Cootura Issue 437

Page 1







007

437_MAKIETA_1_01-31.indd 7

31/07/2012 17:49:41





437_MAKIETA_1_01-31.indd 11

31/07/2012 17:49:48


012

WIADOMOŚCI NA WYSPACH

Otwarcie igrzysk to lukrowana historia Wielkiej Brytanii Ceremonia oficjalnego otwarcia olimpiady przedstawiła selektywną, lukrowaną historię Wielkiej Brytanii. To stracona okazja przypomnienia o historycznych krzywdach wyrządzonych innym ludom przez gospodarzy igrzysk w okresie kolonializmu.

437_MAKIETA_1_01-31.indd 12

»

Do takiego wniosku dochodzi Amal de Chickera, zajmujący się zagadnieniami bezpaństwowości i praw narodowych mniejszości w organizacji Equal Rights Trust, w artykule zamieszczonym na portalu Open Democracy. Na stadionie odtworzono między innymi sceny z wiejskiego życia Anglii, rewolucję przemysłową, odkrycie internetu, muzykę rockową, literaturę dziecięcą, publiczną służbę zdrowia, obie światowe wojny, ale nie pokazano kolonializmu, dzięki któremu Wielka Brytania zgromadziła ogromne bogactwa poprzez wyzysk i grabież podbitych terytoriów. „Była to wersja historii bardzo wygodna i selektywna, sprowadzona wyłącznie do celebracji, bezrefleksyjna. Zapewne było to celowe. Po co dołować nastroje, przypominając paskudne sprawy, gdy połowa państw reprezentowanych w ceremonii otwarcia to ofiary kolonialnego »epizodu« w brytyjskiej historii?” – pisze. Chickera, choć chwali show pod względem technicznym, uważa, iż była to stracona okazja, by dostrzec ciemne strony kolonializmu. Zauważa, że organizatorzy zadbali o to, by minutą ciszy uczcić ofiary obu światowych wojen i zamachów terrorystycznych w Londynie 7 lipca 2005 r., ale pominęli wydarzenia z historii, gdy Brytyjczycy wyrządzali krzywdy innym. „W obu tych wydarzeniach (światowych wojnach i terrorystycznym zamachu – przyp. red.) historia uznaje, że Brytyjczycy byli po stronie dobra. Pominięcie przez organizatorów ofiar przemocy popełnionej przez Brytyjczyków w imię interesów ich kraju

31/07/2012 17:49:51


Zdjęcia: PAP/EPA/Michael Kappeler/Orestis Panagioutou/Kerim Okten/Karel Prinsloo/Dennis M. Sabangan

013

było rozczarowujące i podkopało sens uczczenia ciszą ofiar wojen i zamachów” – dodaje. „Danny Boyle (reżyser ceremonii otwarcia igrzysk – przyp. red.) i jego ekipa nie skorzystali z okazji, by rzucić wyzwanie niektórym groźnym tendencjom, które podporządkowały sobie olimpiady (takim, jak komercjalizacja – przyp. red.). Stwierdzenie niesprawiedliwości kolonializmu bardzo by się przyczyniło do nadania igrzyskom właściwego tonu” – napisał Chickera w konkluzji. «

437_MAKIETA_1_01-31.indd 13

31/07/2012 17:49:54


014

WIADOMOŚCI PRASA NA WYSPACH

Chodzę z córką do pubu i razem się upijamy. Nic lepszego nie wymyśliłam …mówi 46-letnia matka nastolatki. Przygotowała: SYLWIA MILAN Źródło: DAILY MAIL

»

Ruth Davies ma troje własnych i pięcioro adoptowanych dzieci. 17-letnia Teri jest najmłodsza i sprawia najwięcej problemów, dlatego matka doszła do wniosku, że będzie wspólnie wychodzić z córką, by mieć oko na to, co mała robi, a przede wszystkim ile pije. Kiedy malują się i stroją na wieczorne wyjście, wyglądają niemal jak siostry. Kierunek zawsze ten sam: lokalny pub lub klub, gdzie rozmawiają z chłopakami, dobrze się bawią i... piją. „Teri zaczęła zaglądać do kieliszka za moimi plecami bardzo wcześnie. W tajemnicy nadużywała alkoholu już jako 14-latka. Nie wiedziałam, jak się zachować, czuję się za nią odpowiedzialna. Szybko dotarło do mnie, że i tak zrobi, co będzie chciała. Jedynym spo-

437_MAKIETA_1_01-31.indd 14

sobem było pozwolić jej na to i uważnie obserwować. Na początek zgodziłam się na lampkę wina do obiadu i w trakcie Świąt Bożego Narodzenia. Do 16 lat piła najczęściej w domu, 1-2 kieliszki przy specjalnych okazjach, butelka – gdy wychodziłyśmy na zewnątrz. Kiedy skończy osiemnaście, niech robi, co chce, nie będę i nie mogę ingerować w sposób tak stanowczy jak teraz” – mówi Ruth Davies. Co na to jej córka? „Wiem, że może to wyglądać dziwnie z boku, ale będę bronić mamy. Jesteśmy normalnym domem, mamy normalne relacje matka–dziecko, prowadzimy życie jak setki innych rodzin. Robimy to, co inni w naszym wieku, tyle że dodatkowo razem wyskakujemy na drinka. Mama jest mamą i wcale mi nie pobłaża, ma swoje zasady, których i ja muszę przestrzegać. Nie chce mnie pozbawiać dobrej zabawy i beztroskiego życia, jakie jest prawem mojego wieku.

Nie ma w tym nic złego. Kiedyś piłam więcej. Teraz ograniczam się”. Co na to psychologowie? Jednoznacznie i bez cienia wątpliwości krytykują zachowanie Ruth Davies. Mówią, że poszła na łatwiznę i daje córce zły przykład. Jednocześnie przyznają, że motywacje, które nią kierują, są dobre, i nie podważają ich. Widać troskę, miłość i odpowiedzialność za dziecko, tyle że źle pojęte będą nielogiczne i mogą prowadzić do pogorszenia i tak nie najlepszej już sytuacji nastoletniej Teri. To są złe rzeczy, które prowadzą do jeszcze gorszych, uświęcone przez najbliższą osobę będą niezwykle groźne. Niebezpieczne i głupie. Lepiej pokazać, co można robić wspólnie innego. Matka-przyjaciółka jest dość popularnym modelem w Wielkiej Brytanii, to jednak źle interpretowane role. Mama powinna być bardziej mamą, ostoją i przykładem, a w następnej kolejności koleżanką. Zwłaszcza gdy wychowuje samotnie dziecko. «

31/07/2012 17:49:55


WYPADEK W PRACY – CO DALEJ? Wypadek w pracy może wywrócić nasze życie do góry nogami. Jeśli przyczyną wypadku było zaniedbanie pracodawcy, wniesienie sprawy o odszkodowanie to nie tylko szansa na uzyskanie rekompensaty za odniesione obrażenia, ale także na odzyskanie utraconych zarobków oraz otrzymanie leczenia, które pomoże nam jak najszybciej powrócić do normalnego trybu życia.

Livery House London NW1 0AE www.osbornes.net

437_MAKIETA_1_01-31.indd 15

Co może być podstawą rozpoczęcia sprawy o odszkodowanie? Pracodawca jest prawnie zobowiązany, by zapewnić pracownikowi bezpieczny system pracy, co wiąże się z zapewnieniem odpowiednich narzędzi i materiałów, a także odpowiedniego szkolenia oraz nadzoru w pracy. Pracodawca będzie także odpowiedzialny za wypadek spowodowany zaniedbaniem współpracowników. Czy pracodawca może zwolnić pracownika z powodu sprawy odszkodowawczej? Nie, takie zwolnienie byłoby bezprawne i może stanowić podstawę osobnej sprawy (z zakresu prawa pracy) przeciwko pracodawcy. Proszę pamiętać, że w większości przypadków sprawą o odszkodowanie będzie zajmowała się firma ubezpieczeniowa. Oznacza to, że osoby, z którymi pracujemy na co dzień, nie będą wiedziały o szczegółach dotyczących sprawy. Nie powinno więc dojść do wiktymizacji w pracy. Oczywiście rozumiemy, że ubieganie się o odszkodowanie od pracodawcy może być bardzo stresujące, i zawsze przed rozpoczęciem jakiegokolwiek postępowania omawiamy z klientami ich obawy. Czy mogłaby pani podać przykładowe sprawy, w których udało wam się uzyskać odszkodowanie? Obecnie reprezentujemy pana, który spadł ze znacznej wysokości, myjąc okna w pracy, i odniósł obrażenia głowy, nadgarstka oraz stracił kilka zębów. Sprawa jest nadal w toku, ale wynegocjowaliśmy dla klienta rehabilitację, za którą zapłacił pozwany, i dzięki temu umożliwiliśmy mu wczesny powrót do pracy. Niedawno reprezentowaliśmy pracownika placu budowy, który złamał nogę w pracy. Próbował on dojść do maszyny, którą obsługiwał, gdy nagle został potrącony przez wózek widłowy. Wbrew zasadom prawa budowlanego na placu nie

było wyznaczonych osobnych dróg poruszania się dla pieszych i pojazdów. Sprawa została zakończona ugodą pozasądową i udało nam się wynegocjować dla klienta £90,000. Wynegocjowaliśmy także £99,000 dla rowerzysty, który został potrącony na skrzyżowaniu i odniósł obrażenia barku powstrzymujące go od powrotu do pracy w zawodzie cukiernika. W innych sprawach uzyskaliśmy £24,000 dla barmana, który spadł ze schodów w pracy i odniósł obrażenia pleców, znosząc do piwnicy skrzynkę wina, oraz £2,500 dla kierowniczki gastronomii, która poślizgnęła się w pracy na oleju i odpadkach jedzenia i odczuwała przez pewien czas ból w plecach jako rezultat upadku.

niezależne i prestiżowe

działających w tym zakresie. Jesteśmy także akredytowani jako specjaliści w sprawach Society oraz organizację APIL.

Aby dowiedzieć się, czy możemy Ci pomóc, skontaktuj się z naszym polskim doradcą prawnym, absolwentką UAM Ebru Mokhtarnią pod numerem

ebrumokhtarnia@osbornes.net Kancelaria Prawna Osbornes 43671923

31/07/2012 17:49:56



017

437_MAKIETA_1_01-31.indd 17

31/07/2012 17:50:00



437_MAKIETA_1_01-31.indd 19

31/07/2012 17:50:04




022

WIADOMOŚCI POLSKA

Polska nie chce uznać partnera za członka rodziny Do sądu trafiła skarga na Straż Graniczną za niewpuszczenie do Polski Filipińczyka, z którym nasz obywatel zawarł w Wielkiej Brytanii związek partnerski. „Polska nie sankcjonuje związków partnerskich, a Filipińczyk mógł zapoznać się z naszym prawem” – tłumaczy decyzję SG.

»

Jak dowiedział się w poniedziałek dziennikarz PAP w Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, która zajmuje się tą sprawą, skarga na decyzję SG wpłynęła w zeszłym tygodniu do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Będzie rozpoznana najwcześniej jesienią. Skarga dotyczy sytuacji z listopada zeszłego roku, gdy Straż Graniczna odmówiła wjazdu na terytorium RP Filipińczykowi, jako że jest obywatelem kraju spoza UE i strefy Schengen i nie posiadał wizy. Filipińczyk pozostaje – w świetle prawa brytyjskiego – w związku partnerskim z polskim obywatelem. Sytuacja ta miała miejsce – jak ujawniła rzeczniczka SG mjr Justyna Szmidt – na poznańskim lotnisku Ławica. Obywatel Filipin podróżował ze swoim partnerem i razem chcieli wjechać do Polski – Filipińczyk deklarował turystyczny cel przyjazdu do RP. „W dokumencie paszportowym przedstawionym do kontroli (przez obywatela Filipin – przy. red.) posiadał dokument pobytowy członka rodziny obywatela UE wydany przez władze Wielkiej Brytanii, ważny od dnia 13 października 2010 r. do dnia 13 października 2015 r.” – poinformowała mjr Szmidt. Według niej Filipińczykowi odmówiono wjazdu na terytorium RP, ponieważ w opinii SG zaistniała przesłanka z ustawy o cudzoziemcach: „Cudzoziemcowi odmawia się wjazdu na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, jeżeli nie posiada dokumentu podróży lub wizy”. Jak dodała rzeczniczka SG, Filipińczyk odwołał się od tej decyzji w ustawowym terminie do Komendanta Głów-

437_MAKIETA_1_01-31.indd 22

nego Straży Granicznej, wnosząc o jej uchylenie. Po zapoznaniu się ze sprawą komendant utrzymał w mocy zaskarżoną decyzję funkcjonariusza. Według dr Doroty Pudzianowskiej z HFPC zgodnie z polskimi przepisami, a także przepisami unijnej dyrektywy w sprawie prawa obywateli UE i członków ich rodzin do swobodnego przemieszczania się i pobytu na terytorium państw członkowskich – prawo wjazdu przysługuje partnerowi, z którym obywatel Unii zawarł zarejestrowany związek partnerski, na podstawie ustawodawstwa danego państwa członkowskiego UE. Dyrektywa przewiduje warunek, że ustawodawstwo przyjmującego państwa-członka UE uznaje równoważność zarejestrowanego związku partnerskiego z małżeństwem. „Ponieważ polskie prawo nie uznaje związków partnerskich, na podstawie tego przepisu wjazd do Polski nie jest możliwy. Jednak organy SG nie zastosowały przepisu tej dyrektywy, która stanowi, że przyjmujące państwo ułatwia wjazd i pobyt partnera, z którym obywatel Unii pozostaje w stałym, należycie poświadczonym związku” – podkreśliła Pudzianowska. Jak poinformowała PAP mjr Szmidt, SG uznała, że Filipińczyk nie jest beneficjentem prawa obywateli UE oraz członków ich rodzin do swobodnego przemieszczania się i pobytu na terytorium państw członkowskich i w myśl ustawy o cudzoziemcach powinien posiadać wizę lub inny ważny dokument uprawniający do wjazdu i pobytu na terytorium RP. „Przedstawione przez niego okoliczności wjazdu nie sta-

31/07/2012 17:50:09




025

437_MAKIETA_1_01-31.indd 25

31/07/2012 17:50:14






030

TEMAT NUMERU WIELKA BRYTANIA

W kolebce Statut Westminsterski, przyznając w 1931 r. niepodległość dominiom, przypieczętował koniec politycznej trwałości brytyjskiego imperium kolonialnego. Brytyjczycy wycofywali się ze swoich posiadłości, ale pozostawili po sobie inne imperium – imperium języka angielskiego i jego kultury. A także sportu, który w brytyjskiej mentalności zajmuje szczególne miejsce.

437_MAKIETA_2_32-53.indd 30

31/07/2012 17:55:05









038 Gdzie żyjemy? FELIETONY NASZYM ZDANIEM

Andrzej Świdlicki

»

„Żyjemy w ulepszonym PRL-u. System, jaki zafundowano nam przy okrągłym stole, niewiele ma wspólnego z demokracją” – napisał mi znajomy. I dalej pisze o „gloryfikacji” dawnego komunistycznego porządku i „relatywizowaniu” historycznych wydarzeń i postaci: „Jaruzelskiego i Sikorskiego łączy nie tylko to, że są generałami, ale także to, że służyli w Wojsku Polskim. W telewizji drugą młodość, jeśli nie trzecią lub czwartą, przeżywa kpt. Kloss, który, jak się okazuje, pracował dla centrali polskiego wywiadu w Moskwie, której nigdy tam nie było (była w Londynie). Nikt tego nie prostuje i nie tłumaczy”. Socjolog uniwersytetu w Białymstoku Piotr Gliński powiedział „Niezależnej”, że społeczeństwo stacza się w „aksjologiczną otchłań”, mając na myśli stan, w którym rządzący prze-

stają się troszczyć o wspólne dobro, a zainteresowani są utrzymaniem się u władzy za wszelką cenę. „W Polsce nie ma skutecznych mechanizmów kontrolujących lub ograniczających degenerację społeczną” – sądzi Gliński i wylicza: brak niezależnej opinii publicznej, politycznie neutralnych mediów i silnych organizacji pozarządowych. Skutkiem jest to, że politykę w Polsce uprawia się w sposób prostacki, pojmując władzę jako dostęp do apanaży. Po 1989 r. w Polsce zrezygnowano z frazesów o społecznej równości w zamian za pełne półki. Biedacy, którzy na te półki mogą sobie teraz tylko popatrzeć, nie mogą za swoje położenie winić partii, która podzieliła się rządami z oswojoną opozycją. Pretensje mogą mieć do wolnego rynku, a więc sami do siebie. Za to dawna nomenklatura uwłaszczyła się i swój społeczny status urynkowiła. Równocześnie grająca w życiu politycznym

pierwsze skrzypce postkomunistyczna lewica poddała społeczeństwo odgórnej inżynierii, forsując importowaną z Zachodu obyczajową dekadencję i polityczną poprawność. „Nowy człowiek” indoktrynowany w Polsce przez prorządową propagandę (i urabiany w szkole) jest wolny od „obciążeń” tradycji, religii. Pojęcia dobra i zła są dla niego względne i na co dzień nieprzydatne. Małżeństwo gejów z prawem do adopcji dzieci uznaje za ucieleśnienie tolerancji. Obyczajowe eksperymentatorstwo to dla niego ekspresja własnego ego, a postęp to odejście od tradycyjnego modelu rodziny i nakazów kościoła. Miejsce tych, którzy nie akceptują tych wzorców, jest w skansenie dla tradycjonalistów i prawicowców obdarzanych przez lewicę epitetem „faszystów”. Stefan Kisielewski mówił, że PRL to rządy ciemniaków. Jak to dobrze, że teraz są u władzy postępowcy. «

Slalom wpadek AGNIESZKA BIELAMOWICZ

»

Trzydzieste Igrzyska Olimpijskie w Londynie rozpoczęte z hukiem – i nie chodzi tu o ten, z jakim już w pierwszych dniach rywalizacji odpadli bici kandydaci do medali, ale o ceremonię otwarcia. Wyreżyserowana do perfekcji i obejrzana przez rekordową publiczność była demonstracją eksportowych dóbr brytyjskiego kina i muzyki. Na ironię, rozbawienie, jakie wzbudził występ Jasia Fasoli, zaczyna udzielać się coraz mocniej tym, którzy śledzą sportowe zmagania – wszystko za sprawą organizacyjnych wpadek, jakie wychodzą na jaw średnio kilka razy dziennie. Zaczęło się od skandalu z symbolami narodowymi. Czy można było mocniej wnerwić Koreanki, niż pokazując flagę Korei – tyle że nie tej, którą reprezentowały? Obrażone sportsmenki w proteście wróciły do szatni. Do kraju 437_MAKIETA_2_32-53.indd 38

pojechał natomiast południowokoreański trener, po tym, jak został zatrzymany, prowadząc po alkoholu. Z kolei urażone Indie domagały się przeprosin po tym, jak podczas ceremonii otwarcia do drużyny z ich kraju dołączyła na gapę przypadkowa kobieta. Jak zdołała umknąć uwadze organizatorów? Tego nie wiedzą oni sami. Jest w końcu coś, co okazało się porażką totalną, a czego nie dało się w pierwszych dniach nijak zamaskować: puste siedzenia. Osiem procent biletów przekazano sponsorom, tyle tylko, że ci najwidoczniej nie trafili na olimpijskie obiekty, bo już w pierwszy olimpijski weekend pokazano świecące pustkami sektory. Niezapełnione stadiony olimpijskie kłują w oczy, więc organizatorzy już szykują zasłonę dymną: niewykorzystane miejsca zajmą żołnierze, nauczyciele i dzieci. Wilk syty i owca cała? Baty lecą nie tylko w stronę organizatorów. Dostało się

i mediom. Komentatorzy telewizji BBC błędnie podali kolarskich zwycięzców, a w USA skandalem nazwano fakt, iż telewizja NBC, zamiast transmitować moment otwarcia poświęcony ofiarom londyńskich zamachów w 2005 roku, pokazała wywiad ze swoim pływakiem, medalową nadzieją. Gwizdami na trybunach zakończył się z kolei ćwierćfinał judo, podczas którego sędziowie ogłosili zwycięzcę tylko po to, by za kilka chwil zmienić swoje decyzje i uznać go… przegranym. Przyznać trzeba, iż przy organizowaniu tak olbrzymiej imprezy potknięcia są niemal wpisane w scenariusz. Wygląda jednak na to, iż – po tym, co widzieliśmy w pierwszych dniach – wyczerpano ich dopuszczalną liczbę w pierwszym tygodniu. Oby się nie okazało, iż z rozpoczętej tak spektakularnie olimpiady zapamiętamy przede wszystkim fatalne porażki i skandaliczne wpadki. « 31/07/2012 16:36:07


039

437_MAKIETA_2_32-53.indd 39

31/07/2012 16:36:09


040

KOMENTARZ MIESIĄCA WYDARZENIA RADOSłAW ZAPAłOWSKI

»

Trwało typowe brytyjskie lato. Niebo, które stało się sufitem Wysp w kolorze ciemnego siniaka, bezlitośnie przez kilka tygodni zrzucało na wszystkich i wszystko zimną wodę. „Brytyjskie lato” już wieki temu stało się oksymoronem lub ponurą fikcją, ale w tym roku przekształciło się w pełnowymiarową, antyutopijną satyrę. Brytyjczycy, budząc się rano i rozsuwając zasłony, czują się jak więźniowie. A nawet gorzej. Budzą się w środku czechosłowackiej monochromatycznej kreskówki opowiadającej o przebudzeniu w więzieniu. Świat zewnętrzny oświetlony był słabą, szarą poświatą promieniowania ledwo wydobywającego się ze stratosfery. I wszędzie była woda. Tony wody. Jak na planecie ślimaków. Albo jak w Szkocji. Tego lata wszyscy jesteśmy Szkotami.

*

Lipiec w szkocką kratkę David Cameron szuka nowego hymnu, w Watykanie znaleziono dziurę, w Szwajcarii boską cząstkę, a w Polsce wroga publicznego numer jeden, czyli najważniejsze wydarzenia lipca w zjadliwej i lekkostrawnej pigułce.

437_MAKIETA_2_32-53.indd 40

Szkotem przestał być za to 83-letni Peter Ware Higgs, który jak każdy mieszkaniec Edynburga po osiągnięciu jakiegoś międzynarodowego sukcesu stał się automatycznie Brytyjczykiem. Emerytowany profesor uniwersytetu został naukowym celebrytą, gdyż w Szwajcarii jajogłowi w środku urządzenia wyglądającego jak olbrzymi odkurzacz odkryli wymyśloną przez niego „cząstkę będącą kwantem pola skalarnego nadającego masę”. Dla uproszczenia, żeby internauci, czytelnicy „Daily Mail” i widzowie SKY News mogli coś zrozumieć, nazwaną „boską cząstką”. Odkrycie stało się globalnym wydarzeniem medialnym i pretekstem do tego, żeby Peter Higgs wybrał się do Szwajcarii nie tak, jak większość brytyjskich 80-latków, aby spotkać się z pracownikami kliniki Dignitas*, tylko spędzić czas w bardziej żywym gronie. Chociaż także ubranym w białe kitle.

*

Tradycyjna biel dominowała w Londynie, gdzie doszło do zderzenia elementarnych cząstek brytyjsko- szwajcarskich. Na kortach Wimbledonu w finale mężczyzn zmierzyli się Szwajcar Roger Federer i Andy Murray – Brytyjczyk, który tradycyjnie przestał być Szkotem zaraz po tym, jak wszedł do pierwszej dziesiątki rankingu ATP. Dla Wyspiarzy, którzy rozgrywki 31/07/2012 16:36:11


041 tenisowe do tej pory kojarzyli głównie jako jedzenie truskawek na trawie, było to wiekopomne wydarzenie, gdyż pierwszy raz od 74 lat do finału Wimbledonu doczłapał Szkot (czyli Brytyjczyk), co stało się pretekstem do przebudzenia narodowej dumy, której Wyspiarze na co dzień mają tyle co bezdeszczowych dni. Żeby nacjonalizm za bardzo nie uderzył im do głowy, król Roger rozsmarował Murraya na korcie jak Serena naszą Radwańską. Andy porażkę przyjął na klatkę, a potem palnął spicz, który doprowadził wszystkich do płaczu. Teraz młode damy, żeby się wzruszyć, mają do dyspozycji oprócz „Love Story” i „Filadelfii” także Murrayową gadkę. A jej wyższość nad starymi filmami polega na tym, że nie trwa półtorej godziny.

*

Wybiła godzina antybrytyjskiego nacjonalizmu. Po Diamentowym Jubileuszu, Euro, Wimbledonie, startujących Igrzyskach Olimpijskich, spodziewanych odłączeniach od Zjednoczonego Królestwa Walii i Szkocji przyszedł czas na nowy angielski hymn. Premier David Cameron na nowy narodowy, angielski song namaścił poemat Williama Blake’a „Jerusalem”. „God Save the Queen” jest już bowiem passe i nie śpiewają tego hymnu ani Szkoci (mają swoje „Flower of Scotland”), ani Walijczycy („Land of My Fathers”), ani nawet kibice piłki kopanej (wolą wypromowany na Euro irlandzki szlagier „Fields of Athenry”). Poemat Blake’a zainspirowany został apokryficzną ewangelią, która opowiadała o tym, jak Jezus przybył do Anglii, zwiedził Glastonbury i zachwycił się zielonymi pastwiskami. Nie dziwimy się, że taką opowieść Watykan uznał za naciąganą. Jezus potrafił podobno chodzić po wodzie, ale chodzenie po wodzie, pod wodą i obok wody 24 godziny na dobę 360 dni w roku to nawet dla mitycznego syna Boga nieco za dużo.

*

Duże problemy pojawiły się w Szkocji. Lamentują kobiety, mężczyźni, dziatwa oraz osobnicy o nieokreślonej płci i miejscu na drabinie ewolucyjnej. Powszechny płacz i społeczne oburzenie wywołała propozycja Alexa Salmonda, aby podnieść minimalną cenę na alkohol. Do pięćdziesięciu pensów za jedną, maleńką uncję. 437_MAKIETA_2_32-53.indd 41

Cena alkoholu ma drastycznie wzrosnąć, gdyż widok młodych dziewczyn wymiotujących na ulicach Glasgow w każdy piątek, sobotę, niedzielę i pozostałe dni tygodnia razi estetycznie starszych panów w garniturach, którzy zwracają uwagę, że za czasów ich młodości wymiotowanie na ulicach było zarezerwowane jedynie dla mężczyzn. Emancypacja tak, wypaczenia nie – krzyknęli rządzący Szkocją narodowcy i ruszyli z antyalkoholową krucjatą, zapominając, że Szkoci (bez względu na płeć i przekonania polityczne) wciąż wierzą, iż alkohol jest podstawą zdrowej i zbilansowanej diety.

*

Tak jak o diecie wolnej od wszystkich E-190 codziennie myślą ekologicznie nastawieni ludzie, tak o UK wolnej od UE duma kanclerz George Osborne. Przyboczny premiera Camerona przyznał, że kilka razy w ciągu jednego dnia myśli o referendum w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. W tej kwestii może liczyć na spore społeczne poparcie, gdyż tego samego zdania jest 80 proc. Brytyjczyków. Ostatnie telewizyjne wybory w Britain Got Talent pokazują jednak, że przyznanie prawa głosu Wyspiarzom kończy się zwycięstwem psa, co wiele mówi o Brytyjskiej odpowiedzialności.

*

O odpowiedzialności finansowej powinna pomyśleć Stolica Apostolska, której budżet za rok 2011 zanotował piętnastomilionowy deficyt. W euro. Na kryzys szybko zareagowały rynki finansowe. Co prawda obecna budżetowa dziura Stolicy Apostolskiej nie jest jeszcze duża (można powiedzieć, że to watykańska szparka), ale już samo jej istnienie poważnie grozi obniżeniem ratingu katolickiego Boga. Sytuacja nie byłaby też tak dramatyczna, gdyby nie kryzys finansowy katolickiej Portugalii i Irlandii, tąpniecie w katolickiej Hiszpanii i złe perspektywy katolickich Włoch. Jedyną zielona wyspą na katolickim europejskim lądzie jest wolna od recesji Polska.

*

W pogrążonej w recesji Europie zadowolenie rynków finansowych wywołała decyzja Unii o przyznaniu hiszpańskim

bankom 100 miliardów euro. Przez cały miesiąc mądre głowy analizowały skutki, przyczyny i cele zastrzyku finansowego dla sektora usług bankowych w Hiszpanii. Brzmiały bardzo przerażająco i poważnie. Nam trudno jednak brać na poważnie ekonomię, skoro instytucje finansowe w kraju corridy noszą nazwę jak z piosenki słyszanej w programach dla dzieci: banco! Pożyczka dla Hiszpanii, inaczej niż w przypadku Grecji, nie jest obwarowana specjalnymi zaleceniami dla hiszpańskiego ludu, który nie musi się godzić na cięcia, wyrzeczenia, zaciskanie pasa i mozolną pracę. Słusznie! Hiszpanie nie mogą pracować jeszcze więcej, gdyż już teraz wstają do pracy dwa razy w ciągu dnia!

*

Po Euroszale szare dni zapanowały w Polsce, ale o dobre samopoczucie rodaków nad Wisłą postanowiły zadbać telewizje. Po piłkarskiej przerwie na antenę wrócił ulubiony serial Polaków „MM jak Mama Madzi”. Niesłabnącą popularność tej telewizyjnej papki dla telewizożerców medioznawcy tłumaczą ciągłą zmianą konwencji. Najpierw był to thriller. Po tym, jak do obsady dołączył Rutkowski, serial stał się komedią. Wreszcie po ogólnopolskim przyznaniu się głównej, bezimiennej bohaterki zamienił się w dramat i reality show. Dziś mamy porno. Mama Madzi bowiem, nie mogąc znaleźć żadnej pracy, wylądowała w klubie go-go. Tam nikt jej nie zaczepiał, nie wymyślał od najgorszych i nie rozpoznawał, bo klienci zamiast na buzię patrzyli głównie na krocze. Dzięki bohaterskiemu „Faktowi”, który zdemaskował łono dzieciobójczyni, to się zmieniło. Wstrętna twarz morderczyni przesłoniła apetyczną waginę. Serial zmierzał do nieuchronnego finału. Krwawego linczu spoconej tłuszczy na gołej kobiecie. Pornopulpy, którą wyreżyseruje Tarantino. Przeciwko takiemu scenariuszowi ostro wypowiedziała się prokuratura, zmieniając głównej bohaterce zarzuty i pakując ją z powrotem do puszki. Show must go on. « *Szwajcarską klinikę Dignitas odwiedziło dotychczas ponad 170 Brytyjczyków, którzy, nie mogąc godnie i, co ważniejsze, legalnie popełnić samobójstwa na Wyspach, wydali 4000 tys. funtów na głowę za 15 ml magicznej substancji uśmierzającej ból. Ostatecznie.

31/07/2012 16:36:12


042

WOKÓŁ NAS POLKA W CITY

Aranżowane małżeńskie show Bobbi cały tydzień chichotała pod nosem, a uśmiech nie schodził jej z twarzy nawet podczas monotonnych, podsumowujących koniec miesiąca meetingów. – Paliłaś skręta czy miałaś liquid lunch? – zapytałam w końcu w czwartek po południu, gdy podeszła do mojego biurka, znów szczerząc zęby bez powodu.

437_MAKIETA_2_32-53.indd 42

»

Sama miałam beznadziejny humor przez cały tydzień i, z nutą zazdrości, chciałam wyciągnąć, co wprawia ją w taki świetny nastrój. Mogłam to przewidzieć. Nowy facet na horyzoncie. „Wszystkie jesteśmy takie same” – pomyślałam. Pomimo różnic religijnych, kulturowych czy sposobu wychowania nie różnimy się wiele, jeśli spotykamy na swojej drodze potencjalnego „The One”. – To kuzyn mojej koleżanki, poznaliśmy się w zeszłym tygodniu – opowiadała podekscytowana, jakby wygrała los na loterii. Jak na hinduską tradycję przystało, oboje zostali sobie przestawieni w wiadomym celu – małżeństwa. Swoją drogą, nigdy nie mogłam się nadziwić, że te aranżowane spotkania nie wprawiają ich w zakłopotanie. I że nie czują zażenowania, że na pierwszym spotkaniu bez owijania w bawełnę rozmawiają o potencjalnym małżeństwie. I to w dzisiejszych czasach, gdy dominuje syndrom bycia niezależnym, a partnerstwo i małżeństwo są postrzegane jedynie jako wybór, a nie przymusowy status narzucony przez resztę społeczeństwa. „Prawdę mówiąc – pomyślałam – i tak przy każdej potencjalnej randce zastanawiamy się, czy to może nie ten”. Jednak nikomu nawet nie przyszłoby do głowy, żeby mówić głośno o małżeństwie, przynajmniej przez pół roku spotykania się. – Myślę, że już najwyższy czas, żebym się ustatkowała. Mam już 25 lat i nie chcę więcej szukać albo być zraniona, jak ostatnio – żaliła się. Podobno ostatni potencjalny kandydat obiecywał jej ślub, zaciągnął do łóżka, a potem ślad po nim zaginął. Teraz Bobbi panikuje, czy jak dojdzie do małżeństwa, starszyzna się pozna, że panna już skalana. To byłaby dla niej tragedia. – A co, jak po ślubie okaże się, że jesteście niekompatybilni? Albo jak cię wydadzą za impotenta? Czy to legalny powód do rozwodu? – pytałam zaciekawiona. – Po ślubie już trzeba sobie samemu radzić z problemem – odparła. To nie fair! Najpierw wszyscy chcą brać udział w waszym prywatnym życiu, aranżują małżeństwa, wsuwają pappadums pod prześcieradła nowożeńców, a potem, jak coś nie wychodzi, nie ma na kogo zwalić. Wszystkie hinduskie kobiety, którym nie wyszły aranżowane małżeństwa, powinny się zebrać i złożyć wniosek o zmianę legislacji w swoim prawie albo rozpętać nową rewolucję obyczajową. [Kat. P.] « 31/07/2012 16:36:14



044 Aspiracje naszych dzieci. Część II WYWIAD NUMERU ORGANIZACJE POLONIJNE

Zmiany, które zaszły w Polsce po 1989 r., wpłynęły między innymi na zmianę systemu wartości Polaków. IZABELA ZAKRZEWSKA

»

Z literatury dotyczącej badań nad celami i aspiracjami życiowymi młodzieży wynika jednoznacznie, że do końca lat 80. w społeczeństwie polskim dominowała orientacja na wartości prorodzinne zarówno wśród młodszego, jak i starszego pokolenia. Obecnie dla wielu młodych Polaków i ich rodziców największe znaczenie mają edukacja i kariera zawodowa. Ideał współczesnego Polaka to osoba dobrze wykształcona, pnąca się po szczeblach kariery zawodowej i równocześnie mająca profity finansowe oraz satysfakcję z własnej pracy, która jest także drogą do samorealizacji. Czy polscy imigranci w Wielkiej Brytanii wyznają podobne wartości? Czy młodzi polscy imigranci z równą determinacja dążą do samorealizacji i sukcesu zawodowego? Jak ważne są dla nich wartości prorodzinne? Oto odpowiedzi na powyższe, jak i inne, dodatkowe pytania, postawione w związku z przeprowadzonymi w Wielkiej Brytanii badaniami dotyczącymi aspiracji edukacyjnych i zawodowych dzieci polskich emigrantów.

OCENA STOPNIA Znajomości jęZyka ANGIELSKIEGO

Opisywana zbiorowość najwyraźniej nie miała problemów komunikacyjnych w brytyjskim środowisku – ponad połowa badanych (52,1 proc.) swoją znajomość języka angielskiego określała jako bardzo dobrą, jako dobrą – aż 33,6 proc. Angielskim na przeciętnym poziomie posługiwało się tylko 7,6 proc., jeszcze mniej było tych, którzy opanowali język w stopniu słabym. Nie wydaje się więc, by problemy natury komunikacyjnej mogły – już na tym, wczesnym 437_MAKIETA_2_32-53.indd 44

etapie – być przeszkodą dla edukacyjnych aspiracji młodych Polaków.

OCENA SAMOPOCZUCIA Polskiej młodZieży W BRYTYJSKIEJ SZKOLE

Również ocena samopoczucia w brytyjskiej szkole była bardzo wysoka. Tylko jedna osoba czuła się w niej bardzo źle; dominowały odpowiedzi: „bardzo dobrze” – 53,8 proc. oraz „dobrze” – 37 proc. Także i te deklaracje świadczą, iż nie występują większe różnice między uczniami polskimi a ich brytyjskimi kolegami. To kolejny dowód na to, że nie ma istotnych przeszkód na drodze do kariery mierzonej kategoriami edukacji na wyższym szczeblu oraz – związanymi z nią – oczekiwaniami co do wyboru przyszłego zawodu przez potomków emigrantów z Polski.

ocena własna wyników W NAUCE

Również bardzo optymistycznie przedstawiały się odpowiedzi na kolejne z pytań. Aż 70 proc. respondentów pozytywnie oceniało swoje dokonania w szkole, z czego 30,3 proc. nazwało je „bardzo dobrymi”. Odnotowano jedynie 5,9 proc. deklaracji o słabych wynikach w nauce. Mamy więc jeszcze jeden dowód, iż nie ma liczących się przeszkód na drodze do realizacji swoich ambicji zawodowych na Wyspach Brytyjskich. Samoocena respondentów jako uczniów szkół angielskich ma istotny wpływ na ich aspiracje zawodowe. Im wyższa samoocena, tym aspiracje są wyższe, im niższa, tym niższe aspiracje zawodowe.

nej grupy narodowej; po drugie – próbą utrzymania kontaktu z kulturą kraju ojczystego i jego językiem, co przełożyć się może w przyszłości na wyższe niż u rówieśników kwalifikacje zawodowe; po trzecie wreszcie – może być swoistym wkładem w życie społeczne polskiej emigracji.

dostęP młodZieży do KOMPUTERA/INTERNETU I TYGODNIOWY CZAS KORZYSTANIA Z NIEGO w celach edukacyjnych

Zgodnie z uzyskanymi wynikami nie występowały żadne, najmniejsze nawet bariery wynikające z braku dostępu do internetu czy urządzeń teleinformatycznych – każdy z badanych miał dostęp do globalnej sieci. Badani aktywnie używali internetu do celów edukacyjnych. Najwięcej odpowiedzi uzyskano w kategorii „więcej niż 5 godzin tygodniowo”, co oznacza, że statystycznie w dniu roboczym respondent „był w internecie” co najmniej godzinę. Ponieważ internet uznawany jest – mimo wielu kontrowersji związanych z jego użytkowaniem – za narzędzie służące również edukacji oraz – ogólnie – rozwojowi osobowości, także i ten czynnik należy włączyć do katalogu zjawisk służących rozwijaniu aspiracji edukacyjnych u młodego pokolenia Polaków w Anglii.

UCZESTNICTWO BADANEJ młodZieży w Zajęciach sZkoły Polskiej

Sądząc po uzyskanych wynikach, polskie szkolnictwo wśród emigrantów cieszy się dużym powodzeniem. Brało w nim udział niemal trzech na czterech badanych – 74,8 proc. Polska szkoła może mieć w tym przypadku trojakie znaczenie: po pierwsze – być świadectwem przynależności do określo31/07/2012 16:36:20


045 LICZBA POZYCJI książkowych w domu i czas poświęcony tygodniowo na czytanie Nieco gorszą sytuację zaobserwowano w przypadku tradycyjnego narzędzia edukacji, jakim jest książka. Prawie połowa rodzin (47,9 proc.) nie posiadała w domu książek w ogóle lub miała ich mniej niż 50. Zaś w grupie rodzin posiadających księgozbiory liczące ponad 200 pozycji znalazło się 21,8 proc. badanych. Na korzyść prawidłowego zaspokojenia aspiracji edukacyjnych przemawiać jednak mogą dwa ważne fakty. Po pierwsze – odsetek nieposiadających żadnej książki wynosi zaledwie 1,7 proc. Po drugie – w epoce wypierania tradycyjnych, papierowych nośników przez przekaz multimedialny wskaźnik ten nie musi być aż tak ważny. Dodatkowo należy zauważyć, że w sytuacji gdy rodzina posługuje się na ogół dwoma językami, liczba książek nie zawsze jest miernikiem jej faktycznych aspiracji kulturowych. Mimo wszystko badana młodzież deklarowała, że poświęca na czytanie książek dość dużo czasu, choć – w porównaniu z internetem – czytelnictwo wypadło dość „blado”. Najwięcej odpowiedzi padło w kategorii „mniej niż jedna godzina tygodniowo” – 46,2 proc., sporo jest jednak tych, którzy twierdzą, że czytają od 3 do 5 godzin tygodniowo – co piąty ankietowany.

deklaracja faktu posiadania zainteresowań (hobby) i poświęcany im CZAS

Wśród badanej młodzieży zdecydowanie dominowały osoby mające dodatkowe zainteresowania – było ich 89,9 proc. Bez wątpienia badaną zbiorowość nazwać można grupą ludzi o bardzo szerokich zainteresowaniach: 76,3 proc. uprawiało sport, 37,4 proc. zajmowało się sztuką, 22,4 proc. tańczyło. Rozkład zainteresowań był ogromny – od motoryzacji i komputera aż po taniec i sztukę; statystycznie przedstawiciel badanej grupy miał kilka rodzajów zainteresowań – takich udzielono odpowiedzi, zazna437_MAKIETA_2_32-53.indd 45

czając zazwyczaj więcej niż jedną możliwość. Wiekszośc badanych respondentów uczęszczała ponadto do szkoły polskiej (74,8 proc.), co dziesiąta osoba uczestniczyła w zajęciach kółek przedmiotowych. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że każda z osób deklarujących uczestnictwo w zajęciach pozalekcyjnych wymieniła od 3 do 4 różnych sposobów takiego zagospodarowania czasu, możemy stwierdzić, iż aktywność grupy jest pod tym względem bardzo duża. Ma to bez wątpienia związek z aspiracjami edukacyjnymi. Zajęcia pozalekcyjne zajmowały badanym osobom stosunkowo dużo czasu: najwięcej odpowiedzi udzielono w kategorii „więcej niż 5 godzin tygodniowo” – 32,8 proc., sporo było także deklaracji „między 3 a 5 godzin” (29,4 proc.) oraz „od jednej do dwóch godzin” (28,6 proc.).

struktura korzystania młodzieży z oferty kulturalnej i turystycznej

Bardzo ciekawie prezentowała się również struktura korzystania z oferty kulturalnej i turystycznej. Okazało się, że młodzież korzystała z niej bardzo obficie, choć zjawisko to miało przede wszystkim charakter korzystania z propozycji dla odbiorcy masowego. Niemal wszyscy (96,6 proc.) deklarowali, że chodzą do kina i na koncerty – prawie 79 proc. badanych. Nieznacznie gorzej było z tak zwaną kulturą wyższą: 37,8 proc. deklarowało, że odwiedza galerie oraz muzea; na przedstawienia teatralne, operowe i koncerty filharmoniczne uczęszczało 31,9 proc. ankietowanych. Co ciekawe, oferta turystyczna niemal w tym samym stopniu dotyczyła oferty zagranicznej, jak i krajowej i zyskała odpowiednio 46,2 proc. oraz 51,3 proc. Widać wyraźnie, iż granice w zjednoczonej Europie nie stanowią specjalnej bariery do uprawiania turystyki, współczesny obywatel zaś potrafi korzystać z tego sposobu poznawania otaczającego go świata. Ze względu na tematykę prowadzonych badań nie można było pominąć pytań dotyczących zainteresowania opiekunów przyszłością własnych dzieci. Tu wynik badania nie wyglądał aż tak optymistycznie.

częstotliwość prowadzenia w domu badanych rozmów na

temat ich zainteresowań W ogóle tematu tego nie podejmowało tylko 8,4 proc. rodzin. Choć najczęściej udzielaną odpowiedzią była deklaracja „tak, ale rzadko” – 39,5 proc. (co nie tworzy właściwego klimatu dla większych aspiracji edukacyjnych młodych ludzi), to jednak odpowiedzi pozytywnych udzielono w sumie w 52,1 proc. przypadków.

wskazanie podmiotu w rodzinie, podejmującego decyzje w sprawach edukacji i przyszłości zawodowej badanej młodzieży

Bardziej optymistyczny natomiast wydaje się fakt, iż decyzje dotyczące edukacji oraz przyszłości zawodowej młodego człowieka w świetle przeprowadzonych badań najczęściej podejmowało się na linii rodzice – dziecko. Deklaracji takich było 41,2 proc. Znacznie rzadziej decyzje takie były podejmowane z pominięciem dziecka (16 proc). Badani, którzy podejmowali je samodzielnie (7,6 proc.), należeli do grupy, która miała wyraźnie określone cele edukacyjne i zawodowe, deklarowała różnorodne zainteresowania, a także uczestnictwo w wydarzeniach kulturalnych i nastawienie na sukces zawodowy.

plany życiowe respondentów

W ocenie najważniejszych wartości wyznawanych przez badaną zbiorowość na pierwszy plan wysuwały się te związane ze sferą niematerialną: miłość, rodzina oraz uznanie i sława. Niżej plasowały się wartości materialne określane słowami kluczowymi „pieniądze”, „dobrze płatna praca” oraz „wykształcenie”. Często z wypowiedzi respondentów wynikała jednak bezpośrednia relacja między niematerialnymi a materialnymi wartościami: na przykład poprzez stwierdzenie, iż „nie może być szczęśliwej rodziny cierpiącej niedostatek ekonomiczny”. Zdobycie odpowiedniego wykształcenia niewątpliwie jest jednak jedną z najistotniejszych wartości w systemie wyznawanym przez uczestników badania. W odpowiedziach często pojawiała się życiowa droga rodziców: nie tylko jako punkt odniesienia i porównań, lecz także jako pochodna historycznych losów narodów Europy. « 31/07/2012 16:36:24








052

SYGNAŁY Z LISTÓW DO REDAKCJI

Napisz do nas

KOMENTARZ DO ARTYKUŁU „DZIENNIKA POLSKIEGO” Z DN. 13.07.2012, – WYWIAD Z PREZESKĄ POSK-U P. MŁUDZIŃSKĄ Z wielkim respektem dla p. Młudzińskiej i Jej talentu do tańca i prowadzenia dzieci w tej dziedzinie, w której ma 17 lat doświadczenia, brawo! Fakt, że tatuś był w Zarządzie POSK-u, a mamusia w Bibliotece, nie dowodzi, że P. Młudzińska ma jakiekolwiek doświadczenie w zarządzaniu tak wielkim „przedsiębiorstwem”, jakim jest POSK. Najlepszy dowód, że Zarząd POSK-u, którego członkiem była p. Młudzińska przez ostatnie kilka lat, nie potrafił wymyśleć nic innego, jak tylko przerabianie budynku na mieszkania do wynajęcia, aby te pracowały na dalsze utrzymanie obiektu. W międzyczasie, otrzymując od ludzi „dobrej woli” zapisywane na cel POSK-u posiadłości, dorobek ciężkiej pracy wielu ze „starej emigracji”, te, zamiast być wynajęte, są sprzedawane, a pieniądze lokowane są na specjalnym koncie, gdzie dysponuje nimi kilku ludzi i wypożycza POSK-owi pewne sumy. Taka sytuacja trwa cały czas. A więc o ile setki Polaków zapisałyby swoje domy na POSK, sytuacja się nie zmieni, dalej będzie on w długach, a tylko „fundusz” będzie rósł, który oficjalnie, przypuszczalnie, nie jest własnością POSK-u. Dlatego co roku mamy tę samą sytuację, którą przeciętnemu Polakowi trudno pojąć, wiedząc, że przecież po to ludzie oddają swe ciężko zarobione fundusze, aby zmienić sytuację obiektu, a przede wszystkim zapomnieć o poronionych planach jego przebudowy. Jakim prawem Zarząd, który jest wybierany na pewien czas, może decydować o takich posunięciach? POSK ma służyć całej społeczności polonijnej i takie zmiany powinny być dyskutowane na forum publicznym, gdzie wielu mogłoby się wypowiedzieć, a mądrzy

437_MAKIETA_2_32-53.indd 52

znaleźć rozwiązanie takie, które nie zmniejszałoby oryginalnej powierzchni użytkowej, a raczej rozszerzyło ją, aby pomieścić teraźniejsze i przyszłe pokolenia, dla których POSK był wybudowany. Utraciliśmy Fawley Court, gdzie tysiące Polaków mogły się nawzajem odnajdywać jako jeden naród. Zabrakło nam tej przestrzeni. Dzisiaj jesteśmy świadkami rodzącego się w bardzo szybkim tempie następnego pokolenia Polaków – rodzi się tutaj rocznie ponad 30 tysięcy dzieci. Znając te statystyki, nie mamy moralnego prawa pozbawiać tego pokolenia możliwości rozwoju w duchu polskości. POSK jest jedynym miejscem, w którym jeszcze możemy wygospodarować przestrzeń potrzebną już dzisiaj i w przyszłości. Jakakolwiek likwidacja przestrzeni użytkowej w POSK-u, posunięcie w tym kierunku, może być zrozumiana jako działalność antypolska. Dobrze wiedzą ci, którzy wymyślili plany przeróbki, również likwidując Salę Conrada i inne, nie chcąc mieć pojęcia o rzeczywistości milionowego naszego polskiego narodu żyjącego poza krajem. O ile jest jakakolwiek obawa, że nowa emigracja przejmie POSK, jest w tym kraju prawo, którym można się zabezpieczyć. Nie uciekniemy od tych ludzi i nie schowamy się w tych zaprojektowanych mieszkaniach do wynajęcia. Musimy znaleźć wspólną płaszczyznę porozumienia. Dzisiaj doświadczamy zjawiska, że na każdym kroku posiadłości, które, wydawałoby się, należały do Polaków, na całej Wyspie znikają z powierzchni ziemi, będąc sprzedawane przez pojedyncze osoby lub małe grupki i nikt nikomu się z tego nie tłumaczy. Podobno Domów Kombatanta było bardzo dużo, dziś zostało tylko kilka. Polacy myśleli, że powinny one należeć do ogółu Polaków jako spadkobierców tych, którzy walczyli na różnych frontach i o wolność naszego kraju. Jednak rzeczywistość okazuje się inna. Musimy zjednoczyć

wszystkie siły, aby chociaż POSK służył Polakom, bo jest jedynym miejscem, gdzie może się pomieścić większa liczba ludzi. Czuje się, że potrzeba tam bardzo doświadczonych sił, ludzi wykształconych w kierowaniu i finansach obiektów, jakimi jest nasz wspólny dorobek. Pani Młudzińska po Jej wyborze oświadczyła, że będzie kontynuowała linię myślenia p. Lalko, byłego prezesa, z którego planami na przebudowę obiektu na mieszkania do wynajęcia, wielu członków się nie zgadza. Nie bierze się tutaj pod uwagę głównych założeń POSK-u, które wyrażone były w dniu otwarcia gmachu 28 grudnia 1974 r. Uważamy, że cały Zarząd POSK-u powinien podać się do dymisji i dać szansę tym, którzy potrafiliby tak ustawić „przedsiębiorstwo”, aby z zewnątrz coś zarabiało na nie, a mury jego poprzestawiać tak, aby pomieściły pokolenia dzieci polskich, które się rodzą na obczyźnie, dla których jedynie POSK może stanowić ostoję polskości teraz i w przyszłości. Niech ci czekający na pracę builderzy rozwalą mury dla młodzieży, a stojące pokoje zostaną wynajęte, aby przynosiły dochód. Równocześnie zatrzymać wszelkie sprzedaże posiadłości zapisywanych POSK-owi, te wynająć, a te nie kończą się. Ostatnio na łamach prasy oglądaliśmy prezesa Lalko, p. Kwiatkowską oraz p. Hannę Lubaczewską, jak w Oxfordzie z „otwartym sercem” odwiedzili 102-letniego p. Michalskiego przed Jego śmiercią. Może Go wystraszyli swoją wizytą i dlatego szybko umarł? Na pewno takie „odwiedziny” krążą po całej Wyspie, a więc będziemy mogli mieć coś do wynajęcia, aby pracowało na obiekt. Trzeba zrobić nowe plany, aby zapewnić kontynuację POSK-u, tak aby ci tworzący go 40 lat temu nie przewracali się w grobie. A więc builderzy oraz p. Lalko, hydraulik, mogą mieć zapewnioną pracę, dostosowując obiekt do potrzeb milionowej

31/07/2012 18:09:06





056

CAFÉ COOLTURA POLECAMY » GALERIA

leżaka, by przez cały dzień słuchać koncertów różnorodnej muzyki na świeżym powietrzu.

Do 13.08. Polski Komitet Olimpijski – wystawa związana z Olimpiadą

» BUSHY PARK

Klub Orła na Balham

Stacja: Hampton Court Bushy Park to drugi pod względem wielkości spośród królewskich parków w Londynie. Zajmuje 445 hektarów (1099 akrów). Mieści się w gminie Richmond upon Thames w południowo-zachodnim Londynie, na północ od pałacu Hampton Court i parku Hampton Court. Jego większa część jest otwarta dla zwiedzających. Żyją w nim liczne zwierzęta, w tym jelenie i daniele.

» WYDARZENIA SPECJALNE

SOBOTY 11/08/12, 18/08/12, 25/08/12

Dyskoteka na Balham – największe przeboje lat 70., 80. i 90. skonfrontujemy z hitami obecnej dekady. Zaprasza DJ Lukas. 21.00- 02.00, wstęp £5 W każdą niedzielę

gospodarstwa w mieście » HACKNEY CITY FARM 1a Goldsmiths Row, London, E2 8QA Farma ta dzięki swojemu położeniu pomiędzy Broadway Market i ulicą Columbia Road stała się popularnym miejscem wycieczek. Oprócz atrakcji w postaci zwierząt i ogrodu, można tu odwiedzić studio ceramiki lub włoską kawiarenkę.

» MUDCHUTE PARK AND FARM Pier St, E14 3HP Jedna z największych farm w Londynie - zajmuje 32 akry ziemi na Isle of Dogs. Wspaniałą atrakcją jest Equestrian Centre - szkółka jeździecka, w której odbywają się lekcje jazdy konnej dla różnych grup wiekowych. Pełno tu zwierząt gospodarskich, jest też zoo zwierzątek domowych oraz staw dla kaczek. SPITALFIELDS CITY FARM

Buxton St, London, E1 5AR Miejska oaza spokoju, stworzona niedaleko Brick Lane. Trzymane są tu najróżniejszego rodzaju zwierzęta gospodarskie, z których najsłynniejsze to osioł Bayleaf i kozioł Bentley. Można tu również kupić świeżo zebrane z ogrodów warzywa.

w POSKu » SPOTKANIE TOWARZYSTWA FILATELISTYCZNEGO

» Święto żołnierza 19.08., g. 16.00, Sala Teatralna

437_MAKIETA_3_54-75.indd 56

Fot. adammus.com

05.08, g. 15.00, Sala Prób Temat: „Koperty i kasowniki wg projektów grafika i dziennikarza Juliusza Englerta, upamiętniające historyczne wydarzenia w polskiej filatelistyce w WB”.

