NR 4 2010ź011 (33)
MARzEqKWIECIEŃ
Poże gnani e
z rnatutzystami
Dzień Otwarty w naszej szkole Warszawskie spotkania z kulturą
AKT ZGONU MAŁOLETNOSCI czy ktokolwięk tutaj ryczy, mże §ię, fupie wściekle dziewiętnastoletnią nózką ? czy ktokolwiek będzie za tym tęsknił ? KtokolwieĘ to mało powiedzimę, cała watńa mafuIalna wemątrz dokonuje scen rodzajowych, wyciskających łzy jak prawdziwy, rdowy tóiemiec, ęwęnfualnie brazylijska telenowela, Nagle Ńwiadomiliśmy sobie ogrome pokłady miłoścido nauczycieli, jeszcze większe do siebie nawzajem. No dobra, bez tej hiper lriperbolizacji, ale tolermcja i akceptacja też nie brzmi Zupełnie nomalnie, Tak wiem, nmze security porządku nie przyzna się (choćby im się nowe podomki obiecało !) do tęsknoty za materiałem, na klórym można było tak wiele ruy przetę§tować siłę nowych kluczy, Ko80 obwini się w czasie ich kolejnych imitacji lokalnego CSI, wywołanego niezidentyfikowmą dziurą w ścimie. Z kim stlvorzy się intelektualną drużynę mózgowia podczó długich przeru, gdzie tematem rozmów są pomysĘ na zmiejszmie głodu w Afryce, ratowanie gafunków zagrożonych wyginięciem, w czmie, których dowiesz się gdzie jest pies poglzebany. Tak więm, nasze wielogłowe ciało pedagogiczne nie przyzna się do tęsknoty za najcichszą i najporządniejszą kltrą (czy już mówiłm, że tak namiętnie kłamiącą ?), Wór do na,.. pźeśladowania. Fakt przywiązmia udowadnia chęć pozostawienia kilku osób, stąd te Za8rożenia. one wcale nie wynikają z ocen, nie dajcie sobie wmówić ! Pod Ęmi jedynkmi kryją się głębokie uczucia. Nie oszukujmy się, odcięcie pępowiny będzie dla obu stron niezależnie iloma i jakimi członkmi będą się zapierac cholernie bolesne. Szczęśliwej drogi już czd, koniec koledżu, licealnego survivalu. A zapomiałabym (?!) jeszcze nasze wciąganie kżdym porem całego tęgo nieróbstwa zakłóci matura, Jak to szło ? Egzmin dojrzałości? Dojrzałości ? To co My na tej sali robimy uprzejmie się pytm ? Egzmin dojrzałości,który z dojrzałościąma tyle wspólnego, co Majka J€żnwska z satmizmem, Zrobić gotowca czy zgłosić nieprzygotowmie ? Co włożyc, przęcieżprzy dobrych wiatrach może się okazać, źe przyda się też w sierpniu, a nawet za rok. Ewentualnie można by tenjeszcze długi odcinek czasu (ho sobie z ntr nie powteza na początku każdego miesiąca sakamentalne: jeszcze czre) wykorzystać na jakieś poMazmie, I w zupełnościnie mm na myśli poMrzmia sobie: będzie dobrze, będzie dobrze. Nawetjeżeli na studiach, będziemy mieli takie cuda co pół roku, to terz nmzym węcz obowiązkiem i nafuralnie przysługującym prawem, jest zespoł napięcia przedmahfalnego. Więc drogie jeszcze nieświadome, niewime, wymiotujące tęcżą, młodsze płody, jeżeli napotkacie osobnika z worami większymi od oczu, osobniką który na dzwięk: matura (słowo wytrych !) zaczyna byś zwolemikiem kary śmierci i aborcji, to macie do czynienia z gatuŃiem homo maturus pospolitus. Krzyżówka ucznia z psychopatą, lubią środowiska wilgotnę, gafunek nigdy nie będący zagrożony wyginięciem. Niewyjaśnione ataki pmiki w najmiej przewidzimych momentach, nietrzymmie mocn na dźwięk SłoWa: zinterprefuj. Stop this nonsens ! Nie demonizujmy, bo przeze mie współczymik maturzystów przyszłorocznych będzię co najwyżej róWny zeru- 1 bez matury jesteśmy sku mi na sukces. Albo zapuszczę brodę i zapiszę się do cyrku, albo założymy całą klmą brygadę i będziemy służbowym wozem maki jelcz (tuning mile widziany) codziennie zgłębiać tajemica lmów państwowych. Istne drzwi do kuiery! A może by zdać tę maturę ? jużżyczenie stu byłoby naiwnością,Mdo 99 procent umownie dojrzałym aczkomżyczę,bo tego, wzięlibyście to na poważnię i lepiej napisali ode mie (co swoją drogą trudnym zadmiem do wykonmia z pewnością nie będzie), Cobyście w smozachwyt nie popadli. o§tatni ru nasz źumal (?!) w tak wyselekcjonowanym, elitmym
dfęam
tem, klękajcie naody
!
KRoNIKA ,,Licencję na kwalifikowała się do okręgowego pisemnego etapu Olimpiady Literatury i JęPolskiego. Niestety, zabrakło jej kilku punktóq aby wziąć udział w kolejnym - ustnym etapie. Uczennicę do olimpiady przygotowywała pani profesor Dorota Sulżyk.
Ęka
Pod koniec lute§o odbyła się wycieczka klas mundurorłrych do Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej w
BiaĘmstoku.
2 marca uczniowie kl. IV t wraz z wychowawcą panem Tomaszem Szkiłądziem obejrzeli w białostockim kinie film pt. ,,Czarny czwartek". 8 marca 2011 samorąd
uczniowski zorganizował apel z okazji Dnia Kobiet. Tego dnia odbył się w szkole teletumiej dla chłopców ,,l z 10 czyli ZNAWCA KOBIET". Znawcą kobiet okazał się Igor Tarasewicz z klasy III a i to on otrzymał z rąk pani dyrektor
2l
marca 2011 w Łapach odbył
się Konkurs Wiedzy o Krajach Anglojęzycznych. W koŃrrrsie uczestnicryło trzech uczrriów Zespołu Szkół w Micha-
łowie: Izabela Gajko (Ia), Przemysław Gibas (IIa), Tomasz Gryniewicz (IIa). Uczniowie otrzymali dyplomy uczes§:tictwa w konkursię oraz drobne upominki. Ź5
-o..u
2011 w BiĄmstoku
na-
sU^ł szKoll.ły
sza reprezentacja w piłce siatkowej chłopców rozegrałabarłże o awans ligę wyżej. Dzięki temu, że wszyscy solidarnie trzymaliśmy za nich kciuki juz od miesiąca możemy szczycić się III ligową drużyną siatkówki.
W marcu 2011 nasza szkoła została poddana ewaluacji. Pracownicy Kuratorium Oświaty w Białymstoku odwiedzili nas, aby przepytaó, przemaglować nie tylko ucmióq ale także nauczycieli, rodziców, pracowników i pańnerów naszej placówki. Otrzymaliśmy oczywiście szczegółowy rapoń z tej ,,inspekcji" i możemy być zniego zadowo|eni, gdyżZespół Szkoł uzyskał bardzo wysokie oceny. O wynikach napiszemy w następnym numerze. 1 kwietnia 201l uczestnicy projektu (uczniowie kl. IIa),Blżej natury...' spotkali się z uczniami szkoĘ podstawowej. Zorganimwali dla nich lekcje o Puszsry Knysąlnskiej, konkursy i razem omówili zbliżającą się wycieczkę rowerową.
5 kwietnia 201l ucariowie klas licealnych pod opieką pń profesor: Doroty Sulzyk, Urszuli Kacznarek i Janiny Lewszuk pojechali na wycieczkę do Warszarry. Jednego dnia odwiedzili Ła-
zienki, Centrum Sztuki Współczesnej, starówkę i Teah Narodowy. Relacja z wyjazdu na kolejnych stronach. 8 kwietnia 2011 w Centrum Kształcenia PraĘcznego w Łapach odbyły się IV Podlaskie Potyczki Informatyczne. Reprezentacja z naszej szkoły w składzie: Przemysław Gibas (IIa), Adrian Ławreszuk (IIa), Łukasz ŁawreszŃ (IIa), Adam Tarasiewicz (IIm), Łukasz Suproń (IIa), Krrysztof lepsza (IIa), Tadeusz Czemiel (Ia), Kamil Charytoniuk (Ia), Dawid Swierżewski (Szkoła Policealna), Jan Palinowski (Szkola Policealna) zajęłal| miejsce i zdobyła Ętuł Vice Mistrza [V Podlaskich Potyczek Informatycznych 201l. Opiekunowie to pani prof. D. Kowalska i panprof. J. Spiczyński. 11 kwietnia 201l szkolna reprezentacja futsalu zdobyła I miejsce w Mistrmstwach Powiatowych w futsalu. Po podsumowaniu znagń w IV lidze futsalu chłopców nasza drużyna uplasowała się na V miejscu w tabeli.
ló kwietnia na§ze uczennice Ela z klasy IIa i Barbara Szuścik z IIm wzięły udział w konkursie recytatorskim poezji rosyjskiej,,... w Polsce i o Polsce".
Bura
Wycieczka Rowerowa w ramach projektu SPRING ALIVE- wypatrywanie zwiastunów wiosny. termin - 8 maja 20l l miejsce zbiórki - Szkoła Podstawowa czas truaniarłycieczki - około 4 - 5 godzin trasa - z MichałowaprznzLewsze na Imszar i z powrotem, łącmie około 12 km nale,lry wziąćkartapki i wodę Zaptaszzmy wsrystkich mieszkńów Michałowa!
SłyoNłnn,łnntvtnnncI
!
To już ostanie spotkanie z rocznikiem '92 naszego liceum. Co do powiedzenia mają maturzyści? Jak będą wspominać naszą szkołę? Jakie mają plany na niedaleĘ prryszłość? Przeczytajcie, a potem żałujcie, bo tak nieĘpowej klasy IIIa Liceum Ogólnoksztalcącego w Michalowie już nigdy mieć nie będzie... Sum Różowy: Od kiedy obiecujesz sobie, że zaczniesz się uczyć i jakie są tego efekty?
ZĘ Niedźwiedź:Obiecuję sobie od l klasy. Efekty,ja_ kie są, to się jeszcze okże, ale sądzę że nie będzie najgorzej.
Ania: Myślę,że tak od l maja się zepnę...
Marta : Obiecywanie zaczęłam od pierwszej klasy, po_ tem przyszedł etap wyparcia, kiedy wmawiałam sobie, że ,jeszcze jest dużo czasu", teraz myślę, że na naukęjest jużzapóżno, a co ma być, to będzie. Kamil: Obiecuję sobie od września, że zacznę się uczyć odjutra. Faktjest taki, że dzisiaj jest wczorajszym jutrem, a jutro będzie to już wczoraj. Także zawisłem w nieskończonej pętli. Mam problem...
Magda: Obiecuję sobie od początku roku szkolnego, na początku nawet mi się udawało, nie wiem dlaczego uległo to zmianie, ale niestety, nie powtarzam tego, zo-
sU^^
szKoLNy
stały tylko dwa tygodnie, więc chyba teraz mogę liczyćjedynie na cud. Agnieszka: Miałam zacząć od początku roku szkolnego. Potem po świętach Bożego Narodzenia, naslępnie przesunęłam termin na ferie, jednak za naukę wzięłam się dopiero w marcu. Igor: Od długiego czasu, i cĄ czas to się przekładało.
Anka T: Drugi semestą druga klasa, tak więc obietnice mialy duuużo czasu do rozkwitu i przejścia w czyny, Marta S: Od l września będę zakuwać, po świętach zacznę, po sfudniówcejuż naprawdę, po feriach, a i takjuz tylko dwa miesiące do mafury, więc nic się nie nauczę Adrian : Mój pierwotny plan zakładał, że za naukę wezmę się od pździernika. Druga wersja to listopad, trzecia to grudzień, czwartato po świętach, piąta to po studniówcę, szósta po feriach, siódma od marca, ósma kwiecień, dziewiąta po wystawieniu ocen, dziesiąta po świętach... czyżby do dziesięciurazy sńuka??? Jak sobie pomyślęo ustnym polskim, tojestem bliski załamania, ksiązki nie przeczytane do ukończenia tego daleko,.. z reszĘ przedmiotów brakuje zapięcia tego ostatniego guzika, ale to strasznie ciężka sprawa. Dawid: Obiecuję to sobie od ufodzenia, moim Ąciowym celem byĘ właśnie dobre wyniki na maturze. Cóż jeślichodzi o efekty to są według mnie zadowalaj ące, |ecz wyniki próbnych matur temu przeczą. SR: Pierwsza rzecz, jaką zrobisz po napisaniu matury?
sTR.6
Zły Niedźwiedź: Pojdę z kolegami na piwo i krzyknę: ,,To jtlż k:ł j}*a KO-
NIEC!"
Ania: Uczczę to i ukoronuję zgonem. Marta: Pobiegnę przed siebie, tak ze dwa kilometry, żeby wyrzucić z siebie złe emocje, a potem zacznę cieszyć się Ąciem, a|e to też Ęlko tak z parę godzin, gdyZ podeirzewam, że zaraz zacznę się stresować rvynikami. Kamil: Przeklnę szpetnie, i zapytam: ,,Czemu to było ż takie trudne?". Potem wypiję "soczek". Magda: Po napisaniu wszystkich matur najprawdopodobniej uczcimy ich koniec razem z cńąklasą III a. Agnieszka: Zacznę w pełni Ąć i reali zowac swoje plany i marzenia. Igor: Dokładnie to samo, co cała klasa.
Anka T: Najprawdopodobniej podążę za lesłtą klasy w'stronę tęczy' (bądź yntelygentny i się domyśl). Marta S: Pójdę na piwko. Adrian: Wersja dla belfrów: Jako przykładny uczeń, postanawiam chwile po maturze spędzió razem ze swoimi znajomymi. Niewątpliwie ten czas poświęcimygorącej rozmowie o maturze i wakacyjnych planach. Wersja bez cenzlry : Przeżyję zupełne odmóżdżenie, nawalę się jak świnia. Dawid: Zjem pączka. SR: Czego doświadczyłeś, dzięki nauce w tej szkole, co zapamiętasz do końca życia?
ZĘ Niedźwiedź:Z
pewnością doŚWiadc4,łem wielu ciekawych sytu_ acji. Zapamiętam swoich pr zyjaciół oraz pociesznych nauczycieli... a i z
sułt szkotNy peeeewnością Panie sprzątaczki. Ania: Co do doświadczeŃa to nie wiem, nie mogę sobie niczego szczególnego przypomnieć, ale do końca Ącia zapamiętam lekcje polskiego i siedzenie w pierwszej ławce oraz to oczekiwanie, czy pani zapyta o pracę domową, czy nie i to ciśnienie, kiedy daszam nieprzygotowanie i wymachiwanie rękoma naszej rozkosznej pani profesor, kiedy się irytuje.
Marta: Dzięki nauce w tej szkole mia-
łam okazję poznać naprawdę ciekawych i wartościowych ludzi, z niektórymi z nich na pewlo jeszczeprzez dfugi czas po zakończeni nauki będę utrzymywać kontakt. Do końca życia zapamiętam swoją licealną klasę i dfugo będę tęsknić za atmosferą nasrych
lekcji. Kamil: Doświadczyłemzastrzyku w
postaci lektur obowiązkowych. A co zapamiętam? No to chyba jak nam Medy przy składaniu gazetki notebook spadł z ławki i klawisze się rozsypaĘ I jak żeśmyje wtedy razem wkładali. Dobrze,
ze pani Sulzryk o Ęm nie wie. Agnieszka: Hmmm, Ńwiadomiłam sobie, że nie trzeba dawać z siebie zbl wiele, źeby cokolwiek osiągnąć (ale to tylko w naszej szkole). [gor: Zapamiętam do końca życiajak tu było (eszcze chwilę będzie) fajnie, Pani Doroty Suorazzaangaż§wanie IĘk, żeby takich leniwców jak ja cz-e-
gokolwiek nauczyć. Anka T: Może do końca życia to lekka przesadą ale lekcje języka polskiego na pewno zapamiętam. Klasowe osobowości również. Marta §: Nauczyłam się, że w szkole i w życiu hzeba kombinowŃ. Adrian: Na pewno polski i panią Sulzyk. To bieganie po klasie, krzyki na lekcji naprawdę wyjątkowa tekcja. Ciekawe dla mnie było odnajdywanie pracowni lekcyjnej. Najlepsą for-
mą nawigacji była nawigacja na słuch. Śmiech na bezdechu Marty jest Ńe do podrobienia, zawsze traflałem. Dawid: Doświadczyłemzaiste wielu pozytyvłnych wrżeń, najwięcej z nich
sU^^
szKoLNy
zaw dzięczam lekcj om j ęzyka po lskiego, które do mojego zycia wniosĘ swoisĘ sens i nakierowały mnie na dobrą drogę,
SR: Masz okazję, by na łamach gazetki pożegnać się ze szkolnymi kolegami, nauczycielami. Co chcialbyś im powiedzieć?
ZĘ Niedźwiedź:Dzięki, spoko było,
to Wffi Mar- W
osobiścle. ta: Nauczycielom chciałabym podziękowaó za wytrwałość i za każdą przełożoną klasówkę, kolegom za pomoc w przetrwaniu szkolnego piekiełka i ogromną dawkę pozytywnej energii, którą przynosili ze sobą na lekcje kazdego dnia. Kamil: Sayonara, anivederci! A ci, co mi jeszcze kasy nie oddali, niech nie opuszczają kraju. Magda: Przede wszystkim chciałabym sTR.8
satysfakcję, a w plzyszłościdobrze płatny zawód :P Nauczycielom oczywiście chciałabym podziękować za wszystkie wspólnie spędzone lata, ich cierpliwośćdo naszej (nietypowe.|) klasy, bo wiem, że nie raz było naprawdę ciężko. Agnieszka: Zjednej strony się cieszę, że kończę tę ,,prrygodę", ale w przyszłości z pewnością będę wracać do blogich lat spędzonych w gronie przesympatycznych kolegów i koleżanek oraz bardzo wyrozumiĄch, jednak czasem wyprowadzający ch z równowagi nauczycieli. Kolegom i koleżankom chciałam dodaó otuchy, natomiast nauczycielom źyczyćowocnej pracy i samorealizacji.
SUM SZKOLM
Igor: To, że się nie razjeszcze spolkamy. Adrian: Z nikim nie będę się zegnał to przede wszystkim. Mam ogromną nadzieję, k te mordeczki będę miał okazję raz najakiś czas oglądać. Chciałbym podziękować: pani Janinie Lewszuk - naj lepsza wychowawczyni, jaką tylko mogliśmy trafić, pani Doro_ cie Sluląyk - zaj. polski izaprzekonanie mnie, że sztuka współczesnajednak ma jakiś sens, panu Eugeniuszowi Ziniewiczowi - 7Apasję, za poświęcenie, za czas i wiarę, za skromność i poczucie humoru, pani Danucie Kowalskiej za przekazaną wiedzę i czas, który nam poświęciła, organizatorkom studniówki powiem Ęlko SIIPER, oczylviście dzięki wielkie całej klasie IIIa i wszys! kim nauczycielom, którzy musieli się
zemnąużerać,
Dawid: Nigdy proszę nie dzielićpnez zero.
