Aloha ! Przywitanie bardzo trafione i odpowiednie do stanu pogodowego sprzed najbliższych sekund, minut, godzin, dni, miesięcy, stop ! Za oknami, za drzwiami, za wami, przed wami, pod wami, dodaj dowolne, bezczelny, niezmordowany (dobra, swoją epitetomanię wykorzystam później, bo jeszcze się przyda) biały terrorysta, na którego pierwszą wizytę i wielkie wejście tak czekaliśmy, piszczeliśmy i inne reakcje żywcem wyjęte z naszego dzieciństwa. Elegancko, witamy i się kłaniamy, hu hu ha czy jakoś tak. Coś tam pomarznie, odmarznie, sypnie, zasypie, śnieg poskrzypi pod butami (choć sprawdźcie lepiej, czy to jednak nie wina butów), ale kupujemy to, no bo to przecież uroki. No, ale ile można. Trzeba mieć tupet, żeby tyle czasu komuś głowę zawracać. Za grosz wychowania, phi. Chyba za miło gościa przywitaliśmy, bo ten taki się rozgościł i nawrzucał nam, wrzuca i nawrzuca na pewno jeszcze nie raz, nie dwa. Dobra, urwę w tym momencie dla mojego, a przede wszystkim waszego dobra, bo zaraz zacznę jakieś zwroty bezpośrednie do zimy układać. Szczerze, to byłam pewna, że jak będę tego wstępniaka płodzić, to jedyne, co o ziemie będę mogła napisać, to wymowne i jednoznaczne R.I.P. Takie małe zalążki nekrologów w „Sumie”. Ale jak tak dalej pójdzie, to i w kwietniu się nie uda. No dobra, nie demonizujmy. Ludzie sparaliżowani przecież nie są. Nie wszyscy zapadają w sen zimowy. Tegoroczni maturzyści zapomnieli, a przynajmniej próbowali choć na jedną noc o zbliżającym się nieubłaganie czasie egzaminu dojrzałości oddając się tańcom, hulankom i swawolom w białostockim klubie Santana. Także kilkoro naszych uczniów, zamiast jak Ja narzekać na złośliwość i zawziętość natury, losu i reszty świata, zrobiło coś o wiele pożyteczniejszego, wzięło udział jako wolontariusze w już Pełnoletniej Orkiestrze Świątecznej Pomocy. Ale to wszystko to nic. To, tamto i owamto nieistotne. Nowy numer „Suma” i śnieg się odsuwa. Jeszcze pseudopoezji nam tu brakowało. Odśnieżyć nim specjalnie nie odśnieżycie, obsypać drogi, żeby były mniej śliskie też wam nie wyjdzie, ale poczytanie też chyba nie najgorszy wariant. A wszystkim walentynkowiczom (dobre słowotwórstwo nie jest złe) spóźnione życzenia, a właściwie nie ! Bo przecież miłość się wam też przyda przez pozostałe 364 dni w roku., więc: miłości. Żebyście za rok mogli znowu prześcigać się dla siebie w wyborze prezentu walentynkowego. I tak w ogóle to już teraz można przejść dalej, tak, w prawo. Bernadetta STR. 2
SUM SZKOLNY
KRONIKA 22 grudnia 2009 odbyło się spotkanie opłatkowe. Na uroczystość przybyli duchowni z parafii prawosławnej i katolickiej w Michałowie, dyrekcja, grono pedagogiczne i uczniowie z naszej szkoły. Wysłuchaliśmy koncertu kolęd w wykonaniu uczniów klasy Ia i IIIa. Młodzież śpiewającą przygotowała Pani prof. Dorota Sulżyk. 10 stycznia 2010 grupa wolontariuszy z naszej szkoły pomagała Jurkowi Owsiakowi i jego Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy w zbieraniu funduszy. W zbiórce udział wzięli: Anna Trochimczuk 2a, Agnieszka Malenda 2a, Milena Kulesza 1a, Agnieszka Ziniewicz 1a, Gabrysia Leszczyńska 1a, Łukasz Ławreszuk 1a, Ela Bura 1a oraz grupka młodzieży z Gimnazjum w Michałowie.
mil Bajkowski (IIa) oraz Michał Wowk (IIa). Gratulacje! W styczniu ogłoszone zostały wyniki konkursu języka angielskiego JERSZ. Najwyższe miejsca zajęli: Jan Palinowski (IIIa) 2 miejsce w województwie, a 70 w kraju. Marta Bura (IIa) 2 miejsce w województwie, a 234 w kraju. W styczniu Samorząd Uczniowski przeprowadził akcję Góra Grosza. Kwota zebrana w tym roku przez nasza szkołę, to około 150 złotych. W styczniu również zostały wysłane prace naszych uczniów na ogólnopolski konkurs plastyczny „Tęcza”. Wzięło w nim udział 13 uczniów z kl. Ia, IIa i IIIa. 31 stycznia 2010 w restauracji Santana w Białymstoku tegoroczni maturzyści z klas IIIa, IVt oraz IVe wraz z wychowawcami, dyrekcją i osobami towarzyszącymi godzili się z myślą, że do matury już tylko 100 dni. 8 lutego 2010 roku rozpoczęły się Szkole Mistrzostwa w Piłce Siatkowej. Wyniki rozgrywek w następnym numerze!
11 stycznia 2010 roku uczniowie klas licealnym przystąpili do konkursu EkoPlaneta. Do kolejnego etapu zakwalifikowali się: Mateusz Kazberuk (IIa), Ka-
15 lutego 2010 męska drużyna siatkówki zajęła II miejsce na zawodach piłki siatkowej Memorial Stanisława Łapińskiego.
STR. 3
SUM SZKOLNY
KARTOTEKA STYPENDYSTÓW Imię: Anna Nazwisko: Bura Szkoła: Liceum Ogólnokształcące w Michałowie Klasa: IIIa Wiek: 19 lat Na co przeznaczasz otrzymywane stypendium ? Nie mam w zwyczaju chomikowania pieniędzy. W związku z tym stypendium wydaję na przyjemności. Jedną z nich, jest również inwestycja w przyszłość , czyli kurs rysunku przygotowujący na kierunki wydziału architektury.
Opowiedz o tym. Czas najwyższy, aby je mieć. Na dzień dzisiejszy jest to architektura na Politechnice Białostockiej, ale osobiście wierzę w moc przypadku i nie wykluczam, że moje plany ulegną zmianie. Jedynym wyznacznikiem jest dla mnie spełnienie moich artystycznych ambicji. Jak takie stypendium pomaga uczniom w edukacji? Otwiera nowe możliwości, mam tu na myśli różnego rodzaju kursy, szkolenia, które często są bardzo drogie, a zarazem niedostępne dla większości uczniów. Jest pewnego rodzaju nagrodą za wieczory spędzane nad książkami oraz motywacją do dalszej pracy.
Czy masz już skonkretyzowane plany edukacyjne? Wybrałaś kierunek studiów? Wiesz, czym chcesz się zajmować? Imię: Ewa Nazwisko: Doroszko Szkoła: Technikum ekonomiczne w Michałowie Klasa: IIe Wiek: 18 lat Na co przeznaczasz otrzymywane stypendium ? Jak na razie otrzymałam tylko stypendium za pierwszy semestr, które w większym stopniu przeznaczyłam na kurs prawa jazdy i zorganizowanie osiemnastki, ale spokojnie, wszystkiego jeszcze nie wydałam.
przyszłość, przede mną są jeszcze 2 lata nauki w technikum, a w tym czasie moje plany na przyszłość zapewne wielokrotnie się zmienią.
Jak takie stypendium pomaga uczniom w edukacji? Takie stypendium w pewien sposób zachęca i motyCzy masz już skonkretyzowane plany edukacyjwuje do nauki. Ludzie w moim wieku mają już włane? Wybrałaś kierunek studiów? Wiesz, czym sne potrzeby i chcą w jakiś sposób być mniej zależni chcesz się zajmować? Opowiedz o tym. Swoją przyszłość wiążę przede wszystkim z eko- od swoich rodziców. Słyszałam też, że wielu stypennomią i zarządzaniem, lecz nie wybrałam jeszcze dystów otrzymywane pieniądze odkłada na dalszą kierunku studiów, być może będę wybierała pomię- edukację, bo przecież studia, szczególnie te poza dzy marketingiem a administracją. Zastanawiam miejscem zamieszkania, wiążą się z większymi wysię też nad pedagogiką, gdyż bardzo lubię pracę z datkami. Ale i tak każdy z nas miałby inny pomysł dziećmi. Uświadomiłam to sobie podczas brania udziału w projekcie ' Poczytaj Mi przyjacielu ' pro- na zagospodarowanie tych pieniędzy. wadzonego w michałowskim przedszkolu. Nie mam jeszcze zbyt sprecyzowanych pomysłów na
STR. 4
POSDUMOWANIE PIERWSZEGO SEMESTRU W pierwszym semestrze najwyższą średnią uzyskała klasa IIIa z wynikiem 4,13. Natomiast najlepszą frekwencję miała klasa Ia 95,30 %. A oto wyniki i frekwencja w poszczególnych klasach: Ia Średnia ocen—3,80 Frekwencja—95,30% Najlepsi uczniowie: Ela Bura (4,84) Mariusz Romańczuk (4.84) Łukasz suproń (4,61) Kamil Zwoliński (4,38) Agnieszka ziniewicz (4,23) Milena Kulesza (4,15) Łukasz Ławreszuk (4,0)
Mateusz Scecewicz (4,63) Izabela Treska (4,54) Im Średnia ocen—3,44 Frekwencja—87,58% Najlepsi uczniowie: Katarzyna Gryc (4,62) Barbara Szuścik (4,25) Michał Gajko (4,23) IIe Średnia ocen—3,0 Frekwencja—81,43% Najlepsi uczniowie: Ewa Doroszko (4,59) Gabriela Kundzicz (4,18) Angelika Waśko (4,06)
IIa Średnia ocen—3,78 Frekwencja—93,63% Najlepsi uczniowie: Marta Bura (4,93) Magdalena Suprun (4,71) Michał Wowk (4,64) Weronika Szypul (4,5) Adrian Waśko (4,36) Elżbieta Borowska (4,29) Mateusz Kazberuk (4,21) Katarzyna Kardasz (4,14) Anna Trochimczuk (4,07) IIIa Średnia ocen—4,13 Frekwencja—92,73% Najlepsi uczniowie (w tej klasie jest Az 20 uczniów ze średnia powyżej 4,0. Dlatego tu wymienimy tych najlepszych ze śr. Powyżej 4,5) Anna Bura (5,18) Emilia Gryniewicz (5,18) Emilia Antonowicz(4,82) Aneta Kardasz (4,90) Bobel Emilia (4,82) Anna Monach (4,72) Magdalena Małaszewska (4,72)
IIIe Średnia ocen—3,04 Frekwencja—88,90% Najlepsi uczniowie: Agnieszka Nosorowska (4,88) Aniela Waszkiewicz (4,81) Katarzyna Małaszewska (4,18) Renata Król (4,0) IVe Średnia ocen—2,65 Frekwencja—78,54% Najlepsi uczniowie: Barbara Kozioł (4,0) It Średnia ocen—2,55 Frekwencja—80,12% Najlepsi uczniowie: Wojciech Masłowski (3,89) IVt Średnia ocen—2,65 Frekwencja—76,13% Najlepsi uczniowie: Sławomir Kardasz (3,83)
STR. 5
SUM SZKOLNY
OKAŻE SIĘ W PRANIU I oto nadszedł dzień.. Dziś dowiemy się, jaki jest idealny partner.. lub partnerka! Wiem, że większość z nas chciałaby mieć swojego własnego Johnnego Deppa (wiadomo, która z nas najbardziej. Pozdro Marta :D) lub osobistą, wymarzoną Angelinę Jolie. Niestety, nie żyjemy w Hollywood i musimy sobie jakoś z tym poradzić. Oto małe podpowiedzi, co zrobić, by podbić serce niejednego chłopaka, lub niejednej niewiasty w naszym michałowskim collegu. CHŁOPCY 1. Przy pierwszym spotkaniu z dziewczyną zwracam uwagę na część ciała.. Igor: …na całe jej ciało. Mateusz i Kamil: ..oczy. Muszą być ładne. Kamil M.: …biust. Dawid: ..jej oczy. Adrian: styl. 2. Nigdy nie wybaczyłbym kobiecie.. Igor, Mateusz, Dawid, Kamil M.: …zdrady. Kamil: …kłamstwa. 3. W kobietach najbardziej podziwiam ich... Igor: …urodę. Mateusz, Dawid i Kamil: …inteligencję. Kamil M.: ..biust. Adrian: upór w działaniu. 4. Wśród gwiazd moim ideałem kobiety jest... Igor: …za długo by wymieniać. Mateusz: …Angelina Jolie. Kamil: ..Charlie Theron. Kamil M.: Elisha Cuthbert. Dawid: .. nie ma takiej. Adrian: uważam, że wszystkie „gwiazdy” wcale nie są piękne. To tylko programy komputerowe i makijaż… 5. Po kłótni moja partnerka powinna... Igor: …umieć rozmawiać, a nie warczeć. Mateusz: …przeprosić mnie i usługiwać mi przez cały tydzień, robić pyszne kanapki itp. Kamil: ..przeprosić mnie (śmiech) Kamil M.: ..wyjść z domu. Dawid: ..porozmawiać ze mną. STR. 6
6.Na pierwszej randce dziewczyna nie powinna... Igor i Kamil: ..za dużo gadać. Mateusz: …przeklinać. Kamil M.: ... mówić o innych facetach. Dawid: .. całować się. 7. Moja idealna partnerka powinna być.. Igor: …idealna. Mateusz: …inteligentna, miła, ładna. Kamil: ..piękną i mądrą blondynką ... ale chyba to nierealne. Kamil M.: ..duży biust, inteligentna, miła i taka ogólnie przyjemna. Dawid: … szczera, kochająca i wyrozumiała. Adrian: nie potrafię tego określić, gdy się spotka taką osobę, to się po prostu wie... 8. Gdybym miał wybrać między cycatą blondyną, która zaczyna trzeci raz I klasę, a mądrą, miłą dziewczyną, która nie dostałaby się do miss Polonia wybrałbym... Igor: Tę drugą, (nie tylko w miss Polonia są ładne) Mateusz, Kamil M. i Dawid: Wybrałbym tę mądrą. Kamil: Cycatą blondynkę.
SUM SZKOLNY
DZIEWCZĘTA 1. Przy pierwszym spotkaniu z chłopakiem zazwyczaj zwracam uwagę na... Sylwia: …wygląd. Natalia: ..oczy. Olga: ..jego dłonie, muszą być zadbane. Agnieszka: …Na jego wygląd i charakter, no i na to, czy umie choć troszkę tańczyć. Gośka: ..to, jak się dogadujemy. Magda: ..charakter. 2.Nigdy nie wybaczyłabym chłopakowi... Natalia, Olga, Gośka, Magda: ..zdrady! Agnieszka: … tutaj okaże się w paraniuna razie nie wiem. 3. U mężczyzn najbardziej cenię.. Sylwia: ..szczerość, troskliwość, odwagę. Natalia i Magda: …szczerość. Olga: …męskość. Agnieszka: …poczucie humoru, pomysłowość i prawdomówność, itp. Gośka: …szczerość i poczucie humoru. 4. Wśród gwiazd moim ideałem mężczyzny jest… Sylwia: ..Leonardo Dicaprio Natalia: Robert Pattison. Olga i Magda: Nie ma idealnego aktora dla mnie. Agnieszka: hmm, może Johnny Depp. Gośka: Vin Diesel.
nawet jak jej nie mam, hehe. Agnieszka: ….powinien przemyśleć sprawę i przyznać mi rację Gośka: …pójść na kompromis. Magda: .. przemyśleć całą sytuację i jeśli to on zawinił, powinien przeprosić. 6. Aby zdobyć moje serce, chłopak powinien... Natalia: …robić dla mnie wszystko. Olga: ..umieć zachować się w każdej sytuacji. Agnieszka: …Oooj, powinien bardzo wiele, hehe. Gośka: …być szczery i mieć poczucie humoru. Magda: ..się postarać. 7. Na pierwszej randce chłopak nie powinien.. Sylwia: …przeklinać. Natalia: …gadać o seksie. Olga: …być zbyt nachalny. Agnieszka: …np. opowiadać o swoich byłych… Gośka: …całować dziewczyny? Magda: …być chamski. 8. Mój idealny partner powinien posiadać cechy charakteru takie jak... Sylwia: …w punkcie trzecim. Natalia i Gośka: …szczerość, poczucie humoru, wrażliwość, odpowiedzialność.. Olga: …szczerość wyrozumiałość, delikatność czułość i ogólnie same pozytywy. Agnieszka: …Niestety nie ma ideałów- w sumie może i lepiej, powinien być zdecydowany, pomysłowy i w ogóle super. Magda: ..odważny, czuły. 9. Gdybym miała wybierać między przystojnym draniem, a brzydkim romantykiem wybrałabym... Sylwia: …wolałabym być sama. Natalia, Gośka: …Brzydkiego romantyka. Olga i Magda: Rzecz jasna… przystojnego drania! Agnieszka: …Ten pierwszy. Powodzenia w szukaniu swoich własnych Gwiazd na szkolnych korytarzach! Kasia i Ela
5. Po kłótni mój partner powinien... Sylwia: ..porozmawiać ze mną. Natalia: ..mnie przeprosić. Olga: …być wyrozumiały i wiedzieć, że mam rację STR. 7
SUM SZKOLNY
„PRETEKST, ŻEBY POWIEDZIEĆ: KOCHAM CIĘ” 14 luty.. w podstawówce to był najważniejszy dzień w roku, czekaliśmy z niecierpliwością, żeby skrupulatnie przeliczyć każdą walentynkę, a potem chodzić i chwalić się, kto z nas ma ich więcej. Czy teraz też nam tak na tym zależy? I czy przy -20 stopniowym mrozie nasze uczucia nie gasną? „Sum Różowy”: Jak mroźna zima wpływa na miłość? Sprzyja jej, czy wręcz przeciwnie? Weronika: Jeżeli jest zima, to ludzie są rozdrażnieni, zdenerwowani i na siebie wrzeszczą i ogólnie się nie kochają.. Igor: Moim zdaniem zima nie sprzyja miłości, ponieważ jest zimno, a miłość się z tym nie kojarzy. Agnieszka i Marta: Zima nie sprzyja miłości, jest szaro i ponuro, nie ma gdzie wychodzić..
Agnieszka i Marta: Nie pamiętamy żadnych walentynek. Kamil: Ja ogólnie za tym świętem nie przepadam, ponieważ nie mam do kogo wysyłać tych walentynek i myślę, że dla mnie też nie ma kto ich dawać. W podstawówce może tak, teraz raczej nie. Karol: Kiedyś dostawałem walentynki od jakiejś cichej wielbicielki. To było nawet miłe. Adaś: Kiedyś chciałem Anitę pluszową (koleżankę z gimnazjum). Tomek: Nie pamiętam dobrych walentynek. Aneta: Najlepiej wspominam podstawówkowe walentynki, bo dostawaliśmy wszyscy masę kartek z wyznaniami miłosnymi. Fajne były te dziecięce romanse. Sum Różowy: Czy zauważasz w swoim otoczeniu szał walentynkowy?
Kamil: Moim zdaniem, jeśli ktoś jest naprawdę zakoMagda: Nie zauważam żadnej atmosfery walentynkochany, to nieważne, czy to jest zima, czy lato. wej wokół siebie.. Beata: Walentynki to strasznie tandetne święto i Weronika: Szału żadnego nie zauważam, dla mnie to uważam, że jeśli się kocha, to pora roku nie ma znajest święto.. hmm.., jakby to powiedzieć, pocztówkarzy. czenia. 14 luty to tylko pretekst, żeby powiedzieć „Kocham Cię” Moim zdaniem najbardziej romanIgor: Przede wszystkim reklamy, w sklepach też często tyczną porą roku jest jesień. widuję różne dekoracje itp.. Adaś: Zima.. hmm.. W Wiadomościach mówili ostatAgnieszka i Marta: Raczej nie zauważam tego jakoś nio, że jeden mężczyzna uratował kobietę i tak się poznali i zakochali w sobie, więc zima chyba nie jest specjalnie, kiedyś bardziej zwracałyśmy na to uwagę, teraz nie jest to aż tak widoczne. taka zła. Tomek: Nie ma gdzie się całować nawet.. Aneta: Wręcz przeciwnie, ponieważ dopiero wiosną zaczyna się ”marcowanie” (śmiech) , a zimą większość ludzi jest w depresyjnych nastrojach. Sum Różowy: Które walentynki najmilej wspominasz? Może dostałeś/łaś jakiś interesujący prezent? Magda: Nie pamiętam żadnych walentynek i nigdy nie dostałam prezentu. Weronika: To była 5 klasa podstawówki, pamiętam, że dostałam mnóstwo walentynek i to było piękne. Igor: tak, pamiętam, kiedyś w szkole dostałem dwie kartki, tylko, że nie wiedziałem od kogo… (to nawet było intrygujące)
STR. 8
Kamil: Yyy, moim zdaniem nie. W telewizji to widać, lecz wokół siebie nie zauważam tej gorączki. Karol: Oprócz tego pudełka na walentynki przed wejściem do szkoły, to nie. Tomek: Nie, nie zauważam wokół siebie. W telewizji też nie ma aż takiego wielkiego nacisku na to. Aneta: Jeśli chodzi o reklamę samych walentynek, to w sklepach i telewizji jest tego bardzo dużo. Natomiast w moim otoczeniu nie zauważyłam większego zainteresowania tym faktem. Walentynkowa wróżka życzy wszystkim singlom i nieszczęśliwie zakochanym odnalezienia swoich Książąt i Księżniczek, a będącym w „trwałych związkach” radości z miłości! Kasia.
SUM SZKOLNY
Love is a many-splendored thing Cupid was a mischievous, winged child, whose arrows would pierce the hearts of his victims causing them to fall deeply in love. In ancient Greece he was known as Eros, the young son of Aphrodite. To the Roman's he was Cupid, and his mother Venus. Roses symbolize both peace and war, love and forgiveness. White roses are for true love. Red roses are for passion. Yellow roses are for friendship. Black roses mean farewell.
Do you like Valentine’s Day. LO Michalowo survey • I hate Valentine's Day, because this is a very
commercial thing.
xyz IIa
• I don't like Valentine’s Day, because I think that
• • • • •
people who are in love should show love each other every day, rather than only on this one day of the year. In my opinion it is an overrated day. Ewa Why do I hate Valentine's Day? Because I'm alone. Sylwia In my opinion Valentine's Day is a good day when a boy is in love with a girl, but when you don't have a partner this day is very sad. ON I love Valentine's Day because it's the best time to say anonymously what we feel to another person who is unaware of our feeling. J. I love Valentine's Day because everything is in hearts and this is very sweet, and I like the mood which reigns that day… X Why do I love Valentine’s Day? It's simple. This is a special day in the year, all of which I can spend with my loved one and my parents will not have to blame me for that and complain that I'm not at home with a book in my hand. Every day is always a valid reason why we cannot meet: my school or his job. I like seeing couples in love in the streets holding hands and looking deeply into each other's eyes. This helps me realize that love exists. Valentine's Day is a perfect day for an engagement ... Of course, I still have a little time, but I think it's a terribly romantic gesture. I guess I'll cry when I hear from my boyfriend: `I want to spend the rest of my life with you ... only with you.’ I can certainly say that I am a sensitive girl. I do not expect expensive gifts from my boyfriend. I like to receive red roses. They are modest and this is their beauty. Of course, I think you can celebrate Valentine’s Day ... The more of these days in the year, the better and brighter the world becomes ... ;-) Mariola
Valentine, I’d do anything for you! ... except chew tin foil... I wouldn’t chew tin foil for you... I also wouldn’t cut my hair with a weedwacker, eat a big steamy plate doggie doo-doo, chew - żuć dance naked at a monster truck rally, tin foil - folia aluminiowa or juggle cats for you... weedwacker - mała kosiarka do trawy But hey! rally - rajd; zbiórka; juggle - żonglować Anything else... You betcha!
knot - węzeł
STR. 9
SUM SZKOLNY
ECH, ZABAWA AŻ DO RANA... Karnawał jeszcze się nie skończył i chociaż większość z nas najbardziej epickie melanże ma już w tym roku za sobą, część nie zdążyła jeszcze popełnić spektakularnych imprezowych błędów. Dla nich właśnie mamy parę wskazówek, jak się bawić, żeby przeżyć do następnego karnawału. Zabawa. Słowo-klucz, którego znaczenie zmienia sie wraz z wkraczaniem człowieka w dorosłość. Jeszcze parę lat temu niezłą zabawą było pląsanie w rytm "Smerfnych Hitów" podczas szkolnej potańcówki na sali gimnastycznej, gdzie przy zasłoniętych oknach chłopcy podpierają ściany, a dziewczynki tuptają pośrodku w kółeczku. A teraz trudno wyobrazić sobie imprezę, na której dziewczyny nie byłyby wymalowane jak ruski obraz, a z głośników nie skrzeczałaby Lady Zgaga, bądź inne elektro (bo liczy się... uderzenie). No i oczywiście napoje wyskokowe. Niektóre są tak wyskokowe, że część ludzi wyskakuje oknami. Jak można się bawić bez co najmniej dwóch skrzynek... oranżady i paru litrów czystej destylowanej.. wody niegazowanej (bąbelki idą do głowy)? Szkoda mi ludzi, którzy za nieudaną uważają dyskotekę, z której nie wynoszą ich nieprzytomnych. A przecież da się uczynić imprezę ciekawszą na tyle innych sposobów! Zaczynając od wersji zupełnie hardkorowej, aby rozgrzać towarzystwo przygaszone ogromnymi mrozami za oknem, zaproponować można grę w rozbierane szachy. Taka alternatywa dla STR. 10
rozbieranego pokera. Wysiłek zarówno fizyczny (ciężko zdjąć z siebie zimowe buty i trzy pary skarpet) jak i umysłowy (jakbyś dał wieżę na E7, to byś wygrał). Chcecie więcej? Proszę bardzo! Wspólne odśnieżanie chodników przy dźwiękach karnawałowej muzyki. Przy okazji może uda się spalić trochę zbędnych styczniowych kalorii? W każdym razie odrobina ruchu na świeżym powietrzu jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziła. A będąc w ruchu mamy gwarancję, że nie zamarzniemy. Jeżeli ktoś niezbyt dobrze bawi się na jakiejś imprezie, mogę mu polecić moją ulubioną rozrywkę - pisanie smsów na czas. Reguły są banalnie proste: należy wysłać jak najwięcej bezsensownych wiadomości tekstowych typu "Hej co słychać?" do jak największej liczby osób nie będących na owej zabawie, z nadzieją, że ktoś odpisze. Wszystko lepsze niż zmuła! Jedynym warunkiem jest posiadanie środków na koncie albo ważnego pakietu sms. Można by jeszcze długo wymieniać genialne pomysły na karnawałowe szaleństwa, lecz wystarczy tak naprawdę zapamiętać główną zasadę: trzeba imprezować z głową i odpowiednim nastawieniem, oraz nie liczyć na to, że gdy wymiękniemy, ktoś nas zaniesie do domu. A mówi to osoba, która na niejednej imprezie była i niejedno w życiu (bezalkoholowe) piwo wypiła. Emila
SUM SZKOLNY
„…BO DOBRA IMPREZA NIE JEST ZŁA…” Wszelkiego rodzaju imprezy: dyskoteki, ogniska, "domówki" są dla większości najprzyjemniejszą formą spotkań. Mówię, że dla większości, bo każdy z nas jest inny, jesteśmy indywidualistami i siłą rzeczy, nie wszyscy lubimy to samo. Ale zwykle na tych właśnie imprezach dzieje się, oj dzieje… Licealiści po prostu muszą się wyszaleć. Bo jak nie teraz, to kiedy? I tak, gdy tylko nadarzy się okazja odrywamy się od domu, od szkoły i porywamy się w rytm muzyki, a gdzieś na dnie serca brzmi nam horacjańskie "Carpe diem!”.
poniedziałku do piątku siedzę w szkole od rana do późnego popołudnia. Potem, jak doczłapię się do domu, zjem coś i idę się uczyć. Potem jest już po 21 i Agniesi przestaje mózg funkcjonować. Wtedy mam "czas wolny", ale od myślenia. Siadam przy komputerze, sprawdzam co tam w necie piszczy, a następnie przygotowuję się do spania. W weekendy: sobota= sprzątanie, zwłaszcza pokoju, bo po całym tygodniu to wygląda jakby ktoś granat mi przez okno wrzucił. Wieczorem jakiś wypad: dyskoteka albo impreza. W niedzielę zazwyczaj chodzę na spacer, a wieczorkiem... książki. Mam nadzieję, że w przyszłości to chociaż zaowocuje. Krzysiek: Co sobotę wypadam na jakąś imprezkę ze znajomymi. Albo domówka, albo gdzieś na sali, albo jakieś urodzinki ... co tydzień coś, bo dobra impreza nie jest zła. Trzeba się rozerwać po ciężkim tygodniu. Poza tym prawie co wieczór spotykam sie z kumplami. Magda: Ja na dyskoteki lub inne tego typu imprezy chodzę w piątki lub soboty, a w niedzielę ostatkiem sił zmuszam się do nauki… przynajmniej staram się otworzyć zeszyt i zrozumieć ostatni temat. Kasia: W sumie przez cały rok "poszczę" ,wyjątek to chyba tylko Sylwester. Zabaw hucznych nie urządzam, ani nie uczestniczę w nich...Ale nadrobię to kiedyś.
My zapytaliśmy kolegów i koleżanki z naszej szkoły : Jak się bawią licealiści? Co jest ulubioną formą spędzania wolnego czasu? Agnieszka: A co to jest wolny czas?? Od
Michał: Mój czas wolny to weekend. Przyznaję się - wtedy głównie śpię. Beztroskie lenistwo, nie ma nawet mowy o jakiejś organizacji czasu czy coś… kompletne zero. Czasami wyjdę z kumplami albo posiedzę w necie… yyy… i tyle. Ewa STR. 11
SUM SZKOLNY
STUDNIÓWKA - TO JUŻ TYLKO WSPOMNIENIE...
W si a
damy
za... e n o l do po
. III a w pełnym składzie
Pierw s
zy toa s
t.
Grono ped agogiczne. Eleganccy Panow ie.
e ć Twoj a d ą l g Chcę o
STR. 12
ogi... n i g o n n ogi,
SUM SZKOLNY
e Ksi Gródecki
ężniczki.
Zatańczy
my?
Masażystki;)
zna... Przerwa technic
Wygin am
ciało ś m
i ał o.
Podwiązkowy Rambo.
Gryz a?
STR. 13
SUM POZASZKOLNY
SZUBI DUBI MICHAŁOWO KEN DENS? Taniec to zespół zjawisk ruchowych będący transformacją ruchów naturalnych, powstający pod wpływem bodźców emocjonalnych, zazwyczaj skoordynowany z muzyką- taką definicję możemy znaleźć w Internecie, ale czym tak naprawdę jest taniec? Jak to jest być tancerzem? Aby się tego dowiedzieć „Sum Różowy” postanowił zapytać najwiarygodniejsze źródło. Mianowicie Dorotę Baranowską- performerkę, tancerkę „Grupy Przejściowej”, dyplomowanego instruktora tańca współczesnego, która prowadzi zajęcia taneczne w Michałowie.
Sum Różowy: Jak to się stało, że zaczęła Pani tańczyć i ile lat temu zapadła taka decyzja? Dorota Baranowska: Przygodę z tańcem zaczęłam w wieku sześciu lat. W Domu Kultury, przy którym mieszkałam odbywały się zajęcia z tańca towarzyskiego. Spodobały mi się, więc chętnie na nie chodziłam. Na początku to była zabawa, która przerodziła się w pasję. Dziś taniec jest moim sposobem na życie. STR. 14
SR: Ile czasu poświęca Pani na treningi i co robi, żeby być w dobrej formie? D.B: Oprócz tego, że codziennie prowadzę zajęcia z młodzieżą, to trzy razy w tygodniu spotykam się z moim zespołem- GRUPĄ PRZEJŚCIOWĄ, z którym przygotowujemy spektakle. Gdy zbliża się premiera nowego projektu tanecznego, poświęcamy praktycznie każdą wolną chwilę na treningi. Wtedy DANCEOFFNIA (studio , gdzie tańczymy) staje się naszym drugim domem. Branża taneczna, to branża, w której liczą się umiejętności, dlatego trzeba się nieustannie
rozwijać i tym samym zdobywać doświadczenie. Bardzo często biorę udział w różnych szkoleniach, warsztatach i projektach. SR: Czy pamięta Pani swój pierwszy konkurs tańca? D.B: Oczywiście, takich chwil się nie zapomina. Nawet, pomimo tego że w moim przypadku był to totalny koszmar. Po pierwsze, spóźniłam się na próbę, po drugie, w czasie występu porwała mi się sukienka. Teraz już nie pamiętam, jak potoczył się turniej, w każ-
SUM POZASZKOLNY
dym razie stres, jaki wtedy mi towarzyszył, jest nie zapomniany. SR: Jakie jest Pani największe osiągnięcie? D.B: Pracuję w grupie i jako GRUPA PRZEJŚCIOWA mamy wiele osiągnięć. Na Podlasiu to najbardziej utytułowana grupa tańca współczesnego i z tego jestem dumna. SR: Co się czuje stojąc na scenie przed ogromną publicznością? Czy nawet po paru latach występów nadal odczuwa się tremę i stres przed spektaklem? D.B: Trema towarzyszy mi przy każdym występie i nie tylko wtedy, gdy sama występuję, ale także kiedy tańczą moi wychowankowie. Trema jest w porządku, kiedy mobilizuje. Uwielbiam momenty przed spektaklem, gdy czuje się tę adrenalinę. SR: Co najbardziej fascynuje Panią w byciu zawodową tancerką i instruktorem? Co najbardziej lubi Pani w swojej pracy? D.B: Mam ogromne szczęście, że to co robię na co dzień, nie jest tylko sposobem na zarabianie pieniędzy. Jestem przykładem, że praca może być pasją. Jako tancerz mam możliwość kreowania postaci scenicznych, wcielania się w role i to jest fajne. Jako instruktor bezustannie poznaję nowych ludzi. W ciągu wielu lat mojej przygody z tańcem przez zajęcia przewinęło się wiele dzieciaków i młodzieży. Każda nowa grupa, którą wychowuję jest inna, ciekawa i to jest fascynujące. SR: A co uważa Pani za najtrudniejsze w byciu tancerką? Czy uważa Pani, że kobiety mają trudniej w tym zawodzie ze względu na swoją delikatność? D.B: Trudniej? Tak bym tego nie nazwała. Natomiast rzeczywiście, jeśli chodzi o konkurencje, to kobiet jest zdecydowanie więcej w tej branży, więc mężczyźni mają większe szanse na castingach, np. do teatru. SR: Czy przyszedł kiedyś taki moment w życiu, że „odstawiła” Pani taniec, bo po prostu Panią znudził lub okoliczności nie
pozwalały na kontynuowanie tej pasji? D.B: Nigdy. Pojawiały się jedynie chwile zwątpienia we własne możliwości, które chyba musi przeżyć każdy tancerz. Tylko wtedy szybko uświadamiasz sobie, że nic innego nie potrafisz robić, albo inaczej nie chcesz nic innego robić! SR: Czy ma Pani jakiegoś idola, jeżeli chodzi o taniec? Na kim się Pani wzoruje, kto najbardziej imponuje? D.B: Uwielbiam POLSKI TEATR TAŃCABALET POZNAŃSKI. Ich spektakle są dopieszczone pod każdym względem. A jeżeli chodzi o postać, to wielkim szacunkiem darzę Pinę Bausch. Jest to, niestety nie żyjąca już niemiecka choreografka tańca współczesnego. SR: Jak dotąd przez Michałowski GOK przewinęło się wielu instruktorów. Jak to się stało, że podjęła Pani tu pracę? D.B: Propozycja pracy w Michałowie pojawiła się nagle. Na wakacjach dostałam telefon od pani Dyrektor z prośbą o spotkanie. I od października 2009 zaczęłam prowadzić zajęcia. SR: Czy zauważa Pani potencjał u naszych michałowskich tancerzy? D.B: Jasne, szczególnie u najmłodszych. Dzieciaki robią ogromne postępy. Są zaangażowane w zajęcia, pochłaniają wiedzę jak gąbka. A najważniejsze, że mają tę iskierkę w oczach jak tańczą. I mam fajne, naprawdę z ogromnym potencjałem dwie dziewczyny w najstarszej grupie. Z taką młodzieżą chce się pracować. SR: Jakie ma Pani rady dla początkujących? Może chciałaby Pani zareklamować na łamach naszej gazetki swoje zajęcia? D.B: Oczywiście zapraszam wszystkich zainteresowanych na zajęcia w każdy wtorek o godzinie 15-00 ( harcówka SP) . Wystarczą tylko dobre chęci i odrobina cierpliwości. Bo właśnie cierpliwość, pokora i zapał do pracy to najważniejsze cechy, które powinien posiadać tancerz. Rozmawiała Ela
STR. 15
SUM POZASZKOLNY
REKORD POBITY! Dzięki hojności ludzi na rzecz Wiel- powiekami i przychodzącym znienacka ziewakiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Mi- niem. Po około godzinnym liczeniu uczucie senności minęło, a na twarzach wolontariuszy i chałowie i Bondarach zebraliśmy kwotę opiekunów pojawił się jakże bezcenny uśmiech. 3221,58 zł. Pobiliśmy rekord! Gdzie w roku ubiegłym były to zaledwie Wtedy już z poczuciem spełnienia ważnej misji 2736,97 zł wolontariusze udali się jak najszybciej do doKwota zadeklarowana w ogólnopolskiej mów, bo przecież nie mogli spóźnić się na pozbiórce to aż niedziałkową lekcję języka polskiego. 36 118 272,00 zł. Tysiące wolontariuszy w Polsce i za granicą 10 stycznia 2010 roku wyruszyło na uliczną kwestę już po raz drugi z myślą o dzieciach z chorobami onkologicznymi. Młodzież z naszego liceum też postanowiła pomóc i przyłączyła się do zbiórki. Pomimo siarczystego mrozu (ponad 20 stopni) około godziny 11 na głównych ulicach Michałowa ukazali się ludzie wyposażeni w kilka par rękawiczek, czapki, ciepłe skarpety, identyfikatory, puszki i masę serduszek WOŚP do rozdania. Niezbędna była umiejętność robienia przysiadów i podskoków, kiedy w zasięgu wzroku nie dało się zauważyć potencjalnego darczyńcy. Kiedy ćwiczenia zawodziły, GOK służył ciepłą herbatką i wysokokalorycznym pączkiem. Służby mundurowe, również nie pozostały obojętne. Przez cały czas patrolowały Michałowo lub kwestowały z młodzieżą. I to właśnie w ich obecności i dzięki sile perswazji strażaków ludzie chętniej zapełniali puszki datkami. Wielka Orkiestra to nie tylko kwesty uliczne, ale koncerty połączone z licytacjami. W nietypowym miejscu, bo przed remizą OSP odbył się i u nas taki koncert. Podczas przerw między koncertami zespołów : Suchucza, Cantabile, Time pod młotek poszły m.in.: koszulka Pudziana, gminne kalendarze na 2010 rok, piękne obrazy koła plastycznego, piłki z autografami Jagiellonii Białystok i wiele innych ciekawych rzeczy. Koncerty tradycyjnie zakończyło światełko do nieba. Ludzie rozeszli się do domów z poczuciem zrobienia dobrej rzeczy, ale wolontariuszy czekało jeszcze jedno wyzwanie- matematyczne, czyli podliczenie zebranej kwoty. Zgromadzeni przy jednym stole wszyscy dzielnie dodawali grosz do grosza, złotówkę do złotówki, walcząc tym samym z zamykającymi się STR. 16
W zbiórce udział wzięli uczniowie naszej szkoły: Anna Trochimczuk 2a, Agnieszka Malenda 2a, Milena Kulesza 1a, Agnieszka Ziniewicz 1a, Gabrysia Leszczyńska 1a, Łukasz Ławreszuk 1a, Ela Bura 1a oraz grupka młodzieży z Gimnazjum w Michałowie. Ela
SUM POZASZKOLNY
STUDENCKI TEMAT Przydarza mi się niekiedy ciąg zbiegów okoliczności, w rodzaju napotykania informacji związanych ze sobą tematem. To takie tajemnicze, kiedy słuchając ścieżki dźwiękowej do jakiegoś filmu, na drugi dzień widzimy go w telewizji, a trzeciego dnia ukazuje się wiadomość o kręceniu drugiej części. Taki przykład. Czy to tylko selekcja mózgu, który wśród natłoku bodźców wybiera to, co akurat ostatnio było dla nas znaczące? Ja ostatnio zacząłem zwracać uwagę na słowa ,,studenci”, „indeks”, ,,wykładowca”, ,,stypendium” (jakoś nie bardzo na „studenckie piwo”). Rzucały się one bardziej w oczy w telewizji czy gazetach. Przedtem też istniały, tyle że nie interesował mnie ten temat. Mimo tego, że miałem być „studentem”, to nie myślałem, jak to jest. Słyszało się: sesje, egzaminy, zerówki, zaliczenia, ćwiczenia. Nie wiadomo w ogóle jak to wygląda – studiować. Nic odkrywczego nie będzie w stwierdzeniu, że trzeba to poznać samemu, z opowieści wygląda to dość mgliście. Zresztą, tak jak każdy kolejny etap w życiu. Opowieści są kiepskie. Subiektywne i skrzywione. Więc nie powiem, jak to tak naprawdę jest. Nie chcę popaść w skrajności, jakie teraz też spotykam na uczelni w postaci opinii o prowadzących: „Ten jest okropny”, ,,Ten jest cudowny”. Więc nie napiszę nic. Żartowałem. Napiszę. Interesującą rzeczą jest indywidualne rozpoznanie. Proszę jednak nie robić portretu psychologicznego. Dziwi mnie mówienie nieodpowiednich rzeczy przy nieodpowiednich ludziach. Nie oszukujmy się – zakładamy maski. Czasem na całe ja, czasem to tylko drobna korekta. Nie ma w tym nic niewłaściwego. To po prostu rela-
cje, które od zawsze tak działają. Inną i już trudniejszą rzeczą jest trafienie w wymagania prowadzącego. Zaliczenie, czyli zasady, na jakich wystawiona będzie ocena z danego przedmiotu coś już nam mówią. To za mało. Żeby dowiedzieć się, jak trzeba pracować, aby uzyskać swoją piątkę, czwórkę czy trójkę (jedynek nie ma, dwója to niedostateczny) wychodzi po paru spotkaniach. To też nie jest regułą. „Niespodzianka” (różnorakiego sensu) bardzo często zdarza się przy końcu semestru. Wiem, że to nic odkrywczego. Jest różnica. Tutaj niektóre rzeczy trzeba wiedzieć, więc zdają się na początku niedopowiedziane. Czyli nic nie wiadomo? Ano wiadomo. Ja wiem teraz dwie rzeczy. Aktywność na zajęciach, czyli jeśli wiesz, to musisz mówić. Jeśli nie wiesz na pewno, to tym bardziej musisz mówić. Jeśli nie wiesz nic, też mów. Ryzyko: albo docenią próby i aktywność, albo... Druga rzecz wiąże się z pierwszą. Żeby się udzielać, trzeba wiedzieć. Da się to zrobić na kilka sposobów. Z jakiegoś powodu sposób proponowany przez prowadzącego ćwiczenia (kilka pozycji, wszystkie koniecznie przeczytać!) nie jest tak chętnie wybierany. Da się inaczej. Jednak czasem lubię pomyśleć, że to nie frajerstwo czytać wszystko, co trzeba. Utwierdza mnie w tym przekonaniu grono tych z „dr” i „prof.”, którzy czytali trochę więcej niż trzeba. Normalne jest, że nie podoba mi się któryś tam renesansowy panegiryk, ale (uśmiech) ja go znam. Wtedy nadchodzi wielkimi, zadowolonymi krokami satysfakcja. Szymon
STR. 17
SUM KULTURALNY
OGLĄDAĆ, SŁUCHAJĄC. SŁUCHAĆ, OGLĄDAJĄC. Kto powiedział, że doznania muzyczne kończą się na empetrójkach w waszych folderach ? Albo na czytaniu w jakiejś niesamowicie popularniej, z jeszcze bardziej niesamowicie popularną redaktorką, gazetce ? A jeżeli oglądać, to tylko w postaci teledysków ? Nie trzeba obejrzeć filmu w telewizji, a potem posłuchać muzyki. Można połączyć jedno z drugim, dzięki takiemu wynalazkowi jak musical. Słowo klucz do dzisiejszego artykułu. Nie mówię tu o produkcjach, w czasie których czasami poleci jakaś łzawy kawałek w tle dialogów aktorów, bo 99% procent produkcji trafiłoby tutaj, z czego ten jeden procent stanowiłyby filmy nieme. Mówię, a nawet piszę, tu o takim tworze, w którym śpiewają częściej niż mówią. Gdzie słowa mówione są tylko bonusem do tych śpiewanych. Zresztą, nie będziemy się chyba babrać w definicje musicalu. Nie chcę czytelników aż tak rozpieszczać i rozleniwiać. No to pomykamy z tymi wyreżyserowanymi koncertami, a zacznę bezczelnie nie chronologicznie, chyba, że zasady chronologii pokrywają się z moimi sympatiami: -Sweeney Tood (z miłości do polskich tłumaczeń tytułów filmów, nie dodaję naszej wersji) Czułam się jak na Broodwayu, na którym nigdy nie byłam. Ich poziom muzyczny szedł łeb w łeb, z aktorskim, a to chyba najlepsza z pochwał. To, że Depp i Carter są aktorami z wysokiej półki, nie musiało być konieczne gwarancją, że spiszą się w nowych dla nich, śpiewających rolach. A jednak, fałszu ani widu, ani tym bardziej słychu, przynajmniej dla mojego już trochę wytrenowanego ucha. Śpiewali równie udanie, jak podcinali gardła. A nawet jak krytyk muzyczny czy inna czyha zauważy nietrafienia w takt, to specjalnie to nic nie zmienia. Klimat mrocznego Londynu i hektolitrów krwi, lejącej się w rytm kawałków, niesamowicie skomponowane. Nie wysyłam w tym momencie aktorów z zapewnieniem powodzenia w karierze wokalnej, ale można ich słuchać później na soudntracku, bez filmu i nie ma wrażenia nudy, niedosytu. Profesjonalni nieprofesjonaliści. Same ich głosy, bez obrazu, dalej trzymają poziom. Wyśpiewana zemsta, w for-
STR. 18
mie krwawego karaoke. -Across The Universe Właśnie skończyłam oglądać po raz któryś tam, ze stanem upojenia muzycznego równego pierwszemu razowi. To już mówi samo za siebie, co dalej przeczytacie. Niby gatunek filmowy ten sam, ale inny muzyczny biegun. Nie gorszy, czy lepszy, inny. Jestem pewna, że reżyserzy troszkę więcej uwagi i punktów przyznawali na castingach za głos, niż umiejętności aktorskie. Może tak staram się tłumaczyć te arcy profesjonalne wyśpiewane kawałki. Dodatkowe utrudnienie czy raczej jak się później okazało zaleta, prócz mało znanych twarzy, które nie mają oddanych fanów i nie zapewnią większej oglądalności, to muzyczna ekshumacja, na którą się porwali. Zmierzenie się z legendą, jaką jest zespół The Beatles, zaaranżowanie ich kawałków na nowo i utrzymanie poziomu pierwowzorów, a jednocześnie nie pozostając niewolnikami tradycji. Mamy samobójców filmowych ! Otóż nie, oddani fani fantastycznej czwórki, nie mieli niesmaku, nie wyzywali od profanatorów. Śmiem sądzić, że żaden z nieśmiertelnego boysbandu nie przewraca się w grobie (nie tylko dlatego, że nie wszyscy jeszcze umarli) i gdyby teraz zebrało im się na zmartwychwstanie i sami na nowo zaaranżowali kawałki, zrobili by to tak samo ! Do tego mistrzowsko dopasowana fabuła filmu, albo odwrotnie. Naćpany psychodelicznymi truskawkami młody mężczyzna w tle lat 60, gdzie dragi seks i rock and roll, zalewają amerykańskie społeczeństwa, chce podbić hippisowskie USA. Wyobraźnia reżyserki porusza, wzrusza, przeraża, rozśmiesza, dokłada od siebie wizyjne obrazki, które mają niekiedy moc odlotów po LSD. Ten film przenosi widza w inny świat, wolność aż przesiąka film, a jego oryginalność porusza. A to wszystko w tle, chociaż słowo w tle, za bardzo nie oddaje siły i wpływu utworów na film, raczej w parze (jedno nie miało by nic do gadania bez drugiego), z piorunująco i zniewalająco kawałkami. Jeden z najlepszych soundtracków w historii kina. Uczta dla ucha, a
SUM KULTURALNY
nawet dwóch. Acrros The Beatles ! Teraz dzieło, bez którego, nie byłoby im tak łatwo przebić się ze swoim śpiewaniem i pląsaniem na planie do masowej wyobraźni. Ta-dam, Grace- W przeciwieństwie do dwóch poprzednich produkcji, które nie przychodzą większości na myśl, gdyby mieli rzucić pierwszy, lepszy tytuł musicalu jaki im na myśl przychodzi, ten to klasyk bez zająknięcia. Jeden z najpopularniejszych musicali na ekranach kin. Żeby wam tak trochę rozjaśnić, o czym Ja w ogóle gaworzę. Vivat lata pięćdziesiąte. Hołd niezapomnianej epoce narodzin rock'n'rolla !!! Więc to nie lada smakołyk dla fascynatów szaf grających, kiczu, tapirowanych kudłów i ruchów parkietowych odtańczonych w najróżniejszych i najdziwniejszych miejscach. I nie ma co się doszukiwać fabuły, czy misji moralizatorskiej w tym filmie, bo to jedynie podkład pod niesamowitą choreografię i pod jeszcze bardziej niesamowitą muzykę. Nie można zapominać (zresztą przez cały film sam nie daje o sobie zapomnieć nawet na chwilę) o idealnie dopasowanym do roli łamacza niewieścich serc, które nawet podczas chodzenia porusza biodrami w rytmie jakiegoś kawałka, przeczesujący swoją grzywę, dodającą mu dobre kilka centymetrów, John Travolta. (który swoją drogą
na tym filmie swojej musicalowej przygody nie skończył). Popis umiejętności tanecznych i wokalnych aktora, mamy nie byle jaki. W ogóle mogę dać rękę, a nawet dwie, uciąć, że większość z was na pewno gdzieś tam słyszała kiedyś chociaż jedną melodię, nie wiedząc nawet, że to właśnie z tego kultowego musicalu. Przecież to właśnie kopalnia niezapomnianych i klasycznych kawałków. A o nich przede wszystkim tu trzeba pokrzyczeć, bo jest o czym- 'Your The One That Want', 'Summer Nights', a to dopiero mała część, nut, które na stałe zapisały się w historii. Szczerze, to usiedzenie w czasie tego filmu, jest nie lada sztuką, wręcz misją nie do wykonania. Do oglądania, a przede wszystkim słuchania bez końca. Dla odpoczynku od współczesnych form zabaw i dyskotek. Ponadczasowe szoł, gdzie człowiek patrzy i umacnia się w przekonaniu, że żadne efekty specjalne, niesamowite sale taneczne, ogromna gotówka włożona w film, nie zastąpią prawdziwego klimatu jaki oferuje nam ten musical. Czasami wyłączcie winampa czy inne cacko. Obejrzyjcie słuchając. Słuchajcie oglądając, towarzysze. Bernadetta
MIŁOSNY LUTY W KINIE Nowości:
podejrzewa, że tym samym pakuje się na pierwszą Niezasłane łóżka (UNMADE BEDS) linię frontu wojny żeńsko-męskiej, na której trup Reżyseria Alexis Dos Santos ściele się gęsto, a obie płcie imają się wszelkich spoData premiery 26 lutego sobów, żeby przechylić szale zwycięstwa na swoją Zabawna opowieść o dwojgu młodych ludzi, którzy stronę. Majka (Katarzyna Maciąg) nie może dojść do żyją niemal obok siebie, a których ścieżki nigdy się nie przecinają, do dnia w którym los bierze sprawy siebie po rozstaniu z Cezarym (Bogusław Linda), w swoje ręce. Mimo, że Axl i Vera mieszkają w tym którego skusiły wdzięki seksownej Czeszki Karoliny samym budynku, ich ścieżki długo się nie przecina- (Petra Tumova). Jednak od czego są zwariowane koją. Ich historie - zabawne i tajemnicze, romantyczne leżanki? Za ich sprawą Majka, zupełnie nieoczekii przejmujące – nawiązują do siebie i tworzą kontra- wanie, zostaje kandydatką do „Randki w ciemno” i – sty, by wreszcie ostatecznie się zderzyć. w efekcie – wygrywa egzotyczną podróż w towarzy„Jeden z rzadkich filmów porywających swym stwie przekonanego o swojej nieodpartej atrakcyjnoszczerym wdziękiem.”- Screen International ści Karola. W wojażach towarzyszą im przebojowa i Randka w ciemno bezwzględna dziennikarka Kinga (Anna DereszowReżyseria: Wojciech Wójcik ska) oraz patrzący na swoją szefową z przymrużePremiera: 5 lutego niem oka kamerzysta (Zbigniew Zamachowski). W wyniku szalonego zakładu z kumplami, Karol (Borys Szyc) decyduje się na udział w popularnym Ciąg dalszy na stronie 23 -> programie telewizyjnym „Randka w ciemno”. Nie
STR. 19
SUM ŚMIESZNY
NIE KUPUJ RUSKICH PAPIEROSÓW Kolejny dzień na komisariacie rozpoczął od kubka kawy i przeglądania cienkiej teczki z aktami, które udało się z trudem zgromadzić. Zwykły Bycie śledczym nie jest łatwe. Chociaż powinno być zupełnie odwrotnie, funk- dzień, w którym nic nie zapowiadało zmian. Mężczyzna pociągnął łyk gorącej kawy i sparzył cja ta wiąże się z kompletnym brakiem szacunku ze strony społeczeństwa. Ponadto praca ta rzadko się w język. Odruchowo odskoczył na krześle do tyłu, wylewając resztę płynu na spodnie. bywa satysfakcjonująca. Nawet jeśli uda się - O k...! - zaklął paskudnie. Jak na zawołanie do wreszcie rozwikłać kryminalną łamigłówkę, dobiura wbiegła inspektor Zyta, stare i opasłe babchodząc do rozwiązania można stracić wiarę w sko, którą za jej plecami nazywano właśnie Grubą sens życia. K. Funkcjonariusz zajmujący się śledztwem doty- Przeszkadzam?- zaskrzeczała w drzwiach. – czącym brutalnego morderstwa dyrektora szkoły Mam dla ciebie wyniki z laboratorium -ciągnęła, już dawno zwątpił we własne siły oraz w możliwości polskiej policji. Załatwienie głupiego prze- nie czekając na odpowiedź. –Masz, bo samemu jak zwykle ciężko tyłek ruszyć, co? Najlepiej żebym słuchania świadka wymagało od niego nadludzkich umiejętności dyplomatycznych, którymi mu- wszystko pod nos podała i nawet dziękuję nie siał wykazywać się przed przełożonymi. Na każ- usłyszę...
3. Policjant
dym kroku czekała na niego biurokracja, konieczność podlizywania się i niechęć współpracowników, ponieważ sprawa była naprawdę beznadziejna. W przeciągu trzech miesięcy, jakie upłynęły od rozpoczęcia śledztwa, policjant postarzał się o dobrych parę lat. Oczy miał podkrążone, cerę poszarzałą, źrenice rozszerzone od nadmiaru kofeiny, od pewnego czasu zaniechał nawet porannego golenia. Ta sprawa nie dawała mu zasnąć w nocy. I chociaż wyniszczała go fizycznie i umysłowo, czuł, że nikła nadzieja na jej wyjaśnienie jest jedyną rzeczą utrzymującą go przy życiu.
STR. 20
- Też się cieszę, że cię widzę – wtrącił wreszcie policjant, masując poparzone udo. Babsztyl podniósł brew i skrzywił się. Już otwierała usta, by coś rzec, lecz funkcjonariusz ją uprzedził. - A teraz połóż to na biurku, wyjdź i zamknij drzwi. Muszę zmienić gacie. W czystych spodniach, w jeszcze gorszym humorze, opuścił swoje biuro i udał się do pokoju przesłuchań, gdzie czekała go konfrontacja z zastępcą martwego dyrektora. Kończyli się podejrzani, postanowił się więc skupić raz jeszcze na najbliższych współpracownikach. Władza zawsze stanowiła dobry motyw.
SUM ŚMIESZNY
Zastępcą dyrektora był niski blondynek o zielonoszarych, świńskich oczkach latających nerwowych po pomieszczeniu. Strasznie się stresował, podobnie jak podczas pierwszego przesłuchania, co tłumaczył klaustrofobią. - Witam, panie Michale- przywitał go śledczy. – jak tam pańskie psychozy? Pan Michał zakręcił się na krzesełku, pisnął zirytowany i pełnym oburzenia głosem wybuchnął: - Wypraszam to sobie! To jest obraza! Pan na-
tułów, odnóża i łeb wielkiego jak niedźwiedź komendanta Ryszarda, pieszczotliwie zwanego Miśkiem. - Zenek, jest problem – powiedział. – Musimy pogadać. Uśmiech znikł z twarzy przesłuchującego. Jak mały chłopczyk, któremu mama przerwała zabawę, goniąc go na obiad, podniósł błagalnie wzrok na szefa. - Ale... Miałem go, panie komendancie! – zaję-
śmiewa się z mojej choroby ! Jestem osobą na wysokim stanowisku i nie życzę sobie takiego traktowania! Policjant uśmiechnął się szeroko. Takie emocje u przesłuchiwanego często zwiastowały przełom. Wreszcie jakieś światełko w tunelu. - Po co te nerwy?- zapytał słodko, jakby rozmawiał z pięciolatkiem. – Czyżby coś pan ukrywał? Może morderstwo...? Milczenie. Śledczy kontynuował. - Dlaczego zabił pan swojego przełożonego? Miał pan smaka na wyższy stołek, hę? Zastępca wyglądał jak blond wulkan, który lada chwila eksploduje. Opanował się jednak i oświadczył wysokim, drżącym głosem: - Pan jest w błędzie. Chcę adwokata. - Ha!– krzyknął triumfalnie policjant. – Mam cię, bratku! W tym momencie drzwi do pokoju przesłuchań otwarły się na oścież, a do środka wdarł się najpierw zapach mocnej wody kolońskiej, a po nim
czał z żalem. – To nasz morderca, mam przeczucie! On zabił dyrektora! Misiek pokręcił energicznie czupryną. - Nie. To nie on. Nikt tego nie zrobił. - Ale...- zaczął śledczy. Misiek był nieugięty. - Nie. Nikt nie zabił dyrektora, bo dyrektor nie zginął. To nie jego trupa znaleziono w szkole. Młodemu policjantowi zabrakło tchu. - Co...?!- stęknął. Komendant pokiwał głową. - Przyszły wyniki analizy DNA. Nasz domniemany dyrektor to tak naprawdę rosyjski gangster, niejaki Griszka Antonow. Od tej chwili śledztwo nabrało tempa. A najlepsze było to, że nikt nie miał pojęcia, gdzie tak naprawdę podział się prawdziwy dyrektor. c.d.n. Emila
STR. 21
SUM KULTURALNY
KINO, O JAKIM NASI PRZODKOWIE NAWET NIE ŚNILI… O filmie dało się słyszeć na długo przed premierą. Niewątpliwie, bardzo huczna kampania reklamowa odegrała znaczącą rolę w olbrzymim sukcesie, jaki odniósł. Łączny koszt wprowadzenia go do kin szacuje się na 460 milionów dolarów. Wczesna wersja scenariusza Avatara powstała w 1995, wtedy uznano jednak, że jego realizacja jest niemożliwa. Dopiero w 2005 roku James Cameron (reżyser m.in. Titanica) znalazł odpowiednie narzędzia, by zrealizować projekt. Zdjęcia do filmu trwały od kwietnia do grudnia 2007, natomiast na postprodukcję przeznaczono 2 lata (Weta Digital), w trakcie których odbyło się kilka dodatkowych dni zdjęciowych. Od samych narodzin do wejścia filmu na ekrany kin minęło aż 15 lat. Dzisiaj każdy kto widział w pełni skończone dzieło przyzna, że warto było czekać… Proces technologiczny był całkowicie innowacyjny. W produkcji wykorzystano nowoczesne kamery 3D, wiernie naśladujące sposób, w jaki ludzkie oczy widzą przestrzeń, zmieniając odległość pomiędzy obiektywami różniącymi się kątem patrzenia. Pojawiający się w filmie Na'vi (rdzenni mieszkańcy planety Pandora) zostali wykreowani przez komputer, który ruchy aktorów przetwarzał za pomocą technologii Motion Capture, po czym generował odpowiednie postacie. Obecnie film jest najbardziej dochodową produkcją w historii kina. Odebrał pierwsze miejsce należące do Titanica. Pobił również rekord prędkości, jeśli chodzi o zarobek. Jest to też pierwszy film, którego zarobki przekroczyły (jak dotąd nieprzekraczalną) granicę 2 miliardów dolarów. Przewiduje się, że liczba ta może wzrosnąć do 4 miliardów dolarów. Fabuła filmu przypomina nieco dziecięcą bajkę, chociaż można odnaleźć w niej odwołania do dzisiejszych problemów dotykających świat. Autorzy w niewyobrażalnie cudownej scenerii, rodem ze snu, w sercu przyrody planety Pandora, umieścili plemię Na’vi, wokół którego rozgrywała się główna akcja. Niebieskozielone 3 metrowe ogoniaste stwoSTR. 22
rzenia od pierwszych chwil zawładnęły sercami widzów. Ich niezwykłe przywiązanie do natury, zwyczajów i tradycji cudownie harmonizowało z pięknem otaczającej przyrody. Początkowo nieufni, ciepło przyjęli do swej społeczności Jake’a (Sam Worthington), który brał udział w projekcie badawczym. Mężczyzna, który był kaleką dostał szansę odzyskania sprawności ruchowej, za sprawą stworzonego przez naukowców avatara zdalnie sterowanego przez człowieka, który był przeznaczony
dla jego tragicznie zmarłego brata. Jake jak nikt inny nawiązał bliską więź z plemieniem, rozkochując w sobie z wzajemnością córkę wodza. Podróżując wspólnie z coraz bardziej pogłębiającą się w uczuciach parą, pośród niezwykłych zjawisk zachodzących na kipiącej życiem planecie, odkrywamy prawdziwy cel programu. Ludzie znaleźli złoża bezcennego materiału, który mógłby zaopatrzyć ziemię w energię na wiele lat i za wszelką cenę posta-
SUM KULTURALNY
nowili go posiąść. Na nieszczęście znajdował się on w samym centrum planety, pod Drzewem Dusz darzonym niezwykłym kultem, gdzie członkowie plemienia mogli spotkać się ze swoimi przodkami, nasłuchując ich głosów. W ostateczności doszło do krwawej walki między dwoma światami. Mimo fantastycznego charakteru filmu sceny raziły przemocą, z bólem uczestniczyło się w tragedii plemienia. Wydarzenia na zupełnie innym tle, dotyczące odmiennego problemu, przywołują obrazy tragedii z czasów II wojny światowej. Oglądając ginące stworzenia z innego świata, słysząc krzyk matek, widząc płaczące dzieci szukające bezbronnym wzrokiem swoich rodziców, widziałam oczami wyobraźni krwawe wydarzenia holokaustu czy piekło, jakie przeżyli ludzie z obozów koncentracyjnych…Twórcy przedstawili również problem poszanowania przyrody, która prędzej czy później zemści się na nas tak jak powracające zło… Dla potrafiących puścić wodze fantazji powstała bardzo pouczająca bajka, ukazująca w zupełnie nowy sposób największe ludzkie zbrodnie. Dla bardziej przyziemnych zjadaczy chleba, wolących raczej doznania namacalne bez dwóch zdań spodobały się innowacyjne efekty specjalne. Zwierzęta wychodzące z ekranu, owady latające niemalże nad głową, strach przed uderzeniem odłamkiem drewna
czy metalu to tylko nieliczne atrakcje. Jak nigdy przedtem kino dało możliwość tak wielkiego uczestnictwa w świecie przedstawionym filmu. Dosłownie czuło się tę przestrzeń lasów, krople wodospadów na twarzy, chciałoby się wciągnąć do płuc mieszające się tam zapachy przyrody… Znajdzie się również coś dla literackich fanatyków fantastyki. 12 stycznia 2010 r. odbyła się premiera książki Avatar Jamesa Camerona autorstwa Dirka Mathisona, zawierająca szczegółowe informacje na temat astronomii oraz geologii Pandory, kultury Na'vi, fauny i flory księżyca, technologii ziemskiej na Pandorze oraz 13-stronicowy słownik języka Na'vi. Po wyjściu z kina stwierdziłam bezapelacyjnie: to ogromny krok w historii kinematografii! Nigdy wcześniej nie miałam okazji doświadczyć czegoś tak niezwykłego. Czułam się częścią wydarzenia, które na pewno wyraźnie zaznaczy się w pamięci ludzkości. Z niecierpliwością czekam na nowe zaskakujące widzów pomysły. Bracia Lumiere! Kino zmieniło się nie do poznania! konsumentka_rozumów
MIŁOSNY LUTY W KINIE (ciąg dalszy) Valentine’s Day Premiera : 12 lutego Historia damsko-męskich miłosnych zawirowań wywołanych atmosferą Walentynek. Kalejdoskop gwiazd: Julia Roberts, Jesssica Biel, Ashton Kutcher, Jessica Alba, Bradley Cooper, Patrick Dempsey, Jamie Foxx, Jenifer Garner, Anne Hathaway. Najlepsze miłosne dzieła warte zobaczenia (wg mojej opinii):
Miasto Aniołów Przejmująca historia pewnego anioła, który zakochuje się w pięknej lekarce i dla niej decyduje się na opuszczenie zastępu wysłanników Boga…
Amelia (wyk. Audrey Tautou) Amelia Poulain jest piękną, młodą dziewczyną. Żyje sama w wielkim Paryżu. Pracuje jako kelner-
ka w małej kafejce. Czuje się zagubiona i samotna, nie ma ani narzeczonego, ani przyjaciół. Aż pewnego dnia... Odnajduje ukryty w swojej łazience przed laty skarb…
Słodki listopad (wyk. Charlize Theron , Keanu Reeves ) Historia nowojorskiego biznesmena, który zakochuje się w dziewczynie, co miesiąc zmieniającej kochanków. Każdemu z nich pomaga poradzić sobie z nierozwiązanymi do tej pory problemami emocjonalnymi. Kiedy jednak sama zakochuje się w młodym biznesmenie nie chce poddać się uczuciu... konsumentka_rozumów
STR. 23
SUM KULTURALNY
AHOJ !
Biegaliśmy po łące, a nie, bo to było zimą. Moje palce gubiły się w jego włosach, a nie, bo on był łysy. Moje oczy wariowały, jak go widziały, a wystarczyło nie zapomnieć okularów. No i obudził mnie esemes "slij smsa o treści amor na numer ..." orangowskie syfy. Aż kusi by odpisać. I z pewnością nie 'amor'. Tak to dzisiaj śnięty Walenty, moi mili. Znowu cały świat z niesamowitą synchronizacją daje się omamić, na trzy-cztery. Znowu raz w roku ludziom przypomina się, że posiadamy w swoich wynaturzonych czeluściach miejsce na takie cudo jak 'miłość'. Albo inaczej. Bo wypłatę wypłacił szef wcześniej i można się szarpnąć na jakąś wizytówkę 'głębokiego uczucia'. Jeżeli wykosztowaliście się, Broń Cię Panie Boże, nie odklejajcie ceny. Niech wie, że Ją/Jego 'kochasz'. Czternastego lutego otwórzmy swoje serca, ups, miało być portfele. Lubię to nasze ślepe zapatrzenie w cudze święta. Tylko czekać aż zaczniemy gonić za indykiem w święto dziękczynienia. Miliony wszędobylskich sErDuSzKóW i loFFciaKóW- kOcIaKóW mnie atakują. Ja jestem tylko sfrustrowaną, negującą wszystko, małolatą. Po tym krótki, wandowym, nafaszerowanym zgorzkniałością świadomą, apelu do narodu, ciut nie orędziu, idę zobaczyć swoje pyski, które już układają coraz to ciekawsze i wymyślniejsze metody na przekazanie Mi swoich walentynkowych sukcesów i <zaciera ręce z uciechy> porażek. Mówią. Słucham. Mówią. Słucham. A przynajmniej to pierwsze jest prawdą. Trafniej tak- mówię, mówią, mówią, mówią. A świadomość, że mnie to wali dokumentnie, tylko napędza ich kłapanie. A żeby tak zrobić dzień singla. Tylko tutaj komercjalizacja i globalne klepanie kaski, kaski nie byłoby już hop siup. Bo sami sobie byśmy kupowali ? Ja nie mam nic przeciwko, ale Ja nie płacę. Łoooh, ta homogenizacja kultury. To święto rzuca mi się na zwoje, bo używam słów o bagażu inteligencji, którego nie dźwigam. Dobra, miłujcie się, kochajcie się, wijcie sobie dwuosobowe raje i grajdołki, bez cienia urazy czy pretensji- Miłość i do przodu ! Nie, nie jestem z sekty. Muszę sobie znaleźć kogoś do następnych walentynek, żeby udowodnić, że ten krytyczny ryk nie buduje się na singlowskich irytacjach i burczeniu w sercu. Uszanowanie bąble! Brednie małe i duże, serwuje Wanda Parzydełko.
Redakcja: Marta Bura (redaktor naczelna), Anna Bura, Emilia Gryniewicz, Aneta Kardasz, Katarzyna Kardasz, Bernadetta Trusewicz, Elżbieta Bura, Ewa Karpuk, Adrian Waśko, Kamil Miruć. Opiekun gazetki: Dorota Sulżyk, Strona angielska: Edyta Rosiak Email: sumrozowy@wp.pl Adres: ZS w Michałowie ul. Sienkiewicza 5
STR. 24