Jarmark KOCIEWSKI w Wirtach
OWOCEM WARSZTATÓW RĘKOD
ZIEŁA, SZTUKI L U D OW E J I R E
C YKLINGU
Europejski Fundusz Rolny na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich: Europa inwestująca w obszary wiejskie.”
- BY TONI
A , W I RT
Y 2018
Uczestnicy 12. Pleneru w Bytoni
Maciej Tamkun
Gdzieś Bytonia Nie szukałem Bytoni Ja ją znalazłem Wśród kociewskich pól Z dala od ludzkiego zgiełku Z historią zaklętą w kamieniach polnych Gdzie słońce z deszczem przekomarza się Co dzisiaj co jutro Jakby nigdy świat nie poznał Einsteina i Newtona Znalazłem Bytonię Gdzie noc zwiastuje udany dzień W cieniu kwitnącej jabłoni Czas wracać Do rzeczywistości.
Warsztaty w Bytoni oczami uczestnika
JARMARK KOCIEWSKI W WIRTACH OWOCEM WARSZTATÓW RĘKODZIEŁA, SZTUKI LUDOWEJ I RECYKLINGU Krzysztof Bagorski Wszystko co mogę napisać na początku, to jest zawsze to samo. Dlaczego? O tym poniżej. Zakończył się kolejny, tym razem XII Plener w Bytoni i jak zawsze był wyjątkowy. Tę wyjątkowość tworzą ludzie, ale też atrakcje i wydarzenia, które choć czasem się powtarzają, są zawsze jakby inne. W tym roku wydarzenie to było też wyjątkowe z dwóch innych względów. Podczas naszego pobytu w gościnnych progach szkoły i Gminy Zblewo mieliśmy okazję wziąć udział w wielu warsztatach. Wszystko to dzięki projektowi „Kociewski Jarmark w Wirtach owocem warsztatów rękodzieła, sztuki ludowej i recyklingu”, który został zrealizowany ze środków Europejskiego Funduszu Rolnego na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich w ramach Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2014 - 2020. Ale wracając do ludzi, uczestników spotkania plenerowego, to jak zawsze skład dopisał. Panie hafciarki: Krystyna Engler i Ewa Piotrowska z Pinczyna, Katarzyna Nowak ze Tczewa, Maria Leszman z Pelplina, Bogumiła Błażejewska i Barbara Okonek z Tucholi, Irena Szczepańska z Gdańska Rzeźbiarze: Leszek Baczkowski z Franku, Marek Pawelec że Zblewa, Tomasz Bednarczyk z Rokocina. Malarze: Ali Zwara z Rumi, Malwina Dzwonkowska z Gdańska, Brygida Śniatecka wraz z mężem Józefem Śniateckim z Redy, Jolanta Pawłowska ze Zblewa, Krystyna Chwojnicka i Włodzimierz Drozd z Rumii, i ja, Krzysztof Bagorski z Małego Bukowca. Wszyscy znamy się już wiele lat i czujemy się w bytońskiej szkole jak we własnym domu. Wszystko za sprawą organizacji, smacznego jedzenia i sympatycznej atmosfery. Bogaty program 10 dniowego pobytu w Bytoni jak zawsze robił wrażenie. Jednak najlepiej będzie zacząć od początku, w formie kroniki opisać poszczególne dni, by niczego ważnego nie pominąć. Otóż pierwszy dzień, czwartek 16 sierpnia to tradycyjnie dzień powitań, rozmów o minionym roku i o planach na najbliższe miesiące. owocem warsztatów sztuki ludowej, rękodzieła i recyklingu
Również oficjalne otwarcie na którym Tomasz Damaszk, dyrektor szkoły i główny organizator przedstawił nam program na cały Plener. Już w piątek następnego dnia wszyscy ruszyli do pracy. Zaraz po śniadaniu odbyły się pierwsze z warsztatów. Wysłuchaliśmy bardzo ciekawego wykładu Lecha Zdrojewskiego dotyczącego rękodzieła i sztuki ludowej. Oczywiście nasz prowadzący poruszył przy okazji temat malarstwa jako takiego i zainteresował wszystkich uczestników. Następnego dnia, w sobotę 18 sierpnia miałem specjalną misję związaną z Plenerem i Walnymi Plachandrami. Jak wszyscy wiemy, laureatem tytułu Ambasadora Kociewia nagrodzony został Wojciech Cejrowski. Jednak z uwagi na jego kalendarz nie mógł być w Piasecznie 25 sierpnia, dlatego powstał pomysł, by nagrodę odebrał w naszych Wirtach podczas Jarmarku Kociewskiego następnego dnia, w niedzielę 26 sierpnia. Ponieważ była to niedziela powstał pewien problem z przekonaniami laureata, a moim zadaniem było przekonanie go osobiście do odebrania tytułu właśnie w niedzielę. Pojechałem więc do Gdańska na Jarmark Dominikański by spotkać się z podróżnikiem. Byłem wcześnie rano, tak by mieć czas zanim nasz laureat zajmie się sprzedażą własnych książek, co robi co roku w Gdańsku w tym okresie. Rozmawialiśmy dość długo, przedstawiałem mu argumenty, że mimo iż jest to niedziela, to chcemy jedynie by odebrał nagrodę. Wynik tych rozmów był niejasny w tamtym momencie, ale jednak okazały się pozytywne, o czym więcej w dalszej części relacji. Wróciłem do Bytoni na obiad i wtedy odbyły się kolejne planowane warsztaty. Tym razem był to temat fotografii. To było moje zadanie, więc przekazałem koleżankom i kolegom moje spojrzenie na fotografię i techniczne niuanse wpływające na jakość wykonania zdjęć. Kolejny dzień, niedziela 19 sierpnia upłynęła nam na wspaniałym wyjeździe do skansenu we Wdzydzach Kiszewskich. Autobus z plenerowiczami niczym z uczniami szkoły wyruszył zaraz po śniadaniu na Kaszuby. To był piękny dzień. Malarze zabrali ze sobą sztalugi i malowali wybrane miejsca w tym wyjątkowym miejscu. Poniedziałek był dniem „wolnym”. Ale wolnym od planowanych atrakcji, nie od pracy. Wręcz przeciwnie. Wszyscy korzystali z okazji i nadrabiali prace nad swoimi projektami. We wtorek wszyscy pojechaliśmy do Arboretum Wirty by tam odbyć kolejne warsztaty, wykonując swoje prace w otoczeniu pięknych miejsc tego ogrodu. 3
Środa 22 sierpnia zaczęła się dla nas bardzo interesującymi Warsztatami z Recyklingu. Jak się okazało, że ze „śmieci”, czyli rzeczy rzekomo już nie potrzebnych można zrobić rzeczy piękne i użyteczne, co było wynikiem tego spotkania. 23 sierpnia odbyło się to na co wielu z nas czeka z niecierpliwością. Spływ Kajakowy. Jak zawsze pogoda dopisała. Poza nami wzięli w nim udział zaproszeni goście. Wda jak zawsze zauroczyła wszystkich. Tym razem pokonaliśmy trasę między Młynkami obok Lubichowo a miejscowością Wda. Nie obyło się bez tradycyjnego ogniska w połowie trasy. Kiełbaski, bułki. To zawsze miły fragment tej wycieczki. Piątek następnego dnia był kolejnym dniem w którym mogliśmy w 100% skupić się tylko na naszej pracy. Poza tym następnego dnia czekało nas wydarzenie wyjątkowe, Pierwsze Walne Plachandry. W sobotę rano wyruszyliśmy więc do Piaseczna. Zabraliśmy ze sobą swoje prace, ponieważ braliśmy udział w Jarmarku towarzyszącemu temu Świętu. O samych Plachandrach nie napiszę wiele. Skupię się na naszym pobycie. Umiejscowiliśmy w namiocie wystawienniczym przygotowanym dla nas przez organizatorów. Pogoda dopisała. Goście odwiedzali naszą grupę i oglądali dzieła hafciarek, rzeźbiarzy, malarzy. Kupowali, podziwiali. Spędziliśmy tam cały dzień. Zmęczeni wieczorem dotarliśmy do naszej bazy w szkole w Bytoni i z myślą o czekającym nas dniem następnym, który miał być równie pełen wrażeń, poszliśmy spać. Niedzielnym porankiem, spakowani, wyruszyliśmy do Wirt, do Arboretum. Tam o godzinie 12:00 rozpoczął się Jarmark Kociewski. Pogoda jak na zamówienie. Pomimo nocnych opadów dzień zaczął się ciepło i słonecznie. Samym początkiem Jarmarku było uroczyste wręczenie nagrody Ambasadora Kociewia Wojciechowi Cejrowskiemu. Tu wracając do soboty i mojego wyjazdu do Gdańska, jednak okazało się w międzyczasie, że Pan Wojciech zapowiedział swoją obecność. Mogę tylko napisać że był zauroczony samym Arboretum.
4
Atmosfera i ludzie również musieli wywrzeć na nim pozytywne uczucia, bo został z nami blisko dwie godziny, z czego dobrą godzinę opowiadał ze sceny ciekawe historie związane z jego przynależnością do Kociewia i jego Ojcu, któremu zawdzięcza niemal wszystko i że nagroda Ambasadora Kociewia należy się bardziej jemu, Stanisławowi Cejrowskiemu. Było z humorem i na poważnie. Wręczono mu statuetkę, prezenty od Gminy Zblewo i portret który wykonałem i wręczyłem w imieniu własnym i Tomasza Damaszka. Był wyraźnie zaskoczony i zadowolony ze swojego wizerunku przedstawionego na tej pasteli. Zażartował, że powiesi go w gabinecie, spryska swoimi perfumami, żeby pracownicy myśleli że jest na miejscu. Pan Cejrowski po swoim występie i odebraniu nagrody przespacerował się przez wszystkie stoiska na Jarmarku i wyraźnie zadowolony zadeklarował, że jeszcze tu wróci. Przed nami, plenerowiczami, było jeszcze sporo czasu do spędzenia na stoiskach wystawowych. Przed naszymi oczami przesuwały się tłumy gości. Pogoda i ilość atrakcji ściągnęły tej niedzieli do Arboretum nawet 8 tysięcy osób. Jarmark zakończył się sukcesem, a dla nas jego zakończenie wiązało się z oficjalnym zakończeniem pleneru. Były podziękowania, prezenty, rozmowy i pożegnania z nadzieją na spotkanie w następnym roku. Od siebie, ale śmiało mogę dodać, od wszystkich nas, mamy nadzieję na jeszcze dłuższy czas spędzany każdego roku w Gminie Zblewo. Plener trwa 10 dni, ale nikt by nie protestował gdyby trwał odrobinę dłużej. Do zobaczenia w następnym roku. Przedsięwzięcie sfinansowane zostało dzięki projektowi LGD Chata Kociewska ze środków Europejskiego Funduszu Rolnego na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich w ramach Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2014 - 2020. Tytuł projektu: JARMARK KOCIEWSKI W WIRTACH owocem warsztatów sztuki ludowej, rękodzieła i recyklingu.
JARMARK KOCIEWSKI W WIRTACH
owocem warsztatów sztuki ludowej, rękodzieła i recyklingu
5
Bytońskie plenery na tle kultury i sztuki ludowej Kociewia Izabela Czogała Pomorze to niezaprzeczalnie atrakcyjny region ze względu na swoje walory przyrodnicze – morze, jeziora, rzeki, lasy oraz mnogą ilość zabytków – i dzieli się na mniejsze okręgi etniczno-kulturowe, np. Kociewie, Kaszuby, Bory Tucholskie i inne. Każdy z nich ma swoją specyfikę – mogą to być szczególne, wyróżniające go warunki, wydarzenia historyczne czy zamieszkujące go grupy etniczne itp. Ludność zamieszkująca każdy z regionów wchodzący w skład Pomorza wykształciła własną kulturę, swoistą i odrębną względem innych regionów Polski. Na tle wszystkich powyższych walorów warto zwrócić szczególną uwagę na mieszkańców Pomorza. Prawdziwym skarbem m. in. dla etnografa są właśnie ludzie – twórcy, rzemieślnicy, rękodzielnicy i artyści, którzy należą do świata tradycyjnej i współczesnej kultury regionalnej. Praca etnografa, etnologa polega na zbieraniu i gromadzeniu informacji o konkretnej społeczności. Można je uzyskać w kontakcie bezpośrednim od jej członków, poprzez długoletnie obserwacje życia i obyczajów, czy też ze źródeł historycznych. Kontakt oraz podjęcie ewentualnej współpracy z grupą ludzi, o której pisałam powyżej, są potrzebne, a zarazem konieczne, aby zebrać i uporządkować niezbędne dane celem wyciągnięcia wniosków. Z racji wykonywanego zawodu swoją uwagę skupiam głównie na Kociewiu, jednak oczywiście nie bez znaczenia pozostają również inne regiony. W miarę możliwości staram się wizytować twórców regionalnych, w urokliwych zazwyczaj zaciszach domowych, w celu zgłębiania ich dorobku kulturowego. Bezpośredni kontakt z artystą i jego dziełami jest niezastąpionym źródłem wiedzy i poznania. Bardzo korzystną sytuacją dla etnografa jest sposobność wzięcia udziału w rozmaitych wydarzeniach kulturalnych, spotkaniach czy też plenerach ze względu na obecność i możliwość rozmowy w tym czasie z twórcami. Są to często niepowtarzalne okazje, aby stale poszerzać posiadaną wiedzę na temat danej kultury i społeczności. Plener Artystów Ludowych Pomorza rozgrywa się corocznie w Bytoni w drugiej połowie sierpnia. Organizatorem jest zwyczajowo Zespół Szkół Publicznych w wymienionej uprzednio miejscowości. Należy dodać, że dyrektor wspomnianej szkoły Tomasz Damaszk wkłada sporo wysiłku oraz poświęca nierzadko swój wolny czas na przygotowanie szkoły na przyjęcie wyjątkowych gości. Malarka, trudniąca się drobnymi pracami ręcznymi, Marlena Stefańska wspomina: „Plener - błogi czas w magicznym miejscu ze wspaniałymi ludźmi. Bytonia miejsce na Ziemi, gdzie chce się wracać. Gospodarz rozpieszcza nas do granic możliwości. Zaplanował nam czas na realizację swoich projektów, ale również chwile na zabawę, wspólne śpiewanie i wypady do pięknych miejsc na Kociewskiej Ziemi”. Hafciarka z Pinczyna Krystyna Engler stanowczo podkreśliła, że „plener w Bytoni jest nadzwyczajny. Dyrektor wraz z obsługą 6
wkładają całe swoje serce w to przedsięwzięcie. Życzę sobie i nam wszystkim, żeby te plenery trwały jak najdłużej”. Wiele pochlebnych i ciepłych słów można było usłyszeć od uczestników, którzy wiernie kibicują i popierają działania kulturalne Tomasza Damaszka. Do współorganizatorów tego wydarzenia zwyczajowo należą m.in.: Muzeum Ziemi Kociewskiej w Starogardzie Gdańskim, Stowarzyszenie Twórców Ludowych oddział w Gdańsku oraz Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie Oddział Kociewski w Zblewie. Patronat honorowy nad plenerem sprawuje zazwyczaj Marszałek Województwa Pomorskiego, Starosta Powiatu Starogardzkiego oraz Wójt Gminy Zblewo. Patronatem merytorycznym plener obejmują każdego roku Edmund Zieliński - Honorowy Prezes Stowarzyszenia Twórców Ludowych w Gdańsku, a także Andrzej Błażyński - Dyrektor Muzeum Ziemi Kociewskiej w Starogardzie Gd. Plener oznacza otwartą przestrzeń pod gołym niebem jako miejsce i temat pracy artysty[1]. Jest to wyjście twórcy z pracowni na zewnątrz, gdzie w bezpośrednim kontakcie z naturą tworzy swe dzieła. Współcześnie plener posiada to samo znaczenie. Jednak pod tym terminem można rozumieć również zorganizowany wyjazd większej grupy artystów, którzy spędzają swój czas w jakiejś miejscowości. Bytoński plener artystyczny gromadzi zaproszone uprzednio grono osób, które pochodzą z terenu Kociewia, Kaszub oraz Borów Tucholskich. Organizatorzy zobowiązali się do zapewnienia uczestnikom wyżywienia i noclegów. Natomiast twórcy ludowi rekompensują im pobyt przekazaniem swoich dzieł do szkolnej Izby Regionalnej. Ich wyboru dokonuje komisja, powołana przez organizatorów pleneru, po wcześniejszym uzgodnieniu z właścicielem. Dziewięćdziesięcioletnia Borowianka z Tucholi - Felicja Kołakowska stwierdziła, że „bytońska izba regionalna z roku na rok pięknieje w oczach, a prace hafciarskie są zdecydowanie na wysokim poziomie artystycznym. Nasze hafciarki są zdolne i bardzo dokładnie wykonują swoje prace”. Czym jest plener dla uczestniczących w nim osób? Czy odgrywa w ich życiu ważną rolę? Osadzony w sielskim krajobrazie malowniczej Bytoni zdążył się już wpisać jako stałe wydarzenie kulturalne w kalendarzu odwiedzających go twórców. „Plener? Bytonia? Co to takiego? Tak pytałam dawniej. Teraz cały rok czekam na zaproszenie. Jest to dla mnie miejsce, gdzie mogę „naładować” artystyczny akumulator na następny rok” - wypowiada się Maria Leszman, hafciarka z Pelplina. Celem i założeniem zjazdu twórców jest zdecydowanie upowszechnianie sztuki ludowej Pomorza, m. in. malarstwa, rzeźby i haftu. Szczególnym umiłowaniem obdarzone jest Kociewie z racji lokalizacji wydarzenia. Tereny regionu są do ich dyspozycji, a Kociewiacy są dumni, że przypadł im zaszczyt goszczenia u siebie tak przesympatycznych i utalentowanych gości. Propagowanie i promowanie „dzieł rąk” doceniają sami plenerowicze, ale przede JARMARK KOCIEWSKI W WIRTACH
wszystkim osoby zainteresowane i odwiedzające artystów. Zdarza się, że przechodzący nieopodal ludzie zatrzymują się na chwilę, zadając pytania i z zaciekawieniem przyglądają się ich pracy. Hafciarka Ewa Piotrowska z Pinczyna dodaje: „Czuję się wyróżniona zaproszeniem. Wiele się nauczyłam od bardziej doświadczonych koleżanek, które przekazały mi oprócz tajników wiedzy hafciarskiej również sporo ciekawych i frapujących wartości ludowych. Zdecydowanie popieram takie spotkania poszerzające wiedzę o najbliższych nam regionach”. Warto podkreślić, iż opisywane spotkania są punktem wyjścia do wymiany doświadczeń między twórcami. Malujący od dzieciństwa Włodzimierz Drozd mówi, że „plenery dają mi możliwość obcowania z ludźmi utalentowanymi, wrażliwymi i z pasją. Jest to dla mnie ogromnie ważne. Sam również daję od siebie, co mogę”. Katarzyna Nowak - zainspirowana i tworząca w każdej wolnej chwili kolorowy haft kociewski stwierdza, że „Plener Artystów Ludowych Pomorza zawsze przebiega w przemiłej i przyjaznej atmosferze. To tutaj spotykam wspaniałych ludzi z pasją, od których czerpię wiedzę, zdobywam nowe doświadczenia i doskonalę swój warsztat pracy”. Jest to czas nauki, weryfikacji wiedzy i doskonalenia warsztatu. Na jednym z plenerów postanowiłam osobiście wykorzystać ten czas na zgłębianie tajników pracy rękodzielniczej jaką jest współczesny haft kociewski. Przez kilka dni pobierałam nauki u zaprzyjaźnionych pań, które życzliwie podpowiadały i służyły radą. Plener stwarza również okazję do wzbogacenia zbiorów muzealnych. Jednym z ciekawszych pozyskanych przeze mnie eksponatów był przedwojenny haftowany obrus pochodzący z Kociewia podarowany przez Felicję Kołakowską z Tucholi. Ten swoisty zjazd twórców jest dla nich specyficznym oderwaniem od rzeczywistości. „Można odpocząć od codziennych domowych obowiązków, poznać nowe osoby z różnych regionów i przy okazji zdobyć nowe umiejętności” zdradza Bogumiła Błażejewska zainspirowana haftem i sztuką ludową od najmłodszych lat. Plenery służą integracji środowisk twórczych, a w ich wyniku zawiązywaniu przyjaźni i osobistych kontaktów. To dziesięć dni pracy, kiedy grono oryginalnych i autentycznych twórców, których myśli oraz uwaga zostaje złożona w darze sztuce, nieskrępowanej wyobraźni i artyzmowi, stwarza prawdziwą sztukę ludową. Uczestniczący już w ponad stu plenerach na terenie kraju Alfons Zwara podkreśla, że „docenia w tych wyjazdach kontakt z miejscowymi, niezwykle gościnnymi ludźmi. Stara się uchwycić na obrazach najciekawsze rzeczy, które zwróciły jego uwagę. Walorem wyjazdu jest również poznanie urokliwych zakątków Kociewia i Pomorza”. W czasie trwania pleneru artyści pracują bardzo intensywnie. Według nich z roku na rok jest coraz wyższy poziom tego spotkania. Każdy dokłada wszelkich starań, aby zaprezentować się jak najlepiej. Artyści stawiają przed sobą bardzo ambitne wyzwania. Pomysły rodzą się z atmosfery spotkań każdego letniego pleneru, która powstaje tu i teraz. Jest ona niepowtarzalna, dająca poczuć przysłowiowy „wiatr w żaglach”. „Wszystkich uczestników postrzegamy jako swoją małą rodzinę. W tak swojskiej i przyjaznej atmosferze natchnienie, wena i chęć tworzenia przychodzi sama. Nie trzeba o nią zabiegać” mówi Brygida Śniatecka, uczestniczka wielu plenerów promujących nie tylko tereny Kociewia i Kaszub. owocem warsztatów sztuki ludowej, rękodzieła i recyklingu
7
Spotkania w Bytoni mają też swój dodatkowy, uroczy wydźwięk. Od kilku lat na kociewskiej ziemi powstają nowe kapliczki przydrożne, które m. in. są dziełami przybyłych tu twórców ludowych. Są one uroczyście poświęcane przez miejscowych księży w trakcie trwania pleneru. Tomasz Bednarczyk, należący do Związku Artystów Plastyków Polskich, wyznaje, że „plener w Bytoni jest dla niego szczególny, ponieważ po wielu latach tworzenia ma kolejną okazję pozostawić ślad swojej twórczości na kociewskiej ziemi”. Wspomniane przystanki na modlitwę znakomicie wpisały się w krajobraz kociewskiej ziemi, ale także wspaniale zostały przyjęte przez ludzi zamieszkujących te tereny. Współcześnie funkcja krzyży i kapliczek przydrożnych jest zdecydowanie uboższa, niż było to w wiekach minionych. Jest to nierozerwalnie związane z zanikiem kultury ludowej. Choć przy obiektach małej architektury sakralnej mają miejsce różnorodne nabożeństwa, głównie majowe, czerwcowe i październikowe, ale również inne praktyki religijne integrujące miejscową społeczność m. in. w trakcie procesji czy przy budowie ołtarza na Boże Ciało. Pochodzący z Ukrainy Włodzimierz Drozd tworzący na co dzień ikony stwierdził, że „polski lud jest bardzo wierzący i szanuje tradycję. Drobna rzecz jaką jest stworzenie miejsca kultu potrafi niesamowicie jednoczyć i scalać ludność, o czym zapomnieli w moim kraju”1. Ogromny wkład pracy Tomasza Damaszka oraz pozostałych osób zaangażowanych w opisywane działania kulturalne zostają corocznie doceniane. Kulturalną aktywność p. Damaszka wspierają sponsorzy, którzy umożliwiają jej realizację. Wspaniała tradycja spotkań artystów z Pomorza trwa nadal i miejmy nadzieję, że zgodnie z wolą organizatorów, regionalistów, niemałej liczby osób zaprzyjaźnionych, a przede wszystkim uczestników pleneru będzie utrzymywać się jak najdłużej. Izabela Czogała - ur. 03.03.1987 r. w Starogardzie Gdańskim. Rodowita Kociewianka pochodząca ze Smętowa Granicznego, gdzie aktualnie zamieszkuje. Tytuł magistra z ochrony dóbr kultury uzyskała na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Następnie poszerzała swoją wiedzę na studiach podyplomowych w zakresie etnologii na wspomnianej wcześniej uczelni. Interesuje się szeroko pojętą kulturą materialną i duchową Kociewia. Od 2013 roku jest pracownikiem Muzeum Ziemi Kociewskiej w Starogardzie Gdańskim. Członek Trójmiejskiego Klubu Kociewiaków im. Króla Jana III Sobieskiego. 1 Słownik Języka Polskiego PWN, Warszawa 1995, s. 660.
8
JARMARK KOCIEWSKI W WIRTACH
owocem warsztatów sztuki ludowej, rękodzieła i recyklingu
9
Plenerowicze we Wdzydzach Gertruda Stanowska
…Niedziela 19 sierpnia (2018r.) upłynęła nam na wspaniałym wyjeździe do skansenu we Wdzydzach Kiszewskich. Autobus z plenerowiczami niczym z uczniami szkoły wyruszył zaraz po śniadaniu na Kaszuby… (K.B.) I tak też było. Muszę przyznać, ze czułam się w swoim żywiole. Po latach, poczułam się jak prawdziwy kierownik wycieczki. Sytuację miałam ułatwioną, gdyż wielu z uczestników odwiedzało Wdzydze nie po raz pierwszy. Każdy miał zaprogramowany indywidualnie dzień. Malarze pobrali ze sobą „narzędzia pracy”. I zanim się obejrzałam, zniknęli z oczu. Obrali „stanowiska” korzystając ze wspaniałego światła. Przyjechali po to, by utrwalić na płótnie wybrane przez siebie obiekty, a których w naturalnym środowisku zostało już tak nie wiele. Inni robili szkice do dalszej pracy. Hafciarki szukały natchnienia do dalszych prac ręcznych. Kilka osób, podobnie jak ja, łazikowało, bawiąc się w „odkrywców.” Każdy z biletem wstępu otrzymał mapkę Muzeum, która zawiera podstawowe informacje o nim i ułatwia zwiedzanie. Można skorzystać z usług przewodnika. Jednak kiedy dysponuje się czasem, lepiej powoli obejść teren i spokojnie zobaczyć interesujące nas obiekty. Przed każdym jest tablica informacyjna: co to za obiekt, skąd pochodzi i jego krótką historię. Wewnątrz dodatkowo wiele szczegółów można się dowiedzieć od pracowników Muzeum, kustoszy danego obiektu. Muzeum zajmuje obszar 22 hektarów. Teren jest rozległy, dlatego dobrze jest skupić się na tym, co najbardziej nas interesuje. Wielogodzinne zwiedzanie może naprawdę zmęczyć. Dlatego dobrze wiedzieć, że: • Park jest podzielony na 6 sektorów. Przeważają obiekty z Kaszub, w tym 2 z samych Wdzydz. Przeniesiono /dosłownie/ zachowane zabudowania, kompleksowe zagrody chłopskie, kilka dworków i obejść drobnej szlachty, domy robotników rolnych i karczmy. Są też obiekty użyteczności publicznej: m.in.: tartak, kuźnia i 2 młyny wiatrakowe. Na dzień dobry wita nas wiatrak z Jeżewnicy. Na mapce zaznaczony jest jako obiekt z Borów Tucholskich. Podobnie oznaczono chałupy z Osieka i z Zazdrości k. Śliwic. To oczywiście Kociewie leśne. Z Kociewia polnego przeniesiono zbudowania z Pogódek, Szczodrowa i Klonówki oraz budynek szkolny z Więcków. Wymieniam je celowo, gdyż dzień wcześniej przed naszą wycieczką do Wdzydz, w Iwicznie w ramach obchodów 40-lecia Izby Pamięci Izydora Gulgowskiego odsłonięto tablice przedstawiające 4 z wymienionych obiektów. Będąc w Iwicznie, by je obejrzeć nie trzeba wchodzić do budynku, w którym znajduje się Izba. W tym celu wykorzystane zostały wnęki po okienne w lewym szczycie b. szkoły. • Muzeum we Wdzydzach jest miejscem wielu wydarzeń kulturalnych począwszy od odtwarzania ludowych obrzędów i zwyczajów do ważnych, patriotycznych, nawiązujących też do historii regionu. Wystarczy wejść na stronę Muzeum 10
i zapoznać się z repertuarem. Z okazji 100-lecia niepodległości Polski przygotowano interesujące tematy prelekcji i wystaw. Co ciekawe - prezentuje się je, o ile jest to możliwe, w obiektach z miejsc związanych z tymi wydarzeniami. • Większość obiektów posiada oryginalne wyposażenie wnętrz. Warto je zobaczyć. Kiedy oglądający przychodzą rodzinami to warto popatrzeć z boku, jak babcia czy dziadek przejmują rolę przewodnika. To najcenniejsze lekcje! Relację ze zwiedzania muzeum oprę na trzech obiektach: kościele p.w. św. Barbary ze Swornychgaci, chaty poświęconej I. i T. Gulgowskim i wystawie archiwalnych fotografii Aleksandra Treichla znajdującej się w jednym ze spichlerzy. Moją „grupę” hafciarek ciągnęło do kościoła. I słusznie. Można go spokojnie zwiedzać, rozmawiać, poszukiwać. A tak! Perełka drewnianej architektury sakralnej z pięknym wyposażeniem i ornamentyką wnętrza. Przeniesione zostałyśmy w XVIII wiek. „Opiekunka” kościoła widząc nasze zainteresowanie nie poprzestała na zwyczajowych informacjach, a kiedy okazało się, że mamy jeszcze coś wspólnego, a mianowicie wspomnienia z czasów licealnych, to już mogłyśmy dopytywać o wszystko. Co jest w tym kościółku takiego poza wyposażeniem, w jaki każdy kościół powinien mieć? Oczywiście zwraca ono uwagę swoim pięknem i zachowanym stanem. Nas zainteresował ornament roślinny w kolorze niebieskim, zdobiący pasami ściany świątyni z motywem kwiatowym naprzemiennymi płatkami róż i tulipanów. Odnalazłyśmy nazwę dla tego motywu: kołtryna. Jest to papierowe obicie, malowane ręcznie do dekoracji ścian kościołów drewnianych na Pomorzu Gdańskim. Wielkim zainteresowaniem cieszy się chata, w której znajdują się pamiątki po Izydorze i Teodorze Gulgowskich. Na terenie Wdzydz pamięć o nich jest ciągle żywa. Nas szczególnie zainteresowała Izydora. Jej pasje. Hafty. Prace malarskie. Praca dla poprawy doli wiejskiego ludu. To ona po śmierci męża, do czasu własnej, a dożyła lat 91, kontynuowała ich dzieło: pierwsze na ziemiach polskich muzeum na świeżym powietrzu. Odwiedziłam grób małżonków. Spoczywają razem. I jak to ktoś ładnie powiedział: czuwają nad tym miejscem, które tak ukochali i ludżmi, którzy stali się im tak bardzo bliscy. On rodem z Kociewia, ona wywodząca się z niemieckiej rodziny. Stworzyli na Pomorzu dzieło, które stało się wzorem dla innych etnografów. Za kilka lat, w 2025r. przypada 100 rocznica śmierci Izydora. Czy obecnym włodarzom Muzeum uda się do tego czasu zrealizować plany poszerzenia ekspozycji muzealnej o obiekty, które czekają na złożenie? A jest ich kilka. Wśród nich także z Kociewia. Każda wyprawa w znane / nieznane przynosi wiele wrażeń. „Moje” Panie strudzone zwiedzaniem zdecydowały o odpoczynku na upatrzonej wcześniej ławeczce naprzeciwko budynku szkolnego. Po drugim, wspólnie zjedzonym frysztyku i „sesji zdjęciowej” panie zajęły się swoimi robótkami. I podglądaniem JARMARK KOCIEWSKI W WIRTACH
owocem warsztatów sztuki ludowej, rękodzieła i recyklingu
11
zwiedzających. Ja nie chcąc się nudzić i słuchać ustawicznego dryndania szkolnego dzwonka, z którego już przecież wyrosłam, ruszyłam na dalsze plachandry. Ponieważ zwiedzanie rozpoczęłyśmy w odwrotnym, niż proponuje to mapka kierunku, pozostało mi odwiedzenie „bogatszych” zagród i dworków, wg mapki z północnych Kaszub. Zajrzałam do zagrody szlacheckiej z Luzina. Składa się ona z dworu, spichlerza, chlewu i stodoły z II połowy XVII, XVIII i XIX wieku. Obejrzałam dworek. Zaintrygował mnie jego podział: na część dla gości (salonik, jadalnia – bogato wyposażone) i część, gdzie toczyło się życie codzienne. Kuchnia, spiżarnia (niewielkie), za nimi sypialnia gospodarzy. Największe było pomieszczenia „dzienne”. O jego funkcjach świadczyło wyposażenie. Czegóż w nim nie było! Łóżka (wąskie), łóżeczka, stół, pulpitostolik, krosna, ławeczka pod piecem, różne siedziska. To był pokój, w którym toczyło się całodzienne życie dorosłych i dzieci. Serce domostwa. Zabudowania gospodarcze zawsze usytuowane były w niewielkim, ale jednak oddaleniu od dworu. Popatrzyłam na duży, przestronny spichlerz. Jego wielkość świadczyła o wielkości majątku. Zaintrygowana weszłam do środka. I trafiłam na wystawę archiwalnych fotografii Aleksandra Treichla! Kim on był ? Już wyjaśniam. Z postacią Aleksandra Treichla zetknęłam się szukając materiałów do pracy o stosunkach demograficznych na Pomorzu w II poł. XIX i na początku XX wieku. W pracy pod redakcją Józefa Borzyszkowskiego znalazłam jego artykuł: „Wilcze Błota – dzieje społeczności lokalnej na pograniczu kulturowym (od Aleksandra Treichla po współczesność).1Pogranicze kulturowe, oczywiście kaszubsko- kociewskie. Posiadłość Treichlów to ziemie w granicach Wilczych Błot i Starych Polaszek. Dokładny życiorys A. Treichla i opis jego rozległych zainteresowań, a zwłaszcza podejście do gromadzenia skarbów kultury ludowej przedstawia we wspomnianej już książce Hanna Nogossek.2 Jako właściciel majątku ziemskiego dobrze zapisał się w pamięci mieszkańców Wilczych Błot. Był to przede wszystkim człowiek wolny od pruskiego nacjonalizmu. Po jego śmierci w 1901r. podkreślano jego bezstronność przy zbieraniu materiałów odnoszący się do ludoznawstwa Prus Zachodnich. Obecność wystawy we 1 Józef Borzyszkowski, Wilcze Błota – dzieje społeczności lokalnej na pograniczu kulturowym … w: „Życie codzienne na Kaszubach i Pomorzu na przełomie XIX i XX wieku” , Gdańsk 2002, s. 85-116. 2 tamże, Hanna Nogossek, Aleksander Treichel jako kronikarz swojego regionu. O jednej kolekcji fotograficznej w Instytucie Herdera w Marburgu, s.71-83
12
Wdzydzach nie jest przypadkiem.3 Wystawa została przekazana Muzeum we Wdzydzach przez Instytut Herdera w Marburgu w 2004 roku. Dzięki zachowanym i pokazanym na fotografiach scenach z życia codziennego i nie tylko wsi pomorskiej, mamy utrwalony jej obraz. A gdyby do niektórych zdjęć tej wystawy – ukazujących codzienność na wsi pogranicza kaszubsko – kociewskiego z przełomu XIX i XX wieku - dobrać barwne jego opisy z książki Izydora Gulgowskiego „O nieznanym ludzie w Niemczech. Przyczynek do ludoznawstwa i krajoznawstwa Kaszub”4, to… ! Pełna wrażeń wróciłam do moich Pań. A one przywitały mnie rewelacją. Muzeum ma ważnych Gości. Kogo? Nie wiemy. W tej chwili są w kościółku. Czekaliśmy długo na ich wyjście. Pani kustosz /z nami na zdjęciu/ miała przyjemność oczarować swoją wiedzą i pięknem kościółka Prymasa, abp ks. Wojciecha Polaka i osoby mu towarzyszące. Wyjazd do Wdzydz nie był zmarnowanym czasem. Spełnił swoje zadanie. Dla artystów, uczestników XII Pleneru był „podróżą w czasie” do przeszłości, niby nie dawnej, ale już nieobecnej w naszym życiu. Po to wzorem Wdzydz powstało w Polsce kilkadziesiąt skansenów. Budownictwo ludowe to budownictwo drewniane, nietrwale. Wymaga kosztownej konserwacji. Drewniana zabudowa na wsi praktycznie zniknęła z krajobrazu. Dzięki muzeum / skansenom na wolnym powietrzu zachowana została dla potomnych. Odwiedzając je mamy możliwość poznania podobieństwa i różnorodność kultury ludowej różnych regionów. Naszym zadaniem jest jej propagowanie i wspieranie ludzi, którzy dbają o jej przetrwanie. Tym celom służą także plenery artystów ludowych Pomorza odbywające się od kilkunastu lat w Bytoni. 3 W 1999r. zorganizowano we Wdzydzach sesję naukową we współpracy Instytutu Kaszubskiego w Gdańsku z Instytutem Herdera w Marburgu oraz Muzeum we Wdzydzach. Punktem jej wyjścia była właśnie ta wystawa prezentowana najpierw w Niemczech w 1998r, a w następnie w Polsce. Chodziło o stałe jej usytuowanie. Oprócz referatów były wyjazdy studyjne do miejscowości, z którymi związany był A. Treichel. Trzeba było Instytutowi Herdera - autorowi wystawy pokazać, że nie ma lepszego miejsca dla niej jak Wdzydze, bo gdzie bliżej od Wilczych Błot i Starych Polaszek niż do Wdzydz? Józef Borzyszkowski tak argumentował: „… Trudno znaleźć szczęśliwszą lokalizację do podobnej konferencji i wystawy, dla kontynuacji dzieła Aleksandra Treichla niż Wdzydze, gdzie Teodora i Izydor Gulgowsccy – założyciele skansenu – prowadzili, kontynuowali i wzbogacali działalność takich ludzi jak A. Treichel …” 4 Izydor Gulgowski, O nieznanym ludzie w Niemczech. Przyczynek do ludoznawstwa i krajoznawstwa Kaszub, Instytut Kaszubski, Berlin 1911 – Gdańsk 2012.
JARMARK KOCIEWSKI W WIRTACH
owocem warsztatów sztuki ludowej, rękodzieła i recyklingu
13
Bytonia rękodziełem stoi Barbara Maciejewska Kustosz Oddziału Etnografii Muzeum Narodowego w Gdańsku Zespół Szkół Publicznych w Bytoni, pamiętam moją pierwszą w tej szkole wizytę, podczas zorganizowanego w jej gościnnych progach pleneru pomorskich artystów i rękodzielników, którzy w różnym stopniu są kontynuatorami tradycyjnej kultury. Z przyjemnością wracałam do tego miejsca podczas kolejnych spotkań, odbywających się tu cyklicznie już od dziesięciu lat i odgrywających istotną rolę w ocaleniu lokalnego dziedzictwa kulturowego. Żyjemy w czasach niebywałych przemian, ogarniających zarówno sferę duchową jak i materialną. Wskutek następujących w szybkim tempie transformacji gospodarczych i cywilizacyjnych, tradycyjna kultura, z całym swym bogactwem i różnorodnością, umyka z naszej rzeczywistości. Kultura masowa wypiera tradycyjną kulturę ludową, a wszechobecna industrializacja powoduje zanikanie tradycyjnego rękodzieła. Natarczywie lansowany nowy styl życia, ignoruje dotychczasowy system wartości. Globalizacja prowadząca do coraz większej współzależności i integracji społeczeństw, niesie ryzyko ujednolicenia obrazu świata. W obliczu tego złożonego procesu, który wpływa na wszystkie sfery naszego życia, ochrona własnego dziedzictwa, staje się niezwykle istotna, dla utrzymania kulturowej różnorodności i zachowania własnej tożsamości. Bardzo ważną jego częścią jest artystyczna twórczość ludowa, obecna w słowie, tańcu, muzyce, rzeźbie, malarstwie oraz wiedza i umiejętności związane z tradycyjnym rękodziełem, tak bardzo charakterystycznym dla kultury dawnej wsi.
14
Kultura ludowa jest integralną częścią kultury narodowej i zajmuje w niej znaczące miejsce. Przypomina o naszej tożsamości, a zakorzenione w niej wartości składają się na wizerunek, który pozytywnie wyróżnia społeczności. Wielowiekowy dobytek, kształtowany często w niełatwych czasach, powinien być wartością szczególną dla obecnych i ocalony dla przyszłych pokoleń. Przekazywany jeszcze do niedawna drogą pokoleniową, pozostawał w silnym związku z najbliższym otoczeniem człowieka. W odpowiedzi na zmieniające się realia historyczne i środowiskowe podlegał twórczym przekształceniom stając się nośnikiem między dawnymi a współczesnymi czasy. Doskonalone przez pokolenia umiejętności, kształtowały przez wieki tożsamość zarówno jednostek jak i grup społecznych zamieszkujących teren Pomorza Gdańskiego: Kaszubów, Kociewiaków, Borowiaków, Żuławian, wpływając na zróżnicowany obraz kulturowy tej ziemi. Po drugiej wojnie światowej dorobek ten wzbogacali przedstawiciele licznych grup ludności, którzy w wyniku powojennych losów, przybyli na ziemie pomorskie z różnych stron Polski. Najczęściej oni sami utożsamiają się z kulturą lokalną i wspierają ją swoją osobowością twórczą i aktywnością. Działalność jednych i drugich składa się na wizerunek pomorskiego regionu, kształtowany po wojnie w złożonych realiach nowej rzeczywistości. Zmiany zachodzące w obrazie kultury są nieuniknione, zawsze miały miejsce na przestrzeni wieków i najczęściej były wynikiem oddziaływania innych kultur. Przetrwanie dziedzictwa, mimo
JARMARK KOCIEWSKI W WIRTACH
zachodzących procesów unifikacyjnych, jest niezbędne dla zachowania różnorodności kulturowej. Dlatego niezwykle ważnym zadaniem jest pielęgnowanie kultury, którą dana społeczność uznaje za własną, odziedziczoną po przodkach i wzbudzanie w kolejnych pokoleniach przekonania o jej wartości. W sprzyjających warunkach tradycja może być istotnym czynnikiem aktywności społecznej, inspirować działania zmierzające do poznania, ochrony i upowszechniania lokalnych wartości kulturowych. Zachęceni mieszkańcy zazwyczaj chętnie poznają historię regionu, sięgają do tradycji rodzinnych, pielęgnują miejscowe zwyczaje i obrzędy, przy okazji imprez regionalnych odtwarzają pokazy tradycyjnych zajęć gospodarczych, a ich uczestnicy doceniają nie tylko zalety kuchni regionalnych. W ten sposób tradycja staje się ważnym elementem lokalnej rzeczywistości. Szczególna rola w umacnianiu tego dorobku przypada ludowym artystom i rękodzielnikom. Sztuka od zawsze była obecna i pełniła ważną rolę w społeczności wiejskiej, obok estetycznej, religijną, etyczną, magiczną i bardzo często użytkową. Stanowiąc istotną częścią ludzkich dziejów wzbogacała nasz wielowiekowy dorobek. Obecnie sztuka ludowa i rękodzieło wymagają szczególnej ochrony. Świadkami tradycji są najczęściej ludzie wiekowi. Dla ratowania zanikających umiejętności niezbędne jest, kształtowanie przyjaznego klimatu dla działań zmierzających do zachowania i poszanowania tradycyjnej kultury, otoczenie opieką artystów ludowych, dotarcie do ludzi zajmujących się rękodziełem, wspieranie pasjonatów zaangażowanych w ratowanie lokalnego dziedzictwa. Przez szereg ostatnich lat ostoją dla tego rodzaju działań jest szkoła w Bytoni, w malowniczo położonej, niewielkiej wsi na Kociewiu, gdzie z dala od zgiełku cywilizacji organizowane są plenery dla twórców, dające im możliwość artystycznej wypowiedzi. Spotkać tu można wielu niezwykłych ludzi, którzy poprzez swoje pasje w sposób istotny wpływają na życie kulturalne regionu, ich prace są nagradzane na konkursach sztuki ludowej, są autorami rzeźb, obrazów malowanych na szkle i na płótnie, prac wykonanych techniką hafciarską, są wśród nich miłośnicy tradycyjnego rękodzieła . Otoczeni przyjazną atmosferą, chętnie angażują się w pracę, wsparci opieką czują się docenieni. Wzajemna inspiracja pobudza do działania i staje się zachętą do dalszego rozwijania talentu. Mocno związani z rodzinną ziemią, z niej czerpią twórcze tematy. Artyści ludowi w sposób szczególny zachowują treści utożsamiane z życiem dawnej wsi, ich prace prezentują lokalne dzieje, podania i legendy, zwyczaje związane z doroczną obrzędowością, codzienne zajęcia i jak dawniej chętnie sięgają po tematykę biblijną W swych pracach malarskich utrwalają uroki wiejskiego pejzażu. Malują miejsca zapamiętane z dzieciństwa, których już nie ma i te z którymi związani są na co dzień, szczególnie im bliskie pomorskie pejzaże z przydrożnymi kapliczkami, stare kościółki, młyny, wiekowe chaty nieubłaganie znikające z pomorskiego krajobrazu, morze, ludzi przy pracy. Prace rzeźbiarskie o tematyce biblijnej są bardzo bliskie tradycjom rzeźby ludowej. Najczęściej ich autorzy z rzeźbą owocem warsztatów sztuki ludowej, rękodzieła i recyklingu
sakralną mielił kontakt od dziecka, widywali ją codziennie w przydrożnych kapliczkach, bożych mękach, w domowych kącikach kultowych , jeszcze do niedawna niezwykle istotnej sakralnej przestrzeni każdej chłopskiej izby Wiele spośród prac tworzonych na plenerze zostaje osadzonych w naturalnej scenerii, jak wymagająca zaangażowania wielu artystów Droga Krzyżowa przy kościółku w Bytoni, w pomorskim krajobrazie pojawiają się kapliczki z figurami świętych. Ważną częścią pomorskiego dziedzictwa są umiejętności związane z rękodziełem ludowym. Na poplenerowych wystawach szczególnie pięknie prezentują się, utrzymane w jednorodnej kolorystyce lub pokryte wielobarwnym haftem obrusy, serwety, bieżniki, elementy stroju, prace zachwycają precyzją ściegu i sprawnością kompozycji, będących efektem doskonalonego przez lata kunsztu. Zaistniała w Bytoni integracja środowiska twórczego daje lokalnej społeczności możliwość bezpośredniego obcowania ze sztuką i rozbudza wśród młodego pokolenia zainteresowanie tą formą aktywności artystycznej. Od kilku lat w Zespole Szkół Publicznych w Bytoni, kontynuowany jest konkurs dla dzieci i młodzieży „Ludowe Talenty”, którego organizatorem od szeregu lat jest Oddział Gdański Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. W serdecznej i przyjaznej atmosferze czas upływa szybko. Uczestnicy pleneru, w cieple płomieni pożegnalnego ogniska, mówią o kolejnym spotkaniu. Życzę Wam tego z całego serca.
15
Wywiad z Nadleśniczym Andrzejem Przewłockim przedstawicielem Partnera Projektu
JARMARK KOCIEWSKI W WIRTACH OWOCEM WARSZTATÓW RĘKODZIEŁA, SZTUKI LUDOWEJ I RECYKLINGU Piotr Wróblewski Piotr Wróblewski. Od pewnego czasu Kaliska mają nowego nadleśniczego. Jest nim Andrzej Przewłocki. Skąd przybył Pan do nas? Andrzej Przewłocki. W Nadleśnictwie Kaliska rozpocząłem pracę w styczniu 2017 roku. Mieszkam na terenie powiatu kościerskiego w miejscowości Nowa Kiszewa. P.W. Gdzie wcześniej pan pracował? A.P. Rozpocząłem pracę w Lasach Państwowych w Nadleśnictwie Kościerzyna, gdzie odbyłem staż, a potem pracowałem jako podleśniczy i leśniczy. Miałem też istotny w moim życiu, trzyletni, epizod pracy w Nadleśnictwie Lipusz. Ostatnie 10 lat spędziłem w Kościerzynie pracując na stanowisku zastępcy nadleśniczego. P.W. Jak został pan przyjęty Kaliskach? A.P. Każde nadleśnictwo ma swoją specyfikę, jest trochę inne... Natomiast pracownicy Nadleśnictwa Kaliska to bardzo otwarci ludzie, z wieloma pomysłami i chęcią do pracy. Obdarzyliśmy siebie wzajemnie zaufaniem, co w moim odczuciu przekłada się na efekty pracy. Zaangażowaliśmy się w wiele nowych projektów wymagających determinacji, poświęcenia, czasami kosztem czasu prywatnego. Nadleśnictwo to nie tylko las i pracujący tam ludzie. To również nasi partnerzy- Zakłady Usług Leśnych świadczący nam usługi przy pozyskaniu drewna czy zagospodarowaniu lasu. Współpraca z samorządami gminnymi i powiatowymi odgrywa również istotną rolę w pracy leśnika. Mogę z przyjemnością powiedzieć, że relacje wymienionymi partnerami układają się bardzo dobrze. P.W. Wiemy, że upodobał pan sobie Wirty. Dlaczego? Co takiego niezwykłego jest w Wirtach? A.P. W odniesieniu do Arboretum w Wirtach nie można mówić oupodobaniu.Jesttomiejscewyjątkowepodwzględemprzyrodniczym, a co równie istotne w każdym zakątku odczuwa się długą i bogatą historię tego terenu. Dbałość o Arboretum jest obowiązkiem leśników. Od początku powstania było w rękach leśników. A początki datowane są na II połowę XIX wieku. Założycielem był Nadleśniczy niemiecki Wilhelm Oswin Puttrich. A w 2005 roku uzyskało status ogrodu botanicznego. Arboretum miało szczęście do osób zarządzających. Następujący po sobie Nadleśniczowie mieli świadomość niezwykłości tego miejsca, jednocześnie starali się dołożyć swoją cegiełkę do rozwoju ogrodu. Dzisiaj z pełną odpowiedzialnością mówię, że mamy piękny obiekt, który możemy udostępnić mieszkańcom i gościom naszej pięknej kociewskiej ziemi. P.W. Daje się zauważyć, że z Pańskim przybyciem do Kalisk 16
arboretum ożyło. Częściej o nim słychać, wiele się na jego terenie dzieje. Jakieś plany na przyszłość? A.P. Trudno odnieść się do sformułowania, że arboretum ożyło. Nie miałem z tym miejscem wcześnie tak bliskiego kontaktu, chociaż co najmniej raz w ciągu roku starałem się z rodziną w Wirtach bywać. Obecnie to chyba potrzeba obcowania społeczeństwa z przyrodą jest podbudową naszych działań. Na początku bieżącego roku arboretum zostało wydzielone w oddzielne leśnictwo. Z pewnością przyczyniło się to do wzmożonych działań edukacyjnych dla dzieci i młodzieży. A przed nami realizacja projektu „Zabezpieczenie zasobów przyrodniczych Borów Tucholskich poprzez ochronę i restytucję różnorodności gatunkowej i siedliskowej w Arboretum Wirty”. Projekt otrzymał dofinansowanie ze środków Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Pomorskiego na lata 2014-2020. W ramach projektu realizowana będzie m.in. budowa szklarni, systemu kładek na terenach bagiennych, ścieżki rowerowej wokół arboretum. Będziemy też rozmnażać i wprowadzać do lasu rośliny, które są chronione zwiększając tym samym bioróżnorodność naszych lasów. W 2015 roku ogród nasz został powiększony o ponad 17 ha. Chcemy aby w tym miejscu rosły nasze krajowe gatunki drzew i krzewów. Rozpoczęliśmy zagospodarowanie terenu. Jest to praca, w ujęciu optymistycznym, na kilka lat. W części parkowej planujemy przybliżyć osobom odwiedzającym nasze arboretum historię tego miejsca. Przygotowujemy tablice z sylwetkami osób, które swoim zaangażowaniem doprowadzały do rozwoju ogrodu. W planach jest również wydanie albumu pokazującego piękno arboretum w różnych porach roku. Mam nadzieję, że uda się zrealizować plany dotyczące uatrakcyjnienia pobytu osobom lubiącym aktywnie spędzać czas. Szczegóły dotyczące tego zamierzenia przekażę po jego realizacji, np. przy ponownym naszym spotkaniu. P.W. Współpracuje pan, a także pańscy pracownicy, z rozmaitymi gremiami, organizacjami, stowarzyszeniami. Jednak najowocniej – chyba – ze Zrzeszeniem Kaszubsko – Pomorskim. Czyżby pan był członkiem tej organizacji? A.P. Nie jestem członkiem Zrzeszenia, ale może kiedyś…. Zrzeszenie Kaszubsko – Pomorskie to organizacja, której dobro naszego regionu jest szczególnie bliskie. Stara się aktywizować lokalną społeczność, pokazując na zewnątrz bogactwo kulturowe i przyrodnicze regionu. Dla nas, miejscowych leśników jest to bardzo ważne i jednocześnie zbieżne z naszymi działaniami. Tym wyjątkowym miejscem, które nas łączy jest właśnie ogród botaniczny w Wirtach. Wspólna organizacja JARMARK KOCIEWSKI W WIRTACH
owocem warsztatów sztuki ludowej, rękodzieła i recyklingu
17
kolejnego jarmarku, czy przyszłoroczne plany organizacji II Walnych Plachandrów to działania, w które z przyjemnością się angażujemy. Reprezentując jeden z bardziej lesistych regionów województwa możemy przybliżyć wartości gospodarcze, przyrodnicze i turystyczne uczestnikom tych plenerowych przecież imprez. P.W. Skąd wziął się pomysł jarmarku w Wirtach? Czy będzie to impreza coroczna? Czy turniej pentanque o puchar Nadleśniczego Nadleśnictwa Kaliska stanie się imprezą cykliczną? A.P. Jarmark w Wirtach w bieżącym roku odbył się po raz trzeci. Jest zwieńczeniem pleneru artystów odbywającego się w Bytoni, cyklicznie, już od 12 lat. Gospodarzem miejsca jest prezes oddziału Zrzeszenia Kaszubsko – Pomorskiego w Zblewie Pan Tomasz Damaszk. Zainicjowanie jarmarku nastąpiło dwa lata temu. Nie pracowałem wówczas w Nadleśnictwie Kaliska, ale usłyszawszy w mediach informację o imprezie promującej pracę malarzy, rzeźbiarzy, osób zajmujących się haftem przyjechałem z rodziną do Wirt. Byłem już wtedy przekonany, że to dobry pomysł, aby połączyć przyrodę z pracą artystów i to przekonanie mam nadal. W zeszłym roku dzięki szerokiemu rozpropagowaniu ilość gości znacząco wzrosła. Bieżący zaś rok był pod tym względem wręcz niesamowity. Zaszczyciło nas swoją obecnością bardzo dużo osób. Nie byliśmy w pełni przygotowani na taką frekwencję. Po zakończeniu jarmarku przystąpiliśmy do pracy, aby w przyszły roku wizyta w Wirtach podczas jarmarku i Walnych Plachandrów była tylko i wyłącznie przyjemnością. Mam nadzieję, że jarmark na stałe zakorzeni się w naszym regionie i uzyska akceptację mieszkańców i turystów. Turniej pentanque pojawił się w tym roku pierwszy raz. Jesteśmy po uzgodnieniach dotyczących jego cykliczności i wierzę, że będziemy mogli oglądać tę dyscyplinę w Wirtach w następnych latach. Uważam, że to ciekawa forma spędzania czasu zarówno dla młodych jak i starszych osób. Na pierwszy rzut oka to proste rzucanie kulami. Jednak przypatrując się zawodnikom nabiera się przekonania, że wymaga to treningu. A z drugiej strony, niewiele potrzeba do uprawiania pentanque, a można w ten sposób aktywnie i przyjemnie spędzić czas. P.W. Jak układa się współpraca ze szkołami? Czy szkoły są taką współpracą zainteresowane? A.P. Współpraca ze szkołami jest i naszym obowiązkiem, i przyjemnością. Staramy się przekazywać informację dotyczące pracy leśników, a sami korzystamy ze spostrzeżeń i spontanicznych reakcji młodego pokolenia. Odbywa się to w różny sposób, poprzez wizyty w Wirtach, w budynku nadleśnictwa, przez spotkania leśników
18
w szkołach i przedszkolach, również poprzez wizyty dzieci na terenach leśnych czy organizowane przez nas turnieje (m.in. ciesząca się dużym zainteresowaniem cykliczna gimnazjada). W końcu poprzedniego roku szkolnego na terenie gminy Zblewo w sąsiedztwie ośrodka wypoczynkowego Twardy Dół utworzyliśmy Zielony Punkt Kontrolny, czyli w dużym skrócie stałe elementy do uprawiania biegów na orientację. W bieżącym roku przedstawimy szkołom inne propozycje np. tematyczny spacer z leśnikiem. Chcemy przybliżyć pracę leśnika czyli i przyrodnika, i zarazem gospodarza lasu oraz bardzo istotne aspekty gospodarki leśnej. Jestem przekonany, że przyniesie to pozytywne efekty w następnych latach, a przed młodym pokoleniem las i gospodarka nie będą miały tajemnic. P.W. Niektórzy ludzie mówią, że w naszych lasach jest mnóstwo zwierzyny – saren, jeleni, dzików, lisów. Czy to prawda? Czy są borsuki? Zające? A czy wilki też są? A.P. Las jest pełen zwierzyny. Mamy u nas szeroką gamę gatunków. Wszystkie, które Pan wymienił u nas występują. Może paść pytanie, jak to możliwe? Cóż, każdy gatunek potrzebuje miejsca do rozrodu i przestrzeni, gdzie zdobywa pożywienie. Obecne zagospodarowanie lasu (zróżnicowanie wiekowe drzew), a także otoczenia lasu czyli pól i łąk sprawia, że dobre warunki do życia znajduje tu wiele ptaków, ssaków i innych, mniejszych zwierząt. P.W. I na zakończenie: - stan cywilny? Żonaty. - ulubiony kolor? Zielony w odcieniu ciemnym. - ulubiona potrawa? Jest ich dużo, wszystkie z makaronem, oraz przyrządzany na ognisku kociołek. - ulubiony sport? W młodości piłka ręczna, obecnie pływanie. - hobby? Kulinaria i łowiectwo. - czego najbardziej nie lubię…? Jako dziecko - wykopków, obecnie- w kontaktach międzyludzkich nieszczerości i kłamstwa. - gdybym nie był leśnikiem, to kim..? Trudne pytanie... Nie zastanawiałem nad tym, ale... może pracowałbym w wojsku, albo prowadził mały pensjonat lub agroturystykę. Z pewnością nie byłbym bardziej zadowolony z pracy niż obecnie. P.W Dziękuję za rozmowę.
JARMARK KOCIEWSKI W WIRTACH
Jan Majewski
Podglądanie lasu
Przez całe życie podglądam wysokopienny las co nie wiadomo kiedy rozrósł się we mnie szelestem milczeniem napełnił jawnym i skrytym życiem gniazdami mrowiskami – w podziemiach spętanych siecią korzeni wyniośle niepodległy w górze Lubię spoglądać wzdłuż pni jak się rozchylają pod dłonią wiatru nagle ukazując niebo obłok – aby je zaraz w zielonym wieńcu zakryć szumem Każdy dzień rośnie we mnie innym drzewem owocem warsztatów sztuki ludowej, rękodzieła i recyklingu
Są dni brzozowe białe – między nimi świerki zakapturzone cieniem wśród których łatwo o kontemplacje – Niektóre kruche jak kruszyna gdzieniegdzie dęby o które dla ich mocy najchętniej się spiera przyszłość Przez całe życie skwapliwie podglądam ten las co nie wiadomo kiedy rozrósł się we mnie Który niepostrzeżenie napełnił się życiem jawnym bądź skrytym rozrósł się na dniu bukowym wąż pełznie w ściółce bezszelestnie Wciąż lubię obserwować smukłe dni jodłowe jak pod nieznacznym naporem wiatru odsłaniają błękity by wnet je zakryć gałązkami raz rozpoczęta ta gra czy zabawa trwa dalej bez – przerw – między lasem dni a niebem pełna powagi i spokoju 19
Zabawa w Wirtach, wbrew malkontentom Izabela Czogała W ostatnim czasie można wyraźnie zauważyć, iż Kociewie jest regionem coraz bardziej rozpoznawalnym dla ludzi zamieszkujących Polskę a nawet obcokrajowców. Odpowiedzią na ich wzrastającą ciekawość jest przybliżanie jego historii, tradycji i kultury poprzez atrakcyjne wydarzenia kulturalne. Takim był zorganizowany 26 sierpnia Jarmark Kociewski w najstarszym w Polsce leśnym ogrodzie dendrologicznym Arboretum Wirty. Organizatorem tego przedsięwzięcia było Zrzeszenie KaszubskoPomorskie Oddział Kociewski w Zblewie oraz Nadleśnictwo Kaliska. Do partnerów wydarzenia należy zaliczyć: Bośmet Zblewo, Piekarnia - Cukiernia KROPEK, Restauracja K2 Borzechowo oraz AW Studio Agencja Reklamy. Od godziny 12.00 do 18.00 w urokliwych zakątkach ogrodu trwał jarmark, który bogatą ofertą rozrywkowo-kulturalną przyciągnął ogromną liczbę turystówi osób zainteresowanych (około 8.000 tysięcy). Mogli oni podziwiać liczne straganyz dziełami rękodzielników, artystów. Muzeum Ziemi Kociewskiej w Starogardzie Gdańskim wsparło tę lokalną inicjatywę poprzez ulokowanie na terenie jarmarku swojego sklepikuz publikacjami, rękodziełem i gadżetami promującymi region. Stanowiska zajęły też Koła Gospodyń Wiejskich (Bytonia, Zblewo, Osieczna, Borzechowo) z kociewskim ,,jadłem”.Do dyspozycji przybyłych była również Piekarnia Cukiernia „Kropek”.
20
Ciepłe popołudnie umilały występy estradowe. Ciekawostką było uhonorowanie tytułem Ambasadora Kociewia pochodzącego stąd Wojciecha Cejrowskiego. W tym dniu zakończył się też XII Plener Artystów Ludowych Pomorza. Muzeum Ziemi Kociewskiej po raz kolejny pełniło nadzór merytoryczny nad w/w wydarzeniem. Uczestnicy pleneru wzięli udział w wykładzie nt. sztuki i rękodzieła, warsztatach fotograficznych i recyklingui wycieczce do skansenu we Wdzydzach oraz spływie kajakowym. Podczas jarmarku można było oglądać wystawę prac poplenerowych a także zakupić je. Dla wszystkich przybyłych zorganizowano warsztaty twórcze z recyklingu, papiernicze, gipsowe, gliniarskie ponadto rzut kaloszem na odległość, rozgrywki w petanqe o Puchar Nadleśniczego Nadleśnictwa Kaliska, „Mistrzostwa Kociewia w Jeściu Ruchanków”. ,,Gadki” kociewskie prowadzone przez Wandę Pelowską, konkurs wiedzy o Kociewiu i lesie, zespół Burczybas z Gniewa oraz The Klezmer Band ze Starogardu Gd. umilały pobyt w ogrodzie. Fundusze na organizację Jarmarku i plener pozyskano z projektu LGD Chata Kociewia. Imprezę kulturalną w Wirtach należy zaliczy zdecydowanie do udanych, z korzyścią dla turystyki i upowszechniania wiedzy o regionie. Pożądana oczywiście zawsze jest dobra wola i ... humor.
JARMARK KOCIEWSKI W WIRTACH
owocem warsztatów sztuki ludowej, rękodzieła i recyklingu
21
FOTO: Aldona Ronkowska, Jacek Cherek, Wojciech Zieliński, Anna Wąs, Krzysztof Bagorski
Fotografie z Jarmarku Kociewskiego w Wirtach - 26 sierpnia 2018 r.
22
JARMARK KOCIEWSKI W WIRTACH
Zygmunt Bukowski
W tym kraju W tym kraju jestem szczęśliwy Gdzie wszystko pachnie swojskością Gdzie wierzby pełne poezji Otwartym pniem proszą w gościnę Gdzie Madonny w kapliczkach Rumiane jak chłopak w żniwie A Chrystus rozpięty na krzyżu Przebacza każdemu Gdzie w polach błoga cisza Przesiewa muzykę świerszczy Przez barwne sito Gdzie pod każdym kamieniem Mrówcza cisza Piastuje swe niemowlęta Gdzie rozkoszą jest błądzić po bezdrożach Witać co krok kanie wybiegłe z lasu I jałowce ubrane w zielone kożuchy
JARMARK KOCIEWSKI W WIRTACH owocem warsztatów sztuki ludowej, rękodzieła i recyklingu 16 – 26 sierpień 2018 współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach PROW (działanie 19.2) na lata 2014-2020. Europejskiego Funduszu Rolnego na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich: Europa inwestująca w obszary wiejskie.
REDAKCJA: Krzysztof Bagorski, Tomasz Damaszk, Gertruda Stanowska, Piotr Wróblewski, Izabela Czogała, Barbara Maciejewska. FOTOGRAFIE: Krzysztof Bagorski, Jacek Cherek, Malwina Dzwonkowska, Aldona Ronkowska, Wojciech Zieliński, Lech J. Zdrojewski.
ISBN 978-83-65365-71-2 WYDAWCA: Fundacja OKO-LICE KULTURY 83-210 ZBLEWO, ul. Modrzewiowa 5 www.oko-lice-kultury.pl. tel. 504 248 558 DTP: KINGA GEŁDON DRUK: DRUKARNIA KIM STAROGARD GD.
owocem warsztatów sztuki ludowej, rękodzieła i recyklingu
23
Publikacja została sfinansowana ze środków Europejskiego Funduszu Rolnego na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich w ramach Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2014 – 2020.