metropolia 08.12.2016 r. – 02.04.2017 r. Muzeum Historii Katowic www.mhk.katowice.pl

ŚLĄSKI RAP FESTIVAL 2016 Impreza odbędzie się w Spodku 17 grudnia. To ma być największy Śląski Rap Festival w historii. W tym roku będzie wyjątkowy, bo wiążą się z nim obchody 20-lecia śląskiego rapu. Jubileusz uświetnią swoją obecnością nasze najlepsze zespoły oraz goście z całej Polski. Oprawę muzyczną finałowego koncertu stworzą: FDG Orkiestra, Muzycy NOSPR-u oraz Górnicza Orkiestra Dęta w aranżacjach połączonych z gramofonami producenta DJ 600V. Na scenie zobaczymy: Kaliber44, Pokahontaz, Miuosh, Grubson, O.S.T.R., Tede oraz wielu innych. Śląski Rap Festival 2016 17 grudnia 2016 r., godz. 18:00 Spodek, Katowice www.spodekkatowice.pl

12


Kalendarium

GRZEGORZ TURNAU NA JAZZOWO Najpopularniejsze piosenki Grzegorza Turnaua w nowych aranżacjach, poprzedzone kolędami i pastorałkami w wykonaniu zespołu góralskiego Mali Tkocze. W Filharmonii Śląskiej artysta zaprezentuje się z wyjątkowym projektem TurBiKon, realizowanym ze znakomitymi muzykami jazzowymi: saksofonistą Leszkiem Szczerbą, perkusistą Cezarym Konradem i basistą Robertem Kubiszynem. Kwartet przedstawi ponad 20 utworów z niemal wszystkich płyt Grzegorza Turnaua w jazzujących aranżacjach. TurBiKon nie występuje często, zatem szykuje się wielka gratka dla fanów Grzegorza Turnaua. Grzegorz Turnau – koncert 18 grudnia 2016 r., godz. 17:00 Filharmonia Śląska, Katowice www.filharmonia-slaska.eu

POPOŁUDNIE FAUNA 19 stycznia 2017 r. w Teatrze Rozrywki wystawiona zostanie sztuka w reżyserii Dominiki Knapik. Akcja Popołudnia fauna rozgrywa się w sklepie ogrodniczym. Bohaterami są faunowie-sprzedawcy z działu ogrodniczego, którzy jak starożytni bogowie poruszają się pomiędzy naturą i kulturą. Oraz nimfy-klientki i klienci zwabieni do sklepu zapachem nawozów oraz grą na fletni Pana. Gotowi w każdej chwili zniknąć bez sfinalizowania transakcji. Jest popołudnie. Sierpniowy upał sprawia, że ciało rozleniwia się, a w sklepie ogrodniczym wszystko zaczyna się kleić, dyszeć, sapać i drgać. Nieznośne napięcie wibrujące w powietrzu, może być rozładowane tylko w jeden sposób. Spektakl Popołudnie fauna 19 stycznia 2017 r., godz. 19:00 Teatr Rozrywki, Chorzów www.teatr-rozrywki.pl

13


Kalendarium

NOWOROCZNY KONCERT SOLISTÓW WIEDEŃSKICH Obędzie się 7 stycznia w Pałacu w Rybnej. Zaśpiewają: Katerina Hebelkova i Marie Fajtová – soprany, a zagrają: Piotr Gladki (skrzypce i kierownictwo), Gordana Jovanovic (skrzypce), Mihoko Ikezawa (altówka), Ana Topalovic (wiolonczela), Stanisław Pasierski (kontrabas), Engelbert Gagl (instrumenty perkusyjne) i Yoko Takahashi (fortepian). Koncert noworoczny 7 stycznia 2017 r., godz. 19:00 Pałac w Rybnej, Tarnowskie Góry www.palacrybna.pl

OBRAZKI Z BALONIKIEM

Obrazki z balonikiem − wystawa 03.12.2016 r. – 18.02.2017 r. Dział Etnologii Miasta − Oddział Muzeum Historii Katowic, Nikiszowiec www.mhk.katowice.pl

14

opracowała: Sabina Borszcz

Jubileuszowa wystawa akwarel Grzegorza Chudego z małym, latającym, czerwonym znakiem rozpoznawczym. Gdzie ten balonik nie zawędrował? Był we Francji, na Sycylii, na Węgrzech, w Barcelonie, w Bieszczadach odwiedził nawet uniwersum Gwiezdnych Wojen. Jednak chyba najlepiej czuje się na Śląsku... Na wystawie, która potrwa od 3 grudnia 2016 r. do 18 lutego 2017 r. w Nikiszowcu, w Dziale Etnologii Miasta, zobaczymy ponad 40 akwarel.



TEKST

Katarzyna Szota-Eksner

Dawno, dawno temu mój dobry znajomy opowiedział mi historię zamienionego płaszcza. Na jednej z tych wielu imprez wigilijnych, w jakich uczestniczymy radośnie już od połowy listopada, wydano mu w szatni płaszcz innego mężczyzny. Ponieważ oba ubrania wyglądały pozornie tak samo, znajomy wyszedł spokojnie w nie swoim płaszczu. Na parkingu otworzył samochód kluczami, które znalazł w kieszeni. Nie swój samochód pachniał trochę inaczej. Na czystej białej tapicerce nie było śladu po soczkach, ani tym bardziej po sierści psa. W powietrzu unosił się świąteczny zapach cynamonu i goździków.

Znajomy podjechał pod nie swój dom. W progu przywitała go zupełnie inna, nie swoja żona. Pachniała również cynamonem, a dodatkowo nowością. Dom był przestronny i zadbany, trawa rosła równo, otoczona porządnymi tujami, a podjazd wybrukowano kostką znanej i powszechnie cenionej firmy. Dzieci ustawiły się równiutko w rządku, uśmiechały się miło i w ogóle nie kłóciły między sobą. Wszystko układało się przecież tak pięknie, ale znajomy poczuł się nagle nieswojo w nie swoim płaszczu. Westchnął głęboko… Dlaczego czasem chcielibyśmy być tam, gdzie nas nie ma?

16


POZIOM 511 Design Hotel & SPA to nowoczesny, 4-gwiazdkowy obiekt położony w sercu Jury Krakowsko-Częstochowskiej, na terenie Parku Krajobrazowego Orlich Gniazd. Ulokowany na szczycie najwyższego wzniesienia Jury, pośród wapiennych skał, 300 metrów od imponujących ruin Zamku Ogrodzienieckiego. Ten wyjątkowy obiekt mieści się w dawnym budynku telewizyjnej stacji przekaźnikowej. Miejsce, które dotąd szpeciło, poprzez wieloletnie starania jego nowych właścicieli przeobrażone zostało w subtelny i nowoczesny budynek, który dziś zaprasza do swoich wnętrz. Architekci tworzyli projekt z głęboką świadomością miejsca - człowieka na ziemi – tego, że jest częścią natury, którą nie powinien obezwładniać, ale ją szanować. Dyskretna estetyka świetnie wkomponowuje się w malowniczy krajobraz. Trudno o lepsze miejsce na idealny chillout. Tu naprawdę możemy odzyskać równowagę. To idealne miejsce na odpoczynek z dala od zgiełku miasta. 42 komfortowych i eleganckich pokoi, w tym 6 apartamentów, daje możliwość dobrania oferty do naszych indywidualnych potrzeb. Przy tym hotel ma naprawdę kameralną atmosferę z przyjaznym i pomocnym personelem. Najlepszym sposobem na jesienną depresję jest oczywiście SPA. Tu z pomocą przychodzi 511 MEDI SPA – luk-

susowa strefa odnowy biologicznej z wyjątkową ofertą zabiegów na twarz i ciało. Po zabiegach warto odwiedzić Strefę Wellness. Dwudziestometrowy basen wypełniony źródlaną wodą z własnego ujęcia głębinowego zapewni odpowiedni poziom wysiłku fizycznego, zaś jacuzzi i wyjątkowa łaźnia, wkomponowana w naturalną skałę wapienną, zapewnią nam relaks i ukojenie. Miłośnicy aktywnego wypoczynku znajdą tu coś dla siebie, także zimą. Poziom 511 jest świetną bazą wypadową dla narciarzy biegowych, biegaczy i rowerzystów (Jurajski Park Rowerowy Orlich Gniazd). Poziom 511 to także wyśmienita kuchnia. Szefowa Oliwia Bernady jest mistrzynią łączenia kuchni polskiej i europejskiej przygotowywanej na bazie świeżych, sezonowych składników w której królują lokalne produkty. W Poziom 511 znajdzie się też coś dla tych, którzy bez kultury nie wyobrażają sobie wypoczynku. Hotel organizuje spotkania z artystami, pisarzami i podróżnikami. A może by tak zaszyć się wśród wapiennych skał Jury Krakowsko-Częstochowskiej i spędzić czas w wyjątkowy sposób? Poziom 511 przygotował specjalne oferty, warto śledzić kalendarz wydarzeń hotelu: http://www.poziom511. com/kalendarz/2016-12 . Na co czekać? Sprawdź, co 511 przygotował dla Ciebie!

POZIOM 511 DESIGN HOTEL & SPA Bonerów 33 | 42-440 Ogrodzieniec | www.poziom511.com | recepcja@poziom511.com | 32 746 28 00


Sylwia Kubryńska

Zwierzęco ludzkie

W pierwszej chwili poczułam lęk. Trwał jakieś półtorej sekundy. Potem ciekawość. Głód poznania. Radość. Zachwyt. Wdzięczność. I jeszcze to coś, czego nie czułam nigdy. Nigdy nie czułam się tak czysto, tak w pełni, tak zwierzęco zaopiekowana

18


Zadanie pozornie było trudne. Albo nie. Pozornie było zawiłe. Zadanie pozornie było trudne i zawiłe. Ale tak naprawdę nic bardziej prostego mnie dotąd nie spotkało. Nic tak pięknie prostego. Nic mniej ludzkiego. Najpierw mieliśmy połączyć się w pary. Jak rzadko do tej pory, postanowiłam posłuchać się intuicji. To była matematyczna kalkulacja. Intuicja mnie po prostu nigdy nie zawiodła. Decyzje niezgodne z intuicją wiodły mnie zawsze na manowce. Od dziś miałam słuchać wyłącznie intuicji. Od rana tego dnia – od chwili, gdy podjęłam decyzję o chronieniu samej siebie, od momentu, gdy przestałam godzić się na krzywdzące mnie kompromisy. Czy to jest ludzkie? Czy ludzkie jest słuchanie intuicji? Nie. Ludzie tego nie robią. Ludzie komplikują własne myślenie, uciekają od podszeptów podświadomości, liczą, mierzą, sprawdzają w horoskopach, w Internecie, wszędzie, tylko nie w sobie. Ok. Niech więc to będzie zwierzęca intuicja. Podsłuchałam więc zwierzęcej intuicji i stanęłam obok Izy. Iza jest młodsza ode mnie, wyższa, ale bardzo delikatna. Nie wiedziałam, czy będzie dla mnie dobrym przewodnikiem, nie chciałam wiedzieć, chciałam po prostu dać się ponieść. Wzięłyśmy się za ręce. I od tej pory miałyśmy się oprowadzać. Najpierw ja byłam ślepcem. Zamknęłam oczy i usta. Bez słów, bez wyjaśnień zostałam prowadzona przez knieje. Jak ślepe, nowonarodzone zwierzę. W pierwszej chwili poczułam lęk. Trwał jakieś półtorej sekundy. Minął niemal natychmiast, jak się pojawił. Potem zdziwienie. Skąd ten lęk w ogóle się wziął? Potem ciekawość. Głód poznania. Radość. Zachwyt. Wdzięczność. I jeszcze to coś, czego nie czułam nigdy. Nigdy nie czułam się tak czysto, tak w pełni, tak zwierzęco wręcz zaopiekowana. Iza trzymała mnie pod ramię, drugą ręką wzięła moją dłoń i kierując nią, w milczeniu „pokazywała” mi świat. Najpierw śnieg. Wzięłam go w palce, zgniotłam, rozmyłam. Był zimny, miękki. Pierwotny. Jak kora drzewa, do której się przez ten śnieg przedarłam. Pogłaskałam drzewo, otarłam się o nie. Wtedy Iza dotknęła mojego kolana i uniosła je nieznacznie. Szłyśmy po schodach. Ciekawość rosła, rosła też euforia, że poznaję to wszystko, że to takie piękne. Poczułam łzy na policzkach, łzy szczęścia. Przełknęłam ślinę, gdy Iza skierowała moją dłoń w górę, bym dotknęła jakiejś twardej od spodu, a jednak porytej czymś miękkim – mchem? – powierzchni. Daszek! To był daszek na budynku, którego tynk właśnie poczułam pod palcami. Ruchem dłoni przesunęłam po chropowatej powierzchni. Przeszłyśmy kilka kroków, minęłyśmy krzaki, zarośla w śniegu, drogę wśród traw. Widziałam wszystko

jej oczami, czułam zapach, dotyk, ufność, jakiej nigdy dotąd nie czułam. Ufność. Tak, to jest to słowo. To jest taki stan, kiedy wiesz, że ta druga osoba obok ciebie nie pozwoli cię skrzywdzić. To może być Iza. To możesz być ty. Nagle prowadzący kazał nam się zamienić. Przestraszyłam się, czy będę potrafiła tak jak ona. Tak dobrze, tak czule, z taką nienarzucającą precyzją, bez najmniejszej presji, bez napięcia – tak cudownie pokazywać świat. I znów lęk, stres przez sekundę. Bo za chwilę czuję ulgę, siłę i jakąś zwierzęcą pewność, że dam radę. Iza ulega moim krokom, mojemu prowadzeniu, jak partnerka w tańcu. Jakby stała się częścią mnie. Podchodzimy do krzaka dzikiej róży, kieruję jej dłoń ku pozostałym po jesieni owocom, Iza wyczuwa kulkę, obraca w dłoni, uśmiecha się. Potem idziemy nad jezioro, brniemy przez mokry piach zmieszany ze śniegiem, jak po bardzo miękkim dywanie, synchronizujemy kroki. Gdy zbliżamy się do wody tak blisko, że za moment Izy stopy będą mogły zanurzyć się w niej, przystaję. Nie pozwolę jej zmoczyć nóg. Nie pozwolę, aby miała mokre buty, skarpetki. Nie dam jej poczuć zimna, chcę żeby była bezpieczna, ochroniona, wolna. Wolna od krzywdy, od resztek obaw, jakie jeszcze siedzą w jej ludzkiej głowie. Chcę żeby była mną, częścią mnie, której właśnie daję to, tę opiekę, to poczucie spokoju, ten uśmiech na jej twarzy, gdy pochylona nad wodą wrzuca kamyk do jeziora, o którym jeszcze nie wie. Kamyk uniesiony w jej dłoni odrywa się od uścisku i ląduje z cichym plaskiem w wodzie. Iza ukazuje białe zęby w najszerszym, najpiękniejszym uśmiechu świata. A ja znów mam łzy w oczach. Obie jesteśmy takie szczęśliwe, takie zjednane, tak zwierzęco ludzkie.

19


Savoir-vivre

SAVOIR-VIVRE,

czyli jak ułatwić sobie życie Savoir-vivre fotografa i fotografowanego – fragm. rozdz. Do zdjęcia proszę pozować z rozsądkiem i choć odrobiną wdzięku – tak, żeby po latach nie wstydzić się uwiecznionego wizerunku. Nigdy nie zapomnę zdjęcia, które widziałem kiedyś na portalu społecznościowym. Przedstawiało absolwentów na zjeździe z okazji rocznicy ukończenia szkoły średniej czy studiów. Panowie byli ubrani w eleganckie garnitury, a panie w długie suknie. Jedna z kobiet klęczała w pierwszym rzędzie niczym mężczyzna, tzn. opierając się łokciem o kolano, druga zaś leżała u stóp innych, jakby na pierwszym planie. Ludzi w takich pozach widziałem na fotografiach w rodzinnym archiwum. Byli to koledzy mojego pradziadka – leśniczego. Przyklękali pozujący mężczyźni, a na pierwszym planie leżał upolowany dzik…

Jeśli nie wiemy, jak się zachować, zachowajmy się przyzwoicie” – wszyscy znamy to powiedzenie, prawda? Ale co to właściwie znaczy: przyzwoicie? Dowiedzieć się tego jest już znacznie trudniej. Na szczęście powstała ta książka, ona rozwiewa podobne wątpliwości. Lektura obowiązkowa dla wszystkich zagubionych w dżungli zwyczajów, manier i konwenansów.

Na czym polega dobre wychowanie? Dobre wychowanie polega na tym, że go nie widać. Wojciech S. Wocław łagodnie i bez pouczania przeprowadza nas przez zasady codziennej etykiety, ułatwia ich przyswojenie, a także uczy jak z taktem je… łamać. To wielce użyteczna, a przy tym urocza w swej prostocie książka dla wszystkich – i tych młodych, i starszych, by przypomnieli sobie o dobrym wychowaniu. Polecam gorąco!

Marcin Prokop Beata Tyszkiewicz

Wojciech S. Wocław zawodowy konferansjer, popularyzator zasad savoir-vivre’u, etykiety w biznesie i dress code’u (prowadzi szkolenia z tych dziedzin), wykładowca Szkoły Retoryki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Autor bloga www.EtykietaUbioru.pl. Od blisko trzech lat pisze na temat savoir-vivre’u dla portalu RMF24.pl. Do tej pory poprowadził setki wydarzeń w dziesięciu krajach na czterech kontynentach. Pracuje dla największych polskich i zagranicznych firm. Nazywany ulubionym konferansjerem polskiego biznesu. Więcej na www.wojciechswoclaw.pl.

www.etykietaubioru.pl



Tomek Marszałek

Homo sum, diaboli nihil a me alienum puto Witam wszystkich Czytelników ozięble w kolejnej odsłonie Świata Mroku. Nie będzie dziś mowy o demonach, zombiakach, duchach i innych nadprzyrodzonych stworach rodem z bajek i legend. Dziś zajmiemy się najstraszniejszymi potworami, jakie znam – tymi w ludzkiej skórze. Niestety horrory to nie tylko wybujała fikcja, ale i opowieści o ludziach zdolnych do wyrządzenia prawdziwego zła. W kilku wcześniejszych odsłonach BE poruszaliśmy już ten temat, przytaczając tytuły genialnych lub przynajmniej bardzo dobrych filmów, opowiadających o ludzkich bestiach, takich jak chociażby zamaskowani seryjni zabójcy, intelektualiści – kanibale i psychopatyczni sadyści z zamiłowaniem do Pisma Świętego. Potwory żyjące w świecie takim jak nasz, może nawet tuż obok? Do galerii tych niewątpliwie „przesympatycznych” postaci dorzucimy dziś garść nowych zwichrowańców, których wierzcie mi, nie chcielibyście spotkać

na swej drodze. Te historie przerażają (przynajmniej mnie) daleko bardziej niż typowe fikcyjne horrory, pełne krwi i straszydeł z piekła rodem. Straszna jest bowiem myśl, że mogłyby być prawdziwe i spotkać każdego z nas w realnym życiu. Przed Wami klika tytułów z gatunku horror/thriller, gwarantujących co najmniej porządną gęsią skórkę: Autostopowicz / The Hitcher (1986r.) – klasyczna wersja znanej historii o drogowym psychopacie, z genialnym Rutgerem Hauerem w roli tytułowej. Przeraża znacznie mocniej niż kolejne odsłony. Polecam zwłaszcza na wieczory we dwoje – przytulanie gwarantowane! Misery / Misery (1990r.) – głośna ekranizacja powieści Stephena Kinga. Pamiętam ten film z młodych lat, wtedy zrobił na mnie wręcz piorunujące wrażenie. Doskonała rola nagrodzonej między innymi Oskarem Kathy Bates. Pamiętajcie, wystrzegajcie się psychotycznych fanek –pielęgniarek...

22


Sublokatorka / Single White Female (1992r.) – smutny i przerażający film o tym, jak mylące mogą okazać się pozory, ale i o tym, że od miłości do nienawiści rzeczywiście dzieli nas czasem tylko jeden krok. Doskonała gra aktorska i ciężki klimat filmu gwarantują zimne ciarki na plecach. Ostatni dom po lewej / The Last House on the Left (1972r.) – chyba pierwszy głośny obraz Wesa Cravena (twórcy między innymi serii „Krzyk”). Przerażający i gwałtowny, choć może jeszcze trochę nieudolny film o ślepym ludzkim okrucieństwie. W dużym uproszczeniu to taka niskobudżetowa amerykańska opowieść o zbrodni i zasłużonej karze. Tylko dla ludzi o mocnych nerwach. Przylądek strachu / Cape Fear (1991r.) – to może najmniej przerażający spośród wszystkich wymienionych tu tytułów, ale po prostu nie mogłem go pominąć. Jest to remake klasyka z lat sześćdziesiątych i w tym wypadku, co zdarza się stosunkowo rzadko, przebija oryginał o głowę. Genialne role (demonicznego) Roberta De Niro i (nieco nieudolnego, żeby nie powiedzieć pierdołowatego) Nicka Nolte. Do tego reżyseria w najwyższym gatunku – sam Martin Scorsese = majstersztyk. Uważajcie, z kim spotykacie się na „łódce”. Osiem milimetrów / 8 MM (1999r.) – mroczny jak jasna cholera, brudny, wręcz plugawy, ale i wciągający niczym bagno. Studium ludzkiego upodlenia i wyjątkowo sugestywne zobrazowanie zatracania się w mroku. Genialne i basta! Wyspa tajemnic / Shutter Island (2010r.) – dziwny a nawet bardzo dziwny, balansujący na granicy jawy i urojenia film, ze świetnym (jak zawsze) Leonardo DiCaprio w roli głównej. Kolejny dziś tytuł w reżyserii Martina Scorsese, którego za ten akurat obraz spotkała ostra (niezasłużona moim zdaniem) krytyka. Czy odważycie się na podróż w głąb ludzkiego umysłu? Sami zdecydujcie. Dziewczyna z tatuażem / The Girl with the Dragon Tattoo (2011r.) – filmowa adaptacja bestsellerowej powieści Stiega Larssona. Wyjątkowo mroczny kryminał z typowo skandynawskim sznytem bardzo modnym w współczesnej kinematografii i literaturze. Zimny, mglisty klimat. Rewelacyjna rola Daniela Craiga... ale pewnie większość z Was już to widziała. Sekretne okno / Secret Window (2004r.) – kolejny bardzo dziwny film, z niemniej dziwaczną rolą ekscentrycznego Johnny’ego Deppa. Czy zbrodnia czai się tylko w naszym umyśle, czy też dzieje się naprawdę? Sprawdźcie sami. Aha, na bazie opowiadania Stephena Kinga. American Psycho / American Psycho (2000r.) – to totalna jazda bez trzymanki. Bardzo dwuznaczny, momentami zabawny, a chwilami przerażający film. Klimatem przypomina „Vanilla Sky”, ale w wersji gore... Kolokwialnie rzecz ujmując, dość mocno „porąbany”

z psychopatycznym mordercą/niemordercą. W roli amerykańskiego psychola nieobliczalny Christian Bale. Tylko dla odważnych i otwartych widzów. Urodzeni mordercy / Natural Born Killers (1994r.) – głośny i kontrowersyjny obraz Olivera Stone'a, przypominający w swej strukturze bardziej krwawy kolaż, aniżeli klasyczny film. Gwiazdorska obsada, świetna muzyka i etyczne spory towarzyszące jego premierze, zapewniły mu wielki rozgłos, ale i znakomite miejsce w historii kina. Na pewno warto znać. Krocząc wśród cieni / A Walk Among the Tombstones (2014r.) – to najmłodszy film, o którym chciałem Wam dziś powiedzieć. Ja sam widziałem go po raz pierwszy dopiero niedawno. Może właśnie dlatego utkwił w mojej pamięci, a może dlatego, że bardzo lubię produkcje z Liamem Neesonem. Co prawda nie jest to być może arcydzieło kinematografii, ale z pewnością solidny, mroczny i ciekawy thriller. Zdecydowanie nie będzie to czas stracony – warto obejrzeć. OK, wystarczy tego złego na dziś. Zostawmy sobie coś w zanadrzu na kolejne okazje. Dobrych filmów o zbliżonej tematyce istnieje oczywiście całe multum, ale te wspomniane powyżej jakoś szczególnie zapadły mi w pamięć, być może w związku z natężeniem negatywnych emocji jakie niosą. Niekoniecznie są to obrazy epatujące jawną przemocą (choć i takie oczywiście tu mamy), w większości przypadków ciągłe poczucie zagrożenia i psychologicznego terroru wystarczają, aby nielicho człowieka nastraszyć. Świadomość tego, że niewyobrażalne zło może czaić się w każdym, nawet niepozornym przechodniu, to doprawdy paraliżująca perspektywa. I tym optymistycznym akcentem kończymy już dzisiejsze spotkanie. Życzę nam wszystkim, abyśmy nie popadali w psychozę. Spokojnych i wesołych Świąt! Do kolejnego spotkania, pozdrawiam z głębin otchłani!

23


HUMAN, NOT ROBOT TEKST

Katarzyna Zielińska

Rzecz o nieperfekcyjności.

24


Ile rzeczy zwyczajny człowiek (raczej kobieta, ale nie generalizujmy) powinien mieć na co dzień zrobione albo przynajmniej z grubsza ogarnięte, to się w głowie wprost nie mieści. No bo wiadomo do pracy trzeba iść, dawać tam z siebie wszystko, a najlepiej jeszcze więcej, zostawać po godzinach, kiedy organizacja Cię potrzebuje, wspinać się mozolnie po kamienistej ścieżce kariery, spełniać oczekiwania i brać pełną odpowiedzialność. Równocześnie należy bezwzględnie zdążyć po dziecko do świetlicy maksymalnie do 16.30, żeby znów nie wyszło ostatnie i żeby panie świetliczanki nie patrzyły z wyrzutem „co z niej za matka" (albo ojciec oczywiście, ale przyznajcie, matka częściej widuje to spojrzenie; jak się ojciec spóźni, to znaczy, że zapracowany, odpowiedzialny, dba o byt rodziny, trzeba zrozumieć). Potem z tymże dzieckiem koniecznie należy wartościowo spędzić czas (poczytajcie blogi parentingowe, tam znajdziecie więcej informacji na ten temat; wspólne oglądanie „Epoki lodowcowej” zdecydowanie nie jest wartościowe), tudzież w określone dni tygodnia dostarczyć je bezpiecznie i punktualnie na ważne dla jego rozwoju zajęcia dodatkowe: sporty, języki, rzeźba w glinie, budowa robotów. Lekcje też się same nie odrobią, a uważny rodzic pomaga i pilnuje jakości pracy swojego potomka. A przecież trzeba jeszcze coś jeść! I to nie byle co, bo śmieciowe jedzenie to rychła śmierć w męczarniach, a nawet pozornie zdrowe, domowe żarcie typu zupa pomidorowa plus kotlet, ziemniaki i sałatka, jak łatwo przeczytać w internecie i innych źródłach, też okazuje się zbyt tłuste, zbyt mało pełnoziarniste, zbyt banalne po prostu. Nie, nie, nie. Wyłącznie dokładnie zbilansowana kombinacja składników, dostępnych jedynie w sklepach ze zdrową żywnością, (a jeszcze lepiej kupowanych bezpośrednio od lokalnego rolnika, o którym wiemy, że nie używa nawozów sztucznych ani innych wspomagaczy) może znaleźć się na talerzach naszej rodziny. Jeśli pieczywo, to tylko samodzielnie upieczone z mąki orkiszowej na naturalnym zakwasie. Jeśli dżem, to z zerwanych własnoręcznie owoców, słodzony stewią albo siłą woli. A wszystko to jeszcze musi pięknie wyglądać, bo jak będą prezentowały się Twoje zdjęcia z hasztagiem #lifestyle na Instagramie?

No dobra, robota wykonana, potomstwo przypilnowane, orkisz zjedzony i popity yerba mate. Otwierasz browara i oglądasz serial? Ależ skąd! Po pierwsze: jakiego browara? Wiesz, ile zawiera kalorii?! Po drugie teraz właśnie masz czas na pranie i prasowanie ciuchów − przepraszam: elementów stylizacji. A zaraz potem na ogarnięcie mieszkania, wszak mogą wpaść niespodziewani goście i co zobaczą? Brudne naczynia w zlewie? A wnętrza na blogach widziałaś? Białe, lśniące kuchnie z pustymi blatami? No właśnie. Posprzątane? OK, teraz możesz zająć się sobą. Wiadomo: paznokcie zrobić, maseczkę położyć na oblicze, odżywkę na włosy na głowie, włosy na pozostałych częściach Twojej osoby zdecydowanie usunąć, peeling zapodać całemu ciału, a następnie zaaplikować mu jakiś balsam z minerałami z Morza Martwego czy też olejem z awokado. Jeśli myślisz, że teraz wreszcie nadeszła chwila, na którą czekałaś od rana, czyli ta, kiedy otwierasz w końcu piwo i odpalasz serial, to jesteś w wielkim błędzie. Bo teraz, moja droga, masz tak zwany czas dla siebie, ale to nie znaczy bezmyślny relaks i nicnierobienie. O nie! Chyba zapomniałaś o samorozwoju. O tym, że co dzień musisz stawać się lepsza, uczyć się nowych rzeczy, iść na zumbę albo chociaż na zwykły basen, czytać nowości książkowe, chodzić do kina na wszystkie premiery, śledzić wydarzenia w kraju i na świecie, a potem mieć o nich zdanie, spełniać marzenia, podróżować, a także prowadzić życie towarzyskie – wszak nie chcesz chyba być uznana za dzika i odludka?!

25


Nie zapomnij też, że powinnaś spać minimum 7 godzin, a najlepiej 8, bo organizm musi się zregenerować. Czyli na wszystko co powyżej, masz tych godzin 16. Ale co tam, poradzisz sobie, poczytaj tylko na blogach i fanpejdżach czołowych coachów, jak zarządzać czasem. A gdyby tak zaryzykować i rzec: a w dupie mam, nie chce mi się? Cóż, jak facet powie, że ma coś w dupie, to ma i koniec. Nikomu nic do tego. Jego sprawa. Ale jeśli zrobi to kobieta, to szok i niedowierzanie, pewnie ma humory, przejdzie jej. Czyli jak się nie obrócisz, wspomniana część ciała zawsze z tyłu. Straszna wizja? Dla mnie straszna. Bo choć nie robię wszystkiego tego, co powyżej, a jedynie drobną część, i na co dzień jest mi z tym dobrze, to jednak czasem z internetu dowiaduję się, że zdaniem społeczeństwa, w którym żyję, powinnam być nieco mniej zadowolona z siebie. Nie posiadam bowiem ślicznych zdjęć potraw na Instagramie, nie spędzam wyłącznie wartościowo czasu, a bywa, że otworzy mi się wino i włączy się serial. Z czym więc do ludzi? I już wydawałoby się, że koniec, że nie ma wyjścia, że trzeba się dostosować, podporządkować i w końcu zachowywać jak należy, gdy na internetowym (i od niedawna książkowym) horyzoncie pojawia się ONA. Chujowa Pani Domu (ChPD), która ze swojej nieperfekcyjności robi wielki atut. Na prowadzonym przez siebie fejsbukowym fanpejdżu pokazuje, że dystans do siebie i innych mieć można, a nawet trzeba. Zapewnia też, że idealnie wysprzątane wnętrze czy perfekcyjna stylizacja niekoniecznie muszą być szczytem ambicji i marzeń każdej kobiety. Zresztą pół miliona fanów jej fanpejdża i coraz liczniejsi czytelnicy książki nie mogą się mylić. Oddam w tym miejscu głos autorce, która najlepiej wyjaśni, o co jej chodzi: “Książka powstała z mojej tęsknoty za normalnością, z potrzeby stawienia czoła problemom współczesnych kobiet. Podczas gdy nieustannie, przez dwadzieścia cztery godziny kreujemy własną osobowość, zejście na ziemię wydaje się najprzyjemniejszym uczuciem na świecie.” 1

Normalność to chyba tutaj słowo−klucz: normalne są bowiem czasem nieumyte gary, ciasto z zakalcem, czy niezrobione na czas pranie. Jeśli komuś się to nie zdarza, to tylko bytom fikcyjnym i wykreowanym. Dlaczego więc się z tego nie pośmiać, nie wyjąć na chwilę kija perfekcji z tyłka? Z tego miejsca chciałabym autorce Magdalenie Kostyszyn serdecznie podziękować. Za to, że zwerbalizowała to, co tak wiele z nas myśli (i robi), ale w poczuciu, że coś jest z nami nie tak. Teraz możemy bez żadnych skrupułów poczuć się z tym fajnie. Bo bycie ChPD jest fajne! Oznacza, że za ważne uważasz inne sprawy niż lśniące blaty kuchenne i trzydaniowy obiad. Może nawet lubisz samą siebie i czasem odpoczywasz, nie robiąc nic?

1

M. Kostyszyn, „Chujowa Pani Domu”, Kraków 2016, s. 6.

26



Grzegorz Więcław | www.glowarzadzi.pl

Uczłowiecza nas ruch i aktywność fizyczna

Jak sprawić, aby nasze coraz bardziej zurbanizowane i zasiedziałe społeczeństwo stało się aktywniejsze fizycznie? Gdzie w wielkich lub trochę mniejszych miastach można oddawać się ćwiczeniom? Jak powinno to wyglądać na przestrzeni całego życia?

28


Jeśli masz ciało, to jesteś sportowcem. (Bill Bowermann, trener lekkoatletyki i założyciel firmy Nike)

Zawsze powtarzam, że zostaliśmy stworzeni do aktywności fizycznej. To jedna z naszych bezsprzecznych i podstawowych potrzeb. Wydaje się, że w dzisiejszych czasach jesteśmy bardziej zabiegani, niż kiedykolwiek wcześniej w historii, ale niestety to tylko pozory. Ta gonitwa ma coraz mniej wspólnego z fizycznym ruchem. Zabieganie wcale nie wiąże się z tym prawdziwym bieganiem, joggingiem, ani nawet spacerem. Smutna prawda jest taka, że choć żyjemy szybciej, to nasze ciała wprawiane są w ruch coraz rzadziej. Naturalne predyspozycje do aktywności fizycznej wyraźnie widać jeszcze we wczesnym dzieciństwie. Wystarczy poobserwować niemowlaka, wykazującego niezłomne pragnienie, aby wydostać się z łóżeczka, a potem wstać na dwie nogi. Potem jeszcze przez jakiś czas młodym ludziom chce się biegać, skakać, wspinać na drzewa i rzucać kamieniami tak daleko, jak to tylko możliwe. Dla mnie to żadne zaskoczenie, jestem przekonany, iż właśnie możliwość wszechstronnego i różnorodnego ruchu czyni nas ludźmi. Ale jak to się dzieje, że w czasach tak bardzo zaawansowanych technologicznie zapomnieliśmy o jednej z naszych fundamentalnych potrzeb? Na własne nieszczęście stworzyliśmy system społeczny, który zmusza nas do siedzącego, żeby nie powiedzieć zasiedziałego trybu życia. Zaczyna się od szkoły. Nauczyciele każą tkwić w ławce, najlepiej cicho, bez wiercenia się i zmiany pozycji. Wiedza najczęściej przyswajana jest w taki, zupełnie nienatural-

ny dla nas, sposób. Nawet na przerwach nie wolno biegać i skakać po korytarzach, bo ktoś się poślizgnie i przewróci. Dlatego dzieci mają być grzeczne! Na szczęście w szkole istnieje jeszcze wychowanie fizyczne. To przedmiot zdecydowanie najbardziej zgodny z naturalnymi predyspozycjami do ruchu. Jednak zbyt często jest on marginalizowany lub realizowany w nieodpowiednich warunkach. Do tego im starsze dzieci tym więcej zwolnień... A w domu też nie lepiej. Stawia się przede wszystkim na naukę przy biurku, poza tym wielu rodziców zbytnio chucha i dmucha na swoje pociechy. Na wszelkie zajęcia wożą dzieci samochodami, pozbawiając je naturalnych źródeł aktywności fizycznej w postaci choćby spaceru do szkoły, biegu na autobus, czy jazdy rowerem na korepetycje. Skąd ten strach i obawa o własne latorośle? Bo ktoś je porwie, bo zmokną, bo się zmęczą, bo mogą się przewró-

29


cić i zrobić sobie krzywdę. Co więcej, współcześni dorośli nie dają zbyt dobrego przykładu, non stop przyklejeni do wszelakich ekranów – laptopów, telewizorów, tabletów czy smartfonów. A to właśnie zachowania, a nie nauki dorosłych są powielane przez młodszych i wchodzą im w nawyk. Z moich obserwacji wynika, że już od wieku szkolnego osłabia się entuzjazm i chęć dzieci do aktywności fizycznej. Zwalnia się tempo ich ruchu, aż w końcu zatrzymuje niemal zupełnie. Potem wszędzie jeździmy samochodem, traktujemy ruchome schody jak windy, a weekend spędzamy w domu przed telewizorem lub komputerem, narzekając, że brakuje nam tchu, że bolą nas plecy, czy stawy albo, że rosną brzuchy i tyłki. Niestety nie oszukamy naszego genomu nowoczesnymi technologiami. Ewolucja gatunku ludzkiego postępuje w duuużo wolniejszym tempie niż rewolucja przemysłowa czy informatyczna. Chcąc być zdrowymi, sprawnymi fizycznie i umysłowo ludźmi potrzebujemy aktywności fizycznej. Kropka. To jest bezsprzeczne. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że musimy się ruszać, żeby ludźmi pozostać, nie „odczłowieczyć się". Oczywiście nie wszyscy wybieramy te same formy aktywności. I to właśnie jest najbardziej fascynujące! Każdy człowiek może (a nawet powinien!) odnaleźć SWÓJ ruch! Aktywność, którą pokocha i będzie chciał uprawiać. To wcale nie musi być popularne bieganie, piłka nożna, czy fitness; istnieje wiele rodzajów sportu. Warto robić coś dla siebie i swoich bliskich! A nasze ciała i umysły serdecznie nam za to podziękują – dobrym zdrowiem i świetnym samopoczuciem!

