3 minute read

Gra Dune

Next Article
Moon-Hulud

Moon-Hulud

Wcześniej na łamach tego magazynu zrecenzowałem Wam arcydzieło literatury, jakim jest „Diuna“ pióra Franka Herberta. W 1984 roku powstał film na podstawie tej kultowej pozycji, ale sam okazał się kompletną klapą. Stał się on jednak nawozem dla świetnej gry wydanej w 1992, zatytułowanej po prostu „Dune“.

~Black Scroll

„Dune“ jest połączeniem gry przygodowej oraz strategii oraz pierwszą możliwością odwiedzenia świata Diuny w historii wirtualnej rozrywki. Jej stylistyka miejscami nawiązuje do filmu „Diuna“ w reżyserii Davida Lyncha z 1984 roku, co widać najbardziej po postaci Lady Jessiki oraz Paula Atrydy.

Pomimo iż opisałem grę jako miks gry przygodowej i strategii, rozgrywka nie jest typowym point’n’clickiem, do czego przyzwyczaiły nas lata 90. XX wieku. Grając jako Paul Atryda, podróżujemy po lokacjach, latamy ornitopterem bądź podróżujemy na czerwiu, obserwując świat z pierwszej osoby. Nie szukamy przedmiotów, a raczej popychamy fabułę do przodu, prowadząc rozmowy z odpowiednimi osobami, handlując, pozyskując sprzęt lub transportując towarzyszy w konkretne miejsca. W jednym momencie możemy mieć ze sobą tylko dwie osoby, więc od pewnego momentu odpowiednia żonglerka potrzebnymi ludźmi jest konieczna. Sterowanie w tej części gry jest nieco toporne jak na obecne standardy, gdyż przenosimy się między pomieszczeniami za pomocą strzałek w rogu ekranu, które musimy bezpośrednio klikać myszką. Niestety, nie ma możliwości używania strzałek na klawiaturze. A szkoda.

Jako miks strategii, „Dune“ zaczyna jako strategia ekonomiczna. Zarządzamy wydobyciem przyprawy z odpowiednich regionów, odkrywamy nowe złoża, zarządzamy zasobami ludzkimi i sprzętem, który jest dostępny, a także za pomocą naszego elementu pierwszoosobowego szukamy nowych zasobów, rozrzuconych po całej planecie. Im dalej w rozgrywkę, tym trudniej. Do zarządzania wydobyciem dochodzi szkolenie wojowników. Cały czas mamy ograniczone zasoby ludzkie i musimy żonglować wydobyciem oraz pozyskiwaniem wojska, gdyż wróg w postaci rodu Harkonnenów nie śpi i w pewnym momencie próbuje nas zrównać z ziemią. Wojsko potrzebuje treningu, ale także własnego rodzaju ekwipunku, pozwalającego mu być silniejszym w walce z agresywnym przeciwnikiem.

Jeśli chodzi o poziom trudności, to Dune jest grą wymagającą. Gry z tamtego okresu, szczególnie tego typu, nie były długie, ale „nadrabiały“ wyśrubowanym poziomem trudności. Czy było to sprawiedliwe? O tym można dyskutować, ale na pewno jednym z powodów takich decyzji był krótki czas przejścia gry, gdy znało się już konkretny sposób, jak to zrobić. Tak samo jest w przypadku Diuny. Większość czasu spędzonego z tą grą to kolejne próby pokonania Harkonnenów, raz po raz uderzając w ścianę wrogich wojsk i zaczynając od początku. Statystyki na stronach zbierających informacje na temat długości kampanii poszczególnych gier sugerują, iż Dune zabiera ponad 10 godzin do przejścia, ale jest to gruba przesada. Jeśli wie się, co się robi, zajmuje to 6 godzin, a przekonany jestem, że można ten czas jeszcze bardziej skrócić, cyzelując każdą swoją akcję.

Jeśli chodzi o samą fabułę gry, jest ona raczej dość prosta i luźno nawiązująca do pierwowzoru, jakim jest książka. Jej większość poświęcona jest przygotowaniu zmasowanego ataku na bazę wroga, by zmieść go z powierzchni ziemi. Samo zakończenie jest bardzo spłycone w porównaniu do materiału źródłowego i zamienione na prosty, a nawet prostacki happy end. Jednak te zmiany, w przeciwieństwie do filmu, na którym bazowała estetyka gry, nie przeszkadzają aż tak w jej odbiorze. Sam sposób podróżowania jako Paul oraz aspekt strategiczny są na tyle ciekawe, iż „Dune“ może się wybronić, zasłaniając swoją nierzetelność w sprawach opowiadanej historii.

Na koniec zostawiłem temat różnych wersji. Większość swojego życia miałem okazję grać wyłącznie w wersję bez aktorów głosowych z dużo prostszą grafiką. Dotyczy to w większości krajobrazu, ale dopiero rok temu odkryłem, że istniała wersja z grafiką 3D terenów, nad którymi się lata. Przyznam się szczerze, że gdybym za dzieciaka zobaczył te cuda (jak na tamte czasy) graficzne, to chyba szczęka by mi opadła i potoczyła się po podłodze. Oczywiście, nie wygląda to tak imponująco w 2021, ale wyobraźcie sobie, że ta gra w przyszłym roku obchodzi 30-lecie. Kawał czasu minął od premiery, a choć na pewno przemawia przeze mnie nostalgia, gra się dalej dobrze.

This article is from: