Koncept nr 104

Page 1

OD SKROMNYCH POCZĄTKÓW

Jak stworzyć zgrany zespół i odnieść sukces?

NIE MUSI BYĆ IDEALNIE

Jak walczyć z nadmiernym perfekcjonizmem

POLSKA STUDENTKA W MIEŚCIE LWA

Niezwykła wymiana studencka z Singapurem

ISSN 2450-7512 nr 104 LUTY 2023

Okolicznościowo

Patryk Kijanka

Każdego roku obserwujemy, jak poważnym problemem dla społeczeństwa są choroby nowotworowe. Krajowy Rejestr Nowotworów informuje, iż w 2021 roku zachorowało ponad 1,17 milionów Polaków. Z kolei z informacji udostępnionych przez Główny Urząd Statystyczny możemy dowiedzieć się, iż z tego powodu w tym okresie zmarło w naszym kraju prawie 100 tysięcy osób.

Lekarze zgodnie przekonują, że w wielu przypadkach na taki stan rzeczy przekłada się nieodpowiedni tryb życia, złe odżywianie, lecz także zbyt późna diagnoza. Jednakowoż należy podkreślić, iż w obecnych czasach jest to choroba, z którą można skutecznie walczyć. Rozwój technologii i wiedzy medycznej wpływa na relatywnie duże zwiększenie szans wyleczenia. Przypomina o tym Światowy Dzień

Walki z Rakiem, który obchodzimy 4 lutego. Historia tego wydarzenia sięga 2000 roku, kiedy w trakcie trwającego Światowego Szczytu

Walki z Rakiem zostało ustanowione w stolicy Francji. Przyjęto wtedy także Kartę Paryską zobowiązującą rządy krajów, które podpisały dokument, do uruchomienia programu służącego skutecznej walce z chorobami nowotworowymi, a także do opracowania odpowiedniej metodyki leczenia.

Na temat idei wydarzenia, a także inicjatyw organizowanych w Polsce z okazji tego Święta wypowiedział się Jarosław Gośliński – redaktor naczelny portalu onkologicznego zwrotnikraka.pl -

Z okazji Światowego Dnia Walki z Rakiem możemy wyrazić symbolicznie swoją solidarność z pacjentami onkologicznymi, ale również zadbać o swoje zdrowie i zwiększyć świadomość dotyczącą objawów, diagnostyki i leczenia onkologicznego.

W ostatnich latach organizowany był tradycyjnie Dzień Drzwi Otwartych w ośrodkach onkologicznych na terenie kraju. Wieloletnią tradycję przerwała pandemia COVID-19. Na szczęście nie brakuje ciekawych wydarzeń, które odbywają się on-line lub w formule hybrydowej. Np. 2 lutego w Sali Okrągłego Stołu Pałacu Staszica w Warszawie odbędzie się Specjalna Debata Rady Ekspertów ds. Onkologii “MRS Wiedza, determinacja, współpraca – Cancer Moonshot”. W spotkaniu weźmie udział Prezydent Andrzej Duda oraz eksperci medyczni, naukowcy, politycy, dyplomaci oraz przedstawiciele pacjentów.

Na chwilę obecną wskaźniki wyleczalności w Polsce nie są tak wysokie jak w Europie Zachodniej. Redaktor naczelny portalu zwrotnikraka.pl w taki sposób ocenił sytuację w naszym kraju i podkreślił jakie zmiany muszą nastąpić, aby ten stan rzeczy uległ poprawie -

Postęp w onkologii kojarzy się przede wszystkim z dostępem do innowacyjnych terapii. W tym obszarze w ostatnich latach udało się wprowadzić wiele nowych – refundowanych w ramach programów lekowych - możliwości leczenia.

Ostatni rok był trudny dla onkologii. Eksperci alarmują, że pozostał dług zdrowotny, który będziemy spłacać przez najbliższe lata. W naszym systemie onkologicznym przybyło też nowych pacjentów zza wschodniej granicy. Środki i zasoby na opiekę onkologiczną są

ograniczone, dlatego kluczowa będzie ich efektywniejsza alokacja. Służyć temu ma wprowadzenie Krajowej Sieci Onkologicznej. Jak sama nazwa wskazuje ma to być sieć, czyli system współpracujących ze sobą placówek. Start KSO opóźnia się, ale jak zapewniają decydenci – nastąpi w tym roku. Pełną parą zacznie działać prawdopodobnie jesienią.

Niestety obecnie nie można w 100% zapobiec chorobom nowotworowym. Jednakże lekarze zgodnie przyznają, iż odpowiednia profilaktyka, aktywność fizyczna, zdrowe odżywianie, czy właściwy tryb życia mogą w relatywnie dużym stopniu zmniejszyć ryzyko zachorowania. Jarosław Gośliński podzielił się także swoimi przemyśleniami związanymi z tym zagadnieniem -

Choroba nowotworowa jest bardzo demokratyczna - nie patrzy na wiek, majątek, płeć czy status społeczny. Może dosięgnąć każdego. Walka z rakiem, szczególnie w krajach uprzemysłowionych, stanowi jedno z największych wyzwań ludzkości. Dobra wiadomość jest taka, że rozwojowi 30-40% nowotworów można zapobiec stosując odpowiedni styl życia oraz dietę. Bezcenne są tu zalecenia i wskazówki zawarte w Europejskim Kodeksie Walki z Rakiem, który jest dostępny bezpłatnie (PDF) w Internecie. – podsumował ekspert.

Sic Parvis Magna

Nie bez znaczenia był jego niezwykły zmysł polityczny, pozwalający mu doskonale odnajdywać się w zawiłej i gwałtownie zmieniającej się sytuacji Polski u kresu Wielkiego Rozbicia, ale najbardziej przyczyniła się do tego jego niezwykła wytrwałość, która nie pozwoliła mu poddać się i zrezygnować z walki o tron nawet, gdy sytuacja zdawała się beznadziejna, a on sam musiał z garstką najwierniejszych zwolenników uchodzić z opanowanego przez wojska czeskie kraju. To ta szczególna wytrwałość, połączona niekiedy z uporem lub wręcz z brawurą, pozwoliła mu triumfalnie wrócić do Polski, ponownie rozpocząć zmagania i zdobyć upragnioną koronę. Kujawskie książątko, Władek Karzeł, został wspaniałym królem Polski - Władysławem I Łokietkiem.

„Koncept”

magazyn akademicki

Wydawca: Fundacja Inicjatyw

Młodzieżowych

Adres: ul. Solec 81b; lok. 73A, 00-382 Warszawa

Strona: www.fim.edu.pl www.magazynkoncept.pl

E-mail: redakcja@magazynkoncept.pl

Redakcja: Krzysztof Kotowski (red. nacz.), Gabriela Suchecka

Bartłomiej Suchecki

Katarzyna Kotowska

Wiktor Świetlik, Patryk Kijanka, Kamil Kijanka, Jakub Greloff, Igor Subocz, Tomasz Rykaczewski, Ewelina Makoś, Edyta Śpiewak, Patryk Puławski

Krysia Paszko

Witając się z Państwem już drugi raz na łamach naszego “Konceptu”, nie mogę ze względu na temat niniejszego numeru powstrzymać się od krótkiej anegdoty historycznej.

Książę Władysław, jeden z bardzo wielu przedstawicieli dynastii piastowskiej okresu rozbicia dzielnicowego, urodził się jako drugi syn jednego z drobnych władców podzielonej Polski. Po śmierci ojca i okresie matczynej regencji został samodzielnym władcą malutkiego Brześcia Kujawskiego, ale granice jego dziedzictwa nie sięgały o wiele dalej niż widok z wieży brzeskiego zameczku. Na domiar złego książę Władek był wyjątkowo niskiego wzrostu, a współcześni nazywali go po prostu karłem. Jak zatem doszło do tego, że ten niepozorny człowiek, szerzej nieznany w świecie i notorycznie ignorowany przez silniejszych piastowskich kuzynów i ościennych władców średniowiecznej Europy, został jednym z najwybitniejszych władców Polski, odnowicielem rozbitego Królestwa i prawdziwym liderem, który ostatecznie przywrócił naszemu państwu królewską koronę i miejsce na arenie międzynarodowej?

Dzieje świata pełne są takich historii. To często ludzie niepozorni i ignorowani, tacy, w których na początku nikt tak naprawdę nie wierzył, dokonywali największych czynów i osiągali najbardziej spektakularne rezultaty. Właśnie tacy “marzyciele dnia”, jak określił ich T. E. Lawrence, są najniebezpieczniejsi wobec pogrążonego w marazmie i uśpionego pustą pewnością siebie świata, gdyż gotowi są zrobić wszystko, aby swój sen ziścić. Warto zatem rozpocząć swoje wielkie dzieło, choćby od najskromniejszych początków.

Życzę Ci, drogi Czytelniku, aby lutowy numer “Konceptu” był dla Ciebie inspiracją do podejmowania życiowych wyzwań - tych dużych i tych małych. Znajdziecie w nim między innymi praktyczne wskazówki Patryka Puławskiego w budowaniu skutecznie działającego zespołu (str. 5), wnikliwą analizę Tomasza Rykaczewskiego dotyczącą pozycji pokolenia Z na rynku pracy (str. 10), niezwykle ciekawy wywiad Kamila Kijanki z wałbrzyskim raperem Nullizmatykiem (str 8.), czy wrażenia Marty Biedrzyckiej z unikalnej wystawy malarstwa skandynawskiego w warszawskim Muzeum Narodowym (str. 24). A ponadto, jak to mamy w zwyczaju, wiele innych wartościowych artykułów z zakresu samorozwoju, technologii i kultury.

Niech nigdy nie opuszcza Cię życiowa wytrwałość, nawet jeśli trzeba będzie iść “Pod wiatr!”, jak posługujący się taką właśnie dewizą bohater niniejszego wstępniaka.

Karolina Krupa

Wojciech Bielski

Marta Biedrzycka

Rafał Krawczyk

Projekt, skład i łamanie: Jakub Dymerski

Aby poznać ofertę reklamową, prosimy o kontakt pod adresem: redakcja@magazynkoncept.pl

ZNAJDŹ NAS: @MagazynKoncept @FundacjaFIM

@magazynkoncept, @FundacjaFIM

Magazyn „Koncept”

/fundacja inicjatyw mlodziezowych

koncept 3
Wstępniak Krzysztof Kotowski

Spis treści

2 // OKOLICZNOŚCIOWO Światowy dzień walki z rakiem Patryk Kijanka

3 // WSTĘPNIAK Sic Parvis Magna Krzysztof Kotowski

5 // TEMAT NUMERU Siła drzemie w zasadach Patryk Puławski

6–7 // KONCEPT NA NAWYK Nie musi być idealnie Przemysław Zyra

8–9 // WYWIAD NUMERU Wywiad z Nullizmatykiem

Kamil Kijanka

10–11 // KONCEPT NA TWÓJ ZAWÓD Pokolenie płatków śniegu

Tomasz Rykaczewski

12–14 // ROZWOJOWY KONCEPT

Lecznicze właściwości natury

Gabriela Suchecka

Etyka języka i słowa - dlaczego jest wartościowa w każdych okolicznościach?

Karolina Krupa

15-17 // TECHNOLOGIA

The Future is Now - sztuczna inteligencja w designie i marketingu

Igor Subocz

Ransomware – jak bronić się przed wymuszeniami?

Edyta Śpiewak

Czym jest Internet Rzeczy?

Rafał Krawczyk

18//BONI ET AEQUI

Co zmieni dyrektywa Omnibus

Krysia Paszko

19 // ONI MIELI KONCEPT Zapomniany modernizator, czyli trzy słowa o Rajmundzie Rembielińskim Wojciech Bielski

20–21 // KONCEPT Z PRZESZŁOŚCI

Z ziemi włoskiej w przyszłość

Katarzyna Kotowska

22 // KONCEPT NA KSIĄŻKĘ I FILM

Zew przygody - bohater o 1000 twarzy

Katarzyna Kotowska

23–27 // KONCEPT KULTURALNY

Jak zrozumieć sztukę współczesną

Ewelina Makoś

Piękno Północy

Marta Biedrzycka

Najpiękniejsze polskie piosenki o miłości

Kamil Kijanka

28–29 // KONCEPT NA DZIAŁANIE

Niezwykła wymiana studencka z Singapurem

Patryk Kijanka

30 // RANDKA (NIE) W CIEMNO

Randka przed telefonem

Marek Czertwan

31 // FELIETON

Wawel dla każdego

Wiktor Świetlik

32–33 // KONCEPT IDEOWY

Wychodząc z jaskini

Krzysztof Kotowski

34–35 // KONCEPT NA WEEKEND

Łódź - miasto odczarowane

Bartłomiej Suchecki

8–9 24–25 28–29 12–14 4 luty 2023

Siła drzemie w zasadach

Pojęcie wielkości człowieka często wiązane jest ze skalą jego rozpoznawalności. Ogólnoświatowa sława niejednego marzyciela przyprawia o dreszczyk emocji, ale z jakiegoś powodu niewielu dostępuje zaszczytu szerokiego uznania od jemu współczesnych lub potomnych.

Czasami może się zdawać, że to kwestia tak zwanego szczęścia, ale takie spojrzenie na świat najlepiej pozostawić marzycielom błąkającym się w oparach ulotnych wizji. Prawdziwy sukces zaczyna się od pierwszego małego kroku, niedostrzegalnego z zewnątrz, a będącego milowym krokiem w naszej sferze wewnętrznej. Poruszanie się w życiu zgodnie z prawdziwymi zasadami nim rządzącymi prowadzi do rozwoju. Historia pewnej drużyny harcerskiej z powiatowego miasta w północno-wschodniej Polsce, która nadal istnieje i ma się najlepiej w swoich dziejach, jest argumentem za tym, że przyjęcie zawczasu dobrych zasad działania da realne i pozytywne rezultaty.

JAK ZOSTAĆ WODZEM?

W gronie mężczyzn, a do niego zaliczają się również chłopcy, wyznacznikiem atrakcyjności grupy jest jej zbiorczo pojmowana siła. Charyzmatyczny lider, wysportowana starszyzna, możliwość przeżycia przygody - tego owej drużynie nie brakowało. Na pierwszy rzut oka wszystko było w porządku, ale z jakiegoś powodu po roku czy kilku latach wspólnego działania jej członkowie odchodzili z drużyny i to niestety zazwyczaj z nutą goryczy we wspomnieniach. W tym czasie, na kolejnym już corocznym spotkaniu świątecznym jednostki, stery tego tonącego od wielu lat okrętu zostały przekazane pewnemu zółtodziobowi. Nieopierzony harcerz z zaledwie półtorarocznym doświadczeniem i liceum na barkach zaczął pełnić obowiązki drużynowego, czyli harcerskiego wodza. Hufcowy (jego regionalny przełożony) nie dawał drużynie szans na przetrwanie, ale ta, na przekór oczekiwaniom, rozwinęła skrzydła i z hukiem dała o sobie znać w lokalnym środowisku. Świeża krew przyniosła

ze sobą świeże zasady, jak się później okazało - lepsze od tych panujących wcześniej.

STARE DEKLARACJE - NOWE PRAKTYKI Szacunek do drugiego człowieka nabrał nowego znaczenia, bo zaczął obowiązywać przede wszystkim na kierunku drużynowy – harcerz. Nowy rekrut zdecydowanie chętniej podejmował aktywności z zastępem, gdy nie był traktowany jak gorszy z powodu naturalnie mniejszego doświadczenia. Traktowanie bliźniego z należną każdemu godnością przyciągnęło z czasem do drużyny osoby, które przyzwyczajone były do zdrowych zasad obcowania z ludźmi, a tym, którzy byli tego pozbawieni w domu rodzinnym i najbliższym otoczeniu, być może pierwszy raz umożliwiło to poczuć się dobrze w towarzystwie starszych. Pierwsi wzmocnili fundament, drudzy byli jego rozbudową. Nie wiek, stopień czy funkcja stanowiły kryterium otrzymywanego szacunku, należał się on każdemu, bezwzględnie.

WIELKI DAR CZASU

Praca drużyny harcerskiej opiera się o indywidualny rozwój każdego harcerza. Zbiórki, obozy, wędrówki to tylko narzędzia, a nie sedno pracy drużyny. Podejście indywidualne wymaga, aby szczerze postarać się dostrzec możliwości i zainteresowania każdego chłopca i pomóc mu rozwijać jego zainteresowania. Czas poświęcony na kierowanie rozwojem drugiego człowieka zaprocentował w rozwoju osobistym drużynowego, skutkował umocnieniem chłopca w jego drodze ku dojrzałości i, w konsekwencji, wzmocnieniem drużyny o kolejnego doświadczonego i wyrobionego harcerza. Sukces jednej osoby, a potem wielu osób, przełożył się na sukces całej drużyny. Silna jednostka zawsze stanowi o sile grupy, a słabe i niepewne ogniwa potrafią zniszczyć uprzednio silną grupę.

SZCZEGÓŁY MAJĄ ZNACZENIE

Praca metodą harcerską wiąże się nieodłącznie z realizacją wielu działań na rzecz drużyny. Niedbałe podejście do szczegółów tej pracy przez wiele lat przekładało się na pozostawiającą wiele do życzenia realizację dużych zadań. Niedopracowane zajęcia, nietrzymanie się zaprojektowanych planów i lekceważenie popełnianych błędów prowadziło do utraty atrakcyjności i wartości gier, zabaw i zajęć harcerskich. Niedbałość w interesach prowadzi zawsze do utraty kapitału lub zmniejszenia zysków, a w drużynie skutkowała odpływem większości osób, jednostek często nieprzeciętnych, do innych zajęć, prowadzonych w sposób bardziej skrupulatny i zgodny z ich założeniami. “Bylejakość” to straty finansowe dla przedsiębiorców, a dla grup społecznych straty w ludziach. Te drugie znacznie trudniej jest odrobić.

WIELKOŚĆ OD SKROMNYCH POCZĄTKÓW

Dzięki wytężonej pracy, szczególnie nad tymi trzema aspektami, niewielka i słabo zintegrowana grupa kilkunastu chłopaków rozrosła się do ponad czterdziestoosobowej, silnie zespolonej drużyny. Cztery lata cichego rozwoju w cieniu innych zaowocowały zdobyciem tytułu najlepszej jednostki Chorągwi. Późniejsze wielokrotne, choć nie każdorazowe, osiąganie sukcesów w zmaganiach między drużynami nie wpędziło jej w tak łatwo nabywaną pychę. Harmonijnie i ustawicznie rozwijają się dalej. Znam te wszystkie szczegóły, bo jestem uczestnikiem tych wydarzeń i mając ich doświadczenie widzę, że rozwój drużyny, tak jak każdego zespołu, jest oparty o kierowanie się zestawem niezmiennych zasad, które istnieją niezależnie od ludzkich upodobań i opinii.

Temat numeru Patryk Puławski
koncept 5

Nie musi być idealnie

Różne mogą być przyczyny problemów w sprawnym zarządzaniu swoimi zadaniami i skutecznym zapanowaniu nad swoim kalendarzem. U jednych może to być lenistwo, u innych pożeracze czasu.

Czasem może to być też problem z podejmowaniem decyzji. Do listy takich przyczyn można też dodać… perfekcjonizm.

Oczywiście nie chodzi o to, że perfekcjonizm jest zawsze zły. Sam w sobie może mieć wiele zalet. Konieczny będzie u sportowca albo artysty. Chcielibyśmy, by nasz lekarz, dentysta, czy architekt też byli perfekcjonistami. Niezależnie jednak od profesji i pomysłu na życie, są pewne obszary życia, w których perfekcjonizm nie jest konieczny, albo nawet jest przeszkodą. O ile ważne jest, by projekt ogromnego budynku był dopracowany w każdym calu, to przecież jego autor nie musi mieć przypraw w kuchni poukładanych co do milimetra.