30



Quo vadis, * homo? TEKST

Małgorzata Kaźmierska

32


Człowiek − misterna konstrukcja mięśni, tkanek, kości i żył. Człowiek − układ zwojów, kłębek nerwów przenoszących setki myśli, uczuć, informacji. Człowiek − obdarzony różnymi zdolnościami, nieobliczalny i nieprzewidywalny, pełen sprzeczności, pytań, tajemnic. Człowiek − stworzony na podobieństwo Boga miał być istotą doskonałą, jednak najwyraźniej już wtedy destrukcyjnie zadziałał tzw. czynnik ludzki, bo według Lao Che Pan Bóg skarżył się Noemu: „Jestem człowiekiem zaniepokojony. By nie rzec: rozczarowany. Bo miałem ambicję stworzyć taką rezolutną rasę, a wyście to tak po ludzku, po ludzku spartolili.” Człowiek od zawsze był obiektem rozważań uczonych i myślicieli, ale również zwykłych obywateli; stanowi temat zarówno opasłych ksiąg, jak i krótkich aforyzmów. No cóż, najwyraźniej ludzkość cierpi na patologiczny narcyzm − nic dziwnego, wszak słusznie zauważył Terencjusz: „Najbliższy jestem sobie sam”. A ponieważ zapewne rację ma ten, kto ogłosił, że wszystko zostało już zapisane, więc zamiast powielać cudze myśli, butnie mniemając, iż są to nasze własne odkrycia, zapoznajmy się przynajmniej pobieżnie z tym, co inni powiedzieli o człowieku.

Jedni czynili to z ostrożnym optymizmem, np. Menander: „Jakże uroczą istotą jest człowiek, jeśli nim jest” albo Ignacy Krasicki: „Człowiek jednak niezłym jest stworzeniem”. Bardziej sceptyczny był choćby Ralph Waldo Emerson, ostrzegający: „Niektórych ludzi powinno się zażywać tylko w małych dawkach”. Nasz rodzimy satyryk Marian Załucki ujął to nawet w zgrabną fraszkę: „Tak… Kocham Ludzkość! Ale na swój sposób, czyli z wyjątkiem pewnych osób.” Gustaw Flaubert nie zagłębiał się w tę dyskusję, bo jego zdaniem: „Człowiek nie zasługuje na to, by się nim zajmować”, a Zofia Nałkowska dołożyła do tego: „Jak niewiele zostaje z człowieka, gdy odjąć od niego to, co mówią o nim inni”. Andrzej Mleczko oświadczył wręcz: „Nie jestem entuzjastą świata i ludzkiego gatunku”, popierając tym samym Josepha Conrada, który przyznał wprawdzie, że „Człowiek jest zdumiewający”, jednak dodał zaraz: „ale arcydziełem nie jest”. Natomiast Jerzy Lec skonstatował po prostu: „Człowiek − korona stworzenia. Cierniowa”. Wspomniany już wcześniej Terencjusz na wszelki wypadek asekurancko uprzedzał: „Człowiekiem jestem i nic co ludzkie nie jest mi obce”, a filozof Ludwig Feuerbach po prostu stwierdził sentencjonalnie: „Człowiek jest tym, czym jest”. Bardzo odkrywcze. Natomiast Czesław Miłosz pozostawał sceptyczny wobec gatunku homo sapiens, ale docenił jego twórczość: „Mali są ludzie, wielkie są ich dzieła”. Jednak wśród większości przedstawicieli rasy ludzkiej panuje niemal entuzjastyczny zachwyt nad nią. Zaczęło się już w starożytności − Sofokles oświadczył: „Wiele jest rzeczy godnych podziwu, lecz nic nie zasługuje na uwielbienie większe niż człowiek”. A potem poszło dalej − Leonardo da Vinci obwieścił, że „Człowiek to model świata”, a kilka wieków później poparł go Cyprian K. Norwid: „Najwdzięczniejszy twór na świecie − człowiek” i ks.

*Tytuł tekstu zaczerpnęłam z książki ks. prof. Włodzimierza Sedlaka.

33


prof. Włodzimierz Sedlak: „Świat naprawdę zaczyna się od człowieka i ma taki wymiar, jaki człowiek mu nada”. Jeszcze odważniej wypowiedziała się Manuela Gretkowska, twierdząc że „Ludzie wymyślili się sami, dzięki wyobraźni”. Jedynie John S. Mill zauważył nieco ironicznie: „Pośród niezliczonych dzieł człowieka, najważniejszym bez wątpienia jest jego własna osoba”. W ogólnym samozachwycie pominięto pewien szczegół, który ku przestrodze zanotował niegdysiejszy literacki guru, czyli Paulo Coelho: „Bóg stworzył człowieka ostatniego dnia, abyśmy za każdym razem, kiedy nasza duma jest urażona, mogli przypomnieć sobie, że w Boskim planie nawet najmniejszy komar miał przed nami pierwszeństwo.” Oto właściwa hierarchia wielkości. No właśnie, pozostaje jeszcze jedna ważna kwestia. Jaka jest podstawowa różnica między człowiekiem a zwierzęciem? Kłopoty − podpowiedział ktoś dowcipnie i… zostawmy to tak, bo doprawdy trudno z tym polemizować. To zaledwie krótki przegląd, parę nazwisk i cytatów. Chociaż przywołane tutaj postaci zasługują zapewne na osobne rozdziały, jednak nikt spośród wymienionych osób, ani też żaden inny mędrzec czy naukowiec nie potrafił udzielić jednoznacznej odpowiedzi na fundamentalne pytania ludzkości: Skąd przychodzimy? Kim jesteśmy? Dokąd zmierzamy? I może jeszcze jedno, postawione na portalu Loesje.pl: „Którędy wychodzi się na ludzi?”. A co jeśli to tylko złudzenie, że dokądś dążymy, rozwijamy się? Bo chociaż czasy się zmieniają, w rzeczywistości „Ludzkość kroczy naprzód, jednak człowiek pozostaje ten sam” − co raczej gorzko zauważył Johann W. Goethe. Niezależnie od tego jak mali lub wielcy wydajemy się sobie czy innym, warto pamiętać słowa Gabriela G. Marqueza: „Być może dla świata jesteś tylko człowiekiem, ale dla niektórych ludzi stanowisz cały świat.”

34


Więcej prac z 2016 roku na www.avantapres.pl

Avant Après / ul. Kupa 5, Kraków / tel. 12 357 73 57 / www.avantapres.pl


Człowiek

− istota jedząca TEKST

Aurora Czekoladowa

Człowiek. Homo sapiens, istota myśląca. O jedzeniu. Podobno przeciętnie myślimy o nim aż 200 razy w ciągu dnia. I to nie tylko wtedy, gdy otwieramy lodówkę. Bo jedzenie to coś więcej niż paliwo dla ciała. To element kultury, sztuki, religii, gospodarki, a nawet polityki! To nieodzowna część człowieczeństwa!

36


Wyobraźmy sobie wigilijny barszcz bez uszek. Albo całe Boże Narodzenie bez wszystkich 12 potraw. Niemożliwe. Tak samo jak Wielkanoc bez jajek i drożdżowej baby, urodziny bez tortu i oglądanie filmu bez popcornu. Prawdopodobnie nasza planeta wyglądałaby zupełnie inaczej, jeśli zniknęłoby z niej jedzenie. Byłoby pusto. I to nie tylko na sklepowych półkach oraz w naszych żołądkach. Z kart historii także zniknęłoby kilka ważnych wydarzeń. Na przykład pierwsza księga Biblii, w której kluczową rolę odgrywa jabłko. A skoro mowa o Genesis, zacznijmy od początku... Ciało Jesteś tym, co jesz. I to bardziej dosłownie, niż myślisz. Człowiek nie istnieje bez jedzenia, o czym przekonał się każdy, kto choć raz widział zagłodzone ludzkie ciało. To właśnie jedzenie stanowi budulec dla kości, krwi, komórek. My sami mamy wpływ na rodzaj, ilość, a wreszcie i jakość tego, co spożywamy. Innymi słowy możemy kształtować nasz wygląd. A przynajmniej pewne jego aspekty, jak np. to, czy będziemy grubi lub szczupli. Ale nie tylko. Możemy zadbać o stan naszej skóry, kondycję włosów, poprawić pracę serca, nerek, zwiększyć lub zmniejszyć poziom cholesterolu. A nawet wyleczyć się z raka! Przypadki odzyskania zdrowia przez jedzenie są medycznie udokumentowane. Ten trend dbania o ciało

poprzez odpowiednie składniki odżywcze właśnie przeżywa swój rozkwit, a tego typu jedzenie ma nawet własną nazwę – funkcjonalne. W końcu taka funkcja jedzenia to podstawa! Przecież już mądry Sokrates rzekł: “Człowiek nie żyje, aby jadł, ale je, aby żył”. I paradoksalnie właśnie o tym najczęściej zapomina współczesne społeczeństwo, które przejadając się, niszczy siebie. Umysł Być może to, jak się odżywiamy, widać przede wszystkim po kondycji naszego ciała, ale znacznie większy wpływ ma ono na umysł. Co prawda, od jedzenia spaghetti jeszcze nikt nie nauczył się mówić po włosku, a zajadanie się sushi nie pomaga w nauce karate, jednak z całą pewnością każdy miał okazję przekonać się, że jedzenie wywiera gigantyczny wpływ na nasze myśli oraz emocje. W końcu dlaczego ktoś, kto właśnie przeżywa zawód miłosny, sięga po czekoladę? Stwierdzono naukowo, że ten niewinny smakołyk naprawdę potrafi pocieszyć. Prócz czekolady istnieje cała gama składników pokarmowych, które pomagają nam lepiej się poczuć. Ba, wszelkie smakowitości

37


ponoć mają zdolność wywoływania uśmiechu. Bo posiłek to także uczta dla oczu. Zwłaszcza jeśli to, co widzimy na talerzu, jest bajecznie kolorowe, odurzająco aromatyczne i wygląda przynajmniej w połowie tak estetycznie, jak życzyłaby sobie tego Magda Gessler. Samo przygotowanie takiego posiłku będzie gimnastyką dla naszego mózgu. Dusza Czy jedzenie rzeczywiście ma tak silną moc? Czy jest w stanie wpłynąć na to, co najgłębsze w człowieku? Czy może uczynić go lepszym? Zmienić jego charakter, zbliżyć do nieskończoności? Z całą pewnością istnieje coś takiego w jedzeniu, co wykracza poza prosty mechanizm przyjmowania pokarmu jako budulca dla ciała i paliwa dla umysłu. Gdyby było Inaczej, artyści nie uwieńczaliby go na swoich płótnach, a poeci i literaci nie poświęcali tylu stron w swoich dziełach. Nawet dziś, w epoce o dość mocno zubożałej sferze sacrum, łatwo zauważyć, że jedzenie może dosłownie zawładnąć duszą człowieka – ludzie nadmiernie się objadają albo przeciwnie – wyrzekają się go. Wydają na nie ogromne sumy pieniędzy. Zarabiają na nim. A niektórzy… oddaliby własną duszę za kawałek chleba. Żebracy. I właśnie ci ostatni są dowodem na to, że jedzenie czyni człowieka prawdziwie ludzkim. Gdy ktoś potrafi się nim dzielić, dostrzega w nim, coś więcej niż tylko składniki odżywcze, materiał na Instagrama, ucztę zmysłów… Widzi w nim szansę bycia dobrym. Jak chleb.

