fakty Białystok 011

Page 1

ISSN 2299-4580

bezpłatny magazyn mieszkańców

NR 11

Białystok fakty.bialystok.pl

YOU! WE! NALIA!




faktyBiałystok nr 11 MAJ 2013 ISSN 2299-4580

spis treści 6

15

5 6 9 10 12 14 15 18 20 22 24 26 27 28 29 30 31 32 32 33

Pogonalia Białystok W Maju rządzą studenci! BARMANI LITTLE HELL POLECAJĄ – Bramble delight MODA studencka Zrób sobie karierę! Opona bez powietrza już w Białymstoku! wESELOZA Impala: Legenda szos

ul. Ciepła 1 lok. 16, 15-472 Białystok, tel. 85 87 121 80 www.fakty.bialystok.pl Sekretarz redakcji Paweł Waliński FOTO Piotr Narewski, Maciej Słupski SKŁAD SOBO Paweł Sobolewski biuro@sobo.pl ONLINE Ewelina Oszmian online@fakty.bialystok.pl ZESPÓŁ Iwona i Rafał Bortniczukowie (Mr & Mrs Sandman), Grzegorz Chlebowicz, Grzegorz Grzybek, Radosław Puśko, Karol Rutkowski, Agnieszka Sienkiewicz (aga’s stuff), Krzysztof Szubzda, Paweł Waliński REKLAMA reklama@grupa-optima.pl Maria Snarska

Uśmiech wymaga cierpienia

Marketing Maciej Słupski

Jem zdrowo?

projekt graficzny layoutu BEING.PL

Chcieć znaczy móc

BIURO Magdalena Różycka biuro@grupa-optima.pl

Parę słów o Skibie VSHOOD: Brzmienie wschodnich dusz SHORTLIST W WĘGIERCE Łatwość dokonywania zakupów w Internecie MAMA W BLOGOSFERZE INNE SPOJRZENIE NA OGŁOSZENIE I jak się tu nie cieszyć? Białostocki self-esteem

18 REK L A M A

AutoPROMOCJA

Adres redakcji

druk: Buniak Druk Redakcja nie odpowiada za treść publikowanych reklam. Redakcja nie zwraca materiałów nie zamówionych i zastrzega sobie prawo do skracania oraz redakcyjnego opracowania tekstów przyjętych do druku. Opinie i poglądy autorów nie zawsze są zbieżne z opiniami i poglądami Redakcji. Copyright © Grupa Optima Sp. z o.o. Wszelkie prawa zastrzeżone Przedruk materiałów w jakiejkolwiek formie i w jakimkolwiek języku bez pisemnej zgody Wydawcy jest zabroniony.

Foto na okładce: BI-FOTO Reklamy nieoznaczone w numerze na str: 2, 3, 14, 17, 20, 21, 29, 30, 35, 36

WYDAWCA Grupa Optima Sp. z o.o. ul. Ciepła 1 lok. 16 15-472 Białystok


OBYC Z AJ E

Pogonalia Białystok

S

tudenckie święto wiosny ma swoje korzenie w XV wieku, kiedy to krakowscy żacy organizowali igrzyska młodzieńców. Początkowo studenci urządzali zawody sportowe, później tworzyli wydarzenia kulturalne. W Białymstoku

pierwsze wzmianki o święcie studentów pochodzą z 1962 roku. Wówczas nazywało się ono Pogonalia z racji nawiązania do herbu miasta. Od samego początku charakterystycznym wydarzeniem Pogonaliów była parada studencka oraz sze-

reg koncertów, widowisk teatralnych i imprez sportowych. Choć Pogonalia z czasem zmieniły swą nazwę na Juwenalia od łacińskiego słowa luvenalia to tradycja w tym względzie przetrwała do dziś, choć minęło już ponad 51 lat.

REK L A M A

Potrzebujesz pomocy? Zadzwoń lub napisz!

www.zdrowiewciazy.pl Telefoniczna Poradnia Pomocy Palącym pn. – pt. od 11.00 – 19.00

801 108 108 www.jakrzucicpalenie.pl Ogólnopolski Telefon Zaufania Narkotyki – Narkomania codziennie od 16.00 – 21.00

801 199 990 www.narkomania.org.pl Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie „Niebieska Linia” pon.- sob. od 8.00 – 22.00, niedz. i święta od 8.00 – 16.00

801 120 002

niebieskalinia@niebieskalinia.info

WWW.DOBREMIEJSCE.TO www.facebook.com/DobreMiejsceto


T E M AT N U M E RU

W Maju rządzą studenci! TEKST Paweł Waliński FOTO BI-FOTO

Kiedy to czytacie wokół zapewne ma miejsce juwenaliowa zawierucha. Fakty Białystok z tej okazji postanowiły dowieść, że Juwenalia to nie tylko koncerty i okazja do nieumiarkowania w jedzeniu i piciu z naciskiem na picie. Ale przede wszystkim fajnie zorganizowana duża miejska inicjatywa.

6 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

K

ażde większe miasto i każde miasto, gdzie ma swoją siedzibę jakaś wyższa uczelnia celebruje studenckie święto. Raz, że to okazja, by maturzyści nie kolidując z uczelnianym edukacyjnym porządkiem mogli spokojnie penetrować gmachy, które niedługo może staną się ich drugim domem. Dwa, że życie żaka wcale lekkim nie jest, a imprezowanie nieraz pozwala rozwiać studencką sesyjną rozpacz. Kto myśli jednak, że całe Juwenalia to koncerty w stylu „trzy akordy, darcie mordy”, zdobne dodatkowo w wykwity nietrzeźwych młodych ludzi walających się tu i ówdzie, ten w błędzie tkwi i zaprzaństwie. Juwenalia to o wiele więcej. Juwenalia to sprawnie działająca maszyna o wielu trybikach. Już od połowy kwietnia trwały imprezy towarzyszące, na czele z Barabanami, to jest przeglądem młodych zdolnych kapel z regionu i nie tylko, które – o ile powiodło im się w eliminacjach – mają okazję prezentować się w trakcie kolejnych koncertowych dni. Jeśli mieliście swoich faworytów, zobaczycie ich w trakcie trzech kolejnych koncertowych dni. Jest również karaoke, którego zwycięzcy swymi trelami rozgrzeją publiczność w trakcie Dnia Muzyki Rozrywkowej (16 maja). Za nami także koncert CeZika i KlejNut, objawienia niezależnej sceny i protegowanego Czesława Mozila.

Nie tylko muzyka... Dokładnie tak. Juwenalia to także Doba Sportu, spinająca jedną klamrą wysiłki atletyczne na tak odległych polach, jak piłka nożna, siatkówka, bowling, strzelectwo, szachy, czy zawody strongmanów. Kto woli aktywność bardziej militarną, tego ucieszył zapewne Dzień Munduru, czyli piknik wojskowy, organizowany przez zaprzyjaźnione Stowarzyszenie Kreatywne Podlasie. Bo Juwenalia mają swoich partnerów, którzy wspierają imprezy towarzyszące lub współuczestniczą w ich tworzeniu. Organizowano też kabareton – Białystok z uśmiechem oraz grę miejską, która miała zapoznać chętnych z tajnikami białostockiej topografii. Na dziś (nie wiem, o której tekst trafia w Twoje ręce, Czytelniku) w planach była też studencka parada. Pikanterii całej imprezie dodały zapewne też wybory Miss Studentek 2013. Wszak, jak dowodzimy [tekst o studenckiej modzie na str. 10 – red.], panie pobierające nauki na białostockich uczelniach – ku uciesze męskiej części studentów - często dalece odstają od stereotypu kujonicy i pinglary. Jeśli nie widzieliście na własne oczy, koniecznie sprawdźcie naszą relację na www.fakty. bialystok.pl. Nie tylko muzyka, choć przecież bardzo jest owa ważną. Stąd chęć organizatorów, by wyjść naprzeciw oczekiwaniom nie tylko zwartego akademickiego środowiska, ale


T E M AT N U M E RU

by juwenalia stały się imprezą szerszą, miejską – taką, w której może uczestniczyć każdy i każdy znajdzie w ofercie coś dla siebie. Stąd każdy kolejny koncertowy dzień będzie dedykowany innym brzmieniom: rockowym (Lao Che, Łąki Łan, Strachy na Lachy), hip-hopowym/reggae (Bezczel, Miuosh, Natural Dread Killaz, Monilove) oraz bardziej popowym (Weekend, Zorka, Letni Chamski Podryw). W tle przez cały czas prężnie działać będzie Alter.Namiot – istna gratka dla wielbicieli transu i bałnsu, to jest muzyki elektronicznej, a dodatkowo platforma dla promocji młodych, którzy takim graniem się u nas zajmują. Na Juwenalia jest też sens

zabrać mamę, czy babcię. A jak! Trzeba pokazać jak się teraz bawi młodzież. Poza tym trochę się zmieniło od czasu Pogonaliów, a nawet od czasu, kiedy studenci opanowywali stary amfiteatr, a miejscu którego dziś stoi już bunkier opery. Juwenalia to naprawdę impreza dla wszystkich mieszkańców.

Trud przodownika To wszystko stanowi nielichy wysiłek organizacyjny. A od co najmniej kilku lat udaje się Juwenalia przeprowadzać sprawnie i bezkolizyjnie. W dodatku przy minimalnym, lub zerowym udziale profesjonalistów, ponieważ w sztabie zasiadają wyłącznie

studenci. Dobrze, bo któż ma decydować o kształcie imprezy adresowanej głównie do nich, jeśli nie oni sami. Dobrze, bo odbierają sznyty, które procentować mogą w dorosłym życiu. Dobrze, bo Białystok jest na mapie Polski jedynym miastem, gdzie studenci różnych uczelni, miast sprzedawać sobie wzajemnie za plecami tłustego dissa, czy wzorem kiboli, dla hecy, kraść jeden drugiemu firmowe barwy, potrafią zorganizować coś wspólnie. I ze wspólnym dobrem na uwadze. Więcej – nie dosyć, że żakom udaje się ogrom związanych z taką imprezą obowiązków i wyzwań, wychodzi im to na tyle sprawnie, że zbierali od artystów grających

fakty.bialystok.pl

faktyBiałystok 7


T E M AT N U M E RU

pana w drodze na imprezę guma, atak filipińskiego (lub lokalnego) wirusa, czy awaria natury elektrycznej, hydraulicznej, czy – nie przymierzając - nuklearnej. Należy zawsze spodziewać się niespodziewanego, by nie stanąć w obliczu nieobliczalnego. Tym bardziej, że jednym jest sprawna organizacja, a czym innym ograniczenie niedogodności, które czekają mieszkańców niena poprzednich edycjach nieliche pochwały. Na tym polu kompleksów białostoczanie nie powinni więc mieć zupełnie żadnych. A przecież to wcale nie tak hop-siup. Planowanie tak dużego przedsięwzięcia i pierwsze zręby organizacyjne wiosennej imprezy zaczynają się już jesienią poprzedniego roku. Dopiąć trzeba wszystko. Jedna poważniejsza obsuwa i cała impreza może się wykrzaczyć. A o nieszczęście nietrudno. Wystarczy zła-

Kilka dni studenckiego święta to doskonała okazja do rozrywki i integracji. To w jakimś stopniu także wizytówka miasta, które dobrze zorganizowaną imprezą całkiem nieźle się promuje. Może więc warto pomiędzy jednym piwkiem, a drugim, tańcem, a łamańcem (kagańcem?) pomyśleć o tym, żeby za rok wziąć się za robotę i dołożyć na pokład własne dłonie? koniecznie zainteresowanych juwenaliowym ubawem. Tu znów organizatorzy mogą poszczycić się niezłym wynikiem, od wielu lat nie zdarzył się bowiem przy okazji Juwenaliów żaden szczególny incydent. A że jeden z drugim żak, czy inny bywalec imprezy przegnie z procentami... Na to nie sposób mieć wpływu. Można najwyżej pilnować, by takowy nie psuł zabawy innym.

Nie możemy o tym powiedzieć, bo to za brudne historie... - o tym, z czym się to wiąże opowiadał nam Karol Zawadzki, który z chaosem i trudem organizacyjnym zmagał się w ubiegłych latach. TEKST Paweł Waliński

J uwenalia to duży wysiłek organizacyjny. Dużo rzeczy trzeba zrobić szybko i sprawnie. Kiedy zaczyna się organizacja takiej imprezy? W związku z tym, że organizacja takiej imprezy to praca ze studentami, którzy robią to jako wolontariusze – wypada zacząć jak najwcześniej. Pierwsze zręby organizacji zaczynały się już w grudniu, a jeszcze wcześniej impreza brała udział w konkursie o dofinansowanie, więc de facto Juwenalia 2012 zaczynaliśmy jesienią 2011 roku (śmiech). Z roku na rok startuje się coraz wcześniej, ale to tylko dowód na rozwój imprezy – rzeczy do zrobienia jest po prostu coraz więcej. 8 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

Od czego zaczyna się cały proces? Zaczyna się od wyboru koordynatora (śmiech). Potem taki koordynator, razem ze swoją ekipą musi sprzedać swoją wizję ludziom, którzy będą z nim współpracowali. Samorządy uczelni dogadują się ze sobą i podpisują porozumienie. To taki symboliczny start. Potem zbiera się pomysły na główne muzyczne gwiazdy i konf rontuje możliwości z rzeczywistością. To nakręca ludzi. Potem zaczyna się praca faktyczna – ludzie dzielą się na grupy, każda zajmuje się swoimi zadaniami – promocją, sponsoringiem, bookingiem i tak dalej. Najważniejsi na początku są ci, którzy

piszą wniosek o dofinansowanie. To niewielka grupa, której pracy może jakoś specjalnie nie widać, ale jest dla przedsięwzięcia kluczowa. A im bliżej finału, to jest samej imprezy, tym więcej rzeczy, którymi zajmowały się poszczególne grupy musi ze sobą spiąć koordynator.

Czy taki koordynator w okolicach finału imprezy w ogóle śpi? Trochę spać trzeba, ale bez szału. Trzy–cztery godziny. Ostatni miesiąc, to już naprawdę kocioł, choć jeśli robi się to drugi, czy trzeci raz, to i snu jest więcej, bo więcej rzeczy wiadomo, człowiek ma jakieś doświadczenie, dużo udaje się załatwić wcześniej.


T E M AT N U M E RU

W zeszłym roku nawet mogliśmy się napić piwa (śmiech).

Pewnie można wejść na niejedną minę – przy tak dużej imprezie pewnie jest niemało niespodzianek, pułapek...? Pułapek jest multum i większość wynika z problemów z komunikacją, bo jeśli ktoś nie powie, że ma z czymś problem i tego nie załatwi, to raz: nie będzie załatwione, dwa: na ostatnią godzinę załatwić to musisz ty. Największy problem tkwi w ludziach. Choć z roku na rok z ludźmi właśnie jest coraz lepiej, tym bardziej, że spora część ekipy, która organizuje Juwenalia w danym roku zwykle zostaje na następny. I mogą uczyć świeżaków.

A jakie są korzyści z uczestnictwa w takim przedsięwzięciu? Korzyści są niemałe: masz doświadczenie, masz szansę na rozwój osobisty, bo musisz ogarnąć mnóstwo fajnych, ale i dziw-

nych rzeczy, dodatkowo zyskujesz fajne kontakty. To zmusza też człowieka do zorganizowania się. Przy tekście zamiast mojego zdjęcia powinno być zdjęcie mojego kalendarza, bo jest przepiękny. Na maksa dobity.

To na koniec może jakaś smaczna anegdota? What happens backstage stays backstage! [Co dzieje się za sceną, zostaje za sceną – red.]

To daj coś, co możecie sprzedać. Kiedyś nasz kierownik zabezpieczenia, który mieszkał niedaleko placu, gdzie była impreza przyniósł nam miskę jajecznicy, bo stwierdził, że zasłużyliśmy.

Słyszałem coś o toi-toiu, który gdzieś się zapodział... W 2011 zaczynaliśmy już odpalać koncerty, na widownię zaczynali wchodzić ludzie, a my zapomnieliśmy o toi-toiu, który stał na samym środku placu dla wygody ekipy pracującej przy

scenie. No i trzeba było w ostatniej chwili go przenieść, co nie było miłe, bo chlupał... Albo historia o zespole disco polo, z zeszłego roku. Siedzieliśmy sobie w Gwincie i nagle napatoczył się facet z browarem. Powiedział, że ma zespół disco polo i że chcieliby zagrać na Juwenaliach. Akurat mieliśmy i dobry humor, i trochę luzu w programie, więc puściliśmy ich na początku, kiedy jeszcze praktycznie nie było ludzi. Nazywali się Never. Ale potem jeden koncert gwiazdy uległ skróceniu i mieliśmy dziurę czasową. Trzeba było czymś zapchać. Więc zapowiedzieliśmy ten sam zespół, tylko zmieniliśmy im nazwę z Never na Always. No i panowie zagrali dwa koncerty, drugi przy pełnym placu. Najlepsze, że nikt z publiczności nie zauważył... Jest dużo opowieści, ale nie możemy o tym powiedzieć, bo to za brudne historie (śmiech).

REK L A M A

H A R MON I A SM A KÓW

BARMANI LITTLE HELL POLECAJĄ Bramble delight:

Wspaniałe drinki, fantastyczną obsługę, wsparcie merytoryczne i pomoc w realizacji zapewnił

LITTLE HELL Pub & Coctail Bar

ul. Lipowa 4, tel. 881 694 441

OBEJRZYJ PROCES POWSTAWANIA http://youtu.be/-9A5cc7zy_8

Jest to cocktail bardzo orzeźwiający. Stanowi doskonałą alternatywę dla mocno „oklepanego” już Mojito. To idealny towarzysz letnich wieczorów. Alkoholem bazowym jest gin Bombay – niezwykła kompozycja 10 ziół i korzeni. Na pierwszy plan wychodzą mocno cytrusowe akcenty pomarańczy oraz cytryny. Kwasowość cytrusów zbalansowana jest miodem oraz likierem Galliano. Swój piękny jasnozielony kolor drink ten zawdzięcza świeżej bazylii. • 40 ml - Bombay Gin • 20 ml – Galliano • 30 ml – soku z pomarańczy • 10 ml – soku z cytryny • łyżka barowa miodu lipowego • 5-6 liści bazylii

Paweł Gudel Według mnie barmaństwo to ciągła przygoda. Poszukiwanie nowych smaków, aromatów, dodatków jest niezwykle interesujące. Jest to też praca dostarczająca wiele satysfakcji, nie ma dla nas nic przyjemniejszego niż gość, który wraca do baru i prosi o stworzony przez Ciebie koktajl, który pił ostatnim razem i który bardzo mu posmakował. Chciałbym, aby ludzie w Białymstoku nie bali się próbować nowych smaków cocktaili, eksperymentowali, a przez to byli bogatsi o nowe smakowe doświadczenia. fakty.bialystok.pl

faktyBiałystok 9


Moda sty l

studencka

TEKST Agnieszka Sienkiewicz FOTO Karol Rutkowski

Dzisiejsze uczelnie wyższe mają niewiele wspólnego z tymi sprzed dwudziestu lat. Inni są wykładowcy, inni są studenci. Dziś studiować może prawie każdy i prawie wszystko. Jak to się przekłada na modę studencką? Jak się ubierają studenci na białostockich uczelniach, sprawdzali Agnieszka Sienkiewicz i Karol Rutkowski.

Polistylowa politechnika

MAGDA

ŁUKASZ

Politechnika Białostocka to pierwsze miejsce do którego zajrzeliśmy z aparatem. Pozytywnym zaskoczeniem była duża różnorodność studenckich stylówek. Oczywiście króluje wygoda - dżinsy i sweter to najczęściej spotykany duet. Nie brakuje jednak osób, dla których ubranie jest sposobem na wyrażenie siebie. Spotkać tam można elegancko przyodzianych młodzieńców i dziewczyny wyglądające jak bywalczynie łódzkiego Fashion Week. Do studentek nawiązując, wszystko wskazuje na to, że akcja „Dziewczyny na politechniki” na białostockiej uczelni zakończyła się sukcesem. Na politechnice widzieliśmy sporo przedstawicielek płci pięknej i nie mam tu na myśli, utrwalonego w przekonaniach większości, wizerunku przygarbionej kujonicy z wąsem. Roi się tu od pięknych, uśmiechniętych dziewczyn. Spośród ludzi spotkanych w kampusie, najbardziej utkwiły mi w pamięci dwie osoby - Kasia w szarej bluzie i niebieskich botkach oraz pewny siebie i wyluzowany Łukasz.

Artyści vs Prawnicy Spośród żaków wszystkich uczelni, łatkę najbardziej stylowych przypina się studentom wszelakich wydziałów artystycznych. Indywidualizm, wyczucie estetyki i kreatywność są tu na pewno nie bez znaczenia. Akademii Sztuk Pięknych w Białymstoku nie ma, za to wybraliśmy się na Wydział Architektury Politechniki Białostockiej. Spotkaliśmy tam piękną dziewczynę, Magdę. Zadziorną ale jednak uroczą, uwodzicielską i słodką, pełną sprzeczności. Rzeczywiście ten wydział wypada dość barwnie na tle innych, pełno tu osób które interesują się modą, a ich przygotowanie do wyjścia z domu, to trochę więcej niż pospieszne mycie zębów. Następnym odwiedzonym przez nas miejscem był Wydział Prawa Uniwersytetu 10 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

w Białymstoku. Wśród młodych prawników króluje elegancja. Nie sposób spotkać na jakimkolwiek innym wydziale, tylu studentów pod krawatem i tyle studentek w białych koszulach. Wszak zawczasu trzeba zacząć oswajać się z tym, co w przyszłości stanie się mundurkiem. Wśród zwolenników spodni w kant i kołnierzyków pojawiają się też osoby preferujące luźniejszy styl, tak jak na przykład Kasia. Dziewczyna dojeżdża rowerem na uczelnię i do kancelarii, w której odbywa praktyki. Jest idealnym przykładem stylowej, miejskiej rowerzystki, dla której jazda jednośladem nie kojarzy się z dresem i sportowymi butami. O jej urzekającym uśmiechu rozpisywać się nie muszę.

Studenci medycyny pod lupą Po drugiej stronie ulicy Mickiewicza znajduje się Uniwersytet Medyczny, który stał się kolejnym celem naszego „modowego polowania”. Na wydziale farmaceutycznym spotkaliśmy Marcusa, Szweda, który przyjechał na studia do naszego miasta. Przy okazji warto zaznaczyć, że to właśnie zagraniczni studenci wprowadzają na białostockie uczelnie nie tylko nowe akcenty kulturowe ale też modowe. Obcokrajowcy mają luźne podejście do ubioru a co za tym idzie, mają swój charakterystyczny styl i nie przejmują się tym, co powiedzą inni. Kilka kroków dalej, na wydziale lekarskim, mieszczącym się w Pałacu Branickich, natknęliśmy się na Sandrę. Przemiła i uśmiechnięta dziewczyna ujęła mnie swoimi czadowymi legginsami i oversize’owym swetrem. Jak mawiała Coco Chanel „Moda przemija, styl pozostaje”, dlatego miło widzieć osoby, które oprócz ślepej pogoni za trendami, mają swoją własną koncepcję wyglądu. Nie ma znaczenia czy ktoś nosi czarno-biały mundurek czy wygląda jak kolorowy ptak. Najważniejsze by dobrze czuć się z samym sobą.


2+1

sty l

na wybrane

biograf biografiie ie

MARCUS

muzyczne

KASIA

kup 3 zapłać za 2*

cena regularna:

3999 MAGDA

PAWEŁ I EWA REK L A M A

RAFAŁ

cena regularna:

4200

KASIA

cena regularna:

3990

SANDRA

*Regulamin promocji oraz pełna lista tytułów dostępne w punkcie info oraz na stronie www.empik.com/regulaminy-empiku. Oferta ważna do 4.06.2013r. lub do wyczerpania zapasów.

PATRON KATALOGU

fakty.bialystok.pl

faktyBiałystok 11


R O Z M O WA

Zrób sobie karierę! TEKST Iwona i Rafał Bortniczukowie FOTO Piotr Narewski, Maciej Słupski Ilu studentów było na roku? Pewnie 70? A ilu teraz pracuje w zawodzie? Dałoby się policzyć na palcach jednej ręki. Ilu pozostaje bezrobotnymi? Statystyki mówią o 30 proc. Choć uwielbiamy uprawiać hejterstwo i wytykać błędy rządzącym, zastanówmy się, czy problem tkwi tylko i wyłącznie w sytuacji na rynku, czy w naszym podejściu do życia. Podejściu bez pasji.

Z

aczyna się od fryzjera. Po wymianie standardowych uprzejmości, konwersacji o pogodzie i korkach w centrum miasta zeszliśmy na temat „bycia fryzjerem”. A bo praca ciężka, ale interesująca, cotygodniowo dziesiątki głów przewija się przecież przez nożyczki. Fryzjer opowiada nam o tym, w jakich to warsztatach uczestniczył, zdobywając kolejne certyfikaty, a przede wszystkim umiejętności i doświadczenie. Na pytanie o to, czy zawsze chciał być fryzjerem, bez zastanowienia odpowiada: tak. Z rozmysłem nie poszedł na studia, tylko do studium fryzjerskiego, aby jak najwcześniej praktykować w wybranym zawodzie.

Coś-tam-logia Sami skończyliśmy różne „logie”. Na spotkaniach z kolegami z uniwersyteckich korytarzy dominuje atmosfera czarnej rozpaczy, a odpowiedź na uprzejme „co słychać?” wpędzić może w depresję. Prawie nikt z nas nie pracuje bowiem w zawodzie, wielu absolwentów dopiero po zakończeniu studiów zaczęło myśleć o tym, co dalej, wielu potraktowało 5 lat jako okres wygodnej hibernacji. Wciąż słyszymy więc, jak „w dzisiejszych czasach” trudno o pracę, bo „kiedyś było łatwiej”, a poza tym „to nie jest kraj dla młodych ludzi”. Z prognoz Polskiego Stowarzyszenia Zarządzania Kadrami jasno wynika, że w 2013 padnie nowy rekord, a bezrobocie wśród absolwentów przekroczy 30 proc. Faktycznie, kiedy zamknęły się za nami drzwi uczelni, wcale nie mieliśmy poczucia, że zostaliśmy wyposażeni w odpowiednie na12 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

rzędzia. Nie przygotowano nas do rynku pracy. Ale… Stop! Czy aby uczelnia ma studenta prowadzić za rączkę, pokazywać drogę? Kijem i marchewką przekonywać do inwestowania w siebie? Nie, do czarta! Dlaczego ktokolwiek miałby dać ci coś „ot tak”. Sam se daj! Realizuj się, działaj w harcerstwie czy wolontariacie, wstąp do organizacji studenckich, lokalnych stowarzyszeń i na luzie zdobywaj doświadczenia. Albo myj gary z dyplomem w kieszeni i nie narzekaj, że życie jest ciężkie.

Projekt: kucharz Wcale nie musisz mieć skończonych studiów, by się realizować. To oczywiste, prawda? Nie ma już etatów! Największym dobrem jest teraz kapitał ludzki, doświadczenie, umiejętności, praktyka. Równie prestiżowym zawodem, co niegdyś prawnik czy lekarz, może być fryzjer, stylista, szewc, krawiec lub kucharz. O ile w swoim zawodzie dążył będzie do perfekcji. Zupełnie jak Łukasz Rakowski. Skromny, 25-letni chłopak spod Zambrowa chciał naprawiać samochody, a trafił do gastronomika. Zgłosił się do programu praktyk, uczył się u Okrasy, a następnie u Amaro, zdobywcy jedynej w Polsce gwiazdki Michelin. Długo opierał się miłości do kuchni, po czym został jednym z najlepiej rokujących młodych polskich kucharzy, nominowanym w plebiscycie Kucharz ̶ Odkrycie Roku 2012 magazynu „Kuchnia”, zastępcą szefa kuchni Restaurant & Bar Cristal. O kuchni, praktykowaniu u najlepszych, przygotowaniu steka z polędwicy czy jadalnych kwiatach mógłby rozmawiać godzinami. W końcu praca jest jego pasją.


Rób, co kochasz, a nie przepracujesz ani dnia

R O Z M O WA

I&R: Wiedziałeś, że nauka u mistrzów to doskonała inwestycja...

I&R: Masz 25 lat, ukończyłeś „zaledwie” technikum, a jesteś zastępcą szefa kuchni czołowej białostockiej restauracji. Czy z Twojej perspektywy wyższe wykształcenie jest jedyną drogą prowadzącą do sukcesu zawodowego?

pieniędzy nie pozwalają na praktyczne zajęcia np. z oczyszczania polędwicy wołowej. Gotowania nauczyłem się wiec dopiero podczas praktyk, m.in. pod okiem Karola Okrasy, czy Wojciecha Amaro.

ŁR:

I&R: Zaraz, zaraz! Czy to znaczy, że naukę kończy osoba nieprzygotowana do zawodu?

Zdecydowanie nie. Należy rozwijać swoje zainteresowania i tą drogą dążyć do zawodowego spełnienia. Jeśli mówimy o gastronomii: kulinaria stają się ważnym aspektem życia, wzbudzają zainteresowanie. Coraz ważniejsze jest dla nas to, co jemy, gdzie jemy i kto dla nas gotuje. Jeżeli do zlecenia konkretnej usługi szukamy dobrego specjalisty, np. lekarza, w takim samym stopniu chcielibyśmy, aby gotował dla nas kucharz specjalista. Dyplom wyższej uczelni to jedynie dyplom, a pracodawcę interesuje osoba, która jest zaangażowana i wykazuje zainteresowanie podnoszeniem umiejętności.

I&R: Jak wygląda proces edukacyjny polskiego kucharza?

ŁR:

W technikum gastronomicznym poznajemy podstawy, a nie łączenia smaków czy kompozycji. Nieaktualny program nauczania i brak

ŁR:

Po części tak jest uczymy się dzięki praktyce. Oraz dzięki współpracy z szefami kuchni. Uczestniczyłem w darmowym programie praktyk; wybierano w zasadzie wszystkich, którzy chcieli jechać. Jeśli wtedy nie byłem jeszcze przekonany do zawodu, to po dwóch miesiącach w restauracji hotelu Bristol nauczyłem się więcej niż przez kilka lat szkoły i zapałałem ogromną miłością do kulinariów. Chwilę po tym dowiedziałem się, że w Amber Room u Amaro szukają pracowników. Wszedłem z ulicy. Nikt nie zwracał uwagi na moje dyplomy, CV, kazano mi je schować. Usłyszałem jedynie: Pokaż, co potrafisz. Zostałem dwa lata.

ŁR:

Dokładnie tak. W Amber Room zaczynałem na rzeźni, przygotowując mięso. Przychodziłem wcześniej i przez 3 godziny za darmo pracowałem w cukierni. Poświęcałem czas wolny, by podpatrzeć, jak robią to najlepsi, by jak najwięcej się nauczyć. Dzięki temu po zakończeniu współpracy z ich restauracją, bez zatrudnienia byłem tylko jeden dzień. Ciężko pracowałem, ale miałem jednocześnie ogromną satysfakcję. W końcu mówi się: rób, co kochasz, a nie przepracujesz ani jednego dnia. Rozmawiali: Iwona i Rafał Bortniczukowie wielbiciele książek, nieznający się na literaturze. Teoretycy biegania, piszący o bieganiu. Praktycy gotowania, nieumiejący gotować. Miłośnicy kina, wybierający tylko nudne filmy. Połączyła nas nieumiejętność skupienia się na jednym, intelektualne ADHD oraz akceptacja faktu, iż lepiej nie zjeść lodów wcale niż zjeść nie najlepsze. Autorzy prowadzą blog kulinarno-lifestylowy pod adresem http:// mrmrssandman.blogspot.com

ZOBACZ WYWIAD http://youtu.be/HtZ0Tz2D-YI REK L A M A

fakty.bialystok.pl

faktyBiałystok 13


TECHNIKA

Opona bez powietrza już w Białymstoku!

REK L A M A

TEKST Grzegorz Grzybek FOTO TANNUS Spuścić komuś powietrze z kół - doczekaliśmy się czasów, gdy zdanie to zupełnie traci sens. Bo jak spuścić komuś powietrze z opon rowerowych jeśli te opony nie są wypełnione powietrzem? Jak je przebić gdy są nieprzebijalne? O, przepraszam. To akurat nieprawda. Oponę Tannus można przebić gwoździem lub śrubokrętem, ale po ich wyjęciu można jechać dalej. Wykonana z polimeru zapewnia żywotność na poziomie 10 000 kilometrów. To oznacza nie tylko długowieczność, ale także niezawodność i wygodę. Już nigdy nie zgubisz, nie zapomnisz, nie ukradną Ci pompki. Pompka rowerowa odchodzi do historii.

Lekka To, co jeszcze jest w tych oponach niezwykłe, to ich waga. Są tak lekkie, że wyraźnie odczuwa się to podczas jazdy. Tannusy sprawdzają się w mieście i w lekkim terenie. Montowane za pomocą specjalnych „pinów” pasują do większości rowerów (również rowerów miejskich) i gwarantują bezpieczne użytkowanie.

Kolory Nareszcie poruszanie się rowerem po mieście stało się popularne, modne. Zaczynamy dostrzegać, że tylko tak możemy ominąć uliczne korki, ścisk w miejskiej komunikacji. Odpuszczamy sobie godziny spędzone na siłowni czy aerobiku, bo codzienna podróż rowerem z domu do pracy i z powrotem za-

14 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

pewnia nam dawkę ruchu i zdrowie. Rower staje się dla nas ważny. Nie wydając na bilet, paliwo, naprawy auta, możemy zainwestować w naszą rowerową wygodę, a nawet… modę. Opony Tannus dostępne są w 13 kolorach dzięki czemu każdy znajdzie coś dla siebie. Dostępne tylko w „NASTOJAKA” na Malmeda 6.

Bezpieczeństwo W tym sezonie modne są rowery miejskie w stylu holenderskiego Batavusa Old Dutch, czy lekkie, aluminiowe cruisery United Cruisers. Coraz częściej kupując jednoślad przekraczamy psychologiczną barierę 1500 złotych. W Białymstoku od lat pełno jest na ulicach samochodów najdroższych marek, ale dopiero teraz wielu użytkowników odkryło przyjemność z posiadania wygodnego roweru z wyższej półki. Najprawdopodobniej nie bez znaczenia jest fakt, że dzisiaj również rower może być wyznacznikiem pozycji społecznej. Gdy inwestujemy w nowe akcesoria rowerowe wydajemy pół wypłaty na zakup dobrego roweru, musimy pamiętać by go dobrze zabezpieczyć. Polecamy zapięcie typu U-lock oraz stojak rowerowy. Popularne staje się montowanie dwupoziomowych stojaków na parkingach podziemnych czy w pomieszczeniach gospodarczych w blokach. www.nastojaka.com.pl


TEKST Agnieszka Sienkiewicz FOTO Anita Suchocka

We se lo za

RODZINA

Przygotowania do ślubu to już nie tylko zakup białej sukni i dobrze skrojonego garnituru. Dziś uroczystość wymaga szczegółowego planowania, a zakochani muszą wykazać się cierpliwością, kreatywnością i rozsądkiem. O ślubnych atrakcjach i przeroście formy nad treścią pisze Agnieszka Sienkiewicz.

Romantyczny Paryż

my specjalizującej się w oprawie wesel. Pierwszym małżeńskim tańcem może być standardowy walc, jeden z tańców latynoamerykańskich, albo fikuśny układ choreograficzny. Profesjonalny instruktor doradzi i pomoże w opanowaniu kroków, jednak z opanowaniem nerwów na sali weselnej młodzi muszą poradzić sobie sami. Pod ostrzałem spojrzeń babci Zdzisi i wujka Janka, nogi mogą poplątać się niejednemu królowi parkietu.

Feeria atrakcji Kopalnią wiedzy o aktualnych trendach ślubnych są internetowe fora. Właśnie stamtąd dowiaduję się, że obsypywanie młodej pary ryżem jest passé, a na topie są płatki róż i confetti. Żeby było jeszcze ciekawiej - nowożeńcy mogą być obsypani nie tylko przez gości, ale także np. przez szczudlarzy w strojach aniołów. Inne modne atrakcje towarzyszące wyjściu z kościoła czy urzędu, to wypuszczanie

w niebo pary białych gołębi lub balonów wypełnionych helem. To dopiero początek zabawy. Na sali weselnej czekają biesiadników kolejne urozmaicenia. By zachwycić gości, nowożeńcy sięgają m.in. po środki kulinarne. Oprócz tradycyjnych dań, na weselach coraz częściej możemy skosztować swojskiego jedzenia z tzw. wiejskiego stołu. Dużym powodzeniem cieszą się także fontanny czekoladowe i alkoholowe. Ponadto, na przyjęciach

fakty.bialystok.pl

N

iektóre ślubne trendy funkcjonują od wielu lat, inne znikają równie szybko, jak się pojawiają. Niekwestionowanym hitem ostatnich sezonów, jest przedślubna nauka tańca. Jeszcze trzy lata temu niewiele było osób, które uczyły się układu tanecznego na tzw. pierwszy taniec, teraz 90% par chodzi do szkół tańca lub wynajmuje prywatnych instruktorów - mówi Patrycja Zalewska z Viva La Fiesta, fir-

faktyBiałystok 15


RODZINA

pojawiają się bariści parzący wspaniałą kawę oraz profesjonalni barmani, którzy oprócz smakowitych drinków, mogą zrobić pokaz z fruwającymi butelkami. W ferworze ślubnych przygotowań łatwo popaść w przesadę. Granica między romantyczną uroczystością a kiczowatą potańcówką jest bardzo łatwa do przekroczenia. - W ostatnim roku można było zauważyć kumulowanie atrakcji podczas nocy weselnej, coraz więcej przyjęć balansuje na granicy cyrku - mówi Patrycja Zalewska Na najbardziej przesadzonych weselach można zobaczyć pokazy barmańskie, magików, komików, fontanny czekoladowe i alkoholowe, pokaz zdjęć pary młodej, pokaz taneczny,

puszczanie lampionów, pokaz fajerwerków, karykaturzystę malującego portrety gości i do tego wiejski stół. I to jednocześnie!

Rozum ponad materią Są jednak pary, które podchodzą do planowania wydatków rozważnie i zamiast inwestować w kolejne weselne atrakcje, robią coś wyjątkowego. Julita i Robert postanowili zrealizować fotograficzną sesję ślubną w Paryżu. - Uwielbiamy podróżować i postanowiliśmy, że ten wyjątkowy dla nas czas uczcimy w niecodzienny sposób - opowiada Julita. Wyjazd do Paryża przyniósł nam wiele radości, był niezapomnianą przygodą, a dziś możemy pochwalić się klimatycznymi fotografiami z miasta

16 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

zakochanych. Para zgodnie przyznaje, że gdyby mieli jeszcze raz wybierać pomiędzy zagraniczną sesją zdjęciową a dodatkową atrakcją na weselu to zdecydowanie postawiliby na to pierwsze. Wśród ślubnych zwyczajów, które już od lat nie wychodzą z mody, jest m.in. przyozdabianie kościoła i sali weselnej. Pary często wybierają „motyw przewodni” dekoracji, którym może być na przykład kolor, ulubiony kwiat, czy akcent nawiązujący do stylu życia przyszłych

małżonków. Zadanie to najczęściej powierza się specjalistycznym firmom, a pomysły są bardzo różne. Kiedyś przygotowywałyśmy ozdoby w stylu „kinderbalu” - same wymyśliłyśmy taką nazwę dla tego zlecenia, bo para młoda chciała aby wszystko było pełne przepychu i w barwach daleko odbiegających od typowo ślubnych - wspomina Patrycja Zalewska. Przygotowałyśmy dekorację w jaskrawych kolorach, a nad głowami nowożeńców w sali weselnej za-

wisła grafika z ich karykaturą. Nie lada wyzwaniem było wyperswadowanie parze niektórych zbyt krzykliwych i kiczowatych pomysłów.

Ten jedyny w życiu… lans Mówiąc o oprawie wizualnej ślubu nie można zapomnieć o gwieździe wieczoru, która w tym dniu skupi na sobie spojrzenia wszystkich gości. Panna młoda, bo o niej mowa, swój wygląd na uroczystości planuje dużo wcześniej. - Kiedyś dziewczyny często decydowały się na tak zwane „czesanie próbne” - mówi Anna Zalewska, fryzjerka z salonu studio b. Teraz klientki przychodzą wcześniej by się skonsultować i przedstawić swoją wizję. Na pytanie, jakie ślubne fryzury są teraz modne, Anna odpowiada - Wciąż na topie są naturalne i delikatne upięcia, w zapo-

mnienie odchodzą welony. Panny młode chętniej sięgają po różne ozdoby, takie jak opaski, toczki, woalki, broszki, kwiaty czy kokardy. W kwestii ślubu pan młody też ma coś do powiedzenia - wybór środka transportu najczęściej leży w jego gestii. Dawniej auto pożyczało się od bogatego wujka czy zamożnych znajomych. Dziś działają firmy specjalizujące się w wynajmowaniu samochodów. Białostocka firma Think Twice, oferuje luksusowe Porshe Cayenne i Nissana Navarę. Do ślubu można też pojechać dorożką, karetą albo białą limuzyną. Wybór zależy od stylu uroczystości i zasobności portfela. Piękna oprawa ślubu i udana zabawa na weselu są ważne ale nie wolno zapomnieć o przyczynie całego zamieszania. – Pamiętajcie - miłość przede wszystkim!


fakty.bialystok.pl

faktyBiałystok 17


Impala: Legenda szos HOBBY

TEKST Karol Rutkowski FOTO Maciej Giedrojć Juraha

Chevrolet Impala 1965 W Polsce kultowy model Chevroleta znany jest głównie za sprawą amerykańskich gwiazd rapu. Niewiele osób wie, że wyjątkowy egzemplarz tego auta możemy spotkać w Białymstoku. Impala będąca własnością Marcina reprezentuje nasze miasto w jednym z najlepszych na świecie klubów zrzeszającym pasjonatów lowrideringu – Rollerz Only.

P

rawie każdy samochód należący do organizacji ma własne imię. Chevy, który czasem pojawia się na białostockich ulicach znany jest jako „Familia 65”. – Większą część prac wykonałem razem z ojcem, podczas gdy reszta najbliższych, wspierała nas w trudnych momentach. To właśnie dzięki motywacji rodziny oraz przyjaciół powstało auto. Nie ma zatem wątpliwości skąd wzięła się taka, a nie inna nazwa – zdradza nam jej właściciel.

Osiągnięty efekt potrafi dziś zachwycić prawdziwego pasjonata motoryzacji. Każdy element pojazdu dosłownie lśni, podobnie jak silnik o pojemności 5,5 litra i mocy 260 koni mechanicznych. Burgundowa karoseria „candy paint” zestawiona z airbrushem i custom letteringiem Setki i Theosone nadaje nadwoziu niepowtarzalny charakter. 14-calowe, szprychowane felgi dodatkowo budują klimat auta. Każdego lowridera czyni wyjątkowym układ hydrauliczny podwozia. W bagażniku znajdują się trzy pompy firmy CCE zasilane przez 8 akumulatorów. Cały system w połączeniu ze zmodyfikowanym zawieszeniem pozwala na niezwykle widowiskowe triki. Za pomocą 5 switchy spełniających funkcję kontrolera kierowca może jechać na trzech kołach lub odbijać się od podłoża. W Polsce nikt poza Marcinem nie może poszczycić się przynależnością do Rollerz Only. Struktura założona przez Troya Staehlera w 1988 roku na zachodnim wybrzeżu USA skupia najbardziej zaangażowanych miłośników lowrideringu. Organizacja tworzy nawet własną formę kultury. Klub został ośmiokrotnie uznany za najlepszą tego typu formalną grupę na świecie, a wiele z klubowych lowriderów wyróżniono jako najładniejsze w danym roku. Doprowadzenie Impali do obecnego stanu kosztowało jednak wiele czasu, wyrzeczeń i bardzo dużo ciężkiej pracy.

W pogoni za amerykańskim snem. Cała historia zaczęła się kilka lat temu podczas pobytu za Oceanem. Wtedy Gaca po raz pierwszy na żywo zobaczył prawdziwego lowridera. Od razu wiedział, że chce zbudować tego typu auto, a widok samochodu na żywo, na ulicy, jeszcze bardziej zmotywował go do działania. Po powrocie do Białegostoku przez kilka lat poszukiwał ulubionego modelu na aukcjach internetowych. W końcu trafił na ofertę sprzedaży Chevroleta Impali Convertible 65 w stanie Kolorado. Samochód znalazł się w Polsce pod koniec 2008 roku. Niestety jego realny stan mocno odbiegał od informacji zawartych w ogłoszeniu. Układ hydrauliczny nie działał jak należy, podobnie jak wiele innych elementów pojazdu. Chęć realizacji marzenia okazała się jednak silniejsza niż wszelkie bariery. Gaca natychmiast wspólnie z ojcem wziął się do pracy. Aby pozyskać wiedzę na temat wymarzonego modelu godzinami wertował kolejne katalogi i instrukcje. Brakujących części szukał w USA. W miarę możliwości dorabiał je sam w warsztacie. Nieocenionym źródłem wiedzy okazały się fora tematyczne. Dzięki nim białostocki miłośnik lowrideringu nawiązał wiele znajomości z podobnymi sobie. To właśnie przez nich trafił na klub Rollerz Only. Poprzedni właściciel Chevroleta także był jego członkiem. 18 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl


HOBBY

Marcin chciał podtrzymać tę tradycję. Udowadniając, że Impala trafiła w dobre ręce został przyjęty w szeregi organizacji. Niejednokrotnie spędziłem wiele godzin rozmawiając przez telefon i jednocześnie „dłubiąc” przy aucie – wspomina. - Wracałem z pracy po południu, a następnie do późnych godzin nocnych pracowałem nad Impalą w garażu. Praktycznie cały samochód został rozebrany na Pasy rozpięte, na drzwiach części. Każdy element sprawtrzymam rękę dzono i poddano konserwajedziem wolno na VIP’a jak el cji. Gacy zależało na tym, aby Presidente... zachować równowagę między NON Konek sja – Familia65 klasycznym wyglądem modelu i specyfiką lowridera. Duży nacisk położył na szczegóły i estetykę. Efekt końcowy wieloletniego trudu przerósł najśmielsze oczekiwania. Samochodem zainteresowali się nie tylko przedstawiciele środowiska z USA, ale również firmy produkujące systemy hydrauliczne. CCE przyznało mu wyróżnienie „Setup Of The Month’’ za najładniej zabudowany bagażnik, w którym znajdują się pompy. Potem Gaca otrzymał status specjalnego klienta oraz możliwość prezentacji auta w materiałach reklamowych firmy. „Familia 65” pojawiła się w prasie branżowej wydawanej w Stanach. Właściciel auta stał się jedy-

nym reprezentantem Klubu Rollerz Only na terenie Polski. Impala została też bohaterem utworu grupy NON Koneksja. W 2010 roku nakręcono wideoklip z Chevy w roli głównej.

Lubię gdy lakier lśni na Impali Kiedy 5 lat temu Gaca po raz pierwszy zobaczył swojego Chevroleta nie spodziewał się, że samochód tak odmieni jego życie. Pasja sprawiła, że z laika stał się niemalże ekspertem w swojej dziedzinie. Mimo, że w Europie Środkowej praktycznie nie istnieje kultura lowrideringu, o jego dziele słyszeli fani motoryzacji jak Polska długa i szeroka. Samochód stał się rozpoznawalny również w USA. Raz nawet kolega będący na jednym ze zlotów za Oceanem, zadzwonił mówiąc, że grupa latynosów puszcza w swoim car audio singiel NON Koneksji. Zarówno wideoklip jak i utwór bardzo przypadły im do gustu. Obecnie Impala jest już gotowa niemalże w stu procentach. Gacy marzy się uczestnictwo w jednej z imprez organizowanych w Holandii, gdzie prezentowane są najpiękniejsze lowridery z Europy. W niedalekiej przyszłości chciałby też zacząć pracę nad kolejnym projektem, jednak jak sam mówi – czas pokaże, co z tego wszystkiego wyjdzie. Póki co, może w pełni cieszyć się ze swojej niepowtarzalnej „Familii 65”.

REK L A M A

fakty.bialystok.pl

faktyBiałystok 19


Z D ROW I E i U RO DA

Uśmiech wymaga cierpienia

Aparaty na zęby. Konieczność i moda

TEKST Krzysztof Romaniuk

Aparaty na zęby są ostatnio bardzo popularne. Co ciekawe, noszą je bo są modne. Szczególnie w Azji nastolatki masowo je zakładają by być po prostu trendy.

M

ody są bardzo różne. Miałam kiedyś pacjentkę, która chciała, bym zrobiła jej wydłużone kły. Jak u wampirów. To oczywiście możliwe, ale takie zęby mogą przeszkadzać w zgryzie i zaburzać estetykę. U facetów lekko wystające kły mogą być traktowane, jako czynnik męski. U kobiet powinny być bardziej dyskretne. Kilka razy słyszałam prośby: Resztę zębów proszę wyprostować, ale między jedynkami zostawiamy szparę. Niektórzy uważają, że taka szpara ciekawie wygląda i jest wręcz oryginalna. Co zrobić, gdy komuś zmieni się gust? Znowu zakładać aparat ortodontyczny? Zamykać przestrzeń materiałem do wypełniania ubytków? – zastanawia się Małgorzata Sobolewska-Siemieniuk, specjalista ortodoncji w Ars Dent. Z aparatami – owszem – wiążą się takie niecodzienne prośby. Ale rzadko się zdarza, że ludzie z prostymi zębami pragną sobie takowy wstawić. - Większość wie, że noszenie aparatu to wiele niedogodności: ograniczenia w jedzeniu, problemy z czyszczeniem zębów, itd. Tym niemniej jest wąska grupa, która chciałaby w ten sposób „pocierpieć” dla mody – twierdzi nasza rozmówczyni. Czasem dochodzi do absurdów. Nastolatki noszą aparaty z Hello Kitty - postacią

20 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

z bajek. W Internecie są zdjęcia aparatów, które składają się z - osadzonych na zębach - wzorów z kocimi głowami. Chodzi o tzw. biżuterię nazębną, którą jak aparat ortodontyczny, przykleja się do szkliwa. W Azji kwitnie wręcz czarny rynek Hello Kitty. Takie gadżety kupuje się spod lady i nakłada u domorosłych „fachowców”. Podobno dwoje nastolatków takim aparatem się udusiło. - To możliwe. Jeśli aparat lub biżuteria są źle przymocowane, pacjent może połknąć odklejony fragment. Gdy wpadnie do dróg oddechowych łatwo o tragedię – uważa Małgorzata Sobolewska-Siemieniuk.

Metal, guma i kryształ Ludzie często proszą też o aparat kolorowy, zamiast tradycyjnego. - Staram się unikać aparatów ceramicznych: przezroczystych lub kolorowych. W ortodoncji przeważnie jest tak, że to, co dla pacjenta ładne, jest dużo gorsze do leczenia. Kolorowe gumki są, jak gumowe podeszwy butów i powodują dodatkowe tarcie, co zwiększa ryzyko powikłań. Leczenie jest przez to dłuższe – tłumaczy. Podobnie jest przy zamkach porcelanowych. Pacjentom najbardziej podoba się aparat zupełnie przezroczysty, tzw. kryształ górski. Niestety


Z DROW I E i U RODA

Konieczność, a przejściowa moda - Większość pacjentów nie zakłada aparatu z powodu mody. Za to na pewno modny jest piękny uśmiech. O ile dziewczyna poprawi sobie oko tuszem, z uśmiechem będzie miała większy problem – zapewnia pani Małgorzata. – Dlatego ortodoncja jest często traktowana jako alternatywa dla chirurgii plastycznej. Przez korektę ustawienia zębów można zmienić dół twarzy uzyskując efekt pełniejszych ust lub zamaskować wystającą brodę, nos. Wiadomo, że nałożenie aparatu oznacza ograniczenia w jedzeniu. Niektórzy, przynajmniej w pierwszych miesiącach po założeniu, żyją na jogurtach i zupkach. Czy to znaczy, że niektórzy zakładają aparat, by schudnąć? - Nie zdarzył mi się taki przypadek. Dla anorektyczki aparat może być wymówką, by nie jeść, bo bolą ją zęby. Pacjent chudnie tylko na początku - ostrzega pani Małgorzata. - Przez pierwsze pół roku nie wolno jeść twardego, nie gryźć przednimi zębami,

Jakość nigdy nie jest dziełem przypadku; jest rezultatem dobrych intencji, szczerego wysiłku, odpowiedniego kierunku, umiejętnego wykonania; reprezentuje mądry wybór z wielu alternatyw”. – William A. Foster Jesteśmy zespołem specjalistów z zakresu chirurgii, ortodoncji, stomatologii, który szuka najlepszych i indywidualnych rozwiązań dla każdego pacjenta. Staramy się aby nasza praca była przyjemnością. Pacjenci w naszym gabinecie mogą czuć się bezpiecznie i komfortowo. Oferujemy leczenie implantologiczne, ortodontyczne, z zakresu stomatologii estetycznej. Oferujemy najnowocześniejsze rozwiązania i materiały, oraz najwyższą jakość usług. Jesteśmy po to, abyś się uśmiechał!!!

itd. Niektórzy najpierw chudną, a potem podwójnie nabierają ciała, bo przy aparacie stosuje się często dietę makaronowo-kluskową, która chudnięciu nie sprzyja. Na pewno ci, którzy mają aparat, mniej podjadają między posiłkami. Resztki pokarmowe wyglądają nieestetycznie, a nie zawsze można umyć zęby.

Bolesna strona medalu Aparat nosi się mniej więcej dwa lata. Wiele zależy od rodzaju wady i wieku pacjenta. Czasem aparat stały ma już 8-letnie dziecko. Wiadomo jednak, że to wszystko wymaga sporo silnej woli. Zdarzają się więc pacjenci, którzy proszą, by go zdjąć. - Raz miałam taki przypadek. Jeśli zdejmiemy aparat w pierwszym miesiącu, właściwie nie ma żadnych konsekwencji. Gorzej,

jeśli ktoś, musiał np. usunąć kilka zębów. Po zdjęciu aparatu, zostanie z pustymi przestrzeniami – mówi Małgorzata Sobolewska-Siemieniuk. Jak więc widzimy, noszenie aparatu nie jest taką prostą sprawą, jakby się mogło wydawać. I nieważne czy ktoś robi to tylko i wyłącznie w ramach mody, czy też jest to medycznie uzasadnione. No, ale… Jest ryzyko, jest zabawa. Wybielanie i piaskowanie całego uzębienia wielu już nie wystarcza. Kiedyś były modne klipsy na zęby, moda przeminęła. Zapewne przeminie i ta azjatycka, a pojawi się nowa. Najważniejsze, by to przede wszystkim zdrowy i pełny uśmiech zdobił wszystkie twarze. Z aparatem, czy bez, ponoć to on jest najpiękniejszą ozdobą każdego człowieka.

fot. ISTOCKPHOTO.COM Arch. Autora

ligatury gumowe, które zakłada się na zamki żółkną. Czasem stosuje się też powlekane teflonem metalowe druciki. - Są one bardzo delikatne i nie utrzymają zębów w takiej pozycji, jak standardowe aparaty. Są jednak pacjenci, którzy stawiają głównie na elegancję i estetykę. To osoby pracujące w błysku fleszy, np. aktorki, modelki. Elementy metalowe rzeczywiście źle wyglądają w kamerze i na zdjęciach – dodaje nasz ekspert.

fakty.bialystok.pl

faktyBiałystok 21


NA TA L E R Z U

Grillowane szparagi z jajkiem w koszulce i sosem maltańskim

Jem zdrowo? TEKST szef kuchni Grzegorz Chlebowicz

FOTO ARCH. AUTORA

W

iosną wszyscy zwracamy większą uwagę na to co jemy. Po długiej zimie, kiedy podstawą diety były korzenie jadalne, kasze oraz wodniste owoce i warzywa przyszła pora na coś innego. Wreszcie natura obdarowuje nas nie tylko słońcem i dodatnimi temperaturami, ale także bogactwem darów ziemi. To dobry czas by zmienić swoje złe przyzwyczajenia żywieniowe. Wiedzę na temat zdrowego odżywiania można czerpać z wielu źródeł, m.in. z Internetu, kolorowych czasopism, TVN Style, literatury popularnonaukowej ale też, np. od babci (najlepiej pochodzącej ze wsi). Tylko, że panie dietetyczki (nie wiem, dlaczego są to zawsze panie) mają tę przewagę nad babcią, że znają niesamowicie naukowe określenia, którymi opisują chemiczne reakcje zachodzące w naszym organizmie po zjedzeniu frytki. A babcia? Babcia to najwyżej opowie jak się kiedyś jadało i jak dobry kapuśniak ugotować. Żeby zasięgnąć nieco informacji i usłyszeć parę bardzo naukowych określeń, których używanie śmiało można nazwać przemocą symboliczną, zadzwoniłem do naturalnego wroga każdego kucharza – dietetyczki Joanny Jamróz autorki popularnego bloga „Your Natural Health” . Zapytałem więc jak zdrowa jest moja wiosenna dieta. A wiosną nie mogę się oprzeć twarożkowi z nowalijkami, grillowanym szparagom z jajkiem i sosem maltańskim czy stekowi lub łososiowi z grilla z sosem z gorgonzoli. Brzmi całkiem zdrowo – ale tylko brzmi, gdyż Asia oświeciła mnie, że ser biały wybitnie zakwasza nasz organizm, pleśniowy może zawierać mykotoksyny, które przyczyniają się do powstawania raka. Duże ryby mają wysokie stężenie metali ciężkich a przy grillowaniu mięsa wytwarzają się w nim nitrozoaminy powodujące m.in. raka prostaty. Natomiast nowalijki zawierają azotany, które w naszych organizmach przekształcają się w azotyny, te zaś powodują wiadomo co. No i jeszcze mleko. Jednym z jego białek jest kazeina, która niestety sprzyja odwapnianiu kości, zwiększając tym samym ryzyko osteoporozy. Białe mięsa, ze względu na paszę jaką karmione są zwierzęta są źródłem kwasów omega 6 - stymulujących stany zapalne. Co więc robić?! Chyba zadzwonię do babci i zapytam co jadała prababcia, że dociągnęła setki. 22 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl


NA TA L E R Z U

składniki

przygotowanie

Na 4 osoby potrzebujemy:

Odcinamy dolną zdrewniałą część szparaga około 3 cm, jeżeli mamy szparagi białe należy je obrać z zewnętrznej warstwy. Następnie szparagi związujemy sznurkiem i na stojąco gotujemy do połowy zanurzone w wodzie doprawionej solą, cukrem i sokiem z cytryny. Przygotowujemy klasyczny sos holenderski (przepis już podawałem, jest dostępny w Internecie), do sosu dodajemy skórkę startą z połowy pomarańczy i dwie łyżki soku z pomarańczy, odstawiamy w ciepłe miejsce. Wodę do gotowania jajek podgrzewamy do 80 stopni, świeże jajka odcedzamy z nadmiaru luźnego białka i delikatnie przekładamy do gorącej wody, jajka powinny być gotowe po około 5 min. Generalnie białko ma być ścięte, a żółtko płynne. Gotowane szparagi kładziemy na rozgrzaną, najlepiej żeliwną patelnię grillową lub na ruszt prawdziwego grilla. Wykładamy szparagi następnie jajko w koszulce i polewamy sosem lub idziemy do Trattori Czarna Owca – zapraszam.

• • • • • • •

około 24 szpargów, 4 ekologiczne świeże jajka, 2 żółtka, 350 g dobrego masła, 100 ml białego octu winnego, 3 szalotki, ½ pomarańczy.

REK L A M A

TNE BEZPŁA ERENIE T A ZY N DOWO STOKU PRZY O BIAŁEG MÓWIENIU A Z . IN M

30 ZŁ

...Odrobina sake, nietuzinkowy smak oraz doznania estetyczne towarzyszące degustacji tworzą niepowtarzalną atmosferę...

Pragniesz nowych doznań kulinarnych? W FUTU SUSHI zasmakuj niebagatelnej przyjemności i poznaj piękno smaku tradycyjnej kuchni japońskiej! Zapraszamy, Zespół FUTU SUSHI Białystok, ul. Lipowa 12, www.futusushi.pl tel. 690 990 212 fakty.bialystok.pl

faktyBiałystok 23


R O Z M O WA

Chcieć znaczy móc Z tancerzem, aktorem, przedsiębiorcą Gabrielem Piotrowskim rozmawiał Grzegorz Grzybek citybranding.natemat.pl Kilka lat temu Gabryś zaprosił mnie wraz ze swoim kolegą na kawę do Kopiluwaka. Obaj zaproponowali mi współpracę. Zapytani przeze mnie o to, czy mają doświadczenie w omawianej dziedzinie odpowiedzieli, że nie. Tak samo brzmiała odpowiedź na pytanie o finansowanie projektu, wykształcenie i oczekujące zlecenia. Mimo to, nigdy w życiu nie widziałem w ludzkich oczach tak wielkiego pragnienia realizacji i wiary, że chcieć znaczy móc. Gdybym wtedy się zgodził, nie musiałbym dziś płacić 2000 zł za korzystanie z ich prywatnego helikoptera.

F

akt, Tele Magazyn, Plotek, Filmweb, Facebook, Kozaczek, Youtube, You Can Dance – te adresy pojawiły się, gdy wpisałem w wyszukiwarkę internetową Google: „Gabriel Piotrowski”. Dwudziesto-trzylatka z Białegostoku można było podziwiać do tej pory w serialach „Niania”, „Na dobre i na złe”, „Tancerze”, „Wszystko przed nami”, „Ja to mam szczęście”, czy wreszcie „Hotel 52”. Wcześniej

24 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

zasłynął jako finalista TVN-owskiego show – „You Can Dance”. Sam zaprzecza, że jest celebrytą. Z dumą mówi: „Na Pudelku byłem tylko dwa razy”. Gdy dokładniej przyjrzymy się jego pracy faktycznie ciężko przykleić mu taką łatkę.

Od którego roku życia zarabiasz pieniądze? Od 16.

Od którego zarabiasz na samodzielność finansową? Od czasów You Can Dance w TVN. To jest od 18 roku życia.

Sporo się w Twoim życiu od tamtego momentu zmieniło. TVN pomógł? Telewizja TVN nie wspierała mojej kariery po programie. Na zaproszenie stacji brałem udział tylko w jednym projekcie z Allegro. W wielu pokazach i warszta-

tach uczestniczyłem za to dzięki Agustinowi i jego Egurrola Dance Studio. W kilka lat zwiedziłem całą Polskę, byłem niemal w każdym mieście.

W każdym? Ile jest województw?

16. No, to nie byłem tylko... w Rzeszowie!

Zacząłeś tańczyć w Fair Play Studio w Białymstoku? Zacząłem tańczyć gdy miałem siedem lat. Najpierw był to taniec towarzyski. Robiłem wiele rzeczy. Po tańcu towarzyskim była wspinaczka w szkole wspinaczkowej mojego taty „Ósemka”, później uprawiałem la parkour [pokonywanie ulicznych przeszkód w jak najszybszy, najprostszy, choć dość ekstremalny sposób – red.], koncertowałem z piosenkarką Etną, a na-

TEKST Grzegorz Grzybek FOTO Maciej Giedrojć Juraha, Krzysztof Łopatowicz

stępnie dołączyłem do grupy Fair Play Kwadrat i zacząłem tańczyć new age.

Od razu przyjęto Cię do grupy dobrych tancerzy? Od początku dobrze mi szło.

Ale od razu?! Mam wrażenie, że do wielu rzeczy masz talent i łatwo Ci przychodzą? Faktycznie. Nie każdy tak szybko odnajduje się przed kamerą. Mi nie zajęło to wiele czasu. Poza tym ludzie dziwią się, że nie zaciągam po podlasku... (śmiech). Jako tancerz dostałem wiele zaproszeń na castingi do seriali. Kilka wygrałem. Dziś wystarczy jedna kwestia mówiona w serialu aby móc nazywać się aktorem. Chociaż sam się za aktora oczywiście nie uważam. Nie lubię nudy. To kolejne dobre doświadczenie. Często gram też

w reklamach jako postać drugoplanowa. Można na tym szybko, łatwo i dobrze zarobić.

Zobaczymy Cię wkrótce w nowym serialu? Teraz nie. W maju zobaczycie mnie w Operze i Filharmonii Podlaskiej w musicalu „Upiór w Operze”. Jest kryzys i stacje telewizyjne tną budżety. Wiele seriali spadło z ramówki. Jednak to dzięki serialom zainteresowałem się produkcją filmową. Dziś w swojej firmie pracuję m.in. jako operator i montażysta.

Właśnie, Twoja firma. To prawda, że jesteś właścicielem helikoptera? Tak, ale stricte operatorskiego. Z pomocą konstruktora z Politechniki Białostockiej stworzyliśmy niewielką, innowacyjną maszynę, w której umieszcza-


R O Z M O WA

my wysokiej jakości aparat. Dzięki temu możemy nie tylko robić zdjęcia, ale też nagrywać filmy. Helikopter ma zasięg do 1000 m. Jest ekologiczny, bo ma napęd elektryczny.

Zwykłego śmiertelnika stać na to by go wynająć? Wynajęcie od TubaArt [firma Gabriela i jego kolegi Micha-

ła – red.] helikoptera na cały dzień to koszt około 2000 zł.

Przez pięć lat będziemy spłacać kredyt.

Skąd kasa na takie cudo?

Dajemy radę.

Na swoją firmę wiele elektroniki, sprzętu – dostaliśmy 130 000 zł dofinansowania z urzędu marszałkowskiego. Część pieniędzy pożyczyła nam Podlaska Fundacja Rozwoju Regionalnego.

Ogromne wydatki! Dlaczego nie poszedłeś na studia? Jesteś leniwy? Studiowanie uważam za marnowanie potencjału, jeśli ktoś wie, co chce robić. Poza tym dzisiaj jestem w „Żaku” na kierunku: florysta

(śmiech). Tak serio, to uważam się za pracowitą osobę. Jak się do czegoś biorę to robię to na 100%. Lubię podejść do tematu porządnie, zrobić coś szybko i mieć spokój. Tego właśnie pragnę – żyć spokojnie, bez materialnych zmartwień.

W Białymstoku? Mógłbym już od pięciu lat mieszkać

REK L A M A

w Warszawie. Jednak tu jest moje miejsce. Tu mam wszystko… siostrę, mamę, znajomych. Lubię Białystok.

Czy gwiazda ma czas wynosić śmieci i gotować obiady mamie? (śmiech) Śmieci akurat wynoszę, a gotować bardzo lubię. Choć nie każdy uważa taniec za sport, to bez wąt-

pienia nim jest. Jako sportowiec jem bardzo zdrowo i tak też gotuję bliskim.

Masz w sobie dużo pozytywnej energii. Ludzie Cię lubią, dobrze o Tobie mówią. To dla Ciebie ważne? Kto tak mówi?(śmiech)

Nie żartuj… Najpierw powiedz kto tak mówi. Wtedy odniosę się do pytania.

fakty.bialystok.pl

faktyBiałystok 25


WSPOMNIENIA

Parę słów o Skibie TEKST Konrad Sikora FOTO Piotr Narewski

4 czerwca 1983, to data dziś już bardzo odległa. W świadomości białostoczan właściwie nieobecna. Ale jest pewna grupa, która będzie pamiętać ją do końca życia. Tego dnia zmarł Ryszard „Skiba” Skibiński. W tym roku obchodzimy 30 rocznicę jego śmierci. Można więc zadać sobie pytanie, czy po trzech dekadach pamiętamy o nim i czy jego twórczość wciąż może inspirować.

T

Aleja Bluesa, Białystok

26 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

o o nim Rysiek Riedel śpiewał, że był „skazanym na bluesa”. Mocno się przyjaźnili. Obaj odeszli przedwcześnie. Skiba był jednym ze współzałożycieli Kasy Chorych, w której grał do 1982 roku. Potem został członkiem grupy Krzak, która do dziś uchodzi za jeden z najwybitniejszych polskich zespołów w historii. Był również inicjatorem powstania festiwalu „Jesień z Bluesem”. Z myślą o nim i o Kasie Chorych Białystok obchodził pięć lat temu Rok Bluesa i zdecydował się na stworzenie Alei Bluesa. Może to odważna teza, ale prawdopodobnie gdyby nie on, to pod względem bluesa w naszym mieście „nie byłoby niczego”, a przynajmniej na pewno byłoby inaczej. 4 czerwca 2013 roku będziemy mogli zapytać się samych siebie, ile naprawdę wiemy o Ryszardzie Skibińskim. Ile robimy/zrobiliśmy, aby młodzi adepci harmonijki ustnej poznali jego twórczość, by ją spopularyzować. Czy są jeszcze inne sposoby, aby sprawić, że Białystok będzie pamiętał? To pytanie padało nie raz. O ile twórczość Skiby z Kasą Chorych, czy innymi muzykami nie pozostawia cienia wątpliwości, jak wybitnym był muzykiem, o tyle przeciwnicy upamiętniania go, czy też prób stawiania go za wzór dla młodzieży przytaczają argument o jego uzależnieniach, które w końcu doprowadziły do śmierci. Niestety, były one prawdziwe, tak jak prawdziwy był jego geniusz. Zostało po nim kilka płyt, pozostał festiwal „Jesień z Bluesem”. Zostało wiele niespisanych wspomnień. Brakuje jednak tego, by jego muzyce nadać nowoczesną formę, pokazać, że grany 30 lat temu przez niego blues tak, jak potrafił w latach 80. odmienić oblicze tego gatunku w Polsce, dziś nadal może

być inspiracją dla młodych muzyków. Na bluesowych warsztatach dominują dziś muzycy, którzy urodzili się wiele lat po jego śmierci. Niestety, większość z nich nawet nie wie kim był Skiba i w życiu nie słyszała jego nagrań. To smutne. Ale tak działa upływ czasu. Nagroda im. Ryszarda Skibińskiego zniknęła już nawet z programu wymyślonego przez niego festiwalu. Współcześnie w Białymstoku możemy pochwalić się innym harmonijkarzem, który na ogólnopolskiej scenie jest już powszechnie znany. Tomek Kamiński po 10 latach grania z gwiazdami polskiego bluesa i występowaniu na największych polskich i zagranicznych festiwalach wreszcie nagrał swoją solową płytę. Pokazuje na niej, że harmonijka to instrument, na której można zagrać niemal wszystko. W albumie „Groove” usłyszymy gorącą mieszankę funku, disco i dobrego popu. Z harmonijką w roli głównej. Tomek udowadnia, że ten niepozorny, ale jakże charakterystyczny instrument wzbogaci każdy gatunek muzyczny i wiele potrafi. Muzycznie to zupełnie inny świat, od tego, w którym poruszał się Skiba. 30 lat po jego śmierci można powiedzieć, że w Białymstoku mamy godnego następcę. Jakże niezwykłym doświadczeniem byłaby próba nadania utworom, które nagrał Skiba, nowych aranżacji, uwspółcześnienie ich i pokazanie, że nawet dziś Skibiński potrafi być atrakcyjnym źródłem inspiracji, a nie tylko „klasykiem, którego należy znać”. 4 czerwca poświęćmy chwilę, aby wysłuchać choćby kilku minut jakiegoś utworu, w którym grał. Pozwólmy posłuchać bluesa naszym dzieciom, a może nawet wnukom. Niech pamiętają o tym, że nie tak strasznie dawno w Białymstoku mieszkał jeden z najwybitniejszych muzyków w historii polskiej muzyki. Jeśli nie macie tych płyt w domu, włączcie Radio Akadera na 87,7 FM. Od samego rana do późnego wieczora będziemy tego dnia wspominać Skibę.


MUZYKA

VSHOOD: Brzmienie wschodnich dusz TEKST Karol Rutkowski FOTO Piotr Narewski

Białostocczyzna jest miejscem o wyjątkowym klimacie, na który wpływają krzyżujące się tu kultury. Wikson, Mlusk i Danny przy wsparciu Miss God postanowili wyrażać niezwykłość tego miejsca poprzez muzykę. Wspólnie stworzyli projekt VSHOOD, o którym rozmawiał z nimi Karol Rutkowski. Każdy z Was zdaje się pasjonować zupełnie innym stylem muzycznym. Jak tak różnym artystom udało się stworzyć wspólny projekt? Wikson: Nasze gusta są w pewnym stopniu podobne. Chociaż Danny grał na perkusji bardzo różne rzeczy, czasami poza granicami eksperymentu. My z Witalisem [Mlusk – red. ] od pewnego czasu zajmujemy się elektroniką. Myślę, że połączył nas wszystkich jakiś wspólny pierwiastek. Mlusk: Wywodzimy się z jednego nurtu, który zaistniał dzięki rozwojowi technologii instrumentów elektronicznych. Nie można jednak stwierdzić, że słuchamy tego samego, bowiem rozbieżność jest spora. Spotkaliśmy się jednak w swego rodzaju „punkcie VSHOODU”. Skąd pomysł na nazwę? W: Nasze pochodzenie uważamy za atut. To właśnie w Białymstoku się odnaleźliśmy. Chcemy robić coś, co będzie w jakiś sposób kojarzyło się z naszym regionem. Poza tym „wschód” stanowi bardzo szerokie pojęcie. Można je rozumieć zarówno jako nowy dzień, stronę świata, czy początek czegoś nowego. Pomysł był świeży. Nie mieliśmy punktu odniesienia. Nie ma zespołów, które robiłyby coś podobnego. Wspólnie stwierdziliśmy, że to wszystko w pewien sposób zawiera się w tej nazwie. Zrobiło się o Was głośno za sprawą występu razem z Miss God na Electronic

Beats Festival, czujecie się dzięki temu bardziej rozpoznawalni? W: Najlepiej znają nas mieszkańcy Białostocczyzny. Nasze koncerty przyciągają pewną grupę widzów. Doświadczyliśmy tego chociażby podczas występu na Węglówce. Nie jest to chyba jesz-

cze ten etap sławy, o który nam chodziło. Za mało razy byliśmy w MTV (uśmiech). M: Podejrzewam, że stanie się kimś rozpoznawalnym w muzycznym show-biznesie nam nie grozi. Na polskiej scenie muzyki elektronicznej już mamy kilka niesamowitych postaci. Niestety, kiedy pytamy przechodniów na ulicy, czy wiedzą kim jest Skalpel, większość osób wzrusza ramionami. Jesteśmy niszą, która zapełnia 99% rynku. Pozostały procent to ci, których słyszymy w typowych mediach komercyjnych. Od lat tworzycie w Białymstoku, jak oceniacie podlaską scenę muzyczną? M: Kilka osób cały czas mnie zadziwia. Nieustannie znajduję tutaj świeżą muzykę. Nasi twórcy

mają zacięcie. Gdybyśmy zaczęli dogrzebywać się do tych wszystkich garażowych projektów, to znaleźlibyśmy materiał na ciekawy stricte białostocki festiwal. Różnie bywa z jakością, ale - powiedzmy sobie szczerze - im więcej ludzi produkuje, tym więcej robi to dobrze. W: Odnoszę wrażenie, że sytuacja w Białymstoku jest odbiciem tego, co dzieje się w kraju. Nie napawa mnie to optymizmem, bo cały czas brakuje konkretnych, rozpoznawalnych muzyków. Poza zespołami Vader i Behemoth nie wiem, czy mamy artystów znanych na świecie. Musi się u nas zmienić kultura wychodzenia na koncerty. To jednak kwestia całej zmiany pokoleniowej. W naszym mieście podejmuje się inicjatywy w tym kierunku, ale akcji tego typu potrzeba o wiele więcej. Twórczość VSHOOD’u jest mieszanką bardzo zróżnicowanych gatunków. Skąd czerpiecie swoje muzyczne inspiracje? W: Słucham pewnego spektrum muzyki, które na mnie oddziałuje. Często mam ochotę zrobić loopa w oparciu o melodię, wcześniej gdzieś zasłyszaną. Później zmieniam ją na wersję drum’n’bass czy dubstep’ową. M: Było kilka sytuacji, w których Danny zagrał coś na perkusji i wpadł nam pomysł, by zrobić z tego coś więcej. W większości przypadków autorami

pierwszych szkiców są Wiktor z Dannym. Ja tylko próbuję coś wykrzesać z syntezatorów. Zupełnie czym innym jest granie na żywo. Mamy wówczas jasny podział ról. Za układ seta odpowiada Wikson. Danny z kolei używając perkusji oddaje prawdziwą istotę projektu VSHOOD. Miss God rozgrzewa wokalem publikę do białej gorączki. Ja kręcę tylko gałkami od efektorów. W tym zakresie jest tylko jeden gatunek z którego czerpię – dub. Współpracowaliście z Miss God. Czy w najbliższym czasie będziecie zapraszać do swoich projektów innych wokalistów? W: Być może Mulsk zacznie udzielać się wokalnie. Poza tym, cały czas poszukujemy chętnych do współpracy. Bardzo chcielibyśmy zaprosić jakąś raperkę. VSHOOD jako projekt z założenia ma się bardziej realizować na scenie. Ludzie oddają energię, która wcześniej jest przekazywana bezpośrednio do nich. Nikt nie zrobi tego lepiej niż MC, czy wokalistka śpiewająca z nami na żywo. M: Nigdy żaden instrument nie wpłynie tak na publiczność, jak charyzmatyczny frontman. Od samego początku chciałem byśmy byli otwartą grupą. Kto odnajdzie z nami wspólny język i zarazi nas swoim spojrzeniem na świat, tego na pewno zaprosimy do dalszej współpracy. Waszych nagrań bez problemu możemy posłuchać w Internecie. Czy istnieje szansa na coś więcej? W: Cały czas myślimy o mini albumie. Nie znajdzie się na nim żaden z dotychczas udostępnionych utworów. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, wkrótce powinny pojawić się pierwsze promujące go kawałki. Nieustannie idziecie naprzód. Jakie są Wasze najbliższe plany artystyczne? M: Liczymy na parę nagród, które są w naszym zasięgu. Miło byłoby zostać docenionym, przez konkretne grono słuchaczy. Chcielibyśmy też w przyszłości móc skupić się tylko i wyłącznie na tworzeniu muzyki. W: Mój plan, to robić jak najwięcej loopów. Nieustannie pracujemy, by nadać naszej twórczości bardziej skonkretyzowaną formę. fakty.bialystok.pl

faktyBiałystok 27


SHORTLIST DZIEJE SIĘ W MIEŚCIE

RESTAURANT DAY - CZAS NA PIKNIK!

ZŁOTY JUBILEUSZ HALINY FRĄCKOWIAK

TEDE - ELIMINATOUR

Supraśl, zalew 18 maja, godz. 12-18.

Kino Ton, ul. Rynek Kościuszki 2 2 czerwca, godz. 19.

Klub Herkulesy, ul. Mickiewicza 2c 30 maja, godz. 20.

Znanej poznańskiej artystki nie trzeba nikomu przedstawiać. Polską publiczność swoim kunsztem wokalnym cieszy już od debiutu w 1972 roku. Z okazji okrągłej rocznicy pracy artystycznej, piosenkarka wystąpi w kinie „Ton” z jubileuszowym koncertem. Będzie można przypomnieć sobie takie przeboje, jak „Вądź gotowy dziś do drogi”, „Papierowy księżyc”, czy „Serca gwiazd”. Warto skorzystać z okazji do międzypokoleniowej integracji i zabrać mamę, albo babcię. Bilety: 30 zł w przedsprzedaży i 40 zł w dniu koncertu.

Każda nowa produkcja Tedego wzbudza domysły i spekulacje na długo przed premierą. Nie inaczej było w przypadku 10. solowej płyty stołecznego rapera. Album „Еliminati” na półki sklepów muzycznych trafił w marcu.

W ramach planu odbudowy przedwojennej tradycji piknikowania nad supraskim zalewem, Joanna, gospodyni bloga www. na4widelce.blogspot.com zaprasza na plenerową imprezę. Poza typowymi piknikowymi czasoumilaczami, jak konkurs rzutów podkową, kosz z książkami, planszówki, czy zabawy dla dzieci planowane są oczywiście kulinarne atrakcje. Zadba o nie śmietanka podlaskich kulinarnych blogerów, czyli Siostry W., Mr.&Mrs. Sandman, Crust & Dust, Twardy Szparag, Banana Pepper, Enjoy Cooking, Eko Kuchnia. Gastronomiczne niespodzianki przygotuje także gospodyni eventu. Na tę imprezę z pewnością warto uderzyć na czczo.

28 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

MAJÓWKA Z TEATREM NARWAL - TADEK NIEJADEK Fundacja Teatr Narwal, ul. Nowy Świat 2 19 maja, godz. 15.

Zabawna opowieść o chłopcu, który jedzenie traktował jako nieprzyjemny obowiązek. Surówki i sałatki zamieniał na chrupki, a zupę na czekoladki i landrynki. Wesoło, kolorowo i interaktywnie. Tadek Niejadek może być doskonałą okazją, by nasza pociecha zrozumiała, jak istotne dla jej/jego przyszłego życia jest wyrobienie sobie odpowiednich nawyków żywieniowych. Kto wie, może po spektaklu nasze pociechy dadzą się przekonać do spróbowania selera, szpinaku, brokułu, czy postrachu każdego berbecia, czyli surowej marchewki. Sprawdzić na pewno warto. Bilety: 10 zł.

Mimo upływu lat, członek Warszawskiego Deszczu udowodnił, że potrafi nagrać świetny materiał. Krążek różni się od poprzednich albumów szczególnie pod względem języka. TDF w poszczególnych utworach bawi się swoim szarmanckim flowem. Nie stroni od wielokrotnych rymów i zabaw językowych. Nie bez znaczenia pozostaje wkład Matheo, który zaopiekował się warstwą muzyczną albumu. Tede odwiedzi nasze miasto przy okazji trasy koncertowej promującej „Eliminati”. Jak Białystok przyjmie kontrowersyjnego rapera? Czy czeka go owacja, a może potężne buczenie? Idźcie się przekonać Bilety: 20-25 zł w przedsprzedaży i 35 zł w dniu koncertu.


W WĘGIERCE

fakty.bialystok.pl

faktyBiałystok 29


INTERNET

Łatwość dokonywania zakupów w Internecie TEKST Monika Rutkowska Kierownik Marketingu bdsklep.pl Internet służy nam głównie jako źródło informacji oraz miejsce komunikowania się z innymi użytkownikami. Rosnącą popularnością cieszą się też sieciowe zakupy. Coraz więcej z nas przekonuje się do tej niestandardowej formy nabywania, z której na Zachodzie korzysta ponad 80% internautów. Zakupy w Internecie należą do najszybszych i najłatwiejszych metod dokonywania transakcji. Jednym ze sklepów internetowych z branży e-grocery jest bdsklep.pl. O każdej porze, bez wychodzenia z domu możesz zamówic w nim to, czego potrzebujesz, a zamówione produkty zostaną dostarczone wprost do Twoich drzwi.

Korzyści zakupów przez Internet Oto główne powody, dzięki którym zakupy przez Internet należą do łatwych i przyjemnych: • dostęp do ogromnej ilości produktów w tym zagranicznych i trudno dostępnych, bez konieczności wychodzenia z domu • oszczędność czasu i pieniędzy • intymność, która daje nam możliwość dużej swobody oraz brak skrępowania przy oglądaniu i kupowaniu • brak kolejek • możliwość wyboru sposobu płatności i dostawy Mimo, że coraz chętniej kupujemy w Internecie, należy zwrócić uwagę, czy serwis z którego korzystamy gwarantuje podstawowe zasady bezpieczeństwa. Dobry e-sklep prowadzi serwis informacyjny, czyli tzw. Biuro Obsługi Klienta, do którego możesz zwrócić się po pomoc na każdym etapie dokonywania zakupu. 30 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

Sklep internetowy godny zaufania to taki, który: • działa na rynku od dłuższego czasu • podaje na swojej stronie pełną nazwę sklepu, dane adresowe, a także NIP, REGON oraz KRS (tj. numer Krajowego Rejestru Sądowego) • udostępnia regulamin, w którym precyzuje swoje obowiązki oraz zasady dokonywania zakupów respektujące prawa konsumenta • umożliwia reklamację i zwrot zamówionego towaru • posiada ważny certyfikat SLL oraz szyfrowane połączenie, gwarantujące poufność przesyłanych danych, m.in. przy dokonywaniu opłat • udostępnia aktualne zdjęcia i opisy wszystkich produktów • posiada uznane certyfikaty: Trusted Shops, Rzetelna Firma itd. • posiada pozytywne opinie na portalach opiniujących np. Opineo

Zakupy online mogą być przyjemne i wygodne pod warunkiem, że znasz prawa jakie Ci przysługują, a także wymogi, jakie powinien spełnić dany sklep Internetowy. Ważne, byś miał pełnię zaufania do miejsca, w którym kupujesz. Zadowolenie i bezpieczeństwo klienta są głównymi wartościami bdsklep.pl, ponadto cechuje go coś jeszcze, a mianowicie idea jaką się kieruje. Nie tylko oferuje produkty cieszące się ogromną popularnością, a trudno dostępne gdzie indziej, tj. chemię z importu oraz zagraniczne artykuły spożywcze i higieniczne, lecz również wspiera aktywność, spędzanie czasu z rodziną i bliskimi. Pragnie tym samym zwrócić uwagę, że robiąc zakupy w bdsklep.pl możesz odzyskać czas na rzeczy naprawdę ważne. Jest to bardzo nowatorskie podejście, oferujące nie tylko zakupy, ale przede wszystkim wygodny i nowoczesny styl życia.


INTERNET

Mama w blogosferze TEKST Radosław Puśko Pamiętacie Drodzy Czytelnicy z pewnością ostatni, jubileuszowy, 10. nr Faktów gdzie na łyżki, noże i widelce (dosłownie) wzięliśmy białostockie blogi kulinarne. To, że jest ich bardzo wiele i że są niezwykle zróżnicowane, mamy nadzieję udało nam się udowodnić. W sieci, o gotowaniu, przepisach nowych lub tych odkrywanych na nowo mówi się i pisze się dużo, zarówno po stronie twórców jak i odbiorców. Tym razem pod naszą lupę poszły blogi mam.

Mama w sieci

fakt, że białostockie mamy mocno zaakcentowały swoją obecność w sieci, prowadząc bardzo udane i niezwykle ciekawe blogi. Wśród wielu z nich na uwagę zasługują szczególnie dwa: Opowiem Ci Majkę oraz Nishka. Oba pisane są przez niezwykle zapracowane młode mamy, które poza kompletem jakże wyczerpujących domowych obowiązków, znajdują jeszcze czas na to, by wygodnie usiąść przed komputerem i w przezaWspo bawny sposób Nishk mniane opisać b a l o Opow – http gi zn iem ://ww aleźć róż-

Białostocka (i nie tylko) blogosfera to - rzecz oczywista - nie tylko sprawy kulinarne, wszak nie samym chlebem człowiek żyje. Kiedy czytacie te słowa, wielkimi krokami zbliżać się będzie jedno z piękniejszych świąt w roku, jakim jest Dzień Matki. Święto może trochę zapomniane, a z pewnością wielce niedoceniane, więc tym bardziej należy podkreślić

nego typu sytuacje związane z ich własnymi, jak się okazuje dość szybko dorastającymi, córkami.

Co na to córka „Opowiem Ci Majkę” to - jak nietrudno się domyślić po tytule - cykl rozmów mamy z córką Mają, obecnie czteroletnią, pogodną dziewczynką, której lingwistyczne zdolności, jak pisze na blogu mama, wciąż przybierają na sile. Strona pojawiła się w sieci ponad 2 lata temu i od tamtego czasu możemy śledzić perypetie mamy i małej Mai. Kolejny blog, „Nishka” (pseudonim autorki) w sie-

Ci Ma w.ni m jkę – shka. ożna po d adr http: pl/ //opo esam wiem i: cima jke.w ordp ress. com/

ci istnieje niespełwdzięczamy zaanszeń. Ciekawe, czy na 4 miesiące i w gażowaniu młodziewczynki zdają tak krótkim czasie dych mam, temu sobie sprawę z faktu, zdążył już zgromaże potrafią i chcą że dzięki twórczości dzić liczne grono znaleźć chwilę na blogujących mam, oddanych fanów blogowanie oraz stają się wschodzą(tylko na fanpaprzede wszystkim cymi gwiazdami ge’u na facebooku niewątpliwej inteliblogosfery? jest ich ponad 700). gencji i niezwykłej Małe postscriptum: Pomysł, jak mówi ciekawości świata Wszystkim masama autorka bloga, głównych bohatemom, zarówno tym wziął się z potrzeby rek. Gdyby nie mała znajdującym jeszcze utrwalenia tekstów, Maja oraz młodsza i czas na blogowanie które wypowiadają starsza córka Nishjak i tym pochłojej córki, 7 i 12-latki, nasza białostocka niętym prozą życia ka. Kiedy młodsza blogosfera byłaby z redakcja Faktów z nich patrząc na pewnością zdecyBiałystok przesyła starszą siostrę, z dowanie uboższa, a najserdeczniejsze i pretensją w głosie my w Redakcji, do najlepsze życzepyta rozpaczliwie: czego się przyznajenia. Mamo, dlaczego to my, nie mielibyśmy mnie nie urodziłaś tylu możliwości i pierwszej? - takich okazji do pozytywwypowiedzi żal było nych uniesień nie spisać, twierdzi i wzruNishka. ooku: faceb ishka Oba blogi prezentua n z ora nishka.n ajke ją podobny pro.com/ mCiM k o fil, który ebo om/Opowie c a f . www ebook.c zatps:// c

ht ww.fa //w t t h ps:

REK L A M A

fakty.bialystok.pl

faktyBiałystok 31


FELIETON

INNE SPOJRZENIE NA OGŁOSZENIE

I JAK SIĘ TU NIE CIESZYĆ? TEKST Paweł Waliński

TEKST Krzysztof Szubzda

C

zytacie czasem ogłoszenia drobne? Naprawdę warto! Niech Was nie zwiedzie określenie „drobne”, bo za każdym z nich kryją się wielkie ludzkie historie. A największe historie są chyba w rubryce „Zamienię”. Ot weźmy pierwszy z brzegu autentyk z białostockiej gazety: „12 jałówek na busa zamienię”. Teraz tylko wystarczy puścić wodze wyobraźni: zawodziły przy udoju? Nie nadawały się do krycia? I jak ma je zastąpić bus, który tym bardziej zawiedzie w obu tych sprawach. Zamiast ryku krów, ryk silnika. Istna historia człowieka, który wywrócił na głowę całe swoje życie! Podobnie jak autor ogłoszenia: „Las (2 ha) zamienię na prasę belującą”. Za kolejnym ogłoszeniem nie kryje się może wielka historia, ale na pewno wielka życiowa zaradność: „Wymienię starą betoniarkę na nową.” Prawda, że proste? Teraz wystarczy już tylko czekać, aż pojawi się ogłoszenie „Zamienię nową betoniarkę na starą” i sprawa załatwiona. Nieskomplikowana historia kryje się też za ogłoszeniem: „Zamienię byczka mięsnego na jałówkę mleczną w podobnej wadze”. Ale są i mniej zaradni i wysyłają ogłoszenie: „Zamienię zabawki na opał”. A przecież mogliby spalić w piecu zabawki. Bywają też historie bardziej zagmatwane. Typu: „Wyremontuję mieszkanie w zamian za kilkudniowe cielęta lub drewno”. Widać człowiek bez - jak to się mówi - sprecyzowanych planów na przyszłość. Inny niesprecyzowany pisze: „Zamienię poloneza caro na konia lub krowę.” Naprawdę, aż takie straszne są te polonezy? I następny niewiarygodny anons. Podkreślam, że autentyczny, bo może ktoś się zachwycił, że to ja jestem taki zdolny. Otóż nie. To cytat z gazety: „Zamienię fotel trzyosobowy na opał liściasty”. Już miałem zadzwonić i zapytać, co się kryje za tą historią; Ale zanim wykręciłem numer, zamyśliłem się i oczyma wyobraźni zobaczyłem samotnego człowieka, który siedzi na trzyosobowym fotelu przed pustym piecem. Zerka na węgiel w wiadrze. Nie! Na koks! Też nie. Ekogorszek, brykiet, opał iglasty… Nie, nie i jeszcze raz nie!!! Tak chciałby usłyszeć dziś trzaskające w płomieniach konary gruszy. A gdzieś na drugim końcu województwa wśród gruszowych szczap, siedzi na pozór tylko szczęśliwa rodzina. Na pozór, bo cóż z tego, że mają permanentne wczasy pod gruszą… płonącą, skoro każde z nich spędza je na oddzielnym krześle i w samotności marzy, by usiąść razem na trzyosobowym fotelu. Oddaliby za to wszystko. Nawet własną gruszę. Czy człowiek bez gruszy przy duszy i rodzina bez fotela trzyosobowego kiedyś się odnajdą? Czy czytają tę samą gazetę. Ich szczęście jest tak blisko. Na wyciągnięcie ręki. Pod warunkiem, że w jej zasięgu znajdą się ogłoszenia drobne.

32 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

Ż

yjemy w najcudowniejszym miejscu na Ziemi. Serio. Lepszych nie ma. No, może Zanzibar, albo Norwegia. Ale nawet jeśli, to tylko ciutkę. Dowodów na to wokół co niemiara. Nie cieszyć się, to objaw małostkowości i malkontenctwa. Bucerka. I tyle. Nie zgadzacie się? To popatrzcie. W związku z budową nowej – a przecież zupełnie wszystkim niezbędnej – galerii handlowej w centrum niedawno zyskaliśmy przyszłe przejście podziemne i stałą gwarancję irytacji co najmniej do końca roku. Niby źle. No, ale przecież stojąc w korku można komuś nabluzgać, poniżyć, przeczołgać. Pokazać mierzwie miejsce w szeregu. I jak się tu nie cieszyć? Parkowanie. Jak znaleźć kartę parkingową? Skoro nie można na niej zarobić, handlowcy nie mają motywacji, żeby mieć ją w asortymencie. Dobrze. Szukanie owej staje się jakże pasjonującą i jakże rozwijającą grą miejską. Miasto dba więc o rozrywkę i intelektualny trening. I jak się tu nie cieszyć? Chodniki mamy poryte. Więc obcas (jak ktoś używa) można postradać. I bardzo dobrze. Bo obcas niezdrowy – stopę deformuje i sprowadza żylaki. I na starość nasza wybrana spośród milionów seksbomba będzie nadal prosta, jak struna, a nie pogięta jak Gollum. I jak się tu nie cieszyć? Jest ciepło. Co oznacza, że na potęgę sycimy się zapachami natury w postaci woni kwitnących drzew i zieleniącej się trawy. Ale czujemy także inne zapachy biologiczne. Na przykład nieogolone pachy dorodnej pani, z ciężką siatą nowalijek, która trzyma się obok nas poręczy w trakcie jazdy autobusem. Albo pan, od którego czuć produktami fermentacji. To i to też wszak naturka. Nadobne, przeszywające dowody wiosny. I jak się tu nie cieszyć? Jest ciepło. Co oznacza, że jedyne miejscówki zdolne pomieścić bardziej konkretną publikę, a tych w naszym mieście zaledwie wszak kilka, koncertami nam stoją. I toi-toiami. Posiedzieć w takim, to zawsze jakaś atrakcja. Bo w końcu inaczej, niż w domu. I jak się tu nie cieszyć? Z psem można pójść na spacer. A po psie trzeba sprzątnąć. Torebki na to, co nasz pupil zostawia są ogólnie dostępne. Śmietniki na owe już nie. A do normalnego wyrzucić psiej niespodzianki nie wolno. Ale można do domu zabrać. W słoik i na szafeczkę. Cieszy oko i gościom można pokazać. I jak się tu nie cieszyć? Rowerem można pojeździć. A że byle frajer może śmigać po ścieżce rowerowej, miasto wychodzi więc ambitniejszym naprzeciw i owych ścieżek oferuje mało. Czyli ze zwyczajnej przejażdżki w sobotnie, czy niedzielne popołudnie, często czyni sport ekstremalny. I nie musimy za to płacić. I jak się tu nie cieszyć? Piercing można zrobić, albo tatuaż. W pępku, nosie, na udzie, na plecach. Ale przecież to durny pomysł tak się szpecić. Na szczęście po mieście wieczorami chadzają grupki panów z dress codem obejmującym fryzurę na krótko, lub wojskową i lampasami na nogawkach. Rozumieją decorum dotyczące stroju, włosów, czy ewentualnych ozdób. Sumiennie i z poświęceniem mogą wybić nam durnotę z głowy, a przez to przywrócić jakże cenioną zwyczajność i normalność. I jak się tu nie cieszyć? Zaprawdę, żyjemy w najlepszym miejscu na Ziemi. Należy wręcz odwrócić pytanie: I jak tu być niezadowolonym? Bierzcie przykład z naszych włodarzy. Oni zadowoleni z siebie są bardzo.


FELIETON

BIAŁOSTOCKI SELF-ESTEEM TEKST Radek Oryszczyszyn

P

ewien bardzo znany koncern produkujący kremy i żele pod prysznic upublicznił ostatnio fascynujący eksperyment. Polegał on na tym, że zawodowy rysownik zajmujący się na co dzień przygotowywaniem portretów pamięciowych dostał zadanie namalowania dwóch portretów tej samej kobiety - z założeniem, że do momentu narysowania drugiego nie będzie jej znał ani widział tej osoby na oczy. Pierwszy portret został namalowany na podstawie tego, jak ta kobieta postrzegała samą siebie. Siedząc za parawanem, opowiadała o tym, jakie ma włosy, usta, nos itd. Drugi portret sporządzono na podstawie „zeznań” innej uczestniczki eksperymentu, która poznała naszą „bohaterkę” przelotem, w poczekalni. W ten sposób powstało kilkanaście par rysunków kilkunastu kobiet. Jeden przedstawiający to, jak widzi ona siebie sama. Drugi to, jak widzą ją inni. Nie wiem, czy łatwo, czy też trudno domyśleć się, jakie były rezultaty tej zabawy. Oczywiście wszystkie panie widziały siebie zdecydowanie gorzej, niż widziało je obiektywne, bo praktycznie nieznajome, otoczenie. Bohaterki testu wyolbrzymiały swoje defekty, opisywały się jako niższe, grubsze, z mniejszymi

niż w rzeczywistości oczami. Słowem - oceniały siebie gorzej. Dlaczego o tym wszystkim piszę Szanownym Czytelnikom? Kilka dni temu oprowadzałem moich przyjaciół ze Śląska po centrum Białegostoku. Szliśmy ulicą Spółdzielczą, wzdłuż rozstawianych gorączkowo ogródków, by po chwili wejść w rynek. Już chciałem powiedzieć o tym, że rynek jest trójkątny, że tam jest ratusz, a na wprost socrealistyczny gmach Delikatesów. Już zaczerpnąłem powietrza do standardowej gadki, jaką moim zdaniem „należało”, odbębnić, gdy Janek (ten ze Śląska) wykrzyknął do Patrycji (też ze Śląska): - Patrz, jaka przestrzeń! A te murale w „a” na pierzei po prawej, fenomenalne! I strasznie dużo ludzi, u nas we Wrocławiu rzadko kiedy jest tyle narodu. Następnie poszliśmy w kierunku Plant, gdyż chciałem uzmysłowić gościom, jak małe jest to nasze centrum. Na nich jednak większe wrażenie zrobił fakt, że wychodząc praktycznie z rynku, można parkami wyjść poza miasto! Ewidentnie dostrzegamy nasze zalety nie tam, gdzie trzeba. Niepotrzebnie wierzymy, że lotnisko czy opera zmienią to miasto na lepsze. Takie sny o wątpliwej potędze tylko jeszcze bardziej zniechęcają dzieciaki do pozostania w Białymstoku i skazują na słoikowe katusze. Moi znajomi, przyjeżdżający do Białegostoku, mówią zazwyczaj, że to fajne miasto do życia: bezpieczne, czyste, dobrze skomunikowane, z przepięknym dworcem i dobrym połączeniem ze stolicą (2.40 w porównaniu z czasami dla Katowic, Wrocławia, Szczecina czy Gdańska to jest świetne osiągnięcie). Dysponujące niezłą bazą edukacyjną, kulturalną i rozrywkową, a na dodatek: relatywnie tanie. I, last but not least, Białystok to miasto, w którym wiele jeszcze można zrobić.

REK L A M A

fakty.bialystok.pl

faktyBiałystok 33


TU NAS ZNAJDZIESZ

7 POKUS Słonimska 2

SZKOŁA JĘZYKÓW OBCYCH

ABC szko ła języków obcych

POLIKLINIKA ARCISZEWSCY

JUBILECH Słonecznikowa 21

Leszczynowa 25

Zamenhofa 19

KAMELEON

FREE – WAY

PRUSZYNKA

Białówny 4 lok. 19 Białówny 5 lok. 11 Malmeda 13 lok. 25

KEN 52 lok. 2

Św. Rocha 14a lok. 11 Lipowa 37

AKCENT

FUKS PIZZERIA

KAWELIN

QMEDICA

Rynek Kościuszki 17

Grochowa 3

Legionowa 10

Waszyngtona 30/1U

FUTU SUSHI

KLUB ROTUNDA

Lipowa 12

Żelazna 9

QUATTRO PIZZERIA

Trattoria Czarna owca

GOSPODA PODLASKA

KPKM

SFERA TAŃCA

Lipowa 24

Żelazna 9

Składowa 11

Jurowiecka 52

Białostocki Teatr Lalek

GRAM OFF ON

KSIĄŻNICA PODLASKA

SPONTI

alfa centrum GUNGA CAFE p. 0 lok. 13 ESPRESSO BAR p. 2 lok. 27

BTL

FITNESS PLACE PEJO

Kalinowskiego 1

Malmeda 17

SZKOŁA JĘZYKÓW OBCYCH

BTL

Grochowa 3 Berlinga 17a

Wysoki Stoczek 54

Alfa Centrum

Kilińskiego 16

BIERHALLE

GRAN VIA

KULA HULA

STUDIO LINE

Rynek Kościuszki 11

Lipowa 6

Jurowiecka 31

Słonimska 12

SUPERNOVA DENTAL CLINIC

BOK

GRODNO

LABALBAL

Legionowa 5

Sienkiewicza 28

Warszawska 21 lok. 3

Centrum zdrowia

GRYFAN

LATIN STUDIO

TAKE2GO

Lipowa 6

Choroszczańska 33

Atrium Biała

GUSTO ITA LIANO

TCHIBO

Kopernika 5

Starobojarska 12 lok. 8u

Alfa Centrum, parter, lok. 24

TEATR DRAMATYCZNY

KEN 50/U4 Mickiewicza 39/U7

COLOSSEUM

Warszawska 39 lok. 8

Elektryczna 12

Country Avenue

HIALURON

LITTLE HELL

TOKAJ

Malmeda 29

Słonimska 2

Lipowa 4

Malmeda 7

CZARCI PUB&JADŁO

HOMESCHOOL

LONDON ACADEMY

TOTEM STUDIO

Skłodowskiej-Curie 3

Żelazna 9 lok. 12a

27 lipca 30

Hetmańska 8 TOTEM STUDIO

D3 STUDIO

HOTEL 3 TRIO

MANIAC GYM

VILLA TRADYCJA

Jaroszówka 63

Hurtowa 3

Warszawska 79a

Włókiennicza 5

Efekt Proffessional

HOTEL BRANICKI

INSTYTUT ZDROWEGO ODŻYWIANIA

VOC SZKOŁA DŹWIĘKÓW

Częstochowska 3 Św. Mikołaja 1 lok. 7

Zamenhofa 25

EMPIK Sienkiewicza 3 Świętojańska 15 Miłosza 2 Hetmańska 16

HOTEL POD HERBEM

ENERGY ZONE

HOTEL PODLASIE

Kawaleryjska 22a

27 Lipca 24/1

Wiejska 49

Częstochowska 18 lok U1

OPERA I FILHARMONIA PODLASKA

Elektryczna 1

WARSZAWSKA 39 Warszawska 39

Odeska 1

OPRAWA OBRAZÓW RAMKO

WILLA PASTEL Waszyngtona 24a

Ciepła 1

ESKULAP Nowy Świat 11c Malmeda 6 Białówny 9/1

34 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl

INSTYTUT URODY Warszawska 57 lok. 4

PIZZA SAVONA Rynek Kościuszki 8 Pogodna 11F Legionowa 9/1

WINOTEKA SAMI SWOI Alfa Centrum


fakty.bialystok.pl

faktyBiałystok 35


36 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.