3 minute read
O krok od spełnienia marzeń
Beata Dubiel
Jesteś na słonecznej plaży. Zupełnie tak, jak wtedy, gdy byłeś dzieckiem. Na horyzoncie Słońce dogorywa za falami, barwiąc niebo na szkarłatny kolor, spiesząc za widnokrąg, ogrzewa Twój policzek ciepłymi promieniami. Piękno zachodu sprawia, że chciałbyś biec ile sił w nogach, tylko po to, aby dogonić swoje marzenia. Ale poczekaj - coś jest nie tak. Jak tutaj biec, gdy masz balast u nogi? Balast “bycia”
Advertisement
Od dziecka wpaja nam się, jak wielką rolę mają marzenia - w końcu podstawowym pytaniem, które zadawane jest zadawane niemal odkąd zaczniemy mówić, jest właśnie “jakie jest Twoje największe marzenie?”. W tym wczesnym okresie dorastania nasze marzenia stają się niemal synonimem naszej tożsamości - w końcu mówimy w formie “będę”, “dokonam czegoś”.
Nie chcemy “mieć” marzenia - my chcemy się nim stać. Wydaje się, że nie ma w tym nic złego. Każdy w końcu może marzyć, o czym tylko chce, a element takiej bliskości z celem dodaje otuchy i motywacji. W końcu nie chodzi tutaj o jakąś rzecz, której nawet nie możemy (jeszcze) dotknąć - chodzi o mnie, o lepszego mnie! Ten sposób patrzenia na marzenia, to skrzętnie ukryta wśród nostalgii pułapka. Pułapka - bo jeśli nie osiągnęliśmy naszego marzenia, to kim pozostaje nam być?
Balast wiecznego marzyciela
Bez względu na to, czy marzymy o czymś wielkim i wzniosłym, czy o czymś malutkim i skromnym, zawsze najtrudniej wykonać pierwszy krok. A co dopiero postanowić, co nim będzie! Przecież, aby wykonać ruch, najpierw musimy sami przed sobą się przyznać, że to dzieje się naprawdę i przygotować się na ewentualną krytykę czy niepowodzenie. Na tego typu scenariusze nie jesteśmy gotowi, bo po prostu nie ma na to miejsca w marzeniach - w końcu, kto by chciał wolne chwile spędzać na fantazjach o porażce? I słusznie, że tego nie robi!
Trzymając swoje marzenie szczelnie zamknięte w strefie fantazji, ryzykujemy też pewnego rodzaju zdziczeniem. Powiedzmy, że nie bierzemy swojego marzenia zupełnie na poważnie i akurat udało nam się jednak je osiągnąć. Co teraz? W sumie to nigdy nie myśleliśmy co potem. Zwykle w takiej sytuacji czujemy pustkę. Nasz długoletni cel w końcu został spełniony, ale… co z tym fantem zrobić? To trochę tak, jakby ktoś marzył o wygraniu szóstki w totka, ale nigdy nie zastanawiał się, na co wydałby pieniądze. Brzmi trochę absurdalnie, co nie? A teraz spójrzmy na swoje marzenia, które być skryte są gdzieś głęboko. Wiecie, na co wydacie wygraną?
Balast wartości
No dobrze, mamy swoje mniejsze lub większe marzenie. Ale skąd mamy wiedzieć, że warto je spełnić? Można odnieść wrażenie, że w popkulturze słyszymy tylko o wielkich i wzniosłych obiektach marzeń - chyba sztampowym przykładem mogłoby być studiowanie na topowej uczelni albo pełnienie ważnej roli w rządzie firmy. Kiedy otaczają nas tylko marzenia z takimi wielkimi hasłami, nie da się oprzeć wrażeniu, że to nasze w porównaniu z nimi jest małe i nic nieznaczące. Bam! Do nogi przymocowano właśnie kolejny balast - a my nawet nie zauważyliśmy kiedy! Chyba jednym z największych cichych zabójców marzeń jest porównywanie swoich pragnień z tymi innych. Czy kiedykolwiek zdarzyło Ci się pomyśleć: “Moje marzenie jest niczym w porównaniu do Twoich marzeń, szef ONZ - to jest coś!”? Takie podejście możemy tłumaczyć sobie tym, że osoba, do której się porównujemy, jest mądrzejsza, bardziej utalentowana albo bardziej doświadczona - po prostu jest “bardziej” od nas. Ale czy to nie jest kolejna pułapka?
To tak jakby podczas pięknego zachodu słońca nasze oczy wędrowały nerwowo po widowni. Słońce w końcu skończy swój spektakl i schowa się za linią horyzontu - a my dowiemy się o tym dopiero, jak nie będziemy mogli dłużej dojrzeć innych gapiów! Dlatego upewnij się, że patrzysz w dobrą stronę. Czy u Twojej nogi jest jeszcze jakiś balast? A może do tej pory przychodziłeś tylko po to, aby obserwować zachód Słońca, przeświadczony, że nie ma niczego, co mógłbyś zrobić, aby je dogonić? Może to moment, aby pozbyć się balastów i ruszyć?
Jedno jest pewne. Biegnij za swoim Słońcem - tak, aby po zachodzie niczego nie żałować.
ilustracje: Maja Ziółkowska