WYGRAJ iPada! str. 2
CZAS INFLUENCERÓW Jak media społecznościowe zmieniły rzeczywistość?
r. 1 5
Król jazzu jest jeden
DK U
st
JAK STWORZYĆ DOBRE NOTATKI? ZY
ŻÓ WK
AW
ŚR O
Notuj kreatywnie!
KR
ISSN 2450-7512 nr 73 PAŹDZIERNIK 2019
MILES DAVIS
Dołącz do zespołu „Konceptu”
i wygraj iPada!
Chcesz rozpocząć dziennikarską przygodę? Masz dużo do powiedzenia, lekkie pióro i szerokie zainteresowania? Nie zwlekaj, napisz artykuł i dołącz do redakcji naszego magazynu!
Temat pracy konkursowej:
WARUNKI
„Wąska specjalizacja czy szerokie horyzonty? Jaki powinien być cel kształcenia studentów?” 1. Prześlij tekst na adres REDAKCJA@GAZETAKONCEPT.PL w temacie wpisując: Praca konkursowa. 2. Tekst powinien mieć od 3 500 do 4 000 znaków (ze spacjami) 3. Termin nadsyłania prac konkursowych: 23 grudnia 2019 roku 4. Ogłoszenie wyników: 15.01.2020 roku na naszym Facebooku i w styczniowym wydaniu „Konceptu”
Mateusz Zardzewiały
„Koncept” magazyn akademicki
Twoja marka w Internecie a wyczyny gwiazdeczek Instagrama można spoglądać z drwiącym uśmieszkiem na ustach. Szczególnie gdy z miną pełną powagi przekazują światu rewolucyjny przepis na owsiankę czy inne motywacyjne hasło godne samego Paula Coelho. Z podobnym dystansem należy podchodzić do twitterowych debat, których przeniesienie na świat rzeczywisty bywa często tak nieznaczące, że wręcz niezauważalne. Jednak to wszystko nie powinno przesłaniać nam prostego faktu – dzień, w którym mobilny internet opanował telefony komórkowe, był też dniem, w którym rozpoczęły się fundamentalne przemiany w hierarchii prestiżu. Efekt jest taki, że dziś w coraz większym stopniu pozycję komentatorów i ekspertów buduje społeczność, jaką poszczególni liderzy opinii zgromadzili wokół siebie. Jednocześnie coraz trudniej działać w domenie publicznej, nie mając odpowiednich „zasięgów”. O źródłach tych przemian rozmawiamy z Michałem Polem, jednym z najpopularniejszych polskich influencerów sportowych. Oprócz tego przygotowaliśmy też tekst przybliżający proces budowania własnej marki w internecie (str. 9). Jednak początek roku akademickiego to przede wszystkim czas powrotu do studenckiej rzeczywistości. Oczywiście – póki co – wygląda to całkiem miło i przyjemnie.
Wydawca: Fundacja Inicjatyw Młodzieżowych Adres: ul. Solec 81b; lok. 73A, 00-382 Warszawa Strona: www.fim.edu.pl www.gazetakoncept.pl E-mail: redakcja@gazetakoncept.pl Redakcja: Mateusz Zardzewiały (red. nacz.), Dominika Palcar, Wiktor Świetlik, Hubert Kowalski, Filip Cieśliński, Mateusz Kuczmierowski i inni Projekt, skład i łamanie: Henryk Prokop
N
Korekta: Aleksandra Klimkowska Druk prasowy wykonuje Drukarnia Art Kazimierz Jannasz z siedzibą w Warszawie. Aby poznać ofertę reklamową, prosimy o kontakt pod adresem: redakcja@gazetakoncept.pl Chcesz dystrybuować „Koncept” na swojej uczelni? -> PISZ: redakcja@gazetakoncept.pl
Jednak jak wiadomo, sesja w końcu zaskoczy wszystkich studentów. Dlatego postanowiliśmy przygotować cykl tekstów, dzięki którym poznacie skuteczne i efektywne sposoby nauki. Na pierwszy ogień idą notatki: jak je przygotować, by stały się możliwie najbardziej pomocne, gdy będą już potrzebne? O tym przeczytacie w artykule „Notuj kreatywnie” na str. 23. A gdy już będziecie mieli rozbudowane notatki, z czystym sumieniem będziecie mogli wyruszyć w miasto, by szukać okazji do oderwania się od studenckich obowiązków i szukania inspiracji do tworzenia wartościowego kontentu. Przynajmniej tak to sobie wyobrażam.
ZNAJDŹ NAS: @GazetaKoncept
Sfinansowano przez Narodowy Instytut Wolności - Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego ze środków Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018-2030
@FundacjaFIM /fundacja inicjatyw mlodziezowych
koncept 3
Spis treści 5–7 3 // NA POCZĄTEK
Wstępniak naczelnego Mateusz Zardzewiały
24–25 // PODRÓŻE
Góry Świętokrzyskie w duchu Misjonarzy Oblatów Agnieszka Madys
5–7 // WYWIAD NUMERU Prymat Twórców
27–29 // FOTOREPORTAŻ
Z Michałem Polem rozmawia Michał Skierniewicki
Joanna Proksien
8–9 // TEMAT NUMERU
30–31 // WSPOMNIENIE
Jak zbudować swoją markę w internecie?
8– 9
Dla młodych ludzi praca zawodowa przestaje być centrum życia Piotr Gozdowski, Łukasz Samborski
16–17 // ROZKŁAD KULTURALNY Mateusz Kuczmierowski
18–19 // WIB
Bądź aktywny, działaj, zaangażuj się Zbieramy punkty w… BIK
20–21 // KULTURA
Król jazzu jest tylko jeden Kamil Kijanka
22–23 // EDUKACJA Notuj kreatywnie Hubert Kowalski
32–33 4 październik 2019
Barłomiej Nersewicz
Marcin Malec
11–15 // NBP
24–25
Kornel niepokorny
32–33 // SPORT Potęga z brązu Filip Cieśliński
35 // FELIETON
Robiąc w klimacie Wiktor Świetlik
Michał Skierniewicki
Prymat twórców O ewolucji mediów rozmawiamy z bohaterem medialnego transferu roku – Michałem Polem. Pamiętasz swoje pierwsze videoblogi? Nagrywane z ręki, z kadrem obejmującym połowę twarzy i tobą stojącym za ramieniem laptopa z włączoną grafiką czy filmikiem. Zacząłem w 2010 roku, nie było wtedy jeszcze smartfonów, a klasyczne telefony komórkowe były za słabe, żeby coś takiego nagrać. Absolutnie pionierskie czasy. Wiedziałem, że istnieje coś takiego jak vlogi, ale w polskim sporcie nikt na poważnie tego nie robił. Zdecydowałeś, że będziesz pierwszy? Stwierdziłem, że bywam w wielu fajnych miejscach i chciałem pokazać je od kulis. Kanał założyłem, wiedząc, że niedługo pojadę na mundial w RPA – pierwszy na kontynencie afrykańskim. Oglądałem mecze, dużo jeździłem – czułem, że warto pokazać to światu. Firmę takich przekazów trzeba było wymyślać właściwie od zera. Pojechałem do RPA z kamerą i operatorem i właściwie nie wiedzieliśmy, jak się za to zabrać. Wiedzieliśmy właściwie tylko to, że nie jedziemy robić telewizji. Kontent do internetu musiał być krótszy, zwarty, bardziej wyluzowany. Po prostu inny. Podpatrywałem, co robią zagraniczni koledzy. Patrzę – dziennikarz z Guardiana staje na tle stadionu i po prostu gada do mikrofonu. My kombinowaliśmy. Robiliśmy rzeczy, nie waham się tego powiedzieć – pionierskie. Byliśmy na tyle bezczelni i wyluzowani, że gdy Słowacja wyeliminowała Włochy z turnieju, po prostu zeszliśmy na murawę i usiedliśmy na ławce Azzurrich, mówiąc: „Tu przed chwilą siedział trener Marcelo Lippi, rwąc sobie włosy z głowy”. Wierzyłem, że ta formuła i mobilność mają taki potencjał, że chciałem się nimi bawić, szukać nowych rozwiązań. Pamiętasz reakcję środowiska dziennikarskiego w Polsce? Łapało się za głowę? Moich vlogów nikt z branży właściwie nie oglądał. Natomiast z tweetów się podśmiewywano, taktowano mnie jak wariata. „Michał i jego twitter”. Ja zresztą trochę się z tym wygłupiałem. Twittera traktowałeś jako ciekawą nowinkę, zabawkę czy narzędzie pracy?
Chodziło mi o to, żeby pokazać kulisy. Informacje z Twittera były też jednak często źródłem newsów. A było to wtedy medium, którego nikt nie doceniał. Do przełomu doszło bodaj w 2011 roku – w studiu Ligi Mistrzów podczas meczu Bayernu Monachium z Manchesterem City prowadzonym wówczas przez Roberto Manciniego. Cały czas zastanawialiśmy się z gośćmi w studiu, czemu na boisko, przy stanie 3:1, Mancini nie chciał wpuścić Carlosa Teveza, największego gwiazdora, który mógł odmienić losy tego meczu. Wchodzę na Twittera po meczu: City odpadło, lecą reklamy – a ja czytam, że bardzo wiarygodny angielski dziennikarz Henry Winter donosi, że Mancini, idąc do szatni, rzucił do niego: „Tevez odmówił wejścia z ławki na boisko. On już nigdy u mnie nie zagra”. Afera! Od razu zacząłem o tym opowiadać, miałem newsa. A potem sprawdziłem, że Reuters, AFP i inne agencje informacyjne podały tę informacje dopiero 40 minut później. My już dawno przegadaliśmy to w studiu, a takie wielkie brandy czekały na potwierdzenie Manciniego na konferencji. Nikt nie traktował Twittera jako źródło informacji. Dziś, wokół tego, co się tam pisze, tworzone są czołówki gazet i wiadomości. Stał się mainstreamowym kanałem informacyjnym.
liderem opinii, przewodnikiem w internetowym chaosie, kotwicą dla czytelników. Kimś, kto wskaże treści ciekawe, a pomoże ominąć śmieci i fake newsy”. Dziś w bardzo podobny sposób wypowiadasz się o roli dziennikarza. Czy to znaczy, że obie te „funkcje” stały się jednoznaczne? Dziennikarz musi być inf luencerem? Dziś każdy twórca musi być influencerem. Absolutnie nie jest jednak tak, że każdy dziennikarz z automatu jest influencerem. Musi robić wszystko, żeby się nim stać. Ale to nie jest oczywiste. Wielu ma taki problem – mówi: „No ale jak to możliwe?! Przez lata byłem czołowym publicystą, jeździłem, pisałem reportaże, przeprowadzałem wywiady...”. No, ale ograniczałeś się do jednego medium. A każde
To język tej subkultury internetowej, który – funkcjonując w niej – po prostu się chłonie. Słowo „influencer” zaakceptował już nawet profesor Bralczyk jako normalne polskie słowo. Nie wiem, co powie o „mejwienie”, nie mówiąc już o „patomejwenie”…
A może istnienie wydawnictw nie ma już sensu? Kiedyś dziennikarz bez wydawnictwa nie miał szans na dotarcie do szerokiego grona odbiorców. Dziś wystarczy mu internet: kanał na YouTubie, blog. Dziennikarz stał się swoim własnym wydawcą. Co więcej, na swoje projekty sam często musi pozyskać środki. Największą zmianą, jaką przyniosły media społecznościowe, które przedefiniowały całą pracę mediów, jest to, że skrócił się dystans. Kiedyś dziennikarze byli pośrednikiem między odbiorcą, a tym kimś, kto chciał coś przekazać – politykiem, aktorem, sportowcem. Dziś Paweł Kukiz albo Roman Giertych mogą bez żadnych ograniczeń umieścić na Facebooku długi wpis i poruszyć tam wszystkie interesujące ich sprawy. Nie muszą udzielać wywiadu, mają to gdzieś. Piszą i wszystkie media to powielają, muszą się z tym liczyć. Takiemu Donaldowi Trumpowi Twitter powinien dawno odpalić już jakieś udziały! I gdzie w tym wszystkim rola dziennikarza? Dziennikarz musi teraz stać się marką w mediach społecznościowych na tyle, żeby ludzie chcieli go obserwować, brać na swój timeline. Dziennikarze w mediach społecznościowych muszą stać się swego rodzaju latarnią. Tam jest chaos – nie wiesz kogo followować, śledzić, gdzie masz fake news, gdzie potwierdzone informacje. Dziennikarz może obecnie wskazywać drogę. Znalazłem taką Twoją wypowiedź sprzed lat o roli inf luencera: „Musi być 6 październik 2019
Michał Pol – dziennikarz z 25-letnim doświadczeniem. Najpopularniejszy komentator sportowy na polskim Twitterze, YouTuber z ponad 100 tysiącami subskrypcji. Attaché prasowy polskich paraolimpijczyków i ampfutbolistów. We wrześniu 2019 został bohaterem głośnego mediowego transferu – pracę dyrektora zarządzającego segmentem sportowym w Ringier Axel Springer Polska zamienił na rolę Partnera w agencji marketingowej Sport Brokers.
klasyczne medium straciło na swoim znaczeniu na rzecz mediów społecznościowych. Co zrobiłeś, żeby zaistnieć na jakimś kanale? Czy w ogóle masz konto na Twitterze? Jesteś tam regularny, autentyczny? Możesz mieć stronę na Facebooku, kanał na YouTubie, choćby profil na Instagramie i tam pokazywać ciekawe treści. Generalne pytanie brzmi – czy stworzyłeś wokół siebie społeczność? Zestawiając to z realiami piłkarskimi – zawodnik przez cały tydzień musi zasuwać na treningach, żeby w weekend trener dał mu wybiec na boisko, a współczesny twórca przez cały tydzień, 24 na 7, musi tworzyć swoją markę m.in. za pośrednictwem social mediów, żeby finalnie tekst czy wideo, jakie stworzy, były „klikalne”, wzbudziły zainteresowanie. Brutalna prawda brzmi tak – dobry kontent wcale się nie obroni. To nie jest tak, że jak przeprowadzisz świetny wywiad, to on i tak się przebije. Są wyjątki, ale w zalewie wielu bardzo dobrych materiałów, newsów, po prostu musisz zatroszczyć się o swój kontent. Jeśli jeszcze masz świadomość, że on jest naprawdę dobry – zajaw go, wzbudź zainteresowanie. Gdy wiedziałem, że jadę na wywiad z Ronaldinho, to pierwsze publikacje wrzucałem już z lotniska. Zdjęcie tablicy z informacją o locie do Rio, wschód słońca na miejscu, fotka kanapy pt.: „jestem w salonie Ronaldinho, tu zaraz z nim usiądę”. Odbiorcy powinni zacząć żyć tym jeszcze grubo przed publikacją finalnego materiału, oczekiwać go. YouTube czy Twitter dają poczucie więzi z twórcą. Odbiorca ma go na wyciągnięcie ręki w czasie rzeczywistym, może otrzymać odpowiedź praktycznie od razu. Receptą na sukces jest teraz maksymalne skrócenie tego dystansu? Tyle że nie traktuję tego jako recepty. Ja po prostu taki jestem, zawsze byłem. Jak założyłem bloga, okazało się, że nie jest już tak, że piszę tekst do gazety i nigdy nie poznam odbiorcy i jego opinii. Na blogu ze mną dyskutowali, polemizowali, czasem coś poprawili – korekta obywatelska. Poznałem tam osoby o wielkiej wiedzy i świetnym piórze. Robiłem zresztą dla nich konkursy. Zadawałem temat, a ludzie wpisywali notki. Zwycięzcę udało się wkręcić na staż do Sport. pl. To był bardzo zdolny chłopak. W końcu razem przetłumaczyliśmy nawet biografię Alexa Fergusona. Potem rolę bloga przejął absolutnie Twitter. Tam się realizowałem. To właśnie tam przeprowadziłem zresztą pierwszą rekrutację po moim dołączeniu do Przeglądu Sportowego. Szukaliśmy człowieka właśnie od mediów społecznościowych i jasne było dla mnie, że to musi być ktoś, kto nie tylko cały czas żyje wydarzeniami sportowymi, ale też używa języka charakterystycznego dla tych internetowych subkultur.
Sam zdołałeś się go już nauczyć? Moja córka, której czasem pokazują fragmenty tych moich videoblogów, jest zszokowana, że używam takiego samego języka jak jej koledzy. Przychodzi mi to zupełnie naturalnie. Nie miałem pojęcia, że tyle szumu narobi, gdy przeczytam nick jednego z użytkowników: „Twój stary pijany pyta”, ale już „robimy dymy”, „zerowanie” czy „kociołek” funkcjonowały dużo wcześniej. To język tej subkultury internetowej, który – funkcjonując w niej – po prostu się chłonie. Słowo „inf luencer” zaakceptował już nawet profesor Bralczyk jako normalne polskie słowo. Nie wiem, co powie o „mejwienie”, nie mówiąc już o „patomejwenie”… Jeśli już o nazewnictwie mowa – bolały Cię komentarze, że „Michał Pol oficjalnie odchodzi z dziennikarstwa” po twoim transferze z „Przeglądu Sportowego” do agencji marketingowej Sport Brokers? Nie, ja się nie upieram na to sformułowanie. Uważam, że w dzisiejszych czasach trudno je jednoznacznie określić. Jestem dumny z kontentu, który tworzę – to obecnie dwa najlepsze, najbardziej popularne programy piłkarskie czy para-piłkarskie w Polsce, czyli „Misja Futbol” i „Piłkarski quiz pod napięciem”. Robienie tego daje mi radość. Nie uzurpuję sobie żadnego konkretnego miana. Czy to dziennikarstwo? To tworzenie treści. Oczywiście, że są wciąż dziennikarze przez duże „D” piszący reportaże, poruszający ważne kwestie. I chwała im za to. Uważam jednak, że dla wszystkich na tym rynku jest miejsce. Przez całą rozmowę dochodziliśmy do tego, że dziennikarz jest obecnie mikroprzedsiębiorcą – odpowiedzialnym za dzieło, ale i jego wydanie, odpowiednie spakowanie, nawet marketing, bo na swoje projekty coraz częściej sam musi znaleźć sponsora. Firmy coraz staranniej dbają o CSR i dobry pijar. Dziennikarz jako mikro-przedsiębiorca musi robić to samo? Ty swój sposób na „czynienie dobra” znalazłeś we wspieraniu paraolimpizmu. Ja, ponieważ uważam, że miałem w życiu tyle szczęścia, spłacam dług wobec losu, który mnie tak dobrze potraktował i obdarzył sympatią tylu osób. Postanowiłem wykorzystać tę swoją popularność, zwłaszcza w mediach społecznościowych, i pomagać medialnie tym, którzy tego najbardziej potrzebują, czyli właśnie sportowcom paraolimpijskim, o których wcześniej w ogóle się nie mówiło. Na Igrzyska Paraolimpijskie w Rio pojechałem w roli attaché prasowego, która była zresztą fikcją, bo attaché standardowo jest odpowiedzialny za kontakt sportowców z mediami. Zamiast tego postanowiłem być taką jednoosobową agencją informacyjną.
Dziennikarze muszą stać się w mediach społecznościowych swego rodzaju latarnią. Tam jest chaos – nie wiesz, kogo followować, śledzić, gdzie masz fake news, gdzie potwierdzone informacje.
koncept 7
Marcin Malec
Jak budować
swoją markę w Internecie? Czasy się zmieniają. Wszyscy tak mówią, ale mało kto potrafi nadążyć za tą zmianą. Przypomina to tłum ludzi spóźnionych na pociąg. Pociąg, który wyjątkowo jak na polskie warunki, odjechał punktualnie, a ludzie, dopiero kwadrans po czasie, zziajani i spoceni wpadli na peron.
K
ażdy z nas ma markę osobistą. To po pierwsze. Po drugie, każdy może tę markę budować i rozwijać. Jest to proces, a nie jednorazowa czynność. Aleksandra Ślifirska na łamach Harvard Business Review Polska budowanie marki osobistej określa jako „doskonalenie się w swojej dziedzinie połączone z mistrzowskim zakomunikowaniem swojego profilu eksperckiego kluczowym grupom klientów”. I to jest istota procesu ujęta w jednym zdaniu. O ile pierwsza część, czyli doskonalenie się w swojej dziedzinie, jest zrozumiała, bo czymś musimy się wyróżniać na tle innych i mieć ten fundament marki osobistej, o tyle komunikowanie tego otoczeniu już tak łatwe nie jest. Nagle okazuje się, że są tysiące dziennikarzy, murarzy i mówców motywacyjnych. Każdy z nich ma doświadczenie, każdy z nich ma ten przysłowiowy fach w ręku. Dlaczego więc tylko nieliczni nie mogą opędzić się od pracy, a wielu narzeka na swoją sytuację i z zazdrością patrzy w kierunku kolegów? Odpowiedź leży w umiejętnym komunikowaniu swoich umiejętności 8 październik 2019
i trafianiu komunikatami do odpowiedniej grupy docelowej. To jest właśnie personal branding.
DOBRODZIEJSTWO INTERNETU
Czasy, gdzie ulotki i plakaty budowały wizerunek eksperta, przeminęły. I choć politycy nadal korzystają z takich form reklamy, to coraz więcej branż przeszła już transformację i w ostatniej chwili wskoczyła do odjeżdżającego pociągu zwanego Internetem. A tam na żądnych przygód adeptów personal brandingu czeka dużo dobra. Niestety, jak to bywa w przypadku nadmiernego
Marka osobista oparta na chaosie, słomianym zapale i niestabilności to strata czasu. dobrobytu i zbyt wielu opcji, często nie wiadomo, na co się zdecydować. A wybór kanałów i form komunikacji jest kluczem do sukcesu. Najważniejsza zasada? Im mniej, tym lepiej. Zapewne tyczy się to nie tyl-
ko obszaru budowania marki w Internecie, ale wszystkiego, czego człowiek się podejmuje. W dobie przeciążenia informacyjnego i bodźców atakujących z każdej strony znalezienie balansu i rozwagi jest wyzwaniem. Jednak tylko tak można zbudować stabilną i godną zaufania markę osobistą. Trzeba poświęcić dużo uwagi temu, co już się ma, a nie ciągle łapać się nowych rzeczy, porzucając te stare. Marka osobista oparta na chaosie, słomianym zapale i niestabilności to strata czasu. Z tyłu głowy każdemu powinna przyświecać jedna myśl: you will never have a second chance to make a first impression. To jest właśnie kwintesencja zasady, że im mniej, tym lepiej. Warto po prostu skupić się na mniejszym wycinku komunikacji i go dopracować. W takim razie jak rozważnie budować swoją markę w Internecie, aby możliwie najskuteczniej zminimalizować falstart? Poniżej znajdują się główne kanały komunikacji, dzięki którym będziesz mógł skutecznie budować swoją markę osobistą.
myśli na wirtualną kartkę papieru. Musisz zadbać o całą otoczkę, która wypozycjonuje twoje treści – mowa oczywiście o SEO, ciekawych grafikach oraz autorskim, a nie powielonym kontencie. Pozycjonowanie bloga jest procesem długim, ale jeśli jest prowadzone poprawnie, po kilku miesiącach/latach przynosi wspaniałe efekty. Tak naprawdę nie ma tematu, o którym nie da się napisać. Zastanów się, w czym jesteś mocny, i co sprawia ci frajdę, a wtedy blog będzie miejscem, które w procesie budowania marki będzie nieocenionym wsparciem.
STRONA INTERNETOWA
Strona internetowa powinna być Twoją wizytówką. Spójna z twoją osobowością, z tym, czym się zajmujesz. Pamiętaj o tym, aby jasno i jak najprościej opowiadać o tym, co oferujesz, a także na każdym kroku pokazywać wartość dla czytelnika. Zadbaj o sekcję „o mnie”, bo to ona może być tym, co wyróżni cię na tle pozostałych ekspertów. Im więcej masz do pokazania, tym lepiej. Chwal się najlepszymi projektami i realizacjami. Nie umieszczaj tam jednak wszystkiego, co masz pod ręką. Niech twoje porfolio będzie przemyślane i spójne. Takie portfolio idealnie sprawdza się w przypadku architektów, grafików czy dziennikarzy lub copywirterów.
BLOG
Blog jest miejscem, w którym możesz zaszaleć i dać się ponieść wyobraźni. Jest to miejsce całkowicie zależne od ciebie. To, co się sprawdza w praktyce, to zdecydowanie „eksperckość”. Blog umożliwia dzielenie się wiedzą z innymi w formie pisemnej. Służy przede wszystkim do budowania wizerunku eksperta oraz do budowania relacji głębszej niż poprzez social media. Chcąc docierać do jak największej liczby osób, nie może to jednak być tylko i wyłącznie przelewanie swoich
Narzędzie, bez którego trudno sobie wyobrazić personal branding. To tutaj spędzamy większość czasu podczas korzystania z Internetu. Popularność Facebooka ma dwie strony medalu – z jednej strony możesz dotrzeć, do kogo tylko zapragniesz, z drugiej strony przez swoją popularność jest tam niezwykle tłoczno, przez co coraz trudniej się przebić. Odpowiedzią na problem zbyt wielu ludzi działających na Facebooku jest oryginalność. Słowo klucz, które trzeba rozłożyć na czynniki pierwsze. Oryginalność oznacza wszystko. Może to być np. inna forma prezentacji wydarzeń z całego tygodnia, nieformalna komunikacja z żargonem i gwarą albo zdjęcia w charakterystycznej kolorystyce. Jednak gdyby chodziło tylko o oryginalność, to życie byłoby zbyt
Niegdyś aplikacja służąca do wrzucania spontanicznych zdjęć, dziś kombajn marketingowy. Dzięki Instagram Stories (filmikom, które po 24 h znikają) zbudujesz zaangażowanie w czasie rzeczywistym. Idealne narzędzie do komunikacji nieco mniej formalnej, pokazującej życie od kuchni. W połączniu z Facebookiem tworzy fundament komunikacji w social mediach. Nie jest to jednak jedyne skuteczne połączenie. Wszystko zależy od pomysłu na siebie. Może się okazać, że Instagram plus Youtube to jest to, czego na rynku brak, a ty w tym czujesz się wyśmienicie. Może też warto pomyśleć o połączeniu Facebook plus Twitter i tam budować pozycję eksperta? Pamiętaj jednak o złotej zasadzie – im mniej, tym lepiej. Niech wszystko będzie poparte dogłębną analizą i strategią.
Narzędzie kluczowe, jeśli mowa o budowaniu marki osobistej, szczególnie tej opartej na relacjach biznesowych. To tutaj marka osobista ma największe pole do popisu. Oprócz takich podstaw jak profesjonalne zdjęcie, uzupełniony profil zawodowy oraz wartościowa sieć kontaktów, warto dać od siebie coś więcej. Udzielaj się w dyskusjach, ale nie zapominaj o byciu profesjonalistą. Publikuj artykuły i dziel się z innymi swoją wiedzą. Udzielaj rekomendacji współpracownikom i zadbaj o to, abyś również na swoim profilu miał reko-
LinkedIn to jest idealne miejsce do pokazania swojej wiedzy i umiejętności. Zbudowane tam relacje są często znacznie mocniejsze niż te z Facebooka czy Instagrama. proste. Sercem twojej komunikacji na Facebooku (i nie tylko) powinna być autentyczność. To na niej powinna opierać się komunikacja i każdy z wymienionych kanałów. Warto pamiętać również o tym, że Facebook umożliwia promocję płatną. Polega to na wybraniu grupy docelowej i stworzeniu kreacji, która potem przez określoną liczbę dni będzie się wyświetlać konkretnym użytkownikom. Niestety, jak pokazują raporty, zasięg organiczny coraz bardziej spada, dlatego poważniej trzeba myśleć o działaniach płatnych, które – jeśli są skrojone na miarę – przynoszą oczekiwane rezultaty.
mendacje od innych. LinkedIn to jest właśnie idealne miejsce do pokazania swojej wiedzy i umiejętności. Pielęgnuj zbudowane tam relacje, bo często są one znacznie mocniejsze niż te z Facebooka czy Instagrama. Budowanie marki osobistej, choć jest procesem długotrwałym i wymagającym, tak naprawdę sprowadza się do jednego – bycia autentycznym. Możesz korzystać ze wszystkich strategii świata, możesz wydawać fortunę na reklamę, ale jeśli za twoją marką nie będzie stała prawda, to bardzo szybko coś, na co ciężko pracowałeś, legnie w gruzach. I paradoksalnie to właśnie bycie sobą jest w tym wszystkim najtrudniejsze. koncept 9
DOŁĄCZ DO KLUBU
I DZIAŁAJ LOKALNIE
Zespół
Wartości
Aktywizacja
Liderzy
Edukacja
Przedsiębiorczość
Społeczność
Kompetencje
Więcej na www.KlubLideraRP.pl
Organizator
Projekt dofinansowany ze środków Programu Fundusz Inicjatyw Obywatelski
Piotr Gozdowski
Dla młodych ludzi praca zawodowa przestaje być centrum życia Dylematem menedżerów jest dzisiaj odpowiedź na pytanie, kto ma się dostosować: rynek pracy do młodych czy raczej to pokolenie wchodzące na rynek będzie musiało się adaptować? Młodzi z kolei stoją przed trudnymi wyborami, ale też mają swoje wymagania. Równocześnie w wielu państwach zachodnich osoby wchodzące na rynek pracy wpadają w pułapkę prekariatu, a świat pracy sam się dynamicznie zmienia, m.in. pod wpływem technologii. O wyzwaniach, jakie stoją przed nami, z dr. Janem Czarzastym z Kolegium Ekonomiczno-Społecznego Szkoły Głównej Handlowej rozmawia Piotr Gozdowski. Na podstawie danych z EUROSTATU możemy stwierdzić, że problem bezrobocia w wielu państwach Unii Europejskiej dotyczy głównie młodych, w niektórych regionach, zwłaszcza na południu Europy, przekracza 50 proc. Czy Polskę ominął ten problem trwale? Jeśli tak to dlaczego? Nie można stwierdzić z całą pewnością, że z tym problemem Polska nigdy się nie zmierzy, ale na razie wydaje się, że katastrofalne wskaźniki w rodzaju tych, które występują w krajach śródziemnomorskich, u nas nie zaistnieją. Mamy niskie bezrobocie, chociaż jego stopa dla najmłodszego przedziału wieku aktywności ekonomicznej jest – zawsze zresztą była i nie jest to polska specyfika – wyższa niż ogólna. Wśród ludzi w wieku 15–24 lat wynosi 12%, ale już dla szerszego spektrum (15–29) tylko trochę ponad 7%. To bardzo dobre parametry
na tle UE. Na razie cierpimy na zbyt niską podaż pracy, stąd nasilająca się imigracja zarobkowa, dla której niestety ciągle brak spójnej strategii. Występowanie zjawiska prekariatu jest niewątpliwie zjawiskiem negatywnym na współczesnym rynku pracy. Młodzi, wkraczający na rynek często pracują poniżej swoich kwalifikacji, bez pewności zatrudnienia i zabezpieczenia społecznego. Na co mogą liczyć polscy prekariusze? Czy prekariat jest nowym bezrobociem strukturalnym? Najpierw wyjaśnijmy, co to jest prekariat: z naszych ustaleń badawczych (opisujemy je wyczerpująco w książce „Oswajanie niepewności” pod red. Adama Mrozowickiego i moją, która ma ukazać się na przełomie roku) wynika, że nie jest to klasa społeczna, może kiedyś koncept 11
się nią stanie, ale na dziś nie jest. Prekariat to pewna rama odniesienia w dyskursie publicznym. Poza tym, nawet jeśli ludzie identyfikują się z prekariatem, to przeważnie pracują, więc porównanie do bezrobocia strukturalnego nie jest właściwe. Realne zjawiska to natomiast prekarność, prekaryjność, prekaryzacja pracy i praca prekaryjna. Po kolei: prekarność to ograniczenia ludzkiej cielesności i ryzyka, na jakie człowiek jest wskutek nich narażony (choroby, śmierć), prekaryjność to rozpad społecznych i ekonomicznych sieci bezpieczeństwa, które potęgują ryzyko związane z prekarnością, prekaryzacja pracy (wskutek czego staje się ona prekaryjną) to pozbawianie jej cech dających pracującemu poczucie stabilności i bezpieczeństwa. Nasi młodzi prekariusze generalnie nie buntują się przeciw prekaryzacji. Jak wskazujemy w tytule, starają się ją oswajać. Na co, czy raczej na kogo mogą liczyć? Na siebie, rodzinę, przyjaciół. Instytucjonalne zabezpieczenie społeczne jest u nas słabe. Polskie welfare state – brzmi to w niezamierzony sposób ironicznie – to przykład modelu konserwatywnego w mocno okrojonej postaci. Trochę tak jak na południu Europy. Praca za pieniądze niepozwalające się utrzymać oznacza coraz większą skalę „gniazdowania”, opóźniania wejścia w dorosłość, co dotyczy bardziej mężczyzn lub ucieczki w tradycyjne role rodzinne, szczególnie przez kobiety. Program 500 plus nie stanowi tutaj głównego stymulatora, ale jest dodatkową zachętą.
(de facto pracowników, ale w sensie formalnym nie) nie przynosi ona wiele dobrego, poza pewnymi rodzajami działalności, związanymi ze specyficznymi wysoko wycenianymi przez rynek kwalifikacjami. To, że każdego dnia można pracować dla kogoś innego, oznacza, mówiąc inaczej, że z dnia na dzień jesteśmy zmuszani pracować dla kogoś innego, bezustannie szukać i konkurować z ludźmi z uboższych krajów, gotowymi przyjąć zlecenie za znacznie mniejsze pieniądze, nieopłacalne dla Polaka, nie mówiąc o mieszkańcach Europy Zachodniej. A coraz więcej miejsc pracy znika pod wpływem automatyzacji. Nie tylko miejsca pracy, ale i zawody są zagrożone. Można to sobie przetestować np. na stronie Will robot take your job? Oczywiście, wyniki należy traktować z przymrużeniem oka, ale daje nam to pewne wyobrażenie o tym, jak może wyglądać „świat bez pracy”.
Prekariat to pewna rama odniesienia w dyskursie publicznym.
Elastyczne formy pracy i zaawansowana technologia umożliwiają pracę zdalną, a także wykonywanie zleceń dla różnych pracodawców. W efekcie każdego dnia można pracować dla kogoś innego. Czy to trwale przeobrazi rynek pracy? Już przeobraża, czego dowodem jest praca platformowa oraz hybrydyzacja pracy w ujęciu kontraktowym tzn. na jakich podstawach prawnych się ją świadczy. Dla wykonawców
Prekariat - to połączenie słów precariuos (ang. niepewny) i proletariat. Ma opisywać rodzącą się klasę społeczną, składającą się z ludzi młodych, która w świecie pracy, zmieniającej się pod wpływem globalizacji i rozwoju technologii, traci pewność zatrudnienia. Za tym idzie to, że wchodząc w życie społeczne, są pozbawieni bezpieczeństwa i stabilizacji, która cechowała poprzednie pokolenia. Przy czym dotyczy to spraw fundamentalnych, takich jak umowa o pracę, powszechna bezpłatna opieka medyczna czy emerytury. Prekariusze mają o wiele trudniejszy dostęp do stałych form zatrudnienia, co za tym idzie, w najlepszym wypadku dobrowolnie opłacają składki na ubezpieczenia społeczne, co mocno utrudnia dostęp do usług zdrowotnych czy społecznych, a wielu z nich go pozbawia.
12 październik 2019
Tymczasowość pracy dotyka również najwyższej klasy specjalistów i menedżerów, coraz więcej wartościowych, z punktu widzenia rynku pracy, pracowników preferuje prace „interimów”, wybierając kilkumiesięczny kontrakt i rezygnując z profitów, które można czerpać ze stałych umów. Skąd ten trend? Raczej wybierają formę zatrudnienia freelancerskiego, jako tzw. kontraktorzy, bo to jest racjonalne: zarabiają z reguły więcej, wg stawek dziennych, niż wykonujący podobne czy te same obowiązki pracownicy najemni. A co do profitów ze stałych umów, to brak im urlopu, ale to daje się rozwiązać, znajdując zastępstwo, czasem ubezpieczenia zdrowotnego, ale to też nie jest regułą, bo często od swojego klienta lub agencji zatrudnienia je dostają, no i emerytury. W mojej opinii, wobec ponurych perspektyw powszechnego systemu emerytalnego, oszczędzanie na starość na własną rękę wydaje się rozsądne.
Za twórcę pojęcia „prekariat” uważa się Guya Standinga, brytyjskiego naukowca z Uniwersytetu w Bath. Wskazuje on, że prekariusze są pozbawieni nie tylko gwarancji pracy i dochodu, ale nikt nie zabezpiecza ich przed zmianami rynku pracy, ani przed tym, że trudno jest przejść okres nabywania umiejętności praktycznych i zastosowania nabytej wiedzy w kolejnych miejscach pracy i stanowiskach, na których nie mogą wykorzystać wyuczonych kompetencji. Przez niestabilność i możliwość szybkiej zmiany pracy, mają utrudnioną możliwość zrzeszania się, nie tylko w związki zawodowe, ale i organizacje branżowe, co skutkuje brakiem utożsamiania się z wykonywanym zawodem oraz mocno utrudnia podnoszenie kwalifikacji. Prekariat może dotyczyć różnych grup zawodowych.
Wielu pracodawców stara się rekrutować i za wszelką cenę utrzymać pracowników, oferując m.in. coraz doskonalsze warunki w miejscu pracy i gwarantując rozwiązania, które mają ułatwić równowagę typu worklife-balance. Czy jest szansa na to, by rynek pracy przyszłości nie opierał się głównie na pracy zdalnej? Rynek pracy podlega coraz szerszej i głębszej segmentacji, która postępuje i będzie postępować. W rdzeniu tego rynku na pewno pracodawcy będą dbali o pracownika, starali się go przyciągać nie tylko zarobkami, ale i jakością pracy, na którą wielki wpływ ma worklife-balance. Na peryferiach, poszerzającym się obszarze pracy prekaryjnej, tak nie będzie, główną motywacją pozostanie płaca. Postęp techniczny z pewnością będzie się przekładał na dalszą ekspansję pracy zdalnej, ale czy całkiem ją wyprze? Nie jestem przekonany. Technologia wspiera pracowników prawie w każdej branży, niewiele jest dziś stanowisk, przy których nie używa się procesorów. Jaki to ma wpływ na rynek pracy? Czy rozwój technologiczny kreuje nowe trendy na rynku pracy? Jak wspominałem wcześniej, rozwój technologii wielu ludzi pozbawia i będzie pozbawiać pracy. Nie każdy się przekwalifikuje, trzeba się pogodzić z tym, że spory segment populacji nie będzie miał stałej pracy. Społeczeństwa muszą poważnie myśleć o jakiejś formie dochodu podstawowego, inaczej grożą nam wstrząsy społeczne. Inna sprawa, że pomijając aspekt ekonomiczny dla wielu młodych ludzi, praca zawodowa przestaje być centrum ich życia i głównym filarem tożsamości, umieją odnajdywać się w życiu poza pracą. Jak będzie wyglądała rekrutacja dzisiejszej młodzieży, która niebawem trafi na rynek pracy? Dziś już kilkulatkowie mają dostęp do sieci, potrzebują silnych bodźców, reagują głównie na zadania zawierające elementy grywalizacyjne, którymi można podzielić się w mediach społecznościowych. Z drugiej strony widać, jak zmienia się rekrutacja: odbywa się często przez media społecznościowe, przy pomocy
komunikatorów, bez użycia CV czy kontaktu twarzą w twarz. To zależy, do jakiej pracy rekrutujemy. Jeśli do prac związanych z interakcjami społecznymi, takich, gdzie niezbędna jest empatia np. pracy opiekuńczej, której zasięg i znaczenie systematycznie się w świecie rozwiniętym zwiększa z powodów demograficznych, to wg mnie osobisty kontakt z kandydatem jest konieczny. W wielu przypadkach można z niego jednak zrezygnować: jeśli szukamy człowieka o konkretnych, twardych kwalifikacjach, pracującego samodzielnie w strukturach sieciowych: analityka finansowego, specjalisty IT – to czemu nie? A socjalizacja dzieci w świecie cyfrowym praktycznie od chwili narodzin powoduje, że taka forma kontaktów międzyludzkich staje się dla nich czymś oczywistym.
Postęp techniczny z pewnością będzie się przekładał na dalszą ekspansję pracy zdalnej, ale czy całkiem ją wyprze? Nie jestem przekonany.
Jak zmieniają się relacje między pracodawcami a młodymi pracownikami, jeśli menedżerowie mogą nawet przez lata nie widzieć członków zespołu? Czy obserwujemy narodziny całkowicie nowych więzi, określających choćby cechy menedżera, lidera czy doświadczonego specjalisty? Technika i nowe środki komunikacji mają wpływ na więzi społeczne, nie tylko w miejscu pracy, ale to banalne stwierdzenie. Powtórzę, w zależności od specyfiki pracy brak osobistego kontaktu czasem może być obojętny dla sprawności działania zespołu, a czasem całkowicie go sparaliżować. Jak przyciągnąć do pracy w biurze dzisiejszych nastolatków, którzy są zainteresowani głównie wyzwaniami? Jak powinien zmienić się świat i środowisko pracy, by efektywniej wykorzystywać potencjał młodych pracowników? Praca w biurze – jeśli zaliczymy do tego usługi świadczone bez osobistego kontaktu z klientem – jest udziałem większości czynnych zawodowo. Tak więc dzisiejsi nastolatkowie będą musieli się do tych warunków adaptować. Jednak można i trzeba urozmaicać pracę biurową, aby zapobiegać wypaleniu zawodowemu. Praca biurowa w wielu wypadkach nie musi być rutynowa, mechaniczna. Wyznaczanie ścieżki rozwoju, rotowanie zadań, praca w trybie projektowym, to wszystko w jakimś stopniu chroni przed znużeniem i zniechęceniem. koncept 13
Łukasz Samborski
W
Polsce coraz częściej gdyż ich na to nie stać. Muszą pow mediach pojawia się święcić czas na pracę w innej branzarzut, że uniwersyteży, w której dostaną wynagrodzety nie są wystarczająco nie, przez co nie mają już czasu na praktyczne. Uczelniom wyższym inne aktywności zawodowe. zarzuca się przekazywanie wiedzy Od absolwentów wymaga głównie teoretycznej. Na banerach się dziś wiedzy, doświadczenia reklamowych prywatnych ośrodi umiejętności pracy w zespole. ków czytamy, że dana „uczelnia Rozwiązaniem, które przyszło do przygotowuje studentów do wejnas z Niemiec, są studia dualne, ścia na rynek pracy poprzez efekinaczej zwane systemem przetywne łączenie teorii z praktyką”. miennym lub dwutorowym. Czym Praktyka jest więc słowem klusą studia dualne? Mają odpowiaczowym, podnoszonym zarówno dać na realne potrzeby rynku przez studentów, jak i część wypracy – powstają w porozumieniu kładowców. z lokalnymi przedsiębiorcami. To Studiowanie stało się w ostatwłaśnie przedsiębiorcy wspólnie nich latach masowe, a dyplom z naukowcami opracowują plan nie gwarantuje już zatrudnienia studiów, jak i zakres praktyk, rew wyuczonym zawodzie. Kluczową rolę zaczęły odgrywać Rozwiązaniem, które przyszło do staże. Według raportu Polskiej Rady Biznesu „Student nas z Niemiec, są studia dualne, w pracy 2019” aż 8 na 10 inaczej zwane systemem przemienstudentów ma za sobą pierwsze doświadczenia związane nym lub dwutorowym. z pracą, stażem albo praktyką (75% badanych deklarowało studia w trybie dziennym). Jako alizowanych w ich zakładzie pragłówne motywacje ankietowani cy, często na konkretnych narzęwskazywali możliwość zdobycia dziach lub maszynach. System ten kompetencji potrzebnych w zawopolega na połączeniu normalnego dzie (42,7%) i kwestie finansowe toku nauczania akademickiego (32,6%). Mimo tak wysokiego odz praktykami w przedsiębiorstwie. setka osób, wskazujących chęć W pewnym stopniu można nazwać zwiększenia kompetencji w zawoto stażem, ale jest on komplemendzie, studenci niejednokrotnie retarny z zajęciami, które student zygnują ze stażu w swojej branży, ma na co dzień. Staże, które stu-
POZIOMO: 4. Twórca pojęcia „prekariat”. 5. Stopa procentowa, po jakiej banki działające w Polsce udzielają pożyczek innym bankom.
17. Rada ds. Gospodarczych i Finansowych w UE. 18. Inaczej weksel trasowany.
denci sami sobie organizują, nie zawsze są zgodne z profilem ich nauczania, co nie przynosi im takiej korzyści w postaci spójnego doświadczenia, jak system dualny studiów. Model studiów dualnych jest bardziej wymagający od studiów tradycyjnych. Zależnie od uczelni studenci mają 2–3 dni w tygodniu płatnych praktyk zawodowych, a w pozostałe dni mają zajęcia na uczelni, z których następnie mają egzaminy. Sama specyfika studiów dualnych bardziej predysponuje do tego uczelnie techniczne i zawodowe, stąd taka możliwość jest m.in. na Politechnice Śląskiej, Akademii Leona Koźmińskiego czy też Politechnice Łódzkiej. Ciekawym przykładem jest jedna z warszawskich uczelni prywatnych – wraz z siecią barów szybciej obsługi tworzą od tego roku studia dualne w obszarze zarządzania w sektorze QSR (quick service restaurant). W ostatnim czasie Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego wprowadziło również doktoraty wdrożeniowe, w trakcie których przyszły doktor kształci się zarówno w aulach, jak i halach produkcyjnych czy laboratoriach, opracowując technologię gotową do wprowadzenia przez dane przedsiębiorstwo i rozwiązując problemy, z jakimi dana firma się boryka. 8. Określona suma pieniędzy składana w poczet zabezpieczenia dotrzymania warunków danej umow y w ramach przetargu lub aukcji.
6. Życiorys zawodowy.
20. … Fishera – w yższa inf lacja prowadzi do odpowiednio w yższych nominalnych stóp procentow ych.
9. Zamiana aktywów w pieniądz.
PIONOWO:
10. Kod polskiej waluty.
1. Przeciętne … – średnia płaca.
11. Papiery wartościowe i inne dokumenty pełniące funkcję środka płatniczego, wystawione w walutach obcych.
2. Produkt (lub usługa) zaspokajający te same potrzeby nabywcy, ale inny ze względu na technologię wytwarzania.
14. Ucieczka … to zjawisko, gdy w ujęciu netto odpływ kapitału z danej gospodarki, w w yniku obaw o destabilizację gospodarczą lub polityczną ma charakter nagły i masow y.
13. To osoby zatrudnione na podstawie elastycznych form zatrudnienia.
3. Osoba prac ując a bez et at u, rea l i zując a projek t y n a z lece n ie.
16. Osoba, która przeznacza swoje pieniądze na jakiś cel, by odnieść z tego przewidywalne zyski.
7. Opłata … pobierana przez bank za czynności dokonywane na rzecz klienta.
19. Forma praktycznej nauki polegająca na zdobywaniu wiedzy w miejscu pracy.
15. Suma przychodów przedsiębiorstwa w pewnym okresie ze sprzedaży określonej liczby produktów po określonej cenie. 14 październik 2019
12. Zjawisko, kiedy pewna część ludzi zdolnych do pracy, poszukujących pracy i akceptujących istniejący poziom w ynagrodzenia nie znajduje zatrudnienia.
Sprawdzaj swoją wiedzę w quizach ekonomicznych
i zdobywaj nagrody! Co musisz zrobić? - Zapoznaj się z cyklem ekonomicznym projektu „Student na rynku” - Zarejestruj się na stronie www.Quiz.gazetakoncept.pl - Rozwiąż dostępne Mini Quizy Ekonomiczne - Raz na 3 miesiące weź udział w Quizie Ekonomicznym z nagrodami - Rozwiązuj quizy i weź udział w Wielkim Quizie Ekonomicznym - Ciesz się zdobytą wiedzą i nagrodami!
Pierwszy mini quiz do rozwiązania
jest już dostępny! W każdym numerze Konceptu nowy
Do wygrania:
dodatek ekonomiczny
9 x tablet 3 x laptop
Regulamin Konkursu: www.quiz.gazetakoncept.pl
1 2 1 3 4
5 2 5
6 3 7 8 4 9 6
11
8
13 10
11 12 12 14
13
14
KRZYÓWKA
9
15
16 7
17
18
19 10
20
Rozwiązanie: 1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
koncept 15
LAURYN HILL MCK KATOWICE, 25 SIERPNIA 2019
D
wadzieścia jeden lat temu premierę miało Miseducation of Laur yn Hill. Jednak wcześniej zastanaw iano się, czy artystka w ogóle poradzi sobie na własną rękę po rozpadzie zwaśnionego T he Fugees, którego sukces przy pisy wano głów nie Wyclefow i Jeanow i. Ponadto rok wcześniej 21-letnia Laur y n Hill urodziła dziecko, co w oczach w ielu osób, tak że bli16 październik 2019
Rozkład kulturalny
Mateusz Kuczmierowski
skich przy jaciół, miało utrudnić jej karierę. Jak często by wa, przeciw ności losu pobudziły kreaty w ność artystki. Jak sama pow iedziała, każde przeżycie w ty m okresie spraw iało, że zasiadała do pisania. Gdy album w yszedł, zdobył doskonałe recenzje, pobił kilka rekordów sprzedaży, stając się jedną z najlepiej sprzedających się płyt lat 90., a Hill została kobietą, która zdobyła najw iększą liczbę nagród Grammy podczas jednej gali w historii. Po premierze Hill kilka lat cieszyła się sukcesem, jeździła w trasy i nagrała w ybitny album koncertow y „MT V Unplug ged ”. Po kilku latach, procesie sądow y m z daw ny mi współpracownikami i kolejnych ciążach, Hill porzuciła swoje filmowe i muzyczne projekty oraz odizolowała się społecznie. Ciągłe publiczne zainteresowanie przestało jej odpow iadać, zamiast tego skupiła się na studiowaniu Biblii i w ychow y waniu dzieci. Następnie Hill w y padła z łask mediów. Sły nne stały się jej spóźnienia na koncerty i uparty charakter. K r ytykowano jej preferencję do tytułu „panna Laur y n Hill ” oraz religijne poglądy. Została matką sześciorga dzieci, a od 2013 przestała w ydawać nawet pojedy ncze piosenki. „Zostałem bez inspiracji, odkąd Laur y n Hill przeszła na emer yturę”,
rapował K anye West, jeden z jej najw iększych fanów. 25 sier pnia, dokładnie w 21. rocznicę w ydania jej k lasycznego już albumu, Laur y n Hill w ystąpiła w K atow icach. Pojaw iła się na scenie po ponad godzinie opóźnienia, a po kilku piosenkach zeszła popraw ić brzmienie. Łącznie w ystępowała przez 1,5 godziny, nie oszczędzając siebie. A ngażowała się w rozmow y z publicznością, mów iąc całe zdania po polsku, wbrew oskarżeniom o uprzedzenia rasowe. Ostatecznie nie wszystkich zadowoliła długość koncertu i czas oczekiwania. Jednak zdaniem fanów kr ytycy po prostu nie zrozumieli, że biorą udział w w ystępie na najw yższy m poziomie, a Hill jest perfekcjonistką, którą można porów ny wać z legendami… Jak sama panna Hill opow iedziała na polskim koncercie, jej celem przy pisaniu albumu było przybliżenie muzyki soulowej młodemu pokoleniu. Jej w pły w na zmianę toru muzyki hip-hopowej warto docenić, gdy gatunek ten przestał był postrzegany jako pr y mity w ny i toksyczny. Gdy Drake ogłosił, że jest pier wszy m, któr y dobrze śpiewa i rapuje, w ielu wskazało na Hill. Dla niej to połączenie zawsze było naturalne. Otrzy mując nagrodę dla najlepszej piosenkarki R&B, pow iedziała: „To szalone, przecież to Hip-Hop!”.
PARASITE REŻ. JOON-HO BONG, PROD. KOREA POŁUDNIOWA, 132 MIN
O
dkąd „Parasite” wygrał w maju Złotą Palmę, pokonując wyczekiwane filmy Almodovara i Tarantino, napięcie wyczekiwania rosło. Mimo mocnej konkurencji, poprzednie tytuły Bonga z marszu czyniły z niego faworyta. Musiało minąć lato, aby film ten trafił do polskich kin w wyjątkowo szerokiej jak na azjatycką produkcję dystrybucji, ale wydaje się, że dla wielu widzów okaże się wart wyczekiwania. W „Parasite” młody ubogi mężczyzna z pomocą sfałszowanego dyplomu
FLEABAG SEZON 2, PROD. WIELK BRYTANIA, 6 ODC. PO OK. 25 MIN.
K
ariera Phoebe Waller-Bridge jako aktorki i twórcy zaczęła się na dobre w 2016. Wcześniej grywała w teatrze, a także odegrała kilka mniejszych ról w brytyjskich produkcjach. Jednocześnie pisała sztuki, a także scenariusze. Trzy lata temu premierę miały dwa krótkie seriale, które stworzyła od podstaw. Zagrała w nich także główne role. „Crashing” opowiada o grupie przyjaciół, z kolei „Fleabag” jest ściśle skupiony na jednej postaci.
i aktorskiego wyczucia zdobywa pracę korepetytora nastolatki z bogatej rodziny, a następnie, również z pomocą podstępu, pomaga reszcie swojej rodziny zdobyć zatrudnienie jako pomoc dla bogatszego domostwa. Pod przykrywką thrillera koncept ten brzmi świeżo, wystarczy jednak parafraza, aby uświadomić sobie, że naprzeciwko krzywego zwierciadła filmu stoi codzienna sytuacja, w której ludzie walczą o zatrudnienie dla siebie i rodziny. Motyw gry pozorów jest charakterystyczny dla kina azjatyckiego. W „Parasite” powraca także tematyka starcia klasowego, którą ostatnio poruszały również koreańskie „Płomienie”, a wcześniej także sam Bong w „Snowpiercerze”. Najciekawszą parę dla siebie podpowiada nam jednak sam „Parasite”. Najmłodszy syn majętnej rodziny lubi przebierać się za rdzennego Amerykanina, a na ich zjawiskowy, ustronny dom położony jest szczególny akcent. Razem motywy te mogą przywołać „Piekło i niebo” (1963) Kurosawy. W klasycznym filmie japońskiego reżysera życie zamieszkującego w domu na wzgórzu biznesmena budzi zazdrość do tego stopnia, że staje się głównym motywem próby porwania
jego syna. Ponieważ chłopiec zamienił się z synem szofera rodziny na kostium (Indianina i kowboja), porwany zostaje jego biedniejszy rówieśnik. Biznesmen musi zdecydować, czy zapłaci okup, podczas gdy policja ściga zawistnego porywacza. Ostatecznie Kurosawa nie potępia żadnej z postaci i pozostają one jedynie ofiarami trapiących kraj problemów. Bong nie okazuje swoim bohaterom mniej empatii. Rodzinie „pasożytów” od samego początku kibicujemy, a bardziej uprzywilejowana familia nie ma na koncie wielu przewinień poza swoją naiwnością. Na koniec filmu pojawia się odrobina nadziei, ale najpewniej złudnej. U Kurosawy uświadomienie problemu oczyszczało ze złudzeń i przywracało porządek wartości. W filmie Bonga żadnego wyjścia nie widać. Ostatecznie być może najbardziej wyróżnia „Parasite” wykorzystanie środków kina gatunkowego. To wciągający film o nadzwyczajnie szybkim tempie i wzorcowej konstrukcji. Dodatkowo przystępność obrazu zwiększa atmosfera absurdu i świetny timing komediowy aktorów. To wszystko udaje się osiągnąć, nie pomniejszając dramatycznych walorów filmu.
Bohaterka „Fleabag” nie ma imienia poza pseudonimem, który stanowi tytuł serialu, a jej życie to zupełny bałagan. Ta około 30-letnia kobieta ma burzliwe relacje z chłopakiem i rodziną. Musi nauczyć się radzić sobie z pewną tragedią i ze swoim poczuciem winy. Pierwszy sezon nadał karierze Waller-Bridge niesamowitego rozpędu. Przebiła się do Hollywood, podkładając głos w filmie „Star Wars”, a także stworzyła kolejny głośny serial w 2018, tym razem na podstawie istniejącej powieści. „Obsesja Eve” to ambitny thriller produkcji BBC America toczący się na arenie międzynarodowej. Jego twórczyni udało się wykrzesać dużo świeżości z przejrzałych tradycji gatunku szpiegowskiego. W 2019 miały premierę drugie sezony zarówno „Obsesji Eve”, jak i „Fleabag”. W drugim sezonie tytułowa „Fleabag” w dużej mierze stanęła na nogi. Powracają grająca macochę Olivia Coleman, która w międzyczasie zdobyła Oskara, czy Brett Gelman, który pojawił się w „Stranger Things”. Dołączył Andrew Scott, który zasłynął z roli Moriarty’ego w „Sherlocku” BBC.
Dzięki dystrybucji Amazon Prime serial zyskał rozgłos i uznanie. Przełożyło się to na największą zdobytą w tym roku liczbę nagród Emmy, zarówno za główną rolę komediową, najlepszy serial komediowy, reżyserię, jak i komediowy scenariusz. Mnóstwo nominacji zebrało także „Killing Eve”, które wygrało w kategorii najlepszej aktorki komediowej. W rzeczywistości „Fleabag” jest w równej mierze dramatem, jak i komedią. Bohaterka nie przejmuje się konwenansami, a humor jest jej narzędziem w radzeniu sobie z problemami. Za humorystyczne można uznać także zwracanie się do widza, czyli „burzenie czwartej ściany”. Faktycznie jednak serial w dużej mierze wyróżnia charakterystyczny dowcip. Obecnie Phoebe Waller-Bridge poprawia scenariusz nowego filmu o Jamesie Bondzie. Bardzo szybko stała się jedną z czołowych postaci, których karierę śledzą media i kinomani. Mimo kolosalnych budżetów telewizji i platform streamingowych, występów gwiazd kina i niezliczonej konkurencji, jedna z najbardziej docenianych nowych produkcji to jej krótki, wzruszający miniserial. koncept 17
Bądź aktywny, działaj, zaangażuj się Do stwierdzenia, że samo studiowanie to za mało, nie trzeba już nikogo przekonywać. Liczba studentów oraz masowość samych studiów wymuszają podejmowanie dodatkowych aktywności, które pozwolą im się wyróżnić na rynku pracy lub zdobyć nowe umiejętności. Najlepszym do tego miejscem są niezwykle liczne organizacje studenckie, w tym organy samorządu studenckiego.
K
iedy, jak nie na studiach, mamy czas na odkrywanie swoich pasji, fascynacji i miejsc prawdziwego zaangażowania. Nie trzeba zbyt daleko szukać, żeby odnaleźć ludzi, którzy wspólnymi siłami tworzą i realizują, nierzadko z olbrzymimi sukcesami, mnóstwo świetnych inicjatyw współtworzących to, co finalnie mogą nazwać swoją uczelnią. Takie doświadczenia zostają na lata i owocują jeszcze długo po zakończeniu studenckiej przygody. Żeby nie szukać za daleko, każdy student znajdzie coś dla siebie, chociażby rozglądając się po wydziałowych gablotach. Na początku roku akademickiego wszystkie tablice, również te internetowe, uginają się pod ciężarem ogłoszeń kół naukowych, studenckich stowarzyszeń czy też organów samorządu studenckiego. Każde z nich pełni inne role i zmierza do realizacji innych celów, niemniej łączy je wspólna cecha, czyli wyraźne zaangażowanie naukowe i społeczne swoich członków. Koła naukowe to zdecydowanie najliczniejsze organizacje stu-
18 październik 2019
denckie nastawione przede wszystkim na działalność stricte naukową, w tym na organizację tematycznych konferencji. Każdy wydział ma co najmniej kilka zajmujących się najróżniejszym spectrum spraw. Od kół naukowych zajmujących się prawem sportowym po propagujące inżynie-
Na początku roku akademickiego wszystkie tablice, również te internetowe, uginają się pod ciężarem ogłoszeń kół naukowych, studenckich stowarzyszeń czy też organów samorządu studenckiego. rię programowania. Jeżeli ktoś marzy o karierze naukowca i planuje pozostanie na uczelni, nie ma lepszego miejsca na zdobycie pierwszych doświadczeń. Samorząd studencki, a precyzyjnie jego organy, to najbardziej specyficzne organizacje studenckie, bo i ich rola jest zupełnie inna. Organy samorządu funkcjonują jako
swoisty „związek zawodowy” studentów, którego głównym zadaniem jest obrona praw wszystkich żaków. To samorząd ma przykładowo obowiązek powiadomić władze uczelni o niepokojącym zachowaniu prowadzących zajęcia, bierze też udział w ustalaniu stawki stypendiów czy cen w akademikach. No i oczywiście najczęściej odpowiada za organizację juwenaliów. Samorząd studencki to miejsce dla ludzi widzących się w roli liderów nierzadko o politycznym zacięciu. Nie boicie się dyskutować i walczyć o swoje? To miejsce z pewnością dla was. Inne organizacje studenckie to niezwykle pojemny katalog wszelkich możliwych zespołów, fundacji, stowarzyszeń funkcjonujących w symbiozie z samą uczelnią. Organizacje absolwentów, międzynarodowe stowarzyszenia prawnicze, organizacje odpowiedzialne za studenckie wymiany międzynarodowe, media studenckie, sekcje sportowe, chóry akademickie i wiele więcej. Na studiach naprawdę jest co robić poza samym studiowaniem, wystarczy chwilę poszukać.
Zbieramy punkty w… BIK Wyobraźmy sobie, że przychodzi do nas zupełnie nieznajomy człowiek i prosi o pożyczkę. Co robimy? Większość z nas najpewniej odmówiłaby bez zastanowienia. A czy pożyczylibyśmy pieniądze komuś znajomemu? Pewnie byśmy to chociaż rozważyli, starając się na bazie naszej wiedzy o znajomym w jakiś sposób ustalić, czy ten oddałby pieniądze. W przypadku banków taka sytuacja wygląda podobnie, choć pożyczanie pieniędzy nieznajomym nie należy do rzadkości.
R
óżnica polega na tym, że banki pożyczają pieniądze swoich klientów i muszą mieć narzędzia do skutecznego dochodzenia należności. W codziennej praktyce banki wolą jednak wiedzieć coś na temat pożyczających – i na tej podstawie ocenić ryzyko udzielenia kredytu, budując tak zwany profil ryzyka. Gdy ubiegamy się o kredyt, banki starają się oszacować ryzyko, z jakim może wiązać się pożyczanie nam pieniędzy. Od informacji na nasz temat i naszej wiarygodności zależy, czy otrzymamy pożyczkę i ile będzie to nas kosztować. Do oceny ryzyka służą rozmaite modele, w tym m.in. ocena punktowa w Biurze Informacji Kredytowej, dlatego myśląc o kredycie w przyszłości, warto zadbać wcześniej o swój tzw. scoring. Jednym z powszechnie używanych narzędzi w tym zakresie jest ocena punktowa w Biurze Informacji Kredytowej. BIK gromadzi informacje o wszystkich klientach zaciągających zobowiązania w bankach, SKOK-ach i współpracujących z nim firmach pożyczkowych. W ten sposób potrafi ocenić, jacy klienci dobrze spłacają swoje kredyty, a w jakich przypadkach jest to
problematyczne. Na tej podstawie każdy klient otrzymuje punkty, które mogą wynosić od 1 do 100. Przy zastosowaniu formuły matematycznej, wiarygodność kredytowa określana jest na zasadzie porównania do klientów, którzy już otrzymali kredyty. Im bardziej nasz profil jest zbliżony do profilu klientów spłacających terminowo swoje kredyty, tym wyższą ocenę otrzymujemy. Na wysoką ocenę punktową wpływa kilka czynników – przede wszystkim to, od jak dawna korzystamy z kredytów i czy terminowo je spłacamy. Pozytywna historia kredytowa dobrze świadczy o naszej wiarygodności, podobnie jak doświadczenie kierowcy i bezszkodowa jazda wpływa na wysokość składki OC. Konsekwentnie, jeśli przytrafiły nam się opóźnienia w spłacie, ocena może być niższa – w zależności od tego, jak często dochodzi do opóźnień, jak długo trwają i jakich dotyczą kwot. Kolejna kwestia to sposób, w jaki korzystamy z kart kredytowych i limitów w kontach. Tu, częste maksymalne wykorzystanie środków na karcie i przyznane limity oceniane są jako bardziej ryzykowne. Pozytywny obraz buduje natomiast wykorzystanie limitów w sposób umiarkowany.
Na nasz obraz wpływa także częstotliwość ubiegania się o kredyt. W przypadku wysokiej liczby wniosków w ciągu roku i częstych decyzji odmownych, nasze zachowanie również oceniane jest jako ryzykowne, ale jeśli składamy taki sam wniosek do różnych banków w krótkim terminie, np. starając się o kredyt na mieszkanie, wówczas traktowane są one jak jedno zapytanie i nie wpływają negatywnie na ocenę wiarygodności. Każdy może sprawdzić swój profil w BIK i zobaczyć, jak będą widziały go banki. A ubiegając się o kredyt, warto po prostu dać się poznać i w kwestii wiarygodności nie być nieznajomym.
koncept 19
Król jazzu jest tylko jeden
Kamil Kijanka
Miles Davis to jedna z największych, jeśli nie największa legenda muzyki jazzowej. Mimo że od jego śmierci mija właśnie 28 lat, pamięć o nim jest wciąż żywa. Na początku września ukazała się zaginiona płyta artysty, która przeleżała w zapomnieniu ponad trzy dekady.
N
ajpierw cofnijmy się do 1985 roku. Będący przed sześćdziesiątką Miles Davis był wówczas u szczytu popularności. Pod koniec października, po rozstaniu z wydawnictwem Columbia Records, zaczął pracę nad projektem dla nowego pracodawcy – Warner Bros. Pomagali mu producenci Zane Giles i Randy Hall. Ten drugi był dobrym kolegą siostrzeńca Milesa i koncertował wspólnie z nim w licznych klubach w Chicago. Album miał zawierać soulowe i funkowe akcenty. W planach był gościnny udział na płycie tak wspaniałych artystów jak Chaka Khan i Al Jarreau. Ostatecznie projekt został odłożony na półkę, a trębacz zajął się tworzeniem wydanego rok później albumu „Tutu”. I tak minęło ponad trzydzieści lat. Fani Milesa Davisa otrzymali nieoczekiwaną, rewelacyjną wiadomość. Zapomniany album ujrzał światło dzienne 6 września 2019 roku. Nosi tytuł „Rubberband”. Smaczku dodaje fakt, iż na okładce znajduje się obraz artysty. W 2018 roku apetyty miłośników jazzu zostały rozbudzone za sprawą tytułowego utworu, który
wydano na EPce. Co najciekawsze, płyta została ukształtowana przez tych samych producentów, którzy brali udział w jej tworzeniu w latach osiemdziesiątych. Swą pomoc zaoferował również siostrzeniec Vince Wilburn Jr. Na płycie możemy również usłyszeć także Lalah Hathaway, córkę tragicznie zmarłego wokalisty Donego Hathawaya. W sumie wydawnictwo zawiera 11 utworów.
POCZĄTKI PRZYSZŁEGO MISTRZA
Alton to stosunkowo małe, ponad 30-tysięczne miasto w stanie Illinois. To tu urodził się Robert Wadlow, Amerykanin do dziś mogący pochwalić się mianem najwyższego człowieka świata (mierzył ponoć 2,72 m). Osiem lat po nim, 26 maja 1926 roku, w tym samym miasteczku na świat przyszedł ktoś równie wielki. I choć nie przekraczał 170 cm, stał się prawdziwym gigantem. Gigantem muzyki jazzowej. Miles Dewey Davis III urodził się w zamożnej, afroamerykańskiej rodzinie. Ojciec był dentystą i chciał, by syn poszedł w jego ślady. Nie zdawał sobie zapewne sprawy, że
jego plany legną w gruzach za sprawą prezentu, jaki otrzymał mały Miles, gdy miał zaledwie dziewięć lat. Wtedy to chłopak dostał trąbkę. Po części na złość matce przyszłego muzyka, która była pianistką i nie przepadała za dźwiękami tego instrumentu. Pasja do muzykowania kiełkowała w duszy młodzieńca. Tata, dostrzegłszy zapał Milesa, załatwił mu lekcje pod okiem nauczyciela Elwooda Buchachana. Chłopiec okazał się bardzo pojętnym uczniem i już jako nastolatek zaczął występować w różnych zespołach muzycznych.
PIERWSZE KROKI NA SCENIE JAZZOWEJ
Miles, choć zdradzał talent muzyczny, był skutecznie pilnowany przez rodziców, by występy nie kolidowały z jego edukacją. Z tego powodu nie podjął współpracy z zespołem saksofonisty jazzowego Sonnego Stitta, choć ten zapraszał go na wspólne występy. O ewentualnej poważnej karierze mógł pomarzyć dopiero po skończeniu szkoły średniej. Przed uzyskaniem pełnoletności był już w stowarzyszeniu muzyków i współpracował z różnymi bandami, takimi jak Blue Devils. Rok przed końcem II wojny światowej do St. Louis zawitała grupa Billiego Eckstine’a, którego formacja miała ogromny wpływ na rozwój stylu jazzowego, znanego jako bepop. Charakteryzował się on m.in. improwizacją, rytmiką czy przyspieszeniem melodii. U boju Ecksti-
„Kind of Blue” to największe dzieło w dorobku Davisa i jeden z największych albumów w historii muzyki w ogóle. Co ciekawe, album opiera się w wielu miejscach na improwizacji. Miles po prostu zaprosił do studia swoich towarzyszy, nakreślił ogólne wskazówki i muzycy zaczęli grać. skrzyżował swoją muzyczną drogę z osobą Charliego Parkera i dołączył do jego kwintetu. Współpraca była utrudniona ze względu na problemy Parkera z uzależnieniem od narkotyków. Z czasem dalsze koncertowanie stało się niemożliwe. W międzyczasie Davis poznał Kanadyjczyka Gila Evansa, z którym połączył siły. Panowie stworzyli nonet, czyli zespół złożony z dziewięciu wykonawców. Przyjmuje się, że jest to najliczniejsza kameralna grupa muzyczna, która jest w stanie grać bez dyrygenta. Talent Milesa rozkwitał coraz bardziej, a sam muzyk dał się poznać jako prawdziwy lider. Davis nie bał się eksperymentować. Szukał niekonwencjonalnych rozwiązań i stawał się pionierem w wyznaczaniu kolejnych nurtów. Rosnąca popularność dawała o sobie znać, a muzyk nie potrafił poradzić sobie z coraz większą presją. Uzależnił się od heroiny i spotkał się z pierwszymi głosami krytyki. Na początku 1954 roku udało mu się wyjść z nałogu, gdy zastosował detoks w postaci siedmiodniowego odosobnienia w zamkniętym pokoju na rodzinnej farmie. Miles zdawał się wychodzić na prostą. Przynajmniej na jakiś czas.
PERŁA JAZZOWEJ DYSKOGRAFII
W 1955 roku Miles oczarował wszystkich swoją interpretacją „Round Midnight” Theloniusa Monka podczas Miles, choć zdradzał talent muzyczny, Newport Jazz Festival, co zaowocowało podpibył skutecznie pilnowany przez rodziców, saniem kontraktu z Coby występy nie kolidowały z jego edukacją. lumbia Records. W tym samym roku założył kwintet swojego imiene’a grali tak wspaniali muzycy, jak nia, który tworzył razem z takimi legendarni dziś Charlie Parker i John muzykami jak John Coltrane, Red Birks „Dizzy” Gillespie. Miles został Garland, Paul Chambers i Philly Jotrzecim trębaczem w tym zacnym nes. W tamtym czasie towarzystwo gronie podczas występów w jego roto było krytykowane przez środodzinnym mieście. Potem ich wspólne wisko. Wynika to z faktu, iż muzycy granie zostało przerwane, choć nie nie stronili od różnych używek, co na długo. Kilka miesięcy później, po rodziło konflikty i problemy z dysskończeniu szkoły, Davis wyruszył do cypliną. Wiosną 1959 roku, siedNowego Jorku po marzenia. Dostał mioosobowy skład – już jako sekssię do niezwykle prestiżowej Juliard tet z dodatkowym wsparciem Billa School of Music, której, ze względu na Evansa, przystąpił do prac nad kolejliczne występy, nie ukończył. nym albumem. „Kind of Blue” to największe dzieło w dorobku Davisa, które zapoczątkowało epokę jazzu DROGA NA SZCZYT modalnego. Dziś postrzega się tę W drugiej połowie lat czterdziepłytę nie tylko jako przełomową dla stych młody jazzman ponownie jazzu, ale jako jeden z największych
albumów w historii muzyki w ogóle. Co ciekawe, album opiera się w wielu miejscach na improwizacji. Miles po prostu zaprosił do studia swoich towarzyszy, nakreślił ogólne wskazówki i muzycy zaczęli grać.
WZLOTY I UPADKI
Kariera Milesa Davisa była pełna słodko-gorzkich momentów. Z jednej strony zapracował on na miano jednego z największych jazzmanów, z drugiej – miał wiele słabości. Był muzykiem niezwykle wszechstronnym, łączącym w swojej twórczości elementy jazzowe, rockowe, flamenco a nawet hip-hopowe. Status legendy jazzu zyskał już za życia, ale po drodze poniósł kilka życiowych porażek. Nie stronił od kobiet, alkoholu i narkotyków, co musiało w końcu odbić się na jego zdrowiu. Mówiło się o tym, że swoje partnerki nie tylko zdradzał, ale i stosował wobec nich przemoc. Szerokim echem odbił się jego związek z aktorką Cicely Tyson, z którą także udał się na wspólny detoks. Artysta przyznaje w swojej biografii, że nigdy nie żywił do niej prawdziwych uczuć i kilkukrotnie zdarzyło się mu ją uderzyć. Przytacza również historię, gdy pewnego dnia do jego domu przyszedł tajemniczy list zaadresowany do niej. Zaskoczony muzyk w przesyłce znalazł… zakrwawiony sztylet. O tym, jakie przesłanie niosła ze sobą przerażająca paczka, podobno nigdy się nie dowiedział. Kilka razy walczył z uzależnieniem od kokainy i heroiny. W połowie lat siedemdziesiątych był w tak złym stanie, że na kilka lat wycofał się całkowicie z życia publicznego. Miles Davis to postać wielowymiarowa. Był to bez wątpienia jeden z największych jazzmanów w historii, który miał wpływ na rozwój wielu nurtów tego gatunku. Nie mógłby być stawiany za wzór, a mimo to nadal jest kochany przez miliony fanów na całym świecie. Artysta zmarł 28 września 1991 roku w wieku 65 lat. Przyczyną zgonu był udar mózgu. Nasz kraj odwiedzał dwukrotnie – uświetniając dwie edycje festiwalu Jazz Jamboree w latach osiemdziesiątych. W dziesiątą rocznicę śmierci muzyka postawiono jego pomnik w Kielcach z inicjatywy miejscowego Klubu Jazzowego. koncept 21
Hubert Kowalski
Notuj kreatywnie! I nadszedł październik! Polskie uczelnie znów stały się gwarne dzięki studentom, którzy wrócili z wakacji i właśnie rozpoczynają kolejny rok akademicki. Nadejście października oznacza, że należy już zacząć myśleć o materiale, którego trzeba będzie się nauczyć.
P
oczątek roku akademickiego jest wstępem do zmagań z nowym materiałem, który trzeba będzie opanować, aby zdać sesję. Jednak jego sprawne przyswojenie na pewno nie będzie możliwe bez odpowiednio przygotowanych notatek. Kluczem do sukcesu jest opracowanie materiału w taki sposób, aby wszystkie potrzebne informacje były zrozumiałe, przejrzyste i łatwe do zapamiętania. Jak zatem stworzyć dobre notatki, dzięki którym uzyskiwanie najlepszych ocen będzie znacznie prostsze?
prezentacjom multimedialnym studenci mają szansę zapoznać się z zagadnieniami ogólnymi oraz danymi, liczbami, wykresami, które są niezbędne, aby zrozumieć temat. Nie przekazują jednak wiedzy szczegółowej, którą można nabyć tylko od samego wykładowcy, tłumaczącego kwestie przedstawione na slajdach, rozwijającego podane w prezentacji definicje. – Oprócz slajdów warto
SŁUCHAJ, MYŚL, NOTUJ
robić notatki na marginesie. Jeżeli bowiem kojarzymy naszą notatkę z tym, co powiedział prowadzący, to zostawiamy w ten sposób pewien ślad w naszej pamięci odnośnie do nowej wiedzy – mówi Wiktor Barwiński.
Zdaniem ekspertów pozytywne nastawienie i motywacja do tworzenia notatek to połowa sukcesu. Na początku warto zwrócić uwagę na sposób mówienia wykładowcy. – Jeżeli nasz wykładowca mówi naprawdę dużo, należy się skupić na najważniejszych tezach, wnioskach, słowach kluczach – mówi Wiktor Barwiński, coach i ekspert ds. efektywnej nauki. Warto pamiętać, że próby dokładnego zapisywania każdej informacji wymagają od nas wiele wysiłku, jednak na ogół nie przynoszą spodziewanych efektów, ponieważ dynamika wykładu nie pozwala na zapisanie wszystkiego, co zostało powiedziane przez wykładowcę. – W takiej sytuacji nasza uwaga nie skupia się na zrozumieniu tematu, lecz na tym, aby jak najwięcej zapisać – podkreśla ekspert. Obecnie wielu wykładowców wspomaga się prezentacjami multimedialnymi, które bardzo ułatwiają studentom naukę do egzaminów. Jednak warto pamiętać, że same slajdy to często za mało, aby osiągnąć pożądane wyniki. Dzięki 22 październik 2019
zrozumiały i przejrzysty. – Bardzo skuteczne jest robienie podsumowań na dole strony lub wypisywanie najważniejszych tez na marginesie. To porządkuje naszą wiedzę – podkreśla ekspert. – Polecam metodę Cornella. Aby z niej skorzystać, należy na początku podzielić kartkę na kilka sekcji. Pierwszą, która jest tytułem, umieszczamy na górze. Ma ona wskazywać w sposób
Próby dokładnego zapisywania każdej informacji wymagają od nas wiele wysiłku, jednak na ogół nie przynoszą spodziewanych efektów.
CZYTAJ, MYŚL, NOTUJ
Umiejętność skutecznego notowania przydaje się również podczas nauki z podręczników. – Warto raz przeczytać podręcznik, aby ogólnie zrozumieć tematykę w nim zawartą, podkreślić najważniejsze zagadnienia, a następnie parafrazować opisane w nim kwestie w taki sposób, abyśmy mogli je zrozumieć. Pamiętajmy też o dodawaniu skojarzeń, rysunków i kolorów, aby łatwo odnaleźć dany temat w notatkach. Stosujmy również skróty, dzięki którym zaoszczędzimy czas. Trzeba stworzyć własne dzieło, które nie będzie nudne – mówi Barwiński. Nie chodzi zatem o proste przepisywanie zdań zawartych w podręczniku, lecz o twórcze myślenie oraz zapisywanie informacji w sposób najlepiej
ogólny, o czym jest ta notatka. Niżej wydzielamy dwie pozostałe sekcje. Po prawej stronie umieszczamy główną notatkę, w której opisujemy dany temat w sposób najlepiej zrozumiały dla nas. Po lewej stronie natomiast mają znaleźć się najważniejsze tezy, ujęte ogólnie, i kluczowe pytania. Niżej piszemy krótkie podsumowanie. Polecam również tworzyć notatki, stawiając pytania i udzielając odpowiedzi. Możliwe, że uda nam się sformułować pytanie, które pojawi się na egzaminie – radzi Wiktor Barwiński. Większość studentów stara się jak najdokładniej zapisywać słowa wykładowcy lub streszczać treść podręcznika, zapisując notatnik ciągłym tekstem. Niestety, metoda ta powoduje, że skupiamy się na wielu zbędnych informacjach, tracąc jednocześnie dużo cennego czasu. Dobre notatki to klucz do szybszego powtarzania i uporządkowania wiedzy, która jest nam niezbędna do zdania egzaminów. Kto wie, może przyda się również w życiu zawodowym. Warto więc notować kreatywnie.
Zanim sesja zaskoczy studentów… czyli
poradnik efektywnej nauki 1. Notuj kreatywnie! 2. Mnemotechniki - jak poprawić pamięć? „Koncept” nr 74 3. Pokonaj prokrastynację - jak nie odkładać wszystkiego na później? „Koncept” nr 75 4. Techniki szybkiego czytania „Koncept” nr 76 5. Smartfon studenta - przegląd aplikacji pomocnych w nauce „Koncept” nr 77 6. Styl życia a edukacja „Koncept” nr 78 7. Znów to samo czyli skuteczne powtarzanie materiału „Koncept” nr 79 Cykl edukacyjny „Konceptu¨
koncept 23
Agnieszka Madys
Góry Świętokrzyskie w duchu Misjonarzy Oblatów
W
ojewództwo świętokrzyskie zajmuje powierzchnię 11 691 km². Największym miastem tego regionu są Kielce, będące zarazem stolicą województwa oraz jego centrum gospodarczym. Krajobraz ziemi świętokrzyskiej jest urozmaicony i bardzo zróżnicowany, co niewątpliwie stanowi turystyczny atut. Historia tego obszaru jest równie bogata, a fakty przeplatają się tu z masą legend i mitów. Dodatkowo nie sposób nie wspomnieć o całej gamie zabytków architektury i kultury, a także pomników przyrody. Jednak na szczególną uwagę zasługują Góry Świętokrzyskie. To właśnie one stanowią turystyczne centrum regionu świętokrzyskiego. Pasmo ciągnie się przez centralą część województwa: z zachodu na wschód. To najstarsze (obok Sudetów) góry w Polsce. Nazwa tego obszaru pochodzi od relikwii Krzyża Świętego, które do dziś przechowywane są w pobenedyktyńskim klasztorze na Łysej Górze. Góry Świętokrzyskie to magiczne miejsce. To właśnie tutaj można poczuć ducha prehistorii oraz czar legend. Już w czasach niepamiętnych, kilka tysięcy lat temu na tym obszarze masowo wydobywano krzemień. Do dzisiaj można odwiedzać stare kopalnie odkrywkowe. Góry Świętokrzyskie słyną także z ciszy i spokoju. Piękne lasy cisowe, bukowe, modrzewiowe oraz dębowe ze znanym w całej Polsce dębem Bartek podziwiać można w lokalnych rezerwatach przyrody. Kolejny niewątpliwy dla sympatyków przyrody atut stanowią jaskinie. W chwili obecnej odkrytych jest już ponad 130. Najbardziej znaną z nich jest jaskinia Raj, w której podziwiać można zjawiskowo oświetlone podziemne korytarze.
KONTEMPLACYJNE ZACISZE
W Górach Świętokrzyskich każdy znajdzie coś dla siebie. Myśliciele, którzy pragną zaznać refleksji i kontemplacji, mogą w naprawdę zachwycających okolicznościach przyrody odwiedzić twórcze miejsca pracy takich 24 październik 2019
W historii województwa świętokrzyskiego twarde fakty przeplatane są całą masą legend i mitów. To w połączeniu z licznymi zabytkami i pomnikami przyrody sprawia, że ziemia świętokrzyska to świetny cel wycieczek krajoznawczych. osobistości jak Stefan Żeromski, Henryk Sienkiewicz (warto odwiedzić również muzeum Henryka Sienkiewicza w Oblęgorku) czy Mikołaj Rej. W przypadku poszukiwania ducha dawnej historii warto odwiedzić szereg zamków rycerskich w tym regionie. Poczynając od zamku w Sobkowie czy w miejscowości Ujazd, kończąc na pięknym Zamku Królewskim w Chęcinach. Świętokrzyskie to województwo należące do najczystszych w Polsce. Warunki klimatyczne oraz jakość powietrza sprzyjają zdrowiu. Na terenie województwa znajdują się liczne elementy europejskiej sieci ekologicznej NATURA 2000. W świętokrzyskim nieustannie inwestuje się w promocję turystyki. Poszerzana jest baza noclegowa, rozbudowywana infrastruktura, oznaczane nowe szlaki turystyczne, konne i rowerowe. Świętokrzyskie wraz z pięknymi górami to miejsce unikatowe. Bliskość natury, duch misjonarzy Oblatów, bogata historia narodowa i masa turystycznych atrakcji zachęca zarówno do kontemplacji, jak i rozrywki. Szlaki turystyczne bogato zdobią urokliwe kapliczki, które pomagają celebrować piękno świata duchowego tego regionu. Jedną z ikon Gór Świętokrzyskich jest klasztor na Św. Krzyżu. Według legend, około VIII wieku miejsce to stanowiło centrum kultu pogańskiego, o czym świadczyć mogą pozostałości wału kamiennego otaczającego szczyt góry. Współcześnie świętokrzyski klasztor znany jest w całej Polsce, a jego sława dotarła też do innych państw. Poza granicami naszego kraju znane są Relikwie Drzewa Krzyża Świętego. Klasztor na Św. Krzyżu ma
fot. Polimerek, Wikimedia Commons
Nazwa tego obszaru pochodzi od relikwii Krzyża Świętego, które do dziś przechowywane są w pobenedyktyńskim klasztorze na Łysej Górze. bardzo bogatą, ponad tysiącletnią historię. Obecnie od wielu lat znajduje się on pod opieką misjonarzy Oblatów. Tłumnie przybywają do niego zarówno pielgrzymi z Polski, jak i zza granicy, którzy oddają się kontemplacji w murach klasycznego kościoła z XVIII wieku. Turyści poza murami klasztoru zwiedzić mogą także kaplicę Oleśnickich, w której usytuowany jest relikwiarz z fragmentami drzewa Krzyża Świętego. W podziemiach kaplicy znajduje się także krypta grobowa, również otwarta dla zwiedzających.
TYSIĄC LAT TEMU
Klasztor, który wznosi się obok kościoła, powstał pod koniec XVIII wieku. W opowiadaniach o opactwie z klasztoru doczytać się można jego założenia w 1006 roku. Rozbieżności te wynikają z trudno dostępnego miejsca usytuowania klasztoru i braku dokładnych zapisków. Niemniej jednak to miejsce funkcjonuje od tysięcy lat, zmieniając swoje oblicze na prze-
owiane jest masą wspaniałych legend i sekretnych historii. XVI wiek niewątpliwie był okresem upadku klasztoru, który został najechany i splądrowany przez Tatarów. W XVII wieku klasztor odbudował swoją pozycję i za sprawą Mikołaja Oleśnickiego przeżywał rozkwit. Oleśnicki wzniósł bowiem wspominaną już kaplicę grobową. Ponadto w tym miejscu należy nadmienić, iż Oleśniccy przez wiele lat związani byli z klasztorem na Łysej Górze, ponieważ grzebali w jego murach szczątki swoich zmarłych. Poza chętnie odwiedzaną kaplicą podziemną, wart uwagi jest także ołtarz główny w klasztorze. Jest on murowany, a zdobią go masywne kolumny korynckie z napisem: „Uwielbiajmy Trójcę Świętą”. W centralnym punkcie znajduje się pokaźnych rozmiarów obraz przedstawiający Trójcę Przenajświętszą. Obraz jest dziełem Franciszka Smuglewicza, polskiego i litewskiego malarza, który kształcił się pod okiem Antoniego Maroniego w Rzymie. W środku obrazu znajduje się postać Boga Ojca oraz Jezusa Chry-
Świętokrzyskie wraz z pięknymi górami to miejsce unikatowe. Bliskość natury, duch misjonarzy Oblatów, bogata historia narodowa i masa turystycznych atrakcji zachęca zarówno do kontemplacji, jak i rozrywki. strzeni wieków. W miarę upływu czasu budowla na Łysej Górze zmieniała swój kształt. Początkowo była ona rotundą, która kolejno naznaczana była przez różne style: romański, gotycki a wreszcie i barokowy. Opactwo przechodziło bowiem zarówno okresy wzlotów, jak i upadków. Przybycie samych Benedyktynów na Święty Krzyż
stusa. Poza tym obrazem, w kościele znajduje się także wiele innych, jak np. obraz przedstawiający śmierć św. Józefa czy św. Emeryka rozmawiającego z aniołem. Trasa widokowa, która wiedzie do klasztoru i kościoła Świętego Krzyża, biegnie przez najwyższe szczyty Gór Świętokrzyskich. Bezpośrednio pod
mury opactwa prowadzi dość stroma, ale asfaltowa szosa. W sąsiedztwie klasztoru znajduje się wejście na ścieżkę widokową, prowadzącą ze Świętej Katarzyny wprost do największego świętokrzyskiego gołoborza (tzw. gołe od boru – obszar bezleśny), które stanowi ogromny obszar usłany kamieniami i większymi głazami. Po środku gołoborza ustawiona jest metalowa platforma widokowa, z której turyści mogą podziwiać krajobraz. Warto nadmienić, że rok 2019 to 200. rocznica kasaty Świętego Krzyża. Kasata opactwa benedyktyńskiego została bowiem utworzona w 1819 roku. W sanktuarium na Świętym Krzyżu przeplatało się wiele epizodów historii narodowej: począwszy od pradawnych tradycji słowiańskich, przechodząc przez początki chrystianizacji dającej fundamenty polskiej kulturze, a kończąc na Relikwii Drzewa Krzyża Świętego, która stanowiła ważny punkt królewskich pielgrzymek. Klasztor przeżył szereg wzlotów i upadków, trwał niezmiennie w trakcie zrywów narodowowyzwoleńczych, okresów zniewolenia, a także odrodzenia, potęgi i chwały. Od 1936 roku misjonarze Oblaci, zrzeszeni w zgromadzenie zakonne Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej, stopniowo odbudowywali klasztor z ruiny. Okres II wojny światowej przyniósł misjonarzom szereg męczeńskich kar z rąk okupantów, jednak po II wojnie powrócili oni do swojej wiodącej misji odbudowy klasztoru. Dzisiaj, klasztor, który z roku na rok pięknieje coraz bardziej, ma przypominać pielgrzymom o cudzie odrodzenia państwa polskiego, a także o naszych tradycjach i bogatej polskiej kulturze. koncept 25
BĄDŹ PRZEDSIĘBIORCZY
HARMONOGRAM NAJBLIŻSZYCH SZKOLEŃ
www.akademialiderowrp.pl/edukacja-ekonomiczna
2019
Białystok – 26 października | Szczecin – 26 października Olsztyn – 27 października | Poznań – 27 października Lublin – 16 listopada | Zielona Góra – 16 listopada Rzeszów – 17 listopada | Wrocław – 17 listopada | Lwów – 7 grudnia
Organizator:26 październik 2019
Porto
Joanna Proskień
Se do Porto Tajemnicza i potężnie ufortyfikowana katedra jest najlepszym świadkiem średniowiecznego rozkwitu miasta. Pomimo jej militarnego charakteru, można znaleźć tu mnóstwo zakamarków idealnych do duchowej kontemplacji.
koncept 27
1. Fonte dos Leoes, w tle Igreja do Carmo Porto to miasto o wielu twarzach. Z jednej strony wystawne kościoły pokryte zachwycającymi płytkami azulejos, z drugiej ciemne i kręte uliczki Ribeiry. Miasto zależne całkowicie od wody: wolno sunącej rzeki Douro i kontrastującego z nią potężnego oceanu.
2. Ribeira To najsłynniejsza dzielnica miasta. Dziś jej zakamarkami codziennie swobodnie wędrują tysiące turystów, ale jeszcze kilka lat temu była na tyle niebezpieczna, że po zmroku nie zaglądali tu nawet tubylcy.
3. Praia Matosinhos Żeby uciec od natłoku turystów i zobaczyć, jak czas wolny spędzają sami mieszkańcy, najlepiej udać się w stronę jednej z okolicznych plaż, które przyciągają tłumy surferów.
4. rzeka Douro Na takich statkach dawniej transportowano najsłynniejszy do dziś lokalny trunek–przepyszne wino porto. Dziś służą głównie do przewozu turystów. Po drugiej stronie rzeki rozciąga się dzielnica Vila Nova de Gaia, dawniej osobne miasteczko, słynące z nieskończonej liczby winiarni.
28 październik 2019
3
4
1
2
fot. Kancelaria Sejmu/Rafał Zambrzycki, flickr.com
fot. Komitet Wyborczy Kandydata na Prezydenta RP Kornela Morawieckiego, Wikimedia Commons
Odszedł wybitny i bezkompromisowy symbol walki o wolność przeciw totalitaryzmowi – Kornel Morawicki. Parafrazując wiersz Wojciecha Dąbrowskiego ku czci Stefana Kisielewskiego, można dziś wołać: „Było opozycjonistów wielu... Ale któż by się z Tobą śmiał równać, Kornelu?”.
Kornel niepokorny
K
30 październik 2019
ornel Morawiecki urodził się 3 maja 1941 r. w Warszawie. Studia z dziedziny fizyki ukończył we Wrocławiu, z którym związał się na długie lata. Zwieńczeniem jego kariery naukowej była obrona doktoratu na temat kwantowej teorii pola w 1970 r. Podczas studiów zawarł wiele przyjaźni, które później umożliwiły stworzenie silnej struktury antykomunistycznej. Pracował też jako nauczyciel akademicki i odznaczał się autentycznym poczuciem misji skierowanej do młodzieży, wykraczającym poza wąską specjalizację: Zacząłem pracować jako nauczyciel akademicki. Dążyłem do tego, by przekazywać nie tylko wiedzę z fizyki czy matematyki, ale także propagować poszerzanie horyzontów, krzewić postawy oparte na fundamencie dalekim od marksistowskiego, jak najbliższym tradycji europejskiej, chrześcijańskiej. W wir polityki rzucił się na fali strajków studenckich 1968 roku i interwencji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację. Jego działalność polegała na malowaniu na murach sierpa i młota przyrównanych do swastyki czy też przygotowywaniu, redagowaniu i kolportowaniu ulotek wzywających studentów do protestu przeciw władzy ludowej. Brzmiały one, jak następuje: Rozwój wydarzeń w kraju świadczy, że Polska stoi w obliczu kryzysu gospodarczego i politycznego. Brak społecznej kontroli umożliwia nieudolne zarządza-
nie gospodarką, łamanie swobód konstytucyjnych i korupcję. Jawne i ukryte podwyżki cen obciążają każdego z nas. Cenzura dławi każdą twórczą myśl. Jesteśmy okłamywani przez prasę, radio i telewizję. Protesty pisarzy, studentów i uczonych powodowanych troską o kraj władze usiłują zdusić brutalnymi represjami. Od błędów i zaniedbań, od toczącej się wewnątrz partii walki o władzę, odwraca się uwagę społeczeństwa rzekomym zagrożeniem ze strony syjonizmu, rewizjonizmu i reakcji.
POLAK PAPIEŻEM
Kolejna dekada przyniosła wydarzenie przełomowe, dające szanse na pozytywne zmiany. Mowa o wyborze Karola Wojtyły na głowę Stolicy Apostolskiej w 1978 roku. Rok później nastąpić miała pielgrzymka Ojca Świętego do Polski, w której Kornel Morawiecki pokładał ogromne nadzieje. Ku jego zdumieniu znacząca część opozycji skupiona wokół KOR-u odbierała ten doniosły fakt zgoła inaczej, jako coś pospolitego, i nie zamierzała wykorzystać tej okazji do działań na rzecz odnowienia oblicza Polski. Fakt ten spowodował, że Morawiecki wraz z przyjaciółmi podczas pielgrzymki Jana Pawła II posługiwał się własnym, biało-czerwonym transparentem z hasłem „Wiara – Niepodległość”, co oczywiście wzbudziło zainteresowanie Służby Bezpieczeństwa. Eskalacja się-
Bartłomiej Nersewicz
gnęła zenitu, kiedy baner wystawiany był w Częstochowie, wówczas w wyniku regularnej potyczki zbrojne ramię PRL przejęło patriotyczny sztandar.
DOLNY ŚLĄSK W NATARCIU
Prawdopodobnie najpoważniejszym pismem antykomunistycznym na Dolnym Śląsku był „Biuletyn Dolnośląski”, za którego przygotowanie i kolportaż w dużej mierze odpowiadał Kornel Morawiecki. Pismo wywarło znaczący wpływ na przemiany dokonujące się w umysłach Polaków, którzy od początku lat osiemdziesiątych zaczęli dostrzegać szanse na realną zmianę obniżenia bariery strachu w społeczeństwie. Biuletyn stanowił istotne ogniwo uświadamiające Polaków podczas strajków latem 1980 r. Publikowane były w nim odezwy do robotników, realna ocena sytuacji w kraju, postulaty stoczniowców, a także wskazówki dla strajkujących. Kiedy utworzono „Solidarność”, Kornel Morawiecki został członkiem Komisji Rewizyjnej NSZZ „Solidarność” na Politechnice Wrocławskiej, a przygotowania do Krajowego Zjazdu przedstawicieli związku spowodowały jego zaangażowanie na szczeblu Przewodniczącego Regionalnej Komisji Związkowej. Aktywność ta nie pozostawała niezauważona przez organy bezpieczeństwa państwa, które rozpracowywały go, mając świadomość mierzenia się z dobrym organizatorem obdarzonym charyzmą i umiejętnością zjednywania ludzi. Już wtedy Morawiecki podczas Zjazdu Delegatów Związku w Gdańsku naciskał, aby zajęto się opracowywaniem wytycznych na wypadek interwencji obcych wojsk lub wprowadzenia stanu wojennego. W 1981 r. w letnim numerze „Biuletynu Dolnośląskiego” opublikował odezwę skierowaną do żołnierzy sowieckich na terytorium Polski, w wyniku czego
jennego i w związku z ukrywaniem się oskarżonego, sąd sprawę zawiesił. Początek stanu wojennego, a zwłaszcza niepewność związaną z planowanym uderzeniem SB w siedziby zarządów regionalnych „Solidarności”, wspomina następująco: Pamiętam, że te pierwsze dni, tygodnie były, podkreślam, absolutnie najtrudniejsze. Chociażby poprzez zastanowienie się nad tym, co i jak to będzie. Porażające było pole niewiedzy, jak się to wszystko rozwinie i zakończy. Bardzo stresujące było podjęcie decyzji o konspiracyjnym oporze, strategicznej decyzji mojego otoczenia i mojej, tych, którzy byli przekonani o słuszności tej decyzji. Niebawem jednak nastąpiło ponowne ożywienie ducha oporu w narodzie i ukrywający się liderzy „Solidarności” powrócili do walki. Morawiecki cudem uniknął aresztu, gdyż 13 grudnia rozwoził maluchem sprzęt poligraficzny i nowy numer „Biuletynu”. Po wprowadzeniu stanu wojennego środowisko skupione wokół czasopisma zaczęło wydawać nowy tytuł – „Z dnia na dzień”.
SOLIDARNOŚĆ WALCZĄCA
Początkowa współpraca Morawieckiego z Władysławem Frasyniukiem, przewodniczącym Regionalnego Komitetu Strajkowego Dolny Śląsk, przestała się układać z uwagi na odmienne wizje działania i różnice zdań, jak np. brak chęci prowadzenia radykalnie antykomunistycznych działań u Frasyniuka. W czerwcu 1982 r. Morawiecki zrezygnował z członkostwa w Regionalnym Komitecie Strajkowym i powołał do życia „Solidarność Walczącą”. Morawiecki, w przeciwieństwie do odłamu „Solidarności” skupionej wokół Frasyniuka, zajął się w ramach „Solidarności Walczącej” i pisma o tym samym tytule nawoływaniem do organizowania strajków, wystąpień ulicznych,
Struktura Solidarności walczącej stanowiła ewenement na skalę Bloku Wschodniego. Organizacja wydawała w podziemiu szereg pism antykomunistycznych, prowadziła własne radio, a nawet była w stanie dzięki aparaturze podsłuchowej dowiadywać się o planach wrocławskiej SB 24 godziny na dobę. doszło do jego aresztowania 14 września. Przyniosło mu to znaczny rozgłos, a jego uwolnienia domagały się szerokie kręgi opozycji. Finalnie zwolniono go po 48 godzinach i wszczęto proces, w którym odpowiadał z wolnej stopy. Proces ten stał się platformą do prowadzenia agitacji antykomunistycznej na sali sądowej. Po wprowadzeniu stanu wo-
a także krytyką ustroju PRL. Jednocześnie zdawał sobie sprawę, iż do realizacji hasła „wiosna będzie nasza” droga jest daleka i kręta. Struktura „Solidarności Walczącej” stanowiła ewenement na skalę Bloku Wschodniego. Była tworem radykalnym i amorficznym, tak że posiadała oddanych sprawie walki z władzą i rozsia-
nych po całym kraju członków, którzy w razie „wsypy” nie pociągali na dno całej struktury. Swój opór traktowali jednoznacznie jako moralny nakaz i chcieli obalić system, stąd zarzucano im nawet, że są „bojówką terrorystyczną”, co oczywiście stanowiło pomówienie. Organizacja wydawała w podziemiu szereg pism antykomunistycznych, prowadziła własne radio, a nawet była w stanie dzięki aparaturze podsłuchowej dowiadywać się o planach wrocławskiej SB 24 godziny na dobę.
ŚCIGANY
Celem SB była bezwzględna likwidacja „Solidarności Walczącej” poprzez przejęcie jej mienia i zatrzymanie Morawieckiego wraz z najważniejszymi jej członkami. W tym celu w gazetach prokuratura opublikowała za nim list gończy, a także powołała pracowników dedykowanych specjalnie do rozpracowywania Kornela, gdyż postrzegano go jako zagrożenie – osobę o dużej charyzmie i autorytecie. Pomimo tego, aresztowania udawało mu się uniknąć aż do 9 listopada 1987 r. Wpadł podczas wylegitymowania się we Wrocławiu podczas kontroli fałszywym paszportem na nazwisko „Płatkowski”. W 1988 r. władze zmusiły go do emigracji na podstawie paszportu w jedną stronę. Nawet poza Polską służby odnotowały, iż przygotowuje on się do powrotu i dalszego działania na rzecz SW. Tak też się stało. Morawiecki wkrótce zdołał wrócić do Polski dzięki fałszywemu paszportowi. Wieść o tym bardzo szybko rozeszła się wśród struktur SW.
KAWALER ORDERU
Upadek komunizmu w wyniku rozmów przy okrągłym stole nie stanowił spełnienia marzeń Morawieckiego. Komuniści zdołali dogadać się z tak zwaną „konstruktywną” opozycją, do której SW się nie zaliczała z uwagi na postulowanie całkowitego odsunięcia komunistów od władzy. Cel kontestacji stanowiło również to, aby prowadzący okrągłostołowe rozmowy czuli na plecach „oddech SW”. Kariera Morawieckiego w III RP potoczyła się sinusoidalnie, bowiem zawsze pozostawał wierny ideałom „Solidarności” jako kandydat na prezydenta czy też jako Marszałek Senior otwierający obrady parlamentu 12 listopada 2015 r. Zmarł po walce z rakiem 30 września 2019 r. Pogrzeb z honorami odbył się na Cmentarzu Powązkowskim. Przed śmiercią prezydent Andrzej Duda przyznał mu najważniejsze polskie odznaczenie – Order Orła Białego. koncept 31
Filip Cieśliński
Potęga z brązu Reprezentacja Polski w siatkówce zdobyła brązowy medal na tegorocznych mistrzostwach Europy rozgrywanych na halach w Belgii, Francji, Holandii i Słowenii. Biało-czerwoni zdominowali turniej i raz po raz deklasowali rywali. O tym, że finalnie nie mogą powiesić na szyjach złotych medali, zadecydował zaledwie jeden gorszy dzień. Mimo to, mamy powody do wielkiego optymizmu.