JESZCZE TYLKO TROSZKĘ POPRAWIĘ Podstawowym problemem, który generuje perfekcjonizm, jest pożeranie czasu. Gdy mamy do czynienia z tak skrupulatnym podejściem u grafika, może się

okazać, że pierwsza wersja projektu nie spełnia jego oczekiwań. Poświęca więc dwa lub trzy razy więcej czasu na dopracowanie projektu – dodawanie tła, światłocieni i wygładzanie krawędzi. Choć uzyskany efekt przynosi satysfakcję, to może się okazać, że przeciętny odbiorca nie dostrzega dużej różnicy między pierwszą wersją projektu a wersją końcową. Poświęcony czas staje się w takiej sytuacji nieproporcjonalnym kosztem w stosunku do efektu.

KIEDYŚ TO ZROBIĘ, JAK NALEŻY

Perfekcjonizm połączony z bogatą wyobraźnią może być bardzo skutecznym hamulcem do wielu działań. Gdy pojawia się bowiem zadanie, pomysł lub idea, krótka analiza wystarcza, żeby stwierdzić, że nie dysponujemy obecnie odpowiednimi zasobami, by wyko -

nać zadanie jak należy. Jest zbyt mało czasu, ludzi czy pieniędzy, więc wrócimy do tematu, gdy tylko będzie więcej zasobów. Wtedy zrobimy wszystko jak należy. Niestety takie podejście może zatrzymać masę działań, które przyniosłyby dobre efekty - nawet przy częściowym wykonaniu.

ZOSTAW, JA TO ZROBIĘ

I ostatni, choć wcale nie rzadki przypadek, kiedy perfekcjonizm wcale nie pomaga: niedopuszczanie do zadań innych osób. Przecież tylko ja potrafię to zrobić jak należy, a inni tylko popsują. Takie podejście z jednej strony utrudnia usamodzielnienie się innych osób w wykonywaniu powierzonych zadań, z drugiej strony wypełnia nasz kalendarz zadaniami, które ostatecznie mogą się okazać niewykonalne, bo przecież nasz dzień

6 luty 2023
Koncept na nawyk Przemysław Zyra

ma tylko 24 godziny.

Wszystkie te przykłady nie mają na celu ostatecznego rozwiązania kwestii perfekcjonizmu i wyeliminowanie go z życia. Chcemy przecież mieć wyjątkowych specjalistów, twórców wynalazków i fachowców w swoich dziedzinach. Ale wszędzie tam, gdzie nie musi być idealnie, warto na chwilę ten perfekcjonizm wygasić lub uśpić. A jak to zrobić?

NIE OPŁACA SIĘ ROBIĆ LEPIEJ

Włoskiemu ekonomiście Vilfredo Pareto przypisuje się sformułowanie zasady 20/80 – zwanej od niego zasadą Pareta. Zasada ta ma dość szerokie zastosowanie w ekonomii i zarządzaniu. Najogólniej rzecz biorąc zakłada, że 20% zasobów generuje 80% efektu. Konkretyzując:

• 20% klientów zapewnia firmie 80% zysku

• 20% pracowników generuje dla firmy 80% przychodu

• 20% ubrań nosimy przez 80% czasu

• 20% kierowców generuje 80% wypadków.

Oczywiście ścisłe liczby to tylko założenie, ale reguła znajduje powszechne zastosowania. Jak więc przełożyć to na nasze problemy z perfekcjonizmem? Wróćmy do przykładu z grafikiem: zainwestowane 20% czasu daje efekt projektu, który zadowoli 80% odbiorców. Żeby osiągnąć większą satysfakcję i jakość projektu musimy poświęcić kilkakrotnie więcej czasu. Warto więc zastanowić się, czy warto angażować takie zasoby. Jeżeli projektujemy logo firmy, która zdeklasuje Teslę czy Amazon – to z pewnością warto, ale jeżeli to plakat reklamujący wieczorek poetycki – to być może i bez światłocieni będzie wystarczająco dobry. Weźmy inny przykład. Poświęcenie 200 godzin na naukę gry na gitarze przyniesie efekt w postaci umiejętności zagrania i zaśpiewa -

nia ze znajomymi ogniskowych szlagierów, animowania domowego śpiewu kolęd czy akompaniowania znajomym prostych piosenek. Jeżeli chcemy osiągnąć jeszcze więcej - z 200 godzin zrobi się 1000. Chociaż sami będziemy widzieć różnicę w grze i pewność w korzystaniu z instrumentu, to może się okazać, że znajomi śpiewający razem z nami przy ognisku niekoniecznie dostrzegą (i docenią) różnicę w umiejętnościach.

Świadomość takiego rozkładu zasobów, w odniesieniu do efektu, to wiedza, która może pomóc w podjęciu decyzji. Kwestia tego, jaką decyzję podejmiemy, nie podlega żadnym metodom ani sztuczkom.

ZRÓB „NA ODWAL”

Każdego dnia podejmujemy masę decyzji. Każdy dzień zaskakuje nas nowymi zadaniami i wyzwaniami. Ich nadmiar może przemęczyć. Bazując na powyższej zasadzie, warto odnajdywać w codziennych zadaniach i wyzwaniach te, których nie musimy wykonać idealnie. Pewne zadania możemy więc robić przysłowiowo „na odwal”, wcale nie z braku szacunku czy lenistwa, ale ze świadomej decyzji odciążania siebie – eliminowania konieczności podejmowania kolejnych decyzji i pamiętania o kolejnych zadaniach. Niektóre zadania wykonane „w locie”, na szybko, mogą okazać się zrealizowane na tyle dobrze, że nie będzie potrzeby do nich wracać. Niektórzy twierdzą nawet, że „prowizorka zawsze okazuje się najtrwalsza”.

Naturalną skłonność do odkładania na później, by wykonać coś idealnie, można też powstrzymywać w inny sposób: podejmując decyzję, że wszystkie wpadające do nas sprawy, wymagające mniej niż dwie minuty, będziemy załatwiać od razu. Choć wydaje się to banalne, to wieczór bez zgromadzonych wiadomości do odpisania, telefonów do wyko -

nania czy małych bałaganów do posprzątania jest zwykle znacznie przyjemniejszy od tego, na który zostawiliśmy wszystkie takie małe sprawy.

ODDAJ TO, CO NIE PILNE

Ogromną rolę w sprawnym zarządzaniu zadaniami odgrywa umiejętność poprawnej priorytetyzacji zadań, a więc przypisywania im odpowiedniej ważności i pilności. Sposób dzielenia zadań na pilne/niepilne oraz ważne/ nieważne nosi nazwę (od nazwiska amerykańskiego generała i prezydenta) Macierzy Eisenhowera. Jej definiowanie to temat na oddzielne akapity. W każdym razie wtedy, gdy pracujesz z innymi, najważniejsze byś robił to, co ważne i pilne. Pozostałe obszary działań możesz zlecić innym:

- gdy ktoś zrobi źle zadania z obszaru „nieważne, pilne”, „nieważne, niepilne” – konsekwencje nie będą dotkliwe, nawet wówczas, gdy wykona je źle. Są przecież nieważne.

- gdy ktoś zrobi coś nie tak z obszaru „ważne, niepilne” –będziesz mieć czas na interwencję i poprawienie.

A przecież inni nie zawsze psują i robią źle. Jeżeli dzielisz się zadaniami, to uczysz innych wykonywać je coraz lepiej. Współpracownik z sukcesami w zadaniach nieważnych lub niepilnych będzie mógł z czasem pomagać w tym, co ważne i pilne.

Kolejny raz okazuje się, że warto poznawać siebie, znajdować sposoby na kształcenie samego siebie. Perfekcjonizm można czasem potraktować jak supermoc. I choć życie z supermocą wydaje się bardzo atrakcyjne, to supersiła przydatna w tak wielu sytuacjach może okazać się przekleństwem przy krojeniu warzyw do obiadu. Supermoc z możliwością włączania i wyłączania wtedy, gdy jest potrzebna, jest idealnym rozwiązaniem. Takim perfekcjonistą warto być zawsze!

koncept 7

Wywiad

Wywiad z Nullizmatykiem

Patrycjusz Kochanowski to wałbrzyski raper znany szerszej publiczności jako Nullo, a także Nullizmatyk. 16 grudnia 2022 roku, po ponad dwóch latach opóźnienia, ukazała się mocno wyczekiwana, solowa płyta artysty zatytułowana „Zabójca Królowej”. Były członek Trzeciego Wymiaru opowiedział nam o nowym albumie, zamiłowaniu do muzyki zespołu Queen, a także podzielił się wspomnieniami z czasów istnienia legendarnego hip-hopowego trójgłowego smoka.

Kamil Kijanka: Patrząc na to wszystko co się wydarzyło, można powiedzieć – w końcu doczekaliśmy się nowej płyty. Była to jednak długa i trudna droga. Czy mógłbyś przybliżyć naszym czytelnikom okoliczności powstawania nowego albumu?

Nullo: Wszystkie bity miały być wyprodukowane w oparciu o muzykę zespołu Queen, którego jestem fanem. Oczywiście, miałem wątpliwości znając prawo, czy to dobry kierunek. Zastanawiałem się, czy to w ogóle przejdzie. Czy nie jest to może zbyt duże wyzwanie. Tutaj jednak wygrała pasja - miłość do tego zespołu oraz oryginalny koncept na album, który oparty był w znacznej części na samplach muzyki Queen. To była długa walka, która niestety zakończyła się odmową. Razem z Tyranem, producentem płyty, oficjalnie zwróciliśmy się do managementu grupy. Po czterech miesiącach otrzymaliśmy maila, w którym podziękowano nam za włożony trud w album, ale bez zgody na wykorzystanie ich muzyki w naszej twórczości. Mogliśmy się poddać lub stworzyć wersję alternatywną. Wybraliśmy tę drugą opcję i bardzo się z tego cieszę. Byłem w takim momencie swojego życia, że ta praca nad płytą była mi niezwykle potrzebna. Zamknięcie i wydanie albumu pozwoliło mi postawić “kropkę nad i” i odciąć się w pewnym sensie od przeszłości.

Dlaczego zdecydowałeś się na zmianę tytułu płyty i niemal wszystkich utworów, nie licząc „Sky is The Limit”?

Mam cichą nadzieję, że może kiedyś uda nam się jednak wydać tę płytę w pierwotnie planowanej wersji, bo jest ona gotowa do wydania. Gdyby tak się stało, tytuły w muzycznych serwisach byłyby zdublowane, a numery muzycznie różniłyby się. To byłoby bez sensu. Włożyłem dużo serca w ten projekt i liczę na to, że ujrzy on kiedyś światło dzienne.

A skąd u Ciebie wzięło się zamiłowanie do muzyki zespołu Queen? Miałem wtedy z osiem lat i nie miałem bladego pojęcia co to Queen. W okresie wakacyjnym do mojego bloku na SPG przyjechały trzy siostry z Krakowa. Najstarsza z nich była fanką tego zespołu. Ponieważ mieszkały naprzeciwko, szybko złapaliśmy kontakt i spędzaliśmy razem dużo czasu. Dzięki niej usłyszałem „The Show Must Go On” i „Innuendo”. Spodobało mi się takie granie. Zacząłem się coraz bardziej wkręcać w całą twórczość angielskiej królowej. Od koleżanki z Krakowa dostałem na pamiątkę biografię zespołu, którą przeczytałem nie raz od deski do deski. Zbierałem płyty, kasety. Po prostu wszedłem w ten świat i stałem się fanem. Nieco później zakochałem się w muzyce Nirvany. Grałem ich kawałki na gitarze. Starałem się naśladować Cobaina i nieźle wyciągałem te dźwięki. Dostrzegli to moi kilka lat

starsi koledzy, którzy zaprosili mnie do zespołu. Byłem wokalistą grupy CIA, gdy miałem jakieś dwanaście, trzynaście lat. Dopiero później, gdy mocno zafascynowałem się koszykówką, poznałem kulturę hip-hop. Tam królował rap. 1994 rok - tak to się zaczęło. Miłość do muzyki i sportu została mi zresztą do dzisiaj.

Zamiłowanie do Queen można było dostrzec już wcześniej. W jednym z wywiadów wspomniałeś, że długość utworu „10 minut Bragga” odnosi się wprost do historii „Bohemian Rhapsody”…

Tak, to była moja inspiracja dla tego wyzwania. „Bohemian Rhapsody” było czymś wbrew zasadom grania w radiu. Mówiono, że single nie powinny być takie długie, że jest to jedna wielka pomyłka. Freddie jednak się uparł i postawił na swoim. Ja też chciałem stworzyć właśnie taki długi numer rapowy. Do dnia premiery nie byłem pewny, czy to się przyjmie. Potem przyszedł czas na „Urszulkę”, która poniekąd jest zaprzeczeniem „10 minut bragga”, flow jest jednostajne, nie ma zmiany bitów. Jest to po prostu długi storytelling. Na albumie „Zabójca Królowej” zrobiłem to trzeci raz i po raz kolejny inaczej. Numer „Ostatnia wieczerza” to bardzo duży ukłon w stronę DJ-ów. Opowiadam w nim o tym, czym dla mnie jest hip-hop. W moim odczuciu, tak piękny i mocno związany z tą kulturą „didżejing”, dziś niesłusznie odsuwany na boczny tor. Młodzi coraz rzadziej

numeru Kamil Kijanka
8 luty 2023

grają DJ-ami. Uznałem więc, że należy złożyć im hołd. Zaprosiłem ośmiu DJ-ów do tego projektu, by mogli zaprezentować swoje skille. Można powiedzieć, że ja jestem tam obecny w 30%, reszta miejsca jest przeznaczona dla moich wyjątkowych gości.

W „Zabrałem Ci oddech” rymujesz „to melodia o poszukiwaniu oceanu szczęścia”. Analizując cały utwór, dopowiedziałbym – mimo przeciwności losu…

Ten numer pisałem w sierpniu 2014 roku. Byłem wtedy zupełnie innym człowiekiem. Miałem za sobą bardzo trudne chwile w życiu. Dopiero zaczynałem czuć się lepiej. Poszedłem w sport, odstawiłem używki. Zacząłem się zastanawiać, kto mi ten „oddech” tak naprawdę zabierał. W tym utworze nie ma jednak negatywnego wydźwięku. Jestem w nim już do czegoś zobligowany. Mówię w nim oczywiście o samotności i poszukiwaniu. O potrzebie, by przelać to wszystko na papier, opisać to, wykrzyczeć na głos to, co w nas siedzi w harmonii z muzyką. Która jednocześnie zabija, zabiera czas, ale też sprawia, że czuję się wolny. Tak naprawdę tą „Królową”, o której opowiadam na tej płycie może być na dobrą sprawę wszystko. Pod jej płaszczem ubrane są różne zdarzenia, emocje, kobiety i historie. Najczęściej mam tu na myśli właśnie muzykę, która jest jednocześnie moją pasją. „Królowa” jest metaforą życia. To jest właśnie piękne w muzyce, że każdy może ją interpretować na wiele sposobów.

„Co nie służy nam – nie używać. Nie zużywać tej energii na tych, którzy nie chcą tej energii zwrócić nam”- to możemy usłyszeć z kolei w dePRESJI. To jednak jest często bardzo trudne, by się po prostu odciąć…

Zgadza się. Często zdarza się, że otaczają nas wampiry energetyczne, które kryją się za wieloma maskami. Dzięki technikom manipulacji żerują na nas. Ty im oddajesz siebie w całości, nie otrzymując w zamian zupełnie nic. Kiedy to zaczynasz rozumieć, może być już za późno. A mówi się, że dobro powinno wracać. Nie twierdzę, że w każdej sytuacji należy czegoś oczekiwać w zamian. Wydaje mi się jednak, że jednostronne angażowanie się w cokolwiek jest czymś co nas ostatecznie zabija.

Czym kierowałeś się przy pisaniu „Czy warto było?”

Myślę, że pytanie zawarte w tytule jest idealne na koniec roku, by tak sobie podsumować własne życie. Zresztą, każdy człowiek powinien na którymś etapie własnej egzysten-

cji je sobie postawić. Praca nad płytą była dla mnie jak terapia. Trzeba się pogodzić się z przeszłością i pójść dalej. W momencie, kiedy będziemy żyli tym co było – rozpadem 3W, niepowodzeniem w pracy, czy karierze, to będziemy tylko stali w miejscu. Nie zyskamy niczego. Będziemy tylko potęgować frustrację. Co z tego wynika? Zupełnie nic. Mogłeś coś zrobić? Jednak tego nie zrobiłeś. Nic już nie zmienisz. Kropka. Sky is the limit. Chcę czuć wolność. Dlatego właśnie ten numer jest ostatnim kawałkiem na płycie. Życie płynie dalej... Idziemy?

Jak po latach podchodzisz do utworu „Dla mnie masz stajla”? W tamtych czasach dostaliśmy dość mocno po nosie za ten numer. Środowisko chciało wrzucić nas do mało zaszczytnego wora. Miałem przez długi czas przez to pewną awersję do niego. Byliśmy wtedy bardzo młodzi. Nie wiedzieliśmy, co się właściwie dzieje. Trudno nam było pojąć, jak wielkim to stało się hitem. Do dziś zresztą nie znam odpowiedzi na pytanie, jak tworzyć przeboje. Dziś mam jednak do tego utworu bardzo duży dystans i pełną świadomość, że otworzył on nam wiele dróg i możliwości. Pozwolił chłopakom z Wałbrzycha, którzy nie pracowali nigdzie, zacząć żyć z muzyki. Nie były to jednak potężne pieniądze. Gdybyśmy taki hit stworzyli dziś, otrzymalibyśmy za niego znacznie więcej.

W jakich okolicznościach narodził się Trzeci Wymiar?

Po płycie nagranej jako Poetikanonim, Szad wyjechał do Wrocławia. Ja nagrałem solówkę „Wszystko rymowanym słowem”. W 2001 roku wygrałem festiwal w Żarowie na przeglądzie podziemia. Tam poznałem Porka, którego kojarzyłem już wcześniej. Stwierdziliśmy, że musimy się spotkać i nagrać jakiś numer. Tak powstało „Status Quo”. Michał (Szad – przyp.red.) później się do niego dograł. Był jeszcze z nami DJ Sph. Stwierdziliśmy, że musimy założyć skład i zacząć tworzyć wspólnie. Nagraliśmy demo jako „Peo-ete-ik” i rozesłaliśmy je do kilku wytwórni. Odezwało się kilka z nich, ale ostatecznie wybraliśmy Cameya. Dopiero u niego podczas nagrywania zmieniliśmy nazwę na Trzeci Wymiar.

W 2023 roku obchodzimy 20-lecie debiutanckiej płyty Trzeciego Wymiaru „Cztery pory rapu”. Czy jest szansa na jakieś wznowienie z tej okazji?

Nie myślałem o tym. Jak wiadomo, nasze drogi się rozeszły, tak więc na tę chwilę nie ma takiej możliwości.

koncept 9

Pokolenie płatków śniegu

Każde pokolenie ma własny czas i taki niewątpliwie nadchodzi dla generacji Z, czyli osób urodzonych pod koniec lat 90. poprzedniego wieku i po 2000 roku. W różnych badaniach określa się nieco inne roczniki, jednak możemy tutaj założyć z grubsza roczniki bliskie przełomu wieków. W Europie zwłaszcza tych urodzonych po 2000 roku.

Ich zachowania, preferencje, priorytety i otoczenie, w którym dorastają, są obiektem wnikliwych badań psychologicznych, socjologicznych i marketingowych. Nie tylko z perspektywy potencjalnych zachowań konsumenckich takich osób, ale również przygotowania się do przyjmowania ich do pracy. Takie badania prowadzone są od lat i w ich ramach pojawiło się ciekawe określenie – pokolenie płatków śniegu. Gdy pomyślimy o tym, czym są płatki śniegu, przychodzi nam na myśl piękna struktura budowy, unikatowość każdego płatka, ale i jego kruchość i słabość. Tak też wielu socjologów określa tę generację. Pochodzenie tego określenia przypisuje się cytatowi z powieści Fight Club, w której głów -

ny bohater mówi: „Nie jesteś wyjątkowy. Nie jesteś pięknym i unikalnym płatkiem śniegu”. Mimo, iż wydźwięk tego zdania jest nieco inny, to zaczął on żyć własnym życiem, a określeniem „płatki śniegu” zaczęto nazywać młodych ludzi przekonanych o swojej wyjątkowości i mających olbrzymie oczekiwania wobec życia. Towarzyszy temu nadmierna wrażliwość, brak odporności na stres, przeciwności losu i niska samodzielność.

ŚNIEŻYNKI IDĄ DO PRACY

Osoby z tego pokolenia już zaczynają wchodzić na rynek pracy, a to oznacza, że rekruterzy i HR-owcy muszą przygotować się na nadejście osób z nową hierarchią wartości i innymi cecha -

mi niż ich poprzednicy. Praca również przestaje być głównym sensem życia, a jedynie elementem rozwoju i warto, by taki dostarczała. Dla przedsiębiorczości może to być trudny okres, ponieważ status przedsiębiorcy nie jest już tak wysoko ceniony przez Płatki Śniegu. Poznali oni doświadczenie swoich rodziców, którzy byli w ciągłym zapracowaniu i nie chcą w pełni powielać ich zachowań.

W działach HR często zwraca się uwagę właśnie na wspomniane wcześniej cechy pokoleniowe. Wysoki indywidualizm i potrzeba przestrzeni do pracy to dość trudne wymaganie w pracy grupowej lub w skomplikowanych procesach korporacyjnych, gdzie trzeba po prostu wykonać swój wycinek projektu według określonych

10 luty 2023
Koncept na twój zawód Tomasz Rykaczewski

reguł. Z drugiej strony korporacje to miejsca, które pozwalają na stosowanie zasady work-life balance. Praca 8h dziennie, ale potem można wyłączyć komputer i zająć się swoimi hobby, znajomymi i innymi aktywnościami. Trudno o takie doświadczenie wiodąc życie przedsiębiorcy… Wysoka wrażliwość sprawia problemy m.in. w komunikacji ze starszymi przełożonymi, dla których udzielanie surowszego feedbacku jest rzeczą normalną, tak jak stawianie konkretnych wymagań. Socjologowie zwracają uwagę, iż odbieranie takiej informacji zwrotnej może być problematyczne, nawet jeżeli jest ona „zwyczajna” dla pozostałych pracowników. Emocjonalne podejście przeważające nad logicznym rozumowaniem może prowadzić do podejmowania niezrozumiałych decyzji, wystarczy, że budzą one konkretne emocje.

UMIEJĘTNOŚCI, OCZEKIWANIA I WARTOŚCI

Pokolenie Z to osoby, które odkąd tylko fizycznie nauczyły się klikać, używają nowych technologii i świetnie się na nich znają. Są bardzo otwarci wobec pracy w nowoczesnym środowisku, na przykład jako twórcy internetowi, influencerzy, graficy czy e-sportowcy. Jednak gospodarka potrzebuje również innych zawodów, a nie wszyscy mogą pracować zdalnie i cyfrowo. Grozi to poczuciem zawodu z powodu szybkiego zderzenia z rynkową rzeczywistością. Okazuje się wtedy, że karierę lubianego influencera trzeba jednak odłożyć na później i zająć się bardziej „zwykłym” zawodem. Mimo to widzimy, jak przedstawiciele pokolenia Z wnoszą do każdego zawodu elementy social mediów i promocji sieciowej. Internet jest pełen filmików, na których pracownicy gastronomii wykonują jakiś układ taneczny przed kamerką, a pracownicy sklepów odzieżowych robią własne akcje umilające życie klientom. Sprzyja to rozwojowi social mediów i szerokiej gamie formatów video jakie pozwalają one tworzyć. Wiele miejsc pracy stało się bardziej transparentnych i medialnych właśnie przez kontakt z Płatkami Śniegu. Nikt z nich nie chce być bowiem „taki sam”.

Przekonanie o swojej wyjątkowości niekiedy prowadzi do przecenienia posiadanych kompetencji, co prowadzić może do ocze -

kiwania zbyt dużego – w stosunku do posiadanej wiedzy i umiejętności – wynagrodzenia. Pracodawcy skarżą się, iż młode osoby często przychodzą z bardzo wygórowanymi oczekiwaniami finansowymi, bez dostarczenia w zamian wymiernej wartości dodanej. W ich podejściu to nie kompetencje wyznaczają poziom wynagrodzenia, a sam fakt bycia i poświęcania czasu na pracę. Takiemu zjawisku sprzyja szybki rozwój gospodarczy państwa, którego doświadczyliśmy w ostatnich latach oraz niedobór siły roboczej, czyli tzw. rynek pracownika. W niektórych regionach to pracownicy są rzadszym dobrem niż praca, więc to oni mogą wybierać sobie pracodawcę i negocjować z nim lepsze warunki. Są w stanie szybko znaleźć inną pracę, za to pracodawca ma już trudniejsze zadanie ze znalezieniem odpowiedniego pracownika. Często utożsamia się to z roszczeniowością i jeśli nie jest to podparte konkretnymi umiejętnościami, to trzeba przyznać tu racje, jednak w przypadku dobrze wykształconych osób należy pogodzić się z faktem, że konkretne kompetencje właśnie tyle kosztują na rynku. Pokolenie Z zwraca również bardzo uwagę na wartości, jakie reprezentuje pracodawca. To one często kierują ich CV do konkretnego miejsca. Tam, gdzie te wartości są transparentnie prezentowane, są spójne z ich poglądami, a przynajmniej ich nie naruszają, można liczyć na zainteresowanie ze strony Płatków Śniegu. Każde pokolenie ma oczywiście swoją własną ogólną hierarchię wartości, pokolenie Z również stawia na konkretne cechy, takie jak promowanie równości czy wrażliwość ekologiczna. Ważna jest w tym aspekcie również uczciwość i spójność. Całe życie z technologią i internetem pozwalają im bardzo szybko rozpoznać hipokryzje i fałszywe informacje. Wartości są elementem emocjonalnego podejścia. Każdy z nas reaguje na swój sposób na konkretne zdarzenia. Stawia to na piedestale właśnie emocje nad logiką i analitycznym myśleniem, co może prowadzić do skrajnie emocjonalnych zachowań, często niezrozumiałych dla starszych pokoleń.

PŁATKI NA ZAKUPACH

Również marketingowcy zwracają uwagę na zachowania konsumenckie tego pokolenia. Jest to niezbędne z perspektywy

przygotowania przekazu marketingowego i kreowania marki. Gospodarka świata zachodniego doszła do takiego stadium konkurencji, że takie cechy jak „dobry”, „solidny” czy „tani” stały się standardem i nie należy brać ich pod uwagę jako kryteria wyboru. Zewsząd jesteśmy atakowani reklamami różnych konkurencyjnych produktów, więc czym mamy się kierować?

Bardzo często osoby z pokolenia

Z zwracają uwagę na markę i wartości, jakie ta reprezentuje. Może wydawać się to truizmem, jednak te kryteria stają się bardzo istotne przy podejmowaniu decyzji zakupowych przez młode pokolenie. I nie chodzi tu o wizerunek marki premium, ale takie, które podkreślają m.in. swoje podejście do ekologii, odpowiedzialnego rozwoju, równości, uczciwości, czy też dobrego traktowania zwierząt. Jeśli do tego dojdzie pewna historia, misyjność i transparentność, już można otwierać się na nowych młodych klientów.

Jest to spore wyzwanie dla przedsiębiorstw, które przez lata budowały swój wizerunek jako marki luksusowej tylko w oparciu o reklamę lub ich działalność nie pozwala na spójność z wartościami Z-tek, gdyż na przykład testują one produkty na zwierzętach. Widzimy po półkach sklepowych coraz większą różnorodność produktów - to również efekt zwrócenia się naprzeciw potrzeb Płatków Śniegu. Każdy ma dostać swój jedyny i niepowtarzalny produkt, aby mógł podkreślić swoją unikatowość. Wyznacznikiem przestaje być powszechna moda, a zaczyna właśnie oryginalność.

PODSUMOWANIE

Każde pokolenie ma własne przekonania i przyzwyczajenia, nie można z góry oceniać i wartościować ich zachowań. Poszczególne generacje dorastały w innych warunkach i były wychowywane przez poprzedników na konkretny sposób, a to często determinuje ich dorosłe zachowania. Każde pokolenie jest unikatowe i trzeba przyjąć tę zmianę jako coś, co trzeba zaakceptować. Niezbędne jest przygotowanie się pracodawców, marketingowców i rynku na nadejście nowych, szczególnych cech i zachowań zarówno wśród pracowników, jak i konsumentów.

koncept 11

Lecznicze właściwości natury

Interesuje Cię, jak natura wpływa na nasze zdrowie psychiczne i fizyczne? Chcesz odkryć naturalne sposoby, z których możesz skorzystać, gdy poczujesz, że masz gorsze samopoczucie? Jeśli tak, zachęcam do przeczytania mojego artykułu i skorzystania z garści praktycznych wskazówek, które pomogą Ci skorzystać z dobroczynnego potencjału otaczającej nas przyrody.

NATURA NA POMOC

Gdy mowa jest o naturalnych metodach leczenia, od razu na myśl przychodzi mi wywar na odporność mojego taty, przygotowany z imbiru, cytryny, miodu i kurkumy. Widzę atlas ziół i roślin, które stały na drewnianych półkach w moim domu rodzinnym. Widzę mojego dziadka, który pokazywał mi go, gdy byłam dzieckiem.

Rośliny mogą być bardzo pomocne dzięki wykorzystaniu ich leczniczych właściwości do kurowania naszych fizycznych dolegliwości, ale nie kończy się na tym ich pozytywny wpływ. Okazuje się, że nawet samo przebywanie wśród roślin wywiera ogromnie korzystny wpływ na nasze zdrowie fizyczne i psychiczne. Warto więc poszukiwać wiedzy na temat naturalnych środków leczenia i samopomocy w nieraz przytłaczającej nas codzienności.

ROŚLINY W MOIM DOMU

Hodowanie kwiatów i ziół w domu może nam przynieść nie tylko piękny wygląd naszej przestrzeni życiowej i lepiej przyprawione potrawy. Rośliny są nam bardzo potrzebne, gdyż oczyszczają powietrze - najważniejszy z zasobów potrzebnych naszemu organizmowi, poprzez wchłanianie toksyn. Nie bez powodu mówimy, że w lesie, siedlisku tysięcy roślin, powietrze jest czyste i świeże. Warto więc uprawiać rośliny w swoich domostwach. Stawianie ich w pomieszczeniach użytku dziennego i tam, gdzie pracujemy intelektualnie lub wypoczywamy może przynieść nam wymierne korzyści. Dzięki odpowiednio przygotowanym pokojom, możemy efektywniej wypoczywać, a także cieszyć się spokojem i harmonią.

Zielony kolor roślinności także może mieć wpływ na nasze samopoczucie, poprzez przywodzenie na myśl przebywania na łonie natury, które same w sobie kojarzy się z ukojeniem czy powrotem do dzieciństwa. Podjęcie takiego wysiłku może poskutkować lepszym samopoczuciem, gdyż nasz dom będzie dla nas miejscem jeszcze bardziej przytulnym i bezpiecznym.

ZIOŁA I ICH WŁAŚCIWOŚCI

Od niepamiętnych czasów wiele kultur i plemion w rozmaitych zakątkach świata wykorzystywało różnego rodzaju korzystne właściwości roślin. Na przykład podczas ceremonii palenia eukaliptusa, mającego właściwości antyseptyczne, przestrzeń rytuałów była odkażana i oczyszczana.

Bardzo pożyteczną rośliną jest również lawenda. Swoim zapachem odstrasza komary, ale także wpływa bardzo dobrze na układ nerwowy. Jest wykorzystywana do tworzenia olejków, które można dodać do kąpieli lub rozpylać za pomocą kominka czy nawilżacza powietrza, co świetnie wpłynie na układ nerwowy w chwilach stresu i napięcia. Lawendę warto hodować w swoim mieszkaniu, a także suszyć i wykorzystywać do odstraszania moli w szafie.

Dzięki coraz szerszej dostępności możemy kupować coraz więcej rodzajów egzotycznych ziół, ale nawet wśród roślinności naszej strefy klimatycznej znajdzie się wiele takich okazów, które mogą ułatwić nam funkcjonowanie.

Mięta, melisa, rumianek, koper włoski i wiele innych typowych ziół można teraz kupić w formie herbaty w każdym supermarkecie. W okresach wiosennych i letnich można je także nabyć jako sadzonki lub nasio -

12 luty 2023
Rozwojowy koncept Gabriela Suchecka

na i hodować je nie tylko w ogrodzie obok domu, ale także w doniczkach na balkonie lub w mieszkaniu. Miętę kojarzyć można z energią, gdyż świeża dodaje orzeźwienia, natomiast zaparzona w gorącej wodzie pomaga na mdłości i niestrawność. Rumianek namaczany w gorącej wodzie może zniwelować bóle żołądka, a także świetnie nadaje się do okładów na opuchnięte i podrażnione oczy. Koper włoski stymuluje pracę naszych jelit i niweluje wzdęcia. Natura ma dla nas wiele rozwiązań, które wystarczy tylko odkryć i zastosować.

LEŚNA PRZYCHODNIA

Wiele roślin możemy nabyć lub wyhodować sami, są one stale obecne w naszym życiu, również w miastach. Mijamy je na co dzień w parkach na donicach i trawnikach, jednak większość z tych przestrzeni jest zaaranżowanych przez człowieka. Nie jest to dziki ekosystem, który sam w sobie ma wiele do zaoferowania. Najwięcej wartości przyniesie nam bowiem właśnie bezpośredni kontakt z naturą, dziką i nieposkromioną przez człowieka, obecną na łąkach i w lasach.

W książce „Sekretne życie drzew” opisano bardzo ciekawe procesy zachodzące w lasach nie posadzonych przez człowieka. Drzewa za pomocą sieci korzeni, ale i wytwarzanego wokoło siebie odpowiedniego środowiska bakteryjnego, są w stanie w pewnym zakresie porozumiewać się ze sobą, ostrzegać się nawzajem o zagrożeniach i niesprzyjających warunkach, co w konsekwencji pozytywnie wpływa na ich rozwój. Dzikie lasy są wielkim błogosławieństwem również dla ludzi, gdyż ekosystem, który tworzą dla siebie, sprzyja również i nam samym. Mając świadomość tych uwarunkowań, zupełnie inaczej spojrzymy na ludzi przytulających się do drzew, gdyż to co robią nie jest tylko hippisowskim zwyczajem mającym przynieść jedność z naturą w rozumieniu duchowym, ale naprawdę może przynosić zdrowotną korzyść. Regularnie odwiedzając leśne przestrzenie wspieramy nasz organizm, wzmacniamy swoją odporność i pozytywnie wpływamy na pracę serca i płuc dzięki możliwości oddychania świeżym, nieskażonym przez człowieka powietrzem.

TERAPIA LASEM

Leśny spacer motywuje nas do aktywności fizycznej, świeże po -

wietrze polepsza nasz metabolizm, a fascynująca, żyjąca przestrzeń zachęca do odkrywania ukrytego w niej świata roślin, bakterii i zwierząt. Wędrówki w naturze dostarczają nam nie tylko lepszej odporności czy pracy serca, ale także działają na nas kojąco. W lesie możemy odpocząć od szybkiego życia w mieście i zadbać o siebie. Wpływem natury na dobrostan psychiczny zajmuje się dziedzina terapii nazywana lasoterapią. W Polsce ta forma działań nie jest jeszcze zbyt dobrze znana. Jedną z prekursorek tej dziedziny w naszym kraju jest Katarzyna Simonienko, która napisała książkę pod tytułem „Lasoterapia”. Zawarła w niej podstawową wiedzę dotyczącą terapeutycznych właściwości spacerów leśnych i ofertę pomocy dla ludzi chcących osiągnąć spokój, pozbyć się natłoku myśli i zacząć żyć tu i teraz. Informacje o tym, jak się przygotować, na co zwrócić uwagę, jak zmieniają się wędrówki przez pory roku, znajdziecie na kartach tej książki. Autorka dzieli się nie tylko swoją wiedzą psychiatryczną, ale także i przyrodniczą. Wszystkich, którzy mają ochotę bardziej świadomie doświadczać leśnych przygód lub czują, że natura to miejsce, w którym odpoczywają, serdecznie zachęcam do zapoznania się z tą pozycją.

ODKRYJ NIEZNANE

Jak widać, informacji o leczącym wpływie jest wiele, tak jak wielki jest jej teraputyczny potencjał. Może to się wydawać skomplikowane, gdyż świat roślin jest wielki, złożony i bogaty. Polecam metodę małych kroków, podążanie za swoimi własnymi potrzebami i naturalną ciekawością. Już małe działania mogą wywrzeć dobroczynny wpływ na nasze życie. Jeśli w czasie przeziębienia potrzebujemy wsparcia, warto stworzyć swoją małą naturalną apteczkę-zielnik na sytuacje kryzysowe. Do szafki schować zioła, a do koszyczka włożyć imbir czy czosnek. W razie potrzeby zawsze będą pod ręką. Świat roślin jest bardzo duży i łatwo się w niego wciągnąć, gdyż nie tylko opowiada o tym, co nas otacza, ale może też realnie przysłużyć się naszemu zdrowiu. Zachęcam więc do rozpoczęcia tej przygody. Atlasy, poradniki, książki i Internet odpowiedzą na wiele nurtujących nas pytań. Potem pozostaje już tylko wybrać się do lasu na własną przygodę i zagłębić się w fascynujący świat natury. Powodzenia!

Etyka języka i słowa - dlaczego jest

wartościowa w każdych okolicznościach?

Planowanie czasu jest narzędziem stosowanym przez każdego człowieka sukcesu. Co ciekawe, to właśnie planowanie pomaga podnosić wartość naszego działania i osiągać sukces, a nie sukces skłania nas do rozpoczęcia planowania swoich poczynań.

Nie bez przyczyny ostatnio coraz częściej w psychologii powraca się do poglądu, że ludzie właściwie nie pamiętają ani czyichś umiejętności, ani nawet problemu, tematu rozmowy, czy wyglądu danej osoby, ale właśnie to jak się czuli podczas tego kontaktu.