38


NAJLEPSI LUDZIE

N A J L E P S Z A W OIL O W I N A Z A P R A S Z A M Y.! P Y S Z N E S AIL A T K I gliwice 44-100 Gliwice ul. Raciborska 2 tel. 733 25 37 30 /zdrowakrowa

katowice 40-014 Katowice ul. Mariacka 33 tel. 730 10 15 20 /zdrowakrowakatowice

katowice 40-615 Katowice ul. Jankego 51 tel. 539 64 64 64 /zdrowakrowajankego

VEGE MENU PALEO franczyza M ar z ysz o własnej restauracji? Zapytaj o francz yzę i ot wór z swoją Zdrową K rowę!

Zdrowa Krowa zdrowa_krowa zdrowakrowa www.zdrowakrowa.com


No i gdzie my tu zjemy jak ludzie? TEKST

Joanna Zaguła

No i gdzie my tu zjemy jak ludzie? − zapytała ciotka, będąca u mnie przejazdem w drodze na lotnisko. Obrzuciła niechętnym spojrzeniem okolicę mojego zamieszkania. Nie odpowiadał jej intensywnie pachnący chiński bar za rogiem mojej kamienicy.

40


Zachwytu nie wzbudzał też lokal z wegańskimi burgerami i sklep z ekologiczną żywnością, w którym zaproponowałam zakupy w celu upichcenia czegoś w domu. Internet podpowiedział, że niezbyt długi spacer da nam także możliwość zjedzenia pity z falafelem („Od tych imigrantów to ja nic nie kupię”) albo ramenu („Zupa za cały obiad?”). Niedaleko znajdowało się też kilka bardziej eleganckich restauracji, gdzie menu nie było mi dobrze znane, ale ciotkę i tak na wstępnie odrzuciły ceny. Dla niej dwucyfrowa kwota zapłaty za przystawkę to „rozbój w biały dzień”. Zaczęłam się więc poważnie zastanawiać nad tym, co w takim razie znaczy „jeść jak człowiek”. I niestety moja pierwsza myśl krążyła wokół odpowiedzi co najmniej niepokojącej. Znaczyłoby to bowiem (przynajmniej według mojej ciotki): zjeść dużo, tanio, z mięsem i jeszcze, jeśli by się dało − w miarę szybko i bez gadania, zgodnie z jej złotą zasadą „psy jak jedzą, nie szczekają”. Przy czym w wymuszaniu posłuszeństwa tej maksymie wcale nie przeszkadzał jej podstawowy brak logiki zastosowania tego przykładu do ludzi. Podczas gdy ciotka pałaszowała schabowego w turystycznej knajpie na Starym Mieście, ja odleciałam myślami w nieco inne miejsce, gdzie odpowiedzi na moje wcześniejsze pytanie były mniej oczywiste. Ale zaczęło się bardzo przyziemnie, bo od ogniska. To chyba właśnie to − pomyślałam sobie − odróżnia nasze, ludzkie jedzenie od zwierzęcego, naturalnego. Kto jest ciekaw, niech sięgnie do „Surowego i gotowanego” Claude’a Lévi-Straussa, ale ostrzegam, istnieje spora szansa, że ta książka wciągnie Was zdecydowanie bardziej niż podręcznik do algebry. Wyglądałoby na to, że stopniowo odcinając się od naszej małpiej rodziny, z którą wstyd się było pokazać w mieście, nabraliśmy jako gatunek homo sapiens zwyczaju myślenia także o tym, jak zabrać się do jedzenia w sposób ciekawszy niż pochłonięcie go na surowo. Pojawiły się więc różne sposoby obróbki cieplnej, marynowania, wędzenia i doprawiania. Zatem jeść jak człowiek, znaczy gotować swoje posiłki.

Cóż jednak począć z cisnącym się na myśl kontrargumentem spod znaku sushi? Proste, w znacznym stopniu surowe jedzenie, które stało się w świadomości wielu Polaków symbolem wyrafinowania. Ale sushi to nie bezmyślne pochłanianie kawałków ryby, tylko cały rytuał (w najweselszych i najdroższych barach połączony nawet z obmywaniem rąk gorącymi ręczniczkami i wyławianiem kąsków z kolorowych talerzyków, mknących wartkim nurtem sztucznej rzeczki, okrążającej ladę barową). Czyżby więc w jedzeniu po ludzku chodziło o stołową etykietę? To by się zgadzało. Ileż to razy słyszałam w dzieciństwie (i niestety nie tylko wtedy) ostrą reprymendę: „Usiądź jak człowiek”. Nabrałam bowiem zwyczaju siadania do kolacji z jedną nogą zawinięta pod siebie, a drugą położoną na pobliskim prześle, czego jednak na ogół udaje mi się wystrzegać, gdy jadam w mieście. Ale kto chce być w pełni

41


człowiekiem, musi zgodnie z tą definicją mocno się postarać i szukać informacji dotyczących najnowszych norm zachowań. A z wiosenno-letniego wydania „Fantastic Man” − wspaniałego brytyjskiego pisma dla mężczyzn − dowiaduję się, że reguły nowoczesnego savoir vivre’u okazują się cokolwiek zaskakujące. Redakcja podsuwa nam rady, jak stworzyć nastrój za pomocą czerwonej żarówki, jak delikatnie zasugerować gościom, że na nich już czas (podając kawę), a także jak pozbyć się z domu niechcianego przybysza, jakim jest duch. Hmmm... Nie tylko wypraszanie gości nie mieści się w moim humanistycznym systemie wartości podstawowych, ale okazuje się, że nowy kanon (nie)grzeczności obejmuje także nieludzi. Na próżno więc szukać tutaj odpowiedzi na pytanie o jedzenie po ludzku. Przez myśl przemknęła mi wtem fraza „Bądźże człowiekiem”, ukochana przez wszelkich wydębiaczy pożyczek przyjacielskich, mająca jakoby oddziaływać na sumienie. Więc jem jak człowiek, jeśli jem zgodnie z sumieniem? No, ja już odmówiłam sobie konsumowania braci mniejszych, ale powinnam jeszcze wziąć pod uwagę to, że moje awokado z egzotycznych krajów przyczyniło się zwiększenia emisji CO2 podczas jego transportu, że znowu nabyłam oliwki w plastikowym opakowaniu i w dodatku kupuję za dużo sera, przez co on się ciągle psuje. A tak bym chciała prowadzić dom wedle zasady zero waste, czyli brak odpadów. Wszystko się wtedy zużywa, nie ma śmieci i planeta się do nas uśmiecha swoim matczynym półgębkiem matki Ziemi. Ale jak się tak strasznie przejmuję, że źle się dzieje na tym naszym globie, to prawdę mówiąc, w ogóle odechciewa mi się jeść. Więc myślę sobie tak: błądzić jest rzeczą ludzką, a ja czasem popełniam takie błędy dietetyczne, jak czekoladowa tarta z karmelem i nieraz kupuję truskawki w środku zimy, a nawet... o zgrozo! chrupki. Ale to dlatego, że jedzenie ma być przede wszystkim radością. Jak mówi moja mama (w przeciwieństwie do ciotki ma na uwadze naszą ludzką odrębność gatunkową): „Tylko zwierzęta jedzą z głodu”. My czynimy to dla przyjemności, dla towarzystwa, a niekiedy nawet z ciekawości. I stąd, jak myślę sukces ruchu bistronomy. Czyli jedzenia wyrafinowanego w swej prostocie i przede wszystkim podanego tak, że nikomu nie jest wstyd z powodu braku jedwabnego krawata albo butów od Jimmy’ego Choo. Bo ma być po prostu miło. Jeśli będziecie w Paryżu, to podobno warto zajrzeć do kultowych już dziś restauracji Septime, Le Servan, czy Le Chateaubriand. Ja osobiście polecam lunch pod kwitnącą jabłonką albo w pełnej kwiatów szklarni Trädgårdskafé w sztokholmskich ogrodach Rosendals, wizytę w siedlisku Polna Zdrój niedaleko Lwówka Śląskiego albo zaproszenie znajomych na bezę z bitą śmietaną bez wyrzutów sumienia. Tak po prostu. Po ludzku.

42



Ludzkie oblicze mody zimą – czyli historia pewnej kurtki

TEKST

Dorota Magdziarz

Inspiracje dla mody znajdują się naprawdę wszędzie. I tak oto prosto z alpinistycznych szlaków, kurtki puchowe stały się codziennym strojem zimowym, a także luksusową marką. Moncler to puchówki, które wywindowały zimową modę na najwyższy poziom. I całe szczęście! Ciepło, modnie i wygodnie zimą – wydaje się niemożliwe. A jednak okazuje się, że moda ma również ludzkie oblicza.

44


Moncler Grenoble jesień zima 2016/2017

Marka i jej nazwa wywodzi się z francuskich Alp, a konkretnie z niewielkiej, malowniczej miejscowości Monestier-de-Clermont. W 1952 roku pomysłodawca firmy René Ramillon, zajmujący się również sprzętem wspinaczkowym, śpiworami i namiotami, stworzył kurtkę, która początkowo największym uznaniem cieszyła się wśród zawodowych alpinistów. Dwa lata później w puchówce marki Moncler, która sponsorowała część wyprawy, zdobyty został jeden z najbardziej niebezpiecznych szczytów, czyli K2. Puchowe kurtki wraz z wyprawami alpinistów szybko zyskały światowy rozgłos i niedługo potem stały się ulubionymi strojami sportowców, a następnie na stałe wpisały się w uliczną modę. W 1968 roku firma Moncler uszyła stroje zimowe dla francuskiej reprezentacji

na Igrzyska Olimpijskie w Grenoble. Lata 80. to moment szczytowej ekspansji puchówek na ulicach miast. Lekkie i ciepłe ubrania szybko stały się produktem must have. Tak naprawdę po raz pierwszy ten typ kurtki pojawił się w roku 1922, pomysłodawcą wypełnienia puchem zimowego okrycia był alpinista George Finch. Nie przypominała dzisiejszych dopasowanych i eleganckich kurtek, głównie miała chronić przed zimnem podczas zdobywania szczytu Mount Everest. Na czym polega wyjątkowość tych ubrań? Przede wszystkim wykonanie i lekkość. Kurtki są nie tylko bardzo lekkie dzięki specjalnemu puchowemu wypełnieniu, pochodzącemu z południowej Bretanii, ale także chronią przed wilgocią. Nieprzemakalne, nieprzepuszczające

45


popularność, w latach 90. przeżywała kryzys związany ze zmianą właściciela firmy. Remo Ruffini w 2003 roku bardzo zaryzykował, ale dzięki swoim innowacyjnym pomysłom sprawił, że kurtki Moncler stały się najczęściej noszonymi na świecie. Puchówki opatrzone niewielkim logo z kogucikiem, mimo swojej pokaźnej ceny, po dziś dzień są jednymi z najbardziej pożądanych ubrań zimowych.

46

Moncler Grenoble jesień zima 2016/2017

zimna i wiatru musiały sprawdzić się w każdych warunkach. Idealne zarówno na zimę w górach jak i w mieście. Wraz ze wzrostem popularności ubrań Moncler zwiększyła się produkcja modnej linii kurtek i powstały odrębne linie – Moncler Gamme Rouge i Gamme Bleu, pokazywane podczas Paryskiego i Nowojorskiego Tygodnia Mody. Tym samym kurtki z wysokogórskich szczytów zadomowiły się w wyższych sferach mody, a także stały się jedną z ulubionych zimowych marek. Bowiem nie tylko w wysokich górach panuje siarczysty mróz. Zimowe ubrania nie muszą być tylko wygodne i ciepłe, jak się okazało mogą być zarazem funkcjonalne i modne. Moncler to jedna z marek najchętniej wybieranych przez gwiazdy, zyskała sobie wielu naśladowców i dziś kurtki puchowe możemy zakupić praktycznie w każdej sieciówce. Jednak zanim zyskała tak wielką


Usłysz swój kolor FISCHER Poligrafia 41-907 Bytom, ul. Zabrzańska 7e e-mail: biuro@fischer.pl www.fischer.pl Telefony: 32 782 13 05 697 132 100 500 618 296 608 016 100


HUMAN Fot. Marta Macha Mod. Nela Romanowska Styl. Milena Bekalarska Mua. Agata Nowakowska Designers: Waleria Tokarzewska-Karaszewicz, Patrycja Wawrzynek, Momi-Ko, Pinko, Grupa Gpoland









ESSENCE by ANNA

10 grudnia w Katowicach otwarto nowy salon mody ślubnej ESSENCE by ANNA. Otwarcie było kameralne, gustowne i miało na celu uczcić pojawienie się wspaniałej marki sukien ślubnych na terenie Katowic. Na czym polega wyjątkowość nowego salon? To przede wszystkim ludzie, którzy go tworzą i ich doświadczenie. Przy doborze sukni jest to ogromnie ważne aby trafić na odpowiedniego doradcę i osobę pełną empatii. Personel salonu co roku odwiedza najważniejsze targi mody ślubnej na świecie m. in. w Barcelonie, Mediolanie i Dusseldorfie oraz od 25 lat doskonale odnajduje się w roli doradcy przyszłych Panien Młodych i stale się rozwija. Salon ESSENCE by ANNA jest jedynym salonem w Polsce, który posiada suknie światowej sławy projektantki Martiny Liany, tworzącej linię Martina Liana oraz Essense of Australia.

ESSENCE jest również przedstawicielem amerykańskiej kolekcji Sincerity – prekursora romantycznej linii sukien ślubnych oraz Pronovias Fashion Group -hiszpańskiej unikalnej marki w świecie mody. Unikatowość modeli oraz różnorodność, szlachetne tkaniny i zdobienia – to właśnie wyróżnia te kreacje ślubne spośród pozostałych marek. Zapraszamy do ESSNECE by ANNA.


Insta


DRUGA SKÓRA

TEKST

Aleksandra Pająk

Tej jesieni wszystko będzie na błysk! Nawet jeśli nie jest to najwygodniejsza i najbardziej komfortowa opcja, to czego się nie robi dla efektu?

Jeśli lakierowana skóra kojarzy Ci się z kiczem, tandetą i filmami klasy B, stanowczo musisz zmienić nastawienie! W tym sezonie zupełnie nie przypomina ona lateksu, raczej jest wyrafinowanym dodatkiem, podkręcającym stylizację. Nie czujesz się przekonana? Może zainspirujesz się propozycją Max Mary – czarną błyszczącą spódnicę uspokaja klasyczny żakiet w stylu lat 60. plus niemal pensjonarskie botki. Lub jak u Chanel – czarny wełniany sweter i perły. Emporio Armani proponuje wersję bardziej imprezową – tu błyszczy mini oraz żakiet, ale bluzka i buty w stonowanych barwach łagodzą całość. Lacoste proponuje skórzaną błyszczącą sukienkę w bardzo popularnym jesienią rudym kolorze. Jej wbrew pozorom spokojny charakter podkręcają nieco ciemniejsze kozaki. Czerwonej sukience od Creatures

of the Wind też mimo wszystko udało się uniknąć wyzywającego efektu, dzięki rezygnacji z jakichkolwiek dodatków. A w kolekcji Niny Ricci znajdziemy długi brązowy płaszcz, który z cygaretkami i golfem tworzy wręcz klasyczną stylizację. Podobnie jak ten bordowy od Valentino – przy pudrowym swetrze traci całą drapieżność. Błyszcząca skóra jest ryzykowna – tandetę od efektu wow dzieli cienka linia. Ale idąc sprawdzonym, wyznaczonym przez projektantów szlakiem, z pewnością osiągniecie cel.

58


Chanel Jesień-Zima 2017

59


NATURALNE CIEPŁO TEKST

Aleksandra Pająk

Futro – obowiązkowy w tym sezonie element garderoby. Nieważne, czy wybierzecie sztuczne, czy naturalne. A inspiracji możecie śmiało szukać w najnowszych kolekcjach.

Wielbicielom „Gry o tron” z pewnością spodoba się propozycja od Dolce & Gabbana – ogromny, czarny, futrzany płaszcz w pierwszym odruchu kojarzy się z Nedem Starkiem, ale zestawiony z czarnymi spodniami i bluzą, przywołuje braci z Nocnej Straży. W tym samym kolorze, jednak w zupełnie innym charakterze jest długa kurtka od Katie Eary − przy błyszczących spodniach wygląda wręcz futurystycznie. Klasyczne brązowo−rude futro Dries Van Noten łączy z czarnymi rurkami i militarną koszulą khaki, natomiast Fendi z piżamowymi, wzorzystymi spodniami i ciepłym czarnym golfem. Jeśli wybieracie się w wyjątkowo zimne okolice, to idąc za przykładem Coach 1941 możecie czarną skórzaną ramoneskę połączyć z eleganckimi

spodniami w kant, a na to narzucić futrzaną kurtkę. Albo białe futro podrasować bomberką w kolorze khaki i bordową koszulą. W wersji ekstremalnej stosować jako kołnierz do srebrnej kurtki, tak jak u Versace. Futra z pewnością znajdą zwolenników wśród wielbicieli ciepła, jeśli jednak nie jesteście całkowicie do nich przekonani, to warto oswajać się z nimi w małych dawkach – np. w formie wykończenia kurtki.

