ksiąşka jest dla rodziców, którzy nie są idealni. Dla tych, którzy nie umieją, ale nie bardzo wiedzą czego. Wiedzą tylko, şe niełatwo im okazywać dzieciom miłość, nie potrafią wprowadzać skutecznej dyscypliny ani organizować şycia codziennego według pewnych ustalonych zasad. Ta ksiąşka jest dla bałaganiarzy i osób chronicznie roztargnionych. Ta ksiąşka jest napisana przez taką osobę (‌).
czasSERCA dwumiesięcznik dla rodzin
www.wydawnictwo.net.pl
,6%1
xx,00 zł
WYDAWNICTWO KSIĂŠĹťY SERCANĂ“W
Uprawa adehadowca w warunkach domowych
Jestem mamą (‌). Zaczęłam pisać zdecydowanie nie dlatego, şe tak duşo wiedziałam o wychowywaniu dzieci, ale dlatego şe tak bardzo chciałam się dowiedzieć‌ ŝeby było ciekawiej, im więcej się dowiadywałam, tym bardziej miałam świadomość, jaki jest ogrom mojej nieświadomości. Myślałam, şe przejdzie mi to z czasem, ale to jest stan chroniczny‌ (Fragment wstępu)
Ewa Suchowiejko
Ta
Ewa Suchowiejko
Uprawa adehadowca w warunkach domowych
Uprawa adehadowca w warunkach domowych
Ewa Suchowiejko
Uprawa adehadowca w warunkach domowych O wychowywaniu
KOREKTA Elżbieta Małasiewicz-Machula Monika Ślizowska FOT. NA OKŁADCE pl.fotolia.com DESIGN & DTP PROJEKT OKŁADKI Klemens Knap
© Ewa Suchowiejko 2015
ISBN 978-83-7519-388-6 Wydawnictwo Księży Sercanów DEHON ul. Saska 2, 30-715 Kraków tel./fax: 12 290 52 93, 12 290 52 98 e-mal: dehon@wydawnictwo.net.pl sprzedaz@wydawnictwo.net.pl www.wydawnictwo.net.pl Druk: EKODRUK, Kraków 2016
Podziękowania
Dziękuję… … Panu Bogu za tak wiele, że nie sposób wymienić. Moje serce jest pełne wdzięczności i radości, że jestem Twoim dzieckiem i mogę wytrwale szukać dróg, które dla mnie wybrałeś. … Rodzicom Leokadii i Stanisławowi za wspaniały wzór pracowitości i odważnego podejmowania wyzwań, jakie stawia życie. Za wszystko, co od Was dostałam, i za to, czego nie dostałam i sama musiałam poszukać. … Teściowej Wandzie za to, że zawsze mogę na Ciebie liczyć. … mojemu Mężowi Piotrowi za nieustanne wsparcie, motywowanie i dowartościowywanie. Jesteś moim Słońcem… … Synom za każdy wspólny dzień. Cudownie było i jest obserwować Wasz wzrost i rozwój. Jestem z Was dumna. … Tomkowi za to, że chcesz i masz odwagę swoimi talentami pomagać ludziom. … Przemkowi za wyobraźnię, kreatywność i wielką życzliwość dla wszystkich. … Maćkowi za nieustanne dążenie do wierności postanowieniom i solidność. Dziękuję Ci też za jedyne w swoim rodzaju poczucie humoru.
5
Podziękowania
… Agnieszce Szczepankiewicz za trudne pytania i naprowadzanie na znalezienie właściwych odpowiedzi. … Kasi Kulczyk i Grażynce Godlewskiej za to, że uczycie mnie, czym jest przyjaźń, i zawsze chcecie zrozumieć. Dziękuję, Kochane! … Bożence i Tomkowi Greberom za to, że zupełnie nieświadomie wznieciliście we mnie ideę stworzenia tej książki. Dziękuję Wam i cioci Basi Woźniak za to, że w każdej trudnej chwili mojego życia jesteście obecni i gotowi do pomocy. Dziękuję za Waszą bezinteresowną przyjaźń. … Eli Olczak za cenne uwagi do książki. Ilonie Nowak za inspirujące rozmowy. … bardzo wielu innym osobom, które wzbogaciły mnie, opowiadając o sobie.
Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który [go] uprawia. Każdą latorośl, która nie przynosi we Mnie owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. (J 15,1-2)
6
Wstęp
Kiedy moi starsi synowie byli w pierwszej klasie gimnazjum, szkoła zorganizowała pogadankę dla rodziców dotyczącą zagrożenia narkotykami i innymi świństwami psychoaktywnymi. Terapeuta do spraw uzależnień prowadzący to spotkanie podszedł do tematu zupełnie inaczej niż inni fachowcy, których miałam okazję do tej pory słuchać. Ten nie opisywał poszczególnych narkotyków, objawów po ich zażyciu i skutków stosowania, jak to na podobnych pogadankach bywało. Skupił się raczej na tym, dlaczego dzieci, młodzież i dorośli sięgają po szkodliwe i niebezpieczne poprawiacze samopoczucia. Jasno i wyraźnie uświadomił nam, że często przyczyną jest deficyt emocjonalny, który dostaje się w spadku w domu rodzinnym. Deficyt ten objawia się głównie nieumiejętnością wyrażania, opisywania i przeżywania swoich uczuć i emocji. Długo po spotkaniu zastanawiałam się, jak wiele jest takich osób. Tych zrzeszonych i niezrzeszonych… Dorosłych dzieci pracoholików, alkoholików, ludzi z depresją, z innymi chorobami uczuć. Dorosłych, ale czasem niedojrzałych w obliczu problemów i zmagań z rzeczywistością. Uciekających od własnych emocji… Im dłużej o tym myślałam, tym bardziej miałam wrażenie, że raczej ci całkiem zdrowi emocjonalnie są w mniejszości. To z kolei zrodziło w mojej głowie pytanie, dlaczego w ramach działań prewencyjnych nie ma jakichś obo7
Wstęp
wiązkowych szkoleń dla wszystkich potencjalnych rodziców. Kursów, na których mogliby się uczyć, jak jednoznacznie pokazywać dzieciom, że są kochane, chciane, potrzebne i wartościowe. Na których dorośli uczyliby się okazywania miłości i akceptacji. Ćwiczyli umiejętność słuchania ze zrozumieniem i mówienia ze świadomością. Jasne, że rodzice kochają swoje dzieci, ale mimo tego okazuje się, że nie potrafią się zachowywać tak, by one naprawdę czuły się kochane. Szkoda, że nie ma lekcji dla mam i tatusiów na temat: „Jak wyrażać swoje uczucia i rozmawiać o nich?”. Zastanawia mnie, dlaczego dzieci uczą się w szkole tak wielu dziwnych rzeczy, które nigdy im się nie przydadzą w życiu, a umiejętności wzajemnego zrozumienia i skutecznego komunikowania się z innymi ludźmi – to jakoś nie bardzo. Jest spore ryzyko, że rodzic, który ma deficyt emocjonalny, nie będzie potrafił wychowywać dzieci tak, by one go nie miały. Na logikę: jeśli człowiek sam nie umie, to nie może innych nauczyć. W dużym stopniu dlatego, że sam nie wie, czego nie umie. Jeżeli jest w nim wielki niepokój, który desperacko szuka ukojenia, to czasami znajduje go w narkotykach lub alkoholu, a czasami w namiętnym czytaniu książek, oglądaniu telewizji, robieniu zakupów lub innym substytucie samozadowolenia. Ta książka jest dla rodziców, którzy nie są idealni. Dla tych, którzy nie umieją, ale nie bardzo wiedzą czego. Wiedzą tylko, że niełatwo im okazywać dzieciom miłość, nie potrafią wprowadzać skutecznej dyscypliny ani organizować życia codziennego według pewnych ustalonych zasad. Ta książka jest dla bałaganiarzy i osób chronicznie roztargnionych. Ta książka jest napisana przez taką osobę… No, może uściślę: przez zreformowaną bałaganiarę, z drobnymi sukcesami na polu wprowadzania dyscypliny, która docenia używanie kalendarza i terminarza… 8
Wstęp
Jestem mamą. Dwóch moich starszych synów ma ADHD, a trzeci lekką nadpobudliwość. Każdy z nich ma dysleksję… Zaczęłam pisać zdecydowanie nie dlatego, że tak dużo wiedziałam o wychowywaniu dzieci, ale dlatego że tak bardzo chciałam się dowiedzieć… Żeby było ciekawiej, im więcej się dowiadywałam, tym bardziej miałam świadomość, jaki jest ogrom mojej nieświadomości. Myślałam, że przejdzie mi to z czasem, ale to jest stan chroniczny i nieustannie oglądając świat z innej perspektywy, widzę, jak mój horyzont staje się coraz bardziej nieosiągalny i nieogarniony… Miałam wiele pytań i wątpliwości. Szukałam odpowiedzi w różnych książkach, próbowałam uczyć się z doświadczeń swoich i innych ludzi. Rozmawiałam z terapeutką moich dzieci. Obserwowałam zmieniającą się rzeczywistość i zbierałam dane… Czasami zamykałam się w skorupce pewnych przekonań i dopiero po wielu doświadczeniach udawało mi się z niej wydobyć. Potrzebowałam pomocy, by poradzić sobie z własną niemocą i nieudolnością, by pomóc moim synom. Pewnego dnia uświadomiłam sobie, że gdybym wiedziała to, co wiem, kilka lat wcześniej, byłoby mi dużo łatwiej żyć. Przyłapałam się również na tym, że popełniam stare błędy i uczę się ciągle od nowa, jak wyjść na prostą, więc może powinnam zapisywać to, co już zrozumiałam, by zwiększyć prawdopodobieństwo niepowielania starych błędów i nieodkrywania koła na nowo. Poza tym pomyślałam, że być może przy odrobinie szczęścia i dobrej woli ktoś inny skorzysta z moich doświadczeń i ułatwi mu to postępowanie z dziećmi. Skłoniło mnie to do spisywania rozmyślań na temat wychowywania. Trwało to długo, ponieważ ciągle nowe doświadczenia przynosiły zmianę perspektywy i znowu horyzont się poszerzał, a z nim chęć opisania zmienionej rzeczywistości. 9
Wstęp
