Jak szczęśliwie żyć we dwoje Elisabetta Tumbiolo
Podręcznik dla kobiet
Jak szczęśliwie żyć we dwoje
Pragnę podziękować Livii Gagliani Caputo, która z serdeczną dyspozycyjnością i benedyktyńską cierpliwością, zaoferowała mi pomoc w poprawieniu szkicu mojego rękopisu, oraz Carmen Tubio, która już wiele lat temu zachęciła mnie do pisania. Jestem ponadto wdzięczna wszystkim parom, które zainspirowały moją pracę, i które poprzez swoje trudności i zaangażowanie, by je pokonać, nauczyły mnie sztuki kochania.
Szczególne podziękowanie składam mojemu mężowi Corradowi.
Elisabetta Tumbiolo
Jak szczęśliwie żyć we dwoje Podręcznik dla kobiet
tłumaczenie z języka włoskiego Kalina Kreczko
Bratni Zew Wydawnictwo Franciszkanów
Tytuł oryginału: IL ROSPO CHE C’È IN LUI Manuale femminile di manutenzione della coppia ISBN 978-88-215-7181-7 Copyright © 2011 by EDIZIONI SAN PAOLO Piazza Soncino, 5 — 20092 Cinisello Balsamo (Milano)
Copyright wydania polskiego © 2012 by Wydawnictwo OO. Franciszkanów „Bratni Zew” spółka z o.o. ISBN 978-83-7485-172-5 Wszelkie prawa zastrzeżone. Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana, ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy. W sprawie zezwoleń należy się zwracać do wydawnictwa: „Bratni Zew” sp. z o.o., ul. Grodzka 54, 31-044 Kraków.
Zamówienia na książki można składać: Wydawnictwo OO. Franciszkanów „Bratni Zew” ul. Grodzka 54, 31-044 Kraków tel. 12 428 32 40, fax 12 428 32 41 www.bratnizew.pl
Adiustacja polonistyczna: Jolanta Kunowska Konsultacje: O. dr Bolesław Raczek OFMConv
Imprimi potest: L.dz. 149/2012, Kraków, dnia 12.04.2012 fr. Jarosław Zachariasz minister prowincjalny
WYDAWNICTWO OO. FRANCISZKANÓW „Bratni Zew” spółka z o.o. ul. Grodzka 54, 31-044 Kraków tel. 12 428 32 40, fax 12 428 32 41 www.bratnizew.pl
SPIS TREŚCI
SŁOWO WSTĘPNE od autorki . . . . . . . . . . . . . . . . .
11
Od love boat do dryfujących wraków . . . . . . . . . . Powody zatonięcia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
11 14
BAJKA TWOJEGO ŻYCIA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
19
Bezbarwne opowiadanie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Od pociągającego księcia z bajki do odrażającego ropucha . . . . . . . . . . . . . . . . . I żyli… . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . … długo i szczęśliwie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
19 21 25 28
PILNIE POSZUKIWANY KSIĄŻĘ Z BAJKI . . . . .
33
Polowanie na mężczyznę . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Serce – sprzymierzeniec i nieprzyjaciel . . . . . . . . Upadek z konia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Kochanie, przedstawisz mi rodziców? . . . . . . . . . Szukaj żony pośród swoich . . . . . . . . . . . . . . . . . . Zrzuć balast . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
33 36 39 42 44 45
ZANIM WEJDZIESZ NA POKŁAD
............
51
Spacerowanie po molo . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Właściwy mężczyzna będzie potrafi ł czekać . . . . Zachowaj okres ochronny . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Czułość i bezpieczny dystans . . . . . . . . . . . . . . . . Wieczni narzeczeni, prawdopodobni rozwiedzeni . . . . . . . . . . . . . . Idź za głosem rozumu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
51 54 56 59 61 63
A KIM ON WŁAŚCIWIE JEST? . . . . . . . . . . . . . . .
67
Dziewczyno droga, wyjaśnię ci, kim są mężczyźni . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Przyda ci się to, kiedy będziesz się nimi posługiwać… . . . . . . . Na styku dwóch światów . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Byleby nie musieć nikogo o nic pytać! . . . . . . . . . Po kolei . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Lewą nogą . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . On – rufa, ty – dziób . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
70 75 78 83 88 92
W ŁÓŻKU… . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
97
Nie wszystkie jesteśmy catwomen . . . . . . . . . . . . Bliskie spotkania . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Brak ochoty . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Apetyt rośnie w miarę jedzenia . . . . . . . . . . . . . . Obfitość stołu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . We właściwym momencie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Tylko nie trójkąt!!! . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
98 102 104 107 109 111 113
KOMENDY POKŁADOWE
67
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . 115
Źle odebrane komunikaty . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Brak sygnału . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Zakłócenia na linii . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Rozregulowane radio . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Nadawanie na tej samej fali . . . . . . . . . . . . . . . . . Transmisja na wysokich częstotliwościach . . . . . Nie tylko słowa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Befsztyk rogaczowy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Słuchaj jego głosu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Zwracanie uwagi pomocnikowi pokładowemu . . .
115 120 124 127 131 134 138 142 145 147
GOŚCIE NA POKŁADZIE CZY PIRACI? . . . . . . . . 151 „Ropucha” nr 1 (czyli jego matka) . . . . . . . . . . . . 151 Niedźwiedzica polarna . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 153
Zawsze wtyka nos w wasz małżeński sos . . . . . . 155 Dekalog zgodnego życia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 158 „Ropucha” nr 2 (czyli twoja matka) . . . . . . . . . . . 173 ŚWIĘTO PIŁKI . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 177 Dlaczego, dlaczego… . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Ty, on i ona: jego drużyna od serca . . . . . . . . . . . „Kibicomania” – choroba, którą trzeba leczyć . . . Dwa serca i jedna walizka . . . . . . . . . . . . . . . . . .
179 180 184 187
KIEDY NADCHODZI SZTORM . . . . . . . . . . . . . . . . 191 Przejściowe chmurki . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Mgła i ołowiane niebo . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Kłótnie w dobrym stylu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Uciszyć burzę . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Zawróć . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
191 194 196 203 206
NIE ZAMYKAJ DRZWI SERCA . . . . . . . . . . . . . . . 209 Dopóki łódka płynie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Bo mi się podobasz . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Nie przestawaj wiosłować . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Ty, kapitanie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Kamyki na brzegu morza . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
209 213 216 221 224
Dedykuję Tobie Napisałam te strony dla Ciebie, która jeszcze szukasz bratniej duszy, dla Ciebie, która wkrótce wychodzisz za mąż, i również dla Ciebie, która jesteś już żoną. Pisząc je, myślałam o Tobie, która jesteś niepoprawną romantyczką, a w małżeństwie szukasz Twojego marzenia o szczęściu i w nim chcesz je realizować. Ja też, obok Ciebie, chcę się z tej książki czegoś nauczyć. Bardziej kochać, kochać na serio. Pozbyć się tego, co oddala i dzieli, a wzmocnić to, co zbliża i jednoczy. Chcę nauczyć się sztuki kochania, uśmiechając się do czyichś słabości, a z własnymi obchodząc się surowo; patrząc z miłością na niedomagania drugiego, a bezkompromisowo na swoje osobiste. Pragnę, byśmy — Ty i ja — nauczyły się, jak nie ulegać wpływom wewnętrznych wzburzeń,
jak nie pozwalać, by nasze nastroje zależały od pogody. Abyśmy potrafiły w nieporozumieniach gasić złość balsamem rozsądku, a gorycz rozczarowań — balsamem przebaczenia. Byśmy były zdolne zasypać dumę w okopach niezgody, ażeby w powstałych na nich bruzdach na nowo rozkwitła miłość. Jeśli utrzymamy w ryzach serce, za każdym razem, kiedy oszukuje i zdradza, a opatrzymy, kiedy czuje się zranione; jeśli ból szarych dni owiniemy bandażem nasączonym wspomnieniami dni szczęśliwych i wielką nadzieją, że te ciemne w przyszłości dadzą początek znów radosnym, będziemy mogły sprawować nieograniczoną władzę nad teraźniejszością i mieć pewność, że gdzieś tam, ponad chmurami, wciąż bije blask pogodnego nieba.
SŁOWO WSTĘPNE od autorki
Od love boat do dryfujących wraków Czuć się rozumianą, szanowaną, kochaną; mieć u boku mężczyznę ciągle zakochanego, więc uważnego i wyrozumiałego – tego z pewnością każda kobieta pragnie od swego męża. A mężczyzna, czyż każdy nie szuka w żonie właśnie kobiety, którą będzie kochać, której można ufać, i która wypełni jego serce radością? To „zapotrzebowanie” i „oferta” tak doskonale sobie odpowiadają, że małżeństwo powinno być „interesem” życia, rodzajem love boat, płynącego w daleką podróż statku miłości, na który można się zaokrętować mając pewność, że będzie to rejs szlakami szczęścia. Tymczasem, spoglądając na dane, jakie mamy w zasięgu ręki, widzimy, że rzeczywistość znacznie różni się od tego założenia; fakty mówią nam coś przeciwnego. „Przemysł ślubny” przechodzi w dzisiejszych czasach kryzys. We Włoszech co cztery minuty jedna
11
para zaczyna separację. Bardzo maleje też liczba tych, którzy decydują się nałożyć sobie na palce obrączki, mimo że się kochają. Krótko mówiąc, trwałość związku małżeńskiego ma tendencję spadkową, co nie odpowiada logice „rynku”. Wydaje się, że zawarcie małżeństwa nie przynosi wysokich dochodów w postaci szczęścia, choć to perspektywa ich zdobycia podsyca nadzieje dwojga młodych zakochanych. Mężczyzna i kobieta, wygłaszający owo „Tak, dopóki śmierć nas nie rozłączy”, spodziewają się właśnie dużych zysków płynących z wzajemnej miłości, skoro już teraz po części zakosztowują ich smaku. Przegrane zakłady, zawiedzione oczekiwania. Żeby uniknąć gorzkiego rozczarowania, zdaje się wręcz, że może lepiej nie planować ślubu; może lepiej, by serce w ogóle nie wykonywało tego mega-skoku w małżeństwo. Zdecydowanie bardziej opłacalne wydaje się być stawianie na inne formy związków, krótko i średnio terminowych, o bardzo niskim współczynniku ryzyka, dających możliwość wycofania się i wyjścia cało z ewentualnej opresji w jakimkolwiek momencie, broniąc tego kapitału, o który naprawdę chodzi – siebie samego. Nie trzeba nawet fatygować się statystykami, ażeby uświadomić sobie, że przez „rynek miłości” przechodzi „czarna jesień”. Spoglądając na niewielki fragment przekroju otaczającego mnie społeczeństwa, zdaję sobie sprawę, że w ciągu kilku lat widziałam sporo tonących małżeńskich łodzi, idących na dno, w otchłań ogromnego cierpienia. Pary przyjaciół, krewnych, znajomych. Dwoje ludzi odwracało się do siebie plecami, jak dwoje nieznajo-