MÓWIĆ I SŁUCHAĆ UCZCIWIE

Etyka słowa (języka) zaliczana jest do działu etyki ogólnej i stanowi część kultury wypowiedzi. Określa ona zasady posługiwania się językiem zgodnie z moralnością, co oznacza powstrzymanie się od pewnych zachowań, które mogą utrudniać porozumienie między partnerami. Naganne jest na przykład umożliwienie rozmówcy przedstawienia własnej argumentacji i punktu widzenia, wywieranie na niego jakiejkolwiek presji, jak również wykorzystywanie przez nadawcę swojej pozycji zawodowej czy społecznej po to, aby zmusić adresata do działań niezgodnych z jego przekonaniami oraz narzucanie rozmówcy własnych poglądów. By rozmowa nie nabrała negatywnego kierunku, w akcie mowy należy kierować się kilkoma głównymi zasadami: trzymać się tematu, nie przerywać, wyraźnie określać cel i intencje wypowiedzi, unikać manipulacji językowej, formułować wypowiedź w sposób jednoznaczny i zrozumiały, mówić prawdę, unikać słów oszczerczych i powtarzania plotek, nie stosować agresji, wulgaryzmów i słów obraźliwych. Również odbiorca powinien, zgodnie z zasadami etyki języka, uważnie i życzliwie słuchać wypowiedzi swojego interlokutora.

MOWA JEST SREBREM

Kultura języka wymaga także unikania zadawania kłopotliwych pytań, niepopełniania błędów językowych i uważnego słuchania nadawcy, co wymaga także zadawania pytań, jeśli czegoś nie rozumiemy. Do braku taktu przy pierwszym kontakcie należą pytania osobiste, takie jak. “czy jesteś zamężna?”, “czy masz dzieci?”, “ile masz lat?”, czy “gdzie pracujesz?” Takie wypowiedzi są zbyt intymne, zwłaszcza dla przypadkowej osoby, z którą zamieniliśmy zaledwie parę słów. Dlaczego? Na tej podstawie można bowiem podejrzewać, iż od razu chcemy

wyrobić sobie opinię o naszym rozmówcy i sklasyfikować go do pewnych ram. Budzi to też w nim podejrzenie, że będziemy traktować rozmówcę utylitarnie i liczymy na odniesienie jakichś osobistych korzyści, a nie jedynie z zaciekawieniem słuchamy drugiego człowieka. Jest to kluczowe nie tylko w sferze towarzyskiej, bowiem zbyt bezpośrednimi pytaniami można też zrazić do siebie na starcie klienta, kolegów z pracy czy pracodawcę. W miarę poznawania drugiej osoby, na pewno będzie można zdobyć informacje, które nas interesują, wraz z naturalnym wzrostem zaufania. Warto też pamiętać, iż nikt nie ma obowiązku odpowiadać na pytania, które są dla niego niewygodne, ani reagowania na słowne “zaczepki”, czy niczym nieuzasadnioną krytykę. Ponadto, jeśli wiemy, iż asertywna odpowiedź nie skutkuje wobec agresywnie nastawionego rozmówcy, najlepiej pomyśleć o zmianie środowiska. Jeśli grono osób skonfliktowanych to najbliższa rodzina, sytuacja jest oczywiście znacznie poważniejsza, ale i w tym przypadku kultura wypowiedzi oraz wskazania etyki języka sugerują raczej odpuścić, niż toczyć bój o sprawy w których nie można osiągnąć żadnego konsensusu. W pracy i szkole, zwłaszcza jeśli jest to nowe środowisko, najlepiej nie narzucać swoich poglądów dotyczących zarządzania czy porządku, gdyż zazwyczaj nie leży to w sferze obowiązków dopiero przyjętego pracownika. ‘Rewolucje i przewroty’ rzadko przynoszą bowiem oczekiwane efekty. Nie musimy wszakże lubić osoby, z którą pracujemy, ale też nie możemy generalizować, demonizować rozmówcy czy poszukiwać dzielących nas różnic. Mówiąc kolokwialnie, szkoda na to czasu i życia, a jeśli silnie odczuwamy taką wewnętrzną potrzebę, warto być może poszukać dobrej, profesjonalnej terapii lub rozwijającej lektury. Na pewno zaś w trudnych sytuacjach należy dążyć do etycznego zachowania i efektywnej komunikacji. Najnowsze opracowania wskazują, iż Darwin wcale nie twierdził, że w ewolucyjnej walce zwyciężą najsilniejsze osobniki i gatunki, ale że przetrwają jedynie jednostki potrafiące odpowiednio współpracować. Współpracę w naszym przypadku umożliwia zaś właśnie akt mowy.

DRUGA NAUKA MÓWIENIA

Panowanie nad emocjami w rozmowie nie jest umiejętnością przyrodzoną, a często wynika ze zdobytego doświadczenia i wniosków z popełnianych błędów. Gdy prowadzimy rozmowę, zawsze mamy przed sobą człowieka, który może mieć problemy osobiste, a ewentualnie złe traktowanie nas w kontakcie może być skutkiem problemów stojących po jego stronie. Nie znamy jego rodziny, doświadczenia czy traum, dlatego zwracajmy się ku własnemu doskonaleniu i starajmy się być lepszym niż “wczorajszy ja”. W europejskim kręgu kulturowym umiar i rozsądek wywodzimy z dociekań greckiej filozofii, jak również z moralności chrześcijańskiej. Etyka słowa jest zastosowaniem tych cnót w praktyce i zakłada przede wszystkim podmiotowe, a nie instrumentalne traktowanie partnerów dialogu. “Z trudnymi” rozmówcami zalecane jest nawet “nadmierne” bycie uprzejmym, poprzez banalne zwroty grzecznościowe w rodzaju: “wybacz, że zapytam”, “czy zechciałbyś”, “czy pozwolisz”. Warto też nauczyć się wyrażania swoich emocji w jasny i prosty sposób, to znaczy bez oczekiwań, że ktoś się domyśli poprzez zwroty: “przykro mi”, “żałuję, że”. Podobnie pochwały i szczere komplementy mają dużą siłę, gdyż nie każdy może wiedzieć, iż “jesteś świetnym pracownikiem”, “zawsze można na Ciebie liczyć”, czy “jesteś ważny”. Codzienne odczuwanie wsparcia, akceptacji czy też integracji z grupą jest podstawą dobrego życia, dlatego tak ważne są słowa jakich używamy na co dzień. Warto zatem stale nad nimi pracować. Poza opisanym powyżej pozytywnym podejściem w kontaktach międzyludzkich, praktycznie całe życie uczymy się też estetyki wypowiedzi, elokwencji, wzbogacając swoje słownictwo, by rzeczywiście wyrazić to, o co nam chodzi, czy też nie dopuścić do negatywnego obrotu spraw poprzez niezrozumienie komunikatu przez odbiorcę. Nie wszystko warto stawiać “na ostrzu noża”, nawet jeśli jesteśmy przekonani o swojej racji. Odnosząc pozorne słowne zwycięstwo, możemy stracić znacznie więcej, nie wszystko bowiem zależy od nas. Zawsze zaś należy przemawiać rozsądnie i etycznie, stosując w praktyce wskazania etyki języka.

14 luty 2023
Rozwojowy koncept Karolina Krupa

The Future is Now - sztuczna inteligencja w designie i marketingu

Stojąc na przedprożu kolejnej Rewolucji Przemysłowej, którą niektórzy nazywają Przemysłem 4.0, jesteśmy szczególnie wrażliwi i wyczuleni na to, co przyniesie nam sztuczna inteligencja (SI) i jak będzie to oddziaływać z naszym życiem codziennym, pracą czy relacjami. W tym artykule skupię się jednak na tym, jak można wykorzystać sztuczna inteligencję w obszarach mojej pracy zawodowej – designie i marketingu.

SZTUCZNA INTELIGENCJA A DESI -

GN I MARKETING

Sztuczna inteligencja (SI) zmienia sposób, w jaki dzisiejsze przedsiębiorstwa prowadzą swoją działalność, a w szczególności ma to ogromny potencjał w marketingu i designie.

SI pozwala na skuteczniejszą segmentację rynku i lepsze dopasowanie reklam do indywidualnych potrzeb i preferencji klientów. Na przykład algorytmy mogą analizować dane z mediów społecznościowych i określać, które produkty lub usługi są najbardziej interesujące dla klientów określonego rodzaju. Pozwala to także na automatyzację procesów, takich jak generowanie treści reklamowych, czy personalizację komunikacji z klientami.

Z kolei w designie SI pozwala na optymalizację i automatyzację wielu czynności, takich jak np. generowanie projektów graficznych i tworzenie prototypów. Świetnym przykładem jest tu program Dalle-2. Dzięki niemu projektanci mogą skupić się na bardziej twórczych aspektach swojej pracy, a jednocześnie przyspieszyć proces projektowania, chociażby

poprzez możliwość szybkiego przetestowania i porównania koncepcji kreatywnych.

W JAKI SPOSÓB SZTUCZNA INTELIGENCJA MOŻE WESPRZEĆ PROCES TWÓRCZY?

Dzięki SI generowanie projektów graficznych może przebiegać na podstawie dostarczonych przykładów lub kryteriów. Na przykład algorytm zostaje wyposażony w zestaw narzędzi do tworzenia logo, a następnie automatycznie generuje projekty na podstawie zadanych kryteriów, takich jak:

• Styl

• Kolorystyka

• Typografia

Algorytm może także automatycznie wygenerować paletę kolorów na podstawie wprowadzonego zdjęcia czy obrazu.

Nigdy dotąd projektant nie mógł tak sprawnie przeprowadzić pierwszego etapu tworzenia identyfikacji wizualnych, a co za tym idzie – poświęcić więcej czasu na dopracowanie detali, które w efekcie robią tak wielką różnicę.

Prototypowanie również stało się znacznie bardziej dostępne – algorytmy mogą tworzyć prototypy produktów na podstawie projektu 3D lub schematu. Na przykład algorytm może wykorzystać skanowanie 3D, aby utworzyć modele produktów, a następnie użyć tych modeli do automatycznego generowania prototypów.

W efekcie można testować więcej rozwiązań na podstawie dostarczanych wstępnych wariantów wizji kreatywnych czy prototypów w 3D. To z kolei umożliwia testowanie bardziej złożonych produktów, takich jak stron internetowych, w których szalenie ważne jest osiągnięcie przejrzystości i łatwości w nawigowaniu.

Ale to nie wszystko! Dziś przy wy-

korzystaniu SI możemy doprowadzić do automatyzacji generowania kodu HTML czy CSS na podstawie projektu graficznego strony internetowej. To wszystko daje niezwykłego kopa do rozwoju rynku, jednocześnie będzie swoistym „sprawdzam” dla tych, którzy do tej pory prezentowali niski poziom w danej branży.

O narzędziach no-code opowiem przy okazji innego artykułu. Wspomnę tylko, że korzystamy z takich narzędzi jak Webflow i Bubble, co znacznie przyspiesza pracę nad platformami internetowymi czy aplikacjami.

CO SZTUCZNA INTELIGENCJA OZNACZA DLA STUDENTÓW?

Należy zauważyć, że zastosowanie SI jest coraz bardziej powszechne (nie tylko w designie i marketingu) i będzie nadal rosnąć. Dlatego też młodzi ludzie, w tym też studenci, powinni być świadomi tego trendu i uwzględniać naukę o sztucznej inteligencji, aby mieć lepsze perspektywy zatrudnienia w przyszłości.

Kadra pedagogiczna również powinna uwzględniać rolę, jaką odgrywa SI i nawiązać do niej w swoich programach nauczania. Należy pamiętać, że znajomość SI będzie coraz ważniejsza w przyszłości, i bez niej nie można będzie skutecznie konkurować na rynku pracy.

Podsumowując, sztuczna inteligencja ma ogromny potencjał w marketingu i designie. Dzięki SI przedsiębiorstwa mogą skuteczniej segmentować rynek, lepiej dopasowywać reklamy do indywidualnych potrzeb klientów oraz automatyzować procesy projektowania.

Młodzi ludzie oraz ci, którzy odpowiadają za ich rozwój, powinni zauważyć istnienie trwałych trendów, szans i zagrożeń, a dzięki temu implementować i wykorzystywać to co dobre oraz uprzedzać i przygotowywać się na zarządzanie ewentualnym ryzykiem.

Technologia Igor Subocz
koncept 15
„Sztuczna inteligencja to dziedzina informatyki, która zajmuje się tworzeniem systemów, które mogą pracować i uczyć się jak ludzie.” Tak odpowiedział mi czat na dyspozycję: „Powiedz w 20 słowach, czym jest sztuczna inteligencja”.

Ransomware – jak bronić się przed wymuszeniami?

Zdaniem Europejskiej Agencji ds. Cyberbezpieczeństwa (ENISA), ransomware jest jednym z największych zagrożeń, z jakimi zmagają się użytkownicy Internetu w ostatnich latach. To rodzaj cyberataku, który może doprowadzić do nieodwracalnej utraty ważnych danych zapisanych na komputerowym dysku, dlatego warto zgłębić wiedzę na ten temat, by móc się chronić przed takim niebezpieczeństwem.

CZYM JEST RANSOMWARE?

Ransomware (ang. ransom - okup, ang. software – oprogramowanie), to rodzaj złośliwego oprogramowania, które powoduje zablokowanie lub zaszyfrowanie plików na danym urządzeniu w taki sposób, by uniemożliwić do nich dostęp. W zamian za odzyskanie do nich dostępu, dzięki specjalnemu kluczowi do odszyfrowania, hakerzy żądają okupu, najczęściej w postaci kryptowalut lub przelewu z karty kredytowej. Zaatakowani użytkownicy otrzymują na komputerze specjalne komunikaty zawierające dokładne instrukcje, w jaki sposób dokonać opłaty. Atak ten może dotyczyć każdego - zarówno osób indywidualnych, podmiotów publicznych oraz prywatnych firm.

Pierwsze wersje oprogramowania ransomware opracowano pod koniec lat 80. ubiegłego wieku. Wówczas do przesyłania okupu wykorzystywano tradycyjną pocztę. Do najpopularniejszych w historii programów ransomware można zaliczyć: Locky, Cryptolocker, Cerber, WannaCry. Poszczególne typy programów różnią się między sobą przede wszystkim sposobami szyfrowania danych oraz metodami umożliwiającymi ofierze uzyskanie klucza deszyfrującego.

JAK WYGLĄDA ATAK RANSOMWARE?

Twórcami ransomware są oszuści, którzy posiadają rozległą wiedzę na temat programowania komputerowe -

go. Istnieje wiele metod infekowania komputerów złośliwym oprogramowaniem. Jedną z najpopularniejszych jest rozsyłanie złośliwego spamu (tzw. malspam) na skrzynki e-mail. Tego typu wiadomości mogą zawierać zainfekowane załączniki, najczęściej w postaci dokumentów Word/PDF bądź linków do złośliwych stron. Aby zachęcić użytkowników do otwierania załączników lub klikania łączy, cyberprzestępcy wykorzystują metody inżynierii społecznej. W tym wypadku polegają one na tym, że zainfekowane pliki sprawiają wrażenie jakby pochodziły od znajomych bądź zaufanych instytucji, np. policji, prokuratury czy sądu.

Zainfekowanie urządzenia przejawia się najczęściej odmową dostępu do danych lub utratą kontroli nad całym komputerem. Zaatakowany otrzymuje szereg powiadomień zawierających instrukcje dokonania płatności w różnych kwotach, sięgających od kilkudziesięciu do nawet kilkuset tysięcy dolarów.

Oprogramowanie ransomware cechuje się tym, że działa również w trybie offline, a więc nie jest wymagany dostęp do Internetu. Oznacza to, że korzystanie z komputera będzie zablokowane do czasu wyczyszczenia danych z dysku lub wniesienia okupu, o ile faktycznie hakerzy udzielą dostępu do klucza odszyfrowującego. Niestety zapłata nie daje żadnej gwarancji odzyskania plików. Dodatkowo, może wręcz zachęcić hakerów do

atakowania kolejnych podmiotów. Warto też zaznaczyć, że nie obowiązują obecnie przepisy prawne zabraniające płacenia okupu w sytuacji, gdy dochodzi do tego typu ataku.

JAK CHRONIĆ SIĘ PRZED INFEKCJĄ RANSOMWARE?

Eksperci zgodnie twierdzą, że najskuteczniejszą formą ochrony przed atakami ransomware jest po prostu działanie prewencyjne w postaci zapobiegania atakom. Poniżej kilka wskazówek, w jaki sposób można to zrobić:

• Zabezpiecz swoje urządzenia programami antywirusowymi.

• Regularnie dokonuj aktualizacji oprogramowania, gdyż część ataków wykorzystuje luki występujące w oprogramowaniu.

• Regularnie wykonuj kopię zapasową danych, które przechowujesz na komputerze.

• Podczas korzystania z Internetu, nie pobieraj nieznanych załączników, nie klikaj w podejrzane linki, nie instaluj oprogramowania z niepewnych źródeł.

• Włącz uwierzytelnianie wieloskładnikowe.

• Kontroluj kto i w jakim zakresie ma dostęp do Twoich urządzeń.

• W razie potrzeby możesz skorzystać z pomocy portalu NoMoreRansom.org – to polska strona wspierająca ofiary ataku ransomware.

Technologia Edyta Śpiewak
16 luty 2023

Czym jest Internet Rzeczy?

Ostatnimi czasy coraz częściej spotykamy się z terminem Internetu Rzeczy, (z ang. Internet of Things, w skrócie IoT). Na czym polega ten dział technologii i dlaczego uznawany jest za jeden z najważniejszych aspektów jej rozwoju w XXI wieku?

Sformułowanie “Internet

Rzeczy” należy rozumieć jako określenie sieci urządzeń elektronicznych, takich jak zegarki, pralki, kamery monitoringu czy liczniki zużycia energii elektrycznej posiadających możliwość komunikacji i wymiany danych ze sobą za pośrednictwem Internetu zarówno przewodowo, jak i bezprzewodowo.

IOT NA KAŻDYM KROKU

Na pierwszy rzut oka możemy uznać, że jest to technologia rodem z NASA i nie mamy z nią styczności na co dzień, jednak rzeczywistość wygląda zdecydowanie inaczej!

Aktualnie stosowane rozwiązania z zakresu IoT towarzyszą nam właściwie na każdym kroku i dzięki nim nasze życie staje się prostsze, wygodniejsze i przyjemniejsze. Najbardziej prozaicznym przykładem urządzeń korzystających z rozwiązań Internet of Things będą zegarki smartwatch - komunikują się one z Internetem oraz z naszym telefonem i przesyłają dane o naszych aktywnościach, o których z kolei się dowiadują za pośrednictwem rozmaitych czujników w nich zamontowanych. Aktualnie nawet pralki, zmywarki, piece centralnego ogrzewania czy roboty sprzątające także posiadają możliwość połączenia się z siecią, dzięki czemu możemy na przykład zdalnie rozpocząć proces prania i suszenia ubrań, tak aby wraz z naszym

powrotem do domu były gotowe do złożenia lub w razie dowiedzenia się o niespodziewanej wizycie gości zlecić robotowi sprzątającemu, aby ten odkurzył i zmył mieszkanie podczas naszego powrotu do domu.

INTERNET RZECZY USPRAWNI TWOJE MIASTO

Dzięki jego rozwiązaniom możemy sprawnie zarządzać miastem i optymalizować procesy w nim zachodzące. Takimi procesami są na przykład kontrola ruchu drogowego i inteligentne działanie sygnalizacji świetlnej dostosowującej się do jego natężenia. Zdalnie sterowany monitoring może pomóc dokładniej zarejestrować aktualne zdarzenia i powiadomić odpowiednie służby, a szybkie wykrycie i powiadomienie o możliwych miejscach awarii sieci wodociągów dzięki wykorzystaniu czujników ciśnienia i przepływu wody pozwolą zminimalizować straty i przerwy w jej dostawie.

TWÓJ INTELIGENTNY DOM

Omawiając poszczególne kategorie dotyczące dziedzin działania IoT nie możemy zapomnieć o technikach sterowania tak zwanym Smart Domem, który nie jest niczym innym, jak właśnie systemem połączonych urządzeń i czujników komunikujących się ze sobą i umożliwiających za pośrednictwem internetu

zdalne zarządzanie urządzeniami codziennego użytku i warunkami panującymi w budynku. Istotna jest także funkcja zabezpieczenia go przed działaniami niepożądanymi, takimi jak włamania, czy niebezpieczeństwami wynikającymi z niesprzyjających warunków atmosferycznych, jak silne porywy wiatru czy intensywne opady.

TO JESZCZE NIE KONIEC!

IoT na dobre opanował otaczającą nas rzeczywistość i obecnie jest niezwykle trudno znaleźć branżę, w której jego rozwiązania nie są wykorzystywane. Powyżej podałem jedynie kilka bliskich nam przykładów, które pozwalają chociaż w pewnym stopniu zobaczyć zasady działania IoT i skalę ich wykorzystywania. Według statystyk na świecie, w tym roku liczba zainstalowanych urządzeń IoT przekroczy 43 miliardy! Jest to bardzo imponująca ilość, a ten aspekt technologii rozwija się bardzo dynamicznie. Otwierają się przed nim także nowe perspektywy, takie jak łączność 5G wprowadzająca szereg nowych możliwości, dzięki którym Internet Rzeczy nie zwalnia tempa i będzie stale wprowadzać nowe, lepsze urządzenia oszczędzające nasz czas, pieniądze oraz bezpośrednio wpływające na stan naszego bezpieczeństwa w codziennym życiu.

Technologia Rafał Krawczyk
koncept 17

Omnibus w Twoim telefonie

Czyli jak implementacja unijnych dyrektyw ma wpływ na losy polskich konsumentów

KILKA SŁÓW O IMPLEMENTACJI

Implementacja unijnych dyrektyw oznacza pokrótce skuteczne wprowadzenie w życie aktu prawnego do porządków prawnych państw członkowskich Unii Europejskiej. W przypadku Polski, implementacja dyrektyw Omnibus, Cyfrowej i Towarowej miała miejsce 1 grudnia 2022 roku, a już od stycznia tego roku możemy cieszyć się jej dobrodziejstwami. Głównym celem dyrektyw jest włączenie usług cyfrowych pod parasol ochronny praw ochrony konsumenta oraz realizacja długoterminowej strategii ochrony praw konsumentów w Unii Europejskiej.

WYPRZEDAŻE NA BLACK FRIDAY

ZNÓW

BĘDĄ OPŁACALNE

Jednym z najbardziej znanych skutków wprowadzenia unijnych przepisów jest obowiązek informowania o najniższej występującej cenie danego towaru w okresie minimalnie 30 dni wstecz, na stronie internetowej, na której znajduje się wyprzedawany produkt. Taka regulacja chroni konsumentów m.in. przed sztucznym zawyżaniem cen tylko po to, by je następnie obniżyć (np. podczas wyprzedaży z okazji Black Friday).

CHEMIA Z NIEMIEC NIE BĘDZIE

JUŻ MOCNIEJSZA

Powyższe akty prawne zabraniają również sprzedawania produktów pod tą samą nazwą handlową, ale zmienionym składem, w którymś z państw Unii.

Oznacza to, że ten sam proszek do prania w identycznym opakowaniu sprzedawany w Polsce nie może mieć innego procentowego udziału środka piorącego, niż jest to w produkcie sprzedawanym w Niemczech. Ma to szczególnie ważne znaczenie przy produktach spożywczych, bo jak donoszą badania Wspólnego Centrum Badawczego UE niemal co trzeci produkt, który sprzedawany jest w tym samym lub minimalnie zmienionym opakowaniu, ma inny skład. Producenci próbowali tłumaczyć się tym, że chcą dopasować się do lokalnych smaków, jednak ciężko jest potraktować takie słowa poważnie, gdy mówimy o mniejszej ilości ryby w paluszkach rybnych czy mniejszej zawartości probiotyków w jogurcie.

(NIE)WIARYGODNE OPINIE

Skończy się również era „wiarygodnych” opinii, które często mogliśmy znaleźć na stronach internetowych, które z dużą dozą prawdopodobieństwa pisane były przez samych właścicieli. Od stycznia przedsiębiorca musi poinformować użytkowników sklepu o tym, w jaki sposób weryfikuje, czy opinie pochodzą od realnych osób, które korzystały z danego produktu.

SKŁADAM REKLAMACJĘ

Co istotne, od stycznia zmienia się również czas w którym przedsiębiorca musi rozpatrzyć reklamację – skraca się on z 30

dni do zaledwie 2 tygodni. Ustawodawca zakłada jednak pewną hierarchię sposobów rozwiązania sytuacji niezgodności towaru z umową – w pierwszej kolejności zakłada on naprawę i wymianę rzeczy na nową, a dopiero później, gdy wcześniej wymienione nie są możliwe, konsument może żądać obniżenia ceny lub odstąpienia od umowy. Musimy pamiętać jednak, że wszystkie te przepisy mają odniesienie do relacji przedsiębiorca – konsument, nie mają więc zastosowania, gdy kupujemy na platformie ogłoszeniowej przedmiot od osoby fizycznej.

LEX RETRO NON AGIT?

Znana rzymska zasada prawna głosi, że prawo nie działa wstecz, czy jednak jest tak w przypadku wprowadzenia tych dyrektyw? Co do zasady tak, nie mamy tutaj przypadku retroakcji, czyli oddziaływania prawa na zdarzenia przeszłe. Ustawa jednak weszła w życie w styczniu i już wtedy przedsiębiorcy podczas wyprzedaży mieli obowiązek informowania o najniższej cenie z okresu minimum 30 dni wstecz, a więc z okresu sprzed obowiązywania zaimplementowanych dyrektyw. Zachodzi tutaj zasada retrospekcji, czyli odnoszenia się prawa do zdarzeń przeszłych, jednak mająca skutek na teraźniejszość i przyszłość.

Życzę udanych i świadomych w prawa konsumenta zakupów!

Boni et Aequi Krysia Paszko
18 luty 2023

Zapomniany modernizator, czyli trzy słowa o Rajmundzie Rembielińskim

W przeciwieństwie do Michała Ignacego Bojanowskiego, bohatera poprzedniego tekstu z cyklu Oni mieli Koncept, moje spotkanie z Rajmundem Rembielińskim nie było dziełem przypadku… A nawet jeśli trochę tak, był to przypadek nieuchronny. Rembieliński stanowił bowiem istotny element bohatera zbiorowego mojej pracy licencjackiej, czyli grupy posłów zwanej opozycją augustowską. Jednak to nie działalność sejmowa sprawiła, że piszę o nim ten artykuł.

Wmiejscu tym odnieść można wrażenie, że żywię jakąś urazę do działalności sejmowej. Kolejny raz opisuję jednego z posłów nie przywiązując jednak szczególnej wagi do tej, jakże istotnej w naszej tradycji, funkcji publicznej. Spieszę więc uspokoić, że wcale tak nie jest, a przyjęte ujęcie tematu wynika po prostu z faktu zważenia bądź to wydarzeń z życiorysu, bądź istotności zagadnień dla danego tekstu. No bo czy na każdym pośle warto się wzorować?

Odpowiedź na to pytanie pozostawię czytelniku w Twojej gestii. Dlaczego więc raczej nielubiany marszałek Sejmu 1820 roku stał się bohaterem tego artykułu?

Mnie samemu ciężko jest odpowiedzieć na to pytanie, jednak myślę, że kluczem była tu jego ogromna pracowitość i zapał modernizacyjny.

PREKURSOR PRZEMIAN

Śledząc losy Rembielińskiego możemy zacząć z wielu punktów: od nauki w Szkole Rycerskiej, krótkiego epizodu wojennego z insurekcji kościuszkowskiej i wielu innych zdarzeń. Ja jednak rozpocznę od czasów Księstwa Warszawskiego, kiedy to młody prefekt departamentu płockiego (obecnie powiedzielibyśmy wojewoda) został powołany na stanowisko generalnego intendenta (czyli szefa zaopatrzenia) armii polskiej udającej się do Galicji, gdzie wywarł na mieszkańcach jak najgorsze wrażenie. Nie wynikało to jednak z nieudolności intendenta, a z uwarunkowań kulturowych,

bowiem okoliczna szlachta, przyzwyczajona do feudalnych schematów, źle znosiła energicznego organizatora niosącego nowe porządki. W związku z tym zarzucano Rembielińskiemu masę nadużyć podczas pełnienia funkcji. Dziś wiemy, że zarzuty te były bezpodstawne, a on sam skończył służbę w wojsku materialnie biedniejszy (co dość dobrze świadczy o jego obowiązkowości i ofiarności), za to z uznaniem i przyjaźnią ks. Józefa Poniatowskiego. Czemu jednak to właśnie Rembielińskiego doceniono tak ważnym zadaniem? Zawdzięczał to swojej energii i zdecydowaniu podczas pierwszej fazy wojny z Austrią w 1809 roku, kiedy to swoimi zdolnościami organizacyjnymi zwrócił na siebie uwagę ks. Józefa. Jednak o wiele szersze pole do popisu w tej kwestii otrzymał on podczas spokojniejszych czasów Królestwa Polskiego, w którym powierzono mu prezesurę Komisji Województwa Mazowieckiego (tzn. wciąż pozostawał wojewodą). Rembieliński podczas pełnienia tego urzędu przystąpił do prowadzonych konsekwentnie i z werwą, działań na rzecz uprzemysłowienia podległych mu terenów. W działaniach tych, co warto zauważyć, wykazał się zrozumieniem dla roli logistyki i dużą wagę przykładał do dobrego stanu dróg, a także stosował najnowsze nowinki techniczne z dziedziny ich budowy. Jednocześnie animował rozwój fabryk w regionie, głównie włókienniczych, a wynikiem tej działalności stało się m. in. powstanie osady Łódka, później znanej jako Łódź. Dzięki temu Rem-

bieliński niekiedy funkcjonuje również pod mianem ojca Łodzi przemysłowej. Działalność tę, prowadzoną nie tylko zza biurka, niekiedy finansował nawet ze środków prywatnych, znacznymi sumami kredytując przedsiębiorców.

NIESKAZITELNA POSTAĆ?

Patrząc na powyższy obraz można wyobrazić sobie wzór urzędnika: uczciwy, ofiarny, energiczny i zaangażowany w pełnienie powierzonej mu funkcji. Dlaczego więc pozostawił po sobie wśród ówczesnych chłodne wspomnienia? Myślę, że (oprócz wzmiankowanych kwestii kulturowych) zawinił tutaj jego charakter. Pomimo szeregu zalet pozytywnie wpływających na działalność administracyjną oraz godnego pochwały podejścia, w myśl którego urzędnik powinien przedkładać interes ogółu nad własne korzyści, był osobą dość apodyktyczną, despotyczną i bezkompromisową, a także bardzo czułą w kwestii znaczenia pełnionego przez siebie urzędu. Cechy te nie mogły mu pomóc w zjednywaniu sobie sympatii.

Pomimo tych wad myślę, że życie i działalność Rembielińskiego należy oceniać pozytywnie. Choć był jedną z postaci określanych w podręcznikach szkolnych współpracownikami, to zarówno prezentowane przez niego zrozumienie faktu, że bez siły ekonomicznej państwo będzie słabe, jak i postawa prezentowana podczas pełnienia urzędów, godne są naśladowania.

Oni mieli Koncept Wojciech Bielski
koncept 19

Zziemi włoskiej w przyszłość

Są takie wydarzenia z przeszłości, o których przez całą edukację słyszymy tak często, że nie robią na nas szczególnego wrażenia – nie powodują szczególnej refleksji i nie wpływają na odczuwane przez nas uczucia. Trudno się dziwić – od przedszkola słyszymy o wielkich bohaterach i ich chwalebnych czynach, jesteśmy więc tym zmęczeni i poszukujemy w nauce o tym, co minęło czegoś mniej oczywistego i banalnego.

Przez tą zakorzenioną w nas ignorancję i znieczulenie powiązane ze znudzeniem, zapominamy o wielu ważnych szczegółach i o ludziach, którzy tworzyli owe „wielkie elementy” naszej historii. Przykładem takiej sytuacji mogą być polskie legiony we Włoszech. Hymn, Reggio, Józef Wybicki, Jan Henryk Dąbrowski i Napoleon –słowa i postaci dobrze nam znane. Co takiego jednak zaważyło na wyjątkowość tych wydarzeń?

POPIOŁY WOLNOŚCI

Po III rozbiorze dawnej Rzeczypospolitej wielu polskich polityków udało się na emigrację, aby działać tam na rzecz przywrócenia niepodległości. Był to czas, gdy Francja ogarnięta rewolucyjnym zapałem była dla wielu miejscem, gdzie warto zawalczyć o wolność. Powstały więc tam polskie ugrupowania, które chciały przekonać rząd francuski, że sprawa polska jest ważna nie tylko dla jej mieszkańców i doskonale wpisuje się w rewolucyjne hasła wolności, równości i braterstwa.

Gdy w 1796 stało się jasne, że polscy emigranci nie mogą liczyć na wsparcie sprawy polskiej w Prusach, generał Jan Henryk Dąbrowski wystąpił z propozycją, aby z polskich jeńców pojmanych podczas walk Francji z koalicją antyfrancuską utworzyć polski legion we francuskiej armii. Sprawujący wówczas władzę we Francji Dyrektoriat odesłał go do generała Napoleona Bonaparte, który wówczas właśnie utworzył w północnych Włoszech zależną od Francji Republikę Lombardzką. Dąbrowskiemu udało spotkać się

z Bonapartem w Mediolanie, jednak nie od razu zdołał uzyskać wsparcie we wdrażaniu projektu polskich oddziałów u boku rewolucyjnej armii. Dopiero kilka tygodni później, gdy Napoleon zobaczył w utworzeniu polskich pułków korzyści dla dalszego powodzenia swojej apenińskiej kampaniii, zgodził się na rozpoczęcie działań. 9 stycznia 1797 roku został podpisany układ z rządem “siostrzanej” Republiki Lombardzkiej o utworzeniu Legionów Polskich. Według dokumentu, ich głównym zadaniem miało być wsparcie niepodległości Lombardii. Gwarantowano im w związku z tym lombardzkie obywatelstwo oraz prawo osiedlenia się w kraju lub powrotu do Polski. Kilka lat później Dąbrowski napisał o powodach powołania oddziałów, wymieniając w pierwszej kolejności zwłaszcza potrzebę zaprezentowania nieugiętej postawy wobec zaborców, stworzenia dla żołnierzy możliwości powrotu do kraju oraz tworzenia wśród wojska postawy przynależności do Narodu i nadziei na stanie się armią odrodzonej Ojczyzny.

WEWNĄTRZ LEGIONU

Strój legionistów nawiązywać miał do strojów polskiej kawalerii narodowej z czasów powstania kościuszkowskiego – granatowy mundur i graniaste czapki. Obowiązywały polskie stopnie i komendy, a sztandary upodobniono do ojczystych chorągwi z dawnych lat. Pierś każdego z legionistów zdobiła francuska trójkolorowa kokarda, będąca symbolem wolności i rewolucji. Na szlifach widniał włoski napisz „Ludzie wolni są braćmi”. Wśród

broni i oporządzenia dominowały początkowo te zdobyte na wojsku austriakim.

WIELKIE NADZIEJE

W marcu legiony liczyły już ok. 1500 osób. Dąbrowski żywił wielkie nadzieje na zdecydowane działania przeciwko Austrii, obejmujące wręcz wywołanie na terenie ziem przez nią zagarniętych powstania. Wiosną liczebność polskich jednostek zwiększyła się do 8 tysięcy, co pozwoliło na utworzenie dwóch Legii. Pośród żołnierzy panowała atmosfera wielkiego oddania sprawie polskiej oraz poczucie, że wszystko jest możliwe dzięki dobroduszności i talentowi Napoleona Bonapartego, więc francuski generał miał ich niezachwiane poparcie.

Przerwanie ofensywy francuskiej w ramach rozejmu w Leoben z kwietnia 1797 było więc poważnym zawodem dla wielu. Nadal łudzono się na wznowienie działań wojennych, bo tylko w ten sposób założenia legionów mogły zostać spełnione. Zwiększano liczebność Legii i czekano na odmianę sytuacji międzynarodowej. W takiej właśnie atmosferze pewnego letniego dnia w Reggio Józef Wybicki skomponował „Jeszcze Polska nie umarła, kiedy my żyjemy” - pieśń ustanowioną 26 lutego 1927 roku hymnem odrodzonej Rzeczypospolitej. Następne miesiące przyniosły jednak kolejne rozczarowania – zawarty w październiku pokój w Campo Formio między Francją a Austrią sprawił, że Francja między innymi zobowiązała się nie popierać czynnie sprawy polskiej niepodległo -

Koncept z przeszłości
20 luty 2023

ści. Spowodowało to wiele niepokoju w szeregach – wielu opuściło Legiony, pomimo że gen. Dąbrowski zachęcał do wytrwania. Pozycja, którą zajmował w polskim środowisku jednak słabła. Wkrótce legiony zostały podporządkowane Republice Cisalpińskiej (powstałej wskutek zwiększenia terytorium Republiki Lombardzkiej). Żołnierze walczący o wolność “waszą i naszą” zaczęli wówczas tłamsić wolność cudzą – we Włoszech bowiem zajmowali się zwalczaniem buntów chłopskich. Nie zabrakło też potyczek ze zwolennikami starego porządku. Z końcem roku I Legia wsparła zajęcie przez wojska francuskie Państwa Kościelnego, co przez dominujących wśród legionistów katolików zostało zapamiętane jako wydarzenie traumatyczne.

OŁOWIANE ŻOŁNIERZYKI

Pokój tłamszący polskie nadzieje i osłabiający morale legionistów trwał rok. Polscy żołnierze towarzyszyli Napoleonowi podczas egzotycznej wyprawy do Egiptu, jak również bronili utworzonej na dawnym terytorium Państwa Kościelnego Republiki Rzymskiej przed armią neapolitańską. W imieniu Francji toczyli kolejne wojny, broniąc interesy państwa, które wbrew woli miejscowych wprowadzało swoje rewolucyjne porządki i władzę w coraz większej części Europy. Wraz z nasileniem ataków ze strony koalicji antyfrancuskiej w 1799 roku, co na Półwyspie Apenińskim wiązało się z coraz większymi klęskami, Legiony zaczęły się wykrwawiać – w stoczonej z wojskami austriacko-rosyjskimi bitwie nad Trebbią śmierć

poniosło 400 żołnierzy, 350 zostało rannych, a 1000 wzięto do niewoli. Poskutkowało to zmniejszeniem się w 1800 roku stanem liczebnym I Legii z 7000 do 2000 osób. Szczególnie bolesna dla Polaków była klęska trzymiesięcznego Oblężenia Mantui – francuscy dowódcy zgodzili się na wydanie Austriakom polskich legionistów, którzy zostali przymusowo wcieleni do armii austriackiej. II Legia przestała istnieć.

Jakiś czas później J. H. Dąbrowski podjął ponownie starania o reaktywację legionów. Sprawa była jednak tym razem trudniejsza – musiał rywalizować z generałem Kniaziewiczem, który pragnął stworzyć Legię Naddunajską. Gdy Napoleon przejął władzę po powrocie z Egiptu, Dąbrowski uznał to za stosowny moment aby przedstawić swoje plany dotyczące polskich jednostek wojskowych. Uczynił to w 1800 roku.

Napoleon zgodził się na odtworzenie legii włoskiej w liczbie 7 tysięcy żołnierzy. Ponownie rekrutując z obozów jenieckich Dąbrowski utworzył oddziały liczące ok. 5 tys. żołnierzy. Legiony dały dowód swojej bitności pod Peschierą i Manutą, a pułki Kniaziewicza w starciach nad Dunajem.

Ponownie jednak działania wojenne przerwał chwiejny pokój w Luneville, co zniechęconego wspomnieniem Campo Formio Kniaziewicza skłoniło do rezygnacji z dowodzenia po tym, jak nie otrzymał od Bonapartego deklaracji pomocy w szybkiej odbudowie Polski.

Po tym wydarzeniu legiony wcielono w skład armii Republiki Włoskiej. Wysłano je na Haiti i San Domingo, gdzie wykrwawiły się tłumiąc powstanie lokalnych bojow-

ników niegodzących się na krwawe kolonialne rządy Francji. Ponownie okrutny los sprawił, że pragnący własnej wolności polscy żołnierze musieli walczyć z niepodległościowymi staraniami innych narodów. Część z polskich żołnierzy nie mogła znieść swojej roli w tej walce i przeszła na stronę tubylców, czym dała początek lokalnej, istniejącej do dziś Polonii.

ISTOTNY ELEMENT KONSTRUKCJI NIEPODLEGŁEJ

Opowieść o legionach jest historią o pięknym marzeniu, które starło się z bezwzględną i ponurą, geopolityczną rzeczywistością – rzeczywistością politycznych korzyści i układów. Nietrudno jest wyobrazić sobie, co czuli ich członkowie, gdy zdali sobie sprawę, że zostali wykorzystani jako mięsa armatnie i pionek na taktycznej planszy.

Jednak pomimo wielu niepowodzeń i bezpośredniej porażki wizji ich założycieli i członków, Legiony stały się symbolem waleczności i romantycznym przykładem dla kolejnych pokoleń dążących do spełnienia marzeń o niepodległej Polsce. Rozpoczęły również – choć nie do końca szczęśliwie – etap walk o interesy obcych nacji, który przemienił się w sławne „za wolność naszą i waszą”. Ze względu na zróżnicowane pochodzenie żołnierzy w oddziałach, było to doświadczenie również czynnikiem jednoczącym polskie społeczeństwo – choć początkowo w małym stopniu. Stały się również przestrogą, której nie do końca respektowano – żywym przykładem, że bezgraniczne zaufanie zachodnim mocarstwom w sprawie polskiej niepodległości potrafi być zgubne.

koncept 21

Koncept na książkę i film

Katarzyna Kotowska

Zew przygody - wpływ koncepcji bohatera o tysiącu twarzy na współczesną kulturę

Wiele spośród kulturowych motywów, które znamy od dziecka, obecne jest w różnych kulturach

świata. Łączą one konkretny region, jak również są obecne w opowieściach przekazywanych sobie w zupełnie odmiennych kręgach cywilizacyjnych.

Pewien amerykański mitoznawca, Joseph Campbell (1904-1987) zauważył tę zależność, opisał ją i stworzył teorię monomitu – wspólnej struktury najstarszych mitów funkcjonujących na całym świecie. Opisał ją w niezwykłym dziele z zakresu mitologii porównawczej pt. „Bohater o tysiącu twarzy”.Pierwszy raz o Campbellu usłyszałam jedząc obiad w domu rodzinnym, podczas którego jeden z członków mojej rodziny oglądał stację typu viasat history – czyli coś co zalecam omijać szerokim łukiem. Nadawano wówczas program, gdzie szukano porównań między teorią Campbella a oryginalną trylogią „Gwiezdnych wojen”. Ze względu na to, że przeżywałam wówczas wielką fascynację gwiezdną baśnią Lucasa, niesamowicie zaciekawiło mnie to, co słyszałam. Powiązanie jednego z najbardziej znanych elementów popkultury ze światem przedwiecznych legend brzmi wszakże niesamowicie!

ARCHETYP BOHATERA

Bohatera spotykamy w zwyczajnym świecie, jako osobę nieświadomą swojego przeznaczenia. W pewnym momencie zostaje wezwany przez siły nadprzyrodzone albo związane ze światem magicznym. Staje więc przed wyborem, czy odpowiedzieć na wezwanie przygody, czy też pozostać na swoim miejscu. Jeśli odpowie, czekać go będą liczne próby, w których wspierać go będą „mistyczni opiekunowie”. Jeżeli bohater przejdzie wszystkie próby pomyślnie, będzie mógł sięgnąć po „ostateczny dar” – w zależności od historii może być nim wiedza lub wyjątkowa moc. Element ten wiąże się z całościowym samopoznaniem bohatera i świadomością swojej

tożsamości. Następnie bohater ponownie staje przed wyborem: może wrócić do zwyczajnego świata lub pozostać w świecie nadprzyrodzonym. Ewentualny powrót łączy się z kolejnymi wyzwaniami, które rozwijają naszą postać. Gdy podróż się kończy, bohater może stać się mistrzem obojga światów – pokonał wszakże przeciwności świata nadprzyrodzonego i ludzkiego. Jego moc może zostać wykorzystana do pomocy światu zwyczajnemu. W międzyczasie podczas obu podróży może pojawić się wątek księżniczki lub po prostu kobiety wyższego stanu, którą bohater musi uratować, a sama relacja najczęściej kończy się stałym związkiem.

Według Campbella nie wszystkie elementy tego schematu muszą być obecne. W starych dziełach możemy je z kolei odnaleźć w micie o Orfeuszu i Eurydyce, Prometeuszu, egipskim Ozyrysie, sumeryjskim eposie o Gilgameszu, historii Mojżesza czy Mahometa.

BOHATER WSPÓŁCZESNY

Motyw biednego bohatera, który okazuje się być nagle zbawcą świata lub osobą odpowiedzialną za jego uratowanie znamy od zawsze. Archetyp amerykańskiego snu – od pucybuta do milionera – jest chyba najbardziej znamiennym dla XX wieku jego odzwierciedleniem. Poza tym obecny jest on w bajkach takich jak Aladyn, Król Lew czy Piękna i Bestia. Główny bohater jednej z najpopularniejszych książek przełomu XX i XXI wieku, Harry Potter, jest przykładem osiągnięcia sukcesu od kłopotliwego startu, który nadal wywiera znaczący wpływ na umysły, i to nie tylko nie tylko młodszej części społeczeństwa. Teoria Campbella wykorzystywana miała być również

podczas tworzenia filmu Kubricka „2001: A space odyssey”. Tolkienowskie uniwersum Śródziemia pełne jest takich postaci – Bilbo i Frodo Bagginsowie to świetne przykłady bohaterów, które odpowiedziały na przygodę i wyruszyły w podróż, która na zawsze zmieniła ich życie.

WIECZNY MIT

Choć mity kojarzymy raczej ze starymi cywilizacjami, to nie należą one wyłącznie do przeszłości – nasza kultura i opowieści, które tworzymy, są również rodzajem mitów, które mają spełniać w naszym życiu i społeczeństwie określone funkcje. Mit to nasza kulturalna reakcja na otaczający nasz świat i nasze marzenie, które próbujemy pokazać innym i przekazać potomnym Serdecznie zachęcam Was do zapoznania się z dziełem Josepha Campbella i poszukiwanie elementów jego naukowej teorii w świecie współczesnej kultury, nie tylko oglądając kolejne filmy z gwiezdnej sagi.

fot.empik.com
22 luty 2023

Jak zrozumieć sztukę współczesną?

Często można usłyszeć, że wiele osób nie rozumie sztuki współczesnej. Jest ona często uważana za najbardziej nieprzystępną dziedzinę kultury. Dlaczego zatem jesteśmy w stanie docenić dawnych artystów, a nie umiemy odczytać tego, co powstało w naszych czasach?

CZYM JEST SZTUKA WSPÓŁCZESNA?

Trzeba pamiętać o tym, że sztuka zawsze była kilka kroków do przodu względem czasu, kiedy powstawała. Za początek sztuki współczesnej uważany jest okres połowy XX wieku, po zakończeniu II wojny światowej. Sam wielki Caravaggio w czasach, kiedy tworzył, był całkowicie nierozumiany, a Rembrandt długo pozostawał zapomnianym artystą. Sztuka współczesna jest przede wszystkim wielce zróżnicowana. Jest to twórczość artystyczna, która nie obejmuje tylko obrazów czy rzeźby, ale również animacje lub wizualizacje świetlne.

Sztuka współczesna jest łatwo dostępna dla każdego, kto tylko chce ją poznać. Znajduje się nie tylko w galeriach, ale także w mediach czy na ulicy. Możemy się z nią zatem spotkać każdego dnia. Cechą, która odróżnia sztukę współczesną od twórczości innych epok jest jej zmienność, gdyż stale się ona rozwija i podlega nieustannym przemianom. Właśnie te czynniki sprawiają, że trudno jest zdefiniować jednoznacznie jej pojęcie, gdyż nie ma ona ściśle określonych ram. W sztuce współczesnej artysta stał się w pewnym sensie komentatorem rzeczywistości, w której żyjemy. Jego zadaniem jest odpowiedź na trudne pytania, a także zmuszenie odbiorców do refleksji i przemyśleń. W celu zaskoczenia odbiorcy artysta może stosować różnorodne środki przekazu, a sztuka może powstawać nie tylko na płótnie, ale także na ścianie. Artyści w sztuce współczesnej wychodzą ponad wszelkie standardy, sztuka ta jest

masowa, a twórców jest wielu, w tym także artyści anonimowi.

NURTY I PRZEDSTAWICIELE SZTUKI WSPÓŁCZESNEJ

Sztuka współczesna obejmuje takie nurty, jak:

• konceptualizm - gdzie ważniejsza jest myśl, a nie same dzieło. Znanym nurtem jest tutaj street art - np. graffiti.

• op-art - czyli sztuka optyczna, która polega na tworzeniu dzieł mających na celu oddziaływanie na ludzki wzrok. Obrazy takie wyglądają na ruchome, głównie dzięki połączeniu geometrycznych wzorów oraz zastosowaniu odpowiednich barw.

• arte-povera - czyli sztuka uboga. Do tworzenia dzieł wykorzystywane są np. stare gazety lub kamienie, dominuje tutaj jasny i nieskomplikowany komunikat twórcy.

Jednym z wybitnych przedstawicieli sztuki współczesnej jest Roy Lichtenstein, który początkowo tworzył dzieła w stylu abstrakcyjnego ekspresjonizmu, natomiast w latach 60 jego zainteresowania przesunęły się w kierunku pop-artu. Artysta ten zajmował się głównie tworzeniem wielkoformatowych i dynamicznych komiksów. Nie sposób również nie wspomnieć o Andym Warholu, artyście znanym z ciekawych i kolorystycznych kompozycji. Jego dzieła przedstawiały m.in przedmioty codziennego użytku. Przedstawicielem tej sztuki jest również Banksy, który zajmował się street

artem, a jego prace znalazły się na ulicach Londynu i innych miast świata.

DLACZEGO NIE ROZUMIEMY SZTUKI WSPÓŁCZESNEJ?

Jedną z przyczyn, która powoduje niezrozumienie przez nas sztuki, jest brak wiedzy na ten temat. Oprócz nauki z podręczników, ważne jest także obcowanie się ze sztuką na żywo w muzeum czy w galerii od najmłodszych lat. Sztuka bowiem pozwala nam zrozumieć otaczający nas świat. Warto także korzystać z organizowanych przez galerie miejskie i fundacje festiwali sztuki odbywających się w przestrzeni publicznej w wielu miastach.

JAK ODCZYTYWAĆ SZTUKĘ WSPÓŁCZESNĄ?

W przypadku malarstwa współczesnego możemy znaleźć wiele różnic w stosunku do dzieł sprzed wieków, dlatego czasem trudno jest zinterpretować taką sztukę. Współczesne malarstwo stosunkowo łatwo odczytać, gdy ma on pewien motyw przewodni lub przedstawia jakieś miejsce lub sytuację. Musimy sobie zdać z tego sprawę, że we współczesnej sztuce nie ma błędnych i złych interpretacji, gdyż dzisiaj artysta ma dużą swobodę w tworzeniu, jak i widz w odbiorze. Nie każde dzieło będzie posiadało ukryte znaczenie, stworzone celowo przez artystę, gdyż jako odbiorcy często możemy tworzyć własne interpretacje, które będą miały swoją wartość i znaczenie.

fot.empik.com
Koncept kulturalny Ewelina Makoś
koncept 23

Koncept kulturalny

Marta Biedrzycka

Piękno Północy

Wydawać by się mogło, że malarstwo skandynawskie będzie dla nas niezrozumiałe ze względu na różnice geograficzne i kulturowe. Tymczasem Agnieszka Bagińska i Wojciech Głowacki, kuratorzy wystawy „Przesilenie. Malarstwo Północy 1880–1910”, udowadniają, jak mylne jest to założenie.

PROWADZENI PRZEZ OBRAZY

Efekt poczucia bliskości oraz jasnego przekazu osiągnięto przez proste, lecz bardzo potrzebne, zestawienie malarzy nordyckich z polskimi, których pojedyncze dzieła pojawiają się gdzieniegdzie, aby naprowadzić nas na znane nam motywy, idee i techniki. Czujemy

się dzięki temu zaopiekowani. Nawet jeżeli nie znamy historii sztuki skandynawskiej z przełomu XIX i XX wieku, to same obrazy niejako prowadzą nas za rękę i wszystkiego cierpliwie nauczają. Zrezygnowano przy tym z podziału na style. Sale przeznaczone na ekspozycję zostały natomiast zaaranżowane tak,

aby pokazać najważniejsze tematy, jakie podejmowali malarze Północy – naturę, wnętrze domu i człowieka, ludowość, życie nieuprzywilejowanych warstw społecznych. Zatem wkraczając w poszczególne zagadnienia napotykamy zarówno techniki impresjonistyczne, jak i styl realistyczny czy ekspresjonistyczny.

fot.imdb.pl
24 luty 2023

ZAMYŚLENIE I CISZA

Zachwycający jest niezwykły spokój, jaki bije z dzieł skandynawskich artystów. Większość postaci obecnych na wystawionych obrazach zastyga w melancholijnej pozie bądź zdaje się wykonywać jedynie delikatny, płynny ruch. Dzieło promujące wystawę, tj. „Nordycki letni wieczór” Richarda Bergha, zdecydowanie oddaje tę nastrojowość. Wraz z bohaterami obrazu spoglądamy w przestrzeń – spokojni i zamyśleni kontemplujemy piękno. Osobiście zachwyciło mnie jednak inne dzieło, mianowicie „Letni dzień na morzu” Michaela Anchera, które ukazuje rybaków wypływających w dal. Tafla wody na horyzoncie jest tak gładka, że gdyby nie postaci skąpane w złotym słońcu, mielibyśmy przed sobą studium czystego, spokojnego błękitu.

MORSKIE OPOWIEŚCI

Ze wszystkich części ekspozycji wyróżnia się właśnie ta poświęcona m.in. malarzom, którzy założyli kolonię artystów w osadzie rybackiej Skagen, aby studiować nadmor -

ski pejzaż oraz uwieczniać życie tamtejszej społeczności. Do grupy należał wspomniany przeze mnie wyżej Michael Ancher. Wraz z żoną Anną zgromadził on wokół siebie wielu wybitnych przedstawicieli realizmu. Nic więc dziwnego, że w ich twórczości zachwyca przede wszystkim niezwykła dbałość o detale – miękkość piasku na obrazie Pedera Severina Krøyera pt. „Wypłynięcie łodzi rybackich po zachodzie słońca, Skagen” jest niemalże namacalna. Warto również zwrócić uwagę na znakomite prace Oscara Björcka i Christiana Krohga, przedstawiające trudy pracy rybaków i marynarzy.

POSZUKIWANIE TOŻSAMOŚCI

Dla polskiego odbiorcy bliski sercu może okazać się wyodrębniony na wystawie motyw poszukiwania tożsamości narodowej, przejawiający się w zainteresowaniu artystów nordyckimi sagami, a także ludowymi obrzędami i podaniami. Twórcy ekspozycji zwracają uwagę na problemy społeczno-polityczne Północy oraz

podobne w związku z tym ścieżki rozwoju malarzy skandynawskich i polskich. W tej części wystawy przeważają sceny z życia mieszkańców wsi, np. wspólna zabawa („Taniec w Gopsmor” Andersa Zorna) czy przygrywanie na skrzypcach o zachodzie słońca („Czerwcowy wieczór. Värmland” Carla Wilhelmsona). Ponadto ekspozycja zawiera dzieła przedstawiające sceny i postaci mitologiczne z nordyckiego kręgu kulturowego. Będziemy mogli m.in. zobaczyć bohaterów fińskiego eposu narodowego na obrazie „Podróż Väinämöinena. Scena z Kalevali”, który stworzył Akseli Gallen-Kallela.

Jeszcze do 5 marca 2023 roku w Muzeum Narodowym w Warszawie możemy oglądać obrazy skandynawskich artystów. Wystawa czasowa została uatrakcyjniona i pogłębiona przez wiele wydarzeń towarzyszących, takich jak cykl filmowy „Kino Północy”, oprowadzania kuratorskie czy tematyczne Wykłady Czwartkowe. Z całego serca zachęcam do odwiedzenia muzeum i zagłębienia się w panującą na obrazach ciszę.

fot.imdb.com fot. imdb.com koncept 25

Najpiękniejsze polskie piosenki o miłości

Niebawem wszyscy zakochani będą mieli doskonałą okazję do świętowania. Przed nami walentynki. Z tej okazji chcielibyśmy przedstawić Wam nasze subiektywne zestawienie najpiękniejszych polskich piosenek o miłości. Z uczuciami bywa jednak jak z piosenkami – jedne są wesołe, drugie nieco mniej. Historie niektórych utworów mogą Was zaskoczyć.

Jedna z najpopularniejszych piosenek zespołu, która mimo upływu lat, znana jest kolejnym pokoleniom. Znalazła się na albumie o tym samym tytule, drugim w dorobku krakowskiej grupy. Wiodąca rola gitary i żeńskie wokale stanowią nie tylko siłę tego utworu, ale i początek pięknej współpracy Skaldów z zespołem Alibabki. Co ciekawe, za powstaniem tekstu nie stoi podobno żadna głębsza historia. Autor słów Wojciech Młynarski przekonywał, że nie tworzył ich pod wpływem stanu zakochania. Zależało mu jedynie na tym, by powstał chwytliwy, profesjonalnie zaaranżowany utwór. Nie przeszkodziło to tej wesołej kompozycji wejść do kanonu polskiej muzyki rozrywkowej.

2. DŻAMBLE – WYMYŚLIŁEM CIEBIE (1971)

Magiczne pasaże fortepianowe i wyjątkowa interpretacja wokalna Andrzeja Zauchy sprawiają, że w tej piosence jest coś iście hipnotyzującego. Mimo, że ukazała się w 1971 roku, to najbardziej znana i dojrzała wersja miała powstać blisko dekadę później. Zawiera fragment „Adagia” włoskiego kompozytora z okresu baroku, Tomaso Albinoniego.

Czy rzeczywiście autor jedynie

„wymyślił” swoją muzę? Jak możemy przeczytać w książce „Piosenka musi posiadać tekst i muzykę” Jana Skaradzińskiego i Konrada Wojciechowskiego – niekoniecznie. Adam Kawa, który odpowiadał za tekst do „Wymyśliłem

Ciebie” z jednej strony przekonuje, że nie odnosił się do konkretnej kobiety, z drugiej… pod koniec lat sześćdziesiątych był zakochany w pewnej Żydówce o imieniu Sara. Niestety, na skutek sytuacji politycznej, stracił z nią kontakt na zawsze.

3. REZERWAT – ZAOPIEKUJ SIĘ

MNĄ (1986)

26 lutego 2020 roku mieliśmy przyjemność porozmawiać z zespołem Rezerwat. Nieodżałowany śp. Andrzej Adamiak zapytany o to, czy jest już zmęczony pytaniami o swój największy przebój, odpowiedział:

Nie, dlaczego? Nie lubię tylko pytań w stylu „w jaki sposób powstała piosenka”? Ja uważam, że to jest pytanie z serii tych głupich. No jak mogła powstać? Została skomponowana, został napisany tekst i już. Cieszymy się, że ludzie ją pamiętają i nadal doceniają. Ostatnio „Zaopiekuj się mną” zajęło szóste miejsce w plebiscycie zorganizowanym na 95-lecie Polskiego Radia. Tylko pięć utworów spośród wyselekcjonowanych dziewięćdziesięciu pięciu nas wyprzedziło.

Utwór ten niesie ze sobą pewną nutkę tajemnicy i jest o wiele bardziej złożony niż typowy przebój miłosny. Niewątpliwie jednak traktuje o sile miłości i nienawiści. Uczuć, które bywają ze sobą mocno związane. Tekst został napisany w latach osiemdziesiątych. Czasach, w których może brakowało wiele, ale na pewno nie potrzeby bliskości.

1. SKALDOWIE – WSZYSTKO MI MÓWI, ŻE MNIE KTOŚ POKOCHAŁ (1967)
26 luty 2023
Koncept kulturalny Kamil Kijanka

4. DE MONO – KOCHAĆ INACZEJ (1989)

Utwór znalazł się na debiutanckiej płycie De Mono o tym samym tytule. Co ciekawe, piosenka początkowo miała brzmieć zupełnie inaczej, bo…w stylu reggae. Wokalista grupy Andrzej Krzywy współpracował wcześniej z zespołem Daab, któremu bliskie były właśnie takie rytmy. Piosenkę przerobiono ostatecznie na balladę rockową. Autorem tekstu jest Marek Kościkiewicz, który napisał słowa do wielu innych utworów zespołu, takich jak „Statki na niebie”, czy „Kamień i aksamit”. Kompozycja opowiadająca o różnych odcieniach miłości, z pięknymi dźwiękami gitar i saksofonu, na starcie przyniosła zespołowi sporą popularność.

5. KOBRANOCKA – KOCHAM CIĘ JAK IRLANDIĘ (1990)

Najpopularniejszy utwór toruńskiego zespołu do dziś grany jest w wielu stacjach radiowych. Nic dziwnego. Do dziś powstało wiele różnych wersji i coverów tej piosenki. Ballada o niespełnionej miłości pt. „Kocham Cię jak Irlandię” ukazała się na drugim albumie grupy – „Kwiaty na żywopłocie” i z miejsca podbiła serca słuchaczy. Autorem tekstu jest Andrzej Marek Michorzewski –lekarz psychiatra i poeta. Słowa do tego ponadczasowego utworu miały zostać napisane pod wpływem osobistych doświadczeń autora.

uważa tę kompozycję za jedną z najlepszych w dorobku zespołu. I choć „Eli Lama Sabachtani” zawiera w sobie coś mistycznego, to z pewnością opowiada także o nieszczęśliwej miłości.

8. REPUBLIKA – W OGRODZIE LUIZY (1993)

Toruński zespół stworzył wiele popularnych kompozycji, także o miłości. „W ogrodzie Luizy” nie jest może tak znanym utworem jak chociażby „Zapytaj mnie czy Cię kocham”, ale zdecydowanie zasługuje na uznanie. Piosenka znalazła się na płycie „Siódma pieczęć” i niewątpliwie opowiada o pragnieniach i fascynacji mężczyzny względem ukochanej kobiety.

9. CHŁOPCY Z PLACU BRONI – KOCHAM CIĘ (1993)

Utwór pochodzi z trzeciej płyty zespołu, zatytułowanej po prostu „Kocham Cię”. Jest to najpopularniejsze wydawnictwo w historii Chłopców z Placu Broni. Na albumie znalazły się także inne znane utwory o miłości w dorobku grupy, takie jak „O! Ela”, czy niesamowite wykonanie piosenki Bajmu - „Jezioro Szczęścia”. W przeciwieństwie jednak do wymienionych kompozycji, ta urocza ballada niesie ze sobą pozytywne przesłanie. Nie ma jedynie wspomnień i odrzuconej miłości, a gorące uczucie. W przypadku walentynek to chyba wskazane.

W naszym zestawieniu kolejna ballada z 1990 roku. Przebój, który dziś znają wszyscy Polacy, powstał pierwotnie w wersji anglojęzycznej. Pierwszym wokalistą nie był wcale Janusz Panasewicz, ale Paul Bolger, z którym w czasie pobytu w Stanach Zjednoczonych współpracował Jan Borysewicz. Dopiero później kompozycja trafiła pod skrzydła Jacka Skubikowskiego i znalazła się na płycie grupy Lady Pank o tym samym tytule.

7. WILKI – ELI LAMA SABACHTANI (1992)

Debiutancki album Wilków i od razu wielki przebój. Mniej zorientowani słuchacze mogą kojarzyć ten utwór pod błędnym tytułem, nawiązującym do pierwszych słów śpiewanych przez Roberta Gawlińskiego, czyli „Z Tobą odeszły Anioły”. Do dziś wielu fanów

10.

MYSLOVITZ – DLA CIEBIE (1999)

Jeden z nieśmiertelnych utworów mysłowickiej grupy. Dźwięki gitary w połączeniu z charakterystycznym wokalem w tej kompozycji poruszyły z pewnością wiele serc. „Miłość w czasach popkultury” to dla wielu album kultowy, a zawarte na nim utwory, takie jak właśnie „Dla Ciebie”, „Długość dźwięku samotności”, czy „Alexander” do dziś cieszą się niesłabnącą popularnością. Jest to piosenka bez wątpienia o uczuciu, choć jak możemy usłyszeć z ust Artura Rojka – bez happy endu. Cóż, miłość nie zawsze bywa odwzajemniona.

A jakie są Wasze ulubione polskie piosenki o miłości? Czy znalazły się w naszym zestawieniu? A może którejś zabrakło? Podzielcie się Waszymi ukochanymi utworami w komentarzach! Wszystkim życzymy cudownych walentynek!

6. LADY PANK – ZAWSZE TAM GDZIE TY (1990)
koncept 27

Koncept na działanie

wymiana studencka z Singapurem

Singapur to niezwykle interesujące państwo, które urzeka swoją zjawiskowością. Ze względu na sanskryckie znaczenie słów tworzących jego nazwę - simha (lew) i pura (miasto) – jest nazywane Miastem Lwa.

Ten niewielki kraj zaliczany do azjatyckich tygrysów jest jednocześnie jednym z najbogatszych miejsc na świecie, który przyciąga przedstawicieli biznesu z całego globu. Nowoczesność, która przeplata się z fantastyczną kulturą charakterystyczną dla Azji czyni to państwo także niezwykle interesującym podróżniczym kierunkiem. Jak jednak żyje i studiuje się w takim kraju na co dzień? Wie o tym absolwentka warszawskiego SGH – Oliwia Brzeska, która wyjechała na wymianę studencką właśnie do tego niezwykłego miejsca, gdzie zdobywała wiedzę na uczelni Singapore Management University.

W jakiej konkretnie wymianie uczestniczyłaś?

Była to wymiana studencka na podstawie umowy bilateralnej pomiędzy uczelniami na całym świecie. Działa to na podobnej zasadzie jak Erasmus – szkoła jest darmowa, tylko nie dostaje się dofinansowania z UE. Informacje na temat wymiany są indywidualne dla każdej uczelni i dostępne wyłącznie dla ich studentów. Oprócz SGH z tego co wiem wymiany do Singapuru organizuje także Akademia Leona Koźmińskiego.

Jakie wymogi trzeba było spełnić by wyjechać na wymianę?

Pod uwagę brano średnią ze studiów oraz aktywności studenckie – np. działalność w kołach naukowych. Obowiązywał także wewnętrzny egzamin z języka angielskiego organizowany przez uczelnię. Dodatkowo, aby pojechać na wymianę do Singapuru potrzebowałam zdać egzamin typu IELTS lub TOEFL. Warto zaznaczyć, że podczas rekrutacji konkurowało się jeszcze z innymi studentami, ponieważ liczba miejsc była ograniczona dla każdej uczelni.

Dlaczego zdecydowałaś się akurat na wymianę do Singapuru?

Wiele osób, które były wcześniej na tej wymianie, bardzo mi ją polecały. Singapur to jeden z krajów najbardziej zbliżonych do państw europejskich. Dzięki temu łatwiej się w nim odnaleźć. Ponadto jest bezpieczny, nowoczesny i otwiera wiele perspektyw. Dodatkowo słyszałam bardzo dobre opinie o wysokim poziomie edukacji – co się ostatecznie potwierdziło. Zaznaczę, że była to moja pierwsza tak daleka zagraniczna podróż.

Czy trudno było Ci się zaadoptować w azjatyckim kraju?

Początki zawsze są trudne - w szczególności w czasie pandemii. Wiele trudności i komplikacji napotkałam w związku z wymaganą dokumentacją oraz przepisami covidowymi. W Singapurze bardzo poważnie podchodzą do tego tematu. Jednym z najtrudniejszych zadań w czasie kwarantanny było zamówienie jedzenia. Po przylocie –prosto z lotniska przetransportowano nas do mieszkania, więc nie mieliśmy szans poznać lokalnych produktów, które jak się okazało różnią się znacząco od tych, które znamy w Europie.

Jakie dostrzegłaś największe różnice w nauczaniu w Singapurze i Polsce?

Różnic jest więcej niż się spodziewałam. W Singapurze przed startem semestru uczniowie zapisują się na 4 kursy, każdy jest raz w tygodniu i trwa 3h. Na zaliczenie danego przedmiotu pracuje się przez cały czas – w odróżnieniu do naszych uczelni, gdzie z niektórych przedmiotów mamy zazwyczaj jeden egzamin, który decyduje o ocenie końcowej. Tam na końcowy rezultat składa się

28 luty 2023
Niezwykła

aktywność na zajęciach, grupowe projekty w postaci prezentacji, debat, czy esejów. Lokalni studenci bardzo poważnie podchodzą do nauki, więc trzeba się angażować - im naprawdę zależy na najlepszych ocenach! Z niektórych przedmiotów są także organizowane quizy na dodatkowe punkty. Kolejną częścią zaliczenia przedmiotu jest midterm - czyli egzamin z połowy semestru, a następnie final exam – czyli niezwykle wymagający egzamin końcowy.

Jakie spostrzegłaś największe różnice między Polską a Singapurem?

Singapurczycy przestrzegają prawa. Podczas pandemii, gdy można było gromadzić się do 5 osób - wszyscy naprawdę gromadzili się tylko w takiej liczbie (jedynie studentom z wymiany zdarzało się odchodzić od reguły). Miejscowi studenci są bardzo pracowici i lubią rywalizację. Bardzo ważne jest dla nich uzyskanie najlepszych ocen i zdobywanie coraz wyższych szczebli w karierze zawodowej. Dla nich studia to naprawdę ciężka praca, a nie „studencki styl życia”. Pomimo tego, że mieszkańcy są przyzwyczajeni do wysokich temperatur, to unikają wychodzenia na słońce w południe, przemieszczają się najczęściej metrem, a bardzo rzadko pieszo, czy innym środkiem transportu. Nie potrafili zrozumieć tego, że na uczelnie przyjeżdzałam rowerem. Mieszkańcy uwielbiają klimatyzację i to czasami do takiego stopnia, że można zamarznąć. Dodatkowo - często chodzą w japonkach na uczelnię.

Jakie są plusy życia w tym miejscu?

Dla mnie - kobiety, która wyjechała na długi czas do obcego państwa – największym plusem było poczucie bezpieczeństwa. Singapur to jedno z najbezpieczniejszych miejsc na świecie, niezależnie od pory - nikt nikogo nie zaczepia na ulicy. Nie dostrzega się tam też problemu kradzieży - ludzie zostawiają laptopy na ławkach w parku, a stoliki w restauracji rezerwują portfelami. Singapur jest także bardzo nowoczesny - architektura, biurowce i natura są wyjątkowe. Jak na tak niewielki kraj - potrafi zachwycić. Ponadto posiada świetny poziom edukacji. Jest też bardzo czysty - wszędzie jest schludnie. W dodatku stanowi świetną bazę wypadową do innych azjatyckich państw.

A jakie są w takim razie minusy?

Przede wszystkim duże restrykcje, choć z drugiej strony da się przyzwyczaić bez gumy do żucia, czy też jedzenia i picia w komunikacji miejskiej. Dzięki temu wszędzie jest czysto. Minusem są także drogie mieszkania - nieruchomości w Singapurze są bardzo drogie. Wielu Singapurczyków wiele lat

wcześniej ubiega się o mieszkania państwowe na kredyt – co ważne, można mieć tylko jeden taki lokal. Do minusów mogę zaliczyć także brak naszego europejskiego/polskiego chleba i bardzo wysokie ceny produktów znanych z Europy. Jedzenie ma plusy i minusy - z jednej strony można zjeść bardzo tanio w tzw. hawker centers - miejscach z budkami z bardzo smacznym azjatyckim jedzeniem, ale z drugiej strony wszelkie tradycyjne restauracje mają bardzo wysokie ceny - np. pizza w Singapurze to bardzo duży wydatek.

Jakie miejsce zrobiło na Tobie największe wrażenie?

Oczywiście zapierające dech w piersiach Gardens By the Bay, czyli słynne ogrody i iluminacje świetlne do muzyki - gdy leży się na ziemi i patrzy w niebo słuchając muzyki i ogląda to przedstawienie - człowiek czuje się wtedy najszczęśliwszy na świecie.

Co mogłabyś doradzić studentom, którzy chcieliby także wyjechać na taką wymianę?

Przede wszystkim zalecam nastawić się na poważną naukę - to nie jest jedynie imprezowa wymiana. Naprawdę trzeba włożyć sporo pracy, by zaliczyć przedmioty. Dodatkowo myślę, że nie można się bać - jest wiele rzeczy do załatwienia przed wyjazdem, ale wszystko jest do zrobienia! Należy szukać mieszkania z dużo większym wyprzedzeniem. Trzeba też przygotować się na wysokie koszty mieszkaniowe - chyba że uczelnia oferuje akademik, wtedy ceny są bardzo przystępne. Zalecałabym także zabrać ciepłe ubranie - w Singapurze może i na zewnątrz jest gorąco, ale przez klimatyzację można zamarznąć. Należy na pewno przeczytać dokładnie wszystkie obowiązujące zasady czy przepisy wjazdu pobytu. Należy pamiętać, że podczas wymiany obowiązuje całkowity zakaz pracy dla studentów z zagranicy. Fun fact - uwaga także na małpy - wcale nie są fajne i kradną wszystko z toreb i plecakówmożna nawet pożegnać się z telefonem!

Czy chciałabyś przekazać coś czytelnikom na koniec?

Wyjazd był najlepszą decyzją mojego życia! Polecam wszystkim - nie zastanawiajcie się. Dzięki temu stworzycie wspomnienia na całe życie, ale uważajcie - po powrocie do rzeczywistości i obowiązków nachodzą człowieka momenty tęsknoty, z którymi trzeba walczyć. Gdyby ktoś chciał uzyskać więcej informacji na temat mojej wymiany to zapraszam na moje kanały na Youtube: oliwiabrzeska @oliwiabrzeska8785 oraz zachęcam do odwiedzenia mojego profilu na Instagramie: @_oliviabrzeska_ możecie tam zobaczyć stories z wymiany i wiele różnych podróżniczych zdjęć.

koncept 29

Randka przed telefonem

Na samym początku robię pewne założenie: każdy chce pójść na udaną randkę. Możliwe, że nie w każdym momencie życia. Możliwe, że nie z każdym. Możliwe, że udana randka to pojęcie bardzo różnie rozumiane. Ale niezależnie od tego, każdy chciałby pójść na udaną randkę.

Na samym początku robię pewne założenie: każdy chce pójść na udaną randkę. Możliwe, że nie w każdym momencie życia. Możliwe, że nie z każdym. Możliwe, że udana randka to pojęcie bardzo różnie rozumiane. Ale niezależnie od tego, każdy chciałby pójść na udaną randkę.

BOGACTWO OSOBOWOŚCI

Wyobraź sobie, że siadasz z tą drugą osobą przy stole albo na ławce i wyciągacie telefony. Widziałem już takie randki. Ale tu nie chodzi o to, że każde z Was będzie scrollować swoje social media. Będziecie robić coś razem: rozwiązywać test osobowości. Istnieją oczywiście wersje płatne, ale znajdziecie też bardzo dobry test dostępny za darmo: “16 stylów osobowości”. Takie zadanie zrealizujecie w mniej więcej 15 minut. Następnie koniecznie przeanalizujcie wyniki razem. Myślę, że całkiem fajnie będzie, jeżeli ten test autentycznie rozwiążesz pierwszy raz właśnie przy swoim “współrandkowiczu”. To doskonała okazja dowiedzieć się czegoś więcej o sobie. I pewnie wyjątkowa szansa, by wzajemnie poznać się dużo lepiej, niż to się zwykle dzieje się na pojedynczych randkach.

CZEGO MOŻNA DOWIEDZIEĆ

• czy ktoś bardziej kieruje się emocjami czy też zasadami logicznego rozumowania?

• czy ktoś jest bardziej introwertyczny czy ekstrawertyczny?

• czy ktoś woli uprzednie dokładne planowanie czy też spontaniczne działanie?

I wiele, wiele innych dzielących was, ale też łączących cech.

Oczywiście ludzie są tak różni, że nie da się ich w pełni i bez kontrowersyjnych uproszczeń podzielić na 16 grup. Każdy jest unikalny i nigdzie nie znajdziecie jego kopii. Pewne cechy da się jednak opisać i porównać. Sam pomysł na randkę nie powstał po to, żeby kogoś z góry szufladkować i klasyfikować. To po prostu doskonały punkt wyjścia do rozmowy. Tematy będą się mnożyły, bo nagle wasze oczy otworzą na to, że przecież jesteście z dwóch różnych światów. I to nie tylko z tego męskiego i kobiecego. Gdybyśmy przecież spotkali kogoś z innej planety, to z radością i zaciekawieniem słuchalibyśmy wszystkich informacji i opowieści o jego świecie. Cały pomysł polega na tym, żeby

zwrócić uwagę na fascynującą i pouczającą różnorodność waszych doświadczeń i osobowości.

ROZMOWY NIEUPORZĄDKOWANE

Problemy komunikacyjne to jednak z najczęstszych podstawa konfliktów, kryzysów i rozpadów związków. Niektórzy w zawoalowany sposób nazywają je “różnicą charakterów”. Ale bez przesady… Czy naprawdę jest ktoś, kto chciałby spędzić życie z drugą osobą o iden -

Więc właśnie komunikacja – to ona ma ogromne znaczenie w tym, czy w związku “zagra”.

tycznym charakterze? Niektórzy przecież nie dają rady sami ze sobą, a co dopiero ze sobą razy dwa?

Tak zwana “chemia” oczywiście też, ale o tym nie trzeba nawet się rozpisywać. Zachęcam więc do wypróbowania randki “osobowościowo - komunikacyjnej” i do wzajemnego odkrycia kilku kart więcej niż na zwykłym wypadzie do kina czy na kawę. Nie ma w tym większych zagrożeń, a taki pomysł może nawet okazać się niezłą inwestycją na lata i dekady.

A co zamówić do jedzenia na randkę z testem osobowości? To chyba już zgodnie z upodobaniami. Jednej reguły tutaj nie ma!

