Cooltura Issue 449

Page 1



449_wrap.indd 2

23/10/2012 15:56:29





449_MAKIETA_1_01-25.indd 5

23/10/2012 16:14:58


006

Zdjęcie tygodnia TAKI JEST LONDYN

449_MAKIETA_1_01-25.indd 6

23/10/2012 16:14:59






449_MAKIETA_1_01-25.indd 11

23/10/2012 16:15:05




014

WIADOMOŚCI PRASA NA WYSPACH taniczność i naturalność. Ale specjaliści widzą w tym przypadku także sporą nieśmiałość i chęć ucieczki.

KAte MIDDletOn

Jej Królewska Wysokość Księżna Cambridge, żona księcia Williama. Dla monarchii taki uśmiech to skarb. Jedna z najlepiej skoordynowanych głów, gdzie oczy, usta i mimika mówią jednym głosem. Wrodzony talent, symetryczność rysów, ładne zęby, dziewczęcy wyraz twarzy. Jeden z najlepszych uśmiechów Wysp Brytyjskich.

gOrDOn BrOWn

Polityk Partii Pracy, były premier. Zmęczono-znudzony, sztuczny, nawet jak na polityczne standardy. Straszne, przykre, niepokojące. Grymas wypracowany przez spin doktorów, przymrużone oczy i ta twarz, nie do końca przekonana, że uśmiechać się warto. Ot, kazali i tyle...

KAte MOss

Z własnej woli czy z przymusu? Kto się śmieje szczerze, a kogo kosztuje to sporo wysiłku? Przygotowała: SYLWIA MILAN Źródło: DAILY EXPRESS

»

Angielska pisarka i poetka George Eliot zwykła mawiać: „Uśmiechaj się, a będziesz mieć więcej przyjaciół. Patrz spode łba, a będziesz mieć więcej zmarszczek”. Jednak uśmiech uśmiechowi nierówny, może mieć wiele znaczeń. Judi James, ekspert od mowy ciała, postanowiła odczytać informacje, jakie kryją twarze najpopularniejszych Brytyjczyków i gwiazd Hollywood.

DAnIel CrAIg

Angielski aktor teatralny i filmowy, szósty odtwórca roli legendarnego agenta 007. Uśmiech Jamesa Bonda, tj. aktora prywatnie, do odczytania jedynie dla wtajemniczonych. Oczy sugerują uczci-

449_MAKIETA_1_01-25.indd 14

wość i wewnętrzną równowagę, ale usta nie tworzą z nimi całości. Craig wygląda, jakby ssał cytrynę. Trochę przypomina to sytuację, w której mózg zapomniał wysłać sygnał drugiej połowie twarzy, by dopasowała się do reszty. Wniosek: ma alergię na bycie celebrytą. Pozowanie fotoreporterom to konieczność, przed którą nie zawsze jest wstanie uciec.

VICtOrIA BeCKhAM

Piosenkarka, autorka tekstów, aktorka, tancerka, projektantka mody i perfum. Członkini zespołu Spice Girls. Żona piłkarza Davida Beckhama. Fotografom prawie nigdy nie udaje się zrobić jej zdjęcia z uśmiechem na twarzy. Jej postawa nie wyraża zachęty do bezpośredniego bliższego kontaktu. Usta ułożone misternie, niczym fryzura. Nie ma miejsca na spon-

Najsłynniejsza brytyjska modelka, jedna z najbardziej znanych na świecie. Przepiękna twarz kobiety i dziecka jednocześnie. Mistrzyni flirtu, subtelny, ale piekielnie zmysłowy uśmiech. Z tej twarzy wiele można wyczytać, ocieka niewinnością wymieszaną z erotyzmem. Kate potrafi nawiązać kontakt wzrokowy. Nie unika go, patrzy śmiało, zalotnie, jednocześnie z zaangażowaniem i obojętnością, właściwy dystans wymierzony co do centymetra. Mistrzostwo świata.

KsIążę hArry

Brat księcia Williama, wnuk królowej, trzeci w kolejce do brytyjskiego tronu. Jego wyraz twarzy zdaje się mówić: „Jestem żartownisiem, można ze mną zaszaleć, przyjmuję zaproszenie do zabawy, ale i sam zapraszam”. Zamknięte podczas uśmiechu usta mogą świadczyć o dyskrecji i chęci ukrycia czegoś.

S a

M (s S

O zl

Pu ce że w w pr ni zn je

pa na st dz po cz ub fir ria w do pr je

Sa

Pr tr de za ni na al

O

JulIA rOBerts

Amerykanka, laureatka Oscara, jedna z najsłynniejszych na świecie aktorek. Szeroko otwarte usta, uśmiechnięte oczy. Całość tworzy wrażenie zmysłowości, a zarazem niewinności dziecka zamkniętego w kobiecym ciele. Ideał. «

23/10/2012 16:46:50

K 5 o


Samozatrudnienie a prawo do odszkodowania Miałeś wypadek przy pracy, a pracujesz jako samozatrudniony (self-employed)? Możliwe, że należy Ci się odszkodowanie. Skontaktuj się z kancelarią prawną po bezpłatną poradę. Odpowiedzialność firmy zlecającej Punkt 4 rozporządzenia z 1992 dotyczącego bezpieczeństwa w pracy stanowi, że za bezpieczeństwo w pracy odpowiada osoba/firma posiadająca odpowiedni zakres kontroli nad miejscem pracy. Wbrew powszechnemu mniemaniu, w większości przypadków nie ma znaczenia to, że osoba poszkodowana jest samozatrudniona. Niedawno skontaktował się z nami pan, który spadł z drabiny przy pracy nad przybudówką. Od miesięcy nie starał się o odszodowanie, gdyż powiedziano mu, iż jako samozatrudniony powinien posiadać własne ubezpieczenie. W rzeczywistości, ma on prawo ubiegania się o odszkodowanie od firmy, która zleciła mu pracę i kancelaria Osbornes podjęła się sprawy. W razie wątpliwości, najlepiej jest zadzwonić do prawnika, tym bardziej, że porada prawna w sprawach odszkodowawczych jest powszechnie bezpłatna.

Samozatrudniony z nazwy Przy ustalaniu, czy osoba jest samozatrudniona czy też jest pracownikiem, decydujące znaczenie mają ogólne zasady pracy, a nie nazwa zatrudnienia. W wielu wypadkach pracodawca nazywa pracowników ’self-employed’, ale faktycznie pracują oni jak zatrud-

nieni, tzn. otrzymują regularne wynagrodzenie, pracują określoną ilość godzin w tygodniu, potrzebują potwierdzenia od pracodawcy aby móc wziąć urlop, otrzymują narzędzia pracy od pracodawcy itd. W takich wypadkach, nawet jeśli osoby te są oficjalnie samozatrudnione, będą traktowane jak pracownicy w sprawach odszkodowawczych i będą do nich miały zastosowanie wszystkie przepisy dotyczące bezpieczeństwa pracownikow w pracy.

Wina po stronie osoby samozatrudnionej Często w wypadkach osób samozatrudnionych zdarza się, że sam poszkodowany w pewnym stopniu zawinił wypadkowi. Nie oznacza to jednak, że osoba ta traci prawo do odszkodowania. Nadal możemy się ubiegać o odszkodowanie, a jeśli strona przeciwna podniesie zarzut zaniedbania po stronie poszkodowanego, ciężar dowodu przechodzi na ich stronę. Jeśli będą w stanie udowodnić winę po stronie poszkodowanego, odpowiedni procent odszkodowania zostanie potrącony na ten poczet, np. 20% kwoty odszkodowania. Sędziowie bardzo niechętnie dopatrują się winy po stronie poszkodowanego przy wypadkach w pracy, jeśli firma zlecająca naruszyła którąkol-

Osbornes Solicitors Livery House, 9 Pratt Street London NW1 0AE

www.osbornes.net

wiek z ustaw lub regulacji prawnych. W orzeczeniu Hutchinson v London and North Eastern Railway sędzia Goddard stwierdził: „W sprawach, w których powód zarzuca, że pozwany pracodawca dopuścił się naruszenia obowiązku ustawowego, zbyt często zdarza się, że pozwany pracodawca podnosi zarzut winy po stronie poszkodowanego. W takim przypadku zawsze staram się być nadzwyczaj ostrożny przypisując poszkodowanemu zaniedbanie, jeśli ustawowy obowiązek nałożony na pracodawcę miał temu zaniedbaniu zapobiec.”

Jesteśmy kancelarią prawną – nie firmą pośredniczącą. Jeśli mają Państwo jakiekolwiek pytania dotyczące prawa odszkodowawczego, prosimy o kontakt z kancelarią prawną Osbornes w celu uzyskania bezpłatnej porady.

Aby dowiedzieć się, czy możemy Ci pomóc, skontaktuj się z naszym polskim doradcą prawnym, absolwentką UAM Ebru Mokhtarnią pod numerem:

02074828437 ebrumokhtarnia@osbornes.net Kancelaria Prawna Osbornes

43671923

Kancelaria prawna Osbornes jest polecana przez niezależne i prestiżowe rankingi Chambers & Partners oraz The Legal 500 jako jedna z najlepszych firm działających w tym zakresie. Jesteśmy także akredytowani jako specjaliści w sprawach odszkodowawczych przez Law Society oraz organizację APIL.

449_MAKIETA_1_01-25.indd 15

23/10/2012 16:15:09





449_MAKIETA_1_01-25.indd 19

23/10/2012 16:15:15


020

WIADOMOŚCI GOSPODARKA

MyFerryLink – nowe promy na Kanale La Manche

»

Nowy operator promowy rozpoczął swoją działalność pod nazwą MyFerryLink. Właścicielem promów MyFerryLink jest Eurotunnel, solidna firma z długoletnią tradycją, obecnie oferująca również usługi promowe na trasie Dover – Calais. Dwa identyczne promy – o nazwie M.V. Rodin oraz M.V. Berlioz – kursują 16 razy dziennie, przeprawiając samochody osobowe oraz ciężarowe. Trzeci prom– o nazwie M.V. Nord Pas de Calais – dołączy do pozostałych jeszcze tej jesieni. Wszystkie jednostki pływają pod francuską banderą. Jean Michel Giguest, prezes firmy MyFerryLink, zwraca uwagę na to, aby oferując solidne oraz tanie usługi promowe, zbudować zaufanie klientów. – Zawsze na pierwszym miejscu stawiamy dobro naszych klientów i to ma być fundamentem popularności naszej firmy oraz jej rozwoju na Kanale La Manche – mówi Giguest. – Nowy model firmy, kiedy to pracownicy również są jej udziałowcami, zapewnia naszej firmie rozwój oraz stabilną pozycję – dodaje szef MyFerryLink. Piotr Szewcow, marketing manager, zapewnia, że MyFerryLink przede wszystkim jest i będzie wyjątkowo konkurencyjne pod względem jako-

ści usług, jak i pod względem cen biletów. – Posiadamy wyjątkowo komfortowe oraz nowoczesne promy. Pragniemy zachęcić wszystkich do podróży z nami, oferując wyjątkowo niskie ceny biletów oraz możliwość łatwej zmiany daty rezerwacji za około 10 funtów. Co więcej, podczas rezerwacji nie naliczamy żadnych dodatkowych opłat za karty debetowe czy kredy-

towe, a czas podróży promem z Dover do Calais zajmuje jedyne 1,5 godziny, czyli znacznie krócej niż podróż do Dunkierki – mówi Szewcow. Bilety promowe MyFerryLink dostępne są już od 25 funtów w dwie strony za samochód osobowy przewożący do 9 osób. Więcej informacji można znaleźć na stronie www.myferrylink.com lub pod numerem telefonu 0844 248 2100. «

Eurotunnel świętował przejazd 300-milionowego pasażera

»

Spółka Eurotunnel obchodziła w zeszły czwartek przejazd po kanałem La Manche 300-milionowego pasażera od początku eksploatacji (od czerwca 1994 r.) podmorskiego tunelu kolejowego, który w rekordowym czasie pozwala przebyć drogę między Paryżem i Brukselą a Londynem. Większość podróżnych (57 proc.) to klienci wahadłowców (Shuttle), które przewożą samochody, autobusy i ich pasa449_MAKIETA_1_01-25.indd 20

żerów oraz kierowców; w ciągu 35 minut pokonują trasę między francuskim Pas-deCalais a Kent w Wielkiej Brytanii. Inni to pasażerowie pociągów Eurostar – kolei dużych prędkości – zapewniających połączenie na trasie Londyn – Paryż i Londyn – Bruksela. – Przeciętnie od początku eksploatacji w roku 1994 niemal 50 tys. ludzi pokonuje bezpiecznie tunel każdego dnia – głosi komunikat spółki Eurotunnel.

Jej szef Jacques Gounon powiedział, że infrastruktura tunelu „zrewolucjonizowała zwyczaje transportowe” i „stworzyła rynek, który bez niej nie mógłby istnieć i który przyczynia się znacznie do rozwoju gospodarczego”. Na początku sierpnia połączenie pod La Manche odnotowało rekordowy ruch od roku 1999, zwłaszcza dzięki podróżującym na igrzyska olimpijskie w Londynie. « 23/10/2012 16:15:18


Plany wielkiej fuzji zakończyły się fiaskiem Plany połączenia koncernu EADS i brytyjskiego BAE Systems zakończyły się niepowodzeniem. Oba koncerny poinformowały w zeszłym tygodniu w Monachium, że nie będą kontynuowały rozmów o fuzji. Powodem był spór między Niemcami a Francją o wpływy. Okazało się, że nie można pogodzić interesów stron uczestniczących w rozmowach – czytamy w oświadczeniu. „Szkoda, że nie osiągnęliśmy sukcesu, cieszę się jednak, że przynajmniej próbowaliśmy” – napisał szef EADS Tom Enders. Prezes BAE Ian King stwierdził, że jest rozczarowany fiaskiem fuzji. W zeszłą środę o godz. 18 upłynął określony prawem brytyjskim termin ogłoszenia rezultatów dotychczasowych rozmów. Oba przedsiębiorstwa mogły wystąpić o jego przedłużenie. EADS i BAE potwierdziły w pierwszej połowie września, że prowadzą rozmowy w sprawie połączenia. Powstałby w ten sposób europejski gigant zbrojeniowy, znacznie przewyższający pod względem obrotów amerykańskiego Boeinga. Potem zaczęły się jednak pojawiać sygnały, że rokowania natrafiły na trudności. Według BAE Systems koncern EADS miałby w nowej spółce 60 proc. udziałów. Planowano także zapewnienie rządom Francji, Niemiec i Wielkiej Brytanii pakietów uprzywilejowanych akcji, co zagwarantowałoby im ochronę własnych interesów w sektorze zbrojeniowym. Jednak jedno z niemieckich źródeł podało na początku października, że jest raczej wykluczone, by Wielka Brytania zgodziła się na utrzymanie w nowej spółce 9-proc. państwowych udziałów Francji i Niemiec, czego domagały się rządy obu krajów.

Ryanair wspomoże polską fundację Tani przewoźnik lotniczy Ryanair przeznaczy przychód ze sprzedaży kalendarza pokładowego na 2013 r. na polską organizację dobroczynną – Fundację TVN. Sprzedaż kalendarza zainaugurowano w zeszły wtorek. W cenie 10 euro jest do nabycia na pokładzie samolotu. Do zdjęć w skąpych bikini pozowało 12 stewardess różnych narodowości. Rzecznik prasowy Ryanairu powiedział, że przychód ze sprzedaży kalendarza szacowany jest na 100 tys. euro. Kalendarz publikowany jest od 2008 r. Tym razem o wyróżnienie ubiegało się około 450 fundacji z różnych krajów europejskich. W przeszłości kalendarze pokładowe Ryanairu budziły zastrzeżenia organizacji feministycznych. Fundacja TVN „Nie jesteś sam” została założona w maju 2001 r. przez zarząd TVN. Kieruje nią Bożena Walter. W pierwszej kolejności fundacja pomaga bohaterom TVN-owskich programów („Pod napięciem”, „Rozmowy w toku”, „UWAGA!”, „Fakty” itd). Ponadto pomaga ludziom dotkniętym nagłym nieszczęściem, będącym w trudnej sytuacji życiowej.

449_MAKIETA_1_01-25.indd 21

23/10/2012 16:15:19




024

449_MAKIETA_1_01-25.indd 24

23/10/2012 16:15:25


025

449_MAKIETA_1_01-25.indd 25

23/10/2012 16:15:27




028

TEMAT NUMERU społeczeństwo

„MUMMY’S LITTLE HELPER” Piątek, pora obiadowa w pobliskim pubie sieci Wetherspoon w Londynie. Dwie angielskie mamy w wieku ok. 30 lat otoczone są czwórką dzieci i dwoma wózkami. Dzieci biegają po pubie, a one, roześmiane, zajęte są rozmową. Przed nimi prawie skończona butelka białego wina. Przedstawiam się jako dziennikarka, mówię o artykule, który piszę, i pytam, w czym pomaga napicie się. – Leje deszcz, jest piątek – dlaczego nie? To tylko kilka niewinnych lampek – tłumaczy jedna z kobiet. Ale czy nie tracą wtedy kontroli nad dziećmi? – Nie, oczywiście, że nie. Nie odejdą daleko. A lampka pozwala im się wyluzować. Wtedy są łagodniejsze dla dzieci i mają z życia coś dla siebie – śmieją się młode mamy. Niegdyś skryte picie przypisywano nieszczęśliwym singlom, zapracowanym biznesmenom czy artystom z problemami, teraz opróżnienie butelki wina pod koniec dnia wydaje się czymś normalnym dla ułożonych rodziców, zarówno w Polsce, jak i na Wyspach. We wtorkowy wieczór kobieta, która jest kierowcą metra na linii Picadilly w Londynie, mówi spokojnym głosem przez megafon: „Proszę przesunąć się do środka wagonu. Wszyscy chcemy dojechać do domu i wypić naszą zasłużoną lampkę wina”. Przysłowiowe „wine’o’clock’, jak mówią Brytyjczycy, jest czymś, co wydaje się punktem kulminacyjnym każdego ciężkiego dnia. Piją kury domowe, piją biznesmeni. Rząd brytyjski nawoływał nawet swoich obywateli, aby starali się zorganizować choć dwa bezalkoholowe wieczory w tygodniu. Sęk w tym, że politycy też piją – do problemów z mocniejszymi trunkami przyznał się były premier Tony Blair, jak również jego doradca Alaistair Cambell. Od lampki „czerwonego” nie stroni też obecny premier David Cameron. W jego biografii napisano, że jego sposób na chillaxing to kilka butelek wina w niedzielne popołudnie.

4 fazy choroby W medycynie wyróżnia się wiele etapów przebiegu choroby alkoholowej. Najbardziej znana koncepcja stadiów alkoholizmu obejmuje cztery etapy, o których możemy przeczytać na portalu parenting.pl: 1. Faza prealkoholowa (wstępna) – rozpoczyna się od konwencjonalnego picia, które nie odbiega od społecznie przyjętego wzorca. Osoba pijąca zauważa pseudopozytywne skutki picia, np. że alkohol działa uspokajająco, pozwala zapomnieć o problemach, ułatwia zasypianie, pomaga przezwyciężyć nieśmiałość w kontaktach z ludźmi. Alkohol staje się panaceum na nieprzyjemne emocje, a picie ucieczką przed stresem, lękiem i różnymi problemami dnia codziennego. W ten sposób wzrasta tolerancja na spożywanie alkoholu i człowiek zaczyna stopniowo pić coraz więcej. Na tym etapie zwykle nie dostrzega się ryzyka uzależnienia. 2. Faza zwiastunowa (ostrzegawcza) – pojawia się wewnętrzny przymus picia, który można jeszcze opanować. Osoba pijąca szuka okazji do napicia się, inicjuje suto zakrapiane spotkania towarzyskie i przeżywa frustracje, kiedy nie może się napić. Pije coraz częściej i więcej, nawet w samotności. Zaczyna unikać rozmów o alkoholu i racjonalizuje powody, dla których sięga po kieliszek. W fazie zwiastunowej pojawiają się epizody ciężkiego kaca i sytuacje „urywania się filmu” (tzw. palimpsesty). 3. Faza ostra (krytyczna) – człowiek traci kontrolę nad piciem. Spożywanie alkoholu dominuje nad okresami abstynencji i pijący kontynuuje konsumpcję alkoholu mimo świadomości szkodliwości picia. Pojawia się silny głód alkoholowy oraz szereg zaprzeczeń i iluzji. Człowiek nie chce przyznać się sam przed sobą, że ma problem z nadużywaniem alkoholu, twierdzi, że inni go nie rozumieją, że tylko w alkoholu znajduje pocieszenie. Często następuje zerwanie kontaktu z bliskimi. Osoba pijąca zaczyna wypadać z pełnionych dotychczas ról społecznych – zarzuca obowiązki zawodowe, zaniedbuje dom, rodzinę i znajomych, rezygnuje z pasji. Aby zapobiec nieprzyjemnym objawom abstynencyjnym (odstawiennym), stosuje się „klinowanie”. Pijący gromadzi zapasy alkoholu. Zwykle na tym etapie rodzina domaga się, by osoba pijąca podjęła terapię odwykową. Czasami konsekwencje picia są już bardzo poważne – rozpad małżeństwa, patologiczna zazdrość, liczne awantury, wybuchy agresji, rękoczyny, utrata pracy, konflikty z prawem itp. 4. Faza chroniczna – obserwuje się ciągi alkoholowe i wszystkie objawy choroby alkoholowej. Osoba pijąca może spożywać nawet alkohole niekonsumpcyjne, np. denaturat. Widoczne stają się powikłania alkoholowe: zaburzenia świadomości, zaburzenia pamięci, napady drgawkowe, zaburzenia nastroju, objawy psychotyczne, nadciśnienie tętnicze, zespół móżdżkowy, marskość wątroby, polineuropatie itp.

Im wIęcej kasy, tym wIększy problem?

Jak czytamy w najnowszych raportach, Brytyjscy rodzice piją zdecydowanie za dużo. Na początku października BBC doniosło, że rodzice z tzw. klasy średniej piją zbyt dużo alkoholu, aby poradzić sobie ze stresem dnia codziennego 449_MAKIETA_2_26-49.indd 28

23/10/2012 16:58:33


029

i prowadzeniem rodziny. Badania przeprowadzone przez organizację charytatywną 4Children ostrzegają przed „cichą epidemią”, czyli naużywaniem alkoholu w brytyjskich rodzinach. Raport mówi, że 2 mln rodziców pije codziennie, a ci zarabiający najwięcej także piją najwięcej. Raport „Over the limit: the truth about families and alcohol” sugeruje, że 1/3 matek i ojców wypija więcej niż rekomendowana dzienna dawka. Ale 62 proc. tych, którzy wzięli udział w sondzie będącej częścią raportu, powiedziało, że ich przyzwyczajenia alkoholowe nie mają żadnego wpływu na ich życie rodzinne. To nie do końca prawda. Media rozpisywały się na temat incydentu, gdy pewnego weekendu po długiej wizycie w pubie David i Samantha Cameron zapomnieli zabrać z pubu… swoją córkę. Jedna na pięć osób uważa nawet, że ich konsumpcja alkoholu ma pozytywny wpływ na bycie rodzicem. W raporcie stwierdzono również, że ci, którzy piją najwięcej, pochodzą z najbogatszych rodzin – jest ich o 4 razy więcej niż pijących z rodzin biedniejszych. Organizacja 4Children niepokoi się tym, że nieprzewidywalność zachowania rodzica po alkoholu ma ogromny wpływ na rozwój dziecka, co również zostało zawarte w raporcie. Dodano też, że nadużywanie alkoholu może wywołać „ambiwalentne” podejście do roli rodzica oraz zwiększoną samokrytykę. Prezes 4Children Anne Longfield namawia więc do przemyślenia podejścia Brytyjczyków do picia alkoholu.

JAK PIJE MATKA POLKA?

Jak czytamy na portalu mowimyjak.pl Statystyki mówią, że » 449_MAKIETA_2_26-49.indd 29

23/10/2012 16:58:38



449_MAKIETA_2_26-49.indd 31

23/10/2012 16:42:50


032 Priviligencja FELIETONY NASZYM ZDANIEM

Andrzej Świdlicki

»

Minister finansów George Osborne przeniósł się do pierwszej klasy, mimo że miał wykupiony standardowy bilet na drugą, a jego pomagier nie chciał dopłacić różnicy. Osborne powtarza co jakiś czas, że wszyscy, niezależnie od poziomu zamożności, pospołu ponoszą koszt walki z długiem i deficytem. Jego partyjny kolega Andrew Mitchell został zmuszony do podania się do dymisji, gdy zirytowany tym, że na Downing Street nie otwarto mu bramy dla samochodów, by mógł przejechać przez nią rowerem – naubliżał policji od plebsu. Skromne plany reformy Izby Lordów forsowane przez liberałów załamały się wskutek oporu członków tej izby, buntujących się przeciw zakusom na ich apanaże. Grupa posłów Izby Gmin grozi sądowym pozwem przewodniczącemu parlamentarnej komisji ds. stan-

dardów za to, że domaga się uiszczenia przez nich podatku od zysków kapitałowych po zmianie w 2010 r. sposobu rozliczania ulgi do kredytu hipotecznego na tzw. drugich domach. Inna grupa 27 posłów Izby Gmin wynajmuje swoje mieszkania, pobierając równocześnie parlamentarną zapomogę na zakwaterowanie. Rząd Camerona składa się z milionerów. Ich fortuny są w większości odziedziczone, czasem pomnożone przez koligacje małżeńskie. Członkowie rządu torysów nie skalali się prawdziwą pracą. Ich zawodowe doświadczenia ograniczają się do firm PR, pracy w machinie partyjnej, ewentualnie bankowości. Przedtem chodzili do ekskluzywnych szkół prywatnych (David Cameron jest 19. z kolei premierem, absolwentem Etonu) i studiowali w Oxfordzie lub Cambridge. Z prywatnych szkół i uniwersytetów wynieśli siatkę znajomości wzmocnioną środowiskowymi kontaktami rodziców.

Australijczyk Trenton Oldfield został skazany na 6 miesięcy więzienia za to, że pływając po Tamizie, zakłócił przebieg dorocznych wyścigów osad żeglarskich Oxford – Cambridge. Sądowi powiedział, że żeglarski wyścig elitarnych uniwersytetów jest symbolem społecznych nierówności i że absolwenci obu uniwersytetów, zajmując stanowiska rządowe, narzucają ogółowi ludzi prywatyzację służby zdrowia i cięcia świadczeń. Czyn może niemądry, ale wyrok niewspółmiernie surowy. Sędzia nie uznała politycznej motywacji Oldfielda. Według niej dopuścił się on dyskryminacji wobec uczestników regat i zepsuł widzom ogólnie dobrą zabawę. Wielka Brytania jest krajem klasowych podziałów, a fakt, że obecna polityczna elita wywodzi się z wyższych sfer, skłania ją do traktowania władzy jako przyrodzonego prawa. Arogancja i przywilej chodzą w parze. Pycha kroczy przed upadkiem. «

Ba(Sen) Narodowy AgnieszkA BielAmowicz

»

Przed meczem z Anglikami na Narodowym zaserwowano Polakom wszelkie możliwe statystyki: a to ile razy z Wyspiarzami przegraliśmy, a to ile było remisów. Jedyne zwycięstwo odmieniono przez wszystkie przypadki, wyliczono bezlitosną ilość razy supermanów, którzy zdobyli dla nas gole, a czym jest dla nas zwycięstwo na Wembley, dowiedzieć się można było nawet z programu transmitowanego z przedszkola. Narodowe marzenie o drugim w historii rozgrywek tej rangi zwycięstwie nad angielską drużyną miało się spełnić szesnastego października. Długo wyczekiwany mecz na Stadionie Narodowym, przechrzczonym prawdopodobnie dożywotnio na Basen Narodowy, okazał się tymczasem kompromitacją, jakich mało. Tusk, naczelny Kibic RP, musiał dostawać szału, reagując na decyzje działaczy FIFA i patrząc 449_MAKIETA_2_26-49.indd 32

na swoją stadionową perełkę, pogrążającą nas w oczach nie tylko Wielkiej Brytanii, ale i świata. Dla drużyny gości mecz w Warszawie miał być spacerkiem po kolejne punkty. Tymczasem zamiast glorii zwycięstwa na pierwszych stronach gazety pokazały zdjęcia trenera Anglików wykopującego piłkę z kałuży. Dzienniki napisały też o warszawskim Monthy Pytonie i tym, ile milionów poszło na budowę stadionu z dachem chroniącym od deszczu, którego nie można rozłożyć z powodu… deszczu. Telewizje na całym świecie zamiast bramek i dobrych akcji na boisku pokazały biegającego po boisku w strugach deszczu kibica, który próbował „pływać” po murawie. Takie paradoksy, paranoje i śmiech na sali tylko w Polsce. I te bajki i bajania, że ktoś kolejny raz czegoś nie wiedział, nie dopilnował, że się, panie kochany, nie dało. Dopingujący Polacy dostali szesnastego poli-

czek, a cały kraj stał się pośmiewiskiem. Następnego dnia, po cudownym osuszeniu murawy, udało się zremisować. Tu poniektórzy mówili o drugim cudzie. Kiedy już się dało, cytując obecnego jeszcze premiera, „haratnąć w gałę”, ugraliśmy remis i to przypieczętowany komentarzami, iż przeciwnik ruszał się jak mucha w smole, osłabiony lekami nasennymi. Tu pytanie, co by było, gdyby grało się we wtorek. Odpowiedzieć trzeba jeszcze na jedno, ważniejsze. Ile razy jeszcze Polska musi kompromitować się na międzynarodowej arenie, żeby skończyła się hulanka działaczy wszelakich i propagandowe zawłaszczanie świadomości Polaków nie tylko przez stare, niekompetentne gwardie i ludzi władzy, wmawiających wyborcom bez końca, że będzie tylko lepiej? W tej rozgrywce na szczęście trafia się coraz więcej spalonych. O inny Sen wszystkim nam wszak chodzi. « 23/10/2012 16:58:48


033

449_MAKIETA_2_26-49.indd 33

23/10/2012 16:58:52






Fot. PAP/Radek Pietruszka

038

DZIEJE SIĘ ZNOWU DODOBRONIAK

Zapomniał wół...

»

Może i ładnie minister Sikorski prezentuje się na londyńskich salonach, jednak gdy kota nie ma, myszy harcują i tym razem wyharcowały znowu, a jak. Odnieść można wrażenie, że w ogóle MSZ z Sikorskim na czele jest

Polecam Na rynku pojawiły się dwie warte polecenia pozycje, kolejna zaś ukaże się lada moment. Z całego serca polecam płytę artysty znanego jako Bisz. Jego „Wilk chodnikowy” to prawdziwy majstersztyk muzyczno-liryczny. Facet jest poetą i to przez duże „P”. Wie, o czym pisze, i wie, o czym rapuje. A takich raperów na scenie muzycznej jest naprawdę mało. Do płyty dołączony jest mały tomik poezji. Szczególnie polecam utwory „Bani-

449_MAKIETA_2_26-49.indd 38

piątą kolumną dyktatury na Białorusi. Po raz kolejny pomaga represyjnym służbom w niszczeniu demokratycznej opozycji. Co się stało tym razem? Otóż, jak donosi „Rzeczpospolita”, pracownicy ministerstwa wysłali do białoruskich opozycjonistów PIT-y. W nich zaś znajdowały się sumy (w polskich złotych), jakie dostali lokalni dysydenci na wsparcie demokracji. Większego prezentu Łukaszence zrobić nie można było. Chociaż… tfu, tfu – lepiej nie kusić losu. Już ostatnio, po próbie wydania białoruskim prokuratorom jednego z opozycjonistów, wszyscy myśleli, że do kolejnych wpadek nie dojdzie. Niestety, znowu zabrakło pomyślunku. Ja wiem, że z punktu widzenia „ministra we fraku” los zwykłego człowieka może być obcy, jednak przydałoby się trochę empatii (wiem, trudne słowo). Dla ułatwienia: co by było, gdyby tak jak teraz Polacy zachowują się w stosunku do białoruskiej opozycji, w stosunku do Polaków zachowywali się na przykład Francuzi czy Brytyjczycy w latach 70. i 80.? Nie byłoby motocykla z koszem i tablicy „Strefa zdekomunizowana” na prywatnej posiadłości pana ministra… «

Fawley Court – koniec Tylko w kwestii formalnej. Fawley Court oczywiście jest istotnym elementem w historii Polaków na Wyspach, ale od teraz nie jest już elementem ich teraźniejszości. Sprawa sprzedaży tego obiektu została już definitywnie zakończona. Księża Marianie ostatecznie uzyskali w sądzie zgodę na przeniesienie doczesnych szczątków ojca Jarzębowskiego z terenu Fawley Court. Sąd odrzucił wszystkie skargi i zażalenia, uznając je za bezpodstawne, i w ciągu ostatnich tygodni dokonano ekshumacji oraz ponownego pogrzebu na lokalnym cmentarzu. Zwyczajowo w Wielkiej Brytanii ekshumacji dokonuje się po zmroku i ta ekshumacja też się specjalnie pod tym wględem nie różniła. Zwyczajowo natomiast została ona napiętnowana przez ludzi, którzy dużo mówią, a kiedy trzeba i jest ku temu odpowiedni czas, mało robią. Tak było w przypadku Fawley Court i tak jest w przypadku SPK w Londynie. Teraz, panowie i panie, trzeba założyć „Oldboyów SPK” i walczyć o przetrwanie w momencie, kiedy pozwolono, żeby degrengolada i nepotyzm przeżarły tę organizację do cna. Więcej na ten temat na stronie 44 niniejszego tygodnika. Aha, w kwestii formalnej: ekshumacja była ostatnim elementem kontraktu sprzedaży Fawley Court, który pozwolił na przelanie ostatniej transzy na konto sprzedających posiadłość księży. Tym samym dokonało się. «

cja” oraz „Pollock”. Nie bez echa przeszła premiera kolejnego krążka Marii Peszek. Na płycie tekstowo jest i niebanalnie, i życiowo. Można się obrażać na to, że Peszkowej jest teraz wszędzie pełno, ale nie pozwólmy, żeby mainstreamowe media zabiły w nas chęć przesłuchania tego albumu. „Jezus Maria Peszek”. I tyle. Już niebawem (6 listopada) ukaże się kolejny album Akurat. Fani zespołu oszaleją, a nowa płyta – „Akurat gra Kleyffa i jedną Kleusa” – ma szansę stać się przebojem domowej kolekcji.

23/10/2012 16:59:12



040 Dunkierka – historia i współczesność WOKÓŁ NAS COOLTURA POLECA

Dunkierka, francuska miejscowość nadmorska położona nad Morzem Północnym niedaleko granicy z Belgią, kojarzona jest głównie z wydarzeniami z II wojny światowej. Pomimo niewątpliwych walorów historycznych warto jednak wybrać się tam, aby poznać i inne, współczesne atrakcje tego niezwykłego, flandryjskiego miasta.

»

Zanim jednak dostaniemy się do krainy malowniczych plaż i wydm oraz wspaniałej kuchni, kierując się ku kanałowi dzielącemu wybrzeża brytyjskie i francuskie, powinniśmy obrać kurs na Dover i przeprawę promową. Najlepszą ofertę w chwili obecnej proponuje nam DFDS Seaways. Z tą firmą będziemy mieli możliwość najszybciej i najtaniej przedostać się Dunkierki, miejsca naszej turystycznej wędrówki. Oczywiste jest, iż nazwa tej miejscowości nierozłącznie kojarzona już będzie z działaniami II wojny światowej, a w szczególności z ewakuacją brytyjskiego korpusu ekspedycyjnego i wojsk francuskich pomiędzy majem i czerwcem 1940 r., znaną powszechnie pod kryptonimem „Dynamo”. Wówczas to ewakuowano w sumie prawie 340 tys. ludzi, co było na ów czas niezwykłym osiągnięciem. Poznając tę historię w muzeum w Dunkierce, z pewnością warto zwrócić również

449_MAKIETA_2_26-49.indd 40

uwagę na fakt, iż swoją wolność miasto zawdzięcza wojskom (oczywiście) francuskim oraz… czechosłowackim, a konkretnie Czechosłowackiej Samodzielnej Brygadzie Pancernej. Mówiąc i pisząc o Dunkierce, nie sposób jednak oprzeć się także jej innym, niezwykłym atrakcjom turystycznym. Region ten jest miejscem, w którym możemy podziwiać znane z niezwykłej urody, bardzo malownicze plaże i wydmy. Miejsce to znane jest z uprawiania m.in. windserfingu oraz kite-surfingu i sand-serfingu. Sama Dunkierka to jednak także, a może nawet przede wszystkim, miejsce znane z rewelacyjnej, miejscowej kuchni. Błądząc więc tutejszymi uliczkami, z pewnością warto odwiedzić jedno z wielu miejsc w celu skosztowania tutejszych „atrakcji kulinarnych”. Tajemnicą poliszynela jest, iż to właśnie tu znajduje się jedna z najlepszych i najbardziej

23/10/2012 16:59:20



042

WYDARZENIA COOLTURA POLECA

449_MAKIETA_2_26-49.indd 42

23/10/2012 16:59:28


449_MAKIETA_2_26-49.indd 43

23/10/2012 16:59:32


044 Niewiarygodne NA TEMAT SPK

To nadaje się do działu „nie do wiary”. A jednak. Dwuosobowy, podkreślmy: NIELEGALNY, stary zarząd Stowarzyszenia Polskich Kombatantów w osobach pana Maryszczaka oraz pani Orłowskiej kontynuuje hucpę i bezprawie. Poniżej prezentujemy list do redakcji, w którym Jurek Byczyński opisuje rzeczywistość oraz celnie odpowiada tym, którzy chcą zawładnąć historią polskich żołnierzy. Czy Polska już nie ma kombatantów? Nie ma armii? Nie walczy w konfliktach światowych? W misjach stabilizacyjnych? Misjach pokojowych? Według pani Orłowskiej i pana Maryszczaka – nie. Zresztą kim są ci ludzie?

LIST DO REDAKCJI PORTALU ELONDYN ORAZ TYGODNIKA „COOLTURA”:

OSTATNI ZJAZD ZARZĄDU GŁÓWNEGO SPK WIELKA BRYTANIA? We wrześniowym numerze tygodnika „Cooltura” (nr 39) został upubliczniony list nadesłany do redakcji przez kombatanta wojny w Iraku. Z listu wynikało, że Pan Marek był dwukrotnie ranny i pomimo że został odznaczony za swoją waleczną postawę, dziś jest bezdomny i szuka pomocy. Takiej pomocy powinno udzielić mu jeżeli nie Państwo Polskie, to przynajmniej taka organizacja jak Stowarzyszenie Polskich Kombatantów, będąca organizacją światową, powołaną do udzielania wsparcia polskim kombatantom. W sobotę, 20 października 2012, list ten został rozdany wśród członków Zarządu Głównego SPK Wielka Brytania, obradujących podaczas ostatniego już zjazdu. Celem tej akcji było m.in. podważenie racjonalności decyzji Zarządu Głównego SPK z 2010 r. o rozwiązaniu tej organizacji, podjętej zresztą wbrew woli większości członków. Jednym z argumentów przemawiających za rozwiązaniem SPK było wykruszanie się star449_MAKIETA_2_26-49.indd 44

szej generacji kombatantów i w związku z tym brak celowości dalszego istnienia tej organizacji. W sobotę przed południem przedstawiciele dwóch organizacji polonijnych sprzeciwiających się rozwiązaniu SPK i upłynnianiu jego majątku, czyli stowarzyszenia Polonia Restituta oraz stowarzyszenia Patriae Fidelis, rozwinęli przed budynkiem POSK-u prowokacyjny transparent o treści: „Ex-communists rip off the Poles”, po czym wysłali swoich emisariuszy do prezesa Zarządu Głównego Czesława Maryszczaka w celu uzyskania zgody na publiczne odczytanie petycji protestacyjnej podczas obrad członków Zarządu oraz m.in. wręczenie listu Pana Marka. Takiej zgody im nie udzielono, a na pytanie, jaka jest właściwie oficjalna przyczyna podjęcia decyzji o rozwiązaniu SPK, prezes Maryszczak odpowiedział, że „demokratyczna” (sic!). O tym, że decyzja z 2010 o rozwiązaniu SPK demokratyczną nie była, zainteresowani sprawą mogli dowiedzieć się podczas równolegle odbywającego się w pobliskiej restauracji Robin Hood spotkania Nowego Zarządu SPK, na czele z prezesem Wiktorem Moszczyńskim (wybranym na to stanowisko podczas nadzwyczajnego zjazdu w Leicester w lipcu br., kiedy to większość członków SPK odwołała stary Zarząd SPK).

Prezes Moszczyński wyjaśniał, że Nowy Zarząd podejmuje obecnie określone czynności prawne w celu podważenia legalności decyzji z 2010 oraz dąży do legalnego usankcjonowania swojego statusu w celu możliwości kontynuowania działaności SPK. Prezes oraz towarzyszący mu w tym wystąpieniu nowy wiceprezes Krzysztof Lus wspominali o licznych niejasnościach pojawiających się w rozliczeniach finansowych SPK, na przykład w związku ze znacznymi transferami pieniężnymi pomiędzy SPK a Fundacją SPK. Mowa była o nagminnym łamaniu statutu przez członków Zarządu Głównego, którzy m.in. nie przestrzegali terminów oraz wymogów formalnych przy organizacji, podczas zjazdów stowarzyszenia, oraz ich niemożności przedstawienia akuratnej liczby członków stowarzyszenia, która to wiedza jest przecież niezbędna przy obliczaniu wymaganego quorum przy głosowaniach. Mowa była o niedawno sprzedanym domu kombatanta w Leicester oraz wystawionym na sprzedaż domu kombatanta w Peterborough. Prezes Moszczyński nie chciał jednak zdradzić, czy została wydana przez obsługującą ich kancelarię opinia prawna w sprawie legalności sprzedaży kilkudziesięciu domów kombatantów, będących własnością PCA Limited. Nie było również żadnych wiążących deklaracji odnośnie do pociągania członków starego Zarządu Głównego do odpowiedzialności karnej czy cywilnej. Kiedy tak, w ciepłej atmosferze, obradowali nad tą dramatyczną sytuacją kombatanci-rebelianci wraz z Nowym Zarządem, obok, w POSK-u, miała miejsce fizyczna konfrontacja młodych protestujących ze Starym Zarządem. Wiceprezes Zarządu Głównego Pani Barbara Orłowska, prowadząca pod rękę starszego kombatanta, próbowała odpierać ataki wątłą dość argumentacją, twierdząc m.in., że młodzi nie mają nic wpólnego z SPK i że sprawa rozwiązania tej organizacji nie powinna ich interesować. Ów kombatant wtórował jej, mówiąc, że SPK musi się rozwiązać, a fundusze muszą zostać przekazane Zjednoczeniu Polskiemu (?). Nie można się było pozbyć wrażenia, że w ten sam sposób „prowadzeni pod rękę” są wszyscy lub większość Zarządu Głównego, którzy jak zahipnotyzowani powtarzają w kółko, że SPK musi się z godnością rozwiązać. Inni członkowie Zarządu 23/10/2012 16:59:32








051 dzieje w głowie sześcioletniej Hushpuppy, której ojciec jest ciężko chory, matka już dawno zmarła, a dziewczynka zamartwia się zagrożeniem powodzi w jej wiosce, a potem życiem w obozie dla tych, których domy zostają zalane. W głowie dziewczynki pełno jest bólu, prób zrozumienia sytuacji, ale i poezji oraz muzyki.

kina niezależne » TRICYCLE CINEMA Tricycle Theatre, Cinema & Gallery, 269 Kilburn High Road, London NW6 7JR. Tel. 020 7372 6611. Tricycle Cinema swoją artystyczną propozycją odzwierciedla różnorodność etniczną i społeczną gminy Brent, w której się znajduje. Tylko w zeszłym roku odwiedziło je 40 tys. młodych ludzi, przychodzących do kina, na sztuki teatralne czy na warsztaty. Oprócz działającego pełną parą teatru, wyświetlane są tu najlepsze niezależne i artystyczne filmy z całego świata.

» PHOENIX CINEMA Phoenix Cinema, 52 High Road, East Finchley, London N2 9PJ. Tel. 020 8444 6789. Budynek tego kina jest w UK najstarszym nadal działającym, wybudowanym specjalnie na potrzeby kina. Został on wyremontowany w zeszłym roku za ponad 1 mln funtów. Pokazywane są tu najnowsze premiery światowe, filmy zagraniczne w różnych językach, specjalistyczne oraz klasyka. Organizowane są tu spotkania dla dzieci, festiwale, warsztaty czy debaty.

» SCREEN ON THE GREEN Everyman Screen on the Green, 83 Upper Street, Islington, London N1 0NU. Tel. 0870 0664777. Dość nietypowo jak na kino, Screen on the Green jest najbardziej znane z koncertów legendarnych zespołów muzycznych w 1976 roku, takich jak Buzzcocks, The Clash czy Sex Pistols. Obecnie kino to pokazuje najnowsze filmy współczesne, a zachęca wygodnymi, podwójnymi fotelami oraz w pełni wyposażonym barem serwującym drinki i posiłki.

» BEASTS OF THE SOUTHERN WILD Dramat. Reż.: Benh Zeitlin; wyst.: Quvenzhané Wallis, Dwight Henry, Levy Easterly. www.timeout.com Niemal baśniowa opowieść o tym, co się

449_MAKIETA_3_50-73.indd 51

musicale » THE LION KING Do 30.06. 2013. Lyceum Theatre, Wellington Street, London WC2E 7RQ. Stacja: Covent Garden. Bilety: 30-70 funtów. www.disney.co.uk/MusicalTheatre/ TheLionKing

23/10/2012 16:02:57






056 Pokalanie

CAFÉ COOLTURA CZYTA SIĘ

Jeśli ktoś rozumie określenie, które jest też grupą na Facebooku: „Tkliwi nihiliści opanowujący pozycję dystansu”, może śmiało tę książkę przeczytać. Pod warunkiem że cytowany dystans już został osiągnięty. „Pokalanie” nie jest książką popkulturową, ono jest o „polkulturze”. Trochę dziwnej, lapidarnej. Można użyć jeszcze wielu trudnych słów, żeby ją opisać. Tylko po co? PIOTR DOBRONIAK

»

Czerwiński po napisaniu tej książki w 2005 r. został okrzyknięty „nowym Hłasko”. Przez to zaczęto ją czytać niejako z obowiązku. Osobiście nie rozumiem tego porównania, ale też nie wszyscy muszą zrozumieć to, że ja książkę tę mogę porównać najwyżej do twórczości Michela Houellebecqa, którego nazwiska nie jestem w stanie nigdy zapamiętać i wymówić poprawnie, a którego „Poszerzenie pola walki” podsunął mi kolega. Ono z kolei rozbawiło mnie przez to, że spostrzeżenia tu zawarte z grubsza pokrywają się z moimi. I tutaj jest właśnie „miś na miarę naszych możliwości”, który jest wspólny u obu autorów i powoduje, że ośmielam się obie „knigi” porównywać. Tylko po co ja to robię? Jeśli masz lat trzydzieści parę, to ta książka jest o twojej wczesnej bądź późnej młodości. Niestety, wystarczy „pięć lat mniej” i można – nie znaczy, że trzeba – w ogóle jej nie zakumać. Piotr Czerwiński w dość potoczny sposób opisuje rzeczywistość, o co niektórzy mają do niego pretensje. Czego też nie rozumiem, bo rzeczywistość nie jest gładka i słodka. Jeśli ktoś przez chwilę przynajmniej pracował w jakiejkolwiek korporacji albo „odnowionej” przez kapitalizm socjalistyczno-komunistycznej firmie, wie, że to był gówniany świat oparty na oparach alkoholu, opowiadaniach o tym, kto kogo przeleci, i twardym skurwysyństwie w relacjach pracownik-menedżerdyrektor-prezes. Nie ma co się oszukiwać. Ci wszyscy światowi menedżerowie z początku lat 90. traktowali Polskę po pierwsze jako zesłanie, a po drugie jak Dziki 449_MAKIETA_3_50-73.indd 56

Zachód. Powodowało to, że po pierwsze swoją frustrację z powodu „awansu na Wschód” odreagowywali na otoczeniu, a po drugie śrubowali normy polskim pracownikom, niczym obecnie w chińskich fabrykach. Polscy pracownicy też odreagowywali. Zazwyczaj ścieżka „reakcji” wyglądała tak: prezes opieprzył dyrektora, dyrektor menedżera, menedżer pracownika, a pracownik opieprzył w domu żonę i szedł pić. Gorzej, jak żony nie było, czego doświadcza bohater „Pokalania”. Wtedy od razu szło się pić. Bohater był w gorszej sytuacji. Nie dość, że zaczynał picie wcześniej od „tego z żoną”, ponieważ omijał etap „pracownik opieprzył w domu żonę”, to jedyne, co mógł zrobić, jeśli pił przy „obszczanym murku”, to pieprznąć sobie butelką o ścianę. Co się oczywiście w książce dzieje. Rozbijanie butelek o ścianę jest tu w sumie nieprzypadkowe i wręcz okazuje się na końcu, że metaforyczne. Okazuje się również, że książka pomimo pozorów „pokoleniowego bełkotu” jest bardzo dobrze przemyślana i zaplanowana. Cóż, Czerwiński zawarł w niej przemyślenia i wnioski z lat grubo trzydziestu. A że niektórzy mają pretensję, że zbyt wulgarne? Hm… Nie jest to opowieść fikcyjna. To się działo. Tak było. Nie będę wchodził w polemikę na temat tego, czy opisywanie korporacyjnej

rzeczywistości wychodzi Piotrowi Czerwińskiemu, czy nie. Jestem przekonany, że udało mu się to w „Pokalaniu”, jak i jego najnowszej „Pigułce wolności”. Jeśli natomiast ktoś zarzuca autorowi – zaraz po wulgarnościach – że w jego prozie dużo jest o dupach, to cóż... Tak zbudowany jest świat. Na dupie się zaczyna i na dupie się kończy. Jak byśmy nie czarowali. Większość ludzi to nie indyjscy święci”, ale zwykli członkowie ludzkiego stada. A w stadzie chodzi głównie o przetrwanie i podtrzymanie gatunku. Jak w życiu. « 23/10/2012 16:03:10


057

449_MAKIETA_3_50-73.indd 57

23/10/2012 16:03:13



059 Filip Szustorowski

»

Można śmiało napisać, że fotografia towarzyszy mu od dzieciństwa, ponieważ już jako mały chłopiec podpatrywał fotograficzne hobby swojego taty. Po latach od połknięcia bakcyla zainteresowania naszego autora skupiły się przede wszystkim na fotografii studyjnej. Choć praca nie pozwala mu na pełne obcowanie z fotografią, to jednak ma nadzieję, że w przyszłości będzie to jego główne zajęcie. Życzymy powodzenia i wyjątkowych kadrów! «

449_MAKIETA_3_50-73.indd 59

23/10/2012 16:03:19


060

caFÉ coolTura GALERIE

Strzał! Fotografia egzystencjalna Tuż po zakończeniu I wojny światowej w wesołych miasteczkach pojawiła się nowa, ciekawa atrakcja, tzw. shooting gallery. Na tej osobliwej strzelnicy ktoś, kto trafił w dziesiątkę, wygrywał nietypową nagrodę – zdjęcie samego siebie. łukasz MarczewskI

»

Przeładować, wycelować, oddać strzał – analogie między aparatem fotograficznym a pistoletem są nieskończone. Odzwierciedlając odwieczne debaty na temat tego, czy fotografowanie kogoś to akt naruszający prywatność, często wyrwany z kontekstu, najnowsza wystawa „Shoot! Existential Photography” w The Photographers Gallery analizuje związek pomiędzy strzelaniem do kogoś tym dosłownym oraz za pomocą obiektywu. 449_MAKIETA_3_50-73.indd 60

Szczerze powiedziawszy, nigdy przedtem nie słyszałem o „shooting gallery”. Stanowi ona zasadniczo kolekcję fotografii przedstawiającą ludzi strzelających do samych siebie. Idea ta była mi zupełnie obca i zajęło mi trochę czasu, zanim dotarło do mnie, dlaczego ekspozycja ta jest tak efektywna. Na pierwszym piętrze seria Erika Kesselsa rok po roku dokumentuje życie Rii van Dijk. Zdjęcia uszeregowano jednolicie, wzdłuż głównej ściany galerii, idąc od prawej do lewej. Przechodząc powoli od czarno-białych odbitek

po kolorowe, widzimy, jak Ria starzeje się, jej ubiór się zmienia, a sylwetka z czasem staje się coraz bardziej zgarbiona. Lata biegną, Dijk towarzyszą coraz to inni ludzie, na pulpicie strzelnicy pojawia się w pewnym momencie laska, a mimo to wyraz jej twarzy jest niezmienny – ta sama koncentracja i skupienie oczu na nagrodzie jak za młodu. Drugą połowę galerii wypełniają anonimowe fotografie przypadkowych ludzi. A co znajdziemy na górze? Tutaj kuratorzy skupiają się bardziej na pracach współczesnych artystów, którzy albo odnieśli się w jakiś sposób do tej historii, albo używają wszystkiego, co związane jest ze strzelaniem (tym właściwym oraz kamerą), w swojej twórczości. Generalnie dominują tu dwa elementy: pistolety i lustra. Tę bardziej męską grę zestawiono z „Fire at Will”, wystylizowanym czarnobiałym wideo przedstawiającym Niki de Saint Phalle (francuską malarkę i rzeźbiarkę) podczas wymyślnego malowania. We wnętrzu białego obrazu de Saint Phalle umieszczała pojemniki z farbą, do których strzelała, a farba po przestrzeleniu folii wypływała i „malowała” dzieło. Na pochodzącym z końca lat 60. filmie de Saint Phalle wygląda niczym gwiazda kina New Wave, seksownie wymachując strzelbą przed wystrzałem. Wystawę kończy instalacja wideo „Crossfire” Christiana Marclaya, stanowiąca ciemną, otwartą przestrzeń z otaczającymi widza czterema projektorami wyświetlającymi krwawe sceny wymiany ognia z hollywoodzkich produkcji. Na zewnątrz czeka na nas pracownik galerii z karabinkiem na sprężone powietrze i pudełkiem amunicji. Za 3 funty każdy może oddać kilka strzałów i, podobnie jak 100 lat temu, trafiając w cel, zostanie uwieczniony na zdjęciu z szaloną akcją w tle. To nieco dziwny i niecodzienny pomysł na wystawę, ale kuratorom w tym przypadku znakomicie udało się połączyć subtelny materiał archiwalny z nieco wariackim spektaklem. Być może dlatego, że pistolet to w pewnym sensie obraz-ikona w mediach, obecny niemal wszędzie – od codziennych wiadomości po narrację w filmach.« shooT! exIsTeNTIal PhoTograPhy Wystawa otwarta do 6 stycznia The Photographers Gallery 16-18 Ramillies Street London W1F 7LW Galeria czynna codziennie w godzinach 10-18, w czwartki do 20 Wstęp płatny (bilety £3-5)

23/10/2012 18:21:17


449_MAKIETA_3_50-73.indd 61

23/10/2012 16:03:23


062

CAFÉ COOLTURA STREFA RELAKSU

Kolory i znaczenia mandali Dla mnichów buddyjskich tworzenie i kontemplowanie mandali jest formą medytacji. Nam umożliwić może kontakt z własnym wnętrzem, uwolnienie się od napięć i lęków oraz uzyskanie stanu wyciszenia i wewnętrznej harmonii. Ten akt kreacji pozwala bowiem symbolicznie wyrazić swoje emocje. Ciekawej wiedzy o nas samych może dostarczyć nam interpretacja tej symboliki. MAGDALENA JORDAN

»

Interpretacja mandali nigdy jednak nie jest jednoznaczna, ponieważ opiera się na indywidualnym systemie znaczeń, jakie dla autora rysunku mają użyte w nim kolory i symbole. Możemy jednak powiedzieć co nieco o ogólnym znaczeniu kolorów, żeby nasza praca mogła być dla nas jakąś wskazówką. Susan Fincher, autorka książki „Kreatywna mandala”, uważa, że przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę na kolor, który znajduje się w centrum mandali. Według niej symbolizuje on to, co jest dla nas w danej chwili najważniejsze. Powszechnie także uważa się, że każdy kolor ma pozytywne i negatywne znaczenie. I tak: - czerwony – w znaczeniu pozytywnym symbolizuje miłość, siłę, wytrwałość, energię życiową, a także zmysłowość, natomiast w negatywnym złość, nadpobudliwość oraz nienawiść, - żółty – w znaczeniu pozytywnym to 449_MAKIETA_3_50-73.indd 62

słońce, światło, radość, ciepło, chęć do działania, zaś w negatywnym zazdrość, powierzchowność, a także lęk przed zamknięciem, - pomarańczowy – w aspekcie pozytywnym odwołuje się do takich znaczeń, jak optymizm, radość życia, aktywność, zdecydowanie, odwaga, wiara w siebie, natomiast w negatywnym może oznaczać beztroskę, a także wygórowane ambicje, - różowy – w znaczeniu pozytywnym symbolizuje wrażliwość, delikatność, elegancję, romantyzm, zaś w negatywnym tajemniczość, niesamodzielność, potrzebę ochrony, - fioletowy – w znaczeniu pozytywnym może być symbolem duchowości, mistyczności, indywidualizmu, a w negatywnym melancholii, rezygnacji, bólu, cierpienia, - niebieski – w aspekcie pozytywnym oznacza pewność siebie, opanowanie, spokój, zrównoważenie, rozsądek, natomiast w negatywnym nudę, pustkę, a także naiwność, - zielony – w znaczeniu pozytywnym symbolizuje nadzieję, silną wolę, wytrzymałość, równowagę emocjonalną, zaś w negatywnym chęć sprawowania władzy, wygórowane ambicje, nieszczerość, - biały – w znaczeniu pozytywnym jest symbolem niewinności, szlachetności, doskonałości, ale w negatywnym może symbolizować chłód, wyniosłość czy przesadny perfekcjonizm, - czarny i szary – w znaczeniu pozytywnym symbolizują godność, honor, odnowę, a w negatywnym śmierć, żałobę, lęk, niebezpieczeństwo, poczucie beznadziei, niechęć. Znając znaczenie poszczególnych kolorów, po narysowaniu kilku mandali możemy

pokusić się o interpretację idącą nieco dalej. Możemy spróbować zaobserwować, jaki kolor dominuje w naszych pracach, a także jakie barwy powtarzają się w nich często. Może nam to pomóc zidentyfikować nasze główne tendencje emocjonalne. Interpretacja mandali oprócz znajomości symboliki barw wymaga także znajomości znaczenia kształtów i motywów, które się w nich pojawiają, jak również intuicji i doświadczenia. Susan Fincher pisze w swojej książce: „Nigdy nie dokopiesz się do ostatecznego dna mandali. Użyte kolory i formy są odbiciem procesu życia (...). Powrót do mandali po miesiącu lub roku może przynieść świeży, odmienny wgląd, który będzie nie mniej prawdziwy. Najprawdopodobniej natrafisz też na różne tajemnicze formy, których nigdy nie zrozumiesz, mimo że będą się one regularnie pojawiać i znikać w twoich mandalach. Mając już pewne doświadczenie w rysowaniu i studiowaniu mandali, można identyfikować typowe formy i kolory oraz obserwować ich ewolucję, dokonującą się w miarę rozwoju i zmian osobowości”. Jak mówił Jung, w procesie tworzenia mandali najważniejszy jest jednak tak naprawdę związek między jej twórcą a jego własną interpretacją kolorów i form, jakie pojawiają się na rysunku. Każdy ma swój własny, indywidualny system takich znaczeń. Najistotniejszy wydaje się zatem sam proces tworzenia, który pozwala nam doświadczyć wielu emocji i wrażeń. To z nimi warto być w kontakcie i im warto się przyjrzeć, ponieważ są najcenniejszymi wskazówkami na temat tego, co się w nas wydarza. Znajdź więc chwilę czasu dla siebie, weź papier i kredki i namaluj, co Ci w duszy gra. « 23/10/2012 16:13:08




065 » POLKA W CITY

Bez zawirowań, proszę

»

Obiecywałam sobie to już milion razy. Jeśli teraz kogoś spotkam i coś się między nami rozwinie, zrobię wszystko, żeby nie wplątywać się w tzw. emocjonalne, miłosne zawirowania umysłu. Łatwo powiedzieć, trudniej wcielić w życie. Alana poznałam w kafejce podczas mojego rutynowego, weekendowego przeglądu prasy i kilku filiżanek cappuccino na dobry sobotni start. „Ten dzień akurat zaczął się nad wyraz pomyślnie” – pomyślałam, gdy przystojny, miły facet siedzący przy stoliku obok zagadnął mnie na temat artykułu, który akurat czytałam. Tylko wymówka, żeby przełamać pierwsze lody, ale podziałała. Zaczęliśmy rozmowę, która przeciągnęła się i trwała chyba ze 4 godziny. „Czas mija nadzwyczaj szybko, gdy się świetnie bawisz” – pomyślałam. Zanim skończyłam dopijać kolejną kawę, zapytał, czy moglibyśmy umówić się na jutro. Z doświadczenia wiem, że jak znajomość przybiera zbyt szybki bieg, szanse, że przetrwa przynajmniej trzy miesiące, są nikłe. Odmówiłam tym razem i stwierdziłam, że to rozsądniejsze niż rzucanie się w wir codziennych spotkań. Pisał codziennie. SMS-y na dzień dobry i dobranoc, przedłużające się w nieskończoność wieczorne rozmowy. Fajne uczucie wiedzieć, że gdzieś tam jest ktoś, kto myśli o tobie non stop. Potem był dzień w Brighton, od rana do wieczora razem, skazani tylko na własne towarzystwo. Niezła próba tego, czy będzie wystarczająco dużo wątków do poruszenia, nie będzie zbyt długich pauz i czy nie wkradnie się nuda. Jednak jeśli pojawia się między ludźmi tzw. chemia, to cokolwiek by mówili albo robili na początku, endorfiny uderzą z taką siłą, że zamydlą nam oczy, zatkają uszy, a my i tak będziemy w siódmym niebie. Tak też się stało w tym przypadku. W pewnym momencie zmiękłam i pod jego naciskami zgodziłam się na coraz częstsze spotkania. Żeby nie „utrudniać” czegoś, co rozwija się tak pięknie. W końcu oboje jesteśmy dorośli, więc po co udawać? Wiedziałam gdzieś w głębi duszy, że robię źle, ale z drugiej strony żyłam chwilą. Jako ludzie jesteśmy osobnikami stadnymi, chcemy być z kimś, czuć się potrzebni, adorowani, kochani. Jednak za każdym razem, jeśli 449_MAKIETA_3_50-73.indd 65

choć trochę spuścimy z tonu i pójdziemy na kompromis, stawiając na szali naszą niezależność, prywatność, przyjaciół oraz inne ważne i cenne rzeczy w naszym życiu, wtedy szansa na splajtowanie murowana. Obiecywałam sobie, że nie będę skupiać swoich emocji wokół nowej osoby i nie będę się angażować zbyt szybko, podawać swoich uczuć na tacy albo rzucać w paszczę lwa – nazwijcie, jak chcecie. Ręka do góry, która nie dałaby się nabrać? « Kat P. Nasza City-korespondentka Kat jest singielką po trzydziestce. Odnosi fantastyczne sukcesy zawodowe, lecz nadal nie potrafi, jak większość z nas, ułożyć puzzli zwanych męską psychiką. Tylko w „Coolturze” dzieli się swoimi przeżyciami z londyńskiej dating scene.

» PLOTKARA

Rihanna zbija kasę na Brytyjczykach Ri-ri traktuje Londyn jak swój drugi dom. Nic dziwnego, jest tu uwielbiana i szczodrze za swoje przyjazdy wynagradzana. Najnowszy pomysł? Jak donosi dziennik „The Sun”, Rihanna dostanie 5 mln funtów za włączenie świateł świątecznych w centrum handlowym Westfield w Stratford. Amerykańska gwiazda ma również zaśpiewać przed 20-tysięczną publicznością. O robotę tę starały się też Brytyjki Spice Girls. Jak widać jednak, przywiązanie do tradycji, a także rzekoma recesja na Wyspach są już historią.

23/10/2012 16:13:14



067

449_MAKIETA_3_50-73.indd 67

23/10/2012 16:13:17


068

CAFÉ COOLTURA PORADY / ZDROWIE

Faza 2, dzień 1 W poprzednim artykule zakończyliśmy fazę pierwszą, która trwa cztery tygodnie. Czas na fazę drugą, również trwającą cztery tygodnie.

FAZA 2 dzień 1: 1. Incline Bench Press/Dumbbell flys (flat) set 4/reps 10 90 sec rest 2. Side to Side Push Ups sets 3/30 sec 3. Clean & Press 3/10 90 sec rest 4. Side & Front Rises 3/10 90 sec rest 5. Skull Crushers/Triceps Kickback 4/10 90sec rest 6. Side to Side Heel Touch 20 sec/ Jump Rope 20 sec/Jump Lunges 20 sec sets 3 Przypominam, jak zawsze, że nazwy ćwiczeń są w języku angielskim, żeby łatwiej było Wam znaleźć wideo z techniką na YouTube.

449_MAKIETA_3_50-73.indd 68

Mariusz J. MielniCzuk, ekspert CKM.PL

»

Różni się ona od fazy pierwszej tym, że nasze ciało „podzielimy” na bardziej szczegółowe partie. I tak na przykład dzień pierwszy to klatka i triceps, a dzień drugi to plecy i biceps. Oczywiście są tam też ćwiczenia na barki i resztę mięśni. Dzień trzeci to nogi i dzień czwarty to oczywiście trening funkcjonalny. Kiedy skolekcjonujecie wszystkie dni, a później wykonacie ćwiczenia, przekonacie się, że nie będzie mięśnia, który byście ominęli. Po czterech tygodniach fazy pierwszej wszyscy moi klienci, którzy wykonywali ten program, z niepokojem czekali na fazę drugą i nie rozczarowali się. Mogę powiedzieć szczerze, że wszyscy byli zadowoleni z ćwiczeń, bo faza druga jest ciekawsza, co nie oznacza że łatwiejsza. Szczególnie po pierwszym tygodniu odczujecie różnicę, a nawet, powiedziałbym – zobaczycie ją. Po pierwsze, będzie to Wasz piąty tydzień ćwiczeń, a po drugie, zwiększamy trochę liczbę powtórzeń, ciężary, więc ból będzie troszkę większy. Zanim przejdę do ćwiczeń, chciałbym odpowiedzieć na powtarzające się pytania, jakie przysyłacie do mnie w mailach. Dziękuję za nie, staram się Wam wszystkim odpisać. Program cieszy się popularnością, więc jest mi miło, a będzie jeszcze bardziej, jak po 15 tygodniach będziecie widzieli efekty. Publikując ten program, miałem nadzieję, że wiele osób z niego skorzysta, jednak nie jest on dla wszystkich. Nie pisałem tego, bo uważałem to za oczywiste, a to błąd. Jest to program dla większości osób, ale jak ktoś ma wysokie ciśnienie, problem z dyskiem czy inne schorzenia albo jest po kontuzji, powinien skonsultować się z lekarzem lub z trenerem. Z programami jest tak, że są one często indywidualne. Nie damy takiego samego programu zdrowemu nastolatkowi, który chce zwiększyć masę mięśniową, i osobie starszej, która ma wysokie ciśnienie. Publikując ten program, miałem taką intencję, żeby mogło z niego skorzystać jak najwięcej osób, ale niestety

nie wszyscy – takiego programu nie ma i nigdy nie będzie. Jego wyniki również będą inne dla osoby z 20 kg nadwagi i dla osoby z 5 kg nadwagi, ale to chyba jest oczywiste. Jedno mogę Wam obiecać: po ukończeniu tego programu, przy odpowiednim odżywianiu, 100 proc. z Was będzie zadowolonych i na pewno nie uzna tego czasu za stracony. I jeszcze jedno: ciągle pytacie o „sześciopak”. Same ćwiczenia niestety Wam go nie zagwarantują. Zapamiętajcie, że „sześciopak” buduje się w kuchni, nie na siłowni. Bez odpowiedniego odżywiania możecie o nim zapomnieć. Płaski brzuch – tak, „sześciopak” – tylko poprzez odpowiednie odżywianie.

przeChodziMy do następnego treningu.

Warto byłoby mieć partnera do tych ćwiczeń. Będzie on szczególnie pomocny w Incline Bench Press i Skull Crushers. Jeżeli ćwiczycie sami, pamiętajcie, żeby nie przesadzić z ciężarem – szczególnie to drugie ćwiczenie jest niebezpieczne, co właściwie mówi sama nazwa. Zatrzymam się chwilę na ćwiczeniu nr 3 – Clean & Press. Jest to definitywnie jedno z moich ulubionych ćwiczeń z klientami, ponieważ oddziałuje na mnóstwo mięśni i po prawidłowym jego wykonaniu naprawdę czujemy, że zrobiliśmy coś dobrego. Na dodatek Wasze serce zaczyna kołatać jak szalone, a na drugi dzień spostrzegacie, że Wasze mięśnie brzucha zaczynają do Was mówić! Proponuję obejrzeć dokładnie wideo, posłuchać o technice, a najlepiej poprosić trenera czy instruktora, żeby Wam ją wytłumaczył. Powtarzam po raz kolejny: żadne ćwiczenie nie ma sensu, jeżeli nie zachowujemy perfekcyjnej techniki. Kolejne ćwiczenie to Skull Crushers. Pamiętajcie, że sztanga powinna zatrzymać się tuż nad Waszym czołem, nie za głową. Jeżeli będziecie zatrzymywali ją za głową, to będzie to ćwiczenie na klatkę piersiową, a nie na triceps. Dlatego wspominałem wcześniej, że wskazana byłaby asekuracja. 23/10/2012 16:13:19





072 W paszczy lwa

CAFÉ COOLTURA WIELKA BRYTANIA OD KUCHNI

Nadchodzi angielska zima. Rozpoczynają się „sianokosy” w restauracjach. Restauratorzy zacierają ręce, bo odkąd kryzys dopadł świat, naród niezbyt chętnie jada poza domem. seRgiusZ hieRoNimcZaK, sergiusch72@yahoo.co.uk

»

Jak jednak zawsze bywa, krach dopadł tych najbiedniejszych. Tych z grubym portfelem jest jeszcze spora gromadka i to oni będą w lokalach zostawiać dziesiątki milionów funtów aż do Gwiazdki. Potem będzie znowu cisza. Gdyby jednak udało się nam znaleźć w gronie konsumentów, przydatnych może okazać się kilka dobrych rad na temat korzystania z restauracyjnego blichtru. Pamiętajmy, że restauracje to biznes, a biznes to profit, czyli nasza krwawica. Po pierwsze, menu. Narzędzie, dzięki któremu wychodzimy z restauracji z przekonaniem o miło spędzonym czasie, a z drugiej strony z wewnętrznym głosem mówiącym, że „co tam, raz nie zawsze...”. Takie uczucie oznacza, że zostaliśmy zmanipulowani przez menu – główny oręż w rękach naszego restauratora. Najdroższe dania znajdują się prawie zawsze w prawym górnym rogu, czyli tam, gdzie najpierw pada nasz wzrok. Zaraz obok znajdują się dania drogie i gdy je porównamy, to nam się wydaje, że opłaca się troszeczkę dopłacić i zyskać dużo więcej. Uwaga! Już nas mają! Czytajmy menu spokojnie i najlepiej od końca. Sprawny i doświadczony kelner wie, kiedy podejść – zanim znajdziemy coś tańszego i większego. Radził449_MAKIETA_3_50-73.indd 72

bym też zwrócić uwagę na atrakcyjnie brzmiące nazwy potraw typu „pomme frites”, czyli zwykłe frytki, lub pięknie brzmiący po francusku „boudin noir”, którym jest zwykła kaszanka. Po drugie, specjały dnia. Prawie zawsze udaje mi się zgadnąć, co było specjałem kilka dni temu. Specials to ulubione danie menedżerów, poprawia im dochodowość i minimalizuje straty. Unikajmy ich jak ognia, zwłaszcza tych, które nie pasują do restauracji, np. tajskie placki rybne w typowo włoskiej restauracji oznaczają, że coś traci swoją świeżość, należy to przyprawić, obkleić bułą i już mamy specjał. Oczywiście nie jest to regułą, ale prawdopodobieństwo jest wysokie i znam to z doświadczenia. Jeżeli w specjałach dnia znajdujemy wszelkiego rodzaju gulasze, stew, hot poty, prawie pewne jest, że mięsko już niemal wypełzło. Co innego, gdy znajdują się one na stałe w menu – wtedy rachunek prawdopodobieństwa maleje. Po trzecie, set menu. Ma tu zastosowanie stara zasada: 0,99 p to mniej niż 1 funt. Set menu daje właścicielowi pewność, że delikwent zostawi okrągłą sumkę bez większego wysiłku. Prawie zawsze za tę samą cenę możemy zjeść lepiej i więcej, korzystając z normalnego menu. Poza tym we wspomnianych setach porcje są zazwyczaj mniejsze i jest w nich mniej składników. Biznes, kochani, biznes!

Po czwarte, sztuka uników. Jak tylko zasiądziemy do stolika, przyjazny kelner podchodzi z zapytaniem, co chcemy do picia. Nie: czy chcemy, tylko: co. I już nas mają. Chętnie też pomoże nam wybrać wino. Prawie zawsze nie to najlepsze i drogie, ale to, które przynosi największy profit. Nie musi być koniecznie złe, ale radzę dobrze czytać menu. Po piąte, napiwki. Wielu Polaków nie rozumie pewnych zasad panujących w restauracjach. I niestety dlatego nie jesteśmy tam mile widziani. Pomijam fakt, że restauratorzy dodają do rachunku 10-15 proc. service charge, który zazwyczaj jest opcjonalny i nie musimy go płacić, ale z niedawaniem kelnerom napiwków nie zgadzam się absolutnie. Wielu ludzi z tego żyje, bo pensja na nic nie starcza. Kelnerzy i obsługa nigdy nie widzą pieniędzy z service charge, dlatego zawsze warto dać kelnerowi trochę kaski, rezygnując z jego płacenia. Wszystko, o czym tutaj napisałem, jest bazującą na doświadczeniu opinią. Nie zawsze musi tak być. Pamiętajmy, aby czytać menu dokładnie i na koniec nie skąpić. Dzisiaj przepis na milionera. « KRuche ciastKo, KARMEL I CZEKOLADA Oto trzy warstwy, z których składa się millionaire shortbread. Przepis na to ciastko polecamy nie tylko od święta!

sKŁaDNiKi 200 g mąki pszennej 100 g mąki kukurydzianej 300 g miękkiego, pokrojonego w kostkę masła 100 g cukru pudru 1 puszka masy toffi, kajmaku lub masy krówkowej 250 g mlecznej czekolady 50 g gorzkiej czekolady (zamiast czekolady można też użyć polewy czekoladowej) sPosÓB PRZYRZĄDZeNia Mąkę pszenną, mąkę kukurydzianą, masło i cukier puder dokładnie ze sobą łączymy, a następnie wykładamy na wcześniej wysmarowaną tłuszczem blachę, nakłuwamy widelcem i pieczemy 20 minut w 190°C. Na upieczony spód wykładamy masę z puszki, a następnie, gdy stężeje, polewamy rozpuszczoną czekoladą lub polewą czekoladową. Po ostygnięciu ciasto wkładamy do lodówki i w niej je przechowujemy.

23/10/2012 16:13:30





076

REKLAMA KSIĘGOWOŚĆ / FINANSE / PRAWO

449_MAKIETA_4_78-107.indd 76

23/10/2012 14:49:39












REKLAMA SKUP ZŁOMU / WYWÓZ ŚMIECI

449_MAKIETA_4_78-107.indd 87

087

23/10/2012 14:50:11


088

REKLAMA SKUP ZŁOMU

449_MAKIETA_4_78-107.indd 88

23/10/2012 14:50:14


REKLAMA SKUP ZŁOMU / WYWÓZ ŚMIECI

449_MAKIETA_4_78-107.indd 89

089

23/10/2012 14:50:16






094

REKLAMA PACZKI / TRANSPORT

449_MAKIETA_4_78-107.indd 94

23/10/2012 14:50:26





3G – Golders Green Grabex Przez ponad 10 lat funkcjonowania na rynku brytyjskim Grabex Windows może poszczycić się świetnym tempem rozwoju i imponującym portfolio. W ekonomicznej dobie postkryzysowej gdzie wiele firm wciąż mozolnie próbuje odkuć się po kilku cienkich latach, jesteśmy dumni z tego, że Grabex Windows konsekwentnie z każdym dniem notuje wzrost ilości swoich sprzedaży, a co za tym idzie liczby zadowolonych Klientów.

J

esteśmy liderem w produkcji i montażu okien, drzwi oraz konserwatorów. Każdy produkt powstaje w naszej fabryce w Croydon na miarę, co w rezultacie umożliwia nam zaspokoić nawet najbardziej wymagające potrzeby i sprostać największym wyzwaniom technicznym i wizualnym. Nasz niepodważalny sukces tkwi w doskonałej jakości materiale, bezsprzecznie najlepszej obsłudze klienta, profesjonalnym składzie pracowników, świetnej organizacji i bogatej na rynku ofercie okien, drzwi i konserwatorów dostępnych w atrakcyjnych cenach. W Grabex Windows nie tylko nieustannie poszerzamy ofertę naszych produktów, ale zawsze słuchamy sugestii naszych Klientów i staramy się wpasować w potrzeby rynku. Dlatego też we wrześniu 2012 otworzyliśmy na Golders Green nasz drugi już showroom. Mamy nadzieję, że dzięki temu staniemy się jeszcze łatwiej dostępni dla naszych obecnych i przyszłych Klientów w Londynie. W showro-

449_MAKIETA_4_78-107.indd 98

omach na Golders Green i Morden można osobiście przekonać się o wysokiej jakości naszych okien i drzwi oraz porównac produkty wykonane z drewna, aluminium i PVC. Naszym celem jest także rozwój na polu oferty dostępnych produktów. Bezustannie inwestujemy w nasze pokaźne zaplecze produkcyjne. W ostatnich miesiącach nabyliśmy nowe maszyny do obróbki aluminium i drewna, które pozwolą nam na wydajniejszą produkcję i skrócą czas oczekiwania na nasze produkty. Wybierając Grabex Windows możecie być Państwo pewni, że Wasze zamówienie zostanie zrealizowane zgodnie z wszelkimi oczekiwaniami. Jakość i troska o detale jest naszym priorytetem. Od lat cieszymy się świetnym odsetkiem usatysfakcjonowanych Klientów. Profesjonalna porada, miła obsługa oraz zrelaksowana atmosfera są niezwykle doceniane przez każdego z naszych Klientów i sprzyjają przemyślanym zakupom, którymi mogą cieszyć sie przez długie lata.

Grabex Windows rości sobie tytuł jedynej firmy okiennej na rynku londyńskim, gdzie przystępne ceny i fachowa obsługa nie oznaczają kompromisów w kwestii jakości. Nasze produkty wraz z montazem objęte są dziesięcioletnią gwarancją. Po kolejnym sukcesie Grabex Windows na Grand Designs 2012 London Excel chcemy po raz kolejny przedstawić naszym Klientom Promocje Zimowa. Oferta trwa od 1 listopada do 20 grudnia i obejmuje 20% zniżki na wszystkie nowe zamówienia (obowiązuje Regulamin Promocji). Serdecznie zapraszamy na filiżankę kawy i niezobowiązujacą rozmowę w jedym z naszych showroomów.

Golders Green Showroom: 77 Golders Green Rd London NW11 8EN 020 8457 7472 www.grabex.co.uk

23/10/2012 15:28:17


REKLAMA BUDOWNICTWO I REMONTY

449_MAKIETA_4_78-107.indd 99

099

23/10/2012 14:51:34



REKLAMA BUDOWNICTWO I REMONTY

449_MAKIETA_4_78-107.indd 101

101

23/10/2012 14:51:37






106

WIADOMOŚCI SPORT

Z Anglią na remis Po przełożeniu meczu o jeden dzień z powodu zbyt intensywnych opadów deszczu – tym razem już na suchej, choć śliskiej murawie, przy zasuniętym dachu i w obecności ponad 47 tys. widzów na Stadionie Narodowym w Warszawie – Polska zremisowała z Anglią 1:1 w meczu eliminacji piłkarskich mistrzostw świata. Do pełni szczęścia zabrakło niewiele.

449_MAKIETA_5_104-112.indd 106

»

Wbrew obawom, zwłaszcza polskich piłkarzy, mimo komplikacji czy wręcz kompromitacji z przełożeniem spotkania trybuny stadionu wypełniły się niemal po brzegi. Najwięcej wolnych miejsc było w sektorze przeznaczonym dla kibiców angielskich. Fani biało-czerwonych przybyli np. z Kartuz, Krosna, Świnoujścia, Darłowa, Skoczowa, jak też – już tradycyjnie – Wysp Brytyjskich, w tym najliczniejsza, „londyńska” grupa. Ubiegłotygodniowe spotkanie obu drużyn było jednak również pretekstem do zapoznania się zarówno z historią, jak i dniem dzisiejszym Polski. Polska Organizacja Turystyczna z Londynu postanowiła zatem przy okazji tego wydarzenia zorganizować wycieczkę dla brytyjskich dziennikarzy, którzy dzięki temu mieli możliwość m.in. zwiedzenia Muzeum Powstania Warszawskiego, Centrum Kopernika, spaceru po warszawskich Łazienkach, ale także po starej Pradze oraz… poznania wielu innych atrakcji, które z całą pewnością warto polecić Brytyjczykom. Zatem oprócz niewątpliwych walorów sportowych meczu nie mniej istotne okazały się także walory „poznawcze” warszawskiej eskapady, za co należą się szczególne słowa uznania dla Polskiej Organizacji Turystycznej z Londynu oraz jej dyrektora Bogdana Becli. Ze spraw już czysto sportowych warto nadmienić, iż kibice złość na wtorkową pogodę i organizatorów zostawili w domu, tworząc wspaniałą atmosferę. Ładnie zachowali się już podczas odgrywania hymnów, kiedy brawami zareagowali na „God Save the Queen”. Od pierwszego gwizdka włoskiego arbitra po widowni niosło się: „Polska, Polska, Polska”. Przy zasuniętym dachu na trybunach było dość chłodno, więc kibice rozgrzewali się, skandując: „Kto nie skacze, ten za Anglią” i rytmicznie podskakując. Dwukrotnie w początkowych fragmentach gry słychać było także jęk zawodu, bo zawodnicy trenera Waldemara Fornalika groźnie zaatakowali. Po 20 minutach emocje nieco opadły. Po trybunach ruszyła meksykańska fala, a na ławkę, choć na krótko, wrócił selekcjoner polskiej drużyny, który od początku spotkania stał przy linii bocznej. Kibice z Anglii po raz pierwszy słyszalni byli w 25. minucie, gdy ich ulubieńcy wykonywali rzut rożny. Miejscowi 23/10/2012 15:59:29



Fot. PAP/EPA/Peter Powell

108

WIADOMOŚCI SPORT

Nieudany debiut Boruca Artur Boruc zadebiutował w sobotę w barwach beniaminka piłkarskiej ekstraklasy Anglii – Southampton, do którego trafił we wrześniu. Polski bramkarz wystąpił w przegranym przez jego zespół 1:4 wyjazdowym meczu z West Ham United w 8. kolejce.

»

32-letni Boruc, który grał już wcześniej na Wyspach Brytyjskich – w szkockim Celtiku Glasgow – w swoim debiucie w Premier League nie uchronił Southampton od szóstej już w tym sezonie porażki. Skapitulował czterokrotnie, a wszystkie gole padły w drugiej połowie. Pokonali go Kevin Nolan, Malijczyk Modibo Maiga oraz dwukrotnie Mark Noble – najpierw z rzutu wolnego, a potem karnego. Przy pierwszym golu Noble’a Polak popełnił błąd. W pozostałych sytuacjach nie miał szans na skuteczną interwencję. Prowadząca w tabeli Chelsea pokonała w derbach Londynu na boisku 449_MAKIETA_5_104-112.indd 108

rywala Tottenham Hotspur 4:2. „Koguty” zakończyły tym samym serię czterech kolejnych ligowych wygranych. Duży wkład w zwycięstwo miał Juan Mata, który zdobył dwa gole. Hiszpan trafiał do siatki w 66. i 69. minucie, przy stanie 2:1 dla Tottenhamu. Wcześniej bramkę dla jego zespołu strzelił Gary Cahill, a dla rywali Francuz William Gallas i Jermain Defoe. Ten ostatni uzyskał 200. trafienie w karierze. Wynik ustalił w pierwszej minucie doliczonego czasu gry Daniel Sturridge. Dzięki zwycięstwu „The Blues”, którzy nie doznali jeszcze porażki, pozostali na prowadzeniu w tabeli.

Drugim niepokonanym w tym sezonie zespołem pozostaje Manchester City, który w ósmej kolejce nie bez problemów wygrał na wyjeździe z West Bromwich Albion 2:1. Goście mieli utrudnione zadanie, gdyż od 23. minuty grali w osłabieniu. Czerwoną kartką ukarany został James Milner – za faul na wychodzącym na pozycję Irlandczyku Shanie Longu. Sytuacja ta miała miejsce około 20 metrów od bramki strzeżonej przez Joe Harta. Podopieczni Włocha Roberto Manciniego od 67. minuty przegrywali po golu Longa, w końcówce dwie bramki zdobył jednak Bośniak Edin Dżeko i zapewnił im zwycięstwo. Dzięki temu pozostają na trzecim miejscu w tabeli, ze stratą czterech punktów do prowadzącej Chelsea. Mają tyle samo punktów co lokalny rywal Manchester United, który w sobotę pokonał u siebie Stoke City 4:2. „Czerwone Diabły” są w tabeli wyżej dzięki lepszemu stosunkowi bramek. Zwycięstwo nad Stoke zapewniły piłkarzom Szkota Alexa Fergusona gole Holendra Robina van Persiego, Danny’ego Welbecka oraz dwa Wayne’a Rooneya. Ten ostatni zaliczył także samobójcze trafienie, w 11. minucie głową pokonując własnego bramkarza Hiszpana Davida de Geę. Bramkę dla Stoke zdobył też Michael Kightly. Na dziewiątym miejscu w tabeli plasuje się Arsenal Londyn Wojciecha Szczęsnego i Łukasza Fabiańskiego, który przegrał na wyjeździe z Norwich City 0:1. To jego druga porażka w tym sezonie. Polscy bramkarze ze względu na kontuzje nie znaleźli się w kadrze zespołu. Fabiański, który powrócił niedawno do treningów po wyleczeniu urazu pleców, kilka dni temu zerwał więzadła stawu skokowego i będzie musiał przejść operację. To wyłączy go z gry na około trzy miesiące. Za dwa tygodnie do składu powinien z kolei powrócić Szczęsny. W bramce „Kanonierów” w starciu z Norwich stanął Vito Mannone. Włoch nie będzie mógł zaliczyć tego spotkania do udanych, po jego błędzie bowiem padła bramka dla rywala. Po strzale urodzonego w Ghanie reprezentanta Norwegii Alexandra Tetteya odbił on piłkę przed siebie, wprost pod nogi Granta Holta. Kapitan gospodarzy nie zmarnował tej sytuacji. Dzięki temu jego zespół przesunął się z przedostatniej, 19., na 15. pozycję w tabeli. « 23/10/2012 15:59:36


449_MAKIETA_5_104-112.indd 109

23/10/2012 15:59:38


449_MAKIETA_5_104-112.indd 110

23/10/2012 15:59:42


449_MAKIETA_5_104-112.indd 111

23/10/2012 15:59:44



449_wrap.indd 3

23/10/2012 15:56:31


449_wrap.indd 4

23/10/2012 15:56:33


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.