Podmiot: Moderna
Anna Rumińska
Antropologia rzeczy Estetyzacja i legislacja czy socjalizacja? Wydaje się, że estetyzacja przestrzeni publicznej jest już modą. Poddaje się temu procesowi również architekturę, w tym najczęściej zabytkową, ale i tę nie objętą jeszcze stosownymi rejestrami i przepisami – na przykład architekturę powojenną określaną mianem architektury późnego modernizmu (dla potrzeb niniejszego tekstu: Moderny). Starania władz miejskich są na tym polu szczególnie cenne, jednak mimo ogromnych nakładów finansowych kierowanych na poprawę estetyki miejskiej, jej chroma i zepchnięta na pobocze sfera społeczna powoduje, że cel, jakim jest ogólnie zwana „poprawa przestrzeni”, nie jest wciąż osiągany. Odnowiona tkanka architektoniczna wystawiana jest na nowe, destrukcyjne działania. Częstym widokiem są więc wątpliwie ozdobione lub wręcz naznaczone wandalizmem fasady architektoniczne (uznane przez odnawiających za wizytówkę architektury) albo zdewastowane elementy wystroju miasta, jak na przykład mała architektura, zieleń czy elementy o genezie artystycznej. Drugim, równoległym torem oficjalnych działań są usiłowania wprowadzenia regulacji prawnych, których celem jest powstrzymanie właścicieli lub zarządców cennych obiektów architektonicznych przed ich samowolną i niekontrolowaną modyfikacją, nazywaną często modernizacją. W tym przypadku również cel nie jest często osiągnięty, ponieważ powolne procesy legislacyjne nie nadążają za modernizacyjnymi zakusami tych, którzy dysponują prawem do zarządzania określonym obiektem. Obydwa rodzaje wspomnianych działań są jak najbardziej pożądane, jednak nie powinny być jedynymi, ponieważ jest mało prawdopodobne, aby skupienie uwagi na aspektach li tylko estetycznych i legislacyjnych przyniosło szanse na podniesienie statusu architektury i przestrzeni miejskiej. Późna wrocławska Moderna jest przykładem zamkniętego (acz dyskusyjnego) zbioru obiektów i założeń, który skutecznie broni się przed pozytywną waloryzacją. Obrona ta nie jest wszak akcją kontrolowaną, a raczej skutkiem ubocznym zaniedbań i pewnego rodzaju mimowolnym odruchem struktury miejskiej. Skoro bowiem zauważyć można brak szerszych i systemowych działań w zakresie programowania udziału tych obiektów w strukturze miasta lub dzielnicy, to obiekty owe zaczynają żyć własnym, niekontrolowanym życiem, wspomaganym przez skupionych wokół nich stałych i tymczasowych mieszkańców lub gości. Jako obiekty obciążone wysokim poziomem społecznej dezaprobaty, są one
1