Dzieje Apostolskie
Rozdziały 19-28
Komentarz duchowy tom III
SILVANO FAUSTI S.I.
Dzieje Apostolskie
Tekst jest zapisem serii lectio divina wygłoszonych w kościele św. Fidelisa w Mediolanie oraz we wspólnocie jezuitów w Villappizzone od października 2014 do czerwca 2015. Jako taki jest odzwierciedleniem żywej mowy.
Silvano Fausti S.I.
Dzieje Apostolskie Rozdziały 19-28 Komentarz duchowy tom III
we współpracy z Giuseppe Trottą
Z języka włoskiego tłumaczył O. Piotr Roman Gryziec OFMConv
Bratni Zew Wydawnictwo Franciszkanów
Tytuł oryginału: ATTI DEGLI APOSTOLI Volume 3, Capitoli 19-28 ISBN 978-88-10-21138-0 Copyright © 2015 by Centro editoriale dehoniano via Scipione Dal Ferro, 4 – 40138 Bologna
Copyright wydania polskiego © 2017 by Wydawnictwo Franciszkanów „Bratni Zew” spółka z o.o. ISBN 978-83-7485-298-2 Wszelkie prawa zastrzeżone. Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy. W sprawie zezwoleń należy się zwracać do wydawnictwa: „Bratni Zew” spółka z o.o., ul. Grodzka 54, 31-044 Kraków.
Zamówienia na książki można składać: Wydawnictwo Franciszkanów „Bratni Zew” ul. Grodzka 54, 31-044 Kraków tel. 12 428 32 40, fax 12 428 32 41 www.bratnizew.pl
Adiustacja polonistyczna: Jolanta Kunowska
Fot. na okładce: Reprodukcja: © Look and Learn / Bridgeman Images / PhotoPower
Imprimi potest: L.dz. 327/2017, Kraków, dnia 5.08.2017 O. Marian Gołąb OFMConv prowincjał
WYDAWNICTWO FRANCISZKANÓW „Bratni Zew” spółka z o.o. ul. Grodzka 54, 31-044 Kraków tel. 12 428 32 40, fax 12 428 32 41 www.bratnizew.pl
Spis treści Otrzymaliście Ducha Świętego? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
7
A Bóg czynił nadzwyczajne cuda . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
23
Ludzie, wiecie, że z tego rzemiosła pochodzi nasz dobrobyt . . . . . . . . . .
39
Spadł na dół z trzeciego piętra… . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
54
Nie zobaczycie już więcej mojej twarzy – część pierwsza . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
68
A teraz, będąc w kajdanach Ducha – część druga . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
82
Uważajcie więc na samych siebie i na całą trzodę – część trzecia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
94
Nie zobaczycie już więcej mojej twarzy – część czwarta . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
105
Niech się dzieje wola Pana
....................................
118
Izraelici, na pomoc! To jest człowiek, który naucza, wszystkich i wszędzie, przeciwko ludowi i Prawu, i temu miejscu . . . . . . . . . .
133
Bóg naszych ojców przeznaczył ciebie, abyś poznał Jego wolę i zobaczył Sprawiedliwego, i został Jego świadkiem wobec wszystkich ludzi . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
149
Usunąć z ziemi takiego! . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
164
Trzeba, abyś także w Rzymie dał świadectwo – część pierwsza . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
175
Trzeba, abyś także w Rzymie dał świadectwo – część druga . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
185
Ślubowanie Bogu, że zabiją Pawła . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
194
Usunąć z ziemi takiego! . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
207
Ten człowiek to zaraza, która wzbudza niepokoje wszędzie, po całej ziemi . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
218
Jestem sądzony z powodu zmartwychwstania umarłych
............
223
....................
233
Odwołałeś się do Cezara, do Cezara się udasz!
Chciałbym i ja posłuchać tego człowieka
.........................
241
Nie byłem nieposłuszny wizji z nieba . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
252
„Jesteś szalony, Pawle!”… „O mało co przekonałbyś mnie, abym stał się chrześcijaninem!” . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
268
Ludzie, widzę, że ta żegluga staje się ryzykowna i bardzo niebezpieczna – część pierwsza . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
282
Zachęcam was, abyście się posilili: jest to konieczne dla waszego ocalenia – część druga . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
293
Ten człowiek jest mordercą . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
303
Tak przybyliśmy do Rzymu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
317
To Boże zbawienie jest posłane do narodów . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
330
Dz 19,1-7
7
OTRZYMALIŚCIE DUCHA ŚWIĘTEGO? 19,1-7
Apollos, biegły w Piśmie, zna już doskonale drogę Pańską i mówi o Jezusie. Zna on zdrową doktrynę i przekazuje ją z zapałem. Jednakże otrzymał on jedynie chrzest Janowy, zanurzający w wodzie, ale nie w Duchu. W wodzie Prawa człowiek umiera, jedynie w Duchu miłości można oddychać i żyć. Apollos jest podobny do wielu teologów i ludzi Kościoła: wiedzą wszystko i są gorliwi w wykładaniu doktryny. Ale czym innym jest wiedzieć i mówić, a czym innym rozumieć i żyć tym, co się wie i o czym się mówi. Niewidomi też mogą mówić precyzyjnie o kolorach, których nigdy nie widzieli. Oświecenie przez Ducha prowadzi do zrozumienia tego, o czym się wie: tylko ten, kto kocha, rozumie. Ostatecznie, celem każdego rozumienia jest miłość. Dlatego wszystko przeminie, zaś „miłość nigdy się nie skończy” (1Kor 13,8). Sama wiedza wbija w pychę, podczas gdy „miłość buduje” (1Kor 8,2). Wiedza i głoszenie bez miłości jest postawą typową dla złych duchów, która jest widoczna we wszystkich egzorcyzmach ewangelicznych. Na przykład pierwszy egzorcyzm u Marka: „Wiem, kim jesteś: Świętym Boga” (Mk 1,24), albo w Dziejach 16,17, kiedy Paweł wypędza z pewnej niewolnicy demona, który robił reklamę jemu samemu i Chrystusowi. Diabeł chce nam przekazać swoją wiedzę bez miłości: „Także demony wierzą, lecz drżą” (Jk 2,19). To jest kara potępienia. Wielu chrześcijan myli świadectwo z propagandą, nie zdając sobie sprawy, że jeśli nasz styl życia nie odpowiada stylowi życia Jezusa, wówczas to, co czynimy, zaprzecza temu, co głosimy. Takie są niebezpieczeństwa ruchów oraz duszpasterstwa „wielkich wydarzeń”, które zawsze odnoszą sukces, ponieważ możemy wtedy słuchać ludzi wielkich i znaczących. Chrystus natomiast jest kimś mało znaczącym: „został ukrzyżowany wskutek słabości” oraz „ubogacił nas swoim ubóstwem” (2Kor 13,4; 8,9). Nie wystarczy „wiedzieć i mówić dokładnie” o Jezusie. Oprócz znajomości Pism konieczne jest jeszcze coś innego. Trzeba „świadczyć o Jezusie”,
Dz 19,1-7
8
czyli wspominać Go (= mieć-w-sercu)1 i żyć w Nim. On jest „moim życiem” (Flp 1,21): „żyję ja, już nie ja, lecz Chrystus żyje we mnie”. W istocie moje życie jest odpowiedzią miłości na miłość Syna Bożego, „który umiłował mnie i dał siebie samego za mnie” (Ga 2,20). Miłość czyni z dwóch jedno, jakkolwiek są nadal dwojgiem! Kto świadczy o Jezusie, znając Go dokładnie, może o Nim mówić w sposób skuteczny. Jego słowo ma tę samą exousía2 co jego Mistrz: wypływa ono z jego „tożsamości”. To, czym jesteś, mówi więcej niż to, co mówisz. Jeśli przemawiamy bez świadczenia o Jezusie, redukujemy nasz przekaz do pustych słów, które wypełniają nas próżnością, a innych pustką. Tymczasem słowa Jezusa są „Duchem i życiem” (J 6,63). Iluż to wiernych zostało wychowanych na katechizmie i na zachowywaniu zasad, zamiast na znajomości Jezusa! Żyją oni obowiązkami swojej „religijności”: poszczą, zachowują przykazania, spełniają wiele pobożnych praktyk, oczekując przyjścia Pana. Brakuje im jednak radości Ewangelii. Nie wiedzą, że „Pan Młody jest z nimi”. Ich chrześcijaństwo jest łatą z surowego materiału przyszytą do starego ubrania (por. Mk 2,18-22): brakuje im nowego wina, czyli Ducha. Nie znają pierwszych słów Jezusa, które są programem i kluczem do lektury Ewangelii: On głosi, że czas oczekiwania się skończył, ponieważ królestwo Boże jest już obecne. Tym królestwem jest On sam, Mesjasz, Pan Młody, Syn umiłowany: wystarczy nawrócić się do Niego, kochać Go i iść za Nim (por. Mk 1,16nn). Możemy Go już teraz widzieć i kochać w każdym stworzeniu, ponieważ „wszystko w Nim istnieje” (Kol 1,17). „W Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy (…) jesteśmy z Jego rodu” (Dz 1,28). Nawet więcej: jesteśmy dziećmi umiłowanymi przez Ojca tak, jak jedyny Syn, i kochani przez Syna taką samą miłością, jaką On jest kochany przez Ojca (J 17,23; 15,9). To jest nieustanny motyw naszej radości: wszystko jest znakiem miłości Boga, który daje nam samego siebie. Dlatego „za wszystko czynimy dzięki (Eucharystię). Taka jest bowiem wola Boża w Chrystusie Jezusie względem was” (1Tes 5,18), ponieważ On jest „wszystkim we wszystkim” (1Kor 15,28). Pamiętam, jak Karl Rahner, podczas pewnej przyjacielskiej rozmowy w grupie młodych jezuitów w Münster, na nasze pytanie o istotę chrześcijaństwa odpowiedział: „Jest nią to, o czym mówiła moja babcia: «Trzeba kochać dobrego Jezusa!»”. Tego dobrego Jezusa, którego widzimy 1
Autor nawiązuje do włoskiego czasownika: ri-cordare: od łac. cor, cordis – serce (przyp. tłum.).
2
Grecki termin oznaczający „moc, władzę”.
Dz 19,1-7
9
we wszystkich ludziach, poczynając od tych, których wykluczamy jako „złych”: głodnych, spragnionych, imigrantów, nagich, chorych i więźniów (Mt 25,31nn). Wielu natomiast, którzy uważają się za pobożnych, żyje według zasad „nie bierz, nie kosztuj, nie dotykaj. Ale to są przepisy i nauki ludzkie, które mają pozory mądrości, z ich udawaną pobożnością, uniżaniem siebie i surowością względem ciała, a w rzeczywistości nie służą niczemu innemu, jak tylko cielesnemu zaspokojeniu” (Kol 2,20nn). Łukasz (por. także J 17,20-26) jest zatroskany, jak wszyscy apostołowie, o jedność wierzących: „Zostaliśmy ochrzczeni w jednym Duchu, aby tworzyć jedno ciało, czy to Żydzi czy Grecy, niewolnicy czy wolni; wszyscy też zostaliśmy napojeni jednym duchem” (1Kor 12,13). Duch oznacza oddech, życie. Życie Boże to miłość między Ojcem i Synem; a my wszyscy, „ochrzczeni”, czyli zanurzeni w Duchu, żyjemy wraz z całym stworzeniem we wzajemnej miłości Ojca i Syna. Jedność we wspólnocie, owoc miłości, jest zasadą życia. Podział, separacja spowodowana egoizmem, są zasadą śmierci. Podobnie jak Apollos, tak samo uczniowie z Efezu nie otrzymali Ducha. Znali jedynie chrzest Janowy, a nie chrzest w imię Jezusa. Z punktu widzenia judaizmu, zarówno uczniowie Chrzciciela, jak i uczniowie Jezusa, mieli wspólny chrzest. Jednak jest chrzest i chrzest, jeden w wodzie Prawa, drugi w Duchu, który jest życiem. Dwunastu uczniów z Efezu jest figurą chrześcijan, którzy dzisiaj żyją „obowiązkiem” zachowania prawa, lecz nie mają wolności synów; nie znają „smaku” miłości Boga i braci, odrzucają jedyną Ewangelię proponując inną, która nie istnieje; Paweł powiedziałby (Ga 1,6-9): przekształcają Ewangelię w prawo, które zabija. Jeśli pierwszym „znakiem” chwały była dla Jezusa zamiana wody Prawa w wino miłości (J 2,1nn), ci zamieniają wino w wodę, miłość w prawo. Prawo zaś zabija, podczas gdy Duch daje życie (2Kor 3,6). Prawo, które nakazuje dobro, potępia nas jako przestępców; jedynie „miłość jest doskonałym wypełnieniem prawa”, ponieważ „miłość nie wyrządza nikomu krzywdy” (Rz 13,10). Dla Łukasza Duch jest podstawą życia Jezusa i Kościoła. Jego Ewangelia rozpoczyna się od faktu, że Duch, po odpowiedzi „tak” Maryi, dokonuje wcielenia Słowa, kończy zaś oczekiwaniem na Ducha, który zstąpi na apostołów (Łk 1,35; 24,49). Z kolei Dzieje rozpoczynają się od zesłania Ducha, który jest podstawą głoszenia oraz świadectwa uczniów (Dz 2,1nn). Duch, życie Boga, podobnie jak uformował ciało Jezusa, teraz formuje „Kościół, który jest Jego Ciałem, pełnią Tego, który wypełnia wszystko” (Ef 1,22n).
Dz 19,1-7
10
Łukasz jest w sposób szczególny zainteresowany Duchem: jest On miłością między Ojcem i Synem, Jezus dał nam Go z krzyża, abyśmy stali się dziećmi Bożymi i braćmi wszystkich ludzi. Dlatego w Ewangelii, w której opowiada, co Jezus uczynił i powiedział, wspomina Ducha 35 razy; natomiast w Dziejach, w których opowiada, co apostołowie czynią i mówią, aby zaświadczyć o Jezusie, wspomina Go 70 razy. Dokładnie dwa razy tyle! Jest to czysty przypadek czy też „podwójna” odpowiedź miłości, w której Jego Duch jest także naszym duchem, a nasz jest także Jego?
Modlitwa: Psalm 84 (83) Teraz przystępujemy do analizy rozdziału 19, w którym spotkamy protagonistę księgi Dziejów Apostolskich, Ducha Świętego. Aby wprowadzić w komentarz do tekstu, wykorzystamy Psalm 84 (83). Wydaje się nam, że jest to psalm bardzo odpowiedni, kiedy wyruszamy razem z Pawłem na jego wyprawę ewangelizacyjną do Azji Mniejszej, ponieważ mówi o „przebywaniu” w domu Boga, mieszkaniu w Jego przybytku, ale równocześnie mówi o wyruszeniu, podjęciu drogi, aby dotrzeć do tego właśnie domu. Droga ucznia czy apostoła jest zanurzona w Duchu Pana i razem z nim prowadzi do osiągnięcia tego celu.
Psalm 84 (83) Jak miłe są Twoje przybytki, Panie Zastępów! 3 Dusza moja usycha z tęsknoty i tęskni do przedsionków Pańskich. Moje serce i moje ciało radują się w Bogu żyjącym. 4 Nawet wróbel znajduje sobie dom a jaskółka gniazdo, gdzie złoży swe pisklęta, przy ołtarzach Twoich, Panie Zastępów, mój Królu i mój Boże. 5 Szczęśliwy, kto mieszka w Twoim domu: 2
Dz 19,1-7
11
zawsze śpiewa Twoje pochwały! 6 Szczęśliwy, kto znajduje w Tobie swoją siłę i postanawia w sercu świętą podróż. 7 Przechodząc przez dolinę płaczu zamienia ją w źródło, także wczesny deszcz błogosławieństwem ją pokryje. 8 Podczas drogi wzrasta jego siła, aż zjawi się przed Bogiem na Syjonie. 9 Panie, Boże Zastępów, usłysz moją modlitwę, nakłoń ucha, Boże Jakuba. 10 Spójrz, Boże, tarczo nasza, wejrzyj na twarz Twego pomazańca. 11 Dla mnie jeden dzień w Twoich przedsionkach więcej znaczy niż tysiąc gdzie indziej, stać na progu domu mojego Boga jest dla mnie lepsze niż mieszkać w namiotach bezbożnych. 12 Bo Pan Bóg jest słońcem i tarczą; Pan udziela łaski i darzy chwałą, nie odmawia dobra temu, kto postępuje uczciwie. 13 Panie Zastępów, szczęśliwy człowiek, który ufa Tobie. Tekst Dziejów, który teraz będziemy komentować, ma niezwykłą wagę. Odpowiada on centralnemu fragmentowi Ewangelii Łukasza (Łk 9,51), kiedy Jezus skierował wzrok w stronę Jeruzalem i posłał dwóch wysłańców przed sobą do pewnego miasta w Samarii, aby przygotowali Mu pobyt. Tam Go jednak nie przyjęto, zatem uczniowie, Jakub i Jan, powiedzieli do Niego: „Czy chcesz, a przywołamy ogień z nieba, aby ich wszystkich spalił?”, Jezus zaś odpowiedział: „Nie wiecie, jakiego Ducha jesteście, Syn Człowieczy przyszedł, aby zbawić, a nie po to, aby zniszczyć życie”. W tekście, który teraz będziemy analizować, Paweł przygotowuje się, aby udać się do Jeruzalem, a potem z Jeruzalem do Rzymu, na najdalsze krańce ziemi. Także w tym przypadku Paweł zaprogramował swoją podróż, ale ona okaże się różna od przygotowanego projektu, ponieważ to Duch, a nie człowiek, jest tym, który działa w Kościele.
Dz 19,1-7
12
Tekst ukazuje nam znaczenie Ducha poprzez Jego brak. Rozumiemy, jak ważna jest prawa ręka wówczas, kiedy mamy ją w gipsie. Rozumiemy, czym jest wzrok, kiedy go utracimy. Rozumiemy, kim jest dla nas ukochana osoba, kiedy jej zabraknie. Tak samo zrozumiemy znaczenie Ducha, kiedy jest nieobecny. W poprzednim rozdziale Dziejów pojawił się Apollos, który wszystko wiedział dokładnie i dobrze wyjaśniał naukę. Podobnie owych dwunastu z Efezu: zachowują wszystkie normy, zasady, prawa, nawracają się, są wspaniali, są sprawiedliwi, ale nie mają Ducha. Taka jest mniej więcej sytuacja dzisiejszych chrześcijan. Zobaczymy teraz, na czym polega owa obecność Ducha, który jest konieczny do tego, aby Kościół miał życie. Jezus zapytał swoich uczniów: „Jakiego Ducha jesteście?”. Także my jesteśmy wezwani, aby zbadać naszego Ducha; aby to uczynić, musimy wyjść od faktów. Każde działanie rozpoznaje się po Duchu; możesz oszukać za pomocą słów, ale jakiego masz Ducha, który ciebie porusza, można poznać tylko na podstawie tego, co czynisz.
Dzieje 19,1-7 PODZIAŁ ● ww. 1-2: otrzymaliście Ducha Świętego? ● ww. 3-4: w jaki sposób zostaliście ochrzczeni? ● ww. 5-7: ochrzczeni w imię Jezusa…
I stało się, kiedy Apollos przebywał w Koryncie, że Paweł, przeszedłszy wyżej położone tereny Azji Mniejszej, dotarł do Efezu i znalazł jakichś uczniów 2i rzekł do nich: „Czy otrzymaliście Ducha Świętego, kiedy uwierzyliście?” A oni do niego: „Nawet nie słyszeliśmy, że istnieje Duch Święty”. 3A on zapytał: „Jakim chrztem zostaliście ochrzczeni?” A oni rzekli: „Chrztem Janowym”. 4Rzekł zatem Paweł: „Jan udzielał chrztu nawrócenia, mówiąc ludowi, aby uwierzył w tego, który idzie po nim, czyli w imię Pana Jezusa”. 5Gdy to usłyszeli, zostali ochrzczeni w imię Pana Jezusa. 6A kiedy Paweł nałożył na nich ręce, przybył Duch Święty na nich i mówili językami i prorokowali. 7A wszystkich ich było około dwunastu mężczyzn. 1
Dz 19,1-7
13
Tak jak Apollos, również ci uczniowie nie mają Ducha Świętego. Znają chrzest nawrócenia, ale nie zostali ochrzczeni w imię Jezusa. Ochrzcić oznacza „zanurzyć”. Jeśli więc ktoś zanurzy się w wodzie, niezależnie od tego, czy chodzi o wodę prawa czy o wodę łona matczynego, utopi się; natomiast kiedy wyjdzie z wody na powietrze, w przestrzeń Ducha, będzie żył. Czym jest chrzest w Duchu, w imię Jezusa? Imię Jezusa jest protagonistą Ewangelii. Trzeba znać Ewangelię, aby poznać Jezusa i zanurzyć się w Jego Słowie. W przeciwnym razie nie będziemy prawdziwymi chrześcijanami, będziemy chrześcijanami powierzchownymi, którzy zadowalają się swoją edukacją, katechizmem, zachowaniem przykazań. „I stało się, kiedy Apollos przebywał w Koryncie, że Paweł, przeszedłszy wyżej położone tereny Azji Mniejszej…” Mamy tutaj odniesienie do Apollosa, który znajduje się w Koryncie. Był on osobą, która znała bardzo dobrze wszystko, co dotyczyło Jezusa, ale nie miała Ducha. Co to znaczy, że ktoś zna dobrze Jezusa i mówi o Nim, nie mając Ducha? To znaczy, że ten, który zna zdrową doktrynę, jest pełen zapału w głoszeniu jej, więcej, jest gotowy do wysłania na stos tego, kto jej nie zachowuje, jest gotowy rzucić ekskomunikę, uczynić wszystko, aby przekonać innych, że zdrowa nauka jest najważniejsza. Spora część teologów i ludzi Kościoła jest gorliwa, znają oni doktrynę i przykazania, mówią o nich, ale często postępują jak ślepi, którzy rozprawiają o kolorach tylko dlatego, że słyszeli, jak inni je opisują. Wiedza biblijna nie wystarczy. Ona nie może być celem samym w sobie, ale musi być środkiem dojścia do miłości, która jest prawdziwym celem wszystkiego. Wiedza bez miłości, bez Ducha Świętego, czyli bez miłości Ojca i Syna, nie może prowadzić do Boga, nie może uczynić z nas prawdziwych chrześcijan. Czyni nas, owszem, erudytami, osobami wykształconymi, jakim był na początku Apollos, który przecież wykonał dobrą robotę, co uznał także sam Paweł, kiedy w Pierwszym Liście do Koryntian pisze: „Paweł sadził, Apollos podlewał”. Apollos jednak był ograniczony przez brak Ducha Świętego. Lepszym od Apollosa i wszystkich teologów świata, jeśli chodzi o poznanie Boga, jest diabeł. Diabeł ma bezpośrednie poznanie Boga, widzi
14
Dz 19,1-7
Go, ponieważ, tak, jak aniołowie, jest czystym duchem. Jednakże, pomimo że zna Boga, nie kocha Go. Diabeł pragnie, abyśmy wszyscy byli jak on: wyposażeni w jasną wiedzę, lecz pozbawioną miłości, czyli chce, abyśmy zostali potępieni. Nie wystarczy dobrze coś znać, być dobrze poinformowanym i przekazywać wiedzę. Konieczne jest dawanie świadectwa, istotne jest, aby przyjąć styl życia Jezusa. W przeciwnym razie będziemy jedynie robić reklamę udającą apostolat, tak aby ludzie tworzyli ruchy, grupy czy stowarzyszenia. Typowe jest dla spektakularności, dla duszpasterstwa wydarzeń, szukanie rozgłosu. Jezus dystansował się zawsze od wielkich wydarzeń, od spektakularności. Kiedy Piotr organizował Mu coś tego rodzaju w pierwszym dniu pobytu w Kafarnaum, jest powiedziane, że „za Nim chodził”: ten sam czasownik oznacza „prześladowanie”. Wówczas Jezus powiedział: „Chodźmy gdzie indziej”. Światło, kiedy jest zapalone, nie potrzebuje reklamy, ponieważ każdy je widzi. „… dotarł do Efezu i znalazł jakichś uczniów”. Podczas gdy Apollos był wielkim uczonym, ci nie są uczonymi, są oni uczniami Jana Chrzciciela, którzy poszczą, bardzo ściśle zachowują przykazania. Stanowią sektę czystych, którzy traktują na serio wszystkie normy i zasady, oczekując na przyjście Pana. Jedyna różnica w porównaniu z chrześcijaninem jest taka, że chrześcijanin nie oczekuje na Pana Młodego, ponieważ już cieszy się radością spotkania się z Nim. Być może wielu chrześcijan nigdy nie spotkało Pana, żyją według Prawa, według przykazań, udając się na Mszę św. z obowiązku, co jest największą obrazą, jaką można dotknąć Boga: przyjdę do Ciebie, bo taki jest nakaz, a nie dlatego, że Cię kocham. Niestety, taka jest cała edukacja w tym zakresie dostarczana przez katechizm. Wychowujemy chrześcijan, którzy nie znają Jezusa. Zaczynamy katechizm od „najdoskonalszego stworzenia”, o którym wszyscy doskonale wiemy, tak jakby było jakieś stworzenie niedoskonałe! Na początku Ewangelii Marka (Mk 1,16) Jezus mówi: „Czas oczekiwania skończył się, królestwo Boga jest tutaj”. Królestwem Boga jest On sam, Mesjasz, Pan Młody, który jest obecny w każdym z nas. Dlatego uczniowie Jezusa nie poszczą, w odróżnieniu od uczniów faryzeuszy czy Chrzciciela, żyją w radości, w obecności Boga, tego Boga, który już jest
Dz 19,1-7
15
obecny w każdej rzeczy, w każdej osobie, w sercu wszystkich wierzących, także wszystkich przestępców, także tych, których my marginalizujemy: więźniów, nagich, głodnych, spragnionych, będących daleko. Musimy przystosować się do stylu życia Jezusa, który był ubogi, potrzebował przyjęcia oraz identyfikował się z ostatnim z ludzi. Zawsze kiedy przyjmujemy tego „ostatniego”, przyjmujemy Jezusa. Pierwszym gestem, jaki uczynił Jezus, było ustawienie się w kolejce z grzesznikami. Na końcu znajdzie się między dwoma łotrami na krzyżu. Znaczy to, że Jezus jest wszędzie, także wśród złoczyńców: tam jest naszym Panem, który oczekuje, aby być zrozumianym i przyjętym. Tym, co wielu szokuje w zachowaniu biskupa Rzymu Franciszka, jest ten styl życia, który powinien być właściwie normą dla chrześcijan, ponieważ jest to styl życia Jezusa, wszystkich świętych oraz wielu innych. Chrześcijaninem może być także papież, każdy ksiądz. Także my, jezuici, możemy być chrześcijanami, a będziemy nimi, kiedy zachowamy styl życia Jezusa. Jednak wszystko to wydaje się dziwne. Pewien proboszcz z Mediolanu – mówiła mi pewna dziewczyna – stwierdził: „Teraz pozwalamy papieżowi – było to w Wieki Czwartek – pójść do więzienia, a przecież w Wielki Czwartek powinien być on ze swoimi kapłanami na Mszy św. krzyżma, umyć nogi dwunastu chłopcom z czystymi nogami, ubranym na biało, a nie przebywać w więzieniu, aby myć nogi jakiejś muzułmance! Ale on także niedługo zacznie stosować tę praktykę, choć teraz jeszcze tego nie rozumie!”. Rozumiecie zatem, z jaką mentalnością trzeba walczyć. „… i rzekł do nich: Czy otrzymaliście Ducha Świętego, kiedy uwierzyliście?” Apostoł Paweł nie troszczył się o reklamę. Kiedy spotkał owych uczniów, najpierw pyta ich: „Czy otrzymaliście Ducha Świętego?”. Posiadanie lub nieposiadanie Ducha robi różnicę. To jest nasza tożsamość, nasza znajomość stylu życia Jezusa, to nasze życie z Nim, ubogacenie przez Jego ubóstwo naprawdę się liczy, ponieważ to „jacy jesteśmy” mówi więcej o nas niż to, co sami mówimy. Musimy starać się przyjąć styl życia Jezusa, być jak On. Aby tak się stało, musimy przede wszystkim dobrze znać Ewangelię. Jest zdumiewające, że wielu ludzi, którzy zajmują w Kościele wysokie pozycje, nie zna w ogóle Ewangelii, nie zna słowa Bożego. Myślę o tych, którzy redagowali nowy lekcjonarz ambrozjański, który czyni z Ciała Chrystusa jakiś połamaniec utkany z niezliczonych oremus, uzupełniony tajemniczymi
16
Dz 19,1-7
przymiotnikami i rzeczownikami. Myślę również o autorach niektórych prefacji, którzy wyrażają wszystko oraz przeciwieństwo wszystkiego za pomocą słów bezużytecznych, banalnych, jeśli nie wręcz błędnych. Mówię, że błędnych, ponieważ niejednokrotnie wypływa z nich jakieś religijne urojenie, nie przefiltrowane przez misterium krzyża. Jednak znajomość Ewangelii to jeszcze nie wszystko. To dopiero pierwszy etap przybliżenia się do Jezusa. Oprócz znajomości Ewangelii, musimy świadczyć o Jezusie. Co to oznacza? To znaczy uczynić Jezusa własnym życiem, jak pisze Paweł: „Dla mnie życiem jest Jezus Chrystus, życiem, którym żyję w ciele. Już nie ja żyję, to On żyje we mnie, a ja żyję dla Niego, który mnie umiłował i dał samego siebie za mnie”. To jest zasadniczy warunek, aby posiąść prawdziwą moc. Jest powiedziane w Ewangelii: „Mówił z mocą”, gdzie słowo „moc” nie oznacza władzy trzymania czegoś w garści, ale to, co wypływa z faktu, czym jesteśmy. „A oni do niego: Nawet nie słyszeliśmy, że istnieje Duch Święty”. Są osoby, które nie posiadają Ducha Świętego, mimo to znają dobrze wszystkie przepisy, przykazania, posty; oczekują Mesjasza, nawracają się i połowę mienia dają ubogim, ale nie mają racji sądząc, że osiągnięcie zbawienia wymaga tego, co robią. W stosunku do takich ludzi Paweł jest bardzo surowy. Przybyli do Antiochii jacyś ludzie, którzy nauczali: „Chrystus, w porządku, Duch Święty, w porządku, ale trzeba także zachować obrzezanie, przepisy, naszą odmienność w stosunku do innych”. O takich Paweł mówi: „Oni przekręcają Ewangelię”, jako że Ewangelia jest dobrą nowiną, że Bóg kocha wszystkich, a jeśli chodzi o nawrócenie, to przede wszystkim nie o nawrócenie grzeszników chodzi, bo nawrócić grzeszników jest łatwo, natomiast bardzo trudno nawrócić sprawiedliwych! Łukasz napisał swoją Ewangelię dla Teofila, który jest sprawiedliwy, aby nie stał się faryzeuszem, czyli aby nie stał się starszym bratem, który nigdy nie przekroczył żadnego przykazania, żadnego polecenia, i zawsze rzetelnie pracował, lecz nie chce wejść na ucztę Ojca. Brama, która prowadzi do zbawienia, jest tak ciasna, że żaden sprawiedliwy przez nią nie wejdzie, ponieważ nie wchodzimy dzięki naszej sprawiedliwości, lecz dzięki nieskończonemu miłosierdziu Boga. Tylko wówczas, kiedy sprawiedliwy uzna swój grzech, którym jest chęć zdobycia zasługi przed Bogiem, chęć bycia odmiennym od innych, lepszym
Dz 19,1-7
17
od innych, oraz chęć uznawania innych za niegodnych przebywania blisko Boga oraz blisko nas, tylko wtedy możemy być zbawieni, my także. Kościół faryzejski jest stałym niebezpieczeństwem dla Teofila, dla tego, kto kocha Boga, lecz zapomina, że to Bóg go umiłował. „A on zapytał: Jakim chrztem zostaliście ochrzczeni? A oni rzekli: Chrztem Janowym”. Chrzest Janowy był chrztem w wodzie. Wejście do wody znaczy wejście w śmierć, podczas gdy wyjście z wody oznacza zmartwychwstanie. Wejście do wody oznacza także coś innego: wejście w wody matczynego łona, aby narodzić się na nowo. Wielu chrześcijan żyje nawet osiemdziesiąt lat w wodzie, bez oddechu, nigdy nie posiadając Ducha: chodzą na Mszę św., zachowują przepisy, a w końcu odkrywają, że Bóg jest odmienny od tego, jak Go sobie wyobrażali: przyjmuje nas, ponieważ jest miłosierny, nie dlatego, że jesteśmy wspaniali. Także my, podobnie jak tych dwunastu z Efezu, żyjemy w niebezpieczeństwie bycia chrześcijanami wypaczonymi, którzy myślą o własnej religijności, o byciu pobożnymi, o głosowaniu na partie katolickie, o bezdyskusyjnych zasadach, o byciu autoryzowanym do tego, aby czuć się przełożonymi innych, aby innych wykluczać. „Rzekł zatem Paweł: Jan udzielał chrztu nawrócenia, mówiąc ludowi, aby uwierzył w Tego, który idzie po nim…” To zdanie stanowi serce chrześcijaństwa. Jan chrzcił dla nawrócenia przez przebaczenie: jeśli się nie nawrócisz, nie będzie ci przebaczone. Natomiast Jezus odwraca tę logikę. Kiedy go umieszczono na krzyżu, mówi: „Przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”. Tutaj przebaczenie poprzedza nawrócenie. Możemy się nawrócić, ponieważ Bóg nas kocha i zawsze nas przyjmuje. Często się zdarza, że kiedy ktoś jest religijny, staje się faryzeuszem, podczas gdy ten, kto nie jest religijny, staje się wierzącym, ponieważ człowiek niereligijny ma mocne doświadczenie własnej słabości, ma potrzebę otrzymania miłosierdzia, bycia przyjętym, co czyni go bardziej zdolnym do tego, aby przybliżyć się do Boga. „… czyli w imię Pana Jezusa. Gdy to usłyszeli, zostali ochrzczeni w imię Pana Jezusa”.
18
Dz 19,1-7
Imię oznacza osobę, wierzący jest tym, który jest „w Chrystusie”, który jest pełen Ducha Świętego, który jest zanurzony w Panu Jezusie. Jezus, jak pisze Marek: „Ustanowił Dwunastu, aby z Nim byli i poszli głosić”. Zawsze jest ten podwójny wymiar: przebywania, mieszkania, bycia w Chrystusie, oraz posłania, drogi, wysłania na misję, którą Paweł wypełnia. Przemierza tysiące kilometrów, co nie oznacza tylko własnego przemieszczania się Pawła – ponieważ on zawsze pozostaje ukierunkowany na Chrystusa – lecz oznacza „bycie w Duchu”. Jeśli poczytacie sobie listy Pawła i zobaczycie, ile razy używa on wyrażeń „w Chrystusie”, czy „dla Chrystusa”, czy „przez Chrystusa”, zdacie sobie sprawę, jak jest on owładnięty przez Chrystusa, to jest – całkowicie zanurzony w Nim. My jesteśmy zawsze w Bogu. Bóg nas kocha i my w Nim jesteśmy. Taki jest powód radości wierzącego: ja jestem w Bogu, a tym Bogiem jest Jezus, który mnie umiłował i samego siebie dał za mnie. A więc owo „w Chrystusie” oznacza, że Paweł jest „w Nim” jakby w domu. Jego entuzjazm – entuzjazm znaczy „oddychanie w Bogu” – pochodzi z tego „przebywania w Nim”, z miłości Jezusa: i to jest właśnie Duch Święty. Pamiętam jak pewnego razu Karl Rahner – jeden z największych teologów ubiegłego wieku – grupie przyjaciół, którzy pytali go, co jest istotą chrześcijaństwa, odpowiedział z uśmiechem: „To jest to, co mówiła moja babcia: kochać dobrego Jezusa”. Kochać to znaczy nosić Go w sobie. Tak jak ty jesteś w Jego sercu, tak On jest w twoim sercu: taka jest podstawa twojego myślenia, twojej wrażliwości, twojego działania. Oto czym jest chrzest w Duchu (por. Ga 5,12): to miłość, radość, pokój, cierpliwość, dobroć, wierność, łagodność, wolność, do tego zostaliśmy stworzeni. W przeciwnym razie będziemy spełniać uczynki ciała – to nie są „owoce”, to są „dzieła” – które reprezentują coś zupełnie przeciwnego. „Gdy to usłyszeli, zostali ochrzczeni w imię Pana Jezusa”. Powracamy na nowo do określenia być ochrzczonym w imię Pana Jezusa. W Liście do Rzymian Paweł opisuje różne momenty chrztu: „Czy nie wiecie, że my, którzy zostaliśmy ochrzczeni w Chrystusie Jezusie, zostaliśmy zanurzeni w jego śmierci? Poprzez chrzest zostaliśmy zatem razem z Nim pogrzebani w śmierci, aby jak Chrystus został wskrzeszony z martwych dzięki chwale Ojca, tak i my, abyśmy mogli postępować w nowości życia. Jeżeli rzeczywiście zostaliśmy z Nim złączeni przez śmierć podob-
Dz 19,1-7
19
ną do Jego śmierci, będziemy także z Nim złączeni podczas Jego zmartwychwstania. Wiemy dobrze, że nasz stary człowiek został wraz z Nim ukrzyżowany, aby zostało zniszczone grzeszne ciało, abyśmy nie byli już niewolnikami grzechu. Rzeczywiście, ten, który umarł, stał się wolny od grzechu, skoro zatem umarliśmy z Chrystusem, wierzymy, że również z Nim będziemy żyli, wiedząc, że Chrystus, powstawszy z martwych, już więcej nie umiera. Śmierć nie ma już nad Nim władzy. Co się zatem tyczy Jego śmierci, On umarł grzechowi raz na zawsze. Teraz natomiast, skoro żyje, żyje dla Boga. Tak i wy uważajcie siebie za tych, którzy umarli dla grzechu, żyją zaś dla Boga w Chrystusie Jezusie” (Rz 6,3-11). Życie chrześcijańskie nie polega na zachowywaniu przepisów, norm i zasad. Umarliśmy dla grzechu spoglądając na Ukrzyżowanego, który umarł z powodu mojego grzechu, umarł z miłości. Odkrywam zatem, że jestem kochany, także będąc grzesznikiem, także z moim grzechem, a taka miłość nie sprawia nic innego, jak wzbudza moją miłość. Chrześcijanin żyje w radości bycia kochanym, a ten, kto zna radość bycia kochanym, potrafi kochać, a kto kocha – jak mówi Paweł – „nie czyni nic złego, ponieważ miłość wypełnia całe Prawo” (Rz 13,10). „A kiedy Paweł nałożył na nich ręce, przybył Duch Święty na nich…” Paweł czyni gest, który pozostał w tradycji chrześcijańskiej jako znak konsekracji w Duchu: nakłada ręce. Ręka symbolizuje różne rzeczy. Za pomocą ręki można czynić różne gesty, można wykonywać wiele czynności. Opisując wyjście Izraela z Egiptu w noc Paschy, autor biblijny mówi: „Izrael wyszedł z podniesioną ręką”. Fakt wyjścia z podniesionymi rękami jest znakiem zwycięstwa, a także, w jakiejś mierze, znakiem potęgi. Jednak ta moc, która jest przekazywana przez nałożenie rąk, jest mocą w Duchu Świętym, a zatem jest to władza, która jest służbą, władzą, która oddaje się do dyspozycji innych, służy przekazywaniu dalej tego Ducha, ponieważ Duch może być przekazywany dalej tylko przez tego, kto Go posiada, kto jest w Nim zanurzony. Z drugiej strony ręka może także być rozumiana jako symbol stworzenia. Faktycznie, w starożytnej ikonografii chrześcijańskiej Bóg Ojciec jest przedstawiany przez symbol ręki, ponieważ ręka wskazuje na dzieło stworzenia. Tak więc nałożenie rąk oznacza, że owi uczniowie zostają w pewien sposób stworzeni, rodzą się na nowo w Duchu. Jest to wyobrażenie podobne
20
Dz 19,1-7
do wcielenia. Kiedy Łukasz na początku swojej Ewangelii opowiada o wcieleniu, pisze, że cień Ducha spoczął na Maryi. Wyobraźmy sobie zatem tego Ducha, który w łonie Maryi formuje ciało Chrystusa, ciało, w które wcieli się Syn Boży. Ten sam Duch, który teraz formuje uczniów i posyła ich, na początku Dziejów Apostolskich zstąpił na apostołów podczas Pięćdziesiątnicy. Poczynając od Ewangelii, a potem w Dziejach, w całym dziele Łukaszowym jesteśmy świadkami rozchodzenia się Ducha na sposób fali, jak wiatr, który dociera do wszystkich krańców ziemi. Często mówi się, że Dzieje opowiadają o rozprzestrzenianiu się Kościoła. Jest to prawda, jednak to, że to rozprzestrzenianie się go ma miejsce aż po najdalsze krańce ziemi, wynika stąd, że istnieje właśnie ta fala Ducha, który powoli się rozprzestrzenia poprzez Słowo. „Słowa, które wam powiedziałem – mówi Jezus – są Duchem i Życiem” (J 6,63), nie są to puste słowa. Sam Jezus to jest Jego Słowo, ponieważ On jest Tym, który mówi i komunikuje się z nami za pośrednictwem Słowa. Widzicie zatem, jak ten tekst zachęca nas do zrobienia małego rachunku sumienia: czy moja religijność jest religijnością Jana Chrzciciela, który był bardzo pobożnym człowiekiem, czy też jest religijnością Chrystusa, z radością otwartą na wszystkich, z miłością? Miłość jest podstawą każdego dobra, podczas gdy czysta religijność prowadzi do tworzenia rozróżnień między nami: na sprawiedliwych, doskonałych, którzy zasługują na raj dzięki wielu modlitwom, co jest od strony dogmatycznej pomyłką, ponieważ raj jest darem, więc nie można na niego zasłużyć; oraz pozostałych, których trzymamy z daleka od siebie budując bariery, przeciwko którym organizujemy różnego rodzaju krucjaty, odrzucając to, co znajduje się w centrum. A co jest w centrum? Najdalsze krańce ziemi. Jakie to są te najdalsze krańce ziemi dla Łukasza? Rzym, miasto absolutnego pogaństwa, a więc miejsce najbardziej oddalone od Boga. I także tam przybywa Bóg. Idzie tam Piotr, potem przybędzie Paweł, ponieważ właśnie na krzyżu, tam, gdzie nie przypuszczaliśmy, Bóg ukazał się jako obecny. Bóg w istocie jest obecny w całym złu świata, jako Ten, który niesie je na samym sobie. Jezus wydawał się być przeklętym przez Boga (por. Ga 3,13), nikczemnikiem, ale właśnie w ten sposób nas zbawił. Trzeba zatem otworzyć oczy, w przeciwnym razie ryzykujemy, że nie będziemy chrześcijanami, nie będziemy posiadać Ducha Jezusa i nie przyjmiemy Jego stylu życia. Ten styl życia tworzy się za pomocą słów, które interioryzujemy. Słowo Ewangelii ukazuje nam Jezusa. Jeśli ktoś je przyjmie i czyni wysiłki, by, z łaską Bożą, nim żyć, wówczas osiąga styl życia Jezusa. Jeśli natomiast
Dz 19,1-7
21
narzuca sobie nieskończoną liczbę zasad, norm i przepisów, ryzykuje że się pogubi, zdradzi Ducha Świętego. Duch jest tym, który – gdy Go słuchamy – przemienia moje życie; który sprawia, że żyję w Jezusie; który mnie w siebie przekształca, czyniąc ze mnie coraz bardziej syna posłanego do braci. Wspomnieliśmy już, ile razy występuje w Ewangelii Łukasza oraz w Dziejach Apostolskich słowo „Duch – Pneuma”, w różnych przypadkach: w Ewangelii pojawia się 35 razy, w Dziejach 70 razy. Kiedy porównamy te dane z występowaniem tegoż słowa w Ewangeliach Mateusza, Marka i Jana, w których pojawia się odpowiednio 19, 23 i 24 razy, zauważymy, że Łukasz w dwóch swoich dziełach – Ewangelii i Dziejach – mówi o Duchu zdecydowanie częściej niż pozostali ewangeliści, i nawet o wiele częściej niż Jan, którego Ewangelia jest tradycyjnie nazywana, z powodu jej wzniosłej wizji teologicznej, „Ewangelią duchową”. Łukasz mówi najwięcej z wszystkich o Duchu, ponieważ chce mocno podkreślić, że rozprzestrzenianie się Kościoła dokonuje się poprzez działanie Ducha Świętego. „… i mówili językami…” Jest jeden język, który rozumieją wszyscy, a jest to język miłości, taki sam dla wszystkich. Jeżeli tak postąpisz, będziesz jak owa kobieta z Betanii, która obmyła nogi Jezusowi, o której będzie się mówić, gdziekolwiek będzie głoszona Ewangelia, ponieważ Jezus się z nią identyfikuje. Takie jest właśnie znaczenie mówienia językami. „… i prorokowali”. Proroctwo to nie jest przepowiadanie przyszłości. Prorokować znaczy mieć oczy otwarte i widzieć obecną rzeczywistość. My myślimy ciągle o przyszłości i naruszamy teraźniejszość, doprowadzając do jej realizacji wówczas, kiedy to sobie zaplanowaliśmy. Natomiast prorok jest tym, który widzi rzeczywistość, widzi także Boga, który jest wszystkim we wszystkich. Prorok jest tym, który posiada spojrzenie Boga, które jest spojrzeniem wdzięczności, spojrzeniem dziękczynienia, ponieważ wszystko jest łaską. Myślę, że ten tekst pomoże nam lepiej zrozumieć nasze życie duchowe oraz dlaczego Łukasz, jeszcze przed udaniem się Pawła do Jeruzalem,
22
Dz 19,1-7
czuje potrzebę mówienia o Duchu, będącym tym Duchem, który zaprowadził Jezusa na krzyż, który zaprowadzi Pawła do Rzymu, i o którym bardzo dużo mówi sam Paweł w 12 rozdziale Pierwszego Listu do Koryntian, kiedy stwierdza: „Jest wiele darów Ducha, każdy ma swój. Lecz dary same z siebie nie liczą się. Jest jeden dar, który realnie się liczy, który jest najlepszym z wszystkich, a jest nim miłość, to jest prawdziwy dar Ducha”. Potem stwierdza, że jeśli brakuje tego daru, wszystkie pozostałe nic nie znaczą: „Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, posiadał wszelką wiedzę, znał całą teologię, filozofię, oddał moje ciało na pożywienie ubogim, a nie miał miłości, wszystko to na nic się nie zda”. A potem posługując się 15 czasownikami, wyjaśnia czym jest miłość, . I zaczyna tak: „Pierwsza charakterystyczna cecha to wielkoduszność: miłość rozszerza twoje serce i otwiera je na wszystkich”. Kończy za pomocą czterech ostatnich cech charakterystycznych: 1. „wszystkiemu wierzy”: miłość jest zaufaniem do drugiego; 2. „we wszystkim pokłada nadzieję”; 3. „wszystko zakrywa”: po grecku to słowo znaczy „być dachem”, czyli przyjąć wszystko inne, nie tylko to, co jest dobre; 4. „wszystko wytrzymuje”: jest niżej i podtrzymuje wszystko3. Taka jest Miłość, to jest to, co Bóg czyni dla nas. Duch Święty jest zatem tym, który pozwala zrozumieć, że trzeba kochać Boga i odpowiedzieć miłością na Jego miłość. „W jaki sposób należy Go kochać z całego serca?”, zapytuje św. Tomasz. I odpowiada: „Teraz – z całego serca, jakie mam dzisiaj, jutro nieco bardziej”. Ponieważ miłość jest jak życie: albo się wzrasta, albo umiera. Jeśli życie się zatrzyma, to koniec, tak samo jest z miłością. Dzięki Bogu miłość może zawsze się odradzać, ponieważ Bóg zawsze nas kocha. Prośmy Pana o dar Jego Świętego Ducha.
3
W języku włoskim słowo sopportare znaczy zarówno wytrzymywać, jak i podtrzymywać (przyp. tłum.).
Dz 19,8-22
23
A BÓG CZYNIŁ NADZWYCZAJNE CUDA 19,8-22
Tekst opisuje cechy charakterystyczne posługi Pawła w Efezie. Trzy lata (od 52 do 55 po Chr.), które tam spędził, obrazują szczyt jego pracy apostolskiej. Odniósł wielki sukces. Łukasz mógł powiedzieć, że „wszyscy mieszkańcy Azji, Żydzi i Grecy, usłyszeli słowo Pana” (w. 10). Kościół w Efezie pozostanie aż do III wieku najbardziej znaczącym Kościołem na Wschodzie. Właśnie tutaj dokonują się dwa „podziały”, czy „odłączenia”, decydujące dla Łukasza. Pierwszym jest odłączenie od synagogi – zresztą niechciane, choć natychmiastowe (ww. 8-10), jednakże nie definitywne (por. Rz 11,1nn). Adresatami obietnicy są i pozostaną synowie Abrahama, w którego potomstwie będą błogosławione wszystkie ludy ziemi (Rdz 12,3). Drugie odłączenie to oddalenie się od świata magii, której Efez był stolicą. Nieprzypadkowo magiczne teksty, chociaż w większości powstały w Egipcie, były nazywane przez Plutarcha „ta ephesía grammata”, „pismami efeskimi”. Po ochrzczeniu 12 uczniów Jana Chrzciciela, Paweł kontynuuje przez trzy miesiące, bez przeszkód, swoją posługę w synagodze. Spotkawszy się z opozycją ze strony tych, którzy nie chcą uwierzyć i źle się wyrażają na temat „drogi”, wspólnota chrześcijańska zmuszona jest odłączyć się od synagogi i przenieść się do „szkoły Tyrannosa” (ww. 8-9). Z Efezu, miejsca tranzytowego dla Azji Mniejszej, wychodząc z tejże szkoły Słowo rozchodzi się pomiędzy wszystkimi mieszkańcami Azji, nie tylko poganami, ale także Żydami (w. 10). Życie pierwszej wspólnoty efeskiej, podobnie jak tej w Jerozolimie, obfituje w nadzwyczajne cuda, uzdrowienia i egzorcyzmy. Paweł, podobnie jak Piotr i inni apostołowie, uwalnia ludzi od chorób ciała i duszy. Największym jednak cudem jest nowy styl życia wspólnoty oparty na miłości, a nie na interesie: jest to dzieło Ducha, który czyni nas dziećmi Boga i braćmi wszystkich (ww. 11-12).
24
Dz 19,8-22
Pouczająca jest historia siedmiu synów Skewasa. Imię „tego Jezusa, którego głosi Paweł”, działa jedynie poprzez tych, którzy wierzą w Jego Słowo, czyli poprzez ręce tych, którzy Go znają, kochają i naśladują. Nie może ono być użyte w sposób magiczny (ww. 13-17). Wielu, widząc co się przydarzyło siedmiu synom Skewasa, porzuciło magię i uwierzyło w Jezusa. Spalono wówczas ogromną ilość ksiąg magicznych. Wśród osób religijnych każdej wiary magia jest o wiele bardziej powszechna niż się sądzi. Ona powoduje zakłamanie wiary: zamiast relacji opartej na zaufaniu do Boga, próbuje zdobyć nad Nim kontrolę za pomocą sił magicznych, opartych na formułach, rytach, zaklęciach, horoskopach, amuletach, świętych obrazkach… (ww. 18-20). Wzrost potęgi słowa Pana zwycięża zło i dowodzi kłamstw ze strony magii. Świadczy o tym działanie Pawła. Po tych wydarzeniach w sercu Pawła rodzi się pomysł udania się do Jeruzalem (w. 21; por. Łk 9,51). Jest to zasadniczy punkt zwrotny jego działalności, która, podobnie jak w przypadku Jezusa, dopełni się poprzez cierpienie. W odniesieniu do Mistrza dokonało się to w Jeruzalem, natomiast Paweł dokona tego w Rzymie, dokąd uda się z Jerozolimy w kajdanach. Mistrz dał świadectwo o miłości Ojca w miejscu najbardziej oddalonym od Boga: na krzyżu przeznaczonym dla złoczyńców. Uczeń zaświadczy o miłości Syna „na najdalszych krańcach ziemi”, czyli w Rzymie, centrum światowej władzy i sercu świata pogańskiego. Paweł dostrzega w podróży z Jeruzalem do Rzymu symboliczną realizację mandatu przekazanego przez Jezusa swoim apostołom (ww. 21-22), którym jest świadectwo dawane od Jeruzalem aż po najdalsze krańce ziemi. Ruch od centrum (Jeruzalem) w kierunku najdalszych krańców ziemi (Rzym) jest programem, jaki Jezus nam pozostawił (por. Dz 1,8). Paweł go dokładnie zrealizował. Jego droga pozostaje stałym modelem dla Kościoła, który mocą Ducha dokonuje wcielenia Syna w świecie, aż do momentu, kiedy Bóg będzie „wszystkim we wszystkich” (1Kor 15,28). Ten cel jest przedmiotem naszych oczekiwań. Ale kiedy przyjdzie królestwo Boże, kiedy powróci Pan? Wtedy, gdy rozpoznamy Go w ostatnim z ludzi (por. Mt 25,31nn). Dzięki świadectwu w głoszonym Słowie, dzień po dniu „nastaje nowe niebo i nowa ziemia (Iz 66,22), w których będzie mieszkać sprawiedliwość” (2P 3,13). Słowo przywraca nam na nowo to, co utraciliśmy i czego w głębi serca pragniemy: prawdę o nas samych i o Bogu. Nowością Boga jest nic innego jak miłość do wszystkich; nowym człowiekiem jest każdy z nas, jako Jego syn, na Jego obraz i podobieństwo.
Dz 19,8-22
25
Jest to także program, który proponuje nam biskup Rzymu – Franciszek: tak jak apostołowie wyszli z Jeruzalem, trzeba, abyśmy wyszli z kościołów i zakrystii w kierunku peryferiów świata, aby osiągnąć niebieskie Jeruzalem.
Modlitwa: Psalm 115 (113B) Weźmy Psalm 115 (113B). Ten psalm mówi o bożkach, które mają usta, ale nie mówią. Pasuje on dobrze do fragmentu Dziejów, który komentujemy, a w którym jest mowa o magii.
Psalm 115 (113B) Nie nam, Panie, nie nam, ale Twojemu imieniu daj chwałę, za Twoją wierność i łaskę. 2 Dlaczego narody mają mówić: „Gdzie jest ich Bóg?”. 3 Nasz Bóg jest w niebiosach, czyni wszystko, co zechce. 4 Bożki pogańskie to srebro i złoto, dzieło rąk ludzkich. 5 Mają usta, ale nie mówią, mają oczy, ale nie widzą, 6 mają uszy, ale nie słyszą, mają nozdrza, ale nie czują zapachu. 7 Mają ręce, ale nie czują dotyku, mają nogi, ale nie chodzą; ich gardło nie wydaje głosu. 8 Niech będzie jak one ten, który je uczynił, i każdy, kto w nich pokłada ufność. 9 Izrael pokłada ufność w Panu: On jest ich pomocą i tarczą. 10 Dom Aarona w Panu pokłada ufność: On jest ich pomocą i tarczą. 11 Pokłada w Panu ufność każdy, kto się Go boi: 1
Dz 19,8-22
26
On jest ich pomocą i tarczą. Pan pamięta o nas i nam błogosławi: błogosławi domowi Izraela, błogosławi domowi Aarona. 13 Pan błogosławi wszystkim, którzy się Go boją, błogosławi małym i wielkim. 14 Niech Pan uczyni was płodnymi, was i waszych synów. 15 Bądźcie błogosławieni przez Pana, który uczynił niebo i ziemię. 16 Niebo jest niebem Pana, ziemię zaś dał synom ludzkim. 17 To nie umarli chwalą Pana, nie ci, którzy schodzą do grobu. 18 Lecz to my, żyjący, błogosławimy Pana teraz i na wieki. 12
Przechodzimy teraz do fragmentu Dziejów, który będziemy komentować. Jesteśmy wraz z Pawłem w Efezie. Łukasz przedstawia syntezę jego dzieła ewangelizacji. W Efezie Paweł zatrzymał się przez trzy lata i trzy miesiące. Tutaj dokonują się dwa odłączenia, dwa podstawowe rozdarcia, dwa wielkie akty wolności, które pozwalają chrześcijaństwu rozprzestrzeniać się: odłączenie od synagogi, niechciane, jakkolwiek nie definitywne, oraz od religii objawionej, a potem od religii naturalnej, wspólnej dla wszystkich. Tutaj chciałbym dokonać krótkiej refleksji, przydatnej do interpretacji tych aktów. Z punktu widzenia religii, dla każdej innej religii chrześcijaństwo reprezentuje rewolucję kopernikańską. Kopernik odkrył, że to nie Słońce krąży wokół ziemi, lecz na odwrót. Wszystkie religie stawiają w centrum Boga, którego należy wielbić, czcić, służyć Mu i kochać, a z miłości do Niego można nawet zabić tego, kto nie oddaje Mu czci, nie służy Mu i nie szanuje Go. W chrześcijaństwie jest coś zupełnie odwrotnego: to Bóg stawia w centrum człowieka, oddaje mu cześć, szacunek, daje życie za niego, ponieważ uważa człowieka za ważniejszego od siebie. Jezus został zamordowany w imię Boga, ponieważ postawił w centrum człowieka. Tam, na krzyżu, odkryliśmy, że Bóg jest miłością i że miłość stawia w centrum nie samą siebie, lecz drugiego. I to jest początek wolności: jesteśmy dzieć-
Dz 19,8-22
27
mi, nie niewolnikami; dla Boga jesteśmy ważniejsi niż On sam, dlatego pierwsze przykazanie jest podobne do drugiego i zawiera się w pierwszym: nie możesz powiedzieć, że miłujesz Boga, którego nie widzisz, jeśli nie kochasz brata, którego widzisz. Kochając braci, kochasz Boga, a kochając ostatniego z braci, odkrywasz kim jest Bóg. Kiedy przyjdzie Mesjasz, na którego wszyscy czekamy, kiedy powróci Pan? Wtedy, gdy uznamy każdego innego od nas, szczególnie tego, który jest zepchnięty na margines, za Mesjasza i Pana. Głodni, spragnieni, nadzy, więźniowie, chorzy, imigranci, oni zostali utożsamieni z Panem (Mt 25: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z nich, Mnie uczyniliście”). Takie jest źródło wolności chrześcijańskiej, której fundamentem jest to, co Jakub w drugim rozdziale, wersecie 12 swojego Listu nazywa „prawem wolności”. A w Liście do Galatów 5,1 zostało napisane: „Chrystus was wyzwolił, abyście byli wolni”, a potem zostało to sprecyzowane w wersecie 13: „Powołani jesteście do wolności”. Ta wolność jest istotą chrześcijaństwa. Bóg tak dalece szanuje wolność człowieka, że nawet kiedy ten zbłądzi, nie zabiera mu jej. Ponieważ jest to wolność, która czyni nas podobnymi do Boga. Potwierdza to cała tradycja biblijna, a potem wielka tradycja Kościoła – od Pico z Mirandoli do Mikołaja z Kuzy, od Tomasza Morusa do Soboru Watykańskiego II. Sobór Watykański II przede wszystkim otworzył Kościół na świat. Potem, niestety wkrótce potem, Kościół zaczął na nowo zamykać się w sobie. Naszą winą, którzy należymy do Kościoła, było to, że nie zastosowaliśmy właściwego rozeznania. W czasie tych trzydziestu lat Kościół, jak i ruchy kościelne, niewiele różnił się od obecnego stylu życia, który polega na poszukiwaniu bogactwa, władzy, prestiżu i rozgłosu. To jest wynik braku rozeznania, brak wolności, to jest niewola Kościoła: zatrzymanie sobie bożków, które istnieją od zawsze. Prawdziwy Kościół był czymś zupełnie innym, to był sobór, dostosowanie, księża robotnicy, wspólnoty podstawowe, opcja względem ubogich, reforma liturgiczna, reforma zgromadzeń, powstanie nowych, oraz osobowości takie jak don Milani, don Mazzolari, Turoldo, papież Jan XXIII, ojciec Aruppe, Paweł VI, Lercaro, kardynał Pellegrino, Lazzati, czyli ludzie wybitni, zdolni do wprowadzenia w życie pełnej wolności, prawdziwej wolności ewangelicznej. Musimy więc bić się w piersi. Musimy powrócić do właściwych kryteriów rozeznawania, czyli do stylu życia Jezusa. Styl Jezusa widoczny jest podczas Jego chrztu, kiedy widzimy Go solidarnego z grzesznikami;
Dz 19,8-22
28
to jest Jego śmierć na krzyżu jako bluźniercy, jako niewolnika, w imię Boga, ponieważ zamiast użyć potęgi Boga, bogactwa Boga, prestiżu Boga, przyjął postawę ubóstwa, służby i pokory. To jest to, co powinno być prawdziwym kryterium rozeznania dla ruchów chrześcijańskich, dla Kościoła, dla naszych wyborów. Cała reszta to światowość, która niszczy Kościół. W tej optyce nieustanne zaproszenie biskupa Rzymu Franciszka do wyjścia z tej sytuacji nabiera znaczenia fundamentalnego, jest to jedyny chrześcijański wybór, jaki możemy uczynić. To, co powiedziałem, jest wstępem do wejścia w tekst, któremu się teraz przyjrzymy, w którym widoczna jest wolność pierwszych chrześcijan, którzy wyszli z synagogi i z pogaństwa. Droga wolności apostołów pozostaje niewzruszona wobec świętych instytucji, tak jak to miało miejsce w osobie Jezusa, w imię człowieka. Jak Jezus oraz uczniowie, przez to, że zostali wyłączeni z synagogi, pokazali, że Bóg nie jest związany z jakimś szczególnym miejscem, tak samo obecny Kościół musi zdać sobie sprawę, że nie składa się ze świątyń i sanktuariów, w których jedynie można odnaleźć Boga.
Dzieje 19,8-22 PODZIAŁ ● ww. 8-9: oddzielenie się od synagogi i przejście do szkoły Tyrannosa; ● w. 10: w ciągu dwóch lat wszyscy mieszkańcy Azji usłyszeli Słowo; ● ww. 11-12: nadzwyczajne cuda i uzdrowienia; ● ww. 13-17: historia siedmiu synów Skewasa; ● ww. 18-20: koniec magii i wzrost Słowa; ● ww. 21-22: „Muszę pójść i zobaczyć także Rzym”.
Wszedłszy potem do synagogi, przemawiał otwarcie przez trzy miesiące, dyskutując i przekonując w sprawach dotyczących królestwa Bożego. 9A ponieważ niektórzy się opierali i nie chcieli słuchać, drwiąc sobie wobec licznego ludu z „drogi”, odłączywszy się od nich, zabrał ze sobą uczniów, rozprawiając codziennie w szkole Tyrannosa. 10I stało się, że w ciągu dwóch lat wszyscy mieszkańcy Azji usłyszeli słowo Pana. 11A Bóg czynił nadzwyczajne cuda przez ręce Pawła, 12tak że nawet chustki i płótna, które dotknęły jego ciała, kładziono na chorych, a choroby ustę8
Dz 19,8-22
29
powały i złe duchy wychodziły z nich. 13A niektórzy wędrowni egzorcyści żydowscy próbowali wzywać imienia Jezusa nad tymi, którzy mieli złego ducha, mówiąc: „Zaklinam was przez tego Jezusa, którego Paweł głosi”. 14Było zaś siedmiu synów niejakiego Skewasa, arcykapłana żydowskiego, którzy tak czynili. 15A zły duch odpowiadając im rzekł: „Znam Jezusa i wiem, kim jest Paweł, a wy kim jesteście?”. 16A człowiek, który posiadał złego ducha, rzuciwszy się na nich, zawładnąwszy nimi, użył wobec nich przemocy, tak że nadzy i poranieni uciekli z tego domu. 17To wszystko stało się wiadome wszystkim Żydom, jak też i Grekom, którzy mieszkali w Efezie, i strach wielki padł na wszystkich i zostało uwielbione imię Pana Jezusa. 18I wielu z tych, którzy uwierzyli, przychodziło, wyznając i ujawniając swoje praktyki. 19 A także wielka liczba tych, którzy uprawiali praktyki magiczne, przyniósłszy ze sobą księgi, palili je wobec wszystkich, a policzono ich wartość i wyszła z tego suma pięćdziesięciu tysięcy srebrnych monet. 20I tak mocą Pana Słowo wzrastało i umacniało się. 21 A kiedy wypełniły się te rzeczy, Paweł postanowił w Duchu, po przemierzeniu Macedonii i Achai udać się do Jeruzalem, mówiąc: „Potem, gdy tam przybędę, muszę także zobaczyć Rzym”. 22Wysławszy do Macedonii dwóch swoich pomocników, Tymoteusza i Erasta, sam spędził jakiś czas w Azji. Jest to tekst niezwykle bogaty w treść, który mówi na początku o oddzieleniu się od synagogi i przeniesieniu do szkoły Tyrannosa, a potem, od w. 10, przedstawia syntezę dwóch lat spędzonych przez Pawła w tej szkole, która stanowiła punkt wyjścia dla możliwości usłyszenia Słowa przez wszystkich mieszkańców Azji. Paweł dokonuje nadzwyczajnych cudów i uzdrowień, jak to czynił Jezus, jak czynili apostołowie. Świat pogański, widząc, jakie cuda czyni, usiłuje go naśladować, czyniąc egzorcyzmy w imię tego Jezusa, o którym mówił. Następuje epizod z opętanym, który, zamiast zostać uwolnionym, rzuca się na owych siedmiu, którzy próbowali go uwolnić, powodując także, że oni sami stają się opętanymi. Epizod jest próbą ukazania religijności magicznej, która uzurpuje sobie prawo do wypędzania złego ducha za pomocą różnych rytuałów. Kiedy chrześcijanie zobaczyli, co się stało z tymi, którzy chcieli użyć imienia Jezusa na sposób magiczny, którzy, będąc daleko od uzyskania
Dz 19,8-22
30
spodziewanego rezultatu, sami stali się opętanymi, przynieśli magiczne księgi, które mieli w domu, i rzucili je na stos. Na koniec zostaje podkreślony wzrost Słowa, tymczasem Paweł w połowie swojej podróży apostolskiej decyduje się udać się do Jeruzalem.
Wszedłszy potem do synagogi, przemawiał otwarcie przez trzy miesiące, dyskutując i przekonując w sprawach dotyczących królestwa Bożego. 9A ponieważ niektórzy się opierali i nie chcieli słuchać, drwiąc sobie wobec licznego ludu z „drogi”, odłączywszy się od nich, oddzielił uczniów, rozprawiając codziennie w szkole Tyrannosa. 10I stało się, że w ciągu dwóch lat wszyscy mieszkańcy Azji usłyszeli słowo Pana. 8
„Wszedłszy potem do synagogi, przemawiał otwarcie przez trzy miesiące, dyskutując i przekonując w sprawach dotyczących królestwa Bożego”. Pierwszą rzeczą, jaką czyni Paweł, jest wejście do synagogi, tak jak to czynił zawsze, kiedy przybywał do jakiejś miejscowości, potem przemawia otwarcie przez trzy miesiące, dyskutując i przekonując o sprawach królestwa Bożego. Wyrażenie „królestwo Boże” jest niezwykle rzadkie u Łukasza. W Dziejach pojawia się pięć razy, w Ewangelii nieco częściej. W Ewangelii pytają Jezusa: „Kiedy przyjdzie królestwo Boże?”, a Jezus odpowiada, że trzeba być czujnym, ponieważ Jego przyjścia nie da się przewidzieć. Myślę, że także Żydzi, którzy słuchali słów Pawła w synagodze, nie spodziewali się, że tenże Paweł ogłosi, że królestwo Boże przyszło w osobie Jezusa. W Dziejach Apostolskich wyrażenie „królestwo Boże” pojawia się na początku, kiedy apostołowie pytają Jezusa: „Czy teraz nadszedł czas, kiedy je odbudujesz?” (Dz 1,6), a Jezus odpowiada: „Nie wasza to rzecz znać czasy i chwile, ale otrzymacie moc Ducha Świętego”. Odnajdziemy to wyrażenie w słowach Filipa, kiedy głosi on kazanie do Samarytan, zwiastując im królestwo Boże w imię Jezusa, a także, kiedy Paweł i Barnaba, powróciwszy z pierwszej podróży do Antiochii, stwierdzają, że konieczne jest, aby przejść przez wiele utrapień, aby wejść do Królestwa. Wreszcie znajdziemy je w zakończeniu Dziejów, w rozdziale 28, kiedy Paweł dociera do Rzymu. Jak widzicie, to określenie pojawia się we wszystkich newralgicznych momentach Dziejów, na początku, na końcu, podczas pierwszego wyjścia
Dz 19,8-22
31
do Samarytan, przy okazji pierwszej podróży i teraz, kiedy Paweł jest w drodze do Jeruzalem. Królestwem Bożym jest Jezus. Kiedy Jezus obwieszcza: „Królestwo Boże jest tu”, zamierza powiedzieć, że królestwem Bożym jest dokładnie to, co On czyni i mówi, oraz że my jesteśmy wezwani, aby czynić tak jak On, w taki sposób, aby stało się to stylem królestwa Bożego, tym samym, co styl błogosławieństw. Kiedy przybędzie Królestwo? Kiedy dostrzeżemy w drugim człowieku Mesjasza. W takim kontekście Bonhoffer mówił o braciach jako sakramencie, a św. Franciszek mówił: „Mój bracie, mój Panie!”. Nie jest to zwykły sposób mówienia, nie są to jakieś fantazje, lecz chodzi o to, że – realnie – ludzie są obrazem i podobieństwem Boga. „A ponieważ niektórzy się opierali i nie chcieli słuchać, drwiąc sobie wobec licznego ludu z «drogi»…” Wielu uwierzyło, lecz niektórzy – a zatem nieliczni – opierali się, nie chcieli słuchać i wyśmiewali się z „drogi”. „Drogą” jest sam Jezus, ten, który jest „drogą, prawdą i życiem”, który nas uczy, że Bóg jest ojcem, a my jesteśmy Jego dziećmi. „… odłączywszy się od nich…” Tutaj jest powiedziane, że Paweł jest „apostatą”, czyli odłącza się. Chrześcijaństwo rodzi się i rozwija dzięki temu aktowi apostazji, przez akt odłączenia się, bez którego pozostałoby wewnątrz judaizmu jako herezja. Wydaje się przydatnym zatrzymać się przy refleksji nad tymi pierwszymi latami życia Kościoła, kiedy chrześcijanie są heretykami w stosunku do tego wszystkiego, co jest, z punktu widzenia religii. Chrześcijaństwo pozostanie zawsze związane z judaizmem, ponieważ jest on świętym korzeniem, dlatego konieczny był akt odłączenia się, aby uznać w Chrystusie królestwo Boże. Uznanie ze strony Izraela swojego Mesjasza jest dla Pawła zasadniczym celem, spełnieniem planu Bożego: trzeba, aby Bóg został przyjęty przez wszystkich, najpierw przez swoich, wybranych, czyli przez Izrael, ponieważ wybranie przez Boga jest nieodwołalne (Rz 11,1nn). „… oddzielił uczniów…” To jest bardzo dramatyczny krok. Zostali oni zmuszeni do oddzielenia się ze względu na zatwardziałość i odrzucenie ze strony innych, a nie dlatego, że chcieli rozdzielenia.
32
Dz 19,8-22
„… rozprawiając codziennie w szkole Tyrannosa”. Była to prawdopodobnie szkoła filozoficzna, środowisko, które dzisiaj określilibyśmy jako „świeckie”, nie religijne. Przenieśli się zatem do środowiska, które nie było związane ani z kultem, ani z głoszeniem nauki, jakim była synagoga. W tej szkole odbywały się wykłady. Słuchacze, którzy przychodzili na wykłady to były osoby, które sobie mogły na to pozwolić, ponieważ nie miały potrzeby pracowania. Wykłady odbywały się rano i po południu, były przerywane w najgorętszych godzinach dnia. W czasie, kiedy była przerwa w wykładach, Paweł wygłaszał swoje kazania. To znaczy, że ci którzy ich słuchali, to byli przede wszystkim robotnicy, niewolnicy, którzy właśnie ten upalny czas wykorzystywali na przerwę. Oddzielenie się od synagogi oznacza również pójście do tych ludzi, o których dzisiaj mówimy, że są „z peryferii”. To pierwszy taki przypadek, kiedy chrześcijanie zbierają się w lokalu publicznym, ponieważ wcześniej spotykali się w Wieczerniku należącym do Marii, potem w domu Lidii, w Tesalonice w domu Jazona, zaś w Koryncie w domu Tycjusza zwanego Sprawiedliwym. Wyobraźcie sobie zatem, jaką wolność musiał mieć Paweł, aby wyjść z synagogi i udać się do miejsca niezwiązanego z religią, gdzie uczęszczali wszyscy. I to właśnie ten fakt stanie się przyczyną rozprzestrzeniania się Słowa. Kościół nie jest zbudowany z murów, które oddzielają od innych, lecz składa się z ludzi, którzy są w środku, i którzy otwierają się na innych, prawdą jest, że nasze kościoły biorą nazwę nie od terminu, który oznacza budynek, lecz „zebranie”. Kiedy Konstantyn Wielki dał chrześcijanom pozwolenie na spotykanie się publicznie, miejscem spotkań stała się bazylika, miejsce handlu, gdzie miał też siedzibę trybunał. Potem nazwano budynek „domus” (wł. Duomo), co oznacza „dom”. W tej nazwie pozostał ślad tradycji środowiska „laickiego”, a nie świątyni, jako miejsca „oddzielenia”. W tej świeckiej szkole rodzi się zatem wspólnota, która musiała wyglądać dość szczególnie. Spróbujcie sobie wyobrazić, jakie znaczenie mogło mieć dla tamtych ludzi najpierw znaleźć się w synagodze, gdzie Paweł głosił, że Jezus jest Mesjaszem, potem uwierzyć w to orędzie, aż do oddzielenia się od swoich współwyznawców, od swoich przeżyć, od osób, z którymi dzielili jedną wiarę, jedną przynależność, wspólne więzy, także rodzinne, czy też od osób, z którymi czuli się dobrze, rozumieli się, roz-
Dz 19,8-22
33
mawiali z nimi w tym samym języku, aby na koniec znaleźć się w szkole filozoficznej, w miejscu świeckim. „I stało się, że w ciągu dwóch lat wszyscy mieszkańcy Azji usłyszeli słowo Pana”. Ponieważ znajdowali się w tej szkole, ponieważ Efez był głównym centrum handlowym Azji Mniejszej, miastem o wielkim prestiżu, liczącym wielu mieszkańców, ponieważ wielu ludzi przewijało się przez to centrum, w ciągu dwóch lat wszyscy mieszkańcy Azji Mniejszej, Żydzi i Grecy, mieli okazję usłyszeć słowo Pana. Stało się ono źródłem promieniowania chrześcijaństwa. Może się to wydawać przesadą, ale kiedy Łukasz pisze Dzieje – wydarzenia miały miejsce w 48 r., on zaś pisze o tym w latach 70. – większa część tych rejonów jest już schrystianizowana. Wyobrażam sobie, że wobec takiego rozprzestrzeniania się Słowa, nawet Paweł mógł być zaskoczony, można się zatem pytać, dlaczego potem, w Liście do Rzymian, zinterpretuje to wszystko jako plan Boży. On sam jest w stanie zrozumieć, w jaki sposób to oddzielenie się dało wszystkim możliwość usłyszenia Słowa i otwarcia się na wiarę. Taki był zamiar Jezusa, kiedy posłał uczniów, mówiąc: „Idźcie i czyńcie uczniami wszystkich pogan”. Bez wątpienia dla Pawła było to wielkie cierpienie, że musiał widzieć, że właśnie ci, do których został posłany, odrzucali dobrą nowinę. Paweł w ten sposób powtarza to doświadczenie, które przeżył Jezus. Ale się nie zniechęca, uznaje ich decyzję.
A Bóg czynił nadzwyczajne cuda przez ręce Pawła, 12tak że nawet chustki i płótna, które dotknęły jego ciała, kładziono na chorych, a choroby ustępowały i złe duchy wychodziły z nich. 13 A niektórzy wędrowni egzorcyści żydowscy próbowali wzywać imienia Jezusa nad tymi, którzy mieli złego ducha, mówiąc: „Zaklinam was przez tego Jezusa, którego Paweł głosi”. 14Było zaś siedmiu synów niejakiego Skewasa, arcykapłana żydowskiego, którzy tak czynili. 15A zły duch, odpowiadając im, rzekł: „Znam Jezusa i wiem, kim jest Paweł, a wy kim jesteście?”. 16A człowiek, który posiadał złego ducha, rzuciwszy się na nich, zawładnąwszy nimi, użył wobec nich przemocy, tak że nadzy i poranieni uciekli z tego domu. 17To wszystko stało się wiadome wszystkim Żydom, 11
34
Dz 19,8-22
jak też i Grekom, którzy mieszkali w Efezie, i strach wielki padł na wszystkich i zostało uwielbione imię Pana Jezusa. „A Bóg czynił nadzwyczajne cuda przez ręce Pawła, tak że nawet chustki i płótna, które dotknęły jego ciała, kładziono na chorych, a choroby ustępowały i złe duchy wychodziły z nich”. Oprócz ekspansji Słowa mamy tutaj nadzwyczajne znaki, które Bóg czyni przez ręce Pawła. Protagonistą jest zawsze Bóg. Tutaj widzimy, że na chorych kładziono chustki i płótna, które dotknęły ciała Pawła, a choroby były oddalane, złe duchy uciekały, podobnie jak wtedy, kiedy Piotr uzdrawiał swoim cieniem. „Będziecie czynić cuda większe niż moje” – mówił Jezus do uczniów, i to jest prawda, z tym, że tym, który je czyni, wówczas, jak i dzisiaj, jest zawsze Bóg. My uważamy za możliwe tylko to, co sami potrafimy zrobić, a skoro ja nie czynię cudów, zatem sądzę, że cuda nie są możliwe. Takie rozumowanie jest błędne, ponieważ również my mamy nieograniczone możliwości od momentu, kiedy ciało ludzkie stało się mieszkaniem Boga i Bóg jest obecny we wszystkim. Jeśli jest prawdą, że Jezus powstał z martwych w ciele, to znaczy, że ciało może zostać uwielbione, posiadać chwałę Boga i być obecne w kilku miejscach jednocześnie. Prawdziwym cudem, rzeczą niezwykłą, jest wspólnota braci, którzy kochają Ojca, miłują się wzajemnie i otwierają się na innych. Natomiast cuda, jakich my oczekujemy, są jedynie znakami innej rzeczywistości. „A niektórzy wędrowni egzorcyści żydowscy próbowali wzywać imienia Jezusa nad tymi, którzy mieli złego ducha, mówiąc: Zaklinam was przez tego Jezusa, którego Paweł głosi. Było zaś siedmiu synów niejakiego Skewasa, arcykapłana żydowskiego, którzy tak czynili”. Gdy czytamy ten rozdział, przychodzi nam na myśl pewna dziwna rzecz, fakt, że także owi wędrowni egzorcyści w pewien sposób usiłują wyrzucać demony, wzywając imienia Jezusa, człowieka, w którego sami właściwie nie wierzyli. Stwierdziwszy, że wzywanie imienia Jezusa działa, chcieli zastosować tę samą technikę. Jest pewien epizod w Ewangelii, kiedy to uczniowie widzą kogoś, kto wypędza demony w imię Jezusa, wtedy Jan i Jakub przychodzą do Jezusa i mówią: „Mistrzu, chcesz, abyśmy mu zabronili tego, ponieważ nie należy on do nas?”, a Jezus im odpowiada: „Nie, pozwólcie mu to robić, ponieważ ten, kto nie jest przeciwko nam, jest z nami”.
