Rycerze
Miłosierdzia
Każdego dnia Rycerze na całym świecie mają okazję coś zmienić – czy to poprzez pracę społeczną, zbieranie pieniędzy czy modlitwę. Doceniamy każdego Rycerza za jego siłę, współczucie i oddanie budowaniu lepszego świata.
W weekend poprzedzający liturgiczne wspomnienie św. Zelii i Ludwika Martin (8-10 lipca) Rycerze Kolumba z całej Polski wraz z małżonkami zgromadzili się w Sanktuarium Matki Bożej Ostrobramskiej w Skarżysku-Kamiennej, by wspólnie świętować Dzień Męża i Żony. W czasie wydarzenia małżonkowie modlili się, uczestniczyli w konferencjach, a także odnowili przysięgę małżeńską w czasie uroczystej mszy świętej. „Zadaniem każdego Rycerza Kolumba jest troska o swoją rodzinę – nie tylko o jej byt materialny, ale przede wszystkim o wzajemne uświęcanie się i prowadzenie do zbawienia” – powiedział Delegat Stanowy Rycerzy Kolumba w Polsce, Krzysztof Zuba. „Wspólne świętowanie Dnia Męża i Żony może być jednym, a być może pierwszym krokiem w tym kierunku”.
Wyślij zdjęcie Twojej rady w akcji wraz z opisem na adres: Columbia, 1 Columbus Plaza, New Haven, CT 06510-3326 lub e-mailem na adres: knightsinaction@kofc.org
Oficjalny obraz promujący X Światowe Spotkanie Rodzin przedstawia wesele w Kanie Galilejskiej. Został zaprojektowany przez o. Marko Rupnika SJ. Licznie zgromadzone rodziny Rycerzy Kolumba uczestniczyły w tym radosnym spotkaniu, które odbyło się w Watykanie w dniach 22-26 czerwca (zob. s. 20).
Święta na peryferiach
Nowy film Rycerzy Kolumba opowiada o życiu Matki Teresy i o jej misji niesienia miłości Chrystusa najuboższym. James Day
• Apostołowie miłosierdzia
• Spotkania z Matką
• Pro-life w słowie i czynie Jim Towey
Podróż ku uzdrowieniu i pojednaniu
Papież Franciszek odbył pokutną pielgrzymkę, w trakcie której spotkał się z rdzennymi mieszkańcami Kanady. Kyle Greenham
• „Historyczne i uświęcone miejsce” Elisha Valladares-Cormier
Dar życia rodzinnego
Rycerz opowiada o małżeństwie, szczęściu i udziale w X Światowym Spotkaniu Rodzin.
Damon Owens
Miotacz z mocą z wysoka
Rozmowa z Trevorem Williamsem, Rycerzem Kolumba, o wierze i o tym, jak pomaga mu ona pełnić rolę męża, ojca i profesjonalnego baseballisty.
Stałe rubryki
5 Na większą chwałę Bożą Dzięki spójnemu świadectwu o ludzkiej godności oraz współczuciu wobec potrzebujących, Matka Teresa cieszyła się wielką wiarygodnością.
Najwyższy Rycerz Patrick E. Kelly
6 Uczyć się wiary, żyć w wierze
Jako młody kapłan i biskup na własne oczy widziałem odwagę wiary i miłosierdzia św. Matki Teresy z Kalkuty.
Najwyższy Kapelan Arcybiskup William E. Lori
PLUS: Katolik miesiąca
29 Dobry ojciec
Prowadź swoją rodzinę ku komunii Trójcy Świętej, umacniając jej komunię na ziemi.
Soren i Ever Johnson
NA OKŁADCE
Matka Teresa trzyma w rękach sierotę z domu dziecka Shishu Bhavan w Kalkucie, rok 1989.
Członkami Rycerzy Kolumba mogą być jedynie mężczyźni, którzy ukończyli 18 lat i są praktykującymi katolikami pozostającymi w duchowej łączności ze Stolicą Apostolską. Wymóg bycia praktykującym katolikiem oznacza, że dany mężczyzna akceptuje Urząd Nauczycielski Kościoła katolickiego w sprawach wiary i moralności, dąży do życia zgodnego z przykazaniami Kościoła katolickiego, a także może przystępować do Sakramentów Świętych. kofc.pl/wstap
Chronione prawami autorskimi © 2022 Wszelkie prawa zastrzeżone
Radykalne chrześcijaństwo
W CZASIE CEREMONII przyjęć, podczas której nowi członkowie wstępują do naszego Zakonu, Prezenter Prowadzący mówi: „Jak wskazuje św. Paweł, jesteśmy powołani, aby stać mocno, będąc odziani w pancerz sprawiedliwości i hełm zbawienia, dzierżąc tarczę wiary i miecz Ducha, to jest Słowo Boże”. Następnie Prezenter Miłosierdzia dodaje: „Jako Rycerze Kolumba zawsze zwracamy się do łagodnej i chwalebnej Dziewicy Maryi, naszej Królowej i naszej Matki. (...) Kogo nie możemy pokonać? Jakich zwycięstw nie możemy osiągnąć?”. Wreszcie, każdy nowy Rycerz otrzymuje różaniec, po czym słyszy następujące słowa: „Zawsze noś ten różaniec i módl się na nim, kiedy tylko możesz”.
Czy w takim kontekście różaniec sprawia wrażenie symbolu skrajnie prawicowego i brutalnego ekstremizmu? Sądząc po artyku le opublikowanym niedawno w czasopiśmie
The Atlantic, tym właśnie jest różaniec w dło niach mężczyzny zaangażowanego w ducho wą walkę. Tekst z 14 sierpnia rozpoczyna się następująco: „Podobnie jak karabin AR-15 stał się świętym przedmiotem dla chrześci jańskich nacjonalistów w ogóle, różaniec przybrał militarne znaczenie dla katolików ra dykalnych-tradycjonalistycznych (rad-trad)”.
Autor kontynuuje ten wątek, czyniąc niejasne odniesienia do „wrogości wobec liberalizmu i sekularyzmu”, a także „wobec osób opowia dających się za prawem do aborcji”, sugerując przy tym nawet, że wyprodukowana przez Zakon seria filmów pt. Stańcie w Wyłomie i zawarta w niej promocja „tradycyjnego poj mowania katolickiej męskości” może torować drogę fizycznej przemocy.
Tymczasem inny artykuł, opublikowany w The Atlantic kilka dni wcześniej, baga telizował dziesiątki realnych aktów agresji i wandalizmu wymierzonych w organizacje pro-life, poradnie dla kobiet w ciąży i kościo ły po ogłoszeniu wyroku Sądu Najwyższego USA ws. Dobbsa. „Pro-aborcyjni działacze byli w ostatnich tygodniach zaangażowani w dewastację mienia, a posty na blogu powią zanym z organizacją Jane’s Revenge czynnie zachęcają do takich zachowań” – napisał
autor, po czym dodał, że „nie oznacza to jednak istnienia złożonej i skoordynowanej kampanii przemocy”. Jak przystało na tak bezczelny pokaz antykatolickiej stronni czości, artykuł wspomina również, że „trzy [z przywołanych przykładów] obejmowały jedynie zniszczenie posągów w katolickich kościołach i nic więcej”.
Oczywiście tego typu medialna tendencyj ność wykracza daleko poza łamy The Atlantic, lecz powyższe przykłady są szczególnie wstrętne i zarazem bardzo pouczające. Nie tylko wskazują one na wyjątkowy poziom podwójności standardów, ale też same zwra cają uwagę na tę właśnie duchową walkę, której istnieniu przeczą. Stawiają również ważne pytanie: czym jest „skrajne” czy też „radykalne” chrześcijaństwo? W przesłaniu skierowanym do przełożonych wspólnot za konnych w 2013 roku Ojciec Święty papież Franciszek zauważył, że co prawda osoby konsekrowane „podążają za Panem w sposób szczególny, profetyczny”, lecz „radykalne życie Ewangelią nie jest zarezerwowane tylko dla osób duchownych – to wymóg postawio ny wobec wszystkich”.
Jednym z najwspanialszych współcze snych przykładów takiego „radykalnego chrześcijaństwa” jest św. Matka Teresa z Kalkuty, której poświęcony jest niniejszy numer Columbii . Nosząc ze sobą wszędzie różaniec, nieustraszenie głosiła i przeżywała Ewangelię Życia, służąc z miłością osobom najbardziej potrzebującym. Zrozumiała, że „świętość nie jest luksusem przysługującym niewielu z nas. To prosty obowiązek dla Ciebie i dla mnie”. Wszyscy bowiem zostali śmy wezwani do tego, by dzielić się ofiarną miłością Chrystusa, którego zbawczą śmierć na krzyżu papież Benedykt XVI nazwał „miłością w swej najbardziej radykalnej formie” ( Deus Caritas Est 12). Ostatecznie Kościół ma przecież specjalną nazwę dla najbardziej radykalnych chrześcijan: święci. A świeckie media z pewnością mają rację co do jednego: różaniec jest naprawdę potężną bronią w drodze do świętości. B
Alton J. Pelowski, Redaktor naczelny
WYDAWCA
Rycerze Kolumba
WYDAWCA WERSJI POLSKIEJ
KofC Polska Sp. z o.o. ul. Domaniewska 47/10
02-672 Warszawa
NAJWYŻSI
FUNKCJONARIUSZE
Patrick E. Kelly
Najwyższy Rycerz
JE abp William E. Lori
Najwyższy Kapelan
Paul G. O’Sullivan
Zastępca Najwyższego Rycerza
Patrick T. Mason
Najwyższy Sekretarz
Ronald F. Schwarz
Najwyższy Skarbnik
John A. Marrella
Najwyższy Adwokat
ZESPÓŁ REDAKCYJNY
Alton J. Pelowski
Redaktor naczelny
Andrew J. Matt Redaktor
Cecilia Hadley Redaktor
Elisha Valladares-Cormier Redaktor
Błogosławiony ks. Michael McGivney (1852-1890) –Apostole Młodych, Obrońco życia chrześcijańskich rodzin, Założycielu Rycerzy Kolumba wstawiaj się za nami!
JAK DO NAS DOTRZEĆ COLUMBIA
1 Columbus Plaza
New Haven, CT 06510-3326 columbia@kofc.org kofc.pl/columbia
ZMIANA ADRESU DOSTAWY: columbia@kofc.pl
Mówić prawdę z miłością
Dzięki spójnemu świadectwu o ludzkiej godności oraz współczuciu wobec potrzebujących, Matka Teresa cieszyła się wielką wiarygodnością
Najwyższy Rycerz Patrick E. Kelly obraz i podobieństwo. To orędzie nie mogło mieć lepszego posłańca, ponieważ Matka Teresa przeżywała je każdego dnia. Była niedościgniona, jeśli chodzi o dawanie całkowitego daru z siebie w miłości do biednych i potrzebujących.
10 GRUDNIA 1979 ROKU, niewielka Albanka w biało-błękitnym sari stanęła przed najbar dziej wpływowymi przywódcami na ziemi i otrzymała jedno z największych wyróżnień na świecie – Pokojową Nagrodę Nobla. Tego dnia filigranowy gigant, jakim była Matka Teresa z Kalkuty, została uhonorowana za, jak podano w uzasadnieniu, „niesienie pomocy cierpiącej ludzkości” oraz „wrażliwość na trudną dolę dzieci i uchodźców”.
Matka Teresa natychmiast po otrzymaniu funduszy w ramach Nagrody Nobla, przekazała je na budowę schronisk dla najbiedniejszych. Całą chwałę oddawała Bogu. Ale również całemu światu ofiarowała wielki dar – nowe rozumienie prawdziwej nędzy i fundamentów pokoju.
W przemówieniu do dostojników zgroma dzonych, by oddać jej należny szacunek Matka Teresa odważnie stwierdziła, że „największym niszczycielem pokoju dzisiaj jest płacz niewinne go, nienarodzonego dziecka. Bo jeśli matka może zabić dziecko w swoim łonie, co nas powstrzyma przed zabijaniem siebie nawzajem?”.
Jej słuchacze osłupiali.
Ta dramatyczna chwila jest jedną z wielu przejmujących scen przedstawionych w nowym pełnometrażowym dokumencie pt. Matka Teresa. Nie ma większej miłości, którego premiera odbędzie się w wybranych salach kinowych w ca łych Stanach Zjednoczonych 3 i 4 października.
Nie był to jednak ostatni przypadek, gdy Matka Teresa odznaczyła się taką odwagą – nic z tych rzeczy. Pamiętamy jej przemówienie z 1995 roku skierowane do ONZ i świadectwo wygłoszone podczas Krajowego Śniadania Mo dlitewnego w Waszyngtonie, D.C., w 1994 roku. Jej twarz uosabiała uprzejmość, ale jasność jej przekonań często budziła dyskomfort wśród światowych przywódców.
Matka Teresa przypomniała nam, że jeśli naprawdę chcemy dorastać do ideałów sprawiedliwości i równości dla wszystkich, musimy zacząć od szacunku i uznania wartości każdego życia ludzkiego stworzonego na Boży
Matka Teresa była jednym z najbardziej wiary godnych świadków kultury życia właśnie dlatego, że widziała oblicze Chrystusa w tych, którym służyła. Gdy karmiła kogoś głodnego lub trzyma ła za rękę umierającego, czyniła to dla najważniej szej osoby w swoim życiu, dla Jezusa Chrystusa. To było źródło jej stałości i autentyczności. Jej słowa były poparte czynami, a jej czyny –słowami. Miała odwagę mówić prawdę, gdyż jej serce płonęło miłością popartą poświęceniem życia dla dobra innych. W zeszłym roku w czasie audiencji generalnej papież Franciszek podkreślił to powiązanie między prawdą a miłością: „Nie bójmy się być prawdomówni, głosić prawdę, słyszeć prawdę, pocieszać się prawdą, abyśmy mogli kochać”.
To jest świadectwo, którego świat potrzebuje teraz. Sądzę, że Rycerze i ich rodziny są tymi, którzy powinni je nieść.
I choć nikt z nas nie może być św. Matką Teresą, wszyscy możemy poprzez troskę o swoje rodziny, biednych i wszystkich wokół ukazywać godność i wartość każdej osoby.
Ta misja doskonale wpasowuje się w dzieło bł. Michaela McGivneya i pracę Rycerzy. To dlatego uruchomiliśmy nowy program ASAP (od Aid and Support After Pregnancy; Pomoc i Wsparcie po Porodzie – przyp. tłum.) i dlatego dzięki Inicjatywie Ultrasonograf i innym dziełom od kilkudziesięciu lat potrzebujące kobiety mogą liczyć na nasze rady i na Rycerzy.
Świat potrzebuje usłyszeć, że bronimy życia, ponieważ nie da się opisać wartości i dobra, jakim jest każde życie. Społeczeństwo potrzebuje, byśmy śmiało nieśli to przesłanie i poparli je czynami, poświęcając się z miłości dla matek i dzieci. Zaprawdę, „nie ma większej miłości” (J 15,13).
Vivat Jezus!
„Matka Teresa przypomniała nam, że jeśli naprawdę chcemy dorastać do ideałów sprawiedliwości i równości dla wszystkich, musimy zacząć od szacunku i uznania wartości każdego życia ludzkiego stworzonego na Boży obraz i podobieństwo”.
UCZYĆ
Spotkanie z Matką Teresą
Jako młody kapłan i biskup na własne oczy widziałem odwagę wiary i miłosierdzia św. Matki Teresy z Kalkuty Najwyższy Kapelan Arcybiskup William E. Lori
PREMIERA dokumentu Rycerzy Kolumba o św. Matce Teresie z Kalkuty przywołała wspo mnienia moich spotkań z nią. Poznałem ją, po nieważ byłem sekretarzem kard. Jamesa Hickeya w Waszyngtonie, D.C. W 1981 roku, niedługo po swoim przybyciu do tego miasta, ówczesny arcybiskup Hickey zaprosił siostry Matki Teresy, Misjonarki Miłości, by założyły tam swój dom zakonny. Matka Teresa przyjęła zaproszenie i podjęła rozważną decyzję o otworzeniu domu dla sióstr kontemplacyjnych. Ich modlitewny zapał utorował drogę dziełom miłosierdzia praco witych sióstr, które przybyły niedługo później. Drugim domem Matki Teresy w Waszyng tonie, D.C., był dom dla bezdomnych kobiet w ciąży. Nigdy nie zapomnę dnia, kiedy kard. Hickey przybył go poświęcić, a to z dwóch powodów. Po pierwsze, w dobie braku GPSów i telefonów komórkowych zgubiłem się i przyby liśmy spóźnieni. Po drugie, gdy już dotarliśmy, po raz pierwszy spotkałem Matkę Teresę osobiście. Modliła się, siedząc na podłodze na tyłach prostej, słabo oświetlonej kaplicy. Po mszy św. przedstawiono jej mnie jako tego, który spóźnił się na ceremonię.
Kilka lat później Matka Teresa zdecydowała się otworzyć w Waszyngtonie, D.C., kolejny dom, który miał służyć osobom bezdomnym z AIDS lub śmiertelnie chorym. Szukała wtedy również domu zakonnego, w którym jej młode siostry mogły przygotować się do złożenia wieczystych ślubów. Kardynał Hickey polecił mi udać się na tę „wycieczkę” w poszukiwaniu nieruchomości z Matką Teresą i jej doradcami. Odwiedziliśmy kilka archidiecezjalnych nieruchomości, m.in. wielki budynek będący siedzibą organizacji cha rytatywnej Catholic Charities. Miałem nadzieję, że jej nie wybierze, bo wtedy ta organizacja będzie musiała znaleźć sobie inne miejsce. Jednak gdy przyjrzała się temu budynkowi, zwołała swoje siostry na krótką naradę i zaraz zaczęły umiesz czać Cudowne Medaliki na warstwach cementu między cegłami. Serce stanęło mi w miejscu. Zro zumiałem, że znalazły swoją siedzibę. Bezdomni
się wprowadzili, Catholic Charities się wyniosło. Okazało się to jednak błogosławieństwem dla wszystkich, również dla Catholic Charities, które przeniosło się do parafii w centrum miasta.
Przez lata Matka Teresa często przybywała do Waszyngtonu, D.C., na wieczyste śluby swoich sióstr. Spotykałem ją wielokrotnie. Była niewielkiego wzrostu, ale nie dało się jej przeoczyć. Pięknie się uśmiechała i nie mówiła na próżno. Była niesamowicie skupiona na swojej misji miłosierdzia. Spotykając ją, wiedziałem już, że przebywam w obecności świętej osoby. W 1995 roku, tuż po tym, jak zostałem biskupem pomocniczym Waszyngtonu, sprawowałem mszę św., w czasie której jej siostry składały śluby wieczyste. I to w jej obecności. Oczywiście, że nie czułem żadnej presji!
Gdy rozmyślam nad życiem i duchowością Matki Teresy, dwie rzeczy zwracają moją uwagę. Pierwszą jest to, jak wielką wartość miało dla niej ludzkie życie. Drugą zaś to, jak wiązała miłość do Pana w Eucharystii z miłością do biednych.
Matka Teresa nauczyła nas kochać zarówno oczekującą dziecka kobietę w trudnej sytuacji, jak i to nienarodzone dziecko. Jej siostry od dawna towarzyszą kobietom w potrzebie. Otaczają mat kę i dziecko miłością i troską o ich potrzeby, jak również przygarniają porzucone dzieci. Dla Matki Teresy i jej sióstr szacunek dla ludzkiego życia od poczęcia do naturalnej śmierci nie jest abstrakcyj ną zasadą, ale drogą życia. Służą najbiedniejszym spośród ubogich oraz chorym i umierającym tak, jakby służyły samemu Chrystusowi.
Matka Teresa często opowiadała, jak jej siostry zbierają się, by adorować Pana Jezusa prawdziwie obecnego w Najświętszym Sakra mencie, po czym idą, by obmywać rany Ciała Chrystusa obecnego w postaci bezdomnych na ulicach Kalkuty.
Jako Zakon oddany budowaniu kultury miłości i życia, a także jako Rycerze Eucharystii spójrzmy na przykład Matki Teresy i prośmy ją o wstawiennictwo. Święta Matko Tereso z Kalku ty, módl się za nami! B
„Gdy rozmyślam nad życiem i duchowością Matki Teresy, dwie rzeczy zwracają moją uwagę. Pierwszą jest to, jak wielką wartość miało dla niej ludzkie życie. Drugą zaś to, jak wiązała miłość do Pana w Eucharystii z miłością do biednych”.
Wyzwanie Najwyższego Kapelana
„Powiadam wam: Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia”. (Ewangelia z dnia 11 września, Łk 15, 7)
W tym fragmencie Ewangelii przypowieść o zagubionej owcy łączy się z przypowieścią o synu marnotrawnym. Zestawione razem przypominają nam, że Bóg szuka nas zawsze, gdy zbłądzimy. Wszyscy jesteśmy grzesznikami i podobnie jak syn marnotrawny musimy przebudzić się, poku tować i powrócić do Ojca. Gdy to uczynimy, odkryjemy, że On biegnie nam na spotkanie. Moi Bracia Rycerze, dajmy niebu tro chę radości. Obyśmy rozpoznali, że jesteśmy grzesznikami, którzy muszą żałować i prosić Ojca o przebaczenie.
Katolik miesiąca
Błogosławiony Bartłomiej Gutiérrez (1580-1632)
OJCIEC BARTŁOMIEJ Gutiérrez rozu miał niebezpieczeństwo pracy misyjnej w XVII-wiecznej Japonii, ale stawiał mu czoła z męstwem, a nawet humorem. Po trafił przekuć dokuczliwe uwagi kolegów, że jest za gruby na misjonarza, w proroczy żart, że dzięki temu będzie „więcej relikwii do rozdania po jego męczeńskiej śmierci”.
Gutiérrez urodził się w mieście Meksyk w 1580 roku. W wieku 16 lat wstąpił do Zakonu Świętego Augustyna, a po święce niach posługiwał w miejscowości Puebla. W 1606 roku został wysłany na Filipiny, gdzie pełnił funkcję magistra nowicjatu. Po sześciu latach udał się do Japonii.
Od połowy XVI wieku Kościół w Japonii rozwijał się dynamicznie, ale wyznawcy wiary chrześcijańskiej byli obiektem podejrzeń i prześladowań.
W 1597 roku 26 misjonarzy i konwer tytów zostało ukrzyżowanych, stając się pierwszymi męczennikami w tym kraju. W 1614 roku, dwa lata po przybyciu ojca Gutiérreza, chrześcijaństwo zostało zaka zane, a praktycznie wszyscy zagraniczni misjonarze wydaleni.
Ojciec Gutiérrez wrócił z powrotem do Manili, ale kilka lat później, niezrażony
perspektywą niebezpiecznej posługi, po nownie udał się do Japonii. W 1618 roku wraz z o. Pedro Zuñigą, synem hiszpań skiego namiestnika Meksyku, przybyli do kraju przebrani za kupców.
Przez ponad dekadę o. Gutiérrez służył wiernym, potajemnie nauczając i spra wując sakramenty. By uniknąć złapania, żył bez dachu nad głową w skromnych warunkach i niewiele jedząc. Złapany i uwięziony w 1629 roku, wielokrotnie torturowany m.in. poprzez polewanie wrzącą wodą siarkową, odmówił apos tazji. Ostatecznie wraz z kilkunastoma innymi księżmi i świeckimi został spalony na stosie 3 września 1632 roku w Nagasa ki. W 1867 roku papież Pius IX ogłosił go błogosławionym w grupie 205 męczenni ków japońskich. B
Kalendarz liturgiczny Intencje Modlitewne Ojca Świętego
3 wrz św. Grzegorza Wielkiego wrz Święto Narodzenia NMP wrz św. Jana Chryzostoma wrz Święto Podwyższenia Krzyża wrz Najświętszej Maryi Panny Bolesnej wrz św. Korneliusza i Cypriana
Wyzwanie: W tym miesiącu wzywam Was do obejrzenia filmu „O życiu sakramentalnym” z serii Stańcie w Wyłomie, rozważając szczególnie sakrament pokuty i pojednania. Wzywam Was także do podjęcia się realizacji progra mu Sakramentalne Dary z modelu Wiara przez Uczynki.
20 wrz św. Andrzeja Kim Taegon, Pawła Chong Hasang i Towarzyszy
21 wrz Święto św. Mateusza wrz św. Pio z Pietrelciny
27 wrz św. Wincentego à Paulo
28 wrz św. Wacława
29 wrz Święto świętych Archaniołów Michała, Gabriela i Rafała 30 wrz św. Hieronima
Módlmy się, aby kara śmierci, która godzi w nienaruszalność i godność osoby, została zniesiona w ustawodawstwie wszystkich państw świata.
Cristiane, była narkomanka z przedmieść Rio de Janeiro, nigdy nie spotkała św. Matki Teresy z Kalkuty, ale jej dziedzictwo odmieniło jej życie. W przejmującej scenie filmu Matka Teresa. Nie ma większej miłości, nowego doku mentu wyprodukowanego przez Rycerzy Kolumba, Cristiane wspomina swoje życie w Cracolândii, „krainie kokainy”, gdzie siostry Matki Teresy, Misjonarki Miłości, posługują bezdom nym narkomanom, którzy zostali wykluczeni nawet ze slum sów. Świadectwo miłości sióstr odmieniło jej życie.
„Byliśmy niczym zombie poszukujący narkotyków tak, jakby nic innego nie istniało” – mówi Cristiane. „Siostry
pomogły mi we wszystkim. Ale największą pomocą było usłyszeć od nich: Kocham Cię. To Jezus wypełnia wszelką pustkę, którą w sobie nosimy”.
Jej historia streszcza lekcję płynącą z tego, co dało podstawę misji Matki Teresy i nowemu filmowi dokumentalnemu mające mu swoją premierę w 25. rocznicę jej śmierci. Materiały do filmu powstawały na pięciu kontynentach – jest to zatem ambitny projekt o bardzo prostym przesłaniu. Jak ujmuje to w filmie Naj wyższy Rycerz Patrick Kelly, „Matka Teresa nauczyła nas, że nie ma ludzi zbytecznych. Każdy człowiek ma godność i wartość, ponieważ każdy jest stworzony na Boże podobieństwo”.
Matka Teresa rozmawia ze starszym mężczyzną w domu dla umierających i ubogich Kalighat w Kalkucie, październik 1979 roku. Tego samego roku otrzymała Pokojową Nagrodę Nobla za „niesienie pomocy cierpiącej ludzkości”.
PRZESZŁOŚĆ
I TERAŹNIEJSZOŚĆ
Film Matka Teresa. Nie ma większej miłości opowiada historię swojej wyjątkowej bohaterki w sposób wielowątkowy. Fa bularyzowane sceny i archiwalne nagrania ukazujące Matkę Teresę od jej dzieciństwa spędzonego na terenie dawnego Imperium Osmańskiego (dziś Macedonii Północnej) aż po jej pracę w indyjskich slumsach są zestawione z dzisiejszą po sługą Misjonarek Miłości. Jednocześnie rozmowy z różnymi ludźmi, którzy znali Matkę Teresę albo których życie bardzo zmieniło się dzięki niej, akcentują narrację filmu, komentując jej dzieciństwo, duchowość i misjonarską wizję.
Tak więc widzowie są prowadzeni nie tylko w daleką po dróż na Filipiny, do Kenii czy na Haiti, podążając za świadec twem Misjonarek Miłości, ale również w historyczną i ducho wą podróż śladami filigranowej świętej, urodzonej w 1910 roku Anjezë Gonxhe Bojaxhiu. Odświeżająca, nielinearna struktura filmu akcentuje skalę działań Matki Teresy i pozwa la widzowi zanurzyć się w opowieść o dziełach Misjonarek Miłości w sposób dogłębny i bezkompromisowy.
„Już na początku pracy czuliśmy, że ten film powinien być czymś więcej niż chronologiczną biografią Matki Teresy” – tłumaczy reżyser David Naglieri. „Chcieliśmy, żeby widz
zrozumiał nie tylko to, kim była Matka Teresa, ale też jak jej wyjątkowa wizja służby Chrystusowi poprzez służbę najuboż szym trwa dziś w inspirujących dziełach Misjonarek Miłości”.
Film pozwala zobaczyć posługę sióstr wobec osób chorych na trąd, porzuconych dzieci, narkomanów i innych ludzi dotkniętych nędzą i ludzką obojętnością. Obrazy przedsta wiające cierpienie i skrajne ubóstwo sprawiają, że film czasem ogląda się z trudnością, ale to jego wielka zaleta. Dzięki temu ma się wrażenie, że towarzyszy się siostrom, które niosą świa dectwo Ewangelii: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25, 40).
Według Matki Teresy istnieje bardzo bliski związek po między służbą Chrystusowi w ubogich a adorowaniem Go w Najświętszym Sakramencie.
„Matka powiedziała: Nie mogłabym tego robić bez co dziennej Eucharystii” – tłumaczy ks. Brian Kolodiejchuk, członek Kapłańskiego Instytutu Misjonarek Miłości i postulator procesu kanonizacyjnego Matki Teresy. „I to wynika z filmu –związek pomiędzy Jezusem obecnym w Eucharystii i Jezusem obecnym w najuboższych”.
Patrząc z tej perspektywy, niepokojące sceny z Cracolândii zyskują jeszcze głębsze znaczenie. Przemierzając błotne ścież ki faweli w nieskazitelnych błękitno-białych sari, Misjonarki Miłości dzielą się jedzeniem i dobrym słowem z handlarzami narkotyków i narkomanami leżącymi w bezładzie na ziemi. Nie zwracają uwagi na odpychający brud, ponieważ w tym, kogo spotykają, widzą Chrystusa.
WYZWANIE DO MIŁOŚCI
Jako dyrektor rzymskiego Centrum Matki Teresy ks. Kolodiej chuk od dawna otrzymywał propozycje od hollywoodzkich firm chcących wyprodukować fabularyzowany reportaż filmowy o świętej. Niezadowolony z ich ofert zwrócił się do Rycerzy Kolumba z propozycją stworzenia filmu dokumentalnego. Od lat współpracuje z Rycerzami i szczególnym podziwem darzy wielokrotnie nagradzany film Rycerzy z 2016 roku pt. Wyzwole nie Kontynentu: Jan Paweł II i upadek komunizmu.
Imię Matki Teresy było powszechnie znane pod koniec XX wieku i ks. Kolodiejchuk ma nadzieję, że dokument
Po lewej: Papież Jan Paweł II wita się z Matką Teresą w cza sie swojej wizyty apostolskiej w Albanii w kwietniu 1993 roku.
• W powyższych scenach z nowego filmu pt. Matka Teresa. Nie ma większej miłości Misjonarki Miłości służą Chrystusowi w najuboższych i adorują go w Eucharystii. Od góry: karmią dziecko w domu dla dzieci z poważną niepełnosprawnością w Nairobi, w Kenii; klęczą przez Najświętszym Sakramentem w kaplicy Domu Generalnego w Kalkucie; udzielają komunii św. mężczyźnie, który nie może opuścić swojego domu w od ległej amazońskiej wiosce w Brazylii.
przedstawi postać świętej nowemu pokoleniu w 25 lat po jej śmierci.
„Nie możemy już zakładać, że jest jakaś ogólna wiedza kulturowa o Matce Teresie” – mówi. „Sądzę, że ludzie nie zdają sobie sprawy, jak ważną światową postacią była. Od czasów św. Franciszka z Asyżu nikt nie był tak ważny, nie wywarł tak wielkiego wpływu i nie przyniósł tylu owoców poza kręgami Kościoła”.
Rada Najwyższa – której związki z Matką Teresy i Misjonarkami Miłości sięgają kilkadziesiąt lat wstecz (zob. ramka obok) – zgodziła się na ten projekt. Prace nad nagraniami trwały między październikiem 2021 roku a lu tym 2022 roku i nie przerwał ich nawet rozprzestrzeniający się po świecie wariant omikron koronawirusa. Maski na twarzach sióstr widziane w wielu scenach są niemym przypomnieniem, że ich powołanie do miłości najuboż szych nie ustaje w epoce lockdownów i społecznego dystansowania.
Siostra Mary Joseph, Przełożona Generalna Misjonarek Miłości, ma nadzieję, że film uwrażliwi widzów na cierpienie ubogich i poruszy ich do otworzenia serc i rąk. „Film stawia przed nami wyzwanie, byśmy odrzucili małostkowe zapatrzenie w siebie na rzecz większej hojności ducha wobec Boga i drugiego człowieka” – mówi.
To samo spostrzeżenie wybrzmiewa w słowach Najwyższego Rycerza wy powiedzianych w filmie: „Gdy [Matka Teresa] karmiła głodnego i trzymała za rękę umierającego, uczyła nas, byśmy mieli serce, które widzi. Jeśli będziemy potrafili to zrobić, jeśli będziemy pa trzeć na świat i na siebie nawzajem tak, jak Matka Teresa, świat będzie zupełnie innym, i myślę że lepszym, miejscem”.
Film Matka Teresa. Nie ma większej miłości będzie miał swoją premierę w 700 salach kinowych w Stanach Zjednoczo nych 3-4 października. By dowiedzieć się więcej o filmie i zakupić bilety grupowe, wejdź na stronę motherteresamovie.com
JAMES DAY jest menagerem wykonaw czym studia telewizji EWTN na Zachod nim Wybrzeżu w Kalifornii i autorem książek, m.in. Święty Michał Archanioł (OSV, 2020).
MATKA TERESA wiedziała, że może zwrócić się do Rycerzy Kolumba, zawsze gdy potrzebuje pomocy w różnych potrzebach i projektach. Lecz bardziej niż finansowego wsparcia, oczekiwała, by członkowie Zakonu niczym jej Misjonarki Miłości służyli Chrystusowi w najuboższych.
„Wyślij nam swoich Rycerzy i ich rodziny. Niech pomagają nam w stołówkach i w na szej pracy” – powiedziała w 1987 roku ówczesnemu Najwyższemu Rycerzowi Virgilowi C. Dechantowi, dopiero co odrzuciwszy propozycję miesięcznego stypendium, które, obawiała się, sprawiłoby, że jej siostry będą bardziej polegać na regularnym wsparciu niż Bożej Opatrzności. Z tych jej słów zrodził się projekt Operation Share, obejmujący cały Zakon program współpracy z Misjonarkami Miłości w ich wielu apostolatach.
Rok później Matka Teresa przyjęła propozycję Najwyższego Rycerza, żeby Rycerze w swojej drukarni wydrukowali egzemplarze konstytucji Misjonarek Miłości. Ale jej pra gnienie osobistego podejścia pozostało niezmienne – nalegała, że przyniesie osobiście dokument do siedziby Rady Najwyższej w New Haven, w stanie Connecticut, gdzie zwróciła się z improwizowanym przemówieniem do 600 pracowników biura.
„To drobna rzecz, ale zadam Wam pytanie: Gdzie miłość bierze swój początek w Waszym życiu, w Waszych rodzinach? Wiecie, że rodziny, które modlą się razem, pozostają ze sobą razem” – powiedziała. „Przystąpcie i zobaczcie, nie bójcie się dzielić tą radością kochania. (...) Niech miłość zaczyna się w domu”.
Matka Teresa przemówiła do Rycerzy ponownie w 1992 roku, gdy została pierwszą laureatką Nagrody Gaudium et Spes – najwyższego odznaczenia Zakonu – w czasie 110. Najwyższej Konwencji w Nowym Jorku.
„Świętość nie jest luksusem przysługującym niewielu z nas. To prosty obowiązek dla Ciebie i dla mnie” – mówiła Delegatom. „O to się modlę dla Was, byście wzrastali w świętości, byście chcieli kochać się nawzajem i byście dzielili się tą miłością z każ dym, kogo spotkacie”.
Również po śmierci Matki Teresy w 1997 roku Rycerze Kolumba kontynuują wsparcie dla projektów Misjonarek Miłości, m.in. pomagając w drukowaniu i dostarczeniu licz nych modlitewników, śpiewników, obrazków, a także zbiorów listów i instrukcji Matki Teresy skierowanych do jej zgromadzenia.
W styczniu 2016 roku Rada Najwyższa zamówiła portret Matki Teresy u artysty Chasa Fagana jako dar dla Misjonarek Miłości. Wizerunek ten stał się oficjalnym obrazem kano nizacyjnym, a Zakon wydrukował ponad milion obrazków z modlitwą z tym obrazem. B
Artysta Chas Fagan oraz Patrick Kelly, ówczesny dyrektor Narodowego Sanktuarium św. Jana Pawła II, wraz z dwiema Misjonarkami Miłości odsłaniają obraz zamówiony przez Rycerzy Kolumba w 2016 roku.
Apostołowie miłosierdzia. Matka Teresa i Rycerze Kolumba
Spotkania z Matką
Dla wielu osób spotkanie z Matką Teresą było przełomowym momentem w ich życiu
Kilkadziesiąt osób, które osobiście spotkały św. Matkę Teresę z Kalkuty, udzieliło wywiadów do nowego filmu dokumentalnego wyprodukowanego przez Rycerzy Ko lumba pt. Matka Teresa. Nie ma większej miłości. Niektórzy znali ją dobrze, inni spotkali ją tylko raz. Oto dwie z wielu historii opisane własnymi słowami autorów.
MIŁOŚĆ MIŁOSIERNA
Siostra M. Bernice dorastała w Baltimore, a do Misjonarek Miłości wstąpiła po przeczytaniu artykułu o Matce Teresie w magazynie Time w 1975 roku. W czasie pierwszego spotkania Matka Teresa nadała siostrze M. Bernice jej imię zakonne, a kolejnym razem zaprowadziła ją wraz z innymi siostrami prosto na miejsce walk ulicznych, aby zamienić słowo z przywódcą gangu z Chicago.
Po raz pierwszy spotkałam Matkę Teresę, kiedy nadała mi moje imię. Zostałam przyjęta do aspirantury w Bronksie. Któregoś razu pojawiła się tam Matka. Moja przełożona poprosiła mnie, abym zapytała ją, czy zechciałaby nadać mi imię. Więc gdy Matka szła korytarzem, podeszłam do niej i powiedziałam: „Matko, nie mam imienia”. Spojrzała na mnie i zapytała: „Jak ma na imię Twoja matka?”. Odpowiedziałam: „Bernice”. Matka skłoniła głowę, aby się pomodlić; potem podniosła ją, położyła obie ręce na mojej głowie i pobłogosławiła mnie. Powiedziała: „Masz na imię siostra Maria Bernice”. Rozpamiętywałam tę chwilę przez całą moją aspiranturę. Gdy w klasztorze biły dzwony wyznaczające poszczególne punkty dnia, zawsze znajdowałam się w złym miejscu – zamiast w pokoju studiów, byłam w kaplicy. Ale mówiłam sobie: „Matka mnie pobło gosławiła i nadała mi imię. Idę dalej”.
Drugi raz spotkałam ją, gdy opuściłyśmy Nowy Jork, by udać się na postulat do Chicago. To było przerażające doświadczenie. Gangi kontrolowały całą okolicę. Otaczało nas pięć wieżowców i widzia łyśmy wystające z nich karabiny strzelające w naszym kierunku każdego dnia.
Powiadomiłyśmy o tym naszą Matkę i ona przyjechała. Przy jęłyśmy jej wizytę z wielką ulgą, bo myślałyśmy, że nas stamtąd zabierze. Ale tego ranka wezwała nas na jedną z najwspanialszych lekcji o miłości, jaką kiedykolwiek otrzymałam. Powiedziała: „Siostry, wysłałam Was tutaj, abyście kochały. Nieważne, że zabijają – my przybyłyśmy tu, aby kochać. Możemy zamienić nienawiść w miłość”. A potem powiedziała: „Zaprowadźcie mnie teraz do drzwi, przy których do nas strzelają”.
Nie mogłyśmy w to uwierzyć. Gdy szłyśmy w kierunku drzwi, ze wszystkich otaczających budynków, z karabinów w nas wycelowanych trwał nieustanny ostrzał. Ani jedna kula nas nie dotknęła. A gdy doszłyśmy do drzwi, pewien ogromny mężczyzna
powiedział do Matki Teresy: „Matko, nie możesz tu wejść. Mam tu swoje interesy”. Matka spuściła głowę, po czym spojrzała na niego i rzekła: „Ja też mam tu interes. Dogadajmy się”. Odpowiedź Matki zszokowała go. Odparł: „Możesz tu przebywać, Matko. Nie mogę porzucić swojego interesu, ale będę chronił Twoje siostry”.
Odtąd, gdy tylko przechodziłyśmy w pobliżu, krzyczał: „Wstrzy mać ogień. Niech siostry Matki Teresy przejdą”. Gdy tylko prze szłyśmy, powracała strzelanina. Przez rok każdego dnia bezpiecznie wchodziłam do tego budynku i wychodziłam z niego.
Matka Teresa zrobiła jeszcze jedną piękną rzecz. Powiedziała: „Siostry, zaproście gangi do kuchni na zupę. Niech wejdą i najpierw coś zjedzą”. Więc częstowałyśmy gangsterów, którzy do nas strze lali. I przestali do nas strzelać. Stali się naszymi przyjaciółmi. Tego właśnie Matka nauczyła mnie i siostry – kochać, nawet jeśli to boli, nawet jeśli oznacza to śmierć.
Najważniejszą cechą Matki Teresy była jej miłosierna miłość do wszystkich. Nie obchodziło ją, czy ktoś jest mordercą, złodzie jem czy narkomanem – był dzieckiem Boga i miał szansę wejść do nieba.
„Przestali do nas strzelać. Stali się naszymi przyjaciółmi. Tego właśnie Matka nauczyła mnie i siostry – kochać, nawet jeśli to boli, nawet jeśli oznacza to śmierć”.
„TWARZ BOGA”
Jim Wahlberg spotkał Matkę Teresę, gdy w 1988 roku odbywał karę w więzieniu stanowym w Massachusetts. 22-latek odsiady wał wyrok za włamanie. Przez lata był uzależniony od alkoholu i narkotyków. Wysłuchanie przemówienia Matki Teresy było punktem zwrotnym w jego życiu, który doprowadził go do oso bistej relacji z Jezusem Chrystusem. Dziś Wahlberg jest mówcą i pisarzem, walczy o prawa ludzi uzależnionych i pełni funkcję dyrektora fundacji Mark Wahlberg Youth Foundation.
Kapelan więzienny, ks. Jim Fratus, przyszedł do mnie bardzo podeks cytowany, mówiąc: „Matka Teresa przyjeżdża do więzienia”. Odpowie działem: „Super, księże, to świetnie. A kim jest Matka Teresa?”. W ciągu następnych dwóch tygodni zdobyłem trochę informacji i po części zrozu miałem doniosłość tego, co się miało wydarzyć. A przynajmniej tak mi się wydawało. Bo tak naprawdę nie rozu miałam nic – nie miałam pojęcia, co to znaczy dla mnie.
Kiedy nastał ten dzień, szedłem przez dziedziniec i zobaczyłem ludzi wchodzących przez drzwi wejściowe. W pewnym momencie rozstąpili się, a pośrodku stała niska kobieta. Kiedy podeszli bliżej, zobaczyłem, że to Matka Teresa. Zdałem sobie sprawę z kilku rzeczy. Zwróciłem uwagę na jej sweter, bo wyglądał jakby miał z 200 lat. A potem spojrzałem na jej stopy. Jeśli jej sweter wyglądał jakby miał 200 lat, to jej buty wyglądały jakby miały 1000 lat. Czułem się tak, jakbym widział wcieloną pokorę.
Msza św. została odprawiona w sali gimnastycznej. Była tam scena, która służyła jako ołtarz i pamiętam, że kardynał gestami wołał Matkę Teresę. Miał dla niej specjalne krzesło, chciał, aby przyszła i usiadła z nim. Pokornie odmówiła
i zamiast tego została na podłodze, ze swoimi siostrami i z więźniami.
Pamiętam, że klęczała, a ja patrzyłem na nią. I mogę Wam powiedzieć, że miałem poczucie, iż patrzę na twarz Boga. To było dla mnie niesamowicie głębokie doświadczenie.
Następnie nadszedł czas jej przemówienia. To, co powiedziała, zmieniło moje życie. Wstała i przedsta wiła nam fakty. A były one takie, że jesteśmy dziećmi Bożymi, że Jezus Chrystus umarł za nas i że jesteśmy czymś więcej niż przestępstwami, które popeł niliśmy. Że Bóg nas kocha. I chcę powiedzieć, że przez chwilę te 800 osób tam obecnych zdawało się nie istnieć, a ona mówiła do mnie i tylko do mnie.
Resztę dnia pamiętam jak przez mgłę. Pamiętam, że wróciłem do celi i nie mogłem zasnąć. A kiedy następnego dnia rano otworzyły się drzwi, podbiegłem do ks. Fra tusa i powiedziałem mu: „Ojcze, nie wiem, co się dzieje. Ale muszę wiedzieć więcej o tym Bogu, o którym ona mówi. Nie o Bogu, którego znam z dzieciństwa. Muszę wiedzieć więcej o tym Jezusie, o którym ona opowiada”. On natychmiast się roześmiał. Powie dział: „Nauczymy Cię więcej o tym Jezusie” i po prostu mnie objął.
Zawsze patrzyłem na to tak, jakby Bóg wysłał tam Matkę Teresę specjalnie dla mnie. Żartowałem z tego – choć naprawdę to nie żart – że Bóg wysłał swojego ziemskiego asystenta numer jeden właśnie do mnie. Bo jestem tak samo poraniony i tak samo potrzebujący jak ci ludzie z Kalkuty, jeżeli nie mam Boga, jeżeli nie mam Chrystusa. B
„Zawsze patrzyłem na to tak, jakby Bóg wysłał tam Matkę Teresę specjalnie dla mnie. Żartowałem z tego – choć naprawdę to nie żart – że Bóg wysłał swojego ziemskiego asystenta numer jeden właśnie do mnie”.
Pro-life w słowie i czynie
Matka Teresa ucieszyłaby się z odrzucenia wyroku w sprawie Roe przeciwko Wade – a potem wróciłaby do pracy, by opiekować się kobietami i dziećmi w potrzebie Jim Towey
BYŁEM OBECNY na Narodowym Śniadaniu Modlitewnym w 1994 roku, w czasie którego Matka Teresa powiedziała tysiącom zgromadzonych – m.in. prezydentowi i pierwszej damie, Billowi i Hillary Clintonom – że aborcja jest największym burzycielem pokoju na świecie. Nawiązując do swoich słów wypowiedzianych 15 lat wcześniej podczas ceremonii wręczenia Pokojowej Nagrody Nobla, pytała: „Jeśli akceptujemy, że matka może zabić własne dziecko, jak możemy powiedzieć innym ludziom, żeby nie zabijali się nawzajem?”.
Gdy wygłaszała swoje przemówienie, stojąc zaledwie kilka metrów od Clinto nów, niektórzy uczestnicy wydarzenia w Waszyngtonie, D.C., siedzieli w zastygłej ciszy. Inni przerywali jej uwagi długotrwa łymi oklaskami. Tego ranka sala balowa była tak samo podzielona w kwestii aborcji jak dziś cały kraj.
Gdyby Matka Teresa żyła dzisiaj, ucie szyłaby się z wiadomości, że wyrok Sądu Najwyższego USA w sprawie Roe przeciwko Wade został odrzucony. Wierzyła, że każde życie jest święte z powodu boskiego zna mienia odciśniętego na nim. Jak powiedzia ła podczas owego Śniadania Modlitewnego, „to nienarodzone dziecko zostało wyrzeź bione ręką Boga od poczęcia i jest powołane przez Boga do kochania i bycia kochanym”.
Wspierając centra pomocy kobietom w ciąży i domy samotnej matki, Rycerze podążają śladami Matki Teresy.
Matka Teresa wita się z Jimem Toweyem i jego synem, Joe, w czerwcu 1995 roku.
Ale Matka Teresa wiedziałaby również, że kultura życia nie zależy tak bardzo od ludzkich praw, jak od ludzkich serc gotowych do opieki nad potrzebującymi. Wiedziała, że jeśli społeczności nie będą z większym współczuciem traktować kobiet w trudnej – o ile nie niemożliwej do zniesienia – sytuacji finansowej i społecznej, wiele z nich nadal będzie sięgać po aborcję – legalną lub nie. Matka łączyła empatię z pro-life i była równie zdeterminowana, by stawać w obronie biednych, a zwłaszcza biednych kobiet. Zaledwie 8 km od hotelu w Waszyngtonie, D.C., gdzie przemawiała z taką siłą, jej Misjonarki Miłości prowadziły dom, w którym opiekowały się kobietami w ciąży oraz ich dziećmi. Matka wiedziała, że aby chro nić życie, nie wystarczy sprzeciwiać się aborcji – trzeba zapewnić realną alternatywę.
Rycerze Kolumba właśnie to robią. Ich nieustanna praca charytatywna, której celem jest pomóc matkom wybrać życie oraz podjąć opiekę nad ich nowo narodzonymi dziećmi, wzmocniona przez nowy program ASAP (od: Aid and Support After Pregnan cy; Pomoc i Wsparcie po Porodzie), jest tą samą „miłością przez uczynki”, którą Matka Teresa odznaczała się przez całe życie.
Duża część społeczeństwa nie wie dziś, jak znaleźć równowagę między prawem rodzącego się życia ludzkiego z prawami udręczo nej matki. W reakcji na decyzję Sądu Najwyższego wyznaczono polityczne linie podziału. Tymczasem z obu stron potrzebny jest kompleksowy plan, który zachowałby kobiety od konieczności dokonywania śmiertelnie bolesnego wyboru między przerwaniem ciąży a urodzeniem dziecka, którym nie mogą się zaopiekować. Kiedy kierowałem Agencją Zdrowia i Usług Publicznych na Florydzie na początku lat 90., nadzorowałem system opieki dla 10 tysięcy dzieci z rodzin zastępczych i widziałem, jakie wsparcie potrzebne jest matkom przeżywa jącym trudności, aby mogły się rozwijać: mieszkanie, dostęp do opieki medycznej i psychologicznej, przystępna opieka nad dzieć mi oraz programy edukacyjne i szkoleniowe dostosowane do ich potrzeb. Takie inicjatywy nie są ani tanie ani łatwe do zrealizowania. Zaangażowanie obywateli jest kluczowe – czy to praca wolontariusza w roli mentora w pro gramach pozaszkolnych, czy to zbudowana w oparciu o wartości religijne współpraca z rzą dem, promowanie alternatywnych rozwiązań adopcyjnych, czy też prowadzenie kampanii dla kandydatów na wszystkich szczeblach władzy, którzy są gotowi nadać priorytet interwencjom dającym matkom szansę walki o swoje dzieci.
W całej Ameryce i na całym świecie są kobiety w ciąży, które potrzebują, by ktoś towarzyszył im w drodze, są dzieci, które potrze bują opieki zastępczej, są programy opieki nad dziećmi i programy pozaszkolne, które potrzebują wolontariuszy, a także schroniska dla rodzin w nagłej sytuacji, które wypatrują rąk do pracy i funduszy.
Podczas Śniadania Modlitewnego Matka Teresa zaprosiła nas wszystkich do zjednoczenia się we wspólnej sprawie. „Wykonajmy ten jeden krok, dzięki któremu żadne dziecko nie będzie niechciane, niekochane, pozbawione opieki, zabite i porzucone” – powiedziała. „I dawajmy aż do bólu – z uśmiechem”.
Jej apel dziś jest jeszcze bardziej aktualny. Jest praca, którą trzeba wykonać. I to jak najszybciej. B
JIM TOWEY, przez 12 lat zaufany przyjaciel i doradca Matki Teresy, autor książki To Love and Be Loved: A Personal Portrait of Mother Teresa (Simon and Schuster, wrzesień 2022) i członek rady 3521 im. o. Hugona w Tallahassee, w stanie Floryda.
Podróż ku UZDROWIENIU I POJEDNANIU
Papież Franciszek odbył pokutną pielgrzymkę, w trakcie której spotkał się z rdzennymi mieszkańcami Kanady
Swoje pierwsze prze mówienie papież Franciszek wygłosił 25 lipca do parafian – rdzennych Kanadyjczyków – tłumnie zgromadzonych w kościele pw. Najświętszego Serca w Edmonton, w prowincji Alberta. Jego słowa wypo wiedziane sprzed tabernaku lum przypominającego tipi, podkreślały sedno wizyty apostolskiej w Kanadzie, którą odbył w dniach 24-29 lipca.
„Tipi przypomina nam, że Bóg idzie z nami i bardzo lubi spotykać nas wspólnie, gdy się zbieramy. A kiedy Bóg stał się człowiekiem, Ewangelia mówi dosłownie, że rozbił swój namiot pośród nas” – powie dział Ojciec Święty. „Trzeba to rozumieć za każdym razem, gdy przychodzimy do kościo ła, gdzie On jest obecny w tabernakulum; to słowo oznacza właśnie namiot. Bóg zatem rozbija swój namiot pośród nas, towarzyszy nam w naszych pustyniach, nie mieszka w pałacach niebieskich, ale w naszym Kościele i pragnie, by ten stał się domem pojednania”.
Papież Franciszek całuje rękę lokalnego przywódcy podczas spotkania z rdzennymi społecznościami Pierwszych Narodów, Metysów i Inuitów w Maskwacis, w prowincji Alberta, 25 lipca.
udzielili pomocy finansowej Konferencji Episkopatu Kana dy, a lokalni Rycerze odegrali kluczową rolę w działaniach wolontariuszy wokół wyda rzeń papieskich. W czasie mszy św. odprawionych przez papieża w Albercie i Québecu obecni byli również przywód cy Rycerzy Kolumba z Ko lumbii Brytyjskiej, Alberty, Ontario, Québecu i Nowego Brunszwiku.
Były Najwyższy Kustosz Graydon Nicholas, członek plemienia Maliseet i konsul tant Najwyższego Rycerza do spraw rdzennych mieszkań ców, był wdzięczny, że papież Franciszek przybył do Kana dy, aby spotkać się z pokrzyw dzonymi społecznościami.
„Osoby pokrzywdzone w szkołach rezydencjalnych, a także całe międzypokoleniowe rodziny będą oczekiwać na wspólną podróż z naszym Kościołem oraz naszymi nie-rdzen nymi braćmi i siostrami w kierunku uzdrowienia i pojednania” – powiedział Nicholas. „Potrzeba dużo czasu, aby przywrócić zaufanie i pewność, ale papież przyniósł nam przesłanie nadziei”.
Pojednanie i uzdrowienie między Kościołem katolickim a rdzennymi mieszkańcami Kanady było głównym celem podróży apostolskiej papieża, której przyświecało hasło: „Kro czyć razem”. Papież Franciszek odwiedził prowincje Alberta i Québec oraz terytorium Nunavut. Kilkukrotnie przepraszał za rolę, jaką Kościół odegrał w prowadzeniu kanadyjskich szkół rezydencjalnych i za tamtejsze nadużycia. Przez ponad sto lat system szkolny zorganizowany przez rząd oddzielał dzieci od ich rodzin i zwalczał przejawy rdzennej kultury, języka i religii.
Rycerze Kolumba, chcąc pomóc w organizacji wizyty papieża,
„PROSZĘ O PRZEBACZENIE” Wizyta Ojca Świętego była owocem marcowego spotkania papieża z przedstawicielami rdzennych Kanadyjczyków –Pierwszych Narodów, Metysów i Inuitów – w Watykanie. Papież przeprosił ich wówczas za to, że Kościół miał swój udział w systemie szkół rezydencjalnych i obiecał, że zrobi to ponow nie publicznie na kanadyjskiej ziemi.
Cztery miesiące później, 25 lipca, papież Franciszek rozpoczął pierwszy pełny dzień swojej podróży apostolskiej
Kyle GreenhamPowyżej: Papież Franciszek przemawia do rdzennych Kanadyjczyków, parafian kościoła pw. Najświętszego Serca w Edmonton, w prowincji Alberta, 25 lipca. Ojciec Święty chwalił ich hojne „dzieła miłosierdzia” na rzecz ubogich i dzielił się refleksją nad znaczeniem pojednania w świetle krzywd, jakich doznali rdzenni mieszkańcy Kanady. • U góry po prawej: Przywódcy Rycerzy Kolumba przed kościołem pw. Najświętszego Serca po wizy cie papieża Franciszka – od lewej Gaston Launière, Delegat Stanowy Alberty i członek plemienia Wolastoqiyik Wahsipekuk; Ferdinand Mendita, Były Delegat Stanowy Alberty; Ronald Martineau, sekretarz rady ekonomicznej parafii oraz członek lokalnej administracji Frog Lake i rady 4788 im. św. Krzysztofa w Edmonton; a także Najwyższy Dyrektor Arcie Lim, Były Delegat Stanowy Kolumbii Brytyjskiej.
od wizyty w siedzibie rdzennej społeczności Maskwacis w środkowej Albercie, dawnym miejscu funkcjonowania jednej z największych kanadyjskich szkół rezydencjalnych.
„Jestem tu, ponieważ pierwszym krokiem tej pokutnej pielgrzymki pośród Was jest ponowna prośba o przebaczenie i powiedzenie Wam z serca, że głęboko ubolewam” – po wiedział papież. „Proszę o przebacze nie w szczególności za sposób, w jaki wielu członków Kościoła i wspólnot zakonnych współpracowało, także po przez obojętność, w tych projektach niszczenia kultury i przymusowej asy milacji, realizowanych przez ówczesne rządy, których kulminacją był system szkół rezydencjalnych”.
Późnym popołudniem Ojciec Święty odwiedził katolicką świątynię rdzennej społeczności Edmonton, kościół pw. Najświętszego Serca, który dzięki pomocy Zakonu został odbudowany po pożarze przed wizytą papieża (zob. ramka obok).
26 lipca, we wspomnienie św. Joachima i Anny, papież Franciszek odprawił mszę św. na stadionie Com monwealth w Edmonton, a następnie udał się nad jezioro Lac Ste. Anne, miejsca świętego dla rdzennych mieszkańców Alberty. Od końca XIX wieku co roku w lipcu odbywa się tam pielgrzymka katolików, w której uczestniczą dziesiątki tysięcy rdzen nych mieszkańców.
„Babcia, kokum, to bardzo ważna postać w rdzennych kulturach” –wyjaśnił Metropolita Edmonton abp Richard Smith. „Rozwinęło się Shane Fester
„Historyczne i uświęcone miejsce”
Dzięki pomocy Rycerzy kościół parafialny rdzennych mieszkańców Kanady w prowincji Alberta został odnowiony przed wizytą papieża Elisha Valladares-Cormier
KOŚCIÓŁ pw. Najświętszego Serca nale żący do parafii rdzennych mieszkańców Kanady w Edmonton został odnowiony dwa lata po pożarze i tuż przed wizytą papieża Franciszka, który przybył do świątyni 25 lipca. Prace te były możliwe m.in. dzięki wsparciu miejscowych Ryce rzy i Rady Najwyższej.
„To wspaniałe uczucie, kiedy jest pilna potrzeba i Rycerze przybywają z pomo cą” – mówi ks. Susai Jesu, proboszcz parafii Najświętszego Serca od 2017 roku i Rycerz Kolumba.
Zbudowany w 1913 roku kościół pw. Najświętszego Serca stał się ducho wym domem katolickich członków rdzen nych plemion z całego kraju, po tym jak w 1991 roku został ustanowiony pierwszą parafią dla Pierwszych Narodów, Metysów i Inuitów. W sierpniu 2020 roku przypadko wy pożar zniszczył wnętrze kościoła.
„Patrzyłeś, jak ludzie chodzą wo kół [zniszczonego budynku] ze łzami w oczach. To było przejmujące” – mówi Ronald Martineau, sekretarz rady ekono micznej parafii, członek lokalnej admini stracji Frog Lake First Nation oraz Rycerz rady 4788 im. św. Krzysztofa w Edmonton.
Społeczność przez dwa lata musiała uczęszczać na msze św. do szkolnej sali gimnastycznej. Odkrycie warstw azbe stu i późniejsze decyzje o odnowieniu kościoła, łącznie z instalacją ogrzewania, spowodowały wzrost kosztów do ponad 9 milionów dolarów kanadyjskich. Ubez pieczenie pokrywało tylko 7 milionów.
Widząc potrzebę przywrócenia miejsca modlitwy, Rycerze w Albercie zebrali ponad 155 tysięcy dolarów kanadyjskich na pokrycie brakującej kwoty. Rada Najwyższa przekazała kolejne 50 tysięcy na renowację „historycznego i uświęco nego miejsca”. W liście do abpa Richarda Smitha, Metropolity Edmonton, Najwyższy Rycerz Patrick Kelly napisał, że wspólne wsparcie „to kolejny ważny wymiar dzia łań Zakonu na rzecz rdzennej ludności”.
Papież Franciszek otrzymuje podarunek od Celiny Loyer i Ferniego Marty, członków parafii Najświętszego Serca posługującej rdzennym mieszkańcom Kanady. Marty, członek starszyzny parafialnej, jest także Rycerzem rady 4788 im. św. Krzysztofa w Edmonton.
Ksiądz Jesu zaprosił papieża Fran ciszka do swojej parafii wiosną, tuż po spotkaniu Ojca Świętego z przywódcami rdzennej ludności w Watykanie. Po przy jęciu zaproszenia i ustaleniu szczegółów wizyty podjęto kroki w celu przyspiesze nia renowacji kościoła, której zakończenie było planowane na listopad.
Wśród elementów wystroju utrzyma nych w stylu rdzennej ludności w od nowionym kościele znalazły się między innymi tabernakulum w kształcie tipi oraz zestaw słupów nad nowym ołta rzem, który został wykonany z dużego pnia drzewa.
Podczas wizyty w kościele pw. Najświęt szego Serca papież powiedział, że pragnie, by gojenie się ran rdzennych mieszkańców
Ameryki Północnej postępowało. Wśród kilkunastu parafian, którzy spotkali się z papieżem i wręczyli mu dary, znalazło się dwóch Rycerzy rady 4788 – Martineau i Fernie Marty.
„To wiele dla niego znaczy móc tu przyjechać, szczególnie ze swoim przesłaniem” – powiedział po spotkaniu Martineau. „Jesteśmy bardzo dumni z rdzennego charakteru tej świątyni. (…) Patrzyłem po ludziach i nie byłem jedynym, który miał łzy w oczach”. B
ELISHA VALLADARES-CORMIER
jest redaktorem Columbii i Rycerzem rady 9804 im. bpa Johna Mussio działającej przy Franciszkańskim Uniwersytecie w Steubenville, w stanie Ohio.
tu wspaniałe, piękne nabożeństwo do św. Anny, matki Najświętszej Dziewicy, a zatem babci Jezusa”.
