2 minute read

Żyjemy w postapo

Black Scroll – Jacek wszystkich transakcji, memiarz drugiego stopnia, absolwent assassinscreedologii. Pełny bezużytecznych anegdotek na każdy temat chochoł słomianego zapału, a także miłośnik czekolady, który uważa, że Ostatni Jedi to jeden z lepszych filmów z Sagi Skywalkerów. Malowałby paznokcie, gdyby miały lepszy kształt.

Postapo najbardziej kojarzy mi się ze światem, który po gigantycznej katastrofie, często błędnie nazywanej apokalipsą, powoli stara się ustabilizować. Widzieliśmy to w Falloucie czy Neuroshimie. Na gruzach starego świata wyrasta nowy świat, niczym chwast przebijający beton. Ale kiedy postapo przestaje być postapo? Czy Adventure Time dalej jest postapo, pomimo, że dzieje się tysiąc lat po apokalipsie? Większość opisów tak traktuje ten serial. A skoro tak, to nieważne co się wydarzy potem, ten podgatunek – czy raczej nurt w sztuce – jest definiowany przez sam fakt wystąpienia apokalipsy w przeszłości, nieważne jak odległej. Skoro tak, to witam was w naszym własnym postapo!

Advertisement

Co mam na myśli? Otóż to, że nasz własny świat jest światem postapokaliptycznym. Jak to tak, spytacie (albo i nie). Otóż, jak pomyślicie przez chwilę, nasza planeta Ziemia przeżyła już kilka katastrof na skalę apokalipsy, a nasz gatunek co najmniej jedno takie zdarzenie. 65 milionów lat temu wyginęły dinozaury, to chyba wie każde dziecko. Oczywiście, nie było to tak nagłe, jak się ludziom wydaje i nawet uderzenie wielkiego meteorytu nie spowodowało natychmiastowej śmierci tych wielkich stworzeń, a po prostu przyspieszyło ich wymieranie. Nie podoba się taka apokalipsa? Bo za dawno? Bo ludzkości jeszcze nie było? Spoko, mam kolejną! Katastrofa wulkanu Toba, 75 tysięcy lat temu. Jedna z największych erupcji w dziejach naszej planety, gigantyczna wulkaniczna zima. Prawie nas to wymordowało jako gatunek, zostawiając zaledwie kilka tysięcy osobników rodzaju ludzkiego. Spowodowało to zawężenie puli genetycznej naszego gatunku przez co, z biologicznych definicji, nie istnieją u nas rasy ani podgatunki. Tak tak, coś co było tak dawno temu, że nawet najstarsi górale tego nie pamiętają, odcisnęło to na nas swoje piętno, którego skutki odczuwamy do dnia dzisiejszego. Było to tak niesamowite wydarzenie, że zostało zawarte w mojej ulubionej serii gier, czyli Assassin’ Creed. Ba, sporą część narracji zbudowało na katastrofie Toba, ale to nie temat na dzisiejszy felieton.

Skoro, jak casus Adventure Time zdaje się twierdzić – nieważne jak dawno była apokalipsa w danym uniwersum, ważne, że była, to spokojnie możemy uznać, że nasz świat to postapo! Czy powinniśmy w takim razie narzucić jakieś ramy czasowe? Nie mówimy tu oczywiście o sztywnych ramach czasowych, ale raczej o jakiejś ustalonej granicy, po której świat przestaje być postapo i staje się po prostu „zwykłym“ światem? Nie mnie to osądzać, ale na pewno większość najpopularniejszych franczyz opartych o klimat postapo by się załapała. Ich światy to takie, które dopiero wstają z kolan po gigantycznej katastrofie, która je spotkała. Krainy są niebezpieczne nie tylko przez wynaturzoną faunę czy florę, ale także inne zagrożenia środowiskowe, pozostawione przez apokalipsę. Klimat pewnie musiałby być na swój sposób ponury, protagoniści cyniczni lub zniszczeni wydarzeniami z przeszłości, głupcy naiwni i szlachetni, a antagoniści niecni i przebiegli, chcący skorzystać z okazji, jakie dała im ta nowa sytuacja. Pewnie, moglibyśmy tak skatalogować postapo, a wszystko inne wyrzucić do innego, istniejącego już albo zupełnie nowego gatunku. Ale czy na pewno chcemy żyć w świecie, który nie uznaje Adventure Time za postapo?

This article is from: