nr 45 czerwiec 2016
ZAKOCHANE W PIŁCE DOROTA NOWAK
MŁODZIEŻ TRUDNIEJSZA NIŻ NATO SPECJALNIE DLA KONCEPTU GEN. ROMAN POLKO
RAPORT KONCEPTU: ŚWIATOWE DNI MŁODZIEŻY MIKOŁAJ RÓŻYCKI
WAKACYJNA PRACA - CZY TO SIĘ OPŁACA? MATEUSZ KALINOWSKI
ZBRODNIA POLITYCZNEJ POPRAWNOŚCI
O KRYZYSIE MIGRACYJNYM DAWID WILDSTEIN
NA POCZATEK
I część Akademii Liderów Rzeczypospolitej za nami! ANDRZEJ LIPSON
kierownik akademii liderów rzeczypospolitej
W weekend 3-5 czerwca 2016 r. odbył się drugi stopień szkolenia Akademii Liderów Rzeczypospolitej organizowanej przez Fundację Inicjatyw Młodzieżowych. Dwudziestu pięciu uczestników wytypowanych spośród ponad 500 chętnych osób spędziło bogaty w doświadczenia czas pod okiem specjalistów z branży finansowej, edukacyjnej i medialnej. CZYM JEST AKADEMIA LIDERÓW RZECZYPOSPOLITEJ? Jest to cykl bezpłatnych szkoleń skierowany do studentów i młodych absolwentów działających aktywnie w swojej społeczności. Szkolenia są dobierane pod potrzeby, jakie stawia współczesność przed młodymi liderami. Dotarcie do określonych grup, umiejętność komunikacji, PR i marketing to narzędzia potrzebne do realizacji planów zarówno w lokalnych społecznościach, jak i w życiu zawodowym. Rekrutacja odbywa się przez stronę www.akademialiderowrp.pl, gdzie można poznać plan szkoleń oraz kadrę trenerską następnych spotkań. Organizatorem tego projektu jest Fundacja Inicjatyw Młodzieżowych wraz z partnerem strategicznym Bankiem Zachodnim WBK S.A. Santander Universidades.
SZKOLENIA II STOPNIA Ze szkoleń I stopnia została zebrana grupa uczestników drugiego etapu, którzy mieli możliwość uczestnictwa w szkoleniach prowadzonych przez takich specjalistów jak:
• Zbigniew Jagiełło - Prezes Zarządu PKO Banku Polskiego; • prof. Marek Chodakiewicz – The Institute of World Politics (Waszyngton); • Piotr Gursztyn – Dyrektor TVP Historia; • Michał Kuczmierowski – Dyrektor marketing PKO BP; • Andrzej Kozłowski – Dyrektor ds. strategii PKN Orlen; • Marcin Chludziński – Prezes ARP; • Michał Szułdrzyński – Z-ca redaktora naczelnego Rzeczpospolitej. Streszczenie wszystkich wystąpień odbywających się podczas tego weekendu wymagałoby przeskakiwania od debaty historycznej z Piotrem Gursztynem i Sebastianem Bojemskim do planowania strategii prowadzonego przez Andrzej Kozłowskiego. Jednak wszystkie wystąpienia, takie jak rola mediów w pracy lidera w wykonaniu Michała Szułdrzyńskiego wicenaczelnego „Rzeczypospolitej” czy strategiczne myślenie w polityce USA prowadzone przez światowej sławy historyka prof. Marka Chodakiewicza, miały na celu przekazanie uczestnikom narzędzi i motywacji do dalszej pracy w ramach swoich organizacji. Dobór prowadzących i atmosfera przedwojennego folwarku pomagały w wymianie doświadczeń między uczestnikami zebranymi z
PARTNER STRATEGICZNY PROJEKTU
siedmiu miast: Torunia, Łodzi, Warszawy, Rzeszowa, Gdańska, Wrocławia i Opola. Kluczowym punktem szkolenia II stopnia było spotkanie z prezesem Banku PKO BP Zbigniewem Jagiełło, który spędził z nami cały wieczór opowiadając o swojej drodze do sukcesu, przeciwnościach i porażkach, jakie go spotkały. Większość uczestników miało możliwość zadania pytania naszemu specjalnemu gościowi o podstawy sukcesu, młodość czy zaangażowanie w ruch antykomunistyczny. Naturalnym dopełnieniem tego spotkania był wykład Marcina Chludzińskiego, który przekazywał więdzę nie tylko z doświadczenia zawodowego, ale także budowania organizacji pozarządowej. Wszystkie wydarzenia złączyły się weekend pełen ciężkiej, ale satysfakcjonującej pracy.
DALSZE SZKOLENIE JUŻ NIEDŁUGO Już niedługo przed nami rekrutacja na obóz letni Akademi Liderów Rzeczypospolitej oraz kolejne szkolenia, z których wybierzemy uczestników do udziału w szkoleniu II stopnia, również pełnym wrażeń co poprzednie. Formularz zgłoszeniowy oraz harmonogram spotkań można znaleźć na stronie www.akademialiderowrp.pl . Zapraszamy do wypełnienia i uczestnictwa! PARTNER SZKOLENIA II STOPNIA
NA POCZĄTEK
Lennon się pomylił TOMASZ GRZYWACZEWSKI
redaktor naczelny „konceptu”
D
użo podróżuję. Przeważnie z plecakiem, sypiając po ludziach, lokalnym transportem w postaci różnej maści minibusów. Szczególnie lubię dawny Sowiecki Sojuz w wersjach i syberyjskiej, i ukraińskiej, i kaukaskiej. Trochę czasu spędziłem w krajach islamskich, od Sudanu po Kurdystan. Zahaczyłem o Tybet i Nepal. A im więcej podróżuję, tym mocniej jestem przekonany, że wbrew temu co śpiewał John Lennon w słynnym „Imagine”, ludzie naprawdę są różni. Nie żeby tam od razu lepsi czy gorsi. Tylko po prostu różni. Wyrośli w odmiennych kulturach, religiach, systemach politycznych. Ostatnio wraz z kolegami dziennikarzami dostaliśmy ostrą reprymendę za wejście do Ministerstwa Spraw Zagranicznych kaukaskiego nieuznawanego państwa Abchazji w krótkich spodniach. Bo na Kaukazie nie przystoi mężczyźnie pokazywać nóg. To niepoważne, a tam facet musi być śmiertelnie poważny. Ot, taki
szczegół, o którym dobrze pamiętać, żeby nie popełnić faux pas. Abstrahując od drobnostek z zakresu savoir-vivre’u – odmienności kulturowe mogą mieć zdecydowanie poważniejsze konwekcje. Europa w ostatnim czasie boleśnie się o tym przekonała. Kryzys migracyjny, okrzyknięty największym na Starym Kontynencie kryzysem od czasów II wojny światowej, wywołał skrajnie różne reakcje elit oraz tzw. szarych obywateli. Inwazja barbarzyńców, koniec Europy, islamiści u bram. Albo inaczej – uciekające przed wojną samotne matki z dziećmi, humanitaryzm, multikulti. I tak od roku w koło Macieju. Lewacy i prawacy okopali się na swoich pozycjach, lansując dwie odmienne wizje świata. Światopoglądowe starcie nie ominęło również Polski. Jedni pokrzyczą, że (mówiąc eufemistycznie) „brudasy won z naszego pięknego kraju” (wersja oryginalna nie nadaje się do druku), a inni będą biadolić nad tym, jakim to faszystowskim, ksenofobicznym i zaściankowym społeczeństwem jesteśmy. Być może warto po prostu wypić szklankę zimnej wody na ochłodę i na trzeźwo ocenić sytuację. Odrzucając przy tym ideologię poprawności politycznej. Bo Lennonowe „Imagine all the people sharing all the world…” świetnie sprawdza
się w hippisowskim klimacie kontrkultury, ale już zdecydowanie gorzej w realnym świecie. Co wolno rockmenowi, to nie politykowi. Europejscy przywódcy najwidoczniej o tym zapomnieli i dali się ograć cynicznym władcom Rosji i Turcji. A ofiarą „zbrodniczego refugees welcome”, jak pisze Dawid Wildstein, padają przede wszystkim właśnie uchodźcy, w tym również zapomniane ofiary wojny na Ukrainie. A my nie dajmy się zwariować. Przed nami Światowe Dni Młodzieży. Wspaniała okazja do tego, żeby młodzi Polacy spotkali rówieśników ze wszystkich zakątków świata. Wprawdzie, jak przyznaje generał Roman Polko, zagrożenie terrorystyczne istnieje, ale tym bardziej nie powinniśmy poddawać się psychozie strachu – bo przecież terrorystom właśnie o zastraszenie chodzi. A ŚDM to także doskonała sposobność do budowania wspólnoty ludzi przy jednoczesnym zachowaniu własnej tożsamości. I tego właśnie życzę Wam na wakacje. Podróżujcie, odkrywajcie nowe miejsca, poznawajcie mieszkańców dalekich krain. Szanujcie ich kulturę, a jednocześnie nie zapominajcie, że nam i naszej kulturze również należy się szacunek. Szczęśliwej podróży!
KONCEPT MAGAZYN AKADEMICKI Wydawca: FIM, adres red.: ul. Solec 81b; lok. 73A, 00-382 Wa-wa, Redakcja: Tomasz Grzywaczewski (red. nacz.), Jarosław Gajewski (zast. red. nacz.), Olga Kołakowska (sekr. red.), Wiktor Świetlik, Mateusz Zardzewiały, Monika Wiśniowska, Tomasz Lachowski, Mikołaj Różycki, Marta Rybicka i inni Projekt graficzny: Jan Majda Korekta: Magdalena Rudnik E-mail: redakcja@gazetakoncept.pl, www.gazetakoncept.pl Aby poznać ofertę reklamową prosimy o kontakt pod adresem: reklama@gazetakoncept. pl osoby zainteresowane dystrybucją „KONCEPTU” na uczelniach, prosimy o kontakt pod adresem redacja@gazetakoncept.pl
Zdjęcie na okładce Wikimedia Commons, użytkownik: Ggia, CC Attribution-Share Alike 4.0 International
3
SPIS TREŚCI
NR45czerwiec 2016
TEMAT NUMERU
6 | ZBRODNIA POLITYCZNEJ POPRAWNOŚCI DAWID WILDSTEIN
8 | WARTO POMAGAĆ NA BLISKIM WSCHODZIE MONIKA WIŚNIOWSKA
NA POCZĄTEK
20 | TUNEZJA – KRAJ JAK MARZENIE
2 | I CZĘŚĆ AKADEMII LIDERÓW RPZA NAMI!
EKSPERCI I
ANDRZEJ LIPSON
3 | LENNON SIĘ POMYLIŁ
MARTYNA KOŚKA
21 | GDZIE SZUKAĆ INFORMACJI O INWESTOWANIU
TOMASZ GRZYWACZEWSKI
DR URSZULA WIŚNIEWSKA
MIKOŁAJ RÓŻYCKI
ROZMOWA KONCEPTU
| 12 | STUDENT STUDENTOWI RÓWNY 22 MŁODZIEŻ TRUDNIEJSZA NIŻ NATO | GEN. ROMAN POLKO
13 | CZY MOJA UCZELNIA PRZYGOTOWUJE MNIE DO PODJĘCIA PRACY? MARCIN MALEC
14 | WAKACYJNA PRACA – CZY TO SIĘ OPŁACA? MATEUSZ KALINOWSKI
KULTURA
34 | WAMPIRY NASZE CODZIENNE
35 | CO ŁĄCZY BANKI SPÓŁDZIELCZE
9 | ŚWIATOWE DNI MŁODZIEŻY
PRACA
LAJFSTAJL
EKSPERCI II
SPOŁECZEŃSTWO
MARTA ROZKWITALSKA
32 | WOJNA NA UKRAINIE JAKUB OCHNIO
ANNA POPEK
5 | BYŁO JEST BĘDZIE
NZS
FOTOREPORTAŻ
ŚWIAT 36 | PIĘTNO UKRAIŃSKIEGO UCHODŹCY MONIKA ANDRUSZEWSKA
DODATEK
EKSPERCI III
24 | DZIELENIE SIĘ SPOSOBEM NA BIZNES
38 | PO CO NAM ŚWIATŁOWÓD? 39 | BIEDRONKA DOCENIONA ZA PROMOCJĘ POLSKICH AUTORÓW I ILUSTRATORÓW
ADAM CZYŻEWSKI
25 | CECHY PRACOWNIKA INNOWACYJNEGO KREATYWNOŚĆ, CZY COŚ WIĘCEJ? 26 | INNOWACJA TO COŚ WIĘCEJ
HISTORIA
40 | STUDENCI CHCĄ PRACOWAĆ KAROL LESZCYŃSKI
PSRP
28 | PŁEĆ SŁABOSILNA W NATARCIU
42 | JAK UŁATWIĆ START NA RYNKU PRACY?
MATEUSZ ZARDZEWIAŁY
DAWID KNARA
KUBA GRABSKI
MNISW
PODRÓŻE
FELIETON
30 | CO POWIE ELA?
43 | JAK PODWYŻSZYĆ AJKJU W WAKACJE
SPORT
WIKTOR ŚWIETLIK
16 | ROCK Z PARTIĄ W TLE CZYLI DZIWNY JEST (BYŁ ?) TEN ŚWIAT
18 | ISLANDZKIE WYZWANIE MONIKA WIŚNIOWSKA 19 | APLIKACJE NA WAKACJE MONIKA WIŚNIOWSKA
4 | koncept | maj 2016
KATARZYNA ZAWADA
31 | ZAKOCHANE W PIŁCE DOROTA MARIA NOWAK
NA POCZĄTEK
BYŁO JEST BĘDZIE:
POLSCY STUDENCI PODBILI FRANCJĘ! Superoszczędny bolid zbudowany przez Iron Warriors, zespół studentów Politechniki Łódzkiej, pokonał pojazdy kilkunastu zachodnioeuropejskich zespołów. Zajął I miejsce w Challenge EducEco w Valenciennes oraz II miejsce w Shell Eco-marathon w Le Mans w kategorii prototypów napędzanych silnikiem spalinowym. Organizatorzy wyróżnili też design projektu i zastosowane w nim innowacyjne rozwiązania techniczne, m.in. napęd i sterowanie. Superoszczędny bolid zbudowany przez zespół studentów w ramach SKN Miłośników Motoryzacji to najbardziej ekonomiczny pojazd spalinowy w Polsce. Do Iron Warriors należy rekord Polski, który od zeszłego lata wynosi 830 kilometrów przejechanych na jednym litrze paliwa.
NAGŁA ZMIANA SZEFA PARLAMENTU STUDENTÓW RP Parlament Studentów Rzeczypospolitej Polskiej odwołał swojego przewodniczącego, Mateusza Mrozka. Nowym przewodniczącym został Ariel Wojciechowski z warszawskiej AWF. „14 kwietnia 2016 roku pojawiły się wątpliwości odnośnie do transakcji z konta bankowego PS RP obejmującego środki pozabudżetowe. Transakcje były przeprowadzane w kasynie. Wszystkie pobierane środki były na bieżąco zwracane” – poinformowała Oliwia Siwińska z biura prasowego PS RP. Były przewodniczący Parlamentu Studentów przyznał się w oficjalnym komunikacie do uzależnienia od gier hazardowych. „Zawiodłem i chciałbym gorąco przeprosić wszystkich studentów, których reprezentowałem. To przede wszystkim ludzka tragedia, a nie patologia organizacji czy działalności studenckiej. To moja wina i moja odpowiedzialność. Walczę ze swoim uzależnieniem. Jestem gotów na wszelkie konsekwencje” – zapewnił Mrozek.
BĘDZIE JEDNOLITY SYSTEM ANTYPLAGIATOWY? Za utworzeniem jednolitego systemu antyplagiatowego, który uczelnie będą wykorzystywały do sprawdzania prac dyplomowych, opowiedział się 20 maja
Sejm. Do tej pory uczelnie wykorzystywały w tym celu różnego rodzaju systemy. Przyjęta przez Sejm ustawa przewiduje, że uczelnie do sprawdzania prac dyplomowych będą korzystały z jednolitego systemu antyplagiatowego, który ma zacząć obowiązywać od początku roku akademickiego 2018/2019. Do tego czasu ma powstać Jednolity System Antyplagiatowy (JSA), współpracujący z ogólnopolskim repozytorium pisemnych prac dyplomowych. Do końca 2018 roku uczelnie będą miały obowiązek przekazania do repozytorium pisemnych prac dyplomowych obronionych po roku 2009.
MNIEJ UCZELNI, MNIEJ KADRY Jak wynika z danych Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, od 2013 roku liczba nauczycieli akademickich spadła o 13%, z prawie 100 tysięcy do 87 tysięcy osób. W tej chwili funkcjonują 133 uczelnie publiczne oraz 311 niepublicznych. 37 niepublicznych (czyli kilkanaście procent) znajduje się w stanie likwidacji.
KAMERY NA WYKŁADY! Uniwersytety powinny nagrywać i udostępniać studentom wykłady akademickie, uważają studenci Uniwersytetu Warszawskiego i zaczynają akcję „Kamery na wykłady”. „Możliwość odtworzenia wykładu korzystnie wpływa na wyniki studentów i nie wpływa zauważalnie na zmniejszenie frekwencji w salach wykładowych” – argumentują studenci. Zgodnie z ich propozycją, wykłady mogą być nagrywane przez sam uniwersytet i udostępniane przez multimedialną platformę dostępną dla zweryfikowanych użytkowników. Zdaniem warszawskich studentów to praktyki znane z uczelni zagranicznych. W singapurskim Nanyang Technological University przeprowadzono badania z udziałem ponad 1100 studentów, którzy posiadali dostęp do nagranych wykładów. Wykazały, że ponad 90% badanych korzysta z udostępnionych nagrań. Ponad 34% studentów korzystało z nich ze względu na możliwość ponownego obejrzenia części wykładów, których nie zrozumiało za pierwszym razem, ponad 21% w celu powtórki materiału do egzaminu, a ponad 18% ze względu na fakt, że nagrane wykłady można odtworzyć w dowolnym miejscu o dowolnej porze. Tylko nieco ponad 7% korzystało z zarejestrowanych wykładów, by nie musieć wstawać na zajęcia.
W dniach 18-25 maja odbyła się trzecia edycja Warsaw-Beijing Forum, najważniejszego studenckiego projektu promującego współpracę między Polską a Chinami. 16 studentów z Pekinu przyleciało do Polski, aby wraz ze studentami warszawskich uczelni wziąć udział w wykładach i warsztatach dotyczących prawa, gospodarki i kultury obu krajów. Spotkania były prowadzone przez wybitnych ekspertów: przedsiębiorców, prawników oraz przedstawicieli ministerstw i korpusów dyplomatycznych. Zdobyta podczas projektu wiedza z pewnością posłuży uczestnikom do kształtowania przyszłych relacji między Polską a Chinami. Magazyn Koncept objął wydarzenie patronatem medialnym.
ŹRODŁA: WŁASNE, NAUKAWPOLSCE.PAP.PL
5
TEMAT NUMERU TEMAT NUMERU
Zbrodnia politycznej poprawności DAWID WILDSTEIN
kierownik redakcji publicystyki tvp info
Mija prawie rok od tzw. „marszu przez Bałkany”, gdy setki tysięcy ludzi ruszyło szukać szczęścia w mitycznej ziemi obiecanej zwanej Europą. Kryzys migracyjny okazał się jednym z najgorętszych tematów determinujących europejską debatę polityczną. Po takim czasie można pokusić się o małe podsumowanie wydarzeń ostatnich miesięcy. Gdyby chcieć jednym zdaniem ocenić całą tę drakę, brzmiałoby ono tak: „wielka porażka Europy, wspaniałe zwycięstwo Rosji i Turcji”. A może najpierw…
F
rontex, w teorii agencja mająca nadzorować i zabezpieczać granice UE, z dumą podaje, że od marca 2016 o 90% zmniejszyła się liczba migrantów przypływająca na greckie wyspy. W Stambule szczyt humanitarny, którego gospodarzem jest Turcja. Politycy nie tylko UE, ale i całego świata spotykają się i rozprawiają o tym, jak zaradzić „największemu kryzysowi od czasów drugiej wojny światowej”. Poklepują po plecach Erdoğana (prezydenta Turcji) i wyrażają swój zachwyt nad odpowiedzialną polityką tureckich przywódców. Gdy oglądam to wszystko, stają mi przed oczami inne obrazy. Zrujnowane ostrzałem artyleryjskim dzielnice mieszkalne. Ciężarna kobieta z przestrzelonym brzuchem. Policjant depczący głowę dwunastoletniego dzieciaka. Ciało młodego mężczyzny, w które wpakowano kilkadziesiąt kul i przeciągnięto, przywiązane do samochodu, przez ulice miasteczka. Dziesiątki spalonych ciał w podziemiach
6 | koncept | czerwiec 2016
rozerwanego bombami domu. Tak wygląda życie w tureckim Kurdystanie, w którym od miesięcy trwa już prawdziwa wojna domowa. W której stroną ofensywną, przeprowadzającą brutalne akcje wymierzone także w ludność cywilną, są tureckie siły. Przypomina mi się jeszcze jeden obrazek. W Gaziantep spotykam potężną Kurdyjkę, która opowiada mi o losie swojego narodu. Kończy tymi słowami: „Ten chłopiec na plaży, chłopiec, którym tak wzruszyła się cała Europa, wiesz, skąd był? Z Kobane. Czemu dopiero jak go wyrzuciło morze, ktoś się nim przejął? Nasze dzieci cały czas umierają. Zabijane przez ISIS albo przez Turcję. Czemu one was nie interesują?”. No właśnie, dlaczego?
TURECKIE ZIELONE ŚWIATŁO Po pierwsze – doniesienia Frontexu są już ostatecznym dowodem na to, że cały „marsz przez Bałkany” był sprowokowany przez Ankarę. Gdy Ankara dostała, czego chciała (czyt. pieniędzy, presti-żu oraz możliwości wpływania na unijna politykę), kurek z migrantami został błyskawicznie zakręcony. Ten dowód post factum potrzebny był zresztą tylko wyjątkowym naiwniakom. Dla każdego zorientowanego w temacie bliskowschodnim sprawcza rola Turcji stała się dość szybko oczywista. Znów przykład z życia wzięty. W trakcie moich podróży do Kurdystanu i organizowania pomocy dla syryjskiej Rojavy regularnie odwiedzałem południową Turcję. Jeszcze z lipca 2015 roku pamiętam dworce autobusowe tamtejszych miast – czyste i puste. We wrześniu uchodźcy praktycznie się z nich wylewali. A przecież nic szczególnego w samej Syrii się w tym czasie nie zmieniło. Zaś sama Turcja, kolokwialnie rzecz ujmując, nie cacka się z uchodźcami i potrafi utrzymywać
Cały „marsz przez Bałkany” był sprowokowany przez Ankarę. porządek. Imigranci dostali po prostu zielone światło. Warto przy okazji pamiętać, że cała ta operacja była możliwa tylko dzięki sprawnie działającym siatkom
przemytników. Wniosek nasuwa się sam – Turcja musiała współpracować z mafią przemytniczą. Ale co dokładnie ugrała na tym Ankara poza wspomnianym już zaznaczeniem siły i swoistej dominacji nad Europą? Kryzys z migrantami przykrył zintensyfikowanie walk w Turcji i rzezie kurdyjskich cywilów dokonywane przez Turcję, a także niszczenie przez Erdoğana i jego ludzi resztek demokracji w tym państwie. Znaczne ograniczenie niezależności sądów i mediów oraz antydemokratyczne zmiany w konstytucji. Przez ostatnie miesiące Turcja stała się prowadzącym zbrodniczą politykę państwem autorytarnym. Tymczasem Europa bez zająknięcia wypłaciła Erdoğanowi pokaźną kwotę i jednocześnie podziękowała mu za pomoc w walce z kryzysem. Wątpliwe, by Turcja za te pieniądze na długo powstrzymała pochód migrantów. Czy warto tak szybko rezygnować z tej doskonałej karty przetargowej? Za to na pewno Ankara wykorzysta tę sumę na wojnę z Kurdami, którzy już teraz są setkami paleni żywcem, umierają z głodu i ran pod gruzami swoich domów, giną od kul snajperów. Ofiarami są przede wszystkim cywile. Kobiety i dzieci. Do tego dochodzi kwestia wiz do Europy dla obywateli Turcji. Możliwe, że intensyfikacja terroru wobec tureckich Kurdów ma służyć za rodzaj operacji przemiany etnicznej Turcji. Mordowani Kurdowie dostaną wizę i uciekną, zaś na ich miejsce Turcja przesiedli syryjskich Turkmenów, wiernych Erdoğanowi i kulturowo bliskich Turkom. Trwający setki lat problem kurdyjski zostałby rozwiązany. Oczywiście, to tylko teoria, ale skala terroru wobec Kurdów oraz coraz śmielszy marsz Erdoğana w stronę „neosułtanatu” każą przynajmniej zastanowić się nad jej prawdopodobieństwem.
TRYUMF PUTINA Drugim wielkim zwycięzcą „kryzysu uchodźców” okazał się Putin. Czemu? Bo buta i bezczelność decydentów Unii, ich ostentacyjnie agresywny, narzucający, grożący ton doprowadził do dwóch rzeczy. Po pierwsze, do rozbicia solidarności UE. Większość państw po prostu zbuntowała się przeciw kolejnym
Wikimedia Commons, użytkownik: Ggia, CC Attribution-Share Alike 4.0 International
TEMAT NUMERU
Syryjscy i Irakijscy uchodźcy u wybrzeży Skala Sykamias, Lesbos, Grecja. Drugim wielkim zwycięzcą „kryzysu uchodźców” okazał się Putin. projektom unijnym w sprawie migrantów, słusznie uznając je za element destabilizujący ich wewnętrzną politykę oraz sposób ograniczania suwerenności. Zresztą sama dynamika demokratycznego społeczeństwa musiała ów bunt sprowokować. Faktem jest, że coraz więcej Europejczyków boi się migrantów. Pozostawmy z boku ocenę, czy to dobrze, czy źle. Stan ten raczej będzie się pogłębiać, niezależnie od pieniędzy wydawanych na różne akcje propagandowe. I oczywiste jest, że rządy państw UE, we własnym interesie, będą się z tymi emocjami liczyły. Druga, dziś już bardzo wyraźna, konsekwencja kryzysu migrantów to potężny wzrost poparcia w Europie dla proputinowskich skrajnych populizmów, które na antyuchodźcowym paliwie będą jechać jeszcze długo. Widać to we wzroście notowań francuskiego Frontu Narodowego, partii bezpośrednio finansowanej przez Moskwę, oraz na przykładzie ostatnich wyborów w Austrii, które niemalże wygrał kandydat Partii Wolności. Co symptomatyczne, partie te uwielbiają zachwycać się Rosją i jej przywódcą. I jeszcze trzeci element całej tej draki, który jest bardzo na rękę Putinowi. Kto dziś pamięta jeszcze o Ukrainie i imperialnym najeździe Rosji na ten kraj?
EUROPO, CO SIĘ STAŁO? Powstaje więc pytanie – co właściwie stało się z Europą, że dała się tak wy-
rolować? Podczas spotkania na temat Kurdystanu i Kurdów jednym z prelegentów był Konstanty Gebert. Zgodził się z negatywną rolą Turcji w kontekście kryzysu z migrantami i w pewnym momencie rozczulająco stwierdził: „Ale cóż Europa mogła zrobić, jak nie zgodzić się na turecki szantaż?”. Ta wypowiedź jest o tyle istotna, że pokazuje, do jakiego stopnia pewien typ politycznej poprawności całkowicie ubezwłasnowolnił europejskie elity polityczne i intelektualne, pozostawiając je bezbronne w obliczu kryzysu. Odpowiedź na pytanie, które postawił Gebert, jest przecież bardzo prosta – wystarczyło, by Unia zaczęła respektować prawa, które sama stworzyła. Wachlarz możliwości był i ciągle jest szeroki. Szeroko zakrojona akcja dokładnego sprawdzania migrantów – ustalania, kto jest kim i dlaczego przypłynął. Zawracanie tych, którzy nie są w stanie potwierdzić swojej tożsamości. Walka z przemytnikami. Uniemożliwienie swobodnego przekraczania kolejnych granic migrantom itd., itd. Powstaje więc pytanie, czemu decydenci UE (czyli głównie Berlin i Bruksela) się na to nie zdecydowali.
ZBRODNIA POLITYCZNEJ POPRAWNOŚCI Odpowiedź jest okrutna w swej prostocie. Z powodu politycznej poprawności. Bo decydenci się po prostu przestraszyli. Bo zaraz idealiści wszystkich krajów ruszyliby do boju. Bo zaraz świat zalałyby przepełnione humanizmem wrzaski i
odezwy – wpuśćmy ich; każdy człowiek człowiekiem (skądinąd w warstwie samego znaczenia to słuszny tekst); bo nie wypada, bo kto to widział, by postępowy Zachód był fuj i nie wpuszczał, bo jakże ta multikulti postępowa lewica mogła być tak… niepostępowa?
Pewien typ politycznej poprawności całkowicie ubezwłasnowolnił europejskie elity polityczne i intelektualne. Z drugiej strony, okazało się, że ta fala ludzka jest już zbyt duża, aby bez przeszkód można było otworzyć swoje granice. Pochód przez Bałkany zdestabilizował całą sytuację wewnętrzną UE i zagroził samym unijnym decydentom. Zdecydowano się zatem na proste rozwiązanie – czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Więc lepiej niech cała draka, niech całe okrucieństwo dzieje się gdzie indziej. Niech ogarniają to inne państwa. Np. taka Turcja, która, co też istotne, nie będzie miała problemów z gnębieniem migrantów. I dlaczego to wszystko? Bo UE „nie wypadało” zrobić tego u siebie. I tyle. Wracając do tytułu – puenta o kryzysie migrantów? Uśmiechnięty Putin i Erdoğan, zapomniane trupy Kurdów i Ukraińców, tragedia syryjskich uchodźców. Oto zbrodnicze konsekwencje „refugees welcome”.
7
TEMAT NUMERU
Warto pomagać na Bliskim Wschodzie „Wszyscy byśmy chcieli, żeby wojna w Syrii skończyła się jutro, a pojutrze uchodźcy mogli wrócić do kraju, ale to jest niemożliwe”. O skutecznej pomocy uchodźcom w dobie globalnego kryzysu migracyjnego z Wojciechem Wilkiem, prezesem fundacji Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej, rozmawia Martyna Kośka. Martyna Kośka: W jaki sposób Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej pomaga uchodźcom z ogarniętej wojną Syrii? Wojciech Wilk: Uważa się, że wojna w Syrii doprowadziła do największego konfliktu humanitarnego od II wojny światowej. Ponad 11 milionów ludzi opuściło swoje domy; 51 procent ludności tego kraju stało się uchodźcami. Tych, którzy opuścili swoje domy, podzielić możemy na uchodźców (osoby, które przekroczyły granicę i udały się do innego kraju) oraz uchodźców wewnętrznych. Są nimi ludzie, którzy pozostali w kraju, ale ze względu na wojnę lub zagrożenie czy prześladowanie zmienili miejsce zamieszkania. Szacuje się, że 30 procent Syryjczyków musiało szukać schronienia w innych regionach kraju. Uwaga opinii publicznej w Europie koncentruje się na uchodźcach, którzy dotarli do Europy. Sytuacja tych, którzy pozostali w Jordanii czy Libanie, jest równie ciężka. Trzeba pamiętać, że do Europy mogą migrować przede wszystkim ludzie bogaci. Biedni nie mogą sobie pozwolić na opłacenie przerzutu do Europy, bo to nierzadko koszt przekraczający trzydziestokrotność średniego wynagrodzenia (w 2011 r. wynosiło 150 dolarów). To poza zasięgiem najbiedniejszych Syryjczyków, którzy muszą szukać schronienia w sąsiednich krajach. Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej (PCPM) od 2012 r. niesie pomoc uchodźcom. Działamy na obszarze północnego Libanu. Jak dotąd zapewniliśmy dach nad głową ponad 15 tysiącom uchodźców. Współpracujemy z UNHCR iźinnymi agendami ONZ. W Libanie działa wiele organizacji międzynarodowych i przyjęło się, że różne narodowości realizują tam różne działania. Przykładowo, jeśli potrzebna jest pomoc prawna, Syryjczycy udają się do Norwegów. Za drobne naprawy i remonty odpowiadają Duńczycy. My wyspecjalizowaliśmy się rozwiązywaniu problemów zakwaterowania.
8 | koncept | czerwiec 2016
Czy to pomoc udzielana w obozach dla uchodźców? Nie. Uchodźcy syryjscy w Libanie nie przebywają w dużych, zorganizowanych przez ONZ obozach, bo tych dla Syryjczyków na terenie kraju nie ma. Libańczycy nie chcieli się zgodzić na tworzenie ogromnych obozów, bo od 1948 r. na terenie kraju znajdują się obozy zbudowane dla uchodźców palestyńskich. Bardzo niechętnie odnieśliby się do propozycji zbudowania nowych obozów. Niezależnie od tego w Libanie istnieje jednak ponad 1000 nielegalnych obozowisk, w których Syryjczycy mieszkają w namiotach. Panują tam bardzo ciężkie warunki, a uchodźcy muszą płacić czynsz za możliwość rozbicia namiotu. Cena ta jest niewiele niższa od czynszu za wynajem mieszkania. Blisko 90 procent uchodźców w Libanie mieszka w wynajmowanych pomieszczeniach, czasem mieszkaniach, ale nierzadko też garażach czy pomieszczeniach gospodarczych. Średnia wysokość czynszu to 200 dolarów miesięcznie. Miesięczne wynagrodzenie oscyluje wokół tej kwoty, która musi wystarczyć nie tylko na czynsz, ale także na jedzenie i wodę, a przecież wielu ludzi nie pracuje, więc to dla nich ogromny ciężar. Właściciele mieszkań, piwnic czy garaży mogą ich w każdej chwili wyrzucić, a znalezienie nowego lokum jest bardzo trudne. W Libanie mieszka 4,5 miliona ludzi, a w ostatnich kilkunastu miesiącach osiedliło się tam 1,2 miliona uchodźców. To tak, jak gdyby nagle do Polski przyjechało 10 milionów uchodźców z Ukrainy czy innego kraju. Naturalną konsekwencją takiej sytuacji był znaczący wzrost czynszu i różnych opłat związanych z codziennym życiem. Uchodźcy nie są w stanie tego udźwignąć, tym bardziej że wielu nie może pracować – na przykład ci, którzy utracili w wyniku działań wojennych kończyny. W trudnej sytuacji są samotne matki. Jak układają się relacje między Libańczykami i uchodźcami? Ogromny napływ uchodźców doprowadził do tego, że obecnie co piąta osoba
w Libanie to uciekinier z Syrii. Konsekwencje tego odczuli także Libańczycy. Wzrosło bezrobocie, a wysokość wynagrodzeń spadła, gdyż uchodźcy są gotowi pracować za niższe kwoty. Zdominowali oni nisko płatne profesje (budownictwo, rolnictwo). Przełożyło się to na wzrost ubóstwa w regionach goszczących uchodźców. W pierwszych latach wojny tysiące libańskich rodzin bezpłatnie gościły uciekinierów, a właściciele sklepów i aptek nieodpłatnie wydawali im różne towary. Przyczyniło się to do ich zubożenia. Dlatego uchodźcy nie są już mile widziani. Liban zamknął granice dla nowych uciekinierów i wymaga od Syryjczyków odnawiania pozwolenia na pobyt czasowy (koszt to około 200 dolarów; Liban nie podpisał konwencji ONZ o statusie uchodźcy). Te utrudnienia mają ich sprowokować do jak najszybszego wyjazdu. Wszyscy byśmy chcieli, żeby wojna w Syrii skończyła się jutro, a pojutrze uchodźcy mogli wrócić do kraju, ale to jest niemożliwe. Trzeba też pamiętać, że odbudowa gospodarki syryjskiej, która została w efekcie konfliktu zupełnie zniszczona, potrwa kilka dekad. Dlaczego PCPM tak silnie opowiada się za udzielaniem pomocy na miejscu zamiast za pomaganiem tym, którzy już dotarli do Europy? Niesienie pomocy na Bliskim Wschodzie jest znacznie tańsze niż na terenie Unii Europejskiej. 6000 euro, czyli kwota, którą Unia chce przeznaczyć na pomoc jednemu uchodźcy relokowanemu z Włoch czy Grecji, pozwoliłaby zapewnić kompleksowe wsparcie 13 uchodźcom na Bliskim Wschodzie. Tylko Niemcy wydały w 2015 r. na pomoc socjalną dla uchodźców 21 miliardów euro – jest to 4,5 raza więcej, niż ONZ i organizacje humanitarne otrzymały w tym samym okresie na niesienie pomocy na Bliskim Wschodzie. W Polsce rodzina uchodźców, żyjąca poza obozem dla cudzoziemców, otrzymuje około 1600 złotych miesięcznie zapomogi socjalnej. Za tę kwotę w Libanie jesteśmy w stanie zapewnić dach nad głową pięciu rodzinom uchodźców (na rodzinę przypada ok. 320 złotych miesięcznie).
SPOŁECZEŃSTWO SPOŁECZEŃSTWO
RAPORT „KONCEPTU”:
Światowe Dni Młodzieży
ŚDM
Młodzież z całego świta przybędzie do Polski w dniach 25-31.07.2016 28 lipca 2013 roku miliony Polaków ogląda transmisję mszy kończącej Światowe Dni Młodzieży (ŚDM) w Rio de Janeiro. Od kilku miesięcy na całym świecie trwają medialne spekulacje – kto będzie gospodarzem kolejnych Spotkań? W pewnym momencie papież Franciszek ucina wszelkie dyskusje i ogłasza: Kraków. Kamerzysta pokazuje szaloną radość obecnych w Rio Polaków, a w studiu TVP ludzie Kościoła i świeccy cieszą się, mówiąc o wielkiej szansie. Polska znów gości wielkie światowe wydarzenie.
MIKOŁAJ RÓŻYCKI
politolog , pracownik fundacji rozwoju systemu edukacji
T
urystyczna stolica Polski jest największym wygranym Dni. Owszem, całe miasto przez ponad 10 dni stanie na głowie, ale inwestycje zarówno samorządu, jak i administracji centralnej pozostaną w nim na długo. Sam wywóz nieczystości i dbanie o porządek ma
kosztować prawie 15 mln zł. Widowisko otwierające Dni to z kolei około 1,5 mln zł, przygotowanie miasteczek namiotowych pochłonie prawie 3 mln, zaś zapewnienie płynnego transportu komunikacją miejską to 4 mln. Jednak mieszkańcy przez lata korzystać będą z nowych taborów czy budowy nowego przystanku Kraków-Sanktuarium. Wiele pomniejszych działań krakowskiego ratusza nabrało rozpędu właśnie dzięki ŚDM; pojawia się swoiste déjà vu Euro 2012. Nagle okazało się, że można szybko przełamać biurokratyczny i urzędniczy impas, w czym pomogła uchwalana jednogłośnie przez Sejm specustawa.
DUŻE ZYSKI Według badań, które pod koniec kwietnia 2016 przytaczał w jednym z artykułów tygodnik „Polityka”, aż 70% uczestników Dni przyjeżdża do danego kraju po raz pierwszy w życiu. Tanie miejsca noclegowe skończyły się w stolicy Małopolski już… zimą. Choć oficjalne dane podawane przez głównego organizatora – Archidiecezję Krakowską – mówią o 600 tys. zgłoszeń do końca kwietnia, to doświadczenia choćby z Rio sugerują, że ostatecznie w Krakowie pojawi się nawet 2,5 raza więcej osób, niż wynikać będzie z oficjalnych rejestrów. Takiego zastrzyku żywej gotówki hotelarze, sklepikarze, taksówkarze, muzealnicy, właściciele kawiarni i barów nie otrzymali od dawna. Kraków przez własną głupotę nie był gospodarzem Euro 2012. Teraz ma szansę wyrównać straty z kilkukrotną nawiązką. A przecież na promocję nie musi wydać prawie ani grosza, bo znany jest pod każdą szerokością geograficzną. Najwięcej przyjedzie oczywiście Polaków, a na kolejnych miejscach plasują się Włosi, Hiszpanie i… nasi wschodni sąsiedzi. Ci,
9
SPOŁECZEŃSTWO którzy mają żyłkę do interesów, zwietrzyli okazję już dawno – dziś władze Krakowa za postawienie jednej przenośnej toalety w pobliżu miejsc spotkań uczestników płacić muszą ponad 300 zł. Normalnie kosztuje to niecałe 10 PLN. Skąd taka różnica? Przezorny przedsiębiorca wynajął je wszystkie dużo wcześniej.
NIE TYLKO KRAKÓW, LECZ TAKŻE CAŁA POLSKA Światowe Dni Młodzieży nie ograniczają się do dni pomiędzy 26 a 31 lipca. Od 20 lipca w całej Polsce zagraniczni uczestnicy będą goszczeni przez parafie i diecezje. Sporo z nich przyjedzie na dłużej. Już od jesieni ubiegłego roku i w małych, i w dużych ośrodkach wolontariusze w różnym wieku (pod opieką parafialnych koordynatorów) przygotowują się na przyjęcie konkretnych grup młodzieży. O tym, kto gdzie ma trafić, decydują koordynatorzy diecezjalni. Na przykład Parafia św. Patryka z warszawskiej Pragi już od listopada wie, że trafi do niej ponad 200 Amerykanów. Młodzi odpowiedzialni za zorganizowanie czasu przyjezdnym planują między innymi grę miejską, wizytę w co ciekawszych muzeach, piknik parafialny. Takich miejsc są w Polsce setki, a nawet tysiące. „Możliwość spędzenia prawie tygodnia w mieszkaniu młodego małżeństwa z dzieckiem była dla mnie wielkim przeżyciem i doświadczeniem” – wspomina Daria Chudolińska, która w 2011 roku brała udział w Światowych Dniach w Madrycie. „Mieszkaliśmy w Murcii, daleko od stolicy Hiszpanii, nasi gospodarze poświęcili nam cały swój wolny czas. Zobaczyliśmy z bliska, jak wygląda ich życie i codzienność. Cieszę się, że z takiej możliwości skorzysta w tym roku tak dużo obcokrajowców. Myślę, że nasza słynna polska gościnność zapadnie im w pamięć na całe życie”. Bez zaangażowania organizacji młodzieżowych i pozarządowych służbom trudno byłoby udźwignąć cały ciężar organizacyjny. Same Ochotnicze Straże Pożarne wyślą na ŚDM 7 tysięcy wolontariuszy! Tylko wydarzenie tej rangi mogło skłonić dwie odległe od siebie harcerskie organizacje do zawarcia umowy, która wzmocniła ich pozycje w rozmowach z władzami małopolski. Mowa o porozumieniu pomiędzy ZHR a ZHP. „Od września do maja odbyłem około czterdziestu spotkań w Warszawie i Krakowie, choć mieszkam w Gdańsku” – śmieje się harcmistrz Adam Niemkiewicz, koordynujący udział 1200 ratowników medycznych Związku Harcerstwa Rzeczpospolitej. „Czy warto? Oczywiście. Takiego testu nasza organizacja nie miała od 2006 roku,
10 | koncept | czerwiec 2016
czyli od czasu pielgrzymki Benedykta XVI. Gdy widzę zaangażowanie i poświęcenie licealistów czy studentów, to natychmiast opuszcza mnie zmęczenie” – dodaje w rozmowie z naszym miesięcznikiem. Z kolei Maltańska Służba Medyczna przygotowania do ŚDM rozpoczęła już rok temu. „Największym wyzwaniem jest skoordynowanie przyjazdu wolontariuszy z kilku krajów, a także sfinansowanie całego przedsięwzięcia” – dzieli się przemyśleniami Michał Rżysko z Zakonu Maltańskiego. „Trudno traktować wykonaną pracę w kategoriach zawodowych. To coś znacznie więcej. Naszym głównym zadaniem będzie wspieranie zabezpieczenia medycznego oraz obsługa sektora dla osób niepełnosprawnych. Zakon Maltański udostępni wojewódzkiemu centrum zarządzania kryzysowego 30 ambulan-
Ale najważniejsze jest trudne do przeliczenia na złotówki zaangażowanie instytucji i pojedynczych ludzi w organizację ŚDM. Oni poprzez współpracę budują w Polsce nowy kapitał społeczny. sów, z czego 12 to karetki z Polski, w tym dwa z najnowocześniejszą w Europie zabudową medyczną. W sumie z Ukrainy przyjedzie 50 ratowników kwalifikowanej pierwszej pomocy oraz 15 wolontariuszy wspierających logistykę miasteczka namiotowego. Przyjadą też wolontariusze z Niemiec, Węgier, Słowacji, Rumunii, Albanii, Irlandii i Litwy. Wielonarodowość zespołu to nasz atut. Nie wszyscy pielgrzymi będą, szczególnie w sytuacji stresu związanego z wypadkiem, sprawnie porozumiewać się w języku angielskim” – podkreśla Michał Rżysko.
NIE TYLKO DLA „NORMALSÓW” W wydarzeniu uczestniczyć będzie nie tylko młodzież ucząca się, studiująca czy aktywna w organizacjach pozarządowych. Do Krakowa wybierają się także podopieczni Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego (MOW) w Trzebieży, zrzeszeni w grupie artystycznej ArtCrew. MOW-y to placówki resocjalizacyjne funkcjonujące w polskim systemie oświaty, przeznaczone dla młodych ludzi kierowanych tam decyzją Sądu Rodzinnego i Nieletnich. „W zeszłym roku chłopaki nagrali film fabularny według swojego scenariusza, opowiadający o ich trudnych relacjach z ojcami. Pokazują go dziś w wielu miejscach Polski, także wychowankom podobnych placówek. Postanowili zgłosić
film na Festiwal Młodych podczas ŚDM” – wyjaśnia Marcin Głuszyk, wychowawca i animator grupy. „Własna aktywność staje się dla chłopców z placówki resocjalizacyjnej okazją do wyjazdu na przedsięwzięcie, które mogłoby się wydawać nie dla nich. Aby film mógł być tam prezentowany, chłopcy musieli wypełnić specjalne zgłoszenie i uzyskać aprobatę swojego proboszcza. Jakie owoce da chłopcom ten wyjazd? Będziemy obserwować” – uzupełnia Marcin Głuszyk.
TRWAŁE DZIEŁO ŚWIATOWYCH DNI W Brzegach pod Krakowem, gdzie papież Franciszek odprawi mszę, pozostanie coś więcej niż tylko góra śmieci, tysiące przepracowanych godzin i kilkadziesiąt tabliczek informacyjnych. Od początku ambicją organizatorów, a zwłaszcza Caritasu Archidiecezji Krakowskiej, było zbudowanie czegoś żywego, czegoś, co będzie dziełem ŚDM. W „Gościu Niedzielnym” z 17.04.2016 w tekście autorstwa Piotra Legutki możemy przeczytać, że: „(…) budynek, w którym spędzi ostatnią noc Franciszek, już po jego wyjeździe stanie się Domem Pobytu dla Osób Starszych. Obok wyrośnie drugi (…) – Dom Chleba, prawdopodobnie największy na świecie magazyn żywności dla potrzebujących”. Jak wyjaśnia w tekście ksiądz Kordula z Caritasu: „(…) nie będzie to jedynie hala czy magazyn. Tworzymy nową jakość, pole doświadczalne dla młodych ludzi, którzy jako wolontariusze lub studenci odbywający praktyki, w kontakcie z osobami starszymi będą się mogli wiele nauczyć”. Czasu zostało już niewiele. Przygotowania weszły w najtrudniejszą fazę – ostatnią, gdzie jakiekolwiek opóźnienie trudno będzie nadrobić. Budżet państwa, policja, służby specjalne, Archidiecezja Krakowska, samorządy oraz gminy w całej Polsce wyasygnują pokaźne środki na organizację ŚDM. Przy takich wydarzeniach praktycznie niemożliwa jest szybka rentowność. Jednak część wydatków wróci do budżetu w postaci podatków, a spora grupa polskich firm zarobi pokaźne pieniądze. Ale najważniejsze jest trudne do przeliczenia na złotówki zaangażowanie instytucji i pojedynczych ludzi w organizację ŚDM. Oni poprzez współpracę budują w Polsce nowy kapitał społeczny. Wielu spośród młodych pielgrzymów wróci do naszego kraju. W parafiach i wspólnotach ludzie po raz pierwszy zaczęli ze sobą współpracować. Papież Franciszek z pewnością tchnie w polskich księży wiarę oraz nadzieję, a to przełoży się na ich posługę duszpasterską.
NZS SPOŁECZEŃSTWO
Światowe Dni Młodzieży w liczbach
Koncept: Dlaczego zgodziła się Pani zostać ambasadorką Światowych Dni Młodzieży? Czego się Pani po nich spodziewa?
3 mln – aż tyle osób pojawi się w tym czasie w Krakowie. 7 tys. – tylu wolontariuszy wystawią Ochotnicze Straże Pożarne z całej Polski. 3 tys. – tylu małopolskich policjantów będzie strzec bezpieczeństwa uczestników. 5 tys. – tylu harcerzy ze wszystkich organizacji (ZHR, ZHP, FSE) pełnić będzie służbę medyczną, porządkową i informacyjną. 2,5 tys. – tyle oddziałów wystawi Państwowa Straż Pożarna. 100 – szacunkowa liczba czarterowych samolotów, które przyjmie lotnisko w Balicach. 16 – tyle dodatkowych osób zatrudnił krakowski Ratusz do biura prasowego. 2 – Polska po raz drugi gości Światowe Dni, pierwszy raz odbyły się w 1991 roku w Częstochowie. 1 – tyle przetargów do tej pory ogłosiły władze Krakowa na rozkładane turystyczne łóżka dla pracowników miejskiej komunikacji i wodociągów, którzy będą pełnić całodobowe dyżury.
Co, gdzie, kiedy 20-26.07 – działania dla uczestników zagranicznych na poziomie diecezjalnym i parafialnym 28.07 (czwartek) – przyjazd papieża Franciszka 30.07 (sobota) – czuwanie z Ojcem Świętym 31.07 (niedziela) – spotkanie papieża z wolontariuszami 26-28.07 – Festiwal Młodych: można wybrać się na koncerty, wystawy, warsztaty, wydarzenia sportowe i teatralne. Festiwal jest ofertą przygotowaną dla pielgrzymów przez pielgrzymów. 26-29.07 – Centrum Powołaniowe, czyli okazja do zaprezentowania działalności dla zgromadzeń zakonnych, katolickich szkół i uczelni wyższych, wydawnictw religijnych, organizacji misyjnych, ruchów i wspólnot krajowych oraz międzynarodowych. www.krakow2016.com – oficjalny serwis informacyjny. Dostępny w ośmiu wersjach językowych (w tym ukraińskiej). Autor tekstu pierwszy raz wszedł na portal w marcu 2016 – nie było tam wtedy aż tylu materiałów. Jeżeli planujecie przyjazd na ŚDM, to warto tam zajrzeć.
Brygida Grysiak, dziennikarka TVN, pisarka, mama dwójki dzieci: Zgodziłam się z radością, choć propozycją czułam się onieśmielona. Nawracam się więc na miłosierdzie i staram się mówić i świadczyć o nim wszędzie tam, gdzie toczy się nasze codzienne życie. Dlatego mam wielką nadzieję, że Światowe Dni Młodzieży w Krakowie, w mieście miłosierdzia, w Roku Miłosierdzia, otworzą nam oczy. Że papież Franciszek przywiezie nam najprostsze z możliwych przesłań: miłości i miłosierdzia właśnie, bez gwiazdek, to znaczy bez zastrzeżeń, „kocham i wybaczam temu, kto mnie kocha i wybacza mnie, a innym już nie”. Papież Franciszek odkrywa przed nami na nowo Ewangelię bez gwiazdek. Radykalizm, który jest powrotem do źródeł. W Rio mówił, żebyśmy robili raban. Raban radykalnej miłości i radykalnego miłosierdzia może być dziś ratunkiem dla świata. Jestem szczęśliwa, że papież Franciszek wybrał Kraków, miasto, w którym się urodziłam i wychowałam. I że dostaliśmy na Światowe Dni Młodzieży dwójkę wyjątkowych patronów – świętych Jana Pawła II i Faustynę. Bardzo bym chciała, żebyśmy nie zmarnowali tej okazji – do nawrócenia, ale też polsko-polskiego pojednania. Pewien mądry ksiądz modlił się ostatnio podczas mszy świętej o to, żeby ludzie z całego świata, którzy do nas przyjadą, mogli zobaczyć, jak pięknie się kochamy, a nie – jak bardzo nienawidzimy. Bardzo bym tego chciała.
Prof. Jacek Kurzępa, poseł, członek Parlamentarnego Zespołu ds. Organizacji Światowych Dni Młodzieży Kraków 2016: Przyglądając się ŚDM w perspektywie nauk społecznych, warto zwrócić uwagę na ich sakralny i pozasakralny charakter. Oczywiście aspekt sakralny związany ze wspólnotowym doświadczeniem duchowym (we wspólnocie szczególnej, Mega Wspólnocie) powinien być zasadniczy. Nie można temu zaprzeczyć, tym bardziej ŚDM są wzmocnione w tym roku kapitalnym zabiegiem efektu domina, gdyż na poziomie diecezji, a nawet parafii organizowane są lokalne „małe ŚDM-y”. Są one swoistą forpocztą duchowego skupienia i przygotowywania, zwiastunem tego, co dokona się w czasie spotkania w Krakowie. Jeszcze niedawno mówiliśmy w kontekście ŚDM-u o „efekcie Jana Pawła II”, a przecież obaj kolejni papieże podejmują tę inicjatywę z sukcesem. Jej mocy ewangelizacyjnej, kulturowej i cywilizacyjnej dowodzą wielomilionowe rzesze młodzieży uczestniczącej w tym wydarzeniu. Mówiąc wprost – młodzież zaanektowała, oswoiła ten pomysł, traktuje jak swój.Innym aspektem jest oczywiście sfera profanum, cały ten szum informacyjny, który się z ŚDM wiąże. I nie ma w tym nic dziwnego, tego typu globalne wydarzenia generują sytuacje oczywiste we współczesnym świecie. ŚDM musi się także dobrze sprzedać. Zatem być może znajdą się tacy, którzy będą odbierać to wydarzenie jedynie jako spektakl medialny. Możemy wpaść w pułapkę nadmiaru oryginalności formy nad treścią. Oby udało się w czasie tych Dni nam tego uniknąć.
ŚWIATOWE
DNI MŁODZIEŻY 11
NZS NZS
Student studentowi równy MARTA ROZKWITALSKA
WICEPRZEWODNICZĄCA DS. PR ZARZĄDU KRAJOWEGO NZS
W
edług raportu „Studenci obcokrajowcy w Polsce 2015” opublikowanego przez Fundację Edukacyjną PERSPEKTYWY w Polsce studiuje ponad 45 tys. obcokrajowców, z czego połowa to Ukraińcy. Sytuacja ta jest konsekwencją promocji polskich uczelni na ziemi ukraińskiej, a także tamtejszej sytuacji politycznej. Nikogo to nie dziwi także dlatego, że od dłuższego czasu polskie uczelnie goszczą studentów z Ukrainy, a sami Ukraińcy zazwyczaj pozytywnie wypowiadają się na temat studiów w naszym kraju. 4 tys. studentów pochodzi z Białorusi, a na trzecim miejscu, co może zaskoczyć, uplasowała się Norwegia. Jako studentka filologii angielskiej wielokrotnie spotykałam studentów-obcokrajowców na swojej uczelni, miałam też możliwość krótkiego studiowania ze studentami z Erasmusa. Spotkania ze studentami innych narodowości i kultur zawsze coś wnoszą. Od szlifowania języka, przez wymianę doświadczeń, aż po przyjaźnie na całe życie. Niełatwo spotkać bratnią duszę, ale mieć przyjaciela w Kanadzie czy Brazylii to dopiero świetna sprawa! Relacje polskich studentów ze studentami zza granicy można by opisywać długo. Według mnie najprościej można te relacje podsumować faktem, że wszelkie bariery, nawet te językowe, zazwyczaj tworzymy sobie sami. Nigdy nie wiadomo, czy student, którego nazwiemy po cichu „obcym, obcokrajowcem” nie okaże się świetnym towarzyszem studenckich imprez albo ponadprzeciętnie inteligentnym studentem z ambicjami, które były zagłuszane w jego ojczyźnie. Krzywdzące
12 | koncept | czerwiec 2016
Na świecie ponad 4 miliony studentów uczy się poza granicami swojego kraju. Liczba ta ma się podwoić do 2020 roku. Polska jest, zaraz obok Chorwacji, jednym z najmniej umiędzynarodowionych krajów Unii Europejskiej. Czy studenci polscy odczuwają (tak małą) obecność obcokrajowców na polskich uczelniach? stereotypy o wiecznie imprezujących studentach z Erasmusa sprawdzają się w niewielu przypadkach. Każdy student potrzebuje czasem oderwać się i zabawić, dotyczy to tak samo hiszpańskich, austriackich, jak i polskich żaków. Pewien Hiszpan powiedział kiedyś z przekąsem, że to w Polsce nauczył się naprawdę imprezować. Nadal zastanawiam się, czy uznać to za komplement. Ile możemy nauczyć się od studentów z całego świata? To zależy, czy jesteśmy na to otwarci. Unikanie ich na korytarzu, „bo mam słaby angielski” albo reagowanie mruknięciem na przywitanie z pewnością niczego nie ułatwi, a na pewno nie
Według mnie najprościej można te relacje podsumować faktem, że wszelkie bariery, nawet te językowe, zazwyczaj tworzymy sobie sami. sprawi, że poczują się lepiej. A przecież powinni czuć się jak w domu. Bariery językowe same znikną, a ciekawość innych kultur wzmocni się, gdy pokażemy swoją otwartość. Nie trzeba górnolotnych słów o tolerancji, wystarczy traktować niepolskich studentów jak równych sobie. Jak studentów, którzy nierzadko musieli pokonać wiele kilometrów i przejść przez tony dokumentów, aby znaleźć się na polskiej uczelni. Każdy wie, jak „łatwo” załatwić jakąś sprawę w dziekanacie czy napisać podanie. Oni muszą zadbać o swoje sprawy w nieznanym sobie środowisku i języku. Obcokrajowcy stanowią 3,1% studentów w Polsce, co oznacza duży
wzrost w ciągu ośmiu lat (z 0,6% w 2007 roku). Zadbajmy więc o to, aby tendencja była zwyżkowa. Pytanie – po co? Odpowiedź jest krótka. Jeśli młody człowiek studiujący w Polsce z satysfakcją i zadowoleniem opuszcza mury uczelni, być może zostanie w naszym kraju na stałe. Razem ze swoimi pomysłami i doświadczeniami. Być może założy rodzinę albo firmę. To wszystko sprawi, że wzrośnie różnorodność, a Polakom łatwiej będzie nauczyć się wyrozumiałości i tolerancji. Poznanie studenta obcokrajowca to ciekawe doświadczenie. Czasem trzeba mu pomóc odnaleźć się w realiach polskiej uczelni, a nawet dać czas na dostosowanie się do pogody. Warto jednak spotykać się, rozmawiać, pytać, dociekać, zaprzyjaźniać. Jeżeli ten student wróci do swojego kraju, miejsce najbliższych wakacji masz już zapewnione! Słyszałam, iż studenci wracający do swoich krajów uwielbiają okazywać wdzięczność poprzez zapraszanie do siebie. Myślę, że warto! Wzrastające zainteresowanie stawia przed zarówno przed polską uczelnią, jak i polskim społeczeństwem spore wyzwanie. Może to dobry czas na zmiany, które nie tylko ułatwią obcokrajowcom adaptację do polskich warunków, lecz także dadzą szanse na duże przedsięwzięcia, na przykład Uniwersytet Polsko-Ukraiński? RAPORT „STUDENCI OBCOKRAJOWCY W POLSCE” FUNDACJI EDUKACYJNEJ PERSPEKTYWY 45 TYS. STUDENTÓW OBCOKRAJCÓW: 1. UKRAIŃCY (OK. 23 TYS.), 2. BIAŁORUSINI (OK. 4 TYS.), 3. NORWEGOWIE (OK. 1,5 TYS).
PRACA PRACA
Czy moja uczelnia przygotowuje mnie do podjęcia pracy? MARCIN MALEC
8:00. Wchodzę do Auli I i zajmuję miejsce w drugim rzędzie. Widzę swoich wszystkich znajomych, którzy włączyli już komputery i są gotowi do zajęć. Wstyd mi, że wbiegam na ostatnią chwilę, dosłownie jakbym wpadał do jakiegoś pubu, a nie na wykład z digital marketingu.
N
owoczesne rzutniki są gotowe do pracy, a multimedialna tablica powoli zapełnia się planem dzisiejszych zajęć. Profesor Kowalski jest, jak zawsze, elegancki i szykowny. Stalowy garnitur i śnieżnobiała koszula podkreślają konsultingową przeszłość wykładowcy. Obecnie jest CEO największej agencji reklamowej w Polsce, a po godzinach dzieli się z nami swoją pasją. Na dzisiejszych zajęciach będziemy pracować na przykładzie sprzed tygodnia. Trochę mnie ta informacja zirytowała, bo zawsze pracujemy na case’ach sprzed maksymalnie kilku dni, ale raz na jakiś czas można poszaleć. Firma produkująca wódkę poległa całkowicie. Komunikat, który wydała ta firma na jednym z portali społecznościowych, można porównać do nietrafienia w pustą bramkę z pięciu metrów w ostatniej minucie finałowego meczu Ligi Mistrzów, przy wyniku 0:0. Udzielam się w dyskusji, proponuję rozwiązania wyjścia z tej kryzysowej sytuacji. Niestety muszę ostro walczyć o atencję wykładowcy, ponieważ każdy wyrywa się do odpowiedzi. Tak się zaangażowałem w ten wykład, że nie usłyszałem coraz głośniejszego wołania…
BRUTALNA POBUDKA „Marcin! Marcin, wstawaj! No, obudź się wreszcie! Wykład już się skończył, a ty chrapiesz jak stary Ursus. Mamy zadany
do opracowania przypadek firmy z lat 90., która zastanawia się nad wprowadzeniem do swojej firmy komputerów. Niestety Kowal starł już tablicę, na której były namiary na tę książkę – już od dawna nie jest wydawana. A, zapomniałabym. Następnym razem pamiętaj o poduszce, bo te przedwojenne ławki z twojej twarzy zrobiły pobojowisko”. Tak naprawdę ten
Marcin! Marcin, wstawaj! No, obudź się wreszcie! Wykład już się skończył, a ty chrapiesz jak stary Ursus. artykuł mógłbym zakończyć na powyższej historii. Dalsze drążenie tego tematu tylko pogrąży dzisiejszy system edukacji. Argumentów na „nie” jest więcej niż bezrobotnych studentów. W takim razie dla dobra społeczeństwa wcielę się w rekrutera i wyłowię te najbardziej smakowite kąski z całej masy szamba i niejasności. Jak pracowanie na modelach z 1998 roku ma mnie przygotować do pracy w roku 2016? Ja wiem, że czas to pieniądz i wykładowca woli obejrzeć mecz z sąsiadem niż przygotować się porządnie do zajęć. Łatwo jest przez dziesięć lat jechać na tym samym, przestarzałym i zardzewiałym wózku. Jest to wózek, któremu na imię „nikomu niepotrzebna teoria”. Pokonałem już w nim setki kilometrów i nabawiłem się przez to bólu kręgosłupa. Czas chyba przesiąść się do Pendolino i porządnie przygotować studentów do przyszłej pracy.
MISTRZOWIE TEORII Jak wkuwanie do egzaminu ma mnie przygotować do pracy? Dlaczego zaliczeniem przedmiotu nie może być praca grupowa, która opiera się na konkretnym problemie konkretnej firmy? Dlaczego student nie może poznanej na wykładzie teorii zastosować do rozwiązania prawdziwego problemu? Obecnie największym problemem studenta, z którym musi się zmierzyć podczas egzaminu, jest odpowiedź na pytanie, jak skutecznie schować telefon, aby wykładowca się nie zorientował. Jak osoba, która nigdy na własnej skórze nie doświadczyła tego, czym jest biznes, ma mnie przygotować do pracy? Uwielbiam rozwiązania, które na papierze są w stanie uratować największego bankruta. Wykładowca chełpi się swoimi osiągnięciami naukowymi, a kiedy zostanie zapytany o przypadek firmy X, mówi, że pierwsze słyszy i wraca do przykładu, który wałkuje z naiwnymi studentami od dwunastu lat. Sami widzicie, że jest to temat bardziej pojemny i skomplikowany niż damska torebka. Niektórzy pewnie pomyślą – łatwo jest narzekać. Niestety was rozczaruję, bo należę do grona tych, którzy wzięli sprawy w swoje ręce i od pierwszego roku studiów pracują. I z pełnym przekonaniem stwierdzam, że to nie jest zasługa uczelni. ARTYKUŁ MARCINA MALCA ZWYCIĘŻYŁ W KONKURSIE „KONCEPTU” NA NAJLEPSZY TEKST OPISUJĄCY PROBLEM PRZYGOTOWANIA STUDENTÓW DO WYZWAŃ RYNKU PRACY.
13
PRACA
Wakacyjna praca – czy to się opłaca? MATEUSZ KALINOWSKI
WICEPRZEWODNICZĄCY DS. STUDENCKICH I ALUMNÓW ZARZĄDU KRAJOWEGO NZS
W czasie roku akademickiego z utęsknieniem wpatrujemy się w kalendarz, marząc o końcówce czerwca i ostatnim etapie sesyjnych zmagań. Jeśli uda nam się uniknąć „kampanii wrześniowej”, przed nami trzy miesiące odpoczynku od uczelni, ale czy również od pracy? Wakacje to teoretycznie czas relaksu po ciężkim roku spędzonym na uczelni. W praktyce większość z nas przeznacza trzy miesiące na podreperowanie budżetu, który po burzliwym okresie juwenaliowym zazwyczaj świeci pustkami.
Z
badań przeprowadzonych przez Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości w ramach programu Przyszłe kadry polskiej gospodarki wynika, że w trakcie studiów czterech na dziesięciu studentów podejmuje dorywczą pracę. W okresie wakacyjnym liczba ta znacznie wzrasta. Któż z nas nie chciałby nieco zarobić przed wrześniowym wypoczynkiem lub następnym rokiem akademickim? Niby okres ten powinien być czasem udanego odpoczynku i regeneracji. Jednak jak to w kawale o Polaku, który bierze urlop, aby wyremontować dom, często wybór między pracą a odpoczynkiem pozostaje czysto iluzoryczny. Gdy zdecydujemy się na szukanie pracy, rozwija się przed nami wachlarz możliwości. W okresie przedwakacyjnym Internet wręcz huczy od ofert różnego rodzaju płatnych zajęć. Młodzi ludzie szukający wakacyjnej pracy dzielą się na dwie grupy. Pierwszej z nich zależy na powiększeniu zawartości swojego
14 | koncept | czerwiec 2016
portfela, głównym wyznacznikiem wyboru pracy jest przede wszystkim oferowana stawka. Dla nich nie liczy się atrakcyjność i różnorodność podejmowanej pracy. Druga grupą są studenci, którzy prócz zarobku chcieliby również „wyciągnąć z wakacyjnej pracy coś więcej”. Pod tym stwierdzeniem kryją się różne motywacje. Jedni szukają takich zajęć, które pozwolą zdobyć kompetencje przydatne w dalszej pracy. Inni wolą pracować tak, aby połączyć pożyteczne zajęcie z przyjemnym spędzaniem czasu. Coraz częściej wielu z nas szuka pracy na tzw. saksach. Według wspomnianego na początku badania wśród kierunków wakacyjnej emigracji prym wiodą: Wielka Brytania, Francja, Niemcy, Holandia i USA. Jeśli chodzi o pracę za wielką wodą, to zdecydowanie pierwszeństwo ma tutaj program Work & Travel. Z roku na rok zwiększa się liczba studentów, którzy wakacje poświęcają na zwiedzanie i pracę w kraju, w którym droga od pucybuta do milionera wydaje się najprostsza.
GOFRY, LODY, KUKURYDZA. PRZECIEŻ KTOŚ MUSI TO ROBIĆ Podobno żadna praca nie hańbi, a już z pewnością nie ta, która przyczynia się do poprawy komfortu wypoczynku innych ludzi. Gdy będziecie spacerować po ulicach polskich kurortów, zwróćcie uwagę na to, kto sprzedaje wam gofry/oscypki, a kto obsługuje w momencie wypożyczania rowerów lub składania zamówienia na dobry obiad. Z absolutną pewnością będzie to ktoś w wieku podobnym do waszego. Bardzo wielu młodych ludzi postanawia połączyć wakacyjny zarobek ze spędzeniem czasu w miejscu, gdzie będzie można choć trochę nacieszyć się urokami wakacji. Bardzo liczne są oferty pracy nad naszym pięknym morzem. Można przebierać w tych z zakresu gastronomii lub szeroko pojętych usług związanych z pracą na plaży. Praca przy samym
brzegu Bałtyku? Któż nie chciałby spróbować? Jak wspomina Magda, studentka Politechniki Poznańskiej, wyjazd do pracy związanej z morzem nie był łatwą decyzją: „Postanowiłam nabrać doświadczenia i popracować jako ratownik. Nie była to łatwa decyzja! Strach, obawa przed samotnym wyjazdem oraz świadomość odpowiedzialności trochę przerażały, jednak stwierdziłam, że raz kozie śmierć. Trafiłam na główną plażę we Władysławowie. Początki były trudne, okazało się, że to naprawdę jest ciężka praca, nie tylko
„Postanowiłam nabrać doświadczenia i popracować jako ratownik. Nie była to łatwa decyzja! Strach, obawa przed samotnym wyjazdem oraz świadomość odpowiedzialności trochę przerażały, jednak stwierdziłam, że raz kozie śmierć”. przyjemność łapania promieni słonecznych, lecz także wielka odpowiedzialność i ciągła czujność. Polecam wszystkim młodym ratownikom, aby wyjeżdżali
PRACA
„Praca biurowa, do której trzeba dojeżdżać czterdzieści minut, to może nie spełnienie marzeń (oglądanie zdjęć znajomych leżących na plaży przychodziło mi z trudnością), ale warto było się poświęcać. Zostałam w tej agencji na blisko rok, a zdobyte doświadczenie pomaga mi w obecnej pracy”. kłego wydarzenia, którym jest festiwal Kazimiernikejszyn. To był czas czystego szaleństwa, biegania tu i tam oraz pracy połączonej z zabawą. Wydawało mi się, że trudno będzie połączyć zajęcia związane z prowadzeniem pensjonatu z przygotowaniami do rozpoczęcia festiwalu. Udało się, a ja niezwykle mile wspominam ten wakacyjny czas”. Takich optymistycznych relacji można znaleźć wiele w komentarzach pod artykułami dotyczącymi sporów na temat zasadności pracy w wakacje.
Żadna praca nie hańbi, a już z pewnością nie ta, która przyczynia się do poprawy komfortu wypoczynku innych ludzi. nad morze i nabierali doświadczenia, bo nigdzie nie dzieje się tyle, co tam!”. Wiele wakacyjnych zawodów, tak jak profesja ratownika, wiąże się nie tylko z zarobkiem połączonym z kąpielami słonecznymi, ale i ogromnymi wyzwaniami. Gdy jedni przyjeżdżają odpoczywać, inni dbają o ich dobre samopoczucie i bezpieczeństwo. Warto o tym pamiętać w czasie wakacyjnych wojaży. Może w przyszłym roku to wy znajdziecie się na ich miejscu?
DOŚWIADCZENIE, CZYLI PRZYJEMNE Z POŻYTECZNYM Wakacje to również dobry czas na zdobywanie doświadczenia, które może przydać się w przyszłej karierze zawodowej. Taki miks, w którym łączymy poszerzanie swoich kompetencji z polepszeniem stanu finansowego naszego konta, to bardzo dobry sposób na spożytkowanie trzech, a w przypadku walczących z poprawkami, dwóch miesięcy wakacji. Jak to wygląda w praktyce? Historii praktycznie tyle ilu studentów. „Udało mi się znaleźć wakacyjny staż (mało płatny, ale zawsze) w jednej z warszawskich agencji PR-owskich” – wspomina Astrid Jarosławska, studentka UW. „Praca biurowa, do której trzeba dojeżdżać czterdzieści minut, to może nie spełnienie marzeń (oglądanie zdjęć
znajomych leżących na plaży przychodziło mi z trudnością), ale warto było się poświęcać. Zostałam w tej agencji na blisko rok, a zdobyte doświadczenie pomaga mi w obecnej pracy”. Wśród największych barier, przed jakimi stają młodzi ludzie podejmujący stałą pracę, prawie każdy wymienia brak doświadczenia i umiejętności praktycznych. Wakacje mogą być dobrą okazją do nadrobienia tych zaległości… A co, gdy chcemy połączyć przyjemne z pożytecznym? Fani kultury mogą bez problemu załapać się do pracy na którymś z licznych festiwali przetaczających się w wakacje przez Polskę. Gama zajęć jest szeroka. Począwszy od możliwości odbycia praktyk (co prawda bezpłatnych, ale z wliczonym w program pracy karnetem i zakwaterowaniem), pracy w strefach gastronomicznych, informacyjnych, biurze prasowym, na kontakcie z ulubionymi artystami skończywszy. Warto właśnie teraz zajrzeć na strony przeróżnych festiwali i sprawdzić, czy organizatorzy nie poszukują pomocników. Ewa Sidor, studentka Politechniki Białostockiej, tak opisuje swoją przygodę podczas organizacji pierwszej edycji festiwalu Kazimiernikejszyn: „Podczas tamtych wakacji pracowałam w pensjonacie niedaleko Kazimierza Dolnego, przy okazji udało mi się wkręcić w przygotowania do niezwy-
NA CO ZWRÓCIĆ UWAGĘ? Gdy już zdecydujemy się na szukanie wakacyjnej pracy, poświęćmy trochę czasu na znalezienie odpowiedniego zajęcia. Warto stale śledzić grupy z ofertami pracy. Już od czerwca zapełniają się one kolejnymi ofertami, spośród których możemy wybierać. Trzeba uważać, żeby nie zostać nabitym w butelkę przez potencjalnego pracodawcę. Unikajmy ogłoszeń zawierających tylko numer telefonu i małą liczbę konkretów. Treść ogłoszenia jest niezwykle ważna. Dla pracodawcy powinna być wizytówką, a dla nas zachętą do podjęcia pracy. Wiele osób decyduje się pracować w wakacje na czarno. Skuszeni wizją większego zarobku zapominamy o tym, że umowa chroni przed wyzyskiem albo nawet oszustwem ze strony zatrudniającego. Brak chęci podpisania z nami stosownych dokumentów powinien automatycznie zapalić nam w głowie czerwoną lampkę. Podjęcie pracy w wakacje to indywidualna decyzja każdego z nas. Studia nie polegają jedynie na zdobyciu tytułu magistra bądź inżyniera. To przede wszystkim okres zdobywania doświadczenia i tylko od nas zależy, czy po dziewięciu miesiącach zmagań na uczelni znajdziemy dość siły na kolejne wyzwania. Rzeczywistość ciężkiej pracy w okresie wypoczynku może nieco rozczarować. Jednak pieniądze zarobione w wakacje zawsze możemy wydać w roku akademickim. Wtedy okazji z pewnością nie zabraknie.
15
KULTURA KULTURA
Rock z partią w tle
czyli dziwny jest (był ?) ten świat
KUBA GRABSKI
dziennikarz , prezenter , animator kultury , muzyk
Muzyka rozrywkowa krajów demokracji ludowej, w tym także polska, była naturalnym elementem propagandy. Cenzorzy mieli w czym wybierać. Powstawało wówczas mnóstwo piosenek bezpiecznych dla rządzącej nieomylnie partii. Te, które trafiały pod cenzorski nóż, tworzyli młodzi i kontestujący artyści. Były dziełem odwagi i źle wpływały na poziom życia ich autorów.
O
ile zachodni rockowi buntownicy na ogół mogli pracować i żyć na satysfakcjonującym poziomie, o tyle ich polscy koledzy mieli prawdziwe powody do wyrażania swego niezadowolenia. I chodziło nie tylko o wszechobecną
16 | koncept | czerwiec 2016
biedę, lecz także o możliwość wyjeżdżania na Zachód. Tam muzycy mogli kupować płyty, aby dowiedzieć się, co się dzieje w światowej muzyce rockowej (taka muzyka była wówczas prawie nieobecna na antenie polskiego radia), a także zaopatrzyć się w sprzęt nagłośnieniowy i instrumenty. Te produkowane w Polsce określano mianem „niezdrowych ortopedycznie”. Z koncertów z Holandii zespół Breakout przywiózł porządne nagłośnienie, a lider zespołu, Tadeusz Nalepa, stał się posiadaczem prawdziwego Gibsona Les Paul. Kolejne instrumenty klawiszowe przywoził z Zachodu Czesław Niemen. Na szczęście nikt jak dotąd nie zasugerował, że wyjazdy te były możliwe dzięki współpracy muzyków ze służbami specjalnymi PRL. Faktem jednak jest, że w tamtym czasie wyjeżdżali nieliczni, choć przedstawicieli rozrywki traktowano nieco łagodniej jako swoistych ambasadorów polskiej kultury. Co nie znaczy, że władza nie ingerowała w ich działania, na przykład dyktując, jak powinien wyglądać muzyk. Nalepie podczas jednego z pierwszych występów nakazano założyć włosy za uszy. Czesławowi Niemenowi grożono zakazem występów, jeśli nie skróci włosów i nie przestanie nosić hippisowskich ubrań. A to on był autorem jednego z pierwszych
polskich protest songów Dziwny jest ten świat. Co ciekawe, władza nie domagała się ocenzurowania tekstu tego utworu, a poprzez wręczenie Niemenowi Nagrody Prezesa Radiokomitetu postanowiła artystę zawłaszczyć i osłabić jego siłę.
JAZZ ROCK I MILICJA OBYWATELSKA Kiedy przyglądamy się naszej przeszłości, widać, jak była skomplikowana. W latach sześćdziesiątych ciągle nie byliśmy jeszcze krajem suwerennym, a przecież wszyscy chcieli w nim żyć. I władze, które musiały wiele spraw uzgadniać z Wielkim Bratem rządzącym w Moskwie całą Europą Wschodnią, i zwyczajni ludzie, którym nie wystarczało pieniędzy, i wreszcie artyści. Niełatwo dziś zrozumieć ich dylemat – pracować, bratając się z władzą, czy zdecydować się na istnienie „podziemne”, ale bez gwarancji na zarobek. Oczywiście ten dylemat dotyczył tylko części muzyków. Właściwie od wymyślenia terminu „bigbit” przez Franciszka Walickiego po październikowym przełomie w roku 1956 aż po początek lat siedemdziesiątych polska muzyka młodzieżowa pozbawiona była elementu buntu. Pozwalała się jedynie wyszaleć na koncertach, a i to
KULTURA oczywiście pod czujnym okiem Milicji Obywatelskiej. O prawdziwym początku rocka, który z czasem stał się polskim głosem wolności, można mówić w odniesieniu do pierwszej połowy lat siedemdziesiątych. Dzięki Breakoutom i Niemenowi, którzy współpracowali z muzykami jazzowymi (Namysłowski, Urbaniak, Nahorny), pojawiło się w Polsce zjawisko rocka progresywnego. Karierę swoją rozpoczynał wtedy także Józef Skrzek, późniejszy lider SBB. Ambitne propozycje miały na swoim koncie formacje Dżamble, Romuald i Roman oraz Klan. Płytowy debiut tej ostatniej, Z brzytwą na poziomki, narobił niezłego zamieszania w roku 1970. Był to czas, kiedy muzyka oficjalna, radiowo-telewizyjna, coraz bardziej rozjeżdżała się z tą graną na koncertach. Był to także moment, w którym artyści zaczęli swą zabawę w kotka i myszkę z wszechwładnym Głównym Urzędem Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, czyli cenzurą (swoją drogą, nazwa tej instytucji wygląda jakby żywcem wyjęto ją z książki Orwella Rok 1984). Stanie się to standardem lat osiemdziesiątych.
Buntowniczy przekaz stał się znakiem rozpoznawczym Festiwalu Muzyków Rockowych w Jarocinie. To nieduże miasteczko przez lata było oazą wolności i manifestowania odmienności. Przy okazji tak silnej obecności państwa w kulturze warto przypomnieć, że w tamtych czasach nie każdy mógł być artystą. Decydowała o tym ministerialna komisja, która kierując się sobie tylko znanymi powodami, przyznawała status artysty tylko wybranym. Najczęściej nie miało to żadnego związku z liczbą sprzedawanych płyt czy frekwencją na koncertach. Za to miało bezpośredni wpływ na pieniądze zarabiane na scenie. Stawki były przyznawane dożywotnio.
MŁODA GENERACJA I STAN WOJENNY Pierwsze jaskółki nowego nurtu w polskim rocku z konieczności miały związek z tym, co oficjalne i państwowe, bo niczego innego nie było. Pod koniec lat siedemdziesiątych, najpierw w Sopocie, a później w Jarocinie rozpoczęto organizowanie koncertów pod szyldem Muzyka Młodej Generacji (MMG) i wtedy właśnie,
jeszcze całkiem niebuntowniczo, po raz pierwszy zaprezentowali się widzom: Brygada Kryzys, Dezerter, Republika, a także Maanam, TSA, Dżem, Porter Band, Mech. Odległość między trzema pierwszymi zespołami i pozostałymi była dość duża. Decydowały o tym odważne teksty utworów oraz niepokazywanie się ich w „reżimowej”, jak to wtedy mówiono, telewizji czy radiu. Choć z czasem (w drugiej połowie lat osiemdziesiątych) pojawienie się państwowej Rozgłośni Harcerskiej pozwoliło wielu niezależnym zaistnieć na falach eteru. Mimo obecności w niej wielu niepokornych, MMG była tylko swoistym katalizatorem na rockowej scenie. Przełomu dokonała Solidarnościowa rewolucja, po której przyszedł mrok stanu wojennego. Jak wspomina Robert Brylewski, kilka dni po 13 grudnia 1981 roku do sali prób Brygady Kryzys weszło wojsko. Oprócz instrumentów znaleziono fragment tekstu: „I tylko nocą psy stadami chodzą pustymi ulicami. Gdzie jest mój dom, kto mi zabrał dom”. To wystarczyło, żeby zapieczętować lokal i zakazać w nim prób.
nazwie, dowodzonej przez Lecha Janerkę. A potem już jakoś poszło, wentyl bezpieczeństwa w postaci coraz większej liczby festiwali rockowych, Rozgłośni Harcerskiej i listy przebojów Programu Trzeciego coraz bardziej się rozszczelniał i polski rock stał się naturalnym elementem polskiej kultury, konsekwentnie prowadzącym nas do wolności. Ta, zdaniem Joanny Szczepkowskiej, nastała 4 czerwca 1989 roku. P.S. A co z „hymnami” pokoleniowymi Perfectu, Lombardu, Turbo czy Lady Pank ? Nic. Choć zahaczają o kontestację, ich twórcy nie mieli z nią wiele wspólnego.
PUNKOWA ODWILŻ I TRIUMF WOLNOŚCI Po wielu miesiącach marazmu na bazie ideologii punk „zrób to sam” zaczęły kiełkować kolejne polskie grupy, których obecność bez wątpienia wywarła ogromny wpływ na walkę o wolność. Izrael, Tilt, Kult, Siekiera, Moskwa, Deuter, WC i wiele, wiele innych, których buntowniczy przekaz stał się znakiem rozpoznawczym Festiwalu Muzyków Rockowych w Jarocinie. To nieduże miasteczko przez lata było oazą wolności i manifestowania odmienności. Wszystko mogło się dziać oczywiście za przyzwoleniem władzy, wówczas chyba nieświadomej tego, jaką moc może mieć muzyka i różne hymny pokoleniowe nagrywane na magnetofony kasetowe, a później powielanie w tysiącach egzemplarzy. Jarocin nie tolerował ściemy i podejrzeń o kolaborację z władzą. Tam właśnie odbył się słynny koncert Republiki. Rozpoczął się milczącą agresją widowni, aby zakończyć się wielkim triumfem zespołu, którego nie chciano puścić ze sceny. W roku 1982 wydany został debiut Brygady Kryzys i singiel Dezertera z piosenką Spytaj milicjanta (część nakładu została zniszczona przez cenzurę), rok później na scenie zadebiutował Kult. Zespół swoją pierwszą płytę wydał dopiero cztery lata później. Głównie z powodu bezkompromisowej walki Kazika Staszewskiego z cenzurą. W 1985 ukazała się jedna z najważniejszych polskich płyt rockowych, Klaus Mitffoch, formacji o tej samej
Rockowe festiwale, nasze i cudze 29.06-02.07 Open’er Festiwal, Gdynia Kosakowo 07-09.07 Jarocin Festiwal 14-16.07 Przystanek Woodstock, Kostrzyn nad Odrą 05-07.08 Off Festiwal, Katowice 19-20.08 Kraków Live Festival 27.08 Capital of Rock, Stadion Wrocław 01-03.09 Soundrive Festiwal, Gdańsk B90 23-25.06 Tinderbox Odense, Dania 01-4.07 Les Eurockeennes, Belfort, Francja 26–28.08 Reading Music Festiwal, Wielka Brytania 17
PODRÓŻE PODRÓŻE
Islandzkie wyzwanie MONIKA WIŚNIOWSKA
dziennikarka i pasjonatka mediów społecznościowych
„Moje wyzwanie i przekraczanie barier miało pomóc osobie niepełnosprawnej przekroczyć codzienne bariery, które są pewnie większe, niż moje dziesięciodniowe zmagania” – mówi Łukasz Smogorowski o swojej charytatywnej samotnej wyprawie przez Islandię. Monika Wiśniowska: Co było pierwsze, pomysł na wyjazd czy na akcję charytatywną? Łukasz Smogorowski: Oba pomysły chodziły mi po głowie od dawna. Wiedziałem, że gdzieś pojadę i wiedziałem, że pragnę komuś pomóc. Chciałem obie rzeczy połączyć i dzięki wsparciu NZS Uniwersytetu Warszawskiego nawiązałem współpracę z Fundacją Poza Horyzonty, a oni wybrali Sławka. Jego proteza jest już w bardzo kiepskim stanie, ponieważ Sławek jest osobą niezwykle aktywną – trenuje pływanie i jeździ na rowerze. Pomoc takiej osobie miała mieć też związek z samą wyprawą – moje wyzwanie i przekraczanie barier, czyli Islandia zimą, miała pomóc drugiej osobie przekroczyć codzienne bariery, które są pewnie większe, niż moje dziesięciodniowe zmagania. Jak przygotowywałeś się do wyprawy? Przygotowania kondycyjne zacząłem mniej więcej… 15 lat temu – tyle trenuję długodystansowe biegi górskie. Ten rodzaj treningu jest bardzo uniwersalny. Pozwolił mi przejechać na rowerze Himalaje właściwie bez przygotowania kolarskiego, a teraz Islandię na biegówkach, po zaledwie kilku treningach na nartach. Biegi ultra ćwiczą też formę psychiczną. Uczą pokonywać skrajne zmęczenie. Uodporniają. Osobna sprawa to przygotowania sprzętowe. Bez poważnych sponsorów trzeba bardzo rozsądnie kompletować ekwipunek. Warto korzystać z doświadczeń innych podróżników, czytać relacje,
18 | koncept | czerwiec 2016
opinie dotyczące konkretnego wyposażenia. Przetestować wszystko, co tylko się da, w jak najbardziej zbliżonych warunkach – łącznie z samym sobą. Ostatnia rzecz to logistyka, wyznaczanie trasy, bilety, kontakt ze służbami ratowniczymi, zgłoszenie ekspedycji itd. Do tego dochodzi kwestia nagłaśniania wyprawy i realizacja głównego celu, czyli zbiórki. Sporo elementów, które trzeba złożyć w całość. Islandia zimą jest wyzwaniem, a samotna wyprawa – jeszcze większym. Rozważałem zabranie kogoś ze sobą, ale to jest duża odpowiedzialność. Niewiele znam osób, które by się tego podjęły. Problematyczna jest nawet waga sprzętu i konieczność przemieszczania się z nim. Na początku i na samym końcu drogi nie było śniegu, więc niosłem 40 kilogramów na plecach przy dość dużym wietrze. Jak wygląda codzienność takiej wyprawy? Każdego dnia wykonuje się te same „rytuały”. Rano trzeba się przemóc i wysunąć ze śpiwora. Nie było to łatwe. Przez kilka dni temperatura spadała do -27 stopni, w namiocie było trochę cieplej, około -20. Z zagarniętego do przedsionka śniegu robiłem śniadanie, czyli zalewałem żywność liofilizowaną. Robiłem też litr herbaty na cały dzień i kolejne 1,5 litra śniegu pakowałem do camelbaka (specjalny bukłak na wodę), schowanego pod kurtką. Piłem w marszu przez ustnik. Ze śpiwora całkiem wysuwałem się, gdy już wszystko było gotowe do spakowania do sań. Obóz zwijałem najszybciej jak to możliwe, cały
czas w ruchu. Ruch to ciepło. Po wyruszeniu brnąłem przed siebie przez osiem-dziesięć godzin, zatrzymując się kilka, kilkanaście razy, ale najwyżej na dwie minuty, żeby wypić łyk herbaty albo zrobić zdjęcie. Nigdy nie łączyłem tych czynności. Postoje musiały być jak najkrótsze. Nie chodzi o sam mróz, ale o wiatr – wichury powodowały, że odczuwalna temperatura była nawet o kilkanaście stopni niższa. Zdjęcie grubych zewnętrznych rękawic nawet na krótką chwilę powodowało drętwienie palców. I to pomimo że miałem pod nimi jeszcze jedną cieńszą parę rękawiczek To taka ochrona pierwszego kontaktu. Nie uchroniły mnie one jednak od lekkich odmrożeń. Przez niedoskonałości sprzętu zmuszony byłem kilka razy podczas rozbijania namiotu pracować bez grubych rękawic. Wystarczyło kilkanaście minut. Na szczęście po miesiącu wróciło pełne czucie w palcach, przeszło też nieprzyjemne mrowienie. To było jednak balansowanie na granicy. Sprzęt ma naprawdę ogromne znaczenie. Rozbijałeś namiot w miejscach, które jakkolwiek chroniły przed wiatrem? Raz dotarłem do nieczynnego schroniska, które miało otwarty przedsionek – tam udało mi się rozbić namiot. Ale kiedy następnego dnia próbowałem wyjść, był tak duży wiatr, że nie potrafiłem otworzyć drzwi. Dostawałem codziennie informacje o pogodzie od partnerów z Fundacji Fabryka Muzyki i niektóre z nich brzmiały: „Zbliża się huragan, szukaj schronienia”. Na otwartej przestrzeni szukałem przynajmniej głazów, za którymi mógłbym się schować.
PODRÓŻE
Gdy próbuję sobie wyobrazić taką pustkę, mam wrażenie, że wpływa bardzo depresyjnie. To nie był dla mnie problem. Zafascynowałem się surowością tej natury i faktem, że nie było tam żadnego żywego stworzenia. Miałem tylko jedną dziwną przygodę – wydawało mi się, że dostrzegłem na horyzoncie jakieś poruszające się zwierzę. Zacząłem je gonić i zboczyłem z trasy. Kiedy dojechałem do tego miejsca, okazało się, że to kamień, w dodatku wmarznięty w ziemię, więc nie miał prawa się przemieszczać. Nie mam pojęcia, co się stało. Islandczycy mówią, że to elfy, oni bardzo w nie wierzą. Być może udało ci się jednego znaleźć. Być może, bo nie potrafię w żaden inny sposób tego wytłumaczyć. Objaw skrajnego wyczerpania organizmu? To się wydarzyło rano, więc byłem wypoczęty, przy pełnej widoczności.
Aplikacje na wakacje MONIKA WIŚNIOWSKA
dziennikarka i pasjonatka mediów społecznościowych
Planujesz krótki urlop? A może wyprawę życia? Bez względu na rodzaj podróży warto zaopatrzyć się w aplikacje, które ułatwią wakacyjne eskapady. Oto subiektywne zestawienie sprawdzonych i cenionych na całym świecie aplikacji. PACKPOINT Zdarza ci się zapomnieć czegoś ważnego albo chaotycznie wrzucać wszystko do walizki? Dzięki tej aplikacji nie będziesz się więcej zastanawiać, czy masz wszystko ze sobą – możesz tworzyć listy aktywności oraz listy rzeczy, które musisz zabrać.
To była jedyna taka sytuacja? Jeden raz miałem jeszcze zaburzenia perspektywy, ale to było w trakcie śnieżycy. Nie zauważyłem rozpadliny – cała dolina, którą chciałem przekroczyć, była pokryta lodem i śniegiem, a na jej dnie, między dwoma wzgórzami, była rzeka. W ostatniej chwili zauważyłem krawędź i wbiłem się w śnieg. Kiedy się przejaśniło, wyszło na jaw, że obok mnie była trzydziestometrowa przepaść.
Zbiórka na protezę Sławka w dalszym ciągu trwa, a wpłat można dokonywać przez stronę Fundacji Poza Horyzonty: pozahoryzonty. org/slawomir-szepielak. Na fanpage’u Islandzkiego wyzwania można natomiast przeczytać relację z wyprawy i śledzić losy całej akcji: facebook. com/islandzkie.wyzwanie.
W trakcie pakowania wystarczy odhaczyć wrzucone właśnie do walizki przedmioty, by mieć pewność, że jest odpowiednio spakowana. Idealna aplikacja dla tych, których przygotowania do wyjazdu przyprawiają o ból głowy.
wcześniej pobrać na telefon wycinek mapy i korzystać z niego offline, co idealnie sprawdza się podczas zwiedzania.
KAYAK, TRIP ADVISOR, BOOKING.COM Hotele, loty i wypożyczanie samochodów w jednym miejscu. A do tego porównywarka ofert i bardzo intuicyjny interfejs. Trudno się dziwić, że Kayak to jedna z najpopularniejszych aplikacji podróżniczych. Uznaniem internautów cieszy się też Trip Advisor – pomoże znaleźć nie tylko hotele czy loty, lecz także restauracje i atrakcje turystyczne danego miejsca. Ciekawa jest również opcja „w pobliżu”, która pokazuje interesujące obiekty leżące blisko naszego miejsca pobytu. W czołówce tego typu aplikacji bez wątpienia znajduje się też booking. com, dzięki której można zarezerwować noclegi na całym świecie oraz zobaczyć jak zostały one ocenione przez innych użytkowników.
GOOGLE MAPS Google Maps nie trzeba nikomu przedstawiać. Warto podkreślić jednak dodatkową funkcję, która nie jest powszechnie znana – jeśli wiesz, że za granicą nie będziesz mieć dostępu do Internetu, możesz
E-PODRÓŻNIK PKP, PKS, ceny biletów – poruszanie się w gąszczu opcji komunikacyjnych w Polsce dawno nie było tak proste. Dzięki tej aplikacji wyszukasz połączenia między różnymi adresami, kupisz bilety i skorzystasz z nawigacji. Co ważne, aplikacja łączy w sobie komunikację miejską i międzymiastową, więc kompleksowo doprowadzi cię do celu.
ACCUWEATHER Warto zainstalować aplikację, która pokazuje prognozę pogody dla większości miejsc na świecie, żeby przygotować się na różne warunki atmosferyczne. Ciekawą funkcją jest aktualizowana co minutę prognoza opadów dla danego miejsca na następne dwie godziny. Dzięki temu łatwo zaplanujesz zwiedzanie – bez stresu, że za chwilę niespodziewanie zacznie padać deszcz.
IPOLAK Aplikacja przygotowana przez MSZ to niezbędnik w sytuacjach kryzysowych – podpowie co zrobić w razie kłopotów i poda adres najbliższej placówki dyplomatycznej. Znajdziesz tam również aktualne ostrzeżenia dla podróżujących,
19
PODRÓŻE
Tunezja – kraj jak marzenie MARTYNA KOŚKA
Przed kilkoma laty Tunezja zaczęła stawać się jednym z głównych celów wakacyjnych podróży Polaków. Ma piękne piaszczyste plaże, dziesiątki hoteli oferujących usługi na wysokim poziomie i kilka tysięcy lat historii zaklętej w zabytkach.
J
ednak w 2015 roku, po dwóch zamachach terrorystycznych wymierzonych w turystów, liczba przyjeżdżających spadła o ponad połowę. Wiele biur podróży na wiele miesięcy wykreśliło ten kraj ze swojej oferty. W efekcie w drugiej połowie 2015 roku swoją działalność zawiesiło ponad 60 z 500 działających dotychczas hoteli, a setki pracowników obsługi ruchu turystycznego utraciło pracę.
SOUSSE, WAŻNY KURORT Ale turyści powoli zaczynają wracać do Tunezji. Nie jest to ruch masowy, bo strach wciąż zniechęca do przyjazdów, niemniej jednak na tunezyjskich ulicach coraz częściej można usłyszeć języki obce. Przyjeżdżający chętnie zatrzymują się w trzecim co do wielkości mieście Tunezji, Sousse. Zostało ono założone w IX wieku p.n.e. W centralnej części miasta znajduje się medyna, czyli stara dzielnica arabska, typowa dla miast Afryki Północnej. 22 kilometry od Sousse, w mieście Monastyr, urodził się Habib Burgiba, pierwszy prezydent niepodległej Tunezji. W domu, w którym przyszedł na świat, dziś znajduje się muzeum ruchu narodowego prezentujące historię walki o niepodległość.
KAIRUAN, ŚWIĘTE MIASTO W Tunezji leży również święte miasto islamu, Kairuan. Uznaje się, ze jest to, po
20 | koncept | czerwiec 2016
Mekce, Medynie i Jerozolimie, czwarte najważniejsze miasto muzułmanów; siedem pielgrzymek do Kairouanu może zastąpić hadżdż do Mekki. Największym zabytkiem Kairuanu jest wpisany na listę UNESCO Wielki Meczet z VII wieku. Oprócz niego w mieście znajduje się jeszcze około stu innych meczetów. Warto poświęcić jeden dzień na zwiedzenie stolicy kraju, Tunisu. Miasto między XIII a XVI wiekiem było religijnym i intelektualnym centrum świata arabskiego. W Narodowym Muzeum Bardo znajduje się największa w Tunezji kolekcja rzymskich mozaik. Mozaiki, umieszczane pierwotnie na podłogach w domach bogatych Rzymian, miały podkreślać status majątkowy ich właścicieli. Z Tunisu można wybrać się do położonych nad morzem ruin słynnej Kartaginy. Zachowały się tutaj ruiny z epoki punickiej, a przede wszystkim rzymskiej. Teatr, amfiteatry, termy, domy mieszkalne. A trzy kilometry dalej miasteczko Sidi Bou Said przyciąga turystów tajemniczymi zaułkami i niewielkimi domkami, pomalowanymi właściwie wyłącznie na biało i niebiesko. Wygląda to niezwykle malowniczo – zwłaszcza gdy stanie się na wzgórzu i obejmie wzrokiem błękit morza, zatokę i port.
ATRAKCJE DLA KAŻDEGO Co jeszcze można zrobić w Tunezji? Warto wybrać się na pustynię, żeby wziąć udział w wycieczce na wielbłądach lub przemknąć po wydmach samochodem z napędem na cztery koła. Można pojechać do niewielkiego miasteczka El Jem, w którym znajduje się największy w Afryce Północnej amfiteatr – pozostałość po czasach rzymskich. A w skałach okalających miasteczko Matmata przybysze zanurzają się w świat domostw
W Tunezji kręcono niektóre epizody Gwiezdnych Wojen. Nieopodal miasteczka Matmata można poczuć się jak Anakin i Luke Skywalker na pustynii Naboo. wykutych w litym kamieniu. To tutaj kręcono niektóre epizody Gwiezdnych Wojen. W Matmata łatwo poczuć się jak Luke Skywalker na pustyni Naboo.
CZY TO JEST BEZPIECZNE? Tunezyjczycy zrobili wiele, by zminimalizować ryzyko kolejnych ataków skierowanych przeciwko turystom. Wzmocniono ochronę hoteli – obowiązkowo muszą one monitorować cały swój teren łącznie z wejściem od strony plaż, a osoby postronne nie mogą swobodnie przebywać na ich obszarze. Turyści muszą nosić na nadgarstkach opaski potwierdzające, że są w danym hotelu zameldowani, zaś każdy wjeżdżający przez bramę autokar musi zatrzymać się na szybką kontrolę dokumentów. Hoteli pilnuje więcej służb porządkowych niż rok temu. Służby mają do pomocy specjalnie wyszkolone psy. Ustawowo wprowadzone zostały procedury postępowania w sytuacjach, w których zachodzi podejrzenie, że meldujący się gość może być członkiem grupy terrorystycznej. Czy te zabezpieczenia okażą się wystarczające? Gwarancji bezpieczeństwa nie ma nigdy – i to nie tylko w Tunezji. Każdy turysta sam musi sobie odpowiedzieć na pytanie, czy będzie się tu czuł komfortowo. Jeśli zdecyduje się na wyjazd, będzie mógł skorzystać z niezliczonych tunezyjskich atrakcji.
EKSPERCI EKSPERCI
Gdzie szukać informacji o inwestowaniu MARTYNA KOŚKA
prawnik , współpracuje z portalem obserwatorfinansowy . pl
Inwestowanie na giełdzie wymaga wiedzy na temat podstawowych mechanizmów rynkowych oraz umiejętności czytania danych liczbowych analiz czy prognozowania zmian wartości akcji w czasie. Nie jest to ani wiedza tajemna - wyłącznie dla wybranych, ani trudnodostępna. Przed rozpoczęciem inwestowania warto poświęcić trochę czasu na zapoznanie się z mechanizmami funkcjonowania rynku kapitałowego, gdyż bazowanie tylko i wyłącznie na intuicji to za mało. Wiedza z pewnością zaprocentuje, podnosząc pewność siebie początkujących inwestorów oraz zwiększy szanse na trafne decyzje.
P
odstawowym źródłem informacji o giełdzie jest strona internetowa Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie (www.gpw.pl). Zawarte są tam informacje o indeksach giełdowych i notowanych spółkach oraz duży wybór materiałów do samodzielnej nauki (słowniczek podstawowych pojęć, materiały edukacyjne). Dla wszystkich zainteresowanych osób i dla poczatkujących inwestorów Szkoła Giełdowa oferuje kursy „Podstawy Inwestowania na Giełdzie” a dla osób na poziomie średniozaawansowanym oferowane są zajęcia „Inwestowanie na Giełdzie”. Kursy odbywają się w siedzibie giełdy w Warszawie oraz wybranych ośrodkach akademickich na terenie całego kraju. Informacje o terminach zajęć można znaleźć na dedyko-
wanej stronie stronie (https://www.gpw. pl/osrodki). Kursy są odpłatne a liczba miejsc ograniczona. Obowiązuje wcześniejsza rejestracja uczestników. Na warszawskiej Giełdzie można też zrealizować wizytę edukacyjną.Młodzież licealna oraz uczniowie z ostatnich klas gimnazjum mogą uczestniczyć w lekcji, w której pracownik GPW omawia rolę i funkcjonowanie giełdy. Wizyta, połączona z krótkim zwiedzaniem budynku, trwa około 60 minut i daje możliwość obejrzenia giełdy „od środka”.
PORTALE I SERWISY INTERNETOWE W Internecie dostępnych jest wiele blogów i serwisów poświęconych giełdzie i inwestowaniu. Większość z nich prowadzona jest w sposób rzetelny i bardzo profesjonalny, co nie oznacza, że wszystkie porady pochodzące z Internetu mogą być bezkrytycznie przyjmowane i stanowić podstawę podejmowania decyzji. Należy wystrzegać się korzystania ze stron, których autorzy w rzeczywistości promują określone produkty (np. akcje konkretnej firmy), choć robią to pod przykrywką dostarczania materiałów edukacyjnych. Blogi w dość przystępny sposób opisują zagadnienia związane z inwestowaniem. Trzeba jednak pamiętać, że ich autorzy nie zawsze są specjalistami od finansów i giełdy a pisząc blog, kierują się swoim własnym doświadczeniem, które niekoniecznie będzie miało zastosowanie w sytuacji innych uczestników giełdy. Dobrym narzędziem dla inwestorów mogą się okazać administrowane przez blogerów fora, na których inwestorzy wymieniają się uwagami. Autorzy najpopularniejszych z nich zapraszają niekiedy do udziału w dyskusjach maklerów, znanych ekonomistów czy dziennikarzy gospodar-
artykuły powstały w ramach cyklu
„ giełda
czych, którzy profesjonalnie odpowiadają na pojawiające się pytania. Niektórzy idą też o krok dalej i proponują dodatkowe materiały filmowe, webinary (seminaria internetowe), czy codzienną subskrypcję analiz giełdowych.
PRASA I WYDANIA ELEKTRONICZNE Obecnie praktycznie wszystkie serwisy gospodarcze i ekonomiczne (ale także informacyjne) mają rozbudowaną część poświęconą inwestycjom giełdowym. Oferują analizy, wykresy a także wywiady z osobami związanymi ze światem finansów i biznesem. Doświadczony inwestor potrafi z takich wywiadów wyczytać wiele „między wierszami”, m.in. o planach spółki czy problemach, z którymi spółka się aktualnie boryka. Do najpopularniejszych serwisów traktujących o giełdzie należą: -Puls Biznesu (w szczególności pod adresami pulsinwestora.pb.pl i notowania.pb.pl) -Parkiet.com -Money.pl (www.money.pl/gielda/) -Bankier.pl (www.bankier.pl/gielda) Wiadomości giełdowe można przeczy tać także w serwisach Gazety Wyborczej, Wirtualnej Polski i Onetu. Porad z zakresu inwestowania nie należy stosować bezkrytycznie, lecz starać się odnieść je do własnej sytuacji. Każdy inwestor ma inne potrzeby, inwestuje środki w innej wysokości i w różny sposób oznacza horyzont inwestycyjny. Wskazówki wyczytane w jednym źródle warto konfrontować z opiniami innych autorów. W miarę zdobywania doświadczenia, każdy inwestor będzie działał coraz swobodniej i z większą pewnością siebie.
jest dla ludzi ” przy współpracy z fundacją gpw
21
ROZMOWA KONCEPTU ROZMOWA
Młodzież trudniejsza niż NATO ROZMOWA Z GENERAŁEM ROMANEM POLKO O Światowych Dniach Młodzieży, szczycie NATO i bezpieczeństwie z generałem Romanem Polko rozmawia Mateusz Zardzewiały. Mateusz Zardzewiały: Zbliżają się dwa ważne wydarzenia na międzynarodową skalę, które odbędą się w Polsce: szczyt NATO i Światowe Dni Młodzieży. Zabezpieczenie którego z nich będzie większym wyzwaniem dla służb? Gen. Roman Polko: Wyzwaniem dla służb z pewnością będą Światowe Dni Młodzieży. Jeżeli chodzi o szczyt NATO, to wiadomo, że nie łączy się on z imprezami towarzyszącymi, z napływem potężnych tłumów ludzi, których nie znamy. Oczywiście jest to wydarzenie o dużym znaczeniu, ale organizowaliśmy już w Polsce spotkania o podobnym charakterze, choćby szczyt ekonomiczny. Więc nasze służby wiedzą, jak się współdziała np. z ochroną prezydenta Stanów Zjednoczonych czy też funkcjonariuszami pilnującymi innych ważnych gości. Dlatego zdecydowanie łatwiej będzie zabezpieczyć i kontrolować spotkanie przywódców państw NATO niż Światowe Dni Młodzieży. Jakich zagrożeń możemy się spodziewać w trakcie odbywających się w Krakowie Światowych Dni Młodzieży? W czasie tej imprezy mogą wystąpić zagrożenia rozmaitego typu. Zaczynając od różnego rodzaju wariatów w rodzaju człowieka, który zostawił we wrocławskim autobusie bombę, poprzez takich, którzy rozmyślnie wszczynają fałszywe alarmy bombowe. Jednak mimo wszystko trzeba na to reagować, ponieważ w XXI wieku mamy do czynienia z zagrożeniem terrorystycznym, które jest realnym problemem. Nie można również wykluczać zorganizowanej serii zamachów,
22 | koncept | czerwiec 2016
podobnych do działań terrorystów np. we Francji. Mogą oni uderzać w te miejsca, w których będzie zbierało się najwięcej ludzi – a więc siłą rzeczy nie w te najbardziej chronione, tylko takie, do których możliwy jest łatwy dostęp. Właśnie takie zagrożenia trzeba szczególnie brać pod uwagę. A czy nasze służby biorą je teraz pod uwagę, traktują poważnie? Demonstrujemy swoją moc, pokazując wyszkolenie oddziału specjalnego żandarmerii wojskowej czy jednostki specjalnej GROM. I pewnie jeszcze jakieś inne jednostki również będą ćwiczyć techniki, które od co najmniej dziesięciu lat nasze służby specjalne mają właściwie opanowane do perfekcji. Pewnie, że te elementy również są ważne. Jednak niestety, mimo zapewnień, nie zwraca się należytej uwagi na takie rzeczy jak koordynacja działań służb, spójność i jednolitość dowodzenia, utrzymanie łączności. Ale przede wszystkim trzeba wziąć pod uwagę aspekty prawne tego typu działań w sytuacji kryzysowej oraz ewentualną odpowiedzialność za ich konsekwencje. A konsekwencje mogą być również tragiczne, choćby takie, że w wyniku działań antyterrorystycznych może zginąć niewinna osoba. Czy nasze służby mają odpowiednie środki i narzędzia, które pozwolą powstrzymywać w zarodku ewentualne zagrożenia? Czy raczej będą reagować na sytuacje, które już się wydarzą i próbować walczyć z ich skutkami? Właśnie! To nawet nie oddziały specjalne, komandosi czy GROM, tylko służby wywiadowcze są bardzo ważne. A informacja jest, według mnie, dużym problemem. Kwestia współpracy z partnerami międzynarodowymi jest oczywiście bardzo istotnym elementem, ale ostatnie wydarzenia pokazują, że nasze służby mają problem ze zdobywaniem infor-
macji. Wróćmy do zamachu bombowego we Wrocławiu – studenta, który podłożył ładunek, przez pięć dni łapały rzesze policjantów! Spójrzmy też na grożenie kilku redakcjom zamachami bombowymi. Nasze służby mają ogromne trudności ze zdobyciem informacji o adresie IP, z którego wysłano komunikaty informujące o bombach, a także z namierzeniem potencjalnych terrorystów – choć w tym przypadku chodzi raczej o żartownisiów. Czy szumnie ogłaszana ustawa antyterrorystyczna da lepsze narzędzia funkcjonariuszom? Ta ustawa nie weszła jeszcze w życie, choć od dawna o nią zabiegamy, ponieważ jest bardzo potrzebna. Da realne możliwości działania, np. likwidacji człowieka, który zagraża życiu innych ludzi. Pozwala też wprowadzić do działania wojsko, tak jak np. można to robić w Wielkiej Brytanii.
Niestety, mimo zapewnień, nie zwraca się należytej uwagi na takie rzeczy jak koordynacja działań służb, spójność i jednolitość dowodzenia, utrzymanie łączności. Tylko to wszystko wymaga wielu rozporządzeń, procedur, ćwiczeń – po prostu wdrożenia systemu. Systemu, jaki ma np. SAS (Special Air Service, siły specjalne Brytyjczyków – przyp. red.): w dyżurach bojowych poszczególne szwadrony czekają w gotowości i 3-4 miesiące w roku szkolą się w działaniach antyterrorystycznych wraz z policją. A nie okazyjnie, na pokaz – jeden dzień w roku, przed ważnym wydarzeniem. ŚDM to ważne wydarzenie dla katolików. A za katolikami nie przepadają powiązani z islamem terroryści. Czy zagrożenie terrorem w imię Allaha jest w Polsce realne, czy też nie musimy się go obawiać z racji tego, że imigranci z tamtych rejonów świata nie napływają do nas masowo? Pojedyncze osoby pojawiają się i w Polsce, choćby w rejonach naszej granicy z Niemcami. Nie jesteśmy jakąś odizolowaną wioską, to, co dzieje się na świecie, dotyczy również nas. Te idee już przeniknęły za pośrednictwem internetu, mamy szaleńców, których zarażają poglądy głoszone przez islamistów. Ta propaganda trafia na szczególnie podatny grunt, gdy dociera do ludzi mających problem z własnymi frustracjami. Często działania terrorystów określa się słowami w stylu: „samotny wilk, który...”. Bardzo nie lubię tej konstrukcji słownej, bo powodem ich
ROZMOWA czynów jest właśnie ta zatruta idea! Zresztą Państwo Islamskie wyraźnie mówi, że walczyć trzeba nie tylko mieczem, ale również poprzez media i Internet, przekazywać swoje idee w świat i wywoływać strach u „niewiernych”. Czy wznowienie kontroli granic w dawnym stylu na czas ŚDM byłoby dobrym pomysłem, czy tylko niepotrzebnym utrudnieniem dla pielgrzymów? Gdy się przemieszczamy, mamy ciągle do czynienia z kontrolami, np. jesteśmy drobiazgowo sprawdzani na lotniskach. Lecz bardzo często te kontrole są robione masowo, na pokaz i bez żadnej refleksji. Zachęcam nie tylko polskie, lecz także europejskie służby, aby popatrzyły na to, co się dzieje w Izraelu – tam typuje się tych, którzy rzeczywiście mogą być sprawcami aktów terroru. Gdyby europejskie służby tak działały, to wówczas być może nie dochodziłoby do sytuacji, w których zwykli obywatele są drobiazgowo sprawdzani, wręcz „trzepani”, a ci, którzy rzeczywiście znajdują się w kręgu podejrzanych (wręcz ciążą na nich wyroki za współdziałanie z Państwem Islamskim), bez problemu przemieszczają się po Belgii czy Francji. Nikt tych ludzi specjalnie nie śledzi, nie mają oni problemu z komunikacją lotniczą. Czy zgadza się pan z tezą części wpływowych europejskich środowisk opiniotwórczych, że masowej migracji muzułmanów na nasz kontynent nie można bezpośrednio łączyć ze zjawiskiem terroryzmu? Tylko dziwnie się składa, że ponad 90% terrorystów to ludzie związani z islamem. Takie tezy to próby zaprzeczenia faktom. Brałem udział w szkoleniu instytutu Marshalla w Niemczech. I tam eksperci podkreślali, że wyraźnie widać, iż terroryści pochodzą właśnie z tamtego kierunku, kręgu kulturowego. Jest to również kwestia systemu wartości, czy nawet jego braku. Dla nas, Europejczyków, to człowiek jest najważniejszy, jego wolności i prawa są święte i nie można ich naruszać. W Islamie to Allah i podporządkowanie się jemu jest najważniejsze. To myślenie dominuje u tych ludzi. Wyraźnie widać, że wraz z napływem islamu pojawiają się problemy. Jakoś nie mamy kłopotów z uchodźcami ukraińskimi, którzy przyjeżdżają do Polski. Jeżeli w ich kontekście można mówić o problemach, to chyba ze strony polskich pracodawców, którzy zbyt często wykorzystują trudną sytuację ludzi z tamtego regionu. Regionu, który jest nam bliski kulturowo.
23
DODATEK DODATEK
Dzielenie się sposobem na biznes ADAM CZYŻEWSKI
GŁÓWNY EKONOMISTA PKN ORLEN
Branża hotelarska oburza się na AirBnB, taksówkarze pomstują na Ubera. Ciekawe co będzie, kiedy listonosze dowiedzą się o e-mailach? Mem takiej treści – nieco złośliwy i co warto zaznaczyć nie oddający poglądów autora – zdobył ostatnio przebojem serca internautów. I choć oczywiście powstał dla żartu, doskonale wpisuje się w dyskusję na temat jednej z najważniejszych przemian społeczno-gospodarczych, które dzieją się na naszych oczach i kompletnie zmieniają reguły współczesnej gry rynkowej.
E
konomia współdzielenia, bo o niej mowa, to słowo-klucz w gospodarce XXI wieku, które do 2025 roku może zamienić się w 335 mld dolarów zainkasowanych przez potencjalnych usługodawców. To dzięki tej fundamentalnej zmianie każdy z nas może stać się prosumentem, czyli jednocześnie konsumentem produktów czy usług wytwarzanych w sposób „społecznościowy”, ale także ich dostawcą, docierającym momentalnie do milionów odbiorców na całym świecie. Już dziś prosta aplikacja pozwala nam na zostanie hotelarzem lub taksówkarzem, za chwilę ta rewolucja obejmie także inne branże i nisze biznesowe. Współdzielenie implikuje dwa niezwykle istotne i ściśle ze sobą powiązane zjawiska – odchodzenie od klasycznego paradygmatu posiadania w kierunku prawa do użytkowania i, co za tym idzie, lepszego i pełniejszego wykorzystywania zasobów. Wystarczy uświadomić sobie, ile kilometrów rocznie przejeżdża nasz prywatny rower, a ile ten, który w każdej chwili możemy wypoży-
24 | koncept | czerwiec 2016
czyć w miejskim systemie. Prawda, że różnica jest znacząca? Sharing economy w coraz większym stopniu dociera również do Polski. Jak podaje ostatni raport „(Współ)dziel i rządź! Twój nowy model biznesowy jeszcze nie istnieje”, przygotowany przez PwC, już ponad 40% Polaków zna to pojęcie, a ponad jedna czwarta korzysta z usług, dostępnych w tym modelu. To dobrze, bo nasza gospodarka jak kania dżdżu potrzebuje impulsu do rozwoju innowacyjności, a ekonomia współdzielenia niezwykle jej sprzyja. Dość powiedzieć, że według danych GUS w latach 2012-2014 aktywność innowacyjną wykazywało w Polsce niespełna 20% przedsiębiorstw, a nasz kraj w tym obszarze od lat okupuje ostatnie miejsca w rankingach krajów UE. W tym kontekście samo powstanie, ale też powodzenie jakim cieszy się platforma crowdfoundingowa polakpotrafi.pl, na której dotychczas na innowacyjne projekty zebrano blisko 13 mln zł wpłacone przez 140 tysięcy użytkowników, należy uznać za duży sukces i ważny krok w kierunku budowy nowoczesnej gospodarki. Z kolei na podobnej amerykańskiej platformie kickstarter, dużym sukcesem okazał się – przygotowany przez Polaków – projekt NeuroOn, który pozwoli na redukcję czasu potrzebnego do wysypiania się do 2-6 godzin dziennie. Okazało się, że zapotrzebowanie na tego typu produkt jest ogromne, bo w ciągu zaledwie 24 godzin zebrał on zakładaną przez twórców sumę w wysokości 100 tysięcy dolarów, a ostatecznie zebrana kwota była czterokrotnie większa. To najlepszy wynik spośród wszystkich polskich projektów zbierających środki drogą crowdfoundingową. O ile ekonomia dzielenia niesie ze sobą wiele korzyści dla zwykłych ludzi, o tyle może się wydawać, że dla dużych firm o ugruntowanej pozycji wiąże się również z wieloma zagrożeniami. Ta sprzeczność jest jednak pozorna. Oczywiście nie da się uciec od zmian i te, które zachodzą obecnie będą musiały zostać uwzględnione w strategiach nawet największych globalnych koncernów. Jednak tutaj znowu warto wspomnieć o optymalnym wykorzystaniu zasobów. Dzięki platformom crowdsourcingowym firmy zyskują
unikalną okazję by zaoszczędzić tysiące a czasem nawet miliony przeznaczane dotychczas na procesy naukowe czy technologiczne, korzystając z zasobów dostarczonych przez naukowców, klientów, pasjonatów, którzy często nie wiedzą, że ich pomysł może liczyć na komercjalizację. Przykładem może być choćby jedna z największych na świecie sieci kawiarni, która w ramach akcji crowdsourcingowej prosi klientów o zgłaszanie swoich sugestii dotyczących pożądanych zmian, począwszy od nowych pomysłów na napoje, przez ubiór personelu, aranżację wnętrz lokali, po sugestie nowych lokalizacji. Mimo braku finansowego wynagrodzenia dla osób, które wyrażą swoją opinię, firma zebrała dotąd ponad 100 000 pomysłów i część z nich zdążyła już wcielić w życie z korzyścią dla konsumentów i własnego rozwoju, a pomysłodawcy, sympatycy marki zyskali przeświadczenie, że mają realny wpływ na sukces firmy. PKN ORLEN również może pochwalić się swoim sukcesem na polu crowdsourcingu. Niedawno zakończył się bowiem organizowany przez Koncern, międzynarodowy konkurs Heat Up Innovation, w ramach którego poszukiwano rozwiązań pozwalających na zwiększenie efektywności procesów produkcyjnych. Był on otwarty dla wszystkich, zarówno osób prywatnych, jak i firm czy ośrodków badawczych. Zaskakujący okazał się wysoki poziom wszystkich zgłoszeń, ale co najistotniejsze, udało się wybrać dwa projekty, dające szansę na rozwiązanie problemów technicznych, z którymi nikt do tej pory się nie zmierzył. Na tym etapie Koncern rozwija je wspólnie z pomysłodawcami – którzy otrzymali od firmy również po 10 tysięcy euro – licząc na to, że staną się one naszą technologią eksportową. Ekonomia dzielenia pozwoliła tu zatem na osiągnięcie sytuacji win-win, w której korzyści może odnosić firma, ale też każda osoba, posiadająca pomysł na to co można usprawnić lub ulepszyć w jej działaniu. Warto by w szczególności pamiętali o tym studenci, którzy dla firm są nie tylko naturalnym źródłem pozyskiwania przyszłej kadry, ale także, choćby dzięki crowsourcingowi, nieocenionym zasobem innowacyjności i kreatywności.
DODATEK
Cechy pracownika innowacyjnego - kreatywność, czy coś więcej? Często w ogłoszeniach dla kandydatów do pracy lub w opisach stanowisk widzimy wymagania w stosunku do pracowników takie jak „innowacyjność”, czy „otwartość na dzielenie się wiedzą”. Nasuwają się jednak pytania - co to właściwie oznacza, jakich konkretnych cech lub umiejętności oczekuje się od pracownika, jak interpretuje te wymagania osoba pisząca ogłoszenie, a jak poszukująca pracy, kto to jest pracownik innowacyjny.
S
tarając się odpowiedzieć na te pytania, najczęściej tłumaczymy, że te cechy oznaczają pomysłowość, kreatywność, otwartość. Biorąc pod uwagę posiadaną wiedzę i doświadczenia, należałoby jednak określić te cechy zdecydowanie szerzej, umieszczając je w całym zestawiepożądanych predyspozycji pracownika, wśród których oprócz kreatywności i pomysłowości w równym stopniu liczą się: • Komunikacja – innowator powinien mieć zdolność przekazywania informacji i wiedzy o pomyśle, by przekonać decydentów do realizacji pomysłu, • Otwartość oraz umiejętność współdziałania i pracy w grupie - sam pomysł to nie wszystko, ważna jest umiejętność opracowania i prezentacji pomysłu, często łącząca wiedzę z wielu dziedzin, posiadaną przez różnych pracowników, • Konsekwencja i determinacja – przekonywanie do pomysłu oraz wdrożenie pomysłu w życie wymaga często od inno-
watora wiele pracy, wysiłku i przezwyciężenia problemów, • Chęć wprowadzania zmian i usprawnień – innowacja niesie ze sobą zmianę, usprawnienie. Wdrażając ją trzeba umiejętnie zarządzić zmianą, często przezwyciężyć opór i niechęć pracowników, • Skłonność do podejmowania ryzyka – statystycznie większość pomysłów innowatorskich kończy się niepowodzeniem, innowator nie powinien się zniechęcać dotychczasowymi niepowodzeniami. Dopiero połączenie pomysłowości i kreatywności z powyższymi cechami pozwala właściwie zidentyfikować potencjał innowacyjny pracownika. Firma może oczekiwać od pracownika umiejętności i gotowości dzielenia się posiadaną wiedzą oraz wykazania się zachowaniami i działaniami innowacyjnymi. Należy jednak spojrzeć na to w szerszym świetle i zadać pytanie, po co w pracy takie cechy jak innowacyjność i otwartość na dzielenie się wiedzą, jak firma może
Zatrudniamy innowacyjnych pracowników – czy oznacza to, że jesteśmy firmą innowacyjną ? Korporacja - w rozumieniu struktury organizacyjnej oraz zestawu procedur - to w opinii wielu ekspertów środowisko sprzyjające tłumieniu innowacyjności pracowników. W firmie posiadającej innowacyjnych pracowników kluczowego znaczenia nabiera zatem kwestia tego, czy istnieją w niej odpowiednie warunki, aby potencjał innowacyjny pracownika prawidłowo spożytkować. Nie wystarczy bowiem zatrudniać innowacyjnych pracowników, lecz również należy stworzyć środowisko, które pozwala wykorzystać te cechy i odnieść z tego korzyści. A zatem firma innowacyjna to taka, która nie tylko zatrudnia pracowników innowacyjnych i otwartych na dzielenie się swoją wiedzą, ale jednocześnie świadomie rozwija mechanizmy sprzyjające wykorzystaniu tych cech. Takie firmy nazywa się często „korporacjami inteligentnymi”.
wykorzystać te cechy. Czy każda firma jest przygotowana do efektywnego wykorzystywania innowacyjnych pracowników? Jak dowiodły liczne przykłady, innowacyjność w biznesie się opłaca - wprowadzanie innowacji, niezależnie od tego jakiego rodzaju, przynosi przedsiębiorstwom znaczące korzyści przyczyniając się do ich rozwoju i sukcesów rynkowych. Dlatego też innowacyjność jest czynnikiem tworzenia wartości (produktu, usługi) innym, niż sam nakład pracy poniesiony w produkcji. Czynnik innowacyjny jest szczególnie ważny w trudnych czasach, kiedy trzeba ostro walczyć o klientów i wprowadzać nieszablonowe rozwiązania, aby polepszać swoją efektywność i konkurencyjność, co często warunkuje dalsze przetrwanie. Innowacyjność nie powinna być traktowana jednak jako doraźne rozwiązanie, czy narzędzie,które powinna mieć każda nowoczesna firma, a raczej jako inwestycja, która zwraca się w długim terminie. Nie każda firma musi być innowacyjna. Budowanie innowacyjności powinno być świadomym wyborem, podporządkowanym realizacji strategicznych celów. Innowacyjności firmy nie można zbudować z dnia na dzień - do tego niezbędne jest, aby firma świadomie inwestowała w ten czynnik produkcji i posiadała kompleksowy plan działań w zakresie budowania swojej innowacyjności.
Korporacja inteligentna Gospodarka światowa ewoluuje w kierunku gospodarki opartej na wiedzy. Wiedza nabrała strategicznego znaczenia ze względu na jej trudną imitację i substytucję w porównaniu z zasobami materialnymi oraz na jej dużą elastyczność, czyli przydatność do tworzenia lub doskonalenia różnych elementów oferty przedsiębiorstwa. Przedsiębiorstwa stanęły przed koniecznością stałego uczenia się. Dlatego też muszą one przekształcić się w korporacje oparte na wiedzy. Korporacje takie, zwane również korporacjami inteligentnymi lub też korporacjami uczącymi się, uwagę skupiają na zarządzaniu zasobami niematerialnymi. To właśnie zasoby niematerialne, czyli np. wiedza ekspercka pracowników, wypracowane formy pracy zespołowej, know-how, licencje, znaki towarowe i użytkowe, patenty, tworzą źródła budowania przewagi konkurencyjnej współczesnych przedsiębiorstw.
25
DODATEK
Innowacja to coś więcej Innowacje zwykle kojarzą się z nowymi produktami i usługami, które podbiły rynek i zmieniły zachowania konsumentów. Przykładami takich innowacji są zintegrowane produkty i usługi firmy Apple, Facebook czy technologia wydobywania gazu i ropy z łupków, znana jako „fraccing”. Są to innowacje rewolucyjne, które przydarzają się niezbyt często. W praktyce gospodarczej dominują inne rodzaje innowacji, nazywane przyrostowymi lub ewolucyjnymi, które są trudno odróżnialne od imitacji, czyli legalnego (licencja) lub nielegalnego (piractwo) naśladowania innowacji. Mało spektakularne innowacje przyrostowe imitacje z powodu charakteru ciągłego i masowego na co dzień bardziej przyczyniają się do wzrostu gospodarczego, niż spektakularne innowacje rewolucyjne. Trzeba jednakże pamiętać, że bez rzadko pojawiających się innowacji rewolucyjnych nie byłoby innowacji przyrostowych, gdyż nie byłoby czego naśladować i kopiować.
N
a innowacje najczęściej patrzy się przez pryzmat pomysłów biznesowych, rodzących się w głowach ludzi, którzy następnie zdecydowali, że chcą sami je realizować i w tym celu zostali przedsiębiorcami. Tą drogą poszli Steve Jobs, Marc Zuckerberg czy George Mitchell (nazwany ojcem gazu z łupków), a przed nimi i po nich wielu, wielu innych. Decyzja o przekuciu pomysłu w nowy produkt i wprowadzeniu go na rynek wiąże się jednak z wysokim ryzykiem, które zniechęca wielu pomysłodawców do zakładania własnych firm, nawet w sytuacji, gdy dysponują własnym zapleczem finansowym. Nieporównywalnie trudniej jest przedsiębiorcom „in spe”, którzy nie dysponują własnym kapitałem. Muszą bowiem przekonać potencjalnego inwestora do sfinansowania innowacyjnego pomysłu, którego „rentowności” nie można przecież porównać z niczym znanym. Mimo olbrzymiej niepewności, która towarzyszy przedsiębiorcom – innowatorom już na etapie rodzenia się pomysłu i kończy na sprzedaży gotowych produktów czy usług, powstają nowe produkty, a wraz z nimi nowe firmy. Ponieważ firmy wprowadzają innowacje szybciej niż zmieniają się zwyczaje konsumentów,
26 | koncept | czerwiec 2016
większość innowacyjnych firm kończy z produktami lub usługami, które są zbyt dobre, zbyt drogie i zbyt niewygodne (skomplikowane) dla wielu konsumentów. Te firmy upadają, wcale nie dlatego, że miały złe produkty. Sukces technologiczny bowiem, nie zawsze idzie w parze z sukcesem rynkowym. Upadek firmy nie powinien jednak pieczętować losu przedsiębiorcy – innowatora. W krajach, w których jest dobre prawo
Jeśli będziemy ograniczać ryzyko, będziemy musieli zadowolić się niższą stopą zwrotu. upadłościowe, przedsiębiorca ma nadal warunki do realizacji kolejnych pomysłów. Jest to bardzo istotne, gdyż statystycznie rzecz biorąc sukcesem kończy się jeden lub dwa na dziesięć innowatorskich pomysłów. Firmy, które odniosły sukces rynkowy - nierzadko po wielu trudnych finansowo latach – nie mogą poprzestać wyłącznie na realizacji podtrzymanych innowacji, które uwieczniają to, co historycznie pomogło im osiągnąć sukces. Jeśli przestają być
innowacyjne, bezwiednie otwierają drzwi destrukcyjnym innowacjom. Ciekawą obserwacją jest to, że wiele nowych produktów, często opartych na wynalazkach technicznych, które są wprowadzane na rynek z myślą, że przekształcą się w innowacje rewolucyjne, umiera śmiercią naturalną. Natomiast inne, wprowadzane na rynek, jako produkty niszowe, drogie, przeznaczone dla wąskiego grona wyspecjalizowanych odbiorców, po pewnym czasie (na ogół 5-10 lat) stają się tanie i masowe i w sposób rewolucyjny zmieniają świat (komputery osobiste, telewizory plazmowe czy telefony komórkowe). Niektóre z nich niszczą całkowicie produkty, które dominowały na rynku w chwili ich wprowadzania (telefonia komórkowa wyparła telefonie stacjonarną, komputer osobisty wyparł maszynę do pisania, komputery przenośne wyparły stacjonarne komputery osobiste) Nieznane kojarzy nam się z ryzykiem a dzisiaj ryzyko nie jest naszą ulubioną bajką. Do tej pory wielu z nas kojarzy ryzyko z niebezpieczeństwem i konsekwentnie robi wszystko, by ryzyka unikać. Wybieramy rozwiązania sprawdzone – przez innych, bo uważamy, że są bezpieczniejsze. I nie chodzi o niewiarę w potencjał intelektualny każdego z nas, lecz o przekonanie, że wybór rozwiązań sprawdzonych to lepsza strategia. Lepsza, bo pozbawiona ryzyka, że nasz pomysł nie wypali (a wtedy to już po nas). Ryzyko, o czym często zapominamy, powinno być jednak rozpatrywane również jako szansa. Jest to szansa na wyższy zysk i korzyści, większy zwrot z inwestycji i szybszy wzrost. Dobrze wiemy, że większym stopom zwrotu z inwestycji towarzyszy większe ryzyko. Jeśli będziemy ograniczać ryzyko, będziemy musieli zadowolić się niższą stopą zwrotu. W skali całej gospodarki niższym stopom zwrotu z inwestycji będzie odpowiadać niższe tempo wzrostu dochodu wytworzonego w procesie produkcji (PKB). W skrajnym przypadku, z którym nie tak dawno mieliśmy do czynienia, awersja do ryzyka może prowadzić firmy do powstrzymywania się od inwestowania, co w skali gospodarki kończy się recesją. Mamy też świadomość, że kupując rozwiązania sprawdzone, kupujemy rozwiązania, które ktoś wcześniej sprawdził a jeszcze wcześniej ktoś je wymyślił. Przyjmujemy też jako oczywistość to, że sprzedający sprawdzone rozwiązania nieźle na tym zarabia. Dlaczego zatem wybieramy rozwój poprzez technologie z półki mający na celu de facto wzrost efektywności(modernizację), zamiast posta-
DODATEK
wić na rozwój poprzez innowacje (czyli stosowanie rozwiązań oraz produkcję i sprzedaż tego, czego nikt przed nami nie wymyślił i nie sprawdził)? Jedna z odpowiedzi brzmi – bo dzięki temu możemy się rozwijać szybciej i taniej. I tu miejsce na złą wiadomość. Tak było, do czasu, gdy żyliśmy w kraju o niskim dochodzie a następnie średnim dochodzie na mieszkańca. Dzięki importowi technologii zmodernizowaliśmy gospodarkę, przyspieszyliśmy tempo wzrostu dochodów ponad to, co osiągali inni i dzisiaj, powoli wchodzimy do grupy krajów o wysokim dochodzie na mieszkańca. Jeśli nie przestawimy strategii naszego dalszego rozwoju z modernizacji (kupowaniu tego, co oferują inni) na innowacje (sprzedawaniu tego, czego inni jeszcze nie oferują), znajdziemy się w pułapce średniego dochodu. Technologie, które my kupujemy na rynku, nawet te najnowocześniejsze, kupują także kraje o niższych dochodach. Ich produkty, wytworzone przy pomocy tych samych technologii, jakimi my dysponujemy, konkurują z naszymi produktami i coraz częściej wygrywają, bo u nas są wyższe dochody a zatem i koszty pracy. Żeby utrzymać się na rynku, musimy ograniczać koszty pracy a konkretnie
ich wzrost w relacji do wydajności pracy. Podobne technologie to podobne wydajności pracy, więc de facto musimy hamować wzrosty płac i czekać z odzyskaniem konkurencyjności do czasu, aż inni się
Jeśli nie przestawimy strategii naszego dalszego rozwoju z modernizacji (kupowaniu tego, co oferują inni) na innowacje (sprzedawaniu tego, czego inni jeszcze nie oferują), znajdziemy się w pułapce średniego dochodu. wzbogacą. Pomaga w tym kurs walutowy, jeśli bank centralny prowadzi politykę interwencji w celu osłabienia waluty. Za taką strategię rozwoju, którą można oczywiście kontynuować, zapłacimy wysoką cenę – pozostaniemy krajem o średnich dochodach. Pytanie, które trzeba zadać brzmi – a co na to Ludzie? Czy konkurencja płacami Nam odpowiada? Czy to są Nasze wartości? Pytanie trzeba zadać, bo jest alternatywa! Procesy globalizacji, łatwość komunikacji i wzrastająca mobilność pracowników (udowodniona choćby po wejściu do UE) powodują, że wielu z Nas nie będzie
czekać z założonymi rękoma na pełzający rozwój i idący za tym wzrost płac. Istnieje realna groźba, że najlepsi pracownicy, o dużym potencjale i kreatywności opuszczą firmę a nie wykluczone, że wyjadą z kraju w poszukiwaniu pracy i lepszego wynagrodzenia. Alternatywą jest wspomniany już skok w nieznane w przenośni i dosłownie. Jeśli się uda, będziemy rozwijać się inwestując w to, czego jeszcze nie ma, w to, czego nikt jeszcze nie wymyślił. Będziemy rozwijać się poprzez innowacje. My, nasza firma i nasz kraj. Do skoku w nieznane trzeba się przygotować, tak jak przygotowuje się przyszłego mistrza. Zaczyna się od dziecka a sukcesy przychodzą po 10 – 15 latach treningu. I nie ma gwarancji, że przyjdą (życie może pokrzyżować plany, inni też trenują). A mimo tego ryzyka i niepewności, trenujemy mistrzów i mamy mistrzów. Niestety, na razie tylko w sportach indywidualnych. Na sukcesy w sportach zespołowych przyjdzie nam poczekać. Bo sporty zespołowe wymagają współpracy między mistrzami a na to nie bardzo jesteśmy gotowi (wolimy być sami mistrzem, niż tworzyć grupę mistrzów, nawet, jeśli w ramach grupy możemy dużo więcej zarobić). Ta sytuacja w sporcie powoli się zmienia. W biznesie ma szansę zmienić się szybciej.
27
HISTORIA HISTORIA
Płeć słabosilna w natarciu
Zofia Stryjeńska jedna z najbardziej cenionych polskich artystek
MATEUSZ ZARDZEWIAŁY
dziennikarz super expressu
„Cokolwiek się powie o kobiecie, jest prawdą” – rzekł pewien mędrzec. Jednak co o kobietach mówią ich czyny?
D
zięki nieocenionej pracy Stefana Wiecheckiego, wybitnego kronikarza życia i zwyczajów Wielkiej Warszawy XX stulecia, do naszych czasów zachowało się wiele barwnych określeń rodem ze stołecznej gwary. A tamtejsi obywatele język mieli cięty i precyzyjny zarazem. I tak w swoich literackich portretach Wiech zanotował określenie „płeć słabosilna”.
28 | koncept | czerwiec 2016
Naturalnie opisuje ono tę ładniejszą część populacji. Trafność gwarowego powiedzonka jest wręcz nieprawdopodobna, tak jak nieprawdopodobna jest siła tych niepozornych istot. Jednak jak ją okazać?
KOBIETA Z REWOLWEREM Najlepiej od razu. Bo jeśli mamy wierzyć pogłoskom, silny uścisk dłoni przy powitaniu jest oznaką pewnej mocy charakteru. W naszej kulturze przyjęło się jednak, by dłoń podawać głównie pomiędzy mężczyznami. Dlatego kobiety potrzebują nieco innych narzędzi służących podkreśleniu wewnętrznej siły. Jedna z wybitniejszych polskich artystek, Zofia Stryjeńska, znalazła na to sposób. Jaki? Oto relacja z jednego z jej powitań. „Poznałem jej charakter w Paryżu, gdzie dopadła kiedyś męża jedzącego spokojnie śniadanie z Augustem Zamoyskim i ze mną w
jakimś bistro na Montparnasse i z rewolwerem w ręku goniła go w kółko na rogu bulwarów Raspail i Montparnasse, a my z Zamoyskim biegaliśmy za nimi, dopóki zmęczona pani Zosia nie oddała swej broni w ręce Gucia i nie zasiadła z nami do stołu” – zanotował Jarosław Iwaszkiewicz. Z pewnością po zapoznaniu się z tą historią nikt nie może mieć wątpliwości, że słabosilna płeć to określenie trafne. Jednak nie zawsze kobiece supermoce przybierają tak ekstrawagancką postać. Czasem mogą ujawniać się pod płaszczykiem pozornie zwyczajnej wytrwałości w osiąganiu teoretycznie nieosiągalnych celów.
To być może dzięki pewnej kobiecie wynalazek zwany samochodem miał szanse podbić świat.
HISTORIA DAMA I SAMOCHÓD Każdy mężczyzna wie, że gdy dama pożycza jego auto i wraca z czteropakiem zimnych ciechanów, trudno będzie obejść się bez usług zakładu blacharsko-lakierniczego. Ale warto pamiętać, że to być może dzięki pewnej kobiecie wynalazek zwany samochodem miał szanse podbić świat. Cofnijmy się do XIX wieku. 29 stycznia 1886 roku Karl Benz otrzymał patent na „pojazd zasilany benzyną” wydany przez Cesarskie Biuro Patentowe w Berlinie. Jednak wcale nie był to krok, który przypieczętował ekspansję wynalazku niemieckiego konstruktora. Bowiem – jak to często w życiu bywa – genialne umysły i ich pomysły bardzo często są niezrozumiałe dla współczesnych. Zdaniem ówczesnych inwestorów pojazd opracowany przez Benza był „szkodliwym maniac-
„Zosia [Stryjeńska], pokłóciwszy się pewnego dnia z mężem, zawinęła bliźniaki w gazetę, zrobiła z nich sporą paczkę i trzymając za sznurek, wyjechała do Krakowa”. twem”. W końcu nawet sam wynalazca zaczynał wątpić w sens swojego dzieła. Na szczęście miał żonę! A Berta Benz nie była kobietą nawykłą do przejmowania się jakimiś drobnostkami. Wraz z nastaniem świtu dnia 5 sierpnia 1888 roku wypchnęła skonstruowany przez męża pojazd z garażu (nie muszę chyba dodawać, że zgoda małżonka wcale nie była jej do tego potrzebna). Posadziła w nim synów i ruszyła w liczącą sto kilometrów trasę wiodącą do domu swoich rodziców. Choć przełomowej konstrukcji Benza daleko było do niezawodności, z jakiej słynęły późniejsze pojazdy firmy Mercedes-Benz, to jednak – z małymi przygodami – Berta dotarła do celu swojej podróży. Gdy wieczorem tego samego dnia znalazła się wraz z dziećmi na miejscu, musiała przypomnieć sobie o pewnym niedopatrzeniu. I wtedy wysłała telegram, w którym poinformowała niczego nieświadomego Karla Benza o tej odważnej eskapadzie.
PARASOL ZEMSTY Choć nie zachowała się żadna charakterystyka psychologiczna tej odważnej Niemki, zaryzykuję tezę, że konstruktor miał niebywałe szczęście. Bo gdyby żona postanowiła zapytać go o zgodę na użyczenie samochodu, ten mógłby nieopatrznie odmówić. Co wtedy? Nie zarzucając Bercie Benz agresji, warto przypomnieć, w jaki sposób Zofia Olechowicz, żona
cenionego w międzywojniu aktora Adolfa Dymszy, zareagowała na wiadomość o romansie męża. Zamiast się zamartwiać, pić wino i kupować kota, pani Zofia natychmiast po otrzymaniu tej niepokojącej wieści udała się do Bydgoszczy, gdzie Dymsza udzielał gościnnych występów. Odnalazła tam kochanków i natychmiast wymierzyła im sprawiedliwość, okładając parasolką zarówno niewiernego męża, jak i jego nową wybrankę.
SPOSÓB NA DZIECI Kobietom zdarza się zapominać nie tylko o takich drobiazgach, jak pozwolenie na pożyczenie epokowego wynalazku. Wróćmy do wspominanej już Zofii Stryjeńskiej. Pewnego razu malarka pracowała nad jednym ze swych płócien. W tworzeniu przeszkadzały jej hałasujące niemowlaki – dwóch bliźniaków płci męskiej. Powszechnie wiadomo, że w chwili natchnienia spokój jest bardzo istotny. Dlatego, aby móc bez przeszkód oddawać się pracy twórczej, Zofia włożyła swoje dzieci do szuflady. Traf chciał, że tego samego dnia miała zaszczycić swą obecnością wytworny bal. W ogólnym zamieszaniu spowodowanym szałem przygotowań zapomniała opróżnić szuflady ze swoich pociech – niedopatrzenie zrozumiała dopiero w trakcie imprezy. Zresztą bliźniaki miały naprawdę ciekawe dzieciństwo – choć ciekawe raczej z naszej, niż z ich perspektywy. Znów oddam głos Iwaszkiewiczowi: „Kiedy byliśmy w Zakopanem, urodziły się Stryjeńskim bliźniaki. Zosia, pokłóciwszy się pewnego dnia z mężem, zawinęła bliźniaki w gazetę, zrobiła z nich sporą paczkę i trzymając za sznurek, wyjechała do Krakowa”. (W tym kontekście polecam uwadze szanownych czytelników obraz Zofii Stryjeńskiej zatytułowany Macierzyństwo).
Pewnego dnia Zofia Lubańska spacerowała po krakowskich ulicach. Jeden z mijanych domów wyjątkowo przypadł jej do gustu. Choć jeśli mamy być precyzyjni – zauroczył ją stojący w nim fortepian. Iście kocim zwyczajem Zofia znalazła sposób na dostatnie się do wnętrza i rozpoczęła grę na tym szlachetnym instrumencie. Traf chciał, że nieruchomość należała do słynnej na całą Polskę rodziny Kossaków. W czasie gdy Zofia oddawała się muzyce, będące na piętrze dworku córki Kossaka zaniepokoiły się niespodziewanymi dźwiękami. Gdy zeszły do salonu, usłyszały od zafascynowanej muzyką malarki: „Jestem Zofia Lubańska, ten domek mi spodobał, więc weszłam przez werandę i gram na fortepianie. Proszę mi nie przeszkadzać”.
SIŁA MIŁOŚCI Na koniec chciałbym jeszcze przyznać paniom rację. Otóż istotnym motorem komercyjnego przemysłu rozrywkowego jest żywiona przez kobiety wiara w siłę miłości – wystarczy spojrzeć na popularność, jaką cieszą się tworzone przez filmowców z Hollywood komedie romantyczne czy powodzenie produktów sektora związanego z walentynkami. Mężczyźni tradycyjnie bywają sceptyczni względem podobnych spraw. Jednak w tej kwestii historia przyznaje rację płci słabosilnej – otóż archeolodzy odnaleźli w Pompejach połączone w erotycznym uścisku ciała gladiatora i pewnej damy. Uczucie pary zostało przypieczętowane przez erupcję Wezuwiusza. Oto ostateczny dowód na to, że miłość na wieki istnieje naprawdę!
29
MNISW MNiSW
Co powie ELA? KATARZYNA ZAWADA
RZECZNIK PRASOWY MNiSW
Dzięki współpracy Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, Uniwersytetu Warszawskiego i Ośrodka Przetwarzania Informacji - Państwowego Instytutu Badawczego, maturzyści będą mogli poznać losy absolwentów szkół wyższych. Te rzetelne informacje będą bezcenne nie tylko dla uczniów, ale i dla akademickiej kadry.
D
otychczas uczelnie, które chciały poznać losy swoich absolwentów, musiały zlecać badania ankietowe. Była to metoda droga, nieprecyzyjna, uniemożliwiająca w porównanie wyników z tymi otrzymywanymi przez pozostałe ośrodki akademickie. Ogólnopolski System Monitorowania Ekonomicznych Losów Absolwentów Szkół Wyższych (ELA) zaproponowany przez resort nauki pozwoli odejść od tej praktyki.
HISTORIA KARIERY POD RĘKĄ Pierwsze prace nad systemem rozpoczęły się sześć lat temu. Na przeprowadze-
30 | koncept | czerwiec 2016
nie monitoringu w tym roku pozwoliła nowelizacja ustawy - Prawo o szkolnictwie wyższym z 2014 r. Kluczowe w „ELI” są raporty, których głównym źródłem informacji są dane administracyjne pochodzące z systemu ZUS oraz POL-on. Wykorzystanie danych administracyjnych do prowadzenia badań procesów edukacyjno-zawodowych jest praktyką
Podczas wybierania studiów zaglądajcie też na wybierzstudia.nauka.gov. pl – znajdziecie tam oficjalne informacje o kierunkach studiów oraz zewnętrzne oceny sprawdzoną i stosowaną z powodzeniem w wielu krajach europejskich, m.in. w Hiszpanii, Austrii, na Litwie, na Węgrzech oraz w krajach skandynawskich. Polska „ELA” jest systemem tanim, a każdy zainteresowany może bez problemu w kilkanaście sekund wygenerować wyniki dla poszczególnych kierunków i uczelni, a później porównać je między sobą. Na tej podstawie można dowiedzieć, jak długo absolwenci szkół wyższych poszukiwali pracy, po ilu miesiącach pracy otrzymali umowę oraz jak wyglądały ich zarobki. Jest to niezwykle przydatne narzędzie dla maturzystów, którzy zastanawiają się nad tym, jaki kierunek i gdzie wybrać. Satysfakcji z tego nie kryje dr Mikołaj Jasiński, socjolog Uniwersytetu Warszawskiego
i jeden z autorów systemu. „To spełnienie naszych marzeń. Marzeniem każdego socjologa jest móc dotrzeć do informacji, które pomogą opisać rzeczywistość”– komentował.
ELA – MOCNY PUNKT UNIWERSYTETÓW Wyniki badań będą cenną wskazówką także dla uczelni. „Myślę, że te wyniki będą miały ważny wpływ na wewnętrzny system zapewniania jakości kształcenia czy dostosowywania programów do potrzeb rynku pracy” – mówił podczas prezentacji systemu minister nauki i szkolnictwa wyższego Jarosław Gowin. Jak na razie raporty z systemu „ELA” odnoszą się tylko do osób, które ukończyły studia w 2014 roku. Łącznie w pierwszej edycji wygenerowano ponad 7 tysięcy raportów, ale jak zapowiadają twórcy, na pierwsze długoletnie wskaźniki i ocenę tendencji musimy poczekać jeszcze kilka lat.
WSKAZÓWKA DLA MATURZYSTÓW? Co zatem powinni dzisiaj zrobić maturzyści? Jasno określić priorytety i studiować dla pasji, ale mając świadomość jak wygląda sytuacja po ukończeniu studiów. „ELA” może pomóc w planowaniu kariery, ale żaden raport nie zastąpi ciężkiej pracy i ciągłego rozwijania kwalifikacji zawodowych. PORTAL ELA JEST DOSTĘPNY POD ADRESEM WWW.ABSOLWENCI.NAUKA.GOV.PL
SPORT SPORT
Zakochane w piłce DOROTA MARIA NOWAK
PASJONATKA DZIENNIKARSTWA I SPORTU
Euro 2016 startuje już dziesiątego czerwca. Każda godzina coraz bardziej przybliża nas do tego szczególnego święta piłki nożnej. Nie mogę się doczekać. W powietrzu czuję atmosferę zbliżającej się rywalizacji i sportowego szaleństwa. Mam na imię Dorota.
T
ak, jestem kobietą i fanką piłki nożnej. Tak, niejedne żeńskie oczy będą świadkami wielu pięknych chwil podczas tegorocznego turnieju. Nieopodal jednego z warszawskich przystanków autobusowych stoi zupełnie niepozorna dziewczyna. Na oko może mieć jakieś 22 lata. Jest modnie ubrana i robi wrażenie nieco zawstydzonej. Gdy z moich ust pada pytanie dotyczące Euro 2016, momentalnie ożywa. Z radością opowiada o tym, że będzie śledziła wszystkie mecze w dzielnicowej strefie kibica, że jej faworytem jest Portugalia i że pierwszy polski gol będzie na pewno autorstwa Kapustki. Inna pani, w okolicach pięćdziesiątki, przekonuje mnie, że od zawsze stara się oglądać turnieje z mężem i dziećmi. „Gdy śledzimy mecze wszyscy razem, nabierają one zupełnie innego charakteru. Jest to wówczas wydarzenie rodzinne, które bardzo nam wszystkim pomaga” – przekonuje pani Maria.
ZAKOCHANE W PIŁCE Monika pasjonuje się piłką nożną. Z niecierpliwością czeka na pierwszy gwizdek czerwcowego turnieju. „Tegoroczne Euro będzie dla mnie szczególne, ponieważ poziom gry naszej drużyny jest zdecydowanie lepszy niż w trakcie Euro
Kibicki nie dają się wpisać w powszechny streotyp kobiet biernych i niezinteresownych sportem. 2012, kiedy nikt nawet nie marzył o tym, żebyśmy wyszli z grupy. To jest szaleństwo!” – przyznaje z radością. Osiemnastolatka pokłada nadzieję w biało-czerwonych: „Trafiliśmy do ciekawej grupy, bo jesteśmy razem z Niemcami – aktualnym mistrzem świata. Ale mistrzem Europy jest Hiszpania. Obie te drużyny są bardzo dobre. Walka z Niemcami w grupowych rozgrywkach na pewno będzie trudna, ale do wygrania. Jestem bardzo dobrej myśli i wierzę w Polską drużynę”. Agnieszka, młoda warszawianka, również będzie śledziła przebieg Euro 2016. Przyznaje , że wpływ na to mają domownicy – mężczyźni. To oni zarazili ją piłkarską pasją. Magda zakochała się w piłce nożnej w wieku ośmiu lat. Już wtedy biegała z kolegami po szkolnym boisku. Jest zagorzałą fanką Legii Warszawa. Dopingowanie reprezentacji Polski uważa za swój patriotyczny obowiązek. „Euro zawsze było dla mnie jednym z tych największych wydarzeń sportowych. Lecz teraz, kiedy Polska zagrała dobrze i zaszła tak daleko, jest to dla mnie jeszcze ważniejsze” – zauważa. Jej tegorocznym faworytem jest jednak Hiszpania.
„PIWNA OPINIA” Bardzo dobrze rozumiem moje rozmówczynie i w stu procentach się z nimi zgadzam. Ciężko mi wyobrazić sobie życie bez sportu. Emocje, które czekają nas podczas tegorocznych rozgrywek, będą ogromne, bez dwóch zdań. Powiększenie grona faworytów, doskonała dyspozycja Polaków, napięta sytuacja polityczna w Europie – to wszystko sprawia, że szykuje się naprawdę niezapomniany
turniej. Ufajmy tylko, że bezpieczny. Chyba spokojnie można stwierdzić, że pytania kobiet o to, czym jest spalony albo w których strojach grają nasi przeszły już dawno do kanonu nieśmiesznych, szowinistycznych żartów. Po usłyszeniu głosów tak wielu kobiet-kibicek ciężko jest uwierzyć w istnienie poglądu, że podczas meczów niewiasty nie powinny wychodzić z kuchni, a jeśli już, to tylko po to, by dolać swoim mężczyznom złotego napoju bogów. Tego typu schematy pozostają niestety w mentalności Polaków. Co ciekawe tę „piwną opinię” przyjmują często także same zainteresowane.
KIBICOWANIE – SPORT RODZINNY Przechadzając się warszawską Sadybą, spotkałam pewnego przesympatycznego Szweda, który wybrał się właśnie na wieczorny spacer z psem. Mężczyzna opowiedział mi, że w jego ojczyźnie mecze oglądane są całymi rodzinami. Powiedziałam mu, że kilkanaście zapytanych przeze mnie na ulicy osób, głównie kobiet, oznajmiło, iż rolą dziewczyn podczas meczów jest przynoszenie piwa facetom. Wtedy najpierw zaczął się śmiać, a potem pokręcił z niedowierzaniem głową. Nie mógł pojąć, jak ludzie w Polsce mogą mieć tak dziwne podejście do kibicujących kobiet. Pociesza fakt, że wielu mężczyzn staje w obronie kibicek. Przypominają ich ogromne zaangażowanie, emocjonalne przeżywanie spotkań, a także spore zainteresowanie samymi piłkarzami. Swoją drogą – paru z nich to całkiem niezłe ciacha. Może rzeczywiście oglądam polską piłkę nożną tylko po to, by podziwiać wspaniały uśmiech Grzesia Krychowiaka…?
31
FOTOREPORTAŻ FOTOREPORTAŻ
Wojna na Ukrainie
- fotoreportaż finalisty BZ WBK Press Foto 2016 JAKUB OCHNIO, FOTOGRAF DOKUMENTALNY, CZŁONEK KOLEKTYWU AFTERIMAGE Wojna na wschodzie Ukrainy, w obliczu nowoczesnych sposobów walki, jest najprawdopodobniej ostatnim konwencjonalnym konfliktem zbrojnym na ziemi. Operacje lądowe na ogromną skalę w połączeniu ze wsparciem artylerii trwale wpisały się w krajobraz blisko 500 km linii frontu. Obecnie jednak obwody Ługański i Doniecki, będące osią niezgody pomiędzy gwardią narodową a prorosyjskimi separatystami, zostały szczelnie wypełnione okopami i zasiekami. Pat militarny i polityczny co raz bardziej zbliża wschód Ukrainy do sytuacji Zachodniego Brzegu Jordanu. O trwającym konflikcie przypominają tylko regularnie wywożone zwłoki.
32
FOTOREPORTAÅ»
33
LAJFSTAJL LAJFSTAJL
ANNA POPEK
DZIENNIKARKA TVP
Wampiry nasze codzienne
„Wampirem” potocznie nazywamy kogoś, kto w jakiś przedziwny sposób zasysa energię od osób w jego otoczeniu. Niby nic takiego się nie dzieje, w zasadzie nawet w to za bardzo nie wierzymy, ale założę się, że każdy w was (ja na pewno) spotkał na swojej drodze takie osoby.
R
ozmowa z wampirem jest trudna, najeżona przeciwnościami, trzeba uważać na każde słowo, bowiem każde z nich może być wykorzystane przeciwko nam. Jesteśmy poddani krytyce od pierwszego wejrzenia i wychodzimy z takiej sytuacji mokrzy od potu i nieziemsko zmęczeni. Nawet w mojej pracy przytrafiło mi się kilka takich rozmów. Wracałam do domu wykończona i jedyne czego pragnęłam, to iść spać. Minęło trochę czasu, zanim nauczyłam się postępować z takimi osobami, a mój organizm uodpornił się na tego typu spotkania. Czasem wystarczy hardy charakter, czasem cierpliwość, ale czasem jesteśmy po prostu bezbronni… Często jest tak, że wampir do perfekcji posiadł zdolność manipulacji i wykorzystuje nas jako narzędzia w swojej własnej grze. Taki wampir w najbliższym otoczeniu może być jak trucizna wylana na młody krzew róży – pali ją i nie pozwala, by rozkwitła.
MIEJ GODNOŚĆ Jak się bronić? Jedna z podstawowych rzeczy – nie przyznawać mu racji. Nie potakiwać, ale i nie wchodzić w spór, bo jemu właśnie o to chodzi. Nie stawiajmy spraw na ostrzu noża, bo to pochłania sporo energii, a cała sztuka w tym, żeby nie dać się sprowokować. Na pewno pomoże nam pojęcie, które ostatnio stało się trochę niemodne – poczucie własnej godności. Jeżeli jesteśmy tu, gdzie jesteśmy (na studiach, na stażu, w pracy, w grupie kolegów), to znaczy, że mamy prawo tu być. Nie wolno bezkarnie kierować pod
34 | koncept | czerwiec 2016
naszym adresem złośliwości, niegrzecznych uwag albo aroganckich spojrzeń. Koleżanka opowiadała mi, że w jej pierwszym miejscu pracy szefowa nie odpowiadała jej na „dzień dobry”. Kiedy dziewczyna zapytała po kilku dniach, czy coś się stało, szefowa odpowiedziała, że i owszem. Otóż usłyszała od kogoś z personelu, że moja koleżanka nie lubi osób spod jej znaku zodiaku. Wyobrażacie sobie?! Złamać podstawową zasadę uprzejmości i dobrego wychowania, czyli nie odpowiadać na powitanie, bo ktoś gdzieś powiedział coś o znaku zodiaku? I to szefowa, która z zasady ma bardziej uprzywilejowaną pozycję? Jak to o niej świadczy? Dziewczyna odeszła z tego miejsca po kilku miesiącach, bowiem atmosfera była bardzo nieprzyjemna – urywane szepty, komentarze i ciągłe napięcie wiszące w powietrzu. Inna koleżanka opowiadała mi, że wychodząc rano do pracy, dostawała torsji na tle nerwowym. Pracowała jako asystentka pewnej pani, która stanowiła kwintesencję bezinteresownej złośliwości, a publiczne upokarzanie osób od niej zależnych było jej ulubionym zajęciem. Często w miejscach, które powinny być wzorem relacji międzyludzkich i synonimem wysokiej kultury, nagminnie łamane są prawa pracowników. I to w taki sposób, że nic nikomu nie można udo-
wodnić. Niestety, takie sytuacje zdarzają się również w różnych redakcjach.
BĄDŹ FAIR Jeśli chcemy walczyć z tego rodzaju mobbingiem czy manipulacją, należy najpierw sprawdzić, czy zachowujemy się fair w stosunku do otoczenia. Czy uczciwie pracujemy, nie kłamiemy, nie obgadujemy, nie szkalujemy innych, czy nie bierzemy udziału w intrygach. Obgadywanie – choć może niektórym wydawać się przyjemne – wplątuje nas w lepką sieć, z której trudno się wydostać. Poza tym, skoro my plotkujemy, to z pewnością inni plotkują o nas. Jak mówi Pismo, „Niech mowa Wasza będzie Tak, tak; nie, nie”. Pamiętajmy o postawie – wchodzimy zawsze z podniesioną głową, plecy proste, spokojne gesty. Patrzymy prosto w oczy, nie spuszczając wzroku. Obniżamy trochę głos. Nawet jeśli na początku trochę udajemy, to wkrótce wejdzie nam to w krew i stanie się naszą drugą naturą. Wampirowi trudniej zaczepić osobę, która ma poczucie własnej wartości i godności. „Bo kto wie”, myśli sobie taki wampir. „Skoro ona jest taka pewna siebie , to może ma powody? A jeśli tak, to może lepiej jej nie zaczepiać”. Życzę wam zawsze dobrych relacji międzyludzkich!
EKSPERCI EKSPERCI
Co łączy banki spółdzielcze DR URSZULA WIŚNIEWSKA
DYREKTOR PROGRAMU NZB
Banki spółdzielcze są różnorodną i jednocześnie bardzo liczną grupą w sektorze bankowym, przez co zapewniają dywersyfikację tego sektora.
E
uropejskie Stowarzyszenie Banków Spółdzielczych (European Association of Co-operative Banks – EACB) określiło najważniejsze cechy / wartości charakterystyczne dla banków w formie spółdzielni: zaufanie, współzarządzanie, elastyczność, bliskość, zaangażowanie społeczne, solidarność Zaufanie jest uważane za fundament bankowości spółdzielczej. Od wielu lat
niezmiennie podkreśla się, że banki spółdzielcze są pewnym partnerem. Nieustannie pracują one nad utrzymaniem tej opinii u obecnych klientów, ale nie zapominają też o nowych. Banki spółdzielcze współzarządzane są przez swoich członków, którzy mają bezpośredni wpływ na podejmowane decyzje i na kierunki rozwoju. Tylko członkowie banku mogą zasiadać w jego organach (wyjątek stanowi zarząd). Ponadto uczestniczą oni pośrednio w podejmowaniu decyzji poprzez udział w radach, konsultacjach członkowskich itp. W bankach spółdzielczych decyzje zarówno te operacyjne, jak i strategiczne, podejmowane są na miejscu, dzięki temu instytucje te są bardziej elastyczne i szybciej mogą reagować na zmieniające się warunki rynkowe. Działając na określonym terytorium, widzą aktualne potrzeby społeczności lokalnych i sprawnie dostosowują swoją ofertę do ich potrzeb. Dobrze rozbudowana sieć placówek ułatwia dotarcie do klientów. Działają między innymi na terenach słabo zurbanizowanych, na których banki komercyjne nie chcą się podjąć działal-
ności. Często placówki banków spółdzielczych są jedynymi w okolicy. Nie oznacza to jednak, że działają one tylko w małych miejscowościach, można je też znaleźć w dużych aglomeracjach miejskich. Wspieranie rozwoju lokalnych społeczności ma długą tradycję. Większość inicjatyw, w które się angażują ma charakter lokalny. W skali kraju tych inicjatyw jest bardzo dużo, jednak ze względu na ich lokalny zasięg, najczęściej wiemy tylko o tych, które dotyczą okolicznej społeczności. Na dobro wspólne społeczności wpływa między innymi promowanie przedsiębiorczości na poziomie lokalnym. Inwestując kapitał w ten sposób banki odgrywają kluczową rolę zarówno w rozwoju miejscowym, jak i całego regionu. Potwierdzeniem działań prowadzonych w tym obszarze są liczne nagrody przyznawane za wspieranie przedsiębiorczości.
Krzyżówka
35
ŚWIAT ŚWIAT
Piętno ukraińskiego uchodźcy
E
MONIKA ANDRUSZEWSKA
DZIENNIKARZ TYGODNIKA POWSZECHNEGO
Pomimo oficjalnych zapewnień polityków i urzędników Polska nie chce przyjmować uchodźców z Ukrainy. Paradoksalnie, łatwiej przyjechać do naszego kraju za pracą niż szukać schronienia przed wojną.
P
odczas styczniowej debaty w Parlamencie Europejskim premier Szydło powiedziała, że „Polska przyjęła około jednego miliona uchodźców z Ukrainy – ludzi, którym nikt nie chciał pomóc”. Rzecz w tym, że Polska też nie chce im pomóc. Wszyscy otrzymali od Urzędu do Spraw Cudzoziemców tę samą odpowiedź. To odmowa, którą streścić można tak: „Rozumiemy, że życie na froncie jest niebezpieczne, ale proszę nie szukać schronienia w Polsce, tylko w innych województwach Ukrainy, w których nie ma wojny”. Tymczasem ze wszystkich cudzoziemców ubiegających się w Polsce o status uchodźcy uzyskuje go zaledwie trzy procent. Mimo tego, że na liście są obywatele Czeczenii, w której także nie toczy się wojna.
z ziemią pocisk z czołgu latem dwa lata temu. Nawet nie było możliwości zabrania ciał. Żona została sama na świecie. Gdy wyjeżdżaliśmy, była w bardzo ciężkim stanie psychicznym” – opowiada dalej. „Na początku zostawiłem ją i naszą córeczkę w obozie dla uchodźców w Słowiańsku, a sam pojechałem szukać pracy w centralnej Ukrainie. Ale okazało się, że po dwóch miesiącach musiałem je stamtąd zabrać, bo tam były straszne warunki”. Pracy też nie znalazłem – zbyt wielu młodych ludzi znalazło się w podobnej sytuacji. Z naszych znajomych i sąsiadów może pięć osób bierze czynny udział w wojnie. Wszyscy inni chcą po prostu spokojnie żyć, wychowywać dzieci w bezpiecznym miejscu. Zrozumieliśmy, że nie ma czego szukać na Ukrainie. Wszystkie oszczędności zainwestowaliśmy w dokumenty, by wyjechać do Polski. Osobom z Doniecka i Ługańska trudniej uzyskać wizy i pozwolenie o pracę. Dlatego żeby wyjechać, musieliśmy się zameldować pod Kijowem. Teraz mieszkamy we Wrocławiu. Oboje mówimy po
W ciągu dwóch lat wojny na Donbasie wniosek o azyl złożyło cztery tysiące uciekinierów ze wschodu Ukrainy i okupowanego Krymu. Wszyscy dostali odpowiedź odmowną. angielsku i nikomu nie opowiadamy, że tak naprawdę jesteśmy uchodźcami”.
PIĘTNO „Bycie uchodźcą to piętno” – tłumaczy. „Przed wyjazdem zadzwoniłem do znajomych, którzy już mieszkają we Wrocławiu. Ostrzegali, żebym pod żadnym pozorem nie przyznawał się, że uciekam od wojny, żebym mówił, że przyjechałem
MÓJ DOM? KUPA RUIN NA ULICY POKOJU Dima pochodzi z poddonieckich Piesków. Jego rodzinna miejscowość znajduje się na pierwszej linii frontu. Pieski niemalże stykają się z pasem startowym legendarnego donieckiego lotniska, najsławniejszego punktu oporu ukraińskiej armii. „Mój dom? Kupa ruin na ulicy Myru (z rosyjskiego „pokój”)” – wzdycha. „Uciekliśmy w porę. Takiego szczęścia nie mieli rodzice żony. Ich chatę zrównał
36 | koncept | czerwiec 2016
Zgliszcza domów na Ukrainie, niemy świadek konfliktu zbrojnego za naszą wschodnią granicą.
ŚWIAT
„Mąż chce legalnie pracować, nie chcemy sprawiać nikomu problemu. Przecież wielu Ukraińców pracuje w Polsce i nikt ich nie wyrzuca. Wyrzuca się tylko nas – bo na granicy zgłosiliśmy się jako uchodźcy”
EKSPERCI
Autorem zdjęć ilustrujących artykuł jest Tomasz Grzywaczewski
do pracy. Teraz już rozumiem, dlaczego. Osoby, które jako uchodźcy zgłaszają się na polskiej granicy, automatycznie wpadają w procedurę ubiegania się o status uchodźcy, która zawsze kończy się odmową. Kiedy ktoś zgłasza na granicy, że jest uchodźcą, zabierają mu paszport, a on czeka na rozmowę w pokoju przypominającym areszt. W tym momencie jest to osoba pozbawiona praw i ukraińskich, i polskich. A obozy dla uchodźców w Polsce są usytuowane z dala od miast, najczęściej w lasach… Zero integracji, zero pracy, zero nauki języka. Dla osoby, która przyjechała tu, by odbudować życie – zupełnie bez sensu. Po pół roku można napisać pismo do Szefa Urzędu do Spraw Cudzoziemców i poprosić o zezwolenie na pracę. Ja pracuję od szesnastego roku życia – nie wyobrażam sobie pół roku bezczynności. A czasem uchodźcy są w Polsce rok i wciąż nie dostają zezwolenia. A po tym zmarnowanym roku dostają odmowę stałego pobytu i zostają wysłani z powrotem na Ukrainę. Ot, bratnia pomoc”. Dima prosi, by w tekście nie podawać jego prawdziwego imienia.
BEZDOMNI ZDRAJCY Lena i jej mąż to uchodźcy z Ługańska. Przebywają w Polsce od grudnia 2014. Mają troje dzieci. Urząd do Spraw Cudzoziemców już trzeci raz odrzuca ich wnioski o pobyt. Siedzimy w skromnym, pustawym mieszkaniu, które wynajmują w podwarszawskiej Zielonce. Lena sprawia wrażenie spokojnej, ale nerwowo
ściska róg papierowej serwetki. Zwracam uwagę na to, że mają tylko cztery kubki – po jednym na każdego z domowników. „Gdy się wprowadziliśmy, właścicielka mieszkania zapytała, czy przywieźć nam jakieś sprzęty. Ale my się przyzwyczailiśmy, że mamy po cztery kubki, cztery łyżki… Od dwóch lat żyjemy w ciągłej tułaczce. Polską granicę przekroczyliśmy z czterema torbami”. W torbach mieli głównie ubrania, na jesień i zimę. I lalkę Barbie, jedyną zabawkę, którą udało się wziąć ich czteroletniej córeczce. „Wiedzieliśmy, że wybieramy bezdomność. Dla mnie było ważne tylko to, żeby nie strzelali. Lepiej być bezdomnym, ale bezpiecznym” – Lena spuszcza oczy. Na rękach trzyma półroczną Złatę, która urodziła się już w Polsce. „Mąż chce legalnie pracować, nie chcemy sprawiać nikomu problemu. Przecież wielu Ukraińców pracuje w Polsce i nikt ich nie wyrzuca. Wyrzuca się tylko nas – bo na granicy zgłosiliśmy się jako uchodźcy” – Lena załamuje ręce. „My po prostu nie znaliśmy przepisów… Nie sprawiamy problemów, nie przyjechaliśmy tu dla socjalu…” – zapewnia. „W Ługańsku pracowałam jako kucharka w dobrej restauracji, mieliśmy własny domek. Skromny, ale swój. Dziś nie wiem, czy jeszcze stoi. Powrotu do Ługańska już dla nas nie ma. Wszyscy znajomi wiedzą, że uciekliśmy na Ukrainę, a potem do Polski. Uważa się nas za zdrajców, którzy przeszli na stronę wroga”.
LUDZIE POMAGAJĄ, URZĘDNICY WYRZUCAJĄ Lena nie chce słyszeć o żadnej Ługańskiej Republice Ludowej. „Ługańska Republika Ludowa nie przyniosła nam niczego poza pociskami spadającymi na z nieba. Gdy jeden spadł koło naszego domu, zdecydowaliśmy, że natychmiast wyjeżdżamy. Wśród krzyku ludzi i odgłosów wybuchów mąż wykrzyczał kasjerce na stacji kolejowej, że chce kupić bilety dokądkolwiek, tylko ani do Rosji, ani do Doniecka. Tak wylądowaliśmy w Dniepropietrowsku – to obwód sąsiadujący z Donbasem. Przyjeżdżamy, a tam tysiące ludzi w takiej samej sytuacji. Niektórzy
spali na ławkach w parku… my mamy małe dzieci! Mąż długo szukał pracy. Roboty w Dniepropietrowsku nie ma nawet dla miejscowych – co dopiero dla nas. Polska to jedyna szansa na normalność… Poza tym – byle dalej od wojny!”. Według warszawskiego Urzędu do Spraw Cudzoziemców Lena i jej rodzina powinni wrócić na Ukrainę i tam zarejestrować się jako „przesiedleńcy wewnętrzni”. Liczba uchodźców wewnętrznych na Ukrainie wynosi półtora miliona – to więcej niż we wszystkich krajach Unii Europejskiej razem wziętych (np. w 2015 r. do Niemiec przybyło ich 1,1 miliona). Ukraiński rząd nie jest w stanie zapewnić im prawie żadnej pomocy socjalnej. Maksymalna kwota przysługująca od państwa ukraińskiego wielodzietnej rodzinie uchodźców to 2400 hrywien, czyli około 400 złotych. Ma kompensować koszty wynajęcia mieszkania. Tymczasem w Kijowie czy Dniepropietrowsku to wydatek 3000-5000 hrywien miesięcznie. Do tego dochodzą koszty komunalne, które na Ukrainie rosną w zastraszającym tempie. Lena jest wyraźnie wzruszona, gdy mówi o pomocy, którą otrzymali w Polsce: „Ludzie są przyjaźni, chcą nam pomóc, wszystko tłumaczą. Dzieci uwielbiają chodzić do szkoły, mają tu już swoich kolegów i koleżanki”. Eliza Korościk, szkolna pedagog ze szkoły, do której uczęszczają dzieci Leny: „Ta rodzina zasługuje na to, by ktoś im pomógł. Cała lokalna społeczność chce, żeby zostali w Zielonce. Będziemy o to walczyć. Jedyne problemy, z którymi się spotykamy, powstają ze strony urzędników lub przepisów. Dzieci już się zaaklimatyzowały, pracujemy nad ich integracją w szkole. Jeżeli po roku integracji polskie prawo i tak wygania tych ludzi, to po co to wszystko? Po co obowiązkowe lekcje polskiego dla każdego uchodźcy, skoro potem i tak dostaje odmowę azylu i musi wracać do siebie?”. Oczy Leny wypełniają się łzami na samą wzmiankę o wyjeździe. „Wcześniej synek zrywał się w nocy z krzykiem, że zaczyna się ostrzał – teraz budzi się i krzyczy, że nie chce wyjeżdżać z Polski”.
37
EKSPERCI EKSPERCI
Po co nam światłowód? Artykuł przygotowany we współpracy z Orange Polska
Czy Internet o prędkości rzędu kilkuset Mb/s jest nam rzeczywiście potrzebny? Stopień wykorzystania Internetu wzrósł w ostatnich latach, a nasze potrzeby (szczególnie osób młodych) stale będą rosły. Warto zastanowić się nad instalacją Internetu światłowodowego w mieszkaniu studenckim.
J
eszcze w 2005 roku dostęp do Internetu miało jedynie 30% badanych Polaków. Dla porównania – w 2014 roku liczba ta zwiększyła się ponad dwukrotnie (do 74%). W tym czasie liczba stron internetowych wzrosła z 6,5 miliona do miliarda, o połowę więcej Polaków korzysta z Internetu przynajmniej raz w tygodniu. Ma to przełożenie w kompetencjach cyfrowych – w 2015 roku aż 70 % Polaków oceniało swoje kompetencje cyfrowe jako niskie lub przeciętne – obecnie jest ich o połowę mniej a aż 95% młodych osób w wieku 16-24 lata korzysta z Internetu. Jeden z najpopularniejszych serwisów społecznościwoych, Facebook, odnotował w ciągu 10 lat przyrost użytkowników z 6 mln do 1,5 miliarda w 2015 roku.
POTRZEBY WCIĄŻ ROSNĄ Potrzeby Polaków zdecydowanie zwiększyły się w ciągu 10 lat – w 2005 roku został umieszczony na YouTube
38 | koncept | czerwiec 2016
pierwszy firm, który trwał 19 sekund. Jeden z założycieli portalu opowiadał w nim o zoo… Dziś co minutę trafia tam 300 godzin filmów, a ich tworzenie stało się podstawą utrzymania tysięcy vlogerów. Zmienił się także tryb nauki – Internet staje się jednym z podstawowych źródeł wiedzy a profesjonalnie przygotowane materiały i kursy w wielu dziedzinach mogą konkurować z tradycyjnymi podręcznikami. W trakcie szukania mieszkania studenckiego, bądź zamawiania usług internetowych, warto wziąć pod uwagę szybkie łącza internetowe Orange Polska – zarówno mobilne (Internet LTE), jak i stacjonarne (sieć FTTH, czyli światłowód do domu). Internet światłowodowy w mieszkaniu studenckim daje gwarancję, że prędkość pobierania danych pozostanie bardzo wysoka bez względu na to, ile osób w tym samym czasie będzie korzystało z łącza. Jest to bardzo ważne w trakcie sesji czy przygotowywania istotnych projektów.
ŚWIATŁOWÓD W TWOIM MIEŚCIE W zasięgu światłowodu Orange znajdują się 26 miast , wśród nich są najbardziej popularne ośrodki akademickie takie jak Warszawa, Kraków czy Wrocław, ale też mniejsze miasta, takie jak Radom, Częstochowa czy Toruń. Zasięg światłowodowego Internetu możesz sprawdzić na stronie www.orange.pl/ftth – wystarczy wpisać swój adres zamieszkania.
Orange zapowiada, że do końca 2018 roku obejmie zasięgiem nawet 3,5 mln gospodarstw domowych.
POLSKA W PRESTIŻOWYM RANKINGU Inwestycje w szybki internet sprawiają, że Polska po raz pierwszy znalazła się w rankingu FTTH Council Europe – jest to przygotowywany corocznie ranking państw, w których co najmniej 1% mieszkańców korzysta z internetu światłowodowego Wraz z Polską w rankingu zadebiutowała również Chorwacja oraz Niemcy. – Wejście tych istotnych europejskich gospodarek jest bardzo dobrym sygnałem, ale nie oznacza końca pracy – mówił Edgar Aker, prezes FTTH Council Europe. Inwestycje w światłowody to konieczność. Niezawodna sieć internetowa wpływa na atrakcyjność kraju, zaczyna decydować o jego rozwoju gospodarczym czy pracy dla mieszkańców.
CO ŚWIATŁOWÓD DAJE W PRAKTYCE? Ściągnięcie filmy w jakości HD zajmie około 40 sekund, a pobranie jednej piosenki w formacie mp3 to ułamek sekundy. Orange wciąż rozwija swoją sieć – warto pamiętać, że wkrótce będziemy oglądać filmy nie tylko w formacie ultra HD, ale też 4K. Światłowody mają jeszcze jedną zaletę – możliwość podwyższania prędkości w przyszłości, w oparciu o obecnie zbudowaną infrastrukturę.
EKSPERCI dzonej kampanii „Piórko 2015. Nagroda Biedronki za książkę dla dzieci” były: AM Art-Media Agencja PR, Agencja komunikacji marketingowej – Xcommunica oraz Wydawnictwo Zielona Sowa, które odpowiadały za komunikację i promocję, kreację oraz wsparcie merytoryczne projektu. Sieć Biedronka angażuje się w szereg działań mających na celu popularyzację czytelnictwa w Polsce. Od 2009 roku prowadzi regularną sprzedaż książek, a także przygotowuje akcje tematyczne nakierowane na promowanie ich czytania. W ramach realizowanej na przełomie maja i czerwca kampanii „Rekordowe czytanie 2 mln książek” oferuje klientom bogaty wybór książek, z których każdą można zakupić w wyjątkowo atrakcyjnej cenie 4,99 zł. W ofercie znaleźć można powieści obyczajowe, romanse, kryminały, literaturę piękną, historyczną i popularnonaukową, a także wiele pozycji dla dzieci i młodzieży. W tym roku po raz trzeci sieć weźmie także udział w zainicjowanej przez Press Club Polska akcji „Książka na Jana”, propagującej ideę obdarowywania bliskich książkami.
KONKURS LITERACKI SIECI SKLEPÓW BIEDRONKA
Biedronka doceniona za promocję polskich autorów i ilustratorów Pod koniec maja ogłoszono laureatów konkursu Kampania Społeczna Roku 2015. W tegorocznej edycji konkursu, organizowanego przez Fundację Komunikacji Społecznej, spośród 85 zgłoszonych kampanii jury wyłoniło 21 najlepszych, których autorzy odebrali nagrody i wyróżnienia podczas uroczystej gali w Teatrze Kamienica w Warszawie. Wśród wyróżnionych projektów znalazła się pierwsza edycja konkursu „Piórko” dla debiutujących pisarzy i ilustratorów, realizowanego przez Jeronimo Martins Polska, właściciela sieci Biedronka.
K
onkurs literacki „Piórko 2015. Nagroda Biedronki za książkę dla dzieci” zdobył wyróżnienie w kategorii „Akcje zaangażowane firm”. Projekt został doceniony przez jury za
realny wpływ na promocję polskich autorów i ilustratorów. Dzięki kampanii prowadzonej przez organizatorów z ideą projektu miało okazję zetknąć się ponad 20 mln Polaków. Wykonawcami nagro-
Konkurs „Piórko 2015. Nagroda Biedronki za książkę dla dzieci” został zorganizowany w odpowiedzi na postępujący spadek czytelnictwa oraz malejące zainteresowanie książkami wśród najmłodszych odbiorców. Projekt, realizowany pod patronatem honorowym Rzecznika Praw Dziecka, miał także na celu wspieranie debiutujących pisarzy i ilustratorów. Do udziału w nim zaangażowane zostały autorytety w dziedzinie literatury, publicystyki, ilustracji oraz działań na rzecz dzieci, m.in. Bohdan Butenko, Renata Piątkowska, Rafał Witek oraz Jarosław Gugała. Do konkursu zgłoszono ponad 4 000 prac literackich i ponad 1 000 kompletów ilustracji. W efekcie do szerokiego grona odbiorców trafia opowieść o wysokich walorach artystycznych i edukacyjnych w przystępnej cenie pt. „Szary domek”, autorstwa Katarzyny Szestak, zilustrowana przez Natalię Jabłońską. Obecnie trwa druga edycja konkursu „Piórko”. W czerwcu zostanie ogłoszone nazwisko autora zwycięskiego tekstu i wystartuje drugi etap konkursu – dla ilustratorów. Szczegółowe informacje o konkursie „Piórko 2016. Nagroda Biedronki za książkę dla dzieci” oraz jego regulamin można znaleźć na stronie internetowej www.piorko2016.biedronka.pl.
39
EKSPERCI
Studenci chcą pracować KAROL LESZCYŃSKI
KIEROWNIK PROJEKTU „START NA RYNKU PRACY”
Połowa polskich studentów bierze pod uwagę pracę za granicą po ukończeniu studiów. Zaledwie co czwarty student uważa, że uczelnia dobrze przygotowuje go do wejścia na rynek pracy. Ponad 60% studentów podejmuje w związku z tym działania na własną rękę, poza uczelnią. Według studentów najpoważniejszą barierą w rozpoczęciu pracy jest brak doświadczenia (74%), a największym ułatwieniem posiadanie znajomości (71%). Takie wnioski płyną z raportu „Start na rynku pracy” przygotowanego przez Fundację Inicjatyw Młodzieżowych i Parlament Studentów RP.
D
obiega właśnie końca pierwsza edycja programu Start na Rynku Pracy. Jego podstawowym celem było rzetelne zdiagnozowanie wyzwań stojących przed młodymi ludźmi (w obszarze studiów i edukacji pozaformalnej) oraz przygotowanie ich do wejścia na rynek pracy. Następnym celem jest wypracowanie rozwiązań ułatwiających wejście na rynek pracy oraz przedstawienie wyników badań i debaty jednostkom odpowiedzialnym za poszczególne kwestie. Problem podjęcia pierwszej pracy przez młode osoby po zakończeniu studiów stał się jednym z ważnych elementów polskiej debaty publicznej.
40 | koncept | czerwiec 2016
W rozmowy na ten temat powinny być zaangażowane wszystkie podmioty odpowiedzialne za szkolnictwo wyższe w Polsce, a przede wszystkim: Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej, Ministerstwo Rozwoju, rektorzy i wykładowcy szkół wyższych, organizacje pozarządowe oraz przedstawiciele pracodawców. Uważamy, że dobra edukacja to pochodna dialogu i szerokiej współpracy tych instytucji ze środowiskiem studenckim. Bez tego absolwenci polskich uczelni mogą mieć problemy z podjęciem pierwszej pracy, która byłaby spełnieniem ich oczekiwań, aspiracji i marzeń. Program realizowany był przez dwanaście miesięcy przez Fundację Inicjatyw Młodzieżowych wraz z Parlamentem Studentów jako podstawowym partnerem. Skierowano go do studentów i świeżych absolwentów oraz środowiska akademickiego (organizacji akademicko-studenckich). Po stronie decydentów adresatami są przedstawicie uczelni, rektorzy, pracownicy biur karier, pracownicy Ministerstwa Nauki odpowiedzialni za studia wyższe, pracownicy Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej oraz Ministerstwa Rozwoju. Pierwszym etapem projektu było przeprowadzenie badań społecznych wśród studentów, absolwentów i pracodawców. Pytania dotyczyły przede wszystkim: oczekiwań studentów: • planów zawodowych po studiach, • utrudnień i ułatwień w procesie studiowania, • tego, jak studenci mogliby się lepiej
przygotować do wejścia na rynek pracy; wchodzenia na rynek pracy: • przygotowania studentów do rynku pracy, • rynku staży, • dobrych praktyk polskich uczelni, • dobrych praktyk pracodawców; biur karier: • tego, czego brakuje Biurom Karier, • tego, jakie zadania stawia się przed biurami karier i jak się z nich wywiązują. Na ogólnopolskie badania złożyły się: • badanie ilościowe wśród studentów (3000 respondentów) według próby kwotowej biorącej pod uwagę takie zmienne jak: płeć, rok studiów, rodzaj studiów (stacjonarne, niestacjonarne), profil uczelni (techniczna, przyrodnicza, medyczna, artystyczna, ogólnouniwersytecka), kierunek studiów, wielkość miejsca pochodzenia studenta, województwo, w którym znajduje się uczelnia; • zogniskowane wywiady grupowe (FGI) ze studentami w 8 homogenicznych grupach, wyodrębnionych ze względu na 3 cechy: wielkość miejsca zamieszkania (2 kategorie), płeć (2 kategorie) i profil uczelni (2 szerokie kategorie); • 40 wywiadów z pracownikami biur karier polskich uczelni; • 48 wywiadów z przedstawicielami urzędów pracy w całej Polsce; • wywiady z pracodawcami. W drugim etapie kilkanaście grup przedstawicieli organizacji studenckich
EKSPERCI
ELEMENTY RAPORTU Bariery wejścia na rynek pracy
Ułatwienia wejścia na rynek pracy
P8. CO NAJBARDZIEJ UTRUDNIA STUDENTOM WCHODZENIE NA RYNEK PRACY?
P10. CO NAJBARDZIEJ UŁATWIA STUDENTOM CHODZENIE NA RYNEK PRACY?
P9. A KTÓRY Z TYCH CZYNNIKÓW W NAJWIĘKSZYM STOPNIU UTRUDNIA STUDENTOM WCHODZENIE NA RYNEK PRACY?
P11. A KTÓRY Z TYCH CZYNNIKÓW W NAJWIĘKSZYM STOPNIU UŁATWIA STUDENTOM WCHODZENIE NA RYNEK PRACY?
BRAK DOŚWIADCZENIA
ZNAJOMOŚCI
ZBYT WYSOKIE WYMAGANIA PRACODAWCÓW
DOŚWIADCZENIE (M.IN. PRAKTYKI, STAŻE)
ZBYT MAŁA LICZBA STAŻY BRAK WIEDZY O RYNKU PRACY
PRESTIŻ UCZELNI NA UCZELNIACH PROWADZONE PRZEZ PRACODAWCÓW DUŻA LICZBA STAŻY W MIEJSCU ZAMIESZKANIA DZIAŁANIA UCZELIN, BIURA KARIER
KIEPSKIE WYKSZTAŁCENIE PRZEPISY PRAWA
DZIAŁALNOŚĆ W ORGANIZACJACH STUDENCKICH ROZWIĄZANIA PRAWNE
pracowało nad wynikami badań, poszukując rozwiązań zdefiniowanych problemów i proponując je. Drugi etap projektu polegał więc na analizie i ocenie badania przez przedstawicieli szkolnictwa wyższego, resortów ministerialnych, organizacji akademickich i studenckich oraz biznesu. Zadaniem partnerów było przygotowanie się do konferencji i przedstawienie na niej własnego stanowiska. Dodatkowo zależało nam na przeprowadzeniu analizy prawnej zaproponowanych rozwiązań i wynikających z tego koniecznych zmian w ustawach, rozporządzeniach i regulaminach. Finałem projektu była konferencja, która odbyła się 9 kwietnia w Jastrzębiej Górze z udziałem przedstawicieli rządu, rektorów, środowisk biznesowych. Studenci przedstawiali swoje postulaty dotyczące proponowanych rozwiązań. W ramach programu udało się nam nawiązać współpracę z prawie 30 partnerami z różnych dziedzin – przedstawicieli władz państwowych, środowisk akademickich, organizacji studenckich, pracodawców.
NAJCIEKAWSZE WYNIKI BADAŃ Co trzeci student oczekuje w pierwszej stałej pracy po studiach zarobków na poziomie 2000-2500 zł netto, a najbardziej pożądane (59%) wynagrodzenie netto za miesięczny staż mieści się w przedziale 1000-1999 zł netto. Co ciekawe, oczekiwania finansowe mężczyzn są wyższe niż kobiet. Otrzymywanie satysfakcjonującego wynagrodzenia nie jest jednak łatwe. Zdaniem studentów uczelnie nie są zbyt
skuteczne w przygotowywaniu do wejścia na rynek pracy – tylko 24% studentów pozytywnie ocenia uczelnię pod tym względem, a 57% ambiwalentnie.
STUDENT PRACY SIĘ NIE BOI Ponad połowa studentów (57%) podejmowała już obowiązkowe staże/praktyki, a 39%. uczestniczyło w stażach fakultatywnych. Możliwość skorzystania ze staży na uczelni/wydziale często wymaga dużego wysiłku, trzeba się ich „naszukać” (39%). Wskazuje to na ich słabą komunikację lub znajomości (19%). Tylko 15% studentów twierdzi, że praktyki i staże są dostępne. Zdaniem części studentów staże są trudno dostępne (20%) lub wręcz niedostępne (6%). Większość studentów (61%) już w trakcie studiów przygotowuje się do wejścia na rynek pracy i podejmuje działania poza uczelnią. Do najbardziej popularnych form takiego działania należą dodatkowe staże/praktyki (22%), praca stała/dorywcza (19%), kursy/szkolenia (16%), dokształcanie się we własnym zakresie (10%). Aktywność studentów na rynku pracy jest wysoka. 88% podejmowało lub podejmuje pracę w czasie studiów, 29% podejmowała lub podejmuje pracę zgodną z wykształceniem (na stałe lub dorywczo), a 59% podejmowało lub podejmuje pracę poza kierunkiem studiów (stałą lub dorywczą). Co piąty student uczestniczył w jakimś projekcie międzynarodowym. Znaczna część tych osób (66%) jest przekonanych o zwiększaniu w ten sposób swoich szans na rynku pracy. Liczy się doświadczenie i znajomości.
Najważniejszą barierą przy wchodzeniu na rynek pracy, w ocenie studentów, jest brak doświadczenia (74%), który można rozumieć jako niedostatek szeroko rozumianych umiejętności praktycznych. Do ważnych barier zaliczają się także zbyt wysokie wymagania pracodawców (51%), zbyt mała liczba staży (42%) oraz brak wiedzy o rynku pracy wśród studentów (38%). Studenci za ułatwienie przy wejściu na rynek pracy uważają przede wszystkim znajomości (71%), a następnie doświadczenie (65%). Kolejnym ważnym ułatwieniem jest prestiż uczelni (wskazywany przez 37% studentów), który okazuje się bardziej istotny niż konkretne i bezpośrednio podejmowane działania uczelni oraz biur karier (18%).
STUDENCI MYŚLĄ O PRZYSZŁOŚCI Zdecydowana większość studentów (75%) wiąże swoją przyszłość z kierunkiem studiów. Najczęściej planują pracę w dużej firmie (30%). Relatywnie wysokim zainteresowaniem (2 pozycja w rankingu) cieszy się samozatrudnienie (18%). Aż 50% studentów bierze pod uwagę wyjazd za granicę do pracy po studiach. 16% studentów zdecydowanych jest wrócić po studiach do miejscowości, z której pochodzą, a 19% na pewno nie wróci. Wielu jest niezdecydowanych. Mimo zauważania dużej liczby wad większość studentów (60%) jest zadowolona ze swoich studiów, ale nad zdecydowanie pozytywnymi (11%) przeważają oceny umiarkowanie pozytywne (49%). Tylko 7% ocenia studia negatywnie, pozostali
41
PSRP PSRP
Jak ułatwić start na rynku pracy? DAWID KNARA
PRZEWODNICZĄCY KOMISJI PSRP DS. DYDAKTYKI JAKOŚCI KSZTAŁCENIA
Problem rozpoczęcia kariery zawodowej to jeden z najczęstszych tematów debaty publicznej. Jest poruszany zarówno przez polityków, jak również organizacje pozarządowe. Dlatego Parlament Studentów RP i Fundacja Inicjatyw Młodzieżowych wspólnie postanowili przyjrzeć się barierom, które stoją przed młodymi ludźmi opuszczającymi mury uczelni. Jakie są wnioski? Trochę cieszy, ale reszta zdecydowanie martwi. Przedstawmy część z nich.
B
adanie było przeprowadzone na dość dużą skalę. Udało się pozyskać wielu partnerów instytucjonalnych – zarówno jednostki publiczne (poszczególne ministerstwa, organizacje przedstawicielskie środowiska akademickiego), jak i przedsiębiorstwa odpowiedzialne społecznie (na przykład Grupę PZU oraz program Santander Universidades). W ramach badania wykorzystano trzy metody badawcze: badania ankietowe skierowane do studentów, wywiady pogłębione ze studentami w różnych ośrodkach akademickich oraz wywiady z przedstawicielami uczelni i urzędów pracy. Taka kombinacja badań ilościowych i jakościowych pozwoliła uzyskać obszerny materiał badawczy, z którym częściowo można się zapoznać w dalszej części artykułu.
JAKIE BARIERY WSKAZALI STUDENCI? Zdecydowana większość, bo aż 74% z nich oceniło, że największą z barier jest brak doświadczenia, rozumiany jako brak szeroko rozumianych umiejętności praktycznych. Była to najpoważniejsza przeszkoda dla co drugiego studenta. Uczelnie
42 | koncept | czerwiec 2016
powinny zatem zintensyfikować wsparcie w rozwoju zawodowym, na przykład poprzez większą liczbę zajęć praktycznych i atrakcyjniejsze oferty staży czy warsztatów. Drugą wskazywaną przeszkodą są zbyt wysokie wymagania stawiane przez pracodawców. Ta odpowiedź jest zbieżna z wcześniejszą – pracodawcy oczekują doświadczonych kandydatów. Jednak tylko co czwarty student uznał to za największą przeszkodę. Następną barierą, na co wskazało 42% badanych, jest zbyt mała liczba staży. W ostatnich latach ich liczba z pewnością się zwiększyła, zostało uruchomionych wiele projektów promujących staże, ale ich oferta wciąż nie jest w stanie sprostać zapotrzebowaniu ze strony studentów. Ostatnią istotną barierą jest brak wiedzy o rynku pracy. Taką odpowiedź wybrał co trzeci student. Warto podkreślić, że można tu dostrzec wyraźny podział ról – nie tylko uczelnie powinny dostarczać pewnych informacji na ten temat, przykładowo wyników badań losów absolwentów poszczególnych kierunków, lecz także konieczna jest chęć samego studenta do zdobywania takich informacji. Być może studentów przeraża też przeładowanie informacjami na temat rynku pracy.
JAK STUDENCI OCENIAJĄ SWOJE STUDIA?
Większość studentów jest zadowolona ze swoich studiów – aż 60%. Warto jednak zwrócić uwagę, że tylko co dziesiąty pytany udzielił odpowiedzi „zdecydowanie”. Co trzeci student nie potrafił stwierdzić, czy jest zadowolony, natomiast tylko 7% nie było zadowolonych ze swoich studiów. Pozornie wyniki powinny cieszyć, ale sytuacja zmienia się diametralnie, jeśli zapytamy o perspektywę pracy – pozytywny obraz ma tylko co drugi student. Wśród oczekiwań studentów co do programu studiów jako równie ważne (ponad 60%) zostały wskazane dwie kwestie: większe powiązanie z realiami rynku pracy oraz większy liczba zajęć o charakterze praktycznym.
CO DALEJ? Po wynikach badań poprosiliśmy instytucje partnerskie o wskazanie możliwych rozwiązań zidentyfikowanych problemów. W najbliższym czasie raport zostanie uzupełniony o właśnie takie propozycje, dzięki czemu będzie możliwe wydanie jego ostatecznej wersji. Mamy nadzieję, że instytucje odpowiedzialne za tworzenie polityki wsparcia w tym zakresie wykażą zainteresowanie wykorzystaniem części z nich. Przygotowane przez resort zmiany mają wejść w życie już od nowego roku akademickiego.
Jeżeli chodzi o satysfakcję ze studiów, studenci mają podzielone zdanie.
PRACA W TRAKCIE STUDIÓW 9 NA 10 STUDENTÓW PODEJMUJE PRACĘ W TRAKCIE STUDIÓW. 29% MA DOŚWIADCZENIE W PRACY POWIĄZANEJ Z KIERUNKIEM STUDIÓW, NATOMIAST 59% W PRACY NIEZWIĄZANEJ Z KIERUNKIEM.
PRAKTYKI I BIURA KARIER 2 NA 5 STUDENTÓW PODEJMUJE PRAKTYKI NIEOBOWIĄZKOWE W TRAKCIE STUDIÓW. CO TRZECI STUDENT POZYTYWNIE OCENIA PRZYDATNOŚĆ PRAKTYK, PONAD POŁOWA OCENIA JĄ NEUTRALNIE. 58% WIE O ISTNIENIU UCZELNIANYCH BIUR KARIER, ALE TYLKO 18% KORZYSTA LUB KORZYSTAŁA Z USŁUG TAKICH JEDNOSTEK.
OCZEKIWANIA 75% STUDENTÓW WIĄŻE SWOJĄ PRZYSZŁOŚĆ Z KIERUNKIEM STUDIÓW, A 50% BIERZE POD UWAGĘ WYJAZD ZA GRANICĘ. CO TRZECI STUDENT OCZEKUJE, ŻE JEGO ZAROBKI WPIERWSZEJ STAŁEJ PRACY WYNIOSĄ 2-2,5 TYS. ZŁOTYCH NETTO. CO CZWARTY CHCIAŁBY OTRZYMYWAĆ POWYŻEJ 3 TYS. ZŁ NETTO.
FELIETON FELIETON
Jak podwyższyć ajkju w wakacje
IQ
WIKTOR ŚWIETLIK
dyrektor centrum monitoringu wolności prasy sdp
Mądrość, inteligencja i wiedza to trzy różne rzeczy. Niekoniecznie muszą się lubić. Na którą z nich twórczo postawić przez najbliższe trzy miesiące?
J
estem właśnie na małym festiwalu teatralnym. Bardzo dobrym, w pięknym miejscu, ale… niezwykle offowym. Offy („ony” często zresztą też) mają to do siebie, że pojawiają się na nich ludzie cokolwiek pretensjonalni. Zaglądam do informatora i czytam na temat jednego z zespołów, które mają zagrać: „Grupa twórców, konsekwentnie kontynuująca przyjętą filozofię, zawartą w motcie 101% IMPROWIZACJI. Muzyka określana mianem miejskiego etno-szamanizmu jest medytacyjną podróżą po przestrzeniach trans-psychodelia-ambient, utkaną z dźwięków, generowanych przy użyciu...” – i tak dalej. Szczerze? Dla mnie, lubiącego konkret prostego chama spod Łodzi, to po prostu przeintelektualizowany bełkot, choć przecież może dziś na scenie się okaże, że kryje się za nim coś bardzo dobrego. Ktoś inny może się tym zachwycić i pod wpływem powyższego opisu obejrzeć. Jak zmierzyć intelekt? Często mierzy się inteligencję i wiedzę. Przecież dziś to niezwykle ceniona cecha. Znajomość faktów i zdolność ich kojarzenia. Zdolność prowadzenia „smaltoków”, umiejętność zachowania się, dostosowywania się do warunków i otoczenia wśród wyższego menadżmentu naszego świata są równie ważne, jak twarda wiedza w dziedzinach, które on prezentuje. Sama głowa wypełniona wiedzą nie na wiele się zda. Trzeba wszystko ze sobą polinkować. Jak wykorzystać czas, by to rozwinąć? Jeśli jest tak, jak twierdzą dziś niektórzy genetycy, to w ogóle nie ma co się przemęczać. Wysokie ajkju, według nich, albo dostaliśmy w prezencie od
Problem najlepiej opisała Luxtorpeda w jednym z kawałków z ostatniej płyty: „Kto ma rację na dzień przed innymi, ten przez dobę uchodzi za idiotę”. staruszków, albo nie. Jeśli dostaliśmy, to możemy korzystać, jeśli nie, to mamy przerąbane. Ale systemy edukacyjne, w których żyjemy, nie wierzą takim fanatykom-genetykom i uważają, że można naszą mózgownicę rozwijać. Tak czy siak, mierzy się to testami inteligencji. Kiedyś na takim teście była Doda. Okazało się, że jest genialna. Co prawda wszyscy naokoło (kamerzyści, dźwiękowcy) podpowiadali jej, jak rozwiązać testy. No ale może faktycznie jest bardzo bystra, skoro wykorzystała okoliczności i możliwości lepiej niż inni. Nie wiem, czy wiecie, ale naukowcy pomierzyli jakoś według swoich zasad ajkju Hiltera, Goebbelsa i innych. Wyszło im, że to geniusze. No więc może nie chodzi o sam geniusz, a o coś więcej. Mądrość. To nie tylko wiedza i zdolność kojarzenia, lecz także umiejętność wykorzystania tych zdolności w należytym celu. To też wykraczanie poza schemat, poprawność środowiskową oraz modę, mówienie innym językiem i innych rzeczy niż otoczenie. I tu pojawia się problem, który najlepiej opisała Luxtorpeda w jednym z kawałków z ostatniej płyty: „Kto ma rację na dzień przed innymi, ten przez dobę uchodzi za idiotę”. I na odwrót, ludzie, którzy dziś
uchodzą za szczególnie inteligentnych czy mądrych, to często po prostu wydmuszki. Powtarzają znane treści w zmieniony sposób, podlizują się słuchaczom, czytelnikom, utwierdzają ich w poglądach. Mądrych naprawdę nie znamy i nie rozumiemy, bo nie jesteśmy w stanie. Wielu z nich nigdy nie poznamy, bo po ich śmierci, jak w wierszu Herberta: „kornik napisze uładzony życiorys”. Czytam biografię Romana Dmowskiego profesora Krzysztofa Kawalca. To był naprawdę wybitny polityk na skalę ogólnoeuropejską. Poliglota, wizjoner, genialny politolog, w dodatku człowiek czynu. Zawdzięczamy mu wolne państwo. Jak jest pamiętany po wieku? Z jednej strony odwołują się do niego łyse tępaki, co chcą „nap… ciapatych”, z drugiej poprawne politycznie saloniki bredzą, ze to był „polski Hitler”, bo przeczytali to w jakimś odmóżdżającym niustygodniku albo usłyszeli w telewizji, co nadaje przez 24 godziny na dobę. Można by z tego wysnuć wniosek, że mądrość nie popłaca, bo głupi i tak jej nie zrozumieją, lepiej dostosować się do otoczenia. Ale zdaje się, że mądrzy ludzie po prostu nie potrafią, bo są na to zbyt mądrzy. Ot, taki paradoks. Wróćmy do tytułowego pytania. Jak nie zmarnować wakacji? Nie mam pojęcia, poczytajcie coś może, pojedźcie gdzieś, zakochajcie się, wypijcie dobre wino, ale nie w nadmiarze. Skąd ja mam wiedzieć, jak spędzić mądrze wakacje, skoro nigdy mi się nie udało? Za to zawsze udaje mi się je spędzić przyjemnie.
43
PATRONAT MEDIALNY KONCEPTU! ORGANIZUJESZ OGÓLNOPOLSKIE WYDARZENIE DLA STUDENTÓW? CHCESZ SIĘ POCHWALIĆ CIEKAWYM PROJEKTEM DLA ŚRODOWISKA AKADEMICKIEGO? MASZ POMYSŁ NA STUDENCKĄ INICJATYWĘ? NAPISZ DO NAS A OBEJMIEMY PROJEKT PATRONATEM MEDIALNYM. SKONTAKTUJ SIĘ Z NAMI: REDAKCJA@GAZETAKONCEPT.PL GAZETAKONCEPT.PL