5 minute read

Mała zapinka z wielkiej wody

n ieoczekiwane odkrycie w jeziorze Ś niardwy

Agata Grzędzielska, Bartosz Kontny

Advertisement

Wielu osobom jezioro Śniardwy kojarzy się przede wszystkim z największym zbiornikiem słodkowodnym w Polsce oraz wypoczynkiem na jachcie czy na plaży. Piękne okoliczności przyrody i czysta woda wydają się wprost stworzone do relaksu. Z drugiej strony jezioro wykorzystywano od dawna również w celach transportowych, a nad jego brzegami od tysięcy lat zamieszkiwali ludzie.

Archeolodzy jednak nie penetrowali dotychczas wód tego jeziora. Czy kryją one jakieś tajemnice? Aby odpowiedzieć na to pytanie, należy cofnąć się w czasie o ponad 80 lat. Wówczas w tej okolicy wydarzyła się niezwykle ciekawa historia – prolog opowieści, w której pojawia się mała zapinka z wielkiej wody.

Niezwykłe odkrycie w jeziorze

Rzecz zaczęła się zupełnie niewinnie. W marcu 1938 roku Hans-Gerd Sablewski, chłopiec mieszkający w gospodarstwie niedaleko miejscowości Zdory (dawniej Sdorren) nad Śniardwami (dawniej Spirding-See) wybrał się z rodzeństwem na sanki. W tym okresie tafla jeziora w dużej części wciąż pokryta była krą (wiosenne odwilże powodują pękanie pokrywy lodowej). Przygnane przez silny wiatr tafle spiętrzyły się przy brzegu i utworzyły tak zwane torosy (lodowe tsunami). Zjawisko to, przypominające „lodowy żagiel”, występuje w tej okolicy po dziś dzień, a nawarstwione kry mogą osiągać imponującą grubość nawet trzech metrów. Podczas zabawy chłopiec wszedł na lód i wtedy dostrzegł przedmiot leżący na dnie jeziora, wyrwany z piaszczysto-kamienistego podłoża przez lód. Był to wykonany z żelaza grot broni drzewcowej.

Dalsze losy zabytku są dość dobrze znane. Grotem zainteresowali się badacze z Prussia-Museum

w ówczesnym Królewcu, instytucji dysponującej największą przedwojenną kolekcją zabytków archeologicznych z terenu Prus Wschodnich. Został on włączony do zbiorów, znalazcy zaś przekazano wyrazy wdzięczności. Rola chłopca w całym wydarzeniu okazała się nieoceniona, nie tylko bowiem odkrył on cenny zabytek, ale także szczegółowo opisał w sprawozdaniu okoliczności znalezienia grotu. Współcześnie pozwoliło to na podjęcie próby ustalenia pierwotnej lokalizacji artefaktu, tym bardziej że zachował się szkicowy plan z tamtych czasów, na którym precyzyjnie je naniesiono. Oba dokumenty, wraz z korespondencją dotyczącą odkrycia, były przechowywane w archiwum królewieckiego muzeum. Wojna sprawiła, że ogromna część kolekcji przepadła, lecz pewna jej partia ocalała. Po wieloetapowej „podróży” trafiła do Berlina (ponadto istotną część odnaleziono w latach dziewięćdziesiątych XX wieku w Kaliningradzie, niewielki fragment znajduje się w Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie, a ułamek odkryto w ruinach loży masońskiej Pod Trzema Koronami w Kaliningradzie, ale losy mnóstwa zabytków pozostają nieznane). Traf sprawił, że w jednej ze skrzyń z zabytkami, które ostatecznie znalazły się w Berlinie, znajdował się wspomniany grot (można go datować na okres wędrówek ludów), a zachowała się też cała wspomniana dokumentacja. Historia – zdawałoby się, że całkowicie już zapomniana – mogła ożyć na nowo.

Podwodna weryfikacja jeziora Śniardwy

Powyższy opis stanowi jedynie prolog do dalszej historii, napisanej już przez współczesnych badaczy. Latem 2021 roku grupa pracowników i studentów Wydziału Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego wyruszyła nad jezioro Śniardwy z zamiarem przeprowadzenia weryfikacji archeologicznej w okolicy, w której został odkryty grot. Było to związane z projektem pod nazwą Podwodne badania weryfikacyjne w południowej części jeziora Śniardwy, realizowanym przez studenckie Koło Naukowe Archeologii Podwodnej, działające przy Wydziale Archeologii, a dofinansowanym przez Radę Konsultacyjną do spraw Studenckiego Ruchu Naukowego.