SR: Jak wykorzystasz najdłuższe wakacje w swoim życiu? Zły Niedźwiedź: Na pewno ciekawie. Na początku trochę popracuję, by mieć za co się wyszaleó, hmm może gdzieś się udam z kolegami - jakŃ wycieczka, biwak. Nie opuszczę też imprez takich jak RegaĘ nakórejezdzę co roku z już dobraną i jakźe wyborową ekipą. Ania: Moje wakacje raczej nie będę przypominać wakacj i. Zamierzam iść do pracy, a odpoczynek w swoim czasie. Marta: Najpierw trochę odp ocznę, a potem wyruszę w świat. Kamil: Będę mógł w końcu zająć się rzeczami, które są dla mnie naprawdę
ważne i na których mi mocno zależy.
Nie będzie mi to kolidowało ze szkołą, w końcu trochę zwolnię, ale nie zejdę poniżej 3000 obrotów. Trochę popuszczę gaz, ale na pewno nie będę hamował... Magda: Podróże, podróże i jeszcze raz podróże. A co z nich,łyniknie ? Sama jestem tego ciekawa. Agnieszka: Z pewnością będę wypoczywać, ak§rłnie spędzaó czas, ale mam także zamiar trochę popracować, ale to się jeszcze okźe. Igor: Praca, granie, praca. spanie. Anka T: Mam w planach liczenie muszli na jednej z BaĘckich plaz, ktoś chętny do współtowarzyszenia? Marta S: W końcu odetchnę po maturach i zacmę Ąć pełni1 Ęcia. Adrian: "Sex drugs and rock and roll". Mam nadzieję, że będą przsde wsrystkim niezapomniane. Chciałbym zrtaleźśjakieś konkretne zajęcie (płatne). Pojadę najakiś festiwa] mulzy czny, zw iedzę kawałek P olski. Może jeszcze jakieś ciekawe atrakcje ale okaże się na wakacjach. Dawid: Wykorzystam je do wyhodowania swojego własnego jednorożca, bo sądzę że to mogą byó wakacje do końca życia. Chciałbym też zwiedzić Michałowskie katakumby jak również założyć swój własny bazaą gdzie sprzedawałbym latające kuĘ i inne drobiazgi. Moim marzeniem jest także nauczyó się robić placki. Bardzo lubię placki. Rozmawiała: Marta
sU^ł szKoll.Jy
DZIEŃ OTWARTY _ ODZNACZONE!
Dzień Otwarty i wspólnie z gimnazjali-
roli prowadzących okazĄ się Kasia i Mańa z klasy III a. Mieliśmyparę celów: zaciekawić, zachęció... i rozbawió, bo w końcu śmiech to zdrowie. Nasz plan wrykonywaliśmy skrupulatnie, dlatego też apel rozpoczęliśmy krótką, ale treściwąprezentacją o naszej szkole. I tu kłania się ,,słuchanie ze zrozumieniem". Ci,którzy uważali, bez problemu odpowiedzieli na wszystkie pytania dotyczące naszej szkoĘ i oczywiście otrzymali nagrody.Zaciekawić-odznaczone! Jednak nie wsrystko szło po naszej myśli,
stami świętowaliśmy nadejście wiosny, Cała urocrystość rozpoczęła się o godzinie dziewiątej rano, wtedy już sala gimnastyczrra wypełniła się po brzegi. W pierwsrych rzędach zasiedli goście, a resztę widowni zajęli gimnazjaliści z pobliskich szkół. Jak zwykle niezawodne w
złośliwośórzecry mańwych okazała się byó tego dnia szczególnie uciążliwa. Reklamowany już wcześniej film uczniów klas drugich ,,Zespół Szkół w Michałowie- lubię, to!" miał mieć tego dnia swoją premierę. Niestety, zobaczyliśmy jedniejego urywki, w dodatku w kiepskiej
2l
marca- dzień wagarowicza, do którego już Ędzień wcześniej rozpoczęliśmy przygotowania. Ale jak w ogóle można się do niego przygotować? Okazuje się, że można, szczególnie wtedy, kiedy nie ma się zamiaru uciekać ze szkoĘ. W związku zezblŁającym się końcem roku, chcieliśmy z jak najlepszej strony zaprezentować naszą szkołę, aby przekonać do niej potencjalnych licealistów. Zatem tego dnia
wZespoleSzkółzorganizowaliśmy
STR.10
sUM szKol,tl/
w9rsji. Jednak teraz staramy się, aby moijna go było obejrzeć w wersji skróconej na youfube. Znudzić (trochę)- odznaczone! Po chwili konstemacji i złościudaliśmy, że tak właśniemiało być, a sytuację staraliśmy się uratować kolejnymi konkursami. Udało się, uff. Kiedy już wszyscy skupili się na przelatujących obok ich nagrodach i zapomnieli o naszej wpadce, zaprosiliśmy na scenę szkolny kabaret. Powstał on z myślą o Dniu Otwarłm, jednak po zadowoleniu widzów i samych aktorów, nie wspominającjuż o dumie pan profesoą które nadzorowĄ jego pocrynania, śmiem sądzió, że jeszcze nie raz będziemy mieii okazje ich oglądać. Przygody Don Tadejra tak się spodobĄ gimnazjalistom, że przy okazliprezentacji szkół na rekrutacji w gimnazjum w Gródku, zostaliśmy zaproszeni wr az z kabaretem. Roćmieszyć - odznaczone! Dobrym humorem naszych licealistów zarazlł się dowódca straży granicznej, który przekazń parę,,życiowych" rad naszemu koledze grającemu Don Tadejra. Poczym płynnie przeszedł do komentowania pokazu samoobrony, który prezentowali jego podwładni. Funkcjonariusze dokładnie zademonstrowali nam jak się obronić przed uzbrojonymi napastnikami, nie szczędzili przy Ęm różnych okzyków. Oczywiście cała publicznośó na częle ze mną siedzińa zatrwożona, żeby chociaż nikl w tym pokazie nie ucierpiał. Koniec końców cali, zdrowi i zadowolęni funkcjonariusze SG opuścili scenę, a my chociaż na chwilkę poczuliśmy się bezpieczni. Zachęcićodznaczone! Na koniec zagrał niezawodny zespół muryczny lgora, Darka, Marka i Ta-
deusza. Jak zvykle dziewczyny piszczały i jak cała resźa bawiĘ się w rytrnach rockowej muzyki. Zaurocryć i rozkochać- odznaczone! Chłopaków moglĘśmy słuchaó wiecznie, niestety wsrystko co dobre szybko się kończy. Ostatnim punktem naszego wiosennego spotkania był maĘ poczęstunek, na który wszyscy udali się z ochoĘ, SmakoĘków nie zabrakło rówrueż załodzn przygotowującej apel, dlatego po krótkiej sesji zdjęciowej i szybkim uprątnięciu bałaganu z sali gimnastycznej, my również wybraliśmy się na herbatkę. Kiedy już można było odetchnąó i omówić co nam wyszło, a co nie. Doszła mnie refleksja, żeto jllż ostatni apel z Mańą, Kasią, Adrianem i chłopakami z zespołu. Korzystając z okazji, jako Przewodnicząca SU chciałam podziękować wszystkich maturrystom zaangażowanym w działalnośó samorądu i Ęczyó im dobrze zdanej matury!
MELDUĘWYKoNANIE
ZAD^-
NIA!
Elżbieta
tsEĘlEFE ts,*ffiElEĘ
Ęl E| El E]E1
sui^ szKoLM
JEDEN DZIEN Z ŻYCIAIV T NA WARSZTATACH Jest piątek, czyli warsztatowo! Jak kło na warsztatachorazwizyĘ dyrekcji zwykle nasza klasa IV t zjawia się punk- szkoĘ która,,się czepid', że nic nie robimy. Kiedy juź skończą się wizyĘ nietualnie, parę minut przed 8 po to, aby postać, pogadać, pośmiać się, zapalić pa- spodziewanych gości, wszyscy wiemy, pierosa i przygotować się do ,,ciężkiego że teraz można juz robić, co się chce, bo dnia pracy". Mniej więcej parę minut po to juz prawie koniec zajęć. Oczywiście 8 słyszymy głosy Pana Mietka, Pana An- przed końcem na|eiry jeszcze zdać narzę-
drzeja i Pana Piotrka zaganiających nas dzia, które się pobrało od narzędziowedo pracy. No cóż, trzeba iść.Wchodząc go, który niezblt chętnie przyjmuje je na główną salę warsztatóW od razu od- powrotem do siebie, bo wie, że jak je odczuwamy ciepło emanującezgrzejni- damy to więcej nas już dziś nie zobaczy. ków, które jak zwykle mają tę samą tem- Tak włŃnie wygląda jeden dzieńzĄcia peraturę, co na zewnątrz. Jak zwykle za- IV t na warsztatach. daję sobie w myślach pytanie: ,,Kiedy pojadę sĘd do domu?". Następnie rozgrzewka z Panem Mietkiem, czy|iZarciki, rozmowy na różne tematy i ucieczka przed nim, goniącym nas z kawałkiem węża ogrodowego. Po rozgrzewc e trzeba zachować powagę, bo pr4ychodzi dyrektor, l1óry ma naprawdę bujną wyobrźńę jeśli chodzi o malezienie dla nas zajęcia. Jak było cieplej, wysyłano nasza klasę do zagrabiania liścialbo koszenia trawy, karczowania kzaków itp., bo przecież jesteśmy na kieruŃu Technik Mechanik Pojazdów Samochodorvych. Kiedy już jest tak zimno. źe na nic się nie ma ochoty, kerźdy szuka sobie ciepłego schronienia, którym jest zazsvyczaj własny samochód. Przebywamy tam dopóĘ dopóki nam się nie znudzi i dopóki się nie nagrzejemy. W ten sposób czas do przerwy mija trochę wolniej, ale przynajmniej jest cieplo. Dopiero po przerwie wszyscy udajemy, że coś zrobiliśmy przez cały dzień. Oczywiście w między czasie nie obędzie się bez wiryty Pana Mietką z prośbą, by podwieźó go do sklepu, bo czegoś, jak zwkle zabra-
SUM SZKOLi.Jy
,,WALKA o POZYWIENIE" Na początku kwietnia definiłwnie zamknięto drzwi naszego szkolnego sklepiku. Jesteśmy ciekawi, jak wyobrażają sobie życie bez sklepiku nasi uczniowie. Jak wyobrażasz sobie życie bez ku?
sklepi-
Kacper: I don't care. Dawid: Nic się nie zmieni. Karol i Adam: Nasze życie ulegnie diametralnie zmianie. Porównywalne do apokalipsy.
Robert: Mi
jest to
to
bezróżnicy.
I
Angela: KolorowoTomek: To strasme, pfawdopodobnie wyginie cała populacja i naszą szkołą zawładnie głodomona. Michał: Nie obchodzi mnie to, tylko raz tam byłem. Gabriel: W zeszłym roku zadłuĄłem się na kwotę l0zł i od tej pory tam nie chodziłem. Beata: To już nie będzie to samo. Krzysiek: Nie wyobrażam sobie. Renata i Mańa: Nas to nie obchodzi, bo i tak zaraz kończymy szkołę. Magda: Jaaaaaaakimś cudem uda mi się
przeĘć.
Tomek: Będzie trochę niedobrze. E|wira: Moje żrycie straciło sens.
Jak będziesz zdobywał jedzenie?
Kacper: Z lasu, Dawid: WIM or Lewiatan. Krrol i Andrian: Będziemy jeśó kotleciki od p. Baśki. Jeśli owych nie dostaniemy, to pozostanie nam zdobywanie jedzenia
nic4,rn Bear Grylls w swoich najbardziej przerażających odcinkach, pełnych akcji i groteski. Robert: Zrobię sobie łuk i będę polować na
dzkązvłierzynę. Ange|a: Będę brać kanapeczki z domu. Tomek: Idąc do szkoĘ będę polować na dziką zwierrynę, a łupami podzielę się z Mańą Bura. Michał: Przyniosę grilla i będę piekł kiełbaski. Gabriel: Jest masa innych sklepóą a poza tym moja mama robi - pyszne kanapki. Beata: Z łukiem i strzałą. Angela pomoże upolowaó coś smakowitego. Krrysiek: Będę przynosił z domu. Renata i Marta: Będziemy chodzić do Lewiatana. Magda: Będę polować na wiewiórki lub szynszyle. Tomek: Będę chodził do WIMu. Elwira: Chodzić do innego sklepu.
BENZyNA
rłŃszł
No i stało się. Zamknięcie naszych cukrowni w końcu przynosi efekty. Już niedługo na imieniny zamiast flaszki będziemy zabierać zę sobą paczkę cukru. Nareszcie zaczynamy doganiaó zachód. Niestety, Ęlko pod względem cen, a nie zarobków. A może rząd dba po prostu o nasze zdrowie? Im droższy będzie cukier i paliwo, tym ludzie mniej czasu będą spędzaó opychając się słodyczami i siedząc za kierownicą samochodu. Taki scenariusz jest jednak mało prawdopodobny. W mediach burza. Pan Kaczyński wybrał się na zakupy i przyznał narodowi rację: "Jest drogo!". Jednocześniestwierdził, że w Biedronce kupuje tylko biedota, tracąc tym samym autorytet wśród jakiejś połowy Polaków. Ocrywiście pan Tusk szybko stanął nicąłn Janosik w obronie 'biednych' iprzyznał, żę sam lubi kupować w Biedronce. Krótko mówiąc - politycy jak zwykle dużo krzyczą, a mało robią. Pozostając w tematyce sklepów, dy pewnie zauvłuĘł, że nie ma już naszęgo szkolnego sklepiku. Niż demografi czny wśród licealnych ników po raz kolejny dał nam o znać.Tęraz na długiej przerwie na większy tłok jest w WIMie i Lewiatanie, a nie,jak do tej pory w rzu obok hali sportowej. Trochę to smutnę. Odszedł jeden z najlepszych przyjaciół uczniów i nauczycieli ZS.
oD CUKRU!
Ten, który ich karmił, niektórym dawał schronienie w czasie przerw i pomagał nawiązywać kontakty z innymi ludźmi. Bez naszego sklepiku szkoła wydaje się pusta. Najbardziej będzie chyba wszystkim brakować słynnych kanapek, które pewnie długo jeszcze będą przewijać się przez szkolne legendy. Podsumowując - ceny idą w górę, polĘcy się kłócą, zamknęli nasz sklepik. Jestjednak coś, co może stanowió doskonałe pocieszenie w takiej sytuacji. Zadvła miesiące będą wakacje!! ! U niektórych nawet wcześniej. Tak więc nie przejmujcie się cukrem (bo i tak ten, kto słodził herbatę dalej ją słodzi) i cieszcie się, że dni coraz dłltższe, a szkoĘ coraz
w BIEGU Nasza męska drużyna siatkarry odnosi o§tatnio wiele sukcesów, dlatego postanowiliśmy porozmawiać zjej trenerem i opiekunem duchowym Panem profesorem Eugeniuszem Ziniewiczem. Pan profesor -spiesrył się na trening, dlatego wywiad jest krótki. SR: Skąd pomysl na siatkówkę w nhszej szkole ? wypadku tradycja wzięła górę. W tej szkole zawszę grało się w siatkówkę. Pamiętam, że LO i zawodówkazawsze rywalizowĄ w tym sporcie.
E.Z.zW Ęm
SR: Cry jest Pan dumny ze swojej drużyny? E, Z.: Oczywiście, w końcu udało się wejśó do ligi, a nawet lepiej. Plany były takie, aby tylko udało się utrzymać, a my awansowaliśmy wyżej. Jestem dumny z mojej druzyny.
Pan Eugeniusz Ziniewicz czeka na wynik meczu.
Sum Różowy: Kiedy Pan zainteresował się sportem? Czy od zawsze chciał Pan zostać nauczycielem w-f? Pan Eugeniusz Ziniewicz: J uż w szkole podstawowej. Pamiętam, że zawszę bardzo lubiłem wychowanie flzyczne, ale zawód nauczyciela to była r aczej przemyślana decy zj a.
SR: Gdzie tkwi sekret sukcesu naszej drużyny? E. Z.: W potencjale zawodników. TrafiŁy się roczniki, które cośpotrafią i chcą osiągnąć. SR: Co Pana najbardziej satysfakcjonuje w pracy nauczyciela? E. Z.: Możliwośópracy z młodymi, zdolnymi i sympaĘcznymi ludźmi. No i oczywiście wakacje, Rozmawiała: Beata
,,JESTEM Z LESANKI ZTEGo
I
NIE MAM KOMPLEKSÓW PowoDU!,
Prrynajmniej raz w Ęgodniu o 18:30 spotykamy się z nią na antenie TVP BiaĘstok w programie informacyjnym ,,Obiektyw" . Każdy z nas przynajmniej raz w życiu widziałjakiś jej reportaż, czy artykuł. Na pewno niejeden z nas zazdrości jej pracy w telewizji. Ale czy ktoś wie, że skońcryła ona naszą szkołę, że pochodzi z Lesanki? Zapewne nieliczni. Ona sama twierdzi, że pochodzenie nie jest wyznacznikiem sukcesu, ale Beata Golak- bo o niej mowa, zdecydowaniejest człowiekiem spełnionym. Sum Różowy: Jak wspomina Pani licealne czasy? Beata Golak: Bardzo dobrze, zwłaszcza przerwy między lekcjami. Jak myślę o liceum, to przypomina mi się zawsze, jak z Jarkiem Sakowiczem i Elą Zabielską na przerwach, a nawet nieklórych nudnych lekcjach- graliśmy w kaĘ. Jeżeli chodzi o naucrycieli, to bardzo lubiłam panią od biologii- Irenę PrzyłoĘiską i polskiegoTeresę Laskowską. Wspominam też jakie fortele czasem stosowaliśmy, żeby uniknąć,,pały". Jeden biologiczny mogę zdradzić. Jeśli nie chcieliśmy być pytani z biologii, na początku lekcji i na ochor nika - trzeba się było zająć czyszczeniem terrarium z chomikami, a do odpowiedzi należało się zgłosić wtedy, kiedy się nadrobiło zaległości. Język polski był łvyjątkowy, bo prowadziła go wyjątkowa kobieta. Z klasą icharyzmą. Pewnie, dlatego z polskim i biologią mam same dobre wspomnienia, Nie zapominam też przebojowych lekcji zjęzyka angielskiego i genialnej Edyty Rosiak. Wszystko zaleĄ od nauczyciela ijego postawy względem uczria. Nigdy nikogo nie można skreślać.Pani Edyta nigdy tak nie robiła, dlatego nawet ci, którzy mieli kłopoty z przyswajaniem języków obcych czuli, żę jak się przyłożą, to się uda.
sTR.16
SR: A czym, oprócz nauki oczywiście, zajmowala się Pani w liceum? Jakieś zainteresowania, pasje? B.G.: Gdyby ktośobejrzał moje zeszyĘ? Wszędzie rysunki. Na okładkach, ostatnich shonach, na marginesach. I niewaźne, irc niebyĘ to zeszyly od plastyki. Ja po prostu uwielbiałam rysowaó. Więc robiłam to zawsze i wszędzie, I tak mi zostało do dziś. Siedząc w studiu przed programem na żywo wykorzystuję ostatnie minuty i sekundy do anteny i rysuję. Najczęściej są to koĘ,
SR: Czym się zajęła Pani po maturze? Jakie studia Pani łrybrała i dlaczego? B.G.: Po maturze poszłam na filologię polską w BiĄmstoku. Potem podyplo-
mowo zrobiłam jeszcze dziennikarstwo i public relation, też na UwB. Przydało się w pracy. Bo moja praca - polega na pisaniu i rozmowach zfud;imi. SR: Cry Pani zdaniem bylo Pani trudniej na studiach niż absolwentom innych szkół? Czy nasza szkola dobrze prrygotowala Panią do studiów huma-
nisĘcznych?