60


61

Dries Van Noten Jesień / Zima 2017


Dom

z odzysku TEKST

Anna Wawrzyniak

ZDJĘCIA

Rolf Bruggink, Christel Derksen

62


63


Holendrzy od wielu lat wyznaczają trendy we współczesnej architekturze. Nieważne czy są to nowe inwestycje, czy adaptacje budynków, mających za sobą już spory kawał historii. House of Rolf to autorskie dzieło pewnego architekta, który zapragnął zamieszkać po swojemu w starej, ceglanej chatce na przedmieściach Utrechtu. Ten dom jest przykładem recyklingu totalnego – każdy z elementów wyposażenia został przetworzony i wykorzystany w nowy sposób. Postał dzięki marzeniom i ciężkiej pracy holenderskiego architekta Rolfa Brugginka oraz przy współpracy z dizajnerem Niekiem Wagemansem. Pochodzący z XIX wieku budynek wozowni urzekł projektanta w takim stopniu, że postanowił zaadaptować go na prywatny dom, sprytnie połączony z pracownią. Ca-

64


łość imponuje wysokością – do odkrytej konstrukcji dachu mamy aż 5,5 metra otwartej przestrzeni, takiego metrażu można tylko pozazdrościć. Podczas powstawania koncepcji wnętrza na podwórku trwała rozbiórka starej stróżówki, z której udało się odzyskać pokaźną ilość drewnianych okien, desek i belek. Elementy te posłużyły do wybudowania wewnątrz domu osobliwej formy, gdzie architekt postanowił umieścić kilka najważniejszych funkcji. W środku bryły znalazło się miejsce dla sypialni, pracowni oraz bardzo oryginalnej łazienki – można w niej brać kąpiel, nie rezygnując z uczestnictwa w życiu codzien-

65


66


nym domowników. Potężne białe okna z charakterystycznymi podziałami pozwoliły stworzyć przestrzeń kuchenną z otwartą jadalnią, znajdującą się w samym sercu domu. Forma bryły jest wolna, dostępna z każdego punktu domu; do jej wykończenia wykorzystano sporo drewnianych elementów oraz... grzejniki płytowe! Tak to te, których od lat skrzętnie pozbywamy się z domów! Zestawione w jednej płaszczyźnie, wznoszą się na wysokość 4 metrów, tworząc monumentalną ścianę, będącą jedną z najbardziej charakterystycznych elementów aranżacji tego wnętrza. Na podłodze zastosowano polerowany beton grubowarstwowy w kolorze antracytu, który za panoramicznym oknem salonu ma swoją kontynuację w postaci nieregularnych bryłek kamieni. Całe wnętrze zostało wykończone w neutralnej kolorystyce, dominuje biel oraz naturalna barwa drewna. Projektant zdecydował się także na pomalowanie na grafitowo jednej ze ścian, gdzie umieszczona została domowa galeria. Pozostałe akcenty kolorystyczne stanowią dodatki w postaci mebli i dywanu, również pochodzące z recyklingu. Nie wypada nie wspomnieć o powierzchniach okiennych, wpuszczających do wewnątrz dużo dziennego światła oraz barwy okolicznej przyrody.

67


Design jest dla ludzi

TEKST

Angelika Gromotka

Wracamy do korzeni. To, co kiedyś było koniecznością ze względu na brak produkcji na skalę masową, teraz staje się jednym z trendów – możemy personalizować przedmioty przy użyciu najnowszych technologii i designu.

68


69 Copyrights: model photo shoot Photography: Max Zieliński Art Direction: Eliza Dunajska Make Up & Hair: Polka Dźwigała Style: Sven Svenson Model: Anna Orman Branding: hopa studio


70


fot. Max Zieliński

Personalizowanie produktów nie jest zjawiskiem nowym – jeszcze kilkadziesiąt lat temu wiele strojów powstawało tylko u krawcowych, buty w pojedynczych egzemplarzach u szewca, meble u stolarza, torebki u garbarza etc. Później trochę zapomnieliśmy o tym, rozwinęła się produkcja masowa – z jednej strony zrobiło się łatwiej, nie trzeba się zastanawiać nad projektem, krojem, przedmioty mamy „od ręki”, z drugiej jednak – ktoś proponuje nam gotowe, narzucone rozwiązania i mimo, że mamy do wyboru wiele modeli, nie zawsze zaspakajają one w pełni nasze indywidualne potrzeby. Chętnie byśmy coś zmienili, tu zrobili inaczej, żeby było idealnie; zaprojektowali coś dla siebie. W przypadku dwóch opisywanych poniżej polskich marek mamy taką właśnie możliwość – kastomizujemy sami online, a produkują dla nas specjaliści. Nie są to całkowicie nowe aspekty funkcjonowania brandów, a wybrałam akurat te firmy, bo współpracują ze swoimi odbiorcami i pozwalają decydować o tym, czego potrzebujemy. So much more to nowa marka ręcznie wykonanych butów, realizująca indywidualne projekty swoich klientek. Pomysł trafia do polskich rzemieślników, dzięki czemu powstają niepowtarzalne, dobrze wykonane i wygodne buty. Trend kastomizacji zakłada, że każdy jest inny, dlatego marka chce uświadomić kobietom, że mają wybór i prawo do kreowania, wyróżniania się poprzez swój własny pomysł, że mogą wymyślić sobie ten jeden jedyny produkt, którego nie będzie miał nikt inny i że zostanie on wykonany przez najlepszych polskich rzemieślników. W firmie uważają, iż zakup butów to nie tylko wybór gotowej formy i rozmiaru, dają więc możliwość personalizacji obuwia na podstawie 25 kombinacji krojów oraz 130 rodzajów skór i kolorów. Pojedynczy produkt to dużo więcej niż tylko obuwie – stoi za nim konkretna osoba, poddająca pomysł, mająca własny styl i osobowość. Każdy z elementów ma zapraszać do współtworzenia własnego obuwia, nie definiując jego stylu, nie dyktując estetyki, ani formy.

71


Jedyną, nadaną klasę estetyczną stanowi tutaj wypracowany projekt graficzny autorstwa Hopa Studio, odzwierciedlający charakter marki. „Trzy kropki stawiane zaraz po wyrazie oznaczać mają kontynuację, ciąg dalszy, zapowiedź dobrej zabawy, przyjemności, ekscytacji i oczekiwania. Tak powstał również ten znak. Więcej, bardziej, dalej – coś dodajesz od siebie, wstawiasz i dostajesz nie tylko buty… Dostajesz So much more – ciekawe doświadczenie na styku projektowania, mody, dobrej zabawy i funkcjonalnego produktu. Ważnym nośnikiem filozofii So much more stało się opakowanie. Białe, minimalistyczne, ale jednocześnie o ciekawej formie i najwyższej jakości materiału. Wycięte trzy kropki i barwione wnętrze nawiązują do czarnych elementów identyfikacji. Pudełko na buty, traktowane często jak zwyczajny karton w garderobie lub szafce, w przypadku So much more stanowi piękny dodatek. Można je śmiało eksponować we wnętrzach, wraz z butami własnego projektu. Kolory, fasony, formy butów projektowanych przez klientki, nie mogły zostać stłumione przez krzykliwą warstwę wizualną” – czytamy na stronie Hopa Studio. Copyrights: model photo shoot Photography: Max Zieliński Art Direction: Eliza Dunajska Make Up & Hair: Polka Dźwigała Style: Sven Svenson Model: Anna Orman Branding: hopa studio Drugim przykładem personalizowanych produktów jest polski startup Tylko – aplikacja na smarfon, tablet, reprezentująca indywidualne podejście do designu i kupowania mebli. Wykorzystana w niej technologia rozszerzonej rzeczywistości (Augmented Reality) umożliwia zaprojektowanie i dopasowanie mebla do swoich potrzeb. Klient może współpracować z designerem i dostosować jego produkt według swoich preferencji, w sposób przewidziany przez projektanta. – Aplikacja nie narzuca określonej formy mebla, lecz umożliwia wybór każdego z jego elementów, zarówno pod względem wielkości, kształtu, materiału, jak i koloru. Meble są umieszczane w rzeczywistej wielkości w pomieszczeniu, co daje klientowi możliwość oszacowania odpowiedniej wysokości i szerokości zaprojektowanego produktu. Aplikacja pozwala poczuć, jak zamówione meble będą wyglądały w przestrzeni domu lub biura, zanim się tam pojawią – tłumaczy Jacek Majewski, współzałożyciel i projektant Tylko. – Model biznesowy Tylko.com oparty jest na zautomatyzowanej produkcji i systemie dostaw prosto do odbiorcy. Jeden klik i pliki produkcyjne wysyłane są bezpośrednio do fabryki, by następnie gotowy mebel trafił do klienta bez dodatkowych pośredników. Benjamin Kuna, współzałożyciel Tylko, dodaje: Produkcja odbywa się wy-

72


fot. Robbie Lawrence

łącznie w polskich fabrykach, obsługujących ekskluzywne marki meblowe. Podczas gdy inne firmy zamawiają tysiące sztuk, Tylko produkuje pojedyncze egzemplarze. Dzięki eliminacji pośredników, sprzedawców i problemu magazynowania, możemy zaoferować klientom dobrze zaprojektowane, wysokiej jakości produkty w przystępnej cenie. Personalizując różne wyroby, jako konsumenci zataczamy pewnego rodzaju koło – doceniając i przywracając na nowo interakcje z rzemieślnikami, których być może znajdziemy jeszcze gdzieś niedaleko nas – spotkamy się z człowiekiem. Kastomizacja to także przyjemność płynąca z poznawania samego siebie: identyfikowania swoich potrzeb, brania za nie odpowiedzialności, szukania materialnej możliwości ich spełniania. To również możliwość docenienia i uszanowania czyjejś pracy, poświęconej tylko nam. Dzięki temu staje się prawdziwym designem u podstaw. Dziękując za kolejny wspólny rok, życzę Wam wielu właściwie spersonalizowanych decyzji i dobrego designu z dobrymi ludźmi.

73


Mieszkania z udogodnieniami dla seniorów Integracja, aktywność fizyczna i społeczna • salon klubowy • teren parkowy z małą architekturą • zajęcia i ćwiczenia ruchowe • pokazy, wykłady, szkolenia

Wszędzie blisko • wielospecjalistyczna przychodnia • ośrodek sportu i rehabilitacji • centrum handlowo-usługowe • restauracje

Niezależność, komfort i wygoda • własnościowe mieszkania • funkcjonalny układ pomieszczeń • pomoc w codziennych czynnościach • recepcja

Millenium Inwestycje Sp. z o.o. • 40-750 Katowice • ul. Hierowskiego 2• 32 205 95 00 • e-mail: sprzedaz@bazantowo.pl • www.bazantowo.pl


BARBER SHOP

A

FA C E

T

DL

ÓW

T

Y L KO

W styczniu otwarcie nowego salonu fryzur męskich. Partner:

BARBER SHOP

|

Gliwice, ul. Kościuszki 26



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.