Sum Różowy 17/2008

Page 1


Jak nie wiadomo, o czym, no to o pogodzie. Często, gdy nie wiemy jak przerwać niezręczną ciszę lub zacząć pogawędkę ze słabo znaną nam osobą, sięgamy po naszą niezawodną, zawszę dyspozycyjną deskę ratunkową, czyli pogodę. Tak wiec i ja… Ghym, ghym!! No więc, pogoda za oknem proszę państwa zachowuje się irracjonalnie, wręcz można by rzec skandalicznie! Ma pewne zaburzenia podłoża psychicznego, spowodowane przemęczeniem, odrazą do ujemnych notowań, bądź też zmiennymi nastrojami, które spowodowane są ciągłymi refleksjami na temat pójścia na wcześniejszą emeryturę. Postanowiła zastrajkować ( bo to przecież teraz jest trendy) i pozbawić ludzi śniegu: Nie mówię, że mi źle…Ale takie odstępstwa od podstawowych norm ?– sama nie wiem. Starość nie radość, trzeba zrozumieć, każdy miewa gorsze dni…( początek więc mam za sobą he he) A teraz przejdźmy do sedna sprawy. Fajnie byłoby się przenieść w miejsce o cieplejszym klimacie. Tak jak to zrobiła pani profesor Edyta Rosiak, która w środku zimy galopowała na wielbłądzie po pustyni. Choć w Arabii zakazali sprzedawania róż i wszystkiego w kolorze czerwieni w czasie Walentynek, to u nas na szczęście ten zakaz nie obowiązuje. Piszę na szczęście, bo w tym wydaniu umieszczamy dużo na ten temat – dla wielu pewnie to „temat miesiąca”. Kontynuujemy cykl wspomnień absolwentów naszego LO, który okazał się fajnym i dobrze odebranym przez uczniów pomysłem. Teraz powspominała dla Was pani Ania Gobiec, która z pewnością także ujawni nam coś ciekawego. A o najważniejszym byłabym zapomniała!! Nasza szkoła i nasi dziennikarze w TVP – w programie „Ful szok” – oj, działo się, działo… STR. 2


Z ŻYCIA SZKOŁY Pierwsze półrocze mamy już za sobą. Ferie minęły i teraz zaczynamy odliczać czas do wakacji… Ale wracając do rzeczywistości, oto najnowsze wiadomości z życia naszej szkoły. ∗ 9 stycznia odbył się w szkole konkurs

ekologiczny. Wzięła w nim udział liczna grupa uczniów ze wszystkich klas LO. Do etapu wojewódzkiego przeszli: Emilia Gryniewicz (Ia), Anna Bura (Ia), Dariusz Charyto (IIa), Natalia Bura (IIa).

∗ W ogólnopolskim konkursie języka an-

gielskiego Jersz—High Flier najwyższe miejsca w szkole zajęli: z kl. Ia—Anna Bura (5 miejsce w województwie), kl. IIa— Szymon Trusewicz (6 miejsce w woj.) i z kl. IIIa—Dawid Smuraga (3 miejsce w woj.). W konkursie „Master of Grammar” organizowanym przez WSFiZ w Białymstoku najlepszy z naszej szkoły był Dawid Smuraga z kl. IIIa.

∗ W niedzielę 13 stycznia w budynku na-

szego LO miało miejsce nagranie programu TVP Białystok „Ful szok”. Na temat dziennikarstwa, mediów i realizowania amatorskich filmów przed kamerą wypowiadali się: Jakub Olszewski z kl. IIIa, Agnieszka Jarocka i Szymon Trusewicz z IIa oraz Ania Bura z Ia. Program z udziałem naszych kolegów został wyemitowany 19 stycznia.

i Ani Bury z Ia.

∗ 4 lutego w naszej szkole odbyło się spo-

tkanie z panem Krzysztofem Wolframemprezesem stowarzyszenia Zielone Płuca Polski. Organizatorką spotkania była pani profesor Krystyna Greś.

∗ Niedawno zakończyliśmy I półrocze.

Asami w ZS okazali się następujący uczniowie: kl.Ia- Gryniewicz Emilia-śr.5,15, Bura Anna-śr.5,07, Antonowicz Emilia-śr.4,77; . Kl.IIa- Charyło Dariusz-śr.5,08, Sawicka Iwona-śr.4,54, Bogdanowicz Agnieszkaśr.4,62; Kl.IIIa- Dera Barbara-śr.5,00, Olszewski Jakub-śr.4,90, Gobiec Luizaśr.4,90, Groblewska Izabela-śr.4,80, Gryko Ilona-śr.4,60, Gryniewicz Joanna-śr.4,78, Miruć Agnieszka-śr.4,67, Nikołajuk Katarzyna-śr.4,60, Smuraga Dawid-śr.4,67, Worona Dorota-śr.4,60; Kl.Ie- Nosorowska Agnieszka-śr.4,69, Iwaszkiewicz Anielaśr.4,53. Kl.IVe- Buwaj Sabina-śr.4,41, Szypul Sylwia-śr.4,00 Najwyższą frekwencją mogą się pochwalić: - klasa Ia-95,31% - I miejsce - klasa IIa-92,36% - 2miejsce - klasa IIIa-89,62% - 3miejsce A najlepszą średnią uzyskała kl IIIa (4,01), zaraz po niej kl. Ia (3,96) i IIa (3,74).

∗ Tego samego dnia po raz 16 miała miej-

sce Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. W Michałowie zebrano kwotę 3027,93zł. Przyczynili się do tego również uczniowie naszego Zespołu Szkół, którzy kwestowali na ulicach Michałowa. Były to: Ola Dragim, Dorota Wawreniuk z kl. IIIe, Kasia Nikołajuk, Ewelina Janczarek, Martyna Rybińska, Kasia i Ania Karanowskie, Ilona Gryko z kl. IIIa. Konto WOŚP zostało zasilone również dzięki licytacji obrazów dwóch naszych uczennic – Agnieszki Bogdanowicz z kl. IIa STR. 3


„WYRZUCĄ CIĘ DRZWIAMI, TO SPRÓBUJESZ OKNEM” Nigdy nie spodziewałam się, że wystąpienie przed kamerą może zawstydzić nawet najbardziej śmiałą osobę. Prawdę mówiąc, gdy kamera najechała na mój duży nos, bałam się krytyki i przerażenia idoli programu " Ful szok” z TVP Białystok interesującego się młodzieżą i skierowanego do młodzieży. No, ale należałoby zacząć od początku. W dzień sylwestra prawosławnego ( jaka miła niespodzianka ) 13 stycznia do naszego LO przyjechało 2 przedstawicieli powyższego programu. Młody kamerzysta z dużą kamerą i mikrofonem oraz młoda ko-

bieta (do której już po chwili zaczęliśmy mówić po imieniu – Emilka Jeżewska) z teczką formatu A4. Ich zamiar? Ukazanie działalności naszej szkoły (typu gazetka, filmy amatorskie) w dokładnie 4 minutach. Emisja miała odbyć się w najbliższą sobotę... (program ukazuje się dwa razy w miesiącu, na szczęście dobrze trafili). Sobota. Do 18. 30 strasznie mi się

STR. 4

dłużyło. Program jakby specjalnie się spóźniał. Z jednej strony bałam się swojego (nosa) wystąpienia, z drugiej strony miałam motyle w brzuchu, wynikające z mocnego zniecierpliwienia. Na szczęście wreszcie się zaczęło (nos w porządku, ale blada jestem jak ściana). - Cześć, jesteśmy w Liceum Ogólnokształcącym w Zespole Szkół w Michałowie...( jak ja się tego nauczyłam w 1 minutę ) Kochani, bądź co bądź, jesteśmy sławni. Wypadliśmy bardzo dobrze i to nie tylko moje skromne zdanie. Nie wiedziałam, że w czterech minutach można zmieścić tyle treści – nasze wypowiedzi, to wszystko ilustrowane fragmentami filmu zrealizowanego przez Szkolny Klub Filmowy „Krótki film o…” i licznymi ujęciami naszej pracowni języka polskiego, w której głównie realizowano nagranie. Spotkanie i współpraca z tym programem, czego się nie spodziewaliśmy, to była nie tylko zabawa, ale przede wszystkim ciężka praca. Nawet z wniosków naszej miłej, młodej (dwudziestoletniej) pani redaktor wynikało, że dziennikarzom nie jest łatwo, więc pocieszyła nasze zbłąkane duszyczki. Wielu z nas musiało przełamać wielkie lody, by zdobyć odwagę, ładnie zbudować zdanie i zaprezentować się przed ogromną kamerą. Nagrywanie rozpoczęło się od kręcenia naszych nóg oraz budynku szkoły. Wie-


le razy śmialiśmy się (psuliśmy tym samym ujęcie jak nasza koleżanka pozdrawiam Cię Aniu ) , wiele razy poprawialiśmy i powtarzaliśmy sceny, ale było warto. Potem prawdziwa „burza mózgów”. Pytania młodej ( 20 letniej) redaktorki chciały zmieścić w sobie wszystko, wycisnąć z nas ostatni pot. Fajnie, że jesteśmy takimi interesującymi ludźmi. Główne 3 pytania, które nam zadano, to: - Dlaczego fajnie jest pisać i tworzyć gazetkę? - Czy chcielibyśmy pracować w mediach? - Czy według nas młodzi ludzie tacy jak my mają większe szanse zostać dziennikarzami? Odpowiedzi były różne, niemonotonne i nienudne. Okazało się, że każdy z nas (a było nas czworo – ja, Ania Bura z Ia, Szymon Trusewicz z IIa i Kuba Olszewski z IIIa) jest inny. - I o to chodzi. Po nagraniu przeprowadziliśmy krótką rozmowę z redaktorką Emilką. Opowiedziała nam o swojej karierze dziennikar-

skiej, o jej początkach. Zaczynała ją pracując jeszcze jako dziecko w radiu, do którego zgłoszenie wysłali jej kochani rodzice. Koledzy, którzy tworzą wraz nią program "Ful szok" (emitowany jest w TVP Białystok od dwóch lat) zaczęli swoją współpracę przez zwykły przypadek. Któregoś dnia po prostu się spotkali. Teraz nasza młoda pani redaktor studiuje Pedagogikę i jaki ma to związek z mediami? - Przypadek- odpowiada. -Wyrzucą Cię drzwiami, to próbujesz oknem – puentuje rozmowę o dziennikarstwie Emilka. Media to ciągłe potyczki i wzloty. Próby i rezygnacje. Warto być jednak czasem upartym i dążyć do celu. Tego nauczyłam się uczestnicząc w nagraniu. Należy po prostu próbować, a może w naszej szkole znajdą się osoby, które po skończeniu LO zostaną dziennikarzami? Ja raczej nie, chyba, że zrobię sobie operację plastyczną nosa. Wam życzę jedynie spełnienia marzeń i dążenia do wymarzonego celu. Agnieszka Jarocka

STR. 5


ŻUBRY LUBIĄ ZIELONĄ TRAWĘ Czy my wiemy, co to są Zielone Płuca, na jakim obszarze się znajdują i o co w tym wszystkim chodzi? Chyba nie za bardzo. A tymi pytaniami rozpoczął spotkanie z uczniami naszej szkoły prezes tej fundacji – Krzysztof Wolfram (odbyło się ono 4 lutego). A więc teraz garść informacji dla laików w tej dziedzinie. Idea pojawiła się na początku lat 80tych. Rozwijała się powoli, jednak ówczesne władze, nastawione na przemysł traktowały przyrodę jako wroga, walczyły z nią próbując zająć jej miejsce. Nie myślano o przyrodzie jako partnerze, tym bardziej o jej ochronie. Oczywiście nie każdy uważał tak jak władze. Takie organizacje jak Polskie Towarzystwo Turystyczno - Krajoznawcze oraz Liga Ochrony Przyrody, popierały tę ideę. W końcu władze postanowiły zrealizować ideę i w 1988 roku podpisano porozumienie Zielonych Płuc Polski. Obszar Zielonych Płuc Polski zajmuje obecnie 20% kraju. Są to województwa warmińsko –mazurskie, podlaskie, część województw: mazowieckiego, kujawskopomorskiego i pomorskiego. Pan Wolfram podał nam cechy takich obszarów, mogących się stać ciekawą wizytówką Polski ze względu na:

dobre warunki do produkcji zdrowej żywności i lokalizacji „czystego przemysłu". Dzięki fundacji, powstały największe w kraju obszary chronione. 4 Parki Narodowe: Białowieski (wpisany na listę światowego dziedzictwa naturalnego UNESCO), Biebrzański, Narwiański, Wigierski. Prócz tego 13 Parków Krajobrazowych i ponad 270 rezerwatów przyrody. Znakiem Zielonych Płuc Polski oznaczanych jest wiele produktów. Pan Wolfram powiedział, że te produkty są…po prostu lepsze. Dowiedzieliśmy się też sporo o żubrach. Są to zwierzęta roślinożerne. Mają spokojne usposobienie, jeśli się ich nie zaczepia. Jeśli jednak chcą, mogą rozpędzić swoją masę (czasem ponad tonę) nawet do 60 km/h, a zdarzało się, że przeskakiwały 2metrowe ogrodzenia. Samce są wyraźnie masywniej zbudowane w przedniej części. Przydatne jest to w walkach między osobnikami. Walce takiej towarzyszy tylko trzask • niską gęstość zaludnienia, dostosowaną łamanych młodych drzewek i sapanie. Podo warunków naturalnych; walenie rywala lub zadanie ciosu w bok cia• zrównoważona sieć osadniczą; ła może skończyć się poważnym zranie• spokój i czyste powietrze; niem. • dobrą jakość środowiska przyrodniczego; • unikatową różnorodność systemu przyrodniczego; • atrakcyjne kompleksy lasów, jezior i użytków zielonych; • możliwość obcowania z przyrodą nie zmienioną przez cywilizację; • bogactwo oraz różnorodność kultur i obyczajów; • dobrą tradycyjną kuch-nię; • rozwijającą się infrastrukturę usługową; • potencjał akademicki;

STR. 6


W miejscu walki na skutek wzajemnego przepychania się byków runo zostaje zniszczone, a charakterystyczny piżmowy zapach żubrów utrzymuje się w powietrzu przez pewien czas. Rywale kompletnie wyczerpani walką długo odpoczywają. Na spotkaniu dostaliśmy dobrą radę, w przypadku zbyt bliskiego kontaktu z żubrem. Jest to możliwe gdyż Michałowo leży między dwoma Parkami Narodowymi,

Narwiańskim i Białowieskim. Jeśli przydarzy się nam coś takiego, należy położyć się na ziemi. Dla zwierząt taka postawa stojąca to postawa walcząca. Leżenie to poddanie się. A więc kochajmy olbrzymy z reklam piwa spoglądające spokojnymi czarnymi oczami, ale przy spotkaniu w cztery oczy nie zapomnijmy o komendzie – „padnij!”. Szymon

