2 minute read
Zapach musztardy o poranku – Błoto
Czyli Misza tapla się w „Błocie“!
Ponad sto lat minęło od zakończenia I wojny światowej – drugiego najbardziej niszczycielskiego konfliktu w historii ludzkości; „wojny, która zakończy wszystkie wojny“. Chociaż trwała zaledwie cztery lata, to pochłonęła ponad 65 milionów istnień, a blizny przez nią pozostawione straszą nas do dziś w takich miejscach jak Verdun czy pola nad Sommą. Był to okres wojny pozycyjnej, eksperymentów technologicznych… a także okres, w którym Niemcy wyjątkowo nie byli takimi czarnymi charakterami jak parę lat później.
Advertisement
~Salvage
A jednak mimo to, to właśnie II wojna wiedzie prym w kinach i książkach. Jej poprzedniczka pozostaje mniej znana, a dzięki temu stanowi świeży grunt dla autorów utworów wojennych. Jedną z osób, które odnalazły się w tych realiach jest Michał Gołkowski, autor takich popularnych serii jak „Ołowiany Świt“ czy „Komornik“. Jego cykl książek „Stalowe Szczury“, zabiera nas do alternatywnej Europy, gdzie Wielka Wojna wciąż trwa i zbiera swoje krwawe żniwo, a my mamy okazję przyjrzeć się jej na własne oczy.
Cykl otwiera adekwatny tytuł „Błoto“. Jest rok 1922, do szturmu szykuje się karna kompania niemieckiej piechoty pod dowództwem kaprala Reinhardta. Gdzie nie spojrzeć, tam błoto i szczury, zaś zaraz przed linią okopów – ziemia niczyja, pełna trupów, zasieków, złomu oraz warkotu karabinów maszynowych. Szturm się rozpoczyna, a my obserwujemy uważnie, jak ludzie Reinhardta – bandyci, mordercy i wszelkie kanalie – ruszają zginąć za ojczyznę, a potem głębiej i głębiej prą za linie wroga. Lecz kto wie, czy ten szturm nie stanie się dla niektórych początkiem nowej, mroczniejszej niż ich dotychczasowy los przygody i odkryciem czegoś, czego nie powinno się odkryć…
Gołkowski nie boi się przedstawiać wojny taką, jaka jest: brudną, pełną szczurów i stali, gdzie między życiem a śmiercią dzieli człowieka celność francuskiego kaemisty. Na szczęście cała powieść nie opiera się wyłącznie o sceny batalistyczne. Kiedy akcja zwalnia, mamy okazję przyjrzeć się kompanii, dowiedzieć się czegoś o ich przeszłości. Jednocześnie jednak Misza nie zdradza nam wszystkiego; gdzie w tym frajda! Kim jest Reinhardt? Co takiego zrobił, że trafił w takie miejsce? I na co mu ta maska?
Pomimo tego, że historia ma miejsce w trakcie nie do końca naszej I wojny światowej, to na dłuższą metę się tego nie dostrzega. Jeżeli nie pojawi się w tekście wzmianka o jakimś nietypowym szczególe, dopiero wówczas czytelnik przypomni sobie, że to jednak fantastyka – bardzo dobrze zakamuflowana! Najserdeczniej polecam wszelkim fanom historii, dieselpunku oraz niemieckiej inżynierii! Gott mit uns!
Źródło grafiki tytułowej: https://derpibooru.org/images/2504235