31/07/2012 18:11:43



058

CAFÉ COOLTURA GALERIE

Edvarda Muncha życie poza krzykiem „Krzyk” Edvarda Muncha to jeden z najsłynniejszych i najbardziej rozpoznawalnych obrazów na świecie, który niedawno sprzedano na aukcji za rekordową sumę 120 milionów dolarów. Jeżeli jednak zapytać przeciętnego widza o jakąś inną pracę artysty, większość miałaby problem z jej wskazaniem. Na najnowszej szlagierowej wystawie w Tate Modern nie ma co prawda „Krzyku” (zapewne bardzo trudnego do wypożycznia), ale znaleźć tu można wiele innych znakomitych obrazów, które dają nam możliwość prześledzenia bogatego życia i twórczości Muncha. ŁuKasz MarczEwsKi

»

Prace Edvarda Muncha charakteryzują się niebywałą siłą plastycznej wizji. Piekło pozbawionego miłości związku, lęki, samotność czy seks – łatwo się w tym wszystkim odnaleźć, w mniejszym lub większym bowiem stopniu dotyczy to każdego z nas. Osierocony przez matkę jako pięcioletni chłopiec, gnębiony przez niespełna rozumu ojca, Munch wpędził się w alkoholizm, przechodząc poważne załamania nerwowe. Odkrywając przed nami głębokie 437_MAKIETA_3_54-75.indd 58

emocjonalne rany jako artysta, znakomicie wpisuje się w XIX wiek. Z wyjątkiem tego, że zmarł on dopiero w 1944 r. i trzy czwarte jego prac powstało w naszym stuleciu (włączając w to kilka wersji „Krzyku” czy „Chorego dziecka”). Wydaje się zatem, że głównym celem tego rewizjonistycznego show jest „zmodernizowanie” Muncha i „wyczyszczenie” wszystkich biograficznych interpretacji, które mogą ciążyć na jego twórczości. Munch tworzył serie orazów przedstawiające ten sam motyw w różnych kolorach, wprowadzając sposób obrazowania znany z roz-

wijającego się wówczas w zawrotnym tempie filmu. Zwracają na to uwagę kuratorzy, prezentując, jak coraz bardziej zaawansowana technologia fotograficzna i oświetleniowa wpłynęła na twórczość malarza. Należy do tego dodać również wizytę w Paryżu, gdzie dane mu było zapoznać się z pracami Degasa, Caillebotte czy japońskim rysunkiem. Fotografie samego Muncha są banalne, nieco anonimowe i jest ich na tej wystawie zdecydowanie za dużo. Co ciekawe, szczególnie te prześwietlone wywołują efekt odwrotny do zamierzonego i cofają go w czasie z powrotem do XIX wieku. Samotna postać na moście, kochankowie, robak, ameba, dziurka od klucza, twarz w kształcie diamentu o kropkowatych oczach, cienie nagich ciał – moglibyśmy rozpoznać je wszędzie, wraz ze wspaniałą, wielobarwną paletą i tym charakterystycznym, na przemian szorstkim i płynnym pędzlem. Technika Muncha, który z premedytacją ukrywa detale twarzy na swoich malowidłach, a także nadawanie pracom dwuznacznych tytułów, ma na celu zaniepokoić widza oraz rodzi pytania i wątpliwości. Na przykład obraz „Wampir”, który przedstawia kobietę w kojących objęciach mężczyzny – tytuł może sugerować, że właśnie w najlepsze pije on jej krew. Idąc dalej, para całująca się tak namiętnie, że ich twarze stapiają się w jedną całość. Czy ma to być romantyczne, czy może odrażające? Czy dziewczynki na moście zwrócone plecami do nas zwyczajnie obserwują wodę, czy też chcą się rzucić z mostu? Munch nie tylko bawi się i rozkoszuje tą wieloznacznością, ale kiedy tylko ma ochotę, dołącza do niej ładunek emocjonalny – robotnicy wracający do domu po ciężkim dniu pracy wyglądają jak wynędzniali jeńcy wojenni, właśnie wypuszczeni z obozu. Nawet bez wspomnianego „Krzyku” wystawa ta ukazuje Muncha jako mistrza wyrażania, jak i ukrywania emocji na swoich obrazach. Daje mu to możliwość wciągnięcia widza i zatopienia go w swoim często niejasnym świecie. « Edvard MuNch: ThE ModErN EyE Wystawa otwarta do 14 października Tate Modern Bankside London SE1 9TG Galeria czynna codziennie w godzinach 10-18, w piątki i soboty do 22. Wstęp płatny (bilety £6.10-15.50)

31/07/2012 17:47:05


437_MAKIETA_3_54-75.indd 59

31/07/2012 17:47:08



061

 

     

  



   

    



437_MAKIETA_3_54-75.indd 61

31/07/2012 17:47:13





065 » JEJ PUNKT WIDZENIA

Hollywood wreszcie pokazało „jaja” Najnowsza komedia o męskich striptizerach może okazać się przełomem w stosunkach damsko-męskich. Nie tyle dla zagorzałych feministek, ile dla facetów, którzy po raz pierwszy otwarcie cieszą się z bycia obiektem seksualnym.

W filmie oprócz wyrzeźbionych ciał i wielkich, nadmuchanych penisów (penis Tanninga chyba nie był nadmuchany – wiem, bo dostałyśmy siedzenia na samym przodzie - na innych filmach niewygoda, na tym okazało się największą zaletą) uderzyło mnie jednak, jak lekko i z dystansem podeszli do siebie aktorzy, występując w rolach prawie

W najgorętszy dzień tego lata w olimpijskim mieście Londyn wybrałyśmy się z dziewczynami na najgorętszy film tego roku. „Magic Mike” to opowieść o młodym, bezrobotnym 19-latku, który poznaje striptizera. Ten uczy go, jak seksownie rozebrać się na scenie, zarabiając przy tym łatwe pieniądze. W skrócie – typowa, hollywoodzka historia opowiedziana z nietypową dla Hollywoodu klasą. Szokująca cena 11 funtów za bilety szybko się nam zwróciła, bo mimo że opowieść niezbyt oryginalna, seksowne, wyćwiczone miesiącami ciała panów stały się najsłodszym „eye-candy” dla sali pełnej londyńskich kobiet. Był 19-letni Adam, amator z seksowną pupą. Był niesamowity tancerz z nieziemskim ciałem, czarująco jąkający się przy dziewczynie, którą darzy sympatią, Channing, „Magic Mike”, Tatum. Wreszcie był słynny hollywoodzki obiekt westchnień, który niedawno skończył 42 lata, i choć widać to po jego twarzy, na pewno nie można poznać po naoliwionym – tylko spójrz na ten sześciopak – ciele, Matthew McConaughey.

nagich facetów, pokazujących swoją seksualność, i tu prawie wyłącznie seksualność, nie obrażając się, że nie widzimy ich duszy czy nie szanujemy potrzeb. Nie, nie chcę robić tu wywodów na temat nowej, słabej płci, zrobiłam to już kiedyś na łamach „Cooltury”. „Magic Mike” to pierwszy krok, zadziwiająco wykonany przez „męski” Hollywood, ku wyzwoleniu obu płci. Kobiety najpierw były zniewolone, potem wyzwolone, następnie pożądane, a teraz niezależne – od wieków z dołu pną się w górę. Faceci zawsze byli na górze – teraz są gotowi z tej góry spaść, na klęczki, przed grupą napalonych kobiet, odziani tylko i wyłącznie w trenczowy płaszcz lub spodnie z dziurami na pośladkach. Film pokazuje, że wreszcie faceci gotowi są nie brać siebie zupełnie na poważnie. A wbrew pozorom często biorą. Dzięki więc, Magic Mike, za mały krok ku wyzwoleniu z męskiego patriarchatu i olbrzymi krok w dążeniu do równości płci. I oczywiście realizowaniu potrzeb kobiet w gorące, lipcowe wieczory. «

KAROLINA ZAGRODNA

»

437_MAKIETA_3_54-75.indd 65

31/07/2012 18:13:22


066

CAFÉ COOLTURA PORADY KOSMETYCZNE

Pielęgnacja cery trądzikowej Trądzik pospolity związany jest z nadczynnością gruczołów łojowych. Cechuje się obecnością zaskórników, wykwitów grudkowo-krostkowych i torbieli ropnych umiejscowionych w okolicach łojotokowych. To choroba przewlekła, jej leczenie jest długie i trudne. Pielęgnacja skóry trądzikowej ma ogromne znaczenie zarówno w leczeniu, jak i zapobieganiu powstawaniu kolejnych zmian. AGNIESZKA BARYLSKA Skin Clinic

»

Skórę twarzy należy regularnie oczyszczać. Nie należy jednak przesadzać, gdyż może stać się przesuszona i podrażniona. Częstsze mycie wzmaga łojotok. W pielęgnacji skóry trądzikowej należy unikać używania zwykłego mydła, ponieważ wzmaga ono produkcję łoju przez gruczoły oraz nadaje skórze odczyn zasadowy, co sprzyja rozwojowi bakterii. Nie należy także używać produktów na bazie alkoholu, które oprócz przesuszania i podrażniania prowadzą do pogorszenia kondycji skóry. W tym celu powinniśmy stosować preparaty przeznaczone specjalnie do oczyszczania skóry trądzikowej – żele, pianki, toniki, mleczka o pH 5-7. Kosmetyki te delikatnie usuwają martwy, zrogowaciały naskórek, zmywają łój oraz płuczą górne części gruczołów łojowych. Niektóre preparaty wzbogacone są dodatkowo o kwas salicylowy czy rezorcynę, które zapobiegają tworzeniu się

437_MAKIETA_3_54-75.indd 66

zaskórników. Po umyciu i spłukaniu twarzy letnią wodą należy nanieść krem nawilżający bądź nawilżająco-matujący. Wbrew powszechnie panującej opinii cera tłusta wymaga nawilżenia. Nie można jednak mylić nawilżenia z natłuszczaniem. Tylko prawidłowo nawilżona i oczyszczona skóra będzie mogła radzić sobie z wypryskami. Wybierając krem, należy poszukiwać preparatu nawilżającego na bazie wody, a nie tłuszczy. Takie kremy powinny być odpowiednio lekkie i nieznacznie matujące bez efektu wysuszenia. Stosując wszelkie kosmetyki do skóry trądzikowej, należy pamiętać, aby nałożyć je na całą okolicę łojotokową, a nie tylko na rejony objęte zmianami. Wiele osób zapomina, jak istotną rolę w tworzeniu się zmian trądzikowych odgrywa słońce. Istnieje błędne przekonanie, że promienie słoneczne działają przeciwtrądzikowo. Mają co prawda działanie antybakteryjne i wysuszające skórę, ale jest to efekt krótkotrwały.

