Lifestyle
Nigdy nie będziesz szła sama Zuzanna Szott
Część pierwsza. Dzieciństwo. Kiedy byłam mała, lubiłam spędzać czas z chłopakami. W ogóle miałam się za chłopczycę, bo lubiłam jeździć na rowerze, pływać, włóczyć się ze znajomymi po mieście i średnio leżało mi bawienie się lalkami. Lubiłam myśleć o sobie, że nie jestem taka jak inne dziewczyny, że daleko mi do nich, że spędzam czas inaczej niż one i to czyni mnie od nich lepszą. Patrzę dziś na tę młodszą, zawziętą siebie, ze współczuciem, ale zrozumieniem – bo chociaż nie miałam jeszcze pojęcia, czym jest feminizm, musiałam czuć już wtedy, 10
że w męskim świecie jedynie męskość ma szansę na sukces. Dlatego starałam się, jak tylko mogłam, stawiać się zawsze na równi z chłopakami, wtapiać się w nich. Żeby przynajmniej mieć to poczucie, że jest się równym, że można wszystko. I faktycznie, gdy ma się tych kilka lat, płeć nie ma jeszcze takiego znaczenia, a moje nieporadne próby uzyskiwania równości miały nawet jakieś prawo bytu. Trudno zliczyć, ile w mojej małej głowie tliło się wtedy złych przekonań i jak błędnie rozumiałam równość. Przez całe moje życie przeszłam przez kilka etapów, na których myślałam o różnicach między
płciami różne rzeczy, gdy wierzyłam w inne modele feminizmu, gdy myślałam o sobie i ludziach dookoła zupełnie inaczej. Ale jedno zawsze było pewne: nie chciałam być traktowana gorzej ze względu na swoją płeć. Tylko tyle i aż tyle. Nigdy nie miałam tego pecha, którego miały niektóre dziewczynki — nikt nie zmuszał mnie do ubierania sukienek, wiązania kokardek ani bawienia się wyłącznie z koleżankami. W swoim pokoju, oprócz lalek miałam też lego, puzzle i książki. Rodzice zachęcali mnie do uprawiania sportu, a większość moje-