4 minute read

1. Siedmiozębny harpun

Next Article
4. Lepka Toń

4. Lepka Toń

Rozdział 1

Siedmiozębny Harpun

Advertisement

Ryżego i jego szajkę znał cały Mysigród. Ich drogę znaczyły wybite okna, poprzewracane kosze na śmieci i pobazgrane mury. Kiedy pojawiali się na targu, handlarze w przerażeniu zamykali swoje stragany. Nawet portowe mewy uciekały z wrzaskiem, jeśli zobaczyły zdolną do wszystkiego mysią drużynę. Miejscy żandarmi od dawna próbowali schwytać Ryżego i jego kumpli, ale opryszkom jak do tej pory zawsze udawało się czmychnąć. Znali wszystkie kryjówki w mieście.

Teraz też szykowali się do jakiegoś skoku. Ryży, umięśniony przywódca bandy, który przed niczym się nie cofał, wpadł na nowy pomysł. – Dziś idziemy do portu. – Przewietrzyć się? – zarechotał Gamoń, zastępca Ryżego. – Przespacerujemy się, rozejrzymy – przytaknął Ryży, szczerząc zęby. Nagle spoważniał. – Zajdziemy do Siedmiozębnego Harpuna. – A po co? – zaciekawił się Gamoń. – Niedawno miałem małą sprzeczkę z karczmarzem, więc teraz zabierzemy stamtąd coś, na czym bardzo mu zależy. – Planujesz grubszą aferę? – Gamoń podrapał się za uchem. – Obiecuję, że nie będzie nudno! – odparł tajemniczo Ryży.

Członkowie bandy z entuzjazmem zaczęli gwizdać i pokrzykiwać. Ryży zawsze umiał wymyślić ekscytujące awantury. Tym razem także wsunął coś do swojego skórzanego worka, ale co, tego nikomu nie wyjawił. Długim giętkim ogonem dał znał Gamoniowi, że mogą ruszać. Mysia szajka zerwała się na równe nogi i z zapałem ruszyła w stronę portu.

Ukryta za wielką beczką, obserwowała ich myszka w obszarpanych spodniach i pasiastym sweterku. Z podekscytowaniem słuchała słów Ryżego, a kiedy banda skręciła za następny róg, myszka z pośpiechem ruszyła za nią.

Idąc, grzebała w kieszeniach. A nuż znajdzie tam coś do przegryzienia? Z rozczarowaniem stwierdziła jednak, że jak zwykle są puste. „Gdyby Ryży wziął mnie do swojej bandy, z pewnością zawsze miałbym co jeść – rozmarzył się młodzik i zacisnął zęby. – W końcu mnie przyjmą. Pokażę im, co potrafi ę! A jak dorosnę, zostanę hersztem!”

Podążał za bandą zdecydowanym krokiem. Od wielu dni towarzyszył im wszędzie niczym cień.

Mysia szajka skręciła między szeregi straganów w porcie. Z przodu stały kramy z koszami i różnymi wyrobami z wikliny. Ryży przyjaźnie machał do przerażonych kupców, a Gamoń w tym czasie chwycił jeden z trzcinowych koszyków i wrzucił do niego kilka garści daktyli od następnego handlarza. Zych, kumpel Gamonia i Ryżego, po drugiej stronie zwinął dwie mandarynki. Najchudsza mysz, z żółtymi zębami, kopnęła z całej siły w kosz na śmieci stojący na skraju drogi.

– Opanuj się, Szparag, bo zwabisz mundurowych przed czasem! – rzucił przez ramię Ryży, ale kiedy to mówił, jego ogon sięgnął w stronę kolejnej lady i niezauważenie ściągnął woreczek solonych pistacji. Chwilę później Ryży rozłupywał zębami ten przysmak.

Myszka podążała krok w krok za bandą. Ani na chwilę nie chciała stracić Ryżego z oczu. Z uznaniem cmoknęła na widok popisu z pistacjami i już zwinęła swój ogonek, żeby wypróbować tę sztuczkę.

Tymczasem szajka skręciła przed namiot starego znachora. Sędziwa mysz groziła im pięściami. – Wynoście się, póki ładnie proszę! Wiem, że ostatnim razem to wy ukradliście mi worek prochu i smarowidło!

Ryży roześmiał się głośno i skinął na resztę, żeby szli dalej. Stary rzucał za nimi klątwami. Krzyczenie tak go pochłonęło, że nawet nie zauważył podążającego za bandą młodzika. Myszka, przechodząc koło starca, wyciągnęła ogonek i – tak jak Ryży – szybkim ruchem okręciła wokół pierwszego fl akonika, który stał na wiklinowej macie rozłożonej przed namiotem. Jedno pociągnięcie i buteleczka już siedziała w kieszeni spodni młodzika. Starzec wciąż wygrażał pięściami, a myszka z łobuzerskim uśmiechem podążyła za szajką. „No, tego też się nauczyłem! Przydam się Ryżemu, jeśli mnie przyjmie!”

Banda w tym czasie skręciła w prowadzącą do molo wąską uliczkę. Tu znajdowała się bowiem karczma Siedmiozębny Harpun, cel dzisiejszej wyprawy szajki Ryżego. Nad grubymi dębowymi drzwiami, na zardzewiałym stalowym łańcuchu, wisiał niedbale pomalowany srebrną farbą harpun o siedmiu zębach. Irytująco skrzypiał na wietrze.

Ryży dał znak reszcie, żeby się zatrzymali. Teatralnym gestem wskazał na siedmioząb. – No, i co wy na to? – Uuu, to nie będzie bułka z masłem! – Szparag z uznaniem pokręcił głową. – Wiem, że nie, ty bęcwale. I dlatego tu jesteśmy. Potrzebuję tego harpuna! Kto ma jakiś pomysł?

Gamoń zmarszczył czoło. – Niełatwo będzie go stąd ukraść. – Gdyby było łatwo, wysłałbym samego Szparaga – skwitował lekceważąco Ryży.

Gamoń głośno myślał: – Potrafi ę sobie wyobrazić, że niezauważenie odpiłujemy harpun z łańcucha. Wspiąć się to pestka, a nikt nie usłyszy zgrzytu piły, bo mam przy sobie smar wyciszający, który ostatnio ukradłem tamtemu znachorowi. Ale jak zabierzemy stąd harpun? Nawet w sześciu go nie podniesiemy. Mundurowi z łatwością nas dogonią, jeśli zaczniemy z nim uciekać.

Szajka stała bezradnie. Ryży splunął pogardliwie. – Nikt nie ma żadnego sensownego pomysłu?

Członkowie bandy wpatrywali się w swoje stopy. Nikt nie śmiał spojrzeć na Ryżego. Niespodziewanie zza ich

pleców odezwała się ta sama myszka, która do tej pory podążała za nimi niezauważona. – Trzeba tu przetoczyć wózek stojący na skraju bazaru! Ustawimy go przed wejściem. Jest wypełniony słomą, nikt nie usłyszy, gdy harpun na nią spadnie. A potem trzeba go tylko popchać, wystarczą dwie mocne łapki. Nawet biec będzie można.

Wszyscy odwrócili się w stronę młodzika. – A niech to, szczeniaku! – zdziwił się Zych. – Wciąż się za nami szwendasz? – Ryży powiedział, że jeśli będę dość sprytny, przyjmiecie mnie do bandy – powiedział młody, wzruszając ramionami. – Już od wielu dni was śledzę i nawet mnie nie zauważyliście. Podejrzałem wasze sztuczki. Umiem kraść, zakradać się, z drugiego końca ulicy wybiję z procy każde okno. I zawsze mam głowę pełną pomysłów! – Spojrzał na Ryżego.

Ten się zamyślił. – W porządku, możesz nam pomóc. A potem zobaczymy, czy cię przyjmę.

This article is from: