Gaetano Lo Russo
Zacznij
od nowa
Odpowiedź na każdy stan ducha
Jak postępować w sytuacji
• • • • • • • • • • • • • • • • • •
ostudzenia wiary znudzenia i braku entuzjazmu życiowego niezadowolenia lęku o przyszłość problemów finansowych wyrzutów sumienia zazdrości lub zawiści trudności w relacjach konfliktów z bliskimi osamotnienia tęsknoty porzucenia uzależnienia od kogoś nałogu problemów z odżywianiem myśli destrukcyjnych choroby straty kogoś bliskiego
Zacznij od nowa
Gaetano Lo Russo
Zacznij
od nowa
Odpowiedź na każdy stan ducha
Z włoskiego tłumaczyła Aleksandra Bałucka-Grimaldi
Bratni Zew Wydawnictwo Franciszkanów
Tytuł oryginału: RICOMINCIAMENTO Per ripartire ogni giorno con slancio ISBN 978-88-514-1509-9 Copyright © 2014 by ÀNCORA Editrice S.r.l. via G.B. Niccolini, 8 – 20154 Milano Copyright wydania polskiego © 2018 by Wydawnictwo Franciszkanów „Bratni Zew” spółka z o.o. ISBN 978-83-7485-303-3 Wszelkie prawa zastrzeżone. Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana, ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.
Redakcja: Magdalena Maziarz Adiustacja polonistyczna: Jolanta Kunowska Fot. na okładce: Shutterstock Imprimi potest: L.dz. 440/2017, dnia 7 listopada 2017 Mariusz Kozioł OFMConv wikariusz prowincji
WYDAWNICTWO FRANCISZKANÓW „Bratni Zew” spółka z o.o. ul. Grodzka 54, 31-044 Kraków tel. 12 428 32 40, fax 12 428 32 41 www.bratnizew.pl
Mojej mamie
Spis treści
Wstęp . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
9
1. Oświecenie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
33
2. Cel . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
49
3. Rozeznawanie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
63
4. Skrucha . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
79
5. Posłuszeństwo . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
89
6. Katharsis . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 103 7. Harmonia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 119 8. Troska . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 131 9. Pragnienie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 145 10. Zdolność tworzenia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 159 11. Ograniczoność . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 171 12. Wdzięczność . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 181 Odpowiedź na każdy stan ducha Przewodnik symptomatologiczny . . . . . . . . . . 191
WSTĘP
Od wielu lat organizuję comiesięczne dni skupienia w różnych regionach Włoch. Bardzo często przed spotkaniem zdarza mi się słyszeć słowa: „W tę sobotę nie mogę uczestniczyć w dniach skupienia”. Takie opuszczanie comiesięcznych spotkań niewątpliwie prowadzi do „utraty wątku” rozwijanego na spotkaniach i może również zahamować duchowy wzrost grupy. Postanowiłem więc spisać niektóre zagadnienia poruszane podczas naszych zebrań, aby udostępnić je osobom przychodzącym z doskoku, a równocześnie zaproponować je jako rodzaj lectio umana, będącej przygotowaniem do divina, gdyż nasze półki wprawdzie uginają się od lectio divina, lecz mamy wciąż za mało lektur inspirowanych niespisaną do końca księgą doświadczenia. Dlatego też wybrałem dwanaście tematów dopasowanych do każdego z dwunastu miesięcy roku. To propozycje rozważań dla tych, którzy opuścili miesięczne spotkanie albo tych, którzy nigdy nie uczestniczyli w dniach skupienia, a chcieliby to uczynić z pomocą niniejszej lektury. Istnieje jeszcze jeden powód. Być może najważniejszy. Piszę o tym, o czym chciałbym przeczytać gdzie
9
indziej, lecz nigdy się na podobne rozważania nie natknąłem. Stajemy zatem wobec skromnej próby kompensacji. I wobec książki bardziej mówionej niż pisanej.
Przygotujmy się do podróży Zacznijmy od pewnego stwierdzenia. Wewnętrzne „Ja” wielu z nas zostało przed laty poszkodowane, poddane udręce, uległo zagubieniu. Z pewnością my sami mamy też swój udział w procesie jego niszczenia, a to poprzez unikanie wglądu w jego przekonania, często z powodu strachu przed konfrontacją z samym sobą i poczucia bólu istnienia. Kiedy popatrzymy z dystansu na historię swojego życia, odkryjemy, że nasza rzeczywistość ulegała zmianie, którą wywołały różne zdarzenia, wobec których zdarzało się nam przyjmować postawy, które teraz uznalibyśmy za niepokojące, mogące spowodować zaburzenie naszej osobowości. Wtedy zamieniłem się w chirurga operującego siebie samego, za pomocą fikcyjnego skalpela, naprędce przeze mnie skonstruowanego, którym starałem się wycinać to, co przynosiło mi ból, w nadziei, że dzięki temu postępowaniu nigdy nie nadejdzie dzień rozliczenia się z moją egzystencją. Z tego powodu postanowiłem zmierzyć się z moimi problemami i stworzyć osobistą ścieżkę, która pozwoliłaby odnaleźć drogę do 10
własnego „Ja”, poprzez to, czego nauczyło mnie życie oraz wartościowe lektury. Zauważmy również, że nasze bycie w Kościele katolickim, często skoncentrowanym na „dystrybucji” sakramentów, w którym słowo „ewangelizacja” wydaje się mieć sens jedynie w kontekście katechezy, przypomina trochę postawę dziecka. Kulturowe znaczenie chrześcijaństwa jest bezdyskusyjne, ale misja Kościoła bywa przedstawiana jedynie przez pryzmat przeżyć wewnętrznych, jako zamknięta w samej sobie, wykluczająca aktywne uczestnictwo wierzących. Rzeczywiście, nie licząc światłych i przynoszących światło osobistych świadectw, dla wielu życie w Kościele oznacza jedynie uczestnictwo w niedzielnej Mszy Świętej oraz przyjęcie Pierwszej Komunii. Dalszy wzrost na osobistej drodze wiary zależy od wielu czynników: rodziny, w której żyjemy, osób, z jakimi się spotykamy, otaczającego nas środowiska i tak dalej. Wszyscy bowiem wobec tego wielkiego zagadnienia przypominamy trochę Minotaura o człekopodobnym ciele, na czterech nogach z kopytami, futrem i ogonem. Lecz ta mitologiczna postać jest dzika i krwawa, ma bowiem mózg bestii całkowicie zdominowany przez instynkt zwierzęcy. Wielu z nas nadal uważa się za chrześcijan, choć trwają w mało chrześcijańskich grzechach, takich jak: kradzież, obmowa czy kłamstwo. Nasz zmysł etyczny
11
wydaje się zobojętniały lub nieistniejący, ponieważ jedyny grzech zauważany przez spowiadających się prawie zawsze dotyczy sfery seksualnej. W tym miejscu także widać nasze podobieństwo do Minotaura, skoro uważamy za grzechy jedynie te czynności, które zależą od danej strefy kory mózgowej, właśnie tej „zwierzęcej”. Przypuszczalnie dzieje się tak dlatego, że my, Włosi, podobnie jak Hiszpanie i Grecy, nigdy nie poczuliśmy zdrowego powiewu luterańskiego wiatru i żyjemy pod znakiem cynicznego egotyzmu, który nieodmiennie skłania nas do samorozgrzeszania. Egotyzmu, gdyż wszyscy możemy przysiąc, że nie ma w nas ani krzty egoizmu, choć przecież widać jak na dłoni, że pewien rodzaj miłości własnej, ujawniający się w naszym pędzie do zapewnienia sobie zadowolenia, choćby przez korzystanie z ośrodków wellness czy chirurgii estetycznej, jest dobrze widoczny. Trzeba przyznać, że w gruncie rzeczy to cyniczne, ponieważ mimo uroczystych zapewnień o naszej uczciwości i łagodnych uczuciach, przy pierwszej okazji niszczymy bez wahania wszystko to, co nas otacza. Aby nie urazić czyjejś wrażliwości, uprzedzam już na początku, że 99,9% tego, o czym traktuje ten tekst, ma pochodzenie autobiograficzne. Oby czytelnik nie miał mi tego za złe, że wolę odwoływać się do siebie, w optymistycznym przekonaniu, że przynajmniej ja zdołam ukończyć lekturę Zacznij od nowa. Poza 12
tym przyznaję otwarcie, że spisałem te refleksje zainspirowany wieloma osobami, które spotkałem podczas mojej pasterskiej posługi. Osobami o twarzach promieniujących radością, ale i naznaczonych łzami, a czasem zgaszonych i bez wyrazu. Proszę zatem czytelnika, aby zechciał wybaczyć mi liczne dygresje autobiograficzne. Będę odnosił się do zdarzeń, które przeżyłem osobiście, ponieważ to z nich zaczerpnąłem wiele nauk życiowych, jak również pewność, że nie błądzę, ponieważ ja sam byłem ich głównym tłumaczem i naocznym świadkiem. Wszystko to potwierdza, że przytoczone koncepty nie pochodzą z akademickiej syntezy, opracowanej czy wydestylowanej z tysięcy lektur, lecz wytryskują z tego potężnego i niewyczerpanego źródła, jakim jest przeżyte i zapisane na taśmie mojej pamięci doświadczenie.
Kilka sugestii do lektury Można wymienić przynajmniej pięć sposobów lektury: 1. Osobom twierdzącym, że mają mało czasu, proponuję, by poprosiły kogoś o przeczytanie i opowiedzenie, o czym jest książka.
13
2. Innym sposobem jest czytanie książki od deski do deski, jednym tchem, jak thriller Stephena Kinga. 3. Można czytać jeden rozdział na miesiąc, poświęcając danemu zagadnieniu tyle czasu, ile się zechce. 4. Można również otworzyć przypadkową stronę albo rozdział i zatrzymać się na zaproponowanym temacie lub ćwiczeniu, dając początek własnym refleksjom. 5. Można przejrzeć spis treści w poszukiwaniu uczucia, które jest w nas dominujące, i spróbować się z nim zmierzyć za pomocą proponowanych narzędzi. Uważam tę książkę za początek wędrówki, która każdego roku może być doskonalona i korygowana, zarówno dzięki nowej wiedzy, którą zdobędę w trakcie ciągłego czytania (pomimo coraz częstszych przerw w lekturze udaje mi się przeczytać średnio dwie książki tygodniowo), jak i przez sugestie, które z pewnością otrzymam podczas comiesięcznych spotkań zaplanowanych po publikacji książki. To spotkania, na których zawsze jestem ubogacany mądrością serca (sapientia cordis), równie wartościową jak wiedza pochodząca z książek, ponieważ wywodzącą się z mądrości uczestników – ojców i matek rodziny, dzieci, 14
młodych i starszych, pracowników, którzy przekazują mi swoje doświadczenie życia codziennego, czasami trudne i wywołujące wzburzenie, a czasem niosące radość i dające ukojenie. Nie uważam się wcale ani za duchowego guru ani za wzór do naśladowania. Jestem również w pełni świadomy, że ta książka nie została napisana przez literata, lecz kogoś, kto studiował języki obce i materiał potrzebny do zdania egzaminów i kontynuowania nauki w seminarium. Obroniłem pracę magisterską z teologii, by lepiej poznać Boga, lecz nigdy nie zostałem teologiem; pracę z filozofii, aby lepiej zrozumieć mądrość ludzi, lecz bez zbędnego filozofowania, i wreszcie pracę z psychologii, tylko po to, by zrozumieć coś więcej na temat umysłu i tego wspaniałego narzędzia otrzymanego podczas narodzin, czyli mózgu.
Skąd ten tytuł? Choć nie zdajemy sobie z tego sprawy, jesteśmy niczym dzieci i mamy „przystosować się”, gdyż żyjemy pod znakiem społecznej, moralnej, politycznej, duchowej niepewności oraz wynikającej z nich konieczności adaptacji. Niewielu z nas zadowala się tym, co realizuje, przyjmując, że spełnia swoją rolę. Jednym słowem funkcjonujemy w stanie całkowitej
15
tymczasowości i padamy ofiarą wszystkich jej odcieni. Czym w istocie jest relatywizm, o którym często wspominał Benedykt XVI, jeśli nie jedną z wielu nieadekwatnych odpowiedzi na ciągłe wyzwania, które przeżywamy dzień po dniu? A dla nas, wychowawców pracujących w sytuacji ciągłej tymczasowości, staje się nadzwyczaj koniecznym ustalenie punktów, które mogłyby nas określać jako prawdziwe, żywe, konkretne i skuteczne osoby. W tych trudnych momentach, zmieniających nas w coraz większych egoistów i podejrzliwych strażników bliźniego, pora, aby każdy z nas stał się lwem dobra, gotowym rządzić ogromną sawanną niepewności i różnych utrapień. Ważne, by nie żyć ciągle w stanie podwyższonej gotowości. Musimy wyruszyć od nowa, nawet jeśli miałby to być punkt zero. Dlatego mówimy o „rozpoczynaniu na nowo”. W takim razie, od czego zacząć? Osoba realizuje się dzięki pięciu głównym siłom, które wszyscy otrzymujemy w chwili narodzin, są nimi: logos (nasza myśl), pathos (ukierunkowanie naszego serca), eros (dzięki któremu się urodziliśmy), ethos (który zarządza działaniem) i wreszcie topos (przestrzeń, jaką zajmujemy). Właściwa proporcja tych elementów, doprowadzona na najwyższy poziom, przydaje osobie cechę najważniejszą: epos. W ten sposób stajemy się bohaterami opowieści. To cecha, która 16
dotyczy nie tylko tych wielkich, lecz wszystkich nas. Nie interesuje nas zdobycie sławy, interesuje nas stanie się ważnymi dla siebie samych. W jaki sposób? Poprzez odpowiednie dozowanie wyżej wymienionych elementów. Wszystko to prowadzi do jedynej możliwej konkluzji – obranie w życiu dostępnego nam kursu, choć na początku mógłby wydawać się trudny, niemożliwy albo – w najgorszym przypadku – błędny. W rzeczywistości często wydaje nam się, że to cały świat zboczył z drogi, a nie my. Osłabienie zaangażowania w budowanie lepszego świata jest powszechnie widoczne. Wygląda na to, że wielcy tego świata zmarginalizowali najbardziej nawet utytułowane instytucje, takie jak ONZ i wszystkie organizacje humanitarne, od dziesięcioleci działające na rzecz podstawowych praw najmocniej poszkodowanych narodów. Żyjemy na Zachodzie, który z coraz większą zachłannością strzeże swoich dóbr. W naszym świecie możemy doliczyć się już ponad półtora miliarda osób z nadwagą lub otyłych w stosunku do ponad miliarda niedożywionych. Jeśli konsumpcja tych pierwszych zmniejszyłaby się o jedną piątą, to ta część przekazana tym drugim mogłaby wyeliminować nierówny podział żywności i być może również zmniejszyć dysproporcje ekonomiczne. Jednym słowem, świat jest coraz bardziej chory, pomimo oczywistych zdobyczy technicznych i naukowych.
17
Jeśli zaś zatrzymamy się na osobie, pierwszą rzeczywistością rzucającą się wszystkim w oczy jest ta podsumowana przez niepokojące stwierdzenie Junga, który mówił: Pokaż mi psychicznie zdrowego człowieka, a ja ci go wyleczę, podkreślając w ten sposób, że „normalność” już nie istnieje i że każdy z nas znajduje się w grupie ryzyka. Lecz dryfowanie świata i osoby nie jest z pewnością czymś nowym w historii ludzkości. Również w Biblii czytamy o głębokich stanach kryzysu, który dotykał nawet najbardziej godne zaufania osoby. Pomyślmy o zmęczonym długą podróżą Mojżeszu, który ulega pokusie podążania za tłumem, albo o Piotrze, który zdradza Pana, przepytywany przez kobietę w pobliżu Sanhedrynu, czy też o królu Dawidzie mordującym biednego człowieka, aby zdobyć jego żonę. Wobec takich scenariuszy być może nie mamy rozwiązań, lecz równie istotne jest podjęcie refleksji na temat tego, jak zmierzyć się ze wspinaczką na górę życia, bo na pewno chodzi tu o wspinaczkę. W dzisiejszym świecie, w którym przeżywamy życie na sposób zespołu jazzowego, a nie orkiestry symfonicznej, każdy z nas musi uczestniczyć w koncercie, grając najlepiej jak umie, ze świadomością, że ma do odegrania własną partię, niekoniecznie w harmonii z grupą, lecz z przekonaniem, że jeśli w tle istnieje miłość, nawet muzyka jazzowa może wyrażać swe bezdyskusyjne piękno. 18
Pisząc tę książkę, często używałem pierwszej osoby, aby uniknąć wrażenia anonimowości i trafniej przedstawić impuls będący inspiracją, który niczym defibrylator duszy może próbować ożywić uśpione sumienia i spowolnione serca albo zachęcić do budowy oazy na emocjonalnych pustyniach. Wszyscy bowiem, jako istoty ludzkie, jesteśmy bardziej skłonni do posiadania oczekiwań niż pragnień, gdyż w przypadku tych pierwszych zastygamy w wyczekiwaniu, zaś podtrzymywanie drugich – kosztuje nas więcej wysiłku. W rzeczywistości prawie zawsze rezygnujemy z pielęgnowania pragnień i wolimy zalegać w ciepłej łaźni oczekiwań.
Zacznij od nowa, czytając Ewangelię Historia św. Franciszka, syna bogatego kupca, który odrzucił beztroskie, światowe i dostatnie życie, stając się „biedaczyną z Asyżu” całkowicie oddanym Ewangelii, w naszych czasach wydaje się nieco anachroniczna. Nie ulega wątpliwości, że większość z nas stara się dostosować Ewangelię do własnego sposobu myślenia, do czasów, w jakich żyje, i do własnych wymagań, a nawet ten, kto sądzi, że żyje nią na sposób Świętego z Asyżu, ma świadomość oszukiwania siebie samego, gdyż nie można przyjąć takiego stylu życia we współczesnym społeczeństwie.
19
Jak więc postąpić? Najbardziej pozbawieni złudzeń czytelnicy zobaczą w tych staraniach chęć interpretowania Ewangelii w kluczu filozoficznym, jako doktryny, która powinna przynieść pokój i pogodę ducha jej wyznawcom. Można wręcz sparafrazować George’a Bernarda Shawa, według którego Jezus stał się dobrym prorokiem w chwili, gdy przyjął od Piotra tytuł „Pomazańca Bożego”, a zatem, zasugerował się do tego stopnia, że zaczął działać i mnożyć cuda. Tymczasem, gdyby przesłanie ewangeliczne zostało pozbawione swego transcendentnego wymiaru, negując bóstwo Chrystusa nasza wiara byłaby pozbawiona sensu, ponieważ dla dobrego i poprawnego życia wystarczyłoby zgodzić się ze słynną myślą Kanta zawartą w jego Krytyce czystego rozumu, głoszącą, że szczęście można znaleźć w kontemplowaniu rozgwieżdżonego nieboskłonu nad naszymi głowami i moralnego prawa w swym sercu. Ewangelia stanowi prawdopodobnie najczęściej interpretowany tekst w historii świata. Najlepiej ilustruje to fakt, że każdy z nas czyta ją w sposób osobisty i zgodnie z własnym poziomem zrozumienia. Podejście, jakie chcemy zaproponować na tych stronach, polega na umieszczeniu jej w przestrzeni swobodnej i harmonijnej refleksji, niejako w kontakcie z naturą, w towarzystwie przyjemnych lektur, przy dźwiękach jakiegoś utworu muzycznego, który może wzbudzić 20
delikatne wrażenia czy przywołać przyjemne wspomnienia. Wreszcie należy podkreślić, że dziś mamy do czynienia z nieznanym dotąd zjawiskiem. Zauważamy rosnącą grupę osób, które określają się mianem „duchowych ateistów”, czyli ludzi skłonnych przyjąć przesłanie natury duchowej, lecz równocześnie doświadczających trudności w znalezieniu duchowości odpowiadającej ich mentalności, a w konsekwencji rezygnujących z przynależności do danego Kościoła czy zinstytucjonalizowanej grupy. Właśnie dla tych osób Ewangelia mogłaby okazać się przełomowa, gdyż mogliby odkryć jej wymiar terapeutyczny, o wyraźnie duchowej treści. Z tej perspektywy warto spróbować nowego odczytania Ewangelii, aby uchwycić te cechy, które mogłyby usposobić nas do poszukiwania wewnętrznej harmonii.
Na nowo odkryć i docenić czas Gdy rozglądamy się wokół, nie sposób uniknąć wrażenia, że otacza nas atmosfera przesiąknięta nihilizmem, relatywizmem i sceptycyzmem, z domieszką sporej dawki indywidualizmu, który czasem ma osobiste konotacje, innym zaś razem dotyczy całych grup społecznych. Gdybyśmy postanowili zajrzeć do swego
21
wnętrza, moglibyśmy dostrzec również nudę jako chorobę i stan, który charakteryzuje nasze życie. Oto dlaczego warto „wykroić” sobie trochę czasu na granie na czas. To nie gra słów, lecz zaproszenie do powolności. Wiele cyfrowych urządzeń, jakimi dzisiaj dysponujemy, przyśpieszyło tempo życia i wszystko biegnie w takim pośpiechu, że lata mijają z zawrotną prędkością, a my często łapiemy się na tym, że w dokumencie czy liście wpisujemy ubiegły rok. Jeśli mamy 2015 rok, wiele osób automatycznie może napisać 2014. Poprzez drogę, jaką proponujemy w tej książce, pragniemy pokazać, że jeśli wystarczająco zaangażujemy się w każdy z przewidzianych etapów, być może nie wystarczą prognozowane miesiące albo i lata. Niektórzy z nas dźwigają ogromny bagaż wypełniony nierozwiązanymi problemami i niemożliwe jest opróżnienie go w krótkim czasie. Trzeba, abyśmy podjęli naszą wędrówkę ze spokojem i bez presji natychmiastowego dotarcia do „ostatniego etapu”. Aby nasze zaangażowanie naprawdę odniosło skutek, musimy pamiętać, że dzięki uspokojeniu i obniżaniu poziomu niepokoju jesteśmy bardziej długowieczni i żywotni. W niektórych miejscowościach Włoch czasami spotyka się małe grupy staruszków, którzy szczęśliwie przekroczyli granicę stu lat życia. Te osoby żyją głównie na Sardynii, a lekarze oraz antropolodzy z całego świata pragną dociec przyczyny ich długiego 22
życia. Przyjeżdżają badać wodę, powietrze, jedzenie, zwyczaje, nigdy jednak nie patrzą w oczy tych staruszków, aby zrozumieć, na czym polega ich przywilej. Wydłużenie życia z pewnością zależy od jednej, jedynej prawdy, jaką jest wewnętrzny spokój osoby, która czuje się spełniona z powodu tego, co dała i otrzymała w czasie całego swego życia, toczącego się w zaciszu małej miejscowości. Drogę proponowaną w tej książce wyznacza comiesięczny rytm, nie zatrzymuje się ona nad wielkimi, chrześcijańskimi wartościami dotyczącymi życia i duchowości, które uważamy za nabyte, lecz kładzie akcent na sposób, w jaki można do nich dotrzeć i utrzymać je przy życiu. Jest zbudowana z dwunastu etapów, któremu odpowiadają cztery bloki rozważań. Chciałbym bowiem ofiarować każdemu nie „rybę” do zjedzenia w kilka minut, lecz wędkę, pozwalającą złowić tyle ryb, ile potrzeba nam każdego dnia.
Części, z jakich składa się każdy rozdział Temat Pierwszy blok jest poświęcony zrozumieniu tematu miesiąca, czyli celowi etapu, do którego pragniemy dotrzeć – to leitmotiv miesiąca leżący u podstaw
23
rozważań. Punkt wyjścia oraz meta danego etapu. Tematy są tylko zapowiadane i nie aspirują do wyczerpania zagadnienia. Zaplanowałem tę wędrówkę jako rodzaj przewodnika symptomatologicznego albo menu restauracyjnego, z którego każdy wybiera to, na co ma ochotę. Tutaj ma znaczenie nie tyle opracowywanie tematów, lecz „apetyt”, jaki mogą wzbudzić u czytelnika, czyli możliwość ponownego uruchomienia i odpalenia tego wewnętrznego silnika, który każdy z nas posiada, a często nie potrafi go używać. Temat pozostaje otwarty, jest jedynie zapowiedziany, daleki od wyczerpania. Ma stanowić próbę zarażenia serc i poruszenia dusz, bycia blokiem startowym dla refleksji, która później rozciągnie się na osobiste doświadczenie i może okazać się tak interesująca, że „zakryje” sam temat. Tematowi zawsze towarzyszy fragment Ewangelii, bo Dobra Nowina jest nam potrzebna nie tylko do ożywiania naszej wiary, lecz również do tego, aby popchnąć nas we właściwym kierunku. Może być zatem widziana jako punkt wyjścia i/lub meta, według indywidualnych potrzeb.
Ćwiczenie Na wielu organizowanych przez mnie rekolekcjach przy pożegnaniu odnoszę wrażenie, że uczestnicy są 24
gotowi wyruszyć, by zmieniać świat, a wtedy spontanicznie nasuwa się sokratejskie pytanie: Co mamy teraz zrobić? Proponuję wtedy, aby temat omawiany podczas rekolekcji stał się ćwiczeniem do wykonania w domu, na sobie samym. To ćwiczenie ma nam posłużyć do uwierzenia, że nawet jeśli nie możemy zmienić świata, jesteśmy, być może, na dobrej drodze do przemiany nas samych. Ćwiczenie może być sposobem treningu przed wyzwaniami, jakie stawia przed nami życie, takimi jak: ogołocenie się, badanie, ośmielanie, powstrzymywanie, kontemplowanie i tak dalej. Warto byłoby poświęcić każdemu ćwiczeniu miesiąc, a jeśli trzeba, nawet cały rok. Pamiętam, że kiedyś oglądałem w telewizji wywiad z najsłynniejszą na świecie instrumentalistką grającą na cymbałach. Jeśli się nie mylę, była to amerykańska artystka, która opowiadała, że osiągniecie takiego poziomu gry zawdzięcza spotkaniu w Indiach guru tego instrumentu. On zasugerował jej, żeby grała przez cały rok tylko i wyłącznie jedną ręką, przez następny rok drugą, a dopiero potem, w trzecim roku, na dwie ręce. Kobieta posłuchała rady, poświęcając pierwszy rok tylko ćwiczeniom prawej ręki, drugi rok ćwiczeniom wykonywanym lewą, i dopiero na trzeci rok zaczęła grać obiema rękami. Ten przykład pozwala nam zrozumieć, że jeśli chcemy zrealizować jakikolwiek projekt, musimy
25
zarezerwować sobie czas, może nawet sporo czasu, i nigdy się nie zniechęcać.
Proponowana książka Skąd zaproszenie do lektury, choć wiadomo, że w wielu domach nie ma zwyczaju czytania? Wiem, że nie wszyscy będą mogli lub chcieli przyjąć propozycję przeczytania wszystkich przedstawianych przeze mnie tekstów, lecz czuję konieczność podjęcia takiej próby, aby każdy mógł wynieść jak najwięcej z ćwiczeń polecanych w tej książce. Pomimo świadomości, że dziś poddajemy się przemożnej dominacji świata audiowizualnego. Lektura może pomóc w poznaniu siebie samego, jeśli wierzyć słowom wielkiego Gide’a, który pisał, że literatura daje nam możliwość identyfikowania się z przedstawioną historią, czasem objawiając prawdę o nas samych, objaśniając różne aspekty naszego życia. Dlatego jeśli dla mnie albo jakiegoś innego autora pisanie może okazać się terapeutyczne, dla czytelnika terapeutycznym może stać się akt czytania. Symptomatyczne wydaje się świadectwo japońskiego pisarza Kenzaburō Ōe, który deklarował, że w czasie gdy w jego kraju toczyła się straszliwa II wojna światowa, znajdował pocieszenie jedynie 26
w lekturze Rabelais’go, który, jak wiadomo, jest autorem odległym kulturowo i geograficznie od Dalekiego Wschodu. Możemy wziąć pod uwagę również książeczkę Jesteśmy tym, co czytamy Aidana Chambersa, skierowaną do nauczycieli, pedagogów i psychologów, podkreślającą, że z lektura książki może stanowić duchowy pokarm, przynieść rozwiązanie naszych problemów. I nie tylko. Dobra książka może stać się zwierciadłem naszej duszy, kiedy w treści czytanych opowieści odnajdujemy nasze historie i konfrontujemy je z historiami innych, w efekcie poznając nie tylko duszę autora, lecz również własną. W każdym przypadku lektura okazuje się pomocna i często leży u podstaw wielkich zmian. Kryterium wyboru autorów oraz tekstów było oczywiście subiektywne. Gdyby pewnego dnia ktoś kazał mi przeżyć resztę życia na zupełnie bezludnej wyspie, na którą mógłbym zabrać tylko dwanaście książek, to mój wybór padłby na proponowane poniżej. Kiedy byłem dzieckiem, pasjonowałem się lekturą Poradnika młodego skauta, którą zarzuciłem, gdy zrozumiałem, że nie objaśni mi świata ani jego mechanizmów. Zanim zmierzyłem się z radami Ewagriusza z Pontu czy tymi z Prób Montaigne’a, przeszedłem przez Nędzników Wiktora Hugo, których przeczytałem w gimnazjum, w czasach, gdy ojciec Pasquale, mój przełożony,
27
upominał mnie, że spędzam więcej czasu na czytaniu niż na nauce. Być może wówczas miał rację, lecz po upływie czasu muszę przyznać, że to, co przeczytałem, wciąż żyje w mojej pamięci, podczas gdy rzeczy wtedy wyuczone wydają się bezpowrotnie utracone. Ponadto, z tamtego okresu, kiedy z naszego seminarium w Trani, w pobliżu Bari, przeszedłem do Oria, w prowincji Brindisi, aby rozpocząć gimnazjum, pamiętam dokładnie tylko dwie rzeczy – naszą świetnie wyposażoną bibliotekę i… ogromne porcje panierowanych owoców morza. Tło muzyczne czyni z lektury bardziej intensywne doświadczenie zmysłowe. Dlatego do każdego rozdziału książki polecam jeden utwór, który uważam za odpowiedni do danego tematu, choć zdaję sobie sprawę z wysiłku, jaki może się wiązać ze zdobyciem sugerowanych książek i płyt CD. Zostało udowodnione, że łączenie lektury ze słuchaniem muzyki wywołuje w nas, dorosłych, ten sam efekt jak wtedy, gdy jako dzieci słuchaliśmy bajki opowiadanej przed zaśnięciem, czyli kieruje nasz umysł na fakty i zdarzenia zawarte w słowie pisanym, co przynosi uspokojenie, łagodzi wszelkie obawy i lęki. I jeszcze mała uwaga, osoby posiadające dostęp do Internetu mogą oczywiście czerpać z ogromnych jego zasobów muzycznych, natomiast książki proponuję poszukać w publicznych bibliotekach. To klasyczne teksty, z pewnością są łatwo dostępne. 28
Drugie ja, które żyje w nas Mamy wreszcie jeszcze jedną wskazówkę. To część książki poświęcona „drugiemu ja”, mieszkającemu w każdym z nas, choć czasem nie jesteśmy nawet tego świadomi. Całość służy do lepszego wyjaśnienia, jakimi osobami jesteśmy albo kogo mamy naprawdę przed sobą. Nie jest ważne autokatalogowanie, ale być może warto rozpocząć czytanie „wewnątrz siebie”, ponieważ czasami zewnętrzna pomoc okazuje się zdystansowana i nieadekwatna, zarówno gdy pochodzi od specjalistów, jak i osób niedoświadczonych. Również przyjaciele mogą pomóc nam zrozumieć nas samych. W tym przypadku jednak sprawa się komplikuje. Kogo uważamy za „prawdziwego przyjaciela”? Interpretacje mogą być liczne; przedstawię dwie, umiejscowione na obrzeżach osi tak, by każdy czytelnik mógł odnaleźć tę, która najbardziej przybliża się do jego własnej, osobistej interpretacji pojemnego słowa „przyjaźń”. Kim zatem są prawdziwi przyjaciele? To ci, którzy, jak sądzą pewne osoby, za bardzo nas kochają, aby ujawnić, w jaki sposób nas postrzegają, a jeśli to robią, zachowują szczególną ostrożność, żeby nie zepsuć relacji, więc mówią półsłówkami, które kryją półprawdy. Czy też ci, którzy nie boją się ukazać rzeczywistości, nawet bardzo trudnej i bolesnej, którzy podejmują ryzyko utraty przyjaźni przez wypowiadanie dosadnej i surowej prawdy, przez którą skłaniają nas
29
do refleksji, i która odpowiada temu, jak nas naprawdę widzą? Kto tak naprawdę bardziej nas kocha – ten, kto świadomie ukrywa nasz sposób bycia, czy ten, kto ryzykuje utratę przyjaźni, ale nie rezygnuje ze szczerości? Nie wspominam tutaj o tych, którzy nas nienawidzą, gdyż przez nienawiść już wyrazili swą wymowną i autorytarną opinię. W takim razie, kto pomoże nam zrozumieć, jacy jesteśmy? Każdy z nas może pomyśleć o sobie jak o jajku, z którego coś ma się wykluć. Jajku, o którym nie wiemy, czy złożyła je kura, czy też orzeł. A skromną próbą tej książki chce być jedynie ułatwienie wewnętrznych poszukiwań. Wielu z nas bowiem wybudowało studnie pełne wody, które mogą być przydatne do nawodnienia serc i dusz. Inni być może noszą w sobie otchłanie jałowej samotności, które należałoby w jakiś sposób zapełnić. Jeszcze inni być może są prawdziwymi kopalniami, bogatymi w cenne minerały, których nawet oni sami nie są w stanie wydobyć na powierzchnię. Wreszcie, myśli wielu osób do tego stopnia przepełniają egzystencjalne ścieki i ludzkie cierpienia, że czują się wygnani na strych, z którego nigdy nie zejdą. W każdym razie podstawowe pytanie, na które każdy z nas musi odpowiedzieć, brzmi: czy wśród cytowanych przykładów ja również, albo chociaż jakaś część mnie może się odnaleźć, czy też odnoszą się one do innych osób i mnie nie dotyczą? Aby uczciwie odpowiedzieć na to pytanie, trzeba nauczyć się spoglądać do swojego wnętrza, nawet 30
za cenę wielkiego cierpienia. Wiem, że nie jest łatwo, ale to pierwszy krok do uświadomienia sobie, kim jesteśmy, co mogłoby nam pomóc w naszkicowaniu planu, by zostać takim człowiekiem, jakim pragnęlibyśmy być. Ten, kto zdoła uczciwie przejść tę początkową i trudną drogę, znajdzie odpowiedź na klasyczne pytanie: Które spośród tematów, ćwiczeń, książek, fragmentów ewangelicznych i muzycznych zabrałbyś ze sobą wiedząc, że resztę życia spędzisz na bezludnej wyspie? Niniejsza książka zrodziła się z mojej osobistej wewnętrznej wędrówki, a ponieważ zawsze miałem trudności w spoglądaniu do swego wnętrza, musiałem sobie pomóc, spoglądając na zewnątrz siebie. A skoro biedna Szeherezada walczyła ze śmiercią bronią opowieści, ja próbuję pokonać melancholię, pisząc, w nadziei, że czytelnik pokona swoją – czytając. Jeśli bowiem nie podzielimy się swoimi przemyśleniami, zatrzymamy je dla siebie, pełni zastrzeżeń, na nic się nie przydadzą; jeśli natomiast podzielimy się nimi, opublikujemy je – co, przy okazji zmusi piszącego do odsłonienia się, pokazania się „nagim” – bez wątpienia przyniosą pożytek i temu, kto pisze, i temu, kto czyta. Jedyną radością na świecie jest zaczynanie. Cudownie jest żyć, ponieważ żyć to zaczynać, zawsze, w każdej chwili. C. Pavese
Gaetano Lo Russo, rogacjonista – teolog, filozof, psycholog, od wielu lat zaangażowany w pracę z młodymi ludźmi. Jego działania i inicjatywy mają na celu wspieranie młodzieży z różnych środowisk w pokonywaniu wszelkich ograniczeń, dokonywaniu właściwych wyborów i w znalezieniu swojej ścieżki życia. Prowadzi cykliczne dni skupienia, rekolekcje i spotkania z młodymi, w myśl zasady równych szans dla wszystkich. Jest autorem książek i publikacji poświęconych młodzieży.
Pamiętaj, że w oczach Boga jesteś wyjątkowy i niepowtarzalny. Problemy i ograniczenia istniały i będą istnieć. Są one jednak do rozwiązania i nawet z najgorszej sytuacji zawsze jest wyjście. Dlatego już teraz odśwież swoje spojrzenie na siebie, na innych i na problemy, które cię pochłaniają. Wiedz przy tym, że nie musisz być doskonały. Dlatego daj się poprowadzić Bogu i…
Zacznij od nowa!
www.bratnizew.pl
Bratni Zew Wydawnictwo Franciszkanów ISBN 978-83-7485-303-3
Patronat medialny
PRVãDQLHF RVãDQLHF ħZ. Antoniego z PDGZ\
www.poslaniecantoniego.pl