ISSN 2299-4580
bezpłatny magazyn mieszkańców
nR 9
Białystok fakty.bialystok.pl
PISANKI
Strony internetowe za 1zł WWW.TWOJASTRONKA.PL
W czterech prostych krokach załóż i wypromuj swoją stronę internetową CMS - panel administracyjny
Dodatkowa przestrzeń dyskowa
Zarządzalne konta mailowe
5 dni testowania za darmo
fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 3
nr 9 marzec 2013 ISSN 2299-4580
6
8
18
5 6 8 10 12 13 13 14 16 18 20 22 24 26 27 28 30 31 32 32 33
spis treści WSTĘPNIAK
redaktor prowadzący Andrzej Matys redaktor@fakty.bialystok.pl Sekretarz redakcji Magdalena Szewczuwianiec redakcja@grupa-optima.pl
Tatuaż, czyli ciało rock’n’roll’em…
FOTO Piotr Narewski, Maciej Słupski
wielkanocne (r)ewolucje
ONLINE Ewelina Oszmian online@fakty.bialystok.pl
country bez przytupu Pan żubr – serialowy celebryta Barmani little hell polecają – włóczykij instytut zdrowego odżywiania A klasa szybka jak nigdy dotąd monilove: Love przede wszystkim! Cały czas uczę się wizażu drużyna rugby ładne i mądre. ideał miasta jajko było (i jest) pierwsze zdrowa karma = zdrowy pies cztery łapy z manicurem
ZESPÓŁ Iwona i Rafał Bortniczukowie (Mr & Mrs Sandman), Grzegorz Chlebowicz, Paweł Mierzejewski, Krzysztof Romaniuk Agnieszka Sienkiewicz (aga’s stuff), Krzysztof Szubzda, Paweł Waliński REKLAMA reklama@grupa-optima.pl Maciej Kowalczuk maciej.kowalczuk@grupa-optima.pl Marketing Łukasz Słupski marketing@grupa-optima.pl projekt graficzny layoutu i skład Łukasz Słupski, Magdalena Szewczuwianiec BIURO Magdalena Różycka biuro@grupa-optima.pl druk: Buniak Druk Redakcja nie odpowiada za treść publikowanych reklam. Redakcja nie zwraca materiałów nie zamówionych i zastrzega sobie prawo do skracania oraz redakcyjnego opracowania tekstów przyjętych do druku. Opinie i poglądy autorów nie zawsze są zbieżne z opiniami i poglądami Redakcji. Copyright © Grupa Optima Sp. z o.o. Wszelkie prawa zastrzeżone. Przedruk materiałów w jakiejkolwiek formie i w jakimkolwiek języku bez pisemnej zgody Wydawcy jest zabroniony.
jakieś białostockie fatum Reklamy nieoznaczone w numerze na str: 2, 3, 13, 26, 31, 35, 36
Shortlist w węgierce e-tam kolumbowie, roczniki 80 i 90 mężczyzna w białostockim stylu reklama
to się czy ta
fakty.bialystok.pl tworzymy nowe miejsce w sieci, gdzie każdy z nas codziennie znajdzie coś ciekawego do poczytania. a to dopiero początek :) nowość! bezpłatne ogłoszenia
4 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl
Adres redakcji ul. Ciepła 1 lok. 16, 15-472 Białystok, tel. 85 87 121 80 www.fakty.bialystok.pl
wydawca Grupa Optima Sp. z o.o. ul. Ciepła 1 lok. 16, 15-472 Białystok
wstępniak
Wiadomości nieprzesadzone Pogłoski o mojej śmierci były mocno przesadzone. Te słynne słowa wypowiedział Mark Twain (któż z nas nie czytał jego książek) przeczytawszy w gazecie swój nekrolog. Nie, żebyśmy przeczytali coś podobnego na nasz temat. Usłyszeliśmy jedynie, że pewien obywatel, smutnym głosem, zacytował był, w którymś radiu, Twaina właśnie. Zdziwiło to nas niczym śnieg w Egipcie, bo o takie cytaty go nie podejrzewaliśmy. Zaraz też pomyśleliśmy o nekrologu, który jest wtedy koniecznością. Kto by też go napisał i jak. Szczerze czy z odrobiną wredoty. Chociaż nie, nekrologi brzmią zwykle tak samo, czyli sucho i standardowo. Bo też mało komu, kto stracił bliskiego, przychodzi do głowy zabawa w słowa i finezję. Wystarczy, że napisze kto, gdzie, dlaczego i na jakim cmentarzu. Ale, gdy spojrzeć na nekrolog oczami czytelnika (a jest ich sporo), owa smutna wiadomość zaczyna brzmieć inaczej. Ba, nawet ma drugie dno. Ma, albowiem nekrologi oprócz rodziny, przyjaciół i wszystkich znajomych królika, czytają też zaprzysięgli wrogowie zmarłego. I trzeba być naiwnym jak norka, by myśleć, że oni są „pogrążeni w smutku i nieutuleni w żalu”. Nie i jeszcze raz nie! W ich mniemaniu dobrze mu tak, bo przecież ta choroba, wypadek czy co tam jeszcze – mogły dopaść go wcześniej. Bo przecież zmarły mało przyzwoitym gościem był i aż dziw, że Pan Bóg go tak długo za wszystkie nieprzyzwoitości i krzywdy innych nie ukarał. Albo dlaczego umarł właśnie teraz, skoro przedwczoraj obiecał, że we wtorek wreszcie odda te 30 tysięcy. Czyli wychodzi na to, że nekrologi mogą być nośnikami negatywnych, ale i pozytywnych informacji. Nie da się ukryć, że często nekrolog wywołuje (nawet bezwiednie) uśmiech i leje miód na serce. Prawda?
Taki był mądry, znany i bogaty i proszę, już go nie ma. I na nic się zdały pieniądze (oczywiście, nieuczciwie zdobyte) i znajomości (oczywiście, podejrzane). Poza tym, nekrologi mają jeszcze jedną zaletę. Gdy ktoś zagląda do gazety czy portalu i nie ma tam informacji o nim, opatrzonej zniczem, ma pewność, że żyje i ma się dobrze. To zaś, co brał za oznaki zejścia, jest klasyczną obroną organizmu na drugi dzień. Czyli żyje, a skoro tak, może spokojnie wziąć do ręki fakty Białystok i poczytać o tym, że na przykład w Czyżach wielkanocna wizyta na cmentarzu jest połączona nie tylko ze wspominaniem zmarłych, ale też okraszona konsumpcją na nagrobkach. Albo o tym, że tatuaże są ciągle modne, ale zanim coś na sobie „wydziargamy” warto się wcześniej zastanowić. Bo tatuaż ma to do siebie, że się nie zmywa ani mydłem, ani nawet Ace. Albo o tym, ile trzeba mieć w sobie siły, by grać na wózkach inwalidzkich w rugby. Albo o tym, że w Białymstoku psy coraz częściej chadzają do fryzjera. Nie tylko przed świętami, ale ot tak sobie, żeby piękniejszym być. Przeczytacie też, co według szefa kuchni Czarnej Owcy Grzegorza było pierwsze: jajko czy kura. Oczywiście, że jajko. Choćby dlatego, że można z niego zrobić omlet albo frittatę. A widział ktoś z Was, drodzy Czytelnicy, omlet z kury? No właśnie, my też nie. I dlatego już na deser polecamy rozważania artysty Ciry o tym, czy Białystok to miasto dla kariery muzycznej pechowe. Miłej lektury. Pozdrawiamy fakty . Białystok Team
reklama
fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 5
temat n umeru
Tatuaż, czyli ciało rock’n’roll’em malowane Tekst Magdalena Szewczuwianiec foto Piotr Narewski, Maciej Słupski
Bez sentymentu żegnamy mroźną i szaroburą zimę. Z nadejściem wiosny nabieramy coraz większej ochoty na wprowadzenie do swego otoczenia trochę koloru. Początek wiosny to także pora wielkanocna i czas malowania jajek. Skoro o ozdabianiu „skorupki” mowa, powiedzmy coś więcej o innych „pisankach”, których ozdabianie jest prawdziwą sztuką i nie lada wyzwaniem – o tatuażu.
T
atuaż towarzyszy ludziom od tysięcy lat. Zmieniały się mody, techniki i symbolika, a w dzisiejszej kulturze tatuaż przeżywa swój prawdziwy renesans. Pojawiają się coraz to nowe studia, a ozdabianie ciała jest nie tylko aspektem estetycznym, lecz sposobem na wyrażenie siebie. Odwiedziliśmy białostockie studio tatuażu i piercingu East Side Ink, by dowiedzieć się więcej o tej sztuce ozdabiania (malowania) ciała.
Rozwijać się, słuchać rocka’n’roll’a i żyć rock’n’roll’em Taki plan ma Lewy, który swoją przygodę z tatuażem rozpoczął ponad 10 lat temu, od zwykłego rysunku stworzonego na nudnym wykładzie. Gdy zobaczył, że jego prace podobają się, zaczął je przenosić na skórę znajomych. Kluczową rolę w jego tatuatorskim życiu odegrał Roman, jeden z współzałożycieli studia. To on pokazał mu podstawy i tricki. – I oczywiście, krytyka. Krytyka, która budowała mnie za każdym razem, gdy była coraz ostrzejsza – zapewnia Lewy. – Gdy moja ambicja upadała, po części mobilizowała mnie, by być jeszcze lepszym. Lewy pominął słynny etap ćwiczeń na świńskiej nodze i od razu zaczął z grubej rury, czyli od skóry znajomych. Pierwsze tatuaże, które zrobił, wyszły spod maszynki własnej roboty. – Ten pierwszy obraz powstał w niezbyt sterylnych warunkach, ale powstał – wspomina Lewy. – Teraz śmieję się z tego tatuażu, ale to był początek jakiejś części mego życia.
Nieznany chiński znaczek
East Side Ink Iza, Dominik (Budyń), Daniel (Bak), Piotrek (Lewy) i Mariusz (Roman) – niezależni artyści, którzy ponad cztery lata temu połączyli swoje siły. Zamiast robić sobie konkurencję, po długich rodaków rozmowach, stworzyli jedno dobre studio – East Side Ink. Dzisiaj aktywnie w salonie działa Iza, która zajmuje się piercingiem oraz Lewy i Bak – tatuatorzy. 6 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl
Wybór tatuażu jest sprawą bardzo indywidualną i nie jest dobrym pomysłem pokazanie palcem w katalogu trzeciego wzoru od lewej. Pochopnie wybrany chiński znaczek o niewiadomym znaczeniu, okazuje się potem mrocznym wspomnieniem „tamtego lata”. Dlatego tatuator powinien rozmawiać z klientem. Być trochę psychologiem, trochę kolegą, a przede wszystkim czujnym i uczciwym artystą, który nie pozwoli klientowi się oszpecić. Potwierdza to Iza, która pierwszy tatuaż zrobiła, gdy miała 18 lat i nie wiedziała, czego tak naprawdę chce. – Dziś już bym go nie zrobiła. Tatuator nie próbował wyciągnąć ode mnie informacji, czym się interesuję, dlaczego chce zrobić ten tatuaż ani czym się kieruję. Pokazał mi album i wybrałam spośród gotowych wzorów – wspomina Iza. – Gdy ktoś jest niezdecydowany, tatuator powinien dać mu czas do przemyślenia swojej decyzji. Pokazać różne style, w których można wykonać tatuaż, a nie od razu gotowe wzory. Praca tatuatora niesie bowiem ze sobą dużą odpowiedzialność. To jest zawód, w którym liczy się pełen profesjonalizm. Nie można pozwolić sobie na chwile wahania i drżenie ręki. Potrzebna jest wytrzymałość, odporność na stres i koncentracja. Nierzadko tatuaż wykonuje się podczas pojedynczych, długich sesji lub w trudno dostępnych miejscach, gdy trzeba się sporo nagimnastykować nad klientem. – Ołówek można zetrzeć, na płótnie można zamalować, przemalować – podkreśla Lewy. – Ciało jest takim podłożem, że nasz zawód jest porównywany do zawodu sapera. Skóry nie zerwiesz ani nie zetrzesz linii, która się nie udała.
temat n umeru
Światopogląd ewoluuje
Sztuka wymaga poświęceń
Chociaż tatuaż przez wielu nadal jest kojarzony z kryminałem i „dziarami” spod celi, powoli mija czas, gdy ludzie na widok tatuażu żegnali się i uciekali w popłochu. Lewy jest przekonany, że świat tatuażu w Białymstoku rośnie w siłę. Środowisko ciągle rozkwita, a ludzie śmielej podchodzą do tematu. Klienci są coraz bardziej otwarci i nie boją się tatuować widocznych części ciała. Ekipa East Side Ink przekonuje, by nie zasłaniać wzoru lub robić tatuaż w bardziej eksponowanych miejscach. I takie osoby z reguły wracają do studia, by zrobić drugi tatuaż lub kontynuować motyw. Słabnie też przekonanie, że tatuują się tylko młodzi, bo potem już „nie wypada”. W salonie pojawiają się ludzie w różnym wieku. Jedna z najstarszych klientek studia ma ponad 65 lat. Przyszła i oznajmiła, że „na starość” chce spróbować czegoś nowego. I zrobiła pierwszy tatuaż. I jak to z reguły bywa, na jednym się nie skończyło. Wytatuowała już ręce, a teraz robi plecy. – Ta pani się tym szczyci – opowiada Lewy. – Gdy kobiety mówią do niej, żeby się wstydziła, odpowiada im: Mnie to chociaż na starość będą oglądali, a panią nie! Ze swoich tatuaży zadowolona jest też Monilove, nazywana w salonie „Rabatką” ze względu na obfitość motywów różanych na swoim ciele. Przekonuje, że nie warto bać się bólu, bowiem tatuaż towarzyszy ludziom od tysięcy lat. Strach przed tatuażem porównuje do bezpodstawnych obaw przed porodem. – Według mnie, nie ma co się specjalnie spinać, tylko po prostu zastanowić się, czego się chce, gdzie to ma być, a najlepiej zgłosić się do kogoś, kto się na tym zna i jest w stanie doradzić – tłumaczy Monilove. – Czasem brak nam dystansu do siebie samych, obiektywnej oceny tego, co jest dla nas dobre. I fachowcy są od tego, by nas wesprzeć swoim doświadczeniem i talentem. Monilove chce wykorzystać prawie każdy wolny centymetr swojego ciała na kolejne tatuaże, których – jak zapewnia – będzie więcej.
Jednak tatuowanie to nie tylko tworzenie fantastycznych grafik na skórze. Gdy pojawia się znużenie ciągłym powielaniem utartych wzorów i miejsc, trzeba temu zaradzić – Każdy tatuator ma chwile zachwiania i zmęczenia, które trzeba odbudować jakimś ciekawym tematem – mówi Lewy. – Jesteśmy głodni dobrych tatuaży, tego chce nasza ambicja. I z każdym zadowolonym klientem, z każdym uśmiechem nasz skill rośnie. Profesja niesie za sobą też ograniczenia w życiu osobistym. Ekstremalne hobby czy karkołomne ewolucje, w których istnieje ryzyko kontuzji, odpadają. To zawód prawie jak „chirurg-artysta”. Lewy, którego pasją są motocykle i sporty ekstremalne musi odmówić sobie niektórych ulubionych rzeczy. – Praca tatuatora jest pracą ręczną. Jeśli pójdę pojeździć na deskorolce i skręcę rękę, mam zero pracy. Przymusowy urlop – przyznaje tatuator. Pomimo wyrzeczeń, ograniczeń i wielkiej odpowiedzialności, jaka ciąży na artyście, jest to zajęcie bardzo satysfakcjonujące. – Naszym największym złotem jest zadowolenie klienta i to, żeby być fair w stosunku do każdego – dodaje Lewy. – Wymęczenie klienta, jeśli chodzi o wzór i wymęczenie siebie. Staramy się maksymalnie zadowolić obie strony. Posiadacze tatuażu przekonują, że warto je mieć i nie ma czego się bać, a i wiek nie gra roli. Może więc warto się skusić i ozdobić siebie na święta? Wiosenną pisanką.
y ZOBACZ MATERIAŁ FILMOWY http://bit.ly/XE2Omm fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 7
nasza tr adycja
Wielkanocne (r)ewolucje Tekst i foto Iwona i Rafał Bortniczukowie Mr. & Mrs. Sandman Choć Podlasie nazywane jest Polską B, C i reszty liter alfabetu, to jeśli chodzi o intrygujące czy zadziwiające tradycje, inne regiony widzą tylko nasz ogon. Zostają daleko w tyle. Nie tylko na co dzień uwydatniają się te relikty przeszłości, ale przede wszystkim od święta. A dokładniej: szczególnie przy okazji Świąt Wielkanocnych, które – chociaż straciły palmę pierwszeństwa w rankingu popularności na korzyść Bożego Narodzenia – znajdują się u szczytu listy naszych ulubionych momentów w roku.
Kobieta: zła wróżba!
Ś
lązacy w Niedzielę Palmową wciąż ponoć połykają „kotki” z wierzbowych gałązek, wierząc, że ochroni ich to przed chorobami. Na Kaszubach do dziś żywy jest zwyczaj niepolewania wodą, a smagania panien po nogach jałowcem. U podnóża Tatr zaś prawdopodobnie nadal bacznie obserwuje się, ile razy góralki obchodzą kościół podczas procesji na wielkanocnej, porannej mszy (czarownica wytrzyma tylko jedno okrążenie). W Krakowie zachował się zaś egzotyczny dla nas zwyczaj „Siudej Baby”, nawiązujący do postaci słowiańskiej Kapłanki Ognia, wiosną szukającej swojej następczyni. Siudą Babą jest mężczyzna przebrany za kobietę, smolący sadzą napotkane po drodze osoby, przynosząc im tym sposobem szczęście.
Zmiany, zmiany, zmiany… Opisane tradycje swoje korzenie zapuściły w pogańskim obrządku Słowian. Ewoluowały przez stulecia zmieniając swój charakter, dostosowując się do nowych czasów, życiowych realiów czy choćby ludzkiej mentalności. Przetrwały w swojej formie jedynie dzięki temu, że pieczołowicie pielęgnowali je mieszkańcy jednej wsi. Czy piliście kiedyś wiejskie mleko od krowy? My tak. I zastanawiamy się, czy nasze dzieci też poznają smak mleka prosto od krowy. Ba! Czy dane im będzie zobaczyć prawdziwą, wiejską krowę. Jednocześnie zachodzimy w głowę, jak podlaskie tradycje będą wyglądały w przyszłości, jakim poddadzą się modyfikacjom i co zrobią z nimi potomni. 8 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl
Zacznijmy od Wielkiej Soboty! Ponoć w niektórych domach nadal wierzy się, że ten dzień niesie wróżbę dotyczącą przyszłości. Co więcej, wróżba ta ściśle łączy się z osobą goszczącą w naszych progach: mężczyzna stanowi zapowiedź zdrowego, pełnego urodzaju roku, zaś panie zwiastują wszelkie plagi i nieszczęścia. Kto stał więc na straży domostwa? Dziadek z drewnianą laską zastawiał niewiastom drogę, dzieci czepiały się pół spódnicy, pies groźnie szczerzył kły. Jeżeli tradycja się uchowa, sądzimy, że ten pierwiastek ludzki będzie już zbędny. Skoro już teraz nie musimy sami robić zakupów, dlaczego mielibyśmy sami strzec progu? W przyszłości zadanie to przejmą pewnie dorobki cywilizacji: dostępu do domu bronić będzie fotokomórka, prześwietlająca gości i nawet rozpoznająca ich płeć. Fotokomórka połączona zostanie z inteligentnym systemem zarządzania budynkiem, naszym smartphonem i zintegrowana z systemami wynajętej firmy ochroniarskiej Ochrona przed Złodziejami. Ochrona przed Nieszczęściem i Złymi Wróżbami – Kowalski & Sons. Strzeżonego Pan Bóg w końcu strzeże, a szczęściu trzeba pomagać, prawda?
Hej kolęda, kolęda! Kolejną tradycją, wciąż kultywowaną w niektórych zakątkach Podlasia jest… kolędowanie i śpiewanie. Zwyczaj ten kojarzony z Bożym Narodzeniem, stanowił jednak istotną część obrządków wielkanocnych. I nie tylko. Gospodarze, śpiewając swojej trzodzie, zapewnić chcieli rozmnażanie się inwentarza. Bronili się też przed kataklizmami, od szarańczy poczynając, a na apokalipsie kończąc. Pieśni stanowiły też nieodłączny element życia towarzyskiego i uczuciowego. Chłopcy śpiewem starali się przypodobać najpiękniejszym we wsi pannom, dziewczęta zaś śpiewająco spławiały natarczywych interesantów. Podczas Wielkanocy od domu do domu chodzono z tzw. konopielką lub inaczej – z alleluja, zapowiadając wiosnę, śpiewając obrzędowe pieśni, wygłaszając oracje z życzeniami. Wierzono, że życzenia składane przez kolędników mają wielką moc, że zwiastują zdrowie gospodarzom, długie i płodne życie zwierząt oraz bogate plony. Śpiewacy byli obdarowywani tzw. wołeczebnym, czyli pisankami, kiełbaską, a często również i seteczką.
nasza tr adycja Mimo że hordy kolędników przez wieś, a tym bardziej przez miasto przechodzą coraz rzadziej, jesteśmy pełni nadziei, że zwyczaj ten nie zniknie. Telefony gości wchodzących w progi domostw rozbrzmiewać będą z pewnością anielskimi śpiewami i ptasimi trelami, na przemian z życzeniami zdrowia wygrywanymi w melodii stereo. Ponadto, obecnie coraz bardziej popularne są różne wielkanocne imprezy hucznie zamykające Wielki Post. Czy nie widać w tym swego rodzaju transformacji zwyczaju kolędowania, wspólnej zabawy, które przenosimy po prostu do klubów disco?
Przy stole z przodkami Jeśli tradycje wielkanocne miałyby „like button”, z pewnością kliknęlibyśmy w ikonkę pod jedną z naszych ulubionych, ponoć nadal praktykowanych. Wielkanoc związek ma z życiem wiecznym, życiem po życiu i w tej materii łączy się poniekąd z Zaduszkami. Zapytacie, gdzie listopad, a gdzie marzec? Mają do siebie całkiem blisko – odpowiemy. Istotnym elementem obchodów wielkanocnych jest Przewodni Poniedziałek, którego geneza wiąże się z przeprowadzaniem dusz na drugą stronę i radością dzielenia się z nimi Pańskim Zmartwychwstaniem. W niektórych zakątkach Podlasia traktuje się to bardzo poważnie i dosłownie. Kult przodków i chęć wspólnego z nimi świętowania w podlaskiej wsi Czyże jest tak silny, że jej mieszkańcy po liturgii odwiedzają groby swoich zmarłych. Kładą na nich pisanki i starają się nawiązać z nimi i metafizyczną, i bardzo fizyczną więź. W czym wyraża się ta relacja? We wspólnym posiłku, wszak uczta z dawien dawna niosła znamiona integracji. Na cmentarzu rozkłada się więc kocyk i koszyczek. Z koszyczka wyciąga się chlebek, jajeczko, gąsiorek. Świeże powietrze sprzyja biesiadowaniu, więc przyjęcia owe trwać mogą i kilka godzin. Zwyczaj z Czyż z pewnością kontynuuje prastary obrządek słowiański i tradycję składania ofiar duchom przodków. Aż boimy się myśleć, jak ta tradycja mogłaby wyewoluować i nie będziemy popuszczać wodzów fantazji…
empik
-30 %
2+1 na wybrane
pyszne książki
Podlasie tradycją stoi
oraz
reklama
Nikt nam więc nie powie, że jesteśmy z tyłu. Gdy chodzi o zaskakujące czy dziwne zwyczaje też mamy się czym pochwalić. Cóż więc stoi na przeszkodzie, by kultywować własne zwyczaje? Nie muszą być koniecznie związane ze słomianymi kukłami czy podrzucaniem do nieba skorupek jajek. Oto przykłady (na pdst.: Artur Gaweł, „Rok obrzędowy na Podlasiu”, Białystok 2012): • Zdrowie i ochronę zapewnić miała kąpiel w rzece, strumieniu lub studni w Wielki Czwartek. Zrobić to trzeba było tak wcześnie, by uprzedzić ptaki, szczególnie kruki. Inaczej woda straciłaby swoje cenne właściwości. • W Wielki Piątek nie prano bielizny, gdyż czynność ta kojarzyła się z biczowaniem. • Tłuszczem z mięs ze święconki zwykło się smarować pług, aby ochronić uprawy przed chwastami. • Jaja w Przewodni Poniedziałek zjeść należało do ostatniego okruszka. Po powrocie ze śniadania na cmentarzu przyrządzano w domach jajecznicę, wierząc, że ta z rodzin, która zje ją jako pierwsza, cieszyć się będzie najlepszym zdrowiem. • Podczas świątecznych zabaw dobierano się w pary i kręcono wokół własnej osi, co zapewnić miało zawijanie się kapusty w główki.
menu
fantazyjne akcesoria (kup 3 zapłać za 2)
Iwona i Rafał Bortniczukowie — Mr. & Mrs. Sandman AUTORZY prowadzą blog lifestylowo-kulinarny www.mrmrssandman.blogspot.com Wielbiciele książek, nieznający się na literaturze. Teoretycy biegania, piszący o bieganiu. Praktycy gotowania, nieumiejący gotować. Miłośnicy kina, wybierający tylko nudne filmy. Połączyła nas nieumiejętność skupienia się na jednym, intelektualne ADHD i akceptacja tego, że lepiej nie zjeść lodów wcale, niż zjeść niesmaczne. Piszemy więc, żeby skatalogować, zatrzymać to, co nas zainteresowało, zaciekawiło, zainspirowało. fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 9
dizajn
Country bez przytupu, czyli stylowa dekoracja Tekst Ewelina Lewkowicz country-avenue.pl Foto Piotr Czechowski piotrczechowski.pl
Styl ten jest jak nonszalancki marzyciel z roztrzepaną fryzurą. Idzie sobie niespiesznie, gapi się w niebo i potyka o własne nogi. Wdzięku, uroku i elegancji nikt mu nie odmówi, choć niektórzy łapią się za głowę – jak można łączyć tyle wzorów i faktur! A on się modzie nie poddaje. Jego styl jest ponadczasowy.
N
iewielu jest szczęściarzy, którzy mogą przeprowadzić się z miasta na wieś. Zresztą i na szczęście, nie każdy o tym marzy. Cóż by to była za wieś zaludniona przez samych mieszczuchów? Jednak każdy czasem tęskni za sielankowym krajobrazem, za beztroskimi wakacjami u babci, zapachami z dzieciństwa. A ostatnio przeżywamy medialny najazd szczęśliwych historii bohaterów, którzy spełniając swoje marzenia i uciekli tam, gdzie o poranku słychać koguta (nie tego z radiowozu) i rżenie koni (ale nie mechanicznych). Książki, filmy, seriale krzyczą: Sio na wieś! Bo tam i śniadanie, i miłość lepiej smakują. Traktować to trzeba z przymrużeniem oka, choć historie te rzeczywiście wielu w głowie zawróciły, rozbudzając wyobraźnię.
Z country dookoła świata Styl rustykalny w aranżacji wnętrz też ma się świetnie. Wskrzeszany, odświeżany i unowocześniany żyje w zgodzie z współczesnością. W Skandynawii, Anglii, Francji czy Holandii zobaczymy sklepiki, które oferują sentymentalny klimat w stylu country. I nie chodzi tu o dosłowną inspirację Dzikim Zachodem, a o nawiązywanie do sielankowej estetyki domów z prowincji. Ile krajów, tyle odmian stylu country. Pełen bieli, słodyczy, różanych motywów styl angielski. Cięższy, w kolorach ziemi styl spalonej słońcem Toskanii. Prowansja ze swoimi kutymi z żelaza meblami, motywem lawendy, wyszczerbionymi dzbanami na wodę. Skandynawia ma swój odrębny, skromny i tak bliski rzeszom miłośników przepis na przytulny dom. Styl country zawsze ma oblicze radosne, rodzinne, szanujące tradycję i naturę. Nasi dziadkowie mogą być dumni z wnuków, którzy na nowo interpretują tak bliskie im wzornictwo. Kto powiedział, że młodość nie szanuje tradycji? Ona ją tylko tłumaczy na swój sposób… 10 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl
dizajn
Rusz głową, nie wyrzucaj!
Wsi miejska, wsi wesoła
Liczy się kreatywne wykorzystanie tego, co akurat ma się pod ręką. Nasze babcie nie miały dostępu do tylu różnych detali, co my dzisiaj. Wiadomo, potrzeba matką wynalazków. Ręcznie szyte maskotki, strugane koniki na kółkach, a zamiast ozdobnych pierścieni na serwetkach – kokardy plecione z traw czy zwykłego sznurka. Styl country pomaga rozwiązać problem ludzi, których domy zamieniają się w składzik. Zbierają latami przedmioty, które ich zachwycają. Potem okazuje się, że można je ciągle przekształcać, odnawiać, ozdabiać, przecierać. Dzięki tym zabiegom, co sezon można mieć odmieniony dom. W dodatku bez wydawania fortuny! Znacie termin recykling, prawda?
Nie jest więc prawdą, że styl country jest dobry tylko na przedmieścia czy na wieś. Interesujący będzie właśnie w mieście. Zaintryguje znajomych, którzy pochwalą odwagę i pomysł łączenia stylistyk. Postawmy na jeden charakterystyczny element czy wzór, który doda smaczku naszemu mieszkaniu. Bielona cegła, żelazne wykończenia czy rustykalny, delikatny wzór na talerzach. Kombinujmy! Akcentujmy, zamiast zamieniać domy w skanseny, bo country jest towarzyskie i świetnie czuje się np. ze stylem gotyckim, eco, glamour czy nawet z industrialnym albo minimalistycznym. Niemożliwe? A taki zestaw: nowoczesne, białe krzesła stylizowane na Ludwiki z drewnianym, solidnym stołem. Nie dziękuj za inspirację, ciesz się swoją odwagą!
Krótki przewodnik po stylu country
***
Naturalne materiały. Country dość chłodno traktuje tworzywa sztucz-
ne, metal, elementy chromowane, choć są one do pomyślenia i nawet dają ciekawe efekty we współczesnych aranżacjach. Spotykamy za to wiklinę, drewno, kamień, cegłę, bawełnę, len. Grube sploty, patyna, niedopracowanie i brak perfekcji, jak od linijki są charakterystyczne i ujmujące. Kolory najlepiej bliskie naturze i niekrzykliwe. Jeśli róż, to przypudrowany, w połączeniu z bielą. Pożądane są wszelkie rozmycia i wyblaknięcia barw, bo sugerują nawiązywanie do przeszłości, zatrzymanie się zegara. Country nie musi być staroświeckie. Wielkie, stylowe domy czy skromniejsze mieszkania w kamienicach i blokach, zyskują na elegancji właśnie dzięki rustykalnym dodatkom. Jeśli są konsekwentnie dobrane i zestawione z nowoczesnymi rzeczami, pojawia się eklektyzm – efekt niezwykle ciekawy. Cytowanie przeszłości to najmodniejszy zabieg, jaki co sezon widać np. na wybiegach mody. Za każdym razem tradycja pojawia się jednak w nieco innym wydaniu. Szacunek dla tego, kto umie bawić się konwencjami! Wzory country podobają się i młodym, i starszym ludziom. Są nieco naiwne, sentymentalne, często nawiązują do natury. Mogą być w groszki, w kratkę, w różyczki na białym tle, w serca albo mieć to wszystko razem. Świetnie wyglądają obok surowych przedmiotów, kutych mebli, drewnianych tac. Kontrast, mili Państwo!
Styl country sprzyja wygodzie, wypoczynkowi, radości z prostych rzeczy. Kto poczuje serca bicie na widok czerwonych drzwi do rustykalnego Country Avenue, niech wchodzi do środka. Spotka go tam życzliwość, dobre słowo, przytulny klimat i wiele skarbów, których próżno szukać w galeriach handlowych. Dla leniwych wizyta w nowocześniejszej, internetowej wersji sklepu: www.country-avenue.pl
reklama
fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 11
pomysł na promocję
Pan Żubr serialowy celebryta Tekst Grzegorz Grzybek bloger citybranding.natemat.pl Product placement, czyli lokowanie produktu w programach telewizyjnych i filmach wkradło się w ubiegłym roku do naszych ulubionych seriali, a co za tym idzie do naszych telewizorów, lodówek i głów. Wiemy, że Kaja Paschalska umie zrobić obiad tylko z torebki „Pomysł na…” Wiemy, że rodzina Boskich z serialu „Rodzinka.pl” jeździ Dacią, kupuje w Almie, pije soki Tymbark i śpi na meblach Ikei. Wydatki na taką reklamę sięgają w Polsce kilkuset milionów złotych. W ostatnich tygodniach pojawiła się szansa na podobną promocję dla marki „Podlaskie. Bogactwo różnorodności.”
12 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl
Z naszej perspektywy efekt wizualny i związanie Lublina z treścią fabuły „Wszystko przed nami” jest dobry. Kształtuje pozytywny wizerunek miasta. Obecność na ekranach TVP od września do teraz – 4 premiery w tygodniu, 23 powtórki w TVP 1, Polonia, TVP Seriale oraz TVP HD (nawet w przypadku średniej oglądalności 1,5-1,6 mln) jest dotychczas największym przedsięwzięciem promocyjnym o charakterze audiowizualnym miasta. Zastępca Dyrektora Wydziału Strategii i Obsługi Inwestorów ds. marketingu miasta lublin
Włodarze miasta są zaangażowani w szereg prac związanych z realizacją serialu „Ojciec Mateusz”. Udzielają wszelkiego możliwego wsparcia organizacyjnego. Na potrzeby zdjęć do jednego z odcinków serialu należało przenieść kiosk z prasą, o dużych gabarytach, na zupełnie nowe miejsce. Zostało to wykonane przez służby miejskie. Szacuje się, iż w pierwszym sezonie turystycznym przypadającym po rozpoczęciu emisji serialu, Sandomierz odwiedziło 30% więcej turystów. EwA Kondek ZastępcA Burmistrza miasta Sandomierz
*** Pomysł na promocję wydaje się przedni. Dotychczasowe efekty pracy nad marką Podlaskie można uznać za wzorowe. Rozumiem jak Toruń zyskuje wizerunkowo w produkcji TVN „Lekarze”, ale czy serial nawiązujący do serii „U Pana Boga…” nie utrwali wizerunku regionu prowincjonalnego? Boję się, że przepłacimy. Oby naprzeciw telewizji wyszedł prawdziwie silny podlaski Żubr, który nie da z siebie zrobić barana.
fot. materiały telewizji polskiej
P
o taką promocję od kilku lat sięgają polskie miasta. Sandomierz, Lublin czy Zielona Góra – wszystkie te miasta zainwestowały w produkcje Telewizji Publicznej. TVP jest liderem w tej dziedzinie wykorzystując w tym celu seriale „Ranczo”, „Rodzinka.pl”, „Klan”, „Ojciec Mateusz”, „Komisarz Alex”, „Wszystko przed nami”. Wymieniam wszystkie znane mi seriale, bo pewnie nie zawsze zdajecie sobie sprawę, że oglądając serial obejrzeliście kolejny blok reklamowy. Pamiętacie, jak w jednym z kinowych hitów co chwila ulicami przejeżdżała wielka, czerwona ciężarówka Browaru Dojlidy? Żubr ponownie może stać się filmowym celebrytą. Tym razem kolorowy żubr marki „Podlaskie”. Rozmowy trwają od 2 miesięcy. Odbyło się spotkanie gmin z przedstawicielem Agencji Filmowej Telewizji Polskiej, a Urząd Marszałkowski koordynuje negocjacje. – To, czy wesprzemy ten projekt zależy od kwoty zebranej przez gminy – komentuje Michał Podbielski z Departamentu Współpracy z Zagranicą i Promocji UMWP. Jednak ani dyrektor Podbielski, ani Robert Malinowski (odpowiedzialny za tego rodzaju projekty w Telewizji Polskiej) nie podają wydatków po stronie sponsora. Wiadomo tylko, że wyprodukowanie jednego z 12 odcinków serialu wzorowanego na filmie „U Pana Boga w ogródku” kosztuje ok. 600-700 tys. zł. Dyrektor Promocji i Komunikacji Społecznej Województwa Lubuskiego Agnieszka Siarkiewicz zdradziła nam koszt reklamy Zielonej Góry w jednym z odcinków „Rodzinka.pl” w TVP 2. – Było to ok. 103 tys. zł brutto. W zamian dostaliśmy materiał making-off w programie śniadaniowym, 6 emisji billboardów sponsorskich, dwukrotną emisję serialu oraz działania public relations ze strony TVP – mówi. Seriale cieszą się również sporą popularnością w internecie, a wysoką sprzedaż mają wydawnictwa na DVD. Dotychczasowa komunikacja marketingowa naszego regionu kierowana była do młodego, zamożnego turysty weekendowego. Podlaskie było prezentowane jako miejsce oferujące więcej niż bogactwo natury. Tegoroczny budżet marki „Podlaskie” to 800 tys. zł. To budżet niższy niż w latach ubiegłych.
har mon ia smaków
Barmani Little Hell polecają Włóczykij Włóczykij to drink łączący w sobie klasyczny smak koniaku, z egzotyczną herbatą o aromacie mango&truskawka oraz odrobiną likieru bananowego. Drink jest przedstawieniem idealnie spędzonego czasu. Koniak podany na bryłce lodowej – góry, natomiast smak mango,truskawki i banana – egzotycznej plaży. • 40 ml koniaku Hennesy V5 • 40 ml herbaty o smaku mango&truskawka • 20 ml likieru bananowego
fot. piotr narewski; opr. magdalena szewczuwianiec
Wszystkie składniki wlewamy na lód do szklanicy barmańskie i stirujemy (mieszamy). Następnie przelewamy do szkła typu short, podając całość na bryłce lodu. Dekorujemy subtelnym dodatkiem karmelu oraz kwiatem herbacianym.
Łukasz Kaliciński Młody barman, który swoją pasją zaraża coraz większą liczbę ludzi. Praca za barem w Little Hell pozwala mu się realizować i w pełni wykorzystywać swoją kreatywność.
Wspaniałe drinki, fantastyczną obsługę, wsparcie merytoryczne, i pomoc w realizacji zapewnił
Little Hell Pub & Coctail Bar
ul. Lipowa 4, tel. 881 694 441 y OBEJRZYJ PROCES POWSTAWANIA http://bit.ly/ZEhRdT
Czy wiesz czym jest „Instytut Zdrowego Odżywiania?” To miejsce stworzone przez dwie aktywne kobiety, z połączenia szacunku dla ludzkiego ciała, wiedzy i pasji. Pasji do łączenia zdrowego żywienia i skutecznego odchudzania. W Instytucie na co dzień razem z Wami wdrażamy w życie nowoczesną wiedzę dietetyczną i psychologiczną łącząc ją z kuchniami świata. Każdego dnia rośnie świadomość, jaki wpływ na nasze życie ma prawidłowe odżywianie. Jednak nadal niewiele osób zdaje sobie sprawę, że to, co jemy, aż w 60% wpływa na nasze zdrowie i samopoczucie. Już małe dzieci borykają się z chorobami dietozależnymi! Proponujemy Wam zmiany w stylu życia i odżywiania, zmianę nawet najtrudniejszych nawyków. A wszystko to w kompleksowy i przyjemny sposób, a co najważniejsze – skuteczny. Nie zaczynajcie zmian od poniedziałku, od pierwszego, od pełni księżyca czy po imieninach przyjaciółki. Tak naprawdę zawsze jest dobry moment, aby zmienić sposób odżywiania na korzystniejszy dla nas, a pierwszą i najważniejszą korzyścią bez wątpienia jest poprawa stanu zdrowia i co za tym idzie stylu życia.
Zdrowy styl życia to nie tylko zewnętrzne osiągnięcia. To pewnego rodzaju dojrzałość. To realne ocenianie swoich możliwości, poznanie swoich ograniczeń. To akceptacja i rozumienie siebie. To troszczenie się o własną osobę i umiejętność cieszenia się tym, co osiągamy i tym, co los nam ofiaruje. Więc pozwól sobie na bycie sobą. fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 13
moto
Podczas ostatniego salonu samochodowego w Genewie Mercedes pokazał kolejną wersję swego najmniejszego modelu, czyli A Klasy. Tym razem chodzi o auto usportowione, bo przygotowane przez AMG, nadwornego tunera Mercedesa. Gdyby ktoś chciał, firma ze Stuttgartu przyjmuje zamówienie od kwietnia.
N
a konkretnie ten model miłośnicy szybkiego przemieszczania się w czasie i przestrzeni czekali rok. Tyle czasu upłynęło od debiutu nowej A Klasy.
***
A Klasa szybka jak nigdy dotąd
Od normalnego, auto noszące oznaczenie A 45 AMG różni się wyglądem, a przede wszystkim mocą. Nadwozie jest białe (lakier Cir rus) z szarymi pasami ozdobnymi na dolnych częściach drzwi, masce, dachu i pokrywie bagażnika. Oczywiście, karoseria otrzymała pakiet aerodynamiczny, na który składa się tylny spoiler i split ter pod przednim zderzakiem. Całość uzupełniają czerwone ak centy, jak np. ramka atrapy chłod nicy, zaciski hamulcowe, czarne obudowy lusterek bocz nych z diodami LED. Z kolei w ka binie połączono szeroki panel środkowy wykonany z materiału o strukturze włókien węglowych z czarną, skórzaną tapicerką z czerwonymi szwami. Ten sam kolor odnajdziemy także na desce rozdzielczej – w otworach wenty lacyjnych.
*** Do napędu modelu AMG Mercedes użył znanego turbodoładowanego 4-cylindrowego silnika benzynowego 2.0 l. Rzecz w tym, że motor ten oferuje, bagatela, 360 KM, co oznacza że z litra pojemności spece z AMG „wyciągnęli” 180 KM. Tak duża moc jest zasługą bardzo wysokie-
Tekst Paweł Mierzejewski
to istotnie zmieniony seryjny Mercedes. Chodzi o gruntowną modyfikację silnika (w zasadzie osobna konstrukcja), przeprogramowanie automatycznej skrzyni biegów, modyfikację zawieszenia i wyczynowe hamulce (czasem ceramiczne) oraz liczne zmiany w wyglądzie (nowa tapicerka, fotele, wykończenie, wskaźniki, zderzaki, felgi, elementy aerodynamiczne). Chętni mogą też dokupić pakiet stylizacyjny AMG, który zmienia tylko wygląd auta. Mercedes AMG wyznaje zasadę: jeden człowiek, jeden silnik, co oznacza, że każdy silnik AMG, od początku do końca, montuje jedna osoba (nakleja na nim plakietkę z imieniem i nazwiskiem). 14 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl
fot. mercedes
Seryjny model AMG
*** Warto dodać, że nowa A Klasa jest przykładem zmian, na jakie rzadko decydują się producenci. Dziś już nikt nie skojarzy jej z poprzedniczką i jej spektakularną wpadką. A Klasa rynkowy byt zaczęła bowiem od katastrofy, wykładając się na tzw. teście łosia, który był elementem testów do plebiscytu „Car of the Year”. Ostatecznie debiut przesunięto o pół roku, a najmniejszy Mercedes (jako pierwsze małe auto) otrzymał m.in. standardowy ESP
i podwójną podłogę (z tzw. plastrem miodu), które znacznie poprawiły bezpieczeństwo. Obecna A Klasa zrywa z wizerunkiem jednobryłowego autka, które przypominało ustawionego pionowo minivana. Dzisiaj najmniejszy Mercedes jest rasowym hatchbackiem, którego od poprzedniego modelu dzieli przepaść. Tworząc nową A Klasę koncern postanowił zdystansować bezpośrednich rywali: BMW 1 i Audi A3. Dlatego opracował zupełnie zmienioną, dynamiczną linię i wnętrze, które jest estetycznym połączeniem luksusu i sportowych akcentów. Dlatego też firma ze Stuttgartu podkreśla, że A Klasa jest teraz „nowa, aż do ostatniego detalu”. Dodajmy, że A Klasę zbudowano na nowej płycie podłogowej o nazwie MFA. W porównaniu z poprzednim modelem, najmniejszy Mercedes jest prawie o 0,5 m dłuższy (4,29 m), minimalnie szerszy (1,5 cm szerszy – 1,8 m) i niższy aż o 16 cm. Dzięki tym zabiegom A Klasa ma teraz sylwetkę o najmniejszym współczynniku oporu powietrza w swojej klasie (Cx – 0,26). Gwoli ścisłości dodajmy, że rodzinę silników tworzy 5 jednostek benzynowych i 3 diesle. Najtańsza jest benzynowa wersja 1.6/115 KM (dzieło Mercedesa i Renault). Standardowo hatchback korzysta z 6-biegowej skrzyni mechanicznej, ale za dopłatą można mieć 7-stopniowy, 2-sprzęgłowy automat.
Fundacja Na Rzecz pomocy Dzieciom z GrodzieńszczyznY
Zwracamy się do Państwa z gorącym apelem o przekazywanie swojego 1% naszej organizacji. W latach ubiegłych całość wpływów, które otrzymywaliśmy z tytułu 1% przeznaczaliśmy na program ratowania zdrowia i życia dzieci. Opłacaliśmy rachunki za pobyty szpitalne, zabiegi i operacje, zakup leków, sprzętu medycznego i rehabilitacyjnego, pobyty na turnusach rehabilitacyjnych. za pomoc DZIĘKUJEMY! reklama
go ciśnienia doładowania, które maksymalnie wynosi aż 1,8 bara. Jeśli chodzi o to, co A Klasa AMG potrafi, wystarczy spojrzeć na dane. Przyspieszenie 0-100 km/h w 4,6 sek. i maks. 250 km/h (dzięki elektronicznemu ograniczeniu) to wartości zasługujące na szacunek i dające tytuł najmocniejszego dziś kompaktu na rynku. Standardowo napęd A 45 AMG ma być przenoszony – inaczej niż w pozostałych autach z gwiazdą na masce – na przednią oś, ale w razie potrzeby do 50 proc. momentu obrotowego (450 Nm) może trafić na tylną oś, co oznacza normalne AWD, czyli 4x4. Ile ma kosztować A Klasa AMG, jeszcze nie wiemy, ale najmocniejszy dziś mały Mercedes 2.5/250 KM kosztuje minimum 125 tys. zł. Spokojnie można więc założyć, że na mocniejsze o 110 KM AMG z dodatkami trzeba będzie wydać przynajmniej 170180 tys. zł.
KRS 0000000291 Fundacja na rzecz Pomocy Dzieciom z Grodzieńszczyzny ul. Świętojańska 24, 15-277 Białystok tel/fax: (85) 732 37 70 www.jedenprocent.sos.pl www.facebook.com/grodzienszczyzna
muzyk a
W
porównaniu z wieloma „gwiazdkami” afiszującymi się bogatym wykształceniem muzycznym, licznymi nagrodami i uznaniem krytyków Monilove jest outsiderką. Kroczy własną ścieżką, do zupełnie innych celów. Swoją przygodę z muzyką zaczynała jako dziennikarz muzyczny m.in. w programie „Halo-Gramy”. Wtedy współpracowała i przyjaźniła się z największymi gwiazdami polskiego środowiska muzycznego lat 90. Po kilku latach porzuciła dziennikarstwo i wybrała muzykę.
Chwila debiutu Pierwsze nagrania Moniki były dziełem przypadku. – Postanowiłam zrobić to dla najbliższych. Kilka swoich utworów wypalić na płytach CD i rozdać dobrym znajomym – wspomina z uśmiechem artystka. – Reakcja zwrotna i odbiór materiału sprawił, że wszystko potoczyło się w zupełnie innym kierunku. Monilove bardzo szybko odnalazła swoje miejsce na scenie. Już w 2009 roku dała się poznać publiczności przez pierwsze gościnne zwrotki m.in. w utworze „Misja” krakowskiej grupy Firma. Choć jest mocno kojarzona z polską rap sceną, nie da się jej zamknąć w ramach jednego gatunku, czego najlepszym dowodem jest album „Monilovemusic” nagrany w 2011 roku z Kriso (NON Koneksja) i Dj’em Bejbi. Debiutancka płyta, na której wyraźnie słychać inspirację reggae i dancehallem otworzyła artystce drogę do serc i umysłów słuchaczy. Pozwoliła też zdobyć doświadczenie, dzięki któremu Monika właśnie kończy kolejny muzyczny projekt.
Nowy projekt w powiększonej załodze
Monilove Love przede wszystkim! Tekst Karol Rutkowski foto Piotr Narewski, Maciej Słupski
W czasach, gdy większość artystów przejmuje się bardziej notowaniami na listach przebojów niż kreowaniem gustu słuchaczy, Monilove jest postacią niezwykłą. Nie trzyma się sztywnych ram, wręcz przeciwnie. Ciągle poszukując nowych inspiracji wraz ze swoim live bandem zbliża się do wydania drugiego albumu – „Jestak”
16 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl
Pomysł na nowe dzieło przyniósł duże zmiany. Każdy z utworów został stworzony wspólnie, a zespół rozrósł się tworząc różnorodny live band Jestak. Tworzą go takie postaci jak: Super G – utalentowany gitarzysta z bogatym doświadczeniem scenicznym i nieograniczoną wyobraźnią muzyczną; Adam Galewski – niezwykle charyzmatyczny perkusista, znany z grup Dead Courier czy Viadro, który występując na scenie przykuwa uwagę widzów nie tylko świetnym warsztatem, ale również spektakularną ekspresją, jaka towarzyszy jego występom oraz Budyń – świetny basista i nieprzeciętna osobowość (też zasila na co dzień Viadro). Nie można zapomnieć o Dj’u Bejbi, który Monilove towarzyszy praktycznie od początku. Zespół to przede wszystkim wierna paczka przyjaciół połączonych miłością do muzyki i identycznymi tatuażami – „Jestak”. Nie ma tu żadnego statysty. Razem stworzyli materiał, który trudno zaszufladkować. Artystów inspirował zarówno rap, punk, hard core, elektro, jak i dub step. Efekty tej mieszanki stylów usłyszymy jeszcze w tym roku, gdy na półki trafi album Monilove i Jestak, pt. „Jestak”. Materiał już budzi ogromne zainteresowanie. Produkcją płyty zajął się legendarny Dj Feel – X (Kaliber 44 czy Baku Baku To Jest Skład), a wyda ją S.P. Records, wytwórnia, która współpracowała m.in. z Kazikiem, Kultem czy Pidżamą Porno.
muzyk a
Przekaz wyrażony muzyką Monilove nigdy nie płynęła z nurtem rynku muzycznego. I kiedyś, i teraz skupia się na tekstach. Na płycie będą one zachęcać słuchacza do refleksji. – Chcę, by ludzie uświadomili sobie, że ich życie nie jest sterowane niczyim pilotem, ani chorym filmem, reżyserowanym przez szeroko rozumiany establishment – mówi Monika. – Pragnę, by uświadomili sobie, że tak naprawdę ich los jest w ich rękach. Monilove jest outsiderką. Motto, którym kieruje się artystka Kroczy własną ścieżką, w życiu i twórczości brzmi: Love przede do zupełnie innych celów. wszystkim. Nie jest to jednak popkulturowa „plasctic-love”. Monilove zachęca ludzi do samodzielnego myślenia, konsekwencji w działaniu oraz budowania trwałych i wartościowych relacji z innymi. Ponadto, razem ze swoim live bandem pragnie promować niemal zapomniane dziś tzw. załoganctwo, charakterystyczne dla młodych kapel lat 80.
*** Mieszanka gatunków muzycznych, połączona z bezkompromisowym przekazem ma szansę wnieść na polską scenę muzyczną powiew świeżości, jakiego słuchacze dawno nie doświadczyli. O tym, jak najnowszy projekt Monilove i Jestak zostanie odebrany przekonamy się wtedy, gdy grupa oficjalnie zaprezentuje swój materiał szerszej publiczności. reklama
optyk komputerowe badanie wzroku moda-okularowa
ul.Lipowa 6 tel.85 743 58 18 www.optykokulista.pl
optyk-okulista
ul.Krakowska 3/1 tel.85 746 09 81 www.oprawki-okularowe.pl fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 17
pasje
Dlaczego zajęłaś się wizażem? Kinga Klepacka Od kilku lat moda i wizaż są w kręgu moich zainteresowań. Początkowo wszystkie makijaże wykonywałam na sobie, jednak pewnego dnia zdecydowałam, że upiększanie kobiet (i mężczyzn) to coś, czym w przyszłości chciałabym się zajmować. Jestem dumna z tego, że robię to, co kocham i jest to doceniane.
Cały czas uczę się wizażu Z białostoczanką Kingą Klepacką, wizażystką i twarzą firmy Rimmel, rozmawia Agnieszka Sienkiewicz
Uczyłaś się sztuki malowania pod okiem profesjonalisty czy wszystkie tajniki makijażu zgłębiasz samodzielnie? KK Skończyłam Europejską Szkołę Wizażu i Charakteryzacji w War-
szawie oraz kształciłam się u najlepszych polskich wizażystów. Dużo ćwiczyłam na swoich koleżankach! (śmiech) Potem zaczęłam współpracować z fotografami przy realizacji sesji i zobaczyłam, jak moje makijaże wyglądają na profesjonalnych zdjęciach. Cały czas się uczę, w planach mam kolejne kursy. Wizaż to bardzo dynamiczna i zmienna dziedzina, trzeba wciąż dopracowywać swój warsztat. Realizowanie się w tej branży nie jest możliwe bez wyobraźni i talentu. Jesteś absolwentką Politechniki Białostockiej, nie myślałaś o pracy w wyuczonym zawodzie? KK Oczywiście, że tak. Jestem inżynierem i myślałam o pracy w stoczni
jachtowej. Być może pewnego dnia się tym zajmę.
Wygrałaś konkurs firmy Rimmel i mogliśmy przez miesiąc podziwiać Twoje zdjęcie na billboardzie w kluczowym miejscu Białegostoku. KK Zgłosiłam się do konkursu, aby wygrać tusz do rzęs. Byłam zasko-
czona, gdy okazało się, że fotografia z moim makijażem zachwyciła jury. Wygrałam nagrodę główną – profesjonalną sesję zdjęciową na billboard. Zrealizowali ją najlepsi styliści, a ja poczułam się jak prawdziwa gwiazda. O czym myślałaś, gdy po raz pierwszy zobaczyłaś reklamę ze swoim zdjęciem?
KK Byłam w szoku. Jako mała dziewczynka marzyłam, by znaleźć
Czy wygrana w konkursie otworzyła przed Tobą nowe możliwości? KK Oczywiście, jestem teraz bardziej rozpoznawalna i dostaję bardzo dużo propozycji. Staram się do nich podchodzić z rozsądkiem i wybieram te, które uznam za ciekawe, i które pozwalają mi realizować moje pomysły. Czy oprócz zwykłych śmiertelników malowałaś jakieś znane osobistości? KK Tak. W warszawskim Teatrze Kamienica, do spektakli „Jak się
kochają w niższych sferach” oraz „Kallas” malowałam m.in. Beatę Kaw18 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl
fot. 1. paweł tadejko; 2,3 sylwia bomba
się na billboardzie znanej i prestiżowej marki. Jak widać, marzenia się spełniają.
pasje
kę, Hannę Kochańską i Andżelikę Piechowiak. Podczas Fashionable East charakteryzowałam modelki do pokazów m.in. Macieja Zienia, Grażyny Hase, Dagmary Czarneckiej i Sylvie Laroche. Dodatkowo, pracowałam przy realizacji wielu discopolowych teledysków, m.in. zespołów Boys i Jorrgus, Etny czy Marcina Siegieńczuka. Malowałam też Miss Polonia 2012 Paulinę Krupińską oraz Miss Polonia Województwa Podlaskiego 2012 Paulę Zajkowską. Często bierzesz udział w sesjach zdjęciowych jako modelka. Łatwiej malować siebie czy innych? KK Zdecydowanie łatwiej mi malować siebie. Swoją twarz znam na
pamięć i potrafię zrobić makijaż z „zamkniętymi oczami”. Natomiast większą radość sprawia mi malowanie innych osób. Lubię podkreślać osobowość trafnym makijażem i wydobywać atuty urody.
Kinga Klepacka wizażystka, która jest najlepszą reklamą swojego warsztatu, zawsze piękna i uśmiechnięta. Twarz naszej bohaterki wydaje Wam się znajoma? Nic dziwnego! Niedawno w Białymstoku mogliśmy podziwiać billboard z reklamą firmy kosmetycznej Rimmel, której została twarzą. Kocha żeglowanie i podróże. Niedawno była sama na Kubie, a teraz chce odwiedzić Indie lub Kolumbię. Pływała po morzach i Atlantyku, nie boi się sztormów. Marzy o rejsie po Morzu Północnym.
A co jest najważniejsze w dobrym makijażu? KK Moim zdaniem, lepszy jest niedosyt niż przesyt, czasem mniej znaczy więcej. Ważna jest jakość kosmetyków, dlatego warto zainwestować w dobre produkty. Jednak najważniejsze jest, by dobierać makijaż do okoliczności. Inaczej malujemy się do szkoły, inaczej do pracy albo wielkie wyjście. Należy też pamiętać, że każdy makijaż trzeba dokładnie zmyć. reklama
Poczuj smak Węgier w Białymstoku! Zapraszamy do ORYGINALNEJ WĘGIERSKIEJ RESTAURACJI TOKAJ. Węgierska kuchnia, węgierska muzyka, węgierskie alkohole… wszystko w najlepszym wydaniu. Można tu przyjść na kulinarną ucztę we dwoje, wpaść na kieliszek palinki ze znajomymi, zorganizować bankiet, spotkanie biznesowe, imprezę rodzinną. Gospodarze TOKAJU podołają każdemu wyzwaniu – z uśmiechem, serdecznie z prawdziwie polsko-węgierską gościnnością. Jesteśmy otwarci: Niedziela-Poniedziałek 12:00 - 23:00, Sobota 12:00 - 24:00
tanie czwartki!
- 30% z karty menu
RESTAURACJA WĘGIERSKA TOKAJ ul. Malmeda 7 15-440 Białystok tel. 85 742 08 07
fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 19
ludzie
Spotykają się w niewielkiej sali gimnastycznej. Z uporem ćwiczą rzuty i podania. Marzą o wielkich turniejach i zwycięstwach. Przez chwilę zapominają o swoich ograniczeniach. Grupa podlaskich rugbystów na wózkach myśli nad nazwą swego zespołu. Jedną z propozycji są „Misie Polarne”.
R
Drużyna Rugby Tekst Krzysztof Romaniuk foto Piotr Narewski
ugby to sport kontaktowy. Zdawać by się mogło, że to ostatnia gra zespołowa, w jakiej mogą uczestniczyć osoby na wózkach. – To nie wózki, tylko małe pancerne czołgi. W ich tworzeniu używa się stopów aluminium. Obudowane są ze wszystkich stron tak szczelnie, że nawet mocne zderzenie nie powoduje żadnego uszczerbku – mówi Krzysztof Blusiewicz, jeden z uczestników treningu. Wózki są bardzo stabilne. Na wypadek, gdyby jednak zawodnik się przewrócił, każdy z nich ćwiczy upadki. Jak w judo. – Jesteśmy przywiązani do wózków pasami. Jeżeli upadamy na ziemię, to razem z nimi. Najważniejsze to chronić głowę. Trzeba wyrobić prawidłowy nawyk – mówi Paweł Zieliński, który na wózku porusza od czterech lat. Kontuzje się jednak zdarzają. – W zeszłym roku kolega upadł tak niefortunnie, że złamał nadgarstek. Nie jest to jednak jakieś nagminne – twierdzi. Ośmiu podlaskich rugbystów ćwiczy w sali gimnastycznej Domu Pomocy Społecznej przy ul. Baranowickiej 203. Treningi prowadzone są przez fizjoterapeutę Łukasza Borowskiego. – Poznaliśmy się z chłopakami na jednym z zeszłorocznych obozów organizowanych przez Fundację Aktywnej Rehabilitacji. To dzięki niej moi mamy gdzie ćwiczyć. Fundacja jest też patronem rugby w Polsce, a nasi zawodnicy są jej podopiecznymi. Podczas obozu doszliśmy do wniosku, że w Białymstoku nie ma zbyt wielu możliwości, jeśli chodzi o uprawianie sporu przez osoby niepełnosprawne. Postanowiliśmy więc założyć drużynę. Obecnie w jej skład wchodzi osiem osób. To ludzie z całego województwa, m.in. z Hajnówki, Białowieży, czy Łomży – opowiada Łukasz Borowski. Wśród ćwiczeń najwięcej jest tych kondycyjnych i siłowych. W ruch idą więc hantle i piłki lekarskie. Jako że w rugby liczy się też precyzja, 20 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl
zawodnicy ćwiczą podania. Jeden z nich rzuca piłkę w wolną przestrzeń sali, a drugi ma za zadanie podjechać jak najszybciej na wózku, złapać piłkę i trzymać ją w taki sposób, by nikt nie mógł mu jej odebrać. – Może to kogoś zaskoczyć, ale nie grają „jajkiem” od futbolu amerykańskiego, ale piłką koszykową. Jajko trudno byłoby złapać, nie mówiąc już próbach przekoziołkowania. To, co odróżnia nas od tradycyjnego rugby, to fakt, że nie nosimy żadnych kasków – mówi Paweł Zieliński. Na boisku jest osiem osób – po cztery w jednej drużynie. W czasie meczu trener może dokonać tyle zmian, ile mu się podoba. Bardzo ważne jest więc, by mieć jak najwięcej zawodników na ławce rezerwowych. W naszym województwie tylko nasi rozmówcy grają rugby na wózkach inwalidzkich. – Jedyna drużyna na wschodzie Polski istnieje w Ostrowi Mazowieckiej. Tam właśnie, dwa lata temu, zaczynałem swoją przygodę z tym sportem – tłumaczy Paweł Zieliński. Wszystkich drużyn jest około dwudziestu. Najwięcej na Śląsku. Istnieją dwie ligi. Polska reprezentacja zajmuje obecnie piąte miejsce w Europie. Podlaski zespół rugby na wózkach istnieje dopiero od października zeszłego roku. Już dziś jednak zawodnicy myślą o przyszłych zwycięstwach. – Chcemy zacząć od tej niższej ligi i powoli wspinać się na sam szczyt – śmieje się Paweł Zieliński. Pierwsze mecze ligowe zaczynają się już w kwietniu. Białostoccy rugbyści liczą, że uda im się wystartować. – Wszystko zależy od tego, czy będziemy mieli specjalne wózki. Kosztują od 15 do 20 tysięcy złotych za sztukę. Szukamy sponsorów, którzy mogliby nas wesprzeć. Zwróciliśmy się też do senatora Tadeusza Arłukowicza, który jest wielkim fanem naszej drużyny – tłumaczy Łukasz Borowski.
Fundacja Polska Pomoc ul. Świętojańska 24 lok. 2 15-277 Białystok KRS: 0000360501 Tel: 85 732 37 70, kom. 511 687 687
Rugby to sport bardzo dynamiczny. Na całą akcję drużyna ma 40 sekund, na wyprowadzenie ataku – tylko 12 sekund. Mecz podzielony jest na 8-minutowe kwarty, tak jak w hokeju na lodzie. Co 10 sekund zawodnik musi podać piłkę bądź ją przekoziołkować. Jeżeli nie uda się tego zrobić, sędziowie naliczają straty.
y ZOBACZ MATERIAŁ FILMOWY http://bit.ly/W2IfAb
PRZEKAŻ SWÓJ 1 % NA SZCZYTNY CEL
reklama
Posiadanie specjalnych wózków jest też warunkiem rozpoczęcia pracy nad taktyką, która w rugby jest sprawą kluczową. – Nie możemy tego robić przy użyciu standardowych wózków. Wiele strategii polega np. na tym, że jeden zawodnik odwraca uwagę, a drugi ma za zadanie przepchnąć przeciwnika za linię – opowiada Łukasz Borowski. Zanim jednak zawodnicy zaczną myśleć o meczach, muszą skupić się na pracy nad kondycją. A z tą ostatnią już dziś jest nieźle. – Jeszcze niedawno nie mogłem podnieść piłki lekarskiej. Teraz nie sprawia mi to już problemu. Kiedy ćwiczę, poprawia mi się też samopoczucie. Przebywając z ludźmi na wózkach, człowiek zapomina, że jest niepełnosprawny – mówi Bogdan Smaka. Z kolei Marcin Anchimiuk zanim stał się osobą niepełnosprawną nie interesował się rugby. – Wolałem piłkę nożną. A teraz tak wciągnąłem się rugby, że stały się one moim ulubionym sportem. Duch rywalizacji połączony jest tu z dobrą zabawą. Poza tym, można sobie znacząco poprawić kondycję – twierdzi Marcin. Podlascy rugbyści na wózkach mają w sobie coś takiego, że potrafią zarazić swoją pasją innych. – Gdy ktoś powie „rugby” od razu jest to kojarzone z futbolem amerykańskim. Kiedy jednak pokazuję znajomym filmiki z rozgrywek, każdy spogląda z zainteresowaniem – opowiada Paweł Zieliński. – W kwietniu zeszłego roku, na Rynku Kościuszki odbył się pokaz rugbystów. Warszawska drużyna Four Kings rozegrała mecz z białostockimi VIP-ami. W składzie tych drugich wystąpił między innymi senator Tadeusz Arłukowicz. Zerwałem się z zajęć, by obejrzeć ten pokaz. Na początku ludzie nie wiedzieli o co chodzi. Kiedy jednak rozpoczął się mecz, zaczęli podchodzić bliżej i zaglądać. Kilku odważyło się nawet usiąść na wózkach i zagrać. To nieprawda, że osoby niepełnosprawne nie mogą uprawiać sportu. – Można zacząć od szachów, a skończyć na przykład na pływaniu, gdzie ludzie nawet po amputacjach kończyn doskonale sobie radzą. Przede wszystkim trzeba uwierzyć w siebie i wyjść z domu – podkreśla Paweł Zieliński.
KRS 0000360501
Darowizny przeznaczamy na —— pomoc potrzebującym w kraju i za granicą, —— pomoc dla podopiecznych Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego dla Dzieci i Młodzieży w Bacikach Średnich, —— finansowanie rehabilitacji oraz zakup sprzętu rehabilitacyjnego dla chorych dzieci, —— organizację kolonii letnich dla dzieci, —— i wiele innych…
nasz białystok
Ideał miasta
Ładne i mądre tekst Grzegorz Grzybek bloger citybranding.natemat.pl Wydawałoby się, że słowo design nieczęsto gości w Białymstoku. W przestrzeni miasta uwagę zwracają wszędobylskie reklamy (Central), termoizolacje i potwory bezlitosnych architektów (czerwona kamienica obok kościoła Św. Wojciecha). Co ciekawe, miasto ma dobry wydział architektury, którego studenci co chwila zachwycają pomysłami na nowe rozwiązania tu i teraz.
Powrót ze Sztokholmu do Białegostoku Ostatnio rozmawiałem ze studentem Akademii Teatralnej pochodzącym z wielopokoleniowej, warszawskiej rodziny aktorów. Powiedział, że Białystok staje się piękny na wiosnę gdy wszędzie jest zielono. Owszem, swego czasu nawet Playboy nagrodził nasze Planty za urok osobisty. Jednak gdy człowiek wraca z podróży po Szwecji, Niemczech czy Holandii myśli, że można tu i teraz przy maksimum chęci i minimum środków zrobić coś dobrego dla estetyki, funkcjonalności, nowoczesności i designu w Białymstoku.
Po co nam ładne miasto? Ładne to takie bezpłciowe słowo. Miasto powinno być intrygujące, wygodne, kreatywne. Nie dlatego, że tak trzeba, bo inni tak mają. Przyjazna przestrzeń miasta ma zdobywać klientów. Klientów? Tak pora, by o statystycznym podatniku, studencie, turyście czy przedsiębiorcy myśleć jak o naszym kliencie. Dobrze obsłużony klient stanie się tzw. „stałym klientem” z czego obie strony czerpać będą profity. Pora też dostrzec, że miasto jest produktem, marką, a mieszkańcy jej ambasadorami. Jeśli chcą budować pozycje miasta za żadne skarby nie mogą o nim mówić źle. Każda marka ma swoje wady, każda jest na jakimś etapie rozwoju. Czy większość dzisiejszych białostockich krezusów – którzy na początku swojej kariery w latach 90. sprzedawali Ci jeansy na Kawaleryjskiej – zaczynała dobijanie targu od wyliczenia słabych stron sprzedawanego towaru? Oczywiście, że nie. Dlatego pora polubić swoje miasto. Znaleźć w nim swoje miejsce. Ucieczka jest łatwa
opinie znanych białostockich designerów Wszyscy moi rozmówcy wspomnieli o braku infrastruktury rowerowej i bardzo wyraźnym komunikacie ze strony miasta, że chce być miejscem przyjaznym dla rowerzystów. Tegoroczny budżet przewiduje zakup ponad 50 stojaków rowerowych i uruchomienie nowoczesnej wypożyczalni. Według badań przeprowadzonych przez magistrat, białostoczanie rezygnują z jazdy rowerem z obawy przed kradzieżą swojego pojazdu. Stąd stojaki i wypożyczalnia to krok w dobrym kierunku.
Po co nam te rowery? Powiedzieć dla zdrowia to za mało, powiedzieć dla wygody nieścisłość. Rowery ważne są głównie z powodów ekonomicznych. Im 22 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl
więcej z nas korzysta z roweru, tym mniejsze są korki w mieście, mniejsze zanieczyszczenie, wydatki na utrzymanie komunikacji miejskiej, naprawę infrastruktury drogowej, zmniejsza się liczba pacjentów w szpitalach. Dodatkowo to, czego nie wlejemy do baku auta, możemy wydać w lokalnych firmach. Tym bardziej, że rowerzyści częściej korzystają z usług mikroprzedsiębiorców, bo łatwiej im swoim jednośladem zjechać z głównej drogi. Atrakcyjne z punktu widzenia przedsiębiorcy nie są już tylko lokale opodal przystanków autobusowych, parkingów czy w galeriach handlowych. Właśnie! Parkingi – kolejny problem z głowy. Poza tym, jazda rowerem pozwala odstresować się przed i po pracy, a do centrum z Nowego Miasta szybciej
dojadę rowerem niż autobusem. Rower rozwiązuje wiele problemów przyczyniając się do pozostawania znacznych środków w budżecie miasta. Strategia Rozwoju Białegostoku określa realizację do 2020 roku, kilku podstawowych celów, jak: • utworzenia metropolii o silnych, wewnętrznych powiązaniach funkcjonalnych z rozwiniętą siecią transportową. • rozwój nowoczesnej gospodarki opartej na wiedzy. • pielęgnowanie tożsamości społecznej. • ekologiczne, nowoczesne, otwarte na świat miasto.
fot. str.lewa: lauren mannings, lancere, k.matl; str.prawa: mat. autora
Zacznijmy od rowerów
nasz białystok
Agata Lisowska Bartosz Malewicz Absolwent Międzynarodowej Szkoły Kostiumografii i Projektowania Ubioru. Jego ubrania noszą polskie gwiazdy: Czesław Mozil, Małgorzata Foremniak czy Marta Żmuda-Trzebiatowska. Prace projektanta prezentowały m.in. Elle czy Vanity Teen. — Skwery i trawniki ogólnodostępne tak, jak w np. Berlinie, ale dla odmiany w klimacie brutalistycznym. Wykorzystałbym przestrzeń miejską do tworzenia nowych ciekawych koncepcji artystyczno-funkcjonalnych.
Joanna Dzienisowicz Studentka Akademii Sztuk Pięknych im. W. Strzemińskiego w Łodzi na Wydziale Tkaniny i Ubioru, ze specjalizacji Projektowanie Biżuterii autorka popularnych kolekcji współczesnej biżuterii artystycznej. — Bardzo lubię „zieloną” stronę miasta. Brakuje mi ścieżek rowerowych i stojaków na rowery. Sama poruszam się po mieście niemal wyłącznie rowerem.
Studentka Politechniki Białostockiej. Twórczyni architektury energooszczędnej i ekologicznej, zaangażowanej społecznie. Wraz z Pauliną Kuszneruk i Martą Kapłan zajęły drugie miejsce w międzynarodowym konkursie na koncepcję zagospodarowania terenów po fabryce Fiata w Turynie. Współinicjatorka akcji „Central bez Reklamy” — Przede wszystkim pozbyłabym się krzykliwych, wielkoformatowych reklam. Białystok niewątpliwie ma z tym problem – a przecież żaden budynek nie powinien służyć jako „wieszak” na reklamy.
reklama
fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 23
na taler zu
Jajko w trzech odsłonach
Jajko było (i jest) PIERWSZE TEKST Grzegorz Chlebowicz, szef kuchni Trattorii Czarna Owca
foto arch autora
Nieuchronnie zbliża się okres świąt wielkanocnych, a to znaczy, że nieuchronnie zbliża się wiosna, a wiosną warzywa i owoce smakują najbardziej. Nowalijki, truskawki, szparagi – już nie mogę się doczekać. Ale na razie mamy ledwie połowę marca, więc skazani jesteśmy na warzywa korzenne, kasze, a że nadchodzi Wielkanoc – także na jajka. Zawsze podczas tych świąt zastanawiam się, skąd na naszym rynku bierze się tyle jaj. Przecież – tylko z okazji marca – nie zwiększa się populacja kur niosek. Ale, niech tam. Niezależnie od tego, skąd na Wielkanoc biorą się one w takiej obfitości, trzeba przyznać, że nie ma bardziej uniwersalnego produktu niż właśnie jajka. Jest to prawdziwy cud w skorupce. Wykorzystywane są bowiem jako spulchniacz do ciast czy sufletów. Jako klej w pulpetach. Środek zagęszczający w sosach słodkich i wytrawnych, a duża zawartość lecytyny w żółtkach pozwala na rzecz wydawałoby się niemożliwą, czyli połączenie wody i tłuszczu w majonezie albo w sosie holenderskim. Na prośbę mojego serdecznego przyjaciela „Mniej filozofuj, więcej gotuj” w tym numerze przyrządzę trzy dania – wszystkie z jaj. Zaczniemy więc od podstaw, czyli ugotujemy jajko na twardo, zrobimy klasyczny francuski omlet, a także popularne włoskie wielkanocne danie, czyli frittatę.
24 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl
Frittata z ziemniakami i serami korycińskimi Frittata jest rodzajem zapiekanego omletu, z założenia ma być dość gruba i pożywna. Dodatki, jakich użyjemy zależą od naszych upodobań, niemniej jednak bardzo do frittaty pasują ziemniaki i sery podpuszczkowe. Podsmażamy ugotowane i pokrojone w kostkę lub plastry ziemniaki, następnie odsączamy na papierowym ręczniku. Roztrzepujemy w misce jajka w ilości co najmniej siedmiu sztuk. Podobnie jak przy omlecie, masę smażymy na maśle, a ścięte jajka zbieramy łopatka od brzegów do środka. Gdy masa jajeczna w połowie jest ścięta – dodajemy ziemniaki i kilka rodzajów sera (ja użyłem serów korycińskich z rodzinnego gospodarstwa Gremza). Frittatę wstawiamy na około 5 min. do piekarnika ustawionego na 200 stopni, z górnym grzaniem. Gdy danie się zapiecze przekładamy je na deskę lub talerz, czynność tę powtarzamy tak, aby zaserwować frittatę zapieczonymi serami do góry.
na taler zu
Omlet Klasyczny omlet robi się bez dodatku mąki, w jego skład wchodzą posolone jajka i ewentualnie dodatki takie jak: szczypior, pieczarki, szpinak, ser i wiele innych. Trzy jajka roztrzepujemy w misce. Na średnio rozgrzaną patelnię teflonową dodajemy masło (czubatą łyżeczkę) zanim się całkowicie roztopi wlewamy masę jajeczną. Następnie zawartość patelni energicznie mieszamy widelcem lub łopatką. Gdy 2/3 masy się zetnie, przechylamy patelnię, a jajka delikatnie zbieramy w jej dolnej części – tak, aby utworzyły półksiężyc. Potem przez krótką chwilę smażymy. Omlet wykładamy na talerz zrumienioną stroną do góry.
Jajko na twardo W większości domów i restauracji jajka gotuje się nieprawidłowo. Po ugotowaniu często są pęknięte, gotowane zbyt długo stają się suche, a żółtko na krawędziach robi się zielone. Zaprezentuję sposób, który odmieni sposób gotowania jaj w Waszych domach na zawsze. Jajka wkładamy do garnka z zimną wodą, następnie stawiamy na gaz i czekamy, aż woda się zagotuje, w tym momencie wyłączamy ogień. Garnek z jajkami odstawiamy do chwili, gdy woda będzie letnia – i już. Proste – prawda? Przy tej technice skorupka nigdy nie popęka, a żółtka będą lekko plastyczne i zachowają ładną pomarańczową barwę.
reklama
TNE BEZPŁA ERENIE T A N ZY DOWO STOKU PRZY O BIAŁEG MÓWIENIU MIN. ZA
30 ZŁ
...Odrobina sake, nietuzinkowy smak oraz doznania estetyczne towarzyszące degustacji tworzą niepowtarzalną atmosferę...
Pragniesz nowych doznań kulinarnych? W FUTU SUSHI zasmakuj niebagatelnej przyjemności i poznaj piękno smaku tradycyjnej kuchni japońskiej! Zapraszamy, Zespół FUTU SUSHI Białystok, ul. Lipowa 12, www.futusushi.pl tel. 690 990 212
fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 25
pupile
Zdrowa karma = zdrowy pies Należy mi się jak psu zupa. Dość często używamy takiego argumentu w rozmowie. Tymczasem pies nie powinien zjadać zupy, kasz, sosów ani wędlin przeznaczonych dla ludzi. Mięsa przyrządzane na nasze stoły zawierają azotany, azotyny, polifosforany, cukier, sól w nadmiarze, konserwanty i białko sojowe. Nie można też odpowiednio zbilansować diety przygotowywanej w domu. Najlepsze rozwiązanie to karma sucha, pełna witamin i składników mineralnych. Taka, jak na przykład Husse.
Dane kontaktowe 722 09 26 13 | 785 43 71 58 bialystok@husse.pl www.facebook.com/HusseBialystok www.husse.pl 26 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl
fot. mat. prasowe; 123rf.com
J
ak wynika z badań TNS OBOP, aż 80 proc. polskich psów jest karmionych jedzeniem domowym, czyli spożywa śniadania, obiady czy kolacje takie, jak ich państwo. Suchą karmę dostaje 63 proc., a karmę z puszki jedynie 26 proc. naszych czworonożnych przyjaciół. – Jak widać wielu właścicieli psów ciągle jeszcze traktuje swoje pupile jak odkurzacze, które zjedzą wszystko to, czego nie zjedli ludzie. Efekt? Wiele zwierząt cierpi na otyłość i ma problemy ze stawami. Na szczęście, to się zmienia. Coraz więcej właścicieli psów zdaje sobie sprawę, że nie tędy droga i lepiej kupić gotową karmę, niż potem szukać pomocy u weterynarza – podkreśla Konrad Kacejko, białostocki dystrybutor szwedzkiej firmy Husse. Trzeba jednak pamiętać, że wbrew pozorom, kupienie tej właściwej nie jest takie proste. – Na rynku jest ogromny wybór karm dla psów. Nie sugerujmy się kolorowym opakowaniem czy ceną, bowiem dawkowanie tych tańszych jest dużo większe i częstsze – wyjaśnia Konrad Kacejko. – Efekt jest taki, że te droższe karmy wystarczają na dłużej, a dzienny koszt żywienia psa o wadze 25 kg zaczyna się już od 3 zł. Jak tłumaczy, psy są stworzeniami mięsożernymi, więc ich układ trawienny najlepiej przyswaja białka i tłuszcze zwierzęce. To natomiast oznacza, że pokarm powinien zawierać dużą ilość mięsa. Zapewniają to karmy wysokomarkowe z górnej półki (Super Premium). Niestety, składnikiem tych tańszych są często sojowe wypełniacze, węglowodany lub słabo przyswajalne dodatki zbóż, których wartość odżywcza jest mała. – Ważne jest jednak, by karma była doskonale zbilansowana, bo mimo wszystko, psia dieta nie może składać się wyłącznie z mięsa. Liczą się również inne składniki zawarte w karmie, jak np. wyciąg z alg, olej z łososia, lecytyna oraz tradycyjne dodatki, czyli ryż i ziemniaki – mówi przedstawiciel Husse Białystok. – Dlatego nasi przyjaciele muszą dostawać tzw. pełnoporcjową dawkę jedzenia, zgodną z dziennymi normami żywieniowymi. Niezbilansowana dieta może powodować niedożywienie albo nawet zatrucie. Jeśli opakowanie zawiera 4 proc. produktów mięsnych lub pochodzenia mięs nego, to stanowczo za mało. Dlatego czytając etykietę ze składem karmy musimy zwracać uwagę na to, jaka jest zawartość: białka (odpowiada za budowę skóry, kości i narządów wewnętrznych), tłuszczu (główne źródło energii), witamin A, D, E i minerałów (fosforu i wapnia), kwasów tłuszczowych Omega-3 i 6 (sprawiają, że skóra jest gładka i lśniąca), glukozaminy (stymuluje budowę chrząstki w stawach). Ważne jest, aby w składzie nie było sztucznych barwników i konserwantów a składniki użyte do produkcji karmy były najwyższej jakości. Trzeba także dbać, by nasze czworonogi miały zapewnioną stałą porę karmienia i nieograniczony dostęp do wody. – Pamiętajmy, aby zdrowie psa było na pierwszym miejscu. Chleb z pasztetową czy makaron to jedzenie nie dla psa i rujnuje jego zdrowie. Jeśli sierść zwierzęcia jest błyszcząca i gęsta, oczy i uszy są wolne od wydzieliny, a stolec niewielki i zwarty, oznacza to, że karma jest odpowiednio dobrana – tłumaczy Maria Iwona Rudobielska, lekarz weterynarii z białostockiej lecznicy przy ul. Pietkiewicza. Niestety, nie ma karmy uniwersalnej, nadającej się dla wszystkich psów. Należy ją dobierać do wieku, wielkości, aktywności i stanu zdrowia pupila. Inną powinno jeść szczenię bernardyna, inną dorosły york, a jeszcze inną myśliwski terier. Psy spędzające większość czasu na kanapie zużywają mniej energii niż pilnujący posesji owczarek. Duży problem mają właściciele czworonogów mających wrażliwy układ pokarmowy lub alergie (np. na drób lub wołowinę). Można go jednak rozwiązać, podając psom karmę na bazie jagnięciny lub łososia. I jeszcze jedno, dostawa karmy Husse realizowana jest 7 dni w tygodniu przez kompetentnego konsultanta, który zawsze pomoże dobrać odpowiednią karmę dla Waszego przyjaciela. Można też wypróbować karmy przed zakupem, wystarczy skontaktować się z dystrybutorem Husse i zamówić bezpłatną próbkę.
pupile
Cztery łapy z manicurem Tekst Paweł Waliński „Łapy, łapy cztery łapy. A na łapach pies kudłaty”. Ta piosenka to już przeszłość. Dziś pies może mieć na łapach pełen manicure, zaś kudły ułożone zgodnie ze wskazaniami brytyjskich i francuskich żurnali mody. Bo skoro człowiek dba o wygląd, to dlaczego nie czworonóg?
– Kiedy zaczynałam, takich salonów w Białymstoku było chyba dziesięć – wspomina Agnieszka Jarmolik z „Psiaka” przy ul. Sybiraków 5. – Część się zamyka, bo w tym interesie najtrudniej jest przetrwać zimę. Ludzie myślą, że zimą nie należy piesków pielęgnować, bo śnieg, brud, itp. Na szczęście, ten pogląd się zmienia.
fot. 123rf.com
Pielęgnacja dla zdrowia W rzeczywistości pielęgnacja jest szczególnie ważna zimą, gdy psy spacerując mają do czynienia choćby z wysypywaną na jezdnie i chodniki solą. Tego w ich naturalnym środowisku nie ma. A sól zbiera się między opuszkami łap, gdzie tkanki są wyjątkowo wrażliwe, i pali, nierzadko wywołując kłopotliwe nadżerki. Pierwszym objawem tego stanu jest lizanie łapy. Śnieg, który zostaje na zbyt długich, zaniedbanych kłakach na łapach może wolno się topić, powodując odmrożenia. Wizyty w psich salonach urody nie są więc jakąś fanaberią, ale sposobem, by nasze czworonogi trwały w zdrowiu i dobrej kondycji. Jasne, że więk-
szość z nas kąpie psa dopiero, kiedy w domu pojawia się nieprzyjemny zapach. To błąd, bo pełen serwis, który naszemu pupilowi wypada sprawić przynajmniej dwa razy w roku, nie jest tak strasznie drogi. Cena – zależnie od wielkości psa – wynosi od 70 do 120 zł. – Nie chodzi tylko o strzyżenie. Pełna pielęgnacja to mycie, strzyżenie, obcinanie pazurów, golenie podogonia, by piesek nie brudził się przy załatwianiu – wylicza pani Agnieszka. – Przystrzygam brzuszek i pachwiny, czyli miejsca, w których futro się najbardziej filcuje, a co za tym idzie, boleśnie naciąga skórę. Czyszczę uszy i wyrywam z nich włosy. A to trzeba robić, bo futro utrzymuje w uchu wilgoć. Czyszczę również oczy.
Upiększać, ale nie ośmieszać Jedną kwestią jest jednak zdrowie i higiena, a drugą chęć, by nasz pupil wyróżniał się sporeklama
śród rzeszy innych psiaków. Gdy klient nie ma specjalnych życzeń, pani Agnieszka strzyże jego czworonoga wedle własnego uznania. Stara się przy tym jednak zbliżać do modelowego wyglądu, znanego z podręczników kynologii i wystaw wzorca danej rasy. Nie znaczy to, że nie możemy „odpicować” naszego ukochanego pieska zgodnie z własnym widzimisię. – Zdarzyła się nawet prośba, by shih tzu sprawić na głowie irokeza albo, by malutkiej suczce zostawić na główce i przy uszkach specjalne kucyki – wspomina Agnieszka Jarmolik. Zaraz zapewnia jednak stanowczo, że w swojej pracy ma jedną i podstawową zasadę: nigdy nie zgadza się na „zabieg upiększający”, który mógłby zwierzę ośmieszać. – W psim fryzjerstwie też są mody. Nie jest tak, że sznaucera zawsze strzyżemy tak, a yorka tak. Klienci są też otwarci na pomysły
fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 27
pupile
Białystok jest silnym ośrodkiem na mapie polskiego rapu? Cira Poznań jest bardzo mocny. Tam jest inny
– opowiada nasza rozmówczyni. – Na szczęście, białostoccy klienci nie są jeszcze na tyle wielkimi dziwakami, żeby prosić o coś szokującego. Niemniej, pani Agnieszka pamięta suczkę, której pani chciała, by jej pupilka miała zaplecione warkoczyki. I to jest w porządku. Pies może wyglądać zabawnie, ale musi wyglądać godnie. – Jednak kiedyś przyszedł pan i poprosił, żeby mu przefarbować pudla na zielono. Odmówiłam. Odesłałam go do innego salonu – zapewnia stanowczo. – Nie wiem, czy w którymkolwiek się zgodzili. Po prostu, z psów nie powinno się robić idiotów, choć generalnie można kupić farby do sierści, lakier do paznokci dla psów. Wszystko jest nietoksyczne, na naturalnych barwnikach.
Pies jako pająk? Nigdy
fot. 123rf.com
Zimą naszej pociesze można też sprawić ubranko. Szyje się je pod rozmiar, na konkretne zamówienie. „Kreacja” nie może ocierać, a jednocześnie powinna chronić to, co najbardziej narażone na chłód, a więc przede wszystkim część brzuszną. Trudniej jest z tak popularnymi na internetowych obrazkach kostiumami. Wszak pies nie ma jak wyznać nam, że w kostiumie hot doga albo przebrany za pająka nie czuje się szczególnie komfortowo. Jednak i tu wielość możliwości, materiałów i fasonów jest ogromna. Wszystko ocieplane, szyte ręcznie, z dbałością, by łatwo było to na naszego zwierzaka założyć. Ciężko, by wszak było psu wywiązać gorset. Ale jak na to wszystko reagują same czworonogi? – U mnie obowiązuje taka reguła, że nie używam wysięgników ani tzw. szubieniczek.
28 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl
Czyli pies w trakcie pielęgnacji nie jest związany, nie ma niczego na szyi, jest na stole swobodny, nawet jeśli wtedy ja muszę się dodatkowo wygimnastykować – opowiada pani Agnieszka. – Dla zwierzęcia to zawsze stres, ale stali psi klienci mnie znają, wiedzą że nic złego im się na moim stole nie stanie. Oczywiście, przy piesku może też być właściciel, bo właściciel często bardzo pomaga. Chyba że odnosi to skutek odwrotny od zamierzonego. Jak wspomina, zdarzył się piesek, który pozostawiony sam był bardzo spokojny i grzeczny, natomiast w obecności swojej pani zachowywał się jak nie ten sam – wył, skamlał, rwał się, żeby do niej uciec. Miał wręcz pretensję, że go nie ratuje.
*** Dowodem na skuteczność tych wszystkich zabiegów jest rezydent salonu, york Drops, przez klientów zwany Prezesikiem albo Bandziorkiem. Na początku odrobinę nieufny, później już sto pociech, domagający się głaskania i drapania. Dropsik ma swoje miejsce przy wystawowej szybie, skąd czujnie lustruje cały lokal. – Niejedna kosmetyczna procedura zanim, a jednak nie zdradza najmniejszego cienia strachu. Może i on wie już, że to wszystko dla zdrowia. Jasne, że dla wyglądu również, ale przede wszystkim dla zdrowia. Bo higiena i czystość to wszak zdrowia podstawa – zapewnia Agnieszka Jarmolik. Warto więc dokonując codziennej ablucji pomyśleć też i o naszych podopiecznych. A bo to nie wstyd z brudasem i fleją na spacer chodzić?
state of mind, gdy chodzi o hip hop. Tam tę kulturę widać na ulicy. Widać, że scena jest spójna, duża, że nie ma za dużo podziałów. U nas skrajnych podziałów może nie ma, ale są podzialiki, przytyki i szpileczki. Poza tym, Katowice, Warszawa, Szczecin: Łona, Projekt Nasłuch. Czy u nas jest jakieś zagłębie? Na pewno zagłębie niewykorzystanych talentów. Wraca więc co chwila pytanie o stygmat, o białostockie fatum. Może jesteśmy za blisko Rosji, może faktycznie żyjemy w jakimś lesie… Analizowałem to nieraz i nie mam odpowiedzi na to pytanie. Ale na Białymstoku ciąży jakiś stygmat. Że stąd trudniej się przebić, że paradoksalnie stąd dalej do Warszawy niż np. z Wrocławia. C Myślę, że jest w tym źdźbło prawdy. Kiedyś w to nie wierzyłem. Nawet gdyby odnieść się tylko do rapu – była taka etykietka, że białostoccy raperzy są jednymi z najlepszych w Polsce, ale żaden się nie przebija. Może oprócz Piha, który przeniósł się do Warszawy i tam rozwija swoją karierę. Ale on właśnie wyrwał się z Białegostoku, więc w tym stygmacie coś jest. Nie wiem skąd ta zaściankowość i obowiązek, że koniecznie trzeba tworzyć we własnym mieście i nie uciekać (śmiech).
Ale Step nie jest wytwórnią lokalną… C To wytwórnia opolska, która gromadzi coraz więcej raperów. Właśnie dołączył do nich na przykład Włodi znany z Molesty. To jest legenda. W Stepie jest kilku zawodników z Warszawy i spora reprezentacja z Białegostoku. Wzięli nas pod skrzydło, z czego się bardzo cieszę. Pomimo opinii, że Step zbyt agresywnie promuje artystów – patrząc na moją karierę – to właśnie promocji mi brakuje. I Twoja nowa płyta. Licząc wszystkie tzw. legale i nielegalne, które to już wydawnictwo biorąc pod uwagę „Panoramę Paru Faktów” i inne projekty? C Tak, „Plastikowy kosmos”. Dziesiąte? Może
jedenaste? „Panorama Paru Faktów”, „Kromka EP”, „Cira/Nikon”, „Fama Familia”, „Zapracowany Obibok 1, 2”, „Plastikowy kosmos”. Sporo tego i zapowiada się, że będzie jeszcze więcej.
rozmowa
Jakieś białostockie fatum
Z Cirą, który ze swoją nową płytą, „Plastikowy Kosmos” dotarł na 6. miejsce Oficjalnej Listy Sprzedaży Producentów Audio Wideo (OLiS) – co białostoczanom nie zdarza się wszak tak często – rozmawia Paweł Waliński Uchem Ciry Najlepsze płyty hip hopowe w 2012 roku: Zeus „Zeus nie żyje” Bisz „Wilk chodnikowy” Miuosh „Prosto przed siebie”
Co Cię wyróżnia spośród innych raperów? C Płyta jest inna w warstwie lirycznej. Postanowiłem odbiec trochę od klasycznych tekstów rapowych, wykładania wszystkiego czarno na białym. Ubrałem to w bardziej poetyckie, wysublimowane wersy i to jest wyznacznik stylu płyty. Poza tym, beaty Szatta są naprawdę kosmiczne, wyjątkowe, enigmatyczne. W ogóle myślę, że jeśli w tym roku Szatta nie przechwyci jakaś zagraniczna wytwórnia, to będzie prawdziwy cud. To jest koleś, który ma ogromny potencjał.
ganizować coś większego na własną rękę. Z odzewu po płycie jestem zadowolony, bo jest trochę koncertów, jest współpraca z teatrem („Krótki kurs teatru najnowszego” w BTL – red.), kilka klipów, a więc i pieniądz jakiś wpadł. I w tym roku będzie już tylko lepiej. Tak sobie założyłem i nie przyjmuję innej wersji.
Nowa płyta przekłada się na koncerty? Jakaś trasa? Masz już jakieś zaproszenia?
C Nie powiedziałbym, że z Hukosem jesteśmy
C Zaproszenia się pojawiają, ale dzisiaj to ar-
tyści raczej sami ogarniają sobie trasy. Jeszcze się za to nie zabieramy. Chcemy z Hukosem wspólnie wydać płytę i wtedy będziemy or-
Medialnie jest o „Kosmosie” dosyć głośno. Czy to oznacza jakiś relatywny sukces białostockiego hip hopu? Czy wy z Hukosem ciągniecie trochę tę scenę za uszy? zbawcami, mesjaszami białostockiej sceny. Przecież nie można zapominać o Lukasynie, o Pihu, którzy są graczami dużego formatu. Poza tym, mamy zdolną młodzież. I nie mówię tego, by reklamować nasze podwórko, ale
autentycznie jest sporo dobrych kocurów, jak Kisiel, Praktis czy Funky Flow. Dzieciaki mają bardzo fajne podejście. Robią rap bez spiny, bez dystansu do rapowych autorytetów. Mają swoją jazdę i nie boją się tego robić. Wyluzowane west-coastowe brzmienia, inteligentne teksty, więc nadzieja w nich. Czyli taki zakodowany w powszechnej świadomości obraz rapera-ulicznika odchodzi do lamusa? C Nie ma co odcinać się od ulicy. Hip hop
zawsze był związany z ulicą. I jest, i będzie. I to (co podkreślam w wywiadach), że robię trochę wrażliwszy czy poetycki rap nie znaczy, że odcinam się od ulicy. Może od skrajnych, prawicowych zagrywek – pod tym zupełnie się nie podpisuję.
reklama
fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 29
shortlist Dni Otwarte Studium Wokalno-Aktorskiego Studium Wokalno-Aktorskie ul. Zwycięstwa 28 • 15-18 marca, 12-15 kwietnia
Szkoła dla ludzi z pasją i zdolnościami wokalno-aktorskimi, która kształci w zakresie sztuki operowej, musicalowej i estradowej zaprasza na musicalowe prezentacje artystyczne łączące śpiew, taniec, grę aktorską i step. W ramach dni otwartych odbędą się bezpłatne konsultacje, spotkania z artystami i pedagogami. Studium Wokalno-Aktorskiego to szkoła, której słuchacze oprócz przedmiotów artystycznych, takich jak: gra aktorska, śpiew, taniec czy dykcja kształcą się również w zakresie przedsiębiorczości, promocji, PR kultury czy media relations, co pozwala na zdobycie niezbędnej wiedzy potrzebnej do stworzenia i zarządzania samodzielną działalnością artystyczną. Szczegóły: www.szkolatalentow.edu.pl
Festiwal Kalejdoskop 2013 • 4-8 kwietnia
patronat
dzieje się w mieście
GRAND OPENING Tworzywo Pray for after Tworzywo Pray for after ul. Legionowa 14/16 • 31 marca, godz. 22:09
Bez różowych ścian, sezonowych hitów i wypolerowanych do granic możliwości odświętnych pantofli. Tak będzie na Grand Openning nowego miejsca w Białymstoku. Tworzywo Pray for after zaprasza wszystkich wyznawców muzyki house na powitalne brzmienie warszawskiego duetu GplusR (Deep House Polska). Pray for after, to idea imprez do wczesnych godzin porannych, a niedzielny event zapoczątkuje ich kwietniowy sobotni cykl. O świcie na te najbardziej wytrwałe dusze czekać będzie na barze musująca tabletka i coś kalorycznego. Reszta owiana jest tajemnicą. To przecież Tworzywo, materia zdolna do przekształceń. Nie wiadomo, co jeszcze się wydarzy. Info od 18 marca na www.facebook.com/ prayforafter Wstęp 10 zł lub z zaproszeniem
SPUTNIK NAD POLSKĄ – 6.Festiwal Filmów Rosyjskich – kino Forum • 15-21 marca
Texas Jim Białostocki Teatr Lalek • 19-24 marca, 4-7 kwietnia
Tego jeszcze nie było! Western w Teatrze, Teatr w Westernie! Oto Miasteczko Bangtown, rządzone przez bezwzględnych Braci Brozerów. Samo południe. Pośrodku Miasteczka – Kain Brozer. Naprzeciw – Texas Jim. Ostatni prawy i uczciwy Kowboj na Dzikim Zachodzie. Pomiędzy – Bogu Ducha winni Mieszkańcy… Kto wygra? Kto zwycięży w tym pasjonującym pojedynku? Dowiecie się oglądając najnowszy spektakl BTL. Wspaniała scenografia, nietuzinkowe kostiumy i podsycająca westernowy klimat muzyka – to wszystko udowodni, że za sprawą magii teatru nawet tu, na wschodzie Polski, możemy poczuć prawdziwy Dziki Zachód. autor: Pierre Gripari przekład: Barbara Grzegorzewska reżyseria: Paweł Aigner scenografia: Pavel Hubička (Czechy) muzyka: Piotr Klimek projekcje filmowe: Krzysztof Kiziewicz
Historie Kuchenne
To już 10. edycja festiwalu bazującego na tańcu współczesnym, skupiającego się na kulturze wysokiej, jedynego tego typu przedsięwzięcia we wschodniej Polsce. Tegoroczna edycja odbędzie się w dniach 4-8 kwietnia 2013 roku w Białymstoku. Gośćmi festiwalu, jak zapewniają organizatorzy, będą niezastąpieni pedagodzy, autorytety w dziedzinie tańca i cenieni artyści. Jubileusz sprawia, że będzie to edycja szczególna – zaprezentowane zostaną osiągnięcia festiwalu oraz dorobek prekursorów tańca współczesnego w Polsce. Więcej informacji na: www.festiwal-kalejdoskop.pl, tel. 85 652 51 64 30 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl
Celem Festiwalu jest zaprezentowanie, jak najszerszej publiczności, największych osiągnięć rosyjskiej kinematografii. Festiwal od lat realizowany jest pod patronatem prezydenta Rosji. Podczas Festiwalu pokazywane są zarówno dzieła mistrzów kina rosyjskiego, jak i produkcje młodego pokolenia reżyserów. Festiwal przygotowała Fundacja WSPIERAM we współpracy z Europejską Agencją Reklamową oraz firmą dystrybucyjną 35 mm.
Odkrywanie smaków zamiast biernego ich przyjmowania – nowy sposób bycia, lansowany przez Slow Food – będzie hasłem pokazów w ramach cyklu Historie Kuchenne. Tytuł cyklu nawiązuje do tytułu szwedzkiego filmu oraz jest rozwinięciem organizowanych przez BOK spotkań Ciekawi Świata – bo czy można lepiej i pełniej poznawać i doświadczać świat, jeśli nie przez kuchnie? Cykl otworzy pokaz filmu Macieja Kowalczuka – Wtajemniczeni.
materiały prasowe organizatorów; sxc.hu: omster-com, scotsxc, ryasaurus
Klub Fama • 18 marca godz. 18.00
w węgierce
fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 31
felieton
TEKST Krzysztof Szubzda
M
ój wuj, kiedy nie chce mu się gadać, odpowiada ciągle i przeciągle: „Eeeee-tam”. Nie zdziwiłbym się, gdyby dla naszych wnuków określenie „e-tam” oznaczało elektroniczną przestrzeń oddaloną od e-tutaj. Już dziś mamy przecież e-książkę, e-gazetę, jest e-papier i e-papieros. Nie ma jeszcze e-tytoniu, więc nie można własnoręcznie skręcić e-papierosa. Ale są np. e-kwiaty, które można wykonać z małpy, kresek i apostrofów. Sporo ich dostałem w ostatnie urodziny. Chciałem oficjalnie poe-dziękować. E-Dziękuję również za wszystkie e-pocałunki z dwukropka i gwiazdki. Naprawdę są to niezwykłe przeżycia, do dziś przechodzą mnie e-ciary na myśl o dwukropku i gwiazdce od Kasi, która jest moją cudowną e-koleżanką, bo oboje wysyłamy e-mailem e-teksty do pewnej e-gazety, a e-redakcja wysyła nam e-bankowością e-pieniądze. Za parę dni święta wielkanocne i tak sobie pomyślałem, że moglibyśmy się spotkać na e-redakcyjnym e-śniadaniu całą e-kipą. Zrobienie prostej fleszowej aplikacji do dzielenia się e-jajem nie jest przecież takie skomplikowane, więc nikt nie musiałby się nawet ruszać z domu, żeby zatopić się w atmosferę elektronicznej bliskości i cyfrowej życzliwości. Nie wiem, jakby do zwyczaju e-świąt odniosły kręgi kościelne, ale myślę, że odkąd nawet piskopat przeszedł na wersję elektroniczną, jest w kościele większe zrozumienie dla nowoczesności. Zresztą, dla chcącego nic trudnego. Jak się chce można nawet wydać e-wesele. Mojemu kumplowi to się udało. Zaraz po wizycie w USC, wrócił do domu, zmienił status na portalu społecznościowym, 68 użytkowników polubiło to i było po balu, tzn. po e-weselu. Nikt nie miał kaca, nikt nikogo nie pobił, nikt nie narzekał na DJ-a ani na barszcz. Nie mówiąc już o tym, że przy e-weselu nie ucierpiało ani jedno zwierzę i nie wyprodukowano ani grama dwutlenku węgla. Trzeba brać z niego przykład, bo cały świat już się elektronizuje. E-gipt i E-kwador funkcjonują już tylko w wersji elektronicznej. Stonia obawia się, że po cyfryzacji pojawi się w kraju kilka milionów e-stonek. A Kaspersky nie wymyślił jeszcze programu anty e-owadowego. Holandia też się zastanawia, słyszałem, że z powodu przeludnienia mają zacząć cyfryzację kraju od e-cmentarzy. Nie wiem, jak to będzie wyglądało, ale wyobrażam sobie cyfrowe mogiły, a zamiast kciuka z podpisem „Lubię to”, będzie można klikać animowaną łezkę z podpisem „kondolencje”. Chyba że ktoś jest staroświecki i nie przekona się do nowych zwyczajów. Wtedy zapali tradycyjny znicz z apostrofu między dwoma nawiasami kwadratowymi i posłucha w skupieniu e-tiudy e–dur Chopina – pięknej elektronicznej tiudy o cyfrowym durze brzusznym. I pomyśleć, że wszystko zaczęło się od elektronicznych kranów, na których oglądaliśmy filmy.
32 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl
TEKST Paweł Waliński
M
ałym brzdącem będąc interesowałem się różnymi rzeczami. Burzyła się we mnie ciekawość świata, żyłka odkrywcy toczyła krew, jak wodociągi ciepłą wodę. Trochę mi tego zostało. Wchodząc w dorosłość człowiek trochę zyskuje, a trochę traci. Przywalony problemami i prozą życia często osiada na dobrze znanych laurach. To jest w dobrze znanym fotelu, w dobrze znanej domowej przestrzeni, a na bronga wychodzi z dobrze znanymi ludźmi do dobrze znanego lokalu. W łożu czeka – o ile z brongiem nie przesadził – dobrze znana żona. A jeśli przesadził, to nie w łożu, a w dobrze znanym przedsionku i nie żona, a żona z dobrze znanym wałkiem. I tak się toczy życie. I każdy potem utyskuje, że nuda, że tu by dobrze znanej dał po rogach, bo ileż można? Że Kanary, Malediwy albo chociaż Jurata. Że szef jest menda, koledzy z pracy to konfidenci, dzielnicowy się przyczepił, a pies sąsiadów ujada jak żaden inny. Rutyna powoduje frustrację, frustracja wrzody, wrzody refluks, refluks śmierć. Czy jakoś tak. A to nie działa tak, że oto rzeczywistość się przeciw nam sprzysięga. Naszymi ręcami własnymi możemy naszą sytuację poprawić. Przyszło mi to do głowy przy okazji czytania komentarza do jakiejś muzycznej recenzji. Że oto sugerowana muzyka jakaś dziwaczna, nieznana. Że lepiej posłuchać Ordonki. Tak. Tylko Ordonkę można samemu kupić albo w sieci odszukać. A tę recenzowaną dziwaczność może niekoniecznie. No powiedzcie, kiedy ostatnio grzebaliście w sieci za jakąś nową ciekawą muzyką, a czemuś nowemu daliście porządną szansę w postaci uczciwego odsłuchu? Kiedy ostatnio wpadliście na pomysł, żeby oto kupić książkę kucharską z daniami z Armenii czy Gruzji, poeksperymentować i zaprosić znajomych? Kiedy poszliście na eksperymentalny film? Wiecie, gdzie w naszym mieście są galerie? A kiedyście byli? Kiedy ostatnio kupiliście książkę traktującą o ważkich problemach społecznych, politycznych, kulturalnych XIX wieku? A no właśnie. W zmianę i porzucenie rutyny wpisany jest pewien wysiłek. Czasem mniejszy, czasem większy. Nie, nie trzeba się napinać do tego stopnia, żeby nam coś tam pękło, ale warto budzić w sobie minimalne pokłady ciekawości. Pójść gdzieś, gdzie nas jeszcze nie było (i w twarz nie dostać). Zjeść warzywo, któregośmy nie jedli, pouczyć się nowego języka. Do kawy wsypać chilli albo kardamon, zjeść lody z bazylią, posłuchać etnicznej muzyki Basków. Ogólnie jest jasne, że wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma (choć to nie do końca prawda). Dobrze więc i ciekawie. Ale przecież nie trzeba włazić na piramidy, żeby coś nowego odkryć, zdobyć nowe doświadczenie, w monotonię życia jakąś iskrę wprowadzić. Wszystko, szczególnie w dobie internetu, jest w zasięgu łapska czy raczej łącza. A małymi kroczkami… Ale wracając do muzyki. Trochę małego Kolumba w Walińskim zostało. Trochę ciekawski jest, trochę odkrywa. I teraz nie musi sprawdzać, czy Weekend nagrał nowy singiel. W najbardziej nawet hipsterskiej knajpie może zabłysnąć stwierdzeniem, że on teraz słucha takiego nowego holenderskiego lo-fi i jego kawałkiem na marzec jest „Musztarda”. Grubo, co?
fot. z arch. autorów
e-tam
Kolumbowie, roczniki 80 i 90
felieton
Mężczyzna w białostockim stylu Tekst Radek Oryszczyszyn
W
ielu Czytelników faktów Białystok odbierze to jako bluźnierstwo, ale naprawdę uważam, że nic nie zrobiło tak dobrze dla ucywilizowania naszego miasta, jak powstanie galerii handlowych. Galerii, w których zachodnie marki sprzedają swoje produkty. Zmianę, jaką wywołało otwarcie sklepów sieciowych, porównać można tylko do powszechnej elektryfikacji i walki z analfabetyzmem z połowy ubiegłego stulecia. Porządnie ubrana ludność jest dla jego rozwoju tak samo potrzebna, jak twórcze środowisko artystów i intelektualistów, dobre drogi i niska przestępczość. Dobrze ubrane kobiety i schludnie odziani mężczyźni są tak samo ważni dla zachowania miejskiej estetyki. Jak starannie odnowione kamienice. Jak ładny rynek i deptak. Wraz z upadkiem miejskich targów na rzecz zachodnich sieciówek znowu zacząłem wierzyć, że i w Białymstoku można się nieźle ubierać. Tym bardziej, że każda rewolucja rodzi swoją awangardę i ubierający się w shopping mallach szybko stali się synonimem wtórności, a prawdziwie oryginalny możesz być tylko kupując odzież na rynku wtórnym. Wszystko to cieszy, bo wchodząc do naszego centrum o dowolnej porze dnia i tygodnia (może poza sobotnimi i niedzielnymi przedpołudniami, kiedy wszyscy-dobrze-ubrani-białostoczanie śpią), można łatwo znaleźć mężczyznę w dobrze skrojonym garniturze. Albo dziewczynę, która umiejętnie wkomponowała element panterki w swoją stylizację. Kobietę potrafiącą dobrać obcasy do swoich nóg czy chłopca z oryginalnym nakryciem głowy. Nie wiem, czy to wrodzona złośliwość, czy szlachetna niezgoda na zastaną rzeczywistość. Są bowiem takie elementy białostockiego fashion style’u, których nie akceptuję. Aby zostawić sobie nieco pokładów złośliwości na potem, poznęcam się nad białostockimi mężczyznami, a piękne białostoczanki zostawię sobie na deser. Wiadomo, że kontrasty są mocną stroną świata mody, ale są pewne zasady, których przekraczać nie wolno. Jeśli zakładasz białe obuwie
do czarnych spodni lub odwrotnie, wiedz, że jest w piekle miejsce przygotowane dla takich jak ty. Mam wrażenie, że u nas garnitur jest strojem tylko na ważne okazje, takie jak: pierwsza komunia, bierzmowanie, ślub i pogrzeb. Czyli kupuje się jeden garnitur na całe życie, co oznacza, że musi być – choć o jeden rozmiar – za duży. Rękawy sięgają więc do połowy dłoni, dół marynarki okolic kolan, a nogawki zaczepiają o obcas buta. Taka podlaska norma. Tymczasem, lekko przykusy garnitur będzie leżał lepiej niż skrojony nawet z najlepszych tkanin worek na ziemniaki. Letni dress code pozwala nie nosić skarpetek. W przypadku obuwia typu mokasyny czy boat shoes jest to niekiedy zalecane. Ale uwaga, jeśli już zdecydowaliśmy się na klasyczne skarpetki, powinny one sięgać za łydki. Nawet, gdy siedzimy na krześle. Widok bladych i owłosionych łydek, szczególnie w sytuacjach oficjalnych, może pozbawić nas kontraktu, a innych apetytu. Koszule to kolejna okazja, by beztrosko deptać wieloletnie nawyki cywilizacji europejskiej. „Oficjalna” koszula z krótkim rękawem to z definicji strzał w stopę, a zakładana do garnituru – strzał prosto w głowę. Guziki to kolejna zagadka, z którą białostoczanie sobie nie radzą. Jeśli nie masz na szyi krawata, ostatni guzik koszuli zostaw rozpięty. Jeśli masz – zapnij koszulę do końca. Nawet jeśli dwa lub trzy guziki masz zamiar trzymać w majtkach. Guziki zapnij koniecznie, bo nagle możesz nieopatrznie oślepić świat blaskiem swego brzucha i ewentualnych ornamentów na nim. Rzeźbiony z mozołem i opiekany w solarium przez zimę i wiosnę tors nie jest czymś, co koniecznie musimy oglądać w centrum miasta. Nawet, gdy jest bardzo gorąco. Cywilizacja wymyśliła wiele tkanin, które świetnie sprawdzą się w upale i sprawią, że będziemy wyglądali przyzwoicie. Od kilku sezonów wszędzie bardzo popularne są lniane spodnie i koszule. Wszędzie, ale nie w Białymstoku. Sprawa ostatnia, but not least, a wręcz przeciwnie. Większość kobiet w trakcie pierwszego kontaktu ocenia mężczyzn po… butach. Coś w tym jest. Widok faceta w zadbanym i dopasowanym do stroju obuwiu sprawia, że darzę go szacunkiem i sympatią. Gdyby przeprowadzić wśród białostockich mężczyzn sondę w tej sprawie, moja opinia pozostałaby w mniejszości. Nie rozumiem, dlaczego buty przeznaczone do uprawiania sportów są standardowym elementem wystroju pana od wesela po pogrzeb. Idąc Lipową czuję się czasem, jak na boisku piłkarskim, ale nie czekam na podanie.
reklama
fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 33
tu nas znajdziesz
7 POKUS Słonimska 2
SZKOŁA JĘZYKÓW OBCYCH
ABC szkoła języków obcych KEN 52 lok. 2
Leszczynowa 25
FREE – WAY św. Rocha 14a lok. 11 Lipowa 37
Zamenhofa 19
KAMELEON
FUKS PIZZERIA
KAWELIN
Grochowa 3
Legionowa 10
GUNGA CAFE p. 0 lok. 13 ESPRESSO BAR p. 2 lok. 27
FUTU SUSHI
KLUB ROTUNDA
Lipowa 12
Żelazna 9
Trattoria Czarna owca
GOSPODA PODLASKA
Lipowa 24
Żelazna 9
Kalinowskiego 1
PRUSZYNKA
Białówny 4 lok. 19 Białówny 5 lok. 11 Malmeda 13 lok. 25
AKCENT
Białostocki Teatr Lalek
poliklinika ARCISZEWSCY
JUBILECH Słonecznikowa 21
Rynek Kościuszki 17
alfa centrum
BTL
FITNESS PLACE PEJO
Grochowa 3 Berlinga 17a
QMEDICA Waszyngtona 30/1U
quattro pizzeria Wysoki Stoczek 54
GRAM OFF ON Malmeda 17
KPKM
SFERA TAŃCA
Składowa 11
Jurowiecka 52
KSIĄŻNICA PODLASKA
Sponti Alfa Centrum
Kilińskiego 16
BIERHALLE
gran via
KULA HULA
Rynek Kościuszki 11
Lipowa 6
Jurowiecka 31
BOK
GRODNO
LABALBAL
Legionowa 5
Sienkiewicza 28
Warszawska 21 lok. 3
STUDIO LINE Słonimska 12
SUPERNOVA DENTAL CLINIC Warszawska 39 lok. 8
Centrum zdrowia
Gryfan
LATIN STUDIO
KEN 50/U4 Mickiewicza 39/U7
Lipowa 6
Choroszczańska 33
COLOSSEUM
Gusto Italiano
Kopernika 5
Sienkiewicza 46
Country Avenue Malmeda 29
CZARCI PUB&JADŁO Skłodowskiej-Curie 3
HIALURON
Tchibo
HomeSchool
LONDON ACADEMY Hetmańska 8
D3 STUDIO
HOTEL 3 TRIO
MANIAC GYM
Hurtowa 3
Warszawska 79a
Efekt Proffessional
HOTEL BRANICKI
EMPIK
Zamenhofa 25
Hotel pod herbem
Sienkiewicza 3 Świętojańska 15 Miłosza 2 Hetmańska 16
Wiejska 49
ENERGY ZONE
HOTEL PODLASIE
Kawaleryjska 22a
27 Lipca 24/1
Instytut zdrowego odżywiania Częstochowska 18 lok U1
OPERA I FILHARMONIA PODLASKA Odeska 1
OPRAWA OBRAZÓW RAMKO Ciepła 1
ESKULAP Nowy Świat 11c Malmeda 6 Białówny 9/1
INSTYTUT URODY Warszawska 57 lok. 4
Elektryczna 12
Little hell Lipowa 4
Jaroszówka 63
Częstochowska 3 Św. Mikołaja 1 lo. 7
teatr dramatyczny
Alfa Centrum, parter, lok. 24
Starobojarska 12 lok. 8u
Żelazna 9 lok. 12a
TAKE2GO Atrium Biała
PIZZA SAVONA Rynek Kościuszki 8 Pogodna 11F Legionowa 9/1
TOKAJ Malmeda 7
TOTEM STUDIO TOTEM STUDIO
27 lipca 30
VILLA TRADYCJA Włókiennicza 5
VOC Szkoła dźwięków Elektryczna 1
WARSZAWSKA 39 Warszawska 39
WILLA PASTEL Waszyngtona 24a
WINoteka Sami swoi Alfa Centrum
fakty.bialystok.pl faktyBiałystok 35
Serdecznie zapraszamy! W ofercie duży wybór wina z Hiszpanii, Włoch, Francji, Niemiec, Gruzji, Chile, Argentyny, Afryki Południowej i innych krajów. Szampan, tequila, wódka, whisky, koniak i brandy. Mnóstwo rodzajów piwa zagranicznego. Kawior w najlepszych cenach w mieście. Między innymi napoje z aloesem, kwasy chlebowe, soki naturalne, oliwy, kawa, słodycze oraz mnóstwo innych produktów w atrakcyjnych cenach. Adres: ul. Świętojańska 15 (CH ALFA, I piętro) tel.: +48 508 539 838 e-mail: winotekasamiswoi@wp.pl Adres: ul. Gen. Wł. Andersa 40, 1/12 (GIEŁDA) tel.: +48 508 393 954 e-mail: winotekasamiswoi4@wp.pl
Dodajmy smaku pięknym chwilom... 36 faktyBiałystok fakty.bialystok.pl
www.winoteka-samiswoi.pl