Koncept nr.41

Page 1

nr 41

OSCARY 2016 DICAPRIO VS. DOŚWIADCZENIE ZAWODOWE STUDENTA – O STAŻACH NIEDŹWIADEK

10

4

9

2016

DZIEJÓW POLSKI TOM II – POLACY SILNYM NARODEM

PRZECIĄGANIE MEDIÓW O POLARYZACJI MEDIÓW W POLSCE PISZE MICHAŁ KOLANKO

LUTY

23


BYŁO JEST BĘDZIE RANKING „WEB OF UNIVERSITIES”

zdrowia) tylko dzięki temu, że studenci sprawnie i profesjonalnie przeprowadzili akcję reanimacyjną.

Pięć polskich uczelni znalazło się wśród 500 najbardziej widocznych w internecie szkół wyższych na świecie - wynika z najnowszej edycji rankingu „Web of Universities”. W rankingu uwzględniono blisko 12 tys. szkół wyższych z całego świata, w tym ponad 420 uczelni polskich. Wszystkie nasze szkoły wyższe znalazły się w drugiej połowie tego zestawienia: 281. Uniwersytet Jagielloński 282. Uniwersytet Warszawski 384. AGH 424. Politechnika Warszawska 487. Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu Pierwszą setkę zestawienia zdominowały uczelnie amerykańskie. Trzy najlepsze okazały się kolejno: Harvard University, Stanford University, Massachusetts Institute of Technology.

RESORT NAUKI: KOCHANI, POMÓŻCIE…

STUDENCI URATOWALI PROFESORA Kasiu, Michale, Kamilu, Maćku, Bartku - AGH jest z Was dumne – taki komunikat krakowska uczelnia zamieściła na swoim profilu FB po tym, jak piątka studentów uratowała życie profesorowi AGH, który dostał zawału serca. Jak podkreślali potem ratownicy pogotowia, wykładowca przeżył (i dochodzi już do

Resort nauki prosi środowisko naukowe o pomoc w przygotowaniu szybkiej nowelizacji ustawy dotyczącej uczelni. Ministerstwo zbiera pomysły, jak usunąć niepotrzebne obowiązki biurokratyczne nakładane na pracowników nauki. Zebrane uwagi mają pomóc w szybkiej nowelizacji ustaw dotyczących nauki i szkół wyższych, która miałaby wejść w życie w październiku br. Kilka dni temu, na stronie Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, uruchomiono prosty formularz, za pośrednictwem którego każdy może zgłosić swoje propozycje zmiany przepisów dotyczących szkolnictwa wyższego i nauki. Pomysł na deregulację można przesyłać do 15 marca.

�� MLN EURO Z ERASMUSA+ Blisko 103 mln euro otrzyma Polska na realizację unijnego programu Erasmus+ w 2016 r. Największym budżetem - sięgającym ponad 45 mln euro - będzie dysponował sektor szkolnictwa wyższego. Z danych podanych przez Fundację Rozwoju Systemu Edukacji (FRSE) - Narodową Agencję Programu Era-

smus+ wynika, że około 43 tys. polskich studentów uczy się na zagranicznych uczelniach w Unii Europejskiej, w tym dzięki programowi Erasmus na studia lub praktyki za granicę wyjeżdża 14 tys. polskich studentów. Osobom zainteresowanym udziałem w projektach finansowanych z programu Erasmus+ polecamy link: erasmusplus.org.pl/o-programie/terminy/.

CHIŃSKI ŚLĄSK Zajęcia z prawa chińskiego, nawiązywania kontaktów gospodarczych, wiedzy o kulturze tego kraju będzie oferowała Szkoła Prawa i Kultury Chińskiej w Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Prowadzić je będą m.in. chińscy eksperci znający język polski. Zajęcia ruszą od października 2016 r., a nabór rozpocznie się wiosną. Po stronie chińskiej partnerami projektu są: Pekiński Uniwersytet Studiów Międzynarodowych oraz Uniwersytet Północno-wschodni z Shenyang, z którym Uniwersytet Śląski współpracuje do wielu lat.

BARDZIEJ NIŻ NORMALNIE �� A tak przy okazji powyższego info o prośbie resortu Gowina do środowiska studentów i naukowców o pomysły na odbiurokratyzowanie uczelni… Ciekawe, czy kancelaria premiera poprosi Polaków o zgłaszanie propozycji na odpapierkowanie Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. �� Na bardzo praktyczny pomysł wpadli pracownicy Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. Otóż z okazji Dni Babci i Dziadka zorganizowali oni cykl wykładów dla seniorów m.in. na temat… metod kradzieży „na wnuczka”. Jeden

2 | KONCEPT |LUTY 2016

z prawdziwych wnuczków uczestniczki tych wykładów narzekał potem, że babcia sprawdzała mu dowód, kiedy przyszedł do niej w odwiedziny. �� „Manifest Komunistyczny” napisany przez Karola Marksa i Fryderyka Engelsa jest najczęściej zadawaną studentom w USA lekturą ekonomiczną - wynika z badań algorytmów sumujących listy lektur podawane studentom na stronach amerykańskich uczelni. Widać studenci w USA potrafią czytać lektury ze zrozumieniem, albo bardziej przemawiają do nich iPhone’y niż kołchozy.

�� Z raportu szacownej instytucji, jaką jest OECD, wynika, że brytyjscy studenci są półanalfabetami. Mają problem ze zrozumieniem prostej instrukcji na opakowaniu aspiryny, nie potrafią też ocenić, ile benzyny pozostało w baku na podstawie wskaźnika poziomu paliwa. Potrafią za to obliczyć, że pijacki weekend bardziej opłaca im się spędzić w Polsce niż w UK.


SPIS TREŚCI

WSTĘPNIAK

Szanujmy słowa TOMASZ GRZYWACZEWSKI

REDAKTOR NACZELNY „KONCEPTU”

Obiektywne czy politycznie zaangażowane? Neutralne światopoglądowo albo opowiadające się za konkretnymi wartościami? Media – w szczególności te publiczne – budzą w ostatnich tygodniach bardzo wiele skrajnych emocji. Czołowe stacje telewizyjne, gazety i portale internetowe poświęcają wiele miejsca sobie samym, debatując nad niezależnością środków przekazu. Koncept również włącza się w tę dyskusję piórem Michała Kolanko z serwisu 300POLITYKA pokazując, że przy zachowaniu odpowiednich standardów wyraziste poglądy mogą oznaczać większy pluralizm i prawdomówność czwartej władzy. Ale lutowy numer naszego magazynu to (na szczęście) nie tylko sprawy publiczne, ale również dawka kultury, historii i podróży. Zobaczymy, kto - według przewidywań naszego krytyka filmowego Łukasza Adamskiego - dostanie tegoroczne-

go Oscara za rolę pierwszoplanową. W szranki staje Leonardo DiCaprio i niedźwiadek. Grzegorz Król zabierze nas w podróż do Jordanii na wesele Ahmada, a Tomasz Lachowski na mistrzostwa świata w piłce nożnej państw nieuznawanych. A powracając na nasze polskie podwórko - opowiemy o tym, jak nie dać się oszukać pracodawcom oferującym „cudowne” staże podnoszącym nasze kwalifikacje w parzeniu kawy i o 35-leciu Niezależnego Zrzeszenia Studentów. I jeszcze parę słów o mediach, tym razem społecznościowych. Słowa mają swoją wagę i znaczenie. Również te wypowiadane, wypisywane albo wklejane na różnych fejsbukach, twitterach albo forach. Niektóre z nich mogą nas drogo kosztować skutkując nawet relegowaniem z uczelni albo odpowiedzialnością karną. Warto o tym pamiętać, bo jak pisze w swoim felietonie Dawid Wildstein: Język jest głównym narzędziem, poprzez które ludzie przedstawiają sobie nawzajem rzeczywistość. Szanujcie słowa.

BYŁO JEST BĘDZIE BARDZIEJ NIŻ NORMALNIE S ZANUJMY SŁOWA

2 3

TOMASZ GRZYWACZEWSKI

P OLARYZACJA W MEDIACH – CZY NA PEWNO JEST SZKODLIWA ? M ICHAŁ K OLANKO S ZANUJCIE SŁOWA D AWID W ILDSTEIN O D 35 LAT NIEZMIENNIE ZMIENIAMY

4 7

STUDENCKĄ RZECZYWISTOŚĆ

8

M ATEUSZ K ALINOWSKI O STAŻU PRZED STAŻEM

9

TOMASZ LEŚ

L EONARDO D I C APRIO

I NIEDŹWIADEK

ŁUKASZ ADAMSKI

I NWESTYCJA

W NAUKĘ ?

T AK ,

ALE ...

KAROL MANYS

M ŁODZI –

10 11

NIEPRĘDKO BĘDZIECIE ZARABIAĆ W EURO KAROL MANYS

W ŁASNA

FIRMA ? TO NIE JEST ZŁY POMYSŁ

13

KAROL MANYS

J AK

12

I CZYM KONKUROWAĆ NA UNIJNYM RYNKU ?

JAROSŁAW GAJEWSKI

S ŁABOŚCI

15

KAROL MANYS

B ANKOWA

APLIKACJA MOBILNA

PIOTR STERCZAŁA

A HMAD

14

I ATUTY RYNKU PRACY

16

SIĘ ŻENI

GRZEGORZ KRÓL

K OCHANEK W IELKIEJ N IEDŹWIEDZICY MATEUSZ ZARDZEWIAŁY

S TUDENT WIG20,

CZYLI

„T HE B EST O F …”

MARTYNA KOŚKA

J AKĄ

EMERYTKĄ , JAKIM EMERYTEM ZOSTANIESZ ? W

N IEUZNAWANYCH

TOMASZ LACHOWSKI

S ILNIEJSI

18

W INTERNECIE

JUSTYNA ROKITA

K OPANA

17

19 20 21 22

NIŻ MUTACJE

WIKTOR ŚWIETLIK

23

KONCEPT MAGAZYN AKADEMICKI

W YDAWCA : FIM, ADRES RED .: UL . S OLEC 81 B ; LOK . 73A, 00-382 W A - WA , R EDAKCJA : TOMASZ GRZYWACZEWSKI (RED. NACZ.), JAROSŁAW GAJEWSKI (ZAST. RED. NACZ.), OLGA KOŁAKOWSKA (SEKR. RED.), WIKTOR ŚWIETLIK, MATEUSZ ZARDZEWIAŁY, EMILIA WIŚNIEWSKA I INNI, P ROJEKT GRAFICZNY : JAN MAJDA, E- MAIL : REDAKCJA@GAZETAKONCEPT.PL, WWW.GAZETAKONCEPT.PL ABY POZNAĆ OFERTĘ REKLAMOWĄ PROSIMY O KONTAKT POD ADRESEM: REKLAMA@GAZETAKONCEPT.PL OSOBY ZAINTERESOWANE DYSTRYBUCJĄ „KONCEPTU” NA UCZELNIACH, PROSIMY O KONTAKT POD ADRESEM REDAKCJA@GAZETAKONCEPT.PL

3


TEMAT NUMERU

Polaryzacja w mediach

– czy na pewno jest szkodliwa?

MICHAŁ KOLANKO

AUTOR JEST WSPÓŁZAŁOŻYCIELEM SERWISU 300POLITYKA

Kryzys – był jeszcze kilka lat temu słowem, które nieodłącznie kojarzyło się z mediami. Teraz nowym wyrażeniem cały czas pojawiającym się w dyskusji jest polaryzacja. Trudno nie spotkać się tekstem czy wypowiedzią opisującym rynek medialny – zwłaszcza w Polsce – bez otarcia się o to właśnie określenie. I zawsze pojawia się w negatywnym kontekście, często w połączeniu z opisem internetowego hejtu, blogów i nowych mediów.

M

ediom nie grozi już kryzys, przynajmniej nie bezpośrednio, grozi im podział – nawet, jeśli rosną nowe redakcje. Co więcej, powstało nawet wrażenie, że pojawienie się nowych mediów, nowych serwisów internetowych oznacza, że ich jakość – właśnie przez polaryzację – na pewno będzie gorsza. Czy to prawda? I czy rzeczywiście medialna polaryzacja to coś, czego trzeba się obawiać? Polaryzacja to słowo, które oznacza przede wszystkim podział. W Polsce, gdy słyszy się termin „medialna polaryzacja”, to może to oznaczać, że nastąpił podział na lewicę i prawicę. W domyśle, że to jest coś nowego, co nastąpiło w ostatnich latach. „Polaryzacja” stała się słowem-wytrychem, które w połączeniu z narzekaniem na rolę internetu w rozwoju mediów załatwia sprawę, jeśli chodzi o narzekanie na kondycję mediów. Są „spolaryzowane”, „internetowe” i „zbyt publicystyczne”. W ten właśnie sposób każdy, kto chce skryty-

4 | KONCEPT | LUTY 2016

kować stan gry w mediach, otrzymuje wygodny zestaw narzędzi.

UMIEĆ SIĘ RÓŻNIĆ Nie ma oczywiście nic bardziej zwodniczego. Przekonanie o nadmiernej szkodliwości medialnej polaryzacji zakłada między innymi, że podziały ideologiczne w mediach są czymś nowym, względnie, że nasiliły się w ostatnich latach. Najczęściej można spotkać się z opinią, że podziały czy polaryzacja to efekt pojawienia się internetu, jako jednej z najważniejszych przestrzeni do dyskusji, zwłaszcza o tak newralgicznych tematach, jak kwestie polityczne i światopoglądowe. To najczęściej łączy się jeszcze z innym argumentem, że bez internetu te podziały nie byłyby tak widoczne. To fałszywe przekonanie. Różnice zdań w każdym środowisku – zwłaszcza medialnym - były na porządku dziennym niezależnie od tego, czy głównym narzędziem porozumiewania się i polemiki były pamflety czy też Twitter. To jest niejako wbudowane w całe środowisko. Naiwnością byłoby twierdzić, że podziały ideologiczne czy światopoglądowe, podziały w całym środowisku dziennikarskim, które są faktem - i tego też nie można zaprzeczyć – pojawiły się tylko i wyłącznie w ostatnich latach. One istniały zawsze, ale dzięki nowym technologiom stały się po prostu dużo bardziej widoczne. To prowadzi do kolejnego pytania, które prawdopodobnie leży w centrum całego sporu. Czy rzeczywiście to negatywne zjawisko? Czy na tym, że uczestników dyskusji w mediach jest więcej, a ich poglądy są rzeczywiście bardziej wyraziste, tracimy czy też zyskujemy? Ostatnie lata to czas, w którym media, zwłaszcza te polityczne, rozwijały się na kilka sposobów. Nie ma

wątpliwości, że dzięki mediom społecznościowym, możliwościom, jakie dają smartfony, aplikacjom umożliwiającym np. transmisje na żywo (jak Periscope) ostatnie lata to gigantyczny skok, jeśli chodzi o rozwój form, w jakich uprawiane jest dziennikarstwo. Jest to również trend widoczny w Polsce. Po drugie, to rozwój nowych serwisów i platform – o różnym zabarwieniu ideowym lub też bez niego. W USA politykę zdominował internetowy serwis POLITICO – który nie ustawia się po żadnej ze stron sporu. Jednocześnie pojawiły się dziesiątki, jeśli nie setki politycznych serwisów (niektóre z nich były wcześniej blogami politycznymi) jak HotAir.com czy RedState.com, które są jednoznacznie ustawione po jednej ze stron sporu. Podobne procesy można zaobserwować też w Polsce, gdzie serwisy dostarczające informacji i analiz (jak współzałożona przeze mnie 300POLITYKA) mieszają się z projektami, które mają wyraźny profil ideologiczny.

JAWNE OPOWIADANIE SIĘ PO KTÓREJŚ ZE STRON SPORU W USA rozwój nie tylko internetu, ale i sieci kablowych – zwłaszcza pojawienie się konserwatywnego Fox News – jest uznawany za czynnik, który spowodował, że podziały w mediach, różnicowanie się dziennikarzy i podziały na poszczególne obozy – stały się coraz bardziej widoczne. Ten proces w Polsce, przede wszystkim ze względów historycznych, postępował nieco inaczej, ale finalny efekt jest ten sam. W mediach A.D. 2016 łatwo stwierdzić,


TEMAT NUMERU

kto dostarcza informacji, a kto stoi po jednej ze stron. I bardzo dobrze. Fakt, że w audycjach publicystycznych występują ludzie, których łatwo zidentyfikować pod względem tego, której opcji politycznej są bliżsi, nie oznacza jeszcze niczego złego. Rozwój mediów i coraz silniejsze podziały przyniosły paradoksalnie jeden podstawowy skutek – wszystko stało się o wiele bardziej przejrzyste. Bo polaryzacja nie jest szkodliwa – ale pod pewnymi warunkami – gdy ujawnia to, co było do końca wcześniej znane. Nasycenie przestrzeni publicznej ludźmi, których poglądy i polityczne zapatrywania to proces, który można uznać tylko za korzystny. Nie oznacza to oczywiście, że opowiedzenie się po którejś z dwóch głównych stron sporu politycznego w Polsce jest w tym momencie warunkiem uczestnictwa w debacie. Nic bardziej mylnego.

mimo ogromnej polaryzacji (w pewnym sensie dużo większej niż w Polsce, a na pewno prowadzonej dużo większymi środkami) media i dziennikarstwo cały czas się rozwijają, mimo tego, że jest to rozwój głównie poza mediami tradycyjnymi (lub równolegle z nimi).

UCZCIWOŚĆ I ZACHOWANIE REGUŁ Ale polaryzacja „działa” jako zjawisko, które pokazuje jakie media są naprawdę tylko po spełnieniu dwóch warunków. Po pierwsze, uczciwość. Nie ma wątpliwości, że ten nowy system – w którym dziennikarze i publicyści nie udają, że są po jednej lub drugiej stronie działa tylko wtedy, gdy nie działa maskarada „jestem niezależny”. W USA nikt nie ma z tym żadnych problemów – właściciele czy założyciele wpływowych serwisów (jeśli zdecydowali się tak je ideologicznie ustawić) za-

Polaryzacja to słowo, które oznacza przede wszystkim podział. W Polsce, gdy słyszy się termin „medialna polaryzacja”, to może to oznaczać, że nastąpił podział na lewicę i prawicę. Polaryzacja nie zakłada, że wszyscy muszą być po jednej czy drugiej stronie. Nadal można dostarczać informacji czy analiz, które rzetelne i bezstronne. Uprawianie solidnego dziennikarstwa nadal jest możliwe, a pojawienie się internetu nie powinno być wymówką – co się niestety zdarza coraz częściej – że tak nie jest, a koniec mediów jest bliski. Wręcz przeciwnie. To również pokazuje przykład amerykański, gdzie

bierają otwarcie głos, kogo popierają lub nie. W Polsce to wszystko nadal działa na zasadzie umowy – wiemy, kto kogo reprezentuje lub kto ma jakie poglądy, ale nadal trwa czasami udawania, że wszyscy są niezależni. To prowadzi do niekorzystnej sytuacji, w której ludzie, którzy rzeczywiście odżegnują się od zajęcia stanowiska po jednej czy drugiej stronie, ale jednak mają swoją opinię i własne analizy, są ustawiani przez

uczestników debaty po jednej albo drugiej stronie, często jednocześnie. Drugim warunkiem jest zachowanie pewnych reguł. To oznacza zarówno unikanie osobistych ataków jak i traktowanie przeciwników politycznych z szacunkiem. Tylko po spełnieniu tych warunków debata polityczna i publiczna nie zmienia się w wojnę wszystkich ze wszystkimi, na której to jej uczestnicy tylko tracą, a niektórzy cenni przedstawiciele wielu środowisk tracą też chęć na uczestnictwo w niekończącej się wymianie erystycznych argumentów często o wątpliwej jakości. Brak szacunku dla przeciwników – co często widać np. na politycznym i dziennikarskim Twitterze – prowadzi do budowy zamkniętych medialnych „silosów”, gdzie każdy słyszy tylko „swoich”. Ale to nie efekt polaryzacji jako takiej, ale właśnie wspomnianego wyżej braku szacunku. Media były i są podzielone. Ale polaryzacja całego świata – pojawienie się większej liczby źródeł informacji o różnych odcieniach ideowych – niekoniecznie musi oznaczać jego zepsucie czy całkowite zniszczenie. Media nadal mogą pełnić swoją funkcje, nawet, gdy są spolaryzowane. Dziennikarska rzetelność i uczciwość są niezależne od politycznych barw czy platform, na których dziennikarstwo jest uprawiane. Kluczowe jest jednak to, by nawet w tych warunkach przestrzegać pewnych ściśle określonych, jasnych zasad, które są niezależne od tego, czy ktoś popiera prawicę lub lewicę, pracuje w internecie czy w telewizji. Wtedy polaryzacja oznacza przede wszystkim większy pluralizm, a nie jego brak.

5


6 | KONCEPT |LUTY 2016


SPOŁECZEŃSTWO

Szanujcie słowa DAWID WILDSTEIN

ZASTĘPCA REDAKTORA NACZELNEGO „FRONDY LUX”, DZIENNIKARZ, REPORTER

Znajomy z Kurdystanu wysłał mi pełen niepokoju mail. Oglądał telewizję niemiecką, słyszał wypowiedzi niektórych polskich dziennikarzy i podobno jakieś straszne rzeczy dzieją się w Polsce. Pytał, czy może jakoś pomóc i nas wesprzeć? Dostałem tego maila od człowieka, który żyje w strefie wojny.

W

mieście, w którym policja turecka prowadzi regularne walki z oddziałami samoobrony kurdyjskiej, gdzie giną cywile, gdzie artyleria rozsadza domy mieszkalne. I on martwi się, jak w Polsce poradzimy sobie z - jak zrozumiał dzięki medialnemu przekazowi - analogicznym zagrożeniem. Jakiś czas temu dziennikarz jednej z największych polskich gazet wrzucił wstrząsający status na Facebooku. Zaapelował do dziennikarzy ukraińskich, by ci ruszyli do Polski jej bronić bądź chociaż wciąż pisali o koszmarze, jaki się tam dzieje. Tak jak swego czasu Polacy relacjonowali Majdan. Reakcja dziennikarzy ukraińskich była różna. Część nie zrozumiała o co chodzi, reszta - realnie zaniepokojona - zaczęła dopytywać, czy u nas zamykają ludzi, strzelają ze snajperek cywilom w głowy, porywają i katują na śmierć działaczy opozycji? Znaj proporcje, mocium panie jakże mądra to sentencja. Po pierwsze, na poziomie czysto ludzkim, robi się z osób, które przeżyły koszmar bądź nadal w nim trwają (jak ten Kurd czy Ukraińcy z ich wojną na wschodzie), idiotów, wmawiając im, że ich tragedia jest analogiczna do tego, co się w Polsce dzieje. Jest to kompletny brak szacunku do ofiar tamtych, krwawych wydarzeń. Ale chodzi o rzecz ważniejszą. Język jest głównym narzędziem, poprzez które ludzie przedstawiają sobie nawzajem rzeczywistość. Jest też najważniejszym

systemem „wczesnego ostrzegania” przed patologiami, które zaczynają istnieć w naszej egzystencji. Język jest warunkiem koniecznym zaistnienia samej sfery politycznej. Słynny arystotelesowski zoon politikon - to w swej podstawie - zwierzę mówiące. Język umożliwia stworzenie wspólnoty politycznej. Regularnie wypłukiwanie słów z sensu, tworzenie z nich pustych narzędzi wojny politycznej to niezwykle

Więc drodzy państwo - chcecie krytykować władze? Używajcie konkretów zamiast wyzywać ich od faszystów i bolszewików. Szanujcie słowa. niebezpieczna taktyka. Słowa przestają bowiem spełniać funkcję komunikacyjną. Pojęcia stają się politycznymi bejsbolami. Polityka się degeneruje. Oczywiście, póki żyjemy w relatywnie bezpiecznym i ustabilizowanym organizmie, jakim jest UE, taka dewaluacja znaczenia słów może się wydawać niegroźna. Problem tkwi tylko w tym - i to jest jedna z głównych lekcji, jakie wyciągnąłem jeżdżąc już od jakiegoś czasu do krajów upadłych lub pogrążonych w stanie wojny - że państwa i społeczeństwa mogą błyskawicznie ulec dezintegracji. Upadek przeważnie odbywa się w sposób zaskakujący

i niespodziewany dla przysłowiowych „zwykłych ludzi”. I dlatego warto, abyśmy mieli wtedy możliwość właściwego zdiagnozowania za pomocą języka nadciągających zagrożeń. To pierwszy i konieczny warunek obrony. Wreszcie, ten prawdziwy słowotok oskarżeń o autorytaryzm, nazizm, faszyzm, bolszewizm i nie wiadomo jeszcze jakie potworności uniemożliwia realną krytykę poczynań rządzących. Obecna władza popełniła już kilka błędów, za które można by ją udanie piętnować, być może nawet wymuszając korektę jej zachowań. Jednak jeśli podstawą ataku są groteskowe, niezwykle silne stwierdzenia, to nagle rozmowa staje się niemożliwa. Bo jak z faszystami dyskutować czy pertraktować? I w drugą stronę. Jak oni mają realnie traktować możliwość dialogu, skoro już na wstępie odmawia się im prawa do debaty, używając tak ostrych określeń? A dla osób o bardziej umiarkowanych poglądach pojawia się problem. Jak krytykować obecną władzę, by nie dołączyć do tego chóru nowo powstałych „antyfaszystów”? Ta sytuacja jest też niesamowicie wygodna dla władzy, zwalniając ją już na samym wstępie z obowiązku dyskusji z niepopierającym ją elektoratem. Więc drodzy państwo - chcecie krytykować władze? Używajcie konkretów zamiast wyzywać ich od faszystów i bolszewików. Szanujcie słowa.

7


NZS

Od 35 lat niezmiennie zmieniamy studencką rzeczywistość MATEUSZ KALINOWSKI

WICEPRZEWODNICZĄCY DS. STUDENCKICH I ALUMNÓW ZARZĄDU KRAJOWEGO NZS

Gdyby ktoś zapytał mnie, jaka była moja najlepsza decyzja podjęta podczas studiów, bez wahania powiedziałbym: „wstąpienie do NZS”. Brzmi banalnie? Patrząc na to, że za tymi trzema literkami stoi 35 lat działań na rzecz kreowania studenckiej rzeczywistości, banał zamienia się w piękną historię.

N

ZS czyli Niezależne Zrzeszenie Studentów (nie mylić z NFZ, AZS ani ZUS) - organizacja, którą pierwsi członkowie nazwali żartobliwie „związkiem zawodowym studentów” - obchodzi w tym roku akademickim swoje urodziny. Z dzisiejszej perspektywy trudno wyobrazić sobie, jak wyglądało studiowanie na początku lat 80. Jednak ówczesnym studentom obserwującym niezwykły fenomen, jakim był karnawał Solidarności, zamarzyło się zrobić „coś więcej”. Wszystko zaczęło się od grupki studentów Uniwersytetu Gdańskiego, którzy razem z innymi mieszkańcami Trójmiasta śledzili strajk rozgrywający się na terenie stoczni w sierpniu 1980 roku. Na fali tych wydarzeń powołano

8 | KONCEPT | LUTY 2016

Tymczasowy Komitet Założycielski Niezależnego Zrzeszenia Studentów Polskich. Zbliżająca się końcówka wakacji oraz nieuchronna, coroczna „kampania wrześniowa” spowodowały, że akademiki w miastach znowu zaczęły napełniać się studentami. Wśród studenckiej braci gorąco komentowano wydarzenia, które rozegrały się na Wybrzeżu. Samorzutnie, w całym kraju, zaczęły powstawać

Dokładnie 35 lat temu nasi starsi koledzy rozpoczynali walkę o demokratyzację uczelni wyższych w PRL. Dziś, gdy zmieniły się realia życia, nie tylko studenckiego, jako NZS nadal staramy się budować świadome społeczeństwo obywatelskie oraz kreować wizerunek studenta, który odbiega od negatywnych schematów. komitety założycielskie nowej organizacji. NZS stał się przeciwwagą dla uzależnionego od władz Socjalistycznego Związku Studentów Polskich. Powstanie NZS wywołało oczywisty sprzeciw władz PRL, które nie chciały zgodzić się na rejestrację niezależnej od nich organizacji studenckiej. Po-

czątek 1981 roku upłynął pod znakiem batalii o zarejestrowanie NZS, udało się tego dokonać na mocy kompromisu zawartego między studentami a rządem, kończącego jednocześnie jeden z najdłuższych strajków w historii ruchu studenckiego, tzw. „strajk łódzki”. Rejestracja NZS dawała organizacji wiele możliwości, z których nasi starsi koledzy skorzystali najlepiej, jak umieli. Dla Niezależnego Zrzeszenia Studentów w lutym 1981 roku rozpoczął się niezwykle gorący i burzliwy okres walki nie tylko o demokratyzację życia w PRL, ale także dbania o studenckie sprawy. Mimo wielu represji, które spadły na członków NZS - czy to w okresie stanu wojennego, czy w późniejszych latach (internowania, wyroki, skreślanie z listy studentów) - duch oporu nie słabł. Nowe pokolenie studentów dało o sobie znać w okresie przemian 1989 roku nie zgadzając się z ustaleniami Okrągłego Stołu. Zmiana ustrojowa przyniosła zmiany również w profilu działalności naszej organizacji. Stopniowo NZS przestał być organizacją uwikłaną w wielką politykę, skupiając swoją uwagę na organizacji projektów, wypełnianiu wolnego czasu studentom i przede wszystkim reprezentacji interesów ludzi młodych. Różnorodność zagadnień, które obecnie podejmujemy, jest bardzo duża. W myśl hasła „każdy znajdzie coś dla siebie” zajmujemy się zarówno pomocą innym (np. Wampiriada – akcja honorowego krwiodawstwa), jak i rozwijaniem umiejętności (Drogowskazy Kariery - cykl szkoleń), czy zmianami prawnymi (#MaturaDoPoprawki, akcja Żłobki na Uczelnie). Gdybym chciał napisać o wszystkim, czym się zajmujemy, zapewne nie starczyłoby mi znaków w tym tekście. Tę organizację cechuje coś, czego brakuje innym studenckim tworom - różnorodność. W ciągu tego roku mamy szczególną okazję rozmawiać z byłymi członkami naszego zrzeszenia. Podczas koncertu jubileuszowego jeden z nich zauważył, że wyjątkowość NZS polega na różnorodności (poglądów, spojrzenia na świat, zainteresowań, itp.) członków zrzeszenia i wierze w możliwość kreowania studenckiej rzeczywistości zarówno na poziomie uczelnianym, jak i ogólnopolskim. Dokładnie 35 lat temu nasi starsi koledzy rozpoczynali walkę o demokratyzację uczelni wyższych w PRL. Dziś, gdy zmieniły się realia życia, nie tylko studenckiego, jako NZS nadal staramy się budować świadome społeczeństwo obywatelskie oraz kreować wizerunek studenta, który odbiega od negatywnych schematów.


PRACA obowiązuje na podstawie umowy, jeżeli trwa dłużej niż miesiąc, jest obligatoryjnie płatny, stażysta znajduje się pod opieką mentora, oraz przysługuje mu ubezpieczenie zdrowotne. Na stronie www.stazeipraktyki.pl można znaleźć katalog programów stażowych spełniających kryteria Polskich Ram Jakości Stażów i Praktyk. Kolejnym świetnym sposobem na sprawdzenie jakości oferowanego przez firmę stażu jest strona nieparzekawy.pl. Tutaj w przeciwieństwie do wspomnianej wcześniej witryny nie chodzi o certyfikaty, a o zbieranie opinii byłych stażystów. I tutaj właśnie pojawia się tak naprawdę najważniejsza rada, jeśli chodzi o dobór stażu - warto słuchać opinii ludzi, którzy z oferty firmy już skorzystali. Nie idźcie na staż na siłę. Szkoda byłoby, gdybyście całe wakacje stracili na parzenie kawy w jakiejś korporacji.

O stażu przed stażem TOMASZ LEŚ

PRZEWODNICZĄCY NZS UW , STUDENT TEJ UCZELNI

Większość studentów już nie ma złudzeń - sam dyplom ukończenia studiów nie gwarantuje znalezienia pracy. Przydatność staży potwierdzają także sami pracodawcy. Aż dla 22 proc. z nich odbyty staż, zwłaszcza ten w ich firmie, jest ważnym czynnikiem zachęcającym do zatrudnienia kandydata.

R

ywalizacja na rynku pracy jest bardzo duża, dlatego jeżeli chcecie wejść na rynek z przytupem i po studiach mieć dobrą pracę, poszukiwanie stażu powinniście rozpocząć stosunkowo wcześnie. Jak bardzo? To już zależy od Was. Ja swoją przygodę z

wakacyjnymi stażami rozpocząłem już na pierwszym roku studiów licencjackich. Czy warto? Absolutnie tak. Wielce prawdopodobne, że w momencie, w którym Wasi rówieśnicy będą szukać staży, Wy dzięki zdobytemu doświadczeniu znajdziecie już stałe zatrudnienie. Niemniej jednak temat staży budzi wiele kontrowersji. Jako młode pokolenie musimy być świadomi, że dla wielu pracodawców nasza praca jest bardzo łakomym kąskiem. Możemy za małe pieniądze (albo często i za darmo) wykonywać drobne, ale ważne z perspektywy funkcjonowania firmy zadania. Ostatnio sporym echem odbiła się wypowiedź anonimowego rekrutera, który jasno przyznał - wszyscy w branży są świadomi tego, że wyzyskują stażystów. Odpowiedzią na to, jak uniknąć wykorzystywania przez pracodawcę jest pojęcie “staży wysokiej jakości”. Staż wysokiej jakości to taki, który

Jednak pierwszym pytaniem, jakie nasuwa się młodszym studentom, to gdzie staż znaleźć. Poza tradycyjnym portalami z ofertami pracy, warto szukać na stronach samych firm. Większość poważnych korporacji w Polsce ma swoje programy stażowe. Dobrą ofertą jest także cieszący się coraz większym uznaniem społeczności akademickiej konkurs “Grasz o Staż!”. W jego ramach musicie wypełnić określone zadanie konkursowe (np. przy ofercie stażowej w gazecie codziennej, zadaniem będzie napisanie artykułu) oraz przejść rozmowę kwalifikacyjną. Najlepsi dostają płatne staże wysokiej jakości, po których bardzo duży procent zostaje w firmie swojego stażodawcy na stałe. Pamiętajcie, że staż docelowo może prowadzić do pozostania w miejscu pracy, ale już na warunkach stałego zatrudnienia. Często pracodawcy w ofertach zamieszczają magiczne sformułowanie “najlepsi mają szansę na stałe zatrudnienie”. Oczywiście w większości przypadków jest to zwykły chwyt marketingowy. Warto go uniknąć, zadając potencjalnemu stażodawcy pytanie o wymagania, jakie macie spełnić, aby w pracy pozostać po zakończeniu stażu. Odbyte staże są bardzo ważnym argumentem na rynku pracy. O ile sytuacja w szkolnictwie wyższym się nie zmieni, ich rola będzie cały czas rosła. Niemniej nie dajcie się wrobić. Czasem lepiej za pieniądze parzyć kawę w kawiarni niż za darmo w korporacji. Przynajmniej zarobicie pieniądze, dzięki którym w przyszłości będziecie mogli stworzyć coś własnego.

9


KULTURA

Leonardo DiCaprio i niedźwiadek ŁUKASZ ADAMSKI

KRYTYK FILMOWY TYGODNIKA

„ WSIECI ”

O braku Oscara dla Leonardo DiCaprio krążą już legendy. No, może nie tyle legendy, ile legendarne żarty. Oto w „Zjawie” Alejandro G. Inarritu, który zapewne zgarnie kolejny rok z rzędu pulę oscarową (znów Meksykanie zabierają pracę Amerykanom!), nakręcił scenę walki Leo z niedźwiedziem. Oscara ma podobno dostać właśnie niedźwiedź.

L

iczba memów z niedźwiadkiem ze złotem w łapie i płaczącym Leo za plecami jest większa niż przeróbki Olka Kwaśniewskiego z 0.7, Ryszarda Petru ze swoim EGO na Rubikoniu i Tomasza Lisa w roli 9- letniej Julci piszącej do premier Szydło z twittera with love. No dobra, dosyć śmieszkowania. Leonardo DiCaprio jest przecież aktorem wybitnym. Od nastolatka, gdy dotrzymywał kroku samemu Robertowi De Niro („Chłopięcy świat”), fenomenalnie wcielił się w chorego na zespół

10 | KONCEPT | LUTY 2016

Downa (pierwsza nominacja do Oscara w wieku 19 lat) czy w końcu obnażył twarz Artura Rimbauda u Agnieszki Holland, DiCaprio dowodzi, że jest jednym z najinteligentniej prowadzących swoją karierę aktorów. Niewiele brakowało, by wpadł w szufladkę po roli w „Titanicu”. Szybko jednak odkleił się od wizerunku „boskiego Leo”. Nie przez przypadek maestro Martin Scorsese obsadza go w niemal każdym swoim filmie, zastępując tym samym swój legendarny duet z De Niro. Akademicy przyznający najbardziej pożądaną nagrodę filmową świata - Oscara nie podzielają jednak entuzjazmu reżyserów, krytyków i widzów. DiCaprio zdobył za kreację w „Zjawie” trzeci w karierze Złoty Glob i piątą nominację do Oscara. Tym samym dołączył do prestiżowego klubu wielkich aktorów, którzy w wieku 42 lat mimo pięciu nominacji nie dostali statuetki (Jack Nicholson, Al Pacino, Peter O’Toole, Marlon Brando). Ich późniejsze oscarowe przygody pozwalają DiCaprio patrzeć w przyszłość z nadzieją. No, ale przecież są tacy, którzy Oscara nigdy nie zdobyli, mimo kilku nominacji. Skoro bez statuetki do dziś są Albert Finney, Ed Harris, Annette Bening czy Glenn Close (6 nominacji!) można zastanawiać się nad wpływem sympatii akademików na ich profesjonalny osąd.

Nie można też zapominać, że DiCaprio nie dostawał nominacji za role absolutnie tego godne. Brak uznania za zagranie J. Edgara Hoovera, sfrustrowanego męża w „Drodze do szczęścia” czy sadystycznego rasisty u Tarantino mogą spędzać mu sen z powiek przed oscarową nocą. W Hollywood toczy się kolejna poprawna politycznie debata o rzekomym rasizmie w fabryce snów. Choć akademicy nagrodzili nie tak dawno najważniejszymi Oscarami dwa peany na cześć Murzyn… tfu, Afroamerykanów „Zniewolony” i „Django”, Spike Lee, George Clooney i kilku innych wrażliwych lewicowców zapowiedziało bojkot imprezy. Dlaczego? Bowiem Akademia nie nominowała w tym roku w żadnej z czterech aktorskich kategorii Afroamerykanów. Jak się to łączy z zatroskanym o losy nagrzewającej się efektem cieplarnianym ziemi Leo? Cóż, dwa Oscary przegrał on z Murzynami (Jamie Foxx w 2005 roku i Forest Whitaker w 2007). Jak Akademia wprowadzi parytety, zabraknąć może dla Leo miejsca nawet wśród nominowanych. Tym bardziej trzeba trzymać kciuki, by Oscara sprzed nosa nie zabrał mu w tym roku niedźwiadek. Szczególnie, że o prawa nienominowanych futrzaków, mogą upomnieć się ekolodzy…


GOSPODARKA nictwa pracy jasno wynika, że w perspektywie najbliższych kilku lat największe zapotrzebowanie na nowych pracowników występować będzie wśród informatyków, osób zajmujących się opieka nad osobami starszymi, a także w transporcie, logistyce i motoryzacji. Warto to brać pod uwagę przy wyborze kierunku kształcenia, by edukacja nie okazała się inwestycją chybioną.

Inwestycja w naukę? Tak, ale... KAROL MANYS

DZIENNIKARZ , PUBLIKOWAŁ WE „ WPROST ” I „ RZECZPOSPOLITEJ ”

Wykształcenie to inwestycja – nie wszyscy studenci zdają sobie z tego sprawę. To błąd, bo tak właśnie powinni traktować wybór szkoły a następnie naukę. Jako inwestycję w swoje dorosłe życie.

J

edno jest pewne – na obecnym rynku pracy samo ukończenie wyższej uczelni i zdobycie dyplomu nie jest już żadną gwarancją zatrudnienia i nie chroni przed bezrobociem. Trzeba się z tym oswoić i brać to pod uwagę. Z danych GUS wynika, że liczba osób z wyższym wykształceniem, które (mimo poprawy na rynku pracy) pozostają bez zajęcia sięgała w ostatnich latach ok. 250 tys. osób. Wielu absolwentów wyższych uczelni pracuje też poniżej swoich kwalifikacji lub w zawodach odległych od swego wykształcenia. Ale to wcale nie oznacza, że po ukończeniu szkoły średniej nie należy kontynuować nauki. Wręcz przeciwnie. Pytanie tylko na jakim kierunku? I spełnienie jakich warunków gwarantuje sukces? – Od wielu lat obserwujemy zjawisko masowego kształcenia na wyższych uczelniach i niewłaściwie zaplanowanych karier – mówi Tomasz Hanczarek, prezes firmy Work Service. Problem polega na tym, że w zgodnej ocenie specjalistów od rynku pracy polskie

uczelnie po prostu są niedostosowane do potrzeb pracodawców. Z jednej strony kształcą całe tabuny politologów czy psychologów, na których nie ma aż tak wielkiego zapotrzebowania. Z drugiej – wypuszczają zbyt mało inżynierów czy specjalistów od nowych technologii, których firmy potrzebują i wręcz wyrywają ich sobie z rąk. Owszem, z danych Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego wynikało, że w roku akademickim 2014/2015 najczęściej wybierane kierunki to informatyka, prawo i zarządzanie. Wybory młodych ludzi cały czas rozmijają się jednak z potrzebami

Młodzi ludzie powinni się nastawić, że nie będą już tak jak ich rodzice pracować przez całe życie na jednym stanowisku. rynku. Dynamiczny postęp technologiczny powoduje bowiem, że deficyt informatyków i programistów przekracza 30 proc. a zarobki oferowane im na starcie często dwukrotnie przekraczają te, na które można liczyć w innych branżach. Sytuacja jest więc taka, że z jednej strony absolwenci często nie mogą znaleźć po studiach zajęcia, pracują poniżej kwalifikacji, decydują się na emigrację zarobkową lub wręcz lądują na zasiłku. Z drugiej – przedsiębiorstwa bezskutecznie szukają kandydatów na pewne stanowiska. I tak koło się zamyka. W ocenie Hanczarka wyjście jest jedno – młodzi nie powinni iść po maturze na uczelnię tylko po to, by zdobyć dyplom. Kluczowe jest uzyskanie konkretnej wiedzy i kwalifikacji. O czym warto pamiętać? Z danych biur pośred-

Medal ten ma jednak również drugą stronę. Coraz szybsze i coraz częstsze przekształcenia na rynku pracy powodują, że młodzi ludzie powinni się nastawić, że nie będą już tak jak ich rodzice pracować przez całe życie na jednym stanowisku. - Te czasy bezpowrotnie odeszły już w przeszłość – potwierdza Jacek Męcina, wiceminister pracy. Zwraca uwagę, że młody człowiek, który dziś rozpoczyna studia w swoim życiu będzie zapewne wykonywał kilka zawodów. I tu dochodzi kolejny problem. - Powinniśmy się nastawić na nieustające kształcenie oraz zdobywanie nowych kwalifikacji – podkreśla Agnieszka Chłoń-Domińczak ze Szkoły Głównej Handlowej oraz Instytutu Badań Edukacyjnych. Dlatego też, myśląc o przyszłej karierze, należy szukać tych kierunków, które zapewnią taką wiedzę i umiejętności, które umożliwią w przyszłości stosunkowo łatwe przekwalifikowanie. Na tym jednak nie koniec. Jest bowiem jeszcze jeden czynnik, który może zapewnić sukces. Dane jednoznacznie wskazują, że pracodawcy poszukują do pracy takich kandydatów, którzy są do niej przygotowani nie tylko teoretycznie, ale również praktyczne. I to jest właśnie klucz. – To od aktywności samych studentów zależy czy jeszcze podczas studiów zaczną nawiązywać kontakty z potencjalnymi przyszłymi pracodawcami poprzez praktyki i staże – uważa wiceminister pracy. W innych krajach UE normą jest, że studenci już podczas studiów pracują. W Niemczech praktyki zawodowe rozpoczynają się nawet na wcześniejszych etapach kształcenia. Na szczęście jest to coraz powszechniejsze również w Polsce. Studentom spore możliwości zdobycia praktyki stwarza Unia ze swoimi programami praktyk międzynarodowych czy staży, które często są dofinansowywane. Warto to wziąć pod uwagę. Jak zgodnie podkreślają eksperci – dobra edukacja to jedno. Potrzebne jest jednak jeszcze nastawienie na pracę i operatywność. Tylko połączenie tych czynników daje gwarancję, że edukacja okaże się inwestycją, która w dorosłym życiu nam się zwróci.

11


GOSPODARKA

Młodzi –

nieprędko będziecie zarabiać w euro

KAROL MANYS

DZIENNIKARZ , PUBLIKOWAŁ WE „ WPROST ” I „ RZECZPOSPOLITEJ ”

Był początek września 2008 roku, gdy ówczesny premier Donald Tusk ku osłupieniu słuchaczy zapowiedział na Forum Ekonomicznym w Krynicy, że celem Polski jest wejście do strefy euro do 2011 roku. Nikt wtedy jeszcze nie przypuszczał, że dosłownie kilka dni później dojdzie do upadku Lehman Brothers, jednego z największych banków inwestycyjnych na świecie, co stanie się początkiem gigantycznego kryzysu finansowego. W strefie euro kryzys ten trwa tak naprawdę do dziś. A zdaniem części ekonomistów, Polsce udało się przejść przez niego suchą nogą tylko dlatego, że obietnica Tuska z 2008 roku dotąd nie została spełniona.

O

becnie koszty (choćby rezygnacja z możliwości prowadzenia samodzielnej polityki monetarnej) przeważają nad korzyściami, takimi jak wygoda czy prostsze rozliczenia. Ale prawda jest taka, że wcześniej czy później Polska stanie przed koniecznością podjęcia decyzji o rezygnacji ze swego złotego i przyjęciu w zamian europejskiej waluty. Kiedy to nastąpi? Tego dzisiaj nie wie nikt. Jedno jest pewne – młodzi ludzie powinni się nastawić, że wcześniej czy później złotówki w ich portfelach zostaną zastąpione przez euro.

12 | KONCEPT | LUTY 2016

Ktoś zapyta – a czy strefa euro, zwłaszcza po kryzysie greckim, w ogóle przetrwa? – Przetrwa, bo chcą tego Niemcy, najpotężniejszy kraj w Unii Europejskiej – mówił w jednym z programów radiowych prof. Leokadia Oręziak, ekonomistka ze Szkoły Głównej Handlowej. Podobnego zdania jest też prof. Witold Orłowski, główny ekonomista firmy doradczej PwC. O tym, że istnienie strefo euro jako takiej (z Grecją lub bez niej) jest niezagrożone, jednoznacznie świadczą też wypowiedzi Jean-Claude’a Junckera, szefa Komisji Europejskiej. Mało tego, szef KE zapowiada nawet zacieśnienie współpracy wewnątrz strefy. To zaś oznacza, że w najbliższych latach wspólnota europejska zacznie się ogniskować właśnie wokół swojej waluty. Łącznie z tym, że

Jeśli dziś rozmawiamy o walucie w polskich portfelach za kilka lat, to należy się nastawić, że będą to raczej złotówki, nie euro. wspólny europejski budżet będzie stopniowo zastępowany budżetem strefy euro. Co to oznacza dla Polski? – Jeśli poważnie myślimy o europejskiej przyszłości naszego kraju, powinniśmy jak najszybciej zacząć rozmowę na temat przystąpienia do eurolandu, by pociąg nam nie odjechał. I moment na to jest naprawdę ostatni – podkreśla eurodeputowany Bogusław Liberadzki. Do przyjęcia wspólnej waluty zobowiązuje nas traktat o wejściu Polski do UE (bez wskazywania konkretnej daty). Aby w ogóle móc rozmawiać

o rezygnacji ze złotego i ewentualnym zastąpieniu go euro, najpierw należy jednak zmienić polską Konstytucję, która jednoznacznie stwierdza, że walutą, jaką posługujemy się w Polsce jest złoty. Do zmiany ustawy zasadniczej konieczna zaś jest polityczna zgoda 2/3 posłów. Obecnie to nierealne i wszystko wskazuje na to, że w kolejnej kadencji Sejmu też będzie mało prawdopodobne. Tym bardziej, że również w polskim społeczeństwie przeważa sceptycyzm. O ile przed przystąpieniem Polski do UE ponad 60 proc. Polaków było za przyjęciem euro, obecnie proporcje się odwróciły. Od kilu lat przeciwników wspólnej waluty systematycznie zresztą przybywa. I dziś jest ich 60-70 proc. Ludzie obawiają się głównie wzrostu cen. Pozytywne skutki dostrzega tylko 30 proc. badanych. Największa z nich, to wygoda. – Na razie strefa euro jest dla nas mało atrakcyjna. Niech najpierw sami załatwią swoje problemy – podkreśla Marek Belka, prezes NBP. Ale nawet on przyznaje, że w perspektywie kilku lat będziemy musieli się nad tym zastanowić i o ile z ekonomicznego punktu widzenia w tej chwili nie widać korzyści z przystępowania, to politycznie jest to nieuniknione. Trzeba jednak pamiętać, że nawet jeśli kraj spełnia wszystkie kryteria wymagane, by móc aspirować do tej grupy (dotyczą m.in. inflacji i deficytu) i podejmie decyzję, że chce do niej wstąpić, przejść jeszcze musi dwuletni okres, w którym kurs jego waluty wobec euro musi się mieścić w pewnych widełkach. W praktyce czas od podjęcia decyzji o wejściu do strefy do płacenia tą walutą w sklepie, to co najmniej 3 lata. Przy założeniu, że przyjęciem nowego członka zainteresowany jest sam euroland.


TEGO POTRZEBA MŁODYM PRZEDSIĘBIORCOM DODATEK

- DODATEK EKONOMICZNY

WŁASNA FIRMA?

TO NIE JEST ZŁY POMYSŁ Praca w korporacji – nie mój klimat. Liczyć na znalezienie zajęcia w mniejszej firmie – nie odpowiada mi. Wyjeżdżać nie chcę. Co w tej sytuacji robić? Coraz więcej młodych ludzi decyduje się na założenie własnego biznesu. – Ze wszelkich analiz wynika, że w najbliższych latach w Polsce bardzo szybko będą się rozwijać usługi. W ten sposób pojawi się i będzie rozszerzać spora przestrzeń gospodarcza, którą młodzi z powodzeniem mogą wykorzystać – przekonuje Jacek Męcina, wiceminister pracy.

KAROL MANYS

DZIENNIKARZ , PUBLIKOWAŁ WE „ WPROST ” I „ RZECZPOSPOLITEJ ”

A warunki ku temu rzeczywiście są sprzyjające. Ze względu na stosunkowo wysokie, choć nie najwyższe w Europie, bezrobocie wśród młodych (ponad 20 proc.), osoby poniżej 25 roku życia mogą liczyć na wsparcie przy uruchamianiu własnych firm. Niektórzy wręcz twierdzą, że młodym mogą pozazdrościć osoby starsze, które na takie preferencje liczyć nie mogą. Ma to być jednak jedna z recept na problemy na rynku pracy oraz zachęcenie młodych do przedsiębiorczości. Brzmi atrakcyjnie? Jasne. Własna firma, niezależność, możliwość samodzielnego decydowania o swoim losie… Pomysłów na dobry biznes też nie brakuje. Ot, choćby jeden z nich – mobilne przedszkole. Absolwentka pedagogiki, która normalnie miałaby zapewne problemy ze znalezieniem dobrej pracy u kogoś decyduje się na własną działalność. Jeździ po weselach, gdzie opiekuje się dziećmi gości i organizuje im atrakcyjne zajęcia. Ma zajęte terminy na kilka miesięcy do przodu.

Wiadomość o możliwości wsparcia na początku działalności firmy jest tym bardziej ciekawa, że jako jedną z podstawowych przeszkód przy uruchamianiu własnych firm młodzi wskazują brak środków finansowych na start. Skąd student ma wziąć kapitał? Ten właśnie problem ma rozwiązać jeden zprogramów, jaki został uruchomiony niedawno – „Wsparcie w starcie”. Wiadomo już, że cieszy się sporym zainteresowaniem. Warto go wziąć pod uwagę, bo oferuje warunki, jakich naprawdę nie oferuje nikt inny na rynku. Do kogo program jest adresowany?

może uzyskać ponad 80 tys. bardzo preferencyjnie oprocentowanej pożyczki. Jej spłatę można rozłożyć nawet na 7 lat, przy czym uzyskać można nawet roczną karencję w spłacie rat kapitałowych. Innymi słowy – przez 12 miesięcy spłaca się tylko odsetki. A ich wysokość rzeczywiście jest niespotykana w żadnym innym banku – 0,44 proc. w skali roku.

Na niskich kosztach zalety się jednak nie kończą. Jeśli młody przedsiębiorca zechce zatrudnić u siebie osobę bezrobotną, może dodatkowo uzyskać pożyczkę uzupełniającą w wysokości 6-krotności przeciętnego wynagrodzeMłodym Polakom pomysłów nia, czyli prawie 24 tys. zł na dobry biznes nie brakuje, z możliwością częściowego jej umorzenia.

jeśli tylko pogłówkować. Ot, choćby jeden z nich – mobilne przedszkole…

Bank Gospodarstwa Krajowego, który jest jego operatorem informuje, że mogą z niego korzystać absolwenci szkół średnich i wyższych przez 4 lata od otrzymania dyplomu lub ukończenia szkoły. Warunek, by osoba, która decyduje się, by wziąć w nim udział nie wykonywała innej pracy zarobkowej. Jeśli chce uruchomić firmę

Wsparciem, również finansowym, służą też Urzędy Pracy, które dysponują funduszami na pomoc osobom bezrobotnym. W planie finansowym Funduszu Pracy na ten rok zarezerwowano ponad 614 mln zł w celu dofinansowanie osób zdecydowanych na podjęcie własnej działalności gospodarczej. Otrzymać można ponad 22 tys. zł. Własna firma, to oczywiście brzmi dumnie. Problem w tym, że założenie firmy, to

nie tylko kokosy. Wiele osób odstrasza też perspektywa formalności, jakie trzeba wcześniej spełnić. Tu jednak warto uspokoić młodych ludzi. Obecnie firmę można już założyć w kilka minut przez Internet, praktycznie bez konieczności wychodzenia z domu. Wystarczy wejść na stronę: www.firma.gov.pl. W toku są też zmiany przepisów, które mają sprawić, że formalności w ZUS czy urzędach skarbowych nie będą już udręką. Urzędnicy mają się stać swego rodzaju asystentami przedsiębiorców, traktować ich jak partnerów i służyć im pomocą a nawet radą. Niektórzy obawiać się mogą braku doświadczenia w biznesie. Również tu do dyspozycji jest jednak wsparcie oraz cała masa bezpłatnych szkoleń, porad, seminariów. Organizuje je np. Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości (parp. gov.pl). - Jeśli ma się dobry pomysł, a te często leżą na ulicy, nie warto zrezygnować z przedsiębiorczości. Tym bardziej, jeśli ma się szansę na realizację swoich pasji. To jeden z warunków udanego biznesu – przekonuje Piotr Kamiński, wiceprezydent Pracodawców RP.

| KONCEPT | 13

-


DODATEK

JAK I CZYM KONKUROWAĆ NA UNIJNYM RYNKU ? Jedni mówią, że to największa porażka Polski po 25 latach transformacji gospodarczej i mamy już bardzo mało czasu, by to zmienić. Drudzy uspokajają, że to normalne, bo przecież wciąż jesteśmy krajem na dorobku i nie od razu Rzym zbudowano. Bez względu na to do której z powyższych opinii się przychylamy, jedno nie ulega wątpliwości – polskiej gospodarce pod względem konkurencyjności i innowacyjności wciąż daleko do Ligi Mistrzów.

JAROSŁAW GAJEWSKI

ZASTĘPCA REDAKTORA NACZELNEGO „ KONCEPTU ”

C

zy szósty siódmy pod względem potencjału kraj Unii Europejskiej, po ćwierćwieczu budowania swojej własnej drogi do bogactwa i 11 latach, jakie minęły od formalnego przystąpienia do europejskiej rodziny, dobrze wykorzystuje wszystko to, co może posłużyć do realnego rozwoju? Hm….- odpowiedzą optymiści. Nie – odpowiedzą sceptycy. Moglibyśmy oczywiście kontynuować tę wyliczankę oraz kłaść na szali argumenty jednych i drugich w nieskończoność, ale przejdźmy wpierw do faktów, a potem do propozycji rozwiązań. Dziś, przeciętny Polak dużo pracuje, ale mało zarabia. Według danych Eurostatu (dane za 2013) dorosły Polak pracuje 40,7 godzin tygodniowo, co znacznie przekracza średnią unijną: 37,2 godzin. Na drugim biegunie są obywatele bogatszych krajów tzw. starej Unii – Holendrzy (30,3), Duńczycy (33,6), czy Irlandczycy (35). Średnia miesięczna pensja w Polsce to trochę więcej niż równowartość 800 euro, co plasuje nas w ogonie Europy.

14 | KONCEPT | 2016

Podobnie jest w przypadku form zatrudnienia – 1/3 pracowników funkcjonuje w oparciu o tzw. umowy śmieciowe. To niestety mało chlubny rekord wśród krajów Unii. Dzisiejsza diagnoza jest taka: owszem, mamy sporo atutów (duży rynek, znakomite położenie, niezłą już infrastrukturę), ale zasadni-

Największe i najsilniejsze gospodarki świata budują swój przyszły potencjał w dużej mierze o sektor „Badania i Rozwój” czą realną przewagę konkurencyjną naszego kraju stanowi tania siła robocza. Niskie zarobki Polaków są (obok wymienionych wyżej) głównym powodem, dla którego zagraniczne koncerny inwestują w Polsce. To sprawia, że powstają w naszym kraju głównie montownie potrzebujące taniej siły roboczej. Jeśli dodamy do tego – niczym nie podparte przekonanie, że dotacje unijne zbudują fundamenty pod długofalowy rozwój – to mamy w zasadzie pełnię naszego problemu strukturalnego. Harujemy jak woły, zarabiamy jak mrówki, a co najbardziej irytujące: cały czas podnosimy nasza wydajność pracy/produktyw-

ność! Jeszcze 10 lat wyniosła ona trochę więcej niż 50 proc. średniej unijnej, dziś to już grubo ponad 70 proc.

to miejsce teraz, produktywnych miejsc pracy, pojawią się łańcuchy efektywnej współpracy między firmami i będziemy mogli pochwalić się strukturą eksportu zdecydowanie lepszą jakościowo niż dziś.

Jak przerwać to błędne koło i nie wpaść w prognozowaną przez wielu ekonomistów dla naszego kraju tzw. pułapkę średniego dochodu Mimo opisanych powyżej (middle income trap)? Odzjawisk i przedstawionych powiedź wydaje się banalna: danych, Polska ma potenpodnosząc konkurencyjność cjał i możliwości, by dość oraz innowacyjność polskiej szybko zacząć nadrabiać gospodarki. Odpowiedź badystans do krajów tzw. starej nalna, ale tak naprawdę bezUnii. Mamy wysokiej klasy alternatywna. Dziś, najwiękspecjalistów, mamy absolsze i najsilniejsze gospodarki wentów uczelni, którymi świata budują swój przyszły potrafią zachwycać się oraz potencjał w dużej mierze doceniać najlepsze koncerny o sektor „Badania i Rozwój” i korporacje świata. Potrze(Research & Development). ba stworzyć realne zachęty Polska, jeśli chce skutecznie (kłania się system podatkodoganiać najlepszych, musi wy) do zasysania innowacyjw ciągu najbliższej dekady nych rozwiązań i produktów dokonać skoku cywilizacyjdla polskich firm, dobry nego w dziedzinie innowamechanizm współpracy cyjnej gospodarki, zwłaszcza między biznesem, a polskimi przemysłu. Im więcej będzieuczelniami, który będzie my mieli dużych i średnich korzystny dla obu stron. firm potrafiących zaprzęgać Oraz wspierać polskie marki nowoczesne technologie do w eksporcie produktów produkcji i tworzenia marek, „Made in Poland” opartych tym szybciej pojawi się o wiedzę. zdecydowanie więcej niż ma

* Na podstawie raportu Komisji Europejskiej „Innovation Union Scoreboard 2015”

Wydajność pracy w Polsce na tle wybranych krajów UE Irlandia Szwecja Francja Hiszpania Niemcy Wlk. Brytania Polska Czechy Węgry Bułgaria

135 114 116 111 107 99 74 72 71 43

(jako proc. średniej w UE)*

* Na podstawie Eurostatu, dane na koniec 2013 r.


DODATEK

SŁABOŚCI I ATUTY RYNKU PRACY

do wypłacania wyższych pensji i dbania o pracowników. Bo jeśli przedsiębiorstwa będą zarabiać, potrzebować będą rąk do pracy, a jeśli sprzedawać będą tak dużo, że zacznie im brakować pracowników – podniosą im pensje. Co zrobić, by osiągnąć taki stan? Przedsiębiorcy zgodnym chórem mówią: mniej podatków, administracyjnych obostrzeń i biurokratycznej mitręgi. Ale dodają jeszcze jedno – potrzebujemy pracowników, którzy dostosowani są do naszych potrzeb. - Niestety, dziś sytuacja jest taka, że edukacja i rynek pracy po prostu nie widzą swoich potrzeb – podkreśla Agnieszka Chłoń-Domińczak ze Szkoły Głównej Handlowej i Instytutu Badań Edukacyjnych. Jej zdaniem aktualnie to jeden z głównych problemów polskiego rynku pracy.

Zarobki, zarobki i jeszcze raz zarobki. Dostosowane do europejskich standardów. Ktoś jeszcze doda: mniej umów śmieciowych i stabilizacja. To najczęstsze odpowiedzi, jakie można usłyszeć, gdy zapytać o zmiany, jakich potrzebuje polski rynek pracy. Czy to prawdziwa odpowiedź? Niekoniecznie. Co w tej sytuacji zrobić? Andrzej Wysmołek, prodzieBo kluczowe wydaje się co innego – patrzenie na rynek.

KAROL MANYS

DZIENNIKARZ , PUBLIKOWAŁ WE „ WPROST ” I „ RZECZPOSPOLITEJ ”

D

otyczy to wszystkich – zarówno pracodawców jak i pracowników. Nie da się narzucić firmom, by zaczęły wypłacać swoim ludziom pensje jak w zachodnich krajach. Nie da się odgórnie nakazać im, by nie zatrudniały na umowach cywilnoprawnych. A w Polsce rzeczywiście jest to narastający problem. Opublikowany pod koniec kwietnia br. raport Komisji Europejskiej wskazuje, że w u nas aż 27 proc. osób pracuje na podstawie umów czasowych oraz cywilnoprawnych, czyli tzw. śmieciówek. Jest to poziom wyższy, niż w jakimkolwiek innych europejskim kraju. I z jednej strony, daje to przedsiębiorcom dużą elastyczność w razie napotkania problemów na rynku (z pracowników

zatrudnionych na umowach cywilnoprawnych łatwiej zrezygnować), umożliwia oszczędności na tzw. kosztach pracy (nie odprowadza się tak wysokich składek, np. na ZUS), a w konsekwencji umożliwia większą konkurencyjność na rynku (ze względu na niższe koszty w stosunku do firm nie stosujących takich praktyk). Z drugiej – proceder ten negatywnie wpływa na rynek (powoduje nierówną konkurencję między firmami) i krzywdzi samych pracowników (pozbawia się ich uprawnień pracowniczych czy składek, które będą mieć wpływ na wysokość emerytur). Stąd pomysł, by tego rodzaju umowy oskładkować na takich samych zasadach jak etaty i prawnie ograniczyć możliwość zawierania umów terminowych. Większość z nich ma wejść w życie od 2016 r. Ale nie oszukujmy się, tylko prawidła ekonomii mogą zmusić rynek pracy do rzeczywistych zmian, a firmy

kan ds. studenckich Wydziału Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego uważa, że najważniejsze, by już w szkołach zbudować odpowiedni system praktyk i przyzwyczajania młodych ludzi do pracy. Chodzi o to, by zdoby-

nienie szkolnictwa zawodowego. Jeszcze niedawno zawodówka uznawana była przez niektórych za synonim niskiego statusu na rynku pracy. Teraz zaczyna się to zmieniać. Coraz częściej okazuje się, że absolwentowi dobrej szkoły zawodowej dużo łatwiej znaleźć pracę, niż studentowi mało atrakcyjnego kierunku wyższej uczelni. System edukacji to jedno, ale jest jeszcze jeden czynnik, na który zwracają uwagę specjaliści od rynku pracy. Szczególnie w kontekście dynamicznych zmian demograficznych, jakie w najbliższych latach czekają polski rynek pracy. Chodzi o dostosowanie się do szybkiego starzenia się społeczeństwa. Lada moment na emerytury zaczną przechodzić coraz liczniejsze roczniki powojennego wyżu demograficznego, a z drugiej – na rynek wchodzić będą coraz mniej liczne roczniki niżu. W efekcie firmy będą mieć coraz większy problem z prostą zastępowalnością pracowników. A wszystko to przy dynamicznym rozwoju nowoczesnych technologii i coraz starszych załogach.

W Stanach Zjednoczonych standardem jest, że już uczniowie szkół średnich pracują podczas wakacji. Nawet nie po to, by zarabiać, ale by uczyć się etyki pracy. wali nawyki, które potrzebne im będą później w pracy. W podobnym duchu wypowiadają się też właściciele firm. Podkreślają, że podczas rekrutacji często mają do czynienia z kandydatami, którzy mają wysokie ambicje i wymagania finansowe, a brakuje im podstawowych umiejętności praktycznych. - W USA standardem jest, że już uczniowie szkół średnich pracują podczas wakacji. Nawet nie po to, by zarabiać, ale by uczyć się etyki pracy – zauważa prof. Andrzej Rabczenko z Politechniki Warszawskiej. Dlatego też, tak istotne jest również wzmoc-

W tej sytuacji jedynym rozwiązaniem jest przekonanie pracowników, że nieustannie powinni się kształcić i podnosić swe kwalifikacje. Jeśli wszystkie te zjawiska mają nie doprowadzić do załamania się funkcjonowania polskich firm i gospodarki, zmiany potrzebne są już teraz. Powoli są zresztą wprowadzane. Szkoły i uczelnie premiowane są za współprace z pracodawcami. Opracowywane są też programy aktywizacji osób starszych i dojrzałych. Wszystko po to, by jak najdłużej pozostawali oni na rynku pracy i byli do niego jak najlepiej dostosowani. | KONCEPT | 15


DODATEK

BANKOWA

APLIKACJA MOBILNA – NIE TAKA PROSTA SPRAWA

Aplikacje bankowości mobilnej nie są już nowością, pierwsze wdrożenia miały miejsce mniej więcej 5 lat temu, a dzisiaj stanową już stały element oferty banków i wciąż się rozwijają. Banki przebyły bardzo długą drogę budując swoje kanały elektroniczne, napotykając w jej trakcie wiele problemów i trudności, z którymi lepiej lub gorzej musiały się uporać.

PIOTR STERCZAŁA

CZŁONEK ZARZĄDU OBSERWATORIUM . BIZ

P

ierwszym problemem jaki banki napotkały, jeszcze przed wdrożeniem pierwszych aplikacji było pytanie „czego chcą klienci?”. Było to pytanie o tyle trudne, że ciężko było odpowiedzieć na potrzeby które jeszcze nie istniały. Wprawdzie istniały wcześniej mobilne wersje stron internetowych banku, ale były one traktowane jedynie jako dodatek do bankowości internetowej i zarówno klienci jak i banki nie przykładały do nich wiele uwagi. Dopiero wraz z dynamiczną popularyzacją smartfonów okazało się, że bankowość mobilna może być kanałem równorzędnym swojemu internetowemu odpowiednikowi. Większość banków w pierwszym etapie postawiło na przeniesienie zakresu funkcjonalnego swoich stron mobilnych do aplikacji. Był to głównie dostęp do

16 | KONCEPT | 2016

informacji o rachunkach i innych produktach bankowych, prostych przelewów na zdefiniowane rachunki czy zakładanie lokat. Ciekawym podejściem wykazał się Bank Zachodni WBK, który bardzo aktywnie komunikował się ze swoimi klientami za pośrednictwem portalu bankpomyslow.bzwbk.pl oraz bankowego bloga. Wraz z popularyzacją mediów społecznościowych, banki zaczęły wykorzystywać je do komunikacji z klientami, także w kontekście popularyzowania i rozwijania swoich aplikacji mobilnych. Po udostępnieniu pierwszych wersji aplikacji, uzyskaniu wstępnej aprobaty klientów, banki stanęły przed kolejnym dylematem. Jakie powinny być kolejne funkcjonalności? Banki wdrażając kolejne funkcje muszą brać pod uwagę wiele czynników takich jak kwestie prawne i regulacyjne, aspekty marketingowe nowych funkcjonalności, oczekiwania klientów oraz wartość biznesową jaką poszczególne zmiany przyniosą. Wszystkie te czynniki są bardzo istotne i mają wpływ na ostateczny kształt i priorytet poszczególnych projektów informatycznych. Zdarzało się, że banki wdrażały nowe rozwiązania, których zastosowanie w realnym świecie było nikłe. Przykładem takiej funkcjonalności mogą być płatności zbliżeniowe NFC SIM-Centric. To płatności oferowane we współpracy z wybranym operatorem telefonii komórkowej. Klienci banków mają jednak bardzo ciężkie warunki wejścia – muszą być równocześnie klientem danego banku, jak

i operatora, posiadać telefon obsługujący technologię NFC oraz wymienić kartę SIM na wersję NFC. To wszystko powoduje, że tylko bardzo niewielki procent klientów jest w stanie płacić w ten sposób. Płatności takie oferuje dziś kilka banków m.in. mBank, Raiffeisen Polbank, Alior Bank, ING Bank Śląski czy Getin Bank. Gdy zapadną już wszystkie decyzje dotyczące tego, jakie funkcjonalności zostaną udostępnione klientom, ważne jest, aby przemyśleć jak zostaną wdrożone i jak mają docelowo wyglądać. Dużym wyzwaniem, które początkowo było nieco zanie-

Dopiero wraz z dynamiczną popularyzacją smartfonów okazało się, że bankowość mobilna może być kanałem równorzędnym swojemu internetowemu odpowiednikowi. dbane, jest prezentacja i użyteczność funkcji. Ergonomia aplikacji jest kluczowym elementem decydującym o tym, czy klienci będą z nich korzystać. Łatwość obsługi oraz ciekawy i intuicyjny interfejs to klucze do sukcesu, jakim jest zadowolenie klientów. Dzisiaj jest już dużo łatwiej budować wygodne aplikacje ponieważ przez lata wypracowane zostały standardy użyteczności, a użytkownicy poszczególnych systemów operacyjnych przyzwyczaili się do pewnych specyficznych elementów i wyglądu. Zanim jednak banki zabiorą się za wprowadzanie nowych funkcji, konieczna jest analiza zagrożeń i ryzyk jakie niesie za sobą ich wdrożenie. Ze względu na to, że aplikacje bankowe dają klientom dostęp do ich pieniędzy i danych, kwestia ich bezpieczeństwa jest kluczowa. Zabezpieczenie aplikacji

jest bardzo skomplikowanym i wielowarstwowym problemem. Po pierwsze należy zdecydować o poziomie i typie autoryzacji wymaganym dla poszczególnych akcji. Logowanie w większości aplikacji wymaga dziś podania jedynie hasła lub PIN’u mobilnego, natomiast wykonywanie transakcji na rachunki dowolne wygląda różnie w zależności od banku. W BZ WBK po dodaniu urządzenia do zaufanych można wykonywać takie przelewy bez dodatkowej autoryzacji, natomiast w bankach takich jak Millennium, Pekao czy w Eurobanku wykonywanie każdej transakcji wymaga potwierdzenia hasłem mobilnym. Jest to kompromis pomiędzy wygodą a stosowaniem rygorystycznych zasad potwierdzania wykonywanych przez klienta transakcji. Innym aspektem jest zabezpieczenie aplikacji przed zewnętrznymi atakami takimi jak wirusy, malware czy spyware. Ostatnim, ale równie ważnym aspektem wdrażania aplikacji mobilnych jest komunikacja. Coraz nowsze i zaawansowane technicznie funkcjonalności muszą zostać w prosty sposób opisane i wytłumaczone klientom. Z tego powodu banki bardzo mocno starają się, aby informacje zawarte na stronach internetowych były pełne i opisane w jak najprostszy sposób. Często decydują się też na tworzenie dedykowanych stron internetowych poświęconych wyłącznie ich aplikacjom mobilnym np. http://www.mobilnybank. pl/ banku Raiffeisen Polbank. Są to działania o tyle ważne, że w przypadku gdy użytkownik natknie się na problemy, z którymi nie potrafi sobie poradzić istnieje duże ryzyko, że już nigdy nie będzie chciał skorzystać z danej funkcjonalności lub nawet samej aplikacji. Późniejsze przekonanie takiego klienta do ponownego użycia aplikacji jest bardzo trudne.


PODRÓŻE kurkumy. Po powrocie z meczetu, wykłada się go na olbrzymie, metalowe tace. Na ryżu ląduje odcedzone mięso, pietruszka i posiekane orzechy. Za dekoracje służą wygotowane koźle głowy.

Ahmad się żeni GRZEGORZ KRÓL DZIENNIKARZ , TURYSTA , PROWADZI PORTAL „ PERON 4 . PL ”

Dwadzieścia kozłów ginie, zanim słońce wychyli się zza gór. Po chwili mięso ląduje w olbrzymich garach. Beduiński mensaf będzie przysmakiem dla gości. Witajcie na weselu w Jordanii. Rodziny narzeczonych bawią się tu osobno, a pannę młodą mężczyźni mogą zobaczyć przez krótką chwilę. W białym kapturze na głowie.

S

łońce praży niemiłosiernie. Dopiero, gdy zaczyna chylić się ku zachodowi, temperatura nieznacznie spada. W domu Ahmada, w leżącej u podnóża gór spokojnej wiosce Szobak, to znak, by rozpocząć pierwszy dzień uroczystości. Za dwa dni mężczyzna zostanie mężem młodziutkiej Menal. Pod podłużnym namiotem, przygotowanym z grubych płacht i koców, gromadzą się mężczyźni z ponad stuosobowej rodziny. Młodzi ubrani są w dżinsy i podrabiane koszulki nike i adidasa. Starsi przychodzą w długich dżalabijach i wyszywanych czerwienią arafatkach. To oni zaczynają imprezę. Ustawieni w rzędzie nucą tradycyjne melodie, które przeradzają się w nabierający coraz większego tempa, donośny śpiew. Biegający wzdłuż szeregu „dyrygent” wymachuje drewnianym kijem. Tłum podskakuje, wykonuje skłony jak w transowym, plemiennym tańcu. Śpiewy i rytmiczny odgłos bębnów słychać też z niewidocznego dla mężczyzn, zadaszonego tarasu. Tam bawią się kobiety. Cały dzień spędzają osobno. Czasami tylko wychodzą, by popatrzeć na tańczących mężczyzn.

Podobna impreza odbywa się kilka kilometrów dalej, w domu panny młodej. – Taka tradycja. Jej goście przyjadą jutro na obiad – mówi mi Mazin, brat pana młodego. Żeby ożenić się z Menal, Ahmad musiał powiadomić o tym zamiarze swoich rodziców. Ci udali się z prośbą do domu dziewczyny. Dwa tygodnie później odbyło się niewielkie przyjęcie. Spisano małżeński kontrakt, a młodzi założyli sobie obrączki. Od tego czasu mogli zacząć się spotykać. Narzeczonej parze nieodłącznie towarzyszyli bracia lub siostry dziewczyny. Można powiedzieć, że Menal miała sporo szczęścia. W islamie małżeństwa zazwyczaj aranżowane są przez rodzinę i młodzi często w ogóle się nie znają. A Ahmad nie był przypadkowym mężczyzną. Mieszkają niedaleko, z widzenia znali się niemal od dziecka.

GOTUJEMY MENSAF Noc z czwartku na piątek nie należy do zbyt długich. Kozy muszą zginąć przed świtem. Rzeź odbywa się niezwykle sprawnie. Ofiary pojedynczo wyciągane są z dużego stada, w ruch idą ostre jak brzytwa noże. Ziemia nasiąka krwią, a pozbawione głów ciała podawane są dalej. Jedni ściągają ze zwierząt skóry, inni dzielą mięso na porcje. Gdy po niespełna godzinie wschodzi słońce, dwadzieścia zwierząt nie żyje.

Wybija czternasta. Nadjeżdżają mężczyźni z rodziny Menal. Zajmują miejsca przy stolikach i rzucają się na jedzenie. Biorą w palce cienki chleb, wyciągają co lepsze kąski mięsa, zlepiają je z polanym jogurtem ryżem i wkładają do ust. Obiad zostaje dosłownie pochłonięty. Nie mija nawet pół godziny i... wszyscy rozchodzą się do domów. To koniec wizyty? – Każdy ma swoje zajęcia. Grunt, że dobrze pojedli. Teraz nasza kolej – śmieje się jeden z kuzynów Ahmada. Rodzina pana młodego nie potrzebuje nawet plastikowych stolików. Siadają wokół tac pełnych jedzenia. Tuż obok kuchni, na pokrytej pyłem ziemi. Smakuje wybornie, nic tylko lizać ociekające tłuszczem palce.

W KOŃCU BĘDĄ SAM NA SAM Wieczorem jedziemy po Menal. Kawalkada samochodów trąbi zawzięcie, gdy pokonuje górskie dróżki i wjeżdża do centrum Szobaku. Po kilkunastu minutach pożegnań kobiety zabierają dziewczynę z rodzinnego domu. Po powrocie Menal trafia na specjalnie przygotowany tron. Wprowadzeniu Ahmada towarzyszą strzały z karabinów. Jest pierwszym mężczyzną, który w trakcie tych trzech dni wchodzi na terytorium zarezerwowane dla kobiet. Znów słychać śpiewy i muzykę. Młodzi przekładają obrączki z prawych na lewe dłonie. To znak, że zostali mężem i żoną. Ahmad w końcu może pocałować dziewczynę. Gdy wychodzą, twarz Menal skrywa ogromny, spiczasty kaptur. Młodzi wsiadają do białego mercedesa i udają się na noc poślubną. W wynajętym na tę okazję apartamencie w końcu będą mogli być ze sobą sam na sam.

Pozostaje napełnić olbrzymie gary. Mięso gotować się w nich będzie przez kilka godzin. Najpierw w wodzie. Po pewnym czasie dodany do niej zostanie specjalnie przygotowany jogurt w postaci zbitego w kule wysuszonego, białego proszku. Gdy mężczyźni kręcą się nad paleniskiem, kobiety gotują ryż z dodatkiem

17


SPOŁECZEŃSTWO

Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy MATEUSZ ZARDZEWIAŁY

LAUREAT KONKURSU DZIENNIKARZ

„ KOCEPTU ” ,

Kresy Wschodnie II RP, któraś z mroźnych nocy 1922 roku. Kilku mężczyzn stoi na krawędzi lasu. Palą papierosy nerwowo zerkając na roztaczającą się przed nimi polanę. Każdy z nich dźwiga na plecach noskę - ciężki pakunek wypchany kontrabandą. W kieszeniach płaszczy mają rewolwery, wódką rozgrzewają ciała. To przemytnicy. Gotowi na wszystko. Również na śmierć.

KRZYŻÓWKA

18 | KONCEPT |

LUTY

2016

Ś

mierć, którą w pogrążonej w chaosie sowieckiej Rosji można znaleźć łatwiej niż porządne pończochy. Dosłownie. Dlatego hojnie opłacani straceńcy przemycają z Polski do ZSRS deficytowe towary. I tu wracamy do przebywających na krawędzi lasu dżentelmenów. Wśród nich znajduje się weteran wojny polsko-bolszewickiej 1920 roku - Sergiusz Piasecki. To prawdziwy człowiek renesansu - potrafi strzelać, włamywać się do cudzych domów, a w wolnych chwilach czyta Puszkina i maluje obrazy. W sierpniu 1922 roku Sergiusz został agentem II Oddziału (wywiad II RP). Pracował ofensywnie, wielokrotnie przekraczając zieloną granicę. Oczy-

wiście z noską na plecach - w końcu w ZSRS nigdy nie można było wykluczyć pogawędki z oficerami NKWD, a wówczas zdecydowanie lepiej być przemytnikiem niż szpiegiem. Szczególnie, gdy informacje wywiadowcze zdobywa się m. in. sprzedając kokainę wysoko postawionym radzieckim wojskowym. W 1926 roku niepracujący już w wywiadzie Piasecki dokonuje napadu z bronią w ręku. Sąd wydaje wyrok śmierci. „Praca Piaseckiego była bardzo wydajna, informacje stanowiące poważną wartość, wykazał duże oddanie się sprawie polskiej, odznaczał się brawurową odwagą”. To treść zaświadczenia II Oddziału z 1930 roku, które uratowało Piaseckiemu życie. Dzięki niemu zamiast przed pluton egzekucyjny trafił na 15 lat do więzienia na Świętym Krzyżu, najcięższego w II RP. Więzienia, które ostatecznie uśmierciło awanturnika Piaseckiego - zmartwychwstał w nim jako pisarz. Ale to już część historii, którą musicie poznać osobiście. Np. zaczynając od lektury najgłośniejszej z jego powieści - „Kochanka Wielkiej Niedźwiedzicy”.


PSRP

STUDENT W INTERNECIE CZYLI KONSEKWENCJE NADUŻYWANIA „WOLNOŚCI SŁOWA” JUSTYNA ROKITA

RZECZNIK PRAW STUDENTA

Często wydaje się, że wydalenie ze studiów za wpis na portalu społecznościowym jest niemożliwe. To bardzo mylne przeświadczenie. Takie przypadki zdarzają się coraz częściej.

P

odczas ślubowania przy rozpoczynaniu studiów, przyrzeka się dbałość o godność i honor studenta, dobre imię uczelni i przestrzeganie przepisów. W przypadku kierunków podlegających specjalnym uregulowaniom mowa jest również o zasadach etyki obowiązujących w danym zawodzie. Jest to niezwykle istotne z punktu widzenia odpowiedzialności dyscyplinarnej, do której studenci mogą być pociągnięci na mocy przepisów ustawy z dnia 27 lipca 2005 roku Prawo o szkolnictwie wyższym (dalej: „Ustawa”). Artykuł 211 Ustawy stanowi, że za naruszenie przepisów obowiązujących na uczelni oraz za czyny uchybiające godności studenta student ponosi odpowiedzialność dyscyplinarną przed komisją dyscyplinarną albo przed sądem koleżeńskim samorządu studenckiego, zwanym dalej „sądem koleżeńskim”. W przypadku studentów łatwo oceniać drugi z zarzutów (czyny uchybiające godności studenta) po uchwaleniu kodeksu etyki studenta danej uczelni, zgodnie z art. 202 ust. 5a Ustawy. Godności studenta uchybia również zachowanie sprzeczne z zasadami etyki wymaganymi dla danego zawodu, jak również zachowanie sprzeczne z zasadami moralności oraz współżycia społecznego tj. takie, które w normalnych warunkach, dla reprezentatywnej grupy odbiorców stanowi zachowanie naganne, które w szczególności studentowi, jako osobie inteligentnej zmierzającej do uzyskania wyższego wykształcenia, nie przystoi.

częcia postępowania dyscyplinarnego. Czasami są to wypowiedzi nadmiernie wulgarne, odnoszące się personalnie do innych studentów czy wykładowców, odnoszące się do kierunku kształcenia oraz „planów” po uzyskaniu uprawnień do wykonywania danego zawodu. Zarówno jedne, jak i drugie finalnie doprowadzić mogą do wszczęcia postępowania dyscyplinarnego. Co więcej, niektóre działania wypełniają znamiona zarówno czynów rodzących odpowiedzialność przed sądem cywilnym, jak i odpowiedzialność karną. Postępowania dotyczące odpowiedzialności cywilnej i karnej to dwa odrębne postępowania, toczące się niezależnie od siebie. Sąd cywilny orzeka o odszkodowaniu (zadośćuczynieniu) za naruszenie dóbr osobistych. Sąd karny o tym, czy sprawca popełnił przestępstwo. W zakresie odpowiedzialności cywilnej warto zwrócić uwagę na naruszenie dóbr osobistych tj.: czci, dobrego imienia, prawa do prywatności, danych osobowych czy twórczości artystycznej. Podstawę prawną dochodzenia w tym zakresie roszczeń, stanowi art. 23 Kodeksu cywilnego. Aby mówić o naruszeniu dóbr osobistych, musi być ono bezprawne. Jedną z okoliczności

wyłączających bezprawność jest np. tzw. dozwolona krytyka. Ramy dozwolonej krytyki jednak bardzo łatwo przekroczyć. Krytyka skierowana np. wobec nauczyciela akademickiego, a nie jego zachowanie np. sposób prowadzenia zajęć – jest tzw. krytyką ad personam, która jest, co do zasady, niedopuszczalna, a nie krytyką rzeczową, tzw. ad rem, która z kolei, co do zasady, jest dopuszczalna. Z pozoru niewinna wypowiedź zamieszczona w „zamkniętej” grupie może nieść za sobą bardzo poważne konsekwencje. Zawsze należy zachować umiar w wypowiedzi, bacząc na to, aby nikogo nie urazić ani nie przekroczyć norm powszechnie obowiązujących. Internet bowiem, tak jak jest w stanie ułatwić życie, tak równie często może być przyczyną naszych problemów. A w sieci nigdy nie jesteśmy anonimowi ani bezkarni.

R ZECZNIK P RAW S TUDENTA

INTERWENIUJE

W PRZYPADKACH PATOLOGII I ŁAMANIA PRAW STUDENTÓW W UCZELNIACH ORAZ PODEJMUJE

LICZNE DZIAŁANIA PREWENCYJNE , ZMIERZAJĄCE DO ZWIĘKSZANIA ŚWIADOMOŚCI W ZAKRESIE PRAW I OBOWIĄZKÓW STUDENTÓW .

W jaki sposób uczelnia dowiaduje się o wpisie na np. Facebooku? Poprzez zawiadomienie (print screen) przez osobę trzecią o wypowiedzi studenta, która jest przesłanką do wsz-

19


W RAMACH CYKLU :

„ GIEŁDA

JEST DLA LUDZI ”

EKSPERCI

WIG20, czyli „The Best Of…”

– firmy te rozwijają się w sposób stabilny. Oczywiście, nie można przez to zakładać, że inwestycje w indeksowane w WIG20 spółki muszą przynieść szybkie zyski. Trzeba się liczyć z tym, że na giełdzie po okresie hossy (wzrostu) następuje bessa (spadek) i każdy inwestor musi być przygotowany na to, że ów zysk może być oddalony w czasie. Umieszczenie spółki w indeksie WIG20 nigdy nie jest dziełem przypadku – na swoją pozycję firmy muszą często długo pracować - na rynku działają od wielu lat i od dawna są obecne na giełdzie. Jednocześnie miejsce w WIG20 nie jest spółkom dane raz na zawsze: regularnie są one kontrolowane pod kątem spełniania określonych wymogów (np. kapitalizacji - czyli wartości spółki czy płynności – czyli wielkości realizowanych obrotów). Istotne jest również to, czy wypełniają one obowiązki w zakresie podawania aktualnych informacji inwestorom i instytucjom nadzorczym. Stwierdzenie uchybień może doprowadzić do tego, że spółka z indeksu wypadnie. Żadna firma tego nie chce, więc podejmuje wszelkie działania, by utrzymać najwyższe standardy.

MARTYNA KOŚKA

PRAWNIK , WSPÓŁPRACUJE Z PORTALEM OBSERWATORFINANSOWY . PL

Każdy, kto podjął decyzję o kupnie akcji spółek notowanych na giełdzie, musi odpowiedzieć sobie na ważne pytanie początkującego inwestora: w które akcje zainwestować? Dla nowicjusza, który nie ma jeszcze wiedzy o giełdzie i nie zna jej mechanizmów, dobrym pomysłem jest nabycie akcji spółek, które znajdują się w prestiżowym indeksie warszawskiej giełdy - WIG20.

D

la inwestorów najważniejszym indeksem jest WIG20. Jeśli w mediach przedstawia się informacje o tym, co działo się w ostatnim czasie na giełdzie w Warszawie, najczęściej ma to miejsce w odniesieniu do indeksu WIG20. WIG20 to indeks, w skład którego wchodzą najważniejsze spółki notowane na Giełdzie Papierów Wartościowych. To dwadzieścia najbardziej płynnych i największych spółek rynku regulowanego, reprezentujących różne sektory. Jednorazowo w WIG20 może

20 | KONCEPT | LUTY 2016

być notowanych maksymalnie pięć spółek z jednej branży (bankowość, przemysł chemiczny, ubezpieczenia i inne). WIG20 to takie crême de la crême polskich spółek giełdowych i praktycznie każda duża firma chciałaby się znaleźć na tej liście. Przynależność do WIG20 to także potwierdzenie tego, że spółka ma solidne podstawy finansowe i jest dobrze zarządzana. Ocenie wiarygodności spółki służy regularne poddawanie jej kontrolom prowadzonym przez niezależnych audytorów. Wśród notowanych w WIG20 spółek (w których często pakiety akcji ma Skarb Państwa) nie zdarzają się bankructwa

CO

Spółki notowane w WIG20 rozwijają się w sposób stabilny i są alternatywą dla bardziej ryzykownych aktywów. Nabycie akcji spółek wchodzących w skład tego indeksu może zainteresować inwestorów, którzy nie oczekują szybkiego zwrotu, a są zainteresowani możliwością osiągania stabilnego zysku rozłożonego w czasie, przy potencjalnie niewielkim ryzyku. WIG20 zainteresuje tych, którzy są mniej skłonni do podejmowania ryzyka. Mając wybór pomiędzy firmą rozwijającą się dynamicznie, ale w bardziej ryzykownym modelu działania lub działającą w „niepewnym” obszarze, a spółką z ugruntowaną pozycją na rynku, która od lat buduje kapitał i od dawna jest notowana na giełdzie – zawsze wybiorę tę drugą.

TO JEST INDEKS GIEŁDOWY ?

TO WSKAŹNIK, ZA POMOCĄ KTÓREGO SYNTETYCZNIE OPISUJE SIĘ BIEŻĄCĄ KONIUNKTURĘ GIEŁDOWĄ. JEGO ANALIZA POZWALA INWESTOROM UZYSKAĆ INFORMACJE NA TEMAT CAŁEGO RYNKU LUB JEGO WYBRANYCH SEGMENTÓW (NP. RYNKU BANKOWEGO, NIERUCHOMOŚCI). KAŻDA GIEŁDA MA SWOJE WŁASNE INDEKSY, KTÓRE ODNOSZĄ SIĘ NAJCZĘŚCIEJ DO SPÓŁEK NOTOWANYCH NA TYM RYNKU. NAJBARDZIEJ ZNANYMI INDEKSAMI SĄ AMERYKAŃSKIE: DOW JONES (OBEJMUJĄCY 30 NAJWIĘKSZYCH AMERYKAŃSKICH PRZEDSIĘBIORSTW) ORAZ NASDAQ. GŁÓWNYMI POLSKIMI INDEKSAMI SĄ WIG20, WIG, MWIG40 I SWIG80. DO TEGO DZIAŁA KILKANAŚCIE INDEKSÓW ARTYKUŁ POWSTAŁ W RAMACH CYKLU

„ GIEŁDA

JEST DLA LUDZI ” PRZY WSPÓŁPRACY Z FUNDACJĄ GPW


EKSPERCI

Jaką emerytką, jakim emerytem zostaniesz? Prognozy Komisji Europejskiej, Banku Światowego i polskich ekspertów wskazują, że wysokość emerytury dzisiejszych studentów wyniesie nie więcej niż 30% ich ostatniego wynagrodzenia. Niewiele z nich ma tego świadomość, jeszcze mniej wie, jak można zapobiec tak znacznemu spadkowi dochodów w okresie emerytalnym, w porównaniu do czasu aktywności zawodowej.

Z

infografikach, dostosowany do stylu komunikacji młodych ludzi. Przedstawia prognozy dotyczące zabezpieczenia emerytalnego, wyjaśnia konstrukcję systemu emerytalnego, zachęca do oszczędzania, ukazuje potencjalne ryzyka oraz przedstawia określone prawnie kategorie produktów pozwalające na ulgi podatkowe. Został przygotowany jako swoiste kompendium wiedzy emerytalnej, nie sprzedaje niczego poza wiedzą. Ma obiektywny i lakoniczny charakter.

dobycie takiej wiedzy nie jest trudne, ale byłoby czasochłonne. Na wyszukanie wszystkich aspektów tematu i poszukiwanie wiarygodnych źródeł w Internecie trzeba byłoby poświęcić wiele czasu.

Publikacja jest ogólnodostępna. W wersji elektronicznej można pobrać ją z adresu:

Izba Gospodarcza Towarzystw Emerytalnych realizując swój program CSR o charakterze edukacyjnym przygotowała publikację, która młodym osobom może pomóc w podjęciu indywidualnej, świadomej i swobodnej decyzji w zakresie budowania zabezpieczenia emerytalnego.

Izba Gospodarcza Towarzystw Emerytalnych jest partnerem programu edukacyjnego Nowoczesne Zarządzanie Biznesem, w module „Oszczędzanie oraz inwestowanie długoterminowe”.

„Jaką emerytką, jakim emerytem zostaniesz?” to materiał oparty na

z podejmowania tego typu działań. W szczególności moduł poszerza wiedzę uczestników z zakresu metod dywersyfikacji ryzyka przy oszczędzaniu, systemu emerytalnego w Polsce i na świecie, różnych form inwestowania, w tym także na giełdzie oraz różnych form ubezpieczeń.

Więcej na: www.nzb.pl

http://igte.pl/jakimemerytem/ ***

Moduł ma na celu zachęcenie do długoterminowego oszczędzania i inwestowania poprzez zwiększenie świadomości na temat różnych form oszczędzania i inwestowania oraz korzyści płynących |

KONCEPT

|

21


SPORT

TOMASZ LACHOWSKI

PRAWNIK MIĘDZYNARODOWY, REDAKTOR NACZELNY „STOSUNKÓW MIĘDZYNARODOWYCH”

Już tylko kilka miesięcy dzieli nas od pierwszego gwizdka kolejnych mistrzostw świata w piłce nożnej państw nieuznawanych. Na początku czerwca na nowoczesnym obiekcie w Suchumi, w Abchazji nad brzegiem Morza Czarnego, kapitan jednej z reprezentacji podniesie w geście triumfu puchar czempiona globu państw-widm.

G

łówny faworyt to z pewnością gospodarz - Abchazja, która na swojej ziemi chce koniecznie wygrać ten bardzo prestiżowy turniej. Groźne będą pewnie jeszcze Kurdystan i Cypr Północny. Czarny koń? Być może niespodziankę sprawi reprezentacja zachodnich Ormian albo Pendżabu. O drużynach Wysp Czagos, Zjednoczonych Koreańczyków w Japonii, Somalilandu, Padanii, Romów, ludów Saami, czy Recji, dawnej prowincji Cesarstwa Rzymskiego, trudno w chwili obecnej cokolwiek więcej powiedzieć. Na wszystkie one czeka już lśniący nowością stadion suchumskiego Dinama, główna, ale i jedyna arena zmagań podczas „mundialu nieuznawanych”.

22 | KONCEPT | LUTY 2016

UTWÓR ZALEŻNY | UŻYTKOWNIK : TUBS , WIKIMEDIA , CC - BY 3.0

Kopana w Nieuznawanych

Jakieś sto metrów od obiektu znajduje się kościół katolicki, gdzie posługę sprawuje polski ksiądz Artur, też zapalony sportowiec. Jak wskazuje Zbigniew Rokita, dziennikarz „Nowej Europy Wschodniej”, przyznanie zawodów tej rangi Abchazji traktować należy jako swoistą rekompensatę od światowej Konfederacji Niezależnych Związków Piłkarskich (ConIFA), zrzeszającej drużyny tzw. parapaństw. Przede wszystkim za trudności, jakie spotkały tych dumnych mieszkańców Kaukazu przy okazji uczestnictwa w poprzednich mistrzostwach Europy i świata. W zeszłorocznym czempionacie Starego Kontynentu w węgierskim Debreczynie ostatecznie Abchazja udziału nie wzięła - na mocy decyzji premiera Viktora Orbána. Na poprzednie mistrzostwa świata rozgrywane w dalekiej Laponii Abchazowie co prawda dotarli, ale zostali zdziesiątkowani przez szwedzką administrację, która tylko połowie składu przyznała wizy. Abchazja jest zresztą bardzo wygłodniała wielkiej piłki, nawet jeśli etykieta „mistrzostw świata”, gromadzących tylko 12 teamów z quasi-państw, jest nieco na wyrost. Z prawnego punktu widzenia to wciąż integralna część Gruzji, ale od czasów wojny z lat 1992-93, która zerwała niemal wszystkie więzi łączące Suchumi z Tbilisi, występowanie abchaskich klubów w lidze gruzińskiej stało się faktycznie niemożliwe. Abchazja posiada swoją ligę krajową, ale dla najsłynniejszego klubu, suchumskiego Dinama, który niegdyś

awansował nawet na drugi poziom rozgrywek w ZSRR, gra w amatorskich zawodach to raczej tylko gorzkie wspomnienie dawnych czasów. Podobną sytuację zaobserwować możemy w innym poradzieckim parapaństwie - Górskim Karabachu, który też posiada swoją ligę piłkarską. To formalnie część Azerbejdżanu kontrolowana jest przez siły ormiańskie, która odłączyła się od Baku w wyniku wojny z początku lat 90. ubiegłego stulecia. Zapaleni kibice piłkarscy z pewnością pamiętają azerski klub Agdam Karabach, eliminujący z rozgrywek kwalifikacyjnych Ligi Europy UEFA Wisłę Kraków i Piasta Gliwice. Nie ma tu jednak mowy o pomyłce, gdyż choć Agdam to rzecz jasna miasto w Górskim Karabachu, to klub o tej nazwie rozgrywa swoje mecze w Baku. Zachowanie nazwy drużyny to zręczna polityka władz azerskich, chcących podkreślić przynależność Karabachu do Azerbejdżanu. Nie zawsze jednak napięta, albo wręcz wroga relacja pomiędzy władzami de iure a de facto musi przekładać automatycznie na każdą dziedzinę życia, w tym sport. W maleńkim Naddniestrzu, separatystycznej części Mołdawii, która zerwała więzi z Kiszyniowem po wojnie 1992 r., z powodzeniem funkcjonuje klub Sheriff Tyraspol. Co więcej, piłkarze ze stolicy Naddniestrza 13-krotnie byli mistrzami Mołdawii, reprezentując to państwo w europejskich pucharach! Dlatego też – jeśli interesujecie się piłką nożną i nie wiecie jak zagospodarować czas pomiędzy ostatnim gwizdkiem finału Ligi Mistrzów, a tym pierwszym EURO 2016 we Francji, to nie pozostaje nic innego jak tylko odwiedzić Suchumi i pokibicować Nieuznawanym.

W Mistrzostwach zagrają m.in. reprezentacje: Abchazji Kurdystanu Cypru Północnego Wysp Czagos Zjednoczonych Koreańczyków w Japonii Somalilandu Padanii Romow ludów Saami Recji – dawnej prowincji Cesarstwa Rzymskiego


z cyklu:

„ ŚWIETLIK PODPROGOWY ”

FELIETON

Silniejsi niż mutacje jak związana jest nasza teraźniejszość z przeszłością sprzed ośmiu wieków. WIKTOR ŚWIETLIK

DYREKTOR CENTRUM MONITORINGU WOLNOŚCI PRASY SDP

N

awiedzeni ideolodzy z reguły nie przepadają za przeszłością. Z przeszłości uczą się nudziarze. Wyciągają wnioski, analizują błędy, zwracają uwagę na dobre decyzje. Postępowcom przeszłość niepotrzebna. Mają swoje koncepty i z nadzieją i zapałem patrzą w przyszłość. Przeszłości nie lubią, bo jej doświadczenia mogłyby zakłócić ich idealną wizję przyszłości. Doskonale opisał to swojego czasu wybitny brytyjski filozof Roger Scruton w książce „Pożytki z pesymizmu i niebezpieczeństwa fałszywej nadziei”. Być może właśnie dlatego, że przeszłość tak bardzo się kłóci z nawiedzonymi wizjami przyszłości, swojego czasu lewicowy brytyjski premier Blair omal nie zadusił na Wyspach mediewistyki – badań średniowiecza. Po prostu uznał, że bez sensu jest, by państwo łożyło pieniądze na badanie czegoś, co było tysiąc, w najlepszym razie 550 lat temu. Drugi tom „Dziejów Polski” profesora Andrzeja Nowaka opisujący rozbicie dzielnicowe i czasy Władysława Łokietka pokazuje,

Zapewne niektórzy Andrzejowi Nowakowi będą z tego rozbili zarzut. A to największa zaleta jego unikatowej książki (bo po ‘89 roku nikt się napisania na nowo obszernej historii Polski nie podjął), że przeszłość odnosi do teraźniejszości. Bo samo grzebanie w zamierzchłej przeszłości jest zazwyczaj bezpieczne. Gorzej jeśli się zada pytanie – tak jak Andrzej Nowak – czy zasadne było i co ma symbolizować postawienie w Gdańsku w 2010 roku pomnika księcia Świętopełka. Postaci niewątpliwie zasłużonej dla rozwoju gospodarczego Gdańska, ale równie mocno zasłużonego dla odrywania Pomorza od piastowskiej Polski, czego historyczne efekty mamy do dzisiaj w postaci roszczeń finansowych. Więcej, prawdopodobnego zleceniodawcy zabójstwa jednego z naszych najwybitniejszych polityków okresu rozbicia dzielnicowego Leszka Białego. Na pomniku napisano „zrzeszonych nikt nas nie złamie”. Świętopełk zrzeszał się głównie po to, by trwale oderwać swoją ziemię od piastowskiej reszty. Takie spojrzenie na przeszłość – pozwala też widzieć więcej. Czas rozbicia dzielnicowego traktowałem zawsze jako okres wyjątkowo ponury w naszej histo-

rii – rozpad państwa, korzenie się przed niemieckimi cesarzami, sprowadzenie Krzyżaków, najazd tatarski, zabójstwa władców, zalążki utraty Śląska (w dodatku, jako osoba jednak interesująca się historią, zawsze miałem problem z tymi cholernymi dzielnicowymi Leszkami, Mieszkami, Bolesławami i Henrykami – który jest czyim synem i z której linii). Andrzej Nowak daje nieco inne spojrzenie. Owszem i Krzyżacy, i rozbicie, i Tatarzy byli. Ale był też rozwój miast i był też dowód wielkiej żywotności państwa i narodu, które z kryzysu i dziejowego zakrętu potrafiły wyjść na prostą w wielkim stylu. W swoich słynnych „Cząstkach elementarnych” wielki europejski maruda Michel Houellebecq w odniesieniu do naszych czasów pisał o „mutacjach metafizycznych” – niepowstrzymanych procesach, które wymiatają cywilizację zupełnie jak Mongołowie Wschodnią Europę w XIII wieku, i nikt nie może mieć na nie wpływu. Lektura Andrzeja Nowaka przekonuje, że straszenie niejedną mutacją metafizyczną już przetrwaliśmy, a i z paroma fizycznymi mutantami daliśmy radę. Więc jest nadzieja, że póki będą wybitni kronikarze pokroju profesora Nowaka z zakrętów będziemy wychodzić na prostą.

23



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.