POLONIA KWARTALNIK POLAKÓW W NIEMCZECH
MAGAZYN
POLONIA
Berlin – 2018 – nr 12
MAGAZYN
Berlin – 2018 – nr 1 2
Zainteresowane osoby i organizacje prosimy o kontakt. Tel.: +4930 186 8114 183, biuro.bundeshaus@gmail.com, www.polonia-biuro.de Bundeshaus, Bundesallee 216 - 218, 10719 Berlin
MAGAZYN
POLONIA KWARTALNIK POLAKÓW W NIEMCZECH
Berlin – 2018 – nr12
POLONIA
MAGAZYN Kwartalnik, rok założenia – 2013 www.magazyn-polonia.de Wydawca: Konwent Organizacji Polskich w Niemczech www.konwent.de Redaktor wydania: Agata Lewandowski Redaguje zespół: Arkadiusz B. Kulaszewski, Agata Lewandowski, Wiesław Lewicki, Bogdan Żurek Redaktor odpowiedzialny: Alexander Zając Współpraca: Krystyna Koziewicz (Berlin), Ela Lewak (Lwów), Barbara Małoszewska (Monachium), Romuald Mieczkowski (Wilno), Sława Ratajczak (Hamburg), Sławomir Sobczak (Chicago), Andrzej Szulczyński (Berlin), Joanna Trümner, Tadeusz Urbański (Sztokholm) i inni Fotografie:
Aleksandra Bezuszko, Jakub Cap, Krystyna Koziewicz, Agata Lewandowski, Zuzanna Lewandowski, Rafał Masłow, Maciej Mieczkowski, Romuald Mieczkowski,Sława Ratajczak, Sławomir Sobczak, Tadeusz Urbański, Bogdan Żurek i Archiwum Kwartalnik powstaje we współpracy z Związkiem Dziennikarzy Polskich w Niemczech T.z.; http://zdpn.wordpress.com/ Opracowanie i koncepcja graficzna: Agata Lewandowski Zdjęcie na okładce: Zjazd Erasmusów Europy na Krecie. Fot. Zuzanna Lewandowski ISSN 2197-9324 ©Konwent Organizacji Polskich w Niemczech, 2018
SPIS TREŚCI OD REDAKCJI Alexander Zając .............................................................................. 5 Z REGIONÓW Hamburg: Sława Ratajczak, Przybliżać Ojczyznę, rozwijać osobowość, poszerzać horyzonty......................................................................... 9 Sława Ratajczak, Lipcowy piknik w ogrodach Konsula Generalnego… 13 Sława Ratajczak, Zbliżają się wakacje – najeżdżają nowi………. 15 Nadrenia Północna-Westfalia: Ks. Jerzy Grześkowiak, Pieszo z Kolonii, przez Polskę, do Królewca… 18 Monachium: Bogdan Żurek, 74. rocznica zwycięstwa pod Monte Cassino – Czerwone maki……......................................................................... 21 Bogdan Żurek, XXV lat polskiej szkoły w Monachium………… 24 3 Maja w Monachium……………………...................................... 30 73. rocznica zakończenia II wojny światowej……………….......... 32 Bogdan Żurek, Pan Twardowski. Z księżyca do Monachium….... 33 Bogdan Żurek, Polska „Husaria“ na monachijskich boiskach – dumni po zwycięstwie, wierni po porażce……………………....... 34 Berlin: Joanna Trümner, Obchody Dnia Polonii w Berlinie 27. maja 2018…. 36 Krystyna Koziewicz, Nagroda Komisji Europejskiej i Senatu Berlina „Blauer Bär”…….................................................. 38 Krystyna Koziewicz, Po sąsiedzku – partnerstwo miast………… 39 Krystyna Koziewicz, Ocalić historię i pamięć „Poglądu”……...... 41 Krystyna Koziewicz, Architektura ceglana na Pomorzu i Brandenburgii. Wystawa – innowacja i tradycja………................ 43 Krystyna Koziewicz, V Polonijny Rajd………………………...... 45 Informacja o koncercie w Berlinie……………............................... 47 TEMAT NUMERU: JAK OBCHODZONY JEST NA ŚWIECIE 2 MAJA – ŚWIĘTO POLONII I POLAKÓW ZA GRANICĄ? Nasz Dzień w Polsce i za granicą………………........................... 48 Berlin: Ewa Maria Slaska, Polonia, Polonia… ......................................... 49 Chicago: Sławomir Sobczak, Dzień Polonii – święto w Chicago niemal nieobecne………….............................................................. 53 Sztokholm: Tadeusz Urbański, O polskiej fladze w Sztokholmie……………. 58 3
Lwów: Ela Lewak, Dni, w których Polacy na Kresach to naprawdę jedna rodzina………..….................................................................. 62 Wilno: Romuald Mieczkowski, W maju, kiedy jesteśmy bliżej siebie….. 66
MŁODA POLONIA Zuzanna Lewandowski, Era Erasmusów……………………....... 72 KAWIARNIA LITERACKA – KULTURA, SZTUKA, NAUKA Agata Lewandowski, Karolina i polscy Tatarzy w Berlinie…….. 81 Krystyna Koziewicz, Z Heleną Bohle-Szacki „Od Białegostoku do Berlina”......................................................... 87 Wielka retrospektywa twórczości Jerzego Skolimowskiego……... 90 Jolanta Łada-Zielke, Lubię prezentować muzykę polską na świecie – wywiad z dyrygentem Krzysztofem Urbańskim……. 92 Bogdan Żurek, Cel – mistrzostwo świata………………….......... 95 Sława Ratajczak, Jeśli... morskie opowieści to z Kilonii……...... 97 POLACY NA ŚWIECIE Agata Lewandowski, Pierwsza mistrzyni Grecji w łucznictwie nowożytnym – rozmowa z Joanną Tomaszewską-Voulgaropoulu…... 98 KĄTEM OKA Ela Lewak, Kubek z Berlina, czyli rzecz o niemieckiej Polonii… 108 MEDIA Krystyna Koziewicz, Polsko-Niemieckie Dni Mediów………..... 113 HISTORIA Krystyna Koziewicz, Auschwitz – wyraźny ślad……................... 118 Krystyna Koziewicz, Z kart historii. Dziennik z okupacji 1939-1944... 119 POLSKA MISJA KATOLICKA Barbara Małoszewska, Zakończenie roku szkolnego w szkołach przedmiotów ojczystych, działających przy polskiej parafii w Monachium………...................................................................... 120 Barbara Małoszewska, Polska parafia na monachijskiej procesji Bożego Ciała……............................................................................ 121 NAGRODY/KONKURSY IX Międzynarodowy Konkurs „Być Polakiem” – podsumowanie.……….................................................................... 123 Regulamin konkursu Kancelarii RP…………………………........ 129 Konkurs dla dziennikarzy polskich i polonijnych o Nagrodę Marszałka Senatu........................................................... 130 4
INHALT VORWORT Alexander Zajac ............................................................................. 5 AUS DEN REGIONEN Hamburg: Sława Ratajczak, Die Heimat näherbringen, die Persönlichkeit entwickeln und die Horizonte erweitern........................................... 9 Sława Ratajczak, Ein Sommerpicknick in den Gärten des Generalkonsuls........................................................................... 13 Sława Ratajczak, Die Ferien nähern sich, es kommen Neue angefahren........................................................................................ 15 Nordhein-Westfalen: Pf.. Jerzy Grześkowiak, Zu Fuß über Polen nach Königsberg....... 18 München: Bogdan Żurek, 74. Jahrestag des Sieges auf Monte Cassino - Rote Mohnblumen............................................................................ 21 Bogdan Żurek, 25. Jahre Polnische Schule in München................ 24 3. Mai in München........................................................................... 30 73. Jahrestag zum Ende des Zweiten Weltkriegs.............................. 32 Bogdan Żurek, Herr Twardowski. Vom Mond nach München....... 33 Bogdan Żurek, Polnische „Hussaria“ auf den Münchner Spielfeldern - stolz nach dem Sieg, treu nach der Niederlage.......... 34 Berlin: Joanna Trümner, Fest zum Tag der Polonia am 27. Mai in Berlin... 36 Krystyna Koziewicz, Preis der Europäischen Kommission und des Senats Berlin „Blauer Bär“................................................. 38 Krystyna Koziewicz, In der Nachbarschaft – Städtepartnerschaft.... 39 Krystyna Koziewicz, Die Geschichte bewahren und ein Andenken an den Verlag „Pogląd“............................................. 41 Krystyna Koziewicz, Backsteinarchitektur in Pommern und Brandenburg. Ausstellung - Innovation und Tradition.............. 45 Krystyna Koziewicz, 5. Polonia Rallye Information zum Paderewski Konzert in Berlin............................... 47 THEMA DER AUSGABE: WIE WIRD DER 2. MAI WELTWEIT GEFEIERT – DAS FEST DER POLONIA UND DER POLEN IM AUSLAND? Unser Tag - der Tag der Polen im Ausland...................................... 48 Berlin: Ewa Maria Slaska, Polonia, Polonia.............................................. 49 Chicago: Sławomir Sobczak, Tag der Polonia – Ein fast nicht vorhandenes Fest in Chicago................................................................................. 53 Stockholm: Tadeusz Urbański, Über die polnische Flagge in Stockholm......... 58 5
Lemberg: Ela Lewak, Tage, an denen Polen am Grenzland wirklich............. 62 eine Familie sind Vilnius: Romuald Mieczkowski, Im Mai, wenn wir uns näher sind........... 66 DIE JUNGE POLONIA Zuzanna Lewandowski, Die Erasmus-Ära................................... 72 LITERARISCHES CAFE – KULTUR UND KUNST Agata Lewandowski, Karolina und polnischen Tataren in Berlin..... Krystyna Koziewicz, Mit Helena Bohle-Szacki „Von Bialystok nach Berlin”.................................................................................... Eine große Retrospektive der Arbeit von Jerzy Skolimowski........ Jolanta Łada-Zielke, Gerne präsentiere ich die polnische Musik weltweit – ein Interview mit dem Dirigenten Krzysztof Urbański... Bogdan Żurek, Das Ziel – Die Weltmeisterschaft......................... Sława Ratajczak, Wenn... Meeresgeschichten, dann aus Kiel......
81
87 90 92 95 97
POLEN WELTWEIT Agata Lewandowski, Die erste griechische Meisterin im modernen Bogenschießen - ein Interview mit Joanna Tomaszewska-Voulgaropoulu.. 98 AUS DEM AUGENWINKEL Ela Lewak, Die Tasse aus Berlin, also einiges über die deutsche Polonia....................................................................... 108 MEDIEN Krystyna Koziewicz, Deutsch-Polnische Medientage.................. 113 GESCHICHTE Krystyna Koziewicz, Auschwitz – eine klare Spur Krystyna Koziewicz, Aus der Geschichte..................................... 118 Das Besatzungstagebuch 1939-1944............................................. 119 POLNISCHE KATHOLISCHE MISSION Barbara Małoszewska, Schuljahresende in Schulen mit muttersprachlichen Fächern, tätig in der polnischen Gemeinde in München.................................................................... 120 Barbara Małoszewska, Die Polnische Pfarrei bei der Münchner Fronleichnamsprozession........................................ 122 PREISE/AUSZEICHNUNGEN 9. Internationaler Wettbewerb „Być Polakiem” („Ein Pole sein“).. 123 Wettbewerb des Polnischen Senats für polnische Journalisten der Auslandspolen........................................................................... 129 Teilnahmebedingungen des Wettbewerbs des Polnischen Senat..... 130 6
OD REDAKCJI Oddajemy w Państwa ręce kolejne wydanie „Magazynu Polonia”. Nasze czasopismo jest unikalną publikacją, jednoczącą Polaków w całych Niemczech. Coraz częściej wychodzimy też poza granice Niemiec, starając się integrować Polaków, rozsianych po całym świecie, prezentować ich dokonania i opinie. Dlatego też poprosiliśmy Polaków z zagranicy – Sławomira Sobczaka z Chicago, Tadeusza Urbańskiego ze Sztokholmu, Elę Lewak ze Lwowa oraz Romualda Mieczkowskiego z Wilna o podzielenie się z nami swoimi wrażeniami i refleksjami o obchodach Święta Polonii 2 Maja w krajach ich zamieszkania. W tym międzynarodowym sondażu, nas Polaków z Niemiec, reprezentowała bardzo wybitna berlińska publicystka Ewa Slaska, do której rozważań dołączyliśmy również fotoreportaż z Dnia Polonii, organizowanego w maju przez Polską Radę w Berlinie. Dzień Polonii i Polaków za Granicą obchodzony jest 2 maja od 2002 roku, kiedy to został ustanowiony jako polskie święto przez Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, z inicjatywy Senatu RP – w dowód uznania wielowiekowego dorobku i wkładu Polonii i Polaków za granicą w odzyskanie przez Polskę niepodległości, wierność i przywiązanie do polskości oraz pomoc Krajowi w najtrudniejszych momentach. Tego samego dnia obchodzony jest też Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej, który został wprowadzony na mocy ustawy z 2004 roku. Wybór dnia 2 maja nie był przypadkowy, chodziło o dzień, w którym Polakom towarzyszą refleksje o wybitnych wydarzeniach w historii Polski. Właśnie dnia 2 maja w 1945 roku polscy żołnierze, zdobywający Berlin, umieścili biało-czerwoną flagę na Kolumnie Zwycięstwa – Siegessäule oraz na Reichstagu w Berlinie. W latach PRL w tym dniu zdejmowano po 1 Maja flagi państwowe, aby nie były eksponowane w dniu zniesionego przez władze komunistyczne Święta Konstytucji 3 Maja, które ponownie przywrócono w roku 1990. Dzień Polonii i Polaków za granicą, będący jednocześnie Dniem Flagi, jest swoistego typu wypełnieniem wolnego dnia pomiędzy świętami państwowymi – Świętem Pracy 1 Maja i Świętem Narodowym, związanym z Konstytucją 3 Maja. Oficjalnie 2 maja nie jest dniem wolnym od pracy, ale wielu Polaków bierze w ten dzień urlop, ponieważ jest jedyną datą w kalendarzu, występującą pomiędzy dwoma dniami wolnymi od pracy. W dniach 1-3 maja Polacy w Polsce wyjeżdżają na 7
długo wyczekaną majówkę i niewielu z nich zdaje sobie sprawę, że 2 maja jest właśnie Dniem Polonii i Polaków za granicą. Jeżeli już to kojarzą 2 maja z Dniem Flagi, ponieważ wtedy cała Polska jest pięknie przystrojona polskimi barwami. W Polsce nie jest też Dzień Polonii i Polaków za granicą mocno promowany poza instytucjami, związanymi z Polakami za granicą – takimi jak TVP Polonia czy Stowarzyszenie „Wspólnota Polska”. „Magazyn Polonia” spytał więc Polaków za granicą, jak obchodzone jest to święto w krajach ich zamieszkania. Tradycyjnie przesyłamy Państwu aktualne wiadomości z regionów, abyście mogli zobaczyć, ile ciekawych imprez polonijnych odbywa się na terenie całych Niemiec. Sława Ratajczak w swoich hamburskich felietonach opisuje nowe fale Polaków, napływające do Niemiec i snuje morskie opowieści wprost z portu w Kilonii. Bogdan Żurek z Monachium podkreśla sukcesy sportowe piłkarzy polskiej „Husarii” w Niemczech, a Krystyna Koziewicz przypomina nieodżałowaną berliniankę – Helenę Bohle-Szacki. Szczególną uwagę zwracamy w tym numerze na najmłodszą Polonie niemiecką, drukując nagrodzone w IX Konkursie „Być Polakiem” prace dzieci i młodzieży z Niemiec. Wszystkim laureatom gratulujemy i zapraszamy do udziału w następnych edycjach tego konkursu. Idąc dalej tropem młodych Polaków w Niemczech, drukujemy wspomnienia Zuzy Lewandowskiej z jej wielokulturowego pobytu na Erasmusie w Salonikach. Tam też przeprowadziliśmy wywiad z Polką z Łodzi – Joanną Tomaszewską-Voulgaropoulu, która była przez wiele lat pierwszą mistrzynią Grecji w łucznictwie nowożytnym. A jeśli chcielibyśmy zobaczyć „katem oka” jak nas widzą Polacy z innych krajów, to warto zajrzeć do artykułu Eli Lewak pt. Kubek z Berlina.
8
HAMBURG PRZYBLIŻAĆ OJCZYZNĘ, ROZWIJAĆ OSOBOWOŚĆ, POSZERZAĆ HORYZONTY... Sława Ratajczak To zadanie stoi przed rodzicami, nauczycielami i uczniami przebywającymi za granicą. Nie jest ono łatwe, ale okazuje się, że można realizować je z pożytkiem i niemałą satysfakcją, z przyjemnością i uciechą. Wszystko zależy od tego, czy cele, które stawiamy, traktujemy poważnie i z należytym przejęciem. Wiadomo, że jest to nauka dobrowolna i dodatkowa po obowiązkowych zajęciach w szkołach lokalnych. W Hamburgu, w którym wciąż wzrasta liczba emigrantów, gdzie język polski słyszy się niemal na każdym kroku, są doskonałe warunki do pogłębiania tejże wiedzy. Od wielu lat edukacją zajmuje się Misja Katolicka i istniejąca przy Konsulacie Generalnym szkoła polska. Język nasz jest też wykładany w nielicznych szkołach średnich. Interesujące formy nauki, przyjazna atmosfera i doskonali pedagodzy potrafią zachęcić do uczestnictwa w zajęciach. Te integrują młodych Polaków i stanowią dla nich źródło bogatych przeżyć duchowych. Z całą pewnością do takich należały Warsztaty Języka Polskiego zorganizowane przez nauczycieli Szkolnego Punktu Konsultacyjnego przy Konsulacie Generalnym w Hamburgu w dniu 14 kwietnia tego roku. Miały one miejsce w rezydencji konsula przy Maria Louisen Strasse i przebiegały pod hasłem: 9
Z REGIONÓW
Nasze serca i umysły Polsce – w setną rocznicę odzyskania przez nasz kraj niepodległości Nauka, zabawa, konkursy, filmy i muzyka, także zajęcia plastyczne w dwóch grupach wiekowych przybliżyły historię ostatniego stulecia, pokazały dorobek kulturowy i gospodarczy dwudziestolecia międzywojennego w Polsce. Przedstawiono ważne wydarzenia z dziejów kształtowania się młodego państwa, polityków tamtych czasów i mapę odrodzonej po 123 latach niewoli Polski. Obejrzano portrety ,obrazy, reprodukcje, filmy. Słuchano pieśni legionowych i popularnych przed wojną piosenek. Mówiono o Warszawie, Wilnie, Lwowie, Gdyni i polskich uzdrowiskach, o znanych aktorach, poetach i pisarzach... To była doskonała lekcja polskiego patriotyzmu. Taka, która w przystępnej i przyjemnej formie niesie wiedzę i zachęca by poszerzać horyzonty, zaspokajać ciekawość rozwijać osobowość. Jak każdego roku w czerwcu odbyła się XIV Olimpiada Języka Polskiego dla uczniów z Niemiec To wyzwanie podejmują także uczniowie z hamburskiego okręgu konsularnego. Najlepsi jadą zawsze w czerwcu na finał do Pułtuska. Tam w Zamku Polonii walczą o laury, a potem korzystają z atrakcji, jakie przygotowują organizatorzy: Senat Rzeczypospolitej Polskiej i Stowarzyszenie „Wspólnota Polska”. Kandydatów do konkursu jest sporo i to z różnych szkół i miejscowości w Niemczech. Tak, ta olimpiada obejmuje tylko polskich uczniów zamieszkałych na stałe bądź czasowo w Republice Federalnej Niemiec. Podzieleni na grupy, bo nie wszyscy jak wiadomo, reprezentują ten sam poziom opanowania języka ojczystego, przystępują do egzaminów pisemnego i ustnego i w lekkim napięciu emocjonalnym oczekują na wyniki. Nie jest zanadto trudno, ale przygotować rzecz jasna, się trzeba. Najpierw jest dyktando w macierzystych placówkach edukacyjnych, potem drugi etap, a więc pisanie wypracowań – także na miejscu , tam gdzie pobiera się naukę, wśród swoich nauczycieli. Czy tematy skomplikowane i zawiłe? – W żadnym razie! Któż nie potrafi napisać charakterystyki swojej koleżanki czy kolegi? Któż nie chce się wypowiedzieć na temat udogodnień i zagrożeń w korzystaniu z internetu? Doprawdy! Pisze się o sprawach znajomych, zwyczajnych, bliskich. Chodzi o to, by wypowiedzieć się interesująco i atrakcyjnie pod względem stylistycznym. Także test finałowy jest tak przemyślany, by 10
Sława Ratajczak
wyzwolić w uczestnikach olimpiady ciekawe skojarzenia, ujawnić ich pomysłowość, wiedzę językową sprawność i zręczność w sposobie wyrażania myśli i poglądów. Nad testami olimpijskimi pracuje od wielu już lat dr hab. pani Danuta Krzyżyk z Katedry Dydaktyki Języka Polskiego i Literatury Uniwersytetu Sląskiego. Tegoroczny test przygotowany olimpijczykom przybyłym do Pułtuska na dni 7.06 – 10.06.2018 bardzo się spodobał. Półtorej godziny czasu mieli uczniowie na rozpracowanie zadań i poleceń, które dotyczyły tematu – Radość. Przyświecało mu przesłanie Małgorzaty Korzekwy: Człowiek nie jest właścicielem radości, lecz jej poszukiwaczem Wśród poleconych zadań należało napisać pracę z ciekawie uzasadnioną odpowiedzią na pytanie: Co daje prawdziwą radość – marzenie czy działanie? Kiedy już uczestnicy olimpiady uporali się z testem, przystąpili do egzaminu ustnego. On także nie był trudny; polegał na zaprezentowaniu jednej z wybranych wcześniej lektur – utworu prozatorskiego bądź ulubionych utworów poetyckich. Miła i przyjazna atmosfera sprzyjała intelektualnym zmaganiom. Okazało się, że wszyscy byli doskonale przygotowani, władali nienaganną polszczyzną i ujawniali swój rodzimy do niej sentyment. SPK w Hamburgu reprezentowali: Paulina Łosiewicz i Dawid Czauż – oboje uczniowie pani Moniki Kalinowskiej. Dołączyła do nich Julia Grochocka, która reprezentowała szkołę sobotnią przy Polskiej Misji Katolickiej w Hamburgu, ale jest także uczennicą SPK. Ona właśnie otrzymała specjalne wyróżnienie profesor Danuty Krzyżyk za świeże, niekonwencjonalne przemyślenia i refleksje zawarte w pracy pisemnej. Ogólnie wypadliśmy dobrze, choć nie zdobyliśmy nagród lecz jedynie wyróżnienia. Nie znaczy to jednak, że pochwał szczędzono. Satysfakcji było wystarczająco! Nie zawsze trzeba być pierwszym! Najważniejsze, że z Pułtuska powrócili wszyscy bogatsi w nowe doświadczenia i przyjaźnie, że poznali smak konkursu, który promuje polszczyznę. Za rok znowu nowi wyruszą, bo to już tradycja w SPK i motywacja, by pogłębiać wiedzę, nie poprzestawać w kształceniu się i stale rozwijać językowe a także literackie zainteresowania. Dodać trzeba, że „Wspólnota Polska” i Senat dbają zawsze o to, by uczestnikom olimpiady dostarczyć niezapomnianych, przy tym atrakcyjnych przeżyć i wrażeń. Zapewniają autokarowe przejazdy z Pułtuska do Warszawy, zwiedzanie ciekawych miejsc nie tylko w sto11
Z REGIONÓW
licy, spektakl w teatrze i oczywiście doskonałe warunki hotelowe wraz z pysznym wyżywieniem. W tym roku olimpijczycy byli w Centrum Nauki Kopernik, zwiedzali Łazienki Królewskie, odwiedzili teatr Kamienica i odbyli rozmowę z jej twórcą panem Emilianem Kamińskim. Obejrzeli również spektakl Wiktora Szenderowicza Ludzie i anioły w Teatrze Współczesnym, a także poznali kurpiowską chatę na skraju Puszczy Białej pod Pułtuskiem. I to właśnie było coś, co zadziwiło, olśniło i natchnęło! Wszak z ludowością , tradycją i folklorem mało mamy i nie często do czynienia! Czegoż więcej trzeba? Tego właśnie, co unikatowe, cenne i swojskie? Okazuje się, że trzeba sposobów i wiary w to, że nauka języka polskiego otwiera różne drzwi, bramy i fortece, prowadzi po drogach nieznanych lecz pięknych i zaskakująco przedziwnych!
LIPCOWY PIKNIK W OGRODACH KONSULA GENERALNEGO W HAMBURGU To było miłe przyjęcie przy doskonałej muzyce, cudownej atmosferze i specjałach polskiej kuchni. W barwach biało-czerwonych świętowano rok stulecia odzyskania niepodległości i obchody tej ważnej dla Polski rocznicy były na planie pierwszym towarzyskich
Rodzinnie – czyli tradycyjne spotkanie w ogrodach Konsula Generalnego w Hamburgu I to także przyjęta już forma czerwcowej edukacji, której patronują nauczycielki SPK w Hamburgu. Chodzi o to, by lepiej się poznać, nabrać chęci do wzajemnych, przyjaznych kontaktów, pokazać ile potrafimy i jak jesteśmy zmotywowani do kształcenia. Dzieci bawiły się, śpiewały, recytowały wiersze, bo to i po Dniu Matki i po Dniu Dziecka również Święcie Ojca. Rodzice i dziadkowie, wszyscy zaproszeni goście „pękali z dumy” i nabierali wiary w to, że należy przybliżać ojczyznę, rozwijać horyzonty, nie oddalać się od źródeł... Potem wspólnie dzielili się doświadczeniami i zawierali znajomości – jak to na obczyźnie – serdeczne rozmawiali o swoich problemach, zmaganiach, projektach. Jak sądzicie, czy warte to wszystko opisu? Czy zastanawiać się nad potrzebą nauczania języka ojczystego na emigracji? Pytania pozostawiam bez odpowiedzi. Sława Ratajczak
12
rozmów. Spotkali się dawni znajomi, zawierano znajomości, poznawano młodych, wymieniano poglądy i dzielono się doświadczeniami. Czy trzeba więcej? Takie uroczystości to już tradycja w hamburskim okręgu konsularnym. Łączą środowisko polonijne, utwierdzają nas w przekonaniu, że jesteśmy siłą, która nie poddaje się sporom i niesnaskom, nie ulega małostkowym konfliktom. Jest przecież coś, co nas wyróżnia; aktywność, talenty, pracowitość, ambicje i rozwaga. Chrońmy te wartości, bo w nich sedno życiowych mądrości, podstawa naszego bytu na obczyźnie, w miejscu, gdzie wystarczająco dużo trudności do pokonania. 13
Z REGIONÓW
ZBLIŻAJĄ SIĘ WAKACJE – NAJEŻDŻAJĄ NOWI
Wszyscy uczestnicy imprezy, jaka miała miejsce 1 lipca 2018 roku, wychodzili zadowoleni z rezydencji konsula p. Piotra Golemy i pani Grażyny Golemy przy Maria-Louisen Strasse w Hamburgu. Oby kontynuowane były te sympatyczne pikniki i dawały tyle przyjemności, co to niedzielne, lipcowe popołudnie pod błękitnym niebem, wśród zieleni. S. R.
14
O poranku wczesnym Filharmonia zdaje się szaroróżowa, w blasku wschodzącego słońca zadziwia tysiącem srebrnych punktów, które pulsują na falistej bryle budowli. Chwilę potem odmienia oblicze przybierając nową jasność, zaznaczoną fioletowymi refleksami. Jeszcze moment iskrzy, by w spokojnym, stalowym nasyceniu trwać do południa. Zachwycają się ci, którzy ją znają. Podziwiają urok przelotny, osobliwy, tę gamę barw, które biorą się z powietrza, nadchodzą z nieba i od wody, wywołując efekt nieoczekiwany, zaskakujący. Obcy i ci, którzy tu od niedawna, nie baczą na urodę obiektu. Nie spoglądają z okien metra na rzekę, port, na biurowce Hammerbrooku. Przesuwają się nerwowo ku wyjściom, dojeżdżają do Dworca Głównego, wybiegają na perony i ruchome schody zapełnione tłumem. Pośpiech ponad wszystkim. Tu nie ma czasu na sentymenty i zachwyty, na zadumę i refleksję, nawet na uprzejmość i uśmiech. Wie o tym Matylda i Marek, którzy już od miesiąca o tej samej porze, po piątej rano muszą stanąć w barze kawowym u wejścia zachodniego tuż przy Informacji dla Podróżujących. Do trzeciej będą obsługiwać klientów, pasażerów i turystów; dreptać, biegać, przesuwać się, nachylać, podawać, wycierać, sprzątać, liczyć, wydawać, nalewać... Ruch jest nieustanny. Twarze, twarze, twarze. Dziesięć godzin w tym samym miejscu, bez wytchnienia, w pocie i skupieniu z małą przerwą na posiłek w ciasnym zapleczu na rozkładanych krzesełkach, przy zlewie. Na tym się nie kończy. Wieczorami sprzątają przedszkole – pięć pomieszczeń i trzy łazienki. Tam są na szczęście sami i na dodatek blisko domu po południowej stronie Łaby. Nie trzeba się śpieszyć, przy tym spokojnie, kolorowo, przytulnie, z widokiem na ogródek, huśtawki, piaskownicę. Oby wytrzymać te trzy miesiące! Powtarzają to każdego poranka i ponownie przed nocą, gdy kładą się do łóżek. Powtarzają jak zaklęcie, mające dodać sił. Ale siły trzeba odnawiać; wyspać się, zrelaksować, najeść... Tylko kiedy? 15
Z REGIONÓW
– Tej gonitwy na dłużej bym nie wytrzymał – mówi Marek i dziwi się, że Matylda ma chęć na prasowanie i smażenie naleśników. – Ja to robię dla przyjemności, bo praca w barze śni mi się po nocach, a na te bułki z parmezanem, salami i szynką już patrzeć nie mogę… – A ja patrzeć nie mogę na torty i ciastka, na placki, babki, keksy i jagodzianki. Nie próbuję tych słodkości, bo w biodra idą – oznajmia Agnieszka, która także przyjechała ze Słupska i też dla próby na trzy wakacyjne miesiące, dla rozeznania i sprawdzianu, dla wyszukania czegoś, co odmieni życie, pozwoli spłacić kredyty. Cukiernia na Harburgu stała się nadzieją na poprawę bytu, nawet na spotkanie kogoś miłego, zamożnego, wolnego... – Nie jest tak źle, trzeba po prostu wyzwolić w sobie zaciętość i hart. Ja przecież byłam sekretarką, dwa języki obce znam, pisma pisałam do kontrahentów zagranicznych, rozmowy telefoniczne prowadziłam z dyrektorami, prezesami, akcjonariuszami... Ale firma splajtowała i opiekunką jestem u chorej na alzheimera starszej pani – wyjaśnia Malwina z Poznania. – Myślicie, że mi łatwo? Dzień i noc muszę czuwać. Ile się nasłucham przykrości, ile strachu najem, bo moja podopieczna uciekać chce z domu. Teraz to już przywykłam, zahartowałam się i nowych nabrałam nawyków. Mniej we mnie uczuć, więcej rozwagi. „Niemiecka” jestem, choć mama mówi, że wesołości już we mnie nawet odrobiny. – A jak mnie tu odmieniło – zwierza się Krystyna z Wrocławia. – Na lepsze odmieniło. Widzę, że tu odebrałam dobrą szkołę życia. Co to tam moja germanistyka uniwersytecka? Dopiero w Hamburgu nauczyłam się wszystkiego, co praktyczne, nowoczesne, światowe, celowe i pożyteczne. Poważne stanowisko w rodzinie niemieckiego przemysłowca zajmuję. Jestem majordomus – jeśli wam to cokolwiek mówi? Organizuję życie sześcioosobowej rodziny. Nie sprzątam, ani nie piorę, ale przygotowuję przyjęcia, niekiedy posiłki wieczorne, dbam o aprowizacje, organizuję wyjazdy, doglądam wszystkiego, co niezbędne w życiu rodzinnym, domowym. Mam samochód do dyspozycji; kiedy trzeba odbieram dzieci ze szkoły, albo starszych państwa z teatru. Zawożę ich na lotnisko, a nawet zorganizowałam wyjazd do Wrocławia. Staram się, przewiduję, rozważam, planuję i proponuję rozwiązania niektórych problemów... Mam uznanie i zaufanie. – To się tobie udało! Kuzynowi słabiej, bo ma pracę w fabryce, na taśmie... – Trudno, żeby przy swoich talentach zarządzał firmą! Wystarczy, że mieszkanie mu załatwiłam i pierwszy czynsz opłaciłam. Myślał, że u mnie zamieszka. 16
S.R.
– On studiuje w Opolu kulturoznawstwo i w zasadzie nic nie umie. Tak więc utwierdzam się w przekonaniu, że niektórzy pojęcia nie mają jak się w Niemczech pracuje i tylko wstyd nam przynoszą. Uważają, że wystarczy znać kilka słów, „można na migi się porozumieć”, a reszta sama przyjdzie z domysłu i cwaniactwa z nieuzasadnionej pychy i pomocy rodziny. – To sama prawda! Ja rozeznania nie miałam nawet w sprzątaniu, a przecież jestem czysta i dokładna – stwierdza Joasia, która jest szczęśliwa, że dostała pracę w hotelu. – Polka mi ją załatwiła i dobrze, że uświadomiła mi, jak trzeba się tu zachowywać. Po prostu życzliwa była i nauczyła tego i owego, podpowiedziała dla przykładu, że klamki należy polerować i zatyczki w umywalkach także wymagają szczotki, że nie ufać innym, nie pytać za wiele i wietrzyć pokoje, a łóżka odstawiać, bo nie wiadomo, co za nimi po gościach pozostaje. Nie mam wysokiej stawki, ale w soboty zaproponowali mi zajęcie w kuchni i jakoś wytrwam do końca wakacji – cieszy się. – Po to przyjechałam, żeby choć z trzy koła do kraju wywieźć. Trzy koła? To jest nic! To za mało! Po trzech miesiącach trzeba piątkę mieć na koncie! Po to zjechaliśmy, by swoje zarobić! – O tak, trzeba jak Matylda i Marek jeszcze coś na wieczór sobie zorganizować, choćby nawet wyprowadzanie psa, mycie schodów, prasowanie... To dobre fuchy! Tak samo jak koszenie trawy – tyle, że z rana trawa mokra, a wieczorem warkot maszyny dla Niemców za głośny. – Dodatkowe siły trzeba w sobie wyzwolić i nie pokazywać tego, co się naprawdę czuje i przeżywa – podsumowują jednogłośnie. – Z uśmiechem, jak do ślubu! – Na luzie, jak po rozwodzie! Z odwagą, jak na pierwszą randkę! Tak oto rozprawiają rodacy, tak sobie doradzają, gdy zbiorą się przypadkowo, gdy rozgadają się zanadto i zwierzyć zapragną. No bo o czym mówić? Nieliczni znają miasto. Mało kto z nich wie, gdzie piękne miejsca, muzea i pomniki, gdzie teatry i zabytkowe pałacyki? W większości zapracowani i przemęczeni, obojętni na architektoniczne cuda, które podziwiać można i z okien przepełnionej S-Bahny. A wieczorem filharmonia nabiera życia, rozbrzmiewa muzyką, której twórcy i wykonawcy znaleźli się w panteonie najsłynniejszych artystów. Barwy sławy i piękno rozjaśniają jej wnętrza. S.R.
17
Ks. dr hab. Jerzy Grześkowiak
NADRENIA PÓŁNOCNA-WESTFALIA PIESZO Z KOLONII, PRZEZ POLSKĘ, DO KRÓLEWCA Ks. dr hab. Jerzy Grześkowiak Kroczenie to dźwiganie wewnętrznego światła jasnej ciszy Romano Guardini
Gdy byłem proboszczem w Mammendorf, pewnego majowego wieczoru zastukał do drzwi plebanii mężczyzna, prosząc o nocleg dla siebie i dwóch piesków. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że ów sympatyczny Francuz z Bretanii pielgrzymuje pieszo do Ziemi Świętej. W rok później ponowne zaskoczenie, gdy wracając autem z Monachium ujrzałem na szosie „tę trójkę dzielnych pielgrzymów” w powrotnej drodze do Ojczyzny. Nieco pokrewne przeżycie spotkało mnie Ks. dr hab. J.Grześkowiak przed rokiem, gdy w Wielkim Tygodniu nadeszła przesyłka z książką pt. Wo bitte geht`s nach Königsberg? Eine Wanderung von West nach Ost. Jej autora Christiana Heidricha (teolog, filozof, filolog – slawista, publicysta, nauczyciel) poznałem osobiście rok wcześniej na sympozjum w Uniwersytecie Viadrina w Słubicach. Przedtem znałem to nazwisko z publikowanych od wielu lat w „Christ in der Gegenwart” celnych i głębokich perełek-rozważań, związanych z niedzielną Ewangelią (polskie wydanie: Fascynacja Ewangelią. Eseje o nadziei, radości i prawdzie, Kielce 2008). Urokliwa to i niezwykła książka – zapis przeżyć, doświadczeń i przemyśleń „całkiem innego czasu” – tzw. rocznego szabatu. Autor po 12 latach pracy w gimnazjum w Östringen zatęsknił za „czasem dla siebie”. No i wyruszył w daleki świat! Dlaczego Królewiec? Iść pieszo do Jerozolimy, Santiago de Compostella, Rzymu, Asyżu, Częstochowy – to „normalka”. Ale pieszo z Kolonii – przez całe Niemcy i Polskę – do Kaliningradu, centrum tego wciśniętego jak obce ciało pomiędzy Polskę i Litwę małego skrawka Rosji!? Dlaczego Königsberg? Dla Heidricha odpowiedź była prosta: Bo tam żył i tworzył wybitny niemiecki filozof 18
oświeceniowy Immanuel Kant (1724-1804). Nie dziwi zatem, że ten swoisty „dziennik podróży” przetykany jest jak złotą nicią inspirującymi tekstami tegoż filozofa. A całemu wędrowaniu – przez wioski i miasta oraz zmieniający się jak w kalejdoskopie krajobraz - towarzyszą słowa jego słynnej sentencji: „Są dwie rzeczy, które napełniają duszę podziwem i czcią: niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie. Są to dla mnie dowody, że jest Bóg nade mną i Bóg we mnie”. Wzruszać muszą ostanie strony książki, gdy Autor stojąc przy pomniku Kanta uświadamia sobie, że Königsberg stał się dla niego pewnego rodzaju „ideą”, niezwykłą metaforą dla wszystkiego, co przemija, a mimo to, stale inspiruje i każe pytać o przyszłość ludzkości, Europy i jej ideały, o wierność jej chrześcijańskim korzeniom. Motywację decyzji Autora, by wędrować przez 3 miesiące z Kolonii ku Wschodowi Europy wyjaśnia także jego biografia. Najpierw wczesne dzieciństwo na Górnym Śląsku (ur. w 1960 r. w Bierawie) i lata szkolne w Opolu, a potem przesiedlenie rodziny do Niemiec i studia tutaj - to fakty decydujące, że Christian Heidrich może czuć się obywatelem dwóch Ojczyzn: Niemiec i Polski. To „dziedzictwo” sprawia, że z taką łatwością i znawstwem prezentuje historię, dorobek kulturowy i aktualną sytuację gospodarczo-społeczno-religijną w obu krajach. Dlaczego pieszo? Odpowiedź jest prosta: bo wszystkich trawi ciekawość drogi. Iść – to szczególny sposób postrzegania i percepcji. Heidrich, zapalony wędrowiec po górskich szlakach, wie, że idąc na nogach widzi się i słyszy więcej niż jadąc autem, koleją, okrętem. Jako znawca literatury, ma w pamięci powiedzenie Goethego: „Tylko tam, gdzie byłeś pieszo, tam byłeś naprawdę”. Kraj przedeptany na własnych nogach ma inny wymiar w wyobraźni niż przejechany autem czy rowerem. Idąc pieszo zyskuje się pamięć przestrzeni, a rytm dnia wymaga wysiłku, samodyscypliny i determinacji. Idąc mam czas, by przeżyciom nadać obraz i kształt oraz przepracować je w ideę, a doświadczenia przemienić w wiedzę. Urok książki Książka Christiana Heidricha to „urzekająca mozaika – wielotematyczna i wielobarwna”. Jest tu niemal „wszystko, co ludzkie”: życie jednostek, grup społecznych i narodów, gospodarka, nauka i kultura, filozofia, religia i wiara, literatura i sztuka, codzienna prasa, czasopi19
Z REGIONÓW
sma i książki, reminiscencje historyczne i teraźniejszość. I co jeszcze bardzo istotne i znamienne: W gruncie rzeczy najważniejszym wydarzeniem dla Heidricha „w drodze” jest CZŁOWIEK! On szuka z nim spotkania, rozmowy, wymiany poglądów – wszędzie: po drodze, w gościnnych domach, w kawiarniach, barach i restauracjach, w hotelu, przy kiosku z piwem, w teatrze, w kościele, po Eucharystii. Chętnie wchodzi w interakcję ze „zwyczajnymi ludźmi” – z normalnymi i „oryginałami”, Christian Heidrich u celu, przed pomnikiem z wierzącymi i ateistami. Szczególnym bogactwem Kanta w Królewcu (Kaliningrad) tej książki jest jej głęboka duchowość, inspirowana Ewangelią Chrystusa. Duchowość nie abstrakcyjna, lecz związana z codzienną egzystencją, z konkretem „tu i teraz”, a dotycząca każdego człowieka, bo każdy jest „w drodze” – wszyscy jesteśmy nomadami! Krótko: to książka niezwykle piękna, szczera, autentyczna w swej prostocie i duchowej głębi; książka, która uczy, bawi, wzbogaca i inspiruje. Pisana w drodze szuka także nowych dróg dla „człowieka w drodze”. A ponieważ jej akcja dzieje się na sporych obszarach geograficznych Niemiec i Polski, jej lektura może przyczynić się wydatnie do pogłębiania polsko-niemieckiego porozumienia.
Christian Heidrich: Wo bitte geht`s nach Königsberg? Eine Wanderung von West nach Ost. EOS Verlag, St. Ottilien 2017 404 Seiten, 19.90 Euro ISBN: 978-3-8306-7831-1
20
74. ROCZNICA ZWYCIĘSTWA POD MONTE CASSINO (1944-2018) CZERWONE MAKI Bogdan Żurek Alfred Schütz – kompozytor melodii Czerwonych maków – spoczywa w Monachium na Ostfriedhof (Cmentarz Wschodni). Czerwone maki na Monte Cassino należą do skarbca polskiej pieśni patriotyczno-wojskowej. Kompozytorem tego powszechnie znanego hymnu-legendy, granego i śpiewanego przy bardziej i mniej podniosłych uroczystościach, jest zmarły w 1999 roku w Monachium Alfred Schütz. Niewiele brakowało, by urna z prochami zapomnianego twórcy melodii Czerwonych maków została złożona w anonimowym grobie. Alfred Longin Schütz (przed wojną pisał się Szyc) urodził się 2 lipca 1910 roku w Tarnopolu. Ojciec, bankowiec, pragnął by syn poszedł w jego ślady. Młodego Alfreda pociągała jednak muzyka. Ku rozpaczy rodziców porzucił studia prawnicze dla Lwowskiego Konserwatorium Muzycznego. Od 1932 roku, na cztery lata, związał się z „Wesołą Lwowską Falą“, zostając kierownikiem muzycznym tej niezwykle popularnej, coniedzielnej audycji. Po przeprowadzce do Warszawy współpracował z miejscowymi teatrami oraz kabaretami, aby tuż przed wojną objąć stanowisko szefa muzycznego Teatru Buffo. Będąc świetnym pianistą, komponował z niezwykłą łatwością. Jego przeboje śpiewały legendy rewii i filmów: Ordonka, Wera Gran, Eugeniusz Bodo, Mieczysław Fogg. We wrześniu 1939 roku, uciekając przed Niemcami, znalazł się w okupowanym przez armię czerwoną Lwowie. Zbierając wokół siebie uchodzących z centralnej Polski artystów, założył Teatr Miniatur, z którym wyruszył na tournee po Kraju Rad. Ta „kolaboracja“ pozwoliła mu przetrwać. W stolicy Kirgizji – Frunze, zapadł na tyfus plamisty, cudem unikając śmierci. Koledzy podśmiewali się poźniej, że była to kara niebios za skomponowanie w ekspresowym tempie nowego hymnu dla tej radzieckiej republiki. W tym czasie na stepach orenburskich, w Buzułuku, organizowały się pierwsze oddziały Wojska Polskiego. Schütz dotarł tam w grudniu 1941 roku, otrzymując przydział do wydziału propagandy przy sztabie 21
Z REGIONÓW
Nagrobek Alfreda Schütza 22
Bogdan Żurek
armii generała Andersa. Wraz ze starymi znajomymi (Wars, Lopek-Krukowski, Tom i inni) tworzył czołówki artystyczne wojska. Kierował też, razem z Henrykiem Warsem, 40-osobową orkiestrą, towarzysząc armii na bojowym szlaku od Teheranu do Monte Cassino. Alfred Schütz skomponował ponad 1000 utworów, ale tylko jeden pozostał nieśmiertelny – Czerwone maki na Monte Cassino. Pieśń powstała w nocy z 17 na 18 maja 1944 roku, na kilka godzin przed zdobyciem klasztoru. W pobliskim Campobasso, gdzie artyści występowali dla 23 Kompanii Transportowej, zainspirowany prowadzonymi nieopodal walkami, Feliks Konarski (sławny Ref-Ren) napisał tekst i obudził Schütza. Kompozytor zachwycony wersami, uniesiony toczącą się w pobliżu bitwą, zasiadł do pianina. „Tak się to wszystko ze mną razem zlepiło, że nie wyobrażałem sobie, że tu może powstać inna melodia“ – wspominał później Schütz. Rano, 18 maja, żołnierze II Korpusu zatknęli na ruinach klasztoru biało-czerwoną flagę. Tego samego dnia w kwaterze generała Andersa w Campobasso, na akademii dla uczczenia zwycięstwa, czerdziestoosobowa orkiestra Alfreda Schütza wykonała po raz pierwszy Czerwone maki na Monte Cassino. Po wojnie Alfred Schütz wyjechał wraz z Jerzym Petersburskim (Tango Milonga, Ostatnia niedziela) do Brazylii, gdzie pracował w rewiach Sao Paulo i Rio de Janeiro. Tam też ożenił się z Weroniką – Węgierką żydowskiego pochodzenia. Dzieci nie mieli. W 1961 roku powrócił do Europy i osiadł w Monachium. Współpracował z Rozgłośnią Polską Radia Wolna Europa. Ostatnie lata, sam nie będąc zdrowym, opiekował się chorą żoną. Usunął się z życia emigracyjnego, żył skromnie i samotnie. Zmarł 21 października 1999 roku w Monachium. Przerażona wysokimi kosztami pogrzebu, 79-letnia wdowa postanowiła złożyć urnę z prochami męża w podziemiach kaplicy, pod anonimową płytą, bez nazwiska, tylko z numerem cmentarnego rejestru. Na godny pochówek kompozytora i opłacenie ziemnego grobu pozwoliła zbiórka pieniędzy, podjęta przez monachijską Polonię. Dokładnie w 56. rocznicę zdobycia Monte Cassino odsłonięto na grobie Schütza pomnik w kształcie nagrobków tysięcy polskich żołnierzy, spoczywających na alianckich cmentarzach. Nad nazwiskiem wyryto pięciolinię z pierwszymi taktami refrenu Czerwonych maków. Grób Alfreda Schütza znajduje się w Monachium na Ostfriedhof, przy ulicy St. Martin, kw. 166a. Tekst i zdjęcie: Bogdan Żurek 23
Bogdan Żurek
XXV LAT POLSKIEJ SZKOŁY W MONACHIUM Bogdan Żurek W roku 2018 Szkolny Punkt Konsultacyjny imienia Tadeusza Chciuka-Celta przy Konsulacie Generalnym RP w Monachium obchodzi dwudziestopięciolecie swojego istnienia. Szkoła została założona z inicjatywy rodziców, przy wsparciu Konsulatu Generalnego i zaangażowaniu Polonii monachijskiej. Na początku uczęszczało do szkoły niewiele dzieci. Na pierwsze zajęcia przyszło 37 uczniów, co uważano za sukces. Z biegiem lat szkoła rozrastała się, zmieniała swoją siedzibę, grono pedagogiczne, programy nauczania. Z roku na rok przybywało chętnych. W obecnym roku szkolnym do SPK uczęszcza około czterystu uczniów, z którymi pracuje szesnastu nauczycieli. Zajęcia odbywają się w budynku Berufsvorbereitungsschule przy Balanstrasse 208 w Monachium. Szkolny Punkt Konsultacyjny prowadzony jest przez Ministerstwo Edukacji Narodowej. Szkoła realizuje programy nauczania utworzone w oparciu o Ramy Programowe Nauczania Uzupełniającego dla Szkolnych Punktów Konsultacyjnych. Uczniowie kształcą swoje umiejętności na lekcjach języka polskiego, poznają historię i geografię naszej ojczyzny na lekcjach Wiedzy o Polsce. Zajęcia odbywają się dwa razy w miesiącu. Szkoła posiada własną bibliotekę, pomoce dydaktyczne i w pełni wykwalifikowanych nauczycieli. 18 lipca 2015 roku odbyła się uroczystość nadania SPK w Monachium imienia Tadeusza Chciuka Celta, białego kuriera, żołnierza Polskiego Państwa Podziemnego, emigranta politycznego, wicedyrektora Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa. Działalność szkoły nie ogranicza się wyłącznie do nauczania, poszerzana jest cały czas o dodatkowe przedsięwzięcia i projekty. Gośćmi szkoły byli wspaniali ludzie, między innymi: pan Grzegorz Kasdepka, znany i lubiany autor wielu pozycji literackich dla dzieci i młodzieży, pani Agnieszka Steur, pisarka, dziennikarka, felietonistka i badaczka języka, wokalistka jazzowa Agnieszka Hekiert oraz muzyk, profesor i artysta Leszek Żądło. Szkoła wychowuje w duchu patriotyzmu, uczy pielęgnowania kultury narodowej, tradycji i języka. Corocznie obchodzone są święta 24
narodowe 11 Listopada i 3 Maja, czczona jest pamięć bohaterów (wystawa o Irenie Sendlerowej), świętowane są corocznie urodziny Patrona – Tadeusza Chciuka-Celta. W 70. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego zorganizowano wzruszające spotkanie z przedwojenną harcerką, uczestniczką Powstania, panią Irminą Zembrzuską-Wysocką. Organizowane są wycieczki śladami sławnych Polaków lub osób związanych z Polską. Uczniowie biorą udział w programach edukacyjnych i konkursach. Wychowankowie szkoły rokrocznie są laureatami finału Olimpiady Języka Polskiego w Niemczech, a trzykrotnie byli jej zwycięzcami. Za wybitne zasługi i działalność na rzecz środowiska polonijnego w Niemczech, za krzewienie polskiej kultury i tradycji narodowych nauczyciele i kierownicy Szkolnego Punktu Konsultacyjnego w Monachium
25
Z REGIONÓW
Bogdan Żurek
początkowo służy dzieciom polskich dyplomatów oraz nielicznej wówczas Polonii. Pierwszym kierownikiem szkoły zostaje Pani Jadwiga Suchocka – inicjatorka i główna „siła napędowa“ szkoły. Zaczynamy od 37 uczniów.
otrzymali z rąk Prezydenta RP Andrzeja Dudy Złote Krzyże Zasługi. Pracę nauczycieli wyróżniło także Ministerstwo Edukacji Narodowej przyznając medale Komisji Edukacji Narodowej. Przy SPK działa również, powstała w 2014 roku, Drużyna Harcerska „Czarna Trzynastka”, prowadzona przez druhnę Joannę Filę. „Czarna Trzynastka” przynależy organizacyjnie do Związku Harcerstwa Polskiego poza granicami kraju z Kwaterą Główną w Londynie. Dzięki drużynie młodzież może uczestniczyć każdego lata w obozach harcerskich w Polsce. W ciągu 25 lat działalności szkoły uczęszczało do niej ponad 1600 uczniów. To ogromna grupa młodych Polaków wychowanych w duchu polskości poza granicami Ojczyzny. Szkoła dała im możliwość pogłębienia nie tylko wiedzy o Polsce, ale również wykształcenia poczucia łączności z Ojczyzną. Uroczyste obchody 25. lecia istnienia SPK w Monachium odbyły się 16 czerwca 2018 roku w budynku Mittelschule przy Cincinattisstrasse w Monachium.
v 2000 – Szkola rozrasta się w błyskawicznym tempie i zaczyna pełnić rolę szkoły publicznej. Zajęcia odbywają sie w budynku przy Lindwurmstraße, jest to druga, po Neuperlachu lokalizacja SPK. v 2004 – Kierownikiem szkoły zostaje Pani Jolanta Jackiewicz, która przenosi siedzibę szkoły – najpierw na krótko do budynku przy Oberangerstraße, później do budynku DAA przy Landwehrstr., skąd mamy przysłowiowe „dwa kroki“ na słynny Oktoberfest. v 2006 – nasza uczennica Monika Wróblewska – po raz pierwszy w historii monachijskiego SPK zdobywa w Berlinie 1 miejsce w Olimpiadzie Języka Polskiego w Niemczech. v 2009 – rodzice i nauczyciele – nie tylko w SPK w Monachium, ale i na całym świecie strajkują przeciwko planom uspołecznienia szkolnych punktów konsultacyjnych. Jesienią tego roku kierownikiem szkoły zostaje Pani Anita Lidzbarska. v 2010 – Kierownikiem szkoły zostaje Pani Aneta Lewandowska. Wówczas rodzi się myśl nadania szkole imienia. Kierownik mobilizuje społeczność szkolną do poszukiwań kandydatów na patrona szkoły. Jedną
25 LAT – JUBILEUSZOWE KALENDARIUM v 1993 – we wrześniu w Monachium powstaje Szkolny Punkt Konsultacyjny przy Konsulacie Generalnym RP w Monachium, który 26
27
Z REGIONÓW
Bogdan Żurek
z kandydatur, Tadeusza Chciuka-Celta (przedwojennego harcmistrza, cichociemnego, wicedyrektora Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa) proponuje redaktor Bogdan Żurek. v 2012 – Poszukawania zakończone. Do Ministerstwa Edukacji Narodowej wędruje wniosek o nadanie Szkolnemu Punktowi Konsultacyjnemu przy Konsulacie Generalnym RP w Monachium imienia Tadeusza Chciuka-Celta. Nasza uczennica Alicja Kacprzak na finale odbywającym się w Krakowie zdobywa 1 miejsce w Olimpiadzie Języka Polskiego w Niemczech. v 2013 – Szkoła przeprowadza się do pomieszczeń Berufsvorbereitungsschule przy Balanstr. 208. Do szkoły uczęszcza już prawie 400 polskich dzieci. Przy szkole powstaje drużyna harcerska „Czarna Trzynastka“, prowadzona przez druhnę Joannę Filę. v 2014 – nasza uczennica Kornelia Wantuch zdobywa 1 miejsce w Olimpiadzie Języka Polskiego w Niemczech. v 2015 – 19 stycznia 2015 r. Pani Miinister Joanna Kluzik-Rostkowska podpisuje Rozporządzenie w sprawie nadania SPK w Monachium imienia Tadeusza Chciuka-Celta. Zaczynają się gorączkowe przygotowania do uroczystości, która odbywa sie 15 lipca 2015 r. Społeczność szkolna oraz Pani Ewa Chciuk-Celta wraz z dziećmi fundują sztandar wykonany przez Siostry Karmelitanki z Gniezna.
• mgr Adriana Karczewska – nauczyciel języka polskiego
v 2018 – 16 czerwca 2018 r. o godz. 12.00 przy Cincinattistr. 63 w Monachium świętowaliśmy 25-lecie działalności.
• mgr Małgorzata Tarsa – nauczyciel języka polskiego
Nauczyciele pracujący obecnie w SPK Monachium: • mgr Aneta Lewandowska – Kierownik SPK, nauczyciel języka polskiego • dr Elżbieta Biegaj – historyk, nauczyciel Wiedzy o Polsce • mgr Joanna Fila – nauczyciel edukacji wczesnoszkolnej • mgr Małgorzata Gąsiorowska – nauczyciel/bibliotekarz • mgr Izabela Gozdalik – nauczyciel edukacji wczesnoszkolnej 28
• mgr Mariola Maciaszek – nauczyciel języka polskiego • mgr Anna Macura – nauczyciel edukacji wczesnoszkolnej • mgr Alina Masiakowska-Nowacka – nauczyciel Wiedzy o Polsce • mgr Agata Müller – nauczyciel edukacji wczesnoszkolnej • mgr Anna Sopnicka – nauczyciel języka polskiego
• mgr Kamila Wierzchosławska – nauczyciel języka polskiego • mgr Anna Zbylut – nauczyciel edukacji wczesnoszkolnej • mgr Renata Ziemski – nauczyciel Wiedzy o Polsce • mgr Barbara Kołpanowicz-Krzyżanowska – nieoceniona pomoc w sekretariacie szkoły • Pan Demiraslan Tuncer – woźny, hausmaister, dbający o bezpieczństwo naszych uczniów
Bogdan Żurek 29
3 MAJA W MONACHIUM Z okazji Swięta Narodowego Trzeciego Maja Konsul Generalny RP w Monachium Andrzej Osiak wraz z Małżonką Agnieszką Kościelniak-Osiak wydali przyjęcie w ogrodach konsulatu. Po oficjalnych wystąpieniach konsula i przedstawicielki rządu bawarskiego, zaproszonych gości poczęstowano pysznymi polskimi potrawami. W części artystycznej wystąpił Maciej Fortuna, wybitny polski trębacz jazzowy.
Kościół św. Barbary w Monachium
3 Maja to także Święto Matki Bożej Królowej Polski. Tradycyjnie w Kościele św. Barbary w Monachium odprawiona została Msza za Ojczyznę. Przewodniczył jej i homilię wygłosił ks. Marek Maliszewski. Mszę współkoncelebrowali: o. dr Stanisław Pławecki, o. Tomasz Sadowski, o. Rafał Nowak oraz ks. Bogdan Piwowowarczyk. Po mszy, w sali przy kościele, odbyło się przygotowane przez Radę Parafialną spotkanie, podczas którego śpiewano pieśni patriotyczne.
30
31
PAN TWARDOWSKI. Z KSIĘŻYCA DO MONACHIUM
73. ROCZNICA ZAKOŃCZENIA II WOJNY ŚWIATOWEJ 8 maja 2018, w 73. rocznicę zakończenia II wojny światowej, Konsul Generalny RP w Monachium Andrzej Osiak złożył, na cmentarzu Perlacher Forst, wieniec pod pomnikiem upamiętniającym robotników przymusowych, jeńców wojennych oraz więźniów obozów koncentracyjnych.
32
Podczas trwającego w Monachium „Festiwalu Fausta” (Faust Festival) wiele instytucji kultury przygotowało własne projekty, odnoszące się do znanej legendy. Nie mogło też zabraknąć Konsulatu Generalnego Rzeczypospolitej Polskiej. Pod hasłem Nie tylko Faust zaprezentowano monachijskiej publiczności postać Pana Twardowskiego. Od 26 kwietnia do 14 czerwca 2018 r. w pomieszczeniach wystawienniczych przy Pronzregentenstr. 7 oglądać można było wystawę, przybliżającą wizerunek słynnego szlachcica, wykreowany w dziewiętnastowiecznej i dwudziestowiecznej poezji i grafice. Prezentowane reprodukcje pochodzą z książek i gazet, znajdujących się w zbiorach Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie. Wyboru reprodukcji dokonała pani Alina Cywińska z Oddziału Usług Informacyjnych i Szkoleń Biblioteki Uniwersyteckiej Już 19 kwietnia, w Rationaltheater, pokazano także cykl filmów Tomasza Bagińskiego pt. Legendy Polskie, w tym Twardowsky i Twardowsky 2.0. Po projekcji dyrektor artystyczny Legend Polskich Michał Niewiara zdradzał sekrety produkcji filmowych. Według legendy, Twardowski żył w szesnastowiecznym Krakowie. Polski szlachcic i dworzanin króla Zygmunta Augusta, zasłynął jako niezwykły uczony, mag i alchemik. Postać Twardowskiego jest mocno związana z wielowiekową tradycją polskiego folkloru. Wąsaty szlachcic stał się uosobieniem spryciarza, który zdołał wykorzystać i przechytrzyć samego diabła. W cyrografie zastrzegł, że odda duszę tylko w Rzymie, do którego się wcale nie wybierał. Diabeł dopadł go jednak w karczmie „Rzym”. Twardowskiemu nie pozostało wtedy już nic innego, jak modlitwa do Matki Bożej Częstochowskiej. Przyniosła ona skutek nieoczekiwany – zamiast do piekła trafił Twardowski na Księżyc, gdzie zapewne do dzisiaj przebywa. Od XIX wieku postać Twardowskiego była przedstawiana w licznych wierszach, balladach, powieściach, a nawet filmach, operze i balecie. Jest w Polsce też wiele miejsc, które szczycą się związkami z legendarnym szlachcicem. Fot. B. Żurek 33
(bezet)
POLSKA „HUSARIA” NA MONACHIJSKICH BOISKACH – DUMNI PO ZWYCIĘSTWIE, WIERNI PO PORAŻCE Royal Bavarian Liga umożliwia sportową rywalizację monachijskim klubom, zrzeszającym piłkarskich amatorów, a nawet tylko hobbystów tej cieszącej się ogromnym zainteresowaniem dyscypliny. Ponad pięć tysięcy zawodników, z prawie dwustu drużyn, walczy o awanse w różnych klasach (ligach). Ponadto rozgrywane są rundy pucharowe, turnieje na małych boiskach i mistrzostwa w hali. W rozgrywkach Royal Bavarian Liga bierze udział polski klub „Husaria München”. Klub „Husaria München“ powstał w 2015 roku. Grać w nim może praktycznie każdy. Świadczy o tym licząca 25 zawodników kadra, o szerokim przedziale wiekowym, poczynając od niespełna 18-tu do prawie 50-ciu lat. W kadrze są m.in. pracownicy biur, magazynów, budowlańcy, kurierzy, samodzielni przedsiębiorcy, uczniowie, jest też piekarz. W chwili obecnej wszyscy piłkarze są Polakami, ale klub jest otwarty na
34
inne nacje. Grali już w nim Węgrzy, Niemcy, Turcy, Grecy i Rumuni. Dzięki współpracy z Miastem Monachium mecze „u siebie“rozgrywane są na boisku SC MSV Bajuwaren przy Görzer Str. 55. Klubem kieruje zgrany zespół z Kamilem Pęksą na czele, Michałem Musiałem, odpowiedzialnym za sprawy techniczne i finanse oraz Marcinem Cebulą i Maciejem Wielgusem. Menadżer Kamil Pęksa jest zarazem aktywnym piłkarzem SV Polonia Senior 32+, co bezsprzecznie ułatwia „Husarii“ współpracę ze starszym i bardziej doświadczonym „bratem“, jakim jest klub SV „Polonia“. Sezon 2017 zakończył się awansem „Husarii“ do 3 ligi RBL (Royal Bavarian Liga). To zobowiązuje, więc przygotowania do sezonu wiosennego potraktowano bardzo poważnie. Postawiono na treningi w hali (Unterföhring) celem szlifowania techniki i gry szybką, krótką piłką. Doskonałym uzupełnieniem przygotowań stały się treningi z SV „Polonia“, które doszły do skutku dzięki uprzejmości i przychylności prezesa i trenerów tego kubu. Nie sposób pominąć, że takie wspólne trenowanie to nie tylko podnoszenie piłkarskich umiejętności, ale i intergracja, czyli nawiązywanie nowych kontaktów i znajomości. Obok gry w piłkę nożną Klub „Husaria” jest animatorem bogatego życia towarzyskiego. Rodziny piłkarzy, sympatycy i kibice spotykają się nie tylko na meczach. Organizowane HUSARIA są pozasportowe spotkania i imprezy, Wigilie, MÜNCHEN wspólne grillowania czy wypady za miasto. Görzerstr. 55 Polonii skupionej wokół monachijskiej Husa81549 München rii przyświeca motto: Dumni po zwycięstwie, Facebook: Husaria wierni po porażce! München (bezet) 35
Joanna Trümner
BERLIN OBCHODY DNIA POLONII W BERLINIE 27 MAJA 2018 Joanna Trümner Tegoroczne, siódme obchody Dnia Polonii w Berlinie odbyły się po raz kolejny przed i w ratuszu dzielnicy Berlin-Reinickendorf. Festyn stał pod znakiem setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. O tej szczególnej dacie przypominała wystawa na temat polskiej drogi do niepodległości, którą oglądać można było w foyer ratusza. W repertuarze grup na scenie nie zabrakło piosenek z tego ważnego historycznie etapu w historii naszej ojczyzny. Na placu przed ratuszem przez cały dzień pokazywały swoją działalność polskie organizacje, twórcy i przedsiębiorcy z Berlina. Na stanowiskach nie zabrakło też prezentacji kultury wielkopolskiej. Tegorocznym gościem specjalnym festynu było miasto i gmina Szamotuły. Wśród wykonawców znaleźli się artyści z Berlina: grupa folklorystyczna „Krakowiacy” i teatr kukiełkowy dla dzieci „Halina”, zespoły muzyczne „Stan Zawieszenia”, „Bloody Kishka” i „Beuth Six” oraz zespół folklorystyczny „Lajkonik” z Hanoweru. Z Jablonkowa (Zaolzie) przyjechała grupa „Zaolzie i Zaolziaczek” oraz Kapela Ludowa „Nowina”. Gminę i miasto Szamotuły reprezentowała kapela dudziarska oraz zespół bluesowo-rockowy „The Old Band”. Grupa „Polesiuki” reprezentowała województwo lubuskie. Bardzo różnorodny i ciekawy program zapowiadała na scenie wiceprzewodnicząca Polskiej Rady, Związku Krajowego w Berlinie, Małgorzata Tuszyńska. Podczas uroczystego
36
otwarcia festynu o godzinie 15.00 przewodniczący Polskiej Rady, Związku Krajowego w Berlinie, Ferdynand Domaradzki podziękował patronom festynu – burmistrzowi dzielnicy Reinickendorf, Frankowi Balzerowi oraz Konsulowi Generalnemu RP w Berlinie, Marcinowi Jakubowskiemu za wsparcie. Pozdrowił w swym przemówieniu gości – posła na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, wiernego przyjaciela berlińskiej Polonii, Wojciecha Ziemniaka, skarbnika Zarządu Krajowego Stowarzyszenia Wspólnota Polska Tomasza Różniaka, przedstawicieli Polskiej Ambasady w Berlinie, szefa Konwentu Organizacji Polonijnych w Niemczech, Aleksandra Zajaca, przedstawicieli władz Miasta i Gminy Szamotuły i Polonii z Zaolzia. Program festynu zapewniał wiele atrakcji dla dzieci i dorosłych. Najmłodsi mogli wykonywać robótki ręczne na stanowiskach Towarzystwa Szkolnego „Oświata”, oglądać występu Teatru Kukiełkowego „Halina” lub skakać na dmuchanym zamku. Część programu odbywała się w Ernst-Reuter-Saal, tam też pod koniec festynu wystąpiła gwiazda wieczoru, znana w Polsce grupa „Łzy”. Frekwencja dopisała, pomimo upału i krótkiego deszczu plac przed ratuszem odwiedziło wielu gości. Nie zabrakło również specjałów polskiej kuchni oraz polskiego piwa. Festyn jest współfinansowany w ramach funduszy polonijnych Ministerstwa Spraw Zagranicznych Rzeczypospolitej Polskiej oraz ze środków Pełnomocnika Rządu Federalnego ds. Kultury i Mediów Republiki Federalnej Niemiec. Tak wielkie przedwsięwziecie nie mogłoby zostać zrealizowane bez zaangażowania członków i sympatyków Polskiej Rady, Zarządu Krajowego w Berlinie, którzy pomagali przy festynie od wczesnych godzin rannych do późnego wieczora. Joanna Trümner 37
NAGRODA KOMISJI EUROPEJSKIEJ I SENATU BERLINA „BLAUER BÄR” Nie dążymy do koalicji państw, a do jednoczenia ludzi.
PO SĄSIEDZKU – PARTNERSTWO MIAST Krystyna Koziewicz
Jean Monnet (1888-1979)
Przewodnicząca SprachCafePolnisch.e.V. Anna Koch z członkami Zarządu
Niebieski Niedźwiedź przyznawany jest podczas ogólnokrajowego Tygodnia Europy. Wyróżnienie otrzymują godne uznania berlińskie inicjatywy i projekty, jak również berlińczycy, którzy swoim znaczącym zaangażowaniem i honorową pracą w różnych obszarach życia społecznego i politycznego przyczyniają się do integracji Europy i jej obywateli, opowiadając się po stronie naszych wspólnych europejskich wartości. W roku 2018 nominowana została polonijna organizacja SprachCafePolnisch e.V. w składzie: Agata Koch – przewodnicząca, dr. Anna Mróz – zastępca, dr. Jean-Francois Renault – z-ca, Katarzyna Kruk – skarbnik, Marta Kischka – sekretarz. Uroczystości związane z wręczaniem statuetki „Blauer Bär” odbyły się 9 maja 2018 r. w Ratuszu Berlin z udziałem: Senatora ds. Kultury i Europy dr. Klaus Lederer, Reinhard Hoenighaus z Europejskiej Komisji w Niemczech. Gratulacje dla nominowanych! Tak trzymać! Krystyna Koziewicz 38
Stowarzyszenie „Partnerstwo Miast Szczecin – Kreuzberg-Friedrichshain” działa w Berlinie od roku 1997. Jest to bardzo prężnie działająca organizacja, której statutowym celem jest wspieranie współpracy polsko-niemieckiej. Podczas walnego zgromadzenia stowarzyszenia 10 kwietnia 2018 przedstawione zostało sprawozdanie z działalności organizacji w roku 2017. Członkowie stowarzyszenia omówili również plany działalności na rok 2018. W roku 2017 stowarzyszenie było inicjatorem, współorganizatorem oraz uczestnikiem licznych wydarzeń w Berlinie i Szczecinie. Było to ponad 50 Eventów – ewenement, zważywszy, że Stowarzyszenie dysponuje niezwykle skromnymi środkami finansowymi z budżetu dzielnicy, a jego członkowie wszyscy pracują społecznie i za działalność nie pobierają ani pensji ani nawet tzw. wynagrodzenia za poniesione wysiłki. Ubiegłoroczne Eventy to spotkania z ciekawymi ludźmi, prezentującymi Szczecin w Berlinie, projekcje filmów, wystawy, koncerty, przyjmowanie grup gości z miasta partnerskiego oraz rewizyty w Szczecinie. Jednym z prestiżowych przedsięwzięć Stowarzyszenia są Dni Europy Wschodniej/Osteuropatage, które w roku 2017 trwały od 1 czerwca do 28 października. W ramach tej serii wydarzeń kulturalnych odbyły się między innymi pokazy filmów, pikniki, wspólne gotowanie potraw z tradycyjnymi wegetariańskimi potrawami z Polski i Bułgarii oraz pre39
Z REGIONÓW
zentacje. „Dni Europy Wschodniej” zakończyła wizyta w Filharmonii Szczecińskiej 28 października. Wieczorem odbył się tam uroczysty koncert uczniów szkół muzycznych z Berlina-Kreuzberg-Friedrichshain, Stambułu-Kadiköy, Wiesbaden i Szczecina. Występy uczniów w słynnej Filharmonii Szczecińskiej umożliwił na wniosek Stowarzyszenia Prezydent Szczecina, Piotr Krzystek. Rozszerzenie działalności Stowarzyszenia o tematykę Europy Wschodniej wynika z faktu, że od roku 2001 czyli reformy administracyjnej Berlina, kiedy to połączono dzielnice wschodnie i zachodnie stolicy Niemiec, Stowarzyszenie przejęło również patronat nad partnerstwem zainicjowanym w dzielnicy Friedrichshain z dzielnicą Sofii – Oborishte. W roku 2016 Stowarzyszenie zorganizowało tzw. Tydzień Bułgarski, który okazał się bardzo udanym przedsięwzięciem. Okazało się wtedy, że Berlin ma prężnie działające środowiska polskie i rosyjskie, brakuje tu jednak całościowej wspólnej akcji wielu krajów z byłego Bloku Wschodniego. Zainicjowana przez Dorotę Kot, wiceprzewodniczącą Stowarzyszenia, inicjatywa jest więc zdecydowanie nowatorska. Plany na rok 2018 są równie bogate i różnorodne, wśród planowanych wydarzeń nie zabraknie koncertów, akcji charytatywnych, odczytów i wystaw. Ważną rolę odgrywa w nich podtrzymywanie i rozszerzanie kontaktów z miastami (dzielnicami) partnerskim. Życzymy zarządowi pod przewodnictwem Ewy Marii Slaskiej, znanej w Berlinie osobistości, pisarki i działaczki polonijnej, oraz członkom stowarzyszenia energii i wielu sympatyków, których udział jest niezbędny przy realizacji ambitnych planów w roku 2018. Krystyna Koziewicz
40
OCALIĆ HISTORIĘ I PAMIĘĆ „POGLĄDU” Krystyna Koziewicz 3 lutego 2018 roku w polskiej kawiarni „Mały Książe” z inicjatywy Kazimierza Michalczyka odbyło się spotkanie byłych działaczy i współpracowników redakcji „Pogląd”, która dla przypomnienia zakończyła swoją misję 30 lat temu. Spotkanie sprowokowane zostało informacją o projekcie opracowania historycznego działalności Towarzystwa Solidarność i wydawnictwa „Pogląd”. Do „Małego Księcia” przybyli: Ewa Maria Slaska, Maria Stożek, Elżbieta Olszewski-Stasik, Krystyna Koziewicz, Ryszard Dąbrowski, Leszek Kaleta, Tibor Jagielski, Aleksander Zając… oraz prowadzący spotkanie Kazimierz Michalczyk. Spotkanie było bardzo wesołe i na pewno pozwoliło na odświeżenie wspomnień o ludziach, którzy na zawsze odeszli z grona dawnych towarzyszy walki o Polskę Niepodległą. Wspominano Christiana Bergemanna, Edwarda Klimczaka, Bartłomieja Koziewicza, Helenę Bohle-Szacki. Pamięć o dawnych działaczach staje się coraz ważniejsza, na pewno trzeba ją dokumentować, tym bardziej, że czas życia naszego pokolenia gwałtownie się kurczy, a pamięć zaciera ślady. Obecni na spotkaniu nie bez oporów podchwycili ideę opracowania wspomnień. Przypomnienia i tych ważnych i tych najskromniejszych
41
Z REGIONÓW
ARCHITEKTURA CEGLANA NA POMORZU I BRANDENBURGII WYSTAWA – INNOWACJA I TRADYCJA Krystyna Koziewicz
uczestników wspólnego dzieła, którzy choćby w najmniejszym stopniu włożyli swoją cegiełkę we wspólne dobro. W trakcie dyskusji każdy z obecnych zdeklarował pomóc w postaci własnych zapisków oraz podjęcia prób dotarcia do innych członków i uczestników projektu. Atmosfera spotkania była niezwykle serdeczna i twórcza, od razu odżyły wspólne przeżycia, kiedy przeglądano egzemplarze Poglądu przyniesione przez Tibora Jagielskiego. Duże ożywienie wniosły dokumentalne zdjęcia pokazywane przez Leszka Kaletę. Obecność wielu działaczy na inauguracyjnym spotkaniu zaświadcza, iż wszystkim zależy, ażeby projekt powiódł się. Najtrudniejsze zadanie czeka na inicjatora, który musi poszukać źródła finansowania oraz historyka, co w obecnej sytuacji politycznej nie będzie wcale łatwe. Uzgodniono, iż za dwa miesiące czy w początku kwietnia każdy dostarczy swoje wspomnienia, które pozwolą rozpocząć na dobre plan, jaki sobie postawił Kazimierz Michalczyk, by ocalić od zapomnienia ludzi i ich wkład berlińskiego Towarzystwa Solidarność oraz wydawnictwa „Pogląd”. Krystyna Koziewicz 42
W ramach Europejskiego Roku Dziedzictwa Kulturowego Stowarzyszenie Miast Partnerskich wespół Deutsches Kulturforum w dniu 26 marca 2018 roku w Ratuszu Kreuzberg otwarta została wystawa Henrich Brunsberg – późnogotycka architektura ceglana na Pomorzu i w Marchii Brandenburskiej. W części oficjalnej wice przewodnicząca ze Stowarzyszenia Miast Partnerskich Szczecin – Berlin Dorota Kot uroczyście powitała przybyłych na wernisaż licznie zgromadzoną publiczność oraz specjalnych gości, którzy w kolejności zabrali głos: Kut Mildner Spindler historyk i przedstawiciela Ratusza Kreuberg, Claudia Tutsch z Deutsches Kulturforum, Gernot Ribke Deutsch Polnisches Geselschaft. Henryk Brunsberg (ur. ok. 1350 r., zm. po 1428) jest jednym z najwybitniejszym architektów poźnogotyckich i jednym z niewielu znanych z imienia budowniczych, działających w zakresie ceglanego na południowym pobrzeżu Bałtyku. Punktem wyjścia, łączącym charakterystyczne rozwiązania architektoniczne z jego imieniem jest inskrypcja na brandenburskim kościele św. Katarzyny, która wzmiankuje Brunsberga jako budowniczego kościoła. Najwcześniej charakterystyczne dekoracje brunsbergowskie z bogato profilowanych kształtek, filigranowych maswerków i ozdobnych szczytów z palonej cegły wprowadzono na ukończonym około 1398 roku
43
Z REGIONÓW
V POLONIJNY RAJD Krystyna Koziewicz
chórze kościoła Mariackiego w pomorskim Stargardzie Szczecińskim. Poza Brandenburgiem budowle o porównywalnej formie występują również w Szczecinie, Chojnie, Prenzlau, Gardźcu (Gartz) i w Tangenrmünde. Są przykładami największego rozkwitu późnego gotyku w tym rejonie. Celem wystawy jest przedstawienie na przykładach tych budowli typowych dla Brunsberga rozwiązań formalnych oraz pokazanie, że Marchia Brandenburska i Pomorze około roku 1400 należały do jednolitego okręgu kulturowego. Henryk Brunsberg był jednak jedyną postacią, pełniącą funkcję kierowniczą na wymienionych budowach. W roku 1411 w Brandenburgu działał szczeciński budowniczy Nikolaus Craft, a w 1412 roku w Prenzlau pochodzący również ze Szczecina i zapewne spokrewniony z Henrykiem Claus Brunsberg, którzy odpowiedzialni byli za nowoczesną technologię oraz charakterystyczne dekoracje. Wystawa fotograficzna Innowacja i tradycja – Henryk Brunsberg i późnogotycka architektura ceglana na Pomorzu i w marchii Brandenburskiej przygotowana została przez Niemieckie Forum Kultury Środkowej i Wschodniej/ Deutsches Kulturforum Östliches Europa przy współpracy z Muzeum Narodowym w Szczecinie oraz Archidiecezją Szczecińsko – Kamieńską i prezentowana będzie w Polsce i Niemczech jako wędrowna wystawa w kooperacji z Muzeum Narodowym w Szczecinie oraz Muzeum Pomorza/ Pommersches Landesmuseum w Greifwaldzie/Pommersches Landesmuseum w Grejswaldzie. Koncepcję wystawy berlińskiego fotografa Thomasa Voßbecka na zlecenie Forum Kultury opracował Dirk Schumann. Krystyna Koziewicz 44
Połączone kluby PTTK Berlin i PTTK im. W. Korfantego zorganizowały 22 kwietnia 2018 roku V Polonijny Rajd PTTK. Słuszne założenie, bo aktywność fizyczną, a przy okazji zdrowy tryb życia, najlepiej propagować na tak zwanym „łonie” Natury. Zebraliśmy się w pobliżu stacji kolejki Weidmainnslust o godzinie 11. W sportowym odzieniu i dobrych nastrojach gromadziliśmy się tłumnie w pobliskiej kawiarence. Nie kończące się powitania każdego z każdym dowodzą, że jesteśmy bratnimi duszami. Polonia berlińska, jak rzadko która grupa etniczna w Berlinie, słynna jest ze spektakularnych inicjatyw. Berliński Klub PTTK prowadzi szeroko rozwiniętą działalność. Oprócz atrakcyjnych wycieczek po Berlinie i Brandenburgii członkowie Klubu zapoznają się z historią regionu i wspólnie odwiedzają polskie miejsca pamięci. Pogoda dopisała, „jak zwykle”, dodaje Piotr Swiderski. Trasa długości 9 km za każdym razem ulega niewielkim zmianom, za to meta zawsze jest na „Dworze” czyli w Lübars, u Ferdynanda Domaradzkiego, przewodniczącego Polskiej Rady, Oddział w Berlinie. Od 30 lat łąka w Lübars jest dla Polaków i Polonii miejscem spotkań integracyjnych. Po raz pierwszy brałam udział w rajdzie i przyznać muszę, że jestem fantastycznie zaskoczona świetną organizacją imprezy. Dopracowany był każdy szczegół, a informacja została przygotowana doprawdy wzorcowo. Osoby odpowiadające za bezpieczeństwo ubrane były w żółte kamizelki, a trasę znaczyły kolorowe wstążeczki. Zaplanowane zostały
45
Z REGIONÓW
aż trzy postoje. Na zielonej trawce można było skosztować, co każdy z uczestników przyniósł w plecaku. Doświadczenie nauczyło organizatorów, że nie wszyscy uczestnicy pokonają dziewięciokilometrowy spacer, przewidziano więc też możliwość skrócenia trasy do 5 kilometrów. No cóż, nie każdy jest „fit”, zwłaszcza ludzie w starszym wieku. Przewodnicząca Klubu PTTK Berlin Elżbieta Potepska powiedziała: - Klub PTTK istnieje od 10 lat, natomiast rajd zorganizowany został po raz piąty, a więc świętujemy mały jubileusz. Najważniejsze, że pogoda nam zawsze dopisuje. W tegorocznym rajdzie aktywnie wzięło udział ponad 120 osób, na miejscu czekało ok. 30, a więc jest to rekordowa liczba. Dla przypomnienia pierwszy rajd zaczynaliśmy od 20 osób. Cieszymy się z faktu, że odnosimy sukcesy, jeśli chodzi o integrację środowiska polonijnego. To także zasługa redakcji „Kontakty”, która zamieszcza nieodpłatnie nasze ogłoszenia. Dobrze nam się razem współpracuje. Do sukcesu tegorocznego rajdu zaliczyć można udział dzieci i młodzieży (ośmioro), w tym najmłodsze miało 2,5 roku. Każdy uczestnik, który dotarł do mety, otrzymał odznakę ufundowaną przez Konsulat Ambasady RP w Berlinie. Dzieci uhonorowane zostały dodatkowo dyplomami. Cieszymy się, że wszyscy dotarli do mety w dobrych nastrojach, na których czekały polskie przysmaki oraz muzyka rozbrzmiewając ze sceny w wykonaniu duetu muzycznego „New System”. I ja byłam w kontakcie z naturą tak blisko, że bliżej już nie można było. Pokonałam krótki dystans 5 km bez zadyszki. Na włościach Domaradzkiego, jak zwykle, poczułam polskie klimaty, zapach grillowanej kiełbaski śląskiej z nieodłącznym piwem „Żywiec”. Były serniki, makowce, jabłeczniki i do picia od wyboru do koloru. Na przyszły rajd już się deklaruję! Krystyna Koziewicz 46
47
TEMAT NUMERU: JAK OBCHODZONY JEST NA ŚWIECIE 2 MAJA – ŚWIĘTO POLONII I POLAKÓW ZA GRANICĄ?
BERLIN POLONIA, POLONIA…
NASZ DZIEŃ W POLSCE I ZA GRANICĄ
Ewa Maria Slaska
Dzień Polonii i Polaków za Granicą obchodzony jest 2 maja od 2002 roku, kiedy został ustanowiony jako polskie święto przez Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, z inicjatywy Senatu RP – w dowód uznania wielowiekowego dorobku i wkładu Polonii i Polaków za granicą w odzyskanie przez Polskę niepodległości, wierności i przywiązania do polskości oraz pomoc Krajowi w najtrudniejszych momentach. Tak głosi oficjalny zapis ustawodawczy. Tego samego dnia obchodzony jest też Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej, który został wprowadzony na mocy ustawy z 2004 roku. Wybór dnia 2 maja nie był przypadkowy, chodziło o dzień, w którym Polakom towarzyszą refleksje o wybitnych momentach w historii Polski. Właśnie dnia 2 maja w 1945 roku polscy żołnierze, zdobywający Berlin umieścili biało-czerwoną flagę na Kolumnie Zwycięstwa – Siegessäule oraz na Reichstagu w Berlinie. W latach PRL w tym dniu zdejmowano po 1 maja flagi państwowe, aby nie były eksponowane w dniu zniesionego przez władze komunistyczne Święta Konstytucji 3 Maja, które ponownie przywrócono w 1990. 2 maja 2009 roku w Bytomiu ponad 500 osób utworzyło biało-czerwoną flagę z równocześnie uniesionych parasolek, która była prawdopodobnie największa do tej pory utworzoną flagą w Polsce. Oprócz Polski podobne święto obchodzone jest w innych krajach – takich, jak Stany Zjednoczone, Meksyk, Argentyna, Finlandia, Litwa, Ukraina i Chiny. Dzień Polonii i Polaków za granicą, będący jednocześnie Dniem Flagi, jest swoistego typu wypełnieniem wolnego dnia pomiędzy świętami państwowymi – Świętem Pracy 1 Maja i Świętem Narodowym, związanym z Konstytucją 3 Maja. Oficjalnie 2 maja nie jest dniem wolnym od pracy, ale wielu Polaków bierze w ten dzień urlop, ponieważ jest jedyną datą w kalendarzu występującą pomiędzy dwoma dniami wolnymi od pracy. W dniach 1-3 maja Polacy w Polsce wyjeżdżają na długo wyczekaną majówkę i niewielu z nich zdaje sobie sprawę, że 2 maja jest właśnie Dniem Polonii i Polaków za granicą. Jeżeli już, to kojarzą 2 maja z Dniem Flagi, ponieważ wtedy cała Polska jest pięknie przystrojona polskimi barwami. W Polsce nie jest też Dzień Polonii i Polaków za granicą mocno promowany poza instytucjami, związanymi z Polakami za granicą – takimi, jak TVP Polonia czy Stowarzyszenie „Wspólnota Polska”. „Magazyn Polonia” spytał więc Polaków za granicą, jak obchodzone jest ich święto w krajach ich zamieszkania.
Co to jest Polonia, jeśli nie ma to być grottgerowska Polska, ta, która pojawia się nam w głowach przede wszystkim wtedy, gdy jej nie ma? Ale zostawmy tych na Wschodzie, co my, tu, na Zachodzie, wiemy o tym, jak im się tam żyje, co im wolno, a co nie, i jak im się wobec tego układają hierarchie wartości? Niewykluczone, że najważniejsza jest polska mowa, religia po polsku, prawo do powiedzenia, że jest się Polakiem, włożenia stroju ludowego. Tak przecież musiało być i tu, w Niemczech, kiedy Kulturkampf i Hakata, władza i szpiegujący sąsiedzi-donosiciele nie lubili, nie chcieli, dyskryminowali, zakazywali, a niekiedy zabijali za to, że się chce być Polakiem i śpiewać Boże, coś Polskę…! i Ojczyznę wolną racz nam wrócić... Ale my, w Niemczech, czy my w ogóle jesteśmy jeszcze Polonią? Czy my przypadkiem nie jesteśmy już tylko Polakami za granicą? Ci nowi, ci Polacy, którzy przybyli tu po roku 1989, po odzyskaniu przez Polskę Niepodległości, po upadku Komuny, na pewno są po prostu Polakami za granicą. Nawet ukuli dla siebie termin, który starannie ich oddziela od „tych starych“ – Kosmopolen, Kosmopolacy. Polacy kosmopolici, obywatele świata, dzieci Erazmusa i Coca-coli, globalni nomadzi, ekspaci w workspace, którzy znają tylko angielski i nie odróżniają Słowenii od Słowacji, choć i oni, tak jak i my, nie lubią, żeby ich nie odróżniano od Rosjan… Jest jeszcze ta nader śmieszna Polonia amerykańska. Ci mężczyźni w spodniach w kratkę i ufryzowane, utlenione kobiety, ci Polonusi, którzy jeżdżą karą po hajłeju, słuchają Pana Władzia i płacząc oglądają występy kapeli góralskiej. A my nie, my jesteśmy inni, my mamy Golca orkiestrę, a to przecież zupełnie coś innego, bo Golec jest dla Polonii, która się nie wzrusza, tylko z ironicznym autodystansem, ach nie, z autoironicznym dystansem, patrzy na tych w Polsce, i tych tam w Ameryce, i tych w Rosji i na Ukrainie, bo oni to może i jest ta beznadziejna Polonia, ale my nie… My jesteśmy nowocześni i tu gdzie jest to ściernisko, będzie stało lodowisko, i lotnisko, i stadion, gdzie igrzysko, i chata, gdzie środowisko... A my nie. My nowi, odcinamy się z całą mocą. Och, no tak, gdy oni, ta Polonia, mogą pomóc, przetłumaczyć, pójść, załatwić, zorganizować,
48
49
JAK OBCHODZONY JEST NA ŚWIECIE 2 MAJA
gdy wiedzą, co, gdzie i jak, gdy wreszcie mają jakąś kasę i mogą dać zlecenie, to ich przecież jakoś łykniemy, pieniądze to pieniądze, już w starożytności nie śmierdziały… Ale generalnie, fi donc, my jesteśmy nowi, my nie mamy Polonią nic wspólnego… A to my właśnie, ta stara Polonia, widziani z boku przez tych innych, lepszych, nowocześniejszych… Z Polski też się tak na nas patrzy. Wydaje się zalecenia, już im więcej nie kupować strojów ludowych, niech chodzą w garniturach i kostiumach, niech noszą teczkę... Próbujemy argumentować. Mówimy, że wiemy i można by skorzystać z naszej wiedzy. Wiemy, jak funkcjonuje świat tu, i moglibyśmy was nauczyć, dlaczego ma sens wegetarianizm, weganizm i ruch zero waste. Że nowoczesność to sortowanie śmieci i energia odnawialna. Że demokracja to wszyscy a nie tylko my. Że tolerancja, że emancypacja, że pacyfizm, że świat bez wojen... Moglibyśmy się przydać, jako eksperci, fachowcy, specjaliści. Można by nas zatrudnić w urzędach promujących i ambasadach. Bylibyśmy lepsi, wiedzielibyśmy, czego na pewno nie należy robić i czym się jako Polacy ośmieszamy. Ale nie, nie chodzi o to, by s-korzystać z naszej wiedzy, lecz co najwyżej – wy-korzystać. Nam jednak. o dziwo, zależy. Nawet taką nagrodę wymyśliliśmy, dla tych, którzy się zasłużyli dla integracji. Nazwaliśmy ją Polonicus. I magazyn wydajemy, „Magazyn Polonia”. A my się tymczasem frustrujemy. Powołujemy na fakty, opowiadamy, bo przecież robiliśmy i to, i tamto. Twierdzimy na przykład, że to my zbudowaliśmy klimat dla porozumienia polsko-niemieckiego, dla integracji, dla przynależności do wielkiej rodziny europejskiej. Pracowaliśmy społecznie, nikt nam nie płacił, przeciwnie, sami wkładaliśmy w tę działalność serce, pracę, czas i własne pieniądze. Ale potem, jak przyszło co do czego, i integracja się ziściła, to okazało się, że zrobili ją politycy. Umówmy się, prawdziwej pamięci. Pamięć o zasługach, jak każda inna niepotrzebna zaszłość, istnieje, ale została zinstytucjonalizowana. Po instytualizacji pamięci o ofiarach i bohaterach przyszła też pora na nas. Z jakiegoś względu okazało się, że jednak jesteśmy warci uwagi. Może uznano, że jesteśmy pożądanymi wyborcami, choć, czy ja wiem, za suwerena nikt nas przecież nie uważa. Ale jednak jeden czy drugi polityk rzucił na nas okiem i zadecydował, że jakieś zasługi chyba mieliśmy, skoro tak strasznie o nich krzyczymy, że coś na trzeba dać. Na odczepne, żebyśmy już tak nie krzyczeli. Nie dostaliśmy kasy, kasa należy się im, innym, ale coś może trzeba nam dać. Może order, a może… o! Dzień pamięci o nich, tych głu50
Ewa Maria Slaska
pich Polonusach w ludowych strojach, którzy walczyli o polskość, o wolność, o równość, demokrację, solidarność, ruch obywatelski, prawo i sprawiedliwość… Dostaliśmy więc Dzień Polonii. Nawet zabawny, wepchnięty między spostponowane w Bloku Wschodnim święto 1 Maja, a patriotyczne i ważne, bo w Komunie zakazywane, święto 3 Maja, Matki Boskiej Królowej Polski i Konstytucji najpierwszej z pierwszych. Tak więc, mamy AD 2018 – tu Lewica, tu Prawica, a my pośrodku. I linia podziału równo przez nas. Mąż jednego sortu, a żona drugiego. I mamy Dzień Polonii. Ba, Wikipedia uściśla: Dzień Polonii i Polaków za Granicą – polskie święto obchodzone 2 maja od 2002, ustanowione przez Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, z inicjatywy Senatu RP – w dowód uznania wielowiekowego dorobku i wkładu Polonii i Polaków za granicą w odzyskanie przez Polskę niepodległości, wierność i przywiązanie do polskości oraz pomoc Krajowi w najtrudniejszych momentach. Tego samego dnia obchodzony jest Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej. Dzień 2 maja nie jest dniem wolnym od pracy. Nie należał się nam jednak ten dzień tak ot, tylko nam, bo dzielimy go jeszcze z Dniem Flagi. Bardzo szlachetne ex equo, nie wypada marudzić. Ale z drugiej strony… Od czasu, gdy wyświęca się, poświęca, otwiera i odsłania nie tylko pomniki i muzea, ale sklepy, salony i gipsowe popiersia, ba, gorzej jeszcze, od kiedy na całym świecie barwy narodowe (a więc przetworzone flagi) stały się produktem merkantylnym dla kibiców piłki nożnej i skoków narciarskich, gdy flaga jest chustą osłaniającą plecy schlanych rodaków, wygrażających pięścią światu, gdy okazało się, że jednak wyjeżdżamy i że graliśmy tylko o pietruszkę… taaaak, wtedy wydaje mi się, że Dzień Flagi ma sens jeszcze mniejszy niż Dzień Polonii. No i tyle. Dzień Flagi i Dzień Polonii, byle co... Zresztą i tak nie święto, bo prawdziwe święto to dzień wolny od pracy, tyle na pociechę, że ten bezsensowny i zapewne nikomu nieznany jako dzień pisany dużą literą, ten Dzień bardzo dobrze może posłużyć jako mostek do przedłużenia majowego weekendu. A jak majówka to może być grill i piwko, ale można też pojechać do Berlina. Jest maj 2018. Przyjeżdża na weekend człowiek z Polski. Co robić, nie ma wyjścia, trzeba go zabrać ze sobą na Dzień Polonii, 51
JAK OBCHODZONY JEST NA ŚWIECIE 2 MAJA
CHICAGO
DZIEŃ POLONII – ŚWIĘTO W CHICAGO NIEMAL NIEOBECNE Sławomir Sobczak
skoro samemu musi się tam być, jest się w końcu, chcąc nie chcąc, Polonią. I tak Polak z Polski ogląda w Berlinie Dzień Polonii. Widzi te dzieci w krakowskich strojach, tych podskakujących Wielkopolan z trąbkami, te flagi, plakaty, banery, ulotki, krówki i kabanosy, pierogi i pierniczki, oscypki i wianki, Tyskie dalekie i bliskie, i… płacze ze wzruszenia. Autentycznie! A ty, Polaku z Berlina, patrzysz i nie rozumiesz. Nie rozumiesz, nie rozumiesz… Bo to przecież on przyjechał z Polski, my mamy być śmieszni, staroświeccy, bez sensu, a on wie lepiej, jest ponad… Ma tam u siebie tę swoją Polskę nie od święta tylko na co dzień, nikt mu nie zabrania (nam zresztą też nie). No i jest tak, że my się nie wzruszamy, a wzrusza się on i ma autentyczne łzy w oczach, bo… my jesteśmy prawdziwi, a tam, w kraju takiego patriotyzmu już nie ma… Masz babo placek… Z rabarbarem. Ewa Maria Slaska
52
Początek maja w Chicago był gorącym okresem dla naszej diaspory. Jeszcze nie ucichły echa konferencji posła PiS Antoniego Macierewicza i jego podkomisji smoleńskiej, która pod koniec kwietnia opowiadała Polonii o swoich teoriach dotyczących przyczyn katastrofy smoleńskiej. Wybuchowy był też występ Michała Szpaka w Copernicus Center kończący Classica Tour – amerykańskie tournee długowłosego artysty z pomalowanymi paznokciami i kobiecym makijażem. Występ kontrowersyjnego piosenkarza Polonusi przyjęli owacyjnie. Była to również końcówka wyborów do Rady Dyrektorów Polsko-Słowiańskiej Federalnej Unii Kredytowej. Notabene o chicagowskie interesy w najbogatszej polskiej instytucji w Stanach Zjednoczonych od teraz sensacyjnie będzie dbał chicagowski podhalanin Bogdan Ogórek. Parada 3 maja To wszystko jednak stanowiło zaledwie rozgrzewkę przed największym corocznym świętem Polonii w Wietrznym Mieście, czyli obchodami kolejnej rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 Maja. Poprzedzają-
53
JAK OBCHODZONY JEST NA ŚWIECIE 2 MAJA
ce ją Dzień Polonii i Polaków za Granicą oraz Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej są niestety zaledwie dodatkiem do rocznicy uchwalenia drugiej na świecie i pierwszej w Europie ustawy, regulującej organizację władz państwowych, prawa oraz obowiązki obywateli. Mimo że wypadają w setną rocznicę odzyskania niepodległości... Choć Konstytucja 3 Maja to ważny element pamięci zbiorowej, to jej znajomość w społeczeństwie polskim w Stanach Zjednoczonych jest znikoma, o czym wielokrotnie przekonywałem się podczas ulicznych telewizyjnych sond, realizowanych podczas parad. W Chicago obchody święta Konstytucji 3 Maja są największymi poza granicami Polski. Polacy maszerują w stolicy Środkowego Zachodu od 1891 roku. Pierwsze obchody, w stulecie ogłoszenia konstytucji, przybrały postać wielkiej parady wielotysięcznego tłumu naszych rodaków, który zebrał się pod kościołem pod wezwaniem św. Stanisława Kostki. Dano wyraz swojej polskości, choć Polski nie było na mapie Europy. Ostatnio parada mocno jednak przyblakła i choć nie brakuje na niej przedstawicieli władz miejskich i stanowych oraz znakomitych gości z Polski, liczba uczestników i widzów systematycznie maleje. Po paradzie widać najlepiej jak ogromna liczba Polaków wróciła do Starego Kraju bądź przeniosła się ze względu na gigantyczny kryzys do innego stanu USA bądź do Europy. Sytuacji nie ratują nawet polskie szkoły sobotnie z tysiącami ubranych na biało-czerwono dzieci. Jest to jednocześnie jedno z niewielu miejsc na świecie, gdzie na żywo usłyszeć można pieśń, wywodzącą się z Mazurka Dąbrowskiego, dzięki której powstał termin Polonia, określający Polaków na stałe zamieszkałych poza Polską. 54
Sławomir Sobczak
Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy, co nam obca przemoc wzięła, szablą odbierzemy. Marsz, marsz Polonia, marsz dzielny narodzie, odpoczniemy po swej pracy w ojczystej zagrodzie. Jeszcze Polska nie zginęła, i zginąć nie może, bo Ty jesteś sprawiedliwy, o Wszechmocny Boże. Marsz, marsz Polonia, marsz dzielny narodzie, odpoczniemy po swej pracy w ojczystej zagrodzie. Dzień Flagi A co z ustanowionymi ostatnio temu świętami? Dzień Flagi RP ustanowiony został w 2004 roku. Wybór daty jest o tyle ciekawy, że w czasach PRL flagi były zdejmowane po obchodach pierwszomajowych właśnie 2 maja – tak, by nie były widoczne w trakcie zniesionego przez władze ludowe Święta 3 Maja. W Chicago nabiera to jeszcze
55
JAK OBCHODZONY JEST NA ŚWIECIE 2 MAJA
Sławomir Sobczak
innego znaczenia, wszak to tu w 1886 r. zginęli ludzie podczas strajku, będącego częścią ogólnokrajowej kampanii na rzecz wprowadzenia 8-godzinnego dnia pracy. Zaowocowało to Międzynarodowym Dniem Solidarności Ludzi Pracy, popularnie zwanym 1 Maja. Niestety Polonusi, tak jak wielu rodaków w Starym Kraju (co widać szczególnie podczas trwającego właśnie mundialu w Rosji) przyozdabiają narodowe barwy różnymi napisami i dumnie prezentują spreparowane w ten sposób flagi. „Nasza historia ma dwa kolory. Nie pisz na fladze” – kampania społeczna, mająca uświadomić kibiców, że postępują niezgodnie z polskim prawem, w ogóle nie dotarła w Chicago pod polskie strzechy i wygląda na walkę z wiatrakami. Dzień Polonii i Polaków za Granicą Dzień Polonii i Polaków za Granicą ustanowiony został z inicjatywy Senatu RP w 2002 roku. Celem było zapewnienie polskiej społeczności na emigracji praw mniejszości narodowych, upowszechnienie użycia języka polskiego oraz rozwijanie rodzimej kultury za granicą. Dla polskich placówek konsularnych to głównie okazja na przyjęcie dla przedstawicieli środowisk polonijnych. Punktem kulminacyjnym uroczystości jest wręczenie odznaczeń. W tym roku w Konsulacie RP w Chicago na wniosek prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, pre-
56
zydent RP Andrzej Duda odznaczył Ryszarda Będkowskiego, byłego przewodniczącego NSZZ Solidarność w Jastrzębskiej Kopalni Węgla Kamiennego „Borynia” Krzyżem Wolności i Solidarności. Medalami „Pro Patria”, przyznawanymi przez Kierownika Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych za kultywowanie pamięci o walce o niepodległość Ojczyzny, zostało odznaczonych ośmiu członków Stowarzyszenia Przyjaciół Ułanów Polskich im. Tadeusza Kościuszki. Przedstawiciel Fundacji „Teraz Polska” wręczył doroczne nagrody „Wybitnego Polaka” w USA. Ich laureatami zostali: bokser Andrzej Fonfara w kategorii „Młody Polak” (właśnie wygrał walkę w Warszawie), dr Jan Jaworski (rzecznik prasowego Ordynariatu Polowego WP w Stanach Zjednoczonych, korespondenta Katolickiej Agencji Informacyjnej) jako osobowość roku, Alicja Karlic z Detroit w sferze przedsiębiorczości, Bożena Nowicka McLees w dziedzinie nauki oraz Wojciech Niewrzoł i Henryk Janik w dziedzinie kultury. Sławomir Sobczak Zdjęcia: autor 57
Tadeusz Urbański
SZTOKHOLM
O POLSKIEJ FLADZE W SZTOKHOLMIE Tadeusz Urbański
Niedawno oprowadzałem polskich gości po Sztokholmie. Kilka osób postanowiło wykorzystać patriotyczny weekend na turystyczną podróż do Szwecji. Żeby usprawnić moje wysiłki, wsiedliśmy do piętrowego autobusu wędrownego sightseeing i okazało się, że słuchawki owszem są, ale w spisie języków komentarza trasy brakuje polskiego. Jako przewodnik zawstydziłem się za Szwedów, ponieważ musiałem opowiadać o mijanych dzielnicach, budowlach i mostach przez niemal dwie godziny. Znam miasto i jego podstawowe architektoniczne atrakcje, ale wiem, że wersja słuchawkowa w autobusie jest pełniejsza, bo stworzona przez fachowców od turystyki i reklamy stolicy Szwecji. Wysiadając, zauważyłem kilkanaście flag, wymalowanych na autobusie. Brakowało polskiej! Znaczy, mój wstyd był uzasadniony, ponieważ były barwy wszystkich państw skandynawskich, kilka zachodnioeuropejskich, turecka, rosyjska, japońska, chińska... Goście czuli się mocno urażeni! W Polsce, patriotyczni Rodacy niekiedy brutalnie reagują na obcy język. Domagają się od obcokrajowców albo Polaków, znających obcą mowę, by mówili po polsku – ponieważ w Polsce mówi się po polsku! Czasami jest to poparte ciosami pięści krewkich obrońców języka Mickiewicza. Polski na mieście słyszę często i ku mojej rozpaczy okraszony wulgarnymi przekleństwami. Przykro mi, ale słówko kuwa jest rozpoznawalne wśród Skandynawów i służy jako synonim 58
Polaka – Ku.wa Polska! Po polsku brzmi to jak głęboka obraza, ale tak nas ze słuchu kojarzą Szwedzi. Również możliwe, że specjaliści od reklamy odkryli, iż Polacy najczęściej przybywają tu w celach nieturystycznych. Poza tym, jest niemożliwe by grupa Szwedów chciała sprawić łomot jakimś Niemcom czy Holendrom, lub Polakom, za porozumiewanie się w obcym języku. W środku miasta, w dobrej dzielnicy, jest Polskie Biuro Turystycz59
JAK OBCHODZONY JEST NA ŚWIECIE 2 MAJA
ne. reklamujące Polskę. Lokal miły, zaaranżowany bez przesady w czerwieni i bieli. Tam robią swoje, czyli rozdają kolorowe foldery, doradzają i obiecują wygodne hotele. Ale czy ostrzegają ciekawych Polski Szwedów, że przed podróżą muszą nauczyć się polskiego? Na budynku prestiżowego „Grand Hotelu”, tylko raz widziałem polską flagę w towarzystwie barw amerykańskich, niemieckich, angielskich czy japońskich. Czy to oznacza, że Polaków nie stać na sztokholmski „Grand Hotel”? Z moimi gośćmi rozgorzała dyskusja na temat świeżo minionego Dnia Flagi Rzeczypospolitej Polskiej. Przyjezdni orzekli, że wiedzą o tym i że święto jest potrzebne. Lecz o Dniu Polonii i Polaków za Granicą niewiele wiedzieli i dziwili się, że to tego samego dnia. Przeciętny krajowy czy mieszkający za granicą Polak wie o święcie 1 Maja czyli Święcie Pracy czy Narodowym Święcie 3 Maja. Ale nie wszyscy za granicą zdają sobie sprawę z zupełnie nowych świąt, ustanowionych przed około piętnastu laty. Dnia 2 maja, między wspomnianymi państwowymi świętami, zaistniał Dzień Flagi Rzeczpospolitej Polskiej i Dzień Polonii i Polaków za Granicą. Czy około 20 milionów Polaków mieszkających poza granicami kraju wie o tych świętach? Zatem spytałem mieszkających w Sztokholmie Polaków, co wiedza i sądzą o tych Dniach. MICHAŁ (lat 75, emerytowany architekt, w Szwecji 55 lat): Co wiesz o Dniu Flagi Rzeczpospolitej Polskiej i Dniu Polonii i Polaków za Granicą? O Święcie Polskiej Flagi nie wiem nic. Nie słyszałem. Obydwa święta obchodzi się 2 maja, czyli między 1 a 3 maja, które są dniami wolnymi od pracy. O Dniu Polaków za Granicą coś kiedyś słyszałem, ale to miano odrzucić... Nie zauważyłem. To dla mnie nie istnieje. To nawet zabawne, że tego samego dnia, między dniami wolnymi... a to jest dzień roboczy! W Szwecji jest Święto Flagi jako Święto Narodowe 6 czerwca. To podniosły dzień, wszyscy machają flagami, król trzyma mowę, premier też. A Polacy mają oddzielny Dzień Flagi bo lubią świętować narodowo i mieć trzy dni wolnego...
Tadeusz Urbański
Czy Dzień Polskiej Flagi jest potrzebny? Ciężkie pytanie. Dla mnie nie jest potrzebny. Dzień Polaków za Granicą... A to nawet o tym nie wiedziałem... TOMASZ (33 lata, barman, w Szwecji 4 lata): O Dniu Polskiej Flagi słyszałem, nie pamiętam kiedy i od kogo. Może gdzieś przeczytałem... O Dniu Polaków za Granicą nie wiem nic. Nie słyszałem. NICOL (20 lat, kelnerka, w Szwecji 16 lat): Tak, Dzień Flagi... Coś słyszałam, ale Dzień Polaków to nie wiem. I to jest tego samego dnia? ALEKSANDER (lat 24, student, urodzony w Szwecji): Dzień Polaków na Świecie? Nie wiem. Dzień Flagi Polskiej, to coś słyszałem. Barwy narodowe. Ale nie wiem kiedy. ANNA (57 lat, księgowa, w Szwecji 33 lata): Słyszałam do Dniu Flagi, chyba z polskich gazet w Internecie. Tego drugiego święta nie znam. A czy w Polsce wiedzą dostatecznie dużo o emigrantach? Wątpię... ZBIGNIEW (lat 62. urzędnik bankowy, w Szwecji 25 lat): Dzień Polaków za Granicą z niczym mi się nie kojarzy, usłyszałem o tym przed chwilą. Chyba niepotrzebny. Dzień Flagi Polskiej? Znam! Czy twórcy tego święta nie inspirowali się ważnym dla Szwedów Dniem Flagi Szwedzkiej? MAREK (58 lat, inżynier elektronik, w Szwecji 30 lat): Dzień Flagi? Tak, wiem. Polacy za Granicą? W Polsce nie wszyscy zdają sobie sprawę z takiego dnia. Czy to nie jest przypominanie Polakom za granicą że są Polakami? Notował w Sztokholmie: Tadeusz Urbański
DAWID (lat 29, kucharz, w Szwecji 16 lat): Dzień Polskiej Flagi? Nie słyszałem o takim święcie. 60
61
Ela Lewak
LWÓW
DNI, W KTÓRYCH POLACY NA KRESACH TO NAPRAWDĘ JEDNA RODZINA Ela Lewak
Pamiętam to uczucie. Dreszcz emocji, podekscytowanie i poczucie niesamowitej odpowiedzialności. Nade mną, stojącą na ogromnej scenie jednego z lwowskich teatrów, wówczas uczennicą trzeciej klasy, widniał głoszący wszem i wobec napis: 3 MAJA. Z dzieciństwa szczególnie zapamiętałam rangę pewnych dni. Tych, w których polska społeczność Lwowa zbierała się w teatrach czy domach kultury, aby uhonorować państwowe święta – polskie państwowe święta. Zwykle było to prawdziwe zatrzęsienie kolorów, brzmień, słów i odznaczeń. W ogromnych salach widowiskowych spotykali się przedstawiciele wszystkich polskich organizacji. Każdy zespół dokładał do uroczystości coś od siebie. Wtedy, w jeden wieczór, można było usłyszeć pieśni patriotyczne w wykonaniu wieloosobowych chórów, zobaczyć poloneza i mazurka w wykonaniu zespołów tanecznych, bawić się przy biatiarskich piosenkach w wykonaniu kapel czy śmiać się z humoru przedwojennych etiud teatralnych. Był to szczególny czas. Dla nas jako młodych osób udział w takim przedsięwzięciu był wyróżnieniem:
62
eskcytowaliśmy się, że możemy wystąpić, że możemy zatańczyć krakowiaka czy wyrecytować wiersz. A pojawiały się na scenie osoby w naprawdę każdym wieku: przedszkolacy i uczniowie, studenci, osoby pracujące i seniorzy. Dla nas, młodszych, uroczystości z okazji 3 maja były oczywistością. Przyprowadzani przez rodziców i dziadków, uczyliśmy się w ten sposób historii i znaczenia pewnych dat. Dorastaliśmy na Ukrainie, ale nie mieliśmy poczucia, że nie jesteśmy „u siebie”. Być może dlatego nie rozumieliśmy podsłuchanych rozmów dorosłych, z których wynikało, że jest jakiś problem z wynajmem sali na uroczystą akademię czy oficjalnym na coś pozwoleniem. Dzięki starszym wiedzieliśmy, co świętujemy i dlaczego jest to ważne. Cieszyliśmy się, że już jako przedszkolacy czy trzecioklasiści możemy wziąć w tym udział, a także stanąć na tej samej scenie, co podziwiani przez nas od lat członkowie polskiej społeczności Lwowa. Uczestnicy szykowali się do tego wydarzenia miesiącami, bo wszyscy wiedzieli, że właśnie te momenty łączą Polaków na Kresach. Co ciekawe, świętowaliśmy dzień podpisania Konstytucji i Dzień Niepodległości, ale nie pamiętam obchodów Dnia Polonii i Polaków za Granicą. Być może dlatego, że gdy to święto zostało wprowadzone w 2002 roku, lwowscy Polacy mieli bardzo mocno zakorzenioną tradycję trzeciomajową. W porównaniu do niej 2 maja to bardzo młode święto. Dziś jest obchodzone i honorowane – w końcu zostało ustanowione przez Sejm RP z inicjatywy Senatu RP w dowód uznania „wielowiekowego 63
JAK OBCHODZONY JEST NA ŚWIECIE 2 MAJA
wkładu Polonii i Polaków za granicą w odzyskanie przez Polskę niepodległości, wierność i przywiązanie do polskości oraz pomoc Krajowi w trudniejszych momentach” (jak głosi Dziennik Ustaw), a miasta Lwów z pewnością to dotyczy. Mam nadzieję, że starsze pokolenie traktuje to święto jako swego rodzaju podziękowanie dla nich – dla tych wszystkich Polaków, którzy trwali poza granicami Kraju po ich przesunięciu. Być może właśnie przez to, że dbali o polskość bez szczególnego święta, starsi kresowiacy nie czują, że jest to dzień tej samej rangi co 3 Maja. Wydaje mi się jednak ważne, że w ten sposób oddano hołd tym Polakom, którzy polskość pielęgnowali w czasach wojny i PRL-u. Dziś długi weekend majowy rozpoczyna się 1 maja – od Międzynarodowego Dnia Solidarności Ludzi Pracy. To samo starsze pokolenie pamięta ów Dzień Pracy i jego obchody, ale jako radzieckie święto, którego nieodłącznymi elementami były pochody, transparenty i czerwone krawaty, a nad głowami wówczas zawsze kwitły jabłonie. Udział w takich uroczystych kolumnach przez środek miasta był obowiązkowy, narzucony przez panujący system. Obecność była zaznaczana na listach; tych, którzy się nie pojawili, czekały uczelniano-zawodowe konsekwencje i kary. Pamiętający te lata lwowiacy żartują, że najważniejsze to było nie dać się „wkopać” w niesienie transparentu: Bo wtedy już musiałeś iść do końca – mówią. A jak niczego się nie niosło, to już na śródmieściu można było czmychnąć w lukę w kordonie milicji obstawiającej boczne uliczki. W tym „sowieckim hołdzie” musieli brać udział ci sami
64
Ela Lewak
ludzie, którzy dwa dni później śpiewali z serca Witaj majowa jutrzenko... Skalę obchodów Święta podpisania Konstytucji uzmysławia mi dziś to, że w obchodach brały udział zespoły z wielu miast i miejscowości, z obwodu nie tylko lwowskiego, lecz także m.in. iwano-frankowskiego czy żytomierskiego. Okazało się, że takich rodzin jak moja jest na Ukrainie bardzo dużo. Przyjeżdżali mieszkańcy okolicznych miejscowości i wiosek, przedstawiciele i zespoły z innych dużych miast. Pozwalało to zobaczyć, jak daleko sięga pamięć o polskich tradycjach, polskim języku i polskiej świadomości narodowej. Zastanawiam się jedynie, czy Polacy w Kraju wiedzą o tym, jakie znaczenie mają dla nas, Kresowiaków, te szczególne dni? Dzień Niepodległości, Zaduszki, Święto Konstytucji 3 Maja. Były i są to momenty pojednania, pogodzenia, chwile wspólnej refleksji i powrotu do niemalże romantycznej wizji Polski: „Kraju utraconego”, „pamiętającego o nas”, „potrzebującego w nas swoich Ambasadorów”. A przecież POLSKA to NARÓD. Czy więc faktycznie pamięta ona o wszystkich członkach swojej społeczności? Czy dla Polaków w Kraju naprawdę ważne jest to, że my pamiętamy o Polsce i o nich? Zdaję sobie sprawę z tego, że dla wielu mieszkańców Polski – szczególnie tych młodych – takie podejście do tych dni może wydawać się zbyt patetyczne. Zupełnie niezrozumiałe może być również wzruszenie wywołane patriotycznymi pieśniami czy widokiem miglanców – czyli maluchów – śpiewających przedwojenne lwowskie kawałki. Nam dawało i daje to poczucie jedności oraz ciągłości polskiej historii na Kresach. Dla nas to było, jest i będzie ważne, bo w ten sposób budujemy i umacniamy naszą tożsamość, o którą musimy walczyć każdego dnia. Właśnie dlatego Polacy we Lwowie nadal będą spotykali się w ważne dla nich dni. Dni, w których czują się znów wspólnotą, w których czują bliskość z wielowiekową historią swojego Miasta i jego Mieszkańców. Niezależnie od tego, w jakim państwie to Miasto leży. Ela Lewak 65
Romuald Mieczkowski
WILNO
W MAJU, KIEDY JESTEŚMY BLIŻEJ SIEBIE Romuald Mieczkowski
Maj w Polsce imponuje ilością świąt. Jeśli umiejętnie je spożytkować, wykorzystując parę dni z urlopu, można sobie zorganizować … dodatkowe wakacje. Początek daje „Święto Pracy”, po minionej epoce nie cieszy się ono wielkim poważaniem, ale bądź co bądź to święto, a większość z nas to ludzie pracy – obchodzić niekoniecznie, ale spróbować w plenerze pierwszego grilla można. Dla Polaka wielkim świętem jest 3 Maja, a pomiędzy tymi świętami ustanowiono Dzień Polonii i Polaków za Granicą i Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej – jeśli wzmocnić go akcentem refleksyjno-metaforycznym, bardzo potrzebne to święto dla uhonorowania tęsknoty za Krajem rodaków rozsianych po świecie. Na refleksję zasługuje dzień 8 maja, kiedy to obchodzi się w wielu krajach kolejne rocznice zakończenia ostatniej wojny światowej. Podczas świąt narodowych w Wilnie składa się kwiaty przy Mauzoleum Matki i Serca Syna – Marszałka Józefa Piłsudskiego. Kwiaty podczas tegorocznego XXV Międzynarodowego Festiwalu Poezji „Maj nad Wilią” złożyli również jego uczestnicy z 12 krajów świata
66
Panorama Wilna widziana z Góry Giedymina latem
Na Litwie świątecznych dni wolnych od pracy w tym miesiącu nie ma. Z 1 Maja bywa różnie i święto obchodzone jest „szczątkowo”, natomiast cieszy fakt, że ostatnio nie tylko Polacy, lecz i Litwini obchodzą uroczyście 3 Maja. Litewski Sejm w tej sprawie podjął nawet odpowiednią rezolucję – odbywają się akademie z tej okazji, koncerty, organizowane są wystawy, spotkania. Wiadomo, kiedy się skończyła wojna – 8 maja, w Moskwie jednakże przyjęto inną datę, dzień później – 9 maja. Nie będę tu tłumaczył, dlaczego tak się stało, ale dla wielu narodów Europy – nie tylko Wschodniej, lecz i Środkowej ten dzień przyniósł zniewolenie. Rosjanie na Litwie obchodzą jednak 9 maja, a z nimi, muszę przyznać z przykrością, i niektórzy Polacy, a nawet tzw. politycy, ba nawet ich przedstawiciele w Sejmie i strukturach władz samorządowych, którzy swą przyszłość na Litwie widzą w ścisłej współpracy z rosyjską mniejszością. Nic nie mam przeciwko takiej współpracy tutejszych mniejszości narodowych, tylko wzorem Wielkiego Księstwa Litewskiego rozciągnąłbym ją na wszystkie nacje tu zamieszkałe, nikogo nie preferując. Teraz, kiedy to stworzyłem otoczkę różnych możliwości majowego świętowania nad Wilią, pora się zatrzymać na święcie przeznaczonym dla nas, Polaków spoza Kraju, choć co prawda, Polacy litewscy – jako ludność autochtoniczna – do Polonii siebie nie zaliczają, bo są „u siebie w domu”. Chyba że polonijność traktują umownie, w odniesieniu do podobnych losów, gdy się zamieszkuje w mniejszości. 67
JAK OBCHODZONY JEST NA ŚWIECIE 2 MAJA
Oczywiście, 2 maja w placówkach i instytucjach polskich, głównie w szkołach, odbywają się różne okazjonalne imprezy, jednak te podstawowe i na większą skalę, są w najbliższe dni wolne od pracy i z jednoczesnym upamiętnieniem 3 Maja. Największe wrażenie robią pochody społeczności polskiej przez miasto uwieńczone przybyciem do Ostrej Bramy, w których biorą udział tysiące rodaków. Niepodzielnie panuje wtedy biel i czerwień, w tle bogatych barw strojów ludowych – w zorganizowany sposób biorą udział polskie zespoły ludowe i inne, których mamy dziesiątki, jeśli nie setki. Tańczy się i śpiewa. Rzesze rodaków uczestniczy na wspólnych nabożeństwach. Potem rozproszone kolorowe grupki można spotkać w kawiarniach i na piknikach. Dzień Flagi (Polskiej) na Litwie bywa jeszcze wyzwaniem. Jeszcze nie doczekaliśmy się powszechnej akceptacji wśród Litwinów jej demonstrowania, co w innych krajach jest normą. Można się narazić na uszczypliwe uwagi, zdarzały się sporadyczne incydenty i interwencje nawet policji, która chciała dociec „jakim prawem” biało-czerwony sztandar zawisł na prywatnym balkonie. W krajach postsowieckich, o młodej demokracji, jest to poniekąd problem mentalny, wynikający ze stosowania różnych zakazów (jak np. z niemożnością oryginalnej pisowni nielitewskich nazwisk, czy posiadaniem podwójnego obywatelstwa), nie sprzyjają temu wypowiedzi nieodpowiedzialnych polityków i działaczy o skrajnych poglądach. Jednak otwartość w Europie bez granic robi swoje i Polacy, jako aktywna mniejszość na Litwie, licząca około 200 tysięcy, są podczas tego święta zauważalni i na ogół darzeni sympatią swych współmieszkańców. W tym roku z okazji Dnia Polonii i Polaków za Granicą oraz Narodowego Święta Trzeciego Maja w Wilnie odbyło się wiele wydarzeń, na które zaprosiła Ambasada RP oraz polskie organizacje społeczne na Litwie. Najpiękniej uświetnił obchody Zespół Pieśni i Tańca „Mazowsze”, który wystąpił aż 4 razy – w Domu Kultury Polskiej, akurat w dniu 2 maja, następnie z Kalejdoskopem barw Polski w wielotysięcznej sali widowiskowej w Wilnie, zaś chór wziął udział w liturgii uroczystej mszy świątecznej w polskim kościele Świętego Ducha oraz w Pałacu Władców (Wielkiego Księstwa Litewskiego), gdzie zrobił ukłon w stronę Litwinów, wykonując ich hymn po litewsku, zaś podczas koncertów śpiewając jedną z ludowych pieśni litewskich. To oto nowe święto Polaków poza Krajem koresponduje z obchodami Dnia Konstytucji Trzeciego Maja. Obok Polaków, spadkobierców spuścizny Rzeczypospolitej Dwóch (i więcej) Narodów, Litwini też są dumni, że nasi wspólni władcy przyczynili się 68
Ostra Brama w Wilnie jest tym symbolem, dokąd podążają pielgrzymki, zaś podczas świąt majowych i innych przychodzą tu licznie Polacy
69
Romuald Mieczkowski
do utworzenia tego tak ważnego historycznego dokumentu. Stąd odpowiednią również rangę oficjalną świętom majowym nadała obecność na nich wicemarszałek Sejmu RP Beaty Mazurek, przybył przewodniczący Rady Najwyższej Ukrainy Andrij Parubij. Odbyło się uroczyste podniesienie flag Polski, Litwy i Ukrainy na Placu Niepodległości przed Sejmem Republiki Litewskiej. Wśród spadkobierców dawnej spuścizny, a dzisiejszych sąsiadów, zabrakło jednak przedstawiciela Białorusi. W Wilnie nie brakuje miejsc, jakie w tych świątecznych dniach odwiedzają tłumnie Polacy. Wspomniałem już o Ostrej Bramie, w roku 100-lecia odzyskania niepodległości należy wspomnieć o licznych uroczystościach, jakie się odbywają przy Mauzoleum Matki i Serca Syna na wileńskiej nekropolii na Rossie. Przecież wiele marzeń o wolności rodziło się również na Litwie, przede wszystkim za sprawą Marszałka Józefa Piłsudskiego. Natomiast tegoroczny uroczysty pochód Polaków z okazji świąt majowych oraz na cześć okrągłej rocznicy odzyskania niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej, ale też i Republiki Litewskiej, przeszedł 5 maja (w pierwszy dzień wolny od pracy) od Placu Niepodległości przed Sejmem RL do Kaplicy Ostrobramskiej, gdzie odbyła się msza. Polacy w Wilnie podczas świąt i spotkań – tych oficjalnych, jak i towarzyskich z ich okazji – może nie tęsknią tak do Polski, jak ich rodacy na emigracji. Są bowiem – raz jeszcze podkreślę – autochtonami i znaczna część z nich, mimo że ma dwie ojczyzny, to uważa jednak siebie za cząstkę narodu polskiego i pragnie ugruntować swą polskość w litewskich realiach. Święto Polonii i Flagi jest więc jednym z ogniw szerszych obchodów. Dzisiejsza mobilność rodaków sprawia, że w różnych krajach przebywają nasi krewni i przyjaciele, znajomi, prawie w każdej rodzinie są takie „międzynarodowe” przykłady. Trzymajmy się razem, by wszędzie, dokąd zaprowadzi nas los, dać nasze polskie świadectwo, by mieć z czego się cieszyć i o czym rozmawiać nie tylko tego dnia. A że jest to święto jeszcze mało znane? To od nas zależy, żeby w przyszłości w majowym kalendarzu ten dzień miał swoją „odrębność” i swoją wagę, przypominał też innym, że jesteśmy Polakami. Romuald Mieczkowski Zdjęcia: Maciej Mieczkowski i autor
70
Wiele uroczystości z udziałem Polaków litewskich odbywa się w ważnym dla nich miejscu, w Nekropolii na wileńskim Cmentarzu na Rossie, przy płycie Matki i Serca Syna – Józefa Piłsudskiego
71
Zuzanna Lewandowski
MŁODA POLONIA ERA ERASMUSÓW Zuzanna Lewandowski Najtrudniejszy pierwszy krok Gdy na pierwszym roku studiów magisterskich złożyłam papiery, ubiegając się o semestr za granicą w ramach programu Erasmus+ w Grecji, nie byłam pewna, czy uda mi się dostać miejsce, skoro tysiące studentów składa co roku wnioski, aby wyjechać z programem Erasmusa za granicę. Ale myliłam się, ponieważ okazało się, że Grecja wcale nie jest aż tak bardzo atrakcyjna dla Erasmusów, a szczególnie dla studentów
Uniwersytetu Poczdamskiego, gdzie mam już przyjemność studiować lingwistykę języków obcych – w specjalności niemiecki jako obcy i polski. Powodem braku zainteresowania Grecją jest przede wszystkim kryzys ekonomiczny i język grecki, z którego uczenia się niemieccy studenci nie widzą korzyści jako perspektywy rozwoju zawodowego. W trakcie ostatnich kilku lat moich studiów, połączonych z regularną pracą jako nauczycielki języka niemieckiego dla obcokrajowców, nie wyobrażałam sobie, jak mogę zostawić moje codzienne obowiązki, wyjść ze swojej strefy komfortu, czyli prawie prawie wszystko i pojechać do nieznanego kraju, żeby poznać jego kulturę i mieszkańców. Miałam wiele obaw jak w tej obcej rzeczywistości dam sobie radę i zaaklimatyzuje się. Ale odważnie rok później spakowałam się na last minute i wsiadłam do samolotu z portem docelowym Thessaloniki. Gdy wylądowałam, był środek lutego i wyobrażałam sobie, że zima grecka będzie mi bardziej sprzyjać niż ta niemiecka czy polska. Lecz okazało się, że też potrafi być ona sroga. Przeżyłam więc pierwszy przymrozek i śnieg grecki. Była to stanowczo inna Grecja, niż ta, którą już kilkakrotnie zwiedzałam latem, pozostawiająca mi obraz krainy słońcem i kawą mrożoną płynącej. Zamiast frappé pozostałam przy zimowej wersji, czyli ciepłej greckiej kawie i górskiej herbacie – tsai tou vonou. A na rozgrzanie się trzeba było korzystać też z innych środków – takich, jak na przykład rakomelo – tradycyjny trunek z Krety, robiony z rakii i miodu i... serwowany na gorąco. Arystoteles lubi studentów
Zjazd Erasmusów z całej Europy na Krecie 72
W Salonikach byłam studentką jednego z wielu tutejszych uniwersytetów, ponieważ jest to przede wszystkim studenckie miasto, do którego zjeżdżają młodzi Grecy z całego kraju. Moja nowa uczelnia jest najbardziej znana i ceniona w Salonikach, bo jak sama jej nazwa wskazuje – jest to Uniwersytet Arystotelesa. Studiowałam na wydziale filologii niemieckiej, dlatego też miałam szczęście do zajęć, które odbywały się w języku niemieckim. Podczas kiedy większość wydziałów, które mają również zajęcia dla uczestników programu Erasmus+ organizuje wykłady w języku angielskim. Z tego względu wcześniejsza znajomość greckiego nie jest tutaj wymogiem, w przeciwieństwie do innych krajów, takich jak Włochy, które co najmniej oczekują certyfikatu B2 z języka włoskiego. Organizacja studiów w Uniwersytecie Arystotelesa jest na dużo wyższym poziomie niż się spodziewałam. Dopiero po dwóch miesiącach pobytu i studiów otrzymałam oficjalną legitymację studencką, która 73
Zuzanna Lewandowski
MŁODA POLONIA
uprawniała mnie do zniżek w komunikacji miejskiej i krajowej, a także do korzystania z darmowej stołówki studenckiej. Stołówka uniwersytecka między innymi daje odpowiedź na pytanie, które tak często sobie zadawałam, a mianowicie: dlaczego Grecy tak długo studiują? Otóż w stołówce są wydawane trzy razy dziennie posiłki – śniadanie, obiad i kolacja. Wszystkie za darmo dla studentów Uniwersytetu Arystotelesa, co czyni go wyjątkowo atrakcyjnym nie tylko z punktu widzenia naukowego, ale też kulinarnego. A ponieważ studia w Grecji są bezpłatne, wielu młodych Greków korzysta z możliwości dodatkowych zniżek i ulg studenckich. Nawet książki są wydawane za darmo w ramach studiów i co najciekawsze – w trakcie semestru odbywają się tygodniowe imprezy, organizowane przez studentów na terenie kampusu, a latem, gdy się kończy nauka i egzaminy, na pobliskim półwyspie Halkidiki studenci mają możliwość korzystania z kampingu studenckiego. Z perspektywy niemieckiej studentki, jestem pod wrażeniem jak bardzo tutejszy uniwersytet jest otwarty na studentów, jak wiele daje im możliwości i wolności. Z punktu widzenia polityki społecznej taka pomoc uczelni dla młodych Greków motywuje ich do podnoszenia swoich kwalifikacji poprzez studia i do pozostawania w kraju, pomimo ciągle trwającego kryzysu ekonomicznego. Uniwersytet Arystotelesa organizował dla nas, „Erasmusów” z całej Europy, wiele specjalnych imprez, mających na celu poznanie wielowiekowej kultury greckiej. Dodatkowo greccy studenci z Salonik organizowali nam charytatywnie, za co ich bardzo podziwiam, wycieczki po całej Grecji i wspólne spotkania na terenie Salonik. Dzięki nim zwiedziłam Kretę, Halkidiki, Metsovo, Meteorę, Ioanninę, Kozani i wiele innych odległych miejsc w całym kraju.
Poznaniu, na wyspę z najbardziej romantycznymi zachodami słońca, będącą luksusową wizytówką Grecji – Santorini. Dzięki naszym studenckim zniżkom nawet na promy greckie, kursujące między wyspami, znalazłyśmy się w miejscu, do którego sobie obiecywałyśmy wrócić koniecznie na miesiąc miodowy. Mniej znane miejsce, które z wielkim sentymentem wspominam, to Półwysep Chalcydycki. Jest to moje ulubione miejsce w Grecji, do którego studiując w Salonikach można dojechać w godzinę samochodem
Grecja mon amour Największe wrażenie zrobiła na mnie wycieczka do górskiej miejscowości Metsovo, gdzie jeździłam po raz pierwszy na nartach w greckich górach i to w marcu. Okazało się, że również na Krecie warto wspinać się w górach, a szczególnie powędrować przez wąwóz Samarii, który przypomina małą wersję Wielkiego Kanionu w Kolorado. Wycieczka na Kretę była wyjątkowa, ponieważ zjechało się tam około 700 Erasmusów z całej Grecji, dzięki czemu mogliśmy się bliżej poznać i wymienić nasze doświadczenia ze studentami z całej Europy. Po tym międzynarodowym zlocie Erasmusów popłynęłyśmy z moją koleżanką – polską Erasmuską z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w 74
Parasolki w Salonikach nad zatoką – tradycyjne miejsce spotkań studentów 75
Zuzanna Lewandowski
MŁODA POLONIA
lub regionalnym autobusem i już jest się w przysłowiowym raju na ziemi. Halkidiki, choć są trochę mniej znane niż większość greckich wysp z katalogów turystycznych, naprawdę opłaca się zwiedzić. Składają się one z trzech półwyspów zwanych nogami, które są bardzo różnorodne. Na trzeciej, najdalszej nodze, znajduje się Święta Góra Athos, a dokładniej Autonomiczna Republika Góry Athos, zamieszkiwana wyłącznie przez mnichów prawosławnych. Kobiety nie mają wstępu na ten teren i nawet zwierzęta hodowlane na półwyspie są tylko płci męskiej. Kobiety mogą podziwiać przepiękne klasztory jedynie ze statku lub łodzi, które nie mogą się zbliżyć do linii brzegowej na odległość mniejszą niż 500
metrów. Przeżyłam to sama, gdy w momencie, kiedy statek podpłynął za blisko linii, próbując turystom jak najwięcej pokazać, policja wodna natychmiast alarmem ostrzegła ostro kapitana. Na drugiej nodze – w Sithonii, jest bardziej zielono, górzysto i widoki są niesamowite. Tu można jeszcze znaleźć dziewicze plaże, które przyciągają płetwonurków. Pierwsza noga, najbliżej położona od Salonik, zwana Kassandrą, jest bardziej turystycznym miejscem, słynącym z nocnego klubowego życia. Tu również znajduje się studencki kamping Possidi. Halkidiki na zawsze pozostaną w moim sercu i kiedyś przyjadę tu z moimi dziećmi. Istnieje zresztą greckie przysłowie – San tin Xalkidiki den exei, czyli Nie istnieje nic lepszego niż Halkidiki. Grekiem być...
W Grecji na nartach w marcu 76
Grecja to inny stan ducha. Przede wszystkim mało kto się spieszy w tym kraju. Mogę potwierdzić, że jednak klimat latem w mieście takim jak Saloniki wielkiemu wysiłkowi przy pracy sprzyja. Wszyscy żyją w spowolnionym tempie, bo przy ponad 30 stopniach i dużej wilgoci trzeba przemyśleć zawsze każdy następny ruch, aby uniknąć zmęczenia. Tutejsi Grecy mówią, że w Atenach, dzięki bardziej suchemu klimatowi, ludzie są bardziej produktywni i potrzebują mniej snu. Salonicki styl życia ma również swoją nazwę, zwie się on xalara (czyt. chalara), czyli wyluzuj lub ciesz się życiem. To słówko od razu dodałam do mojego osobistego słownika i było ono wielokrotnie przez nas studentów nadużywane. Poza tym opisuje one wspaniale dynamikę tego miasta, liczącego ponad 300 tysięcy mieszkańców. Ludzie jeżdżą tutaj bez hełmów na motorynkach z frappé w jednej ręce i z papierosem w drugiej. Są o wiele bardziej niż północni Europejczycy wyluzowani, a przepisy drogowe są rzadko przestrzegane. Pierwsze tygodnie były dla mnie przełomowe, ponieważ musiałam się nauczyć dokładnie tego nowego stylu życia i właśnie... wyluzować, które to słowo najlepiej oddaje śródziemnomorską mentalność. Jej mottem jest nie przejmować się jutrem, a przede wszystkim czasem. Na początku starałam się być dobrze przygotowana i zorganizowana, używając np. aplikacji do środków transportu miejskiego. Po poznaniu miasta i jego najważniejszych stacji stwierdziłam, że ta oto aplikacja mi już nie będzie potrzebna i ją skasowałam. Z czasem nauczyłam się tej cierpliwości do autobusów i innych sytuacji codziennych. Ważne tylko było wiedzieć, jaki jest cel i jak się do tego miejsca dostać – czas oczekiwania i czas podróży już się nie liczył. Tak jak wspominałam już – Saloniki to inny stan ducha i wiem, że będzie się ciężko odzwyczaić 77
MŁODA POLONIA
Zuzanna Lewandowski
nej chwili. Za tydzień pożegnam się z tym miastem zwanym Xalara i wtedy pewno wrócę do północnoeuropejskiego zamartwiania się planami na przyszłość, które wywodzi się też z lęku o zabezpieczenie wystarczającej ilości opału i pożywienia na zimę, czego Grecy obawiać się nie muszą. Nauczyłam się od nich, że nie warto się przejmować drobnostkami, umieć korzystać z każdego dnia w taki sposób, żeby nie walczyć ze sobą i czasem móc sobie też odpuścić. Wielka rodzina Erasmusów Gdyby mnie ktoś zapytał, czy nie sądzę, że Erasmus to przypadkiem strata czasu, bo przecież studia i praca ważniejsze, odpowiem, że trzeba to przeżyć samemu, a przede wszystkim odważyć się. Żyjemy dziś w świecie, gdzie wszyscy młodzi ludzie chcą zwiedzać i poznawać świat. Taka już moda nastała i dzięki temu jesteśmy bardziej otwarci, tolerancyjni i elastyczni niż nasi przodkowie. Wyjazd jako Erasmus/ka w nowe miejsce, to nie tylko jego poznawanie, jak też nowego kraju i jego kultury. To przede wszystkim poznanie innych Erasmusów z całego świata. Zdobywamy też wiedzę o możliwościach pracy, uczymy się podstaw innych języków i obyczajów. Po takim Erasmusie pozostają nowe przyjaźnie, a chęć podróżowania stanowczo wzrasta, bo kiedy jesteś za granicą to Erasmus albo Ersmuska z innego kraju jest dla ciebie trochę jak rodzina, zawsze możesz go poprosić o pomoc. Zresztą Mark Twain powtarzał „Należy podróżować, by się czegoś nauczyć”, więc my, Erasmusi, jesteśmy współczesnymi Tomkami Sawyer’ami za granicą. Zuzanna Lewandowski Fot. Autorka
Olimp z perspektywy Salonik
od tych salonickich nawyków. Pisząc ten artykuł, siedzę w kafejce przy promenadzie pod tak zwanymi Parasolkami – czyli rzeźbą, gdzie spotyka się tutejsza młodzież, spoglądam na błękitne morze, po którym przepływa wielki kontenerowiec, tylko pobliska palma blokuje mi nieco widoczność. W tym momencie plan na przyszłość jest taki, że …go nie ma. I o to chodzi w byciu tu i teraz Grekiem i cieszeniu się właśnie z przeżywa78
Erasmus+ to program, umożliwiający uczestnictwo w wymianach międzynarodowych, finansowanych przez Unię Europejską. Studenci uczelni wyższych mogą zarówno studiować za granicą, jak i odbyć praktyki w innym kraju. W trakcie studiów licencjackich i magisterskich można skorzystać z programu dwukrotnie. Podczas jednego cyklu studiów wymiana może trwać od 2 do 12 miesięcy. http://www.erasmus.org.pl/https://www.erasmusplus.de/
79
Klasy europejskich polsko-niemieckie w szkole Robert-Jungk-Oberschule Szczególna oferta dla dzieci uczęszczających do niemieckich szkół podstawowych i znających język polski na poziomie komunikacyjnym, dla dzieci dwujęzycznych polsko-niemieckich oraz dla dzieci, które przyjechały z niedawno Polski, ale znają już język niemiecki na poziomie komunikacyjnym Zapraszamy do nauki w naszej szkole w systemie bilingualnym. Oferujemy: • możliwość zdawania matury polsko-niemieckiej • dwujęzyczne polsko-niemieckie MSA w klasie 10 • nową dydaktykę nauczania języków na różnych poziomach • ciekawe kółka zainteresowań (chór i band, studio filmowe, pszczelarstwo itd.) • projekty i wycieczki • orientację zawodową • współpracę z uniwersytetami i szkołami zawodowymi • współpracę z firmami ZAPRASZAMY! Die Deutsch-Polnischen Europa-Klassen in der Robert-Jungk-Oberschule Ein besonderes Angebot - für Kinder, die in eine deutsche Schulen gegangen sind, aber Polnisch kommunizieren können, - für bilinguale deutsch-polnische Kinder und - für Kinder, die vor kurzem aus Polen gekommen sind, aber auf Deutsch schon kommunizieren können. Unser Angebot: • deutsch-polnisches Abitur • deutsch-polnischer MSA in der 10. Klasse • neue Didaktik des Sprachunterrichts auf unterschiedlichen Niveaus • interessante Arbeitsgemeinschaften (Chor und Band, Filmstudio, Imkerei, Schulgarten usw.) • Projekte und Exkursionen • Berufliche Orientierung • Kooperationen mit Universitäten, Berufsschulen und Firmen WIR LANDEN SIE HERZLICH EIN!
KAWIARNIA LITERACKA – KULTURA, SZTUKA, NAUKA KAROLINA I POLSCY TATARZY W BERLINIE Agata Lewandowski Tatarzy z Polski Tatarzy polscy nazywani byli często Tatrami litewskimi, ponieważ od końca XIV wieku, głównie osiedlali się w okolicach Wilna, Trok, Grodna i Kowna, czyli na terenach Wielkiego Księstwa Litewskiego. Na przełomie XV i XVI wieku w wyniku wojen z Moskwą część Tatarów przeniosła się do dóbr magnackich na Ukrainie. W XVIII wieku za sprawą Jana III Sobieskiego zrównano przywileje szlachty polskiej i tatarskiej w rewanżu za służbę wojskową dla Rzeczpospolitej, podczas której Tatarzy brali udział w wyprawach przeciwko Turkom – choć byli oni spokrewnieni z nimi w wierze, a także pod względem pochodzenia. Po w bitwie pod Chocimiem w 1673 roku i odsieczy wiedeńskiej Jan III Sobieski nadał w 1679 roku prawo każdemu rotmistrzowi tatarskiemu na osiedlenie się we wsiach z okolic współczesnej Grodzieńszczyzny. Kruszyniany na Podlasiu otrzymał pułkownik Samuel Mirza Krzeczowski – oficer, który uratował życie królowi w bitwie pod Parkanami. W okresie międzywojennym w granicach Polski żyło ponad 5 tysięcy Tatarów. Po wojnie w granicach Polski pozostały 2 wsie tatarskie, w dzisiejszym województwie podlaskim – Bohoniki
Centrum Edukacji i Kultury Muzułmańskiej Tatarów Polskich w Kruszynianach 80
81
Drewniany meczet muzułmański z XVIII wieku w Kruszynianach
Agata Lewandowski
i Kruszyniany, gdzie do tej pory znajdują się meczety i mizar – tatarski cmentarz. Według narodowego spisu powszechnego w 2011 roku, narodowość tatarską zadeklarowało 1916 osób, z czego 665 podkreśliło ją jako jedyną. Niewiele osób wie, że ojciec słynnego aktora Charlesa Bronsona był potomkiem polskich Tatarów, podobnie jak ojciec Henryka Sienkiewicza czy rodzina słynnej rzeźbiarki Magdaleny Abakanowicz. Współcześnie najbardziej znanym polskim Tatarem jest Selim Chazbijewicz – publicysta i poeta, a od 2017 roku ambasador RP w Kazachstanie i Kirgistanie. W Kruszynianiach na Podlasiu Zaproszenie do „Tatarskiej Jurty” mieszkają potomkowie dawnych Tatarów, którzy zachowali wiarę przodków i kultywują ich tradycję. Znajduje się też tam muzeum Tatarów polskich i prowadzona jest „Tatarska Jurta” – restauracja i gospodarstwo agroturystyczne, w którym można spróbować specjalności kuchni tatarskiej, przygotowywanych pod okiem samej właścicielki Dżenetty Bogdanowicz.
W Muzeum Centrum Edukacji i Kultury Muzułmańskiej w Kruszynianach można zapoznać się z ich bogatym bytem i kulturą w ciągu stuleci 82
83
KAWIARNIA LITERACKA – KULTURA, SZTUKA, NAUKA
Podlasie to magiczna wielokulturowa kraina, prawdopodobnie jedyne miejsce w Polsce, gdzie chrześcijanie, prawosławni i muzułmanie żyją od wieków z sobą w symbiozie, a ksiądz, batiuszka i imam przyjaźnią się ze sobą. Karolina z Krainy Podlasian Karolina Cicha jest kompozytorką, wokalistką i multiinstrumentalistką, grającą jednocześnie na kilku instrumentach. Z wyuczonego zawodu jest doktorem literaturoznawstwa. Z pasji – muzykiem samoukiem, który w 2007 zdobył piersze miejsce na Chansonsfestiwal w Kolonii, a w 2015 roku znalazł się w oficjalnej selekcji na WOMEX – największego festiwalu World Music na świecie. Wszystko zaczęło się od gry w teatrze Gardzienice. Potem Cicha zadebiutowała dwoma rockowymi utworami na składance wydanej
przez Muzeum Powstania Warszawskiego – Gajcy. Szukała swojego stylu, grając muzykę alternatywną, komponując muzykę do tekstów Tadeusza Różewicza, aż doszła – jak sama mówi – do rocka eklektycznego, czyli gatunku, korzystającego z różnych stylistyk muzycznych. Jednak coraz bardziej w swojej twórczości zwracała się w kierunku muzyki tradycyjnej i etnicznej, wydając w 2013 roku płytę Wieloma językami, poświęconą językom mniejszości narodowych województwa podlaskiego, a w 2015 Jidyszland, poświęconą twórczości poetów żydowskich, tworzących w języku jidysz. Jej zainteresowanie poezją w muzyce łączy się z tematem jej doktoratu, poświęconego poezji Adama Zagajewskiego. Karolina Cicha pochodzi z Białegostoku, wychowała się w magicznej krainie wielokulturowych Podlasian. Dlatego na płycie Wieloma językami śpiewa piosenki w dziewięciu językach mniejszości, zamieszkujących ten region – w ukraińskim, litewskim, rosyjskim, romskim, białoruskim, jidysz i po tatarsku. Cicha określana jest często jako współczesna Ewa Demarczyk, a Czesław Mozil mówi o Karolinie:
– Kiedy jest na scenie, z ufnością dziecka wchodzi i oddaje się emocjom dźwięków. Imponuje mi jak panuje nad swoim głosem, bo jednocześnie to, co robi, jest mega spontaniczne. Karolina i Tatarzy w Berlinie Karolina Cicha
W Kruszynianach można podziwiać tatarskie stroje 84
Agata Lewandowski
23 czerwca 2018 w Instytucie Polskim w Berlinie przy Burgstrasse 27 zorganizowano wydarzenie kulturalne, przypominające o wielowiekowym istnieniu Tatarów na ziemiach polskich. Imprezę można określić mianem wydarzenia kulturalnego, ponieważ rozpoczęła ją wystawa Tradycja i współczesność Tatarów – polskich muzułmanów, kontynuowały ją warsztaty przygotowania pierogów i kibinów, prowadzone przez rodowitą Tatarkę, a kończył koncert folkowy duetu Cicha – Napierala. Karolina Cicha w ramach swoich rodzinnych wędrówek muzycznych po wielonarodowym i wieloreligijnym Podlasiu wydała w 2017 roku Płytę tatarską, w której zagłębiła się w dziedzictwo muzyczne Tatarów polskich. Cicha przyznaje, że do podjęcia pracy nad płytą zachęciły ją osoby ze społeczności tatarskiej. Wspólnie z Bartem Pałygą pracowali nad nią trzy lata, zbierając zapomniany „Płyta Tatarska” Karoliny Cichej materiał muzyczny dziedzictwa Tatarów, 85
KAWIARNIA LITERACKA – KULTURA, SZTUKA, NAUKA
Z HELENĄ BOHLE-SZACKI „OD BIAŁEGOSTOKU DO BERLINA” Krystyna Koziewicz
Zespół różnych obiektów Centrum Edukacji i Kultury Muzułmańskiej w Kruszynianach składa się wyłącznie z budynków drewnianych
a praca była niezwykle trudna, bo prawie nic nie pozostało do dziś z muzycznej spuścizny polskich Tatarów i trzeba było sięgnąć do twórczości ich azjatyckich braci. Dlatego słychać na niej takie pieśni jak Tugan tyl – z XIX wieku o pięknie narodowego języka Tatarów nadwołżańskich czy Ej Gizel Kirim – pieśń powstałą po wypędzeniu Tatarów z Krymu w 1944 roku. A wszystko to w skalach stepów azjatyckich oraz turecko-podobnych melodiach Tatarów krymskich, zagrane na instrumentach takich, jak kobyz czy stepowy dotar, na którym można grać podczas jazdy konnej. Do Tatarskiej płyty dołączony jest śpiewnik z tekstami piosenek. Karolina Cicha przed wykonaniem każdej z nich opowiada o historii jej powstania, więc występ w Berlinie stał się magiczną podróżą do podlaskiej krainy Tatarów polskich. Pomimo emocji trwającego Mundialu, berlińska publiczność w Instytucie Polskim nie zawiodła. Każdy, kto nie spróbował kibinów i nie posłuchał Kirfiklere – tradycyjnej tatarskiej pieśni o miłości, niech żałuje, bo to wyjątkowo piękny egzotyczny zakątek kultury polskiej, a jeszcze ciągle mało znany.
Agata Lewandowski Zdjęcia: Romuald Mieczkowski Zdjęcie Karoliny Cichej: Rafał Masłow
Dodatkowe informacje na stronach: european-cultural-heritage-summit.eu, www.karolinacicha.eu, www.polnischekultur.de. 86
Helena Bohle-Szacki w młodości i po latach
Tak zatytułowane zostało wydarzenie specjalne mówiące o Polce i jej niezwykłym życiorysie, która w kronikach polskiego Berlina zapisała się, jako ikona polskiej emigracji. Z okazji 90. rocznicy urodzin Heleny Bohle-Szacki 27 lutego 2018 roku w Topografii Terroru przypomniane zostały fragmenty obozowego życia na podstawie wywiadu udzielonego w roku 2006 w ramach projektu Zgładzeni, Białystok i jego Żydzi, która zmarła siedem lat temu. Niewiele jest biografii, które tak dobitnie odzwierciedlają trudną historię Polski XX wieku. Bez wątpienia należy do nich Helena Bohle-Szacki – pierwsza polska powojenna projektantka mody, o której usłyszał świat za żelazną kurtyną. Pół Żydówka i pół Niemka, urodzona w wielokulturowym Białymstoku, pracowała dla największych domów mody: „Telimeny”, „Ledy” i „Mody Polskiej”. Antysemicka nagonka 1968 roku zmusiła ją do wyjazdu do Berlina Zachodniego, gdzie oddała się pracy dydaktycznej oraz artystycznej. W ostatnich la87
KAWIARNIA LITERACKA – KULTURA, SZTUKA, NAUKA
tach życia chętnie dawała świadectwo, opowiadając o traumatycznych przeżyciach wojennych. Jej niezwykłe życie i twórczość przypomina polsko-niemiecki projekt Mosty/Die Brücken. Wtedy też zaczyna więcej opowiadać o swoich przeżyciach wojennych, by – jak sama to określa – dać świadectwo kolejnym pokoleniom. Wcześniej przez wiele lat nie chciała do tego okresu wracać. – Życie Heleny Bohle-Szacki jest kwintesencją pogmatwanych losów mieszkańców Europy Środkowej w XX wieku – powiedział Ulrich Tempel z Fundacji Topografia Terroru, która przeszła przez piekło niemieckich obozów. – Na jej konkretnym przykładzie można studiować pełną tragicznych wydarzeń niemiecką i polską historię w ubiegłym stuleciu – podkreśliła dyrektor muzeum w byłym niemieckim obozie koncentracyjnym Ravensbrueck, Insa Eschenbach. Uczestnicy pamiętnego wieczoru obejrzeli obszerne fragmenty wywiadu przeprowadzonego z Bohle-Szacki w 2006 roku w ramach projektu Zgładzeni, Białystok i jego Żydzi. Pochodząca z zasymilowanej niemiecko-żydowskiej rodziny Helena Bohle-Szacki, dla przyjaciół Lilka, spędziła dzieciństwo w Białymstoku. W 1941 roku, po wkroczeniu do miasta Niemców, wraz z matką ukrywała się. Jednak w 1944 roku, jako „mieszańca pierwszego stopnia”, aresztowało ją Gestapo. Po kilkumiesięcznym pobycie w białostockim więzieniu trafiła do niemieckiego obozu koncentracyjnego Ravensbrueck, a następnie do podobozu Helmbrechts w Bawarii, gdzie pracowała w fabryce amunicji. Po „marszu śmierci” 17-letnia dziewczyna znalazła się na terenie Czechosłowacji, gdzie 7 maja 1945 roku wyzwolili ją Amerykanie. Po wojnie studiowała na wydziale grafiki PWSSP w Łodzi, której jednym z jej profesorów był Władysław Strzemiński. Pracowała jako projektantka mody, była kierownikiem artystycznym domu mody „Telimena”. Helena Bohle-Szacki w 1968r. po antysemickiej nagonce musiała wyjechać z Polski. Wykładała grafi- Okładka książki o bohaterce artykułu 88
Krystyna Koziewicz
kę w berlińskiej Lette-Schule, była też kierowniczką artystyczną galerii przy Klubie Inteligencji Katolickiej w Berlinie. Projektowała okładki do książek i robiła do nich ilustracje.Jej dom w Berlinie Zachodnim był przystanią dla emigrantów. Od jej żyjących i obecnych na spotkaniu przyjaciół dowiadujemy się, że berlińskie mieszkanie Bohle-Szacki stało się „mekką artystów, pisarzy, pogubionych emigrantów i wszelakich niespokojnych duchów rozmaitych narodowości, z różnych stron świata” – mówiła zaangażowana w pielęgnowanie pamięci po artystce publicystka i tłumaczka Ewa Czerwiakowski. – Bywali u niej jeszcze za czasów komunizmu stypendyści niemieckich fundacji: Jacek Bocheński, Zbigniew Herbert, Wiktor Woroszylski, Ryszard Krynicki, Adam Zagajewski, Władysław Bartoszewski, bywali też emigranci: Sławomir Mrożek, Jerzy Lipman, Witold Wirpsza i jego żona Maria Kurecka” – przypomniała Czerwiakowski w eseju poświęconym Bohle-Szacki. Publicystka wspominała, że była więźniarka niechętnie powracała do obozowych przeżyć. „Nigdy nie zaakceptowała tożsamości ofiary. Dopiero w ostatnich latach życia zaczęła występować w roli świadka historii, uznając, iż jest to jej obowiązek” – pisze Czerwiakowski. W spotkaniu w Topografii Terroru udział wzięli także Katarzyna Siwierska i Marcin Różyc – kuratorzy wystawy Helena Bohle-Szacki. Mosty/Die Brücken pokazywanej w 2017 roku w białostockiej Galerii im. Sleńdzińskich. Helena Bohle-Szacki zmarła 21 sierpnia 2011 roku w swoim berlińskim mieszkaniu. Z perspektywy czasu Bohle Szacki wspominała zapamiętane obrazy z okresu dzieciństwa, które pomimo upływu czasu brzmiały w jej ustach dramatycznie. Obozowe przeżycia młodej Heleny dla wielu uczestników spotkania było szokiem. Wśród licznie zgromadzonej publiczności większość stanowili znajomi i przyjaciele Heleny, dla których za życia była niedoścignionym wzorem kobiecości, prawdziwą damą. Niektórzy z obecnych przynieśli nawet kwiaty chcąc jakby w ten sposób złożyć hołd i okazać wdzięczność wielkiej Polce. Bliska znajoma ściskała pierścionek podarowany przez Lilkę, który widoczny był na palcu podczas projekcji filmu – wywiadu, przeprowadzony 2006 roku. Odnajdywanie świadków historii, utrwalenie ich przeżyć, jak w przypadku Heleny Bohle-Szacki to obowiązek wobec wszystkich ofiar ideologii nazistowskiej, której nie wolno zapomnieć! Ku przestrodze! Krystyna Koziewicz 89
Źródło: Skopia Film
WIELKA RETROSPEKTYWA TWÓRCZOŚCI JERZEGO SKOLIMOWSKIEGO
Konsulat Generalny w Monachium wspólnie z monachijskim Muzeum Kinematografii (FilmMuseum) zorganizował przegląd twórczości wybitnego polskiego reżysera Jerzego Skolimowskiego. W dniach od 18 maja do 24 czerwca 2018, w kinie muzeum przy Sankt-Jakobs-Platz, pokazano bogatą paletę jego fimów, poczynając od pierwszego krótkiego metrażu Oko wykol, poprzez Ręce do góry i nagrodzonego w Wenecji Essential Killing, po ostatni obraz z roku 2015 – 11 minut. Dorobek reżyserski Jerzego Skolimowskiego to ponad 20 filmów, w tym: Start (The Departure) – zdobywca Złotego Niedźwiedzia na MFF w Berlinie; Krzyk (The shout) – Nagroda Specjalna Jury w Cannes, Fucha (Moonlighting) – nagroda za najlepszy scenariusz w Cannes, i Latarniowiec (The Lightship), za Jerzy Skolimowski 90
który otrzymał nagrodę dla Najlepszego Reżysera na MFF w Wenecji. Jerzy Skolimowski współpracował również z Romanem Polańskim nad scenariuszem filmu Nóż w wodzie. Jako aktor pojawił się w Eastern Promises i Before Night Falls. Do Cannes powrócił jako reżyser w 2008 roku z docenionym przez krytyków thrillerem Cztery noce z Anną. Natomiast film Essential Killing wygrał Grand Prix jury na festiwalu w Wenecji w 2010, otrzymał m.in. nagrodę za najlepszy film na festiwalu w Mar del Plata, nagrody za najlepszy film i najlepszego reżysera na festiwalu w Gdyni, jak i kilka nagród Polskiej Akademii Filmowej. Jerzy Skolimowski jest też cenionym malarzem. Brał udział w Biennale w Wenecji. Wystawiał swoje prace w Europie i Stanach Zjednoczonych. 5 maja br. skończył 80 lat. Źródło: Skopia Film
91
LUBIĘ PREZENTOWAĆ MUZYKĘ POLSKĄ NA ŚWIECIE Jolanta Łada-Zielke
Krzysztof Urbański, jeden z najwybitniejszych dyrygentów młodego pokolenia, jest Dyrektorem Muzycznym Indianapolis Symphony Orchestra oraz Pierwszym Gościnnym Dyrygentem NDR Elbphilharmonie Orchester w Hamburgu. W 2007 r. ukończył z wyróżnieniem studia w Akademii Muzycznej w Warszawie u profesora Antoniego Wita. Jest laureatem kilku prestiżowych konkursów dyrygenckich. Z dyrygentem rozmawia Jolanta Łada-Zielke. Czy stara się Pan interpretować utwory, którymi Pan dyryguje, w oparciu o biografie ich twórców? Moje podejście do muzyki zależy od tego, jakim utworem dyryguję. Jeśli to arcydzieło, zależy mi na tym, żeby pokazać je jak najprościej, zgodnie z życzeniem kompozytora. Dlatego badam jego życiorys i studiuję manuskrypty. Wiele znanych utworów obrasta w tradycje wykonawcze. Ja biorę najczęściej stronę kompozytora, co nie przysparza mi przyjaciół. Proszę sobie wyobrazić orkiestrę, która wykonuje dany utwór w ten sam sposób od stu lat. I nagle przychodzi młody dyrygent, który mówi, że trzeba go zagrać zupełnie inaczej. Nie jest łatwo przekonać muzyków, że dotąd robili to niezgodnie z intencją kompozytora. Jakie ciekawe manuskrypty przeglądał pan ostatnio? Niedawno nagrywaliśmy z NDR Elbphilharmonie Orchester V Symfonię Szostakowicza, której oryginalny zapis zaginął. Ale udało mi się 92
dotrzeć do wydawcy (Sikorski), który przekazał mi wszystkie posiadane materiały. Mogłem zapoznać się z najnowszą edycją i zobaczyć wszystkie stare wydania z czasów sowieckich, niektóre autoryzowane przez samego Szostakowicza. Czy w przypadku Szostakowicza kluczem do interpretacji są jego przeżycia z okresu stalinizmu? To zależy od utworu. Niektóre pisał na zamówienie polityczne i dlatego są pozbawione głębi. Druga, o wiele większa część jego dorobku, obejmuje dzieła, które obrazują jego wewnętrzne przeżycia. Składają się z dwóch warstw: oficjalnej, propagandowej, oraz tej drugiej, osobistej. Najlepszym przykładem jest tu VII Symfonia, napisana w czasie wojny, przedstawiana przez władze sowieckie jako antyfaszystowska i antyniemiecka. Moim zdaniem, pełna jest jednak sprzeciwu wobec wojny w ogóle, dotyka problemu bezradności jednostki wobec jej okrucieństwa. Studiowanie twórczości Szostakowicza jest fascynujące, szczególnie odkrywanie tej warstwy ukrytej pomiędzy nutami. Szostakowicz pisał również muzykę filmową, słyszałam, że pan też taką komponuje. Napisałem ścieżkę dźwiękową do filmu dokumentalnego Upside Down, co było ciekawą przygodą. Film dotyczył bardzo delikatnej, ale ważnej kwestii, mianowicie używania, zwłaszcza przez Kanadyjczyków i Amerykanów, błędnego sformułowania „polskie obozy koncentracyjne”. Jest Pan szczególnie ceniony za propagowanie muzyki polskiej. Bardzo lubię prezentować na świecie polską muzykę i cieszę się, że mam tę możliwość, bo wielu naszych twórców pozostaje nieznanych. Wkrótce wraz z orkiestrą z Indianapolis jedziemy do Kennedy Center w Waszyngtonie, gdzie obok Koncertu Wiolonczelowego Witolda Lutosławskiego będziemy mieli okazję zaprezentować Credo Krzysztofa Pendereckiego. A z NDR Elbphilharmonie Orchester w Hamburgu planujemy projekt Polish Focus, w ramach którego poprowadzę trzy koncerty z polską muzyką, w wykonaniu polskich solistów. Dyryguje Pan często Trenem ofiarom Hiroszimy Krzysztofa Pendereckiego, czy również w Japonii? Jakie są reakcje publiczności? Kiedy pełniłem funkcję Pierwszego Gościnnego Dyrygenta Tokyo Symphony Orchestra, proponowałem muzykom wykonanie tego utworu, ale przez wiele lat mi to odradzali. Japończycy to wspaniali ludzie, 93
KAWIARNIA LITERACKA – KULTURA, SZTUKA, NAUKA
może bardziej wrażliwi niż my, a Tren... jest utworem wywołującym silne emocje. Po paru latach wspólnej pracy udało mi się przekonać orkiestrę do tego pomysłu. Wykonaliśmy go dwa razy i było to dla nas wielkie przeżycie. Tren... to zawsze olbrzymi ładunek emocjonalny, ale reakcje publiczności są różne. Na przykład, w Indianapolis otrzymałem list od weterana wojennego, oburzonego faktem, że umieściłem w programie ten utwór. A ostatnio, na koncercie z San Francisco Symphony Orchestra, reakcja publiczności zupełnie mnie zaskoczyła. Na widowni znajdowała się osoba, która bardzo głośno wyrażała niepochlebne opinie na temat granego utworu. Reakcja na scenie była natychmiastowa, razem z muzykami wytworzyliśmy niesamowitą energię, przeciwstawiając się tym krzykom. W podzięce publiczność zgotowała nam długą owację na stojąco. Który występ z tym utworem zapamiętał Pan najbardziej? W 2013 r. odbył się w Warszawie Festiwal Krzysztofa Pendereckiego z okazji jego osiemdziesiątych urodzin. Dyrygowałem Trenem... na koncercie finałowym i starałem się zrobić to jak najlepiej, aby złożyć hołd wielkiemu kompozytorowi. Zaznaczył on w partyturze Trenu..., ile czasu powinien trwać każdy takt. Obliczyłem więc, co ile sekund powinny wchodzić kolejne instrumenty i starałem się to realizować. Po próbie generalnej Penderecki pochwalił mnie za dokładność, po czym dodał: „Muszę panu tylko powiedzieć, że te czasy, które ja napisałem, nie mają aż takiego znaczenia”. Wtedy rozumiałem, że najważniejsze w sztuce są emocje. Była to najpiękniejsza lekcja muzyki. Czy często występuje Pan w Polsce? Dwa lata temu miałem okazję wystąpić w Katowicach i Wrocławiu z NDR Elbphilharmonie Orchester w ramach Festiwalu Beethovenowskiego, na który zaprosiła nas pani Elżbieta Penderecka. Mam marzenie, że kiedyś przyjedziemy na tournee do Polski razem z moją orkiestrą z Indianapolis. Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Jolanta Łada-Zielke
Wywiad ukazał się w maju 2018 roku na łamach polonijnego czasopisma „Moje Miasto”. 94
CEL – MISTRZOSTWO ŚWIATA Bogdan Żurek Phillip Kozlowski – Polak z trzema obywatelstwami, urodzony dwadzieścia lat temu w USA, ma pochodzących z Gliwic polskich rodziców, mieszka w podmonachijskim Neufahrn, skąd rusza na podbój tanecznych parkietów, rzucając wyzwanie najlepszym parom. Trudno dziś dociec, czy to dziewczyny dawały Phillipowi kosza, czy on tak przebierał... W każdym bądź razie obecna, Gréta Palotás, jest już jego czwartą taneczną partnerką. Tym razem „związek“ wydaje się trwały, gdyż para trenuje ze sobą cztery lata, co – zważając na młody wiek zawodników – jest stażem niebagatelnym. Była gimnastyczka, dwudziestoletnia Gréta jest Węgierką i studiuje matematykę. Phillipowi też marzą się studia, ale takie „po mamie“ – stomatologiczne. Mama jest bowiem wziętym stomatologiem i u niej to przyszły dentysta zdobywa podstawy zawodu, jako pomoc dentystyczna. Gdy dodamy do tego hobby Phillipa: piłkę nożną, koszykówkę i narty, zasadnym jest pytanie, skąd ma on czas na uprawianie aż dwóch dyscyplin tanecznych. Para startuje bowiem w tańcach standardowych (walc angielski, tango, walc wiedeński, foxtrott i quickstep), a także 95
KAWIARNIA LITERACKA – KULTURA, SZTUKA, NAUKA
latynoskich (samba, cha-cha, rumba, paso doble i jive). W tańcach – podobnie jak w piłce nożnej – przechodzi się, w miarę robienia postępów, do coraz wyższej klasy. Poczynając od klasy „D“ poprzez „C“, „B“ i „A“, zbierąjc punkty na turniejach, można awansować aż do – porównywalnej z Bundesligą – „S-Klasse“ (Sonderklasse). To najwyższa klasa dla tańczących amatorów, którą to w tańcach standardowych nasza polsko-węgierska para osiągnęła w grudniu ubiegłego roku. Zanosi się niebawem na powtórzenie tego sukcesu w tańcach latynoskich. Phillip i Gréta na dobre rozgościli się na czołowych miejscach bawarskiej ranglisty. Z dwukrotnymi tytułami Mistrzów Bawarii, i to w obu dyscyplinach, należą do kadry bawarskiej, z realnymi szansami powołania na stałe do niemieckiej kadry narodowej (obecnie są już w niej, na zasadzie „gościa“). Startują w dużych turniejach, docierając zazwyczaj do finału. Na przykład, w roku 2016 w Berlinie zajęli 3 miejsce na 120 par, a rok później w mistrzostwach Niemiec (10 tańców) uplasowali się na miejscu 17-tym. Phillip Kozlowski wraz z Grétą Palotás są tancerzami 1. Tanzsportzentrum Freising (www.tsz-freising.de). Trenują też w Gelb-Schwarz Casino München. Gwarantem ich sukcesów są doskonali trenerzy: Carsten Lenz i Monika Niederreiter (latynoskie) oraz Thommy Lüdke i Sven Traut (standardowe). W razie potrzeby pobierają też lekcje prywatne u innych szkoleniowców. W tym roku wystartują w turniejach nie tylko w Niemczech, ale i na Węgrzech, w Polsce i innych krajach Europy. Mistrzostwo Świata, cel jaki postawili przed sobą Phillip z partnerką, wydaje się całkiem realny. Trenerzy twierdzą bowiem, że najlepszy wiek dla tancerza to 30 lat, zaś do pełnego zgrania para potrzebuje około lat dziesięciu. Życzymy zatem polsko-węgierskiej parze, byśmy w okolicach roku 2025 gościli ją na łamach „Magazynu Polonia“ jako Mistrzów Świata! Bogdan Żurek 96
JEŚLI... MORSKIE OPOWIEŚCI Sława Ratajczak to z Kilonii – w której jak każdego roku w czerwcu odbyły się po raz 136. Kieler Woche, a więc Dni Kilonii – dodajmy partnerskiego miasta (od 25 czerwca 1985) naszej Gdyni. Nie zabrakło oczywiście znaczących „akcentów polskich”, które nadały tej imprezie z udziałem ponad 3 milionów gości, swoisty koloryt i smak. Jak zawsze zadziwiali polscy żeglarze – uczestnicy zawodów „Optimist” i „Goldener Opty”. Ich wyszkolenie i styl walki budzą od lat podziw zawodników, zmagających się z wiatrem na wodach Zatoki Kilońskiej oraz obserwatorów. I tu przypomnieć należy, że nasze sukcesy żeglarskie sięgają roku 1936, kiedy to „ Dar Pomorza” dowodzony przez kapitana Konstantego Maciejewicza, gościł na Zeglarskich Igrzyskach Olimpijskich. Polska międzywojenna, odzyskawszy dostęp do morza, z liczącą 147 km linią brzegową, budowała flotę i rozwijała sporty wodne zarówno nad morzem, jak i na Wiśle i jeziorach. Pionierem i współtwórcą żeglarstwa w Polsce, współzałożycielem Yacht Klubu Polskiego (1924) i inicjatorem powstania Polskiej Ligii Morskiej był generał Mariusz Zaruski. Mieliśmy w owym czasie fantastycznych żeglarzy, pasjonatów i promotorów tego sportu, a nasze jachty już od początku lat trzydziestych wchodziły na morza i oceany. W Kilonii zadziwił wyczyn młodego kapitana Tadeusza Prochitko (pilota Chorągwi Harcerskiej w Wolnym Mieście Gdańsku), który wystartował w roku 1936 w docelowych regatach jachtów turystycznych z Sopotu do Kilonii na „Korsarzu”, należącym do Polskiego Klubu Morskiego. Polakowi
97
KAWIARNIA LITERACKA – KULTURA, SZTUKA, NAUKA
POLACY NA ŚWIECIE PIERWSZA MISTRZYNI GRECJI W ŁUCZNICTWIE NOWOŻYTNYM Rozmowa z Joanną Tomaszewską-Voulgaropoulu – Polką z Salonik od 40 lat i wieloletnią mistrzynią Grecji w łucznictwie
przypadło główne trofeum regat – drogocenny Kronenkompass z wykonany w złocie i w platynie, do tego ozdobiony brylantami różą wiatrów. W roku 1972 zaproszono do Kilonii zwycięzcę. Zawitał tam wówczas i „Dar Pomorza”, dowodzony przez kapitana Kazimierza Jurkiewicza i on właśnie poprowadził z należną dumą wielką paradę żeglarską – armadę najlepszych po Zatoce Kilońskiej. Do dziś wspomina się w Kilonii zwycięstwo kpt. Zygfryda Perlickiego, który na jachcie „Kapitan” zdobył w roku 1957 zwycięstwo w pucharze Bałtyku, pozostawiając za sobą 66 jachtów. Sukces ten powtórzył w roku 1958. W Kiloni w regatach samotnych startowali najlepsi nasi żeglarze: Krzysztof Baranowski, Zbigniew Puchalski, Teresa Remiszewska i wielu innych. Doprawdy, sami najlepsi i liczne, wspaniałe żaglowce gościły niejednokrotnie w tym mieście. Znany jest tam SY „Pogoria”, SY „Dar Młodzieży”, SY „Iskra”, jedyny nasz sześciorejowiec STS „Chopin”, SY „Generał Zaruski” i oczywiście „Zawisza Czarny” – żaglowiec, który służąc od ponad pięćdziesięciu lat na morzach zyskał swą legendę, podziw i uznanie. W tym roku jego pokład odwiedziło wielu uczestników Kieler Woche, bo to faktyczni „widok mocarny” spoglądać na jednostkę, pod żaglami której wyszkoliły się tysiące młodych żeglarzy. Najpiękniejsze były pieśni w wykonaniu Męskiego Chóru Szantowego „Zawisza Czarny” – jedynego takiego w Polsce, który promuje Gdynię – „miasto z morza i marzeń”. Konsul Generalny Piotr Golema, będąc na kilońskiej imprezie rozmawiał z przedstawicielami władz miasta, także wieloma rodakami i nie krył satysfakcji z przebiegu i znaczenia Kieler Woche dla nas, Polaków, dla współpracy polsko-niemieckiej. Sława Ratajczak 98
Planowałaś kiedykolwiek wyjazd za granicę na stałe? Nigdy, miałam 26 lat jak wyjechałam z Polski, ale wcześniej nie wyobrażałam sobie swojej przyszłości poza jej granicami. Polska mi się podobała, tu było dla mnie wszystko. Owszem, mogłam wyjechać na wakacje i wrócić, ale zawsze tym domem była Polska. Kiedy wyjeżdżałam w 1982 roku, to było wiele obozów uchodźców gospodarczych z byłych krajów socjalistycznych. W Grecji zresztą też był taki obóz w Atenach i go zamknięto najpóźniej. Wtedy wszyscy myśleli, że jestem właśnie takim uchodźcą, a ja zakochałam się w Greku, studiującym w Łodzi i teraz by zakwalifikowano mój wyjazd jako „emigrację sercową”. Po 40 latach w Grecji jesteś nadal Polką czy już bardziej Greczynką? Jak jadę do Polski, to czuję się jak obcokrajowiec, który mówi bardzo dobrze po polsku. Dzisiejsza Polska to nie jest ta Polska, w której 99
POLACY NA ŚWIECIE
się wychowałam. Nie umiem się w niej odnaleźć, tylko się dogaduję po polsku. Dla Greków jestem Polką, która mówi dobrze po grecku. Miałam bardzo dobrą rodzinę grecką, to znaczy teściową i bratową i dzięki temu mogłam wczuć się w tę kulturę. Jak się tutaj zjawiłam, cała rodzina mojego męża starała się zrozumieć, że jestem tu sama, nie znam języka, mam małe dziecko i jest mi ciężko. Jak stałaś się łuczniczką grecką? To właśnie dzięki siostrze mojego męża. Wyczytała ona w jednym z czasopism, że jest tworzona sekcja łucznicza przy federacji strzeleckiej, bo Grecja jeszcze nie miała wtedy w ogóle reprezentacji w łucznictwie. W gazecie był specjalny kupon, który trzeba było wypełnić i wysłać do Aten. Mnie z sentymentu ciągnęło do łucznictwa, które trenowałam wcześniej jako juniorka w „Społem” w Łodzi. Zgłosiłam się. Ten nabór organizował ateński klub sportowy „Panafinajkos”, ale okazało się, że i klub „Iraklis” z Salonik chce również utworzyć taką sekcję. Wtedy jeszcze mylono w Grecji łucznictwo z rzutem oszczepem i Grecy myśleli, że ja tym się zajmowałam – łucznictwo
Joanna Tomaszewska-Voulagropoulu jako reprezentantka Grecji (w środku) z łuczniczkami z Polski 100
Wysłuchała: Agata Lewandowski
było zupełnie nie znane. Wysłano mnie na pierwsze oficjalne zawody do Aten. Miałam łuk pożyczony prywatnie od innego pasjonata łucznictwa, który przywiózł go z Afryki, strzały też musiałam pożyczyć. Ateńczycy własnoręcznie zrobili celownik. Strzelamy, strzelamy – ja kończę jako pierwsza serię strzałów. Jest rok 1984, zostaję pierwszą mistrzynią Grecji w łucznictwie – wracam do domu z pucharem, no tylko nie mam dalej sprzętu do treningu, bo wszystko musiałam oddać. W salonickim klubie „Iraklis” wtedy bardzo się zmartwiono i federacja kupiła mi łuk za granicą. Potem już jako drużyna trzyosobowa, bo tylko tylu było wtedy łuczników w Grecji, pojechaliśmy na Mistrzostwa Bałkańskie. Kolega – fizjoterapeuta reprezentacji koszykówki Grecji, pożyczył nam dresy od koszykarzy, żebyśmy chociaż mieli godło narodowe na naszych ubraniach. Po raz pierwszy straciłam mistrzostwo Grecji w łucznictwie po 12 latach, potem znowu je odzyskałam, a potem przyszły również sukcesy europejskie. Byłam w pierwszej ósemce Europy. Największe moje osiągnięcie światowe to 24 miejsce na Mistrzostwach Świata w Krakowie w 1994 roku – to ja jako Greczynka byłam przed wszystkimi Polakami! Wtedy strzelałam obok trzech Polek, a „Gazeta Krakowska” napisała, że wszystkim czterem Polkom poszło dobrze. W pewnym momencie powstał problem – dostałam kwalifikację olimpijską i miałam jechać na olimpiadę jako Greczynka. Nieżyjący już trener polski zapytał, czy chciałabym startować w barwach polski. To był dylemat moralny, byłam bardzo wzruszona, że Polacy mnie do tego stopnia docenili, ale już miałam kartę wyjazdu na olimpiadę jako Greczynka, więc odmówiłam. Wprawdzie zaczęłam trenować w Polsce, ale w tym do czego doszłam, dopomogła mi Grecja. Uważałam, że to nie fair, żeby po tym jak we mnie zainwestowano, odwrócić się od Grecji. Ale do tej pory jestem wdzięczna za taki gest uznania ze strony polskiego trenera. Nie tylko byłam zawodniczką, organizowałam też łucznictwo w północnej Grecji, a w kadrze greckiej, która w 2004 roku zdobyła 6 miejsce na olimpiadzie, wszystkie dziewczyny były z klubu, który tworzyłam. Oficjalnie byłam łuczniczką grecką od 1984 do 1998 roku. Mam swój łuk w domu dzięki miłemu gestowi greckiej federacji łucznictwa – taki łuk kiedyś kosztował tyle, co samochód. Odkurzam go od czasu do czasu i przekładam z kąta w kąt, ale gdyby ktoś mi ustawił tarczę, to bym natychmiast sobie postrzelała! Najpierw musiałabym oczywiście potrenować, bo każdy naciąg to 17 kilogramów. Kiedyś obliczałyśmy, że na zawodach ciągniemy około 3,5 tony na każdy damski łuk. 101
POLACY NA ŚWIECIE
Wysłuchała: Agata Lewandowski
Moja grecka teściowa była dumna ze mnie, mój grecki mąż uważa to za normalne. Moj grecki teść nie zwracał na to uwagi, ale jak kiedy użyłam w wywiadzie dla radia greckiego podwójnego nazwiska Tomaszewska-Voulagropoulu, to się obraził...
gdy słyszę hymn polski. Przy hymnie greckim wzruszałam się tym, że wchodziłam na podium jako ta pierwsza. Kiedy słuchamy hymnu jako zwycięzcy, to czujemy rozluźnienie po wielkiej pracy i wielkim stresie, jaki towarzyszy zawodom i hymn jest wtedy niejako nagrodą. Ale nigdy nie było to samo wzruszenie przy słuchaniu hymnu polskiego. Nawet kiedy grano go innemu zawodnikowi, to był mój hymn, to jest nasz hymn na całe życie.