W
1990 roku legendarny brytyjski piłkarz Gary Lineker wypowiedział zdanie, które przez kolejne dziesięciolecia nadawało rytm światowemu futbolowi i przytaczane było tysiące razy: „Piłka nożna to taka gra, w której 22 mężczyzn biega za piłką, a na końcu i tak wygrywają Niemcy”. Siatkówka, a konkretnie poczynania polskiej reprezentacji w tej dyscyplinie, domaga się swojej mocnej odpowiedzi na to powiedzenie. Tu bohaterem będą jednak nie Niemcy, a Słoweńcy, którzy kolejny już raz pozbawili biało-czerwonych marzeń o sukcesie na wielkim turnieju. Szczęśliwie, nawet jeśli powiedzenie formalnie powstanie, to nie wpisze się do siatkarskiego słownika na zbyt długo. Reprezentacja Polski, walcząc o europejski czempionat, udowodniła, że w kolejnych latach prędzej powinniśmy spodziewać się powtórek z dwóch kolejnych zwycięskich mistrzostw świata, niż obawiać jakiegokolwiek, nawet najgorzej kojarzącego się rywala.
SŁOWEŃSKA KLĄTWA
Skoro jest tak dobrze, to czemu jest tak źle? – można by spytać, spoglądając na kolor medali, które zawisły na szyjach reprezentantów Polski. I nie chodzi tu o umniejszanie osiągnięcia, jakim jest wywalczenie miejsca na podium przez biało-czerwonych. To raczej zdziwienie, że po serii spotkań, w których nasi tak bardzo zdominowali rywali, ostatecznie nie mogą cieszyć się zwycięstwem w całych mistrzostwach. Odpowiedź jest prosta – zadecydował pech. Względnie klątwa, fatum lub po prostu – Słowenia. Przyjmując tę narrację, historię naszej porażki ze Słowenią w półfinale tegorocznych mistrzostw Europy trzeba by zacząć… 14 października 2015 roku. To wtedy zainaugurowana została nieszczęśliwa seria, w ramach której ekipa z kraju 32 październik 2019
ze stolicą w Ljubljanie regularnie poocena wszystkiego, co się podczas zbywa nas marzeń o triumfie w turminionych mistrzostw Europy wynieju tej rangi. Wtedy Słoweńcy po darzyło. Dotychczas polska „siatwyrównanym boju w ćwierćfinale kówkomania” odradzała się raz na wygrali 3:2 i wyrzucili nas z turniecztery lata – podczas spektakularju. Ostatecznie zdobyli srebro. nych sukcesów na mistrzostwach Sytuacja nieco brutalniej poświata, które zarówno rok, jak i pięć wtórzyła się dwa lata później. Tym lat temu, padły łupem biało-czerrazem marzenia o europejskim wonych. „Przeważnie w tej naszej sukcesie skończyły się już na 1/8 siatkówce jest tak, że jak mamy dofinału. Słowenia pokonała nas 3:0. bry rok, to później kilka lat posuchy” Co gorsza – odpadła w kolejnej run– przyznał po zdobyciu brązowego dzie, więc nie mogliśmy się nawet medalu ME Fabian Drzyzga. Teraz pocieszać, że reprezentacja Polski wszystko wskazuje na to, że treneprzegrała z choćby medalistą całego rowi Vitalowi Heynenowi udało się turnieju. zbudować coś bardzo trwałego. Zasada „do trzech razy sztuka” „Na tych mistrzostwach nie miała zadziałać w tym toku. Początkowy zwia- To raczej zdziwienie, że po serii spotkań, stun tego, że może być inaczej, dostaliśmy, gdy w których nasi tak bardzo zdominowali rywali, Słoweńcy sensacyjnie ostatecznie nie mogą cieszyć się zwycięstwem wygrali z Rosją, pokazując, że znów mają po- w całych mistrzostwach. tencjał, by w starciach z faworytami sprawiać potężne niemamy z kim przegrać” – taka opinia spodzianki. Potem doszły do tego krążyła wokół kibiców, ale i eksperturbulencje z wylotem na mecz do tów, przez niemal cały czas trwania Ljubljany: biało-czerwoni utknęli na mistrzostw – aż do feralnego półfilotnisku i Bóg jeden wie, ile godzin nału ze Słowenią. Polacy zaskakumusieliby tam spędzić, gdyby z pojąco stracili set w meczu otwarcia mocą nie przyszedł premier Mateusz z Estonią, ale potem rozjeżdżali Morawiecki, który wysłał po nich już wszystkich kolejnych rywali jak rządowy samolot. Na koniec marzewalec. Grając niemal dzień po dniu, nia o przełamaniu klątwy zweryrozbijali kolejno Holandię, Czefikował parkiet. Ostateczny wynik chy, Czarnogórę, Ukrainę, Hiszpamożna zwalić na sędziowskie błędy nię i Niemcy. Co więcej, nie stracili z pierwszej partii czy szukać winy w tych meczach ani jednego seta, u poszczególnych graczy, ale finala przekroczyć liczbę 20 punktów nie, jak przyznawali wszyscy zawodw jednej partii pozwolili tylko tym nicy, prawda była oczywista – tego ostatnim. Tak sprawnie działającej dnia Polacy byli po prostu gorszym ekipy nie widzieliśmy chyba nawet zespołem. podczas wygrywanych mistrzostw Na otarcie łez zostały marzenia globu. – zaraz wracają skoki narciarskie, To, jakie wrażenie robiła gra Poa wraz z nimi okazja, by porządnie laków na kibicach, świetnie obrazuje się na Słoweńcach odegrać. wspomniana już sytuacja, w której nasi siatkarze nie mogli wydostać się z lotniska. „Nasza siatkarska kadra NARODZINY POTĘGI utknęła na lotnisku w Amsterdamie. Jako najlepsze pocieszenie po Wysyłamy po nią nasz rządowy sapółfinałowej porażce działa jednak molot, żeby spokojnie mogła dotrzeć nie wiara w rewanż, a racjonalna na półfinał do Lublany. Trzymamy
fot. Katarzyna M. Kozłowska, Wikimedia Commons
za nich kciuki” – napisał wtedy na Twitterze premier Mateusz Morawiecki. Jak powiedział, tak zrobił i nasi siatkarze po kilku godzinach byli już w Słowenii, gdzie mogli przygotowywać się w skupieniu do nadchodzącego spotkania. Trener Vital Heynen zadeklarował wtedy, że odda Mateuszowi Morawieckiemu swój medal. Najwięcej do myślenia dawała jednak reakcja kibiców, którzy mimo istniejących w naszym kraju wyraźnych podziałów politycznych, niemal jednogłośnie wspierali błyskawiczną reakcję rządu. Lepszego dowodu na to, jak zjednoczyć potrafią nas sportowe sukcesy i jak wiele radości sprawia siatkarska reprezentacja w obecnej formie, chyba nie można sobie wyobrazić.
zów i… Słoweńców, trudno znaleźć powody, by na kolejne miesiące i lata patrzeć z niepokojem.
WIELKIE WEJŚCIE NOWEGO LIDERA
Największym sukcesem minionego turnieju nie są jednak zdobyte krążki czy kilka absolutnie znakomitych spotkań. To atmosfera, która stworzyła się wokół kadry i jej nowego lidera – Wilfredo Leona, przez wielu uważanego za najlepszego siatkarza globu. Informacje o otrzymaniu przez Kubańczyka polskiego paszportu i jego chęci do gry w biało-czerwonych barwach bardzo długo komentowane były w jednoznacznie negatywny sposób. Kibice mieli problem ze zrozumieniem, Jako najlepsze pocieszenie po półfinałowej porażce czemu wpuszczać do reprezentacji działa jednak nie wiara w rewanż, a racjonalna ocena zawodnika urowszystkiego, co się podczas minionych mistrzostw dzonego poza granicami Polski, nieEuropy wydarzyło. mającego polskich przodków ani „paNajwiększym optymizmem natriotycznych” pobudek do reprezenpawa jednak reakcja na półfinałową towania naszego kraju. Głosy wzmocporażkę. Polscy siatkarze ze świaniły się, gdy reprezentacja wygrała domością mówili o wszystkich pomistrzostwa świata i wydawało się, że pełnionych błędach, a w meczu o 3. w składzie odnoszącym takie sukcesy miejsce wrócili do dawnego stylu, po prostu nie wypada „grzebać”. rozgromili Francuzów 3:0 i zdoPodejście do Wilfredo potęgowabyli pierwsze od 8 lat medale ME. ne było też wszystkimi dotychczaGdy dodamy do tego fakt, że chwilę sowymi doświadczeniami polskich wcześniej wywalczyli kwalifikację kibiców z funkcjonowaniem tzw. „farolimpijską, pokonując m.in. Francubowanych lisów” w reprezentacyjnym
sporcie drużynowym. Szczególnie w piłce nożnej nie brakuje przykładów zawodników, którzy przywdziewali biało-czerwone barwy i szybko zrażali do siebie opinię publiczną, bynajmniej nie wnosząc zbyt wiele do samego poziomu sportowego naszej kadry. Sytuacja z Leonem od początku była jednak inna. Przez lata grał w Polsce, nauczył się języka. Na grę w naszej kadrze nie decydował się, licząc na międzynarodową promocję i pieniądze – przed pierwszym występem był już bowiem ogólnoświatową gwiazdą, jednym z najlepszych siatkarzy globu. Ożenił się z Polką. Odrzucał propozycje z innych reprezentacji. „Oddałem serce Polsce” – deklarował. By ludzie uwierzyli mu w te słowa, potrzebował tylko potwierdzenia swojego zaangażowania na parkiecie. O to potwierdzenie nie było trudno. To zresztą żadne zaskoczenie dla każdego, kto kiedykolwiek oglądał Wilfredo w akcji. Leon był wiodącą postacią zarówno w spotkaniach, w których wszystko nam wychodziło, jak i w tym jedynym, nieszczęśliwie przegranym ze Słowenią. Na falę hejtu odpowiedział czynami. By przekonać ostatnią, coraz wątlejszą grupę sceptyków, będzie musiał poprowadzić biało-czerwonych do sukcesów na Igrzyskach Olimpijskich i kolejnych mistrzostwach świata. I wiecie co? Zrobi to. Choć, dla świętego spokoju – nie trafiajmy już na Słoweńców… koncept 33
34 paĹşdziernik 2019
Wiktor Świetlik
Robiąc w klimacie Jak k toś się wkręci w biznes, ma robotę na lata, granty, międzynarodowe konferencje. „Ta dziewczynka straszy mnie bardziej niż osławione zmiany klimatyczne” – napisał jakiś amerykański złośliwiec w komentarzu umieszczonym pod filmem, na którym 15-letnia Greta Thunberg „karciła” światowych przywódców za nadchodzący koniec świata. Rzeczywiście zapał, aktorskie przygotowanie i emfaza młodej Grety połączone z całkowitą powierzchownością przekazywanych przez nią treści nasuwa pytanie, czy gdyby na przykład za pomocą przycisku albo dźwigni miała zadecydować o życiu człowieka, który – jak jej powiedziano – nie lubi klimatu, to zawahałaby się. Mam nadzieję, że jednak tak. Niejeden subtelny intelektualista w historii, gdy przyszło co do czego, się nie wahał, i niejeden fanatyk się wahał. Mam więc nadzieję, że ani Greta, ani polska „polityczka” Sylwia Spurek, która zamierza zakazać jedzenia mięsa i hodowli krów, nie obcięłyby mi tego i owego, gdyby zobaczyły wczorajszą pieczeń cielęcą na moim talerzu. Choć doświadczenie uczy, że ludzie, którzy bardzo kochają zwierzęta, potrafią być bezwzględni dla innych ludzi.
Ale nie tylko o jedzenie chodzi. Chodzi przede wszystkim o ten cholerny klimat. W latach 70. straszono globalnym oziębieniem. Potem straszono ociepleniem, teraz straszy się „zmianami”. Idą na to rocznie dziesiątki miliardów dolarów. Jak ktoś się wkręci w biznes, ma robotę na lata, granty, międzynarodowe konferencje. Gwiazdorem, jak Greta, będzie „robiąc w klimacie” trudno zostać, bo konkurencja wielka, ale i tak dużo to pewniejsza perspektywa, niż zajmowanie się na przykład profilaktyką grypy albo historią włókniarstwa. W związku z walką o klimat, dzieci są spędzane ze szkół na demonstracje, a jedna ze stacji radiowych wprowadziła dla dziennikarzy specjalny słowniczek po to, by przekaz był jeszcze straszniejszy. Zamienia się w nim słowa nienacechowane emocjonalnie na takie, które z miejsca robią wrażenie. Na przykład „zmiany” zastępuje „kataklizm”. – Zmień swój język i zmienisz swoje myśli – stwierdził Karl Albrecht, twórca niemieckiej sieci Aldi. Niestety dużo przed nim zjawisko to zauważyli faceci, którzy zajmowali się nie motywacyjnymi gadkami, a wdrażaniem totalitaryzmu. Interesuję się trochę historią. I cała ta globalna maszynka propagandowa przypomina średniowieczną sektę albo rodzącą się ideologię: komunizm czy faszyzm. Tam też tak było. Specjalny język, wszyscy muszą maszerować, nie wolno być obojętnym, zwycięstwo albo śmierć. Konieczność poświęceń. Ludzka wina, którą nasze pokolenie musi wymazać. Podręcznik. Poczytajcie „451 stopni Fahrenhaita” (niedawno nakręcili słaby remake klasycznego filmu), „Nowy wspaniały świat”, obejrzyjcie „Eqilibrium” albo „Matrixa”. Wszędzie tam to jest. Nowe pokolenie wypala grzechy starego, najlepiej razem z nim, a przynajmniej z jego nawykami, stylem życia. Czy to wszystko oznacza, że osławionego efektu klimatycznego nie ma? I czy człowiek ma na niego wpływ? A skąd mam wiedzieć? Nie mam pojęcia. Nie wierzę ani tym klimatycznym fanatykom, ani fanatykom z drugiej strony, którzy zwalczają ścieżki rowerowe czy komunikację miejską, bo stary diesel pod maską to atrybut ich wolności. Mięso więc będę nadal jadł, ale za to posegreguję śmieci, choć nie jestem pewien, czy potem ich i tak nie mieszają. Tyle mogę zrobić. A zwarte szeregi budujące świat od nowa niech lepiej omijają mój dom z daleka. Not. ED koncept 35
Jesteś pełnym pasji studentem lub doktorantem? Nie brakuje Ci nowatorskich pomysłów?!
PODEJMIJ WYZWANIE! Piąta edycja konkursu „Młodzi Innowacyjni dla PGNiG” to szansa na realizację nawet najśmielszych pomysłów. Po raz kolejny szukamy autorów innowacyjnych projektów z obszaru działalności GK PGNiG!
DO WYGRANIA: 30 000, 20 000 i 10 000 zł! Realizacja projektu do 400 000 zł! Udział w międzynarodowej konferencji naukowej! Zgłoszenia do 15.11.2019 r. Więcej informacji: www.pgnig.pl/mlodzi-innowacyjni-dla-pgnig
pgnig.pl