ISSN 2299-4580
bezpłatny magazyn mieszkańców
nR 4
Białystok
miasto studentów
facebook.com/fakty.Bialystok faktyBiałystok 1
2 faktyBiałystok facebook.com/fakty.Bialystok
facebook.com/fakty.Bialystok faktyBiałystok 3
nr 4 październik 2012
6
10
5 6 8 10 12 14 16 18 20 22 23 24 26 28 28 30
ISSN 2299-4580
spis treści
Adres redakcji ul. Ciepła 1 lok. 16, 15-472 Białystok, tel. 85 87 121 80
WSTĘPNIAK To nasze studenckie miasto gwary nie trzeba się wstydzić
redaktor prowadzący Andrzej Matys Sekretarz redakcji Magdalena Szewczuwianiec projekt graficzny layoutu i skład Łukasz Słupski, Magdalena Szewczuwianiec
Kontakt
kobieta w męskim wydaniu
Biuro: biuro@grupa-optima.pl redakcja: redakcja@grupa-optima.pl Marketing i DTP: marketing@grupa-optima.pl reklama: reklama@grupa-optima.pl
nic tylko ewolucja, czyli golf po raz siódmy
druk: Buniak Druk
magia tańca i miłości do dakaru trzeba podchodzić z pokorą naturalnie, że wianek!
wędzę, więc jestem marchewkowe pole sztuka poza kontrolą i dotacją oceaniczna alternatywa shortlist dysleksja, dysortografia, dysfelieton a może by tak w niszę?
Redakcja nie odpowiada za treść publikowanych reklam. Redakcja nie zwraca materiałów nie zamówionych i zastrzega sobie prawo do skracania oraz redakcyjnego opracowania tekstów przyjętych do druku. Opinie i poglądy autorów nie zawsze są zbieżne z opiniami i poglądami Redakcji. Copyright © Grupa Optima Sp. z o.o. Wszelkie prawa zastrzeżone. Przedruk materiałów w jakiejkolwiek formie i w jakimkolwiek języku bez pisemnej zgody Wydawcy jest zabroniony. Ilustracja na okładce: Piotr Ciereszyński
tu nas znajdziesz
Reklamy nieoznaczone w numerze na str: 2, 3, 17, 25, 27, 29, 31, 32
wydawca Grupa Optima Sp. z o.o. ul. Ciepła 1 lok. 16, 15-472 Białystok
20 reklama
Dołącz do nas na facebooku Fanpage Fakty Białystok, to miejsce, gdzie każdy może brać czynny udział w tworzeniu naszego magazynu. Decyduj, o czym chcesz czytać, daj znać czego ci brakuje, komentuj, dziel się i kreuj. Informuj innych o tym, co dzieje się w mieście, organizuj spotkania. Bądź z nami :)
facebook.pl/fakty.Bialystok
4 faktyBiałystok facebook.com/fakty.Bialystok
wstępniak
Ambitni, utalentowani i przebojowi Przed Wami numer czwarty. Tak jak obiecaliśmy, po kolejnej naradzie, połączonej z masową konsumpcją dżemu babci Kazi (już niewiele zostało), dyskusjami aż po świt i konstatacji, że nasz jest ten kawałek podłogi – znowu wydaliśmy „Fakty Białystok”. Jeśli więc ktoś zapyta, co tym razem zawiera nasza niecodzienna gazeta, odpowiadamy. Po pierwsze, opowieść o tanecznej pasji bohaterki niecodziennego wydarzenia, jakim były oświadczyny na scenie podczas telewizyjnego show „Mam talent”. Przyjęła je (wraz z pierścionkiem) występująca w tym programie Sylwia, sympatyczna i roztańczona białostoczanka. Prawdopodobnie nasza dziewczyna popularnością nie przebije prezydentówny Aleksandry, ale z drugiej strony, na zaręczynach Sylwii było parę milionów Polaków, a na okrzyczanym ślubie roku raptem ze trzysta osób. Po wtóre, ponieważ niedawno rozpoczął się rok akademicki, nie zapomnieliśmy również o studentach. Rozmawialiśmy z nimi o tym, czy Białystok jest już ośrodkiem akademickim pełną gębą i czy w związku z tym warto w naszym mieście studiować. Generalnie ci, którzy przyjechali, by tu się uczyć uważają, że warto: – To nieprawda, że po tej stronie Wisły wrony zawracają, a w Warszawie czekają na nas złote góry. Białostoccy studenci są ambitni, utalentowani i przebojowi. A samo miasto jest przepiękne – zapewniła jedna z naszych rozmówczyń. Nie bez znaczenia są jeszcze dwie rzeczy: coraz wyższa pozycja naszych uczelni w ogólnopolskich rankingach i budowany z rozmachem kampus. Po trzecie, nie zapomnieliśmy o naszym ulubieńcu, czyli mistrzu kuchni. Nie o kucharzu Grześku Chlebowiczu, jak nieopatrznie kiedyś napisaliśmy. Ale o mistrzu kuchni Grzegorzu Chlebowiczu. Tym razem nasz ulubiony mistrz uczył nas, jak robić przepyszną suszoną paprykę. Wstyd powiedzieć, ale cała nauka poszła w las, bo żadnemu z nas (mimo wielkiego zaangażowania) nie udało się otrzymać nawet grama paprykowego suszu. Wreszcie, w ramach równouprawnienia, informujemy, jak kobieta (której mało własnych ciuchów) może wykorzystywać różne elementy garderoby swego mężczyzny. Mężczyzn z kolei informujemy, jak wygląda i ile kosztuje siódme wcielenie VW Golfa, który w październiku zadebiutuje na naszym rynku (i jak męska garderoba, może zostać wykorzystany przez kobiety). Nie informujemy natomiast, jak zrobić w nim pełny makijaż między dwoma skrzyżowaniami. Że niemożliwe? Możliwe i widzieliśmy to na własne oczy, ale absolutnie nie polecamy! Polecamy za to kolejne wydanie naszej niecodziennej gazety, która chcemy, by była jak Golf – w każdym następnym wydaniu lepsza od poprzedniego. Czyli – jak mawiają w gwarze najstarsi (i nie tylko) białostoczanie – a weźcie i poczytajcie sobie to, co my dla Was napisali. Miłej lektury. Pozdrawiamy, Fakty . Białystok Team
facebook.com/fakty.Bialystok faktyBiałystok 5
TO NASZE STUDENCKIE MIASTO TEKST Tomasz Mikulicz Foto Angelika Zaczeniuk Ilustracja Piotr Ciereszyński Wybrałem Białystok, bo tu są piękne dziewczyny – śmieje się Pasham Vijya Chandra, student z Indii, którego spotykamy w akademiku przy ul. Krakowskiej 9a. Właśnie przygotowuje jedzenie. Chętnie opowiada nam o hinduskiej kuchni i chwali, że nauczył się już sporo polskich słów. O przekleństwa nie pytamy, ale „dzień dobry” i „dziękuję” wychodzą mu dość płynnie. Pasham jest jednym z wielu cudzoziemców, którzy wybrali nasze miasto jako miejsce studiów. 6 faktyBiałystok facebook.com/fakty.Bialystok
Dlaczego w Białymstoku
Chodzi nie tylko o naukę
– Zawsze coś mnie tu ciągnęło. W Białymstoku mieszkali kiedyś moi dziadkowie. Mieszkałem trochę w Warszawie, ale nie żałuję, że przeniosłem się tutaj. Studiuję historię, więc dużą wagę przywiązuję do dziejów i zwyczajów różnych nacji. A gdzie jest lepsze ku temu miejsce niż w Białymstoku? Może wielokulturowość to oklepane słowo, ale tu naprawdę widać ją na ulicy – twierdzi Siergiej Halambonskis z Białorusi. Z roku na rok takich jak on jest coraz więcej. Pytanie dlaczego? I nie chodzi tylko o obcokrajowców. Co takiego oferuje Białystok młodym ludziom, że przyjeżdżają tu na studia, a nie do Krakowa czy Warszawy? – Wiele. Polska B to negatywny mit, z którym należy walczyć. To nieprawda, że po tej stronie Wisły wrony zawracają, a w Warszawie czekają na nas złote góry. Białostoccy studenci są ambitni, utalentowani i przebojowi. A samo miasto jest przepiękne. Wystarczy wybrać się do Pałacu Branickich czy na Planty – zapewnia Marta Giżewska, absolwentka pielęgniarstwa na Uniwersytecie Medycznym. Obecnie szuka pracy, ale – jak twierdzi – brakuje jej nie tylko w Białymstoku. – Starzy pracownicy blokują start młodym. To jednak problem ogólnopolski, którym trzeba się zająć globalnie – mówi Marta. – Nie ma sensu płakać, że nie ma pracy po studiach, tylko zacząć jej szukać już w czasie ich trwania. Dzięki temu zyskujemy doświadczenie, o które tak często pytają pracodawcy – tłumaczy Anna Duda z Giżycka, która rozpoczyna właśnie trzeci rok zarządzania przedsiębiorstwem na Wydziale Ekonomii i Zarządzania UwB.
Anna wybrała Białystok, bo na tutejszym uniwersytecie jest kierunek, który ją interesował, a którego próżno szukać np. na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. – I nie żałuję. W Białymstoku nie sposób się nudzić. W wolnych chwilach chodzę ze znajomymi do pubów i na bilard. Może nie jest to największy ośrodek akademicki w kraju, ale nie można mówić, że życia studenckiego tu nie ma – twierdzi Anna Duda. Jej koleżanka Sylwia Boguszewska z Olecka uważa jednak, że mimo wszystko Białystok ma mizerną ofertę kulturalną dla studentów. – Za rzadko są ciekawe koncerty. Nawet podczas juwenaliów, organizatorzy zamiast zaprosić kilka gwiazd polskich, wydają pieniądze na jeden super zespół zagraniczny. Tak było w zeszłym roku z Guano Apes. Rozumiem, że taki koncert to wielkie wydarzenie, ale chciałabym posłuchać jeszcze czegoś innego. Z wielkich imprez są co prawda „Pozytywne Wibracje”, ale odbywają się one podczas wakacji, gdy znaczna część studentów jest poza miastem – rozkłada ręce studentka. Żeby nie wyszło, że tylko narzeka, wymienia wiele plusów studiowania w Białymstoku. – Chodzi m.in. o to, że życie tu jest dość tanie. Akademik czy stancja nie są tak drogie jak gdzie indziej, a studenci mogą liczyć na sporo zniżek, m.in. niemal w każdym pubie, czy dyskotece. Białystok nie jest zbyt duży, więc wszędzie jest blisko. Z akademika na uczelnię nie jadę godzinami przez zakorkowane ulice, ale w 20 minut dojdę na piechotę. Za kilka lat w ogóle wszystko się zmieni, bo powstanie campus, a wtedy to już wszystko będzie na miejscu – tłumaczy Sylwia.
Co zmieniło się przez dekadę? To nie lata 80.
2001 liczba studentów ogółem 2011 42 294
50 081 2001 najpopularniejsze kierunki 2011
Uniwersytet w Białymstoku
Politechnika białostocka
pedagogika
zarządzanie i marketing
3 193
3 001 prawo
3 292
Uniwersytet medyczny w Białymstoku
1 515
mechanika i budowa maszyn
2 805
1812
ekonomia
administracja
2 278
1 522
1 620
1 017
kierunek lekarski
942
1 129
stomatologia
fizjoterapia
411
485
budownictwo
1 415
farmacja
1 799
387
547
2001 liczba studentów na poszczególnych uczelniach 2011
infograf. dane z mat. urzędu statystycznego w białymstoku
O zaletach studiowania w naszym mieście mówi też prof. Leonard Etel, nowy rektor Uniwersytetu w Białymstoku, do niedawna dziekan Wydziału Prawa. – Sam wolałbym studiować teraz niż w moich czasach, czyli w latach 80. Wystarczy spojrzeć na warunki: dzisiejsze sale wykładowe, wyposażenie laboratoriów. Kiedyś największą zmorą była ciągła zmiana miejsc. Studiowałem na jednym wydziale, a zajęcia miałem w trzech punktach miasta. Nie było też tak bogatej oferty kulturalnej. Tak naprawdę tylko w dwóch knajpach można było posiedzieć. W ciągle istniejących Herkulesach i dawnym Feniksie przy ul. Krakowskiej. Wtedy w Białymstoku było bardzo mało koncertów, a żeby obejrzeć dobry film, trzeba było wypożyczać kopię z amerykańskiej ambasady. Miałem kolegów, którzy to robili, ale to nie była dzisiejsza dostępność do kinematografii – opowiada rektor. Wspomina jednak, że studiując w latach 80. uczestniczył w wykładach prowadzonych przez wybitnych naukowców. – W tamtych latach do Białegostoku kierowano osoby niewygodne politycznie na „naukowe zesłanie”. Dzięki temu uczyłem się u najlepszych profesorów, m.in.: Andrzeja Stelmachowskiego, Lecha Falandysza, Marka Safiana czy Ewy Łętowskiej – mówi Leonard Etel. Dziś Białystok ma własną wykwalifikowaną kadrę, więc nasi studenci nie powinni czuć się gorsi od rówieśników, np. z Warszawy. – Nie chcę się chwalić, ale (jak mówią ostatnie rankingi) nasz wydział prawa został oceniony jako najlepszy w kraju. Czyli mówienie, że tu jest gorszy poziom to przeszłość. Poza tym za studiowaniem w Białymstoku przemawia też doskonały dostęp do profesorów. Nie trzeba nikogo przekonywać, że o wiele trudniej jest uzyskać konsultację naukową w większych ośrodkach niż u nas – tłumaczy rektor Etel.
14 022 14 700
13 556 13 640
2 532 4 395
facebook.com/fakty.Bialystok faktyBiałystok 7
nasz r egion
gwary nie trzeba się wstydzić TEKST EmeNeM Ilustracja Piotr Ciereszyński FOTO Piotr Narewski
Każdy z nas przynajmniej słyszał o gwarze, ale wiele osób uważa, że nie posługuje się nią na co dzień. Tej nieoficjalnej odmiany języka najczęściej używają mieszkańcy wsi średniego i najstarszego pokolenia. Ludzie młodzi traktują gwarę jako coś gorszego, degradującego. Nic bardziej mylnego. To dziedzictwo naszej przeszłości i kultury. Powód do dumy, a nie braku szacunku do siebie lub innych.
R
zeczywiście, gwara obecna była kiedyś na wsi i kojarzono ją z biedotą. Jednak ludzie mówiący gwarą przenieśli się do miasta i awansowali społecznie, ale nie zapomnieli o swoich korzeniach. Gwara i ludzie posługujący się nią nie powinni być traktowani gorzej. Dlatego i białostoczanie, i Podlasiacy powinni być dumni z tego, że mówią tak piękną odmianą języka. Mowa, którą słychać na naszym terenie to jedna z najbardziej melodycznych gwar polskich. Odbierana bywa jako śpiewna, gdyż ci, co mówią gwarą zaciągają, czyli długo wymawiają samogłoski akcentowane. 8 faktyBiałystok facebook.com/fakty.Bialystok
Piękno gwary podlaskiej zaprezentowała seria filmów Jacka Bromskiego „U Pana Boga za piecem”, „U Pana Boga w ogródku”, „U Pana Boga za miedzą”. Dzięki świetnej fabule kwestie językowe pokazane zostały w bardzo dobrym świetle. Co ciekawe, wielu elementów gwarowych nawet sobie nie uświadamiamy. Wychwytuje je dopiero ktoś z innego regionu Polski. Najpopularniejsze jest występujące tylko u nas tzw. siledzikowanie – półmiękka wymowa, w której zamiast ś, ź, ć, dź mówi się si, zi, ci, dzi. Ludzie starsi nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że mówią gwarą:
nasz r egion
– Ja nie mówie gwaro, toć to jest język ojczysty. Cosi ja tam słyszała Mamy też dwie ciekawe (i piękne) formy grzecznościowe: – grzecznościowy rozkaz, który jest traktowany jest jako tryb oznajo siledzikowaniu, ale, co to jest tak naprawde, to ja nie wiem. Czy to zile, że tak mówie? – uważa pani Ola, 67-letnia białostoczanka, której mujący, np.: zapłaci dla mnie 5 złotych (niech Pani/Pan zapłaci mi 5 złotych) albo poda to dla mnie (niech mi Pani/Pan to poda); rodzina pochodzi zza wschodniej granicy. – drugi wariant jest podobny i też nie określa osoby, np.: Kiedy do Inną z naszych cech, tzw. mazurzenie dzielimy m.in. z Mazowszem i Małopolską. Zjawisko to polega na wymawianiu spółgłosek sz, ż, cz mnie przyjdzie? (Kiedy do mnie Pan/Pani przyjdzie?) lub Dlaczego i dż jako s, z, c, dz. I tak, można u nas usłyszeć, np.: zaba zamiast żaba, dla mnie o tym nie powiedział? (Dlaczego mi Pan o tym nie powiezyję zamiast żyję, syja zamiast dział?). szyja czy capka zamiast czapka. Ponadto w gwarze białostoBiałostoczanie powinni być dumni z tego, czan niektóre słowa mają specy– Ja słyszę większość elemenże mówią tak piękną odmianą języka ficzne znaczenie. I tak: tów gwary mojej babci i innych, – faworki to racuchy, kuchenzwłaszcza starszych osób – mówi Małgorzata, 23-letnia studentka, wnuczka pani Oli. Ale i ona nie zdaje ka, piec – maszyna, makaron – kluski, potrawa gotowana to strawa sobie sprawy z niektórych regionalizmów, bowiem: – Weź i wytłumacz żołądek to kindziuk, ten, kto mówi przez nos to geglany lub chamdla babci, że mówi gwarą! Nie da się – dodaje dziewczyna. chaty, taksówka jest taryfą, zasynać to zasypiać, ubrania to łachy, Na Podlasiu nagminnie używa się zwrotów z czasownikiem posił- a rozbuwać się to tyle co zdejmować buty. Piękno gwary (zwłaszcza Podlasia) nie pozwala określić jej jako niekowym weź. Dlatego łatwo jest usłyszeć: – weź otwórz okno/drzwi, weź podaj mi…, a zamiast celownika poprawnej. Gwarą mówią też ludzie z miasta – wykształceni, poważni (komu?, czemu?) bardzo często używane są konstrukcje z przyimkiem i szanowani. Oni jednak zdają sobie sprawę z tego, że np. w gronie dla, np. daj dla mamy, kup to dla mnie, nie mów o tym dla Zosi. znajomych posługują się gwarą, ale w oficjalnych sytuacjach, kiedy to Gwarę powinniśmy stosować świadomie, wtedy jest ona piękna. jest wymagane, mówią piękną polszczyzną literacką. Jeśli ktoś mówi, że oni ido drogo, czyli idą drogą, to jeszcze nic nie Słyszałam, jak pani Zdzisława, emerytowana nauczycielka, mówi znaczy, ponieważ gwara to język mówiony. Dopiero pisanie wyrazów do swojej małej wnuczki: – Weź daj dla babci rączkę, będziemy przechodziły przez ulicę w takiej formie dowodzi braku wiedzy i niedouczenia. Gwara białostocka rozróżnia w wymowie h dźwięczne od ch bez- – mówi w domu do swojej wnuczki pani Zdzisława, emerytowana nauczycielka. dźwięcznego. Dlatego chaos wymawiamy miękko, a hałas twardo. Jednak znajomość gwary nie zawsze pomaga w poprawnym pisaniu. Jednak w oficjalnej rozmowie posługuje się polszczyzną literacką, Białostoczanie często mówią i piszą w oficjalnym języku ojczystym bez a zapytana o kontakty z wnuczką, odpowiada: końcówek czasowników, ale zaznaczają osobę, np. ja pojechał zamiast – Porozumiewamy się w sposób, który jest w tym momencie wypojechałem, my zrobili zamiast zrobiliśmy czy wy byli zamiast byliście. godniejszy, bo często słychać to w okolicy. Dziecko łatwo ten język Na Podlasiu mówimy także pleć zamiast pielić, mleć a nie mielić, przyswaja, ale czytamy też książeczki pisane językiem literackim i Kasia nie ma z tym problemu. a zamiast kupować wolimy kupywać lub kupać.
Krzysztof Wojciech Wróbel pracownik białostockiej galerii sztuki – Podczas studiów brałem udział w badaniach w okolicach Białegostoku, na małych wsiach. Tam naleciałości były bardzo duże. Ludzie mówili w tzw. języku chachłackim (gwara używana głównie przez ludność prawosławną Podlasia – red.) lub mieszali polski ze swoją gwarą. Myślę, że większość z nas zaciąga. Nie słyszymy tego, bo jesteśmy stąd, ale wydaje mi się, że to fajne i warto to podtrzymywać.
Dorota Świderska studentka Uniwersytetu Warszawskiego – Urodziłam się i wychowałam w Białymstoku. Studiuję w Warszawie i wszyscy dziwią się, że mówię normalnym polskim. Oni myślą, że u nas wszyscy mówią śpiewnie i miękko. Gdy wracam do domu, zauważam to u rodziców. Moi dziadkowie potrafili przestawiać się na jakiś taki język mieszany, białoruski, rodzice już mniej, a ja wcale. Niektórzy uważają, że gwara z jakiegokolwiek krańca Polski jest gorsza niż język literacki, ale to się zmienia. Dziś język regionu zaczyna być uważany za plus.
Agata Żukowska studentka z Białegostoku – Nasz specyficzny akcent polega na zaciąganiu i na zmiękczaniu. Nie mamy takiej melodii jak np. Krakowiacy, którzy wydłużają ostatnią sylabę. My ścinamy i akcentujemy środkową. Gdy jadę gdzieś w Polskę, wydaje mi się, że łatwo nas rozpoznać. I nawet młodzi ludzie mówią z tą melodią. Może nie tak, jak gdzieś w małych wsiach, ale trochę tego zostaje.
facebook.com/fakty.Bialystok faktyBiałystok 9
pasja
Magia tańca i miłości Tekst Ewa Sosnowska
S
tart w „Mam talent” to konsekwencja wcześniejszych sprawdzianów podczas mistrzostw tańca i występów. Chciała tańczyć przed szerszą publicznością. Przed „Mam talent” był niefortunny taneczny show w innej stacji. – Zawiodłam się na tym – przyznaje Sylwia Sachajko. – Zostałam oceniona nie fair. Jej występ z partnerką nie przypadł do gustu realizatorom, którzy połowę tańca wycięli. – Usłyszałam, że jesteśmy słabe i nie mamy nic ciekawego do zaoferowania – wspomina. 10 faktyBiałystok facebook.com/fakty.Bialystok
Szczęśliwy casting
Oświadczyny na scenie
Sylwia była właśnie po sukcesach w mistrzostwach Polski i mistrzostwach świata. Liczyła na lepsze przyjęcie. – Miała być promocja, a skutek był odwrotny. To była porażka, z której chciałam się otrząsnąć – przyznaje. Powiedziała sobie, że musi coś zrobić i wybrała casting do „Mam talent”. Ale solo. – Postanowiłam, że zrobię to po swojemu. Zainwestowałam w strój, skorzystałam z pomocy trenerów. Bardzo chciałam wystąpić, intuicja mówiła mi, że warto – mówi Sylwia.
Wypadła świetnie. Jurorzy przyjęli ją znakomicie, a zaraz potem były zaskakujące dla wszystkich zaręczyny. Na scenie oświadczył się jej chłopak. Odpowiedziała „tak” bez wahania. – To nie było wyreżyserowane – zapewnia Sylwia Sachajko. Dwa tygodnie przed nagraniem do „Mam talent”, które odbyło się 14 lipca Marcin powiedział jej, że jest idealną kandydatką na żonę. A trzy dni przed nagraniem w Warszawie Sylwia otrzymała od niego
foto arch. Sylwii sachajko, factory studio
Takie historie warto opowiadać, bo nie zdarzają się często. Sylwia Sachajko, 24-letnia absolwentka ekonomii, businesswoman i tancerka z Białegostoku najpierw olśniła tańcem, urodą i osobowością publiczność oraz jurorów w castingowym odcinku „Mam talent”, a potem przyjęła na scenie nieoczekiwane oświadczyny swego chłopaka Marcina.
sylwetk a
telefoniczną wiadomość – nagranie Marszu Mendelssohna To było wymowne, ale on publicznych oświadczyn w trakcie programu nie planował. To efekt spontanicznego działania – Sylwia jest tego pewna. – Marcin nawet nie wiedział wcześniej, że wystąpię w „Mam talent” – wyjaśnia – Nikomu o tym nie mówiłam, nawet rodzinie, by oszczędzić najbliższym emocji. Przed wyprawą do Warszawy powiedziała chłopakowi, że wyjeżdża do stolicy na weekend. Ale Marcin nie dawał za wygraną, był dociekliwy. Wreszcie, po wielu naleganiach, Sylwia wyznała dokąd jedzie. Marcin chciał ją wspierać. Zapytał, czy może być na widowni. – Pierścionek zamówił wcześniej w Białymstoku, ale nie mieli mego rozmiaru. Mógł go więc kupić tylko w Warszawie. Oświadczyny planował we wtorek (cztery dni po nagraniu) i w ową sobotę go odebrał – opowiada wzruszona Sylwia. – Kupił sobie spodnie i koszulę, bo do Warszawy przyjechał w krótkich spodenkach i koszulce. Za kulisami powiedział ochronie i realizatorom, co zamierza. Nie uwierzyli. Cała ekipa była zdziwiona. Nie wiedzieli, czy naprawdę mają do czynienia z chłopakiem tancerki, czy z szalonym fanem. Marcin musiał udowodnić swoją tożsamość i że nie kłamie. Pokazał historię połączeń z Sylwią i esemesy. Wtedy reżyserka zdecydowała, że Marcin wejdzie na scenę po występie Sylwii. Ukryli go za kulisami tak, by ona nie widziała go ze sceny. – Byłam zestresowana występem, oceną jurorów, reakcją publiczności. Tym żyłam na scenie. Od Agnieszki Chylińskiej usłyszałam, że mam charyzmę, że emanuję pozytywną energią i uczciwością, że widać to w moich oczach. Nie wiedziałam, że coś mnie jeszcze czeka po występie – wspomina dziewczyna.
Historia jak z bajki Marcin oświadczył się Sylwii po dwóch tygodniach znajomości. – Pierwszy raz zobaczyliśmy się na spotkaniu – śniadaniu biznesmenów – opowiada tancerka. – Byłam tam, tak jak i Marcin pierwszy raz. Po spotkaniu poszliśmy na kawę. Marcin sprzedaje nieruchomości, więc rozmawialiśmy głównie o prowadzeniu firm, promocji, reklamie. Początkowo bardzo mnie irytował. W ciągu kwadransa nie usłyszałam od niego nic dobrego: skrytykował moją wizytówkę, stronę internetową i coś tam jeszcze. Ale oceniał konstruktywnie. Byłam zszokowana, że tak od razu spada na mnie taka lawina krytyki
zuje, dodaje skrzydeł. Wcześniej spotykałam ludzi, którzy zarażali mnie sceptycyzmem hamując kolejne kroki i plany – wyznaje Sylwia. Wie, że ma u niego bezwzględną akceptację, zrozumienie. On twardo stąpa po ziemi. Ona jest bardziej emocjonalna, ale też przedsiębiorcza. Łączy ich wiele: są aktywni, kreują własne życie, pozytywnie myślą.
Siła wiary
Sylwia Sachajko jest magistrem ekonomii oraz wykonawczynią i instruktorką tańców orientalnych, zajęć taneczno-rozwojowych, zumby i bokwa. Jej pseudonim artystyczny to Ishtar. Ma na koncie wiele prestiżowych tytułów. Ostatni laur to tytuł Tancerki Roku 2012 na największym letnim Festiwalu Tańca Orientalnego na Bemowie. Na Mistrzostwach Świata Belly Dance Show 2011 dostała się do finału i zajęła wysokie 4. miejsce. Jest też dwukrotną mistrzynią Polski Belly Dance Show 2010 i 2011. W 2011 roku na mistrzostwach Polski wygrała trzy kategorie: solo show, duet Belly Dance Show z mężczyzną (jedyny w historii tańca orientalnego) oraz formację taneczną Nasira Dance. Wygrała XXVIII i XXVIX Międzynarodowy Festiwal Tańca Nowoczesnego. Jest finalistką międzynarodowego Turnieju Word Dance Week w Mikołajkach, dyplomowaną tancerką Polskiej Federacji Tańca i absolwentka Szkoły Tańca Arabskiego RASHA. Ma najwyższą klasę taneczną Master S Belly Dance. Preferuje syryjski styl klasyczny, cechujący się silną ekspresją. Występuje z licznymi rekwizytami: z woalem, mieczami, tacą ze świecami, wachlarzami, laską, saggatami i skrzydłami Izis.
od mężczyzny. Ale rozmowa się rozwinęła. Długo rozmawialiśmy o zainteresowaniach, o biznesie, o świecie, o życiu. Połączyły ich wspólne zainteresowania. Ona wierzy w podświadomość. Marcin też. W dodatku przyznał, że pierwszy raz poznał osobę, która podobnie myśli. – Ciągnęło nas do siebie. Czuliśmy się, jakbyśmy znali się długie lata. Marcin mnie wspiera we wszystkich pomysłach, mobili-
Sylwia uważa, że każdy może nauczyć się tańczyć. Wystarczy bardzo chcieć. Zmotywowała i przygotowała do zawodów 13-osobowy zespół tancerek w różnym wieku, o różnej aparycji. Nie wzorcowo szczupłe, ale pełen przekrój: od 16-latek po dojrzałe kobiety, w rozmiarach od 36 do 42. Zwyciężyły.
Wspólne marzenia Sylwia jest szczęśliwa, że Marcin powiedział jej publicznie, całemu światu, że chce ją za żonę, a kiedyś jej relacje z mężczyznami często oznaczały przykrości. – Kiedyś było mnie o 20 kilogramów więcej. Miałam problemy z tuszą, kompleksy na swoim punkcie. Nie wiodło mi się w relacjach damsko-męskich. Pierwsze miłości były porażką – wyznaje Sylwia. – Za innymi dziewczynami chłopcy się oglądali, za mną nikt. Sylwia mocno to przeżywała, ale postanowiła wziąć się za siebie. Zrzucić wagę. Udało się. Ludzie to zauważali, chwalili. Czuła się piękna, ale nie do końca. Pozostawała obawa, że ludzie nadal mówią o niej „szafa trzydrzwiowa”. Musiała pokochać siebie. I wtedy zupełnie przypadkiem pojawił się taniec. Wybrała taniec orientalny, bo on pozwala zaakceptować własne ciało, wyzwolić swoje wewnętrzne piękno. Ktoś tak powiedział, gdzieś to wyczytała. Postanowiła to sprawdzić. Swą przyszłość Sylwia i Marcin wiążą z Białymstokiem. Tu chcą mieszkać i pracować, założyć rodzinę. – Bardzo lubię to miasto. Może jestem naiwna, ale wierzę w jego potencjał. Jest wiele sfer niezagospodarowanych, w których można stworzyć coś własnego, z perspektywami – podkreśla Sylwia. Dodaje, że teraz, gdy potrafi tworzyć związek z mężczyzną zrobiła ogromny krok do przodu. Robi to, co kocha i ma energię, by dawać z siebie jeszcze więcej. Właśnie remontują z Marcinem mieszkanie. Ślub planują ślub w lutym, a potem miesiąc miodowy – gdzieś za granicą na nartach.
facebook.com/fakty.Bialystok faktyBiałystok 11
sylwetk a
Do Dakaru trzeba podchodzić z pokorą TEKST Paweł Mierzejewski
Jarek Kazberuk, białostoczanin, trener judo (3 dan), jedyny polski kierowca i pilot rajdowy, który zawsze kończy Dakar, opowiada, dlaczego w styczniu 2013 roku już 6. raz wystartuje w tym rajdzie w Ameryce Południowej.
Ile razy startowałeś już w Dakarze? Jarek Kazberuk Dotychczas w Dakarze jechałem pięć razy. Za każdym razem osiągnąłem metę. Jestem jedynym Polakiem, który ma tyle samo startów, co „lądowań” na mecie rajdu. W tym roku, a właściwie już w 2013 roku pojadę po raz szósty. Trzeci raz ciężarówką, ponownie Unimog Mercedes. Twoje najlepsze miejsce w Dakarze. JK Najlepsze miejsce, jakie zająłem to 16., ciężarówką Unimog. Najsłabszym było 95. – Land Roverem w 2007 roku. To była konstrukcja polska, najsłabszy samochód w Dakarze, najmniej mocy w całej stawce. Poszedłem za ideą, że auto zbudowane w Polsce musi dojechać do mety. Tylko że każdy, kto przychodził do nas przed startem i oglądał je to mówił: Oooo, panowie nie macie szans. To było coś niesamowitego, bo nawet drzwi były z kontenera na śmieci. Nasz Landek był konstrukcją otwartą, ale sędziowie uznali, że musi mieć drzwi i albo je zamontujemy, albo nie jedziemy. Był problem, skąd wziąć materiał na drzwi, gdy wokoło same karbony po 5000-7000 euro. Ale udało się i pojechaliśmy. 12 faktyBiałystok facebook.com/fakty.Bialystok
Zdarza się, że ktoś przesiada się z motocykla na ciężarówkę? JK W ciężarówkach nie ma debiutantów. Tu jedzie tzw. stara krew, ludzie, którzy mają za sobą 10-12-15 Dakarów i ścigają się nawet po 20 lat. Przesiadka z motocykla na ciężarówkę zdarza się rzadko, a z ciężarówki na inny pojazd raczej nie. To jakby przekazywanie tradycji jazdy samochodem ciężarowym z pokolenia na pokolenie. Stara krew ciągle pamięta o dżentelmeńskich zasadach. U nich nie ma mowy o zajeżdżaniu drogi czy bezsensownym ściganiu. Wszyscy sobie pomagają i to jest wspaniałe. Chcesz powiedzieć, że motocykle i samochody jadą bardziej agresywnie? JK W samochodach i motocyklach zdarza się, że fair play nie działa. Tam każdy zapieprza do przodu myśląc tylko o sobie. W ciężarówkach, gdy masz problem, bo leżysz czy się zakopałeś, zawsze ktoś się zatrzyma. Każdy wie, że jest ostatnim ogniwem. Bo motocykliście i osobówce może pomóc każdy, a ciężarówce tylko ciężarówka. Jeśli sami sobie nie pomożemy, nikt inny tego nie zrobi. Gdy w tym roku podjechaliśmy do wywróconej ciężarówki, byliśmy siódmą załogą, która chciała pomagać.
w y wiad
Jak się czujesz w tym towarzystwie? JK Wyśmienicie. Pierwszy raz jechałem ciężarówką w 2003, a drugi w 2012, czyli – jak na realia Dakaru – byłem debiutantem. Tymczasem u żadnego z doświadczonych rywali nie widziałem śladu pychy. Bywało, że po jakimś odcinku przychodził np. gość z Kamaza i mówił: „Za…cie jechaliście. Mijałeś mnie na wydmach i byłem pod wrażeniem, że mimo tak małej mocy można tak sprawnie jechać.” Natomiast w osobówkach to się nie zdarza. Tam jest zaciekłość i walka za wszelką cenę. Kiedy możesz uznać, że kończysz Dakar sukcesem? JK W przypadku ciężarówek, można czuć dumę, gdy przyjeżdżasz w połowie stawki. W Dakarze walczy się w bardzo mocnej stawce. Zawsze startuje około 100 ciężarówek, a do mety dojeżdża 50-60. W tym roku Dakar skończyło 60 ciężarówek, a my byliśmy na 30. pozycji.
Dakar to nie tylko pustynia
Na starcie, pod względem potencjału lokowano nas w okolicach 70. miejsca. Czy w 2013 będzie lepiej, zobaczymy na mecie. W każdym rajdzie ktoś ginie, jeśli nie kierowca, to widz. Boisz się? JK W ogóle nie myślę o tym. Nie ma tak, że nie czuję strachu. Są momenty, gdy mocno się czegoś przestraszę, ale to nie może mnie za długo trzymać. Gdy długo lecimy w powietrzu, a potem samochód gdzieś osiada lub postawi nas bokiem i jest tak blisko urwiska, że już lecą kamienie. Ale to jest chwila – adrenalina skacze i zaraz trzeba o tym zapomnieć, by dalej jechać. Cóż, śmierć była blisko, np. w 2002 roku, gdy życie stracił szef naszego zespołu. Ścigając się od lat nie mam już takiego ciśnienia na starcie, że ruszam nakręcony. Potrafię się tak uspokoić, że zrzucam tętno o 10 uderzeń i uśmiecham się do startera, bo wiem, że muszę pokonać nie 5 lecz 500 km. Nie może być tak, że na pierwszym zakręcie robię salto i jest po wyścigu, a takich też zawodników spotykam. Do Dakaru trzeba podchodzić z pokorą, tam trzeba być równym przez 10 tysięcy kilometrów. Jak długo musisz przygotowywać się do rajdu takiego jak Dakar? JK W przypadku ciężarówki chodzi głównie o przygotowania fizyczne, które jest inne niż w przypadku zwykłego auta. Nasz program jest dużo bardziej hardkorowy. Zawsze przed startem jedziemy na dwa obozy przygotowawcze. Pierwszy z nich (w tym roku też) mamy w listopadzie, a drugi w grudniu, bo Dakar zawsze startuje w styczniu. Szukamy wtedy miejsca z hotelem w wysokich górach, np. na 3000 m i tam bardzo intensywnie trenujemy. Zawsze przez 10 dni w rozrzedzonym powietrzu po to, by przy obsłudze ciężarówki walczyć bez niepotrzebnej zadyszki. Przed tegorocznym Dakarem będziemy trenowali na pustyni w Maroku. Będziemy też w Dubaju i może pojedziemy na rajd do Egiptu lub Maroka. Ja sam każdego dnia biegam lub jeżdżę na rowerze, chodzę na siłownię i basen, a do tego mam zestaw ćwiczeń specjalistycznych. Niedawno startowałem w 10-dniowym rajdzie Silk Way w Rosji. Będzie też kilka testów na poligonie drawskim, a 20 listopada nasz Unimog wypływa do Peru, gdzie dotrze po miesiącu.
Kazberuk na Dakarze • 5 startów i 5 razy na mecie – jedyny taki wynik polskiego zawodnika, w kategorii samochodów • najlepsze miejsce – 16 (Unimog Mercedes) • najgorsze – 95 (Land Rover, najsłabsze auto w stawce) • załogę tworzą: Jarek Kazberuk, Robert Szustkowski i Robin (Robert jr) Szustkowski
foto dakar – arch. R-six team, kazberuk - paweł mierzejewski
Potrzebne były drzwi
Cywilny Kazberuk
Początkowo nasz Land Rover z 2007 roku był autem otwartym. Na dzień przed startem do rajdu Dakar w Lizbonie sędziowie uznali, że mamy złą klatkę bezpieczeństwa i potrzebne są pełne drzwi. Po długich poszukiwaniach znaleźliśmy na jednej z ulic Lizbony kontener na śmieci, który postanowiliśmy wykorzystać. Nałożyliśmy odblaskowe kamizelki i obserwowani przez policję, przepchnęliśmy go w ustronne miejsce. Tam nasi mechanicy wycięli drzwi, a potem zamontowali je do Landka. Następnego dnia, gdy już zostaliśmy zakwalifikowani do rajdu, sędzia zapytał, skąd mamy takie ekstra drzwi. Nie chciałem powiedzieć, ale wtedy przyszedł inny i pokazał swemu ciekawskiemu koledze część drzwi, na których widniał odciśnięty nieduży, okrągły stempel, a na nim napis – „Urząd Miejski w Lizbonie”. Po rajdzie, sędziowie poprosili nas, żebyśmy złożyli na drzwiach autografy i zostawili im je na pamiątkę – opowiada Jarek Kazberuk. facebook.com/fakty.Bialystok faktyBiałystok 13
design
Nieodzowny element wnętrz w stylach: skandynawskim, marine, shabby chic czy prowansalskim. Można go wykorzystać na wiele sposobów. Stąd ta niesamowita popularność wianka. Wykonany z naturalnych materiałów, generuje we wnętrzu dobrą energię i inspiruje do tworzenia dekoracji z nim w roli głównej.
P
roponowany przez nas wianek można wykorzystać na wiele sposobów. Wystarczy, że utworzymy bazę z naturalnych gałęzi, a następnie w zależności od pory roku, okazji czy humoru, możemy zmieniać jego styl, dodając kilka drobiazgów. Wersja w stylu marine przedłuży wspomnienie wakacji nad morzem. Ale już w zanadrzu możemy szykować kolejne odsłony wianka. W Halloween dokleimy dynie wycięte z pomarańczowego filcu, na Boże Narodzenie zawiesimy na nim kilka bombek, w karnawale – dołożymy sznur pereł… Zawsze znajdziemy powód, by stworzyć wyjątkową aurę w naszych wnętrzach. Samodzielnie wypleciony wianek, skomponowany z gałęzi, uzbieranych podczas spaceru, będzie prowokował takie metamorfozy.
Naturalnie, że WIANEK! TEKST, foto, wykonanie Beata Leszczyńska, Irek Klimczak
14 faktyBiałystok facebook.com/fakty.Bialystok
A oto instrukcja, jak – krok po kroku – przygotować wianek w stylu marine 1
2
8 4
3
6
7
5
1
3
5
Potrzebujemy: 1 suche gałęzie – nasze znalezione na plaży, naturalnie postarzone wodą i spalone słońcem; 2 sznurek; 3 drucik; 4 klej; 5 nożyczki; 6 ostre narzędzie do przycinania gałęzi; 7 paski tkanin – ok. 30 cm długości; 8 ozdoby do dekoracji – np. muszelki.
Po złożeniu wszystkich gałęzi, za pomocą sznurka nadajemy kształt wianka – tak, by wszystkie jego strony miały podobną grubość, a całość była stabilna.
Przyklejamy muszelki. Gotowe!
2
Z gałęzi formujemy kształt okręgu. Drutem mocujemy kolejne warstwy patyków.
4
Miejsca, gdzie spinaliśmy wianek drutem i okręcaliśmy sznurkiem, ukrywamy zawiązując na nich tkaniny. Możemy wyplatać kokardki.
Wianek możemy zawiesić nad komodą, na tle okna czy położyć na stole (podczas świąt). We wnętrzach prowansalskich najlepiej zaprezentuje się w wersji przemalowanej na biało. facebook.com/fakty.Bialystok faktyBiałystok 15
styl
Kobieta w męskim wydaniu TEKST I STYLIZACJA Agnieszka Sienkiewicz agasstuff.blogspot.com FOTO Łukasz Sachoń photostories.pl Czy zdarzyło Wam się kiedyś pożyczać ubrania i akcesoria od męża, taty czy brata? Jeśli nie, czas to zmienić. Męska szafa kryje mnóstwo rzeczy, dzięki którym możemy wyglądać stylowo i oryginalnie. Wystarczy wciągnąć na siebie za duży sweter!
Oversize – trend za dużych ubrań towarzyszy nam już od dawna.
Przydługie t-shirty świetnie sprawdzą się w połączeniu z obcisłymi rurkami. Jeżeli nasz mężczyzna jest fanem rocka, mamy więcej szczęścia – koszulka z nadrukiem będzie dobrze wyglądała wciśnięta w dżinsowe, postrzępione szorty zestawione z botkami. *** Pomysł na przyduży sweter? Im dłuższe ma rękawy, tym lepiej będą wyglądały podwinięte. Ciekawy efekt uzyskamy łącząc sweter np. ze skórzaną spódnicą. Inną propozycją jest przewiązanie swetra cienkim paskiem – podkreśli to talię i sprawdzi się w duecie z dopasowanym dołem. *** Kolejnym elementem męskiej garderoby, który fantastycznie wygląda na kobiecym ciele są koszule. I te eleganckie, i te codzienne można nosić na wiele sposobów. Pierwszym z nich jest zawiązanie koszuli: w wersji bardziej sexy – pod biustem, zaś w wydaniu bardziej luźnym – na samym dole. Znienawidzone niegdyś flanelowe koszule wracają do łask i można zrobić z nich użytek – wystarczy założyć ją do dżinsów i całość dopełnić skórzaną kurtką. *** Biżuteria – plecione, rzemykowe albo masywne metalowe bransoletki
to zdecydowane hity, jeśli chodzi o dodatki. Takie właśnie ozdoby, najszybciej odnajdziecie w sekcji „dla niego”. Jeżeli jesteście fankami bardziej dziewczęcej biżuterii, nie obawiajcie się nowych zestawień. Nałóżcie pierścionek z cyrkoniami, a nadgarstek ozdóbcie kilkoma rzemykami. Ostatnio, bardzo modne są masywne zegarki na szerokiej bransolecie. Ten element też możecie wypożyczyć od Waszego mężczyzny. 16 faktyBiałystok facebook.com/fakty.Bialystok
*** Dobrym sposobem na odświeżenie swojej garderoby jest wzbogacenie jej o męskie akcesoria. Duże skórzane torby, np. w stylu bowling, nie dość, że pomieszczą wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy, to jeszcze idealnie wpasują się w każde zestawienie. Czy przymierzałyście kiedyś dla żartu okulary przeciwsłoneczne Waszych kolegów? Pora skończyć z żartami! W takich okularach (i nie mówię o sportowych goglach odbijających światło we wszystkich kolorach tęczy) możecie chodzić na co dzień. Najlepiej wyglądają aviatory, choć i inne modele też mogą prezentować się nieźle. *** Paryski szyk. Kiedy myślę sobie o stylu Francuzek, pierwsze, co przychodzi mi do głowy to balerinki, cygaretki i… kapelusz! Najlepiej taki, w którym chodził dziadek. Tym oto sposobem do grona mężczyzn, których powinnyśmy odwiedzić, by poszerzyć naszą garderobę, awansował kolejny kandydat. Innym nakryciem głowy, dość często pożyczanym od mężczyzn, jest czapka z daszkiem. Bejsbolówka zyskała nowe oblicze i nie musi być łączona z typowo sportowymi ubraniami. Sportowy szyk usprawiedliwia zestawienie sportowych elementów z bardziej eleganckimi. *** Przedstawiłam tylko kilka propozycji, resztę zostawiam Waszej wyobraźni i kreatywności. Jeżeli obawiacie się wyglądu tzw. chłopczycy, łączcie męskie elementy z bardziej kobiecymi, np. oversizowe góry z dopasowanymi spodniami lub spódnicami. Możecie dodawać do tego typowo damską biżuterię. Na koniec, złota rada – oprócz działów męskich w sieciówkach, polecam Wam wyprawę do secondhandów! Tam można upolować prawdziwe perełki, a już szczególnie wśród męskich rzeczy.
facebook.com/fakty.Bialystok faktyBiałystok 17
moto
Nic tylko ewolucja, czyli Golf po raz siódmy TEKST Paweł Mierzejewski
W
Niemczech za Golfa VII 1.2 TSI/85 KM Trendline płaci się niespełna 17 000 euro. Polscy dealerzy przyjmują zamówienia od 17 września, a pierwsze auta trafią do salonów w drugiej połowie października. Bazowy, czyli 3-drzwiowy Golf 1.2 TSI/85 KM Trendline kosztuje 59 990 zł – o 1000 zł taniej niż dotychczasowy standard 1.4/80 KM. Cena modelu 5d zaczyna się od 61 170 zł. Jaki jest VW Golf VII, pierwsze auto z Wolfsburga zbudowane na nowej, modułowej płycie podłogowej MQB? Jak twierdzi producent, lżejszy od poprzednika, zużywający mniej paliwa, bezpieczniejszy, wygodniejszy i bardziej przestronny. Realia są zaś takie jak zwykle, czyli żadnych rewolucji, a co najwyżej ewo-
18 faktyBiałystok facebook.com/fakty.Bialystok
lucja. Zresztą, nie ma chyba nikogo, kto oczekiwałby zrewolucjonizowanego Golfa. Taka jest od lat polityka VW, czyli niby zmiany, ale ważniejsze to, co już znane. Czyli zachowanie tego, co dzisiaj nazywa się „DNA marki”. Np. stylistycznie zawsze jest tylko kontynuacja, choć gdyby się uprzeć można stwierdzić, że Golfa I (następcy słynnego Garbusa) od Golfa VII dzielą lata świetlne (czyli jednak rewolucja). Kontynuacja znaczy też ponadczasowość. Dlatego i ten, kto kupił Golfa I w 1974 roku, i ten, kto kupi go jutro zobaczy typowe dla tego modelu słupki C, charakterystyczną linię dachu i okien oraz klasyczny kształt przedniej i tylnej części auta. Są jednak i zmiany, dzięki którym kompakt VW proporcjami sylwetki zbliży się do aut z segmentu premium (ale premium nigdy nie
zostanie, bo wtedy przestałby być „samochodem dla ludu”). Ma to sprawić przesunięcie przednich kół o 4 cm do przodu i skrócenie tzw. zwisu przedniego. Zabieg ów optycznie wydłuża maskę i daje wrażenie odsunięcia do tyłu przedziału pasażerskiego, a nawet powiększenia go. Golf VII jest 5,6 cm dłuższy od poprzednika, o 1,3 cm szerszy i o niespełna 3 cm niższy (co poprawi aerodynamikę). VW chwali się też, że pasażerowie tylnej kanapy będą mieli o 1,5 cm więcej miejsca na stopy i o 3 cm więcej „w ramionach”, i jeszcze bagażnik większy o 30 l. Zgodnie z duchem czasu VW położył szczególny nacisk na efektywność energetyczną, która daje oszczędność paliwa i mniejszą emisję CO2. Uzyskał to m.in. odchudza-
foto mat. prasowe VW
38 lat produkcji, ponad 29,1 mln sprzedanych egzemplarzy. Mowa oczywiście o VW Golfie. We wtorek w berlińskiej Neue Nationalgalerie zaprezentowano światu kolejną, siódmą już generację modelu, który od debiutu stał się światowym bestsellerem.
moto
wyposażenie standardowe dł. 4255, szer. 1799, wys. 1452, rozstaw osi 2637 mm, poj. bagażnika – 380 l Systemy start/stop i odzyskiwania energii podczas hamowania (8% spadek spalania), ABS z EBV, ASR, MSR, ESP, XSD, wspomaganie kierownicy, radio CD/MP3 z ekranem dotykowym, 7 airbagów, klimatyzacja manualna, szyby przednie i lusterka boczne, regulowane elektrycznie.
Opcje (płatne)
jąc Golfa nr VII, który jest lżejszy od nr VI o 100 kg. I tak: Deska rozdzielcza straciła 0,4 kg (efekt nowej technologii wstrzykiwania termoplastycznej pianki), klimatyzacja – 2,7 kg, osprzęt elektryczny – 6 kg, fotele – 7 kg, silnik – do 40 kg i nadwozie – 37 kg (VW stosował najnowsze metody komputerowe i podglądał naturę, np. budowę źdźbła trawy, które jest smukłe, ale i bardzo wytrzymałe). *** Generalnie nowy Golf (przypominam, że nazwa nie pochodzi od gry, lecz od prądu zatokowego – Golfstrom) ma być bardziej dynamiczny, bardziej przyjazny dla kierowcy oraz pasażerów, a także lepiej wyposażony (szczególnie po wykupieniu dodatkowych kilku opcji) i wygląda na to, że wbrew dotychcza-
sowej tradycji, również nieco tańszy. I słusznie, rywali niemiecki kompakt ma od metra i jeszcze trochę. A – co ciekawe – nie walczy z nimi jakimiś rewelacyjnymi rozwiązaniami. Walczy z nimi swoim konserwatyzmem stylistycznym, który wspiera swoisty konserwatyzm dotyczący wielu rozwiązań konstrukcyjnych i technicznych. Jego przejawami są np.: wygodne fotele, zawsze przejrzysty i czytelny kokpit, dobre materiały wykończeniowe, pewny układ kierowniczy i sprawne diesle. I to wystarcza, by Golf, tak jak jego poprzednik Garbus, stał się żywą legendą. Bo Golfa można nie lubić, ale trudno odebrać mu zasługi w rozwoju motoryzacji – czy to się komuś podoba, czy nie (np. mnie) to jednak wzór kompaktu.
W niektórych wersjach kierowca będzie mógł wybrać jeden z 4 trybów jazdy: Eco, Normal, Sport, Individual (plus Comfort w autach z adaptacyjnym zawieszeniem). – system tzw. infotainmentu z ekranem dotykowym o przekątnej 5-8 cali (większe sterowane gestami) – system chroniący przed skutkami tzw. multikolizji – umożliwia szybkie przemieszczenie auta w bezpieczne miejsce po pierwszym zderzeniu i uniknięciu, dzięki temu, kolejnego system zapobiegający kolizjom przy małych prędkościach – samoczynnie zatrzyma auto, gdy czujniki wykryją niebezpieczeństwo kolizji, a kierowca sam nie zareaguje – system awaryjnego hamowania i rozpoznawania znaków drogowych – asystent parkowania z kamerą 360 st.
Silniki benzynowe 1.4 TSI/ 85 KM – śr. spalanie: 4,9 l/100 km 1.4 TSI/105 KM – 5,0 l/100 km 1.4 TSI/122 KM – 5,3 l/100 km 1.4 TSI/140 KM – 5,3 l/100 km, 4,8 l/100 km (ACT)
Silniki wysokoprężne 1.6 TDI/105 KM – śr. spalanie 3,8 l/100 km 1.6 TDI 105 KM BlueMotion – 3,2 l/100 km 2.0 TDI/150 KM – 4,1 l/100 km
facebook.com/fakty.Bialystok faktyBiałystok 19
na taler zu
Przyprawa z wędzonej papryki
Wędzę, więc jestem Wszędzie tam, gdzie klimat nie pozwala cieszyć się przez cały rok świeżymi roślinami jadalnymi, czyli owocami, warzywami, itp., ludzie musieli wymyślić sposoby konserwacji żywności, by przezimować i np. nie nabawić się szkorbutu. Jednak wydłużanie zdatności do spożycia dotyczy także mięsa i ryb, gdyż lodówkę elektryczną wymyślono dopiero na początku XX wieku. Wędzenie, marynowanie, kwaszenie czy suszenie to tylko niektóre metody konserwowania jedzenia, jednak owe metody nie tylko konserwują, ale także wzbogacają smak pożywienia. Przecież każde dziecko wie, że najlepszy bigos robi się z mieszanki kapusty świeżej i kiszonej z suszonymi śliwkami i z wędzoną kiełbasą. Każdy tata przyzna, że nie ma lepszego towarzystwa do kieliszka wódki niż śledź i tatar z kiszonym ogórkiem. Pierwsze sushi robione było ze sfermentowanych ryb i ryżu, choć nie brzmi to zbyt apetycznie – nadal są amatorzy tak przyrządzonego przysmaku z Japonii. W Rosji popularny jest kwaszony czosnek, marchewka, a nawet pomidory. Szwedom z kolei zawdzięczamy delikatnego, rozpływającego się w ustach marynowanego łososia, czyli gravlaxa. Jesień jest najlepszym okresem do robienia zapasów. Może więc przygotowywanie przetworów na zimę nie budzi dreszczyku emocji i nie powoduje gęsiej skórki na ciele, ale pomyślcie, jakie dumne będą z was teściowe w rozmowach z sąsiadami. Dziś uwędzimy paprykę, następnie wysuszymy ją i zetrzemy na proszek. 20 faktyBiałystok facebook.com/fakty.Bialystok
fot. z arch. autora, danie: grzegorz chlebowicz
foto archiwum autora, angelika zaczeniuk
TEKST szef kuchni Grzegorz Chlebowicz
na taler zu
przygotowanie Do wędzenia będziemy potrzebować, beczkę, drewno olchowe, paprykę i trochę sznurka. Po wędzeniu wieszamy paprykę nad piecem kaflowym, suszymy ją i ucieramy w moździerzu. Jeżeli nie macie którejś z tych rzeczy, możecie zanieść paprykę do wędzarni – wędzi się ją około 2 godz. w ciepłym dymie (papryka będzie podwędzona, a aromat dymu nie zdominuje smaku). Tak podwędzoną paprykę możemy zamarynować i spasteryzowaną przechowywać w słoikach, choć ja za marynowaną nie przepadam. Proponuję wysuszyć paprykę w piekarniku w 90° C, aż będzie się kruszyć. Tak rozdrobnioną miksuje się w blenderze na proszek – jest doskonałą przyprawą do mięs i ryb, a doprawiony wędzoną papryką gulasz zyskuje nowy wymiar. Smacznego.
reklama
Zaprasza po NATURALNIE
najlepszą żywność dla Całej Rodziny W ofercie bogaty wybór produktów: • z upraw ekologicznych • dla Wegetarian i Wegan • do diet specjalnych: bezglutenowych, bezmlecznych, dla diabetyków i alergików • ekologiczne środki do prania i sprzątania oraz KOSMETYKI
www.zdrowaspizarnia.pl
Eko żywność kluczem do zdrowia
ul. Świętojańska 8 ZaprasZamy: poniedziałek - piątek 9.00 - 18.00 sobota 9.00 - 14.00 facebook.com/fakty.Bialystok faktyBiałystok 21
w ydar zen ia
Marchewkowe pole TEKST Magdalena Szewczuwianiec FOTO Gosia Czarny
Bardzo technologicznie, marchewkowo i przede wszystkim kobieco było 28 września we Współpracowni przy Sienkiewicza. Nieustraszone dziewczyny z branży IT i pokrewnych zorganizowały pierwsze spotkanie Geek Girls Carrots w naszym mieście.
B
iałostocką edycję karotek zorganizowała Kasia Stempniak, PR manager w tutejszej agencji interaktywnej.
Czas na Białystok – Nie chciałam rezygnować ze spotkań po przeprowadzce do Białegostoku. Chodziłam na nie w Warszawie i pomyślałam, że można przesadzić tę marchewkę i tutaj – mówi Kasia. Głównym zagadnieniem pierwszego spotkania była szeroko pojęta blogosfera. – Niektórym może się wydać to mało technologiczną tematyką, ale z rozmysłem nie zaczęłyśmy od hardkorowo technologicznych rzeczy, takich jak na przykład pozycjonowanie aplikacji w App Store, bo to mogło przerazić – podkreśliła Kasia.
Karotki
Dumne organizatorki
Kamila Sidor podczas prelekcji 22 faktyBiałystok facebook.com/fakty.Bialystok
Pierwszą prelegentką była – geek-girl w pełnej krasie – Marta Rogalewska, współzałożycielka białostockiej agencji kreatywno-technologicznej. Opowiadała o fenomenie vlogow, czyli video blogów. Przedstawiając je jako elektryzujące zjawisko w Internecie, opowiadała o sukcesach vlogerów z YouTube’a oraz o sekretach i czynnikach składających się na wzrost popularności i oglądalność danego kanału. Wyjaśniała też, dlaczego nawet kanał z facetem testującym wina i plującym do wiaderka z logo nowojorskich Jets’ów może zdobyć wiernych fanów i jak tego dokonać. No, może bez plucia. Drugą niezwykłą dziewczyną, która podzieliła się swoim doświadczeniem ze słuchaczkami była Joanna Kozłowska, autorka bloga kulinarnego „Na cztery widelce”. Z pasją przedstawiła podejście Polaków do jedzenia. – Kiedyś stwierdzenie, że pisze się o żarciu było kwitowane znaczącym puknięciem się w czoło. Teraz taka praktyka ewoluowała
w dosyć poważne hobby, nierzadko okraszone profesjonalną fotografią – podkreśliła Joanna. Wyjaśniała również, co składa się na sukces bloga, jakich pułapek przy jego pisaniu trzeba unikać i na co zwracać uwagę.
Żyzna gleba Zainteresowanie pomysłem zaskoczyło samych organizatorów, a zaproszenia rozeszły się w ciągu kilku godzin. Wśród uczestniczek były nie tylko programistki, graficzki czy dziewczyny z szerokiego obszaru IT. – Interesuje się tym hobbystycznie. Na co dzień pracuję w trochę innej branży, ale teraz każda jest z tym tematem powiązana, nie da się tego uniknąć – mówi Diana, jedna z uczestniczek. Na spotkaniu obecna była także Kamila Sidor, pomysłodawczyni i założycielka GGC. – Bardzo dobrze oceniam białostockie spotkanie. Na piątkę z plusem – zapewniła podczas networkingu – Teraz szczególnie widać, jak dziewczyny chcą się poznać, jak rozmawiają. To jest zawsze najważniejsza część każdego spotkania; żeby się poznały i wymyślały wspólne różne rzeczy. I tak dzieje się właśnie tutaj. Jak nakazuje tradycja Karotek, nie obyło się bez ciasta marchewkowego. Zwabione zapachem okoliczne dzieci domagały się zza okna choć kawałka, a dostawszy go, podziękowały ze szczerym słowiańskim uśmiechem i zniknęły. Po udanych prelekcjach dziewczyny przeniosły się na after party do klubokawiarni GramOffOn, gdzie dyskusje trwały do północy. Kolejna marchewkowa impreza już niedługo. Widząc jak wielkim zainteresowaniem cieszyło się pierwsze spotkanie, można być pewnym, że frekwencja dopisze.
Geek Girls Carrots to społeczność kobiet – bez względu na wiek i doświadczenie – zafascynowanych nową technologią. Nie tylko profesjonalistek, ale i pasjonatek. Celem spotkań jest: inspiracja, rozwój, dzielenie się wiedzą i nawiązywanie kontaktów, które mogą w przyszłości zaowocować niesamowitymi projektami.
r elacja
Sztuka poza kontrolą i dotacją
fot. monika wasilewska
T
egoroczne OOC było już trzecią edycją imprezy. Niestety, co jest tajemnicą poliszynela, miasto pod pretekstem, że tydzień wcześniej miała tam miejsce podobna impreza (Up to Date Festiwal) w tym roku odmówiło organizatorom OOC dofinansowania. Warto byłoby podjąć dyskusję w jakim stopniu festiwal stricte muzyczny może być „podobny” do imprezy, na której swoje miejsce znajdują tak artyści wizualni, jak i ludzie zainteresowani aktywizmem społecznym, pominąwszy już fakt, że i sama muzyka na obu imprezach stanowiła wobec siebie antypody. Tę kwestię jednak zostawmy. Wszystko zaczęło się od promujących ideę DIY (ang. zrób to sam) recyklingowych warsztatów z robienia aparatów otworkowych. Kolejnym elementem festiwalu był początek serii projekcji filmowych podejmujących
TEKST Paweł Waliński Festiwal Out of Control organizowany w ostatni weekend września przy ul. Węglowej dowiódł, że decyzja, by przekazać teren Pogotowiu Kulturalno-Społecznemu była strzałem w dziesiątkę. Mimo drobnych problemów.
tematykę homoseksualizmu, transseksualizmu i represji, jakie w czasach nazistowskich, ale i powojennych dotykały osoby nieheteroseksualne. Odbył się też wernisaż wystawy wizualnej skupiającej prace tak fotografików, twórców sztuki wideo, jak i malarzy, w tym współczesnych prymitywistów, tworzących na przykład w starym dobrym programie „Paint” oraz performance Miss GOD. Zwieńczeniem wieczoru był koncert w Garage Landzie, gdzie popis swoich umiejętności dali tancerze ognia z Czupakabry, i elektronicy: Vshood, Vitalis Popoff, Auricom oraz Z-nana. Kolejny dzień wystartował Kociołkiem, czyli Giełdą Rzeczy Wszelakich. I przy tej okazji mogły wyjść problemy związane ze
skromnymi w tym roku funduszami, jakie organizatorzy mogli przeznaczyć na imprezę. Średnio dostosowana do celów swobodnej wymiany fantów przestrzeń i kiepska kampania reklamowa dały o sobie znać i faktycznie wymieniających rzeczy było dobrze poniżej pięćdziesięciu osób. Gdzie nie ma pieniędzy, ważny jest jednak pomysł, o czym przekonały warsztaty dla dzieci, na których pociechy uczyły się tworzenia kreacji modowych z papieru pakowego folii bąbelkowej itp., co zwieńczył pokaz mody, a także warsztaty wykonywania biżuterii z jarzębiny, liści i makaronu. Młode mamy podszkolono także w zakresie chustowiązania i chustonoszenia ich milusińskich oraz zaprezentowano wystawę
reklama
„Matka NIEpiękna”, w ramach której skonfrontowano medialny cukierkowy obrazek macierzyństwa z przyziemną i niekiedy nie tak znowu wesołą i estetyczną prawdą o posiadaniu dziecka. Po kolejnej projekcji filmu, dzień zamknął koncert Spejs Braders Sound System, którzy przez słowa „reggae”, „dub” i „dowcip” odmieniali wszystkie emocje zgromadzonej widowni. Na trzeci dzień energii już nie starczyło – podsumować jednak należy tonem karcącym. Bardzo źle się dzieje, jeśli inicjatywa tak wielopoziomowa i tak interaktywna, jak mało która inna zachęcająca do aktywnego uczestnictwa, partycypacji, a więc w jakiś sposób wychowująca ludzi do tego, by w swojej miejskiej przestrzeni działali, nie dostaje należnego wsparcia ze strony oficjeli. Grozimy paluchem. Poprawcie się za rok. Koniecznie.
facebook.com/fakty.Bialystok faktyBiałystok 23
muzyk a
Ocean of Noise Rafał Konopka kompozytor i gitarzysta Mateusz Kaczyński gitarzysta znany z takich grup jak: Bracia i Siostry, Black Dynamite Piotr Tokajuk perkusista znany z występów ze Space Brothers Maciej Niemczynowicz gitarzysta, klawiszowiec i akordeonista znany m.in. ze współpracy z Pidżamą Porno, Melody Raf Maja Chmurkowska wokalistka z kapeli Zerova Zespołowi towarzyszy Emilia Konopka, żona Rafała, która odpowiada za oprawę graficzną
oceaniczna alternatywa TEKST Tomasz Mikulicz Foto Angelika Zaczeniuk
Z Rafałem Konopką, liderem zespołu Ocean of Noise rozmawia Tomasz Mikulicz Twój zespół wystąpił na tegorocznym Jarocinie. Nikogo nie trzeba chyba przekonywać, że to Mekka polskich muzyków. Rafał Konopka Mieliśmy ogromną tremę, ale jesteśmy zadowoleni
z tego, jak zagraliśmy, chociaż publiczność była trochę zdziwiona naszym koncertem. Utwór, jaki wysłaliśmy na konkurs jest naszym najbardziej rockowym kawałkiem. Na nagraniu zaśpiewał go Michał Wiraszko, wokalista zespołu Muchy. Jednak w Jarocinie z nami nie wystąpił. Zagraliśmy więc inne, spokojniejsze utwory. Wyróżniliśmy się tym, bo kapele, które pojawiły się na jarocińskiej scenie grały nieco mocniej niż my. Niestety nie przeszliście do kolejnego etapu. Żałujecie, że pojechaliście? RK Nie. Myślę, że nie udało się też z tego powodu, że jako muzycy zaczynamy się ze sobą zgrywać. Zwykle jest tak, że najpierw szuka się ludzi i zakłada zespół. Później są próby i wspólnie tworzy się kawałki. Następnie powstaje materiał, który jest grany na koncertach. A u nas było odwrotnie. Sam wymyśliłem całą muzykę, która powstała w dużej mierze w domu na komputerze. Całość profesjonalnie wyprodukowało białostockie Studio Hertz. Później znalazłem ludzi, którzy chcieli ze mną grać. I jak to często bywa, jedni przychodzili, inni odchodzili. Ostateczny skład wyklarował się kilka tygodni przed jarocińskim koncertem. Zresztą, po powrocie była kolejna zmiana – perkusisty. Piotra Sawczuka (kojarzonego z kapelą Keep The Change – red.) zastąpił Piotr Tokajuk, znany z występów ze Space Brothers.
koncerty będziemy chcieli zapraszać też wokalistów z płyty, a z Mają zaczęliśmy pracę nad nowymi utworami. Najbardziej znany z Waszych wokalistów to oczywiście Michał Wiraszko z robiących ostatnio zawrotną karierę Much. Jak udało Ci się namówić go do współpracy? RK Zaczęło się dwa lata temu w białostockim Metrze, gdzie Muchy
grały koncert. Wręczyłem ich wokaliście swoje nagrania. Powiedział, że nic nie obiecuje, ale chętnie posłucha mojej muzyki. Gdy długo się nie odzywał, skontaktowałem się z nim i okazało się, że zgubił płytkę. Przesłałem mu więc link do mojej muzyki w sieci. Posłuchał. Spodobało mu się tak bardzo, że napisał teksty do dwóch piosenek i zgodził się je zaśpiewać. Czyli podręcznikowy przykład „american dream”? Gwiazda schodzi z piedestału i chce robić muzykę ze swym fanem. RK (śmiech) American Dream to przesada, ale od początku lubiłem
Muchy i cieszę się, że udało mi się zaprosić Michała do gościnnego występu. Zresztą, w tym roku historia zatoczyła koło. W marcu Michał zaśpiewał z nami na koncercie. Zagraliśmy w Metrze przed Muchami. Byłem na tym koncercie. Spodobaliście się publiczności. Wszyscy pytali: kiedy płyta?
RK Sam chciałbym wiedzieć. Prowadzimy właśnie rozmowy z pewną
wytwórnią, ale na razie nie chcę zdradzać szczegółów.
Na pewno plusem tak częstych zmian jest różnorodność Waszych nagrań. Przynajmniej jeśli chodzi o wokal.
A gdzie będzie Was można w najbliższym czasie posłuchać?
RK To prawda. Repertuar powstawał od 2007 roku. Na płycie za-
RK Najpierw w Białymstoku, a później gdzieś dalej. Po drodze mogą
śpiewali m.in.: Magdalena Noweta z Break Horses, Piotr Zalewski z Excessive Machine i Newest Zealand, Piotr Brzeziński z Peter J Birch i Turnip Farm oraz młoda wokalistka Marta Trusewicz. Teraz przed mikrofonem stoi Maja Chmurkowska z białostockiej grupy Zerova. Na 24 faktyBiałystok facebook.com/fakty.Bialystok
się zdarzyć jakieś występy gościnne, jak niedawno w klubokawiarni Gram Off On. Zagraliśmy z Piotrem Brzezińskim występującym pod pseudonimem Peter J Birch. Jego głos można usłyszeć na jednym z naszych nagrań.
facebook.com/fakty.Bialystok faktyBiałystok 25
shortlist OŻENEK Teatr Dramatyczny im. A. Węgierki — 27 października, godz. 19.
Komedia obyczajowa z potężną dawką humoru i satyry – jedno z bardziej znanych dzieł Gogola. „Ożenek” jest to pierwsza rosyjska komedia obyczajowa, której pierwszoplanowymi postaciami nie jest arystokratyczne środowisko, lecz całkiem pospolite kupiectwo. Bohaterowie sztuki posługują się pospolitym i niewyszukanym językiem oraz gwarą.
FILMOWE PODLASIE ATAKUJE! Kino Forum, ul. Legionowa 5 — 20 października
III MIĘDZYNARODOWA GALA SPORTÓW WALKI MMA CUP BIAŁYSTOK 2012 hala MOSIR (lodowisko), ul. 11 Listopada 28 — 20 października, godz. 18.
Najważniejsza gala MMA w historii Podlasia. Po raz pierwszy w Białymstoku walki w oktagonie (klatce). Zobaczymy 10 zawodowych walk, w tym 7 w ramach Profesjonalnej Ligi MMA w Polsce pod patronatem Zawodowego Związku MMA w Polsce. Gościem specjalnym gali będzie Mamed Khalidov najsłynniejszy w Polsce i Europie zawodnik MMA. Sędzią głównym walk będzie mistrz KSW Krzysztof „Model” Kułak. Z białostockich zawodników zobaczymy Mistrza Polski w amatorskim MMA Piotra Kalenika, który przeszedł na zawodowstwo, Mistrza Polski w Muai-thai i uczestnika gali MMA Attack – Piotra Niedzielko oraz Mistrza Polski w zapasach-Macieja Michalczuka Patronat honorowy imprezy – senator Tadeusz Arłukowicz. Organizator – Unia Sportów Walki-M Federacja MMA Białystok.
Piotr Bosacki – NIE ZA BARDZO Galeria Arsenał, ul. A. Mickiewicza 2 — 12 października – 9 listopada
patronat
dzieje się w mieście
MY STAGE ROCK FESTIVAL 2012 Węglowa — 24-26 pażdziernika, eliminacje — 5 listopada, godz. 18. – koncert Luxtorpeda
Nowy festiwal na eventowej mapie Białegostoku. W swojej formule łączy przegląd młodych zespołów oraz występy uznanych gwiazd sceny rockowej. MyStage to coś więcej niż tylko festiwal muzyczny. To przede wszystkim integracja młodych twórców podlaskiej sceny z uznanymi artystami oraz lokalną społecznością. Kapele biorące udział w trzydniowym przeglądzie otrzymują szansę zaprezentowania własnej twórczości przed szerszą publicznością, a także zmierzenia się z profesjonalnym jury z branży muzycznej. Wyróżnikiem festiwalu jest zaangażowanie społeczności w wybór finałowego zespołu. Oprócz tego każdy zespół biorący udział w eliminacjach dostaje materiał nagrany w trakcie przeglądów z 3-4 kamer HD.
Jubileuszowa X edycja lokalnego przeglądu filmów niezależnych. Krótkometrażowe filmy (prezentowane w dwóch kategoriach: amatorzy i profesjonaliści), na pewno – jak co roku – uraczą nas mnogością styli i technik filmowych. Dodatkowo niesamowite wrażenia wizualno-muzyczne zaserwuje Dj Le Clown. O nastroje na parkiecie zadba belgijski duet Balkan Hotsteppers.
26 faktyBiałystok facebook.com/fakty.Bialystok
Wystawa indywidualna składająca się z obiektów kinetycznych oraz filmów animowanych, zrealizowanych autorską techniką animacji na obiekcie. W zaprezentowanych pracach przejawiają się wszelkie aspekty zainteresowań artysty, od literackiej narracji, przez abstrakcję, po kwestie kompozytorskie.
Szczegóły na: www.mystage.pl
materiały prasowe organizatorów; Fot. Mamed Khalidov – artur szczepański
Zwycięzca przeglądu otrzymuje:
• dwa koncerty w trasie z zespołem Luxtorpeda • profesjonalną realizację wideo • trzy beczki piwa • koszulki festiwalowe
felieton
DYSLEKSJA, DYSORTOGRAFIA, DYSFELIETON Tekst Krzysztof Szubzda
Z
aczął się rok szkolny i –jak się dowiedziałem – zaczęło się masowe składanie zaświadczeń o dysleksji i dysortografii. Zaświadczeń o dyskalkulii jeszcze się w Polsce chyba nie honoruje. A co z uczniami chorymi na dysgeografię i dysgeometrię? A dyschemia? DysWOS? Myślę, że nie można ich traktować na równi z uczniami, którzy są całkowicie zdrowi. Znam pewnego nieszczęśnika, tak dotkniętego przez los, że cierpi kompleksowo na dysnaukę. Po całych dniach nie jest w stanie się uczyć. Z podziwem jednak patrzę, jak mimo poważnej choroby, próbuje normalnie żyć: ogląda telewizję, gra na komputerze, ma dziewczynę, chodzi na piwo. Nie poddaje się chorobie. Czasem tylko patrzy smutno w dal i zastanawia się nad
przyszłością. Bo ma też marzenia. Słyszałem, że chce zostać politykiem. Inny przykład. Znajomi mają syna, który ma zwyczaj pluć do szczawiowej i rzucać resorówkami w plazmę. Z początku zdawało się znajomym, że jest zwykłym łobuzem. Jakież było zdziwienie, gdy dowiedzieli się, że syn jest ciężko doświadczony schorzeniem o niepokojącej, angielskojęzycznej nazwie ADHD. Teraz patrzą na niego ze współczuciem. Jak tu takiego postawić do kąta? Trzeba być człowiekiem. Jakiś czas temu w brytyjskim piśmie ukazała się oferta pracy dla „rzetelnych i pracowitych”. I od razu podniosły się głosy, że firma dyskryminuje pracowników nierzetelnych, niesumiennych i niepracowitych. A wiadomo, że tacy są w większości. A większość, w aktualnym ustroju, ma rację. Ogłoszeniodawca
wycofał się z oferty. Białostoccy skini też jasno przypominają, że to nie faszyzm tylko patriotyzm. Nie wiem skąd takie myślenie, może cierpią na dysproporcję w używaniu słów. Mam nadzieję, że Panowie skini w odwecie nie przyprawią mnie o dyskopatię i dys-zgryz. Zaświadczam, że mam napletek i nie znam słów do „Ore-ore”. Po co to wszytsko piszę? Bo napadł mnie dziś rano silny atak dyschęci napisania felietonu. Jest to rzadka, ale niezwykle bolesna choroba. Porównywalny chyba tylko z poniedziałkową dyschęcią pójścia do pracy. Mam nadzieję, że Państwo to zrozumieją i redakcja również. Chyba że księgowa dyplomatycznie zachoruje na dyswypłacalność dla dyspracowitych felietonistów. Ale wtedy, uprzedzam, wystąpię z pozwem o dyskryminację niepracowitych dysfelietonistów.
a może by tak w niszę?
Z
a nami festiwalowe lato. Czas więc powiedzieć sobie kilka rzeczy. Białystok mekką festiwali muzycznych nigdy nie był. Nie ma tradycji godnych Sopotu, Opola czy Kołobrzegu. Przez wiele lat jedyną imprezą, która u nas się odbywała było „Raz do roku w Białymstoku”, którego już sama nazwa coś o kondycji festiwali białostockich mówiła. Sytuacja się zmienia. I to dynamicznie. Doskonale, że funkcjonują przeglądy podkreślające specyfikę geograficzno-etniczną regionu. Wspaniale, że komuś chce się organizować imprezy większe, ociekające wręcz gwiazdami (nawet, jeśli niekoniecznie pierwszej świeżości), jak „Pozytywne wibracje”. Fajnie, że do Białegostoku zawitał niedawno festiwal „Up to Date”. Czyli: teoretycznie jest nieźle, ale moim zdaniem niekoniecznie tędy droga. Mimo że niepozorny – sukcesem pod pewnym względem – był folkowy „Op!era Folk Festiwal” . Dlaczego to? A dlatego, że pokazując publiczności zespoły pokroju Woven Hand i Great Lake Swimmers szedł (w jakimś stopniu) w niszę. A właśnie w niszy siła. Zanim najjaśniejsza gwiazda polskiego festiwalowego lata, czyli OFF stał się tym, czym jest dziś, przez lata pracował na swoją markę 28 faktyBiałystok facebook.com/fakty.Bialystok
goszcząc mniejsze formatem, ale wielkie talentem, niszowe zespoły. Konsekwentnie też jawił się, jako miejsce, gdzie każdy miłośnik bieżącej muzycznej bieżączki może z powodzeniem zaspokoić swój rozbuchany apetyt. Może warto skorzystać z takiego doświadczenia i miast iść w kolejne benefisopodobne występy artystów, u których połowa ciała składa się już z endoprotez, dać szansę młodym? Nowinkom? Nadziejom? Nawet, jeśli przestrzelimy. Albo jeszcze inaczej – pokusić się o festiwal tematycznie jednorodny. Niemało takich w Europie, a z powodzeniem się bronią („Castle Party”, „Wrocław Industrial Fest”). Nawet, jeśli nie mają rangi festiwalu, a są normalnymi koncertami kilku bandów reprezentujących podobną scenę muzyczną, nadal mogą być wabikiem na porozrzucanych po kraju i za jego najbliższymi granicami, fanów gatunku. Cóż więc mi się marzy? Stworzenie w Białymstoku festiwalu na miarę naszych możliwości. Nie rozdętego, skoncentrowanego na inkasujących grube garście euraków gwiazdach scen głównego nurtu. Nie stojącego okrakiem między ambicją, a nadal w Białymstoku obecnym prowincjonalizmem. Ale takiego, który gładko połączy wyraźną artystyczną identyfikację z chęcią szukania czegoś nowego. Grzebania tam, gdzie jeszcze nikt nie grzebał albo robił to bez większych sukcesów.
Może muzyka folkowa jest tą właściwą metodą. Nie folkowa w znaczeniu ludowej, ale wykonywanej na wywodzącym się zeń instrumentarium. Zbierzmy współczesnych Dylanów lub poprzeglądajmy peleton neofolku. Weźmy tytanów noise’u czy ambientu. Ale jednocześnie nie każmy kozak-punkowcom z Hajdamaków dzielić sceny z miłośnikami mroków. Jeszcze nie teraz. Za rok, zróbmy festiwal nieduży, spójny, konsekwentny, z pomysłem i przede wszystkim… zareklamujmy go. Ja o białostockim występie Woven Hand, z racji uprawianej profesji, wiedziałem. Wiedzieli co bardziej muzycznie zorientowani znajomi, którzy w Białymstoku mieszkają. A gdzie reszta Polski? Gdzie rozkochane w ciemności, sentymentalne dziewczynki z Pomorza? Gdzie wytatuowani twardziele z Łodzi? Wszak wszyscy oni mogli do naszego miasta przyjechać i zostawić tu smaczną sumkę. Bo tam, gdzie mało i nie za bogato może przecież być fajnie. Czasem nawet fajniej, niż tam, gdzie prawdziwe wartości przesłaniają pokaźne roztańczone pośladki. W majtach wartych tyle, co pół Waszego samochodu. Zróbmy fajny festiwal. Taki, który się z miastem skojarzy na długo. Więcej myślenia, mniej majtek!
fot. z arch. autorów
TEKST: Paweł Waliński
wizytówki
ECOMYJNIA
SATINELL
ekologiczna myjnia samochodowa
studio kosmetyczne
ul. Składowa 11 (wjazd od ul. Pogodnej) ecomyjniabialystok.pl | 500 033 999 ecomyjniabialystok@gmail.com
ul. Wrocławska 49a lok 1 www.studiosatinell.pl pon-pt 10.00 – 18.00, sob. na życzeniew
Kompleksowe mycie i czyszczenie samochodów osobowych, ciężarowych, autobusów, jachtów, ciężkiego sprzętu budowlanego itp. Usuwanie nieprzyjemnych zapachów. Czyszczenie i dezynfekcja tapicerki materiałowej. Przygotowanie aut do sprzedaży. >> na hasło fakty Białystok 20% rabatu
Miejsce pełne życzliwości i pozytywnej energii, w którym mogą Państwo zregenerować siły, zrelaksować ciało i umysł. Zapraszamy na zabiegi twarzy, dłoni, stóp i całego ciała. Szeroki wachlarz usług, atrakcyjne ceny oraz elastyczne godziny pracy gwarantują, że każdy znajdzie tu coś dla siebie. >> możliwość umówienia się poza wyznaczonymi godzinami
PLANETA URWISA park rozrywki dla dzieci ul. Cz. Miłosza 2, Atrium Biała lok. 203 (obok kina Helios) www.planetaurwisa.pl | 515 902 602
Miejsce idealne dla Twojego Dziecka! Basen z 10 tys. piłeczek, zjeżdżalnie, armatki pneumatyczne oraz największa w mieście trampolina! Organizujemy imprezy okazjonalne. Duże zniżki dla szkół i przedszkoli. Opieka nad Dzieckiem pow. 3 roku życia wliczona w cenę. Zajmij się sobą, my zajmiemy się Twoim Dzieckiem >> w grudniowym wydaniu kupon rabatowy
reklama
facebook.com/fakty.Bialystok faktyBiałystok 29
tu nas znajdziesz
7 POKUS
FUKS PIZZERIA
ul. Słonimska 2
ul. Grochowa 3
ABC AUTO
FUTU SUSHI
ul. Pogodna 63/1
ul. Lipowa 12
OLIVIERO AUTO HANDEL ul. Składowa 11
OPERA I FILHARMONIA PODLASKA ul. Odeska 1
AGNES ul. Pogodna 11g lok. 1
GOSPODA PODLASKA ul. Żelazna 9
AKCENT
GRAM OFF ON
ul. Rynek Kościuszki 17
ul. Malmeda 17
OPRAWA OBRAZÓW RAMKO ul. Ciepła 1
PIZZA SAVONA ul. Rynek Kościuszki 8 ul. Pogodna 11F ul. Legionowa 9/1
ALCHEMIA PUB
HIALURON
PLANETA URWISA
ul. Lipowa 4
ul. Starobojarska 12 lok. 8u
Galeria Biała lok. 203
HOTEL BRANICKI
POKLINIKA ARCISZEWSCY
CENTRUM COSMETICA ul. Wesoła 16
CENTRUM NAUKI I BIZNESU ŻAK
ul. Zamenhofa 25
ul. Zamenhofa 19
HOTEL PODLASIE
PRUSZYNKA
ul. 27 Lipca 24/1
ul. Grochowa 3
COLOSSEUM
INSTYTUT URODY
ul. Kopernika 5
ul. Warszawska 57 lok. 4
SALON FRYZJERSKI MASS
ul. św. Rocha 6 lok. 15
ul. Wiadukt 5 lok H3
CZARCI PUB&JADŁO
INWERSJA DECORATORIUM
SATINELLE studio kosmetyczne
ul. Skłodowskiej-Curie 3
ul. Składowa 11
ul. Wrocławska 49a lok. 1a
ENERGY ZONE
KLUB ROTUNDA
ul. Kawaleryjska 22a
ul. Żelazna 9
STUDIO KOMNATA FRYZUR ul. 27 Lipca 24/1
ESKULAP ul. Nowy Świat 11c ul. Malmeda 6 ul. Białówny 9/1
KSIĄŻNICA PODLASKA ul. Kilińskiego 16
E-SZLUGI
LABALBAL
ul. Wyszyńskiego 6a lok. 26
ul. Warszawska 21 lok. 3
STUDIO LINE ul. Słonimska 12
STUDIO WIZAŻU I KOSMETYKI BUDUAR ul. 27 Lipca 24/1
FENIKS CAFE
LIPCOWY OGRÓD
VILLA TRADYCJA
ul. św. Mikołaja 1 lok. 4
ul. 27 Lipca 24/1
ul. Włókiennicza 5
FITNESS PLACE PEJO
LONDON ACADEMY
ul. Leszczynowa 25
ul. Hetmańska 8
FREE – WAY ul. Malmeda 19 lok. 25 ul. św. Rocha 14a lok. 11
WARSZAWSKA 39 ul. Warszawska 39
MANIAC GYM
WILLA PASTEL
ul. Warszawska 79a
ul. Waszyngtona 24a
facebook.com/fakty.Bialystok faktyBiałystok 31
32 faktyBiałystok facebook.com/fakty.Bialystok