Z TAKIEGO
NA PRZYKŁAD:
SIĘ
TESTU?
Randka (nie) w ciemno
30 luty 2023

Wawel dla każdego

Ostatnio przeczytałem tablicę informacyjną ustawioną przy zamku w Suchej Beskidzkiej, tak zwanego „małego Wawelu”. Lokalne władze poinformowały, że same go wykupiły i odnowiły bez niczyjej pomocy, o czym skwapliwie informują turystów. Góralska duma, przedsiębiorczość i zadziorność. Ale nie każdego na to stać.

Nie da się ukryć, że temat interesuje mnie od od lat. Wychowywałem się trochę w Łodzi, trochę w Pabianicach. Jako dziecko – dawno temu – wydawało mi się, że oba te miejsca są niezwykle nieatrakcyjne. W Łodzi było jeszcze chociaż ZOO, lunapark, muzeum sztuki, stara hala sportowa i dwa stadiony. W Pabianicach nie było wiele atrakcji, bo basen był w nieustannym remoncie, a nasza lokalna drużyna piłkarska wypadła z ligi, bo zawodnicy bądź przeszli gdzie indziej, bądź sprzedawali mecze. Była koszykówka damska, kilka siłowni i wypożyczalni kaset wideo (sprawdźcie sobie w Wikipedii, co to było). Ale na brak atrakcyjności tego wszystkiego wpływała jeszcze jedna sprawa, może nawet najważniejsza. Uważałem, że moje miasto jest takie nieatrakcyjne, bo nie było w nim zabytków. Przynajmniej tak mi się wydawało. Zabytki to były w Krakowie, Poznaniu, Warszawie, nawet w pobliskiej Łęczycy, Sieradzu, Piotrkowie, Kaliszu czy Częstochowie. Ale nie u nas.

Wszędzie dobrze nam tam, gdzie nas nie ma. Gdy już wyjechałem, okazało się, że zabytki są. Że zamek, z którego się śmialiśmy, że nie jest zamkiem, jest za to unikatowym dworem renesansowym. Że w pofabrycznych budynkach powstają dziś luksusowe hotele, bo uchodzą za jedne z najatrakcyjniejszych loftów. Kiedyś to były czerwone fabryczne mury, gdzie czasem można było się zapuścić z koleżanką, ale na pewno nikt nie mówił, że jest to atrakcja. Podobnie jak cmentarze wojenne dookoła miasta, fabryki i pałac pana Kruschego i jego zięcia Endera, wizjonerów europejskiego tkactwa i przemysłowych romantyków dziewiętnastego wieku. Jak mało doceniany przez

Pabianiczan 500 – letni kościół świętego Mateusza, w którym można odnaleźć ślady stosunkowo rzadkiego w Polsce stylu romańskiego.

Mówiąc krótko - jest dobrze. I dla samopoczucia, i dla biznesu turystycznego, i dla każdego innego. Gdzie wolicie wypoczywać? W stylowym pałacu sprzed dwustu lat, czy nowym hotelu o budowie „kompozytowej”, identycznym jak wszystkie inne hotele tej sieci na świecie?

No właśnie. Kilka lat temu wielka burza przetoczyła się przez Polskę wraz z pytaniem czy odbudowywać Pałac Saski w Warszawie, – co by nie mówić byłą siedzibę dwóch z polskich królów i jeden z najładniejszych budynków dawnej stolicy. Teraz dowiedziałem się, że powstaje fundusz, który ma odnowić setki zabytków w Polsce. Często mało znanych lub zapomnianych. Często odkrycie i renowacja takiego starego młyna, cmentarza czy dworku nadaje wsi czy miasteczku podmiotowość, identyfikację, buduje dumę, bo zabytki, inaczej niż supermarkety, nigdy nie są takie same. Nie ma dwóch takich samych obrazów barokowych i takich samych zamków. Nawet jeśli ktoś je kopiował. Także dlatego, że zabytki wiążą się z historiami z przeszłości. A to one nas budują i dają nam pewność siebie. Dzięki nim wiemy, skąd pochodzimy. Dlatego mam nadzieję, że chociaż w tej sprawie nasi szacowni włodarze, politycy, samorządowcy i dziennikarze nie wezmą się za bary. A my koniecznie rozejrzyjmy się dookoła. Ja mam na warszawskim Grochowie za oknem dawne koszary carskie. Spuścizna okupacji, ale i ciekawy przykład dziewiętnastowiecznej architektury, który zdążył już służyć jako siedziba szkoły rolniczej i filharmonii. Zaraz się tam przejdę.

koncept 31

Wychodząc z jaskini

A co, jeśli cały świat, wszystko co kiedykolwiek ujrzałeś, jest tylko złudzeniem, pozorem i marnym odbiciem rzeczywistości?

W CIEMNYCH CZELUŚCIACH

Wyobraź sobie jaskinię, długą i ciemną grotę z tylko jednym wejściem, do którego prowadzi strome i kamieniste podejście. W najgłębiej położonej komorze mieszkają od urodzenia ludzie. Przez całe życie przykuci ciężkimi łańcuchami do muru, nie mogą choćby odwrócić się twarzami do wyjścia. Wszyscy patrzą na ścianę jaskini, na którą padają chybotliwe cienie ludzi, zwierząt, przedmiotów i jeszcze innych, fantazyjnych kształtów. Dla tych anonimowych więźniów owe odbicia są całym znanym im światem. Wszystkim, czego kiedykolwiek doświadczyli, a więc jedyną znaną im i akceptowaną przez nich rzeczywistością. Nie wiedzą jednak, że tak naprawdę obserwują jedynie ułudę, cień, pozór rzeczywistości, gdyż ich cały świat jest “wyświetlany”

przez przesuwające się nad ich głowami przedmioty oświetlone blaskiem ognia płonącego na przeciwległej ścianie.

UCIEKINIER

Wyobraźmy sobie teraz, że jeden ze spętanych ludzi uwalnia się z więzów. Chociaż jest z początku mocno zdezorientowany nowo nabytą swobodą ruchów i błądzi w ciemnościach groty, decyduje się odejść od bezpiecznego (bo znanego) “ekranu” i podejmuje trudną, mozolną wspinaczkę na zewnątrz. Po wielu przestojach i upadkach wydostaje się wreszcie na zewnątrz, gdzie od razu zostaje oślepiony ostrym światłem słońca. Kiedy jednak nareszcie przyzwyczai się do blasku, widzi przed sobą wspaniały, piękny i rzeczywisty świat, wcześniej całkowicie

zakryty przed jego oczami. Nigdy by go nie ujrzał, gdyby tak jak inni pozostał w jaskini, przykuty i wpatrzony w migotliwe cienie. Zachwycony swoim odkryciem czym prędzej wraca do jaskini, aby uwolnić i zaprowadzić na górę resztę niedawnych towarzyszy niedoli, ale nikt nie chce mu uwierzyć. Mówiąc wprost - zostaje uznany za “oszołoma”, niebezpiecznego i opowiadającego niestworzone historie. Ten człowiek, pierwszy uciekinier z jaskini, który powróciwszy w jej ciemności zostaje odrzucony przez pogrążonych w ciemności współbraci, jest po prostu filozofem.

MYŚLĄC SZEROKO (O KOCIE)

Zdaniem Platona - greckiego filozofa, wybitnego ucznia wielkiego Sokratesa i twórcy

Koncept ideowy Krzysztof Kotowski
32 luty 2023

idealizmu filozoficznego, wszystko, co możemy ujrzeć, usłyszeć, dotknąć, powąchać czy posmakować jest jedynie pozorem rzeczywistości, ułudą podobną do chybotliwego cienia w opisanej przez niego w dziele “Uczta” jaskini. Rzeczywistość jest w jego opinii poznawalna jedynie za pomocą myśli, a nie przy użyciu zmysłów. Dążenie do tego poznania, a zatem poruszanie się po świecie idei, jest właśnie domeną filozofów i tylko oni zdolni są do prawidłowego postrzegania natury rzeczy. Żeby lepiej przekazać platońską teorię idei zapraszam Cię do krótkiego eksperymentu myślowego. Pomyśl o wszystkich kotach jakie widziałeś w swoim życiu. Czy któryś z nich był idealnym kotem? Na pewno nie. Jednakże wszyscy podświadomie znamy “ideę kota”, potrafimy wskazać cechy powodujące “kotowatość” kota i odróżniające je od psów, ludzi, krzeseł czy kubków. Zapytany o idealnego kota filozof z Eginy wskazałby nam właśnie ten “archetyp” kota pochodzący ze świata idei, a nie skupiałby się na konkretnych okazach kota, tych rudych, czarnych czy szylkretowych, które można nakarmić, usłyszeć czy pogłaskać. W taki sposób Platon postrzegał całą rzeczywistość, w tym pojęcie dobra. Swoim uczniom nakazywał oddzielenie idei dobra od konkretnych dobrych uczynków, uznawanych przezeń jako jedynie odbicia idei dobra. Myśliciel przekonywał, że filozofowie są powołani do “szerokiego” myślenia i muszą przewodzić ludzkości, gdyż większość ludzi pozostaje niewolnikami postrzegania wyłącznie zmysłowego. Od owego “szerokiego” rozumowania pochodzi według części badaczy imię Platona (gr. platys - szeroki), ale zdaniem innych należy wywodzić je raczej od muskularnej i barczystej sylwetki filozofa, który w młodości odnosił na igrzyskach sukcesy w biegach i zapasach.

PAŃSTWO FILOZOFÓW

Nie powinno zatem nikogo dziwić, że tak silnie akcentujący społeczną rolę filozofa jako przywódcy ludzkości Platon, nie stronił od teoretycznego i praktycznego zajmowania się polityką. I chociaż dzisiaj uznaje się go za ojca zachodniej myśli politycznej, to za życia nie odniósł on na tej stopie szczególnych sukcesów i po nieudanej próbie doradzania tyranom Syrakuz, musiał dwukrotnie uchodzić z miasta w celu ratowania własnego życia. Mimo to, jego model państwa wciąż znajduje swoich zwolenników, komentatorów i naśladowców.

Idealne społeczeństwo w wizji Platona składałoby się z trzech najważniejszych warstw. Filozofowie stanęliby oczywiście na jego czele, jako grupa gruntownie wykształconych decydentów i nauczycieli, zbrojną podporę ich władzy byliby powołani do zwalczania zagrożeń wewnętrznych i zewnętrznych strażnicy, a gospodarkę napędzałaby warstwa rolników i rzemieślników - “żywicieli” państwa. Podstawą funkcjonowania takiej republiki byłaby równowaga wszystkich trzech stanów, na wzór emocjonalnej i fizjologicznej równowagi zdrowego organizmu człowieka.

NIEBEZPIECZNI NAŚLADOWCY

Postulowany przez filozofa z Eginy model państwa jest jednak w samej swej naturze ściśle antydemokratyczny i zamordystyczny. Społeczeństwo ma być oczywiście “uświadamiane i oświecane” przez klasę filozofów, ale także utrzymywane w ryzach manipulacją, kłamstwem, przymusem i przemocą, a służyć miałby temu rozwinięty aparat policyjny i propagandowy. Kontroli podlegałby każdy aspekt życia obywateli. Filozof nie widział także w swojej wizji miejsca dla artystów, gdyż tych oskarżał o fałszowanie rzeczywistości i mamiących ludzi ułudaminiczym cieniami w jaskini. Dzisiaj taki model społeczeństwa i struk -

tury państwa określilibyśmy po prostu mianem totalitarnego. Sam Platon pozostawał przez całe życie zaciekłym krytykiem ateńskiej demokracji, którą porównywał do grupy pasażerów próbujących sterować okrętem podczas sztormu. A czyż nie lepiej byłoby oddać ster specjaliście od morskiej nawigacji?

Polityczne koncepcje Platona zdobyły jednak rzeszę oddanych zwolenników. Wśród nich największą karierę na świecie zdobyli oczywiście marksiści. Z czym kojarzy się wam postulowany przez nich model sprawowania władzy przez “oświeconą” grupę członków partii, “uświadamiających” szerokie masy robotników?

Jako Polacy wiemy też doskonale, że także w aspekcie aparatu społecznej kontroli komuniści doskonale zrealizowali polityczną wizję Platona.

ZDEJMIJ BLIŹNIEMU ŁAŃCUCHY

Czy dzisiaj możemy jednak nauczyć się czegoś od Platona?

Oczywiście, że tak. Filozof z Eginy pozostawił po sobie ogromne dziedzictwo i odcisnął olbrzymie piętno na dalszym rozwoju filozofii, a także na myśli chrześcijańskiej i islamskiej. Jego myśl okazała się wiele trwalsza od założonej przez Platona szkoły filozoficznej (pierwszej w dziejach), zwanej Akademią. Niektórzy filozofowie żartobliwie stwierdzają, że od 347 r. przed Chrystusem zachodnia myśl jest po prostu zbiorem przypisów do Platona.

Chociaż sam nie określiłbym się mianem filozoficznego idealisty, to zgodnie z Platonem zachęcam Cię, drogi Czytelniku, abyś odrzucił bezpieczne, utarte schematy i odważnie opuścił własną jaskinię ściśle materialistycznego postrzegania świata. Kiedy już wyjdziesz na słońce i wykorzystując swoje dary zaczniesz zgodnie ze swoim prawdziwym potencjałem poszukiwać spraw transcendentnych, nie zapomnij jednak wrócić po tych, którzy w mroku czekają, aż podasz im rękę.

koncept 33

Łódź - miasto odczarowane

Czasami miewamy z żoną takie dni, kiedy wpada do głowy myśl – a może by tak gdzieś wyskoczyć na weekend. Pomysł sam w sobie jest świetny, ale pojawia się pewna trudność – gdzie się wybrać i co tam robić.

LISTA DO ODHACZENIA

Problem staje się jeszcze większy w okresie wiosennym czy podczas szarej zimowej aury, którą przeżywamy obecnie. Podczas planowania tak krótkiej wyprawy pojawia się kilka kluczowych myśli. Po pierwsze, nie chcemy marnować czasu na dojazd do miejsca, które nas interesuje, więc wybieramy raczej lokalizację bliską miastu naszego zamieszkania. Po drugie, wybrany region powinien mieć sporo punktów godnych odwiedzenia w jak najmniejszej odległości od siebie. I ostatecznie po trzecie, wyprawa powinna być niezależna od pogody.

Rok temu, w lutym, razem z małżonką poszukiwaliśmy miejsca, które by spełniało te wszystkie wymagania i odnaleźliśmy lokalizację idealną na weekendowe wyjazdy – Łódź. Kiedy później opowiadaliśmy o naszym wyborze znajomym byli mocno zaskoczeni – Co można robić w Łodzi? – mówili. Otóż można bardzo wiele.

NIE TYLKO PIOTRKOWSKA… Zakwaterowaliśmy się w hotelu Puro bezpośrednio sąsiadującym ze słynną Manufakturą. Jeśli chodzi o nocleg, to nie mieliśmy żadnych zastrzeżeń. Trzeba przyznać, że widok z pokoju na stare mury dawnej fabryki cofnął nas w czasie, i to mimo współczesnego wystroju pokoju. Kiedy planowaliśmy nasz wyjazd nastawialiśmy się raczej na odpoczynek i nie mieliśmy silnego parcia na zobaczenie wszystkiego, co miasto ma do zaoferowania, w jeden tylko weekend. Na nasze szczęście, bliskie sąsiedztwo ulicy Piotrkowskiej i wcześniej wspomnianej Manufaktury pozwalało na długie spacery, podczas których mogliśmy podziwiać nie tylko stare miasto i zabytkowe kamienice czy pozostałości po fabrykach, ale także sprytne współczesne aranżacje starych wnętrz. No ale dobrze, może przejdźmy do konkretów, bo chyba nie

34 luty 2023
Koncept na weekend Bartłomiej Suchecki

będziemy przez cały wyjazd wychodzić na spacer po ulicy Piotrkowskiej? Pierwszym miejscem, które chciałbym polecić jest Muzeum Sztuki w Łodzi. Główna siedziba mieści się na terenie Manufaktury i jest naprawdę ogromna. Do naszej dyspozycji dostajemy 3 piętra wypełnione obrazami, rzeźbami i innymi dziełami sztuki. Myślę, że spokojnie można zarezerwować sobie 2-3 godziny na zwiedzanie, a i tak nie doświadczymy wszystkiego.

Z muzeum powiązany jest inny zabytkowy obiekt – Pałac Herbsta, w którym także znajduje się muzeum. Możemy w nim podziwiać piękne neorenesansowe wnętrza i poczuć się jak jeden z członków tej szacownej rodziny, która bardzo odznaczyła się dla miasta. Ciekawostką jest, że na terenie pałacu znajduje się oddział Muzeum Sztuki, a w nim wielkie zaskoczenie – obrazy

Jana Matejki, Juliusza Kossaka czy Stanisława Wyspiańskiego. Na pewno warto odwiedzić to miejsce, mimo że znajduje w pewnej odległości od centrum.

… ALE I TAK WARTO!

Punktem, na którym się skupiliśmy podczas wyjazdu była oczywiście słynna ulica Piotrkowska. Można na niej podziwiać nie tylko zabudowania, o których wspomniałem wcześniej, ale także sklepy, galerie i restauracje. Na szczególną uwagę zasługuje rejon nazywany Off. W niebanalnie zaaranżowanej przestrzeni mieszczą się sklepy, biura i lokale gastronomiczne. Ja przede wszystkim chciałbym polecić Ato Ramen, najlepszy ramen, jaki dotychczas jadłem. Przechadzając się po deptaku można dostrzec wiele ciekawych miejsc na lunch, kawę czy obiad, a wszystko utrzymane jest w klimacie otaczających nas kamienic.

Najciekawsze bardzo często jest ukryte, a w Łodzi ta zasada

także ma zastosowanie. Podczas spaceru bardzo polecam wybrać się do Pasażu Róży. Miejsce jest unikatowe, myślę że niespotykane na skalę światową. Ostrzegam, że nie poprzestaniecie na jednych odwiedzinach i bez niszczenia wam niespodzianki gwarantuję, że za każdym razem przechodząc koło wejścia w wąską uliczkę zajrzycie, by chociaż jeszcze przez moment przebywać w tej przestrzeni.

Po przejściu ulicy Piotrkowskiej dochodzimy do słynnego przystanku tramwajowego –Stajni Jednorożców, stamtąd możemy pojechać kilka przystanków i udać się do palmiarni. Dzięki niej możemy przenieść się do ciepłych krajów, nawet podczas najgorszej polskiej pogody. Podczas spaceru natkniemy się na palmy liczące nawet 150 lat, bananowce, figowce i inne egzotyczne rośliny, pogrupowane na kilka pomieszczeń, zgodnie z ich miejscem występowania. Przebywanie w takim otoczeniu na pewno pomoże nam odzyskać energię i napełni dobrym humorem.

MIASTO PRZESZŁOŚCI I PRZYSZŁOŚCI

Mam nadzieję, że po przeczytaniu tego artykułu choć trochę odczarowałem w Waszych oczach obraz tego pięknego miasta i zachęciłem do własnych odwiedzin. Ja, co muszę przyznać, zakochałem się w starym mieście i jego zakamarkach, a przede wszystkim we współczesnych aranżacjach starych przestrzeni. Miejsca, które opisałem nie są wszystkimi, jakie chciałbym polecić. Cały teren Manufaktury, restauracja Al Dente i inne lokalizacje także zasługują na wspomnienie. Myślę, że fakt, iż ciężko mi było zmieścić te wszystkie atrakcje w jednym artykule mówi sam za siebie. Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Wam szerokiej drogi i owocnej wizyty w Łodzi!

koncept 35

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.