W swoich homiliach i przemówie niach papież Franciszek podkreślał znaczenie oddawania czci rodzicom i dziadkom oraz przekazywanym przez nich tradycjom.
„Matki i babcie pomagają leczyć rany serca” – powiedział w przemówieniu nad Lac Ste. Anne. „Podczas dramatu konkwisty to właśnie Matka Boża z Gu adalupe przekazała prawdziwą wiarę tubylcom, mówiąc ich językiem i nosząc ich szaty, bez przemocy i bez narzucania. (...) W Kanadzie, ta matczyna inkultura cja dokonała się dzięki dziełu św. Anny, która połączyła ze sobą piękno tradycji rdzennych ludów oraz wiarę, i ukształ towała je z mądrością babci, będącej po dwakroć matką”.
KROK W DRODZE
Pielgrzymka papieża przeniosła się do Québecu, gdzie 28 lipca w Bazylice pw. św. Anny w miejscowości Ste. An ne-de-Beaupré, jednym z najstarszych miejsc pielgrzymkowych w Kanadzie, została odprawiona msza św. dla naj większej liczby wiernych. Podobnie jak Lac Ste. Anne to narodowe sanktuarium od dawna jest uważane przez rdzennych katolików za miejsce święte.
Graydon Nicholas oraz Najwyżsi Dyrektorzy Arthur Peters i Daniel Du chesne również uczestniczyli w tej mszy świętej. Podobnie jak w Edmonton, miejscowi Rycerze podejmowali wiele posług, m.in. kierowali pielgrzymów do autobusów i łodzi zmierzających do sanktuarium, które znajduje się nad brzegiem Rzeki Świętego Wawrzyńca.
Ksiądz Cristino Bouvette odpowie dzialny za liturgię w czasie wizyty papie skiej dziękował Rycerzom szczególnie za służbę „strażników Najświętszego Sakra mentu” podczas mszy św., a zwłaszcza za pomoc w pełnym szacunku rozdawaniu Komunii Świętej.
Ksiądz Bouvette, młody kapłan, potomek Włoszki i Indianina z ple mienia Cree i Metysa, od wielu lat jest członkiem rady 9502 im. Joe McKenna w Medicine Hat, w prowincji Alberta.
„Stawanie na straży naszego Pana w świętej Eucharystii i okazywanie mu czci, którą jesteśmy mu winni jako
Papież Franciszek błogosławi licznych uczestników pielgrzymki do Lac Ste. Anne, w pro wincji Alberta, 26 lipca. Ksiądz Cristino Bouvette (trzymający misę z wodą święconą), pochodzący z plemienia Cree i Metysów długoletni Rycerz Kolumba, był odpowiedzialny za liturgię podczas wizyty papieskiej.
Rycerze to służba ukryta i znana tylko Jemu” – powiedział. „To powinna być największa służba ze wszystkich”.
Następnego dnia, gdy wizyta papie ska zbliżała się do końca, Ojciec Święty spotkał się z delegacją rdzennej ludności Québecu i zawierzył dalszą drogę trzem kobietom: św. Annie, Najświętszej Ma ryi Dziewicy i św. Kateri Tekakwitha.
„Dwie z nich, Najświętsza Maryja Panna i św. Kateri, otrzymały od Boga plan życia i (…) odważnie wypowie działy swoje tak ” – powiedział papież. „Z łagodnością i stanowczością, z pro roczymi słowami i zdecydowanymi gestami utorowały drogę i wypełniły to, do czego były powołane. Niech błogosławią naszą wspólną drogę, wstawiają się za nami i za tym wielkim dziełem uzdrowienia i pojednania, tak miłym Bogu”.
29 lipca, spędziwszy resztę dnia z Inuitami z Nunavut, najbardziej wysu niętego na północ terytorium Kanady,
Ojciec Święty powrócił do Rzymu, kończąc swoją pokutną pielgrzymkę. Ale jak zauważył kard. Gérald Lacroix, arcy biskup Québecu, droga ku uzdrowieniu dopiero się zaczyna.
„Ta wizyta już jest wielkim kro kiem, bo chyba nigdy nie było takiego spotkania” – powiedział kard. Lacroix. „Uzdrowienie to proces, który wymaga czasu. Mamy przed sobą długą podróż, ale jesteśmy na dobrej drodze”.
Graydon Nicholas zgodził się z tym.
„Pojednanie będzie polegało na wspólnym kroczeniu nie-rdzennej i rdzennej ludności, akceptując siebie nawzajem jako braci i siostry w Chrystu sie” – powiedział. „Był to długo wyczeki wany moment łaski”. B
KYLE GREENHAM jest redaktorem naczelnym Northern Light , magazynu Archidiecezji Grouard-McLennan w Alber cie i członkiem rady 13312 im. ks. prał. Josepha Malone’a w Edmonton.
U góry: Ojciec Święty (po prawej, w papamobile) pozdrawia wiernych przed mszą św. w Bazylice pw. św. Anny w prowincji Québec, 28 lipca. • Powyżej: Najwyższy Dyrektor Daniel Duchesne, Najwyższy Dyrektor Arthur Peters i były Najwyższy Kustosz Graydon Nicholas, członek plemienia Maliseet, wspólnie po mszy św. odprawionej przez papieża. • Po lewej: Papież Franciszek wygłasza homilię w czasie nieszporów w katedrze Notre-Dame de Québec 28 lipca. Obok niego (pierwszy od prawej) sierdzi kard. Gérald Lacroix, arcybiskup Québecu.
DAR życia rodzinnego
Rycerz opowiada o małżeństwie, szczęściu i udziale w X Światowym Spotkaniu Rodzin
Damon OwensRozentuzjazmowany tłum katolickich rodzin z całego świata zbiera się na Światowe Spotkanie Rodzin średnio co trzy lata. Wydarzenie ustanowione w 1994 roku przez św. Jana Pawła II jest zróżnicowane pod względem skali w zależności od miejsca i okoliczności. Tegoroczne spotkanie, ze względu na pandemię koro nawirusa, było ograniczone do 2 tysięcy rodzin. Mimo to, delegacje ze 120 krajów przybyły do Rzymu, by w dniach 22-26 czerwca wziąć udział w spotkaniu odbywającym się pod hasłem: „Miłość rodzinna. Powołanie i droga do świętości”.
Kilkanaście rodzin weszło w skład amerykańskiej delegacji, na czele której stał abp Salvatore Cordileone, Metropolita San Francisco oraz Przewodniczący Komitetu ds. Świeckich, Małżeń stwa, Rodziny i Młodych. Damon i Melanie Owens dzięki wsparciu Rady Najwyższej oraz Braci Rycerzy z rady 15346 im. św. Patryka w Kennett Square, w Pensylwanii, zabrali ze sobą do Rzymu pięcio ro z ośmiorga dzieci.
W ostatnich 30 latach Damon i Melanie poprowadzili kursy przedmałżeńskie, zajęcia z naturalnego planowania rodziny i teo logii ciała dla ponad 20 tysięcy par. Wystąpili w roli prowadzących podczas Światowego Spotkania Rodzin w Filadelfii w 2015 roku, a w 2020 roku założyli Joyful Ever After (dosł. „I żyli długo i rado śnie” – przyp. tłum.), katolicką wspólnotę, której celem jest odnowa i przemiana małżeństw.
Damon pełnił funkcję pierwszego dyrektora Instytutu Teologii Ciała, a w 2018 roku otrzymał od papieża Franciszka Medal Benemerenti za swoją służbę Kościołowi na rzecz wspierania małżeństwa i rodziny. Podczas spotkania w Rzymie rozmawiał z Columbią o swojej drodze wiary, a także o pracy i doświadcze niach rodzinnych.
„PRAWDZIWA, AUTENTYCZNA MIŁOŚĆ”
Oboje z Melanie od urodzenia jesteśmy katolikami, a wiara za wsze była częścią naszego życia – jej w Kalifornii i moim w New Jersey. Ale etap studiów i dalszej nauki w latach 80. był dla każdego z nas czasem odejścia od wiary – nie było w nas złości, żadnej konkretnej pretensji do Kościoła, ale byliśmy pochło nięci i rozkojarzeni przez świecką kulturę, szczególnie w kwestii seksualności i relacji.
Bóg poprowadził nas oboje na studia w Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley, gdzie zakochaliśmy się w sobie.
Także tam dopadł nas kryzys, kiedy wszystko, co wynieśliśmy z czasów szkolnych – nasze rozumienie intymności, rela cji i małżeństwa – zawiodło. Oboje, każdy na swój sposób, byliśmy załamani. Ponieważ pragnęliśmy prawdziwej miłości, zdecydowaliśmy się przestać uprawiać seks i powrócić do Kościoła. To była niezwykle trudna dwuletnia droga, która poprzez zbliżenie nas do Chrystusa i Kościoła zbliżyła nas również do siebie nawzajem.
Droga ta poprowadziła nas nie tylko do ołtarza w 1993 roku, ale także do pragnienia zdobycia wiedzy i dzielenia się nią, do bycia blisko naszych rówieśników i innych małżeństw. Natych miast udaliśmy się na kurs przygotowania do małżeństwa, na turalnych metod planowania rodziny i sami pół roku po swoim ślubie zaczęliśmy prowadzić kursy, dzieląc się swoją historią powrotu do wiary – mówiąc o tym, jak nauczyliśmy się wyrażać swoją miłość zmysłową w sposób, do jakiego powołał nas Bóg. Widzieliśmy wpływ, jaki miało to na naszych rówieśników w tamtych latach i widzieliśmy wielką potrzebę mówienia o tym. Zaczęliśmy studiować teologię, poznałem teologię ciała i adhor tację Familiaris Consortio Jana Pawła II, które otworzyły przede mną całą gamę wyjaśnień, rozumienia i spójności. Odsłoniły „Bycie lepszym mężem i ojcem jest bezpośrednio związane ze stawaniem się świętym. Nie tylko rozwija naszą własną, osobistą świętość, ale także pomaga kształtować nasze rodziny, społeczeństwa i świat do tej świętości”.
nieskończone piękno, którym jesteśmy, powód, dla którego istniejemy i rolę małżeństwa w Bożym planie zbawienia.
Wszystkie te lata służby sprawiły, że w lutym otrzymaliśmy nieoczekiwane zaproszenie od abpa Cordileone i dobrych ludzi z Konferencji Episkopatu USA, byśmy dołączyli do amerykań skiej delegacji na Światowe Spotkanie Rodzin.
RADOŚĆ SPOTKANIA
Nasza posługa skupia się na dotarciu do małżeństw, które nie mają mocnych podstaw wiary, ale są wystarczająco blisko Kościoła, by zgłosić się do księdza, świeckiego apostolatu lub terapeuty i prosić o pomoc.
Zorientowanie na takie pary pomogło nam dostrzec pro blem rozwodów i konkubinatów, ale wszystkie te statystyki postrzegamy nie jako abstrakcyjne zagadnienie. Pary są na prawdę poranione. Statystyki są prawdziwe, ale nasza służba nie polega na zmianie wskaźnika rozwodów w świecie; naszą
służbą jest towarzyszenie małżeństwom, tylu parom ilu może my, i otwieranie się na nich. To istota naszej nowej wspólnoty Joyful Ever After.
Radość jest tematem przewodnim naszej pracy. Kiedy sku piasz się na miłości – ona jest centrum wszystkiego – szczęście jest czymś, czego nie da się udawać. To po prostu wypływa z nas. A każdy chce być szczęśliwy, nie tylko zadowolony, nie tylko wieść życie w spokoju. Ludzie chcą cieszyć się życiem.
Radość łączy nas z papieżem Franciszkiem i językiem, jakie go używa w dokumentach papieskich: od Evangelii Gaudium (Radość Ewangelii) do Amoris Laetitia (Radość Miłości). Na tegorocznym Światowym Spotkaniu Rodzin radość była obecna na pierwszym planie i w centrum świadectw – zarówno brak radości, jak i pragnienie jej oraz zranienia ją przysłaniające. Temat radości przenikał świadectwa małżeństw z całego świata.
To było dosłownie Światowe Spotkanie Rodzin. Obecne były małżeństwa z Afryki, Azji, Południowej Ameryki i Europy.
Damon i Melanie Owens z pięciorgiem z ośmiorga dzieci – od lewej: Collette, Nathanem, Olivią, Leah i Veronicą – przed Bazyliką św. Piotra w Watykanie podczas Światowego Spotkania Rodzin, 25 czerwca.Zrozumienie, jak wiele mamy wspólnego – to otwierało oczy i serca. Pomimo naocznych i oczywistych różnic między narodami, kulturami i rodzinami jest w naszej katolickiej wierze coś bardzo prawdziwego, coś, co łączy nas ze sobą. Jednoczą nas także powszechne problemy, z jakimi się mierzymy: jedność w rodzinach, pokój i miłość w życiu męża i żony, komunikacja, nieporozumienia, zranienia, niewierność Bogu i drugiej osobie, trudności w wychowaniu dzieci.
Móc usłyszeć od rodzin z Nigerii, Filipin czy Polski, że mają te same zmartwienia – z drobnymi różnicami, ale tym samym bólem i tęsknotą – było bardzo pięknym i mocnym doświadczeniem.
NA PIERWSZEJ LINII
Z radością odkryłem, że większość mężów-delegatów z USA to Rycerze Kolumba. Choć oczywiście nie było to zamierzone,
myślę, że jest to wymowne zarówno dla sympatyków Ryce rzy, jak i ludzi zajmujących się tematem małżeństwa i rodziny w Stanach. Patrzyłem i powtarzałem sobie: „Zobacz, jak wielu Rycerzy stoi na pierwszej linii frontu w tych kluczowych kwe stiach i jak są doceniani za swoją postawę”.
Jestem Rycerzem już jakiś czas i widzę, jaką moc mają działania Zakonu na rzecz dobra, prawdy i piękna w temacie małżeństwa i rodziny. Myślę, że Rada Najwyższa wykonuje nie ocenioną pracę jako konsekwentny rzecznik dobrego ojcostwa i rozumienia istoty małżeństwa. Wiele programów z modelu Wiara przez Uczynki, wydawnictwa informacyjne takie jak Co lumbia podkreślają, co jest istotne i niemożliwe do zastąpienia.
Trochę podróżuję po kraju i gdziekolwiek jestem, spotykam Braci Rycerzy zaangażowanych w organizację wydarzeń lub uczestnictwo w nich. Rycerze są wszędzie i to mi się podoba. To są moi Bracia i nieustannie współpracujemy.
Może zabrzmi to banalnie, ale jedną z najpiękniejszych rzeczy odnośnie Braterstwa jest rozwój w tym miejscu, w którym postawił nas Bóg. Rozkwitamy tam, gdzie zosta liśmy posadzeni. Nie każdy jest wezwany do uczestnictwa w Światowym Spotkaniu Rodzin, tak jak nie każdy jest politykiem czy biznesmenem, ale każdego Rycerza otacza krąg, na który on może oddziaływać. Na ten krąg możemy mieć bezpośredni wpływ, stawiając małżeństwo na pierw szym miejscu, wykonując swoje zadania, będąc odważnym i ponosząc ofiary, przez które jednak nie trafi się na nagłówki gazet. To część kulturowej zmiany, do jakiej zostali powołani Rycerze Kolumba.
Bycie lepszym mężem i ojcem jest bezpośrednio związane ze stawaniem się świętym. Nie tylko rozwija naszą własną, osobistą świętość, ale także pomaga kształtować nasze rodzi ny, społeczeństwa i świat do tej świętości. B
Papież Franciszek przemawia na otwarcie Światowego Spotkania Rodzin w Auli Pawła VI, 22 czerwca. Pięciodniowe wydarzenie rozpoczęło się od Festiwalu Rodzin - wieczornego spotkania, w czasie którego uczestnicy słuchali świadectw i koncertów.
„Statystyki są prawdziwe, ale nasza służba nie polega na zmianie wskaźnika rozwodów w świecie; naszą służbą jest towarzyszenie małżeństwom i otwieranie się na nich”.
Miotacz z mocą Z WYSOKA
Rozmowa z Trevorem Williamsem, Rycerzem Kolumba, o wierze i o tym, jak pomaga mu ona pełnić rolę męża, ojca i profesjonalnego baseballisty
Za każdym razem, gdy zawodnik Major League Baseball (najważniejszej amerykańskiej ligi basebal lu – przyp. tłum.) Trevor Williams, podnosi ręce, aby wykonać rzut, mały tatuaż „AMDG” na wewnętrznej stronie jego lewego nadgarstka przypomina mu o najważ niejszym celu tego, co robi: Ad majorem Dei gloriam – na większą chwałę Bożą .
W toku profesjonalnej kariery Trevor, praworęczny mio tacz, w ciągu ostatnich sześciu lat przeniósł się z drużyny Pittsburgh Pirates do Chicago Cubs, a następnie do New York Mets. Jednak wiara jest dla niego dużo ważniejsza od kariery. Prowadzi go, wyznacza mu cel i daje perspektywę wykraczającą daleko poza boisko.
„Gdy masz w głowie cel, jakim jest niebo, wszystko inne schodzi na dalszy plan”.
Trevor, ojciec czwórki dzieci, jest członkiem stowa rzyszenia katolickich sportowców „Catholic Athletes for Christ”. Należy też do rady 9665 im. Matki Bożej z Góry Karmel w swoim rodzinnym San Diego. Na początku tego roku rozmawiał z redakcją Columbii o wierze, rodzinie, działalności non-profit i wyjątkowych chwilach w karierze.
COLUMBIA: Jaką rolę odgrywa wiara w Twoim życiu i ka rierze zawodowego baseballisty?
TREVOR WILLIAMS: Zostałem wychowany w wierze katolickiej, ale dopiero gdy zacząłem odkrywać swoją tożsamość mężczyzny i męża Bożego, uświadomiłem sobie, że wiara jest tym, co mnie definiuje. Gdy odkryłem tę tożsamość, przeniosłem ją na obszar moich relacji z przyja ciółmi i współpracownikami, chodzenia na randki, a teraz małżeństwa z Jackie. Gdy to odkryjesz, chcesz się tym dzielić z innymi, chcesz im o tym mówić. Bóg zaprasza nas do relacji z Nim, a my, katolicy, mamy to szczęście, że zo stały nam dane sakramenty, Maryja oraz wiele nabożeństw
i modlitw, które pomagają nam zbliżyć się do Niego. Tak więc moja wiara jest czym stałym; jeśli zbaczam z właści wego kursu, muszę naprawić mój moralny kompas – wró cić do Kościoła. To najważniejsza rzecz w moim życiu, życiu mojej żony i naszej rodziny.
Mam świadomość, że baseball nie jest najważniejszą rzeczą na świecie. Traktuję sport bardzo poważnie, ponie waż powierzono mi tę odpowiedzialność jako katolikowi, wierzącemu sportowcowi. Jestem wdzięczny za to, co zo stało mi dane. Jednak gdy się nad tym głębiej zastanowisz – czy baseball ma znaczenie? Niezupełnie. Tak więc chodzi o odnalezienie właściwej proporcji między tożsamością mężczyzny katolika a byciem baseballistą.
Moja wiara pomaga mi również z pokorą świętować zwycięstwa i przyjmować upadki jako łaskę. To Bóg daje nam talenty. Oddaję mój dar Bogu, mówiąc: „Dam z siebie wszystko, co w mojej mocy. Wezmę wszystko, co mi dałeś, i sprawię, że to rozkwitnie”. To jest wyzwanie, by uświado mić sobie, że Bóg wciąż prosi mnie, bym trwał w tej roli. Lecz większym wyzwaniem będzie moment, w którym po prosi mnie, bym zrobił coś innego i abym potrafił przyjąć to z wdzięcznością i pokornym sercem.
Czy dostrzegasz związek między rozwijaniem się jako sportowiec a wzrastaniem w wierze? Jako sportowiec zawsze wiedziałem, że ćwiczenia to sposób na to, by stawać się w czymś coraz lepszym. A gdy odnosisz to do życia duchowego, myślisz: „Co robię, aby stać się lepszym mężem, ojcem i chrześcijaninem?”.
Myślę, że zawsze należy wracać do podstaw. Za każdym razem, gdy ćwiczysz nowy sposób rzucania lub próbujesz nauczyć się nowego podania, zaczynasz od podstaw. Może dziś znajdę odpowiedni balans ciała podczas rzutu i spróbuję zrobić 20 takich zagrań? A potem będę to powtarzał w kółko.
Trevor Williams, zawodnik New York Mets szykuje się do rzutu podczas meczu z drużyną Washington Nationals na stadionie Citi Field w Nowym Jorku, 31 maja. Mets pokonali Nationals 10:0.
Czasem w życiu duchowym próbujemy biec, zanim nauczymy się chodzić. Zamawiasz 15 książek o rozwoju duchowym i po przeczytaniu kilku stron odstawiasz je na półkę. Albo zaczynasz słuchać serii wykładów i odsłuchu jesz tylko pierwszy. Co to znaczy modlić się nieustannie? Czy powinienem klęczeć przed krzyżem 24 godziny na dobę? Czy powinienem od razu spędzać godzinę, adorując Najświętszy Sakrament? A może powinienem zacząć od 5 minut adoracji, a potem spróbować adorować przez 10, a następnie 15?
Jakie momenty z czasu gry w lidze MLS najbardziej zapa dły Ci w pamięć? Mam kilka ulubionych momentów, ale szczególnie zapisał się w mojej pamięci mój ligowy debiut w 2016 roku. W tym czasie mój tata miał raka i na początku roku usłyszał, że zostało mu 60 do 90 dni życia. Pomyślałem, że muszę zade biutować już w kwietniu, żeby tata mógł to zobaczyć. Potem jednak poczułem w sobie pokój. Towarzyszyło mi poczucie: „Poczekaj, wszystko wydarzy się we właściwym czasie”.
W końcu zadebiutowałem we wrześniu, w drugim meczu rozegrałem trzy inningi (rundy – przyp. tłum.) i odnieśliśmy zwycięstwo. Po meczu chciałem podzielić się z tatą moją radością. Dałam mu piłkę i mocno się uścisnęliśmy. Dzięki temu każdy trening, każde jego poświęcenie, każda wczesna, poranna pobudka nabrały wielkiej wartości, nawet jeśli w tamtej chwili byłem na samym początku przygody z MLS. Bez wątpienia to był zupełnie wyjątkowy moment.
Na szczęście dziś mój tata czuje się lepiej i jest z nim zwią zane inne wyjątkowe wspomnienie. Tata dorastał w Chicago i przez całe życie był wielkim fanem Chicago Cubs. Dobrze pamiętam naszą rozmowę telefoniczną, gdy w 2021 roku podpisywałem kontrakt z jego ulubioną drużyną. Choć spę dziłem tam tylko połowę sezonu przed odejściem do innego klubu, te kilka miesięcy w Chicago było wyjątkowe. Obser wowałem go na trybunach, widziałem, że cieszy się jak małe dziecko – to było niesamowite.
Teraz sam jesteś ojcem małych dzieci. Czy możesz opo wiedzieć o swojej rodzinie i doświadczeniu ojcostwa? Jackie i ja pobraliśmy się w listopadzie 2014 roku, a kilka miesięcy później, w styczniu 2015, dowiedzieliśmy się, że jesteśmy w ciąży. Nasz najstarszy syn, Isaac, ma teraz 7 lat. Zawsze mówiliśmy, że chcemy mieć dużą rodzinę, jednak zanim urodziło się nasze kolejne dziecko, upłynęło trochę czasu. Pomyśleliśmy więc, że Bóg być może zaprasza nas do podjęcia adopcji. Przeszliśmy przez proces adopcyjny i w Niedzielę Miłosierdzia Bożego w 2019 roku dowiedzieliśmy się, że będziemy mogli adoptować dziecko – dziewczynkę, która miała przyjść na świat w lipcu. Lecz Bóg ma niesamowite poczucie humoru – kilka dni później dowiedzieliśmy się, że znów jesteśmy w ciąży. Tak więc różnica między naszą córką, Josephine, a naszym drugim synem, Judem, wynosi dokładnie sześć miesięcy. W zeszłym roku Bóg ponownie nam pobłogosławił, dając nam kolejne dziecko – Lucasa.
Bycie ojcem nauczyło mnie, że nie jestem najważniejszą osobą na świecie. Gdy tylko urodził się Isaac, pomyślałem: „Zajmowanie się sobą przestało być najważniejsze, to dzie wiąta, dziesiąta, jedenasta rzecz na mojej liście zadań”. Każ dy dzień jest sprawdzianem cierpliwości, bycia obecnym. Staram się być wzorem do naśladowania dla moich dzieci; czasem to wychodzi bardzo dobrze, czasem nie. Ale myślę sobie, że dobrze jest pokazać im, iż wszyscy popełniamy błędy i jeśli wracamy pod krzyż, to tak długo, jak tylko potrafimy prosić o przebaczenie, zmieniamy się na lepsze.
Oprócz bycia zawodnikiem, jesteś współzałożycielem organizacji non-profit, która pomaga ludziom z urazami rdzenia kręgowego. Co Cię zainspirowało do podjęcia takiej działalności?
Projekt 34 założyłem wspólnie z Corym Hahnem, moim współlokatorem i kolegą z drużyny na Uniwersytecie Sta nowym Arizony. W trakcie meczu na otwarcie rozgrywek Cory doznał kontuzji – zderzył się głową z zawodnikiem grającym na drugiej bazie. To wyglądało tak samo jak wiele takich sytuacji, ale po tym zderzeniu Cory nie wstawał. Nie miał czucia od szyi w dół. Później dowiedzieliśmy się, że doznał pęknięcia kręgu C5.
Choć kontuzja była okropna, Cory miał szczęście, że do wypadku doszło na boisku baseballowym, dzięki czemu wiele kosztów leczenia i terapii zostało pokrytych przez ubezpieczenie NCAA (organizacja zajmująca się organiza cją zawodów sportowych szkół wyższych w USA – przyp. tłum.). Podczas rehabilitacji, spotykając inne osoby z ura zami rdzenia kręgowego, widział ich potrzeby. Tacy ludzie potrzebują wsparcia finansowego na opłacenie fizjoterapii, dodatkowych wózków inwalidzkich, dostosowania swoich mieszkań i samochodów. Zauważył też, że niektórzy nie mają wsparcia innych ludzi, którego tak bardzo potrzebują. „Czasem w życiu duchowym próbujemy biec, zanim nauczymy się chodzić. Zamawiasz 15 książek o rozwoju duchowym i po przeczytaniu kilku stron odstawiasz je na półkę. Albo zaczynasz słuchać serii wykładów i odsłuchujesz tylko pierwszy”.
Proces rehabilitacji jest monotonny. Czasem dojście do momentu, gdy osoba po wypadku jest w stanie podrapać się po nosie, zajmuje trzy lata. Przez to, że ten proces trwa tak długo, łatwo o zniechęcenie ludzi, którzy pomagają.
Projekt 34 oficjalnie stał się organizacją charytatywną w 2018 roku i do dziś przekazaliśmy ponad 100 tysięcy dolarów w postaci grantów. Pomogliśmy 40-50 rodzinom na różne sposoby: od całkowitej przebudowy domu, przez budowę rampy, po pokrycie kosztów rocznej fizjoterapii.
Co oznacza numer 34? Ulubiony numer Cory’ego to 32, ale koszulkę z tym nu merem nosił zawodnik uniwersyteckiej drużyny seniorów. Cory wybrał więc numer 34, a po jego kontuzji „34” stało się okrzykiem naszej drużyny baseballowej.
Obiecałem mu, że gdy zacznę grę w najwyższych ligach, zmienię numer na 34. Nie sądziłem, że mi się to uda, więc była to w pewnym sensie pusta obietnica. A gdy tak się stało i trafiłem do Pittsburgh Pirates, numer 34 był już zajęty. Jednak po sezonie 2017 wygasł kontrakt zawodnika, który nosił koszulkę z tym numerem, a ja dostałem zgodę na zmianę na 34.
Przez resztę kariery będę robił wszystko, co w mojej mocy, aby grać z numerem 32 lub 34. Będzie to namacalne
przypomnienie, że są ludzie, którzy chcieliby grać w baseball, a nie mogą – przypomnienie, że w każdej chwili również moja kariera może się zakończyć. To właśnie sprawia, że wstaję z łóżka, że jestem zaangażowany podczas treningów, że na boisku koncentruje się, by być najlepszą wersją samego siebie. Za każdym razem, gdy zakładam strój, przypomina mi się Cory. W pewien sposób on jest ze mną.
Co zainspirowało Cię do tego, byś został Rycerzem Kolumba? Dorastając w Kościele, byłem otoczony przez Rycerzy. To byli ludzie z charakterem, pielęgnujący cnoty, ludzie, których postrzegaliśmy jako przywódców naszej wspólnoty parafialnej. Chciałem być częścią tego świata: braterstwa, koleżeństwa i tradycji. Jako młody mężczyzna, gdy zobaczysz Rycerzy, możesz pomyśleć: „Poczekam, aż będę starszy i sam będę miał rodzinę”. Ale jaki jest sens takiego czekania? Dlatego w 2018 roku zostałem Rycerzem.
Życie profesjonalnego zawodnika wiąże się z ciągłym podróżo waniem. Przenosiliśmy się do różnych miast i parafii, a ja prze nosiłem się do różnych rad, ale w końcu znalazłem swoje miejsce w naszej radzie im. Matki Bożej z Góry Karmel. Wróciliśmy tutaj, bo tu się wychowaliśmy. Tutaj są nasze korzenie. Świadomość tego, że rozpoczynasz działalność w radzie, w której będziesz przez dłuższy czas, jest czymś wyjątkowym. B
Powyżej: Trevor Williams rzuca softballową piłkę swojemu synowi Isaacowi na podwórku ich domu w San Diego. • Poprzednia strona: Trevor z żoną Jackie i czwórką dzieci: Izaakiem, Josephine, Judem Michaelem i małym Lucasem.Rozeznać drogę do nieba
Prowadź swoją rodzinę ku komunii Trójcy Świętej, umacniając jej komunię na ziemi Soren i Ever Johnson
Od redakcji: Soren i Ever Johnson wraz z pięciorgiem dzieci (w wieku 10-19 lat) są jedną spośród co najmniej ośmiu rodzin Rycerzy Kolum ba będących częścią amerykańskiej delegacji podczas X Światowego Spotkania Rodzin, które odbyło się w dniach 22-26 czerwca w Rzymie (zob. również s. 20). Poniższy tekst jest streszczeniem świadectwa, które wygłosili 25 czerwca podczas spotkania.
TRZY LATA TEMU czuliśmy, że jesteśmy mocno utrudzeni przez życie. Soren od roku regularnie trafiał do szpitala z powodu nagłych sytuacji zagrożenia życia. W tym roku przeżyliśmy też jego utratę pracy oraz nagłą śmierć jego ojca. W naszym rodzinnym domu wciąż żyje z nami piątka naszych dzie ci, dlatego wiedzieliśmy, że musimy pilnie rozeznać następny krok.
Myślami wróciliśmy do czasów, gdy uczestniczyliśmy w rekolekcjach, podczas których mogliśmy lepiej słyszeć „szmer łagodnego powiewu”, głos Pana. Teraz w naszym domu otaczał nas żal, niepewność i zgiełk nieustannych potrzeb.
Dla wielu współczesnych rodzin to doświadczenie „pasma kryzysów” jest czymś normalnym. Odnalezienie wąskiej drogi do nieba wydaje się niemożliwe, gdy otaczają nas choroby, śmierć, niestabilność ekonomiczna oraz inne jeszcze trudniejsze okoliczności. W jaki sposób prawdziwe rozeznanie może dokonywać się pośród wyczerpania, niepokoju i załamania?
Rozeznanie nie wymaga ucieczki od życia rodzinnego, urlopu od małżeństwa czy przerwy w rodzicielstwie. Nasze rodziny stano wiące wyjątkowy obraz Boga mieszkającego w naszych domach są równocześnie naszą drogą do nieba. Dzięki rodzinie możemy czuć jego smak.
Skoro nasze rodziny są zarówno obrazem Bożej komunii, jak i drogą do wzrostu w niej, musimy oceniać nasze wybory zgodnie z tą mistyczną rzeczywistością. Wobec każdej decyzji, przed którą stoi nasza rodzina, możemy zapytać: „Czy przewidywany efekt tej decyzji wzmocni czy osłabi naszą komunię?”.
Wszyscy każdego dnia podejmujemy niezliczoną masę drob nych decyzji. Powinienem teraz poćwiczyć, czy lepiej pomóc synowi w odrabianiu lekcji? Powinienem teraz zadbać o swój rozwój, by stawać się takim, jakim wymyślił mnie Bóg, czy też jest to czas, abym służył mojej rodzinie? Zasada komunii wiąże się z delikatnym napięciem między rozwojem poszcze gólnych osób, a ich działaniem dla dobra rodziny.
Jeśli podejmując te drobne decyzje będziemy kierować się wiernością, roztropnie dzieląc swój czas między siebie i dobro wspólne, rozeznawanie poważniejszych decyzji będzie prostsze.
Soren i Ever Johnson w Trinity House Café & Market w Leesburg, w stanie Wirginia.
Zanim odpowiemy na to pytanie, przypomnijmy sobie, do czego służy rozeznanie. Otóż jego celem jest przygotowanie się do życia z Bogiem w niebie. A żyć z Bogiem to żyć w komunii, ponie waż życie Boga jest wzajemnym dawaniem się Ojca i Syna, które rodzi twórczą, owocną komunię w Duchu Świętym.
I tutaj wszyscy możemy odetchnąć z ulgą. Rodziny są bowiem znacznie bliżej nieba, niż mogłoby się nam wydawać!
Prawdą, tylko pozornie ukrytą, jest to, że rodzinę i Trójcę Świętą łączy zachwycające podobieństwo: obie są „wspólnotą osób” opar tą na mocy ich miłości. Nasze rodziny, stworzone na obraz Boga, są zatem ikonami Trójcy Świętej. Zgodnie z Katechizmem Kościoła Katolickiego „rodzina chrześcijańska jest komunią osób, znakiem i obrazem komunii Ojca i Syna w Duchu Świętym” (2205). Dyna mika życia w niebie nie jest zatem czymś odległym – jest rzeczywi stością przynależną każdej rodzinie.
A jeśli zasadą komunii będziemy kierować się przy codziennych wybo rach – drobnych i bardziej poważnych – będziemy gotowi do podejmowania nawet najważniejszych decyzji, gdy tylko przyjdzie na to czas, czyli gdy będziemy musieli zdecydować o przeprowadzce do innego miasta, o podjęciu nowej pracy lub też o sposobie zaopiekowania się starszym rodzicem albo dzieckiem, które właśnie wyszło z odwyku lub więzienia.
Rozeznanie, które prowadzi do większej komunii z Bogiem i z innymi, jest zaproszeniem, które nasz Pan kieruje dziś do wszyst kich rodzin, nawet do tych, które czują, że ich życie to „pasmo kryzysów”. Jeśli prawdą jest, że „przyszłość ludzkości idzie przez rodzinę”, jak powiedział św. Jan Paweł II, to przyszłość przyjdzie również poprzez codzienne rozeznawanie każdej rodziny jako małej Trójcy Świętej, komunii osób. B
SOREN i EVER JOHNSON są założycielami organizacji non-profit Trinity House Community. Soren jest członkiem rady 6831 im. Świętej Rodziny w Leesburgu, w stanie Wirginia.
Rycerze
Miłosierdzia
Każdego dnia Rycerze na całym świecie mają okazję coś zmienić – czy to poprzez pracę społeczną, zbieranie pieniędzy czy modlitwę. Doceniamy każdego Rycerza za jego siłę, współczucie i oddanie budowaniu lepszego świata.
Ukraińskie i polskie dzieci u stóp zamku w Czorsztynie, niedaleko południowej granicy Polski, podczas wakacyjnego obozu zorganizowanego przez polskich Rycerzy. Podczas dziesięciodniowego obozu dla rodzin z parafii i uchodźców, dzieci uczestniczyły w spływie i pieszych wycieczkach do miejsc w całym kraju.
„Miłość Chrystusa pochłania moje życie”.
Dorastając, kochałem dwie rzeczy: naszą rodzinną farmę i sport. W naszej stodole był kosz do koszykówki i w czasie przerw od pracy z bydłem rozgrywałem spontaniczne mecze z moimi braćmi i kuzynami. Uwielbiałem też grać w futbol amerykański, a nawet miałem szczęście przez rok grać jako rozgrywający na uniwersyteckim poziomie. Ale z czasem w ciszy mojego serca rozwinęła się kolejna miłość: do Chrystusa i Jego Kościoła.
Moi rodzice wpoili mi silną etykę pracy i niezachwianą ufność do Pana. Z kolei mój proboszcz dał mi przykład prawdziwego zachwytu Eucharystią, intensywnego życia modlitewnego i synowskiego oddania Matce Bożej. Pod ich wpływem odkryłem, że największą radość w życiu sprawia mi, gdy mogę pociągać innych do naszego Zbawiciela.
I chociaż wciąż kocham wracać na rodzinną farmę i rozgrywać mecze, to właśnie przezwy ciężająca wszystko miłość Chrystusa pochłania moje życie i nie mógłbym być szczęśliwszy! Do wszystkich, którzy rozeznają swoje powołanie: niech Jego miłość zatriumfuje!
Ksiądz Thomas J. Haan Diecezja Lafayette w stanie Indiana Rada 6923 im. ks. Thomasa J. Kelleya, Fishers w stanie Indiana