W trądziku, gdzie obok zaskórników występują krosty i strupy, skóra nie opala się równomiernie, co sprzyja powstawaniu przebarwień. Nierówny koloryt skóry jeszcze bardziej uwypukla wszelkie zmiany. Warto zaopatrzyć się więc w krem z filtrem przeciwsłonecznym dla skóry trądzikowej. Absolutnie przeciwwskazane jest własnoręczne oczyszczanie krost i ropni. Nieumiejętne oczyszczanie kończy się nadkażeniem wyprysków i gorszym gojeniem się zmian, a także powstawaniem bardziej rozległych i głębokich blizn. Dieta bogata w owoce i warzywa, witaminy A, B2, B5 oraz sole cynku także korzystnie wpływa na wygląd skóry. Należy również ograniczyć używki, takie jak kawa, papierosy, oraz unikać ostrych przypraw, słodyczy i soli w dużych ilościach. Skóra trądzikowa wymaga specjalistycznej pielęgnacji.

PEELING KAWITACYJNY

Bardzo popularny zabieg dostępny w większości gabinetów kosmetycznych, polegający na bezbolesnym, głębokim oczyszczaniu twarzy za pomocą wibracji ultradźwiękowej. Pozwala on na dokładne usunięcie nadmiaru sebum z porów i mieszków włosowych, pozbycie się zrogowaciałego naskórka, zaskórników i bakterii. Rezultatem oczyszczania (peelingu) jest gładka cera. Skóra staje się delikatna w dotyku, z otwartymi porami i mieszkami włosowymi, zdezynfekowana (bakterie i drob-

noustroje zostają rozerwane, a tym samym zniszczone). Skóra może ulec lekkiemu zaczerwienieniu, które zniknie po kilku minutach. Oczyszczanie skóry za pomocą wibracji ultradźwiękowej wzbogacone jest o mikromasaż, który poprawia cyrkulację krwi i dotlenianie komórkowe, pobudza aktywność komórkową oraz zwiększa penetrację substancji aktywnych w głąb skóry. Zabieg oczyszcza pory i wygładza skórę, wzmacnia i uszczelnia naczynia włosowate, doskonale nawilża i stymuluje naturalne nawodnienie oraz zmiękcza naskórek. Działa kojąco i regenerująco na skórę.

MIKRODERMABRAZJA

Mikrodermabrazja jest nowoczesną metodą mechanicznego złuszczania warstwy rogowej naskórka. Dzięki natychmiast widocznym rezultatom należy do najczęściej wybieranych przez klientów zabiegów. Usunięcie 31/07/2012 17:47:25



068 Poolimpijski spokój bez nadwagi CAFÉ COOLTURA PORADY / ZDROWIE

Wakacje – szczególnie w czasie trwania Igrzysk Olimpijskich – to okres, kiedy nie mamy ochoty przejmować się tym, co jemy, co pijemy, i w ogóle wszystko nam się należy po ciężkiej pracy. To prawda, wakacje są po to, żeby odpocząć i naładować akumulatory, wrócić do pracy zresetowanym i gotowym do następnych wyzwań. Mariusz J. Mielniczuk, ekspert CKM.PL

»

Można oczywiście nic nie robić poza leżeniem i oglądaniem olimpiady, ale można też coś tam poćwiczyć, tak żeby te wszystkie poty wylane przed wakacjami nie poszły na marne. Pewnie większość z Was ćwiczyła ciężko, przynajmniej przez ostatnie tygodnie, po to, żeby lepiej wyglądać na plaży, żeby nie wstydzić się zdjąć koszulki, żeby czuć się lepiej, spacerując po piachu. Jedną z opcji, która pozwoli Wam wyglądać

437_MAKIETA_3_54-75.indd 68

po wakacjach tak samo, jest oczywiście siłownia. Już widzę Wasze miny. Wiem, że jest to prawie nierealne, ale pozwólcie, że opiszę moje wakacje w lutym, podczas których przed śniadaniem chodziłem do siłowni z dziewczyną kolegi, która poprosiła mnie, żebym z nią poćwiczył. Półprzytomny przez dwa tygodnie (oprócz dwóch dni) – ona ćwiczyła, a ja coś tam robiłem, tak tylko jej towarzyszyłem, ale jednak. Dodając do tego to, że było okropnie gorąco i niewiele jadłem poza mięsem, warzywami i mnóstwem owoców, nie mogłem uwierzyć, jak spojrzałem na wagę po przyjeździe. Ważyłem kilogram mniej… Dodam tylko, że oprócz jednego dnia, kiedy prowadziłem samochód, alkohol był obecny przez dwa tygodnie w ilościach „polskich”… Może nie powinienem tego pisać, ale jest to dowód na to, że można, nie wkładając dużo wysiłku, utrzymać formę na wakacjach, bawiąc się codziennie do późnych godzin rannych. Po powrocie byłem zachwycony wakacjami i tym, że nie muszę ćwiczyć więcej, żeby zrzucić dodatkowe kilogramy, które prawie zawsze przywoziłem z wypoczynku. Siłownia to jednak nie jedyna opcja. Właśnie wróciłem po trzech tygodniach wakacji z Polski, gdzie codziennie oglądałem mecze i siedziałem też długo po ich zakończeniu. Nie ćwiczyłem nawet raz, byłem na dwóch masażach, miałem problemy z plecami, ale to oczywiście świetna wymówka. Postawiłem na rozsądne jedzenie, próbowałem jeść wtedy, kiedy naprawdę byłem głodny, a nie wtedy, gdy jedzenie stało mi przed nosem. Efekt był taki, że przytyłem trzy kilogramy, co i tak uważam za sukces, jeżeli pomyślę, jak spędziłem te wakacje. Trzy kilo

to jest coś, co zgubię w tydzień, opłacało się. Jadłem dużo mięsa, mnóstwo grillowanego, bardzo dużo warzyw i owoców. Starałem się unikać pasty, pizzy, chleba, ziemniaków i wyrobów mącznych. Oczywiście skusiłem się na pierogi czy placki ziemniaczane, ale, jak mówię, wakacje są od tego, żeby odpocząć fizycznie i psychicznie. Nie miałem nigdy wyrzutów sumienia i nie będę miał. Oglądając mecz, na stole pomiędzy szklankami zawsze możecie znaleźć paluszki, skrzydełka czy udka, cebulowe krążki – wszystko smażone na oleju – i oczywiście sosy. Najpopularniejszy jest sos czosnkowy, który nie jest niczym innym jak majonezem z czosnkiem. Jeżeli stoi on na Waszym stoliku, to prawie nie macie szans, żeby podczas oglądania meczu nie znalazł się w Waszym żołądku. I nie dlatego, że byliście głodni, a dlatego, że stał obok Waszego piwa. Jeżeli jesteście na wakacjach „all inclusive”, to nie znaczy, że musicie zjeść wszystko, co stoi dookoła. Wybierajcie najlepsze i najzdrowsze jedzenie. Jest to bardzo łatwe i do tego przy takim wyborze zawsze znajdziecie coś, co lubicie. Pamiętajcie, że nie najecie się na zapas… Jedzcie tyle, ile potrzebuje Wasz żołądek, a nie oczy. »

31/07/2012 17:47:28







074

CAFÉ COOLTURA WIELKA BRYTANIA OD KUCHNI

gorące z użyciem dymu ciepłego lub gorącego oraz wędzenie z pieczeniem. Wędzenie zimne jest najbardziej czasochłonne i może być z punktu widzenia bakteriologii trochę niebezpieczne. Wymaga bowiem czasu i musi odbywać się w temperaturze od 16 do 22 stopni. Polega ono na doprowadzeniu ochłodzonego dymu do komory, w której znajdują się nasze produkty. Tą metodą wędzi się np. łososia, boczek, słoninę lub polędwicę. Ważny jest przy tym sposób konserwacji żywności przed wędzeniem, a więc np. moczenie w solance. Proces zimnego wędzenia trwa od kilku godzin do kilku dni. Inna metodą jest wędzenie dymem ciepłym lub gorącym. W obu przypadkach podsusza się produkt, a następnie ustawia w dymie o temperaturze powyżej 22 stopni. Proces trwa od kilku do kilkunastu godzin. Wędzenie z pieczeniem polega natomiast na podpieczeniu uwędzonego produktu w końcowej fazie wędzenia. Drewno i trociny, jakich używa się do wędzenia, mają ogromny wpływ na końcowy efekt smakowy. Do wędzenia wykorzystuje się najczęściej drewno takie, jak buk, olcha, klon, jawor, brzoza (okorowana) oraz drewno drzew owocowych. W celu nadania produktom specyficznego smaku i aromatu dodaje się podczas wędzenia jałowca w formie jagód, chrustu czy drewna.

437_MAKIETA_3_54-75.indd 74

Nie stosuje się natomiast drewna z drzew iglastych z uwagi na zawarte w nim duże ilości związków żywicznych, które wpływają na gorzkawy smak wędzonek i ich nieprzyjemny zapach, oraz duże ilości sadzy powstające podczas procesu palenia. Przy użyciu drewna z drzew iglastych wędzi się tradycyjne szynki i boczki w górskich regionach Niemiec. Jak zbudować domową wędzarnię? Musicie zaopatrzyć się w odpowiednio spreparowane drewno. Najczęściej są to gotowe trociny dostępne w sklepach dla kucharzy. Potrzebne będą też dwie duże ogrodowe donice z ceramiki. Potrzebujecie również elektrycznego palnika. Dno jednej donicy wykładacie grubo folią aluminiową i wysypujecie na nią namoczone trociny. Na metalowe szaszłyki nadziewacie zamarynowane mięso lub rybę i układacie na górnej części donicy lub pionowo w środku, tak aby nie stykało się z trocinami. Drugą donicą przykrywacie górę i stawiacie to wszystko na elektrycznej kuchence. Gdy trociny się rozgrzeją, zaczną uwalniać dym, a temperatura wewnątrz donic sprawi, że mięsko nam się upiecze. Powodzenia. «

» MUs z wędzonego pstrąga Składniki 50 dag wędzonego pstrąga, sok z cytryny, 2-3 łyżki majonezu dekoracyjnego,

2-3 łyżki gęstej śmietany, 2 łyżki żelatyny, 2 łyżki białego wytrawnego wina, nieobrana cebula, po 2-3 ziarenka ziela angielskiego i pieprzu, 2 białka, kawałek marynowanej papryki, 3-4 korniszony, 2-3 plasterki cytryny, natka pietruszki, biały pieprz, pieprz cayenne, cukier, goździk, sól Przygotowanie Wodę (szklanka) z cebulą, przyprawami, szczyptą soli i pieprzu gotuj pod przykryciem ok. 10 min, lekko odparuj (aby zostało 0,5 szkl.), zostaw do ostygnięcia, następnie przecedź. Żelatynę namocz w winie, zalej przecedzonym wywarem, zagotuj, po czym zdejmij z ognia. Teraz skrop sokiem z cytryny obrane ze skóry i ości mięso pstrąga – tak przygotowane zmiksuj na gładką, jednolitą masę z majonezem, śmietaną, pieprzem i pieprzem cayenne. Dokładnie wymieszaj z połową przestudzonej żelatyny i wstaw na godzinę do lodówki. Ubij na sztywno pianę z białek, ostrożnie wymieszaj z przestudzoną masą rybną, przełóż do okrągłej dużej salaterki, udekoruj paskami papryki, korniszonami, plasterkami cytryny i gałązkami zielonej pietruszki (wedle uznania). Zalej pozostałą galaretą, przykryj, wstaw do lodówki, aby mus stężał.

