Teatr
lalek
jerzego koleckiego
I
II
Teatr
lalek
jerzego koleckiego
1
2
Odrobina czegos niezwyklego w zwyczajnych czasach z jerzym koleckim rozmawia karol hordziej Karol Hordziej: Zacznijmy od tego, czym był rabczański teatr lalek w latach 60. i 70. Ze statystyk wynika, że więcej dzieci oglądało wasze spektakle podczas wyjazdów niż na miejscu w Rabce. Czyli to był teatr objazdowy? Jerzy Kolecki: Przerodził się w teatr objazdowy. „Rabcio Zdrowotek” był stworzony z myślą o dzieciach leczących się w rabczańskich sanatoriach, dlatego powstała ta nazwa, bo przynosił dzieciom uśmiech i zdrowie. Sanatoriów w Rabce po wojnie było bardzo dużo, a w nich dzieci chorych na gruźlicę płuc, gruźlicę kostną. Gruźlica kostna to była straszna rzecz. Pielęgniarki nosiły takie kadłubki z gipsu, z jednej strony wystawały małe stópki, z drugiej głowa. Byłem świadkiem jak na którymś przedstawieniu jakiś wyższy rangą oficer wojskowy zobaczył pielęgniarki noszące w ten sposób dzieci i temu mężczyźnie lały się łzy z oczu. Na sali ustawiano scenę, przed nią
3
łóżka, łóżeczka. A potem gruźlicy było coraz mniej i graliśmy coraz więcej po wioskach. Zdrowotek nie miał więcej racji bytu i z czasem został sam „Rabcio” w nazwie, a teatr przerodził się w objazdowy. Na oczach dzieci rozładowywało się te elementy przewożone w amerykańskim samochodzie z demobilu marki Dodge, bo wcześniej jeździliśmy dorożką i nie można było jechać do wioski 50, 60 km. Wyobraź sobie przedstawienie lalkowe „O Zwyrtale muzykancie” czy jakieś inne jeszcze, gdzie były zwierzęta, a myśmy grali w stodole. Za ścianą była stajnia i my gramy, a tam krowy: muu. Zachowało się jedno zdjęcie, gdzie dzieci oglądają sztukę, klęcząc przed sceną, która jest jakby rozwieszona na polanie między drzewami. W jakich jeszcze rodzajach miejsc graliście? Trudno byłoby wymienić, bo wszędzie tam, gdzie tylko były jakieś nadające się warunki. No widzisz, tu było, między drzewami. Czy taki charakter teatru miał wpływ na to, jaką scenografię projektowałeś? Oczywiście, że tak. Trzeba było tak myśleć o wszystkim, żeby przy minimalnych gabarytach tej przenośnej sceny osiągnąć wrażenie wielkości teatru.
4
5
W jaki sposób można było to osiągnąć? Jak jest scena, a potem pierwszy akt, to drugi akt dzieje się już w nieco innej scenerii. Żeby to zrobić, przedtem gasło światło, robiło się przerwę i była zmiana dekoracji. A ja chciałem taką dekorację wymyślić, żeby ta zmiana się odbywała na oczach widzów bez gaszenia świateł, bez widomych znaków, że coś się nowego dzieje. Parawany na scenie miały, powiedzmy, półtora metra, aktor stał za parawanem i przenosił je tak, że z tych kilku parawanów, które stanowiły jedną wielką scenę, powstawała na oczach widzów zupełnie nowa sytuacja przestrzenna. Ktoś potem pytał „jak wyście to zrobili?”. Czyli można powiedzieć, że sama zmiana dekoracji też była elementem przedstawienia? Tak. Kierownik pracowni był od tego, żeby to działało i to było ułatwienie w pracy dla wszystkich później. Jak oglądałem to, co zostało ze scenografii w magazynie teatru zaskoczyło mnie jak bardzo rozbudowane były te scenografie, szczególnie ta do „Cudownej lampy Aladyna”.
6
7
A, to już jest późniejszy etap działalności teatru. I tam cudowna lampa, już sama ta nazwa, dyktowała rodzaj scenografii. Tam musiało być trochę czegoś niezwykłego. Ale z tym przedstawieniem również jeździliście do różnych miejsc? Ależ tak, oczywiście, bo wszystko było dostosowane. W Rabce zresztą to też był objazdowy teatr, bo myśmy nie mieli sceny. Teatr bez sceny. Mam powiązane z tym pytanie techniczne. „Rabcio” na początku głównie operował marionetkami. A Ty postawiłeś na kukły. Dlaczego? Marionetki były wtedy modne w całej Polsce, i nie tylko w Polsce. Taka moda była, że teatr lalkowy to był teatr marionetek. Aktor był przesłonięty, a scena stała niżej niż stał aktor, bo nie można było pokazywać całej tej techniki marionetkowej – trudnej zresztą, bardzo trudnej. A ja chciałem lalki poruszane od dołu, bo dawały większe możliwości, więcej można było osiągnąć.
8
9
10
11
Kto był zaangażowany w tworzenie tych lalek? Były dwie panie i dwóch panów, to była cała pracownia. No, ale widziałeś lalki w ich wykonaniu, arcydzieła przecież. Lalki były robione według twojego projektu, a co ty robiłeś przy nich? Makijaż. Charakteryzację danej postaci. Oczy, usta, układ, wszystko co się dzieje na twarzy. Tego już nikomu nie dawałem, a poza tym pracownicy nie czuli się na siłach, bo dla nich narzędziem pracy była igła, nić, maszyna do szycia. Chciałem zapytać jeszcze o zespół rabczańskiego teatru, który był niewielki w porównaniu z innymi teatrami. Co mu pozwalało konkurować z innymi, znacznie większymi teatrami? Chociażby to, że wymyślaliśmy właściwie do każdego przedstawienia inny rodzaj techniki. Jak ta z rezygnowaniem z przerw na zmianę dekoracji. Wszystko się działo na oczach widzów, nagle parawany zaczynały się ruszać i już za chwilę była nowa scena. To była zgrana grupa ludzi, którym też się czasem coś nie podobało, normalne zresztą, ale wszystko można było z nimi zrobić.
12
13
Które przedstawienia uważasz za najbardziej udane? Dla mnie były trzy takie przedstawienia. Pierwsze to był Zwyrtała. „O Zwyrtale muzykancie” to było przedstawienie przebojowe. Góry, Rabka, górale, to jest bardzo chwytliwa gwara. Potem była „Cudowna lampa Aladyna”, a potem „Królowa Śniegu”. A dalej to już nie wiem, bo musiałem odejść z teatru. Kto reżyserował te przedstawienia? Joanna Piekarska. Dobrze się z nią pracowało, chwilami była trudna, ale wiedziała czego chce na scenie. Co byś poradził komuś, kto miałby za zadanie tworzenie projektów właśnie dla najmłodszych widzów? Przede wszystkim, żeby zobaczył tych widzów na co dzień. No bo bez tego... Trzeba przeżyć w jakiś sposób ten kontakt z chorym dzieckiem, z dzieckiem żyjącym na wsi, gdzie nie było możliwości innej niż grać w stodole, i stworzyć tym dzieciom przeżycie prawdziwie teatralne. Zresztą widziałeś te zdjęcia, widownię dziecięcą, przecież te dzieci wyłaziły niemalże do lalek.
14
15
16
17
18
19
A twoje własne dzieci, były też publicznością teatru? Oczywiście. Miałem trójkę dzieci. One po swojemu przetwarzały to wszystko, co zobaczyły. Gdy pracowałem, siedzieliśmy przy jednym stole, na środku ja, a po bokach Marta, Piotrek, Jasiek. A Marta najwięcej. Czy możesz wskazać jakieś źródło inspiracji twoich projektów poza samymi dziećmi? To był tekst, który dostaliśmy. Reżyser przyjeżdżał z tekstem, ten tekst trzeba było zaakceptować, trzeba było do niego dostroić wszystkie inne elementy widowiska. Czasem to było bardzo trudne i dla innych teatrów, które miały sceny, zespół aktorski, kilkadziesiąt osób, a u nas było wszystkiego szesnaście, siedemnaście osób razem ze sprzątaczką. To był prawdziwy teatr, to była sztuka teatralna, prawdziwa, bo sztuką było zrobić coś z niczego, bez sceny, bez reflektorów... Tam parę reflektorów było, ale to wszystko razem nie spełniało wymogów i wyobrażeń o teatrze. Oryginalnych projektów lalek i scenografii zachowała się tylko mała część, na szczęście jest archiwum świetnych zdjęć Jerzego Sierosławskiego. Pamiętasz jak pracował nad zdjęciami?
20
On żądał od nas, żebyśmy się dostroili do jego wyobrażeń o danej sztuce. Chciał mieć tak, a nie inaczej światło, miał wielkie wyczucie, wiedział jak zaspokoić nasze potrzeby i zachować swoją wizję przeniesienia spektaklu na nieruchomy czarno-biały obraz. Twoje projekty scenografii wyglądają jak prace malarskie, szczególnie te do „Tomka w krainie dziwów”, dziś można je pokazywać jako niezależne dzieła, i tak robimy na wystawie w Tarnowie. Czy ty myślałeś o nich tak w czasie ich tworzenia? Przecież ja kończyłem Wydział Malarstwa na Akadamii Sztuk w Krakowie i cały czas chciałem moją pracę w teatrze i wymogi teatralne tak skonstruować, żebym miał największe pole możliwości dla siebie do malowania, do tworzenia. A poza tym, no cóż, potrąciłeś już o „Tomka w krainie dziwów”, ta tajemniczość jakaś, to był materiał, który właściwie zmuszał do dziwnych rzeczy, i to zahaczało o malarstwo, o czystą sztukę. Tak że zwracano mi uwagę, że moje projekty scenograficzne są za bardzo malarskie. Nie widziałem w tym nic złego. Ja się tym nie przejmowałem, raczej uważałem te uwagi jako pochlebną ocenę, bo przecież po to kończyłem malarstwo, żeby malować.
21
22
23
24
25
26
27
28
29
Powiedzmy jeszcze coś o plakatach, bo one też nie były standardowe, chociażby przez swoje wymiary. Jak powstawały? Do czasu jak przyszedłem do teatru, to nie były plakaty stricte teatralne, tylko takie plakaty informujące, że coś się dzieje. Zebranie stowarzyszenia ludowego, tego typu sprawy były ogłaszane na plakatach, które miały określony wymiar, a mnie chodziło o to, żeby zrobić taki plakat, który od razu narzuca widzowi jaka to impreza kryje się za tym plakatem. Dlatego zrezygnowałem z tych formatów kojarzących się z zebraniami partyjnymi, nie partyjnymi, najprzeróżniejszymi i zrobiłem taki wąski, 30×70 cm mniej więcej, tak że jak ktoś z daleka zobaczył ten plakacik, to od razu wiedział, do kogo przypiąć to, co się będzie działo. Niektórzy mieli mi to za złe, że tak spauperyzowałem plakat, a okazało się potem, że właśnie tak trzeba było. A zresztą wiesz, taki format ma inne możliwości kompozycji i rozwiązań plastycznych. Chyba nie pomyliłem się. W ostatnich latach dzięki Paulinie Ołowskiej te plakaty były pokazywane w Krakowie, Warszawie, Londynie, Nowym Jorku, i wszędzie zdobywają uznanie. Te plakaty powstawały jako linoryt? Także teksty?
30
31
Tak, wszystko było wycinane, ale były takie, w których tekst układałem z czcionki, którą dysponowała drukarnia. Czasem łączyłem jakiś element graficzny z tymi właśnie możliwościami drukarni, które były takie, że oni mieli jakiś rodzaj czcionki i nic więcej. To była taka technika, że plakat układało się z klocków z czcionką, a mnie chodziło o coś innego, chciałem tą samą techniką wnieść jakiś element stricte plastyczny, graficzny. To było novum dla drukarzy. Zmierzyłem dokładnie grubość deski i przyjechałem z plakatem wyciętym w linoleum i naklejonym na taką deskę do drukarni w Nowym Targu. Załoga się zbiegła cała, pokręcili głowami i w końcu orzekli, że nie da się. Nie wiem, co było tą przeszkodą, ale zabrałem plakat i pojechałem do Myślenic. To była taka sama drukarnia, nie było innych. Zebrali się i orzekli, że da się. Potem bez problemów zawoziłem gotową rzecz, wszystko wycięte, wystarczyło wsadzić do maszyny. Wychowałeś się w Ciężkowicach koło Tarnowa. Czy tamte okolice miały wpływ na twoją wyobraźnię artystyczną? Wydaje mi się, że każda miejscowość, w której żyjemy stwarza różne możliwości. Poza tym wydaje mi się, że nic co nas otacza nie pozostaje
32
33
bez wpływu na nas. Chociażby legendy i podania, które tam są. Jeśli chodzi o Ciężkowice to rzeczywiście było dużo tych tajemniczych rzeczy ukrytych w skałach, pozostałościach polodowcowych. Skamieniałe Miasto, Czarownica… Nasza rozmowa będzie wydrukowana w folderze wystawy i dostępna w galerii w Tarnowie. Czy jest coś, co chciałbyś powiedzieć zwiedzającym wystawę? Wspomniałem ci, że jeśli chodzi o jakieś błyskotliwe wypowiedzi to nie wiem, czy ja jestem zdolny do tego. Ja więcej mogłem powiedzieć tym co robię, niż tym co potrafię wypowiedzieć słowami. To jest jakaś satysfakcja i obawa, czy się to spotka się z uznaniem społeczności, w której przyszło mi kilkanaście lat przeżyć. Bo ja tworzę – no, muszę użyć tego słowa – ale nie wiem, jaki to znajdzie oddźwięk, czy zostanie przyjęte. To się sprawdzi w namacalny sposób, bo jedna wystawa to są „Anioły”, które teraz są prezentowane w Ciężkowicach, a potem druga, w Tarnowie i inny rodzaj mojej działalności - scenografia teatru lalkowego.
Rabka, 21.05.2017
34
35
36
jerzy kolecki Jerzy Kolecki urodził się 25 lipca 1925 roku
w Wróblowicach w powiecie tarnowskim. Uczęszczał do Szkoły Powszechnej w Cieżkowicach (tutaj w 1956 roku
zrealizował stacje Drogi Krzyżowej), naukę w gimnazjum
rozpoczął w III Gimnazjum w Tarnowie, a ukończył już po wojnie eksternistycznie w Liceum w Tuchowie. W latach
1947 – 1952 studiował na Wydziale Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. W czasie II wojny światowej był żołnierzem Armii Krajowej w funkcji łącznika (pseudonim „Liść”). Po ukończeniu studiów, pracował krótko jako wychowawca w Domu Dziecka na Kowańcu, a następnie związał się z Teatrem Lalek w Rabce Zdroju, jako aktor, którym był od 1953 do 1961 roku. Z czasem zaczął również projektować lalki i dekoracje. W 1961 roku został powołany na dyrektora i kierownika artystycznego teatru. Pełnił tę funkcję do 1977 roku. Za jego dyrekcji rozwój artystyczny teatru nabrał przyspieszenia. Kolecki wprowadził nowe techniki lalkarskie, chciał aby lalki w teatrze były bardziej „żywe”, mogły wykonywać więcej ruchów. Współpracował z miejscowymi artystami, wykorzystując ich talenty pisarskie, reżyserskie i aktorskie. Do najważniejszych inscenizacji z tego okresu należą „O Zwyrtale muzykancie”, „Królowa Śniegu” i „Cudowna lampa Aladyna”, wszystkie zrealizowane w reżyserii Joanny Piekarskiej. W trakcie dyrektorowania Koleckiego, teatr rabczański zdobył wiele nagród: Złota Odznaka
37
„Za Zasługi dla Ziemi Krakowskiej”, Nagroda Ministra Kultury i Sztuki „Bliżej teatru”, Nagroda Prezesa Rady Ministrów „Za twórczość dla Dzieci i Młodzieży”, Wielka Honorowa Nagroda Widzów na V i VI TV Festiwalu Widowisk dla Dzieci, a także stał się teatrem państwowym. Jako scenograf tworzył też projekty na zamówienie większości teatrów lalkowych w Polsce. Twórczość Koleckiego nierozerwalnie związana jest z Rabką, miastem w którym zamieszkał po studiach i spędził większą część życia. Zaprojektował między innymi herb Rabki. Po odejściu z teatru nadal projektował scenografie, jednak już znacznie rzadziej. Powrócił do malarstwa, tworząc portrety, pejzaże i martwe natury, a także liczne prace o charakterze religijnym, przede wszystkim dla rabczańskiego kościoła, w którym zawisła droga krzyżowa jego autorstwa i inne obrazy. Udekorował również chór freskami nawiązującymi do góralskich motywów graficznych oraz postaci aniołów, które później stały się jednym z jego ulubionych motywów. W roku 2002 rozpoczął malować „Anioły”, do których stworzył własne teksty – rodzaj krótkich form poetyckich. Obrazy te prezentowane były na ponad 30 wystawach, między innymi w kościele Paulinów Na Skałce w Krakowie. Jako postać zaangażowana w sprawy społeczne został uhonorowany licznymi odznakami i nagrodami, w tym tytułem honorowego obywatela miasta Rabka-Zdrój, a także Orderem Uśmiechu.
38
39
s. 5
Teatr Lalek „Rabcio Zdrowotek” podczas spektaklu objazdowego, prawdopodobnie Bukowina Tatrzańska, lata 50. Autor zdjęcia nieznany. s.7
Zespół „Rabcia” z lalkami z przedstawienia „Królowa Śniegu”, druga połowa lat 70. Fotografia: Jerzy Sierosławski. s.9
Aktorzy „Rabcia” przy teatralnym samochodzie, lata 70. Autor zdjęcia nieznany. s.10
Kazimierz Jasiński z lalką z przedstawienia „Cudowna lampa Aladyna”, lata 70. Fotografia: Jerzy Sierosławski. s.11
Anna Ćwinarowicz z lalką z przedstawienia „Królowa Śniegu”, lata 70. Fotografia: Jerzy Sierosławski. s.13
Jerzy Kolecki i Władysław Biedroń (kierownik pracowni plastycznej), lata 70. Fotografia: Jerzy Sierosławski. s.15
Scena z przedstawienia „Szewc dratewka” w reżyserii Stanisławy Rączko ze scenografią Jerzego Koleckiego. Premiera spektaklu: 1958. Fotografia: Jerzy Sierosławski. s.16
Scena z przedstawienia „Królowa Śniegu” w reżyserii Joanny Piekarskiej ze scenografią Jerzego Koleckiego. Premiera spektaklu: 1976. Fotografia: Jerzy Sierosławski. s.17
Scena z przedstawienia „Tomek w krainie dziwów” w reżyserii Stanisława Ochmańskiego ze scenografią Jerzego Koleckiego. Premiera spektaklu: 1967. Fotografia: Jerzy Sierosławski.
40
s.18
Scena z przedstawienia „Historia cała o niebieskich migdałach” w reżyserii Stanisławy Rączko ze scenografią Jerzego Koleckiego. Premiera spektaklu: 1957. Fotografia: Jerzy Sierosławski. s. 22 i s. 23
Jerzy Kolecki, projekty do spektaklu „Błyszczący kluczyk”, gwasz na papierze, 1960. s. 24
Jerzy Kolecki, projekt do spektaklu „O Zwyrtale muzykancie”, gwasz na papierze, 1970. s. 27 i s. 29
Jerzy Kolecki, projekty do spektaklu „Tomek w krainie dziwów”, gwasz na papierze, 1967. s. 31
Jerzy Kolecki, plakat do spektaklu „Baśń o zaklętym kaczorze”, 1956. s. 33
Jerzy Kolecki, plakat do spektaklu „Tomek w krainie dziwów”, 1967. s. 35
Jerzy Kolecki, plakat do spektaklu „Tomcio Paluch”, 1977. s. 36
Jerzy Kolecki, portret w pracowni, lata 70. Fotografia: Jerzy Sierosławski. s. 39
Jerzy Kolecki, projekt do spektaklu „Tomek w krainie dziwów” (detal), 1967.
Prace ze stron 5 , 22 , 23 , 24 , 27 , 29 , 31 , 33 , 35 , 36 , 39 z archiwum Jerzego Koleckiego. Prace ze stron 7 , 9 , 10 , 11 , 13 , 15 , 16 , 17 , 18 z archiwum Teatru Lalek „Rabcio” w Rabce.
41
WYSTAWA T e atr lal ek Jerzeg o Koleck ieg o
25.06.2017-10.09.2017 / BWA Tarnów K u rator
Karol Hordziej Współpraca mery toryczna
Marta Kolecka-Hordziej, Ewa Tatar, Paulina Ołowska Oprawa gra ficzna
Magdalena Burdzyńska Monta ż au dio i w ideo
Aleksander Hordziej Prace z archi wów
Jerzego Koleckiego i rodziny, Teatru Lalek „Rabcio”, Fundacji Galerii Foksal, Muzeum Sztuki Nowoczesnej, archiwów prywatnych Otwarcie 24.06, g. 18:30
W programie
2.07, g. 15:00 / Kuratorskie oprowadzanie po wystawie 5.08 g. 15:00 / Kuratorskie oprowadzanie po wystawie g. 21:00 / Projekcja filmu „Piknik pod Wiszącą Skałą” Petera Weira / Rezerwat Skamieniałe Miasto, Ciężkowice 7.09 / Drogi Rabciu! Z kręgu Janusza Korczaka, o „Małym Przeglądzie” i wystawie Sharon Lockhart prezentowanej w Pawilonie Polskim na Biennale Sztuki w Wenecji / Agnieszka Witkowska-Krych z Korczakianum – pracowni naukowej Muzeum Warszawy 10.09, g. 15:00 / Kuratorskie oprowadzanie po wystawie i promocja albumu „Jerzy Kolecki. Scenografie” * Warsztat y
24.06, 5.08, 10.09 / Teatralne frotaże – prowadzi Marta Kolecka-Hordziej / g. 10:00 / 6-7 lat, g. 12:00 / 8-9 lat 9-11.08 / Cykl warsztatów z Teatrem Chrząszcz w Trzcinie / g. 10:00 / 6-9 lat, g. 12:00 / 10-12 lat *Obow i ą zują zapisy
kubisztal@bwa.tarnow.pl, szczegóły na: www.bwa.tarnow.pl. R e al i zacja w y staw y / ze spół BWA Tarnów: Elżbieta Biesiadecka, Ewa Gębala, Aleksandra Kubisztal, Piotr Kukla, Miłosz Onak, Miłosz Reiner, Wioletta Rękas, Urszula Samel, Jolanta Więcław
Dy r ektorka
Ewa Łączyńska-Widz
42
KATALOG R edakcja :
Karol Hordziej T ekst y y:
Karol Hordziej, Jerzy Kolecki Zdjęci a :
Jerzy Sierosławski, archiwum Teatru Lalek „Rabcio”, archiwum Jerzego Koleckiego Kor ekta :
Elżbieta Biesiadecka Projekt, sk ł ad i ł amanie amanie:
Magdalena Burdzyńska Dru k :
Drukarnia Stabil, Kraków ISBN 978 -83- 9 4 3 827-7-3
Tarnów 2017 © Copyright by BWA Tarnów i autorzy, 2017
Podziękowani a :
Cecylia i Jerzy Koleccy, Teatr Lalek „Rabcio”: dyrektor Zbigniew Wójciak z zespołem, Marta Kolecka-Hordziej, Teresa Borowska-Gacek, Janina Handzel-Karpus, Eliza Wtorkiewicz-Kaleta, Ewa Tatar, Paulina Ołowska, Wojciech Nowicki, Piotr Lelek, Maciek Plewiński, Marcin Chlanda, Piotr Kolecki, Tomasz Rzeźwicki, Rafał Sagan, Anna Czech, Centrum Kultury i Promocji Gminy Ciężkowice: dyrektor Wojciech Sanek z zespołem, Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego: dyrektor Dorota Buchwald z zespołem, Fundacja Galerii Foksal, Muzeum Sztuki Nowoczesnej
W y dawca
Biuro Wystaw Artystycznych w Tarnowie Instytucja Kultury Miasta Tarnowa ul. Słowackiego 1, 33-100 Tarnów, PL www.bwa.tarnow.pl
43
Partnerzy
Projekt dofinansowano ze ล rodkรณw Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Miasta Tarnowa.
44
45
46