r
/ I
I
I
I
, I{BtOl )łesserschmidt js, iJJJf
ELE
KOŚCI MOJA SŁUŻBA BOGU W KU" OJCZYŹNIE W WOJS
''
'
I I
I I
i'
oktlpacJa
żyć. Ja należałem do y ab ą, dz je y dz ru D . ść uJedni żyją, ab y je I iwnie, al e ja , ab y żyć m dz i zm br za to że Mo Mutych drugich. 1 na myśli śmierć cywilną. I
ście m am siałem umrzeć. Oczywi chciałem ja k najle A t. id m ch rs se es isko. siałem umrzeć ja ko M siałem zmienić nazw mu a ci ży ia en al oc bardziej żyć. D la ski. To na e na zw is ko Buczyń
m oj e życi Odtąd miało chronić stapo yniła m ni e dl a ge cz a ór kt ą, on sł Z\\'isko było za życie. ęc po to , ab y ocalić wi m łe ar Um . m ny widzial każdy, kto
nie-
żyje
na ty m świecie, że Taki je st porządek rz ec zy is tn ie ni a, czyli metrykę o eg sw ód w do y w ko musi mieć pa pi er a. Według prawa bn ze tr po a ci ży do ła by ż urzędowa / urodzenia. Mnie on a te oważniona do tego up ia w ta ys w a ni / metiyczki ur od ze wilnego. Mnie wycy u an st m ie ik dn zę ur / osoba. ZWie się on a ciel, kt ór y wcale urzęd ja zy pr ój m a ni ze od ur stawił metrykę ł się on Mieczysław Gowa zy Na ł. by e ni o eg nikiem st an u cy w iln sk ie j elektrowni. Miał on aw sz ar w em ki ni ow ac pr etbel i był tylko ni e tylko nie bał się n O e. ki ls po e rc se e al , llazwisko ni em ie ck ie zez gest aP0 • al e pr h yc an iw uk sz po a dl \J/ySŁawiać lewych m et ry k z trz y la ta . Wiadomo co ze pr u m do m oi sw w e . Przechowywał m ni ge st ap o. o ył kr od ę ic mn je ta tę y yb lllu groziło, gd ę ur od z~ i:~ zk yc tr me o lk ty eć mi zy rc ta W~e aby żyć, ni e w ys nnkartę miasz cz e mieć Ke je ło by ba ze tr Nie Ale ji ac rk up ok h pi•e ów · dz ' pa beitskrkaesrtie J c dowy zę ur ch ty em ał mi e ę. a ni łeni a w urzę ie. ły ni ie ob yr w h ic ci oś iw oitu nawet żadnych możl y cywilne ~i 1~ Z: oob os ym ór kt w , em as ~ł>acja była ta ki m cz wyisdzy mną, ie m iu i onirn dz po w e ąc ui ac pr y ob łydto os dikami sę Bieliński, ~~..~;dyen•llByli :.i ·~ en ty . Pośre n m ku do a ci ży o . :.,:·;~ ~ 1 zona. ~~eściU na d go Je i i sk iń el Bi f ze Jó . el ll hył ks · ·. ' :: :· m wojskowym w ne la pe ka ł by · J6 } ną oj \V d ( :·_e /
I
r,. ..,,,_, ..
:~:·
~
.
..,.
·- ·•.;>.;,. . . _ , .•
,.
.
Scanned by CamScanner
wkroczeniu wojsk sowieckich schronił Si Bugt~m, P tał zatrudniony jako dozorca domu. Zginęął\\7 \Vąr_ szawie t tu zos . \\7 . tani·a warszawskiego. Cl.asie pows b li b dz · Okazuje się, człowiek potrze uJe ar o wielu rzeczy, ć Mnie J' eszcze brakowało na początku okupacit aby m Ógł ży . . Mi k . :J Prai'\, i mieszkania, które zabrała mi WOJna. esz aniem podzteJn ? mną pan Goethel, pracę zaś zaoferował mi pan Jan Się ze · · 1s ki· w Warszawie pRo. morawski, który prowadził warszt a t ciesie ul. Nowoświęciańskiej 9. Tak rozpocząłem naukę pomocn: ciesielskiego, który pracując zdobywa nowy zawód. JUż stępnego dnia po objęciu pracy zjawiły mi się na wewnętd;t· stronie palców wodniste bąble. Ale pracy nie przerwałem. 1ylkej 0 zacząłem pracować w rękawicach. Najgorszą stroną tej pra były dalekie do niej dojazdy z Puławskiej 67 aż na Pragę. ~ roku mniej więcej V Oddział Inżynierski przy ul. Solec 5 angażował robotników do pomiaru ulic. Zgłosiłem się do tej pracy. Ale przyszła zima i robotników zwolniono. Stałem się bezrobotny. Dzięki pośrednictwu przyjaciół zostałem robotnikiem w Zakładach Stolarskich M. Gloeh w Warszawie przy ul. Kowieńskiej. W międzyczasie panowie Goethe! i Romicki otworzyli firmę „Elektrotechnika" w Warszawie przy ul. Puławskiej 67. I tu najlepiej mi się pracowało. Pracowałem bowiem u przyjaciół. Ponadto pracę miałem na miejscu i to na zapleczu finny. Polegała ona na montażu piecyków, kuchenek, żelazek i innego sprzętu elektrycznego. W pracy miałem skrytkę i to dobrą skrytkę. Myślałem więc, że tu zaznam spokoju. Stało się inaczej. żona przekazała mi za pośrednictwem pani Kazimiery Kluczyńskiej, zamieszkałej przy ul. Mokotowskiej 16 (tu był mój punkt kontaktowy z żoną), że odWiedził ją Jerzy Mielke. Ten pan podający się za Polaka, vn:,· cował przed wojną w mojej kancelarii parafialnej w Grodnie w charakterze kancelisty-organisty. Ale już we wrześniu 1939 r. znalazł się w gestapo na Szucha jako tłumacz. Wizyta Mielkego była dowodem, że gestapo przy jego pomocy chce mnie ująć~zło· Mielke przedstaWił się mej żonie jako życzliwy dla mnie do Wiek, który chce mi pomóc w bezkolizyjnym zgłoszeniu si~oa, ~c~~ Niemców na stanowisko burmistrza miasta Piase~ły•:. ł ielke prosił Więc żonę J'ako człowiek mi tyczliW)', by .,ro·., ,. nę a na mnie bym ' MieJke V'IJ ·,'.·'·_ . brał dla sieb' przestał bać się Niemców. On ie mote ·~:~~ie tę drogę i tego nie żałuje. Ta droga Jedyn 0
Scanned by CamScanner
d ćmi wolność. Niemcy są niezwyciężeni 1 kt0
~kę, musi zginąć. · z nimi podejmie woczywiście żona nie przyznała się do tego iż
tDilie. Dlate~o Mielke_ przed pożegnaniem p~est:e t~kolWiek o dla mnie ostatnia szansa J. eśli . . g onę, że to Jest . · . _Ją zmamUJę, to zginę. p0 _ ,łegnanie było Więc grożne. Oczywtśc1e nie skorzy tał ~ T s ~z~~ oteż niedługo po jego wizy·cie Zj Wił pana Mielkego. . . . ż a o się o godz. 5-t eJ rano u moJ eJ ony w Siedlisku gestapo. Nie Wi czy spodziewali się tu mnie znaleźć, czy może szukali jaki~~ inilYCh śladów mej z żoną łączności. W każdym razie na próżno nie przyjechali, bo znaleźli kilka opakowań z paczek ze stemplem z Portugalii i na nich nadawcę: H. Messerschmidt. Ale ponieważ H jest bardzo podobne do K, zwłaszcza gdy jest niedbale napisane, uznali, że żona mówiła prawdę, iż przesyłki są ode mnie z Portugalii. Chyba te opakowania ostatecznie WY.jaśniły sprawę, bo ani pan Mielke, ani gestapowcy Więcej mnie w Siedlisku nie poszukiwali. Oczywiście Niemcy nie wiedzieli, że mam brata Henryka, który w czasie wojny walczył jako sierżant w 307 Dywizjonie Myś liwców Nocnych w Anglii. Ta pomyślna okoliczność pomogła wprowadzić ich w błąd. Gdy już jestem przy moim bracie, pozwolę sobie opisać takie .zabawne wydarzenie. Miało ono miejsce pod koniec wojny, gdy Niemcy już nie mieli dużo samolotów typu Messersch~dt. Otóż w C1.a.Sie jednego z nalotów, Polacy strącili ich sporą Ilość. Z tej Okazji ZjaWił się angielski generał w dywizjonie, aby Polakom złożyć gratulacje. Swoje przemówienie do polskich lotników zakończył mniei więcei takimi słowami: Panowie, chyba dziś :., :., pow nocy strąciliście ostatniego Messersch mi·dta. Na te słowa ał deiwał się sier1'7,,. cy obok mego brata 1Ot n ik i zameldow .: me1d ~ d WskazuJąc na Uję panu generałowi, że ocalał jeszcz~ je e: meldunku pomego brata, powiedział: oto on! Oczywiście mviaśniono mu Wstał niesamowity ryk. śmiał się generał, g Y JJ Przyczynę śmiechu. od aństwa SzewByło to 17 stycznia 1943 r. Wracałeu:i. kytego u ntch ~ków z Piastowa. Słuchaliśmy tam ra iaa ~ietka, który był łaztence pod zlewem. Było to dzieło ich syn tak zamaskowane, :dtowcem. Radio było w ścianie pod zlewe~t znależć. A włą :-/, .:. . ·trzebaby łazienkę zburzyć, aby radioap zpilki do włosów. ·tłA\nt · ·:-:~ -. •e, reguiaeje prowadziło się Przy pomocy s
J
n
163
Scanned by CamScanner
af że na ul. Marszałkowskiej podjech ł Trzeba tr u~ajowy tzw. ,,buda" i wygarnęła z a~ Pod P stanek ~~ asażerów. Wśród nich byłem ~1ega wszystk1ck ppopędziliśmy na północ i niebawem zn el ja. a eż}·ś ~. szałkows ą . ku p 0 drodze na szczęście zdołałem UJ\h-1 ZUcić1 tny ~"1t ··.J . d na Pawia · nazw· z notatnik u samocho deki ·"1· iskani·,1Pt?t.' tuIony do Plan . i telefonami. Na dziedzińcu wezwali nas gesta , act. Powcy al. d b d ku ki re sann_ do opuszczenia wozu i s .erow I o u yn , gdzie g'tymowano i rewidowano. Niektórych po wylegicymnas le. p~szczano wolno. Ja niestety do ni~~ nie należałem. Pot~:aruu prowadzono mnie pod strażą Ukra1nca na drugie piętro. Odchnięto do celi. Dosło~!e wepchnięto. Cela była ju~ Wep: pełniona, a fetor był taki, tż myślałem, że wepchnięto Inniewy kloacznego dołu. Od więżniów dowiedziałem się, że już od do~o nikogo nie wyprowadzali, ani nie zmienili kibla, który od Wiei~ , godzin się przelewał. Nie sposób było w tym fetorze trwać. Toteż za namową innych więżniów ten, który był wsparty o drzwi z.a. czął pukać, gdy usłyszał kroki na korytarzu. Kroki jednak ucichły i drzwi się nie otworzyły. Znów dały się słyszeć na korytarzu kroki. I znów powtórzyło się pukanie więżnia. Znów bez rezultatu. Wówczas na odgłos kroków z korytarza zaczął wię zień we drzwi kopać. Tym razem nagle się drzwi otworzyły, a w nich ukazał się ss-man z pistoletem w ręku. Zawrzeszczał jak mógł najgłośniej i pistoletem uderzył więżnia w głowę. Ten padł na podłogę. DrZWi się zatrzasnęły. Zdałem sobie sprawę, w jakie ręce się dostałem. Byłb~ szczęśliwy, gdyby wtedy rozwarła się pode mną ziemia i mnie p~chłonęła. Śmierci się już nie bałem. Bałem się tort_ur. B~le; się rąk oprawców. Cele wypełniali przeważnie młodzi męż 'l'f1._ · na ut · Z . ·. ni. rozmów z nimi wynikało , że zostali oni schwytani z 1111eJ • dz'l 11 kichcach , dworcach kolejowych i autobusowy ch. Pacho scowości położonych daleko od Warszawy i podwarszaw; orla Wśród schwytanyc h byli nawet trzej Rosjanie gdzieś spo został nad Wołgą. Był też młody człowiek w futrze i fr~· a swóJ
Pr:~-
~~:e
~\~Y w W8:5zawie na dworcu.
Prz}'.jechał wlaśn~:rell oai·
gors :arszawianką. Nastrój w celi był okropn~- a szucha • eye przeczuć. Najwięcej się bano przesłuchan ~ h }(tó(tY vVY' 1 w cytalidelt Niemcy łapali ludzi młodych a więc taktC mog należ ć d " ł paJlr - ·g.}{0 ' o Polski podziemnej . Groziło z a. sobie J muszatue te orturami zeznań. Te tortury wyobraża!lo t~
164
Scanned by CamScanner
łafllante szc~ęk i ~o s?w , nóg r . tuc prz ypi eka nie ciała ogn · 1 ąk, 0db11an 1p • 1 iem
~ n k Od ran a na ko ryt arz u był . · r ,2 ciągły ie mil kną ce wa rko ty samoch d n ruch. . k o ów W·ct Zza ok·ien d Ś ak wijają j ~ wię szą akcję. . i
ać było, że
co pew ien cza s otw ier ano d . . iem · _ JJlanych. Dokąd i po co _ pytaJ· ~1 1 \Vyprow actzan . dz' d się Więżn · odpowie i ~a a ły : na bad ani a Ilub 1ow1e sam oh 7.a. b: .koncentracYJnego. W tak iej atm osr e:W óz do obozu pra l b stra che m, pat rzo no na drzwi. Otwierały d.omysłów , pod , . przerwy. Już w no cy padło z nic h mo ·e n się ?ne i 7.am kały Długim ko ryt arz em poprowadził ~ i e ~·o Bu~ ki . kułakiem do wnętrza. Zobaczyłem b dz mtec 1 w pch w mr oku . Jaśniej tyl ko było przv ścianar O h dllŻą salę • ~~J ac wzdłuż któ ry ton h jedne prz y d rug ic h roz sta wio ne nieWielkie stOlikj · h tał z nic s a ma ~zy na _do ~is_a nia i lampa a kat d biurowa ·z duż ym kJ szem. Prz y sto hk u siedzieli: gestapoWiec, mas zyn istk a i łu macz, a prz ed nim i stał przesłuchiwany . Pyt ano mn ie o per son ali a i szczegółowy życi orys. Chodziło im o mój sto sun ek do służby wojskowej , o udział w wojni t przy-
należność polityczną. Przesłuch iwanie trwało około pół odz tn '.
Wchodząc
i wychodząc, zauważyłem w półmroku na ś ianl ka pos tac i ani els kic h wielkości człowieka , ze skrzydłam i · ram ion ach . Te po sta cie robiły wrażenie jak by istot żywy h . Gd opuszczałem salę, pytałem sam sieb ie: skąd aniołowie n . przesłuchań? Widziałem w tym obrazie coś ni~kłe o. h 1 ,: łem bar dzo wiedzieć, czy to byli naprawdę anwłm · myślona prz ez str ach fan taz ja: . Niedługo spr aw a się wyjaśniła. Wy 5Łarczytł że O ani oł h poo, an Wiedziałem po pow roc ie do celi: Jed e~: : e ~ oni żh \ nił wt. lko krótko: Widziałeś naprawdę aniołówt kap lica dawniej p:rz nam alo wa ni. Sa la przesłuchań O zys tkic h powinna b nas ws bywających tu więźniów. Ale dla dz' i Dar Bożej pomo · T n sko me nto wa na Jak o da r Bożej nadzi iek.ilk anaśc1e. _ · za go n kom ent arz sprawdził mi się j ell t w drzwi nasze gdzl no tęztenn • Może w godzinę później O twohrzona podwórze w z tad \< n kim kaz ano zejść po sch od a:s bud . szy bko nal Jazd . 13 ,t stał szn ur czekających na n tak tnv ać w cza ud ru ł. i Pol eco no ws zys tki m kucnąć i wie jak w dztel'1. · Pełnia księżyca. Było wid no pra 1
Scanned by CamScanner
etto. Widzieliśmy poo twie ran e n a za drugą przez g oźna. Ta część prz ez którą jec ~śti~ jedna choć noc b[}~r:U-ótce znaleźliśmy się na Miodowe; ~ahśtn:y okJ1 a, ł wyludniOna. vv.n.i ltna , . . ż pro wad zi'ła d rag a na dWorzecJ W ś~i~ by arbedzia. A daleJ to J~ obs taw a usta wia li się wzdłuż t scha (i, Kie . Tu wóz za ~~1kt'lometrowej długości. pociąg ~ to," • na n1. kał na nas vvara któryID cze 70 osób i zam yka no nas w kry tyeh wagona ch Wy, odliczano P~ w nie zna ną dla nas drog ę. Ta Uaj kr · Pa 1 godzinie ~oc t~ ~: : na Maj dan ek. óts2q_ okazała się by zył wci sną łem rękę do palta. Przez dz· d · pociąg rus Le Wte . i ąłem z poły pal ta lata rk ę, tzw. palu szek 1ur_ę w kieszeni wyc ągn oweJ· nig dy z tą latarką Gd b · Nie ł się w porze z rozstawa ~mNiemcy pod cza s rewiZji byl iby mi ją zab.rali y y był . Ale o a w kieszeni: ,r~u t~ w pole płaszcza ocalała od kon fisk aty Te na e u.[U 1 Przeze .mnitark b . raz i zależało pow odz enie pró y ucieczki. · Przy , od t eJ 1a . g· . stąpiliśmy zaraz do akcji. Na pier wsz y o ie~ poszły cztery . nka po dwa z każdej stro ny. Były to oki enk a zamykane 0k te ' przez okienniczki. Aby nie można b y ło ok'ienn icz · k i otworzyć , przybito do każdej pionową des.kę. Prz y pom o~y l~ta rki ustaliliśmy, że najsłabiej trzymała się des ka na okie nnic zce z tyłu po prawej stronie. Pociąg sob ie jechał, a z nas najs ilni ejsi i najsprytniejsi zabraliśmy się do obr usz ani a des ki od dołu . Rękami obruszanie nie bard zo nam szło. Pot rze ba jes t matką wynalazków. Sięgneliśmy po pom oc do tech nik i. Zrobil iśmy taran. Składał się on z 5 ludz i. Dw ie dwó jki trzymając się za ręce utworzyły pom ost. Na nim piąty prz y pom ocy dob rze obutej nog i-w pozycji leżącej - tłukł z całej siły w kon iec deski, która nie wytrzymała. Osiągnęliśmy pełny suk ces , oki enk o zostało otwarte. Buchnął w ciemną otchłań wag onu strumi eń świat łości. Napełnił on dus ze lud zkie jadące może na śmierć jasnośc~ą, sym bole m życia. Oki enk o otw arte . Pociąg mk nie z seyb kością co ~ajmniej 60 km na godzinę. Jak wykorzystać teraz to, : zo stał0 JUŻ osiągnięte. Prz ez oki enk o przecież nie da się ska-. ć. Ale jeSŁ na to spo sób . Zos taje wy bra ny z siedemdziesią tki pasażerów naim n• · . W sadza si ~ leJszy ciałem, ale największy odwagą. y-. un·
l,<-4
•
z zewną~o to polowy ciała przez oki enk o z zad ani em otw arcia Okaz 1i rę ą zap adk owe go hac zyk a drz wi u_,e się jed nak · zwolił.a ją jed nak ' że nas z boh ate r ma za krótką ręk ę. pood
ściany. Jesz cze ch:1:z.częście przedłużyć des ka o~e rwa n;ra i 1
. 166
zap adk a zam kow a pod nie siona .
Scanned by CamScanner
. stoią otworem . Ale skakać J. eszcze ni· 1n J ewo . czenie jak należy skakać. A Więc tylko do o. dPoprze dza _ Je ou . p k k . przo u Na1 le . . P w pryzmę śn1~gu. o s ~ u n1e wolno się podnieś ć do ó:J . p1eJ •nó nie zniknie z pola widzen ia. Samozwańczy k P ki poCt'łó . . t . omenda tą akcją kieruJe us aw1a skaczących w koleikę J b ł nt· któ . ry k k . d ł :.i • a y em sie. demnasty. S o się· u ha . Leżę i czekam ' aż ustan·1e s t u k anie N h ł na szynac . podkó . . te . c .ce ono jednak przestać • w·1ęc się niosłem. Pociągu nte widzę. Ale to nie było stukani e kół szyO ny. To było radosn e stukan ie mego serca, które znalazło się na wolności. Mój Boże. Jakie szczęście, żeś zesłał aniołów do kaplicy więziennej. Pomogl i. Dzięki Ci i chwała! Wyskoczyłem, ale nie wiedziałem gdzie jestem. Wiedziałem tylko, że trzeba jak najszyb ciej oddalić się od toru. ChWila zastanowienia. Nagle dochodzą mnie odległe głosy szczeka nia psów. Może to te psy szczekają na rozkaz Bożych aniołów? Idę więc za głosem psiego szczeka nia. Idę na przełaj, bo wokół nie ma żadnej drogi. Śnieg sięga po kolana. Co ujdę parę kroków to przystaję i znów idę po śniegu. I znów przystaję. Czy nie zabraknie mi siły do dojścia do siedzib ludzkich , skąd coraz głoś niej słychać szczeka nie psów? Jak się później okazało, pokonywałem tę zaśnieżoną drogę z szybkością jednego kilomet ra na godzinę. Ale w końcu wieś osiągnąłem. A co z psami, których się bałem. Zacząłem je straszyć światłem latarki. Po-
c1rzw1
skutkowało.
· Wieś tonęła w poświacie księżycowej. Wieś spała. Do którego okna zapukać? Co powiedzieć? Przypomnieli mi się Rac~maczewscy z Wilna. Już wiedziałem. Za.pukałem do okna naJbiedniejszego domu. w netwow ym napięciu prz~czekałe~ na 0 dzew. Nikt się jednak nie odezwał. Czekam więc dal~J· Powtórzyłem pukanie . Tym razem była reakcja. Odezwał się głos kobiecy, pytający kto tam. . b. .ak mam się BłyskaWicznie zacząłem pytać sameg~ . sie ;:· ~ostanowiłem PrzedstaWić. Z pewną bojaźnią wpraw ie, a bie iem z nieP0wtedzieć prawdę. Więc rzekłem: jeSt em z g lllieckiego transpo rtu więźniów ~ Pawiai;a. . w nich mężczyzna Po chWili otworzyły się drzwi. ~kaza si~ do środka, a wewWieku około 40 lat. Zaprosił 1:11n1e. od jak brata przyjąć nątrz lllieszk ania rzekł do niewiasty. m ~e pomagać. Tym. go na nocleg. w takich czasach trzeb.;tihwilę przyniosła po. ~lll-·n iewtast a udała się do kuchni.
w
!. ..,,: -.~-- '• · . ... ',.•, ·.' . i ·. .~:.•-~-: ' 'i-~w::~:.t . ~-~ .:-· .
~:m
167
Scanned by CamScanner
częstunek: herb_athę, ja jk a , pieczywo. ~ ty m poczę dobrego se rc a stunk
. Moi d o b rz y g o lazłem cząs~kę i~cz sp o d a rll Zt\ą_, ach zmęczenie, z a p ro w a d z il i In dząc w moich dz' cz n ie ze , \lą ekała n a m n ie w y m siedniej iZbY, g / o sz czona p ~ ~ac ława . zmęczony e łem n a niej sz y b k o , n ie rozbierają o koinego. Co chwi lę budziłem się Zbc s ~ it lt l nie mi.alem .s n u .spo J ytsię. Ąle ełnych napięci• nagromadziło si a n e rw o w e g o • ę p przeżyć dłlża l p o ie spać. móg s kojn , abYln . w pewnej ChWł'li usłyszałem d o c h o dzące równe nogi z p o sł . . b zd zz' ewnątrz h l Zerwałem si.ę n ru n a a . . . 1kz ' u iłem gospoda ¾,r Na szczę Ści.e były to hałasy n ie J• n1em1ec 1ego po ar za . królików hodowan ś c i g u lecz · ych p rz e z g o sp o d go, m ~ n ie n iu spadł a rz y w k u c h n'i. m i wielki ciężar Po % ~ :st ra c h towarz yszył m i prawie o dz s e rc a . Rodził go strach początku w y b u c h u Niosły go bomby Wojny·. rz u c a n e b e z . prz erwy_ n a G ro d n Wzmagały areszto o i Wilno. wa w całym kraju. Gr nia NKWJ? 1 ~ ó z k 1 w głąb Rosj oźby d o st a n ia si i. Łapanki ę d o o b o z u kon Niepewność ju tr centracyjnego. a . śm alne wielu ludzi. N ierć w to rt u ra c h . T o były zagr ożenia rea każdy n ie m a l dz ień. W ie lu lu d mywało nerwow z i nie wytrzyo tego zagrożenia . Kończyli życi sobie, albo byli um e, odbierając je ieszczani w zakł adach d la psy rych. Znalem z wo chicznie chojny wiele ta k ic h p rz y p a d k ó w . Mnie osobiście prz ez wiele la t p o sny. śniło mi się, w o jn ie prześlad owały złe że goni m n ie pościg g e st a okrzyki i strzały. C p o . Słyszę grożne oraz bliżej. Już m n ie się z krzykiem dopadają. N rozpaczy. Mijały c h w il e z a n im po agle budzę tylko se n. I wtedy znałem, że to s p a d a z mego s e rc a ciężar st ra c ja k to dobrze żyć h u . Myślę, b e z st ra c h u . Myś lę , że to s tr wojnie powszechn a c h zrodził po e wołanie: nigdy strachu! więcej wojny ! Nigdy więcej Ale ja k miałem dal ej ratować swoje proSla, ani łatwa. życie. Nie była to W m o im p rz y p rzecz an\ a d k u n ie w o ln o do gościnnego dom m i było u państwa G o e th ló w w W a rs z a w ie wrócić sidę spodziewać, że . Moglem a res, będą prób Niemcy, znając m o je n a z w 1r..... dk. is k o i mając mój . owal'1 m n ie złap ną; 01W1ek ud ać. W te j swoją obec śałbvm · sytuaC)..1, do. . J„ Li się w k rę gu m o ic h przyja ŚWiadom Nr:1° c~ąlwno ciół w w a rs zaw1e , s i l e m w s . z ędzie zagrożenie. B ie m ia e m s 0 bezpieczeńst i . y wo le m te~ eu miałem innego. S ta w m en1a narażać przyjaciół n a takie ni k a była z b y t w y . nie so k a . M o im wyjścia, ja k poje chać d o S ie d li sk zdanie~c do 168 a - A wię
to
Scanned by CamScanner
tTliejsca, gdzie już kilkak rotnie Nieme s odz• . . naleźć. Pozorn ie wyglądał ten mói ~okp iewah się mnie · d ak t J na szaleństwo LiczyłemJe n na ~• że przy pomoc y paczek, które Nieme ~naleźli ze stempl ami portug alskim i został· t t . Y b ' I os a ecznie przekonani, że _prz~ ywam za granicą. Ponadt o liczyłem też na to, że w willi w Siedhs ku, na strych u zakopiańskiego dach • t _ . . lk' akł dz• u, Jes moż liw~ P~ niewi~ rrn 1! a Ie pracy zrobienie dobrej kryjówki, jeśh nie do konca WOJny, to przyna jmniej na pewien czas. Jak pomyślałem, tak uczyniłem. W nocy 18 ~tyczn i~ 1943 r. zapukałem do drzwi willi, gdzie mieszkała moJa teściowa z dwiem a córkam i i wnuczką. Moje przybycie nie było niespodzianką. Zaanonsowałem Je za dnia, dzwoniąc z J eziomy do tartaku w Żabieńcu, gdzie pracowała moja szwag ierka jako księgowa. Mój telefon brzmiał krótko: Dziś urodzi ny, więc składam wam najleps ze życzenia - Jeziorański. Szwag ierka znała ten szyfr. Znaczył on: dziś w nocy będę u was. Zaniepokoiła ją ta Wizyta. Domyślały się, że się stało coś ważnego. Gdy się zatrzasnęły za mną drzwi, przedstawiłem im swoją sytuację. Teściowa i jej córki z miejsc a zdecydowały ukryć mnie na strychu . A potem się zobaczy, co należy czynić dalej. Willa mojej teściowej była jednopiętrowa i posiadała zakopiański dach, z mnóstw em załamań. Można je było znakomicie wykorzystać na kryjówki po niewielkich przerób kach. Postanowiłem zaraz następnego dnia zabrać się do pracy. Najpie rw zgromadziłem przy pomoc y mo~ch pań deski i cegły, ręczną piłkę do drzewa , młotek, gwoździe 1 ob~ęgi. Potem ustaWiłem na straży teściową i moją żonę, aby mnie w porę V: razie potrzeb y ostrzec przed niebezpieczeństwem. Dodać tu Jeszcze trzeba, że willa stała samotn ie i nie miała żadnych lokatorów. Córkę mo· Krystynę, która miała cztery lata zabrała szwagierka do p~~cy W trzy godzin y miałem trójkątny szkiel~thdrew. · d miałem CIC ą ron1anej ściany gotowy . Następnego n ia już tw cegieł szkiele t botę. Wypełniałem pojedynczą war~ n:ą powstałą z miedrewni any. Cegły łączyłem zaprawą;ap i wapno miałem na ~iny piasku , wapna i cemen tu .. ~se Kilogram cemen tu llliejscu wśród materiałów na mók om~ila zaceme ntowan ia SZ\vagierka wyprosiła w pracy rze 0;1°zna trójkątna ścianka dziur po mysza ch. I tak powstałabs~c~ do krokwi, a spód jej :na strych u. $ciank a przylegała po 0
Z
i
i
I
I
169
Scanned by CamScanner
b lk Istnieje ona po dziś dzień. Na pewno będzie isto~łan1aakła del gao. J·ak willa będzie w rękach rodziny Lefeldów niala t u · · A może i dłużej. . Na strychu tej willi w Sied~is~u pod P1~secznem spędziłem oczyw1śc1e wchodziłem tylko, gdy zjao krviówki ...JJ • d . dwa 1a t a. D wiało się zagrożenie. O nim byłem pow1a am1any trzy~otnym uderzeniem w rurę wodociągową. Jednokrotne uderzenie oznaczało odwołanie zagrożenia. Dwukrotne prośbę skomunikowania się ze mną na górze. ze światem zewnętrznym miałem kontakt przez szpary w dachówkach. No i przez prasę codzienną, nie wyłączając niemieckiej. Najlepsze wiadomości z frontu dostarczał mi „Voelkischer Beobachter". Mimo że byłem blisko swoich, jednak odczuwałem osamotnienie. Byłem więżniem. Na strychu zimą marzłem, latem zaś odczuwałem nadmiar ciepła. Wielki upał niejednokrotnie. Ratowała mnie młodość i pragnienie życia. I wielką nadzieją na zwycięstwo nad wrogiem, które z każdym dniem było bliższe. Nawet od sierpnia 1944 r. obwieszczane było grzmotem artylerii dochodzącym do mnie. W sierpniu już byłem oddalony od frontu nad Wisłą tylko o 15 kilometrów. Bliskość frontu sprawiła, że wszystkie pobliskie wioski pełne były Niemców. W willi Lefeldów został na razie zakwaterowany Ślązak, który mówił dobrze po polsku. Miał on pod swoją opieką pojazd dwukonny. Bałem się, że jeśli przybędzie na kwaterę więcej Niemców, mogę zostać odkryty. Wiadomo, co wtedy nastąpić może. I stało się to najgorsze. Przyszli Niemcy do moich pań i rozkazali im willę opuścić w ciągu następnego dnia, wyznaczając im jako pomieszczenie zastępcze dom pod lasem. Wys~raszone niewiasty przyszły do mnie na strych z hiobową wieś cią. Trzeba schowek opuścić. Ale jak to zrobić, żeby mnie nie zauważyli Niemcy. Pełno ich łaziło po podwórku i ogrodzie. Przychodzili do domu myć się i golić. Stanęło więc na tym, że w nocy spróbuję wymknąć się z domu i ukryć w oddalonym 0 kilom~tr lesie. Ale wieczorem przyszedł na kolację Ślązak i przyniósł radosną wieść: nie będzieta się przeprowadzać, bo potrzebUje dom z elektryką. I tak brak elektryczności uraow nas z Wielkiego 7-agrożenia. Przynajmniej na razie. A tym~ ; ~~ odległej O 100 metrów od domu szosie trwał niesarówni żas 0 warkotu pojazdów mechanicznych. Wtórował e war -ot .lekkich samolotów sowieckich. Waliły one .
:z~ U:
!
170
Scanned by CamScanner
bornbY na mos t na Jezio rce codz·ienni.e. Niest ty · · · · lk' e chybiały. Cel był n1ewie 1, więc 1 trudn y do trafie ni rabinów 1:1a s~~w ych z góry unie ruch a .. Za to ostrzał z kaniemieckich 1 ucieczkę załóg do rowó arn_iał ru~h samochodów N~ep~koiły też pojedyncze samo loty mias to Piase czno , ostrz e IWUjąc Je z góry. Tak było stale. . Wszy stko to oglądałem ze swego s h szpary między dach ówka mi. Ws s~o ronis ~a na_ stryc hu przez się w odległości od 200 metr ów do 2 km ode mnV[ Z ~o ~iało ie. n1ec1erpliwością czekałem . . k p· . h przez Górę Kalwanę na atak WOJS sowi eckic 1aseczno na . · d ak bał em się .· N· b d dk wypa w . h ataku tego n Je Troc ę iemcy y y g u . c1z· 1· k t tak iem i rozpoczęłaby się walka każdą O od. powie 1e 1 . on ra Wieś, a może. 1 o każdy dom, to groziła nam wszystkim nieu~hr ~nna śmierć. Jedy nym boWiem naszy m schronieniem były p1wn1ce dom u. Słabe to było schro nieni e. W takich waru nkac h rozpoczynaliśmy życie na początku nowego 1945 roku. Są i wtedziliśmy, że Sowi eci czekają, aż zama rznie na dobre Wisła dy ruszą prze z lód do atak u. I tak się też stało . Miało to miejsce 17 stycz nia 1945 r. Ale Niem cy na nasze szczęście wycofali się przez Piase czno na Prus zków bez walki. Przyszło wreszcie długo upra gnio ne i z tęsknotą oczek iwan e wyzwolenie. Radość nasz a nie miała gran ic. Wyrażały je uściski i pocałunki. I tak nowa siede mnas tka wpisała się w moje życie. I to już trzecia. Pierwsza miała miej sce w Wilnie, gdy do tego mias ta wkroczyły wojska radzi eckie , drug a przyniosła mi Pawiak. Nie wiem, kiedy i jaka sied emn astk a włączy się w moje życie jako czwarta. A może jej w ogóle nie będzie. Rozpocząłem odtąd nowe życie. Jeszc ze w willi Lefeldów. Ale jUŻ na parte rze. I już życie woln ego człowieka.
7,·
Po okupacji
w ma·u 1945 r. wszczął ks. ~ie Obrony Narodowej Nieb awem po zakończeniu WOJDY sters terstw a Ewangelickopłk Felik s Gloe h stara nia w Mmi pas ousz 0 resty tuow anie przed woje nnegO stara nia te zostały uwie~ Skład nowego duszAugs bursk iego w Wojs ku Polsk im, CZone powo dzen iem, ale nie peł:Udo dwóch osób. Pod koPaste rstwa ogra niczo no bowi em ty l 71 .
Scanned by CamScanner
. 194 5 r został powołany ks. płk Felik s Gloe h, a w rok n1ec · . . Póżniej ks. kpt. Karol Mess ersch m1d t. Było to więc dusz paste rstwo szczątkowe w poró wna niu z prze dwo jenn ym. Powołany też został pers onel cywi lny w składzie: Aleksanct Musiał jako sekr etarz , Karol Hen nig jako kościelny, Hem n: (imie nia nie pamiętam) jako goni ec i dochodzący organista Dusz paste rstw o nie otrzymało pleb anii. Zajmował ją najp ie~ Korp us Bezpieczeństwa Wewnętrznego, a pote m milicja. I tak jest po dziś dzień. Kanc elari a dusz past erstw a znalazła gościnę w bara ku, który stanowił własność Kom itetu Odbu dowy Koś cioła Garn izono wego . Z tej gościny korzystaliśmy aż do rozwiązania dusz past erstw a w dniu 13 maja 1950 r. Równocześnie ze stara niem o resty tuow anie Dusz paste rstw a podjął ks. płk Gloe h zabie gi w Biur ze Odb udow y Stoli cy o zwrot teren u, na który m znajdował się spal ony prze z Niemców kościół garn izon owy. Spra wa ta została załatwiona przy chyln ie. Dzięki tej decyzji i za zgodą KBW zwro t teren u z kościołem nastąpił 29 stycz nia 1946 r. Dla reali zacji odbu dow y kościoła garnizon oweg o powołał ks. płk Gloe h Kom itet Odb udow y Kościoła Garn izono wego , na czele które go stanął gen. dywizji Juliu sz Róm mel. Środki finan sowe na odbudowę kościoła łożyło wojsko wspó lnie z cywilną społecznością ewangelicką Wars zawy . Prace wyko nawc ze powierzył Kom itet ewan gelic kiem u przedsiębiorcy budo wlan emu Andrzejowi Wiedigerowi. Kom itet też wcześnie zadbał o wyposażenie kościoła. W tej spra wie zwróc ił się do Ministe rstw a Ziem Odzy skan ych z prośbą o zezw oleni e na wywóz ze zbur zony ch kościołów ewan gelic kich z Wrocławia takic h elemen tów wyposażenia jak orga ny, dzwo ny, ławki, ołtarz, kazalnice i chrzc ielni ce. Mini sters two wydało taką zgodę. W oparciu o nią organizacją i tran spor tem tego wyposażenia zajmowaliśmy się z ks. Gloe hem na zmianę. Pomagały nam w tej akcji kapelańskie mun dury . Dzięki zapałowi w tej spra wie, dobr ej orga nizac ji i wielkiej ofiarności społeczności ewan gelic kiej, odbu dowa przeb iegał a w temp ie iście amerykańskim. W wyn iku tak zesp olon ego działania po upływie niepełnych dwó ch lat świątynia znal azła się pod dach em. I chociaż do pełnego zakończenia odbu dowy było jeszc ze dalek o, świątynia mogła być już odda na do Służb y Bogu . Uroc zyste otwa rcie i poświęcenie tego Przy bytk u pańskiego 172
Scanned by CamScanner
ia 1947 r. Tak j zostało dokonłkanGel whniedzKi~ldzę3 wrześnści Religtjnych: .. i
od-
oe w się e Czynno ks., p kim Kościele Gar sze nabożenstwo w odb u~o wa nym Ewangelic ątyni mo dli iZonowytn w Wa rsz aw ie, poświęcenie świ ywały na~ słowem " Bożym , gdz ie odtąd sta le będą się odb 1 bożeństwa • z tym v dar zeobs zer nie jszy opi s uroczystości, związanych iastunie" nr 19 na 292 s. niem, może czy teln ik znaleźć w „ZW kiego Ga rnizonopod tytułem „Ju bile usz Kościoła Ewangelic wego". twa pra ktycznie Obszar i działania pow oje nne go Du szp ast ers nizonowego w Warszawie. zostały zawężone do Kościoła Gar wo jsk u lud ow ym per son aln ej Przyczyną zawężenia był bra k w nie wiedział. gdzie rubiyki wy zna nie . Z teg o pow odu kap ela n i ilu ma pod opi ecz nyc h. ł akt ual n tak Przed 193 9 r. kap ela n otrzymywał co kwarta ił podstawę wyzwany wy kaz sta nu fak tyc zne go, któ ry stanow ow ym tego środ jazdów dus zpa ste rsk ich w tere n. W wo jsk u lud . Prz ed wojną to ka łączności kap ela na z żołnierzami już nie było u żołnierz mu ial kapelan jechał do żołnierzy. W lud ow ym wo jsk ewangelickiego żołnie a,a, kajechać do kap ela na. W prz ypa dku kim Kościele Ga rpelana mógł on tylk o znaleźć w Ewangelic nizonowym w Wa rsz awi e. zno-Polityczny, któ rem u Tę sytuację znał Wydział Społec ten W dział Du szp aste rstw o podlegało. Tę sytuację też Du szp ast erstwa Ew ankorzystał jak o przyczynę do likwidacji Ale fakty ni pogelickiego. Nie czynił teg o jed nak otwarcie. w 194 8 r. ks. płk F liks a czątkiem likw ida cji było prz eni esie nie w sta nie Du zGloeha w sta n spo czy nku . p 0 tej zm ian ie pra owników pas ters twa następowało kol ejn e zwa lnia nie fan ia władz woj Wilnych. Te zm ian y uza sad ni bra kie m zau ers tw · W tągu skowych do pra cow nik ów cywilnych Du szp ast dział Sp ł zno chyba miesiąca zwo lnio no wsz yst kic h. Wy że obs adz i w kró -Polityczny jed nak uroczyście nas zapewniał, zym za 1 ż dłu w et Naw . jsca mie lne wo kie yst wsz kim czasie e każdoraz w łn ~~go nie uczynił. o tyc h zm ian ach oczywiści bis kup tał n · u~OWałem ks. bis kup a Jan a Szerudę. Ks. kie hoćb z d:Wisku, że dop óki Du szp ast ers two Ewangelic ieje, ni n t1 llYtn tylko kap ela nem to zna czy ze mną, istn tylk w . t pi Podejmować Wa lki _o j~go istn ien ie. Można był o
notował
J
Scanned by CamScanner
z prośbą O ob sa dz en ie w ol ny ch m ie js c w st an ie pracowników cywilnych. Nie wiem, czy w tej sp ra w ie ks . bi sk up interweniował. Pr zy pu sz cz am , że ta k. N a to w sk az uj e w ez w an ie Innie pr ze z of ic er a polityczneg o do wydziału. Tu ta j ofic er polecił mi dokonać ob lic ze ni a, ile wydało państwo na ut rz ym an ie Duszpa st er st w a od cz as u je go po w st an ia do ch w ili ob ec ne j. Odmówiłem w yk on an ia te go po le ce ni a, uzasadniając, że ta ki e obliczenia ni e wchodzą w za kr es m oi ch obowiązków. Do te go ce lu m a Wojsk o swój ap ar at ad m in is tra cy jn o- go sp od ar cz y. Ale ja rozkazllję to zrobić - rzekł oficer. N a to odpowiedziałem wobec tego proszę o ro zk az na piśmie. Tego ro zk az u ni e otrzymałem . I takiego ro zk az u ni e wykona łem. Ale domyślał em się ja ki em u celowi to obliczenie miało sł użyć. Chodziło za pe w ne o to, ab y wykazać, ja k ko sz to w ne je st da ls ze ut rz ym yw an ie D us zp as te rst w a. D us zp as te rs tw o ew angelickie w w oj sk u ni e je st potrz eb ne . Ta ki e słowa usły szałem na zakończe nie od po lit ru ka . Mimo złych pr og no z dl a D us zp as te rs tw a sp ok oj ni e dalej odpraWiałem naboże ństwa, nauczałe m religii, prowadzi łem wykłady bi bl ijn e, chrz ciłem, konfirmowa łe m, ud zielałem ślubów, zmarłych odprow adzałem na m ie js ce w ie cz ne go spoczynku. Szedłem drogą, kt órą wybrał bi sk up Sz er ud a. I ta k biegł czas. W międzyczasie często do m ni e telefonował oficer polityczny, zapytując m ni e o zdrowie. Dziękowałem m u gr zecznie i 'iyczyłem również do br eg o zdrowia. N ie ra z by łe m za pr as za ny na rozmowę, kt ór a do tyczyła m eg o życi a w cz as ie okupacji. Na szczęście miałem si ę czymś wykazać. Zdarzało się też, że było napisać po no w trzeba ni e swój życiorys. O d cz as do cz as u byłem st aw ia ny w pozycji obyw atela, kt ór eg o tr ze ba było sprawdzić. I ta ki e otrzymałem pe w ne go ra zu py ta ni e z te go za kr es u: skąd po ch od zi władza? Powied ziałem, że zn am na to py ta ni e odpoWiedź Biblii. Mian oWicie ta odpowiedż zn aj du je się za pi sa na w liście ap . Pawła do Rz ym ia n w ro zd zi al e 13 i br zmi: ni e m a władzy ja k ty lk o od Bo ga. Tej odpowiedzi pe w ni e mój rozmówca ni e oczekiwał, bo ne iw ow o zareplikował: to zn ac zy według Biblii, że H itl er miał wład zę od Bo ga ? Odrzek łem: wprawdzie w Biblii ni c ni e m a o Hitl erze, al e je st da le j wład zy zapisane: O władza m a służyć człowt ekowi dl a je go do br a. M powtedż Biblii. a pa n więc odN a to m i oświadczył: Ta na uk a to dl a w as . My komuni Wierzymy w Boga. My wie ści ni e rzymy w lu d i lu d je st żród łem władzY · 17 4
Scanned by CamScanner
o J·a: chciałbym usłyszeć od. was ' skąd t en 1ud ma ł d t . . No ~ a zę? dpowiedz1 nie otrzymałem. Oficer spojrzał na zegarek 1 rzekł: żebyśmy się pożegnali. O . czas, pod kon iec .istn ieni a Du szp ast erst wa Wo· _ się yło Zdarz , d też k ~ . kowego, że„ po onahno kon troh spo sob u p rzec h owywan1a kos a ona była w opancerzonym kufrespondenCJ L rzec owy wan w lokalu rze, p~ oc owa nym do podłogi. Kufer mieścił się i protokół , z kratami w okn a~h . Po kon trol i spis ano odpowiedn lu z kow którym postaW1ono mi zarz ut, że drzwi do loka nie podrespondencj~ ni~ .były obit e blachą. Protokółu tego zpa ster stw o nie pisałem, wyJaśniaJąc: że po pier wsz e - Dus wtóre _ Dus zotrzymywało tajn ej kore spo nde ncji , a po iału gospasterstwo w taki m stan ie otrzymało lokal od wydz nie lopodarczego, któr ego obowiązkiem było oddać w użytkowa skowych. kal odpowiadający wsz ystk im wymogom przepisów woj nie rozNie wiem jak by się ta spra wa zakończyła, gdyby jej ona lneg o MON, któr y wiązał nieb awe m tele fon z wydziału pers a personalnego. Miało brzmiał: zgłosić się naty chm iast do szef to miejsce w osta tnim dni u maj a 195 0 roku . do wydziału, gdzie pan Oczywiście naty chm iast zgłosiłem się do wiadomości, że jespodpułkownik oświadczył mi: przyjmijcie zpa ster stw o zostało rozteście prze nies ieni do reze rwy , a Dus at brzmiała: proszę Wiązane. Mo ja reak cja na ten kom unik po pół o odpoWiednie pism o w tej spra wie . Na to ppłk musiał je godzinnym cze kan iu przyniósł mi pismo. Widocznie w nim , że dopiero pisać. Ale na tym nie kon iec, bo wyczytałem 0 r. i tegoż dnia zostałem prze nies iony do reze rwy 13 maj a 195 Więc, d!ac~ego zostało dus zpa ster stw o rozwiązane. Zapytałem n1en1em. to pism o zos taje mi doręczone z dwutygodniowym opóź z dwa tyZ tego pow odu , z win y wydziału pers ona lneg o prze egalnie istgodnie niel ega lnie nosiłem mu ndu r wojskowy i niel ział: nie niało Dus zpa ster stw o. Na to wymtjająco tak odpowied na tym Stała się wam z tego pow odu żadna krzy wda . Wp rost żyłem tę zyskUjecie bo otrz ymu jeci e pensję za cały maj . Prze ny rozmowę j~o han ieb ny i poniżający policzek - jako duc how 1oficer i jak o oby wat el. a I tak zakończył się żyWOt pow ojen neg o Dus zpa ster stw to~a mej geli cko -Au gsbu rski ego w Lud owy m Wo jsku P~s ~;:1 bybłaby je~~ nie znalazło się ~ pięcioletnim istn ieni u. Nie llżby kapelańskiej w WP pełna, gdy Y w nieJ
~w:: 175
Scanned by CamScanner
nazwis ko ks. dra płk Julian a Humeńskiego - dzieka na neralne go WP. Ks. dzieka n jako szczery zwolen nik ekume nii gepraszał przez szereg lat co roku przeds tawicie li chr Zacijańskich Kościołów do udziału w żałobnych nabożeństw ku czci poległych w dwóch wojnac h światowych i powst~ ~ warsza wskim . Nie ma przecież większej miłości niż ta, któr~ daje swoje życie za innych - uczy nas Pismo Święte. Ta wspólna ofiara, ponies iona i złożona na ołtarzu Ojczyzny, była dowodem miłości Polaków, którzy bez różnicy wyznań dla Polski żyli i pracow ali i za Polskę umiera li. Tej miłości należała się pamięć i cześć! Ten cel przyświecał księdzu dr Humeńskiemu, gdy organizował ekume niczne nabożeństwa w kościele garnizonowym przy ul. Długiej. Miałem to szczęście, że do udziału w tych nabożeństwach delegował mnie jako kapela na mój biskup ks. dr Andrzej Wantuła. Pragnę powiedzieć, że każdy udział w tych nabożeń stwach , był dla mnie głębokim przeżyciem patriot ycznym i religijnym. Patriot ycznym - bo uczył miłości do Ojczyzny, religijny m - bo ukazywał Boga jako żródło miłości. Miłość też na pewno jest drogą do realiza cji ruchu ekume niczne go. To niewątpliwie miłość przywiodła i ustawiła przy ołtarzu w kościele garnizo nowym księży różnych wyznań obok siebie jako braci, aby w modlitw ie byli „jedno". I z tej jedności czerpa li moc do ży cia we wspóln ocie chrześcijańskiej. Ta jedność też od ołtarza promieniowała na zgroma dzony w świątyni lud Boży. Powstała w ten sposób ekume niczna społeczność, w której ludzie wiary tworzyli Bożą Rodzinę bez względu na wyznan ie. Do pracy w naszym Kościele stawaliśmy w wielkiej boleści wiedząc, że zabran o nam dziesiątki świątyń, zniszcz ono setki cmenta rzy i wyrabo wano dziesiątki świątyń. Taki był ten zły czas. I tacy żli żyli w nim ludzie. Mam zabrać obraz tych czasów do wieczności, jako że mam już 85 lat? Czy wolno mi zataić część bolesn ych wydarzeń, które przecież będą cząstką historii naszyc h zborów i życia ludzi w tych zborac h? Ich przemilczanie możnaby nazwać ukryw aniem prawdy . Piszę więc o tych, które miały miejsc e przede wszyst kim na terenie mojej pracy. W Starej Iwicznej brakowało ławek, kazaln icy, żyrandoli. W Kuźnie brakowało ławek, żyrandoli, dzwonó w, fisharm onii. W Łowiczu brakowało ławek, żyrandoli, kazaln icy i części organów, a ich piszczałkami metalo wymi bawiły się dzieci na ulicy, pogwizdu-
zet
176
Scanned by CamScanner
ka za lbrakowało ławek, ołtarza i ii ar lw Ka e rz Gó W . ch ni . na ob jaw ów wa nd al iz m u ch ty a yb ch , lej da ał cz li wy J~c Nie będę . sz yc h kośntCY·tarczy. By ły te Ż tru dnoŚ c1. z pr ze Jm ow an iem na ów opisać. Pozwolę so bi e je de n z wi el u pr zy pa dk a ad m in ist ra ał ow an mi za a jsk ie m a~~ Wł :. zu ic et Było to w _Łow na Słonia. Ja ko zarządca pa o eg k1 eJa n1 fn ra pa a ni ie torem m ą pastorową i zajął je j ni pa ał ow it sm ek wy a jsc tego m ie ni a z m ie do bn o byłem do teg o pa na , po zy pr y Gd i. m la eb m z mi es zk an ie er ud y do objęcia Sz a bp . ks m ie en ni aż ow up wi ce bu rm ist rz a, z pi sm o darł w mo jej obecności po oń Sł n pa , fii ra pa ji ad mi ni str ac sz cz e na wo lsnął: to ty Sz wa bi e je za wr e ni m na a , pa bis ku lk sd eu tsc hó w. Za ra z cię vo a dl ie oz ob w e jsc ie m je ności? 1\ vo Te go było m i już za ą na dół po sc ho da ch ! ow gł , zę ad ow pr do tam bi e tak , że led wo się po sie od a am ch o teg rm łe ną ch dużo. Odep ko ałem się na dw or ze c ud ja a c, mo po po ł zbierał. On pobieg ow ca , kt ór y Słoń w to wa rz ys tw ie ub się ił aw zj cu or dw lejowy. Na m ia st do wo du ok aZa o. eg ist ob os du wo do e ni zażądał od e m ją, tłumacząc, oficerską. Zwrócił m i kę cz że ią ks ją mo u załem m oz um ie ni e. że zaszło jakieś ni ep or um un du ro wa ni e wdziałem wo jsk ow e zy pr ia dn go ne ęp Nast j kapelański „n ag an ··. mó ku bo o eg m u sie pa na i zaWiesiłem na ze się złożyło, że zastałem pa br Do a. cz wi Ło do się em ał I ud ni eg o wstał z krzesła, a ja do po k do wi j mó Na u. m Słonia w do oważniony pr ze z wo jsk o up ko ja : em os gł m ny rzekłem po dn ie sio m ia st władzę i żądam wy ch ty na ję mu ej ob fii ra pa r to ad m in ist ra wolą na ty m ter en ie. mo sa z ec ni Ko . ła io śc ko da ni a kl uc zy od M un du r pomógł. Dzięki te m u st. ia m ch ty na em ał ym rz ot Klucze yc h na sz yc h rz ec zy an ow ab zr wa ło po ej ni jm na mu nd ur ow i co oj e mi ejs ce . Mój m un du r po sw na a ił óc wr ń ty ią św h yc z na sz je de n z przykładów. o Ot . om leg ko m oi m e ni re te magał też w sa ze Sz cz yt na. ch Sa o eg rz Je . ks od t lis ny Otrzymałem błagal sz yb w kościele ać wi ta ws m ża dą na e Ni ż. mó Przyjedź i po em do Sz cz yt na , ał ch je po i kl cy to mo na em w Sp yc ho wi e. Wsiadł do Sp yc ho wa . Tu uj stamtąd z ks . Sa ch se m na siodełku a ło przyczyną łez powiedział by Co i. sk ur az m d lu cy zą ac pł ::u er n nt ch ór u kościelnego. ge ry dy , ca zy 1 rc Go m ie isk zw M az ur na M az ur ów za Ni em có w, y 0 ąc aj aż uw , ga Bu a zz cy eń dl ie ~~ż P~es li od hi tle ro wc ów , tłukli wa zy wy a, stw ar od sp go h ic ier ah im ch ód h i świątyni i wysyłali na .za yc ln ka sz ie m h ac m do W y ~b lu d m az ur sk i, gd y m u się 0 ać ak pł ał mi e ni k Ja . du lan Va ter
~:ów.
0
17 7
Scanned by CamScanner
działa taka krzywd a? Gdzie była władza , która patrzyła s
J
_
kojnie na krzywd y? Czyżby władza była tak ciemna , że nie 0 działa, iż lud mazur ski to lud polski z dziada pradzi ada? by władza nie odróżniała religii od narodowości? Widocznie ni bo mnóst wo Mazur ów ze łzami w oczach zostało zmuszonyc~ do wyjazd u do Niemiec. Pojechałem do oficera , utrzymującego porządek w Spychowie i powiedziałem mu wszyst ko, co on o ludzie mazur skim Wiedzieć powin ien i że niech on nie liczy na to, iż odpoWiedniego meldu nku nie złożę w Warsz awie moim władzom wojskowym. Polski emu ludowi mazur skiem u stała się wielka krzywda. Krzyw da stała się również Polsce , która utraciła nie małą liczbę Polakó w z kiwi i kości. Przed historią odpoWiedzą ci, którzy wmaw iali w Mazur ów, że są Niemc ami. To było wrogie działanie przeciw Polsce . Widom ym znakie m zmian, jakie nastąpiły po rozwiązaniu duszpa sterstw a wojskowego, był brak przy wejściu do baraku na jego fronton ie tablicz ki z napise m: Duszp asterst wo Kościoła Ewang .-Augs b. w WP i godłem. Natom iast pojaWiła się w tym miejsc u nowa tablicz ka z napise m: Opiek un Kościoła Pogarnizo noweg o. Godzin y przyjęć co dzień od 16 do godz. 19-tej. Dlacze go godzin y przyjęć opieku na miały miejsc e po południu? Odpowiedź jest prosta . Wojsk o przestało płacić na utrzym anie kościoła i były kapela n z tego powod u musiał podjąć pracę zarobkową. Pomógł mu w tym dyrekt or dr Adam Lewak z działu staryc h druków Bibliot eki Uniwe rsyteck iej. W taki sposób stałem się bibliot ekarze m, którym nie przestałem być aż do przejś cia na emeryturę. Z tym, że ukończyłem pracę bibliotekarską już jako dyrekt or Bibliot eki Chrześcijańskiej Akadem ii Teologiczne j w Warsz awie. Wraca m do początków pracy w powoje nnym Kościele. Zgło~ siłem się do niej w 1945 r. Ks. bp Jan Szerud a powierzył mi opiekę nad 8 jednos tkami kościelnymi położonymi wokół warszawy. Były to: Stara Iwiczn a, Góra Kalwa ria, Żyrardów, Ło wicz, Kutno , Węgrów, Pułtusk, Nowy Dwór Mazowiecki. .. Pod koniec 1946 r . zostałem powołany do służby kapelańsk~eJ w WP. Tutaj przy kościele gamiZ onowy m było nas dwóch .. a każdego z nas przypadały Więc dwa nabożeństwa mies~ęcz:~~ W tym układzie mogłem dalej z braku księży w Kościele ć sługiwać dotych czasow e jednos tki kościelne. Proszę wybacZ)' '
c~::
178
Scanned by CamScanner
1k . ·e nazywam ich parafiam i, ponieważ stanoWiły on o ar·. Al . 1k. d w· że J1l ie a nych par n. e te niewielki e czą ki zastki niew1e cZclOwały pełny stan budynkó w dużych parafii. DllŻo łatwiei b ło 7"ć re11g1Jn1e · .. · wprowadzając do rozkładu'J zaję eh ·ednostki ob s łuLJJ dwa nabożeństwa jednej niedzieli w dwóch różnych miej pcowościach, niż znaleźć czas i środki materialn e na pro:adzenie remontów świątyń i innych budynkó w kościeln eh utrzymanie na ich terenie porządków i czystości, na płacen ie podatków i świadczeń, robót szarwark owych, na prowadze nie rachunkowości i pobieran ie czynszów . Większość tych spraw musiał załatwić ksiądz administ rator osobiście. Te zajęcia wymagały ponadto częstego poruszan ia się po dużym terenie przy używaniu różnych środków komunikacyjnych. Toteż nasi bracia zagranicz ni, gdy się zorientow ali w naszych trudnościach komunika cY.jnych , przyszli nam z pomocą, przysyłając rowery i motorow ery. Obecnie młodzi bracia w urzędzie są pod tym względem w dużo lepszej sytuacji, mają · samochody. Ewangeli cka społeczność cywilna od zarania powstani a Ewangelickiego Duszpas terstwa Wojskowego żyła z wojskiem w korzystnej dla obu stron symbiozie . PrzeIWany przez wojnę ten ZWiązek, został zaraz po wojnie odnowion y. Ta symbioza , moim zdaniem, nie tylko pomogła szybko odbudować ze zniszczeń świątynię, ale uratować ją w ogóle dla naszego Kościoła po rozwiązaniu Wojskow ego Duszpast erstwa. Sądzę też, że ta symbioza stworzyła dużo wcześniej warunki do tego, aby w miejs e parafii wojskowej powstała nowa cywilna. Chyba jedyna nowa parafia po wojnie. Poczytuję sobie za zaszczyt, że zostałem wybrany na jej pierwszeg o proboszc za 25 maja 1952 r. Myślę też, że przyjmując administrację parafii w WęgroWie, 0 dnoWiłem dawne związki Węgrowa z Warszawą. Znamy z histoni Kościoła edykt księcia Janusza zakazujący ewangelik om budowani a śWiątyń na Mazowsz u. Wówczas parafia węgrowska zaofiarowała swoją świątynię dla służby Bożej ewangelik om Warszawskim. Było to wyrazem braterstw a wiary i miłoś i sp łeczności węgrowskiej dla społeczności warszaws kiej. Wpr w~ie ostatni król polski, Stanisław August Poniatow ski znt ł 'Watność tego edyktu, zezwalając ewangelik om na bud w_ Warszawte swej wspaniałej O rzadkiej architekt urze śWiątyn1 , 1 a e ewangelik warszaws ki postanowił upamiętnić gościnno -
t:J
179
Scanned by CamScanner
Węgrowian, budując
w Węgrowie piękną i obszerną plebani Po drugiej wojnie światowej, gdy Warszawa legła w gruza i gdy wielu ewangelików warszawskich pozostało bez dachu n~d głową, zwłaszcza tych starych i chorych, ewangelicy węgrowscy oddali swą plebanię na stworzenie w niej Domu Opieki. Przede wszystkim dla ewangelików warszawskich. Ta więż dwóch społeczności zwie się miłością. Ma ona swe żródło w Bogu. Bógjest MIŁOŚCIĄ. Człowiek więc, tylko kochając Boga, potrafi kochać człoWieka. A kochać człowieka - znaczy służyć człowiekowi.
1
Scanned by CamScanner
LENDA WANGELICKI 19 94
ROCZNIK STO ÓSMY
·
. ·
·· .
AooÓSIXNA 1993
Scanned by CamScanner