Jednak przyszedł czas, by powiedzieć sobie STOP i poprzestać na chwili obecnej. Na tym etapie w poznaniu, na którym jestem teraz. Nawet jeżeli jutro przyniesie rewolucyjne wnioski. Ktoś być może wyrazi w pewnym stopniu uzasadnione wątpliwości, dlaczego właściwie zwykła mama bez uprawnień pedagogicznych czy psychologicznych próbuje się zastanawiać nad takimi zagadnieniami. Odpowiedź jest banalna. Bo chcę być dobrą, świadomą swojej roli matką. Jednocześnie im dłużej zajmuję się tym zagadnieniem, tym lepiej rozumiem i akceptuję fakt, że nigdy w życiu nie będę matką idealną, bo nie ma takiej możliwości. Zresztą po co? Jestem człowiekiem wśród ludzi… Właściwie ilu rodziców ma profesjonalne przygotowanie? I w ogóle co to znaczy? Czy nie dziwne powinno się wydawać raczej czyjeś dziwienie się temu, że matka próbuje być dobrą matką? Nie wszystkie mamy mają uprawnienia psychologiczne lub pedagogiczne, co zupełnie nie przeszkadza im być mamami. Od wielu lat wypełniam rolę matki. Uważam ją za jedną z ważniejszych w moim życiu. Mam coś do powiedzenia na temat wychowywania dzieci i chcę dorzucić swoje trzy grosze w dyskusji. Czuję, że mam prawo zastanawiać się nad tym, jak być dobrą mamą… Tu, gwoli uczciwości, muszę zaznaczyć na marginesie, że zdarzało mi się nadmiernie skupiać na samym zastanawianiu nad ulepszeniami, co nie od razu pociągało za sobą zmianę postępowania. Nie polecam skupiania się nad poprawą bez poprawy. To równie skuteczne jak używanie konika na biegunach jako środka lokomocji. Moje przemyślenia mają wartość badań na żywym organizmie pewnej zwykłej / niezwykłej rodziny. To, co piszę, jest oparte na doświadczeniach i wyciąganiu z nich wniosków… czasami po latach. Na dostrzeganiu skutków powziętych dzia-
10
Wstęp
łań i zrozumieniu konsekwencji pewnych czynów… Na odnalezieniu swojego miejsca w ciągu przyczynowo-skutkowym. I ty, i ja, jako matka czy ojciec swoich dzieci, mamy prawo zweryfikować to, co przeczytamy i zaobserwujemy. Skonfrontować z własnymi doświadczeniami i wyciągnąć subiektywne wnioski. Różnimy się. I ty, i ja mamy zupełnie inne historie i nie wszystko to, co piszę, wyda ci się adekwatne w odniesieniu do twojego życia. Każdy ma swój prywatny ogródek i moje rozmyślania nie zawsze będą pasowały do twoich doświadczeń. Jednak jeżeli twoje dziecko ma duży problem z koncentracją uwagi, łączy nas jedna bardzo istotna sprawa. Nasze dzieci, z racji dysfunkcji mózgu, mają podobne problemy. Niektóre rozwiązania tych problemów mogą być również podobne… Jeszcze więcej nas łączy, jeżeli marzy ci się bycie świadomym rodzicem, który stara się zrozumieć swoje emocje i reakcje w różnych codziennych sytuacjach i widzi, że zachowanie dziecka jest często odpowiedzią na zachowanie rodzica. Jeżeli próbujesz poznać i zrozumieć swoje dziecko, a także zastanawiasz się, jakie są jego potrzeby, to mamy ze sobą bardzo dużo wspólnego. Czasami pozwolę sobie zwracać się bezpośrednio do ciebie, czytelniku, tak jakbym mówiła do siebie. Próbowała coś sobie uświadomić, dostrzegała to, co wcześniej nie było jasne. Pokazywała skutki, przypominała o przyczynach. Czasem powiem ci coś wprost, bez owijania w bawełnę, tak jakbym samą siebie wzięła na stronę i powiedziała: „Zobacz. To, co robisz, nie działa, może są inne sposoby?” albo „Spróbuj tego… To naprawdę działa!”. Czasami będę drwiła z jakiegoś sposobu postępowania i mówiła ogólnie, że my, rodzice, tak mamy. To często oznacza, że coś mam za uszami w kwestii, o której mówię ironicznie, opisując jakieś typowo rodzicielskie zachowa11
Wstęp
nie. Wybacz, proszę, że nie starczyło mi odwagi, by za każdym razem wskazywać palcem na siebie i mówić: to ja tak robiłam, opisuję swoje błędy… Ta książka to zapis pewnego procesu, który bardzo intensywnie trwał kilka lat i dalej trwa. Zmieniała się proporcjonalnie do mnie. Podejrzewam, że każdy rodzic, który próbuje pomóc swojemu dziecku, przechodzi podobny proces. Jego początkiem jest zauważenie, że się nie wie, jak pomóc swoim pociechom. To dobry początek. Wydaje mi się, że rodzic, który myśli, że wszystko umie, nie jest w stanie się nauczyć, bo nie da się napełnić pełnego naczynia. Jeżeli myślisz, że wystarczy przeprogramować tylko dziecko, by wszystko zaczęło działać, tak jak trzeba, to muszę cię rozczarować. Dawno temu też miałam nadzieję, że jest jakiś szybki sposób na natychmiastową zmianę zachowania dziecka, jednak okazało się, że proces naprawczy muszę przeprowadzić na sobie, a dopiero jego dalszym skutkiem jest to, że dziecko zmienia swoje zachowanie… Każdy ma swoje problemy i moje refleksje nie muszą pasować idealnie do rzeczywistości, w której żyjesz. Ta książka nie musi i nawet nie może odpowiedzieć na wszystkie twoje pytania, ale wierzę, że może cię skłonić do samodzielnego poszukania odpowiedzi. To refleksje… Mniej lub bardziej trafione w odniesieniu do twojego życia i jak to refleksje, subiektywne, chociaż niejednokrotnie przeplatane odniesieniami do idei zaczerpniętych z mądrych książek. To tylko przemyślenia, które nie roszczą sobie prawa do miana naukowych teorii w żadnym momencie. Starałam się nawet specjalnie nie używać naukowego żargonu, a jedynie kierować zdrowym rozsądkiem. Oczywiście, czy zdrowym, pewności nie ma, żywię tylko optymistyczną nadzieję, że tak jest… Jednak by mieć pewność, że mój sposób myślenia chociaż z grubsza jest słuszny i nie brnę w dziedzinę 12
Wstęp
czystych herezji, zaprosiłam do współpracy terapeutkę moich dzieci, mgr Agnieszkę Szczepankiewicz, która trzymała rękę na pulsie, czy na pewno w dobrym kierunku zmierzają te rozmyślania i czy wysnuwam trafne wnioski. Robiła, co mogła…
13
I
Elementarz ogrodnika
Ogrodnik i róża Na dwudzieste ósme urodziny dostałam od mojego męża piękną czerwoną różę w doniczce. Poza tym jeszcze jasnofioletowego fiołka alpejskiego i jakiś zielony krzew doniczkowy, ale wybacz, nie pamiętam, jak się nazywał. Obudziłam się i stały w pokoju. To była bardzo miła niespodzianka… Ze względu na mój antytalent ogrodniczy z czasem z tych trzech kwiatków została mi tylko róża… A i jej nie było łatwo… Oczywiście miałam jeszcze inne kwiaty w domu, ale funkcjonowały właściwie tak, że albo się dopasowały do mojego trybu podlewania (lub jego braku) i miejsca, w którym je postawiłam, albo marniały. Naprawdę zależało mi na róży. Była dla mnie wyjątkowa… Obserwowałam ją uważnie i pewnego dnia zauważyłam, że systematycznie gubiła liście, jak tylko jakieś z trudem jej się pojawiły. Oczywiście jak to ja, filozofka amatorka, zaczęłam się głębiej zastanawiać, jakież to przyczyny powodują taki stan 15
I. Elementarz ogrodnika
rośnie jabłoń – w końcu geny zrobią swoje. Mądry ogrodnik nie przyspiesza praw natury, tylko cierpliwie czeka i pozwala roślince rosnąć. Daje jej to, co powinna dostać, i z optymizmem obserwuje, co się wydarzy. Istnieje szansa, że jeżeli ogrodnik regularnie będzie podlewać swoją roślinkę, to żyjąc w zdrowej ziemi, w nasłonecznionym miejscu, będzie się ona stawała coraz większa, a jej opiekun pewnego dnia przekona się, że wyrosła na drzewo, które trzeba przesadzić do ziemi w ogrodzie, bo doniczka stała się za mała. Wtedy działanie czynników zewnętrznych, niezależnych od ogrodnika, będzie miało na nią wpływ. Przejdzie pod wyłączną opiekę Głównego Ogrodnika. Wyda owoce i będzie cieszyć wszystkich swoim pięknem. Oczywiście jako drzewo będzie narażona na różne czynniki atmosferyczne, czasem na szkodniki lub kwaśne deszcze, ale tak ma być, bo takie są prawa rządzące tym światem. W tej części rozważań muszę zaznaczyć, że metafora ogrodnika w pewnym momencie przygody zwanej rodzicielstwem przestaje wystarczać i prowadzi na bezdroża. Działa tylko w odniesieniu do małych dzieci i nastolatków. Przychodzi taka chwila w życiu roślinki, w której zaczynają rosnąć jej skrzydła i może od nas odlecieć. Może też sama zdecydować o tym, czy osłoni się przed słońcem albo czy przyswoi wodę, którą ją podleję. Jeżeli zechce, przesadzi się do innej ziemi i nawet będzie się podlewać kwasem. Czas, kiedy roślinka zaczyna się sama przekształcać w swojego ogrodnika, burzy moją metaforę i roznosi ją w pył. Uświadamia mi to, że jestem odpowiedzialna za moje dziecko tylko na pewnym poziomie, w jakimś stopniu. Ono ma wolną wolę i każda przeżyta chwila zbliża je do momentu, kiedy z energią zacznie z niej korzystać. Nawet gdybym stawała na rzęsach, nie odpowiadam za wszystkie czyny swoich dorosłych dzieci. One same decydują. Mam tylko swoje pięć minut i chcę wykorzystać je dobrze… 32
II
Przyjrzyjmy się z bliska ogrodnikowi
W tym rozdziale popatrzę na siebie jako na OGRODNIKA i chociaż to niezwykle trudne, spróbuję być obiektywna. Ten rozdział przypomina wylewanie fundamentu. Bez dobrego podłoża nie da się dalej budować. Fundament trzeba położyć, by wszystko miało swoje miejsce… Zanim na dobre zajmiemy się postacią ogrodnika i zaczniemy roztrząsać różne uwarunkowania, które determinują jego zachowanie, pozwolę sobie zaznaczyć, że nie każdy ma ochotę zobaczyć siebie z bardzo bliska. Bywa, że oglądanie własnej twarzy bez maski i makijażu jest niekomfortowe. Sama czułam się umordowana wrzucaniem się pod mikroskop i dawkowałam je sobie stopniowo. Dlatego ten proces „oświecenia” w moim życiu trwał długie miesiące, a czasem mam wrażenie, że dalej jego końca nie widać… Jednak z perspektywy dłuższego czasu i przepracowanych własnych problemów bardzo cenię tamten okres szczególnie skupiony na zrozumieniu siebie.