12
mych, albo jeszcze gorzej – wbijało sobie w nie sztylety, niczym zagorzali wrogowie. A wcześniej wszyscy oni ślubowali sobie wieczną miłość. Wszyscy tak wyraźnie widzieli w drugim drogę własnego szczęścia, że aby „wsiąść na pokład statku” wyruszającego w ową cudowną podróż miłości, poświęcili nie tylko czas i pieniądze, ale całe swoje życie. Jednakże, po raczej krótkim okresie czasu, ich związki, bardziej niż okręty z niezapomnianego rejsu, przypominały stare, dryfujące tankowce. Enta iskra – i wszystko leciało w powietrze. Mała, nieznacząca nic iskierka wystarczała, by wzniecić ogień w środowisku, które przemilczenia, nieporozumienia i niedomówienia zdążyły już uczynić bardzo łatwopalnym. Widziałam otchłań, jaka się tworzyła wraz z nieubłaganym staczaniem się w przepaść małżeństwa, wciągającą ludzi i rzeczy, a pierwszymi ofiarami tych okropnych katastrof, bez możliwości wypłynięcia na powierzchnię, byli sami małżonkowie. Jako przyjaciółce, krewnej lub tylko zwykłej znajomej często przychodziło mi słuchać ich zwierzeń czy gwałtownych słów dających ujście emocjom. Bez różnicy, czy chodziło o pary młode czy weteranów, mieszkających na Sycylii czy w północnym Trentino – wszyscy mieli te same problemy, te same nieporozumienia. Pary różniące się między sobą, ale z tymi samymi objawami choroby. Od każdej kobiety słyszałam powtarzające się identyczne zdania: Myśli tylko o sobie i o swojej pracy, nie słucha tego, co mówię. Jest kompletnie nieobecny, mało czasu poświęca rodzinie. W domu
13
nawet palcem nie ruszy. Chciałabym, żeby w intymnych momentach inaczej się zachowywał. Również mężczyźni powtarzali ten sam refren: Ciągle jest zdenerwowana, kiedy wracam, zawsze jest coś, co chce mi wytknąć. W łóżku nie daje się dotknąć. Zajmuje się tylko dziećmi. Czasami przyczyna oddalenia podawana przez obojga brzmiała lapidarnie: niezgodność charakterów. Obecność kogoś niewygodnego, trzeciego, kochanka wprowadzającego w związek zamęt, prawie nigdy nie była bezpośrednim powodem rozpadu, lecz tragiczną konsekwencją serii zaniedbań obu stron. „Dyżurny rozbijacz” rodziny, on czy ona, był tylko wygodnym winnym, oskarżanym razem z partnerem, a służył do zamaskowania głębszych dolegliwości i osobistej odpowiedzialności również tego małżonka, który padał ofiarą zdrady.
Powody zatonięcia Dlaczego ludzie, którzy tak bardzo się kiedyś pokochali, doszli do momentu rozstania? Jakie były prawdziwe powody, poza oficjalnie podawanymi, dla których ich miłość wygasła, doprowadzając do dramatycznego zatonięcia ich statku? Nie jestem psychologiem ani ekspertem w terapii małżeństw, ale żeby pomóc koleżance albo komuś z rodziny lub aby powiedzieć coś pocieszającego sąsiadowi, zadawałam sobie bardzo często te pytania.
14
Zawsze byłam zdania, że kiedy szuka się rozwiązań i środków zaradczych, trzeba przyjąć zasadę dobrego kryterium: ażeby znaleźć sposób na to, jak stawić czoła i rozwiązać problemy, najpierw należy się zapytać dlaczego te problematyczne sytuacje w ogóle zaistniały. Zdarzało mi się czasem znaleźć pierwsze symptomy takiego złego stanu również w swoim małżeństwie. Porównywałam wówczas różne znane mi drogi wyjścia i różne środki użyte także przez inne pary, cieszące się zdrowym małżeństwem. Składając razem kawałki historii związków mniej szczęśliwych od mojego i przykłady innych pozytywnych przypadków, w każdym z nich kopałam tak długo, aż dotknęłam wspólnych korzeni identycznych problemów różnych ludzi. W historiach tych par, w których miłość wyparowała albo już niedużo do tego brakowało, ścieżką dźwiękową towarzyszącą ich rejsowi przez życie we dwoje był ten sam leitmotiv. Otóż, pojawiała się u nich jedna z następujących podstawowych wad: – niedojrzałość osobowa i uczuciowa jego, jej, lub obojga; – brak głębokiej znajomości współmałżonka oraz podjętego małżeńskiego zobowiązania; – brak wiedzy na temat odmienności partnera jako przedstawiciela innej płci; – trudności w komunikacji lub jej brak. On lub ona nie dorośli wystarczająco albo mieli dziecinne i lukrowane wyobrażenie o miłości. Niektórzy
15