B.G.: Nigdy nię można mówić, że jakaś szkoła jest zła. To od nas zaleĄ jak,ł,rykorzystamy swój czas i nieważne, gdzie się uczysz, cry mieszkasz. Ja pochodzę z jeszcze mniejszej miejscowości niż Mi-
chałowo, z Lesanki i naprawę nie mam kompleksów z tego powodu. Wręcz przeciwnie. Często tam wracarn, żeby negenerować siły. Mam ,,własne" żurawie za stodołą, dudki na srychu i rzekotki w ogródku. Wielu mieszczuchów widziało je tylko w telewizji.
SR: Kiedy zaczęła się Pani zajmować dziennikarstwem? B.G.: Zaraz po studiach. Najpierw chciałam pracować w radiu i spróbowałam tegojuż na pierwszym roku studiów,jednak oka"ało się, żF to dla mnie zawcześnie.Dziennikarstwo wymaga wielu poświęceń i całkowitej dysporycyjności. Poddałam się. Alejuż po studiach trafiłam na praktyki do TVP w BiaĘmstoku. I to było to. Wiedziałam, że taka praca będzie crymś wyjątkowym i crymś co da mi dużo satysfakcji. Nie pomyliłam się.
Moja przygoda z telewizją trwa już ponad dwanaście tat. KażAy dzień jest pełen zaskakujących niespodziarrek. I chociaż cąsto zdarzalą się sytuacje stresujące równie często mam poczucie, że robię cośważnego, bo mogę komuś pomóc. Choć robię tak naprawdę niewiele, staram się tylko pokazać innym jaĘśhistorię, czasem ta historia kogoś innego, gdzieś daleko wzxusry i ten ktoś śpies4, Ż po*ocą, żeby odbudować czyjś diim, czy obdarowaó jedzeniem rodzinę, lcóra głoduje.
SR: Czy pamięta Pani swój pierwszy występ przed kamerą? Byl jakiś stres, dużo było dubli? B.G.: Stres musiał być, choć już go nie pamiętam. Duble? Każdy je robi. Kiedy jest taka możliwości program nie jest emitowany na żywo zawsze moźna coś
poprawić. Gorzej, kiedy jesteś na wizji i wiesz, że ogląda cię cała Polska i nie ma odwrotu. każde słowo i każda sekunda jest na wagę złota.Ty mówisz, a w uchu sĘszysz kogoś jak krzycry:,,kończ, nie majuż czasu". Trzeba zachować pokerową twarz i się nie pomylić. Nie każdemu się to udaje. Zdarzają się też przejęzyczenia: wyraz poprawnie wypowiadany tysiące razy - nagle okazuje się czymś, czego wypowiedzieó nie można i wtedy kalpa. Ale nie myli się tylko ten, klo nic nie robi.
SR: Jakby Pani opisała pracę dziennikarza2 B.G.: Jest ciekawa, ale i wyczerpująca. Trzeba być dyspozycyjnym i otwartym na nowe pomysĘ cry wyz;wania.Przydaje się w niej odpomość na stresujące sytuacje i dystans do siebie samego.
wyjechać na podwórko i poczuójak pachnie powietrze. SR: Kto jest dla Pani autorytetem w dziedzinie dziennikarskiej? B.G.: Tamara Sołoniewicz. Fochodziła z Narewki, spocrywa na cmentarzu w Mińałowie. To ona pokazała mi dziennikarstwo i we mnie uwierryła. Ateraz ja odwiedzam czasem z kamerą te same miejsca, w których ona była przed laty. A ludzie ją pamiętają i mówią o niej ,,Nasza Tamara". To piękne. Ludzka pamięć jest wa;:niejsza niZ nagrody na festiwalach
SR: Czy kiedykolwiek żalowala Pani, że wybrała Liceum OgóInokształcące w Michałowie? B.G: Niczego nie żłuję. Nie wańo za-
dręczać się myślami, co by było, gdyby... Szkoda Ęlko, źe za moich czasów nie było np. takiego basenu jaki od wrześniabędzie miała tutejsza młodzież.
SR: Od kilku Iat w Michałowie krąży taki mit, że po naszej szkole nie można niczego osiągnąć. Jak Pani się do tego
SR: Ajaki jest największy Pani sukces w dziennikarstwie? B.G,: Nie zastanawiałam się nad tym.
Bo, co to jest sukces: dyplom, nagroda, lvygrany festiwal? A może to, że dzięki mojemu materiałowi niepełnosprawna dziewczynka - ma wreszcie windę, może
sTR.18
ustosunkuje? B.G: Ciekawe kto tak mówi? Zgorzkniali ludzie, którym się nie udało, więc szukają winnych. Łatwo krytykować i narzękać, Ale lepiej się wziąć w garśó i pokazać innym, że zawsze można więcej, inaczej, lepiej. Wańo próbować. Nieważne, cąy to jest szkoła w Michałowie, w BiaĘmstoku, czy w Londynie. Wszystko zaleźy od tego, co sobą reprezenĘesz i co masz w głowie. Nieważne, skąd jesteś i co mówią o tym mieście inni. Jeśli mówią źle, to ich problem. Rozrrrawiała Elżbieta
W KOŃCU JESTEŚMY Z MUNDUROWKI W luĘm odbyliśmy wycieczkę do lutkich pistolecików po karabiny automaPodlaskiego Oddziału Straży Granicznej Ęcane MP5 czy niezastąpione AK-47. w Białymstoku. My, to maczy klasy mun- Czas jakby przyspieszył, ponieważ po 5 durowe naszego Liceum. Mimo, że są tyl- minutach oglądania i przymierzania sprzęko dwie klasy, oprócz wynajętego busa, tu minęło pół godziny! Mogliśmy też pojechała z nami Pani Dyrektor swoją pandą. dziwiaó i oglądać specjalny samochód Wyjechaliśmy rano w zimny poranek. StraĄ Granicznej ,,na akcję", który wypoPo wejściu do budynku przywitało sażony był m. in. w kamery termowizyjne. Ostatnim etapem nasrych odwiedzin nas kilku funkcjonariuszy tej placówki. Zaczę|iśmy od zwiedzenia "Sali tradycji", w koszarach PoOSG było zapoznanie się z w której zapoznaliśmy się z historią fordziałalnością strzeżonęgo ośrodka dla cumacji granicmych Polski, które byĘ po- dzoziemców, w którym obywatele przedniczkami współczesnej Straży Gra- państw regionów świata najbardziej zagronicmej. Dzięki wykładowi Pana mjr zonych biedą i wojną dostali się nielegalOkruszko zapoznaliśmy się z historią Kor- nie do Polski i oczekują na zgodę na pozłpusu Ochrony Pogranicza, przedwojennej stanie naterenie Polski lub depońację do StralĄ Granicmej, atakże działalnością kraju pochodzenia. Nie mogliśmy wejść Wojsk Ochrony Pogranicza z okesu PRL- na teren ośrodka, ale z opowiadania funku. Zainteresowały nas poszczególne wzory cjonariuszki PoOSG sporo się dowiedzieumundurowania ołazrodzaje broni, które liśmy. Zadziwiające, że w takim ośrodku dawniej słu4Ę zohlierznm i fuŃcjonana wschodzie Polski byli ludzie prawie z riuszom róźnych formacji graniczrrych. całego świata. Następnie delegacja z naszej szkoły Na koniec otrzymaliśmy zapewniezloĘłakwiaĘ i zapa|lła mtcze przy po- nie od organizatora udanej wycieczki mniku Poległych ŻoŁnierzy KOP-u w Ka- Komendanta Placówki SG w Michałowie Ęniu. Nagle stało się jakby zimniej, zaczĄ Panappłk Jacka Dederki, że kolejne roczpadać śnieg. My jednak nie nłażaliśmyna niki chętnych uczniów klas o profilu munto, bo w końcu jesteśmy z Mundurówki. durowym również będą mogły skorzystaó Po oddaniu hołdu, udaliśmy się na z gościnności Podlaskiego Oddziafu Strafilm pokazowy ilustrujący specyflkę dzia- Ą Granicznej. łań plutonu specjalnego, tzw. Jednostki Podsumowując było zimno, było Szybkiego Reagowania. Przedstawiał on ciekawie, a nawet bardzo ciekawie, W reallne zatłzymania przestępców oraz ów\- drodze powrotn ej każdy snuł już w myczenia funkcjonariusąy w opuszczonym ślach plany podobnych wycieczek. Mamy budyŃu, polegające między innymi na nadzieję na wyjazd wiosną do miejscowowysadzaniu drzrłi za pomocą ładuŃów ści Kondratki, by zobaczyć na własne wybuchowych. Była zatem akcja, wybu- oczy funkcjonariuszy Jednostki Specjalnej chy, broń i strzelanina. To było to! Od razu podczas ówiczeń. Ja to lubię. jakoś ciepło się zrobiło. Po filmie mogliśmy dotknąć tego, Tadeusz co widzieliśmy wcześniej na ekanie: od kamizelki kuloodpomej, pałki, hehnu, ma-
ZASMAKUJ wARSZA\ilY To już wiosenna tradycja. Co roku powta- lżyk: ,,Szóstkę z woku postawię.", więc odzyrzamy podobny schemat, a nigdy nie jest waliśmy się nader chętnie. Mistrzem w internudno. Spotkanie ze sztuka nowoczesną, pretacji obrazów okazał się Kamil M., który zwiedzanie,najgIębszychnawetzakamar- nawetnajgłupsząwypowiedzianąprzezsiebie ków warszawskiej Starówki, teatr or az do- opinię potrafił umiejętnie uargumentować i głębne kulturalno- turystyczne dyskusje. przekonać do swego zdania innych (miło było Zapraszam na kultura|ną ucztę dla ducha, patrzeć, jak duma z ucznia rozpierała Panią prof. Sulżyk). Podzieleni już w grupki, usiedliucha i oka. Smacznego! śmy wygodnie na podłodze i spróbowaliśmy Przystawka: Sztuka w sosie no}voczesnym zdefiniować na piśmie,jakie uczucia towarzyTym razem zawitaliśmy do Cęntrum szą naszym spotkaniom ze sżuką współczesną Sztuki Współczesnej. Już na samym początku oraz jakie mamy z nią skojarzenią oto niektóre dostaliśmy polecenie, aby podzielić się na gru- nich: szok, prowokacjĄ kalectwo, ułomność, py, gdyż tym razem nie miało być to zwykłe podziw, trudność w zrozumieniu. W zdaniu zwiędzanie. Dziś mieliśmy uczestniczyć w lek- tym, krył się jednak podstęp naszej przewodniczki. Musieliśmy (każda grupa) wybrać hacji. Lekc.ii? Pewnie uznacię naszą grupę za sło, które na_
szym zdaniem najlepiej oddaje sens
sztuki nowoczesnej, a potęm,
wśród eksponatów wybrac ten,
który najlepiej głupków. ,,Jechać na wycieczkę, żeby brać udział w lekcjach? Przecież na wycieczki się jedzie właśniepo to, aby z lekcji spie...
do tego hasła pasuje. Moja grupa postawiła na ,,eroĘzm", bo cojak co, ale,,tego, to zawsze jest od groma". Już po chwili na sali z ekspo-
spiesznymkrokiemodejść."Niebyłatojednaknatamimusieliśmyplućsobiewbrodę.Zero
Ępowa lekcja, a dla Ęch, którzy choć trochę eroĘki. Nerwowo zaczęliśmy poszukiwać czeinteresują się sztuką nowoczesną była napraw- gokolwiek, co mogłoby się z tym tematem kowy- jarzyć,,,Patrzcie, rower- damka, prawie jak kodę wartościowa. Zaczęliśmy od kótki€go wiadu: czymjest sztuka?, jakie kierunki w bieta." - krzyknął któryś z drugoklasistów. Stanęło, więc nawyborze roweru podpańego luźsżucę znamy?, czy mieliśmy wcześniej do czynienia ze sztukąwspółczesną? AkĘwnośó nym skojarzeniem. W sumie, każdy sźukę inklasy maturalnej została przedtem umiejętnie terpretować może inaczej, to był nasz sposób. sprowokowana obietnicą Pani prof. Doroty Su-
Pierwsze Danie: Pawie, wiewiórki i goląbki otulone zielenią. ,,Potrzeba j€st matką wynalazku, a mapa rodzi przewodnika." Od dziś cała nasza grupa jest wyznawcą tej dokĘny. Pani prof, Dorota Sulźyk wyposażona w mapę i album oprowadziła nas po wszystkich zakamarkach klasycy-
Szczerze ńziwieni, skąd wszystkie stacje t€lewizyjne dowiedziĄ się, że będziemy dziś w stolicy, próbowaliśmy sprytnie dowiedzieć się, jakie wżne wydarzenie się szykuje. Jednak ani Tvn, ani Polsat news, ani TVP nie były w stanie nam na pytanie: ,,Co się koi ciekawego?", odpowiedzieć. Jak widać, reklamy kła-
swym dłoniom, na których miała pożywne pestki słonecznika. Na zdjęciach, którejak co roku są działką Adriana sceny te do złudzenia przypominają kadry z fllmu Hitchcocka, pod wymownym tytułem,,Ptaki", którego tło stanowił Pałac na Wodzie. Kolejnym łowcą dzikiej zwierzyny okazał się dotąd cichutki i skromny lgor, który swoje urniejętności prezentował na pawiach, umiejętnie się do nich zbliZając i, co dziwne, nie wzbudzając w nich odruchu ucieczki, Skończyło się na tym, że Igor puścił pawia. Oczywiście, puścił pawia wolno. Żadnych fresków na chodniku Parku Łazienkowskiego nie zostawiliśmy. Następni€ dotarliśmy aż pod sam Belweder, gdzie zastaliśmy tłumy dziennlkarzy.
rzuciliśmy się na jedzenie, bo: ,,Coś ciepłego w brzuchu przyda się na pewno, gdy czekają nas takie wojże". Niestoty, przed nami przeszkoda pierwsza: napalony pucybut. Podaję rysopis: tępy wzrok, słomiany kapelusik, dłonie brudne od czarnej pasĘ, postura zgarbioną przyzuryczajona do pracy na poziomie czyjegoś obuwia. Narodzie, omijaj z daleka to stworzenie|. Wracając jednak do tematu zwiedzania i pełnych prawdy przysłów: ,,Przykład idzie z góry", więc mapa w rękę i dziewczyny w drogę! Miałyśmydwie godziny na samodzielne podróże, więc wyruszyłyśmy w kierunku Pałacu Kultury i Nauki. ,,Obielct widoczny, więc trafimy na pewno"- wierzyły_ śmy w duchu. Po wyjściu na Maszałkowską
stycznegoParkuŁazienkowskiego.Bezbłędnie miąiżadĄazestacjiniejestpewnymźódłem poruszała się po zawiłych alejkach, prowadąc informacji. całą grupę, zawsĘdzając tym samym nawet Dawida K., którego cała IIIa zapamiętajako Drugie Danie: Trzy porcje wrażeń i surówczłowieka lasu, po pamiętnym orienteeringu w ka- Starówka Puszczy Białowieskiej, Katarzyna K . okazńa Słynnym.już hasłem: ,,Nie wdawać mi się natomiast zaklinaczem gołębi i niczym się Ęlko w żdne bójki!" rozpoczęliśmy,po prawdziwa amazonka prrywo§rłała ptaki ku raz kolejny starówkowy survival. Najpierw
poczułyśmy się straszric małe, tyle tam ludzi, taki tfum, jednak srybko przestało nam to ptzrsąkaĄ.ać, ijak rasowe kobiety kameleony wtopiłyśmysię w tłum. wiaE we włosacĘ lans na warszafce, a co! Do Pałacu, ocrywiście trafiłyśmy bcz problemu. Nieste-
która niedawno miała premierę, co
wykluca
wcuśniejsze zapozrranie się z rzetelnymi i dobrymi recenzjami, ate, które mogliśmy pneczytać (chociańy w Intemecie), wcale do obejrzenia spektaktu nie zachęcĄ, No to
myślę, klops. Wydam 60 złotych a i tak nie zrozumlem, o co Pocieszało mniejcdynie to, Ł zobacĘ na żrywo paru ,,sławnych i bogatyclf' i prze-, siąknę duchem 'eatru Narodowego na kilka dobrych dni.
Zaczęło się niespodzicwanic szczęśli-
Miejsca
ty, zbyt wiele tam nie zobacryĘśmy,próbując brać ochroniarzy na litość: ,,Nie ma nic za darmo? Ale my nie mamy picniędzy." i nie zauw^źejw żńnej chęci pomocy z ich strony, poĘciłyśmysię tsochę, strzeliłyśmy kilka fotek z fanami i spacerkiem wyruszyĘśmy w drogę powrotną A tu: ,,Patrz! Patrz! Aara! Pan Wołodyjowski!",,,Kto?", ,,No tęĄ no... Zamachowski!", chwilę trwało, zanim przetworryłyśmyinformację, więc zarrim zdążyłyśmy rzucić się w pościg Zamachowski, klórego wiecmrem miĄśmyzobaczyć na scenie Teatru Nafodowego, zniknął w budynku sushi baru,
Dcscr: Tort Nerodowy z polewą z ektorskicgo kunsztu
NasĘpił w końcu momen! na który osobiście czękałam caĘ dzieĄ a nawet dwaSzczerze mówiąc, czkałm na niego, odkąd tylko dowiedziałm się o wyjeździe. Moje oczekiwmie nie było jednak pozbawione obaw, było wręcz Ęmi obawmi prepełnio. ne. Po pierusze: wybieraliśmy się na sżukę,
sTR
22
mlec w (trzecim i czwuĘm) rzędzie, a żn okazało się, że pierwszy rząd został zdjęty, znaleźliśmy się dosłownie metr, a nawet może i mniej od scrca akcji. A już po kil_ kunasfu minutach wsiąkłam na dobre. Sztuka ,,Lorenzaccio' ukazujc realia życia w XVIwieczncj Florcncji, rądzonej ręką ĘranaAleksandra Medici (Zbigniew Zamachowski). KsiąĘ nie dba o poddanycĘ woli zaspokajać swoje potrzeby. Wie, źc ,,Florencja to burdel", w którym władza stanowi najbardziej poĘdaną walutę. Przebiegły Renzo, zwany obelżywie przez lud Lorenzacciem (Marcin Hycnar) odpowiedzialny jest za dostarczanie rozrywek księciu. Konsekwentnię odgrywa rolęjego przyjacielą by następnie zwabić go do komnĄ i zadać władcy śmier_ telny cios. Obfitość miejsc akcji nie przeszkadzała wcale, a było ich ok. 40, ze względu na skromne dekomcje i profesjonalne techniki jcj zmiany. Kilka ram z mlecm€go szkłą podświetlanych w alcżnościod potrzeby doskonale sprawdziło się w roli i bazaru, i komnat lcólewskich i dziedzńca- Zaskoczyła tak-
sUM KULTuR^LM że sceną która miała podwójne dno. Raz odkrywało ono komnatę Lorenzaccia, w której dokonał on mordu, następnie Zamachowski topił się w parkiecie, jak w wannie. Kolejnym mocnym punktem spektaklu była gra aktor_ ska. Marcin Hycnar, który przerażał w próbie wyobrżenia sobie Pawła z,,Barw Szczęścla", na wielkiej scenie obronil się swoim talentem. Szczerze mówiąc, nie widziałam chybajeszcze tak umiejętnie grającego twarą aktora młodego pokolenia. Co prawda. drobne pomyłki w tekście przeszkadzaĘ, jed-
tak tymi nóżkami su. lub z podekscytowania wykręcałą że dotąd się dziwię, że obyło się bez szpitala, ,,Profesjonalna gra aktorska, jednak sam temat spektaklu nie przypadł mi do gu-
nak nie na tyle, aby rvyrzucić z pamięci obraz niesamowitej kreacji postaci, którą Hycnar stworzył, Poradził sobie doskonale także w
stem w grupię Adriana, który uważa, ż€: ,,Spektakl niewątpliwie długi, jednak możemy powiedzieć. że ten czas minął w okamgnieniu. Szczególną uwagę wzbudziła we mnie gra aktorska
oczywiście brawa dla Lorenzaccia-. jednak sztuka była zdecydowanie za długa. Wolałabym także, gdyby było więcej wątków humorystycznych" - powiedziała Agnieszka. Co do długości spektaklu muszę się z nią zgodzić. ponad trzy godziny, nawet najwybitniejszego dzieła potlafią zmęczyć, jednak jeStu.
Marcina Hycnara iZbigniewa zamachowskięgo.ZzapaĘm tchem czekałem ostatnich scen... wedfug mnie było wańo, a tych, co nie pojechali, niectl źałują". Podsumowując, sztuka długą jednak ciekawa i konfrontacji
z ikonami polskiego teatru m.in. Gajosem i Zamachowskim. Niesamowite wrażenie robi rozmach,,Lorenzaccia", wśród ok. 40 aktorów zobaczyliśmy 1/3 obsady ..Banv Szczęścia'' (wcześniej wspomnianego Palvłą Władka, czy Gordona ) oraz mnóstwo innych znanych ze szklanego ekranu twarzy. Największy jednak podziw i najgorętsze emocje wzbudziła w nas, widzach piemszego rzędu scena zabójstwa Aleksandra Medici. W ułamku sekundy pojawiła się krew, a Hycnar zacząłbiegać po krawędzi sceny, rozsypując płatki róż. kończąc dosłownie przy nogach mojej siostry Elżbiety, która Ze stle-
wciągająca. nie można powiedzieć także, że wyczerpująca, bo sądząc po tłumie. który do_ browolnie oddelegorvał się do polorvania na autograry, trochę sił w nas zostało. Smak Warszawy odĘty, mimo że ponownie, to wlaźenia się nie powtórzyty. Mi, maturzystce zostaje żałować tylko, że już ostatni razjako licealistka odwiedziłam ze szkolnymi przyjaciółmi stolicę, Głodomory, nie udławcie się mą literacką sztuką kaligrafii. Mańa Bura
N^SZE TALENTY
KARATE KID Oto ciąg dalsry naszych ukrytoodkrytych szkolnych talentów. W tym numerze dotarliśmy do wiśniowych zakątków naszcj PlaneĘ. Mianowicie do samego serca Japonii. Nie oczekujcie tu rozmo\ły z Jackie Chan'em, ale mamy dla Was coś niezwykle interesującego. Karate, dawna sztuka walki znalazla swoich wielbicieli w naszym michalowskim świecie. Kamil Zwoliński z klasy IIa chętnie przybliży nam pokrótce swoją historię związaną wlaśnie z tą dziedziną sportu, Sum Różowy: Kto zachęcił Cię do uprawiania wlaśnie tego sportu?
ogólnie niej.
bardzo dobrze wspominam
Kamil: Więc pasy wKarale zaczynają się od
koloru białego. Następnie jest pomarańczowy, niebieski, żóĘ,zie|ony, brązowy i czarny. Jeśli ktoś ma np. pas pomarńcmwy i chce zdawać egzaminy na pas niebieski, to musi najpierw zaliczyć niebieską belkę, a potem niebieski pas. Jest taĘ poniewż przy kaińym egzaminie
Kamil: To była moja inicjatywą sam pomyślałem o tym, aby zapisać się na zajęcia. W ogłoszeniu znalazłem wszystkie potrzebne informacje, Wiedy zajęcia prowadził Michał Puczko z Białegostoku, a teraz naszym nauczycielem jest Pani katechetka Małgorzata Wirkowska- Takźe jak ktoś ma problem z religią niech przyjdzie i porozmawia z Panią na macie (śmiech). Sum Różowy: Może pamiętasz jakieś ciekawe anegdoĘ lub przygody, które spotkaĘ Cię na zajęciach?
Kamih Jestem w gnrpie z dorosłymi, ponie-
wż nasze
treningi podzielone są na dwie grupy wiekowe. Dzięci zę szkoły podstawowej i gimnazjum tworą pierwszą grupę, a młodzież licealna i dorośli stanowią drucą grupę. Jak wiadomo, ten sportjest dośćekstremalny i bardzo kontaktowy, dlatego też nie obchodzi się bez kontuzji. Pamiętaą jak najednym z ostatnich treningów zaczepiłem się o ławkę i rozwaliłem sobie cały palec.
Sum Różowy: Masz jakieśosiągnięcia? Kamil: Z wewnętrznych zawodów zająłem I miejsce, brałem udzid w mistrzostwach województwa podlaskiego w Zambrowie i w Łom-
4,
różnie bywało - raz lepiej raz gorzĄ, ale
sTR.24
każdy tur-
Sum Różowy: Powiedz nam jeszcze, o co chodzi z tymi pasami? \iliemy, że jest ich dużo, ale co trzeba zrobić, aby mieć ten najwyższy?
działa system- BELKA-PASJest to dość skomplikowane,
BELKA-PAS.
alejeśli ktoś choć trochę interesuje się karate wie na pewno o co chodzi.
Sum Różowy: Skoro trenujesz karate, to czy interesujesz się kulturą Japonii? Kamil: Wiadomo, trochę się intelesuje
tą
kul-
turą. Samo słowo ,,karate" oznacza otwartą
pięść. E# (macie tu słowo karate napisane karate powalał po japońsku).Pomysłodawca bykijedną ręĘ sĘd właśnie ta nazwa.
wszystkich chętnych na treningi karate, które odbywają się w każdy wtorek i czwartek o godzinie 18 w harców-
P.S. zachęcamy
ce w SzkoIe Podstawowej.
NIESTETY, JE§T TO MÓJ OSTATNI WYWIAD Z TALENTAMI W NASZEJ SZKOLE. BARDZO, ALE TO BARDZO żlzułĘ, żB Ntp BĘDĘMoGł,AoDKRYWAC KOLEJNYCH UZDOLNIONYCH UCZNIÓW. MAM JEDNAK CIcHĄ NADZIEĘ, Żr, MoŻF, KToŚ Po STANoWI KoNTYNUowAĆ Irło;r DZIEŁO! ARRIVEDERCI KOCHANI! Kasia
ą/łt KULTURAL|.Iy
MUZYCZNI KASKADERZY BEZ ZABEZPIECZENIA Garńzmarł śmierciątragiczną. UsĘpił miejsca wysterylizowanym posadzkom, w którym obecne hegemony (oddychaj autorko, oddychaj ...) muzyczrre mogą się w nich przyglądać: Komu dzisiaj się śliczrrotko sprzedasz ? Dzisiaj ugotujesz dla nas w Dzień Dobry TM§, cry doradzisz krem na Ąlaki dla softrockowych kur domowych ? Pojęcie muryka uległo zdeformowaniu, oszpeceniu, trafiając pod szatkownice na przemian zniszszarką. Obecna scena muryczna jest ołtuzem, gdzie składa się całopalne ofiary i dokonuje masowych egzekucji muzyki. Syntezatorjest instrumentem lepiej znanym dla wielu muzyków, niż gitzracry pianino (podpisy piosenek w przyszłości- syntezator feat. playback) Codziennie wyrądzanie krzywdy dla muryki jest swoistym never ending story, ponieważ gdyby na świecie zzkaidym razem, jak wychodzijakiś ft;uzyczny zakalec,zarabiałabym chociazby złotówkę, szybko zostałabym milionerką. Gdyby nagrywanie muzycznych bękartów było karane, więksmśó obecnie funkcjonujących w masowej wyobraźni aĄstów dostałaby doĄwocie. I nie ma, że nie, nie zaklinajmy rzęczywistości. Temat, który nie pomstawia wątpliwości nie nadaje się dyskusji, chcę udowodnió, źr jest jeszcze kilku muzyków, którzy nie uważzją, k artyzn i muryka to oksymorony, Muzyczne manifestacje umysłowego życia w wydaniu nienachalnym. Murycy, którzy są tłem do swojej działalności, a nie odwrotnie. Nie potrzebują innych argumentów i prób reanimacji swojej populamości. Kawalek Kulki- Gatunkowi poligamiści z ... Poeci z nutami zamiast wiers{. Każdy utwórjest fenomenalnym umysłowym rebusem, gdziewjednym słowie, zaklinają wieloznaczności. Jest to zsspół zkategorii Ęch, których słuchanie nie może być dodatkiem do czynności, ale musi być jedyną czynnością. Kaskaderry muryczni pełną
gębą a właściwie cńerema. Muzyczlc kalambury i zabawa w berka z odbiorcą idzie pod pachę ze świetnymi eksperymentami instrumentalnymi (ich jest Ęlko czter€ch ?) Ma się wrażenie, że każda piosenka to demo, robione na Ąwo, nie ma mowy o jakichkolwiek dublach. Wkradła się groźba ciężaru intelektualnego w gruboskórnych tonach ? Nic z Ęchrzecq, niebanalne treściw banalnej formie, To takjak z corocznym ciastem. Za kzrźdym razem wiesz, jak będzie smakowaó, jest nawskroś przewidywalne i nieskomplikowane, każdy znajego przepis, a tylko babcia potrafi je zrobić. Kawałek kulki serwuje nam niesamowicie intelektualny piknik. Niezaskakujące i nierewolucyjne treści w zaskakującej rewolucyjnej formie. Biff- Gawędziarze muryczni. Sceniczne kokietki. Hurraoptymistyczny tandem, zapewniający codzienne 7apotrzobowanie na witaminę D, Muzyczne LSD, gdzie trzecim cźonkiem zespołu staje się absurd. Nie wiem co oni biorą, ale chcę tego spróbować. HipnoĘzujący, niewinny głos (pisk ?) Ani Bajraczek, idzie nóżką tupać, gdzie byśnie usĘszał/a. Udowadniają, że można posiadać tekst, który nie kończry się na: Kocham, akończy na: kocham, ijednocześnie zczysIym sumieniem można się przy tym bawić. Prze rytmicznie, nie są niewolnikami schematów, odbiorca czuje się jak królik doświadczalny, wyjątkowo'przyjemne testy na Ąwych organizmach. Są tak literacko nieprzewidywalni, jak gdyby sami nie wiedzieli czego się po sobie spodziewaó. Kupuję ich próby zdalnego sterowania moją wyobraźnią i stymulowania jej. Niepoczytalni muzycznie, mam nadzieję, że w zakładzie dostaniemy ten sam pokój. I spotkamy się w kolejce po kafiany. L. Stadt- Jesteśmytakimi nieudolnymi spadkobiercami, śliniącymi się na widok wciąź nieosiągalnej Ameryki i innych na-
SUM KULTUR^LM dmuchanych, niedoścignionych przezPolską rzeczrywistość wzorców, które nie mają zupełnie argumentów, by stać się wartymi naśladowania.Nasz kraj muzycmie dawno rozgościłsię i odnalazł w roli żebraka innowacji, odbytu muzycznego, który jest gotowy wyłącmie na zlirywilię z opróźnionych talerzy muzyki światowej,nawet nie podejmując prób samodzielnego gotowania. Na-
szymzboczeniemnarodowymjestprzetwarzanie, a nie tworzenie. Ekipa L. Stadt rozlicza się i rzuca na deski wszystkie kalki tak namiętnie wyznawane ptzoz muzyczne korporacje, uciekając od zasady, im mniej polskie, tym lepsze. Band niejestjedynie pre-
że nav,letposiadanie prawdzi*ych perełek, nie jest gwarantem powiewu podnieĘ w zalewie tandety. L. Stadt konceńując po Europie z więksrym (prawdziwym) §ukcesem, niż ma to miejsce w ich ojczystym kraju, wystawia kiepską notę naszym koncemom muzycznym jako maso}vym egzekutorom talentów (talent to oni mają, ale do zaprzepas7fzania perełek) i automatycznie taguje przeciętnego polskiego słuchacza,jako tego
nierłymagającego, prostolinUnego, uczulonego na wsrystko co wychodzi poza tęjego przeciętnośó. Wtedy zostaje zagaić, czy to słuchasz zmusza koncerny
tekstem do rozlicżr,nia ńrodni przeciwko muzyce (ale jak już to: winni, winni, winni).
do takiej, a nie
innej kaĄ dań, cry może to słuchasz, z braku alternaĘwy w wyborze stawia na rodzinną knajpę, poniewa]ż ma już na tyle otumanione wyczucie smak. Ale to spór na miarę jaja czy kury, gdzie Polak i jego zmysł smaku jest tutaj niesteĘ nie jajem, a *ydmusz-
Podskóma muzyka, romansująca na wielu muzyczrrych płaszazymach, instrumentalno-wokalnie gatunek zagrożOny wyginięciem. Katalizator gatunkowy, do zatrryma- ką. nia, a nie zmuszenia do konieczności emiGaraż zmarł śmiercią tragiczną, ale growania. L. Stadt to nasze dobre narodoznalazł dobrych łykonawców swojego tewe. Absurdem, który się u nas szczególnie stamentu. zadomowił jest fakt, że za granicą wiedzą o On dla off ! chłopakach więcej, niż u nas. To świadczy, Bemadetta
A Co OSKAR Rozdanie Nagród Akademii2010 zaczęło się, więc i skończyć się musiało. Milion karatów na metr kwadratowy, prezentacja modnych, nowych zdobyczy adopcyjnych, pokolenie forever young, araczsj forever botoks. No, ale nie oszukujmy się. Pod Ęm blichtrem. eldoradem próźnościi miejscem, które tego i tego dnia staje się wielomilionową mekką, mamy między wierszami równięż całe filmowe dynastie, żywe pomniki kina, których
potraktować
ciepfym strumieniem
czegokolwiek i kiedykolwiek nikt nie zamierza. W opakowmiach apogeum glamour mamy mnóstwo cennych składników odżywcrych dla filmoteistów. Ale też nie dajmy się zahipnotyzować niezaprzeczalnej renomie nagród. Ocąywiście nawet tak doświadsTR.26
\ĄIIE
o Życluz
cmny mężczlznajak Oscar ma prawo się pomylić (niesteĘ czasami zbyt namiętnie z tego prawa korzysta) Wedle corocznej, niepisanej
tradycji, ale tak sumiennie kultywovł arLęJ, zaw szę znajdzie się plodukcja, która pada ofiarą nięuzasadnionych kaprysów Akademii, trafiając w słaby dzień kapituĘ, czy \v zły moment cyklu pń zasiadających w Jury. Tegolocmą statuetkę za brak statuetki otrzy_ muje,,Blue Valentine", najwięks4y i najgłośniejszy nieobecny tegorocmej gali, na któ_ rej mówiono o produkcji więcej, niż o kilku obecnych w stawce filmach, Chociu zjed_ nej strony,,Blue" mogłoby poczęstować akademię soczystym podziękowaniem, źe nieświadomie dolało benzyny do ogliska popularności produkcji.
sUM KULTUR^L^Iy Mamy tu intymną wiwisekcję z destrukcyj_ nie rozkładającego się małżeństwa, gdzie dwoje ludzi wcześniej kochając siebie, teraz kocha się nienawidzić we wdzięcmej pmtomina konfl iku, makro_awmtur. Intymna samozagłada uczuć i emocji w najintensywniejszym tego słowa znacreniu, Prrez cały tilm nie możesz uciec odwrńeniążr ktoś tu zapomniał o włączonej kamerze i stadzie ekipy filmowej wokół. Szczerość, autentyczność policzkuje po twarzy. Spotykamy Cindy iDemą kiedy końcry się im życiodajne paliwo, a ż.adne znich nie wybiera się na stację i nie ma sił zatankować. Dzięki fenomenalnie wykonanym retrospekcjom, na drugiej płaszcryznie jesteśmy podkamiani początkami ich związku. ReĄser stosuje t€n zabieg prawdopodobniejako terapię smkową by uświadomić jak łatrło znale,ić drogę na skróty z nieba do piekła. Cindy jest w ciązy z typowym koledżowym neandeńalczykiem, z którym nie chce mieć nic wspólnego. Wtedy pojawia się Dean, który bierze ją w 'dwupaku' a wszystko i mimo wszystko. Zaprzeczając sam sobie, wybiera scenariusą który gdyby wcześniej usĘsał od znajomych, potraktowałby konwulsjami śmiechu. To co było amerykńskim snem dla Cindy, dla Deana było koszmaem. Mamy proszę pństwa sielaŃę, ale świadomość braku możliwości urzeczlwistnienia swoich marzeń, przyjmuje rolę gmgreny. która szkodzi niezauważanie, psując wszystko od fundamentów. Paradoksalnie, to Dean staje się fighterem czegoś co Cindy dla nich sprezentowała.
Ona padła ofiarą wyobrażenia miłości, które nie istniało, a przynajmniej zAcryna ńawać sobie sprawę, że już nie zaistnieje. Dopadła Ją rzeczywistość, dała się pożreć własnej skomplikowanej osobowości Ceżeli przed filmem mężcryźni mieli problemy zrozptacowmiem kobiet, a z pewnością tak było, to po tym będzie tylko gorzej!) Swiadomość obumałego uczucia spłoszyła jestestwo, a wsrystkie towilzysące temu uczucia wcie-
rała w Dema ,,do rny ptzyłóż", ucieleśnienie swojej poraźL<i, którego nie oskarża o współudział rozpadu tandemu jaki tworzyli, skądże znowu. Mążjest dla niej jednym i jedynym winnym wszystkich arzucanych mu czynów. Nie daje mu prawa na odwołmie się od wyroku. W pewnym momencie coś umarło śmiercią naturalną a żadne z nich tego nie zauważyło, jak gdyby w walce o własną tożsamość i płciowość, jedno zapomnialo o drugim. Padli ofiarą rzeczywistości. Terz następuje moment konfrontacji z tragedią i świadomością że śmierć uczucia nie doczekała się zasłużonego pogrzebu. Cianfrance poobierał bohaterów ze skóry, powyciągał na zewnątrz wszystkie neruy. poprzebijał balony pozorów. Willmias i Gosling to dwa powiewy świeżościw aktorskim zalewie powtarzźlności. Osiągnęli radko obserwowarry w kinie poziom autentycmości. Portrety psychologiczne nie do naszkicowmiajedną kreską nie do zakońcrenia. Genialna w swojej wieloznaczności outsiderkaMichelle Williams iparujący jej Ryan Gosling, którego brak nominacji. powinien być zbrodnią przeciwko ludzkości, talentobójstwem. Reżyser aobił wszystko co mógł, żrby nie dostać się ze swoim poczęciem na gali oscarowej. Przez całą poprzrdnią stronę napisałam l0l sposobów na zniechęcenie do siębie akademii. Nie jest to film kasowy, robiony pod Oscary, prawdopodobnie koszty produkcji się nie zwrócą, Gosling był prresadnie zapuszczony, a na scenografię nie zaciągnięto kilku kredytów, Gorzka pigułka dla uczuciowych idealistów, dramatyczny portret społeczeństwa. Półtora godziny autoterapii i nieustarnego patrzenia w lustro. Czujesz. że pominięcie Twojego naruiska w napisach końcowych jest wręcz skrajną berczelnością i niedopatrzeniem. Prawdziwy prawdziwek wśród tych wszystkich masowych podgrzybkach. Bernadetta
SIEMKA!
Redakcja:Marta Bura (redaKor naczelna), Katarzyna Kardasz, Bęrnadętta Trusęwicz, Elżbieta Burą Kamil Miruć, Adrian Waśko, Monika Król, Tomaz Gryniewicz, Beata Gąsowska, Małgorzata Miruć, Radek Kuleszą Angelika Mińko Opiekun gazetki: Dorota sulżyk Email: sumrozowy@wp.pl Adres: LO w Michałowię ul, Sięnkięwicza 5