WINCENTY ŁASZEWSKI
końca świata
Zdjecie na okladce Ig0rZh@fotolia.com Dyrektor projektów wydawniczych Maciej Marchewicz Korekta i redakcja Małgorzata Terlikowska Skład i łamanie Point Plus ISBN 978-83-8079-035-3
Copyright © 2106 by Wincenty Łaszewski Copyright © 2016 for Fronda PL, Sp. z o.o.
Wydawca ul. Łopuszańska 32 02-220 Warszawa Tel. (22) 836 54 44. 877 37 35 fax (22) 877 37 34 e-mail: fronda@fronda.pl www.wydawnictwofronda.pl www.facebook.com/FrondaWydawnictwo
Wszystkie cytaty biblijne w książce wg Biblii Tysiąclecia, wyd. III poprawione, Poznań–Warszawa 1980.
SPIS TREŚCI I Głosy natury.................................................................... 9 II Głosy z Nieba................................................................. 33 III Imiona znaków............................................................ 113. IV Rzeczy apokaliptyczne................................................. 198 Zakończenie ..................................................................... 288 Epilog ............................................................................... 292 Pytanie o objawienia prywatne.......................................... 303 Egzorcyzm nad światem.................................................... 316 Wizja Talveza Saidy........................................................... 317 Nadzieja na ocalenie.......................................................... 328 Islamska Apokalipsa.......................................................... 333 Zanim nadejdą trzy dni ciemności..................................... 342 Jak przetrwać w czasach ostatecznych............................. 350 Biogramy wizjonerów........................................................ 354
Czas jest coraz bliższy, przepaść się pogłębia – bez nadziei. Dobrzy zginą razem ze złymi, wielcy razem z małymi, książęta Kościoła razem z wiernymi, władcy razem ze swymi narodami. Wszędzie będzie śmierć z powodu błędów głupców i zwolenników szatana, który wtedy, dopiero wtedy, zapanuje nad światem. „Wersja dyplomatyczna” trzeciej tajemnicy fatimskiej Znaki czasu przemawiają za tym, że znajdujemy się w orbicie wielkiego zmagania pomiędzy dobrem a złem, pomiędzy potwierdzeniem a zaprzeczeniem Boga, Jego obecności w świecie oraz zbawienia, które w Nim ma swój początek i kres (...). Znaki te wskazują na Niewiastę, wespół z którą winniśmy zejść nad tę krawędź czasu (...). Właśnie z Nią powinniśmy stawić czoła tym zmaganiom, których nasz czas jest pełen. św. Jan Paweł II „Ale nas zbaw ode złego”... Powinniśmy prosić Pana o to, żeby świat, nas samych i wielu cierpiących ludzi i wiele narodów wyzwolił od udręk, które sprawiają, że życie staje się niemal nie do wytrzymania. Powinniśmy rozszerzenie ostatniej prośby Ojcze nasz rozumieć jako wezwanie do współdziałania w przełamywaniu potęgi „zła”. Benedykt XVI
n
Stoję w bramie waszego Wielkiego Miasta i łomoczę
w ciężkie odrzwia. Czy wpuścicie wędrowca przybywającego ze świata innego niż wasz? Czy zgodzicie się na to, że przez trzy dni będę was niepokoił? A może tylko bawił? Wasza brama jest zamknięta. Jesteście ostrożni. Nie chcecie, by coś zburzyło zbudowany przez was ład i dostatek. Jak więc mam przekonać strażników, że przychodzę z darami, że mam coś do powiedzenia światu, który rozsiadł się tam, za murem szczelnie okalającym Miasto? Jakich argumentów mam użyć? O czym mam opowiadać? Może o tym, co dla wszystkich was najważniejsze: o waszym zatroskaniu o szczęście waszych dzieci? Nie wiem, co zrobi Bóg. Nie wiem, czy chce mnie wykorzystać jako ocalenie dla was, czy może jako oskarżenie dające prawo do wydania na was wyroku. Nic nie wiem. Poza tym, że On sprawi, że zostanę zaproszony do wnętrza Miasta. Przychodzę do was. Na trzy dni.
II. GŁOSY Z NIEBA Słuchajcie mnie wszyscy, którzy macie jeszcze oczy otwarte, których serca są czułe i wrażliwe, uszy zaś gotowe przyjąć słowa inne niż te, które krążą co dzień po waszym Wielkim Mieście. Przyzwyczailiście się już do litanii pochwalnej waszego życia. Mówią wam każdego dnia: Dobrze tu żyć, dobrze tu mieszkać. Nie mamy tu trosk, nie mamy niewygód, nie mamy ograniczeń. Jesteśmy zabezpieczeni na każdy sposób. Mamy tu wszystko, co potrzebne do szczęścia... Wszystko u was działa bez zarzutu? Może tak, ale z wyjątkiem tego, co najważniejsze, tego, co nie mierzy się liczbą monet, skalą zdrowia. Może jesteście bogaci i pełni witalnych sił. Może umiecie cieszyć się życiem i zabezpieczacie dobrze swoją przyszłość. Ale – przyjrzyjcie się bliżej. Ale – spójrzcie głębiej. Czy wszystko jest rzeczywiście w absolutnym porządku? Na poziomie zwierzęcym – jak najbardziej. Ale człowiek to zwierzę i anioł! A wy o tym zapomnieliście! Sprowadziliście swoje życie do egzystencji szczęśliwego zwierzęcia! Zaspokajacie swoje wszystkie ludzkie potrzeby? Ale dlaczego na poziomie zwierząt? Czy nie słyszycie gdzieś w głębi waszych serc, jak oskarża was sumienie? Zabijacie anioła! Nie, nie mówcie mi, że jesteście szczęśliwi! Wmówiono wam to! Przekonano, że na tym polega ludzkie szczęście! Uwierzyliście, bo przedtem ktoś pomógł
Głosy z Nieba
n
33
Nadchodzi kres
34
wam zapomnieć, że człowiek to coś więcej niż zwierzę. Człowiek to i zwierzę, i anioł. Nie przede wszystkim zwierzę i trochę anioł, ale przede wszystkim właśnie anioł. Zabijacie w sobie anioła, a wraz z tym aniołobójstwem zabijacie swoje prawdziwe szczęście. Zabijacie anioła i może nawet o tym nie wiecie. Ale Bóg to wie. Bóg widzi, co dzieje się w Niniwie. I zanim anioł umrze w was, Bóg przyjdzie go ocalić. Dla tych, którzy zapragną, by anioł w nich ożył, będzie to chwila szczęścia. Jednak dla każdego, kto dalej będzie próbował uśmiercić mieszkającego w nim ducha – już wiedząc, że to anioł i że to, co robi, jest morderstwem tego, co na świecie najświętsze – będzie to czas grozy. Słuchajcie mnie, ludzie Niniwy, Wielkiego Miasta! Chcę wam opowiedzieć o Bogu, który się wam przygląda z narastającym niepokojem. Który próbuje dawać wam znaki. Który posyła wam swoją i waszą Matkę! Posłuchajcie o Boskim zatroskaniu. Posłuchajcie o znakach, jakie przychodzą z Nieba. Poznajcie drogę, którą kroczycie. Czy wiecie, dokąd ona prowadzi? Niech was nie zwiodą piękne krajobrazy, jakie roztaczają się wokół was. Jeszcze czterdzieści dni i droga się urwie. Spadniecie w przepaść. Na wieki. Obudzicie się ze swego słodkiego snu w piekle! Nic nie musi się stać. Wszystko jest jeszcze w waszych rękach! Obudźcie w sobie anioła! Posłuchajcie moich opowieści. Może kogoś przekonają moje słowa? Może jakieś zdanie przemówi do kogoś z was, obudzi jak niebieski grzmot? To już wasza część. Moja polega na powiedzeniu tego wszystkiego, co mi zlecono. Wasza – na wysłuchaniu i przyjęciu tego, co porusza struny waszych dusz. Jedno zdanie wystarczy. Jedno dotknięcie struny przebudzi w was anioła. Więc słuchajcie i czekajcie na to słowo – to specjalne, przeznaczone tylko dla was.
Może nie trzeba słuchać długo? Może dość przypomnieć wam znak objawień – udokumentowany znak z Nieba, który nie pozwala przejść koło niego obojętnie?
ZAPOWIEDŹ
Otwórzmy Świętą Księgę, odczytajmy słowa objawienia, by zrozumieć, że mroczna przepowiednia dotyka współczesnych jak miecz kata. Słychać już szelest anielskich skrzydeł. Nie łudźmy się, nie zwiastują one pokoju – zapowiadają Godzinę Przejścia. A wąwóz, w który wchodzi ludzkość, może okazać się dłuższy niż nasze życie. Zaś jego mrok to śmierć. Apokalipsa. Jeszcze niedawno było to słowo nic nieznaczące. Dziś jest inaczej. Jeszcze niedawno przyrównywano ją do pustego naczynia, które Bóg, a może człowiek, napełni kiedyś trucizną – jadem śmierci. Teraz jest inaczej. Apokalipsa otrzymała swoją treść. „Kielich się już napełnia...” –18 października 1961 roku zapowiadała Matka Najświętsza w Garabandal. To leżące przed nami naczynie nie jest już puste. Bóg, a może człowiek, właśnie pochyla się nad nim z uwagą. Rozpoczęło się napełnianie. Apokalipsa. Jeszcze niedawno mówiono ze spokojem o Księdze i Przesłaniu, o Proroctwie i Wizjach, zawsze w czasie przyszłym – czasie odległym, nie naszym, spokojnym. To było coś nie dla nas, coś zarezerwowane dla innych. Teraz jest inaczej. Dziś wątek Apokalipsy staje się jednym z najważniejszych tematów. Raz po raz słyszy się, że właśnie zaczął się Czas: odzywają się pierwsze z siedmiu trąb, spadają na ziemię pierwsze z siedmiu plag. Zaczynamy mówić o Apokalipsie w czasie przy-teraźniejszym; a jest to czas lękliwy. Nasz czas.
Głosy z Nieba
Idą znaki. Wędrują ku nam ostrzeżenia i napomnienia. Jest ich coraz więcej. Czym trzeba się bardziej niepokoić: ich treścią czy ich zagęszczeniem?
35
Nadchodzi kres
36
Głośno tyka apokaliptyczny zegar. Budzą się wulkany, drży przerażona ziemia, podnosi się gniewnie woda mórz i rzek. Zawodzą nowoczesne technologie. Natura wymyka się spod kontroli. Czy to już Apokalipsa? Zgodnie z myślą teologii, która powstawała, kiedy stojące przed nami naczynie gniewu i śmierci było wciąż puste, uważano, że parametry Apokalipsy można rozciągnąć bardzo szeroko: od biblijnego Edenu po ostateczny kres wieków – z jego pełną gamą południków, równoleżników, rubikonów wydarzeń i archipelagów przypadków. Więcej, łudzono się, że Apokalipsę można oswoić, nazywając ją na wiele sposobów, rozpisując dla najróżniejszych opcji. Nie miała konkretnych ram, w których stanie się to, co zapowiedziane. Nic nie było jasne i proste, a więc nie było zobowiązujące. Nie budziło ze snu. Teologiczni teoretycy uspokajali. Ogłaszali bezpieczne hipotezy, że we wciąż pustej misie wcale nie musi się znaleźć trucizna. Może Bóg umieści w niej przeciwbólowy środek. Może nawet poda nam w niej lekarstwo. Przecież jest taki dobry. Mieli poniekąd rację. Do czasu. Do wczoraj. Dziś już kłamią. Pewnie do końca będą bronić niejasności swych twierdzeń. Będą odwoływać się do rozumu. Będą tłumaczyć językiem racjonalistów i upierać się, że nieostrość to typowa cecha każdego mglistego proroctwa. Jak zmusić ich do zestawienia słów, które wybuchają przy najlżejszym dotknięciu? Może należałoby pamiętać, że samo bycie teologiem nie stanowi legitymacji do nieomylności. W końcu najgłośniejszym teologiem jest sam diabeł. „Diabeł występuje jako teolog” – zauważa Ojciec Święty Benedykt XVI. I dodaje z goryczą: „Na bazie pozornych osiągnięć naukowej egzegezy pisano najgorsze książki. Dokonujące destrukcji postaci Jezusa i demontażu wiary”. Zaprawdę, iście szatańska robota. Gdy zaczynamy mówić o słowach z Nieba, mamy do czynienia z czymś szczególnym, wymykającym się racjonalnym oce-
nom i logicznym klasyfikacjom. Ten złowieszczy głos przychodzi do nas z wysoka. To głos Maryi, Jezusa, świętych. A jeśli on rzeczywiście istnieje, to istnieje również Apokalipsa. Apokalipsa napawa nas trwogą. Wolimy, by była pustym słowem, intelektualną zabawką umieszczoną wśród rozrywek dla amatorów mocnych wrażeń. Niewiele pozostaje nam do wyboru. Możemy uznać, że Niebo istnieje – wspaniała to wiadomość! – ale to oznacza, że istnieje też ogłoszona przez nie Apokalipsa – a ta informacja jest zatrważająca. Tym bardziej że istnieje za nią nie tylko Niebo, ale i nie-Niebo, w którym cierpienie i strach Apokalipsy są jak poranna rosa na łące w dniu, w którym wieczorem rzeka wystąpi ze swego koryta. Możemy też twierdzić, że nic apokaliptycznego nam nie grozi – co wielu ucieszy! – i że, konsekwentnie, nie istnieje coś takiego jak wieczność. Oznacza to, że jesteśmy tylko najwyższymi na drabinie ewolucji zwierzętami. Nie jest to dobra wiadomość. Nie mamy wyboru. Stanąć po stronie Nieba znaczy uwierzyć w Apokalipsę.
Już nadchodzi? Kiedy przybędzie? Jaką przyjmie postać? Dziś, inaczej niż w poprzednich pokoleniach, znamy dużą część odpowiedzi na te przejmujące grozą pytania. Obecnie jest inaczej. Pojawił się wśród nas nowy decydujący czynnik. Jest nim „apokaliptyczne nasycenie”, które dotyka naszego czasu – wyraźny, czyli niestety odzywający się blisko nas sygnał ostrzegawczy. Wokół zaczyna się zagęszczanie znaków. Nagle pojawiają się one wszędzie. Już nie są mętne i nieostre; to znaki, które znaczą. Nie są one już tylko kolorowym urozmaiceniem szarej codzienności – jak pociągnięcie po szarym płótnie historii pędzlem umoczonym w czerwieni. Nie są już tylko kuglarską sztuczką czynioną przez nadprzyrodzone potęgi – zjawiskiem przesyconym sensacją i budzącym
Głosy z Nieba
Przypadek to Boży sposób na pozostanie anonimowym. Albert Einstein
37
żywe, lecz krótkotrwałe emocje. To już nie igraszka Nieba ani szeptane ostrzeżenie, że być może kiedyś przytrafi się nam coś złego. Teraz jest to krzyk, wrzask, głośne larum. Dziś znaki znaczą. Są jednoznaczne. Są groźne. Napawają trwogą.
Nadchodzi kres
Światło Maryi może zmienić ciemność w światłość? Wydarzenia, w które jesteśmy uwikłani, ukazują nam wciąż, jak groźne są w nas i wokół nas siły grzechu, nienawiści, okrucieństwa i śmierci. Patrzymy więc, Matko Odkupiciela świata, znowu w stronę owej Niewiasty z Janowej Apokalipsy, „Niewiasty obleczonej w słońce”, w której widzimy Ciebie pełną nieustającego światła, jakie oświeca ciemne i groźne etapy dróg człowieczych na ziemi. św. Jan Paweł II
38
Co gorsza, kiedy krzyczą konkretami, wymieniają plagi, miejsca, imiona i czasy. Nazywają imionami śmiercionośną broń, podają informacje o kolorze skóry żołnierzy. Mówiąc o tym, posługują się mrocznym językiem Apokalipsy. Czyżby ta ostatnia zaczynała przybierać kształt konkretnych wydarzeń, które są tuż przed nami, na wyciągnięcie ręki? Tak, jednak z naszej niskiej, ziemskiej perspektywy wciąż pozostają one ukryte za horyzontem – czujemy się więc głupio bezpieczni, jak prosiaki bawiące się ze sobą w wozie jadącym do rzeźni. Z wysokości Nieba widać znacznie więcej. Stąd ten okrzyk z bocianiego gniazda: „Apokalipsa na horyzoncie!”. Ktoś nas ostrzega. Ktoś chce nas uratować. Ktoś chce, abyśmy zmienili kurs. Tymczasem z dołów, w których siedzimy, nie widać nic. A im większy dół ktoś wykopał, im dalej mu do Nieba, tym widzi mniej. Ujrzy za późno: tuż przed ciosem. Niewiele pozostało czasu. Z wysoka rozlega się wołanie: „Apokalipsa na horyzoncie!”. Cóż z tego, skoro ten krzyk nic nie zmieni.
Czy aż tacy jesteśmy głupi? Wyobraźmy sobie wielką, dumną armadę, która pod pełnymi żaglami przemierza bezkresy oceanu. Luksus i spokój, zadowolenie i piękno. Ludzie grają w karty, sączą wino, kłócą się i robią interesy, nudzą się i plotkują. Nagle na bocianich gniazdach wszystkich statków rozlegają się krzyki, że przed dziobami majaczy zagłada. Czyż będziemy wątpić w prawdziwość tych słów, choć z miejsca, gdzie jesteśmy, nie widzimy nic prócz zielonego oceanu i niebieskiego nieba? Nie, przecież niezależnie od siebie wrzeszczy tak wiele gardeł! Może te głosy różnią się nieco w szczegółach, ale trudno by było inaczej, skoro niebezpieczeństwo jest jeszcze na tyle daleko, że nie da się powiedzieć o nim: „Jest dokładnie takie, a nie inne”. Tym bardziej że wszystko wskazuje na to, iż przed dziobami wielkiej flotylli czai się groza o wielu obliczach. Wyrasta z ziemi i spada z nieba. A czas, który dzieli od katastrofy, nie liczy się już w stuleciach. Liczy się w godzinach.
OBJAWIENIA. SPRAWA POWAŻNA CZY BŁAHA?
Nie rozpraszajmy się. Nie starczy czasu, by ogarnąć umysłem i sercem całe wielopiętrowe spektrum niebieskiego Przesłania. To zadanie dla najprzedniejszych i najcierpliwszych mędrców: mają przerysować na papier to, co wielowymiarowe, wielowątkowe, wieloznaczne. Przerysować i ponazywać, przerysować i pokazać ścieżki logiki następstw i skutków. Może zdążą wykonać tę pracę – jeśli Bóg ma takich na ziemi. Bóg jest niewyczerpany w swej różnorodności i mówi do nas wieloma językami. Przemawia językiem ziemi i nadprzyrodzoności, językiem rozumu i cudu, znakami świeckimi i świę-
Głosy z Nieba
Czas zacząć przywoływać głosy z Nieba, wsłuchiwać się w nie, odróżniać słowa, układać je w opowieść o każdym z nas.
39