Dz 19,8-22
35
Istnieje coś takiego, że wzywanie imienia Jezusa, nawet bez osobistej relacji z Nim, działa, przynosi efekt, Bóg na to zezwala. Jednak w pewnym momencie ten mechanizm zacina się. W przypadku siedmiu synów Skewasa to nie funkcjonuje. To, co było dozwolone komuś, kto nie posiada wiary, teraz przestało działać. Poprzez to wydarzenie, zacięcie się mechanizmu, zostaje objawiona prawda, mianowicie, że to wiara w Jezusa, w Jego imię, czyni możliwym czynienie takich rzeczy, jak wypędzanie demonów i zwycięstwo nad złem. „… i strach wielki padł na wszystkich i zostało uwielbione imię Pana Jezusa”. Budzi się strach, czyli świadomość stanięcia wobec czegoś niezwykle wielkiego, mocnego i potężnego, co przejawia się w wielkich efektach. To wydarzenie przywołuje na myśl Eucharystię. Podczas gdy we wszystkich religiach są lub były różne formy składania ofiary Bogu, w chrześcijaństwie dokonuje się coś odwrotnego, w Eucharystii – codziennie albo w niedzielę – możemy zobaczyć Boga, który ofiaruje samego siebie za nas i jest obecny w sposób materialny. Eucharystia jest rekapitulacją w materii chleba i wina wszystkiego, co istnieje, ponieważ Eucharystia jest dziękczynieniem i wychwalaniem Boga. Największą różnicą pomiędzy magią a cudem – który dla nas jest po prostu znakiem uwolnienia od zła, które nie pozwala nam zrozumieć, że jesteśmy dziećmi i jesteśmy braćmi, a więc nie pozwala kochać – jest prawdopodobnie rola pieniądza. Pamiętacie Ananiasza i Safirę, którzy chcieli zatrzymać sobie część pieniędzy, oddali resztę, ale tylko po to, aby dobrze wypaść w oczach innych. Pamiętacie Szymona, który chciał kupić sobie władzę przekazywania Ducha. W podobny sposób działali także owi wędrowni egzorcyści, dla których był to zawód, z którego czerpali korzyści finansowe. Różnica pomiędzy Duchem Bożym, który nas uwalnia od zła, i magią polega przede wszystkim na szukaniu pieniądza i władzy. Za każdym razem, kiedy używamy imienia Boga dla uzyskania korzyści, władzy, prestiżu, popełniamy akt przewrotności, ponieważ instrumentalizujemy Boga, aby podążać za naszymi złymi celami, podczas gdy Bóg jest samą łaską. Są różne formy magii niełatwe do zdemaskowania, także wśród wierzących. Na przykład, używanie łaciny w liturgii, aby stworzyć aureolę misterium; albo nowy lekcjonarz ambrozjański, który nie pomaga w zrozumieniu,
Dz 19,8-22
36
ponieważ brakuje ciągłej narracji wydarzeń, przez co umyka nam ich powiązanie, a w konsekwencji zrozumienie orędzia ewangelicznego. W rzeczywistości to właśnie w sekwencji wydarzeń, tak jak się one rozwijały i jak je połączyli ewangeliści, zawiera się znaczenie Słowa i wówczas możemy je zrozumieć. Czemu służy stworzenie lekcjonarza, który uniemożliwia poznanie Jezusa? Posiadaniu władzy nad innymi, którzy są ignorantami? Doprowadzeniu do tego, żeby Ewangelia mówiła coś przeciwnego niż mówi? Tak samo, czemu służy odprawianie po łacinie Mszy św., w języku, którego nikt nie rozumie? Stworzeniu aury tajemnicy? Jezus nie sprawował żadnych misteriów, On objawił tajemnicę. Misterium stworzył Szatan, aby ukryć przed nami Boga. Jezus natomiast objawił tajemnicę Boga, że jest On Ojcem, że kocha wszystkich i daje życie wszystkim i za wszystkich. Rozumiecie zatem, że całe to misterium, jakim otaczamy religię, w rzeczywistości jest przewrotną magią! Podobnie przewrotną magią jest uczynienie z telewizji, radia, własnego bożka, kiedy oglądamy bezkrytycznie wszystko, co jest poprzez nie przekazywane. Nie chodzi o to, abyśmy spalili telewizor czy radio, jak to uczynili chrześcijanie z Efezu ze swoimi księgami, ale też nie powinniśmy dostosowywać się do sposobu myślenia, jaki jest nam przekazywany w środkach komunikacji, celem stania się tym, co widzimy i co słyszymy.
I wielu z tych, którzy uwierzyli, przychodziło, wyznając i ujawniając swoje praktyki. 19A także wielka liczba tych, co uprawiali praktyki magiczne, przyniósłszy ze sobą księgi palili je wobec wszystkich, a policzono ich wartość i wyszła z tego suma pięćdziesiąt tysięcy srebrnych monet. 20I tak, mocą Pana Słowo wzrastało i umacniało się. 18
Co zrobić z magicznymi księgami? Z tym mnóstwem rupieci, które posiadamy i które warunkują nasz sposób działania i myślenia? Pomyślcie o horoskopach: są ludzie, którzy jeśli ich rano nie przeczytają, nie wiedzą, co mają robić. Wierzą w horoskopy, a nie wierzą w Boga! Tutaj widzimy dokonujące się nawrócenie u tych, którzy uprawiali takie praktyki. Nie jest to jedynie gotowość do powiedzenia: „Dobrze, wystarczy, nie będziemy już tego robić!”, ale jest także wola pozbycia się narzędzi, które do tego służyły, przynosząc zarobek. Łukasz nieprzypadkowo chce podkreślić, jaka była wartość spalonych ksiąg: srebrna moneta
Dz 19,8-22
37
stanowiła zapłatę za dniówkę, tak więc wartość ksiąg była ekwiwalentem 150 lat pracy. Ci ludzie zatem rzeczywiście zrozumieli, że praktyki magiczne są błędem, że istnieje coś o wiele bardziej głębokiego, że uzdrowienie czy uwolnienie od zła wymaga osobistej relacji, wiary złożonej w osobie. Autentycznym znakiem wyzwolenia jest dyspozycja, zdolność rezygnacji z własnego interesu. Ale czy nie mogli po prostu sprzedać tych ksiąg? Nie, ponieważ sprzedanie tych ksiąg oznaczałoby rozprzestrzenienie magii, lepiej było je spalić.
I tak, mocą Pana Słowo wzrastało i umacniało się. 21A kiedy wypełniły się te rzeczy, Paweł postanowił w Duchu, po przemierzeniu Macedonii i Achai, udać się do Jeruzalem, mówiąc: „Potem, gdy tam przybędę, muszę także zobaczyć Rzym”. 22Wysławszy do Macedonii dwóch swoich pomocników, Tymoteusza i Erasta, sam spędził jakiś czas w Azji. 20
„A kiedy wypełniły się te rzeczy…” Wyrażenie to przypomina sytuację, kiedy Jezus, w momencie, gdy miały się wypełnić dni Jego odejścia do Ojca, postanowił udać się do Jeruzalem i najpierw wysłał posłańców. Także Paweł wysyła dwóch posłańców do Macedonii. Jeruzalem było miejscem, do którego zmierzał Jezus i miejscem wyjścia całej misji. Teraz Paweł wraca do Jeruzalem, gdzie Jezus złożył swoje świadectwo, a potem, opuściwszy Jerozolimę, dotrze do Rzymu, światowego centrum władzy. To będzie jego Jerozolima, miejsce, w którym odda swe życie. Tak się spełni droga, jaką zlecił Jezus swoim uczniom, która da życie Kościołowi: „Będziecie moimi świadkami od Jeruzalem w Judei, przez Samarię, aż po najdalsze krańce ziemi”. Dlaczego chrześcijaństwo tak się upiera, aby dotrzeć aż do finis terrae? Ponieważ Bóg pragnie zbawić wszystkich ludzi i nie chce, aby ktokolwiek się zgubił. Jezus skończył na krzyżu i właśnie na krzyżu doszedł nie tylko do finis terrae, ale także do końca relacji z Ojcem, do opuszczenia przez Boga, do bycia przeklętym, oskarżonym o bluźnierstwo, do śmierci, do zstąpienia do piekieł; doszedł do punktu absolutnie najdalszego od Boga. I właśnie wtedy miłość Boga dosięgła ostatniego z ludzi, opuszczonego przez Boga, bluźniercę, niewolnika, nie-Boga, dosięgła otchłani. Tym dla Pawła będzie Rzym.
38
Dz 19,8-22
Ale dlaczego ma iść w kierunku tych ostatnich? Nie jest to żaden kaprys Jezusa, jest to konieczność pochodząca od Boga: „Miłość Chrystusa przynagla nas wobec wszystkich”, dlaczego? „Ponieważ On dał życie za wszystkich” (2Kor 5,14). To miłość porusza Kościół w drodze aż do najdalszych krańców ziemi, nie żadna mania wielkości czy władzy. Taki jest sens misji, którą dzisiaj biskup Rzymu, Franciszek, usiłuje potwierdzić, jest to najpiękniejsza rzecz, jaka może istnieć, jest to autentyczny duch Kościoła: wyjść w kierunku innych, jak to czynił Jezus, który istniał w postaci Bożej, lecz ogołocił samego siebie, stawszy się człowiekiem, a stawszy się człowiekiem, stał się ostatnim ze wszystkich i uniżył się aż do śmierci, i to śmierci na krzyżu. W tej misji Bóg staje się rzeczywiście tym, czym jest: wszystkim we wszystkich! Tak więc, dzień za dniem powstaje nowe niebo i nowa ziemia, w których mieszka chwała Boża. Z wielu stron słyszymy, że papież Franciszek jest w tym momencie wielkim znakiem nadziei. Słusznie i logicznie, ponieważ on daje świadectwo, w słowach i czynach, ukierunkowaniu w stronę tych dalekich, ostatnich, w stronę krańców ziemi. Pomyślcie o różnicy pomiędzy pewnymi sektami, również chrześcijańskimi, które zdobywają sobie prozelitów, aby były liczne, potężne, i skonfrontujcie je z tymi, którzy wychodzą na peryferie świata, naprzeciw braciom. Jeżeli my zamkniemy się w sobie i nie wyjdziemy na poszukiwanie brata, użyjemy w ten sposób religii na sposób magiczny, aby osiągnąć władzę, pieniądze, prestiż. To są pokusy, których doświadczał Jezus, i których doświadczali liczni chrześcijanie i wiele zgromadzeń zakonnych. Jeśli we Włoszech trwa taka sytuacja, to dlatego, że brakowało w Kościele rozeznania. Zamiast pójść za głosem Soboru Watykańskiego II, który chciał nas skierować na Ewangelię, usiłowaliśmy zachować dla siebie władzę i korzyści, zatrzymać także nieco pieniędzy. To nie jest chrześcijaństwo! To się nazywa egoizm, czyli wykorzystywanie Boga dla własnego zysku, aby potwierdzić siebie samych.
Wśród komentarzy do Dziejów Apostolskich ten wyróżnia się zwięzłością, prostotą i przejrzystością. Celem książki jest zachęcenie Czytelnika do studiowania opisanych w Nowym Testamencie dziejów Kościoła Apostołów oraz do poznania „konkretnego doświadczenia” przeżywanego przez takich ludzi jak my ze swoimi ograniczeniami, przezwyciężającymi różne trudności i pozwalającymi się prowadzić Duchowi Świętemu dzień po dniu drogami świata oraz czyniącymi dobro głosząc jak żyć Ewangelią. SILVANO FAUSTI, jezuita, autor licznych publikacji. Nakładem Wydawnictwa Franciszkanów „Bratni Zew” ukazały się następujące tytuły: „Sztuka rozeznania i podejmowania decyzji. Okazja czy pokusa”, „Rozważaj i głoś Ewangelię. Katecheza narracyjna Ewangelii według św. Marka”, „Jaka przyszłość czeka chrześcijaństwo? List do Sylasa”, „W szkole św. Marka. Ewangelia do czytania, słuchania, modlitwy i dzielenia się”, „Rozważaj i głoś Ewangelię. Wspólnota czyta Ewangelię według św. Jana”, „Jak rozważać i głosić Pismo Święte”, „Głupota krzyża. Słabość Boga. Zbawienie człowieka”, „Kres czasu. Lectio w oparciu o Pierwszy List do Tesaloniczan”, „Wolność dzieci Bożych. Komentarz do Listu do Galatów”, „Rozważaj i głoś Ewangelię według św. Łukasza. Ewangelia do czytania, słuchania, modlenia się i dzielenia”, „Rozważaj i głoś Ewangelię według św. Mateusza. Ewangelia do czytania, słuchania, modlenia się i dzielenia”, „Dzieje Apostolskie. Komentarz duchowy”, t. I i II.
Patronat medialny ISBN 978-83-7485-298-2
Bratni Zew Wydawnictwo Franciszkanów
www.bratnizew.pl
PRVãDQLHF RVãDQLHF ħZ. Antoniego z PDGZ\
www.poslaniecantoniego.pl