na początku dali pierwszeństwo zmysłowości i seksualności, ze szkodą dla prawdziwego poznania drugiej osoby. Albo też nie mieli głębokiej świadomości różnic między mężczyzną a kobietą i widzieli w partnerze więcej defektów niż w rzeczywistości posiadał. Lub jeszcze nie rozmawiali ze sobą, nie potrafili się komunikować, bądź robili to nieudolnie. Kłótniom nie było końca, a oni nie umieli wyjść sobie naprzeciw, bo jedno nie wiedziało, czego drugie tak naprawdę od niego oczekuje. Poszukiwania przyczyn i formułowanie diagnozy dały mi możliwość zaoferowania niektórym parom skutecznej pomocy, która pozwoliła im zmienić kurs ich łodzi. Oczywiście, w tych trudnych, lecz bardzo satysfakcjonujących misjach, pomogły mi dobre książki, uczęszczanie na spotkania o tematyce prorodzinnej, relacja z moim mężem, która rzecz jasna w ciągu czternastu lat nie była pozbawiona trudnych chwil, dobra wola zagrożonych małżonków oraz, za każdym razem, modlitwa z prośbą o pomoc najlepszego Eksperta w dziedzinie Miłości. I nie zdaje mi się, żebym się myliła, ani też nie obawiam się kontry ze strony jakiegoś wybitnego znawcy tematu, jeśli stwierdzę, że prawie wszystkie małżeństwa toną z tych przyczyn, które wymieniłam powyżej. Są to prawdziwe komórki rakotwórcze, wystawiające na ryzyko życie pary. Dolegliwości, które, jeżeli na czas nie zostaną uleczone, powodują nieodwracalne w skutkach zranienia. Oto dlaczego zdecydowałam się napisać dla ciebie tę książkę. Ważne jest, żebyś miała świadomość ryzyka,
16
jakie niosą postępujące powoli ale nieubłaganie zwyrodnienia, żebyś potrafiła rozpoznać ich symptomy. Ponieważ, jeśli uda ci się zrozumieć negatywne mechanizmy dające początek tarciom, potęgowanym przez konflikty prowadzące do rozstania, nie tylko będziesz umiała zapobiec eksplozji, kiedy pojawi się w twoim małżeńskim życiu, ale też będziesz potrafiła się przed tym zabezpieczać, wzmacniając i stymulując pozytywne posunięcia, które – przeciwnie – scalają związek. Trzeba pobudzić limfę życia, która karmi i utrzymuje w ciągłej świeżości miłość, zamiast pozwalać jej się kurczyć aż do ostatecznego obumarcia. Jeżeli pójdziesz za małymi radami zawartymi w tej książce, będziesz w stanie we właściwej chwili nałożyć substancję „przeciw rdzy” na nadgryzione miejsca, sprawiając, że wasz dalekobieżny statek nie zmieni się w ponton zdatny jedynie do krótkich przepraw lub w łajbę dryfującą na wietrze.
BAJKA TWOJEGO ŻYCIA
Bezbarwne opowiadanie Może już wszystko gotowe. Kupiłaś suknię ślubną, ceremonia w kościele zamówiona i sala weselna na świętowanie z rodziną i przyjaciółmi zaklepana. Zajęłaś się zaproszeniami, ustaliłaś listę prezentów ślubnych i wybrałaś druhny, które będą ci towarzyszyć w drodze do ołtarza. Jeszcze tylko ostatnie poprawki i już wielkimi krokami zbliża się przeznaczony przez los dzień, ten dzień, w którym powiesz „tak”, wyznasz że go kochasz i chcesz być jego, i pragniesz być u jego boku na zawsze. Czeka cię nowa, fascynująca przygoda i, zresztą słusznie, pokładasz w niej nadzieję na radość i szczęście w przyszłości. Tak bardzo wyczekiwana chwila, która od młodości wypełniała dużą część z twoich snów na jawie, wreszcie jest bliska. Poślubisz fantastycznego mężczyznę z marzeń, którego bardzo kochasz, twego „księcia z bajki”. Może jednak od tamtego emocjonującego momentu, kiedy przyrzekliście sobie wieczną miłość, upłynęło trochę czasu i po kilku latach, miesiącach, albo nawet
19
tygodniach, wasze ślubne obrączki straciły blask pierwszych dni, a ty zdałaś sobie sprawę, że znalazłaś się w innej bajce niż ta, którą chciałabyś swoim życiem opowiadać. Dzień po dniu widziałaś, jak owo marzenie o szczęściu, którego miłość do tego człowieka pozwalała się spodziewać, znika niczym złudne omamy. Uwierzyłaś przedwcześnie, niczym wędrowiec na pustyni, że znalazłaś swoją oazę, swoje miejsce odpoczynku i zaspokojenia orzeźwiającą wodą pragnienia, ale to jedyne źródło, przy którym zamierzałaś poić twe serce wysycha lub zostawia w ustach nieprzyjemny smak. Początkowy entuzjazm powoli ustępował kroku monotonii życia we dwoje. On, twój ukochany, ten, który trzymając cię za rękę zaprosił cię, byś wsiadła na grzbiet jego białego rumaka i została królową, nie dotrzymał słowa. Zdaje się, że twoja intuicja co do niego poniosła gorzką porażkę. Uświadamiasz sobie, że ten, kogo masz u boku, w ogóle nie przypomina tamtego, którego myślałaś, że znasz. Czujesz się zaniedbywana, nierozumiana i mało kochana. Widzisz, że jest coraz dalej i odkrywasz, jak bardzo różni się od ciebie. Wyjątkowe porozumienie, jakie między wami było, niknie i tłumi życiodajną siłę miłości. Ogień namiętności wyraźnie przygasł, a okazywanie uczuć nie jest już tak bogate w przyjemne emocje jak dawniej. Tamten chłopak, którego wybrałaś i uznałaś godnym pokochania na całe życie, wydaje się być przemieniony w inną osobę, a ty czujesz się zdradzona, nabrana, głęboko zawiedziona.
20
Małżeństwo i wszystkie promienie związanej z nim radości jawią ci się teraz jako jedno wielkie oszustwo nie do zniesienia, którego autorem jest właśnie on, twój „wybranek”. Przez swoje irytujące zachowania i wszelkiego rodzaju zaniedbania, winny jest popełnianych na co dzień małych i dużych występków. Nieuwaga i niewrażliwość, niepojęte dla twojej duszy zakochanej żony, na skutek popsucia relacji i wypalenia się uczuć, doprowadziły do tworzenia się między wami coraz głębszych przepaści.
Od pociągającego księcia z bajki do odrażającego ropucha Ale jak się to mogło w ogóle stać, że tak bardzo się pomyliłaś? Jakimi hipnotyzującymi sztuczkami zdołał cię zaczarować aż tak, że związałaś z nim całe swoje życie? To dewastujące pytania, krążące w twoich myślach, które zadajesz sobie coraz częściej, za każdym razem, kiedy między wami wybuchają sprzeczki lub powstają różnice poglądów nie do przejścia. Jak gdyby przez powolną, ale niepowstrzymaną metamorfozę, zrzucił skórę, zmienił pierwotny wygląd. Okazał się inny niż wcześniejszy „książę z bajki”. Teraz nosi rozdarty polar zamiast płaszcza, a na nogach, w miejsce błyszczących mokasynów – parę zdeformowanych kapci.
21
Po dworskich zachowaniach tego rycerza nie został nawet ślad. W domu palcem nie kiwnie, lecz wymaga, by jego rzeczy (łącznie w wykrochmalonymi koszulami i zacerowanymi skarpetami) zawsze były na swoim miejscu. Krawat pasujący do przez niego wybranego garnituru, musi wisieć na widocznym miejscu w szafie, kiedy ma się ubierać do pracy, a kiedy wraca – posiłek ma być gotowy na talerzu i postawiony na stole, zanim zacznie burczeć mu w brzuchu. Pomimo twoich próśb, wydaje się być nieświadomy jakiejkolwiek twojej potrzeby rozmowy, pomocy czy odpoczynku. Zda się niemal, że po owym „tak” twoje pocałunki zaczęły działać jak tajemnicze zaklęcie. Prawdziwa natura wróciła do głosu, a on zaczął być na nowo tym, kim był kiedyś: odrażającym ropuchem maskującym się nagimi kłamstwami czarującego mężczyzny. Teraz pokazuje ci, kim naprawdę jest: nieuleczalnym egoistą. Czas, który wcześniej w całości miał dla ciebie, teraz prawie całkowicie pochłania mu praca, a to, co zostaje – jest dla niego. Dla siebie potrafi wygospodarować dużo przestrzeni, nie dopuszcza żadnego wtargnięcia na swój teren. Spędza przynajmniej trzydzieści minut na porannej toalecie w łazience, a kiedy ją wreszcie zwalnia dla ciebie, która w międzyczasie przygotowałaś i sprzątnęłaś ze stołu śniadanie, pościeliłaś łóżka, ugotowałaś sos do obiadu, umyłaś i ubrałaś dzieci, nie zostaje ci nawet dziesięć minut, żeby się umyć, zrobić sobie makijaż, ubrać się i wyjść z domu.
22
Podczas gdy ty od lat deklarujesz, że chciałabyś uprawiać jakiś sport czy widywać się z dawnymi koleżankami ze szkoły i nigdy ci się to nie udało, on nigdy nie zrezygnuje z cotygodniowego meczu w piłkę z kolegami. Kiedy po męczącym dniu w pracy wracacie razem do domu, ty, zaraz po wejściu, wpadasz do kuchni, by przygotować kolację, nawet się nie przebierając i w dodatku odkładając na później potrzeby fizjologiczne, podczas gdy on, zamknąwszy drzwi, rzuca klucze, chwyta pilota i kieruje się prosto w stronę kanapy. Po kolacji miałabyś ochotę zamienić z nim parę słów, podzielić się wrażeniami z mijającego dnia, zrobić jakieś plany na przyszłość, porozmawiać o tym, co tak bardzo leży ci na sercu, ale zanim zdążysz posprzątać ze stołu – jakby nie dość było tych wszystkich przerywników w postaci nieartykułowanych dźwięków, które bynajmniej nie uprzyjemniły jedynego wspólnego posiłku dnia – on już nałożył na swoje organy słuchu słuchawki i głośno konwersuje, nie wiadomo z kim. Albo też, szukając go w ciszy domu, odnajdujesz go przed komputerem, z głową przylepioną do ekranu, jak szpilka do magnesu. A jeśli spróbujesz okazać mu swoje rozczarowanie, dziwi się, że coś ci się nie podoba i podczas gdy jego wzrok nieprzerwanie utkwiony jest w monitorze, a prawa ręka dalej manewruje myszką, odpowiada, że przecież możesz mówić, on cię słucha, jest do twojej dyspozycji, otwarty na każdy rodzaj rozmowy. Gdy, wykończona, nareszcie przykrywasz się kołdrą, masz wielką ochotę po prostu zasnąć, on – rześki jak ryba, ma właśnie wenę do robienia czegoś innego.
23
Być może, również w intymnych momentach jest zdolny zepsuć wszystko. Ty miałabyś potrzebę czułości i pieszczot, a on przechodzi od razu do sedna. W weekendy z kolei chciałabyś się trochę rozerwać. Wyjść gdzieś, przynajmniej w niedzielę, choćby to miał być jedynie spacer wokół rynku, lecz on ma stałe spotkanie z inną: swoją drużyną od serca. Albo może ty byś chciała odpocząć, spędzić spokojnie czas w gronie najbliższej rodziny w domu, tymczasem on jest typem hiperaktywnym, który w weekendy ma manię wyjeżdżania poza miasto. W mroźne zimowe piątki ładuje sprzęt narciarski do samochodu i robi przeprowadzkę rodziny na śnieg, a jak tylko promienie słoneczne stają się trochę cieplejsze, katapultuje wszystkich nad morze, z niecierpliwością kogoś, kto koniecznie musi dotknąć „wody święconej”, żeby szczęśliwie rozpocząć poniedziałek. Mało go obchodzi, że ceną, jaką trzeba za to zapłacić, jest utknięcie na całe godziny w korku, w bezsensownym i gorączkowym czekaniu. Ma ponadto zawsze dużo do powiedzenia o twoich rodzicach i ogólnie o twojej rodzinie i przyjaciołach, a jeśli ty spróbujesz uderzyć w nie tę nutę co trzeba, powiedzieć coś na temat jego krewnych… wielkie nieba! We wszystkie niedziele i święta nakazane zmusza cię do podstemplowania karnetu „obiad u teściów”, ale sam parska za każdym razem, kiedy chodzi o pójście do twoich rodziców lub podjęcie ich u was. Także w kwestii jego ojcostwa można by postawić wiele zarzutów. W ogóle nie potrafi znaleźć złotego środka między rozpieszczaniem a autorytaryzmem. W jego podejściu do dzieci pojawia się na przemian
24
zachowanie wiecznego Piotrusia Pana, zmagającego się z nieokiełznanymi zabawkami, z surową, nietolerancyjną postawą despoty robiącego histeryczne sceny. Pomału zatem, wszystkie jego wady wypłynęły na powierzchnię i oto ów uroczy mężczyzna, jakim był, z czarującego księcia przeistoczył się w obrzydliwego ropucha. Możliwe, że wasze życie we dwoje pełne jest waśni i gorzkich chwil. Spędzacie coraz mniej czasu razem, czerpiąc z tego coraz mniej zadowolenia albo kłócąc się. Tygodnie upływają na fali rutyny, banalnie, przewidywalnie, bez ani jednego powiewu nowości, małego drobiazgu specjalnie dla ciebie, słowem – czegoś innego, nie wiem… jakiegoś elektrowstrząsu, iskry życia! Nic, całkowita niemoc. I nie ma co się dziwić, że mając przed sobą takiego człowieka, ty także, z wolna, zaczynasz kochać go coraz mniej.
I żyli… Wcześniej czy później zdałaś sobie sprawę, że owo marzenie o szczęściu, którego spełnienia twoje małżeństwo pozwalało się spodziewać, wyblakło. Wspólnie spędzane chwile zamazują nawet wspomnienia, a po każdym małym zawodzie rysuje się rzeczywistość, która zdaje się zostawiać w twym sercu gorzki posmak.
25
Zaczynasz myśleć, że może poślubiłaś niewłaściwego człowieka. Sama się w kółko poświęcasz, zgadzasz się rezygnować z wielu rzeczy, podejmujesz tytaniczny wysiłek, żeby tylko go zadowolić, a on? Nie tylko nie odpłaca ci tym samym, ale wydaje się, jakoby myślał tylko o sobie, a na ciebie po prostu sobie gwizdał. Przypuszczenie, że zaryzykowałaś życie dla kogoś, kto nawet na ciebie nie zasługuje, toruje sobie drogę jak kornik, żywiąc się twoimi rozczarowaniami. Jeśli swoje wątpliwości, niepewność zaprosisz do swojego stolika, szybciej niż by się można spodziewać, zniszczą cię od środka. Na początek jako aperitif schrupie kawałki serca, a na deser chętnie pochłonie neurony, delektując się z wolna każdym po kolei, aż do „wymiecenia” ostatniej iskierki rozumu. Jak się to mogło stać, że tak bardzo przez ciebie wyczekiwany dzień, który wydawał ci się najpiękniejszym w życiu, z czasem okazał się aktorską maskaradą? Że on nie tylko cię nie uszczęśliwił, ale w dodatku jest powodem ogromnego cierpienia? Problem rośnie, a ty stajesz się coraz bardziej obojętna na każdą, zagraną przez niego fałszywą nutę. Cóż począć? Jak uwolnić się z tej duszącej sytuacji? Przed sobą widzisz tylko dwie drogi wyjścia. Pierwsza to droga poddania się temu stanowi rzeczy i uznania twego nieszczęścia za nieuniknione. Czujesz się ofiarą. „Los źle się ze mną obszedł” – mówisz sobie, wlekąc za sobą swoje życie uczuciowe razem z mężem, jak balast, bez żadnej radości. Powodem twoich problemów i jego porażek jest on, dlatego nieustannie go temperujesz, dajesz mu zauważyć, jaki
26
jest niewdzięczny, wytykasz jego braki i twoje wyrzeczenia oraz nieskutecznymi sposobami domagasz się uwagi, przestrzeni i czasu dla siebie. Potem, starasz się wyodrębnić bezbolesne miejsca, idąc za małymi przyjemnościami w innych obszarach, które nie zostały jeszcze zainfekowane przez rozczarowanie: dzieci, praca, przyjaźnie. Tu można jeszcze dostać jakąś gratyfikację i próbować zaspokoić głód miłości okruchami uczucia i satysfakcją. Drugą drogą jest ucieczka: rzucić go i zacząć wszystko od nowa. Podążyć za nowym marzeniem, które zapewni ci radość, na jaką zasługujesz. Poszukać innego księcia z bajki, tym razem tego prawdziwego!!! Pomysł ten podsyca nadzieję, dlatego powoduje, że czujesz się lepiej. To przejściowy błogostan, niestety. Iluzja skazana na pryśnięcie, ze względu na kolejne ryzyko, jakie ze sobą niesie; ryzyko pociągnięcia cię znowu w otchłań smutku z powodu kolejnej życiowej pomyłki. Prawdą jest, że 60% małżeństw dzisiaj kończy się porażką, ale tak samo prawdą jest, że 75% powtórnych związków również się rozpada. A jeżeli rozejrzysz się wokół siebie, po przyjaciołach i znajomych, to znajdziesz na pęczki kobiet, które zdecydowały się zmienić swoją drogę i wejść na inną, a jednak, przecież nie mają życia bardziej radosnego niż twoje. Tylko z pozoru szczęśliwe, ciągną za sobą ciężar rozbitej rodziny: dzieci z dwoma ojcami i dwiema matkami, z zasmuconymi sercami, o zgaszonych spojrzeniach. Posłuchaj mnie teraz uważnie: istnieje trzecia droga wyjścia z tego przytłaczającego impasu, jaki przetacza się przez twoje małżeńskie życie. Uwierz mi:
27
ty wciąż jeszcze możesz być szczęśliwa! Masz do tego pełne prawo i masz się taką stać! Nie gódź się na bolesne życie. Nie pozwól, by twój związek powoli i z rezygnacją znosiło na niespokojne, mętne wody, które nie odbijają kolorów radości, bo zanieczyszczone są przez zgryzotę, podejrzenia czy obojętność. Nie myśl, że najmniejszym złem będzie metoda byle jakoś przetrwać i zasłanianie swojego stanu ducha użalaniem się nad samą sobą. Nie wpadnij też w nieznośne złudzenie, że opuszczając statek zdołasz się uporać z niedającymi spokoju bolączkami. Wejście do szalupy ratunkowej lub na inny pokład, obiecujący ci nowy raj, nie gwarantuje ci dopłynięcia do bezpiecznego portu.
… długo i szczęśliwie Nie. Owego pamiętnego dnia nie pomyliłaś się. To, co widziałaś na początku, kiedy entuzjazm zakochania przysłaniał każdą wadę twojego mężczyzny, wszystkie zdroworozsądkowe przemyślenia, które doprowadziły cię do decyzji o dzieleniu życia właśnie z nim, nie były jedynie mającymi zniknąć przebłyskami. Były odbiciami autentycznej miłości. Zaufaj mi, nie wylądowałaś w bajce innej niż sobie wyobrażałaś. Tylko że w niecierpliwym napięciu, chcąc od razu przeczytać szczęśliwe zakończenie, przeskoczyłaś kilka rozdziałów, nie zrozumiałaś niektórych
28
sformułowań. Nie udało ci się przekartkować tej historii delikatnie i cierpliwie, strona po stronie. Być może nikt nie nauczył cię, jak domyślać się znaczenia ukrytego między wierszami i tak oto, z czasem, opowiadanie zaczęło ci się wydawać przekręcone na opak względem wersji początkowej. Weź tę historię na nowo do ręki. Idź dalej za pierwotnym marzeniem, z tymi samymi bohaterami, ale nakreśl inny scenariusz i postaraj się o taką reżyserię, by wyszedł z tego film różniący się od pierwszego. To twoja historia. To tutaj kryje się radość, której tak bardzo pragniesz. Miejsce wydające ci się teraz bardzo niewygodnym, jest twoim miejscem i nie zaznasz spokoju, póki właśnie tu nie zdołasz znaleźć wewnętrznej równowagi. Ten człowiek, który teraz przy twoim boku wydaje ci się tak bardzo nieodpowiedni, jest szlakiem wiodącym do twojego szczęścia, choćby wyglądał na bardzo stromy i trudny do przebycia, pełen uciążliwych dziur i rozwidlających się ścieżek. Życzę ci, byś poprzez lekturę tych refleksji odnalazła małe środki zaradcze i dużą motywację, by ożywić twoje małżeństwo. Za pomocą kilku zmian będziesz mogła naprawić to, co wydawało ci się zepsute na zawsze, i stwierdzić, że jest jeszcze piękniejsze niż wcześniej. Tak, w tych sytuacjach, które jawią się jako dramatyczne i niemożliwe do uzdrowienia, ty też możesz być szczęśliwa! Może widzisz tylko zgliszcza, lecz pod nimi kryje się nowe życie – trzeba wydobyć je na powierzchnię; pod nimi kryje się miłość – wcale nie wygasła i tylko
29
czeka, by na nowo wzniecić jej płomień. Może wystarczy od czasu do czasu podmuchać tu i tam, a może będzie trzeba przez długi czas zmagać się z mocnymi powiewami wiatru, odbierającego ci siły i pchającego cię w pokusę porzucenia starań. Nie zostawiaj ich, wytrwale pompuj czysty tlen w to, co przyduszone zostało przez dwutlenek węgla nieporozumienia i zgryzoty. Pod tym prochem jest iskra zdolna na nowo wzbudzić ogień miłości. Jedno jest pewne: to, czy płomień urośnie zależy od ciebie. Ażeby wzniecić ogień, zdolny spalić marność każdego z was z osobna i rozgrzać serca obojga, musisz zakasać rękawy i wziąć się do roboty. Na bramce autostrady małżeńskiej trzeba uiścić opłatę – zaangażować całą swoją wolę. Pozwolić się poprowadzić sercu, ale w taki sposób, by dobrze kierowała nim głowa. Tylko tak będziesz mogła nadać nowy kształt waszemu życiu we dwoje. I bajka, która wyglądała na pozbawioną barw, odzyska na nowo swą jasność i cudowność miłosnego opowiadania, ze szczęśliwym zakończeniem. Na kolejnych stronach znajdziesz cenne porady również dla ciebie, która wkrótce dopiero wyjdziesz za mąż i dla ciebie, która nie odnalazłaś jeszcze swojego księcia z bajki. Jeśli, wiedziona uczuciem i rozsądkiem, od samego początku będziesz podążać we właściwym kierunku, unikniesz zapuszczenia się na szlaki rozczarowania i nie będziesz dokonywać złych wyborów. Twoje pragnienia nie pozostaną niezaspokojone. Nie będą tylko złudnymi mrzonkami, zostawiającymi w ustach
30
gorzki posmak żółci przy rozbudzeniu, ale będą przystawać do rzeczywistości. Bo znaleźć miłość to nie tylko kwestia losu. Do ożywienia jej nie potrzeba uczucia. Nie od szczęścia zależy, czy będzie trwała, na zawsze. Przeczytasz dalej przepisy bezpiecznej żeglugi, przytoczone po to, by na waszą parę wiała zawsze świeża bryza miłości, oraz by wasza romantyczna podróż, mimo przelotnych burz, trwała przez całe życie. To podręcznik pokładowy, rozpoczynający się od instrukcji dotyczących poszukiwań bratniej duszy i okresu poprzedzającego zaokrętowanie na ten cudowny statek wypływający właśnie w rejs. Jeżeli jesteś już żoną, możesz przeskoczyć pierwsze rozdziały, lecz, jeśli zdarzy ci się jednak przeczytać strony poświęcone narzeczeństwu, nie szukaj okazji do analizowania czy żałowania błędów przeszłości. Musisz być tego pewna: człowiek u twojego boku to właściwa osoba. Jest twoim mężem i to wystarcza, by tak go sklasyfikować. Niczemu nie służy oglądanie się wstecz, by w złym wyborze znaleźć wytłumaczenie złego stanu rzeczy i powody pójścia na dno dwóch rozbitków. Bądź realistką. Masz przy sobie towarzysza podróży i jeżeli spostrzeżesz, że czegoś mu brakuje, najpierw spróbuj zapytać siebie, czego jest za mało i czego nie wystarczyło w tobie. Postępuj według wskazówek i uruchom wszystkie konieczne środki, ażeby waszemu rejsowi zawsze sprzyjały pomyślne wiatry.
31
Napisałam te strony dla Ciebie, która jeszcze szukasz bratniej duszy, dla Ciebie, która wkrótce wychodzisz za mąż, i również dla Ciebie, która jesteś już żoną. Pisząc je, myślałam o Tobie, która jesteś niepoprawną romantyczką, a w małżeństwie szukasz Twojego marzenia o szczęściu i w nim chcesz je realizować. Ja też, obok Ciebie, chcę się z tej książki czegoś nauczyć. Bardziej kochać, kochać na serio. Pozbyć się tego, co oddala i dzieli, a wzmocnić to, co zbliża i jednoczy. Chcę nauczyć się sztuki kochania, uśmiechając się do czyichś słabości, a z własnymi obchodząc się surowo; patrząc z miłością na niedomagania drugiego, a bezkompromisowo na swoje osobiste. Pragnę, byśmy – Ty i ja – nauczyły się, jak nie ulegać wpływom wewnętrznych wzburzeń, jak nie pozwalać, by nasze nastroje zależały od pogody. Abyśmy potrafiły w nieporozumieniach gasić złość balsamem rozsądku, a gorycz rozczarowań – balsamem przebaczenia. Byśmy były zdolne zasypać dumę w okopach niezgody, ażeby w powstałych na nich bruzdach na nowo rozkwitła miłość. Jeśli utrzymamy w ryzach serce, za każdym razem, kiedy oszukuje i zdradza, a opatrzymy, kiedy czuje się zranione; jeśli ból szarych dni owiniemy bandażem nasączonym wspomnieniami dni szczęśliwych i wielką nadzieją, że te ciemne w przyszłości dadzą początek znów radosnym, będziemy mogły sprawować nieograniczoną władzę nad teraźniejszością i mieć pewność, że gdzieś tam, ponad chmurami, wciąż bije blask pogodnego nieba.
Bratni Zew Wydawnictwo Franciszkanów Patronat medialny:
Zapraszamy do księgarni internetowej: www.bratnizew.pl ISBN 978-83-7485-172-5