31/07/2012 17:47:50














437_MAKIETA_4_76-105.indd 87

31/07/2012 17:21:36


088

REKLAMA SKUP ZŁOMU / WYWÓZ ŚMIECI

437_MAKIETA_4_76-105.indd 88

31/07/2012 17:21:40



090

REKLAMA SKUP ZŁOMU / WYWÓZ ŚMIECI

437_MAKIETA_4_76-105.indd 90

31/07/2012 17:21:47


REKLAMA SKUP ZŁOMU / WYWÓZ ŚMIECI

437_MAKIETA_4_76-105.indd 91

091

31/07/2012 17:21:51



093

437_MAKIETA_4_76-105.indd 93

31/07/2012 17:22:01


437_MAKIETA_4_76-105.indd 94

31/07/2012 17:43:31





098 Party wall, czyli ściany wspólne z sąsiadem REKLAMA / PORADY ARCHITEKTONICZNO-BUDOWLANE

Niewielu mieszkańców Anglii jest posiadaczami willi na rozleglej działce, większość mieszka blisko innych w gęstej zabudowie. Według English Housing Survey z roku 2008 prawie 70 proc. z nas mieszka w domach szeregowych, bliźniakach lub mieszkaniach, co oznacza, że nasza nieruchomość posiada przynajmniej jedną tzw. party wall, czyli ścianę, którą dzielimy z kimś innym. KRYSPIN SKOREK, kryspin@mail.com

»

Aby uniknąć konfliktów przy pracach ingerujących we wspólne ściany, uchwalony został Party Wall Act 1996 (PWA), czyli odrębny zbiór przepisów i procedur, do których musimy się zastosować, zanim rozpoczniemy budowę. Co zatem oznacza dla nas Party Wall Act i jakie prace obejmuje? Przypuśćmy, że nasza przebudowa domu szeregowego wiąże się z nawet niewielkim naruszeniem elementu konstrukcyjnego wspólnego z sąsiadem (nie mówimy tu o zwieszeniu półki na ścianie, lecz np. o wyburzeniu ściany wewnętrznej, by połączyć kuchnię z pokojem, i wstawieniu w jej miejsce nowej belki stalowej opartej z jednej strony na party wall). Zanim przystąpimy do prac, musimy uzyskać zgodę współwłaściciela ściany. Należy napisać w tej sprawie list do sąsiada, w którym poinformujemy go o zamiarze rozpoczęcia prac i podamy ich zakres. Najlepiej zrobić to z dwumiesięcznym wyprzedzeniem i poprzeć wszystko odpowiednimi rysunkami. Poza tym warto wykonać dokładne zdjęcia istniejącego stanu, aby w przypadku ewentualnych usterek czy pęknięć można było ustalić, czy powstały z naszej winy, czy istniały już wcześniej. Nierzadko listów dotyczących ściany (tzw. party wall notice) może być więcej niż jeden. Jeżeli na przykład dom obok, którego ścianę naruszamy, został podzielony na mieszkania, mamy obowiązek poinformować wszystkich zainteresowanych. PWA mają zastosowanie także wtedy, gdy nie naruszamy ściany bezpośrednio, lecz planujemy inne prace mogące mieć wpływ na sąsiedni dom, takie jak:  wybudowanie ściany, która znajduje się dokładnie na granicy, np. gdy mamy wspólny mur w ogrodzie, który zamierzamy podwyższyć, by dostawić do niego schowek lub garaż, 437_MAKIETA_4_76-105.indd 98

 kiedy wykonujemy prace pod ziemią blisko granicy z sąsiadem, gdy np. nasza dobudówka ma głęboki fundament i znajduje się w odległości mniejszej niż 3 metry od sąsiedniego domu (w pewnych przypadkach nawet do 6 m). Warto także włożyć trochę wysiłku w rozmowę z sąsiadami, bo cała procedura jest stosunkowo prosta, jeżeli przekonamy ich do wyrażenia zgody na proponowane prace. Jeśli jednak spotkamy się ze sprzeciwem, konieczne będzie zatrudnienie specjalisty, tzw. party wall surveyor (PWS), który będzie potrzebował około dwóch miesięcy na wynegocjowanie zgody. PWS pobiera za swoje usługi opłatę od każdej ściany (od około 500 do nawet 1500 funtów w skomplikowanych przypadkach). Jeżeli mamy do czynienia z kilkoma trudnymi sąsiadami, to cała procedura może okazać się bardzo kosztowna. Sąsiedzi mają też prawo zażądać dodatkowego PWS, który będzie reprezentował tylko ich interesy, i to na nas spadnie odpowiedzialność za pokrycie kosztów jego wynagrodzenia. Zatrudniając specjalistę, upewnijmy się zatem, że dobrze rozumiemy, za jaki zakres usług pobiera opłatę. Choć do zajmowania się party wall nie są wymagane tak naprawdę żadne uprawnienia, to przy wyborze eksperta najlepiej odwołać się do The Royal Institution of Chartered Surveyors (RICS), który na swojej stronie internetowej www.rics.org/findasurveyor prowadzi rejestr specjalistów w potrzebnej nam dziedzinie.

W kolejnym artykule przyjrzymy się roli inspektorów nadzoru budowlanego. «

Kryspin Skorek Architekt z wieloletnim doświadczeniem w renomowanych londyńskich biurach, jak i w samodzielnej praktyce projektowej. Jest członkiem Izby Architektów RP oraz Royal Institute of British Architects.

31/07/2012 17:22:17


REKLAMA BUDOWNICTWO I REMONTY

437_MAKIETA_4_76-105.indd 99

099

31/07/2012 17:22:19





437_MAKIETA_4_76-105.indd 103

31/07/2012 17:22:37






108

WIADOMOŚCI SPORT

Srebro Bogackiej, ale potem tylko gorzej Sylwia Bogacka już w pierwszej z 302 konkurencji igrzysk w Londynie zdobyła olimpijski medal dla Polski – srebro w strzelaniu z karabinu pneumatycznego na 10m. Początek był fantastyczny, ale potem biało-czerwoni częściej przegrywali.

»

30-letnia Bogacka była bliska powtórzenia wyczynu sprzed 16 lat Renaty Mauer-Różańskiej, która na igrzyskach w Atlancie była pierwszym złotym medalistą. Zawodniczka Gwardii Zielona Góra wygrała poranne eliminacje, ustanawiając rekord życiowy (399 pkt). Finał rozpoczęła od niemal idealnego trafienia – 10,8 – i prowadziła aż do siódmej rundy. Ostatecznie przegrała tylko z mistrzynią i rekordzistką świata Chinką Siling Yi. Druga z reprezentantek Polski Paula Wrońska odpadła w eliminacjach, uzyskując 47. wynik. Bogacka, która zaprezentuje się jeszcze w konkurencji trzy postawy, wywalczyła 262. medal w historii olimpijskich występów Polaków i powiększyła dorobek strzelców do 12 krążków. W turnieju badmintona dobrze zaprezentowała się para Robert Mateusiak – Nadieżda Zięba, która pokonała wyżej notowanych Japończyków Shintaro Ikedę i Shiotę Reiko 21:18, 22:20. Wygrana znacznie ułatwi mistrzom Europy walkę o jedną z dwóch czołowych lokat w grupie i awans do ćwierćfinału. Przegrali inauguracyjne pojedynki Kamila Augustyn, która uległa w singlu Rosjance Anastazji Prokopienko 16:21, 17:21, oraz debel Michał 437_MAKIETA_5_106-116.indd 108

Łogosz i Adam Cwalina z Koreańczykami Sung-hyun Ko i Yeon-seong Yoo 21:17, 13:21, 7:21. W drugiej rundzie rywalizacji tenisistek jest już Urszula Radwańska, która na wimbledońskiej trawie pokonała Niemkę Monę Barthel 6:4, 6:3. Kolejna rywalka będzie jednak bardzo trudna. To Amerykanka Serena Williams, która niedawno wygrała na tych samych kortach turniej wielkoszlemowy, pokonując w finale starszą siostrę Urszuli Radwańskiej – Agnieszkę. Pozostali tenisiści ponieśli porażki. W deblu Klaudia Jans-Ignacik i Alicja Rosolska przegrały z rozstawionymi z numerem trzecim Rosjankami Marią Kirilenko i Nadieżdą Pietrową 7:6 (7-5), 3:6, 2:6, a Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski ulegli Hiszpanom Davidowi Ferrerowi i Feliciano Lopezowi 6:7 (7-9), 7:6 (8-6), 6:8. W singlu odpadł Łukasz Kubot po porażce z 21-letnim Bułgarem Grigorem Dimitrowem 3:6, 6:7 (4-7). Siatkarze plażowi Grzegorz Fijałek i Mariusz Prudel przegrali z Łotyszami Aleksandrsem Samoilovsem i Ruslansem Sorokinsem 1:2 (21:12, 15:21, 12:15), ale w grupie czekają ich jeszcze dwa pojedynki. Na olimpijskiej pływalni Otylia Jędrzejczak nie zakwalifikowała się do półfinału na dystansie 100 m stylem motylkowym, na którym w 2004 r. w Atenach zdobyła srebrny medal. Uzyskała 25. czas eliminacji. Jej los podzielili Mateusz Sawrymowicz na 400 m stylem dowolnym, Karolina Szczepaniak na 400 m stylem zmiennym, którzy walczyli o awans do finału,

oraz Dawid Szulich na 100m stylem klasycznym. Żadnej walki nie wygrały polskie florecistki i wszystkie odpadły w 1/16 finału. Największy zawód sprawiła Sylwia Gruchała, która uległa Japonce Kanae Ikehacie 8:9. Martyna Synoradzka przegrała z Rosjanką Kamilą Gafurzianową 8:15, a Małgorzata Wojtkowiak – z Chinką Jinyan Chen 8:15. W ubiegłą sobotę zmagania na torze w Eton rozpoczęli wioślarze. Czwórka podwójna Adam Korol, Michał Jeliński, Marek Kolbowicz i Konrad Wasielewski zajęła drugie miejsce w wyścigu eliminacyjnym i awansowała do środowego półfinału. Mistrzowie pekińskich igrzysk i czterokrotni złoci medaliści mistrzostw świata przegrali tylko z osadą Chorwacji. Rozczarowali kolarze. W wyścigu ze startu wspólnego Michał Kwiatkowski był 60., a Maciej Bodnar 84. Obaj przyjechali do mety w drugiej grupie, tracąc do zwycięzcy Kazacha Aleksandra Winokurowa 40 sekund. Michał Gołaś nie ukończył rywalizacji. «

31/07/2012 18:06:49







437_MAKIETA_5_106-116.indd 114

31/07/2012 16:57:39


437_MAKIETA_5_106-116.indd 115

31/07/2012 16:57:41


437_MAKIETA_5_106-116.indd 116

31/07/2012 16:57:42


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.