GRAMY Z GŁOWĄ - XVI FINAŁ WOŚP Niedziela, 13 stycznia 2008 SieMa! Już od rana na ulicach Michałowa, szczególnie w centrum usłyszeć można było dźwięki muzyki wydobywające się z GOK-u oraz spotkać wolontariuszy. Jak co roku, przed rozpoczęciem Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w budynku wrzało. Pracownicy biegali jak mrówki, a na scenie panował ciągły ruch -odbywały się próby generalne zespołów. W tym roku tematem przewodnim zbiórki była pomoc dzieciom ze schorzeniami laryngologicznymi. Przed wejściem na salę stała duża skarbonka. Zasiedli za nią wolontariusze, którzy od godziny 10:00 kwestowali na ulicach Michałowa. Jedni z ciekawości, inni z poczucia chęci pomocy innym, a niektórzy nawet z poczucia winy, że nigdy dotąd nie brali udziału w takich akcjach. Za każdą, nawet najmniejszą kwotę dostawało się „orkiestrowe serduszko”. Wybiła 16:00… START! Na scenie pojawiła się grupa taneczna De Facto. Niestety tylko nielicznym udało się zobaczyć jej premierowy występ, gdyż frekwencja na sali nie była wymarzona. Po gromkich oklaskach nastąpiło oficjalne otwarcie koncertu przez Panią Dyr. Annę Dobrowolską. Po niespełna kwadransie na scenie pojawił się Kabaret Seniorów SZPILKA. Występ wywołał salwy śmiechu i nagrodzony został gromkimi brawami. Około godz. 17:00 usłyszeliśmy największe znane i lubiane przeboje polskie i zagraniczne w wykonaniu młodych i zdolnych muzyków zespołu pop rockowego VA-

NILLA BAND. Kapela rozbujała publiczność na maxa. Następnym punktem programu był występ Gwiazdy Wieczoru- ANDREAS BAND. Był to Koncert Sylwestrowy (wg kalendarza juliańskiego) zespołu bigbandowego. Usłyszeliśmy muzykę lat 40tych, dixielandową, latynoamerykańską, filmową i westernową. Na koniec sceną zawładnęły zespoły estradowe z GOK-u. Dziewczyny porwały widownię do wspólnego śpiewania. Około godz. 20:00 wszyscy opuścili salę, gdyż przed budynkiem tradycyjnie zostało wystrzelone światełko do nieba. Dodatkowo między poszczególnymi występami atmosferę podgrzewały emocje związane z licytacjami. Brały w nich udział również nasze obrazy (mój i Agnieszki Bogdanowicz z kl IIa). Można było kupić m.in.: gadżety ofiarowane przez Radio Zet z autografami dziennikarzy, kalendarze z podpisem Pawła Małaszyńskiego, oraz inne ciekawe przedmioty. Yes! Yes! Yes! Kolejny rekord pobity! Zebraliśmy łącznie 3027,93 zł!!!!! Akcja zakończyła się wielkim sukcesem, a wszyscy, którzy się do tego przyczynili mogą być z siebie dumni. Choć suma zebrana w Michałowie jest kroplą w morzu potrzeb, to wierzymy, że dzięki niej na czyjejś twarzy zagości uśmiech. Każda kwota jest ważna, bo jak powszechnie wiadomo: Grosz do grosza, a będzie kokosza! konsumentka_rozumów STR. 7


SONDA

ZAWSZE JEST CZAS NA MIŁOŚĆ Wielkimi krokami zbliżają się Walentynki, więc z tej oto okazji postanowiliśmy zadać ludziom z naszej szkoły parę pytań na temat miłości SR: Czy trudno wyrażać miłość w dzisiejszych czasach? Kuba: Nie, myślę że to jest proste. Przecież można po prostu powiedzieć, wysłać SMS -a, kupić prezent... Pani Prof. Edyta Rosiak: W dobie Internetu i komórek jest łatwo, kiedy nie widzimy osoby, nie musimy tego mówić twarzą w twarz. Jednak, gdy widzimy tę osobę, ciągle jest to trudne. Anka: Myślę, że trudno, ponieważ każdy się boi odrzucenia...

Magda: Zależy, co dla danej osoby oznacza to słowo. Można powiedzieć bez żadnych oporów "Kocham Cię" kłamiąc lub nie być tego pewnym. To tylko słowa... Asia: Za pomocą Internetu jest to bardzo proste. Tomek: To proste - SMS albo powiedzieć ustnie. Karol: Myślę, że jest trudno, szczególnie taką prawdziwą miłość, nie zwykłe zauroczenie. SM: Czy można kochać platonicznie i jaki to ma sens? Asia: Tak można kochać platonicznie, np. aktorów się tak kocha. Kuba: Tak, myślę, że to ma sens, ale jeżeli to uczucie do danej osoby jest czyste i nacechowane miłością, a nie wyłącznie pożądaniem. Karol: To nie ma dla mnie żadnego sensu, lepiej nie kochać wcale niż kochać platonicznie. Anka: To dla mnie głupie i bez sensu! jak można kochać kogoś, kogo się np. zna tylko z telewizji. Moja siostra kocha się w Roofim.

STR. 8


Pani prof. Edyta Rosiak: Oczywiście, że można kochać platonicznie, Ktoś kiedyś powiedział: "Platonicznie kocha się od szyi w górę". Ludzie po prostu kochają się za wnętrze, inteligencję, nie zależy im na seksie.

Kuba i Tomek stwierdzili, że nie oglądają tego typu filmów.

Tomek: Można, ale jaki to ma sens...Po co kochać kogoś, kto nie odwzajemnia twojego uczucia.

Asia: Kiedy jest się młodym i nie ma się zbyt wielu obowiązków, problemów, można myśleć wyłącznie o miłości.

Magda: A dla mnie miłość platoniczna to coś pięknego... i chociaż prawie zawsze jest nieszczęśliwa, to piękne jest w niej to, że przechodzisz koło jakiejś osoby, oddałbyś za nią życie, a ona nawet o tym nie wie. SR: Twój ulubiony film o miłości? Anka: "Miasto aniołów" Pani prof. Edyta Rosiak: "Closer" Asia: "Titanic"

SM: Najlepszy czas na miłość... Karol: Może Walentynki...

Anka: Wiosna! A jeśli chodzi o wiek to nastoletni, ponieważ wtedy robi się szalone rzeczy. Magda: Już w podeszłym wieku. Za młodu ludzie chcą się wyszaleć i przeważnie z tej ich miłości nic nie zostaje. Fajnie jest umierać jako staruszka razem ze staruszkiem, którego kocha się do szaleństwa, nie patrząc na niego jako na obiekt pożądania. Pani prof. Edyta Rosiak, Kuba i Adam odpowiedzieli jednogłośnie: Zawsze!

Magda: "Południe-Północ" Magdalena Karol: "Zakochana złośnica" STR. 9


MAM NA MYŚLI MIŁOŚĆ Czyli kilka wierszy o miłości pióra naszych szkolnych poetów Wyznanie Boli mnie bark Zawsze chciałem żebyś o tym wiedziała Wczoraj wymiotowałem chcę żebyś o tych wiedziała zawsze Jeśli się nie dowiesz czyli zwiodą znowu jakieś organy moje i twoje się poróżnią To już zawsze mnie będzie boleć Bark też

*bez tytułu* Po łące przebiegła dziwna postać Nie pani o rudych włosach w białej sukni na boso Nie kwiaty trzymała w rękach Nie śpiewała pieśni jak tu ładnie Nie piękne kolorowe kwiaty. Zwykłe, te w kolorze szczęścia rano. Niby na bosaka, a jednak nie lekko. Niby śpiewała, ale nie ładnie. Pobiegł jeszcze ciężej chłopak.

STR. 10

Wpatrzył się w żółć, wsłuchał w melodię, Nie wiedział, że podąża za żywym ogniem ... Szymon Trusewicz (IIa) Walka Uciekam i biegnę i uciec nie mogę choć zmysły wytężam Wciąż padam i pełznę rozbijam kolana mięśnie nadwyrężam I zrywam więzadła gruchoczę łękotki rzepki dewastuję Rozrywam tętnice wyszarpuję tkanki i nawet nie czuję Aż siebie mi szkoda tak masochistycznie swój umysł zatruwam Cykutę z cyjankiem rozgryzam dokładnie jak owoc przeżuwam Błądzę po omacku i po błocku pląsam zasysa mnie bagno Opadam już z siły ciężko i brutalnie coś ciągnie mnie na dno Już nie ma nadziei przepadnę bez wieści nie znajdą mych kości Uratuj mnie, proszę


***

Dawne rany Zraniłeś serce moje, Zapomniałeś o mnie, Trudno, lecz bolało. Po tym wszystkim, co się stało Wciąż było Ci mało. Nawiedzałeś mnie we śnie. Dręczyłeś myśli me, Do serca smutek pchałeś, O życie me nie dbałeś. Byłeś kiedyś jak bławatek, Jak najpiękniejszy rajski kwiatek. Ciężko było zapomnieć, Lecz to zrobiłam... Już z Tobą skończyłam. Twój rozdział zamknęłam, Teraz wiem, dla kogo żyję, Jestem mu potrzebna jak tlen, On mnie nie zdradzi, a ja nie skończę z nim. Asia Szalpuk (Ie)

Mam na myśli miłość Więc nie użyję argumentu z podłogi. Mam na myśli miłość Więc kiedy mówię ,,cześć" w myślach mam ,,kocham cię" A mam na myśli miłość I mogę na nią czekać całe życie Więc dalej mam na myśli miłość I to już było, już ktoś to powiedział Ale nikt tak nie kocha sercem które mam w głowie Ela Szycik (IIa)

Okręcam czerwony sznurek na palcu. Jak napisać żeby było poważnie Może ten sznurek to moje życie I się poplątał. To nie poważnie Sznurek to tylko sznurek. Ma początek i koniec Ma też pętelkę Porównam go do bólu glowy Taki poplątany mętlik Ktoś mi kiedyś go pokazał A nie, to moja miłość czekam aż ktoś rozplącze.

STR. 11


STUDNIÓWKA—27.01.2008

1. 17. 00 Kopciuszek wybiera się na bal.

2. 19.30 Poloneza w Domu Gościnnym LECH w Białymstoku czas zacząć. 3. Przy okazji kwiaciarnie się wzbogaciły. 4. Najpiękniejsze nogi w całym powiecie należą do dziewcząt klasy IIIa.

STR. 12


5. 20.45 Bo do tanga trzeba dwojga.

6. 21. 00 Spójrzcie na te biodra! Salsa w męskim wydaniu chłopców z klasy IVt.

7. Tańca uczył nas sam John Travolta. 9. Day after party, czyli huczne poprawiny następnego dnia.

8. Zdjęcia pozowane — najbardziej popularne na studniówce. Luiza STR. 13


FELIETON

CO SIĘ STANIE Z NASZĄ KLASĄ? Dziś będzie o małych społecznościach, a taką małą społecznością, do której należymy i z którą kontakt mamy prawie codziennie, są nasze klasy w szkole. Liczne pod względem ilościowym, zróżnicowane pod względem poglądów, stylów, charakterów, stosunkowo takie same ze względu na wiek uczniów. Tak krótko można by scharakteryzować nasze małe, społeczności szkolne, czyli klasy. Brnąc razem, całą klasą, przez szkołę średnią, przeżywając w swoim towarzystwie ciężki żywot licealisty można się do ludzi przyzwyczaić. Łatwo można wywnioskować, że spędzamy ze sobą mniej więcej pół dnia, codziennie, przez 5 dni w tygodniu. To sporo. Przez trzy lata może wystąpić ogromny wysyp różnych uczuć w stronę braci i sióstr z klasy. Kogoś można polubić, można się zaprzyjaźnić, pokochać, zniena-

widzić. Bez względu na rodzaj naszych uczuć można być pewnym, że w liceum przeżywa się kilka niezapomnianych chwil. No właśnie, czy na pewno niezapomnianych? Zastanawiałam się ostatnio, jak wiele z licealnych znajomości przetrwa, gdy skończymy tę szkołę. Jak długo będziemy pamiętać o znajomych z klasy, albo jak szybko o nich zapomnimy? Charakter mam często sceptyczny, więc sądzę, że zdarzą się skrajne wypadki, gdy za parę lat mijając kogoś ze swojej licealnej klasy, będziemy udawali, że go nie znamy. Oby jak najmniej takich przypadków! Do napisania akurat o tym zainspirowała mnie ostatnio tak popularna w Internecie strona nasza-klasa.pl. Można odnaleźć tam swoją starą klasę, odnowić kontakty z jej członkami. Myślę, że zapisanie się do „portalu dla ludzi z klasą” ma sens, gdy jest się osóbką troszkę starszą niż licealista. My teraz i tak z większością swoich znajomych mamy kontakt. Fajnie, gdy są tam ludzie, który pokończyli już licea, fajnie, jak są tacy, którzy są po studiach, ale najfajniej moim zdaniem jest, gdy swoich znajomych ze starych klas odnajdują np. nasi rodzice, czyli ludzie całkiem dorośli, mający rodzinę, dom, pracę. Dla mnie jest czymś bardzo pozytywnym popatrzeć, jak moja mama odnajduje tam jakieś swoje koleżanki z liceum, z którymi od lat nie miała kontaktu, a teraz na nowo mogą sobie wszystko powspominać. To dopiero wrażenie! Najfajniejsze jest to, że oni tam nawet po kilkunastu latach czują ze sobą pewien rodzaj solidarności, ze względu na to, że kiedyś byli w jednej klasie. Jestem ciekawa czy np. osoby z mojej klasy, za kilkanaście lat odnajdą się gdzieś w Internecie, żeby przypomnieć sobie o swoim istnieniu… M.S.

STR. 14


WYŚNIONA WYCIECZKA DO ALGIERII 18 stycznia uczniowie Liceum Ogólnokształcącego z wielkim zainteresowaniem zgromadzili się w sali nr 13. Z dziesięciodniowej wyprawy trampingowej do Algierii wróciła nasza nauczycielka języka angielskiego - pani prof. Edyta Rosiak, która podzieliła się z nami swoimi przeżyciami. Trochę o Algierii: Algieria (al-Dżaza'ir, Algierska Republika LudowoDemokratyczna - AlDżumhurijja al-Dżaza'irijja adDimukratijja asz-Szabijja) – członek Unii Afrykańskiej, 11 co do wielkości państwo świata położone w północnej Afryce nad Morzem Śródziemnym. Znaczną część obszaru Algierii zajmują pustynie i półpustynie wchodzące w skład Sahary. ‫اﻟﺠﻤﻬﻮرﻳﺔ اﻟﺠﺰاﺋﺮﻳﺔ اﻟﺪﻳﻤﻘﺮاﻃﻴﺔ اﻟﺸﻌﺒﻴﺔ‬ (Algierska Republika LudowoDemokratyczna)

FLAGA

POŁOŻENIE

Kilka informacji o podróży i kraju: • Odprawa bagażowa jest dokładniejsza, im bliżej państw zagrożonych atakami terrorystycznymi. W Warszawie bagaż jest sprawdzany i prześwietlany, a w Paryżu trzeba już zdejmować buty. W Algierze jednemu członkowi grupy zabrano lornetkę, którą dostał dopiero w drodze powrotnej. A w Ta-

manrasset (południe Algierii – cel podróży) specjalne służby przeszukiwały bagaż podręczny i pasażerów. • Pustynia to nie tylko piach, ale także wie trzejące skały i góry. • Na terenie Algierii można oglądać prehistoryczne malowidła naskalne z czasów, kiedy Sahara była zieloną krainą, po której wędrowały słonie, żyrafy, strusie i mrówkojady. • Koczowniczy lud zamieszkujący obszary Sahary to Tuaregowie. Sami nazywają siebie „Kel tagoulmoust”, czyli ludźmi zasłaniającymi twarz. W przeciwieństwie do innych ludów muzułmańskich, to mężczyźni zakrywają twarze fragmentem swego turbana. Tradycyjny turban ma 4 metry, a jego głównymi funkcjami są: ochrona przed piaskiem, ochrona głowy przed przegrzaniem, jak też przed "złymi siłami", które wychodzą przez usta. Nazywani są także „Rycerzami Pustyni”. • Na pustyni występują duże wahania temperatur. W dzień jest bardzo gorąco, a w nocy temperatura spada poniżej zera. • W Algierze trzeba uważać na robienie zdjęć służbom mundurowym oraz przedstawicielom władzy, gdyż można pójść za to do więzienia, a zwiedzanie grupowe odbywa się pod ochroną policjantów.

STR. 15


• Grupa spała w namiotach na pustyni,

w miejscach rzek okresowych uedów, w których w czasie deszczu pojawia się woda. Namioty należy rozbić w odpowiednim miejscu, najlepiej koło skał. Pierwszej nocy prawie zostały zwiane przez wiatr.

• Łazienką na pustyni była otwarta prze-

strzeń. • Posiłki spożywane były w pozycji siedzącej na ziemi na plastikowych matach. • Algieria jest słabo rozwinięta turystycznie. Bardzo trudno dostać wizę, więc na pustyni grupy turystów spotyka się sporadycznie. • Droga nie była łatwa. Czasem samochód się psuł i trzeba było go pchać. Podejście Tuaregów - „Spokojnie my wszystko naprawimy, mamy czas.” - pozwalało na kilkugodzinne spacerowanie po okolicy. • Tradycja przygotowywania zielonejherbaty polega na parzeniu jej trzy razy i przelewaniu z wysoka z jednego naczynia do drugiego. Jest bardzo słodka, pije się ją na siedząco, powoli, w małych szklaneczkach. • III „a” także była w Afryce. Pani Rosiak pokazywała tubylcom zdjęcie swojej klasy. S.R: Skąd wziął się pomysł, aby pojechać na wycieczkę właśnie do Algierii?

STR. 16

E.R: Na początku nie wiedziałam, że będzie to właśnie ten kraj. 10 lat temu miałam sen, w którym byłam sama na pustyni. Od tamtej pory urzeczywistnienie tego obrazu sennego stało się moim marzeniem. O czasie i dokładnym miejscu wyprawy zadecydował przypadek. Kiedy przeglądałam Internet wyskoczyło okienko z reklamą konkursu „Spędź sylwestra z Beatą Pawlikowską” właśnie w Algierii. S.R: Jak wyglądały i ile trwały przygotowania do wyjazdu? E.R: Trwały około pół roku. Po pierwsze, zaczęłam zbierać pieniądze. Zaczęłam dowiadywać się, jak wygląda życie w tamtych okolicach. Weszłam na forum miejscowości Tamanrasset, gdzie zadałam kilka pytań o najpotrzebniejsze rzeczy na pustyni. Tam ktoś mi napisał, że muszę mieć całą listę: odpowiednie buty, bukłak na wodę, do ubrania coś lekkiego, ale też i jakąś kurtkę czy ciepły polar, wełniane skarpetki na noc, śpiwór, okulary przeciwsłoneczne i krem z wysokim filtrem, a także „cheche” /szesz/ czyli turban. S.R: Jakim językiem się Pani porozumiewała? Czy nie był on barierą? E.R: Głównie po francusku. Nie, nie miałam żadnych problemów. Chociaż czasami żałowałam, że nie znam arabskiego, bo nie wszyscy Tuaregowie mówią po francusku. Uczą się tego języka w szkole, ale ze sobą rozmawiają po arabsku lub w języku Tamaszek. S.R: Pustynia jest niewątpliwie jednym z najbardziej ekstremalnych miejsc. Co było największą niedogodnością? E.R: Ja generalnie byłam zadowolona ze wszystkiego. W końcu spełniałam swoje marzenie. Niektórym bardzo przeszkadzał brak dostępu do bieżącej wody. Dziesięć


dni w podróży, w tym jedna noc w hotelu. Dostawaliśmy codziennie dwie butelki wody na osobę i można było z nią robić, co się chce: albo pić, albo używać do mycia. Mnie, aż tak bardzo to nie przeszkadzało - byłam na to przygotowana. W opisie było wspomniane, że jest to wycieczka typu „tramping”, więc można było przewidzieć warunki, w jakich będziemy przebywać. Poza tym byliśmy przecież na pustyni. Miałabym wyrzuty sumienia wylewając wodę i wiedząc, że co 4 osoba na świecie nie ma dostępu do wody pitnej, a najtrudniejsza sytuacja zaopatrzenia w wodę występuje w Afryce. Nie bez powodu miejscowi mawiają: „woda jest życiem”. * Dla osób zainteresowanych problemami wody na świecie polecam stronę Polskiej Akcji Humanitarnej www.wodapitna.pl oraz inne na skemi.republika.pl link:humanitarnoObywatelskie S.R: Czy miała Pani jakąś chwilę słabości, załamania? Chciała Pani już wracać do domu? E.R: Nie, ani przez chwilę, ponieważ ta wyprawa była spełnieniem moich marzeń. Zdarza się tak w życiu, że człowiek ma jasny obraz tego, co się wydarzy i z góry wie, że wszystko będzie dobrze. Tak właśnie było w tym przypadku. Czułam w środku, że to jest właśnie to, co chciałam i miałam przeżyć. S.R: We śnie była Pani sama na pustyni. Czy na jawie udało się pobyć choć na chwilę w samotności? E.R: Oczywiście. W każdej chwili można było rozmyślać samotnie, np. jadąc na wielbłądzie czy brnąc w piachu od wydmy do wydmy. S.R: A co może Pani powiedzieć o swoich relacjach z grupą? E.R: Trafiłam na bardzo fajnych

i kontaktowych ludzi. Niektórzy trochę narzekali. Trochę rozczarowała mnie też Beata Pawlikowska, której postać okazała się być wykreowana i wyolbrzymiona przez media. Ale generalnie wszyscy byli mili. Po pustyni poruszaliśmy się jeepami, więc siłą rzeczy podzieliliśmy się na małe grupki. Ja podróżowałam z fotografem National Geographic i dziennikarzem z Krakowa. Dużo wiedzieli i ciekawie opowiadali - korzystałam więc z tego przyjmując głównie rolę słuchacza. Bardzo dużo się od nich nauczyłam. Cały obóz nieoficjalnie podzielił się na dwie grupy. Jedną, która była zachwycona pustynią i ze wszystkiego zadowolona. Drugą, której nie do końca wszystko pasowało. Ale między wszystkimi panowały przyjazne stosunki. S.R: Co zrobiło na Pani największe wrażenie? E.R: Po pierwsze, pustynia. Ludzie wyobrażają ją sobie jako pustą przestrzeń. Nic bardziej mylnego. Pustynia jest pełna kształtów, obrazów, dźwięków i zapachów. Po drugie ludzie, których spotkałam. Mam na myśli Tuaregów. W pamięci mam nastrój towarzyszący piciu herbaty przy cowieczornym ognisku. Ale najbardziej zachwyciła mnie uroczystość, w której kobiety przez kilka godzin śpiewały siedząc w kole i

STR. 17


uderzając w bęben, a także koncert mistrzyni „imzhadujednostrunowych tradycyjnych skrzypiec w czasie którego siedemdziesięcioletnia artystka śpiewała o bohaterskich czynach dumnych i wojowniczych „błękitnych rycerzy pustyni” i o miłości. Ci ludzie żyją zupełnie inaczej, niż my. Nigdzie się nie spieszą, nie obowiązują ich żadne terminy. Wystarcza im bycie z rodziną, kontakt z pustynią i wiara w siły wyższe, które wszystkim kierują. Oczywiście, cywilizacja zachodnia też ma na nich coraz większy wpływ, ale pustynia uświadamia im, co jest w życiu ważne. S.R: Czy ta podróż wpłynęła znacząco na Pani życie, wywołała głębsze refleksje?

Może wyciągnęła Pani jakieś wnioski? E.R: W pewien sposób na pewno. Oczekiwałam, że będzie to podróż znacząca. Trudno jest mi na razie o tym mówić. Myślę, że wnioski przyjdą za jakiś czas. Na pewno zrobiłam coś, co chciałam zrobić. Spełniłam swoje marzenie. Dla mnie była to podróż bardzo osobista. Poza tym, jednym z moich hobby jest fotografowanie, a właśnie na tej wyprawie miałam okazję poznać i obserwować przy pracy profesjonalnych fotografów, więc to także było dla mnie ciekawym doświadczeniem. Jeszcze raz uświadomiłam sobie, że nasz styl życia jest tylko jednym z wielu i wcale nie jest najlepszy. konsumentka_rozumów

WSPOMNIENIA Z NASZEGO LO

MUCHA W ZSIADŁYM MLEKU Pani Ania Gobiec uśmiecha się do swoich wspomnień z czasów szkolnych, kiedy to była uczennicą Liceum w Michałowie. Uśmiecha się coraz szerzej. Tak. To były fajne czasy, a działo się to 30 lat temu…

Była nas zawrotna liczba, aż 41 dziewczyn. Stado niczego sobie, a fakt, iż nasza klasa składała się tylko z płci pięknej STR. 18

przysparzał wielu problemów. Jak to zwykle bywa, w tamtym okresie dziewczyny poddawały się falom namiętności i były bohaterkami licznych romansów, a to także przez krótką drogę z internatu do szkoły. Jednakże, co mnie dziwi, nie było żadnych „wypadków przy pracy”. Byłyśmy wymagającą klasą i uczyłyśmy się dobrze, a to wszystko przez zaciętą rywalizację, nie tylko w nauce, ale także w sporcie. 85% klasy paliło papierosy, damska łazienka była oblegana na każdej przerwie. Nauczyciele nie potrafili nijak stłumić ich żądzy papierosa, czasem żartowali, że w przypadku naszej klasy to papieros jest najlepszym przyjacielem człowieka. Pamiętam, że raz w życiu wybrałyśmy się na wagary, skończyło się tak… 40 dziewczyn dało nogę, a jeden rodzynek ( w każdej klasie się taki trafi ) został. Ta to zawsze wiedziała najlepiej co


dobre, co złe, co moralne, a co niemoralne. Tym sposobem zostałyśmy posiadaczkami 1 nieusprawiedliwionej godz. i uwagi w dzienniku. Wychowawczyni była wściekła. Naszą wychowawczynią była wtedy pani profesor Taissa Subieta, wykładała u nas język rosyjski. Wspominam ją z wielkim sentymentem. Słynęła z wyrafinowanych powiedzonek i dowcipów. Nauczycielka nie odznaczała się zbytnią surowością, zawsze mogłyśmy liczyć na jej wyrozumiałość i oparcie. Najlepiej wspominam wyjazdy na wykopki (m. in. na marchewki czy ziemniaki). Każda klasa miała swój traktor, przyczepę i kierowcę. Często urządzaliśmy wyścigi, kto jest najlepszym zbieraczem. Nie obyło się bez licznych knowań i podstępów, nie mówiąc już o fioletowych jak śliwki siniakach. To oczywiste. Zawsze zdobywałyśmy I miejsce, bądź co bądź 41 dziewczyn, to niezła grupka. Brałyśmy udział w zajęciach technicznych. Szkoła miała podpisaną umowę z nadleśnictwem Żednia, więc pomagaliśmy zalesiać poszczególne tereny. Wszystko za free. A wyglądało to tak: dwie osoby stawały na rząd, jedna robiła specjalną dziurę, a druga wkładała sadzonkę przy pomocy specjalnego przyrządu. Naprawdę nie pamiętam, jak to coś się nazywało. Za pierwszym razem wszystkie sadzonki zostały źle posadzone i leśniczy kazał wszystko robić od nowa. Byłyśmy wściekłe. Na siebie i na sadzonki oczywiście. Cóż, bardzo szybko pocieszyłyśmy się powiedzeniem: „Żadna praca nie hańbi” i sfinalizowałyśmy nasze dzieło, jeśli można to tak nazwać. Bardzo miło się wspomina lekcje historii z panem Matysem, który miał kontrowersyjne metody nauczania. Nie tolerował pierścionków na palcach, kolczyków w uszach, lakieru na paznokciach i „umalowanych ślepaków”. Kiedy już taką umalowaną lalę upatrzył, to wzroku nie

spuszczał z niej do końca lekcji. Zawsze więc przed lekcjami odbywało się specjalne „oczyszczanie”. Często zadawał pytania na tematy bardzo odległe, wręcz pozbawione jakiegokolwiek powiązania z historią. Odpowiedzi „nagradzał” naprawdę „hojnie”. Jego ulubionym i rutynowym pytaniem było: „W jaki sposób zginął Mussolini?”, a ponieważ nikt nie podnosił ręki, pytał po kolei i wszyscy dostawali dwóje. W końcu jedna z dziewczyn zebrała się na odwagę i powiedziała, że Mussolini został powieszony za jaja. Szkoda, że nie widzieliście reakcji pana Matysa. Z tej radości wstawił dziewczynie 5 na dwie kratki. Innym razem narysował kropkę na tablicy i zapytał klasy „co to jest?”. Nikt nie wiedział. Wstawił kilka dwój i powiedział, że to jest „mucha pływająca w zsiadłym mleku”. Jeśli ktokolwiek się zaśmiał, następstwem tego zawsze była kartkówka - minutówka. Polegająca na tym, że trwała 5 min, a pytań było 10. Nie byle jakich rzecz jasna. O podglądaniu nie było mowy. Człowiek nie miał czasu na odpowiedź, bo już leciało następne pytanie. Powiedzenia tego nauczyciela, można powiedzieć, że przeszły już od historii, a brzmiały one np. tak: „Piłsudzki z wykształcenia był idiotą” albo „ Warszawa w tamtym okresie nie leżała nad morzem”. Uczniowie nawet założyli specjalne zeszyty na te jego jakże „złote myśli”. Nigdy nie zapomnę tych lekcji... Pani Ania zbiera pot z czoła, cóż, takie wspomnienia wymagają nie lada energii i skupienia. „Na dziś wystarczy”, mówi, „lepiej nie wgłębiać się bardziej, bo jeszcze przypomnę sobie te nieładne chwile, a te piękne przecież wywołują tylko uśmiech na twarzy, po co przyćmiewać je tymi gorszymi”. Luiza

STR. 19


Among sand and grass

The Road Not Taken

by Szymon Trusewicz (class IIa) He had been standing long, the wind was blowing away everything from his face. Between North and South. No chance for him to go where the sun has been gnawing mountains or where the sun will control the morning plain. North – South this is his way. He will go back with a stone of his face being swept by the cold wind, or he will go the other way with apologies on his lips, to get warm in the heat coming from the sky’s highest point. Only two ways out, the cold with honour and the warmth with humility, on the right and on the left there is nothing.

by Robert Frost (American poet)

Dreams by Langston Hughes (American poet) Hold fast to dreams For if dreams die Life is broken-winged bird That cannot fly. Hold fast to dreams For when dreams go Life is a barren field.

Two roads diverged in a yellow wood, And sorry I could not travel both And be one traveler, long I stood And looked down on as far as I could To where it bent in the undergrowth; Then took the other, as just as fair, And having perhaps the better claim, Because it was grassy and wanted wear; Though as for that the passing there Had worn them really abut the same, And both that morning equally lay In leaves no step had trodden black. Oh, I kept the first for another day! Yet knowing how way leads on the way. I doubted if I should ever come back. I shall be telling this with a sigh Somewhere ages and ages hence: Two roads diverged in a wood, and I – I took the one less traveled by, And that has made all the difference.

Valentine, I’d do anything for you! ... except chew tin foil... I wouldn’t chew tin foil for you... I also wouldn’t cut my hair with a weedwacker, eat a big steamy plate doggie doo-doo, dance naked at a monster truck rally, or juggle cats for you... But hey! Anything else... I HATE VALENTINE’S DAY Who invented this crappy holiday, anyhow? Probably some love-crazed loser with nothing better to do... It’s like a pink – and – red nightmare, man. I’m tellin’ ya...This holiday sucks! It’s just a time for all the love-stricken crimps to make the rest of us, Who aren’t with anyone, Want to retch! Yeah, I’m not finished yet... I wanna beat the crap outta that Little Cupid jerk, too... ...flyin’ around like some damn giant gnat making people fall in love with each other... What if they don’t wanna love each other ... huh?! That little creep’s ruinin’ it for everyone. Geez, I hate him! Valentine’s Day ... Yuck! Gag me! Well...anyhow...Have a nice February 14th! (But not a Happy Valentine’s Day... I hate Valentine’s Day)

STR. 20

Why do I like David Gray? Once I heard a song by David Gray on the radio. It was a folk song – now my favourite type of music. The song was really good, so I decided to buy a CD. When I heard other songs by this artist I fell in love with his music. It was brilliant! Why do I like it so much? Because it’s calm and relaxing. The lyrics area intelligent and not so hard to understand. David Gray plays the piano and the guitar and he is brilliant at it. If you’d like to discover a new fantastic singer I recommend David Gray and his songs such as “Sailing away” and “Babylon”. Elżbieta Szycik IIa


KWESTIONARIUSZ PROUSTA Tym razem odpowiedzi na pytania francuskiego pisarza udzieliła p. Alicja Samociuk - nasza szkolna bibliotekarka 1. GŁÓWNE CECHY MOJEGO CHARAKTERU: Wrażliwość na potrzeby drugiego człowieka i w miarę możliwości pomaganie ludziom potrzebującym (duchowo również). 2.CECHY, KTÓRYCH SZUKAM U MĘŻCZYZN: Dotrzymywanie słowa, odpowiedzialność. 3. CECHY, KTÓRYCH SZUKAM U KOBIET: Naturalność, serdeczność, szacunek dla innych. 4. CO CENIĘ U PRZYJACIÓŁ: Uważam, że przyjaciół poznaje się,, w biedzie”, dlatego też najważniejszą cechą jest ofiarność i cierpliwość. 5. MOJA GŁÓWNA WADA: Trudność w nawiązywaniu kontaktów. 6. MOJE ULUBIONE ZAJĘCIE: Przebywać w gronie najbliższych mi osób, obejrzeć dobry film, wspólne podróżowanie. 7.MOJE MARZENIE O SZCZĘŚCIU: ,,Szklane domy” bez względu na położenie geograficzne. 8. CO WBUDZA WE MNIE OBSESYJNY LĘK: Bezsenność, bezczynność. 9. CO BYŁOBY DLA MNIE PRAWDZIWYM NIESZCZEŚCIEM: Wyrządzić komuś świadomie zło. 10. KIM (LUB, CZYM) CHCIAŁABYM BYĆ, GDYBYM NIE BYŁA TYM, KIM JESTEM: Kiedyś chciałabym być chłopcem, obecnie

akceptuję siebie-to bardzo ważne w życiu człowieka; mężczyzną całkiem nie jest tak łatwo być (mają także trudne zadania do spełnienia). 11. KIEDY KŁAMIĘ: Skłamałabym, gdym powiedziała:nie kłamię. 12. SŁOWA, KTÓRYCH NADUŻYWAM: ,,Ooo ludzie!” -Do moich najbliższych; przez telefon - ,,no”. 13. ULUBIENI BOHATROWIE LITERACCY: Winnetou - w szkole podstawowej, obecnie nie mam. 14. ULUBIENI BOHATEROWIE ŻYCIA CODZIENEGO: W każdym człowieku można znaleźć coś dobrego do naśladowania. Przypadkowo w życiu nikogo nie spotkałam. Po laicku to zrządzenie losu, ja uważam, że to Opatrzność Boża i dlatego staram się być w stosunku do ludzi otwarta i pomocna. 15. CZEGO NIE CIERPIĘ PONAD WSZYSTKO: Pogardy dla drugiego człowieka, wulgaryzmów, obojętności. 16. DAR NATURY, KTÓRY CHCIAŁABYM POSIADAĆ: ,,Lepszy słuch” i ,,lepszy wzrok”. 17. JAK CHCIAŁABYM UMRZEĆ: Ludzie, którzy umierają potrzebują obecności osób bliskich. Myślę, że też bym tak chciała, ale Pan Bóg zdecyduje, jaka śmierć będzie dla mnie najlepsza. STR. 21


RECENZJA

SZCZĘŚCIE NIE ISTNIEJE

Gdyby nie Koło Młodych Twórców działające w naszym Liceum, z pewnością nigdy nie sięgnęłabym po powieść Doris Lessing ,,Piąte dziecko”, bo pomyślałabym, że to nie w moim typie. I wiele bym przez to straciła, ponieważ książka ta ukazuje okrutną prawdę o kruchości marzeń i bezsilności człowieka wobec wyroków losu, którą zbyt często próbujemy zataić przed samym sobą. Twórczość angielskiej pisarki została nagrodzona Literacką Nagrodą Nobla 2007. Uważam, że 142 strony mądrego i przemyślanego, ale napisanego przystępnym językiem tekstu w pełni zasłużyły na takie wyróżnienie. Jest to niezwykle wciągająca proza, od której nie sposób się oderwać. Trzyma w napięciu i niepewności do ostatniej strony, daje sporo do myślenia i pozostawia czytelnika pełnego wątpliwości.

STR. 22

Brytyjska pisarka w niebanalny sposób opisuje drogę do szczęścia Dawida i Harriet, dwojga ludzi wyznających nieco przestarzałe idee, a także nieubłagany kryzys rodzinny wywołany tragedią- przyjściem na świat tytułowego piątego dziecka, Bena. Autorka umiejętnie opisuje rzeczywistość podlondyńskiego domu, wplatając w elementy sielankowego życia nieszczęście i ból. Czy dziecko może zniszczyć rodzinę? Czy może celowo krzywdzić i ranić? Lessing w swoim dziele pokazuje, że jest to możliwe. Trudno sobie wyobrazić dwulatka budzącego w innych odrazę i siejącego postrach, ale w miarę zagłębiania się w lekturę również czujemy się zastraszeni i przyduszeni ciężarem niepełnosprawnego chłopca. Pragniemy, aby mały szatan zniknął z kart ksiązki, żeby dom, który przez niego przeistoczył się w piekiełko stał się na powrót oazą spokoju i radości. Powieść noblistki obnaża nasze wszystkie najgorsze cechy- nietolerancję, niesprawiedliwość, a także strach przed odpowiedzialnością. Ukazuje również oblicze zła, które przybiera różne formy, lecz zawsze jest zaraźliwe jak śmiertelna choroba. Maluje przerażającą wizję świata, w którym kraina szczęśliwości nie istnieje, nawet jeśli wydaje się, że zbudowaliśmy ją w naszej wyobraźni. Czy w obliczu dramatu, jaki przeżywają bohaterowie książki, możemy spodziewać się szczęśliwego zakończenia? Niecałe trzy godziny czytania i wiele dni rozmyślania powinny nam wystarczyć aby znaleźć odpowiedź na to pytanie. Emila


SŁOŃCE JEST ŻÓŁTE, A TRAWA JEST... Jak się nie załamywać, czyli 10 przykazań szczęśliwego człowieka :) 1. Zacznij dzień od muzyki, poranne żarty radiowców naprawdę poprawiają humor, polecam RMF FM oraz radio Zet. Nie polecam Radia Maryja. 2. I raz, i dwa, poranne ćwiczenia, brzuszki czy najzwyklejsze skłony sprzyjają nie tylko kondycji i nienagannej figurze, ale także dobremu nastrojowi. Tlen wypełni wtedy całe twoje ciało. Człowiek dotleniony, to człowiek szczęśliwy. 3. Przemyj twarz, spójrz w lustro, uśmiechnij się, wystaw język, zrób do odbicia kilka szalonych min, uruchom mięśnie twarzy, usuniesz tym sposobem oznaki zmęczenia i niewyspania. 4. Ubierz się w ciepłe kolory, a jeśli nic takowego w szafie nie znajdziesz, nałóż śmieszne skarpetki, same spojrzenie na nie Cię rozbawi. 5. Oprócz kanapki koniecznie weź ze sobą snickersa, tego dla największych głodomorów, czekolada to najlepszy przyjaciel szczęśliwego człowieka.

Abraha m Linco ln "Więks zość lud powiedział kie dyś: zi jest n śliwych a tyle s , na ile z c zęsię zdecydu na to sami ją".

przyszłości możesz być na przykład aktorem pokroju Johnnego Deappa lub politykiem pokroju pana Giertycha. 9. Nie daj się ponieść nerwom, zanim powiesz coś głupiego, policz do dziesięciu i powiedz: „Słońce jest żółte, a trawa jest zielona”. 10. Wybaczaj też tym, którzy Cię irytują, współpracuj z nimi i czerp z tego korzyści, pielęgnuj swoje stosunki międzyludzkie.

Miłego Dnia!!! Luiza

6. Gdy w przelocie, np. w szatni spotkasz kogoś znajomego, uśmiechnij się do niego, koniecznie szczerze, chociaż nie za mocno. Utrzymuj dobre stosunki z bogatymi, biednymi, pięknymi i brzydkimi. 7. Dziel się z innymi swoimi poglądami i opiniami. Świadomość, że ludzie Cię słuchają wpłynie pozytywnie na Twoją pewność siebie i na optymistyczne myślenie. 8. Zaopatrz się w entuzjazm, pomyśl, ile dobrego już Cię spotkało, a ile jeszcze Cię spotka, daj się porwać fantazji, przecież w STR. 23


Siemandero! Po ostatnich doświadczeniach z dziewczynami postanowiłem zająć się ciekawszymi rzeczami. Przedwczoraj rąbałem drzewo, wczoraj oglądałem telewizję, dzisiaj posprzątałem w pokoju. Dobrze zrobić trochę porządku wokół siebie. W sam raz na Walentynki. Nie muszę przejmować się tym dniem. Tyle, że ten dzień za bardzo przejmuje się mną. Idąc ulicą muszę uważać nie tylko na róże. Pół biedy z kwiaciarniami i ich kolcami. Bardziej kłują miśki, żyrafki, serduszka w pluszaczkach, pluszaczki w serduszkach, serduszka w serduszkach, pluszaczki w ... Za dużo różu i czerwieni, a jeszcze parę dni do 14-stego. Usiadłem w fotelu, oczywiście nie bez celu, ale, aby cos stworzyć. Stworzyłem dodatkową liczbę w oglądalności. Najpierw trafiłem na film. Uznałem za przypadek, że pierwszą literą tytułu było częste ostatnio słowo na ,,m" i nie chodzi o monopolowy... Przeskoczyłem parę teledysków. Okej, tu zawsze czeszą się przed lustrem ze złamanym sercem. Byłem pewien, że św. Walenty o mnie zapomniał, gdy trafiłem na ,,Początki świata". Lawa, komórki, bakterie czyli miliardy lat wstecz (wtedy też były proste stworzenia). Poszedłem po wodę. Wróciłem i słyszę o krabach, które przez płciowy sposób rozmnażania... Dosyć! Zostawiłem kraby i pilota, ruszyłem do lodówki. Może mała jajecznica? Chwyciłem szary karton z jajami, a na nim "Podaruj swojej walentynce...". Co to, to nie! Chwyciłem nietknięty miłością ser gouda i równie niekochane masło roślinne i zrobiłem sobie kanapkę. Chleb też nie wyglądał na walentynkowy. Jakoś bez większych problemów skończyłem dzień. Po ośmiu podstawowych godzinach snu i trzech rekompensujących stres walentynkowy, spędziłem niespotykanie spokojny dzień, zapominając o zbliżającym się 14 lutym. Wniosek więc i rada ode mnie jest taka, by trzymać dystans do takich spraw i nie przejmować się za bardzo słowem na ,,m", a nie mówię bynajmniej o matmie. Poza tym najlepiej... sory, telefon dzwoni...Cześć...Dziś?...Nic...ty też?...O 15? Ok. Do zobaczenia... O czym miałem napisać? Kwiaciarnia, kurczę, może jeszcze dorwę jakiś bukiecik...Szybko, szybko prysznic, ale zaraz...Halo? Bilety na 18, tak, tak, na ,,M... "

Andrzej Perełka

Redakcja: Luiza Gobiec (redaktor naczelna), Monika Stpiczyńska, Agnieszka Jarocka, Joanna Romańczuk, Elżbieta Szycik, Dorota Gryka, Justyna Małaszewska, Szymon Trusewicz, Marek Bura, Magda Kazberuk, Anna Bura, Emilia Gryniewicz Opiekun gazetki: Dorota Sulżyk Strona angielska: Edyta Rosiak Email: sumrozowy@wp.pl Adres: LO w Michałowie ul. Sienkiewicza 5


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.