Jak czułaś się jako reprezentantka Grecji na międzynarodowych zawodach? Grecy jako reprezentacja zawsze wchodzą niealfabetycznie pierwsi na igrzyskach. Jest to symboliczny ukłon w stronę idei olimpijskiej ich staro- Na podium z rywalkami na mistrzostwach Grecji żytnych przodków. Więc „my, Grecy” stoimy już na tych olimpiadach, kiedy wchodzą drużyny innych krajów. Wyobraź sobie – stoisz w reprezentacji greckiej – oni cię wysłali na mistrzostwa i ciężką pracą doszłaś do tego, że tu jesteś – i nagle wchodzi polska reprezentacja… To tragedia dla mnie! Kiedy zobaczyłam wchodzących Polaków, miałam kluchę w gardle i ryczałam jak głupia. Było mi bardzo dziwnie i trudno, próbowałam tego nie pokazać, a Grecy, zawsze bardzo delikatni, udawali, że patrzą w inną stronę. Polacy też robili mi zawsze miłe gesty podczas igrzysk. Polscy trenerzy nie mogli oficjalnie pomagać, ale zawodnicy chętnie pomagali mi się ustawiać.
Musiałaś kiedyś walczyć z Polkami? Tak, nawet często. Ale wtedy znowuż się walczy, żeby wygrać nie dla Grecji, tylko dla samej siebie.
Kiedy zaczęłaś czuć hymn grecki? Hymn grecki jest bardzo piękny melodycznie i podobnie historycznie jest uwarunkowany jak nasz polski. Jest hymnem wyzwolenia sponad trzystuletniej niewoli tureckiej. Lubię słuchać hymnu greckiego, ale za długo byłam Polką, żeby odczuwać to samo, co dzieje się we mnie, 102
Jak strzelałaś w czasie mistrzostw to strzelałaś „dla Grecji”? Zawsze się walczy dla siebie – łucznictwo to jest jednostkowa konkurencja, ale kiedy walczyłyśmy drużynowo, to byłyśmy drużyną, wtedy „chcąc-nie chcąc” byłam Greczynką.
Co najbardziej lubisz w Grecji? Słońce, ciepło i Greków – ja ich rozumiem, ja ich znam, ja ich wyczuwam. Oni się nie obrażają, są bardzo tolerancyjni, wyśmiewają się sami z siebie w towarzystwie. Mają bardzo silne poczucie przyjaźni, ale bar-
Przejście w drużynie Grecji podczas 36 Mistrzostw Świata w Krakowie, Stare Miasto 1991 103
POLACY NA ŚWIECIE
dzo rzadko określają kogoś jako przyjaciela (filos), bo to zobowiązuje. Powiedzą: kolega, współpracownik, cokolwiek innego. Słowo przyjaciel jest tu bardzo wyważone. Są ciekawi jak dzieci. I cwani, nie należy im ufać, jeśli chodzi o pieniądze. Umieją handlować, co bierze się z ich wielowiekowej historii jako państwa morskiego. Grek jak nie chce ci odpowiedzieć, to „udaje Greka” – tak będzie krążył, że w końcu nie wiesz, o co go pytałaś i co on ci odpowiedział. Ogólnie są bardzo prostolinijni. Grecja wyzwoliła się w 1821 roku i wtedy to była jedna wielka wieś, a w Atenach na początku XIX Każdy strzał z łuku to naciąg 17 kilogramów wieku nie było nic. Wszyscy Grecy pochodzą ze wsi i nie wstydzą się tego absolutnie. Pierwsze pytanie jak spotykasz Greka to: z jakiej wsi jesteś? Mogą się Polakowi wydawać oni bardzo prostaccy w sposobie reagowania na pewne rzeczy. I to jest wielki błąd – jest to ich kultura i tak zachowują się bez względu na poziom społeczny i wykształcenie. Są przy tym bardzo rodzinni. Kiedy był okres prosperity greckiej w latach dziewięćdziesiątych, oni jeździli na wieś – tam, gdzie wymarły całe wioski. Młodzi wyjeżdżali za pracą do miasta i przyjeżdżali by remontować kiedyś opuszczone domy swoich dziadków. Grek się najlepiej bawi przy jego muzyce. Są oczywiście kluby i młodzież lubi też zachodnią muzykę. Bawią się tutaj wielopokoleniowo, bo i ich domy są wielopokoleniowe. Na przykład, obowiązkiem młodych małżeństw w Sylwestra jest być do północy u jednych z rodziców. A po godzinie 24 idą bawić się w klubach czy na prywatkach ze swoimi znajomymi. Czego polskiego Ci brakuje w Grecji? Organizacji, zdyscyplinowania. Grecy są południowcami i mają 104
Wysłuchała: Agata Lewandowski
to właśnie verwariese, co znaczy „nie ma sprawy” – można to jutro zrobić. W stosunkach prywatnych to jest fajne – siga, siga – powoli, powoli – to się powoli zrobi. Grecy mają też trochę mentalność małych dzieci. Lubią opowiadać, są gawędziarzami, lubią historie rodzinne, jakie przekazuje się z dziada-pradziada. Na początku, kiedy przyjechałam do Grecji, to wszyscy się mnie pytali, skąd jestem, a potem – jak to możliwe? Jak pobraliśmy się, miałam 23 lata, a mój mąż Ilias – 24. To było dla Greków nie do pomyślenia, bo mężczyzna mógł założyć rodzinę dopiero wtedy, kiedy mógł zapewnić jej utrzymanie. Rzadko zdarzało się, żeby mężczyźni przed trzydziestką decydowali się na ożenek, pomimo że cała rodzina bardzo pomaga młodym. Są nawet specjalne zasady, na przykład, pan młody ma obowiązek urządzić sypialnię, a pani młoda urządza salon. Jak już jesteśmy przy rolach kobiety i mężczyzny w Grecji, to czym one różnią się od polskich zwyczajów? Kiedy przyjechałam do Grecji, to 80 procent kobiet nie pracowało, kobiety zajmowały się domem . Wychowywały dzieci i miały ze strony mężczyzn zapewnione wszystkie środki na to. Oczywiście, robiły co chciały, ale mężczyźni nie mogli zdawać sobie sprawy z tego, że one robiły, co chciały. Zawsze mówiłam, że Greczynki są bardzo mądre, jeśli chodzi o te sprawy damsko-męskie – one ani nie krzyczą, ani się kłócą, ale zawsze spokojnie dojdą do tego, co chcą. Ja tego nie potrafię do tej pory i denerwuję się ciągle jak polska kobieta. Greczynki potrafią manipulować mężczyznami. Mają różne metody na różne rodzaje mężów. Na przykład, moja teściowa miała taki sposób na teścia: jeśli był jakiś problem, pytała nas po cichu, co byśmy chcieli zrobić w danej sytuacji. Potem w jakiś sposób „urabiała” teścia i on ogłaszał oficjalnie, że on chce, żebyśmy zrobili to właśnie, o czym właśnie mówiliśmy teściowej po cichu. Ale to potrzebuje dużo cierpliwości i zrozumienia. Dokładnie jak w filmie „Moje wielkie greckie wesele”. Twojej teściowej należy się od wszystkich kobiet świata Nobel w postępowaniu z mężczyznami. Pamiętam, jak Ilias, mój mąż, opowiadał jak pierwsze pokolenie Greków w Polsce żeniło się „między sobą”, a już ich dzieci się z tego wyłamywały. Otóż kiedyś ojciec polskiej Greczynki przychodzi do domu swojej greckiej córki i widzi, jak jej polski mąż myje okna. Grek zaczyna krzyczeć na córkę, że pozwala ona mężowi myć okna, a na polskiego 105
POLACY NA ŚWIECIE
zięcia, że on psuje w ten sposób sobie żonę. Bo kobieta musi robić wszystkie prace w domu. Teraz już się to zmieniło, greccy mężczyźni równo pracują z kobietami zawodowo i w domu. Pozycję Polek w Polsce i Greczynek w Grecji jednak nie można porównać. To jest zupełnie inne wychowanie. Polce byłoby bardzo trudno przestawić się na to, że mężczyzna nie ma władzy ale ...ma pierwsze i ostatnie zdanie. To taka niepisana umowa – Greczynki się w tym wychowały. „Europejki” są zupełnie inne. Jesteśmy z gruntu rzeczy niezależne, rodzimy się niezależne i wychowują nas jako niezależne, a tutaj dziewczyna jak jest młoda, to matka od razu ją przygotowuje do roli kobiety. Ja uważam przygotowanie posiłku trzy razy dziennie za swój obowiązek i robię to, bo powinnam. Tutaj dziewczyny po doktoratach, na profesorskich stanowiskach wymieniają się przepisami kulinarnymi i ich to „kręci”. Poza tym w Grecji jest coś typowo wschodniego – kafenijo czyli kafeteria tylko dla mężczyzn, gdzie po południu szło się na kawę, grało w karty albo w backgammon. W tym czasie kobiety gotowały na drugi dzień posiłek, spotykały się u siebie i plotkowały, niektóre haftowały przy tym. Przeżyłam to przy mojej teściowej. Odruchowo do tej pory kobiety zbierają się razem podczas spotkań towarzyskich. Ale Grecja zrobiła w ciągu kilku lat milowe kroki w równouprawnieniu, chociaż do tej pory popi w niektórych wsiach nie pozwalają wejść kobiecie w spodniach do kościoła. W latach sześćdziesiątych w Grecji kobiety nie nosiły spodni. A w 1981 roku parlament grecki zabronił przyjmowania żonom nazwiska po mężu. Kobiety pozostają przy swoim panieńskim nazwisku i tylko ustalają, jakie nazwisko będą nosiły ich dzieci. Prawo mówi, że towarzysko mogą używać nazwiska męża. Ja mam nazwisko po mężu, ponieważ ślub wzięłam w Polsce. Mogłabym zmienić je teoretycznie po latach na Tomaszewska, ale wiem, że tutaj nikt by go nie wymówił. Czy jest dla Was teraz praktycznie kryzys w Grecji? Myśmy go jako inżynierowie budowlani czuli od 2008 roku, w 2009 była już tragedia, a w 2010 zostało wszystko oficjalnie podpisane. Kryzys to przede wszystkim nieustanny brak pieniędzy, oszczędzanie, oszczędzanie i jeszcze raz oszczędzanie, bo podatki nas niszczą. Młodzi wracają do rodziców po studiach. Dużo wykształconej młodzieży wyjechało za granicę. Na ogłoszenie pracy dla kasjerki w supermarkecie jest kilkaset chętnych i większość po studiach. Bezrobocie ludzi do 35 roku życia wynosi 60 procent. Młodzi pracują jako kelnerzy, kto może 106
Wysłuchała: Agata Lewandowski
– wyjeżdża. Najbardziej mi żal młodzieży, która ma teraz 26-27 lat, bo nie ma dla niej perspektyw w Grecji. Średnia oficjalna pensja to 480 euro brutto. Efektem kryzysu było dojście faszystów do parlamentu greckiego, co jest straszne. Przed 2012 rokiem faszyści liczyli w Grecji 0,2, a teraz – 7 procent. Niektórzy twierdzą, że jednym z powodów kryzysu był napływ Albańczyków jak ich kraj się otworzył i Greków z byłych republik radzieckich, którzy brali każdą pracę za Joanna Tomaszewska-Voulgaropoulu na balkonie swojego domu w Salonikach najmniejszą stawkę. Na szczęście Grecy łatwo się cieszą, więc mimo kryzysu mają radość życia, bo to jest sprawa mentalności Greka. Grek jak jest słońce lubi wyjść do kawiarni, restauracji. Teraz musi oszczędzać, ale wychodzi kiedy tylko może chociaż na kawę. Czy zdecydowałabyś wrócić do Polski? Myślałam o tym. Jeśli już, to oczywiście lato byśmy spędzali w Grecji. Rozpieściła mnie tak Grecja z latem, z pogodą, z morzem. Boże Narodzenie jest najpiękniejsze w Polsce i uczę tutaj Greków jak je się pięknie obchodzi, ale za to Wielkanoc jest najpiękniej obchodzona w Grecji. Czyli zimę i Boże Narodzenie miło by było spędzać w Polsce, a Wielkanoc i lato w Grecji. Zobaczymy jak życie się dalej ułoży – siga, siga – powoli, powoli. Wysłuchała: Agata Lewandowski
107
Ela Lewak
KĄTEM OKA KUBEK Z BERLINA CZYLI RZECZ O NIEMIECKIEJ POLONII Ela Lewak B jak Boże drogi... Wszystko zaczęło się od tego, że zbojkotowałam samotny wyjazd do Niemiec. Dodam, że miał to być mój pierwszy wyjazd do zachodnich sąsiadów. Na moje rozpaczliwe poszukiwania osoby towarzyszącej odpowiedziała koleżanka z Wydziału „Artes Liberales” Uniwersytetu Warszawskiego – Marlena. Jechałyśmy na konferencję do Trebnitz – przez Berlin. Na konferencję o polsko-niemieckiej współpracy, wymianie doświadczeń i na rozmowę about actors na tym polu. Owo actors bardzo mnie intrygowało. Jednak jak się na miejscu okazało: nie chodziło o aktorów, ale o działaczy na polsko-niemieckim pograniczu. Także tak. Ale... moi mili. Nie chodzi mi ostatecznie o konferencję, ani o znaczenie słowa actors. Jedno mogę stwierdzić z całą pewnością: Polacy są wszędzie. Gdy pojedziecie do Berlina, nie martwcie się o to, że nie dogadacie się z miejscowymi i nie będziecie wiedzieli, jak zapytać, czy to z tego peronu odjeżdża pociąg. I już tłumaczę, dlaczego. Gdy tylko wysiadłyśmy z metra, zetknęłyśmy się z grupą Polek w średnim wieku. Stwierdziłyśmy, że z nimi nie wygra nawet punkt informacyjny, więc to do nich skierowałyśmy pytanie o peron i pociąg do Trebnitz. Panie niezwykle się ucieszyły, że się zgłosiłyśmy i bardzo rzeczowo podeszły do sprawy. Zaproponowały nam wspólną podróż i… wspólny bilet. Spojrzałam na Marlenę. To ona była obyta w niemieckiej rzeczywistości. Próbowałyśmy wyjaśnić, ile kosztuje taki „grupowy” bilet i czy na pewno się to opłaca. One, że tak i że gdzieś jeszcze jest Marylka/Basia/Kasia – ich koleżanka, która szuka współpodróżników na innych peronach. Postałyśmy tam chwilę, nie wiedząc do końca, jaką podjąć decyzję, aż w końcu uświadomiłyśmy sobie, że liczymy na zwrot kosztów podróży, więc wspólny bilet nie wchodzi w grę. Bo przecież nam go nie oddadzą, a nawet gdyby oddały, nie zostanie nam zwrócony jego koszt. Podziękowałyśmy uprzejmie paniom i ruszyłyśmy na wskazany peron. Pociąg już tam stał. Jako posłuszne obywatelki świata, chciałyśmy kupić bilety w pocią108
gowym biletomacie. Sprzęt nas jednak zaskoczył, bo proponował nam dwie trasy: droższą i tańszą. A która była nasza? Nie wiadomo. Jako chojrak i największa poliglotka świata, przyciągająca same niesamowitości, ruszyłam do konduktorów na peronie. Dwóch panów i jedna pani. Bełkocząc coś trzy po trzy po angielsku o Trebnitz, pociągu, Marlenie, konferencji i Warszawie, pytam o bilet. Trójka patrzy na mnie z lekkim uśmiechem, ja czuję narastający stres i zaczynam się zastanawiać, co poszło nie tak. Mężczyźni zerkają na kobietę, a kobieta z uśmiechem patrzy na mnie i... odpowiada mi po polsku: „Jadą panie tym pociągiem? Proszę się nie martwić i niczego nie kupować. Do Trebnitz i tak nie będę sprawdzała biletów”. Boże drogi... czy jestem jakimś magnesem na przygody? E jak Emigra Drugi raz wybrałam się do Berlina rok później jako specjalna wysłanniczka EMiGRy – Festiwalu Filmów Emigracyjnych. Jest to wydarzenie organizowane od sześciu lat w Warszawie – dla Polaków i przez Polaków mieszkających poza granicami Kraju. Miałam przyjemność poprowadzić filmowy wieczór w Berlinie wraz z Zuzą Lewandowski – wieczór będący berlińską edycją festiwalu, który wówczas na swoim koncie miał już odsłony w m.in. Wilnie, Lwowie czy dawnym Stanisławowie. To wtedy tak naprawdę poznałam Berlin, wtedy poczułam prawdziwy klimat tego miasta i gościnność berlińskich Polaków – m.in. dzięki wycieczce samochodowej po caluśkim mieście, w której towarzyszyła mi Zuza. Śmiejemy się z nią czasem, że znamy Polskę z dwóch różnych stron, choć można też powiedzieć, że jesteśmy swoim lu- Autorka artykułu z Zuzą Lewandowski 109
KĄTEM OKA
strzanym odbiciem. Obie urodziłyśmy się w polskich rodzinach poza Polską, ot tylko za różnymi granicami: ja – za wschodnią, a Zuza – za zachodnią. Mamy różne, choć w zasadzie podobne doświadczenia z dzieciństwa, przeżywałyśmy różne, choć w swej istocie identyczne, trudności i zabawne sytuacje związane z naszymi imionami, rodzinami, naszym językiem. Mimo to – a może dzięki temu – obie z dumą mówimy o sobie „jesteśmy Polkami”. Z berlińską Polonią spotkaliśmy się w Piwnicy Nr 1 – kultowym miejscu, faktycznie pod ziemią, w którym systematycznie odbywają się koncerty, spotkania i uroczystości. Przywiozłam wówczas z Warszawy „Młodą EMiGRę” – czyli prace młodych Polaków i o młodych Polakach spoza Polski. Pokazaliśmy też produkcję „Kuriera Galicyjskiego” – apel Nie chcemy wojny – chcemy pokoju, który wspólnie z Eugeniuszem Sało zrealizowaliśmy podczas Polsko-Ukraińsko-Żydowsko-Tatarskiego Młodzieżowego Seminarium „Arka” w 2014 roku. Były to wypowiedzi nastolatków i dwudziestolatków o wojennych wydarzeniach na Wschodzie Ukrainy. W tym samym roku ten krótki apel, bo to nawet nie film przecież, został pokazany na festiwalu EMiGRA w Warszawie. Nie zależało nam na nagrodach – chcieliśmy po prostu, aby słowa mieszkającej na Ukrainie młodzieży dotarły do jak największej liczby osób. I faktycznie – emigrowych nagród nie dostaliśmy, ale Fundacja „Pomoc Polakom na Wschodzie” wyróżniła tę inicjatywę dyplomem i kompasem, dzięki któremu mielibyśmy nie stracić z oczu kierunku naszych przyszłych działań. Filmy o Białorusi i Ukrainie poruszyły berlińską Polonię. Pytali o współczesne realia, również finansowe, o skutki wojny, o perspektywy dla młodych. Było to dla nich naprawdę ważne. I za to im dziękuję. Prace filmowe o Polakach, żyjących na emigracji lub realizowane przez Polaków, mieszkających za granicą, na tegoroczny 6. Festiwal Filmowy EMIGRA można wysyłać do 20 września. Konkurs już został ogłoszony, a sam festiwal odbędzie się w Warszawie w dniach 26-28 października 2018 roku tradycyjnie w kinie „Kultura” na Krakowskim Przedmieściu. W części konkursowej prezentowane będą filmy dokumentalne, animowane oraz fabularne, zrealizowane przez filmowców profesjonalistów i amatorów. To w czasie tamtej wyprawy, podczas której zapoznałam polski Berlin z Młodą EMiGRĄ, wpadłam na chwilę do dworcowego sklepiku z pamiątkami. Wiedziałam, że nie kupię byle jakiego. Chciałam elegancki, ładny, z widokami miasta. I znalazłam taki, który po prostu przypadł mi do gustu. Jest mój – i to mi wystarczy. Kubek z Berlina. 110
Ela Lewak
R L I – jak wyRóżnienie PoLonIi Wręczył mi je Alexander Zając – prezes Konwentu Organizacji Polskich w Niemczech. Wręczył mi je nie byle gdzie – w Kołobrzegu. Na XIV Festiwalu Piosenki Poetyckiej im. Jacka Kaczmarskiego „Nadzieja”, na który zostałam zaproszona przez organizatora i przyjaciela Patrona – Jacka Pechmana. Czy ja komunista czy Polak, czy Żyd...? – czyli Opowieść pewnego emigranta trafiła do serc przedstawicieli niemieckiej Polonii, która przyjeżdża co roku na to wydarzenie. Nic dziwnego, że ten utwór Kaczmarskiego poruszył serca Polonusów. Jest w nim jakaś wielka prawda, trafiająca w serce każdego emigranta, a także zwykłego człowieka z „przecięcia kultur”. Jest w nim też prawda historyczna, bolesna. Jest w nim też uniwersalne pytanie o tożsamość. Jest w nim szukanie własnej prawdy, własnej słusznej drogi, własnych odpowiedzi na stawiane przez świat i sumienie zarzuty. Jest to historia, w której klimacie i szczerości niejeden emigrant usłyszy własną nutę. Otrzymane wówczas wyróżnienie było wyjątkowe. Przede wszystkim – było pierwszym moim wyróżnieniem z festiwalu poezji śpiewanej. Ale co ważniejsze – miałam poczucie, że w jakiś bardzo dziwny sposób... w którymś nieuchwytnym i nienazwanym momencie... śpiewam również o sobie. Śpiewam prawdziwe, moje, kresowe emocje, choć moja historia ma się (na szczęście) nijak do historii tytułowego „pewnego emigranta”. I myślę sobie, że te emocje poczuli i przeżyli mieszkający w Niemczech Polacy. A wręczony dokument stał się ukłonem w kierunku Jacka Kaczmarskiego i podziękowaniem za sceniczne przypomnienie emigracyjnych przeżyć. N – jak „MagazyN PoloNia” N – trochę jak „MagazyN”, a trochę jak „PoloNia”. W tym kwartalniku (www.magazyn-polonia.com.pl) ukazał się tekst o festiwalu Jacka Kaczmarskiego i wyróżnieniu od Polaków z Niemiec dla Polki ze Lwowa. W ten sposób dowiedziałam się o tym archiwum polskości za zachodnią granicą. W kwartalniku pojawiają się teksty historyczne, relacje z uroczystości, festynów, jarmarków i zabaw, przemyślenia i wspomnienia. To tam przedrukowano również mój Scenariusz z życia wzięty, albo Mamo, to kim ja jestem?, który zgłosiłam na konkurs Marszałka Senatu RP „Polska rodzina poza Polską”, a który był pierwotnie wydrukowany tu, w „Kurierze Galicyjskim” pod pseudonimem 111
KĄTEM OKA
Agnieszka Lewczyńska. „MagazyN PoloNia” jest jedynym periodykiem na świecie, który regularnie ukazuje się jako świadectwo życia Polonii w całym kraju, a w tym wypadku chodzi o dwumilionową diasporę polską, mieszkającą w różnych oddalonych od siebie ośrodkach w Niemczech – Aachen w Nadrenii Północnej-Westfalii, Hamburgu na północy Niemiec, Monachium na południu, a także oczywiście w samej stolicy – Berlinie. Dla mnie stał swego rodzaju drzwiami do życia Polaków na Zachodzie. Kolejnymi drzwiami – po kontaktach, zawartych na spotkaniu podczas berlińskiej Młodej EMIGRY i po długich rozmowach z Zuzą o jej polsko-niemieckiej rzeczywistości. BERLIN Wszystkie te historie przypominają mi się za każdym razem, gdy sięgam po najciemniejszy kubek w mojej kolekcji. Nie sposób było przewidzieć, jak jedno zdarzenie powiąże sie z innym. Nie sposób było przewidzieć, że ów dworcowy kubek będzie związany nie z Niemcami, nie z berlińczykami, ale z Polakami, którzy właśnie stolicę Niemiec wybrali na swój dom. Ela Lewak
112
MEDIA POLSKO-NIEMIECKIE DNI MEDIÓW 2018 Polsko-Niemieckie Dni Mediów stwarzają przestrzeń do swobodnej i racjonalnej wymiany poglądów i pokazują, że kluczową kwestią dla rozwoju integracji europejskiej jest dialog i wzajemne ścieranie się poglądów. Krystyna Koziewicz W dniach 6-7 czerwca 2028 roku odbyły się Polsko-Niemieckie Dni Mediów w Stralsundzie w pod hasłem Czy trzeba wymyślić Europę na nowo? O zmieniających się relacjach w Polsce, Europie i na świecie dyskutowali dziennikarze radia, prasy, telewizji, eksperci oraz politolodzy. Tematy warsztatów koncentrowały się wokół etyki dziennikarskiej, współpracy regionalnej, mediów społecznościowych – na ile mogą one zastąpić media tradycyjne. Wiele mówiło się o stuleciu odzyskania przez Polskę niepodległości – z perspektywy polskiej i niemieckiej. Do Stralsunda zjechało się ponad 100 dziennikarzy z Polski i Niemiec, przeważali korespondenci, reporterzy, redaktorzy, blogerzy. Berlińskie media polonijne reprezentowane były przez redakcje miesięcznika „Kontakty”, Radia Cosmo oraz Portal Miast Partnerskich Szczecin – Berlin, Blog Polonia. Czy trzeba wymyślić Europę na nowo? Po tym tytułem zainaugurowana została debata ozmieniającej się Europie z udziałem dr. Marka Cichockiego i dr. Constanze Stelzenmüller, która po-
113
MEDIA
Krystyna Koziewicz
kazała rozbieżności w postrzeganiu wspólnoty europejskiej. Zmiany i problemy, jakie zachodzą w obecnym czasie, wymagają rozwiązań, na które Europa, Polska, jak w przypadku uchodźców nie była przygotowana. W chwili obecnej jest to wyzwanie czasu. Na ile media kształtują rzeczywistość, podsycając antyemigranckie nastroje społeczne?– to pytanie, na które szukano odpowiedzi. Europa – jak stwierdzili paneliści – nie jest raz na zawsze wymyślonym i skończonym tworem, zawsze myśli po nowemu. Żyjemy w czasach, gdzie wolna prasa, wymiana myśli, krytyczne dziennikarstwo o rządzących potrzebuje argumentacji merytorycznej. W Niemczech istnieje wolność prasy, która de facto nie pełni roli służebnej wobec rządzących, natomiast w Polsce poprzez zmianę władzy zagrożona została wolność mediów i pluralizm. Dlaczego tak się dzieje? Otóż, wydaje się, że problemem jest uderzający brak konstytucyjnych gwarancji wolności słowa (brak odpowiednika amerykańskiej Pierwszej Poprawki). Sedno problemu w Polsce, podobnie jak większości innych krajów o powierzchownej demokracji tkwi w braku kultury wolności słowa. Przytłaczająca większość Polaków nie odczuwa potrzeby takiej wolności (nie mylić z potrzebą werbalnych kłótni i wymiany wyzwisk), ani jej nie rozumie. Dotyczy to sporej części ludzi mediów. Także o tym, że o demokratyczne wartości należy stale zabiegać, jak poszanowania praw człowieka przez kraje we wschodnich częściach Europy, w tym Polski. Jakie media? Gospodarze tegorocznych Polsko-Niemieckich Dni Mediów - prorektor Hochschule Stralsund, prof. Dirk Engel i rzecznik prasowy Meklemburgii-Pomorza Przedniego, Andreas Timm - zwrócili uwagę na poszanowanie pluralizmu i postępujący rozwój nowych mediów oraz wynikającą z niego potrzebę uczenia się rzetelnego dialogu i racjonalnej argumentacji. Z kolei dyrektor grupy medialnej NDR, Lutz Marmor, postulował niezawisłość i apolityczność dziennikarstwa, nie szczędząc komentarzy na temat sytuacji polskich mediów publicznych: „Misja 114
mediów publicznych powinna polegać na krytycznym stanowisku wobec działań możnych tego świata” – podkreślał Marmor. „Jaka ma być Europa? Republika europejska czy Europa narodów?” – zastanawiała się dr Constanze Stelzenmüller, publicystka i prawniczka związana z Fundacją im. Roberta Boscha. Według Stelzenmüllera integralność Unii Europejskiej jest bardzo ważnym faktorem dla pokojowego współistnienia, jednakże nie można wobec niej pozostać bezkrytycznym, czemu daje wyraz relacjonując starcie dwóch koncepcji rozwoju Europy – autorstwa Angeli Merkel i Emmanuela Macrona. Problemy Europy z bardziej lokalnej, środkowoeuropejskiej perspektywy zaprezentował drugi z uczestników debaty, prof. Marek Cichocki, dyrektor programowy Centrum Europejskiego w Natolinie. Cichocki w wyraził pogląd, że Polska dzisiaj czuje się dobrze i szczęśliwie jak nigdy w ostatnich 200 latach. Polska potrzebuje Zachodu i jego społeczeństw, bo nie jesteśmy europejskim mocarstwem i sojusznicy są Polsce niezbędni. Jednak w kwestii duchowej i kulturalnej społeczeństwo polskie przywiązuje wagę do kwestii tożsamościowych, co bywa niejednokrotnie źle interpretowane przez media zachodnie – twierdzi Cichocki. Zdaniem Cichockiego, Europa znajduje się na poważnym zakręcie w dotychczasowej historii. Problem dotyczy przyszłości Europy, aby dostrzec „powinniśmy wyjechać z Brukseli i przyjrzeć się temu, co dzieje się w państwach członkowskich, zwłaszcza problem przeobrażeń wartości, które zaważą na przyszłości Unii”. Dyskusja pokazała, że Polska ewidentnie odwraca się od starej Europy, lepiej czuje się w małych sojuszach z małymi państwami, jak Trójmorze czy Grupa Wyszehradzka. Czy na pewno jest to dobre rozwiązanie dla Polski – nad tym zastanawiali się dyskutanci panelu głównego? Relacje polsko-niemieckie Wspólne debaty pokazały, że należy intensywniej rozmawiać o problemach Europy, także Polski. Niestety, coraz częściej w relacjach polsko-niemieckich daje się zauważyć brak udziału lub bojkot w cyklicznych projektach typu forum dyskusyjnego, jak choćby Dni Mediów Polsko-Niemieckich, gdzie nie było nikogo z przedstawicieli z polskiej dyplomacji. Całe szczęście, że Niemcy coraz większą wagę przywiązują do współpracy regionalnej m.in. Miast Partnerskich, jak w przypadku Staedtepartner-Stettin, które podczas Dni Mediów w Stralsundzie miało swoje stoisko. W dzisiejszych, trudnych czasach, w obu społecznościach coraz bardziej ceni się dialog obywatelski, kontakty, które dobrze służą wzajemnemu poznaniu się i pokojowemu współistnieniu. 115
MEDIA
Jednym z ciekawszych paneli była debata nt. etyki dziennikarskiej Czy wszystko zależy od pieniędzy? Prowadzącymi byli: Christian Gesellmann i Magdalena Kicińska, o niezależnym dziennikarstwie. Czy w dzisiejszych czasach ogóle jest możliwe? Zdaniem wielu dyskutantów – dziennikarstwo nie jest już tylko domeną osób pracujących w mediach. Blogi i ich popularność przewróciły do góry nogami obowiązujący dotąd system, dzisiaj każdy, kto z pasją i zaangażowaniem prowadzi swoją stronę czy bloga, może mieć wpływ na rzeczywistość i może przebić się ze swoją informacją. To właśnie dziennikarze obywatelscy i blogerzy pokazują dziś, czym żyje i czym martwi się przeciętny Polak, Europejczyk. Dla redakcji to niewyczerpane źródło tematów i nieoceniona pomoc w docieraniu do ciekawych wydarzeń i opinii. Dziennikarstwo obywatelskie (to poważne i merytoryczne), jak pokazuje życie, wpisało się na stałe w internetową rzeczywistość i posiada milionowe odsłony. Od mediów wymaga się coraz częściej informacji dostarczanych coraz szybciej, które jednocześnie powinny w jak największym stopniu dotyczyć nas osobiście. Dzięki ludziom – pasjonatom dziennikarstwa, zaangażowanym w rozpowszechnianie informacji, jest to możliwe. Być tam, gdzie redaktor siedzący za biurkiem wpatrzony w program swojej partii politycznej czy zaleceń właściciela stacji (choćby ze względów ekonomicznych) nie da rady dotrzeć. Przekazać informacje niezależną, prawdziwą, to są najważniejsze wartości dziennikarstwa obywatelskiego, które stają się w coraz większym stopniu alternatywą dla uzależnionych od obcego kapitału czy wręcz uwarunkowań partyjnych istniejących w Polsce mediów zawodowych. I tak trzymać! – chciałoby się powiedzieć. Uroczystym akcentem Dni Mediów było wręczenie Polsko-Niemieckiej Nagrody Dziennikarskiej im. Tadeusza Mazowieckiego. Ogłoszenie zwycięzców i wręczenie nagród odbyło się 6 czerwca 2018 r. podczas uroczystej Gali w Katharinenkloster Remter w Stralsundzie z udziałem pani premier kraju związkowego, Manueli Schwesig, i nadburmistrza miasta Stralsund, dra Alexandra Badrowa. Dziennikarze biorący udział w konkursie w swych relacjach koncentrowali się na przybliżaniu sąsiadom życia po obu stronach granicy. To szczególne zaangażowanie wyróżnia Polsko-Niemiecką Nagrodę Dziennikarską. To bardzo cenna inicjatywa, jaką jest konkurs, który propaguje rzetelność informacji, wolność słowa bez konieczności ustawiania się pod jakąkolwiek ideologię partyjną. Tej formuły dziennikarze muszą strzec, jako oka w głowie, ażeby nie dopuścić do zniekształcania realnego świata, dezinformacji i manipulowania faktami. Spośród ponad setki nadesłanych prac nominację otrzymało trzy116
Krystyna Koziewicz
dzieści materiałów. Kategorie, w których zostały ocenione to: Prasa, Radio, Telewizja, Multimedia/Online oraz Dziennikarstwo na Pograniczu. Ostatnią z nich ufundował kraj związkowy Meklemburgia-Pomorze Przednie. Nagrodą w każdej kategorii było pięć tysięcy euro. Nagroda istnieje od roku 1989, od pięciu lat - nosi imię Tadeusza Mazowieckiego. Organizatorzy chcą, żeby konkurs przyczynił się do szerzenia wiedzy o stosunkach polsko-niemieckich i do umacniania Jacek Harłukowicz z Nagrodą im. dialogu między sąsiadami. Pani premier Manuela Schwesig Tadeusza Mazowieckiego powiedziała, że ważne jest, by pokazać, że opowiadamy się za wspólnymi wartościami, które wywalczyli Europejczycy, dziękując nominowanym za współudział w budowaniu porozumienia polsko-niemieckiego. Zwycięzcy XXI Polsko-Niemieckiej Nagrody Dziennikarskiej im. Tadeusza Mazowieckiego: Kategoria Prasa: Jacek Harłukowicz, „Gazeta Wyborcza” / „Duży Format”: Jestem patriotą: Sieg heil! Kategoria Radio: Jan Pallokat, RBB-ARD-Studio Warschau oraz RBB Inforadio: Erzfeind oder Partner? Das zerrissene Deutschland-Bild der Polen. Kategoria Telewizja: Ingo Dell, MDR Geschichte, Dokumentationen und Osteuropa: Die Karawane der Pflegerinnen. Kategoria „Dziennikarstwo na Pograniczu“: Friederike Witthuhn i Peter Schmidt, NDR Landesfunkhaus Mecklenburg-Vorpommern Nordmagazin – Land und Leute: Land und Leute Pomerania – Deutsch-polnisches Grenzfest. W nowej kategorii Multimedia / Online zwyciężyła praca Eweliny Karpińskiej-Morek, Interia / Fakty oraz Deutsche Welle / redakcja polska: Z niej już jest Niemka. Galę Finałową Polsko-Niemieckiej Nagrody Dziennikarskiej im. Tadeusza Mazowieckiego zakończyło przekazanie pałeczki organizacyjnej. W przyszłym roku kolejna edycja Dni Mediów odbędzie się po polskiej stronie – w województwie dolnośląskim. Krystyna Koziewicz 117
HISTORIA
Z KART HISTORII. DZIENNIK Z OKUPACJI 1939-1944 AUSCHWITZ – WYRAŹNY ŚLAD
Wystawa Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego przy współudziale Miejsca Pamięci Niemieckiego Ruchu Oporu i Międzynarodowego Domu Spotkań Młodzieży w Oświęcimiu/ Auschwitz z okazji ogólnoświatowego obchodów 73. rocznicy wyzwolenia Auschwitz i 13. Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu.
Auschwitz to miejsce, w którym można się nauczyć widzieć. Patricia Harms, 20 lat, uczeń
W 2017 roku Miejsce Pamięci Auschwitz-Birkenau odwiedziło ponad 2 miliony osób. Fakt, że miejsce pamięci w Auschwitz może i będzie nadal opowiadać o swoich wspomnieniach i doświadczeniach jako miejsce światowego dziedzictwa UNESCO, ma zasadnicze znaczenie dla osób, które przeżyły obóz – szczególnie w świecie, w którym negowanie Holokaustu i antysemityzmu odbywa się nie tylko w Internecie. znaleźć coraz szerszy rozrzut. Ocaleni z obozu i młodzi zwiedzający pomnik – stażyści Volkswagen AG i polscy studenci zawodowi z Bielska-Białej – opowiadają o swoich doświadczeniach w zachowaniu pamiątki i poznawaniu odwiedzających. I oni nazywają swoje nadzieje, pytania i oczekiwania na dziś i jutro. Krystyna Koziewicz
118
24 stycznia 2018 roku w Dokumentationszentrum NSZwangsarbeit w Berlinie – Schöneweide odbyła się prezentacja książki Zygmunta Klukowskiego Dziennik z lat okupacji 1939-1944 z udziałem dyrektor Centrum dr Christine Glauning, która przyZygmunt Klukowski i jego książka bliżyła sylwetkę lekarza ze Szczebrzeszyna, historyka, który dokumentował tragiczne dzieje z czasów Zagłady na Zamojszczyźnie. Dariusz Pawłoś – przewodniczący Fundacji Polsko-Niemieckiej Pojednanie zwrócił uwagę na Dziennik jako dokument polityki władz okupacyjnych, życie codzienne, nastroje ludności, wysiedlenia oraz zbrodni niemieckich na Zamojszczyźnie. Na spotkaniu obecny był prawnuk Klukowskiego Andrew (USA), który przypomniał fakt, iż dziadek po okresie prześladowań ze strony komunistycznych władz miał szansę wyjechać do USA w 1949 roku. Pozostał jednak w Polsce kontynuując swoją misję kronikarską zostawiając przyszłym pokoleniom wiarygodne ślady czasu. O wojennych zbrodniach z okresu okupacji niemieckiej na terenach Zamojszczyzny nawiązał historyk, dr Ingo Loose. Fragmenty zapisów z dziennika Klukowskiego czytał aktor z Hamburga Achim Buch. W niemieckich księgarniach dostępny jest Dziennik z lat okupacji 1939-1944 Zygmunta Klukowskiego w tłumaczeniu Karsten Wanke (Metropol Verlag, Berlin 2017). Krystyna Koziewicz
119
Barbara Małoszewska
ZAKOŃCZENIE ROKU SZKOLNEGO W SZKOŁACH PRZEDMIOTÓW OJCZYSTYCH, DZIAŁAJĄCYCH PRZY POLSKIEJ PARAFII W MONACHIUM Barbara Małoszewska Przy Polskiej Parafii Katolickiej w Monachium działają dwie Szkoły Przedmiotów Ojczystych – szkoła im. Jana Pawła II w centrum miasta przy Hessstr. oraz im. bł. bpa Michała Kozala w dzielnicy Neuperlach. W roku szkolnym 2017/2018 do Szkoły Przedmiotów Ojczystych im. Jana Pawła II uczęszczało 190 dzieci, a grono pedagogiczne liczyło 13 nauczycieli, a do szkoły im. bł. bpa Michała Kozala – 220 uczniów i uczyło tam 17 nauczycieli. Obie szkoły tego samego dnia, w niedzielę 8 lipca br., uroczyście kończyły rok szkolny 2017/2018. Uroczystości rozpoczęły Msze św., podczas których dziękowano za dar zdrowia, za możliwość nauki w polskiej szkole, za rodziców i za nauczycieli. W kościele św. Józefa Mszy św. przewodniczył o. proboszcz dr Stanisław Pławecki. Druga część uroczystości w obu szkołach odbyła się w salach parafialnych. W przemówieniach, które rozpoczął o. proboszcz podsumowano wydarzenia, w które obfitował rok szkolny. Było ich wiele – poprzez obchody świąt 3 maja i 11 listopada, jubileusze kościelne i państwowe, przedstawienia jasełek, konkursy recytatorskie, Dni Matki, po zabawy i wycieczki. W tym roku w maju Szkoła Przedmiotów Ojczystych im. Jana Pawła II z okazji 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości zorganizowała kolejną wycieczkę do Polski. W wyjeździe udział wzięli również uczniowie innych monachijskich szkół polonijnych: Szkoły
Przedmiotów Ojczystych im. Bł. Biskupa Michała Kozala i Szkolnego Punktu Konsultacyjnego. Trasa wycieczki biegła przez Poznań, Gniezno, Toruń, Warszawę i Wrocław. O wszystkich uroczystościach i imprezach odbywających się w obu szkołach można przeczytać na stronie internetowej Polskiej Parafii w Monachium: www.pmk-muenchen.de. Podczas akademii na zakończenie roku szkolnego w Szkole Przedmiotów Ojczystych im. Jana Pawła II świętowano również 25-lecie pracy dyrektor szkoły pani mgr Maryli Majchrzak. Pani dyrektor podziękowała za wyrazy uznania i gratulacje. Wspominała lata pracy z liczną rzeszą nauczycieli, współpracę z Komitetami Rodzicielskimi, a szczególnie serdecznie wspominała swoich poprzedników na funkcji dyrektora szkoły: dr Dorotę Wieluńską i prof. Piotra Małoszewskiego, którzy tworzyli tradycje Szkoły i przyczynili się do jej rozwoju. Następnie na scenę w pierwszej kolejności proszeni byli uczniowie, którzy osiągnęli z wszystkich przedmiotów oceny celujące i wzorowe zachowanie, a nastepnie laureaci XIV Olimpiady Języka Polskiego w Niemczech. Uczniowie kolejnych klas otrzymali świadectwa oraz jak co roku od 26 lat gazetkę szkolną podsumowującą wszystkie wydarzenia ostatniego roku szkolnego. Szczególnie serdecznie żegnano uczniów ostatniej klasy – III gimnazjalnej, którzy przygotowali o sobie filmik, przedstawiający ich wieloletni pobyt w szkole. Co roku absolwenci każdego rocznika zostawiają w szkole na pamiątkę tableau ze swoimi zdjęciami, które są wywieszone na korytarzu szkolnym. Obecny na uroczystości konsul RP w Monachium pan Andrzej Osiak, z okazji 100-lecia odzyskania niepodległości Polski, wręczył absolwentom bialo-czerwone flagi. Na zakończenie uroczystości odbyła się, pełna śpiewu i tańca, część artystyczna a na salę wjechał kilkupiętrowy tort, do konsumpcji którego zostali zaproszeni wszyscy uczniowie. Jak co roku, tydzień po zakończeniu roku szkolnego, dzieci z młodszych klas szkoły im. Jana Pawła II, zerówki i przedszkola wraz rodzicami pojechały na wycieczkę do parku rozrywki. Barbara Małoszewska Fot. Jakub Cap
120
121
POLSKA PARAFIA NA MONACHIJSKIEJ PROCESJI BOŻEGO CIAŁA
IX MIĘDZYNARODOWY KONKURS „BYĆ POLAKIEM”. PODSUMOWANIE Już po raz dziewiąty odbyła się edycja międzynarodowego konkursu „Być Polakiem”, którego tegorocznym tematem przewodnim był jubileusz 100-lecia odzyskania przez Polskę Niepodległości. Organizatorzy Konkursu – Stowarzyszenie „Wspólnota Polska”, Polska Macierz Szkolna w Wielkiej Brytanii oraz Fundacja „Świat na Tak” zaprosili tradycyjnie do udziału w Konkursie uczniów różnych typów szkół języka polskiego za granicą oraz dzieci i młodzież polonijną, w lekcjach przedmiotów ojczystych nieuczestniczących. Tegoroczna nowością było zorganizowanie nowego modułu konkursu, skierowanego do polskich nauczycieli za granicą. Moduł A – dla dzieci i młodzieży
Polska Parafia Polska Parafia Katolicka w Monachium co roku bierze udział w procesji Bożego Ciała, która zawsze przechodzi ulicami centrum miasta. I tak było w tym roku w czwartek 31 maja. Po Mszy św. koncelebrowanej pod przewodnictwem kardynała Reinharda Marxa arcybiskupa archidiecezji Monachium-Freising z Marienplatz wyruszyła wielotysięczna procesja, w której wzięli udział przedstawiciele monachijskich parafii i grup religijnych, profesorowie wyższych uczelni, przedstawiciele korporacji studenckich, księża, siostry zakonne, członkowie zakonów rycerskich oraz parafie obcojęzyczne. Przedstawiciele Polskiej Parafii nieśli sztandary parafialne a duża grupa dzieci i dorosłych szła w strojach ludowych z różnych stron Polski. Licznie zgromadzeni na trasie procesji monachijczycy fotografowali polską grupę, która wśród innych parafii wyróżniała się liczebnością oraz kolorytem strojów ludowych. Barbara Małoszewska Fot. Aleksandra Bezuszko
122
Ten moduł Konkursu jest skierowany do dzieci i młodzieży, żyjącej poza granicami Polski. Jest jak co roku zaproszeniem do refleksji nad własną tożsamością narodową, tradycją i kulturą polską. Zachętą do pogłębiania historii Polski, a szczególnie w roku Jubileuszu walki Polaków o niepodległość. Tematy tegorocznej edycji, Moduł A Grupa 1: 6-9 lat: Polska i Polacy. Pocztówka z 1918 r. – prace plastyczne; Grupa 2: 10-13 lat: Jako redaktor gazetki szkolnej przygotuj numer okolicznościowy o odzyskaniu Niepodległości przez Polskę w 1918 r.; Grupa 3: 14-16 lat: Jesteś redaktorem gazety miejskiej. Przygotuj numer okolicznościowy o odzyskaniu Niepodległości przez Polskę w 1918 r.; Grupa 4: 17-22 lata: Polska i Polacy w 1918 r. – prace literackie; Grupa 5: 10-22 lata: Program np. TV, internetowy, radiowy o odzyskaniu Niepodległości w 1918 roku – prace multimedialne. 123
Moduł „B” – dla nauczycieli: Rok 1918 – Spełnione marzenia pokoleń. Konspekt zajęć edukacyjnych dla uczniów szkół polskich za granicą. Nagrody
FRAGMENTY NAGRODZONYCH PRAC W TEGOROCZNEJ EDYCJI KONKURSU „BYĆ POLAKIEM” Z NIEMIEC
Zostały przy tym ustanowione nagrody pieniężne dla uszanowania często społecznej pracy polskich nauczycieli za granicą: Nagroda I – 1000 euro Nagroda II – 500 euro nagroda III – 250 euro Nagrody dla szkół, z których wpłyną zwycięskie konspekty: I nagroda – 500 euro II nagroda – 250 euro III nagroda – 100 euro Nagrodzone konspekty za zgodą autorów, maja być przesłane do wszystkich szkół przedmiotów ojczystych na świecie, jako modelowe scenariusze lekcji. W tegorocznej IX edycji wzięło udział 760 uczestników z 30 krajów całego świata, co jest wielką zasługą rodziców i nauczycieli. Pomysłodawcą i od 9 lat przewodniczącą komitetu organizacyjnego Konkursu „Być Polkiem” jest Poseł na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej Joanna Fabisiak. Autorzy zwycięskich prac zostali zaproszeni na Galę w Zamku Królewskim w Warszawie, która odbyła się 29 czerwca bieżącego roku, a następnie uczestniczyli w specjalnie dla nich zorganizowanym kilkudniowym zwiedzaniu Warszawy.
Josephin Frysiak
Wyniki IX edycji konkursu „Być Polakiem” znajdują się na stronie: www.swiatnatak.pl/byc-polakiem-ix-2018 W „Magazynie Polonia” drukujemy fragmenty nagrodzonych i wyróżnionych prac dzieci i młodzieży z Niemiec – gratulujemy zwycięzcom i zapraszamy do wzięcia udziału w X edycji Konkursu „Być Polakiem”, który zostanie ogłoszony we wrześniu 2018 roku na stronach Fundacji „Świat na Tak”: www.swiatnatak.pl. 124
125
NAGRODY/KONKURSY
Magdalena Jaroszek
Natalia Kobeszko
126
Sarah Linne
Oliwier Nowakowski
Fragment nagrodzonej pracy Katarzyny Krzyścin z Niemiec
127
Dział Prasowy Kancelarii Senatu informuje: Wzorem lat ubiegłych, ogłaszamy konkurs dla dziennikarzy polskich i polonijnych o Nagrodę Marszałka Senatu. Temat tegorocznej edycji konkursu związany jest z 100. rocznicą odzyskania przez Polskę niepodległości. „ODZYSKANIE NIEPODLEGŁOŚCI PRZEZ POLSKĘ W PAMIĘCI POLAKÓW POZA GRANICAMI” Celem konkursu jest pokazanie, jak wielkie wydarzenia historyczne przechowywane są w pamięci Polonii i Polaków poza granicami i jaki ma to wpływ na ich życie na obczyźnie. W stulecie odzyskania niepodległości przez Polskę chcielibyśmy zainspirować dziennikarzy do poszukiwania odpowiedzi na pytanie, czy pamięć o przeszłości pomaga naszym rodakom żyć poza granicami, czy jest zobowiązaniem, a może obciążeniem. Nasz wielki rodak Jan Paweł II uważał, że „pamięć o przeszłości oznacza zaangażowanie w przyszłość”. Senat chciałby wiedzieć: – w jakim stopniu pamięć historyczna wpływa na tożsamość naszych rodaków żyjących poza granicami, w jakim stopniu motywuje do angażowania się w sprawy polskie, do zainteresowania się Polską, do angażowania się w politykę, działalność społeczną, czy kulturalną. Czy świadomość narodowa stanowi impuls do podejmowania pracy w organizacjach polonijnych, tworzenia więzi z rodakami na obczyźnie, czy motywuje do współpracy z krajem przodków i do obrony dobrego imienia Polski; – czy z pokolenia na pokolenie przekazywana jest pamięć o wydarzeniach historycznych, czy dla młodych ludzi ma znaczenie to, że ich pradziadkowie, dziadkowie walczyli, ginęli lub byli zmuszeni szukać bezpiecznego domu poza granicami Polski. Jak tamte wydarzenia zapisały się w pamięci Polonii, a jak w pamięci Polaków poza granicami.
Fragment nagrodzonej pracy Paula Schoengesa z Niemiec
128
Senat chce pobudzić do refleksji nad pamięcią historyczną, tożsamością narodową, nad dziedzictwem doświadczeń minionych pokoleń. Te refleksje pozwolą Senatowi zastanowić się, co można w kraju zrobić dla utrwalenia pamięci historycznej, wzmocnienia więzi z Polakami żyjącymi z dala od ojczyzny, dla budowania wspólnoty narodowej. 129
REGULAMIN KONKURSU §1 Cel Konkursu Celem Konkursu jest pokazanie jak wielkie wydarzenia historyczne przechowywane są w pamięci Polonii i Polaków poza granicami i jaki to ma wpływ na ich życie na obczyźnie. §2 Organizator i uczestnicy Konkursu 1. Organizatorem Konkursu jest Kancelaria Senatu 2. W Konkursie mogą wziąć udział dziennikarze pracujący w krajowych i polonijnych gazetach, czasopismach, rozgłośniach radiowych, stacjach telewizyjnych, portalach internetowych, a także współpracownicy tych mediów. §3 Warunki udziału w Konkursie 1. Warunkiem udziału w Konkursie jest: A. opublikowanie materiału dziennikarskiego lub wyemitowanie programu, filmu, reportażu w terminie od 1 stycznia 2018 r. do 10 listopada 2018 r. B. przesłanie dwóch kopii publikacji na adres organizatora C. Wyrażenie zgody na publiczną prezentację zgłoszonej pracy, w całości bądź fragmentach, w czasie wręczania nagród, a także na wszystkich polach eksploatacji, jakimi w dniu prezentacji dysponować będzie Kancelaria Senatu, 2. Prace zgłoszone na Konkurs powinny odpowiadać następującym kryteriom: A. treść publikacji powinna być zgodna z celem konkursu, B. forma pracy – dowolna C. w przypadku formatów elektronicznych wymagane dostarczanie prac w jednym z preferowanych formatów: mp3, wav, pdf, jpeg, png, mpeg4, avi oraz na jednym z preferowanych nośników: zamknięta płyta CD/DVD, pendrive z zabezpieczonymi danymi. Nie będą przyjmowane prace przesyłane e-mailem, FTP i w chmurze danych, D. kopie prac powinny być opatrzone pseudonimem, a dane autora umieszczone w osobnej kopercie, znajdującej się w przesyłce zawierającej materiał dziennikarski na konkurs, 130
E. na konkurs prace mogą zgłaszać dziennikarze (autorzy) lub redakcje, F. jeżeli jeden dziennikarz chce przesłać więcej niż jedną pracę, każda musi być opatrzona innym pseudonimem i nadejść w odrębnej przesyłce, G. jeżeli praca opublikowana została w obcojęzycznej prasie należy przesłać jej tekst wraz z tłumaczeniem na język polski, H. w konkursie mogą brać udział prace, które wcześniej nie były nagradzane w innych konkursach. 3. Prace należy przesyłać do 20 listopada 2018 r. – o dacie przesyłki decyduje data stempla pocztowego, na adres: Kancelaria Senatu – Dział Prasowy – pok. nr 175 ul. Wiejska 6, 00-902 Warszawa z dopiskiem na kopercie: „Konkurs dla dziennikarzy” §4 Jury Konkursu i nagrody 1. Zgłoszone prace oceni i laureatów wyłoni jury złożone z dziennikarzy, senatorów i pracowników Kancelarii Senatu. 2. Decyzja jury jest ostateczna i nie podlega odwołaniu, 3. Fundatorem nagród w Konkursie jest Kancelaria Senatu 4. Nagrodami w Konkursie są: 1 x 10000 zł – I nagroda 1 x 7000 zł – II nagroda, 1 x 5000 zł – III nagroda, 4 x 2000 zł – wyróżnienie Wysokość nagród jest podana w kwotach brutto 5. Jury zastrzega sobie prawo do innego podziału nagród, w zależności od jakości i ilości nadesłanych prac konkursowych. Jury zastrzega sobie prawo nie przyznania którejś z wyżej wymienionych nagród. 6. Z nadejściem prac konkursowych na Kancelarię Senatu przechodzi prawo własności do nośnika, na którym dostarczono pracę. Kancelaria Senatu nie zwraca przesłanych nośników. 7. Przesłanie pracy do Kancelarii Senatu wiąże się z akceptacją regulaminu i jest wyrażeniem zgody na przetwarzanie danych osobowych zgodnie z informacją zamieszczoną na stronie internetowej Senatu przy formularzu akredytacyjnym.
131
Adres redakcji i wydawcy: Konwent Organizacji Polskich w Niemczech Sigmundstr. 8, 52070 Aachen Tel. +49 30 505 780 96 E-mail: kwartalnik.polonia@gmail.com
Druk: Drukarnia „Efekt” – Jan Piotrowski, Tadeusz Markiewicz. Spółka jawna, ul. Lubelska 30/32, 03-802 Warszawa 8 arkuszy drukarskich. Format A5, papier 80 g. Nakład: 800 egzemplarzy Redakcja nie zwraca tekstów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do ich redagowania, zmiany tytułów i skracania. W sprawie prenumeraty prosimy o kontakt z Redakcją.
Przedsięwzięcie jest współfinansowane przez Stowarzyszenie Wspólnota Polska ze środków otrzymanych od Kancelarii Senatu w ramach sprawowania opieki Senatu Rzeczypospolitej Polskiej nad Polonią i Polakami za granicą.