Pierwszym sukcesem było odkrycie, że dane pochodzące z przedwojennych dokumentów są zadziwiająco dokładne. Dzięki szkicowemu planowi z lat trzydziestych udało się odnaleźć właściwe miejsce z dokładnością do kilkunastu metrów, co – przy braku GPS czy nawet prostych urządzeń geodezyjnych w czasach odkrycia – wskazuje na wielką staranność osoby sporządzającej plan. W wodzie okazało się, że w sąsiedztwie oryginalnego położenia grotu znajduje się naturalny kamienny bruk, co potwierdza relację znalazcy. W dalszej kolejności przeprowadzono szczegółowe poszukiwania oraz zebrano dane do przygotowania planu batymetrycznego stanowiska (z użyciem sonaru). W rejonie bruku rozłożono na dnie magistralę – oś do pomiarów i poszukiwań – zaś między nią a brzegiem rozciągnięto linę poręczową, sukcesywnie

przesuwaną, wzdłuż której płetwonurkowie prowadzili rozpoznanie z detektorami metali. Takie działania pozwoliły na prowadzenie systematycznych poszukiwań, zgodnych z metodyką badań podwodnych. Czas zaplanowany na weryfikację powierzchni dna jeziora nie był długi, a dodatkowo znacznie skróciło go gwałtowne załamanie pogody. Mimo to udało się odnaleźć kolejny zabytek, który rzuca nowe światło na całą sprawę. Jest to wykonana ze stopu miedzi zapinka zdobiona pierścieniami z nacinanego drutu na kabłąku i nóżce. Podobne ozdoby charakterystyczne były dla ludności grupy olsztyńskiej, zamieszkującej obszar Pojezierza Mazurskiego w okresie wędrówek ludów (V–VII wiek).

Mała zapinka z wielkiej wody

Już sama zapinka stanowi interesujący zabytek (jest to pierwsze odkrycie fibuli bałtyjskiej w środowisku wodnym!), jednak jeszcze istotniejszy jest archeologiczny kontekst znaleziska. Fibulę odkryto w bezpośrednim sąsiedztwie domniemanego miejsca odnalezienia grotu, mniej więcej 30 metrów od brzegu, na głębokości około 80 cm. Zbliżona chronologia obu zabytków pozwala dodatkowo wykluczyć, że znalazły się one w wodzie przypadkowo. Można za to pokusić się o przypuszczenie, że mamy do czynienia ze stanowiskiem o charakterze ofiarnym – miejscem, w którym w wodach jeziora przez dłuższy okres składano w ofierze różne przedmioty (broń, narzędzia, elementy ubioru). Tego rodzaju stanowiska archeologiczne znane są z północnej Europy okresów: przedrzymskiego, rzymskiego i wędrówek ludów. Niedawno udokumentowano ich istnienie także na ziemiach

1 cm

polskich (między innymi jezioro Lubanowo w północno-zachodniej Polsce oraz dawne jezioro Nidajno na Mazurach). W okresie wędrówek ludów podobne miejsca pojawiły się na Litwie, Łotwie i w Estonii. Tego rodzaju stanowiska są bardzo słabo rozpoznane na ziemiach polskich, a w przypadku grupy olsztyńskiej – nie były znane w ogóle. Tegoroczne odkrycie ze Śniardw nie tylko skłania do kontynuacji badań, ale także daje nadzieję na kolejne odkrycia w innych jeziorach mazurskich. Krótko mówiąc: wszystko przed nami!

O znaleziskach dr hab. Bartosza Kontnego, prof. ucz., ze stanowiska ofiarnego w Lubanowie, można przeczytać między innymi w artykule naukowym w czasopiśmie Wydziału Archeologii UW „Archaeology: Just Add Water” oraz w magazynie Divers 24.

Przedruk z portalu Archeowieści.pl Redakcja: M.M. Korekta językowa: A.J.

This article is from: