Koncept nr 81

Page 1

DO BIZNESU POTRZEBNA JEST ODWAGA Rozmowa z Andrzejem Burgs, CEO grupy Sygnis

ISSN 2450-7512 nr 81 CZERWIEC 2020

PIĘKNE SŁOWA

Do czego przydaje się poprawna polszczyzna?

PRACA PRZYSZŁOŚCI

Korporacja, start-up czy wolny strzelec?


Wakacje 2020

– więcej niepewności niż planów Wielu Polaków wciąż nie potrafi odpowiedzieć sobie na pytanie, jak będą wyglądać tegoroczne wakacje. Niezdecydowanych, co robić, jest więcej – bo 39% – niż tych, którzy planują letni wypoczynek – 34 proc. Przybyło też chętnych, by tym razem zostać w domu. Wszystko przez koronawirusa, który mocno zachwiał naszym poczuciem bezpieczeństwa i finansami – wynika z badania przeprowadzonego na zlecenie Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor.

C

zy jesteśmy skazani na siedzenie w domu? A jeśli już będziemy mogli wyjechać, to jakie formy wypoczynku są bezpieczne w dobie pandemii koronawirusa? Nad tym jak będą wyglądać tegoroczne wakacje, zastanawia się wiele osób. Najczęstszy pomysł to wyjazd z dala od większych skupisk ludzi, w gronie najbliższych domowników. Będzie bardziej swojsko, rodzinnie, bez ekstrawagancji i dalekich podróży – te wakacje będą inne, co wcale nie oznacza, że gorsze. Taka formuła może też pomóc ograniczyć urlopowe wydatki, a nie ma się co dziwić, że Polacy mocno zastanawiają się, czy w tym roku będzie ich stać na wypoczynek. – Z naszych badań wynika, że co trzeci pytany z powodu koronawirusa stracił część swoich zarobków, a co dwudziesty został całkowicie pozbawiony dochodów. Dlatego do wszelkich wydatków podchodzimy bardziej roztropnie. Jeśli nie mamy oszczędności, a nasze bieżące dochody są niewystarczające, szukamy innych rozwiązań. Te należy również poważnie przemyśleć i nie sięgać pochopnie po kolejne kredyty i pożyczki – wskazuje Sławomir Grzelczak, prezes BIG InfoMonitor. – W kryzys wkraczamy bowiem w nie najlepszej sytuacji. W pierwszym kwartale nasze przeterminowane zadłużenie zwiększyło się o 2 mld zł, a w kwietniu o kolejne 0,75 mld zł – 80,5 mld zł. Są to długi związane np. z niepłaceniem rat kredytów, rachunków czy czynszów. Nieopłacone w terminie zobowiązania ma już ponad 2,83 mln Polaków. Średnio na osobę przypada 28,2 tys. zł długu – dodaje. Patrząc przez pryzmat branży, ten rok będzie stał pod hasłem wspierania polskiej turystyki, bo zdecydowana większość tych, którzy już podjęli decyzję w sprawie wyjazdu, planuje spędzić urlop w Polsce. Jak wynika z badania Quality Watch zrealizowanego na zlecenie BIG InfoMonitor, spośród 34 proc. planujących dłuższy letni wypoczynek, 26 proc. chce odpoczywać w kraju, a jedynie 8 2 czerwiec 2020

proc. za granicą. Polscy usługodawcy mają więc szansę, aby zacząć odrabiać zaległości, które spowodowały ograniczenia w czasie wiosennych długich weekendów. Tym bardziej, że tradycyjnie już zdecydowana większość badanych (67 proc.) swój urlop planuje spędzić właśnie w okresie wakacyjnym, w lipcu lub sierpniu.

OSZCZĘDNOŚCI I BIEŻĄCE DOCHODY GŁÓWNYMI ŹRÓDŁAMI FINANSOWANIA URLOPU

Okres wakacyjny dla wielu z nas często dotychczas oznaczał poluzowanie dyscypliny domowych budżetów. Choć warunki się zmieniły i mamy na uwadze finansowe konsekwencje koronawirusa, to ponad połowa osób, które już wiedzą, że wyjadą w tym roku (59 proc.), nie zamierza oszczędzać podczas wypoczynku, a kolejne 8 proc. wyda więcej niż zwykle, aby zrekompensować sobie czas domowej kwarantanny. Co trzeci badany wskazuje jednak, że będzie musiał na urlopie żyć oszczędnie i zrezygnuje z dodatkowych atrakcji. Wydatki wakacyjne będą się dla większości wiązały z wykorzystaniem oszczędności. Co drugi Polak (53 proc.) to z nich sfinansuje wyjazd. 43 proc. pytanych przeznaczy na ten cel bieżące dochody, a 12 proc. deklaruje, że dorobi specjalnie na wakacje – częściej są to osoby młode, w wieku 18–24 lat (24 proc. vs 10 proc. 25–34 lat). Co dwunasty badany liczy na zapowiedzianą w kwietniu pomoc ze strony rządu. Ostatecznie, jak poinformował prezydent, dofinansowany zostanie wypoczynek dzieci. Elektroniczne bony, z których można będzie dokonać wypłaty tylko na cele turystyczne, mają mieć wartość 500 zł. Termin ich realizacji upłynie z końcem 2021 r. Dostanie je każde dziecko, niezależnie od dochodów rodziny. O zapożyczeniu się na wyjazd czy to u rodziny, czy w banku lub firmie pożyczkowej mówią nieliczni.

CO CZWARTY POLAK ZOSTANIE W DOMU, A NIEMAL CO DRUGI JESZCZE SIĘ ZASTANAWIA

Koronawirus sprawił, że obok wyjątkowo dużej rzeszy niezdecydowanych, co robić, wyjeżdżać czy też nie, a jeśli tak, to dokąd – zwiększyła się również grupa, która w tym roku nie ruszy się z domu. Podczas gdy nigdy na dłuższe wakacje nie jeździ 22 proc. badanych, tym razem nie wybiera się wypoczywać 27 proc. Główny powód to oszczędności, które wymieniane są na pierwszym miejscu. Druga z przyczyn to strach przed zarażeniem – częściej wskazywana przez osoby w wieku 55–65 lat (33 proc. vs 19 proc. osoby 65+ i 22 proc. osoby 45–54 lat). Nieliczni wolą też nie wypoczywać wcale w sytuacji, gdy nie ma większych szans na wyjazd w wymarzone miejsce zagranicą. Są też osoby, którym czas lockdownu odebrał urlop. Jak wynika z badania, aż 39 proc. osób nadal nie może się określić, co do własnych planów urlopowych. Niezdecydowanie to w równym stopniu (po 36 proc.) jest motywowane obawami, że na wyjeździe trudniej będzie zadbać o higienę i bezpieczeństwo związane z koronawirusem oraz niepewną sytuacją finansową rodziny. Ponad jedna czwarta pytanych czeka na rozstrzygnięcia odnośnie do możliwości wyjazdów zagranicznych, a co dwunasty nie rozpoczął jeszcze rozmów na ten temat z rodziną.


Mateusz Zardzewiały

Praca albo bojowe zadanie adchodzą wakacje. Z jednej strony wszyscy się cieszą – nareszcie wolne! Jednak z drugiej – odpoczynek może być przereklamowany, szczególnie po długich tygodniach społecznej izolacji. A że po odebraniu dyplomu 1/3 Waszego życia będzie zajmować praca, warto o niej pomyśleć już teraz. I w ten sposób wypełnić nieco czasu z tych kilku miesięcy dzielących nas od rozpoczęcia kolejnego roku akademickiego. Dlatego postanowiliśmy przyjrzeć się możliwościom, jakie rynek pracy zaoferuje przyszłym absolwentom. Takie wnikliwe spojrzenie jest dziś szczególnie uzasadnione z prostego powodu. A jest nim – a jakże! – koronawirus. Nikt nie ma wątpliwości, że pandemia gruntownie przeorała naszą rzeczywistość – na ten temat od kilku miesięcy mówią już wszyscy. Równie duży jest jej wpływ na rynek pracy. Hubert Kowalski w artykule „Nadchodzi zdalna Polska” (strona 9) pisze: „Jak wynika z kwietniowego Barometru Providenta, ponad 60 proc. Polaków przynajmniej część swoich obowiązków wykonuje zdalnie. Doceniliśmy, że dzięki temu nie tracimy czasu i pieniędzy na dojazdy do pracy oraz przygotowania niezbędne do samego wyjścia z domu”. Bez wątpienia to właśnie rozwój pracy zdalnej wydaje się być zmianą o największym znaczeniu w ujęciu systemowym. Jednak z perspektywy jednostki wciąż istotne pozostaje pytanie: iść do pracy czy może lepiej założyć firmę? Jakie są dobre, a jakie złe strony poszczególnych rozwiązań? Więcej na ten temat przeczytacie na 11 stronie bieżącego wydania „Konceptu”.

N

„Koncept” magazyn akademicki Wydawca: Fundacja Inicjatyw Młodzieżowych Adres: ul. Solec 81b; lok. 73A, 00-382 Warszawa Strona: www.fim.edu.pl www.gazetakoncept.pl E-mail: redakcja@gazetakoncept.pl Redakcja: Mateusz Zardzewiały (red. nacz.), Dominika Palcar, Wiktor Świetlik, Hubert Kowalski, Filip Cieśliński, Mateusz Kuczmierowski i inni Projekt, skład i łamanie: Henryk Prokop Korekta: Aleksandra Klimkowska Media i dystrybucja: Dawid Alberski Druk prasowy wykonuje Drukarnia Kolumb z siedzibą w Chorzowie. Aby poznać ofertę reklamową, prosimy o kontakt pod adresem: redakcja@gazetakoncept.pl Chcesz dystrybuować „Koncept” na swojej uczelni? -> PISZ: redakcja@gazetakoncept.pl

Jest też wisienka na torcie – przemysł 4.0. O biznesie nowych czasów rozmawiamy z Andrzejem Burgsem, CEO Sygnis (strona 5). Ale pamiętajcie, że to wszystko to tylko tropy – ostateczną decyzję dotyczącą kariery musicie wesprzeć analizą własnych celów i aspiracji. Pamiętając przy tym, że choć warto znać prognozy dotyczące przyszłości rynku, to jednak należy podchodzić do nich ze zdrowym dystansem. W końcu na horyzoncie zdarzeń regularnie pojawiają się sytuacje niemożliwe do przewidzenia, które wywracają stolik. O czym dobitnie przypomniał koronawirus.

ZNAJDŹ NAS: @GazetaKoncept

Sfinansowano przez Narodowy Instytut Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego ze środków Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018–2030.

@FundacjaFIM /fundacja inicjatyw mlodziezowych

koncept 3


Spis treści 5–7 2 // NOWOCZESNE ZARZĄDZANIE BIZNESEM

Wakacje 2020 – więcej niepewności niż planów

3 // NA POCZĄTEK

Praca albo bojowe zadanie? Mateusz Zardzewiały

5–7 // WYWIAD NUMERU

Do biznesu potrzebna jest odwaga

8–9

z Andrzejem Burgs rozmawia Karol Jędruszek

8–9 // PRACA

Nadchodzi zdalna Polska Hubert Kowalski

10–11 // KARIERA

Co wybrać? Korporację czy bycie na swoim? Marcin Malec

12 // BĘDĄC MŁODYM INTELEKTUALISTĄ

21–23

21–23 // FOTOREPORTAŻ Inne oblicze Ibizy Joanna James

24–25 // DOKTORAT WDROŻENIOWY

Nauka pod rękę z przemysłem Śląscy liderzy

26–27 // SPOŁECZEŃSTWO

Czy język decyduje o życiowym powodzeniu? Aleksandra Klimkowska

28–29 // KULTURA Recenzje

Mateusz Kuczmierowski

30–31 // HISTORIA

Człowiek, który otworzył światu oczy na Wschód Patryk Kijanka

Jakub Greloff

32–33 // ROZRYWKA

13–17 // STUDENT NA RYNKU

Magdalena Zając

Skutki i metody zapobiegania emigracji zarobkowej

Escape room - rozwiąż zagadki w czasach pandemii

Ariel Wojciechowski

34 // FELIETON

Praca zdalna i telepraca

Igor Zalewski

Gdzie się podziały tamte zabiegi…

Łukasz Samborski

18–20 // PODRÓŻE

Sweet Home Wisconsin Aleksandra Golec

30–31 4 czerwiec 2020

35 // FELIETON

Wolnoć w domku Wiktor Świetlik


Karol Jędruszek

Do biznesu potrzebna jest odwaga Jak od kuchni wygląda Przemysł 4.0? Czy polski system edukacji dobrze przygotowuje do podjęcia pracy w tym sektorze? I jaka jest w tym rola seriali? O tym wszystkim rozmawiamy z Andrzejem Burgs, CEO grupy Sygnis.


Koncept: Czym jest grupa Sygnis i z których jej projektów jest pan najbardziej dumny? Andrzej Burgs: Mocną stroną naszej grupy jest współpraca ze światem nauki i to nie tylko polskiej, ale z całego świata. Ta kooperacja daje nam konkretne korzyści, np. dzięki niej mamy dużą wiedzę w dziedzinie technologii wytwórczych. Jeżeli miałbym powiedzieć, z czego jestem najbardziej dumny, to z położenia, w którym jesteśmy w skali powiązań na całym świecie, i z tego, jaki tworzymy zespół. Kreatywność to znak rozpoznawczy, jesteśmy jak woda – gdy zauważymy przeszkodę, to przez nią przepłyniemy lub ją ominiemy. Cechuje nas to, że jak mamy jakiś problem, to chcemy go jak najszybciej rozwiązać, testując różne opcje, a później dopiero to rozwiązanie zoptymalizować. Skąd wziął się pomysł na stworzenie grupy Sygnis? Pomysł na pierwszą spółkę wziął się z tego, że pracowałem jako ekonofizyk w departamencie finansowym dużego banku. Po czasie stwierdziłem, iż jest to bardzo nudna praca i nie chcę dłużej tego robić. Zacząłem szukać czegoś nowego. Moi znajomi, którzy kończyli doktoraty z fizyki, też nie byli do końca zadowoleni z pracy naukowej, wobec tego padł pomysł: zróbmy coś własnego, coś swojego. Zaczęło się od druku 3D, zwyklej spółki handlowej. Po czasie zorientowaliśmy się, że sprzedawanie samo w sobie nie jest tak ciekawe, naprawdę ciekawe jest eksplorowanie możliwości, dostarczanie nowych rozwiązań. Stąd wzięła się cała grupa, zauważaliśmy ciekawy projekt i decydowaliśmy, że chcemy w niego wejść, wtedy tworzyliśmy nową spółkę. Dobrym przykładem jest powstanie Sygnis BioTechnologies. Pewnego dnia przyszedł do mnie mój serdeczny przyjaciel Grzegorz, powiedział, że chciałby połączyć siły, bo podoba mu się to, w jaki sposób działamy, zaoferował swoją wiedzę i sprzęt, a my naszych ludzi, i z tego połączenia wyszło właśnie Sygnis BioTechnologies, które świetnie sobie radzi.

już przyłbice. To pokazuje, że w ciągu bardzo krótkiego czasu „fabryki jutra” nie będą mogły specjalizować się w jednym zakresie produkcyjnym, tylko będzie trzeba szukać optymalizacji, gdzie maszyny będą mogły tworzyć bardzo różne przedmioty. Dla przykładu, kiedy jest popyt na krzesła, produkujemy krzesła, gdy rynek się nasyci, przestawiamy, nasze łańcuchy produkcji, nie czekając na dostawy. Słuchając tych słów, łatwo wzbudzić zainteresowania tą branżą. Załóżmy, że nasz czytelnik chciałby spróbować w niej swoich sił. Czy jest pan w stanie nakreślić jakieś uniwersalne porady dla osoby, która chciałaby tego spróbować? Przede wszystkim trzeba mieć dobry zespół, który ma holistyczną wiedzę z zakresu działalności firmy. Jeżeli jesteśmy tylko technologiem, to brakuje nam wiedzy z zarządzania zespołem, firmą, tym, w jaki sposób zgłosić się do BDO czy rozliczyć VAT. Nagle się okazuje, że bez tych kompetencji, o których wcześniej nie pomyśleliśmy, ta firma nie zadziała, bądź będzie działać wadliwie. Gdy już znajdziemy osobę, która pokryje ten obszar, to nagle się okazuje, że w firmie brakuje jeszcze kogoś, kto

To wszystko brzmi bardzo ciekawie, w takim razie czy zna pan jakieś projekty, pomysły z branży przemysłu 4.0, które pomogły w zwalczaniu pandemii koronawirusa? Jeżeli chodzi o druk 3D, to pomógł on w jednej bardzo ważnej rzeczy. W do- Potrzebna jest jeszcze na pewno odwaga i czas. Jeżeli założymy, bie pandemii o g ó l n o ś w i a - że na wykonanie jakiejś czynności potrzebujemy X czasu pracy, towej urwa- to pomnóżmy ten X razy 2 i wyjdzie nam realny czas pracy. no łańcuchy dostaw, czyli okazuje się, że rzeczy, które można było dostać w nią włoży ducha, nada historię, wartości, w e-commercowym markecie, już są niedostępwięc znów szukamy takiej osoby. Po wszystkim ne. Ogromnym problemem stało się zamówienie dochodzimy do poprawnego wniosku, że firma najbardziej podstawowych części. Trzeba było się potrzebuje kilku ludzi z różnych obszarów, by przestawić, między innymi nasz park maszynowy była kompletna. Niestety na rynku jest obecjednego dnia produkował słomki, a następnego nie odwrotnie, to trochę taka przywara firm 6 czerwiec 2020


Posłuchaj całej rozmowy na naszym kanale na Youtubie: Fundacja Inicjatyw Młodzieżowych

nowo powstających w Polsce, gdzie znajduje się trzech ekonomistów z jednego roku, trzech fizyków z jednego roku, trzech chemików z jednego roku. To błąd! Wymiksujcie się, niech w zespole znajdzie się po jednym z Was. Oczywiście firmę zakładamy tylko z osobami, które dobrze znamy i lubimy, ale pamiętajmy o całościowym pokryciu kompetencji. Potrzebna jest jeszcze na pewno odwaga i czas. Jeżeli założymy, że na wyko-

fię i pani pyta, co jest stolicą Mongolii, a my nie potrafimy odpowiedzieć na pytanie, bo w naszej głowie ta informacja została przypisana do innej szufladki. To jest naszym problemem, że nie uczymy się rozwiązywać problemów złożonych. Nie ma problemów, które rozwiązujemy, łącząc matematykę, biologię, chemię, geografię; niepotrzebnie to rozdzielamy. Znam jednak projekt, który walczy z tym problemem, nazywa się Mały Innowator. SkiePo czasie zorientowaliśmy się, że sprzedawanie samo w sobie rowany jest do dzieci. Dzieci nie jest tak ciekawe, naprawdę ciekawe jest eksplorowanie projektują własną zabawmożliwości, dostarczanie nowych rozwiązań. kę, są produnanie jakiejś czynności potrzebujemy X czasu centem, ale też klientem tej zabawki, muszą ją pracy, to pomnóżmy ten X razy 2 i wyjdzie nam wykonać, złożyć, wydrukować część elementów. realny czas pracy. Na własnym rachunku tego Zdobywają kompetencje społeczne. Pracując czasu, który się poświęca, jest zawsze więcej. w grupie, mają kontakt z klientem zewnętrznym Mentalnie nigdy nie wychodzi się z pracy. To i wewnętrznym, mają umiejętności techniczne, nie jest tak, że jak mamy własną firmę, to siedziżeby coś poskładać, prostą fizykę i chemię. Jest my w restauracji z latte i laptopem, i w międzyto fantastyczny projekt i trzymam kciuki, żeby czasie coś robimy. To nie jest praca, praca wymawszedł do szkół, byłoby super! ga tego, że czasami siedzi się po 14–16 godzin dziennie, a gdy kładzie się spać, to przypomina Kończąc nasza rozmowę, chciałbym sobie: O nie! Jeszcze ta faktura, której nie zapłajeszcze zadać podchwytliwe pytanie. Opociłem; i wtedy trzeba szybko biec do komputera. wiada pan o firmie i pomysłach w sposób Często używam takiego określenia, że przedsięfantastyczny; w takim razie, jakie pytanie biorca ma zespół stresu pourazowego. Wstaje na rozmowie o pracę usłyszymy w Sygnis, rano, słońce świeci, pije kawę, wszystko zapojakiego nie usłyszymy nigdzie indziej? wiada się świetnie. Aż tu nagle, w trakcie przeMamy dwa takie pytania. Pierwsze z nich glądania mailów z nocy dostawca mówi, że nie to: „Jakie seriale oglądasz?”. Nie pytamy się uzyskaliśmy certyfikacji, paczka nie przyjdzie. już o książki, mamy bardzo młody zespół, ale Ciśnienie bez kawy podnosi się samo i musimy żeby nie zabrzmiało to źle, nie znaczy, że młowszystko odkręcać. Podsumowując, oprócz zedzi ludzie nie czytają książek, oczywiście, że społu i kompetencji potrzebny jest pomysł i spoto robią, ale – nie oszukujmy się – osoby przed sób jego realizacji. Co z tego, że wymyślę teraz trzydziestką ogromną część swojego wolnego Startup, który będzie leczył ludzi z raka, jeżeli czasu spędzają na oglądaniu seriali. Jeżeli ktoś nie mam biotechnologów, którzy wiedzą, jak ten ogląda jakiś serial i jest w stanie poświęcić czas pomysł wdrożyć w życie. na np. 50 odcinków, to, to znaczy, że coś musiało go wciągnąć. Jeżeli coś go wciągnęło w takim Czy widzi pan potrzebę jakichś zmian stopniu, to niech nam opowie. Dodatkowo w naw systemie edukacji, implementacji rozszej firmie jest pełno serialomaniaków, więc, jewiązań, które mogłyby przygotować młożeli ktoś ogląda dane rzeczy, wiemy, do którego dzież do życia w czasach przemysłu 4.0? działu będzie pasował, bo członkowie tego zeKluczowe jest myślenie multidyscyplinarspołu też oglądają to samo. Naturalna pierwsza ne. Nie możemy funkcjonować na zasadzie, że nić porozumienia. Jest jeszcze drugie pytanie. o godzinie 12:00 myślę tylko o geografii, bo jest Problem zamkniętych drzwi. Osoba przychodzi geografia, o 13:00 o biologii, bo wtedy czas na tę do biura, drzwi są zamknięte, a zaraz musi się lekcję, a o 14:00 o matematyce. Obecnie niestety znaleźć w środku, bo jest coś bardzo ważnego. myślimy w ten sposób, prosty przykład: Na anWiększość osób panikuje na tym pytaniu, wygielskim nauczyliśmy się zdania, że Ułan Bator myśla bardzo abstrakcyjne rozwiązania, a mało jest stolicą Mongolii, później idziemy na geograkto odpowiada, że dzwoni po ślusarza.

koncept 7


Hubert Kowalski

Nadchodzi zdalna Polska Izolacja zmusiła wielu z nas do zmiany sposobu wykonywania pracy. Opuściliśmy biura i przenieśliśmy się do domów. Choć gospodarka stopniowo wraca do „normalności”, to wielu pracowników i pracodawców zamierza pozostać przy formie zdalnej. Nie każdy jednak jest przyzwyczajony do pracowania z domu, zatem nowa rzeczywistość będzie poważnym wyzwaniem dla wszystkich.

K

ilkanaście lat temu przewidywano, że w 2020 roku nawet połowa pracowników (którzy posiadają do tego odpowiednie warunki), będzie wykonywać swoją pracę zdalnie. Tymczasem w 2019 roku było ich tylko niespełna 20 proc. Jednak epidemia znacznie przyspieszyła proces zmian. Bowiem wiele firm nie miało wyjścia i musiało przejść na tryb zdalny. I okazało się, że w ten sposób również da się pracować, zachowując odpowiednią efektywność.

WIĘKSZOŚĆ Z NAS CHCE PRACOWAĆ W DOMU

Jak wynika z kwietniowego Barometru Providenta, ponad 60 proc. Polaków przynajmniej część swoich obowiązków wykonuje zdalnie. Doceniliśmy, że dzięki temu nie tracimy czasu i pieniędzy na dojazdy do pracy oraz przygotowania niezbędne do samego wyjścia z domu. Niektórzy twierdzą z kolei, że pracując z domu, mają lepsze warunki do skupienia się. Nie rozprasza ich bowiem biurowy gwar i głośne rozmowy. Praca zdalna okazuje się efektywna i wydajna. Tak uważa 56 proc. badanych. Również około połowa ankietowanych jest zdania, że ta forma jest opłacalna dla pracodawcy, a większość firm poradziła sobie z nowymi warunkami. Bowiem pracownicy najczęściej są wyposażani w laptopy i dodatkowe monitory, dzięki czemu mogą pracować dokładnie tak jak w biurze. Kierownictwo z kolei komunikuje się z podwładnymi przez telefon, wideokonferencje czy wiadomości mailowe. Eksperci, którzy przyglądają się rozwojowi pracy zdalnej, są zgodni, że znaczna większość firm jest zadowolona z tej formy i jasno 8 czerwiec 2020

wskazuje, że może ona być dobrą alternatywą dla pracy biurowej.

BIURA JAKO RELIKT?

Wzrost liczby pracowników, którzy wykonują swoje obowiązki z domu, oznacza również istotne zmiany. Zmiany te nie dotyczą jednak samej organizacji pracy. Wiele wskazuje na to, że nowa sytuacja wpłynie na rynek najmu nieruchomości biurowych. I nie ma w tym nic dziwnego, skoro duża część pracowników nie będzie potrzebowała dostępnych cały czas biur. Zatem może się okazać, że wynajmowane przez firmy obiekty będą znacznie mniejsze niż dotychczas lub zostanie zastosowany najem krótkoterminowy. Szefowie części firm z pewnością dojdą do wniosku, że bardziej opłacalne będzie organizowanie biur okazjonalnie, tylko w razie potrzeby zebrania wszystkich pracowników w jednym miejscu.

PROWINCJA ROZKWITNIE?

Wybuch pandemii miał też inne konsekwencje. Ci, którzy mogli, szybko udali się na wieś, by zdecydowanie ograniczyć kontakty z obcymi osobami i nie borykać się z uciążliwymi ograniczeniami w mieście. Okazało się, że wielu z nich nie chce już stamtąd wracać. Do niedawna wykonywanie pracy biurowej wiązało się z koniecznością mieszkania w dużym mieście. Wzrost znaczenia pracy zdalnej bez wątpienia spowoduje, że część takich pracowników przeniesie się do mniejszych miejscowości, chcąc oderwać się od miejskiego gwaru, lecz nie rezygnując z własnych aspiracji zawodowych. Co ciekawe, w marcu Heartland Forward opublikował ra-


Niektóre firmy decydują się na zorganizowanie wsparcia psychologa. Nowa forma pracy zwiększa bowiem ryzyko wystąpienia problemów natury emocjonalnej.

port, z którego wynika, że milenialsi coraz bardziej pozytywnie postrzegają miejsca zlokalizowane w centralnych stanach USA, gdzie dominują mniejsze miejscowości. Autorzy raportu sugerują, że może to świadczyć o początku końca trwającej od wielu lat „mody” na mieszkanie w wielkich aglomeracjach. Ta tendencja może również pojawić się w Polsce. Choć wciąż młodzież na ogół migruje do większych ośrodków w poszukiwaniu zatrudnienia, to właśnie rozwój pracy zdalnej może doprowadzić do radykalnej zmiany. Zapowiadane przez rząd środki na rozwój infrastruktury lokalnej bez wątpienia przekonają część młodych Polaków do pozostania na prowincji.

NIE ZAWSZE JEST KOLOROWO

Praca zdalna ma naturalnie również swoje wady. Niektórym ludziom doskwiera brak kontaktu z innymi osobami oraz brak możliwości integrowania się ze współpracownikami. Na te czynniki wskazało 86,5 proc. ankietowanych. – Jako główny minus pracy zdalnej osoby badane określiły brak kontaktów z ludźmi, czyli brak aspektu socjalnego, brak możliwości wypicia szybkiej wspólnej kawy w kuchni, wymienienia krótkiej informacji na

ryzyko wystąpienia problemów natury emocjonalnej. Eksperci zalecają, abyśmy samodzielnie starali się mobilizować do wychodzenia z domu po pracy i spotkań z innymi ludźmi, co zdecydowanie poprawi nasze samopoczucie. Pracownicy podkreślają z kolei, że praca zdalna wymaga wcześniejszego urządzenia mieszkania oraz istotnych ustaleń z najbliższymi, aby praca z domu była dla wszystkich jak najmniej uciążliwa.

WORK-LIFE BALANCE

Kolejną nowością, która wiąże się z pracą zdalną, jest pora wykonywania obowiązków. Choć w większości przypadków oficjalnie zachowaliśmy dotychczasowe godziny pracy, to w praktyce godziny te uległy zmianie. Jest to spowodowane m.in. wykonywaniem innych obowiązków pomiędzy zadaniami zawodowymi, co często wydłuża czas naszej pracy. Wiele osób podkreśla również problem z zachowaniem „work-life balance”, czyli równowagi pomiędzy życiem zawodowym a prywatnym. Jak podkreślają pracownicy zdalni, w ich przypadku często granica pomiędzy tymi sferami zaciera się. Potwierdzają to również badania CBRE. Okazuje się bowiem, że tylko 30 proc. pracowników przyznaje, że z domu

Wybuch pandemii miał też inne konsekwencje. Ci, którzy mogli, szybko udali się na wieś. Teraz wielu z nich nie chce już stamtąd wracać. korytarzu czy odbycia krótkiego spotkania. Przenieśliśmy się bardzo mocno na telefony i aplikacje, które umożliwiają nam kontakt – mówi Karolina Łuczak, kierowniczka biura prasowego i komunikacji wewnętrznej Provident Polska. Co ciekawe, niektórzy Polacy narzekają na problemy z koncentracją spowodowane różnymi bodźcami np. włączonym telewizorem lub pracującym obok partnerem. Problemem jest również konieczność opieki nad dziećmi. Ponad połowa respondentów wskazała, że w domu ma wygospodarowane miejsce do pracy. Z kolei co piąty badany wskazuje na trudności z rozplanowaniem dnia pracy. Jednak część pracodawców – szczególnie ci, którzy wiążą przyszłość z pracą zdalną – już teraz przygotowuje środki wsparcia dla pracowników zdalnych. Wprowadzane są m.in. procedury umożliwiające lepszą komunikację wewnętrzną. Co ciekawe, niektóre firmy decydują się na zorganizowanie wsparcia psychologa. Nowa forma pracy zwiększa bowiem

pracuje w takich samych godzinach jak w biurze. Z kolei 34 proc. ma wrażenie, że pracuje bez przerwy. Eksperci podkreślają, że te dane powinny być istotną wskazówką dla pracodawców, którzy odpowiadają za organizację pracy. Jak mówią eksperci, pracodawcy często wykorzystują fakt, że ich pracownicy cały czas mają dostęp do narzędzi, które są wykorzystywane w pracy, zatem mają możliwość załatwiania różnych spraw również poza ustalonymi godzinami. Jednak przesadna maksymalizacja wydajności pracy w domu i zwiększenie kontaktów, np. przez rozmowy z kierownictwem również po godzinach, mogą źle wpływać na pracowników, prowadząc do wypalenia zawodowego. Jak więc widać, praca zdalna to z jednej strony bardzo wygodne rozwiązanie, które niesie ogromne szanse dla wszystkich, z drugiej jednak strony dla wielu jest to zupełnie nowa sytuacja, która wymaga przygotowania i zmiany nawyków, a także nowej organizacji pracy. Przyszłość pokaże, jak praca zdalna wpłynie na nasze życie. koncept 9


Marcin Malec

Co wybrać – korporację czy bycie na swoim? Codziennie ludzie starają się udowodnić swoją rację – ser kładzie się na szynkę, najpierw mleko potem płatki, pomidorowa tylko z makaronem. I tak w tym gąszczu dylematów i rozterek swoje miejsce znalazła spędzająca sen z powiek wielu ludziom decyzja związana z życiem zawodowym. Co wybrać – korporację czy bycie na swoim?

P

racownicy międzynarodowych korporacji, w przerwach od Excela i kolejnego 1tol, wyglądają z tęsknotą przez jedno z tysięcy okien gigantycznego, przeszklonego biurowca. Odpływają myślami w kierunku własnego biznesu. „Boże, ile ja bym dała za to, żeby teraz móc pracować na siebie, móc realizować marzenia i wszystko to, co wpadnie mi do głowy” – szepczą sami do siebie. Myśli coraz szybciej galopują, przez głowę przelewają się setki obrazów. Nagle korpoczłowieka z transu wyrywa jakiś mały punkcik na trawniku obok głównego wyjścia z biurowca. Z daleka wygląda jak mrówka, która z zadartą głową patrzy na szczyt wieżowca. To przedsiębiorca, który w drodze do Urzędu Skarbowego postanowił na chwilę się zatrzymać i pomarzyć. „Boże, ile ja bym dał za to, żeby mieć stabilny przychód, wsparcie bardziej doświadczonych ludzi, stały harmonogram dnia i te cholerne owocowe czwartki” – mruczy. Choć ta historia jest zmyślona, to bardzo dobrze obrazuje pewną zależność – człowiek ma skłonność do gloryfikowania tego, czego nie ma. Najczęściej żyje iluzją zbudowaną na opinii innych. Mogą to być artykuły branżowe, mogą to być rozmowy z przyjaciółmi, może to być najbliższa rodzina. Możliwości do tego, aby zbudować sobie obraz czegoś, czego nie ma, jest mnóstwo. Dlatego jedynym rozwiązaniem, aby naprawdę przekonać się o tym, czy lepszy jest 10 czerwiec 2020

majonez Kielecki, czy Winiary, czy lepsza jest praca w korporacji, czy założenie własnego biznesu, jest spróbowanie obydwu rzeczy. Tylko tak człowiek będzie w stanie podjąć możliwie najbardziej rozsądną i przemyślaną decyzję.

8 GODZIN VS NO-LIMITS

Kwestią, która idzie na pierwszy ogień w dyskusjach odnośnie do najlepszej drogi zawodowej, jest czas pracy. Nic dziwnego, bo według szacunków spędzamy w niej dużą część naszego życia. Skoro można „optymalizować” tę zmienną, to czemu by rzeczywiście tego nie zrobić? W korporacjach (na umowie o pracę, chcąc być jak najbardziej precyzyjnym) czas pracy jest normowany prawnie, co już jest bardzo duża zaletą. Pełen etat to

nadgodziny są płatne. Wtedy pracownik jest w stanie zarobić nawet drugą pensję w ciągu miesiąca. Inaczej jest w przypadku własnego biznesu. Po pierwsze, „na swoim” jest znacznie trudniej utrzymać pewną dyscyplinę i osławiony już w ostatnich latach „work-life balance”. W pracy jest się praktycznie non-stop. Natomiast dużą przewagą nad korporacją jest elastyczność – możesz przez tydzień nie pracować, możesz pracować tylko dwa dni w tygodniu albo możesz pracować 16 godzin dziennie. To ty decydujesz o swoim losie. Oczywiście, nie pracujesz – nie zarabiasz, ale prowadzenie własnej działalności gospodarczej daje ogrom upragnionej przez wielu elastyczności. Niestety, za tym idzie wspomniany już wcześniej częsty brak umiejętności oderwania się od pracy. Skoro od pracy zależy wyso-

Z roku na rok coraz większą popularnością cieszą się coworki, które są namiastką biurowego życia. 160 godzin w miesiącu, co daje 8 godzin dziennie. Przysłowiowe „od 9 do 17” jest bardzo kuszącą opcją dla ludzi, którzy mają swoje pasje, i rozwijają je najczęściej po pracy, lub też chcą skupić się na rodzinie. Niestety, bardzo często zdarza się tak, że firmy nie przestrzegają tych wytycznych i pracownicy siedzą po nocach nad dopinaniem projektów, przygotowywaniem proposali i klejeniu prezentacji dla klienta. Ma to też jednak swoje plusy, szczególnie jeśli

kość przychodu, to przecież jeszcze dwie godzinki w sobotę krzywdy nie zrobią, a wpadnie trochę grosza. I tak człowiek wpada w błędne koło i coraz częściej łapie się na tym, że znowu usnął w środku nocy przy biurku z głową wbitą w klawiaturę.

ZJEŻDŻALNIA VS DESKA DO PRASOWANIA

Drugą kwestią sporną jest miejsce pracy. Oczywiście, co firma


to inne warunki i otoczenie, ale bez wątpienia zauważalne są pewne ogólne różnice. Korporacje, szczególnie z branży technologii, kuszą pracowników biurami, które przypominają pięciogwiazdkowe hotele. Google w swoim kampusie oferuje wszystko, o czym człowiek zamarzy. Jest basen, jest zjeżdżalnia, jest siłownia, jest biblioteka, jest masażysta, jest kucharz i pełne wyżywienie w ciągu dnia, jest nawet pokój z łóżkami, w których zmęczony pracownik może się zdrzemnąć. Do tego drogie, ergonomiczne fotele, w pełni regulowane biurka, sprzęt

STABILNOŚĆ VS JAZDA BEZ TRZYMANKI

Trzecią, aczkolwiek niemniej ważną, o ile wręcz nie najważniejszą kwestią, jest płynność finansowa i poczucie bezpieczeństwa. W korporacji jedno jest pewne – stała, comiesięczna wypłata. Do tego dochodzi płatny urlop, L4, premie, wyjścia na kolacje. Człowiek, trafiając na firmę, w której respektuje się 8-godzinny dzień pracy, może z czystym sumieniem zamknąć komputer o tej 17 i zająć się swoim życiem. Ma pewność, że pod koniec miesiąca dostanie stałe, z góry określone wynagrodzenie za

Pracując „na swoim” znacznie trudniej jest utrzymać pewną dyscyplinę i osławiony już „work-life balance”. najwyższej klasy i widok na panoramę miasta. Czy to nie jest kuszące? Na to wszystko patrzy początkujący przedsiębiorca, który w swojej małej sypialni musiał wstawić biurko, krzesło i monitor, co sprawiło, że do łóżka wskakuje na szczupaka. Niektórzy dają się ponieść fantazji i zamiast biurka używają deski do prasowania, a zamiast fotela sedesu. Owszem, ten przykład to ekstremalna wersja survivalowego przedsiębiorcy. Na szczęście dużo się zmienia w tej kwestii. Z roku na rok coraz większą popularnością cieszą się coworki, które są namiastką biurowego życia. Tam, za określoną miesięczną opłatę, osoba z wykupionym abonamentem ma dostęp do sal konferencyjnych, przestrzeni kreatywnych, nielimitowanej kawy i herbaty oraz rożnego rodzaju wydarzeń i szkoleń. I nagle miejsce pracy przestaje odgrywać aż tak kluczową rolę podczas wyboru odpowiedniej formy zatrudnienia.

swoją pracę. To na pewno bardzo mocno wpływa na poczucie bezpieczeństwa i możliwość planowania przyszłości. Własna działalność gospodarcza to bardziej jazda bez trzymanki. Nigdy nie wiesz, co przyniesie następny miesiąc. Nie ma płatnego urlopu, nie ma L4, wyjścia na kolacje przedsiębiorca funduje sobie sam. Natomiast znów jest znacznie więcej elastyczności. Jeśli chodzi o zarobek, to można w danym miesiącu się spiąć i zarobić tyle, ile ktoś zarobi w ciągu trzech miesięcy pracy w korporacji. To sprawia, że po raz kolejny przedsiębiorca sam decyduje o sobie i znacznie mniej rzeczy go ogranicza.

JĘZYK CHIŃSKI VS HOME OFFICE

Dla wielu ludzi benefity są bardzo dużą przewagą korporacji nad własnym biznesem. To one sprawiają, że już nie tylko pensja się liczy. Dzięki nim pracodawca może się

wyróżnić na tle innych firm i skusić pracownika swoją ofertą. Korporacje prześcigają się w oferowanych benefitach. Multisport, prywatna opieka medyczna czy owocowe czwartki to już standard, a przecież jeszcze kilka lat temu był to ogromny powód do dumy. Dziś pracownik może korzystać z bezpłatnych lekcji języka chińskiego, z karnetu do kina czy teatru, z darmowych książek, funduszu na szkolenia, darmowych obiadów firmowych czy też corocznego wyjazdu na Malediwy. W tej kwestii tylko wyobraźnia (no i oczywiście budżet) jest ograniczeniem. Będąc na swoim, o ile świadomie nie przeznaczy się pewnej sumy na benefity, można zapomnieć o masażyście czy kucharzu. Jednak tym, czego wielu ludzi zazdrości przedsiębiorcom, to home office, czyli praca zdalna. W korporacjach niechętnie podchodzi się do tego tematu (szczęście w nieszczęściu COVID-19 dużo zmienił w tej kwestii) i pracę zdalną traktuje się jako mocny benefit. A będąc na swoim, ma się go codziennie, i to bez niczyjej łaski i dobrej woli. Innymi słowy, taki grafik freelancer może równie dobrze pracować z Radomia, jak i Los Angeles. To tylko kilka głównych różnic pomiędzy pracą w korporacji a własną działalnością gospodarczą, a i tak sprawiają, że nieustannie szala przechyla się raz na jedną, raz na drugą stronę. Bo najwięcej zależy od człowieka, jego charakteru i oczekiwań. Najważniejsze w tym wszystkim jest to, aby pracować w zgodzie ze swoimi wartościami i celami. Wtedy naturalnie człowiek wybierze to, co jest najbliższe jego sercu. Warto na pewno spróbować zarówno pracy na etacie, jak i bycia na swoim, aby móc w pełni stwierdzić, co tak naprawdę w duszy gra. koncept 11


Niezbędnik intelektualisty Jakub Greloff

Będąc młodym intelektualistą

Giorgio Vasari, Sześciu toskańskich Poetów, 1544. Od lewej: Ficino, Landino, Petrarca, Boccaccio, Dante Alighieri i Cavalcanti.

Intelektualista sięga myślą do wieków średnich [media aetas], chce dostrzec ich własną, samodzielną jakość intelektualną. Patrzy na dawne malowidła i widzi niepodzielność, harmonię, proporcje, jasność i światło.

symbole ziemskich przewag i pytała o transcendentalia: prawdę [verum], dobro [bonum] i piękno [pulchrum]. Średniowiecze to epoka dzielności, szlachetnych czynów rycerskich, dobrych i złych obyczajów. To czasy, gdy poematy opiewały postępowanie zgodne z cnotami [virtus]: sprawiedliwością [iustitia], męstwem [fortitudo], roztropnością [prudentia] i umiarkowaniem [temperantia]. A niesławą okrywali się ci, których cechowały: pycha [superbia], chciwość [avaritia], zazdrość [invidia], gniew [ira], nieczystość [luxuria], łakomstwo [gula], czy lenistwo [acedia]. Horyzonty sięgały daleko, co pokazują mappae mundi. Mierzono zaś wysoko, w sfery niebiańskie, z których najbliższa nazywała się firmamentum, dalej cristallinum, i najwyżej empireum. Taką wertykalną perspektywę nadawano ludzkim egzystencjalnym problemom, których było przecież tak wiele. Była to także epoka miłości, tej potężnej siły, która szuka spełnienia, która otwiera serce i umysł. „Dzieje Tristana i Izoldy” niosły pociechę „przeciw niesprawiedliwości, przeciw urazie, przeciw cierpieniu, przeciw wszystkim niedolom miłowania!”. Jak zauważył C. S. Lewis, człowiek średniowiecza „był organizatorem, kodyfikatorem, budowniczym systemów”. Najwznioślejsze osiągnięcia widział w spokojnej, niezmordowanej, radosnej energii systematycznych umysłów Tomasza z Akwinu i Dantego Alighieri, w ich wiekopomnych dziełach: Summa theologiae i Divina Commedia. Utwór Dantego to światowe arcydzieło poezji i filozofii. Wywarło znaczny wpływ na kulturę europejską przez swe nasycenie głębokimi warstwami sensu. Kolejne pieśni są jakby przewodnikiem po stromej i wąskiej życiowej ścieżce poznania. Dante prowadzi nas przez ciemne krainy: „Już się powoli przed nami odsłania / miejsce, gdzie cierpią dusze pozbawione / wielkiego dobra rozumu – poznania”. Spotykamy tych, co w życiu trwali pomiędzy tak i nie, którzy nie osią-

ego uwagę zwraca zdumiewająca czasoprzestrzeń, gdzie na jednej płaszczyźnie naraz sceny przed i po, stąd i zowąd. To innego rodzaju widzenie niż sekwencyjne, to widzenie łączne, scalające wzrok wewnętrzny. Wieczność zawiera w sobie przeszłość, teraźniejszość i przyszłość – powiedzieliby nam ówcześni bez zawahania. Równoczesność, symultaniczność wypływa z wiedzy o naturze czasu, który obowiązuje jedynie Kryzysy, wstrząsy, wojny, wielki głód, epidemie, stworzenia. Kryzysy, wstrzą- dowiodły kruchości ludzkiego życia, stąd zrodził sy, wojny, wielki głód, epidemie dowiodły kruchości się nurt poszukiwań tego, co trwałe. ludzkiego życia, stąd zrodził się nurt poszukiwań tego, co trwałe. Marnognęli w żadnej rzeczy doskonałości. Poprzez ści [vanitas] ostrzegały przed złudzeniami. wielką syntezę średniowiecznej myśli filozoPodobnie jak napisy nagrobne: „Będziecie, ficznej, historycznej i teologicznej prowadzi czym jesteśmy, byliśmy, kim jesteście”. Przenas do szczęśliwego zakończenia, w którym: mijalność życia na ziemi, której nie podlega„Nie wyobraźnia już kręciła duchem / woli ły jedynie ciała świętych, dawały poczucie i pragnień moich; w górne jazdy / jak sworówności. Memento mori… to ona stawiała na ją sferę rwała, równym ruchem / miłość, co równi władcę i lud, bogacza i biedaka, deptała słońce porusza i gwiazdy”.

J 12 czerwiec 2020


Skutki i metody zapobiegania emigracji zarobkowej

Ariel Wojciechowski

Z tematem naszych finansów nierozerwalnie związany jest rynek pracy. Emigracja zarobkowa i mobilność zawodowa, bo o nich będziemy rozmawiać, są rozkładane na czynniki pierwsze zarówno przez naukowców, pracodawców, media, jak i samych pracowników. W kontekście swojej ścieżki zawodowej powinniśmy wiedzieć, na czym skupić swoją uwagę, i gdzie szukać wskazówek – o tym w rozmowie z dr Magdaleną Kacperską z Wydziału Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Koncept: Na początek może trochę historii i osadzenia nas współczesnych w pewnym punkcie. Dobrze wiemy, że pojęcie emigracji zarobkowej nie jest niczym nowym. Czy możemy stwierdzić, że emigracja zarobkowa towarzyszy ludzkości od samego początku? Jak ona zmieniała się na przestrzeni wieków? dr Magdalena Kacperska: Odpowiadając na to i kolejne pytania, należy najpierw zdefiniować pojęcie migracji, które pochodzi od łacińskiego słowa migratio, oznaczającego przesiedlenie, ruch ludności, mający na celu zmianę miejsca pobytu na stałe lub okresowo, zarówno w obrębie kraju, jak i pomiędzy różnymi krajami. Definicje oczywiście różnią się od siebie ze względu na wielowymiarowość zjawiska. Ruchy wędrówkowe towarzyszą ludzkości od zarania dziejów, będąc tym samym przejawem ludzkiej aktywności i zaradności. Początkowo związane były oczywiście z możliwościami zdobywania nowych źródeł pożywienia czy bezpiecznego miejsca do życia, ale to przecież nic innego, jak kwestia utrzymania się przy życiu, a zatem realizacji jednej z funkcji, jaką pełnią dziś nasze zarobki. Przez setki lat ludzie podróżowali w poszukiwaniu nowej, lepszej i bardziej bezpiecznej rzeczywistości do życia (względy polityczne migracji), z lepszymi zarobkami (względy ekonomiczne), bliżej rodziny (względy rodzinne) czy też w ciekawszym otoczeniu (względy turystyczne). Znaczący wzrost skali procesów migracyjnych notujemy jednak od początku XX wieku, zaś ich rola w kształtowaniu rozwoju gospodarczego i demograficznego spowodowała, że migracje międzynarodowe stały się jednym z najważniejszych globalnych problemów współczesnego świata. Czy można wskazać różnice pomiędzy emigracją lub mobilność zawodową w Polsce oraz innych krajach UE? Migracje we współczesnej Polsce przybrały zdecydowanie na sile po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej i wiążącym się z tym otwarciu większości rynków pracy państw unijnych. Emigracja bardzo często powiązana jest z mobilnością zawodową, gdyż wiąże się ze zmianą

miejsca pracy, stanowiska, stanu na rynku pracy (zatrudnienie, bezrobocie, bierność) czy też pozycji zawodowej. Stare państwa członkowskie cechuje wysoka mobilność przestrzenna (migracje), lecz raczej mniejsza, w porównaniu z Polską, mobilność zawodowa, choć jest ona w dużej mierze bardzo dobrze zorganizowana przez różne instytucje rynku pracy. Czy patrząc szeroko na temat emigracji, z perspektywy zachodzących procesów i prawidłowości na przestrzeni czasu, właściwszym jest umiejscowienie jej w kole czy w linii czasu? Wydaje się, że jest to jednak bardziej linia, a to głównie ze względu na zmieniający się charakter migracji. Już nie tylko wynika ona z motywów czysto ekonomicznych, ale staje się elementem szerszej koncepcji rozwoju zawodowego, pomysłu na siebie. Głównie myślę tu o ludziach młodych, studentach, którzy często wyjeżdżają już w trakcie studiów, co w związku z łatwością przemieszczania się i procesami globalizacji stało się prostsze. Kiedy zaczęto zajmować się emigracją zarobkową jako obszarem badań, a w którym momencie temat ten stał się interesujący dla pracodawców? Naukowcy badają zjawisko już od XIX w., formułując określone „prawa migracyjne” (np. E. G. Ravenstein w 1885 r.), badając przyczyny, zmiany charakteru zjawiska itp. Badania nad migracją obejmują takie dziedziny jak socjologia, geografia, nauki polityczne, historia, ekonomia, geografia, demografia, psychologia, kulturoznawstwo czy prawo. Pracodawcy odczuwali korzyści (bądź straty) z napływu siły roboczej w zasadzie w podobnym czasie, a nawet wcześniej. Jednak realne zainteresowanie „pozyskiwaniem” pracowników z innych państw nastąpiło w końcu XIX i w początkach XX w., kiedy napływ ludności do Nowego Świata, uprzemysłowionego i czekającego na tańszą siłę roboczą, przybrał na sile. Podejście pracodawców zależy w dużej mierze od poziomu zarobków na konkretnym rynku pracy i możliwości obniżenia kosztów z tym związakoncept 13


nych, co jest wynikiem m.in. zmian demograficznych, polegających na starzeniu się społeczeństw i braku rąk do pracy. Dziś w Polsce pracodawcy zabiegają o pracowników z zagranicy, nie tylko ze względu na płace, ale również dlatego, że „nasi” wyjechali do pracy w innych państwach. Przyjrzyjmy się teraz mobilności zawodowej. Czy jest ona tak sędziwym tematem jak emigracja zarobkowa? Jak wcześniej wspomniałam, mobilność zawodowa jest ściśle związana z pojęciem migracji zarobkowej, gdyż często sensem zmiany miejsca pracy jest również zmiana pozycji na rynku pracy. Dziś jednak mobilność zawodową możemy rozpatrywać w szerszej perspektywie, co zapewniają instytucje rynku pracy jako odpowiedź na zmieniającą się rzeczywistość gospodarczą i tym samym zmiany zapotrzebowania na poszczególne zawody, umiejętności i kwalifikacje. Chcąc przejść dalej i zapytać o obecną emigrację zarobkową i mobilność zawodową wśród Polaków, nie możemy nie uwzględnić dzisiejszej sytuacji epidemiologicznej. Dlatego pozwolę sobie zadać pytanie o przeszłość i przyszłość. Czym charakteryzowała się emigracja zarobkowa i mobilność zawodowa Polaków w ostatnich latach (do końca 2019 roku)? Czy możemy wskazać pewne kamienie milowe? Co skłaniało naszych bliskich, sąsiadów czy znajomych do szukania miejsc pracy poza miejscem zamieszkania lub przekwalifikowania? W przypadku polskiej siły roboczej decyzje w tym zakresie podyktowane były (i wydaje się, że są nadal) w największym stopniu motywami ekonomicznymi. Oczywiście po jakimś czasie również rodzinnymi. Największą zmianę, jeśli chodzi o rozmiary migracji, możemy wiązać z włączeniem Polski do struktur unijnych. Jakie skutki emigracji zarobkowej są najbardziej widoczne? Czy można wskazać jedynie negatywne skutki tego zjawiska? Skutki migracji możemy rozpatrywać z perspektywy państwa wysyłającego i przyjmującego. Dla wysyłającego z pewnością korzyścią jest obniżenie wskaźników bezrobocia i ubóstwa, zwiększenie popytu wewnętrznego czy podnoszenie standardów życia (transfer zarobków). Natomiast może ona również doprowadzić do trudności w pozyskaniu nowych rąk do pracy lub utrzymaniu już zatrudnionych, do odpływu osób dobrze wykształconych (tzw. brain drain), do spadku PKB, rozdzielenia rodzin, zmiany w strukturze wieku i płci ludności itd. Z punktu widzenia kraju przyjmującego pozytywnym jest możliwość uzupełnienia braków w sile roboczej, napływ specjalistów, obniżenie wynagrodzeń oraz wzrost PKB. Negatywne skutki to: wzrost liczby ludności obcej, niezadowolenie tubylców, zróżnicowanie kulturowe społeczeństwa czy problemy socjalne np. zapewnienie opieki zdrowotnej.

14 czerwiec 2020

Jakie są powszechnie uznane metody zapobiegania emigracji? Jak Polska wygląda pod tym względem na tle innych krajów? Największą grupą podejmującą decyzję o wyjeździe są ludzie młodzi, często zaraz po studiach. Należy podejmować zatem działania, które sprawią, że to w Polsce będą widzieli perspektywę rozwoju dla siebie. Przyjazne zasady prowadzenia własnej działalności gospodarczej (np. program „Wsparcie w starcie”), realne szanse na stabilne zatrudnienie (np. „Praca dla młodych”), łączenie edukacji z praktyką, i to już na poziomie szkoły średniej (głównie kształcenie zawodowe). Oczywiście nie bez znaczenia pozostaje kwestia poziomu wynagrodzeń dla ludzi młodych, ważna jest perspektywa ich wzrostu. Wiązanie nauki i biznesu jest już mocno zauważalne, jednak kraje Europy Zachodniej są pod tym względem na dużo wyższym poziomie. Z innych ważnych elementów systemu: dostępność i cena mieszkań na wynajem czy polityka rodzinna, głównie w aspekcie zapewnienia instytucjonalnej opieki nad dziećmi. Mówiąc o rynku pracy, nie możemy zapominać o osobach z niepełnosprawnościami. Jak one odnajdują się w temacie emigracji i mobilności zawodowej? Czy takim kamieniem milowym dla tej grupy było upowszechnienie zdalnych metod pracy? Realny wzrost aktywności osób z niepełnosprawnościami zarówno w zdobywaniu wykształcenia, jak i na rynku pracy nastąpił z początkiem XXI wieku, zaś członkostwo w UE poszerzyło możliwości w tym zakresie (w sensie prawnym i instytucjonalnym). Szereg instrumentów ułatwiających zatrudnianie osób z dysfunkcjami różnego rodzaju sprawia, że wskaźniki zatrudnienia oraz współczynniki aktywności zawodowej są na coraz wyższym poziomie, zaś stopa bezrobocia w 2018 r. była na rekordowo niskim poziomie 7,2%. Z danych BAEL wynika, że coraz więcej osób z niepełnosprawnościami posiada wykształcenie wyższe, a mobilność zawodowa jest coraz większa, co może być również efektem upowszechnienia zdalnych metod pracy, ale przede wszystkim większej świadomości społecznej i możliwości instytucjonalnych. Należy jednak zaznaczyć, że nadal pozostaje w tej kwestii wiele do zrobienia. Czy system kształcenia oferuje studentom z niepełnosprawnościami specjalne metody zdobywania kompetencji niezbędnych do podjęcia późniejszej pracy zawodowej? Uczelnie w coraz większym stopniu i pod różnymi względami dostosowane są do potrzeb osób z niepełnosprawnościami, myślę, że w wielu przypadkach nie ma konieczności wdrażania specjalnych metod – traktujemy wszystkich studentów na równi, a jeśli ich dysfunkcje nie pozwalają na podjęcie konkretnych działań, jest to uwzględniane i indywidualnie dostosowywane do możliwości studenta/ucznia.


Teraz czas na przyszłość. Czy w perspektywie pandemii i jej skutków gospodarczych powinniśmy przygotowywać się na znaczący wzrost emigracji zarobkowej i zmianę trendów w mobilności zawodowej? Jakich scenariuszy może spodziewać się polskie społeczeństwo po opanowaniu sytuacji zdrowotnej? Czy możemy posłużyć się analogią ze znanych nam z historii podobnych sytuacji? Scenariusze można rysować trzy: pozytywny, negatywny i neutralny. Który zatem chcemy przyjąć? W pozytywnym: nastąpi dążenie do odbudowywania i wspierania rodzimego biznesu, podnoszenia kwalifikacji i wykorzystania możliwości, jakie daje gospodarka w procesie odbudowy, co będzie oznaczało spadek bezrobocia, podniesienie kwalifikacji oraz zmniejszenie emigracji zarobkowej. W neutralnym nic się nie zmieni, zaś w negatywnym: brak perspektyw w kraju skłoni jeszcze większą grupę osób (zwłaszcza młodych) do wyjazdu. Który z nich się ziści? Najlepiej byłoby, żeby pozytywny, ale to zależy od szeregu działań podjętych przez władze w najbliższym czasie. Nie bez znaczenia pozostają tutaj formy zatrudnienia (tzw. śmieciówki) i uelastycznienie rynku pracy, które teoretycznie ma dziś pomóc gospodarce, ale może oznaczać większą niepewność zatrudnienia. Jakie wyzwania czekają na różne grupy społeczne? Jak w tej sytuacji mogą się odnaleźć maturzyści, studenci, osoby aktywne już zawodowo od kilku lat czy osoby zbliżające się do emerytury? Szczerze mówiąc wiele zależy od tego, jaki scenariusz się sprawdzi. Maturzyści to osoby jeszcze bardzo młode i coraz częściej świadome tego, co chcą w przyszłości robić, a mając tak wiele możliwości rozwoju, zapewne z nich skorzystają; ważne, żeby miało ich co przekonać do tego, aby robili to w kraju, ale o tym już mówiłam. Aktywni zawodowo muszą mieć zagwarantowaną stabilność zatrudnienia, bez tego również nie będą chętni i gotowi do poszerzania swoich kwalifikacji. Osoby bliskie emerytury – to zależy od tego, co robią, dla prowadzących własne firmy – wyzwania jak dla wszystkich, dla etatowców – czy da się, ewentualnie na jakim poziomie, wyżyć z emerytury. Czy dziś w rzeczywistości cyfrowej pojęcie emigracji zarobkowej będzie odchodzić w zapomnienie? Czy będzie ono jedynie zarezerwowane dla pracowników fizycznych? Emigracja zarobkowa nie odejdzie w zapomnienie, o czym mówiłam już na początku. Zmieni się być może jej charakter i rzeczywiście część zawodów, stanowisk pracy będzie funkcjonowało zdalnie (czego już dzisiaj doświadczamy). Jednak w większości przypadków, nie tylko w odniesieniu do pracowników fizycznych, pracę będzie trzeba wykonywać osobiście, na miejscu, w kraju zatrudniającego podmiotu.

Odnosząc się jeszcze do świata cyfrowego – jak zmieni się pojęcie mobilności zawodowej? Zapewne znacząco zwiększa się oferta szkoleń online, webinariów i innych metod zdalnego podnoszenia kwalifikacji, jednak nie należy zapominać, że nie wszystkie branże mogą sobie na to pozwolić, a umiejętności zdobyte w ten sposób będą podlegały weryfikacji w realnym świecie pracy i to może być problem. Dużo czasu poświęca się branżom i zawodom, dla których pandemia oznacza ogromne kłopoty. Czy w obecnej sytuacji na świecie można wskazać grupy zawodowe, które wyjdą obronną ręką z kryzysu gospodarczego i będą umacniać swoją pozycję na rynku? Zdecydowanie tak. Należą do nich wszelkie grupy związane z szeroko pojętymi technologiami informatycznymi (IT), rozwiązaniami umożliwiającymi osiąganie stabilnych dochodów, telekomunikacja i usługi zastępujące kina (wszelkie platformy typu VOD czy zapewniające dostęp do szerokiej oferty filmowej), usługi zdalne, w tym również edukacyjne. Społeczeństwo nauczyło się funkcjonować zdalnie, nie tylko robiąc zakupy, ale również załatwiając sprawy urzędowe. Wzrosła również świadomość ekologiczna, gołym okiem widać poprawę jakości powietrza i stanu środowiska naturalnego, myślę więc, że sporym zainteresowaniem będą się cieszyły nowe technologie oraz rozwiązania z zakresu odnawialnych źródeł energii. Poza tym pojawią się zapewne nowe inicjatywy w niszach, których jeszcze nie znamy, byle były do tego warunki. Naszymi odbiorcami są studenci, czyli osoby, które dopiero rozpoczynają swoją przygodę na rynku pracy. Na co powinni zwracać szczególną uwagę w temacie emigracji i mobilności? Czy można pokusić się o wymienienie kilku zasad, którymi młodzi ludzie powinni się kierować na starcie swojej kariery zawodowej? Czy już na studiach studenci mają możliwości skorzystania z określonych narzędzi, które pomogą im łatwiej rozpocząć swoją karierę? Już od lat powtarzam studentom od ich pierwszego roku, żeby łączyli naukę z praktyką, i o ile to możliwe, aktywnością zbliżoną do kierunku studiów. Pozwoli to z jednej strony na zdobycie doświadczenia na rynku pracy, a z drugiej, na zweryfikowanie swoich wyobrażeń dotyczących rzeczywistości i podjęcie odpowiednich działań. Coraz więcej jest programów i inicjatyw, które pomagają studentom wejść na rynek pracy, stanowiąc swego rodzaju pomost, a także rozwija się, wspomniane przeze mnie, łączenie edukacji z biznesem. Aktywność i pomysłowość studencka na różnych polach często nie zna granic, a jeśli skierują ją na budowanie swojej przyszłości zawodowej, to może okazać się to z ogromną dla nich korzyścią. Zachęcam do tego z całego serca.

koncept 15


Łukasz Samborski

Praca zdalna i telepraca

W

związku z zagrożeniem epidemicznym w ostatnim czasie dosyć powszechnie przyjęto system pracy zdalnej, czyli wykonywanie obowiązków wynikających z zatrudnienia poza siedzibą pracodawcy, najczęściej w domu lub wybranym przez siebie miejscu. Praca we wskazanej formie często powstaje wskutek nieformalnych i ustnych ustaleń między przełożonym a pracownikiem w ramach tych samych praw i obowiązków, jakie są określone przy wykonywaniu pracy w siedzibie pracodawcy. Brak jest jednoznacznej regulacji prawnej w wyżej wskazanym zakresie pracy, przy tym trybie pracodawca de facto rezygnuje z możliwości sprawowania rzeczywistej kontroli nad pracownikiem, oczekując w zamian dostarczenia namacalnych efektów świadczonej pracy. Umowę o pracę reguluje Kodeks Pracy i tam przewidziano wykonywanie pracy w trybie, który postrzega się jako „telepracę”. To jedyna szczegółowo uregulowana przez polskie prawo pracy forma wykonywania pracy zdalnie. W tym przypadku mamy do czynienia z dosyć sformalizowaną procedurą, związaną m.in. z ustaleniem porozumienia w sprawie stosowania telepracy oraz koniecznością złożenia wniosku przez telepracownika. Telepracownikami zazwyczaj są osoby pracujące w finansach, tłumacze, menadżerowie, naukowcy, a także inne osoby,

16 czerwiec 2020

które mogą świadczyć pracę za pomocą środków elektronicznych – rozwój technologii umożliwia obecnie również pracę w tym trybie osobom, które często komunikują się w grupie lub pracują z odbiorcami zewnętrznymi. Z kolei osoby zatrudnione na podstawie umowy cywilnoprawnej (najczęściej spotykany typ umów w przypadku studentów), czyli na przykład na podstawie umowy zlecenia, nie mają możliwości wykonywania pracy w formie telepracy, gdyż nie są one pracownikami w rozumieniu kodeksu pracy. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, aby zleceniobiorca wykonywał swoje obowiązki w trybie zdalnym, w zależności od tego, jaki jest przedmiot zawartej między zleceniobiorcą a zleceniodawcą umowy. Przykładowo, jeżeli praca zleceniobiorcy polega na copywritingu, obsłudze prawnej czy też prowadzeniu szkoleń online, nic nie stoi na przeszkodzie, aby czynności te były wykonywane w domu zleceniobiorcy lub innym miejscu (kawiarnia, co-working). Jeżeli zadaniem zleceniobiorcy jest z kolei praca w warsztacie, sprzątanie pomieszczeń czy też praca w restauracji jako kelner, to będzie to niemożliwe z oczywistych powodów. Sama idea pracy zdalnej wydaje się atrakcyjna i ze strony pracodawcy (pozwala np. na redukcję przestrzeni biurowej, a co za tym idzie – kosztów), ale i pracownika (brak dojazdów, nerwów związa-

nych z korkami, więcej czasu dla rodziny), jednakże generuje również wiele wyzwań i posiada pewne wady. W przypadku pracy zdalnej trudniej jest zarządzać zespołem, kierownik ma ograniczony wgląd w wykonywaną pracę oraz mniejsze możliwości motywowania. Jednym z problemów jest kwestia zaufania. Pracodawca nie ma pełnej kontroli nad pracownikiem zdalnym. Praca zdalna wymaga od pracownika samodyscypliny. To on sam musi ustalić swój grafik i pilnować terminów. Praca w domu to brak bezpośredniego kontaktu z innymi pracownikami, co może również ograniczyć rozwój zawodowy. Podczas pracy zdalnej kluczowe jest zapewnienie odpowiedniego kontaktu wewnątrz zespołu. Porozumiewanie się na odległość nie oznacza, że nie można porozmawiać twarzą w twarz. Obecnie istnieje wiele komunikatorów internetowych, które umożliwiają połączenie się z pracownikami i dokonanie koniecznych ustaleń. Podczas spotkania online, przełożony zyskuje możliwość wzmocnienia swoich słów za pomocą mowy ciała i komunikacji niewerbalnej, co też jest bardzo cenne. Ze strony pracownika przy takim trybie pracy pojawia się zagrożenie związane z rozdzieleniem życia prywatnego i zawodowego oraz musi on zapewnić sobie m.in. dobre łącze internetowe, miejsce i warunki techniczne do pracy, co nie zawsze jest możliwe.


KRZYŻÓWKA

POZIOMO:

czego, wystawione w walutach obcych.

3. … gospodarczy – powiększanie się zdolności danego społeczeństwa do produkcji dóbr i usług zaspokajających ludzkie potrzeby.

6. … zawodowa – umiejętność dostosowania się pracownika do wymogów rynku pracy.

17. Proces wyrównywania poziomów rozwoju gospodarczego pomiędzy poszczególnymi krajami, możliwy dzięki szybszemu rozwojowi państw gospodarczo mniej rozwiniętych w stosunku do państw relatywnie bogatszych.

4. Bank, który prowadzi specyficzną działalność ze względu na zakres i formę działania lub na rodzaj klientów.

7. Zjawisko ekonomiczne skłaniania specjalistów do podejmowania pracy w krajach bardziej uprzemysłowionych przez zapewnienie im lepszych warunków ekonomicznych i nowoczesnej organizacji pracy.

18. Rachunek przepływów pieniężnych danego przedsiębiorstwa.

8. Administracyjne zwiększenie kursu waluty danego kraju względem waluty zagranicznej w wyniku działania podjętego przez rząd lub władze monetarne.

11. Połączenie trzech atrybutów: wiedzy, umiejętności i postawy.

19. Zysk operacyjny przedsiębiorstwa przed potrąceniem odsetek od zaciągniętych zobowiązań oprocentowanych, podatków i amortyzacji.

9. Możliwość indywidualnej lub wspólnej pracy na wynajmowanej powierzchni.

12. Agregaty … różne miary ilości pieniądza w gospodarce, przy czym mianem pieniądza określa się aktywa, które można szybko zamienić na gotówkę bez znacznej utraty ich wartości.

20. Najmniejsza jednostka klasyfikacji gospodarczej.

PIONOWO:

10. … wekslowa – obowiązkowe zawiadomienie o odmowie przyjęcia weksla przez trasanta lub odmowie zapłaty weksla przez głównego dłużnika.

1. Wyjazd za granicę na pobyt czasowy lub w celu zamieszkania na stałe.

14. Forma organizacji pracy polegająca na świadczeniu pracy poza jednostką organizacyjną pracodawcy za pomocą środków komunikacji elektronicznej.

2. … wyjścia – czynniki obniżające atrakcyjność danego sektora i zniechęcające do wejścia nowych inwestorów.

13. … zawodowa – uczestnictwo w procesie produkcji społecznej, wykonywanie pracy przynoszącej dochód.

16. Aktywa … część aktywów jednostki gospodarczej o przewidywanym okresie użytkowania dłuższym niż jeden rok obrotowy.

5. Zestaw wiedzy i umiejętności wymaganych do realizacji składowych zadań zawodowych.

15. Papiery wartościowe i inne dokumenty pełniące funkcję środka płatni-

1

9

2 15

3

6

4

17

5 6

7

9

8

8

16

14 10

2

1

3

4

11

12 13

14

13

17

5 15

18

16

18

19

10

12

7 19

20

Rozwiązanie: 1

2

3

4

5

11 6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

koncept 17


Aleksandra Golec

Sweet Home Wisconsin Amerykanie mają kilka powiedzonek o domach. House is not a home, bo w niekażdych czterech ścianach można rozpalić domowe ognisko. Home is where heart is, bo własny kąt można stworzyć wszędzie, wystarczy tylko (lub aż!) odrobina miłości. Wreszcie home sweet home, bo nie ma jak w domu. TA PRAWDZIWA AMERYKA

Milwaukee to nie jest słynna metropolia, a z Wisconsin żaden atrakcyjny kierunek wakacyjny. To jeden z najmniej turystycznych regionów w Stanach Zjednoczonych, czyli kwintesencja Ameryki. Z całym dobrodziejstwem inwentarza, ale i problemami, z którymi na co dzień mierzy się podzielone społeczeństwo. Milwaukee leży nad jeziorem Michigan, trzecim co do wielkości akwenem w kompleksie Wielkich Jezior Ameryki Północnej. Na tej lokalizacji Wisconsin zdecydowanie zyskuje, bo jezioro to pyszne pstrągi czy okonie i Friday Fish Fry – piątkowa tradycja, którą zainaugurowali prawdopodobnie osadnicy z Polski. Piątkowe smażone ryby są kultowe, tak samo jak Wisconsin Old Fashioned – słodko-gorzki drink na bazie brandy, którego nie uraczysz nigdzie indziej.

PRZY PIWIE O POLSCE

Old Fashioned pije się hektolitrami w barach, których w Wisconsin są tysiące. Kultura barowa w środko-

wych stanach jest wyjątkowa. Każda wieś ma przynajmniej jeden bar z chociaż jedną szafą grającą country, tarczą do darta i kranem z piwem rzemieślniczym. Barman pod ladą na pewno ma też ser, który sprawdzi się jako swoista zakąska. Piwo amerykańskie kojarzy się raczej słabo – ten PR w najbliższym czasie się nie zmieni, bo browary z Wisconsin często nie eksportują swoich magicznych trunków poza stan. Chcesz się napić orzeźwiającego ale’a Spotted Cow? Przyleć do Wisconsin. Może jakaś APA? Tych w Wisconsin robią setki. Tradycje piwowarskie nad jeziorem Michigan nie powinny nikogo dziwić – wystarczy spojrzeć na trzy najliczniejsze grupy migrantów, czyli ludzi, którzy tworzyli struktury tego Stanu od początku XIX wieku – to Niemcy, Irlandczycy i Polacy. Najbardziej polskie w Wisconsin jest właśnie Milwaukee, o czym przekonałam się niejednokrotnie, spożywając piwka w barach z emerytami z kolejnej przecznicy, którzy chętnie dzielili się rodzinnymi historiami. A jakie to były historie!

O pradziadkach w powstaniu, ale nie warszawskim! Polskiego pochodzenia jest Dave Ciesielewicz – burmistrz Madison, stolicy Wisconsin i arcybiskup diecezji Milwaukee Jermoe Listecki. Poza parkami Kościuszki czy Pułaskiego, których w całych Stanach są setki, Milwaukee ma swój Kaszube’s Park – nazwany tak na cześć Kaszubów, którzy zasiedlali wyspę Jones Island na jeziorze Michigan. Aż osiemnaście, zbudowanych przez Polaków, pod wezwaniami polskich świętych, działających kościołów katolickich, w których wciąż odbywają się msze święte, daje obraz, jak silne jest poczucie powiązania z Polską. Kiedy 10 lat temu miałam okazję zaśpiewać „Rotę” na spotkaniu Polonii w mojej parafii w Milwaukee, odbierałam podziękowania od babć w wieku przekraczającym 80 lat. I nie wiem, kto był wtedy bardziej wzruszony!

PRZY KIEŁBASIE O SPORCIE

Klasykiem kulinarnym, który powoli wypiera burritos i margerity (przepyszne specjały promują


Latynosi, których z każdym rokiem, legalnie lub nie, jest coraz więcej), zostaje wciąż polska kiełbasa. I tak jak Polish Sausage sprzedawana jest na stadionach Ekstraklasy, i w Wisconsin też można się nią raczyć: na NBA (koszykówka – Milwaukee Bucks), NFL (futbol amerykański – Green Bay Packers) czy MLB (baseball – Milwaukee Brewers, tam nawet robi za maskotkę drużyny). Ludzie, sport, smaki, natura – prawdopodobnie dlatego jest mi w Wisconsin tak dobrze. Jednak nie dla wszystkich rzeczywistość w Milwaukee i okolicach jest tak łaskawa. Nie każdego stać na drinkowanie, kiełbaski w knajpach, bilet na mecz czy nawet bilet na komunikację, żeby na taki mecz dojechać.

GDZIE SIĘ PODZIAŁ AMERICAN DREAM?

Gdzieś ostatnio słyszałam, że Ameryka to najbogatszy kraj Trzeciego Świata. Bieda w Ameryce postępuje i naprawdę bardzo trudno jest o złoty środek. Kapitalizm i największa wolnorynkowa gospodarka pojedynczego państwa na świecie to synonimy szczęścia. Przeciwstawianie się kolektywizmowi, niskie

podatki, mało wymyślnych pakietów socjalnych, na których tracą ludzie, którzy do pieniędzy doszli swoją ciężką pracą… Mnie, podobnie jak moich przyjaciół w Ameryce, to wszystko pociąga niewyobrażalnie. Wszystko z myślą o człowieku, ale w Milwaukee i wielu innych postindustrialnych miastach USA człowiek ma

bohaterów reportażu to Afroamerykanie) i efekt ubogich pakietów socjalnych. Trudno się z nim nie zgodzić, gdy czyta się o ludziach pracujących na śmieciowych umowach, których nie stać na wynajem mieszkania, są regularnie eksmitowani, a wraz z eksmisjami tracą dorobek życia (meble czy ciuchy składowane są

Ameryka zwalcza obecnie dwie epidemie – koronawirusową i opiatową. Druga zbiera poważniejsze żniwo – morfina, fentanyl i heroina zabiły już pół miliona Amerykanów. z tego liberalizmu ekonomicznego bardzo niewiele. Żeby nie być gołosłowną – powołam się na książkę „Eksmitowani – nędza i zysk w jednym z amerykańskich miast”. To nagrodzony Pulitzerem reportaż Matthew Desmonda – profesora socjologii z Harvardu. Desmond przeprowadza się do Milwaukee – pomieszkuje na North Side w sercu getta i w przyczepach campingowych na biednych przedmieściach. Próbuje zrozumieć, skąd wziął się kryzys mieszkaniowy w Wisconsin, stawia bardzo lewicowe tezy, mówi, że to historyczna spuścizna dyskryminacji (większość

odpłatnie w magazynach, w przypadku braku wykupu – sprzedawane lub sortowane i wyrzucane). To rodzi frustrację, powszechnie dostępna broń używana jest bez sensu, a życie tracą osoby, które bardziej niż zasiłku potrzebują wsparcia psychologa i urzędu pośrednictwa pracy. W reportażu (i w Wisconsin) problem ukazuje się jednak jako znacznie bardziej złożony. Odejście od tradycyjnych modeli, brak wzorców, rozbite rodziny i powszechnie dostępne używki nie pomagają w prowadzeniu domowego budżetu, który zaspokoiłby potrzeby wszystkich domowników.

koncept 19


ZŁYCH WIRUSÓW JEST WIĘCEJ

Pracy w Stanach jest więcej niż 10 lat temu, ale ludzie tracą ją dużo częściej, m.in. z powodu kryzysu opioidowego. Ameryka zwalcza obecnie dwie epidemie – koronawirusową i opiatową. Druga zbiera poważniejsze żniwo – morfina, fentanyl i heroina zabiły już pół miliona Amerykanów. Zaczyna się niepozornie – od leków przeciwbólowych na bazie opiatów (nielegalne w Europie, no ale wolnoć…), wydawanych na receptę, promowanych przez lekarzy, którzy zgarniają za to konkretne prowizje od koncernów farmaceutycznych. Wysokie ceny leków, spowodowane szalenie drogim amerykańskim systemem ochrony zdrowia, powodują, że ludzie zaczynają szukać tańszych zamienników. Najtańsza jest heroina, a w jej przypadku wystarczy często tylko jeden „strzał”… Przed ostatnią wizytą w Wisconsin obejrzałam kilka dokumentów na temat opiatów, przeczytałam kilka artykułów. Kiedy mój przyjaciel Joe odbierał mnie z lotniska w Chicago

i podzieliłam się z nim nowo nabytą wiedzą – zupełnie nie był zaskoczony. Słusznie zauważył tylko, że miliony (przyjmuje się, że ponad 16 000 000) Amerykanów cierpią na depresję, a tzw. rural America – wiejska Ameryka, która jest tysiącami akrów porośniętymi kukurydzą i ziemniakami, z której wszędzie daleko, nie nastraja optymistycznie. Przez to ludzie sztucznie próbują poprawić sobie nastrój. Poza opiatami znacznie większą niż w Europie popularnością cieszą się metamfetamina (Breaking Bad to często prawdziwe życie chemików – mówił Joe, który jest magistrem chemii) i crack. Handel narkotykami jest też znacznie łatwiejszym zarobkiem niż smażenie kurczaków czy zawijanie tacosów w fastfoodach, a ofiarą uzależnienia może stać się każdy. W tych trudnych dniach pandemii, kwarantanny i innych self lock-downów, myślę o moim Wisconsin i mam nadzieję, że mieszkańcy sobie radzą. Cieszę się, że udało mi się wyskoczyć na dobrą rybkę, szkla-

Najbardziej polskie w Wisconsin jest właśnie Milwaukee.

20 czerwiec 2020

neczkę brandy, fantastyczne mecze i dyskusje aż po świt z ludźmi, którzy od lat są dla mnie jak rodzina. Uosabiają oni wszystko to, co kocham w Ameryce – wolność i szacunek do wartości, na bazie których powstało to państwo. Wiem, że rządy stanowe i federalny wypowiedziały wojnę opiatom, liczę, że gospodarka amerykańska poradzi sobie z kolejnym kryzysem, trzymam za nich mocno kciuki, żeby wkrótce móc ponownie odwiedzić mój drugi dom. Myślę też, że, kiedy ten trudny czas już się skończy, lecąc do Chicago LOT-em za relatywnie niewielkie pieniądze, warto, żebyście skoczyli kilkadziesiąt mil na północ, do Milwaukee. Nazwa miasta pochodzi z języka Indian – Algonkinów, którzy oryginalnie zamieszkiwali te ziemie, a oznacza „dobre miejsce nad wodami” i miejmy nadzieję, że wkrótce takim będzie. Wybierzcie się do Wisconsin właśnie dlatego, że nie zobaczycie tam Ameryki z reklam i seriali. Zobaczycie tam prawdziwą Amerykę, mój drugi dom, za który tak bardzo trzymam kciuki.


Inne oblicze Ibizy

Joanna James

Ibiza jednoznacznie kojarzy się z szalonymi imprezami i tłumem fanów muzyki elektronicznej. Jednak wystarczy odwiedzić wyspę poza sezonem, by odkryć jej spokojne oblicze.

koncept 21


2

22 czerwiec 2020

3


1. 70 lat temu Ibiza zyskała popularność wśród turystów. Od tego czasu odwiedzających nieustannie urzeka piękno przyrodnicze wyspy, ciekawa historia oraz lazur okolicznej wody. 2. Mury miejskie w stolicy wyspy są świetnie zachowane. Zbudowano je z myślą o ochronie mieszkańców przed najazdami Imperium Osmańskiego. To niemy świadek ciekawej historii Ibizy. 3. Punkt widokowy, z którego gołym okiem można ogarnąć całą stolicę. Mało kto pamięta, że duża część Ibizy została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

1

4. Poza sezonem Ibiza jest praktycznie pusta. Lokalni mieszkańcy wiodą spokojne życie, przygotowując się do kolejnego szczytu turystycznego.

4


Nauka pod rękę z przemysłem Zastosowanie kompozytów w transporcie gazu ziemnego, technologia drukowania nanomateriałów, przenikalność produktów dermatologicznych przez skórę, optymalizacja procesu wytwarzania rekombinowanej insuliny – między innymi tymi tematami zajmują się doktoranci wdrożeniowi. (NIE)SZKODLIWY GRILL

W brykiecie z węgla drzewnego, tak ochoczo stosowanym do rozpalania grilla, Zbigniew Jelonek natrafił na fragmenty tworzyw sztucznych i metali, rdzę, żużel, okruchy szkła, a nawet bursztynu. Z całą pewnością nie są to zdrowe dodatki do żywności. Stanowią zagrożenie ze względu na związki muta- i kancerogenne, które powstają w wyniku spalania i osiadają na grillowanych produktach, a następnie dostają się do organizmu. – Dokonana przeze mnie analiza petrograficzna w próbkach węgla drzewnego i brykietu z niego potwierdziła wysoką zawartość wielopierścieniowych węglowodorów aromatycznych oraz szczególnie szkodliwych, kancerogennych benzopirenów i benzoperylenu – mówi doktorant Uniwersytetu Śląskiego, który postanowił temu zaradzić. Opracował już szybką, prostą i tanią metodę identyfikacji różnego rodzaju zanieczyszczeń na etapie produkcji paliw stałych. Dąży do tego, by zgodnie z wytycznymi maksymalna zawartość zanieczyszczeń nie przekraczała w nich 1%. Testy odbywają się w firmie BG-Project Barbara Gąsior oraz w zakładach produkujących paliwa grillowe.

WODÓR W SIECI

Naprzeciw potrzebom firm gazowniczych wychodzi z kolei projekt Przemysława Wnęka ze Szkoły Doktorskiej Akademii Górniczo-Hutnicznej. Obecnie branża jest w przededniu wdrożenia technologii „Power to Gas”, która zakłada m.in. wprowadzenie dodatku wodoru i transportowanie go w sieciach gazowniczych w mieszaninie z gazem ziemnym. Specyficzne właściwości wodoru nakazują, przed jego skierowaniem do sieci, przeprowadzenie badań, w tym obejmujących barierowość gazociągów kompozytowych. Pod kątem przydatności do ich budowy krakowski naukowiec sprawdzi wybrane tworzywa sztuczne i kompozytowe. – Zadanie to obejmuje m.in. przeprowadzenie szeregu obliczeń teoretycznych i badań laboratoryjnych, a następnie zestawienie ich i porówna24 czerwiec 2020

nie z rezultatami prac w terenie – wyjaśnia autor doktoratu realizowanego w Polskiej Spółce Gazownictwa. W ponad 50 firmach, z którymi współpracuje AGH, doktoranci zajmują się też m.in. algorytmami kalibracji i autokalibracji sensorów radarowych dla systemów aktywnego bezpieczeństwa i jazdy autonomicznej, opracowaniem metod modelowania 3D wyrobisk na potrzeby rozliczania wydobycia i jeszcze blisko 200 innymi tematami zgłoszonymi od początku programu.

SŁYSZALNA KULTURA

Wbrew temu, co mogłoby się wydawać, doktoraty wdrożeniowe to nie tylko domena uczelni technicznych. Na Uniwersytecie Łódzkim wśród piętnastu tematów realizowanych w takiej formie jest m.in. problem dostępności informacji dla osób słabo- oraz niesłyszących w publicznych instytucjach kultury oraz placówkach ekonomii społecznej typu fundacje, stowarzyszenia, warsztaty terapii zajęciowej. – Chcę wskazać cechy konieczne przekazu, który spełniałby funkcje nie tylko informacyjne czy edukacyjne, ale który poprzez swoją strukturę i sposób emisji mógłby stać się narzędziem wspomagającym włączenie kulturalne i społeczne takiego odbiorcy – wyjaśnia Agnieszka Kołodziejczak. Jej celem jest przygotowanie systemu metod i narzędzi, który po ewaluacji i pilotażowym wdrożeniu w muzeach, domach kultury i teatrach zostanie poddany standaryzacji, tak aby stał się formułą możliwą do wykorzystania także w innych miejscach. Aby podkreślić rangę problemu, jakim jest zrozumienie specyfiki komunikacji w języku migowym, zaangażuje do procesu badawczego również osoby słabo- i niesłyszące.

LEKI I TUSZE

Wpływem głównych aspektów procesu fill & finish na jakość terapeutycznych przeciwciał monoklonalnych zajmuje się Dorian Migoń z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.

– Jednym z głównym celów rozwoju produktu leczniczego jest opracowanie takiego składu formulacji oraz dobór takich parametrów procesu wytwarzania, aby gotowy wyrób charakteryzował się powtarzalnymi i wiarygodnymi cechami jakościowymi, był skuteczny i bezpieczny dla pacjenta – tłumaczy absolwent farmacji na GUMed. Uwzględniając wpływ zmian parametrów każdej z operacji wytwarzania na jakość substancji leczniczej, zaprojektuje optymalny proces fill & finish, przybliżający do skutecznego rozwoju produktu leczniczego. Migoń jest jednym z sześciu doktorantów GUMedu w Polpharmie. Firma współpracuje w tym zakresie także z Uniwersytetem Warszawskim, Politechniką Warszawską, a niebawem także z Uniwersytetem Medycznym w Łodzi. Prace młodych naukowców dotyczą m.in. przenikalności produktów dermatologicznych przez skórę oraz interakcji między substancjami pomocniczymi, mającymi nadać konkretne właściwości formie leku, a substancjami farmaceutycznie czynnymi. Ale nie tylko giganci budują mosty między nauką a biznesem. W spółce XTPL rozwijającej przełomową technologię ultraprecyzyjnego drukowania nanomateriałów innowacyjne badania prowadzi absolwent chemii na Politechnice Wrocławskiej Mateusz Łysień (doktorat w Instytucie Niskich Temperatur i Badań Strukturalnych PAN). Odpowiada za opracowanie kompletnej metody wytwarzania i kontroli jakości funkcjonalnych tuszów opartych na nanomateriałach specjalnie przeznaczonych do głowic drukujących XTPL oraz ich zastosowanie w mikroelektronice, np. do naprawy mikrodefektów w obwodach lub przy produkcji transparentnych elektrod wykorzystywanych w branży wyświetlaczy i fotowoltaice. Tworzone przez niego tusze są komplementarnym elementem technologii druku rozwijanej przez spółkę. Pionierski system umożliwia precyzyjną depozycję nanotuszu opracowanego w firmowych laboratoriach dla uzyskania przewodzących oraz nieprzewodzących struktur w skali submikronowej.


Śląscy liderzy

W

ostatnim, trzecim konkursie programu „Doktorat wdrożeniowy” (lato 2019 r.), realizowanego przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego zwycięzcą mogą się czuć doktoranci z Politechniki Śląskiej. Łącznie uczelnia otrzyma środki na realizację 78 doktoratów wdrożeniowych, w tym 10 w zakresie sztucznej inteligencji. Do konkursu złożono 61 wniosków. Można było się ubiegać o środki w dwóch modułach. W module „Doktorat wdrożeniowy I” wpłynęły 52 wnioski z łączną liczbą planowanych 449 doktoratów, natomiast w module „Doktorat wdrożeniowy II w zakresie sztucznej inteligencji” złożono 9 wniosków na 36 doktoratów.

W module „Doktorat wdrożeniowy I” PŚ otrzymała środki na 68 doktoratów wdrożeniowych. Na drugim miejscu znalazła się Akademia Górniczo-Hutnicza z 54 doktoratami, a na trzecim Politechnika Warszawska z 51. Natomiast w module „Doktorat wdrożeniowy II w zakresie sztucznej inteligencji” Politechnika Śląska otrzymała również najwięcej doktoratów – 10. – To ogromny sukces naszej uczelni. I doskonały dowód na to, że strategia obrana przez Politechnikę Śląską w 2016 r. przynosi zakładane efekty. Jako europejski uniwersytet techniczny prowadzimy zarówno innowacyjne badania naukowe, jak i kształcimy wysoko wykwalifikowane kadry na rzecz społeczeństwa i gospodarki opartej na wiedzy. Dzięki ministerial-

nemu wsparciu naszych projektów, które będziemy realizować w ramach doktoratów wdrożeniowych, mamy realną możliwość aktywnego, pozytywnego wpływu na rozwój współpracy z otoczeniem społeczno-gospodarczym, a także umacniania pozycji polskiej nauki i gospodarki na arenie międzynarodowej – powiedział rektor PŚ prof. dr hab. inż. Arkadiusz Mężyk. Na Politechnice Warszawskiej wśród 49 tematów z ostatniego rozdania znajdują się te związane ze zdrowiem człowieka („Optymalizacja procesu wytwarzania rekombinowanej insuliny lispro”), jak i przeskalowaniem całych procesów technologicznych („Przenoszenie produkcji jednoskładnikowych reaktywnych klejów poliuretanowych ze skali laboratoryjnej na półtechniczną”).

koncept 25


Aleksandra Klimkowska

Czy język decyduje o życiowym powodzeniu? Skoro jesteśmy Polakami, to raczej wszyscy po polsku mówić umiemy, prawda? I nawet jeśli nie jesteśmy mistrzami słowa, to przecież się porozumiewamy, a pilnowanie poprawności często zostawiamy językoznawcom. Zdradzę Wam sekret. Taka postawa… po prostu się nie opłaca.

D

zisiaj postaram się wyjaśnić, dlaczego warto posługiwać się poprawną polszczyzną. I tak, wiem, mówię to jako językoznawczyni, więc pewnie zaraz pomyślicie, że spróbuję Wam wbić do głów, że język polski ponad wszystko, bo tak. I koniec, kropka. Cóż… nie tym razem. Zacznijmy od tego, że dzisiaj znajomość języków jest bardzo „na czasie”. Jeśli się zastanowimy, to okaże się, że niewiele jest na świecie osób jednojęzycznych. W szkołach uczymy się przynajmniej dwóch języków nowożytnych, czasem dobieramy kolejne. Języków obcych potrzebujemy do nauki, pracy, komunikowania się z przyjaciółmi z zagranicy. Psycholingwistyka sugeruje, że jeśli nie jesteś native speakerem, to nie jesteś w stanie opanować danego języka w takim stopniu, jak mowę pierwszą, tę, którą się posługujesz od urodzenia. I na początku trochę się oburzyłam. Bo jak to? Przecież mnóstwo osób mówi płynnie chociażby po angielsku, włada nim swobodnie, naturalnie. Ale później zaczęłam myśleć, ile osób ma problemy z pol26 czerwiec 2020

skim. Początkowe wzburzenie trochę mi minęło. Ba, zdałam sobie sprawę z tego, jaki mamy przywilej. Znamy jeden z najtrudniejszych języków na świecie, nie musimy uczyć się gramatyki od podstaw. Teraz – niczym artyści – musimy wziąć dłuta w dłoń i rzeźbić w tym, co już mamy, żeby osiągnąć zadowalający nas efekt. Mam przed sobą książkę Arleny Witt „Władaj i gadaj, czyli ujarzmij słowa i rozmawiaj swobodnie po angielsku”. Autorka we wstępie pisze tak: „[…] dobrze dobrane słowa mogą być jak miecz, z którym dziar-

rękami i nogami. Na ich podstawie chciałabym Wam dzisiaj wskazać kilka sytuacji, w których poprawnie używana mowa może okazać się gwarantem sukcesu.

PRZEDSTAWIANIE SIĘ

Pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz. W internecie znajdziecie mnóstwo wskazówek na temat zachowania dystansu, odpowiedniego komunikowania niewerbalnego – bo przecież zawsze jest miło, kiedy rozmówcy patrzą sobie w oczy i nie

Witam może powiedzieć osoba starsza do młodszej, wyżej usytuowana do niżej usytuowanej (np. wykładowca do studenta, przełożony do podwładnego), ale nie odwrotnie. sko i odważnie przemierzasz życie, który daje Ci swobodę i pewność, że poradzisz sobie nawet w trudnych sytuacjach. Jeśli sprawnie władasz językiem, żadna rozmowa czy wypowiedź nie jest Ci straszna […]”. Bardzo podobają mi się te słowa, mogę się pod nimi podpisać

trzymają dłoni w kieszeni. Nie wiedzieć czemu, po macoszemu traktuje się komunikację werbalną, a przecież prędzej czy później wypada zacząć ze sobą rozmawiać. Pierwszym krokiem, który trzeba wykonać, zanim cokolwiek się powie, to dobrze rozeznać się w sytuacji.


imię. Dlaczego? A dlatego, że zdarza się tak, że nikt się nie zna, i nagle, nie wiedzieć w jaki sposób, jedna osoba ma zapamiętać dwadzieścia lub więcej imion. Rękę do góry niech podniesie ten, który opanował tę sztukę. W kuluarach albo w dalszej części z pewnością będzie czas na rozmowy w mniejszych grupach i powiedzenie o sobie czegoś więcej. Powiedzieć o sobie coś więcej brzmi jak bułka z masłem, w praktyce bywa z tym różnie. I tutaj znowu mamy dwie sytuacje: jednorodne lub niejednorodne towarzysko. Z jednorodnymi jest o tyle łatwiej, że mamy wspólny temat do rozmów. Do tego typu zaliczamy grupy zawodowe (np. lekarzy, prawników, spawaczy),

żeby uczenie się kwestii na pamięć było najlepszym rozwiązaniem, bo zapomnienie fragmentu może jeszcze bardziej zestresować. I nie martwcie się, kiedy zrobicie chwilę przerwy, zapomnicie słowa, przejęzyczycie się albo „polecicie” w „yyy” i wypowiedź nie będzie tak płynna, jak sobie wymarzycie. Wszyscy wiedzą, że jest to sytuacja nietypowa, jesteśmy ludźmi, każdemu zdarzają się drobne pomyłki. Nie bójcie się też pytać. Zazwyczaj rekruterzy dają taką możliwość. Oni przepytują Was, ale Wy możecie robić to również. Dlaczego więc mielibyście z tego nie skorzystać? O ewentualnych pytaniach możecie pomyśleć wcześniej, przed rozmową, ale także nawiązać

Pamiętajcie o jednym – język jest po to, żeby ułatwiać, nie utrudniać życie. Korzystajcie z niego, nie bójcie się mówić. Możecie wiele zyskać. W zależności od niej, wybierzemy, w jakim stylu będziemy rozmawiać – formalnym czy nieformalnym. W stylu oficjalnym zwracamy się do rozmówcy per pan, pani, państwo. Wyobraźcie sobie rozmowę rekrutacyjną (o niej więcej za chwilę). To też takie sytuacje, kiedy poznajecie kogoś starszego albo na wyższym stanowisku niż Wasze. Warto przedstawić się imieniem i nazwiskiem. I, proszę, nie mówcie na powitanie „Witam”. To przywitanie jest zarezerwowane dla gospodarzy. Tak o tym słowie mówi zajmująca się badaniem grzeczności językowej prof. Małgorzata Marcjanik: „Można sądzić, że Polacy mają potrzebę posiadania formy pośredniej między poufałym Cześć a oficjalnym, «sztywnym» i dłuższym, więc mniej wygodnym Dzień dobry. Użycie formy Witam zakłada jednak nierównorzędną relację między rozmówcami, z czego użytkownicy języka nie zawsze zdają sobie sprawę. Witam może więc powiedzieć osoba starsza do młodszej, wyżej usytuowana do niżej usytuowanej (np. wykładowca do studenta, przełożony do podwładnego), ale nie odwrotnie”. Nikt nie chce na początku być uznany za ignoranta języka, prawda? Natomiast styl nieformalny zarezerwowany jest dla sytuacji nieco „luźniejszych”, kiedy rozmawiamy z naszymi rówieśnikami. Czasem na początku warto podać tylko swoje

studentów tego samego kierunku, pasjonatów danej dziedziny (sportowców, mikoli – miłośników kolei, wirtuozów pianina). Jednym słowem to ci ludzie, z którymi mamy coś wspólnego, coś, od czego możemy zacząć. W przypadku sytuacji niejednorodnej czasami trzeba wykazać się pokładami kreatywności. Mnóstwo osób pisze w CV, że jest kreatywna, więc nie powinno być z tym problemu. Nawiążcie do miejsca, w którym jesteście, wyglądu, nawet pogody. Nie ma złotego środka, który zadziała w każdej sytuacji. Przede wszystkim – nie bójcie się. Pamiętajcie, że słowa są jak miecz. A Wy tę „walkę” chcecie przecież wygrać.

ROZMOWA O PRACĘ

Wasze CV zainteresowało rekruterów, czas na rozmowę. Osobiście nie znam nikogo, kto chodziłby na rozmowy bez – chociażby cienia – stresu. To jest Wasz czas. Chwila, w której możecie pokazać się z najlepszej strony, i przekonać rozmówców, że to właśnie Wy nadajecie się na wymarzone stanowisko najlepiej. Przede wszystkim, zanim usiądziecie przed komisją, dowiedzcie się czegoś więcej o firmie. To pozwoli Wam przygotować sobie zarys wypowiedzi. Dlaczego chcę pracować w tej firmie? Jakie mam mocne strony, które pozwolą mi radzić sobie z zadaniami? Niektórym pomaga mówienie do lustra. Inni powtarzają sobie zdania w głowie. Nie uważam,

do kwestii, które pojawią się w trakcie rozmowy. W ten sposób możecie pokazać, że uważnie słuchaliście.

KOMUNIKACJA CODZIENNA

Podałam przykłady sytuacji, których nie przeżywamy na co dzień, ale które są w naszym życiu bardzo ważne. Wiecie, dlaczego posługujemy się językami? Dlatego, żeby było nam w życiu łatwiej, żebyśmy mogli porozumiewać się z innymi, osiągać cele komunikacyjne. Władysław Lubaś mówi tak: „W wielu wypadkach właściwe użycie kodu językowego decyduje o powodzeniu załatwianej sprawy”. Na co dzień o tym nie myślimy, ale mówiąc, chcemy spełnić swoje potrzeby. Dlatego do dzieci mówimy prostszym językiem, dlatego też używamy solidnych argumentów, żeby udowodnić swoją rację. Mówienie jest właściwe niezbędne przy negocjacjach, a przecież każdy chce być zadowolony z wypracowanego rezultatu.

MÓWCIE, ILE SIĘ DA!

Pamiętajcie o jednym – język jest po to, żeby ułatwiać, nie utrudniać życie, i uparcie będę Was o tym przekonywać. Korzystajcie z niego, nie bójcie się mówić. Możecie wiele zyskać. I o ile do bycia perfekcjonistą w używaniu polszczyzny czeka nas wszystkich długa droga, o tyle, mogę zapewnić, jest to droga prowadząca na szczyt. koncept 27


Mateusz Kuczmierowski

Recenzje fot. HBO

P

ZŁA EDUKACJA REŻ. CORY FINLEY, PROD. USA, 104 MIN.

szybko policzył, podpisze NDA i po cichu odejdzie; dla zarządu to wystarczy. Niestety, równolegle Rachel ze szkolnej gazetki (świetnie zapowiadająca się Geraldine Viswanathan) bada milionowe, szkolne wydatki na poczet nikomu nieznanych firm. Udział Franka jest bardzo długo niejasny i cały film jest skonstruowany wokół odkrywania jego tajemniczej postaci. Cory Finley nakręcił wcześniej jeden film, „Panny z dobrych domów”, o nastolatkach planujących zabójstwo, i w trakcie seansu jego

nowej produkcji łatwo sobie o nim przypomnieć. Tym razem także eksplorujemy socjopatyczne skłonności niepozornych bohaterów na tle spokojnych przedmieść. W „Złej edukacji” symfoniczna muzyka początkowo w zabawny sposób kontrastuje z życiem bohaterów, ale wkrótce ten kontrast zaczyna obrazować ich wybujałą obłudę. Film wydaje się wyczerpywać swój temat i być może jest aż zbyt dosadny i dogłębny, ale te starania wystarczą, aby uznać go za udaną streamingową premierę.

Kontekst może nie być oczywisty dla młodych pokoleń słuchaczy, zwłaszcza przez tytuł, bo przecież „1999” trafiło do sklepów prawie cztery dekady temu. Aczkolwiek już początkowe linijki pierwszej i zarazem tytułowej piosenki odwołują się do zimnowojennych nastrojów. To nie znaczy, że piosenka je podziela, wręcz przeciwnie. Postać w niej śni o końcu świata i odkrywa dzięki temu, że nie trzeba się bać. W tamtym czasie koniec milenium często budził obawy, ale u Prince’a staje się on symbolem hucznej imprezy, a re-

fren piosenki nawołuje, aby bawić się „jakby był 1999”. Pierwsze trzy utwory na albumie to zarazem najważniejsze single wydawnictwa, ale to nie znaczy, że dalej pomysły się wyczerpują. Prince zapełnił obydwa krążki tego wydawnictwa bez problemu, co dzisiaj udowadnia wzbogacona reedycja. „Little Red Corvette” to świetny przykład wyobraźni Prince’a ze względu na zaskakujące połączenie zwrotki i refrenu. Z kolei „Delirious” odświeża oklepaną bluesową strukturę, podobnie jak później hitowe „Kiss”, tak sprawnie, że łatwo jej nie poznać. Wkrótce brzmienie oparte na maszynach perkusyjnych i syntezatorach zdominowało muzykę całej dekady. U Prince’a elektronika nie wyklucza się z uczuciem, którego wyrazem są nie tylko ekstatyczne piski, m. in. zamykające album, ale także optymizm, który go w całości przesyca. Jest to uczciwy optymizm biorący pod uwagę realne zagrożenia, którymi przejmują się wszyscy. Krótko mówiąc: płyta w sam raz i na dzisiejsze czasy.

fot. www.fdb.pl

rzestępcom nie zawsze źle z oczu patrzy, to już chyba każdy wie, a na ekranach widzieliśmy już wiele dowodów. Nowa produkcja HBO poszerza krąg podejrzanych o pracowników oświaty, i nie mówimy tutaj o władzach prestiżowych uniwersytetów. Ta prawdziwa historia wydarzyła się na przedmieściach Nowego Jorku w okręgu szkół publicznych. Kto by podejrzewał, że można ukraść tam kilkanaście milionów dolarów? Dr Frank Tassone (Hugh Jackman) zarządza wspomnianym okręgiem na Long Island, co w amerykańskim systemie oznacza kilka szkół i ponad trzy tysiące uczniów. Szkoła się rozwija, uczniowie dostają się na najlepsze uczelnie dzięki czemu drożeją okoliczne nieruchomości, a stylowy i zadbany Frank zbiera za wszystko oklaski. Pewnego dnia jego podwładna Pam (Allison Janney) zostaje przyłapana, ponieważ jej syn kupuje materiały na remont domu za dziesiątki tysięcy, tak po prostu, szkolną kartą kredytową. Frankowi udaje się wyciszyć sprawę: Pam zwróci kwotę, którą na

1999 PRINCE, WARNER MUSIC POLAND.

R

eedycja albumu „1999” zawiera kilkanaście dodatkowych utworów. Pierwotnie płyta „1999” ukazała się w 1982 roku. Chociaż Prince miał wtedy za pasem już cztery świetnie przyjęte albumy, to dopiero wydanie „1999” uczyniło z niego gwiazdę. I chociaż pierwsze miejsca na amerykańskiej liście przebojów, wygrane Grammy, a nawet Oscar przyszły kilka lat później, dopiero piąty, przełomowy album jest najlepszym punktem wyjścia do przeanalizowania spuścizny Prince’a. 28 czerwiec 2020


fot. Universal Pictures

MELVIN I HOWARD REŻ. JONATHAN DEMME, PROD. USA, 95 MIN.

M

elvin i Howard” to dosyć specyficzny film, zwłaszcza jak na laureata dwóch Oscarów, chociaż w inny sposób niż późniejszy hit Demme’a „Milczenie owiec”. Przynajmniej częściowo oparty jest on na prawdziwych wydarzeniach. Wkrótce po śmierci miliardera Howarda Hughesa w 1976 odnaleziono jego testament, w którym jako jeden ze spadkobierców wskazany został nikomu nieznany właściciel stacji benzynowej Melvin Dummar.

Hughes był legendą biznesu, Hollywood i awiacji, którą w XXI wieku przypomniał światu „Aviator” Scorsesego. W późniejszych latach życia izolował się od ludzi. Na początku filmu Dummar (Paul Le Mat) odnajduje go nieprzytomnego po wypadku motocyklowym i podwozi. Dummar nie wierzy, że zapuszczony staruszek to Hughes, ale traktuje go przyjacielsko. Łatwo przełamuje bariery i zmusza mężczyznę do wspólnego śpiewania ułożonej przez siebie piosenki, a na koniec daje mu drobne.

Dummar tak relacjonował swoją historię, gdy toczyła się batalia o spadek i badano autentyczność testamentu. Film relacjonuje jego wersję wydarzeń, którą ostatecznie sąd uznał za fałszywą, podobnie jak kilkadziesiąt innych testamentów, które odnaleziono. Ale nie skupia się na tym: przez większość czasu obserwujemy dekadę z życia wiecznie spłukanego bohatera, pracującego wtedy jako mleczarz, w tym jego dwa rozwody z tą samą kobietą, Lyndą (Mary Steenburgen, nagrodzona Oscarem za tę rolę). Melvin zalicza przez ten czas wiele porażek, ale film Demme’a nie śmieje się z żadnej z nich. Próbuje nam za to pokazać to, do czego dochodzi także jego bohater, który ostatecznie mówi, że ważniejsze od fortuny jest dla niego wspomnienie dzielonej z Hughesem piosenki. Zaistnienie tej więzi jest w filmie doniosłym faktem, który czyni warunki życia bohatera czymś drugorzędnym. Jeśli Howard mógł tak polubić Melvina, a my możemy z nimi empatyzować, to machina systemowa, która była tak groźna w kinie lat 70., zostaje zniwelowana.

fot. Nut Bucket Films, Armory Films

F

ilmy podnoszące na duchu to już chyba osobny gatunek. Muszą śmieszyć, wzruszać i zapewniać ostentacyjnie pozytywne przesłanie. Jeśli byłyby posiłkiem, to pokrywałaby je warstwa grubego lukru, zatem rzadko stanowią zbilansowane danie. Być może dzięki wyjątkom, których optymizm jest przekonujący, ten gatunek nie dorobił się jeszcze negatywnej łatki. „Sokół z masłem orzechowym” nie jest takim wyjątkiem, choć nie znaczy to, że jest trudnym do strawienia przypadkiem. Szybko rozpoznamy znajome elementy skompilowane w scenariuszu: niepełnosprawność i biedę, realizację eskapijnych marzeń, powstanie nowej rodziny i trudną podróż. Nawet wrestling był już wcześniej w „Nacho Libre”, a jeśli ktoś widział także „Małą Miss”, „Dzikie łowy” i „Forresta Gumpa”, to nie czeka go wiele zaskoczeń. Młody Zak (Zack Gottsagen) ucieka z domu starców, w którym żyje, ponieważ opieka społeczna nie zapewni lepszego miejsca dla mężczyzny z zespołem Downa. Spotyka rybaka Tylera (Shia LaBeouf), który ucieka przed zemstą innych, uzbrojo-

SOKÓŁ Z MASŁEM ORZECHOWYM REŻ TYLER NILSON / MICHAEL SCHWARTZ, PROD. USA, 97 MIN.

nych rybaków, i razem wyruszają na Florydę, gdzie, według planu, Tyler zacznie nowe życie, a Zak… zostanie wrestlerem z pomocą swojego idola Wieśniaka z Salt Water. Do tego Zaka poszukuje Eleanor (Dakota Johnson), wykształcona pracowniczka domu opieki ze złotym sercem. Mocną stroną filmu są dzikie, południowe krajobrazy, ale natury mogłoby być w nim więcej. Humor także jest zaletą. Pojawia się dużo utalentowanych aktorów w mniejszych rolach: Bruce Dern, Thomas Haden Church, Jon Bernthal, John

Hawkes. Potencjał nie jest wykorzystany i brakuje pointy, gdy opuszczamy grane przez nich postacie, ale pierwsza dwójka wypada bardzo dobrze. Na pewno najciekawsza jest rola Zacka Gottsagena. Oczywiście Zak i Tyler wkrótce się zbratają, a między Tylerem i Eleanor szybko zaiskrzy. To gatunkowe pewniki, więc problemem jest raczej poprowadzenie poszczególnych wątków i złożenie wszystkiego w całość. Niemniej seans będzie przyjemny dla większości widzów i film obroni się na tle innych przeciętnych komedii. koncept 29


Terzani nieustannie poznawał kulturę państw azjatyckich – takich jak Japonia czy Indie – podejmując w swych tekstach tematykę związaną z duchowością, sensem życia i śmierci.

Człowiek, który otworzył światu oczy na Wschód 30 czerwiec 2020

fot. © Jacques Pavlovsky/Sygma/CORBIS

fot. www.malagoliwedding.com

Patryk Kijanka

Tiziano Terzani był obrońcą wschodnich wartości w zachodnim świecie i postacią niejednokrotnie porównywaną do Ryszarda Kapuścińskiego. Ten wielki dziennikarz udowodnił, że życie może stać się piękną, choć nierzadko niebezpieczną podróżą.

Ś

wiat, który nas otacza, z roku na rok pędzi coraz bardziej. Oprócz niewątpliwych korzyści, które przynosi postęp cywilizacyjny, należy pamiętać także o kosztach, które ponosimy w wyniku przyspieszonego tempa życia. Stres, depresja, nieustanna żądza zaspokajania materialnych potrzeb to tylko niektóre z negatywnych skutków, które przynosi konsumpcjonizm. Z tego powodu coraz częściej wielu z nas zastanawia się, czy możliwe jest wyrwanie się ze schematu, który niejako wymusza na nas obecny świat. Niejednokrotnie rozważania na ten temat podejmował Tiziano Terzani – korespondent wojenny, podróżnik i autor bestsellerowych książek. Włoski dziennikarz stanowi jednocześnie genialną inspirację dla osób, które swoje życie pragną zamienić w przygodę i piękną podróż. Co zabawne, z książkami tego niezwykłego człowieka pierwszy raz spotkałem się podczas własnej podróży do Indii. Biorąc pod uwagę, że jedna z pozycji autorstwa Wło-

cha nosi tytuł „Nic nie zdarza się przypadkiem” – sytuacja ta nabiera symbolicznego znaczenia.

TRUDNE POCZĄTKI

Tiziano Terzani urodził się w 1938 roku w stosunkowo ubogiej florenckiej rodzinie. Po ukończeniu prawa na Uniwersytecie w Pizie zdołał wyjechać na studia podyplomowe do angielskiego Leeds. Jednak trudna sytuacja ekonomiczna, która zbiegła się z chorobą jego żony, wymusiła szybki powrót do kraju i rozpoczęcie pracy w międzynarodowej korporacji Olivetti. Zatrudnienie w dużej firmie pozwoliło Terzaniemu poznawać świat dzięki zagranicznym wyjazdom biznesowym. Nie przeszkadzało mu to jednak w rozwijaniu dziennikarskich zainteresowań – w międzyczasie podjął współpracę z pismem „L’Astrolabia”. Niedługo potem otrzymał szansę studiowania sinologii na nowojorskim Uniwersytecie Columbia – co miało odegrać ogromne znaczenie w jego późniejszym życiu.


W latach siedemdziesiątych dziennikarska kariera Tiziano Terzaniego nabrała niebotycznego rozpędu. Dzięki swojej wiedzy, a także znajomości języka chińskiego udało mu się nawiązać współpracę z redakcją „Der Spiegel”. W wyniku tej kolaboracji Włoch udał się do Singapuru i stamtąd jako reporter podróżował do pogrążonego wojną Wietnamu, zdając niezwykle poruszające i emocjonalne relacje z upadku Sajgonu. Terzani współpracował także z uznanymi włoskimi dziennikami „Corriere della Sera” i „La Repubblica”. Wyrazisty dziennikarz wyprowadził się do Azji razem z żoną i dwójką dzieci, co w dużym stopniu wpłynęło na jego postawę życiową. Krytycznie odnosił się do kapitalistycznego świata zachodniego nastawionego na zysk. Prostota egzystencji ludzi, których spotkał we wschodniej części globu, wydawała mu się słuszna i szlachetna. Jednakże w miarę upływającego czasu i zgłębianiu informacji na temat zmian zachodzących na kontynencie azjatyckim – włoski dziennikarz dochodził do rozczarowujących wniosków, że rzeczywistość oparta na tradycyjnych wartościach zmierza ku nieuchronnej autodestrukcji. Szalę goryczy przelały doświadczenia zdobyte podczas relacjonowania działań wojennych w Kambodży. Zbierając wstrząsające informacje dotyczące bestialskich działań Czerwonych Khmerów, początkowo zachowywał w swej ocenie relatywnie duży dystans. Jednak stając się naocznym świadkiem zbrodni ludobójstwa dokonywanej przez rewolucjonistów, włoski korespondent stracił złudzenia i nadzieję, że świat, który pokochał, na Wschodzie przetrwa okupione krwawą rzezią zmiany. Warto podkreślić, iż właśnie podczas tamtych wydarzeń dziennikarz otarł się o śmierć. Terzani w trakcie pobytu w oblężonym mieście Poipet został wzięty za amerykańskiego szpiega. Włoch w odpowiedzi na wymierzoną w swoim kierunku broń ze strony kilkunastoletniego żołnierza krzyczał w znanym przez siebie języku chińskim, że jest jedynie europejskim dziennikarzem. Ku jego szczęściu ktoś ze zgromadzonego tłumu zrozumiał jego komunikat, co prawdopodobnie uratowało mu życie. Wstrząsający reportaż z tej wojny opublikował w książce zatytułowanej „Duchy – korespondencja z Kambodży”.

WYRZUCENIE Z CHIN I RELACJA Z UPADKU ZWIĄZKU RADZIECKIEGO

Ta dramatyczna sytuacja nie zmieniła odważnej postawy Terzaniego w poszukiwaniu prawdy. W 1980 roku stał się jednym z pierwszych europejskich korespondentów mieszkających w Pekinie. Zauroczony kulturą Państwa Środka starał się żyć w sposób typowy dla chińskiego społeczeństwa i w relatywnie dużym stopniu zgłębiał lokalne zwyczaje. Nie unikał jednak tematów trudnych, analizował wpływ reżimu maoistycznego na życie zwykłych ludzi, na których bardzo mu zależało. Nie bał się pytać o okupowany Tybet. Taki stan rzeczy ostatecznie doprowadził do przymusowej reedukacji i wydalenia go z kraju – co stanowiło dla Terzaniego ogromny ból, który opisał w książce „Zakazane wrota”. W dalszym okresie swojego życia Terzani nieustannie poznawał kulturę innych państw azjatyckich – takich jak Japonia czy Indie – niejednokrotnie podejmując

2001 roku, włoski korespondent opublikował jedno z najważniejszych dzieł swojego życia „Listy przeciwko wojnie”. Jeden z nich był skierowany bezpośrednio do Oriany Fallaci znanej z radykalnych poglądów względem społeczności imigranckiej. Terzani oponował za dialogiem i próbą zrozumienia społeczności arabskiej. Apelował o zaprzestanie działań wojennych. W jego przekonaniu polityka oparta na odwecie jedynie pogłębia spiralę nienawiści i agresji.

OSTATNIA PODRÓŻ

Podjęcie decyzji o przejściu na emeryturę wymusiło na Włochu wykrycie choroby nowotworowej. Swoje leczenie w amerykańskiej klinice połączył z niekonwencjonalnymi metodami stosowanymi przez azjatyckich mędrców. Odbył tym samym kolejną podróż – tym razem w głąb siebie. Rozmyślał nad wynalezieniem skutecznego leku na raka i starał się konfrontować swoje przemyślenia

W 1993 roku Terzani podjął niecodzienną decyzję o rezygnacji z poruszania się drogą lotniczą – co w przypadku korespondenta zagranicznego musiało być zgoła problematyczne. w swych tekstach tematykę związaną z duchowością, sensem życia i śmierci. Należy jednak zaznaczyć, że nie odchodził tym samym od relacjonowania istotnych dla świata wydarzeń politycznych. Tak było chociażby w latach dziewięćdziesiątych, gdy relacjonował upadek Związku Radzieckiego. Efektem jego pracy w tamtym okresie jest reportaż „Dobranoc, panie Lenin”.

PRZEPOWIEDNIA WRÓŻBITY I „LISTY PRZECIWKO WOJNIE”

W 1993 roku Terzani podjął niecodzienną decyzję o rezygnacji z poruszania się drogą lotniczą – co w przypadku korespondenta zagranicznego musiało być zgoła problematyczne. Taki stan rzeczy wynikał z przepowiedni, którą otrzymał od sędziwego wróżbity z Hongkongu, który przestrzegł Terzanigo przed lataniem samolotami. Ku jego niezmiernemu szczęściu redakcja „Der Spiegel” okazała zrozumienie i zaakceptowała prośbę. W odpowiedzi na antyislamskie hasła głoszone po ataku terrorystycznym dokonanym 11 września

dotyczące życia i śmierci. Efektem jego ostatniej wędrówki była poruszająca relacja zawarta w książce „Nic nie zdarza się przypadkiem”. W ostatnim okresie swojego życia włoski podróżnik powrócił do rodzinnego kraju. W tym czasie jego syn Folco spisał wspomnienia ojca, które zostały opublikowane w książce „Koniec jest moim początkiem”. Nie po raz pierwszy widziałem siłownię, ale obraz tych wszystkich młodych ludzi, którzy po wyjściu z pracy biegali, żeby zrzucić z siebie frustrację i tłuszcz, wydawał mi się kwintesencją owej cywilizacji: biec, żeby biec, iść, żeby nigdzie nie dotrzeć – ten wyśmienity cytat zaczerpnięty z książki „Nic nie zdarza się przypadkiem” obrazuje krytyczne podejście włoskiego dziennikarza wobec standardów ustalonych przez obecną rzeczywistość. Jednakże swoim życiem Tiziano Terzani udowodnił, że niekoniecznie każdy z nas jest zmuszony do brania udziału w tym wyścigu, bowiem wszyscy otrzymujmy szansę na to, by odnaleźć swoją własną ścieżkę prowadzącą do szczęścia. Tiziano Terzani zmarł w 2004 roku w toskańskiej Orsigni. koncept 31

fot. Mikhail Evstafiev

RELACJE Z CZASÓW WOJNY I OTARCIE SIĘ O ŚMIERĆ


Magdalena Zając

Escape room

– rozwiąż zagadki w czasach pandemii Pomimo tego, że w dobie pandemii koronawirusa nawet wyprawa do kina wydaje się być równie wielką przygodą, co lot na Marsa, to wspominając czasy przedmaseczkowo-przedrękawiczkowe, należy zauważyć, że tradycyjne formy rozrywki już od kilku lat gromadziły nieco mniejszą rzeszę entuzjastów. Kina, teatry, kręgielnie miały bowiem godnego i pochodzącego z Japonii konkurenta – escape roomy.

K

ilka osób zamkniętych na publiczna, a temat podjęto w mejak w tunelu czasoprzestrzennym godzinę lub nieco dłużej diach, pokoje zagadek gromadziły prowadzącym do zupełnie innej w pomieszczeniu po brzegi wokół siebie tysiące pasjonatów tej rzeczywistości. Największą niewiawypełnionym zagadkami – nietuzinkowej rozrywki. Wśród nich domą jest to, co nas w niej czeka. Do to właśnie w ten sposób najkrócej znajdowali się zarówno miłośnicy niektórych pomieszczeń wejdziemożna opisać escape roomy. Niestety tematyki fantastycznej, historyczmy skuci kajdankami, do innych o pokojach zagadek znaczna część nej, kryminalnej, przygodowej, jak wprowadzi nas tajemnicza postać społeczeństwa usłyszała przy okazji i poszukiwanie mrocznych tajemnic przekazująca magnetyczne karty potragedii, do której doszło w Koszaz thrillerów i horrorów. kładowe, kiedy indziej zaś będziemy linie. Wówczas musieli zmierzyć w związku się z tajemniczyz licznymi niepra- W pokojach zagadek coś dla siebie znajdą miłośnicy tematyki fantami leśnymi zapawidłowościami stycznej, historycznej, kryminalnej, przygodowej, jak i poszukiwania chami ukrytymi w tamtejszym w ciemnościach. mrocznych tajemnic z thrillerów i horrorów. escape roomie Coraz częściej w pożarze zgipoza tradycyjnynęło pięć nastolatek. To wydarzenie W escape roomach o tematyce mi skrzynkami, kłódkami i szafkami okazało się początkiem końca wielu dziecięcej dominowały motywy w pokojach stosowane są rozwiąescape roomów. Po zarządzonych bajkowe, co powodowało, że rodzice zania oparte na elektronice. Dzięki kontrolach okazało się, że ok. 80% i ich pociechy korzystali z tych potemu może okazać się, że wypowiez nich nie spełnia obowiązujących mieszczeń także podczas organizacji dzenie zaklęcia przy jednoczesnym standardów m.in. w zakresie ochrony urodzin, zaś w przypadku upodobakreśleniu znaków w powietrzu przeciwpożarowej i warunków nia sobie klimatu tylko dla dorosłych może otworzyć tajemne przejście, ewakuacji. Z rozmów z właściciew specjalnie aranżowanych na tę zaś zagranie prawidłowej sekwencji lami można wywnioskować, że nie okazję pokojach organizowano dźwięków jest w stanie poskutkować zgadzają się z wydawanymi opiniami wieczory panieńskie i kawalerskie. dostępem do kolejnego pomieszczei sądzą, że większość wytycznych Wbrew pozorom nie jest to rozrywka nia, które pojawia się w lodówce. jest niemożliwa do zrealizowania. przeznaczona wyłącznie dla umyEscape roomy znaleźć można Negatywne opinie wystawiano słów ścisłych. W zespołach bowiem niemalże w całej Polsce. Nawet małe bowiem np. wtedy, gdy szerokość potrzebna jest zarówno ta osoba, miasta decydowały się na tego typu wyjścia była o centymetr mniejsza, która będzie tworzyła oryginalne rozrywkę, uwzględniając m.in. swój niż przewidują normy. Urzędnicy rozwiązania i szukała zastosowania potencjał kulturowo-historyczny. twierdzą, że z wytycznymi się nie przedmiotów, które na pierwszy rzut W związku z tym podróżując po dyskutuje, właściciele zaś są zdania, oka wydają się całkowicie zbędne, jak Toruniu, można było natknąć się że te kontrole stały się początkiem i analityk zbierający i interpretujący na pokój przesycony zapachem końca nie tylko firm funkcjonująwszelkiego rodzaju dane. korzennych pierników, zaś wędrucych wbrew powszechnych zasadom jąc po Sandomierzu, trafić na pokój i standardom bezpieczeństwa, ale serialowego detektywna na rowerze, także wielu innych, dbających o bezGDY ZAMYKAJĄ SIĘ DRZWI… czyli Ojca Mateusza. Początkowo pieczeństwo graczy. Z każdym pokojem związana tworzone pokoje przyciągały nieZanim jednak branżą escape jest pewna historia, co powoduje, że licznych amatorów rozrywek offline, roomów zainteresowała się opinia członkowie zespołu mogą poczuć się jednakże wraz z upływem czasu 32 czerwiec 2020


poziom zainteresowania wzrastał. wstrzymana wskutek pandemii fesorescape.pl, gdzie znajduje się Większy popyt oznaczał w tym koronawirusa. Stęsknieni właściciele dziesięć specjalnie przygotowanych przypadku konieczność zwiększenia ponad 1000 pokojów oraz miłośnicy etapów pozwalających poczuć się jak nakładów finansowych na coraz bartej zmuszającej do myślenia formy w prawdziwej rozgrywce. Gra on-line dziej zaawansowane technologiczrozrywki znaleźli jednak sposób czeka na miłośników logicznego nie rozwiązania. W związku z tym na to, jak trenować swój umysł myślenia także na stronie internetozmianie uległy także ceny – przed i spostrzegawczość bez wychodzenia wej www.przygodawsieci.pl, zaś dla początkiem pandemii koronawirusa z domu. Można rzec nawet, że histotych, którym w mediach brakowało średni koszt pobytu 5-osobowej gruria w pewien sposób zatoczyła koło – programów poświęconych escape py w pokoju zagadek wynosił ok. 120 escape roomy narodziły się bowiem roomom, autorzy fanpage’a „Zazł. Jest to więc cena porównywalna niejako dzięki grom komputerowym, gadkowo” przygotowali specjalnie z wyjściem do kina połączonym z pawśród których przodował „Crimson dedykowane transmisje online kietem serwowanych tam przekąsek. Room” oraz „Rusty Lake”. Teraz zaś „Zagadkowym okiem”, w których Organizowane są także nieco drożpasjonaci, mający na swoich kontach w kolejnych odcinkach odsłaniane sze akcje, takie jak Nuclear Strike niekiedy tysiące rozwiązanych będą rąbki tajemnicy związane nie Larp. Dwudniowe wydarzenie, które zagadek w setkach odwiedzonych tylko z funkcjonowaniem pokojów w kwietniu br. miało odbywać się na pomieszczeń, mogą rozwiązywać zagadek w czasie pandemii. terenie poznańskiego fortu, wciąż kolejne zagadki, nie ruszając się z foWłaściciele firm zaliczanych do czeka na realizację. Będzie to okazja tela. Projekt HomeEscape.pl opiera tej branży pomyśleli także o traprzeżycia escape roomowej przygody się na streamingowej technologii, dycjonalistach, dla których escape trwającej aż 30 godzin w całkowipozwalającej na zespołowe podejroomy były ucieczką od świata tej separacji od on-line – w takim świata. Kompleks Wbrew pozorom nie jest to rozrywka przeznaczona wyłącznie dla przypadku warto bunkrów, który rozejrzeć się po umysłów ścisłych. W zespołach bowiem potrzebna jest zarówno internetowych dla 40 osób ocalałych z wyimagi- ta osoba, która będzie tworzyła oryginalne rozwiązania i szukała lub stacjonarnych nowanego końca półkach z grami zastosowania przedmiotów, które na pierwszy rzut oka wydają świata stanie się planszowymi, nie tylko stołówgdzie pojawiają się całkowicie zbędne, jak i analityk zbierający i interpretujący ką i sypialnią, jest się kolejne nowowszelkiego rodzaju dane. dowodem na to, ści, takie jak np. że przed escape „Zagadka Sfinksa” roomami znajdują się jeszcze giganmowanie decyzji przez głosowanie lub „Zagadki kryminalne: Krwawe tyczne możliwości pozwalające na dotyczące podejmowania kolejRóże”. Coś dla siebie znajdą rówpołączenie rozrywki znanej z ekranych kroków osoby znajdującej się nież miłośnicy książek i komiksów, nów komputerów z realnym światem. w danym pokoju i czynności, które bowiem seria „Escape Quest” jest ma zainicjować. Niska cena (10 zł) połączeniem powieści paragrafowej, zdecydowanie zachęca do udziału czyli takiej, w której czytelnik ma ESCAPE ROOMY W DOBIE PANDEMII nie tylko stałych bywalców. Escarealny wpływ na losy bohaterów z łaDziałalność escape roomów pe roomowych inspiracji w czasie migłówkami, komiksem i grą planz racji przynależności do brankwarantanny można poszukiwać szową. W tym roku planowane jest ży rozrywkowej wciąż pozostaje także na portalu www.gra.prowydanie aż czterech gamebooków. koncept 33


Igor Zalewski

Gdzie się podziały tamte zabiegi… Nie ma co ukrywać, że kobiety uważają nas obecnie (znaczy się mężczyzn) za mięczaków. Moja żona i jej koleżanki często się naśmiewają ze swoich mężów – czyli także ze mnie – że jęczą przy temperaturze 36,8 stopni Celsjusza. Jest to powtarzający się motyw docinków i kpin. Ostatnio także w mediach społecznościowych pojawił się mem ogłaszający ironicznie, że doświadczenie porodu daje kobietom wyobrażenie o cierpieniu, jakie przeżywa przeziębiony mężczyzna. óż, te złośliwości nie zawsze są sprawiedliwe. Kilka lat temu dopadł mnie atak podagry, czyli po nowemu dny moczanowej. Ból dużego palca u nogi jest wówczas przerażający. Ciało jest tak tkliwe, że muśnięcie prześcieradła staje się czymś w rodzaju przypalania rozpalonym żelazem. Kiedy ja wyłem, moja żona łypała na mnie sceptycznie i przekonywała mnie, że takiej choroby jak podagra już nie ma i symuluję. Niestety, czy też, przepraszam, na szczęście, moja ukochana zapewne nie przekona się, jak koszmarna rzeczą jest podagra, ponieważ to cholerstwo dopada głównie facetów. Zresztą w kwestiach bólu nie bardzo mamy czym niewiastom zaimponować, bowiem zawsze mogą one wyciągnąć swój koronny argument, czyli poród. Ostatnio usłyszałem, że według naukowców, pewnikiem amerykańskich, cierpienie towarzyszące narodzeniu dziecka można porównać do jednoczesnego doznania 20 otwartych złamań kości. Nie mam pojęcia, jak naukow-

C 34 czerwiec 2020

cy mierzą takie rzeczy, ale nie zamierzam polemizować, bo jak moja ukochana to przeczyta, będę miał przerąbane. Wiem jedynie, że na pewno nie chciałby jednocześnie złamać 20 kości. Ale przecież nie zawsze tak było. Nie zawsze byliśmy mięczakami. Przecież rozpruwano nam brzuchy podczas wojen, cierpieliśmy głód podczas wielkich wypraw i znosiliśmy tortury, by nie wydawać swoich. Zdaniem historyków medycyny jednym z najstraszliwszych zabiegów, jakich doświadczał człowiek, był typowo męski zabieg usunięcia kamieni moczowych. Najsłynniejszym pacjentem poddanym litotomii był Samuel Pepys, autor „Dzienników”, którego operowano w wieku 25 lat, ale trauma towarzyszyła mu już do końca życia. Oto jak wyglądał ów straszny zabieg. Czterech mężczyzn przyciskało Pepysa do stołu w pozycji z zadartymi do góry nogami. Chirurg, niejaki Thomas Hollyer wprowadził mu przez penisa metalowy instrument, aby przytrzymać kamień nieruchomo. Gdy już namierzył kamień (nie było to trudne, był wielkości piłki tenisowej) rozciął krocze Pepysa na długości 8 centymetrów, między moszną a odbytem, po czym specjalnymi kleszczami wyjął intruza. Pacjent w tym czasie wrzeszczał w niebogłosy, co nietrudno zrozumieć, bo ja przy samym opisie mam ochotę krzyczeć. Sama operacja trwała 50 sekund, ale Pepys był po niej przykuty do łóżka wiele tygodni. Ale przynajmniej z niego żona się nie nabijała, że jest mięczakiem. Cóż, postęp techniczny, medyczny i cywilizacyjny sprawił, że my mężczyźni nie mamy za bardzo gdzie nauczyć się cierpieć. Golenie zarostu to najbardziej niebezpieczny element naszej codzienności, a i tak wielu z nas wybiera noszenie brody. Odkąd przestaliśmy ginąć za Ojczyznę, a przede wszystkim odkąd zlikwidowano obowiązkową służbę wojskową, po prostu nie mamy gdzie dostać porządnie w kość. Nie mamy się gdzie zahartować. Ewolucja znacznie gorzej obeszła się z kobietami, które cyklicznie przechodzą przez twardą szkołę miesiączkowania. A raz albo kilka razy w życiu rodzą, co, jak już wiadomo, równa się złamaniu jednocześnie dwudziestu kości. To cierpienie jest wynikiem tego, że staliśmy się dwunożni, co wymusiło zmiany anatomiczne w okolicy bioder między nogami. Porody innych ssaków są znacznie mniej bolesne. Na pocieszenie dla pań można tylko powiedzieć, że postawa wyprostowana przyniosła nam też kłopoty z kręgosłupem oraz kolanami. Przynajmniej je dzielimy już solidarnie. Ale oczywiście to faceci bardziej jęczą.


Wiktor Świetlik

Wolnoć w domku Wybitny socjolog (choć współczuję jego studentom zbliżających się egzaminów) Henryk Domański stwierdził, że praca zdalna zmieni przede wszystkim życie „wyższej klasy średniej”. Szczerze mówiąc, zawsze miałem problem z załapaniem, kto jest jaką klasą w Polsce, ale parę zmian jest oczywistych. e biura, ołpenspejsy, pokoiki, tekturowe ścianki, zza których wszystko było słychać, nowoczesne przestrzenie. Cuda architektury drapiące chmury, których budowniczych (choć kilkoro) kulturalny przedstawiciel klasy średniej wyższej powinien znać. Wielkich twórców przestrzeni biurowych od stu lat dążących do ideału, jakim było odebranie człowiekowi przez jedną trzecią dnia jakiejkolwiek prywatności. By było widać, co robi, co zwiększy jego wydajność, i sprawi, że będzie bardziej zespołowy. Potem czas na rozrywkę albo relaks. W przestrzeni społecznej oczywiście – te wszystkie świetlice, stołówki albo knajpy, w których pośrodku kucharz kroi sałatkę albo zwija sushi. Dzięki temu, tej przestrzeni, tym odmienianym przez wszystkich artystycz-

T

Te gadki biurowe, trendy medialne, mody świetlicowe o kant można potłuc, bo stajesz się przez nie bezimiennym niewolnikiem. nych grafomanów słów: kolektyw, świetlica, interakcja społeczna, można sprawdzić, czy kolega je wspomniane sushi w modnej wersji wegańskiej z awokado, czy też archaicznej z kawałkiem zarżniętej i wypatroszonej ryby. W takiej przestrzeni, szczególnie korporacyjnej, można takiego gagatka kontrolować na okrągło. Nie, to nie mózg elektronowy zarządzający systemem, ani rada nadzorcza na tysięcznym piętrze nowojorskiego biurowca go kontroluje. Kontrolują go koledzy i koleżanki. Czy poglądy ma jak trzeba. Czy dieta

odpowiednia. Czy filmy i seriale właściwe. Czy obciachu na wakacje nie wybiera i sport należyty trenuje. Czy wsi lub miasteczka, z którego pochodzi on lub jego rodzina, z rozrzewnieniem nie wspomina, bo to obciach. Jest tam jak w filozofii konfuncjańskiej, która ukształtowała dużą część Chin. Tego nie rób, nie mów, bo wstyd, tego, bo nie wypada, bo się Kuba Wojewódzki z tego śmieje. Nie liczy się, co czujesz, i jak chcesz, rób, jak trzeba, bo inni patrzą, a jak się na coś złego napatrzą, to w najlepszym razie będą się z ciebie za plecami śmiali; a w najgorszym nie awansujesz, bo jesteś dziwny. Kapujesz? A tu przyszedł niewidzialny Godżilla i potrząsnął biurowcami. Wyrzucił ludzi z ołpenspejsów. Siedzą w domu. W domu jak to w domu. Człowiek liczy pieniądze, wokoło rodzina, inaczej myśli, kształtuje gust samodzielniej, zauważa, że te gadki biurowe, trendy medialne, mody świetlicowe o kant można potłuc, bo staje się przez nie bezimiennym niewolnikiem. W dodatku ciągnie go nie przed monitor na 35. piętrze, a na wieś. Kiedy zamknęli kina i knajpy, wszyscy to przełknęli ze zrozumieniem. Jak na chwilę zamknęli lasy w całej Polsce, rozległ się żałosny skowyt, jakby psa pociąg przejechał. Niewidzialny i okrutny reformator pokazuje nam, co jest wartościowe w naszym życiu, a co nic nie warte. Gdzie je marnowaliśmy. Od nas zależy, czy z tego wyciągniemy należyte wnioski i odzyskamy w naszych domach to, co wiecznie ktoś nam próbuje odebrać. Wolność.

koncept 35



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.