Zalecenia starożytnego mędrca: „Poznaj siebie” są ciągle aktualne… 33
II. Przyjrzyjmy się z bliska ogrodnikowi
Czuję, że teraz pewne sprawy, o których pisałam w tym rozdziale, są już oswojone, jednak ze względu na to, że kiedyś wydawały mi się wielkim odkryciem i stanowiły ważny i znaczący szczebelek na drabinie wzrostu, zostawiam ten rozdział w takim kształcie, w jakim jakiś czas temu powstał. Zwłaszcza że niektóre zagadnienia ciągle jeszcze są dla mnie wyzwaniem. Podejrzewam, że czytając, możesz czuć podobnie… Jeszcze jedno: klucze do twojego ogrodu masz ty sam. Bez względu na to, czy nasz spacerek będzie dla ciebie przedzieraniem się przez gęstwinę leśną, czy też dreptaniem między równymi rządkami w winnicy, to ty interpretujesz go po swojemu. Idziemy razem, ale nasze ścieżki bardzo się różnią. Na tym etapie naszej wyprawy badawczej najważniejsze są pytania i odwaga, by je sobie zadać…
Ogrodniku, wyhoduj się sam Osobą, która najlepiej zna moje dziecko, teoretycznie jestem ja – rodzic. Śledzę jego rozwój od początku. Widzę je inaczej niż terapeuta, nauczyciel w szkole, jego koledzy i koleżanki. Widzę je przez okulary mojej miłości. Dziwne to są okulary. Czasami dzięki nim widzi się tylko to, co dobre w dziecku, a w ogóle nie chce się dostrzec tego, co nie jest takie, jakie w ogólnej normie dla wieku być powinno. W innych okolicznościach lub po prostu u innych ludzi te magiczne okulary bardzo wyostrzają wzrok na rzeczy, które dziecko robi źle, by pomóc mu je skorygować. Myślę, że ten drugi wariant zdarza się częściej. Ciężko rodzicowi mieć obiektywne podejście do własnego potomka. Jednak wydaje się, że spośród tych dwóch skrajnych postaw lepsza dla dziecka jest ta, w której rodzic stara się je akceptować i bronić przed światem, ponieważ dziecko potrzebuje kogoś, kto będzie zawsze po jego stro34
Ogrodniku, wyhoduj się sam
nie (co – zaznaczmy to wyraźnie – nie oznacza, że pochwala wszystko, co ono robi!). Jeden z paradoksów współczesnego świata polega na tym, że nie zawsze ogrodnik zdaje sobie sprawę z tego, że jest ogrodnikiem. Wie, że jest pracownikiem swojej firmy, zaopatrzeniowcem dostarczającym produkty spożywcze do domu, sprzątaczką… Często jest kucharzem, rodzinną pielęgniarką, konserwatorem, kosmetyczką, fryzjerem itd. Oczywiście wie, że jest rodzicem, ale w jakim stopniu zdaje sobie sprawę, że to coś więcej niż pielęgnacja i opieka? A może pielęgnacja i opieka wystarczą? Na pewno rodzic chce dobrze. Próbuje postępować najlepiej, jak potrafi, dlatego właśnie ważne jest, by przyglądał się efektom swoich działań i zastanawiał, czy aby na pewno o takie mu chodzi. Sęk w tym, że nie zawsze od razu widać skutki. Często mija sporo czasu, zanim ogrodnik zrozumie, czego roślince nie dostarcza. Dostrzeże, że ona nie rośnie, bo stoi w cieniu – czyli brak jej jawnie i czytelnie okazywanej miłości albo zbyt mało dostaje wody i zaczyna przysychać, a zatem rodzic nie określił zasad albo ich nie przestrzega, chociaż teoretycznie są określone. Nieuchronnie nasuwają się pytania: Co mogę zrobić, by nie zaszkodzić swojemu dziecku, a może nawet mu pomóc? Jak być bezpiecznym rodzicem? Jak to zrobić, by do problemów z dysfunkcją mózgu, jaką ma mój adehadowiec, nie dodawać jeszcze dodatkowych: emocjonalnych, organizacyjnych, komunikacyjnych i jakichkolwiek innych? Chciałabym odkryć, co i jak mam zmienić, by wycofać się ze zgubnych sposobów postępowania, które nie są bezpieczne dla mojego dziecka. By nie być dla niego jeszcze jedną bolączką i problemem na drodze, tylko naprawdę przyjść mu z pomocą. Kiedy jest się rodzicem dziecka z ADHD, bardzo łatwo zgubić właściwy szlak. Pewnego dnia możesz sobie uświado35
III
Słońce
Iść w stronę słońca… … by widzieć wyraźnie i się ogrzać Wyjątkowej roślince, którą mam pod opieką, potrzebne jest słońce i ciepło dotyku padających promieni. Potrzebna jest jasność, która rozprasza mrok i pozwala wszystko widzieć wyraźniej. Moja roślinka potrzebuje wyraźnego widzenia, skąd przychodzi i dokąd zmierza. To nie jest zwykła stateczna roślina, która nieustannie tkwi w jednym miejscu; to roślina wędrująca, a przecież dużo prostsze jest wędrowanie, kiedy światło rozjaśnia drogę. Łatwiej w pełnym blasku zobaczyć innych i samego siebie. Zaakceptować taki świat, jaki ukazuje się oczom w jasny i bezchmurny dzień. Gdy nie ma słońca, jest zimno i nieprzyjemnie. Świat pogrążony w mroku nie jest przyjaznym miejscem. W ciemności łatwiej sobie wyobrazić, że gdzieś w pobliżu czają się groźne stworzenia, które czyhają tylko, żeby zrobić krzywdę. W mroku nie widać drogi, którą się podąża. Można się poruszać tylko 83
III. Słońce
bardzo powoli i nawet wtedy, kiedy się idzie, nie ma pewności, że w dobrym kierunku, bo gdzie nie ma miłości, panuje lęk… Przez długie przebywanie w mroku można nawet popaść w depresję lub w skrajnych przypadkach w obłęd. Miłość jest jak światło, światło jest jak miłość. Rozjaśnia i wskazuje drogę wyjścia z każdej sytuacji, daje ukojenie i ciepło… Z moich obserwacji wynika, że o miłości w niektórych rodzinach w ogóle się nie rozmawia. W innych jawnie okazuje się swoje uczucia poprzez dotyk i czułe słowa – w zależności od kręgu kulturowego, z którego się pochodzi, i od indywidualnych preferencji rodzinnych. Miłość to tak bardzo subiektywna dziedzina życia, że każdy definiuje ją trochę inaczej. Opisując ją, można zabłądzić w ckliwy sentymentalizm albo naukowe uwarunkowania chemiczne, które sterują procesami w mózgu… Jestem tylko zwyczajną córką, żoną i mamą, a także przyjaciółką i postrzegam miłość przez pryzmat pełnionych przeze mnie ról. No i jestem dzieckiem Boga i ta rola rozświetla wszelkie ciemności, jakie mogłyby próbować mnie uwikłać… Podoba mi się określanie miłości jako dawania z samego siebie. Leo F. Buscaglia pisze: „Miłość jest zawsze dzieleniem się. Jeżeli ktoś może dać miłość, to nawet jeżeli rozda ją wszystkim ludziom na świecie, nadal będzie miał jej tyle samo, ile na początku. Nigdy niczego nie tracimy, dzieląc się z innymi, ponieważ nic nie jest nasze na własność. Co więcej, miłość na13 biera znaczenia dopiero wtedy, gdy się nią dzielimy” . W rozdawaniu miłości jest szczęście. Smutne jest to, że tak łatwo można z niego zrezygnować, po prostu go nie dostrzegając – nie widząc ludzkich potrzeb, na które można odpowiedzieć miłością. 13
L.F. Buscaglia, Miłość. O sztuce okazywania uczuć, Gdańsk 2007.
84
Iść w stronę słońca…
Mogę okazywać miłość swojemu dziecku np. poprzez czułe gesty i rozmowę, ale nie mogę, gdy mnie nie ma w jego zasięgu. Niedawno słyszałam, że według badań statystyczna mama spędza dziennie ze swoim dzieckiem siedem do trzynastu minut, tato cztery… W takim czasie rodzic nie jest w stanie nie tylko odpowiedzieć na potrzeby swojego dziecka, ale nawet ich dostrzec. Logika podpowiada, że jest większa szansa, że dziecko będzie przekonane o tym, że je kocham, kiedy będę spędzała z nim czas. Kiedy zdobędę się na to, żeby poza wydawaniem poleceń i omawianiem spraw, które wymagają poprawy, mówić mu życzliwe, dobre słowa. Okazuję mu miłość, kiedy próbuję je zrozumieć i wysłuchać. Dostrzegam je i jestem z nim, a nie tylko obok niego, nawet jeżeli polega to czasami na wysłaniu SMS-a, gdy nie mogę być fizycznie nieopodal. Mam takie przekonanie, że jeżeli słyszę to, co mówi, i próbuję zauważyć, jaki stan emocjonalny nim miota, pokazuję mu, że widzę w nim kogoś wyjątkowego i niepowtarzalnego… Kogoś godnego zainteresowania i uwagi. Jeżeli nie potrafię się zdobyć na drobne codzienne działania, okazywanie życzliwości, pogody ducha, podtrzymywanie miłej atmosfery, to właściwie skąd moje dziecko ma wiedzieć, że jest kochane? Podobno żeby lubić innych trzeba lubić siebie. Kiedy kocham siebie, łatwiej jest mi zrozumieć, co jest dobre dla drugiego człowieka, bo wiem, czego chciałabym dla siebie, będąc na jego miejscu. Brak miłości własnej może wypaczać miłość do innej osoby. Miłość do bliźniego zaczyna się od miłości do siebie samego. Jeżeli czuję się wartościowym człowiekiem, to i inni w moich oczach mają wartość i stać mnie na to, by tę wartość zauważać. Trafia do mnie ujęcie miłości, jakie prezentuje w książce Miłości trzeba się uczyć ks. Aleksander Zienkiewicz. Miłość to 85
III. Słońce
właśnie w takim momencie. Sprawdza się wtedy zrobienie pauzy w telewizji, ściągnięcie pełnej uwagi dziecka przez kontakt wzrokowy i upewnienie się, czy na pewno wszystko dobrze zrozumiało. Jeżeli potrafi powtórzyć, co powiedzieliśmy, to możemy mieć nadzieję, że tak właśnie się stało. Jeżeli tylko kiwa głową na potwierdzenie, to nie ma żadnej co do tego pewności, ponieważ myślami może być przy programie, który właśnie ogląda. Obserwowanie dziecka
Łatwiej zrozumieć dziecko, jeżeli przyjrzymy się temu, co ono robi, w co się bawi, czym się interesuje. Jeżeli obejrzymy z nim bajki, które ogląda (przy okazji możemy zwrócić uwagę na treści, jakie z tych bajek przyswaja). Jeżeli na bieżąco orientujemy się w jego zainteresowaniach i potrafimy określić, co lubi, co sprawia mu przyjemność, a za czym nie przepada. Aby łatwiej wejść w dialog z własnym dzieckiem, trzeba je znać. Interesować się jego sprawami. W ten sposób okazuje się swoją akceptację i zrozumienie. Zwykła rozmowa
To może śmiesznie zabrzmi, ale zwykła rozmowa ułatwia komunikację. Rozmowa o pogodzie, o czymkolwiek… Szukam okazji do zwykłych rozmów, by ułatwiać moim synom uczenie się ich. Próbuję nie wydawać poleceń, nie skupiać się na organizacyjnych sferach naszego życia, tylko na zwykłych sprawach. Dość łatwo popaść w nieustanny maraton nakazów i zakazów, poleceń i konsekwencji, ponieważ często dzieje się coś, co wymaga informacji zwrotnej. Tymczasem warto się rozsmakować w prowadzeniu z dziećmi zwykłych rozmów, polegających na opisywaniu czegoś, komentowaniu obejrzanego wspólnie filmu lub słuchanej muzyki, opowiadaniu historii z życia, z książek, z dawnych dzie208
Co się sprawdza w rozwalaniu muru?
jów… Opowiadaniu o tradycjach rodzinnych, o anegdotach z dzieciństwa babci, taty itp. One uczą się dzięki temu słuchać i skupiać na przedmiocie rozmowy. Mają okazję ćwiczyć dialog, dodawać własne refleksje, pytać, by „lepić wzajemne zna34 czenia” , dodając siebie do tego, co czyjeś… Chodzi też o to, by wciągnąć dziecko w trybiki bycia kawałkiem historii rodziny, określenie korzeni, by poczuło się kimś, kto przynależy do jakiejś społeczności. Oczywiście mówimy teraz o nieco starszych dzieciach. Jeśli chodzi o maluchy, w budowaniu umiejętności okazywania pozytywnej uwagi dużo bardziej sprawdza się tzw. czas specjalny.
N A R Z Ę DZ I A O G R O D N I K A Czas specjalny • Fachowcy od ADHD, np. Russell A. Barkley czy David Pentecost, zalecają zabawę z dzieckiem przez dwadzieścia minut dziennie w ramach tzw. czasu specjalnego. • W tym wyjątkowym czasie rodzic włącza się do zabawy dziecka. Pozwala mu być szefem i przewodnikiem. Nie zadaje mu żadnych pytań, nie wydaje poleceń, nie poucza… Skupia się jedynie na opisie tego, co robi dziecko (narracji), lub jednoznacznie pozytywnych komunikatach, np. „Spójrz, jak ładnie ci się to udało zrobić”. • Ten czas specjalny jest po to, by stworzyć nić porozumienia między rodzicem a dzieckiem. Nauczyć rodzica okazywania pozytywnej uwagi. Pomóc przekonać się, że można spędzać wspólny czas w miły i przyjemny sposób. • Dziecko kieruje zabawą, a rodzic może zaobserwować, jakie jest kreatywne. Nie ma walki o to, kto jest szefem, ale tworzy się wzajemne zaufanie i zrozumienie. Russell A. Barkley
34
J. Stewart, M. Thomas, Słuchanie dialogiczne: lepienie wzajemnych znaczeń, [w:] J. Stewart, Mosty zamiast murów, Warszawa 2005.
209
III. Słońce
będzie również systematyczne podlewanie. Dlatego w następnym rozdziale będziemy się zastanawiać, jakie zasady i granice są potrzebne naszym dzieciom, by miały szanse rozwijać się zgodnie ze swoimi możliwościami.
228
IV
Woda
Pewnego dnia przekonałam się empirycznie, że sukces niejedno może mieć imię i bywa, że doświadcza go człowiek w nietypowych okolicznościach… Zanim jednak dojdę do meritum, chcę ci opowiedzieć troszkę o mojej Mamie. Całe życie była energiczna i bardzo pracowita. Starość przyniosła Jej chorobę, która zniewoliła Jej ciało i umysł. Wierzę z całego serca, że ona już jest w niebie, ponieważ była bardzo pokorna wobec Bożej woli. Nie każdy tak potrafi. Ostatnie ponad pięć lat swojego życia spędziła na wózku inwalidzkim, borykając się z chorobą Parkinsona i demencją starczą. Na pewnym etapie choroby Mama miała nieprzepartą potrzebę drapania się. Być może to była kwestia leków albo alergii na coś. Najbardziej narażone były miejsca, które miała w zasięgu ręki. Zwłaszcza szczególnie dotkliwie rozdrapała sobie górną część uda, gdzie zrobiła się głębinowa rana. Nie była to odleżyna, bo nie pojawiła się na skutek leżenia, ale miała wszelkie Jej właściwości. Coś się z niej sączyło i wyglądała okropnie, ale darujemy sobie szczegółowy opis z przyczyn oczywistych. Zaczęłam się zastanawiać, co zrobić, by Mama nie drapała tego miejsca, i jak spowodować, by w ogóle przeszła Jej chęć 229
IV. Woda
drapania. Na tym etapie choroby siła perswazji zupełnie na nią nie działała, żadne argumenty nie były skutecznym sposobem do nakłonienia jej, by zostawiła rozdrapane miejsce w spokoju. Jak tylko rana się nieco zagoiła, na skutek drapania rozjątrzała się znowu, nawet mimo opiłowanych, krótkich paznokci… Domyślam się, że temat, o którym teraz rozmyślamy, jest mało wdzięczny, ale niestety bardzo ludzki, a dla mnie zwykły i codzienny… Głównym celem w pielęgnacji Mamy stało się spowodowanie, by Jej rana się zagoiła. Ktoś podpowiedział, że pomagają plastry żelowe, więc zaczęliśmy je testować. Leki antyalergiczne miały tamować chęć drapania. Poza tym wpadło mi do głowy, żeby zakładać Mamie spodnie piżamowe do spania i bawełniane rękawiczki na ręce. Koniec końców przez jakiś czas z dwiema innymi osobami, które wraz ze mną pielęgnowały Mamę, systematycznie stosowałyśmy to, co się sprawdzało. Leki, plaster żelowy (którego lepiej nie moczyć) oklejony dodatkowo naokoło plastrem zwykłym, by się nie odrywał, spodnie do spania i rękawiczki na ręce. Trzymałyśmy się tych zasad przy codziennej obsłudze Mamy i wreszcie po mniej więcej dziesięciu dniach systematycznego przestrzegania ustalonych reguł postępowania uznałam, że osiągnęłyśmy prawdziwy sukces. Z rany przestało się sączyć, a ciało zbudowało nową warstwę skóry. Czułam, że zmieniłyśmy jakość życia człowieka, a to uczucie było naprawdę bezcenne. Wręczyłabym nam samozwańczo Nobla, gdyby była dziedzina „Leczenie odleżyn”… Jednak dzień później, zwiedzione przekonaniem o osiągnięciu zamierzonego celu, złagodziłyśmy zasady. Jedna na swojej zmianie nie nakleiła plastra naokoło plastra żelowego, druga zamiast spodni włożyła Mamie spódnicę i nie założyła rękawiczek na ręce… 230
IV. Woda
Mama znowu rozdrapała nieszczęsne miejsce. Nasz sukces trwał boleśnie krótko, ponieważ zlekceważyłyśmy przestrzeganie zasad, które się sprawdziły… a reguły mają taką przypadłość, że nie działają, jeśli się ich nie przestrzega. Po jakimś czasie okazało się, że systematyczne stosowanie skutecznych metod (rękawiczki, spodnie) zapobiegło drapaniu i mogłyśmy zrezygnować z plastrów żelowych. Dopasowałyśmy środki do realnych potrzeb, by nie stwarzać okazji do zgubnych nawyków. Dokładnie tak samo jest przy wszystkich innych zasadach, które są ustalane w codziennym życiu. Każdy ma jakieś oczekiwania i cele. Jeżeli wszystko dzieje się zgodnie z nimi i funkcjonuje tak, że nam odpowiada, nie potrzebujemy żadnych zasad, a właściwie działamy według jakichś reguł mimowolnie. Jednak jeżeli rzeczywistość odbiega od norm i oczekiwań, próbujemy jakoś tę rzeczywistość zmienić, by osiągnąć pożądany cel – diagnozujemy problem i zastanawiamy się, co można zrobić, by poprawić sytuację. Oczywiście dzieje się tak, jeżeli skupimy się na rozwiązaniu problemu, czyli najbardziej konstruktywnym sposobie reagowania. Niestety może też być tak, że skupimy się na poszukiwaniu winnych lub osądzaniu i ocenianiu danej sytuacji. Brnąc w taką ślepą uliczkę, daleko nie zajdziemy. Nawiasem mówiąc, obawiam się, że nasze życie społeczno-polityczne obfituje w tego typu ślepe uliczki… Następnym krokiem po zdiagnozowaniu problemu powinno być poszukanie skutecznych sposobów, które pomogą w osiągnięciu celu i określeniu reguł postępowania. ZASAD, które mają obowiązywać, by rzeczywistość spełniała nasze oczekiwania. 231
IV. Woda
Jeżeli dziecko wie, że rodzic widzi swoje słabości i z nimi walczy, to jest bardziej skłonne mu zaufać, niż kiedy mama i tato udają „wszechwiedzącą” i „nieskalanego”. Bóg, któremu wierzę, pomaga mi każdego dnia odkrywać siebie w prawdzie. Czasami to bolesny proces, ale nieunikniony, by móc być kimś wiarygodnym we własnych oczach i oczach swoich dzieci, a w dodatku cieszyć się wewnętrznym pokojem i radością. Coraz wyraźniej dostrzegam swoje wady i wiem o nich – to jest zdrowsze niż udawanie. Jednocześnie jednak odkrywam, że nie przeszkadza mi to w akceptowaniu siebie, bo skoro Bóg mnie kocha taką, to dlaczego właściwie ja nie miałabym… Przecież Bóg mnie już teraz kocha. Nie czeka ze swoją miłością, aż stanę się doskonała… Może wie, że mógłby się nie doczekać… Potrafi widzieć mnie w potencjale możliwości i nieustannie trzyma kciuki, bym sama też się tak zobaczyła… Marzę o tym, by umieć w taki sposób widzieć swoje dzieci.
298
V
Ziemia
Pamiętacie różę doniczkową, o której wcześniej opowiadałam? Często traciła liście albo nie kwitła, więc ciągle podejmowałam różne desperackie próby ratowania jej… A to przestawiłam ją na parapet, by miała więcej słońca, a to zmieniałam system nawadniania i zaczynałam dla odmiany podlewać systematycznie, zamiast przesuszać i zalewać… Pewnego dnia przyjrzałam się krytycznym okiem ziemi, w której rosła, i postanowiłam ją wymienić, a przy okazji przesadzić różę do większej doniczki… Te działania przyniosły imponujące rezultaty – róża pokryła się młodymi listkami i pięknie zakwitła. Wreszcie udało mi się zrozumieć jej potrzeby i zadziałać tak, by im sprostać… W tym rozdziale spróbuję pospacerować po ogródku. Będę się przyglądać ziemi, w której rosną moje roślinki. Tradycyjnie zadam sobie kilka niewygodnych pytań i poszukam na nie odpowiedzi. Każdy ma jakieś miejsce, w którym żyje – swój grunt pod nogami. I o ile można słońce i wodę w jakiś sposób dawkować: pokazywać swoją miłość (lub nie) i ustalać zasady (lub nie ustalać), to ziemia jest zawsze. Jest bez względu na to, czy sta-
299
V. Ziemia
ram się świadomie o nią dbać czy też nie. Poza jakimiś wyjątkowymi sytuacjami, w których ktoś traci dom z jakichś dramatycznych względów, zazwyczaj każdy ma przestrzeń, w której mieszka wraz ze swoją rodziną. Ma czas do dyspozycji. Ma pewne zadania do wykonania wynikające z roli życiowej. Nawet jeżeli się nie zastanawia, jak rozsądnie z kapitału przestrzeni i czasu korzystać, już ten kapitał posiada. Dlatego teraz zapraszam cię, ogrodniczko, do tego, byś pospacerowała po swoim domu – miejscu, w którym rosną twoje dzieci…
N A R Z Ę DZ I A O G R O D N I K A Czy zatrudniłbyś siebie? • Zachęcam cię, abyś oglądając swoje mieszkanie, wyobraziła sobie, że jesteś mamą, która chciałaby wynająć kogoś do opieki nad swoim dzieckiem… Przychodzisz do domu jakiejś pani, która jest chętna, by kilka godzin dziennie opiekować się twoją pociechą w swoim własnym domu. • Chodzisz i przyglądasz się warunkom, w jakich twoje dziecko spędzałoby często swój czas. Na co zwracasz uwagę? Na czystość? Stan toalety? Czyste ręczniki? Porządek na meblach? A może nie przeszkadza ci wcale wszechobecny kurz? • Czy oddałbyś sobie pod opiekę swoje dziecko? Może bardziej pomocne będzie wyobrażenie sobie, że to właśnie ty starasz się o pracę opiekunki czyjegoś dziecka. Popatrz krytycznym okiem na swoje mieszkanie i zastanów się: czy gdyby potencjalny pracodawca wszedł teraz do twojego domu, zatrudniłby cię? Czy gdybyś chciała dostać taką pracę, starałabyś się zadbać o porządek? • Czy zatrudniłabyś siebie do opieki nad swoim dzieckiem? Czy uznałabyś, że warunki, w których żyjesz, są dobre dla dziecka?
300
V. Ziemia
Nasza symboliczna ziemia, którą będziemy się zajmować w tym rozdziale, to z perspektywy rodzica umiejętność panowania nad czasem i przestrzenią tak, by jak najlepiej zadbać o potrzeby swoich bliskich i własne. Z perspektywy zaś dziecka, jak ogarnąć swój świat codziennych spraw, by móc się zajmować ciekawszymi rzeczami, ale nie zaniedbywać podstawowych. Uporządkowanie przestrzeni i umiejętność dobrego wykorzystania czasu to często pięta Achillesa dzieci z ADHD, a nierzadko również ich rodziców (czego przez wiele lat byłam najlepszym dowodem). Samo wypełnianie podstawowych obowiązków przez dzieci napotyka rozliczne przeszkody. Świat jest pełen różnych bodźców i jakoś tak się dziwnie składa, że porządkowanie otoczenia i odrabianie lekcji zupełnie nie jest dla dzieci priorytetem w natłoku wszelkich innych możliwości. To, co zdaniem odpowiedzialnych dorosłych z racji przewartościowania priorytetów jest ważne i potrzebne, dla dziecka bywa utrudniającym życie nudziarstwem ograniczającym dostęp do naprawdę ważnych spraw (np. wyobrażania sobie czegoś, wymyślania tras dla samochodów, grania na komputerze, konsoli czy tablecie, oglądania telewizji itp.). Zresztą czasami dorośli mają podobnie. Pewne rzeczy sprawiają im przyjemność i te lubią robić, a inne są męczące, dlatego ich unikają. Sęk w tym, że i tak zazwyczaj, mimo braku entuzjazmu, muszą być wykonane. Co tu dużo mówić, ciężko jest spełniać marzenia o wyprawach w daleki świat, jeśli nie umie się wiązać butów. Te czynności prozaiczne, ale konieczne powinny przejść do pewnej rutyny życia codziennego. Jeżeli walczę i się zmagam, by pamiętać o sprzątaniu, umyciu zębów czy też spakowaniu plecaka do szkoły, to wydatkuję na to tyle energii, że może mi już nie starczyć na realizację własnych marzeń. 301
V. Ziemia
są wypełnianiem rozkazów (niektóre dzieci tak postrzegają polecenia rodziców), tylko ich wkładem w prace domowe, które i tak muszą być zrobione dla dobra całej rodziny. ■
Starać się wykonywać czynności do końca. Niektóre zadania wykonywane w domu są kilkuetapowe. Nietrudno przy takich czynnościach zgubić wątek i zostawić porzuconą stertę ubrań do prasowania, później leżakującą kilka dni, oczekując, że jakimś cudem rzuci się nam w oczy. Można też nawet i poprasować ubrania, i poskładać, ale nie schować ich do szafki od razu, tylko dopiero kilka dni później, bo coś innego wydawało się pilniejsze. Coś, co leży i czeka na skończenie, powoduje dyskomfort i niepotrzebnie zaprząta myśli, no i oczywiście robi bałagan, w którego otoczeniu żyje cała rodzina.
■
Odkładać wszystko na miejsce. Wspaniale jest wiedzieć, gdzie leży coś, co jest w tej właśnie chwili potrzebne. Daje to poczucie panowania nad otaczającą materią. To my nią rządzimy, a nie ona nami. Naprawdę dużo przyjemniej żyje się bez negatywnych emocji wynikających z bezowocnych poszukiwań pilnie potrzebnej rzeczy.
Myślę, że nie każdy ma taką potrzebę, by rozpisać swoje czynności rutynowe i obowiązki na czynniki pierwsze. Niektórzy lubią artystyczny nieład. Przez jakiś czas mnie też wydawało się, że to nic złego i groźnego, jeżeli żyję w chaosie. Jednak ten chaos w przypadku dzieci z ADHD powoduje dodatkowe utrudnienia. I tak naprawdę, jak już wspominałam w rozdziale drugim, bez względu na to, jakich eufemizmów będę używać w nazewnictwie – bałagan to bałagan. Dla dziecka ten zewnętrzny bałagan to dodatkowo bałagan wewnętrzny (w rzeczywistości dla osoby dorosłej też). Dlatego chcę i mogę się zmierzyć ze swoim chaosem. 324
Narzędzia zmiany
Oczywiście tych obowiązków jest naprawdę sporo i każdy ma trochę inne. Warto je sobie uświadomić i wypisać, by móc się zastanowić, kiedy i jak mają być wypełnione. By nie oddawać się zgubnym nawykom odkładania na później, zachęcam cię do wypisania sobie wszystkich czynności rutynowych i obowiązków dotyczących prac domowych, opieki nad zwierzętami, pielęgnacji samochodu, ogródka i wszelkich sprzętów, które masz w posiadaniu. Zapisz również swoje obowiązki zawodowe, by mieć obraz całości. Oczywiście możesz skorzystać z poniższej przykładowej listy czynności rutynowych i obowiązków, by ułatwić sobie życie, pamiętaj jednak, by zweryfikować ją tak, by pasowała do ciebie. Niektóre obowiązki zapisane są dość ogólnie, np. sprzątnięcie łazienki, czasami warto ukonkretnić (zwłaszcza dla dzieci), jakie czynności obejmuje to sprzątanie. Pamiętam, że kiedyś próbowałam wypisać z moimi synami czynności rutynowe i obowiązki. Okazało się, że ilość obowiązków poszczególnych domowników, jakie byli w stanie wymyślić, była znikoma. Pomogło dopiero podejście tego zadania od innej strony. Na kartkach A4 wymieniłam wszystkie obowiązki i trzeba było je przydzielić któremuś z domowników (czasami wszystkim, np. sprzątnięcie brudnych naczyń). Jednak by dzieci mogły zrobić takie ćwiczenie, najpierw ty musisz uświadomić sobie, jakie to obowiązki i kto ma je wypełnić. Co jaki czas mają być wykonywane i przez kogo. Przykładowe czynności rutynowe i obowiązki: Higiena osobista i pielęgnacja ubrań: ■ ■ ■ ■ ■
mycie się, mycie zębów, twarzy, rąk i nóg, odkładanie brudnych ubrań do prania, pranie w pralce, powieszenie na suszarce, 325
V. Ziemia
■ ■ ■ ■
wyprasowanie, poskładanie, włożenie do szaf i szafek, wybranie ubrań do założenia.
Jedzenie: ■ ■ ■ ■ ■ ■ ■ ■ ■ ■ ■ ■ ■ ■ ■ ■ ■ ■ ■ ■ ■ ■
przygotowanie naczyń do gotowania, zgromadzenie potrzebnych produktów do gotowania, gotowanie, posprzątanie po gotowaniu, podanie obiadu, umycie naczyń, sprzątnięcie kuchni, sprzątnięcie po sobie naczyń (po posiłkach), przetwory z owoców sezonowych i warzyw, robienie codziennych zakupów spożywczych, planowanie zakupów na cały tydzień i zakupy, sortowanie i układanie wszystkiego na miejsce (po zakupach), wniesienie zakupów, karmienie psa, wyprowadzanie psa na spacer, karmienie kota, sprzątanie kuwety dla kota, karmienie rybek, czyszczenie akwarium, mycie lodówki, mycie mikrofalówki, mycie kuchenki. 326
Narzędzia zmiany
Obowiązki związane z utrzymaniem porządku: ■
zakup środków czystości,
■
dbanie o czyste ręczniki w łazience,
■
sprzątnięcie łazienki i toalety,
■
sprzątanie pokoju dziennego,
■
podlewanie kwiatków,
■
zamiatanie,
■
mycie podłóg,
■
mycie okien,
■
zmiana pościeli,
■
ścielenie łóżka,
■
mycie szafek,
■
mycie szafki na buty,
■
ścieranie kurzu,
■
zmienianie firanek i zasłon,
■
czyszczenie butów,
■
uzupełnianie guzików i szycie,
■
sprzątanie strychów i składzików,
■
wynoszenie śmieci,
■
mycie samochodu,
■
grabienie liści,
■
sprzątanie przed domem,
■
koszenie trawnika,
■
remonty,
■
plewienie chwastów,
■
prace w ogródku,
■
pilnowanie porządku w dokumentach,
■
porządek na dysku twardym komputera, 327
V. Ziemia
■
■ ■
■
■
■
■
■
wyjście do szkoły wychodzą: dzieci po śniadaniu z zapakowanym do plecaka drugim śniadaniem; lekcje w szkole obiad jedzą: dzieci, które mają umyte ręce, a plecaki, kurtki i buty odłożyły na miejsce, odrabianie lekcji odrabiają lekcje: dzieci, które już zjadły obiad, odniosły naczynia i około piętnastu minut odpoczęły; przerwa w odrabianiu lekcji (co trzydzieści minut, po trzech ustalonych zadaniach lub w zależności od trudności zadań inaczej) czas wolny czas wolny i możliwość korzystania z roweru/komputera/ konsoli itp. mają dzieci, które odrobiły zadania domowe, spakowały plecak i są przygotowane na następny dzień do szkoły; kolacja mogą się śmiało dobrać do kolacji: dzieci, które posprzątały swoją część pokoju i umyły ręce (około godziny 19.00-20.00); do spania mogą iść: dzieci, które skończyły lekcje, zjadły kolację, posprzątały naczynia, są umyte i przebrane w piżamy, a także odmówiły modlitwę wieczorną.
Tak naprawdę jest dziewięć kluczowych punktów dnia, do których trzeba się jakoś wcześniej przygotować. Taki plan dnia też ma swoje wady, bo co zrobić, jeśli do śniadania przyczłapią dzieci, które wcale nie są umyte i nie pościeliły swoich łóżek. Czy ma 334
Narzędzia zmiany
być poranna gonitwa, by każdy, nawet spóźniony i zaspany, koniecznie najpierw pościelił łóżko, a później dopiero mógł zwyczajnie zjeść? Ten plan dnia funkcjonował sensownie dopiero w parze z tabelą bonusów i punktów karnych, która już wcześniej została wprowadzona w naszym domu. Dziecko, które zdołało się umyć i pościelić łóżko, dostawało punkty bonusowe, jeśli zaś nie udało mu się tego uczynić, dostawało punkty karne.
Dzieci 1. Wstanie i ubranie się przed 7.00 2. Piżamy 3. Pościelenie łóżka 4. Zapakowanie śniadania 5. Posprzątanie ze stołu 6. Umycie się 7. Wyjście do szkoły przed 7.40 8. Sprzątnięcie po obiedzie 9. Chomik/łóżka/ podłoga 10. Pies/ang./granie 11. Rozpoczęcie zadań o czasie 12. Sprzątnięcie po podwieczorku 13. Zrobienie zadań do 20.00 14. Sprzątnięcie naczyń/ pokój 15. Umycie się 16. Przebranie się w czasie
Piątek
Czwartek
Środa
Wtorek
Dni tygodnia
Poniedziałek
Wyglądało to tak:
X Y Z X Y Z X Y Z X Y Z X Y Z
335
V. Ziemia
wi chłopcy wiedzieli, co mają zrobić, a nauczyciel chcąc, nie chcąc, interesował się tym, czy zadanie domowe zostało zanotowane. W zasadzie większość nauczycieli odniosła się bardzo pozytywnie do tego pomysłu. Zwłaszcza gdy okazało się, że to chłopcy mają zanotować zadanie domowe, a do nauczyciela należy tylko złożenie podpisu. Jeszcze w gimnazjum jeden z moich synów przez jakiś czas korzystał z DWZD, jednak szybko przestało to być potrzebne, bo chłopcy byli już na tyle pozbierani, że całkiem dobrze radzili sobie z notowaniem zadań. Nie chcieli się też zanadto wyróżniać na tle klasy.
Zadania rodzica przy odrabianiu lekcji Teoretycznie zadania domowe to obowiązek dzieci, jednak w tym karkołomnym przedsięwzięciu również rodzic ma swoją rolę do odegrania. Zdecydowanie nie wolno mu robić zadań za dziecko, bo to może mieć fatalne skutki. Trudniej będzie zrozumieć młodemu człowiekowi sens ciągu przyczynowo-skutkowego i odpowiedzialności za własne obowiązki, jeżeli to rodzic je przejmie. Niedobrze jest również, jeżeli mama lub tata cały czas siedzą nad dzieckiem i nieustannie gderają, sądząc, że motywują do działania. Kto by chciał, aby tak go motywowano? Co może zrobić rodzic, żeby ułatwić dziecku z ADHD w wieku od dziesięciu do czternastu lat odrabianie zadania domowego? 1. Zadbać o wywietrzenie pokoju przed odrabianiem lekcji. 2. Przypilnować, żeby biurko dziecka było wystarczająco uporządkowane, aby dało się na nim pracować, a książki i zeszyty miały swoje stałe miejsce. 3. Zadbać o dobre oświetlenie. 356
Szkoła
4. Przypomnieć dziecku przed odrabianiem lekcji, co przyjemnego na nie czeka po skończonej pracy: brykanie na podwórku, granie na komputerze lub konsoli, jeżdżenie na rowerze itp. 5. Przypomnieć o porze odrabiania lekcji i zadbać o ciszę potrzebną do skupienia (lub delikatną muzykę w tle, jeśli to dziecku pomaga). 6. Jeżeli dziecko jeszcze nie potrafi się dłużej skupić, ustawić minutnik i sprawdzić wykonanie zadania w ustalonym czasie. Wyciągnąć zapowiedziane konsekwencje ewentualnego niezrobienia zadania lub nagrodzić zrobienie – zgodnie z ustaleniami. 7. Jeżeli dziecko ma problem z zadaniem: ■
poprosić je o przeczytanie polecenia lub w razie potrzeby przeczytać mu je głośno,
■
upewnić się, czy jego treść została dobrze zrozumiana,
■
zaproponować skorzystanie z książki, słownika lub naprowadzić dziecko na rozwiązanie – w zależności od potrzeb i możliwości.
8. Kiedy upłynie czas odrabiania lekcji, sprawdzić spakowany plecak. Przede wszystkim upewnić się, czy lekcje są odrobione. Można zadać jakieś pytania dotyczące przerabianych tematów lub popytać kontrolnie przed sprawdzianem. Dobrze jest plecak sprawdzać na terenie dziecka. Uwrażliwić je na to, że rodzic jest swego rodzaju gościem, którego dziecko ma przyjąć w swoim pokoju. Wyjaśnić, że w związku z tym powinno zadbać o estetykę tego miejsca, np. o pościelenie łóżka (jeżeli wcześniej tego nie zrobiło), posprzątanie biurka, usunięcie śmieci i niepotrzebnych ubrań… 357
V. Ziemia
Z moich doświadczeń wynika, że z wszystkich wymienionych punktów z czasem najważniejszy staje się ten ostatni, bo wszystkie inne stopniowo przestają być potrzebne, po prostu dlatego, że dziecko samo potrafi się zorganizować. Wiem, że terapeutka moich synów długo pracowała z nimi nad odrabianiem lekcji i przygotowywaniem się do szkoły. Z czasem chłopcy zaczęli sortować swoje książki i zeszyty na dwie kupki: potrzebne na drugi dzień i do odłożenia na półkę. W tej chwili staram się zupełnie nie wtrącać w ich odrabianie zadań domowych. Przez jakiś czas interesował mnie tylko efekt końcowy, a teraz efektem ich działań są oceny i to mi wystarczy. Niczego już nie sprawdzam i pozwalam na naturalne konsekwencje, bo oddałam im odpowiedzialność za sprawy szkolne. Motywatorem do działania jest w tej chwili realny wpływ wyników szkolnych na kwotę kieszonkowego. Promyczek radości
– Jasiu, masz dziś bardzo dobrze odrobione zadanie – mówi nauczycielka – czy jesteś pewien, że twojemu tacie nikt nie pomagał?
Relacje z rówieśnikami Zdarza się, że dzieci z ADHD mają specyficzny sposób postrzegania świata. Niestety, jeżeli w gronie rówieśników ktoś odstaje od reszty, to bywa niezrozumiany i wyalienowany. Oczywiście nie musi tak być, ale może się tak zdarzyć. Żeby pomóc swojemu dziecku rozwijać się towarzysko, można zapisać je na zajęcia pozalekcyjne, na których ma kontakt z rówieśnikami o podobnych zainteresowaniach. Może to ułatwić mu nawiązanie bliższych relacji i da mu okazję 358
Wakacje
do ćwiczenia umiejętności społecznych. Zazwyczaj sytuacje, w których adehadowiec wchodzi w interakcje z innymi ludźmi, są dla niego pożyteczne i wskazane. Dlatego jeżeli jest taka możliwość, dobrze jest zapraszać kolegów do domu, by dziecko miało szansę uczyć się właściwego zachowania pod okiem osoby dorosłej. Umiejętność i chęć nawiązywania znajomości albo relacji przyjacielskiej z ludźmi uzależniona jest w dużym stopniu od temperamentu dziecka. Zupełne inne potrzeby towarzyskie ma dziecko sangwinik, a inne melancholik. Mają inne poczucie humoru i umiejętności dane odgórnie. Uważam, że umiejętności społeczne dziecka to jest jedna z tych sfer, w których rodzic ma dość ograniczone możliwości działania. Może rozmawiać o zasadach międzyludzkich, a także dać okazję dzieciom do wchodzenia w relacje z innymi, ale w niewielkim stopniu od niego zależy, jak się sprawy potoczą.
Wakacje Wakacje to świetny czas do pracy z dziećmi z ADHD, ponieważ można popracować trochę „u podstaw”. Przestaje rządzić głównie to, co jest pilne do wykonania: odrobienie lekcji i inne obowiązki szkolne, zajęcia pozalekcyjne itp., a zaczyna się skupiać uwagę na rzeczach ważnych, np. polepszaniu wzajemnych relacji rodzic – dziecko albo określeniu rodzinnych zasad i obszaru, za który każdy jest odpowiedzialny. To dobry czas, który można wykorzystać na popracowanie nad dostarczeniem swojej roślince większej dawki słońca, określenie, ile wody przyda się do jej pielęgnacji, i popracowanie nad ziemią. Kilkakrotnie udało się nam jako rodzinie właśnie na wakacjach bardzo się zmienić. Dzieci inaczej patrzą na siebie, je359
V. Ziemia
żeli uda im się samodzielnie zrobić obiad (pod kierunkiem mamy) albo nanosić drewna z lasu i rozpalić ognisko (pod okiem taty). Wspólnie spędzony czas, pozytywna uwaga rodzica, okazja do spojrzenia na samego siebie w inny sposób, to wszystko działa naprawdę korzystnie na samoocenę i samopoczucie dziecka.
N A R Z Ę DZ I A O G R O D N I K A Osobisty asystent • W uczeniu samodzielności wspaniale sprawdza się zabawa w osobistego asystenta. Polega to na tym, że każdego dnia któreś z dzieci jest pomocnikiem osoby dorosłej, czyli jej osobistym asystentem. Codziennie ktoś inny pełni tę odpowiedzialną funkcję. • Tę zabawę wymyśliliśmy na wakacjach i dlatego zakres zadań osobistego asystenta mógł być nieco większy niż w trakcie roku szkolnego, kiedy dzieci są bardziej zajęte. Obowiązkiem osobistego asystenta może być pomoc w przygotowaniu obiadu, nakrycie do stołu, przyniesienie potrzebnych produktów ze spiżarni i inne zajęcia. Dziecko spędza szczególny czas z mamą. Wspólna praca bardzo pomaga mu w nauce samodzielności, a rozmowy ułatwiają budowanie wzajemnych relacji. Osobisty asystent, który sprawnie i ochoczo będzie wypełniał swoje obowiązki, może być szczególnie uprzywilejowany właśnie tego dnia, np. mieć władzę nad pilotem do telewizora i decydować, co rodzina ogląda wieczorem… Dzieci często naprawdę doceniają ten przywilej.
Czas wolny – czas chroniony Przy nieustającym stanie gotowości bojowej, którym dla dziecka i dla rodzica jest pilnowanie siebie i przestrzeganie zasad, łatwo o „zmęczenie materiału”. Wszyscy mają prawo do 360
Czas wolny – czas chroniony
odpoczynku, i my, i nasze dzieci. Dlatego bardzo ważne jest, by zatroszczyć się o czas wolny, w którym można robić to, co się lubi, zupełnie nie przejmując się innymi sprawami. W tygodniu potrzebny jest dzień całkowitego relaksu i oderwania od spraw szkolnych i wszelakich obowiązków. Staramy się, aby takim dniem w naszym domu była niedziela. Jest to czas dla Boga, dla rodziny i dla nas samych. Moment potrzebny, by naładować akumulator: pójść do kościoła, posłuchać muzyki, pogapić się w telewizor, wybrać się na spacer, zagrać w szachy lub jakąś grę planszową czy karcianą albo pojechać na rodzinną wycieczkę. Pobyć razem bez stresu i gonitwy, by nacieszyć się nawzajem swoją obecnością. Dobrze jest przełożyć wszelkie trudne rozmowy i tematy, które rozniecają konflikty, na jakiś inny dzień. Pobyć w błogostanie bezcelowości i relaksu. Dbać o pozytywne emocje, by odpocząć od wszelkich stresów. Promyczek radości
– Jasiu, umiesz liczyć? – Tak, tato mnie nauczył! – To powiedz, co jest po sześciu? – Siedem. – Świetnie, a po siedmiu? – Osiem. – Brawo, nieźle cię tato nauczył, a co jest po dziesięciu? – Walet. Każdy w naszym domu trochę inaczej się relaksuje. Niektórzy lubią śpiewanie i czytanie książek, inni tworzenie muzyki, wędkarstwo, off-road, majsterkowanie i wyobrażanie sobie różnych historyjek. Każdego co innego odpręża i każdemu co innego daje odpoczynek. 361
V. Ziemia
Każdy z nas jest inny. To właśnie jest piękne i cenne. Cudownie jest poznawać się wzajemnie dzień po dniu…
To tylko narzędzia… Na koniec tego rozdziału o samodzielności, organizacji czasu i przestrzeni muszę jeszcze wspomnieć o jednej bardzo istotnej sprawie. Dzieci, gdy wchodzą w okres dorastania i szukają własnej tożsamości, czasami rezygnują z korzystania z narzędzi, które rodzice w jak najlepszej wierze próbują im ofiarować. Jednak tak naprawdę to nie jest istotne, czy cały czas z nich korzystają czy nie. Ważne, że kiedy jako dorośli ludzie podejmą decyzję o świadomym zarządzaniu swoim czasem i przestrzenią, będą mieli je w zasięgu ręki. Dlatego mimo wszystko uparcie pokazuję im narzędzia, które działają i mogą pomóc, ale czy moje dzieci w przyszłości ich użyją, to ich wolny wybór, i choćbym stawała na rzęsach, nie mam możliwości zdecydowania za nie. Dzieci „nieuchronnie idą do pełnoletności”… czyli również do samodzielnych wyborów…
362
VI
Powietrze
Rośliny mają absolutnie zdumiewające właściwości. Są samożywne. To oznacza, że potrafią same w sobie wyprodukować pokarm. Ich korzenie pobierają wodę i sole mineralne z gleby, a liście energię słoneczną oraz dwutlenek węgla. Rośliny nie tylko potrafią same siebie wyżywić, ale jednym z produktów procesu fotosyntezy jest tlen, który jest potrzebny do życia ludziom i zwierzętom. Dają z siebie światu coś dobrego… Bóg tak cudownie je stworzył, że wcale nie musi nas mieszać do opieki nad nimi. Sam dostarcza im światło i wodę. Pozwala im rosnąć w glebie pełnej soli mineralnych. Jednak z Jego łaski niektóre rośliny zostały nam podarowane, byśmy mogli przez chwilę poczuć się jak Ogrodnik. Zrozumieć Jego troski i poznać dumę, jaką odczuwa, obserwując dojrzałe owoce drzew, które sam zasadził… Przez krótki czas możemy je pielęgnować. Dbać o glebę, w której rosną, o dostęp światła i wystarczającą ilość wody. A wszystko po to, by móc się nimi cieszyć i podziwiać je, kiedy staną się naprawdę samodzielne. By mogło dojść do procesu fotosyntezy, dzięki której rośliny same sobie wyprodukują pokarm, jest im potrzebny zielony 363
VI. Powietrze
barwnik zwany chlorofilem. Pomaga on roślinie „otworzyć się” na dobroczynne działanie promieni słonecznych. By nasza roślinka mogła być samowystarczalna, potrzebuje chlorofilu. Dość długo zastanawiałam się, co jest tak ważnym elementem w procesie „samoodżywiania się” roślin, które mam pod opieką. I wpadło mi do głowy, że absolutnie niezbędne jest POCZUCIE WŁASNEJ WARTOŚCI. Ono… wychwytuje światło, czyli pozwala dostrzegać miłość i interpretować ją jednoznacznie, bez żadnego ale… jako MIŁOŚĆ. Pomaga z wody i gleby wziąć to, co najlepsze, do rozwoju. Przede wszystkim jednak poczucie własnej wartości połączone z wytrwałym trzymaniem się przyjętych zasad (wodą), jeśli szczęście dopisze, może doprowadzić do przemiany dwutlenku węgla w tlen, bo trudności są po to, by umożliwić rozwój i aby roślinka stała się silna i samodzielna. Każda roślina musi umieć sobie poradzić z pewną dozą frustracji, która jest nieodłącznym elementem życia. Nieustannie „wchłaniając” dwutlenek węgla za nią, nigdy nie pozwolimy jej być samodzielną. By mogła prawdziwie żyć, musi umieć poradzić sobie z połączeniem tych wszystkich składników, by 48 czuć własną siłą i dawać z siebie światu tlen . Są takie przypadki w przyrodzie, że roślina, która ma zbyt dużo słońca, zamiast dwutlenku węgla pobiera tlen i wydala z siebie dwutlenek węgla. Takie zjawisko nazywane jest fotooddychaniem. Niestety przyswajanie tlenu nie przynosi ro48
Dwutlenek węgla w tym wypadku jest symbolem przeciwności i trudności w życiu, a w dalszej części również niewłaściwego postępowania. Tlen zaś symbolem dawania z siebie światu czegoś dobrego. Przepraszam wszystkich biologów, którzy być może z niedowierzaniem przecierają oczy lub nawet rwą włosy z głowy, widząc tak uproszczony obraz procesów zachodzących w roślinach. Fotosynteza i inne, w tym wypadku spersonifikowane, reakcje rośliny są dla mnie jedynie pretekstem to stworzenia symbolicznego obrazu.
364
To tylko narzędzia…
ślinie zysków energetycznych. Powoduje za to obniżenie jej produktywności… Jednym z najważniejszych zadań ogrodnika jest zadbać o to, by oddana w jego ręce roślina dostrzegała w sobie chlorofil i nie wahała się go użyć. Wtedy będzie mogła z radością wystawiać całą siebie na promienie światła i czerpać z wszelkich danych jej dóbr z entuzjazmem i energią. Wielka wartość już w niej jest. Jest w każdym człowieku, ponieważ został stworzony przez Boga, a On nie robi bubli. Każdy ma w sobie wielką wartość, ale nie każdy ją dostrzega. Mam wrażenie, że to przez dominujące wzorce piękna, intelektu i osobowości. Gdy człowiek nie spełnia jakichś swoich wymyślonych oczekiwań, zaczyna wątpić we własną wartość. Porównuje się z innymi i bilans czasami wychodzi na jego niekorzyść. Tymczasem może jest cenny według innych kryteriów niż te, które przyjął. Może jego wartości i walory nie rzucają się tak nachalnie w oczy. Do innych zadań został powołany… Niektórym roślinkom bardzo ciężko zauważać i odczuwać swoją wartość, zwłaszcza kiedy żyją w otoczeniu chwastów, które zasłaniają światło i zabierają składniki odżywcze. Nieudolny ogrodnik też może utrudniać swobodny wzrost swojej roślince, kiedy ogranicza jej dostęp do słońca, nie dba o podlewanie i nie użyźnia gleby. Ukryty w niej chlorofil działa tylko w drobnej części swoich możliwości. Roślina słabo się odżywia i jest rachityczna, a i tlenu z siebie za wiele nie daje… Obserwuję moich synów od początku ich życia i dostrzegam, że kiedy wierzą w swoją wartość, ich postępowanie jest zgodne z tym przekonaniem, gdy zaś ktoś im wmówi, że do niczego się nie nadają, albo widzą, że coś im nie wychodzi, idą za myślą, że niewiele są warci, i zbaczają na manowce… 365
VI. Powietrze
Fundament poczucia własnej wartości jest im koniecznie potrzebny. Jest niezbędny każdemu do tego, by mógł żyć pełnią swoich możliwości. Realizować marzenia i cele, czyli tworzyć tlen i oddychać pełną piersią. By umieć rozszyfrować łamigłówkę swoich pragnień i oczekiwań od życia, pomysłów oraz talentów i dzięki temu odkryć, jaki plan dla niego wymyślił Stwórca… Wierzę, że rodzic może wykonać naprawdę cudowną pracę, pomagając dziecku, by uwierzyło w swoje możliwości. Akceptacja, docenienie, pochwały, to wszystko przemożnie wpływa na dostrzeganie w sobie poczucia własnej wartości – chlorofilu. Człowiek, widząc, że coś robi dobrze, nabiera przekonania, że jest kimś wartościowym i cennym. To szczególnie ważne w przypadku relacji z dziećmi z ADHD. One nie zawsze są pewne tego, że coś robią dobrze. Wręcz przeciwnie, często coś im nie wychodzi tak, jak by chciały… Bardzo potrzebują poczucia, że mimo wszystko ktoś cały czas jest po ich stronie, że rozumie i kocha. Że z całych sił kibicuje na tej drodze wzrostu i nieustannie wierzy w ich wielką wartość. Bywa to trudne dla rodzica, ponieważ zdarza się, że chciałby, by dziecko natychmiast zaczęło spełniać JEGO OCZEKIWANIA. By postępowało tak, jak trzeba, wyzbyło się impulsywności, koncentrowało na tym, co ważne itd. Zdarza się, że załamuje go myśl, że do tego etapu jeszcze daleka droga. Rodzicowi potrzebna jest zdolność do kochania dziecka tak, by dużo dawać, ale nie potrzebować natychmiastowej rekompensaty (o czym rozmyślaliśmy w rozdziale o miłości). Żeby tak kochać, trzeba mieć zdrowe poczucie własnej wartości i dostrzegać wyjątkową wartość w innych ludziach. Zaczęłam to rozumieć w ten sposób dopiero, kiedy odkryłam, że Bóg naprawdę bardzo mnie kocha. Poczułam, że jestem „cenna w Jego oczach”. Trafiłam na właściwą ścieżkę w swoim życiu, a On zrobił resztę… uleczył moje zranione emocje i otulił 366
To tylko narzędzia…
mnie płaszczem swojej miłości. Poczułam się Jego „upragnionym dzieckiem”… Zrozumiałam, że mam w sobie chlorofil i każdy go ma. Jednak doświadczenia życiowe, rodzice i inni ludzie, czyli wszelkie czynniki kształtujące moje przekonania o sobie i świecie powodowały, że często go nie dostrzegałam. Dopiero Bóg, mówiąc mi, że jestem Jego ukochanym, upragnionym dzieckiem, ukoił ból, który powodował dziurę w moim życiu… Z radością zwróciłam twarz ku słonecznym promieniom i poczułam błogostan Jego obecności… I mogłam już chwalić moje dzieci za najdrobniejszy objaw dobrego zachowania. Mogłam zauważać to, co robią dobrze, by poczuły się pewne, wartościowe i cenne. Nawet jeżeli w pierwszej chwili to wcale nie powodowało natychmiastowych i spektakularnych zmian. Pewnie najłatwiej by było stwierdzić, że jako rodzic poza miłością, zasadami i dobrym przykładem w codziennym postępowaniu daję mojemu dziecku również wartości. Jednak wydaje mi się, że to nie do końca jest prawda. Wartości – tlen, moje dziecko wyprodukuje samo, korzystając z całej puli dostarczonych mu składników. Mam możliwość dawkować mu komponenty potrzebne do tego procesu. Mogę tłumaczyć, w co sama wierzę i „czym oddycham”, ale to ono z wszystkich tych elementów wybierze takie wartości, którymi będzie chciało oddychać. Jeżeli dam mu za dużo tlenu, to istnieje ryzyko, że na skutek fotooddychania ono zacznie dawać z siebie dwutlenek węgla… Wmuszanie dziecku na siłę swoich wartości może mieć skutek odwrotny do zamierzonego. Promyczek radości
Jasiu zakończył szkołę średnią z najlepszymi wynikami i przypadł mu zaszczyt przemówienia podczas rozdania świadectw. Stanął na podeście i zaczyna: – Chciałbym bardzo podziękować mojej kochanej mamie 367
VI. Powietrze
za ten wspaniały wpływ, jaki na mnie miała. Za to, że zawsze była przy mnie, cały czas mogłem na nią liczyć i że pomagała mi, kiedy tylko tej pomocy potrzebowałem. Kocham ją nad życie i nie wiem, kim bym był, gdyby nie ona… Nagle Jasio stęknął, zatrzymał się i zaczął z trudnością literować słowo. Przerwał na chwilkę i w końcu przemówił: – Przepraszam bardzo za przerwę, ale pismo mojej mamy jest takie niewyraźne! Kiedy zastanawiając się nad zakończeniem, zapytałam mojego męża, co jego zdaniem powinno znaleźć się na końcu książki, on bez wahania powiedział: „I żyli długo i szczęśliwie”. Pomyślałam, że to przecież oczywiste… Może nie mamy zbyt wielkiego wpływu na to, czy będziemy żyć długo, ale wierzę z całego serca, że w bardzo dużym stopniu decydujemy, czy będziemy żyć szczęśliwie, bo przecież mamy możliwość wyboru interpretacji rzeczywistości. Lubię obserwować moje dzieci. Wielką przyjemność sprawia mi zauważanie, jak cudownie ewoluowały i jak wiele jeszcze mogą osiągnąć. Oczywiście nie wiem, jak potoczy się ich przyszłość, ale wiem, że i ja, i mój mąż będziemy się starali być nieopodal nich. Jestem świadoma tego, że kilkanaście lat intensywnej pracy ogrodnika to w rzeczywistości chwila, jakiś maleńki wycinek z całego życia, ale jednocześnie bardzo ważny czas kształtowania się osobowości i charakteru adehadowca, budowania przekonań i wyznaczania zasad. Czas inwestowania w umiejętności samodzielnego życia, by później móc przejść pod wyłączną opiekę najważniejszego Ogrodnika.
368
To tylko narzędzia…
Dlatego… Jako matka naprawdę nie muszę czekać, aż stanę nad grobem, by zdobyć się na rozsądną refleksję na temat sposobu okazywania miłości swoim najbliższym. Nie muszę być w jakichś skrajnych sytuacjach egzystencjalnych, by zastanowić się nad zasadami, według których chcę żyć. Przecież moje rodzicielstwo dzieje się tu i teraz… To cudowny czas dzielenia się i dawania z siebie… Dzisiaj mogę okazać mojemu dziecku, że je kocham, by poczuło się upragnionym dzieckiem. Dzisiaj mogę spróbować je zrozumieć, by wiedziało, że jest warte akceptacji i zrozumienia. Dzisiaj mogę je nauczyć coś zrobić samodzielnie, by przekonało się, że jest w czymś dobre, a przez to poczuło się szczególnie wartościowe. Dzisiaj mogę je uczyć realnego podejścia do obowiązków i zasad, by rozumiało świat, w którym żyje, i czuło się w nim pewne siebie i godne wszelkich dobrych rzeczy, jakie tylko mogą je spotkać. Życzę wam z całego serca, by wasze dzieci czuły się szczęśliwe i wyjątkowe, zauważone i otoczone miłością… By mogły naprawdę pięknie zakwitnąć, a kiedyś dorosnąć do bycia ogrodnikiem dla swoich wyjątkowych roślin… A, i żyjcie długo i szczęśliwie…
369
Spis treści
Podziękowania ............................................................................................
5
Wstęp ....................................................................................................................
7
I Elementarz ogrodnika .........................................................................
15
Ogrodnik i róża .................................................................................................. Moje dziecko jest wyjątkowe .................................................................. Jak działa mózg dziecka z ADHD ...................................................... Pewność siebie ogrodnika ......................................................................... Bez obwiniania ................................................................................................... Ogrodnik i potrzeby rośliny ....................................................................
15 18 21 24 28 30
II Przyjrzyjmy się z bliska ogrodnikowi ...................................
33
Ogrodniku, wyhoduj się sam ................................................................. Rola terapeuty ..................................................................................................... Przegląd narzędzi ogrodnika .................................................................. Co jest dla ciebie ważne? ............................................................................
34 39 41 42
371
Spis treści
Co dajesz swoim dzieciom? ..................................................................... Niepozbierany rodzic, motywacja i odpowiedzialność ... Nawyki z dzieciństwa i inne kozły ofiarne .................................. Bagaż dzieciństwa ............................................................................................ Poznaj swój temperament ......................................................................... Czy jesteś konsekwentny? ......................................................................... Przekonania ........................................................................................................... Zmiana przekonań? ........................................................................................ Proces zmiany ...................................................................................................... „To nie tak powinno wyglądać…” ......................................................
45 50 54 57 62 65 67 73 76 79
III Słońce ..................................................................................................................
83
Iść w stronę słońca… .................................................................................... … by widzieć wyraźnie i się ogrzać .............................................. … by zrozumieć siebie i innych ....................................................... Pan Niegrzeczny ................................................................................................ Jak „dawać słońce”? ........................................................................................ Kochać, jak to łatwo powiedzieć… ................................................... … czyli frustracje ogrodnika ............................................................. … i frustracje dziecka z ADHD ....................................................... Mur ............................................................................................................................... Co się sprawdza w rozwalaniu muru? ............................................ Dobre emocje ................................................................................................ Dobra komunikacja werbalna i niewerbalna ........................ Czas wolny .............................................................................................................. Zamiast podsumowania ............................................................................. W słońcu… w stronę oazy… ..................................................................
83 83 87 92 95 101 101 112 113 114 114 172 224 225 227
372
Spis treści
IV Woda ..................................................................................................................... 229 Granice są potrzebne ..................................................................................... Gdzie jest granica ............................................................................................. Granice dają bezpieczeństwo ................................................................. Dziecko dokonuje wyboru ....................................................................... Celowość zasad ................................................................................................... Oczekiwania .......................................................................................................... Konsekwencje ...................................................................................................... Okiełznać dzikiego mustanga czy nie? ........................................... Rodzice czy mama i tata? ........................................................................... Ustalenie zasad i konsekwencji ............................................................. Niektóre zasady z bliska .............................................................................. Oddaję swoje sprawy Panu Bogu, bo On wie lepiej, co jest dla mnie dobre .................................................................................... Nie biję i nie krzywdzę ludzi i zwierząt, ale mam prawo się bronić – najlepiej słownie ............................................ Mam prawo być wysłuchany i wyrażać własne zdanie ... Staram się być życzliwy i kulturalny wobec innych ludzi ...................................................................................................................... Mam prawo czuć i wyrażać wszelkie emocje – jednak w sposób, który nie narusza praw innych ludzi ................... Mam prawo do błędów i do tego, by się na nich uczyć .. Chcę rozwijać w sobie dobre nawyki ........................................... Dzieci mają prawo dostawać dobry przykład od rodziców i dziadków ................................................................................
373
233 237 240 245 247 249 254 259 260 262 267 267 268 272 279 283 286 288 297
Spis treści
V Ziemia ................................................................................................................. 299 Co jest ważne? ..................................................................................................... Wpływ rodziców ............................................................................................... Samoświadomość ............................................................................................. Przekonania .................................................................................................... Sprzątanie – teoria i praktyka ............................................................ Przykład rodzica .......................................................................................... Narzędzia zmiany ............................................................................................. Co z odkładaniem na później? ......................................................... Świadomość tego, na co mam wpływ .......................................... Plan dnia ........................................................................................................... Okiełznać przestrzeń ............................................................................... Szkoła .......................................................................................................................... Relacje z rówieśnikami ................................................................................ Wakacje ..................................................................................................................... Czas wolny – czas chroniony .................................................................. To tylko narzędzia… .....................................................................................
302 303 306 307 312 316 318 319 322 332 344 348 358 359 360 362
VI Powietrze .......................................................................................................... 363
374
ksiąşka jest dla rodziców, którzy nie są idealni. Dla tych, którzy nie umieją, ale nie bardzo wiedzą czego. Wiedzą tylko, şe niełatwo im okazywać dzieciom miłość, nie potrafią wprowadzać skutecznej dyscypliny ani organizować şycia codziennego według pewnych ustalonych zasad. Ta ksiąşka jest dla bałaganiarzy i osób chronicznie roztargnionych. Ta ksiąşka jest napisana przez taką osobę (‌).
czasSERCA dwumiesięcznik dla rodzin
www.wydawnictwo.net.pl
,6%1
xx,00 zł
WYDAWNICTWO KSIĂŠĹťY SERCANĂ“W
Uprawa adehadowca w warunkach domowych
Jestem mamą (‌). Zaczęłam pisać zdecydowanie nie dlatego, şe tak duşo wiedziałam o wychowywaniu dzieci, ale dlatego şe tak bardzo chciałam się dowiedzieć‌ ŝeby było ciekawiej, im więcej się dowiadywałam, tym bardziej miałam świadomość, jaki jest ogrom mojej nieświadomości. Myślałam, şe przejdzie mi to z czasem, ale to jest stan chroniczny‌ (Fragment wstępu)
Ewa Suchowiejko
Ta
Ewa Suchowiejko
Uprawa adehadowca w warunkach domowych