Koncept nr 68

Page 1

KRZYŻÓWKA W ŚRODKU!

ZBIGNIEWA BOŃKA PRZYCIĄGNĄŁEM MYŚLAMI Wywiad z Czesławem Michniewiczem

JAK OSZUŚCI CZYSZCZĄ KONTA? Sprawdź i nie daj się okraść!

PODZIEMNA PRODUKCJA BRONI Sensacyjna historia z czasów II wojny światowej

ISSN 2450-7512 nr 68 LUTY 2019


Odkryj w sobie

LIDERA! ZDOBĄDŹ Kompetencje do bycia liderem

POZNAJ swoje mocne strony

PODZIEL SIĘ

SPOTKAJ ludzi do współpracy

NAUCZ SIĘ

swoimi pomysłami i doświadczeniem

SZKOLENIA I STOPNIA

16.02 – Olsztyn | 17.02 – Białystok | 16.03 – Toruń 17.03 – Bydgoszcz | 16.03 - Łódź | 17.03 - Gdańsk Organizator

ekonomicznych aspektów prowadzenia projektów

SZKOLENIA II STOPNIA 22-24.02 – Kraków Partnerzy strategiczni


Mateusz Zardzewiały

Bomber z Polski,

czyli pokolenie, które wjeżdża z buta hoć dziś nawet mi trudno już w to uwierzyć, to jednak sytuacja jest taka, że zaledwie kilkanaście lat temu byłem dzieciakiem biegającym za piłką po nierównym boisku-kartoflisku. Dziwnym zrządzeniem losu graczy zawsze przychodziła nieparzysta liczba, a składy wybierał właściciel piłki. No i to słynne starożytne podwórkowe prawo Pascala głoszące, że kto kopie, ten za… no wiecie co. Jak wyglądało dorastanie na przełomie XX i XXI wieku – też raczej pamiętacie. Za to do czego doprowadziło, gdy poschodziły już strupy z kolan? I jakie są konsekwencje tamtych wydarzeń? To dopiero opiewać będą poeci, a niejeden socjolog osiwieje, próbując przeanalizować zagadnienie. Na razie historia pisze się na naszych oczach. Spójrzmy na Włochy. W tamtejszej lidze piłki nożnej zawodnicy z Polski zdobywają więcej bramek niż w rodzimej ekstraklasie. Praktycznie każdy klub Serie A ma w kadrze jakiegoś Polaka. Ostatnio włoskie boiska szturmem wziął Krzysztof Piątek ‒ bohater najgłośniejszego transferu zamkniętego parę chwil temu zimowego okienka transferowego. W rundzie jesiennej plecy Polaka w klasyfikacji strzelców Serie A bardzo długo oglądał sam Cristiano Ronaldo (który ostatecznie na półmetku sezonu rzutem na taśmę wyprzedził Piątka). Niesamowita skuteczność w jednej z najmocniejszych europejskich lig sprawiła, że w styczniu polski napastnik przeszedł do legendarnego klubu AC Milan. Kwota transferu to 35 mln euro, dzięki czemu Krzysztof Piątek stał się najdroższym polskim piłkarzem. Tymczasem jeszcze kilkanaście lat temu jedynym Polakiem liczącym się w światowym futbolu był Jerzy Dudek. Poza nim pustka. Dziś mamy nie tylko megagwiazdę Roberta Lewandowskiego. Jest Piątek, Piszczek, Milik, Zieliński, Bednarek czy Bereszyński. Czyli piłkarze, którzy albo już dali się poznać z dobrej strony, albo mają papiery na to, by za kilka lat trafić do światowej czołówki. A za nimi nie ma żadnej pustki, tylko stoi kolejka następnych. Raptem dwie dekady temu taka sytuacja wykraczała poza najśmielsze marzenia, a dowolny z wymienionych piłkarzy prze-

„Koncept” magazyn akademicki Wydawca: Fundacja Inicjatyw Młodzieżowych Adres: ul. Solec 81b; lok. 73A, 00-382 Warszawa Strona: www.FundacjaInicjatyw Mlodziezowych.pl www.gazetakoncept.pl E-mail: redakcja@gazetakoncept.pl Redakcja: Mateusz Zardzewiały (red. nacz.), Dominika Palcar, Wiktor Świetlik, Monika Wiśniowska, Tomasz Lachowski, Marcin Malec i inni.

C

Projekt, skład i łamanie: Shine Art Studio Korekta: Mirosława Lenart, Aleksandra Klimkowska Druk prasowy wykonuje Drukarnia Kolumb z siedzibą w Chorzowie. Aby poznać ofertę reklamową, prosimy o kontakt pod adresem: redakcja@gazetakoncept.pl

niesiony w czasie do tamtej rzeczywistości byłby w Polsce z miejsca megagwiazdą tylko dlatego, że regularnie gra w klubie jednej z topowych lig. Oczywiście nie znam się na szkoleniu zawodników i nie mam zamiaru udawać, że jest inaczej. Ale niewątpliwie coś jest na rzeczy ‒ w polskim futbolu wieje wiatr zmian. A przytoczone przeze mnie przykłady piłkarzy widzę raczej jako obraz szerszego trendu ‒ oto w dorosłe życie weszło pierwsze pokolenie wolnej Polski. Nie niesie ono na plecach bagażu „kompleksu Zachodu” ‒ przecież wzdychaliśmy do tych samych gwiazd popkultury co nasi rówieśnicy ze Stanów Zjednoczonych, Niemiec czy Anglii. Korzystaliśmy z tych samych technologii. Oczywiście nasi rodzice musieli na to dużo ciężej pracować (wszak siła nabywcza Polaków wciąż nie dogoniła siły nabywczej najbardziej rozwiniętych gospodarek), niemniej jako dzieci raczej nie mieliśmy o tym pojęcia. Efekt jest taki, że gdy dziś spotykamy rówieśników z dowolnego zakątka świata, rozmawiamy z nimi jak równy z równym. I bez kompleksów rywalizujemy. Dlatego, ciesząc się z indywidualnych sukcesów najlepszych polskich piłkarzy, cieszę się podwójnie. I biegnę po popcorn!

Chcesz dystrybuować „Koncept” na swojej uczelni? -> PISZ: redakcja@gazetakoncept.pl

ZNAJDŹ NAS: @GazetaKoncept @FundacjaFIM /fundacja inicjatyw mlodziezowych

koncept 3


Spis treści 9-11 3 // NA POCZĄTEK

22-23 // HISTORIA

Mateusz Zardzewiały

Szymon Kozieja

5-7 // WYWIAD NUMERU

25-27 // KULTURA

Bomber z Polski, czyli pokolenie, które wjeżdża z buta

Zbigniewa Bońka przyciągnąłem myślami

12-17

28-29 // SPORT

8 // WIB

Filip Cieśliński

Utracony dowód? Nie trać głowy!

9-11 // FOTOREPORTAŻ Oblicza Izraela

30-31 // TECHNOLOGIE Czas start-upów Janusz Podlaski

32-33 // ISTOTNIE

12 -17 // EDUKACJA EKONOMICZNA

Piotr Gutowski

Monika Wiśniowska

Polityka pieniężna w Polsce Monika Wiśniowska

O sile polskiego złotego i jego emisji Od czego zależy stabilność cen? Monika Wiśniowska

18-19 // BIZNES

Polska moda na start-upy Janusz Podlaski

20-21 // MUZYKA

Najlepsze muzyczne lekarstwo – historia zespołu The Cure Kamil Kijanka

4 luty 2019

Najsłynniejszy piłkarz, który… nie istnieje

Joanna Proskień

Lekcja o banku banków

30-31

Mateusz Kuczmierowski

Z Czesławem Michniewiczem rozmawia Jerzy Chwałek

Oszczędzanie nie boli

20-21

Jak ukryć fabrykę broni w warsztacie samochodowym?

Oszustwa z wykorzystaniem duplikatów kart SIM

35 // FELIETON

Dzban wam mordę lizał Wiktor Świetlik


Jerzy Chwałek

Zbigniewa Bońka przyciągnąłem myślami potrafił pan natchnąć drużynę do walki po dwóch słabych meczach z Finlandią i Wyspami Owczymi, w których straciliśmy punkty. ‒ Artur trafił w sedno i miło, że to zauważył. To sztuka umieć zarządzać zespołem w sytuacjach kryzysowych – właśnie takie były po meczach, które tylko zremisowaliśmy – a czekały nas wkrótce kolejne ważne spotkania. Potrafiliśmy podnieść się z kolan, bo wygraliśmy z Finlandią i Danią. To jest najważniejsza umiejętność, żeby wyciągnąć wnioski i zastosować odpowiednią motywację. Czesław Michniewicz to jeden z nielicznych wygranych w polskiej piłce nożnej w 2018 roku. Prowadzona przez niego reprezentacja U-21 awansowała do finałów tegorocznych mistrzostw Europy, osładzając porażkę dorosłej reprezentacji na mundialu w Rosji oraz katastrofalną postawę polskich klubów w pucharach europejskich. Drużyna Michniewicza zaimponowała determinacją i wiarą w sukces, wywalczając awans na boisku faworyzowanej Portugalii. ‒ W przeszłości nie myślałem o tym, żeby pracować akurat z kadrą U-21 – mówi Michniewicz. ‒ Zawsze bardziej ciągnęło mnie do pracy w klubie. Teraz wiem, ile może dać satysfakcji, i jak może rozwijać ta praca.

Koncept: ‒ Praca trenera jest pełna paradoksów. W marcu 2017 roku stracił pan posadę w klubie Bruk-Bet Termalica Nieciecza, a w lipcu został trenerem reprezentacji U-21. Czy utrata pracy w Niecieczy nie była szczęśliwym zdarzeniem? W innym przypadku najprawdopodobniej nie byłby pan kandydatem do pracy z młodzieżówką. Czesław Michniewicz: ‒ Utrata pracy w naszym zawodzie nigdy nie jest dobra, bo później nie wiadomo, jak długo trzeba czekać na kolejną propozycję. Nie było to dobre dla mnie ani dla rodziny i trudno było się cieszyć z faktu zwolnienia mnie z Niecieczy. Ale czasami tak bywa, że gdy jedne drzwi się zamykają, to otwierają się drugie. Dzisiaj mogę powiedzieć, że cieszę się z tego, gdzie jestem. Być może zwolnienie z Termaliki sprawiło, że byłem wolnym trenerem na rynku i dostałem pracę z kadrą U-21. ‒ Wróćmy do eliminacji Euro. Były piłkarz obecnie występujący w roli eksperta telewizyjnego, Artur Wichniarek, doceniając pana sukces, podkreślił szczególnie fakt, że

‒ Ale do zmotywowania nie wystarczył już chyba pański znany trick ze zgniecionym banknotem, który po rozprostowaniu ma tę samą wielkość. Co ma oznaczać, że i drużyna po jednym gorszym przegranym meczu jest wciąż warta tyle samo. ‒ Oczywiście, że to za mało do motywacji na takim poziomie. Szukaliśmy innych impulsów, ale przede wszystkim optymalnego przygotowania do decydujących meczów. Duża w tym zasługa całego sztabu, ale pomogli nam też ludzie, nasi rodacy mieszkający na przykład w Portugalii i w Anglii, gdzie gra wielu portugalskich piłkarzy. Obserwowali ich podczas meczów, a ich spostrzeżenia przekazaliśmy zawodnikom w skondensowanej formie, filmu czy informacji przed barażami z Portugalią. Wiadomo, że i tak wszystko weryfikuje boisko, ale jeśli masz tę wiedzę, jak przeciwnik zachowuje się na boisku, to jest troszeczkę łatwiej. Podobnie jest i będzie przed finałami we Włoszech. Między innymi trener kadry kobiet Miłosz Stępiński pomaga nam w rozszyfrowaniu jednego z rywali.

W mojej drużynie nie ma lepszych piłkarzy od Roberta Lewandowskiego i Kamila Grosickiego. Ale moi zawodnicy na pewno zaistnieją w przyszłości ‒ na wszystko potrzeba czasu.

‒ Z motywacją i chęcią wyjazdu wśród zawodników też chyba nie będzie problemu. Jakub Piotrowski powiedział, że już dla samego bycia w tej grupie chce się jechać na zgrupowanie. ‒ Użyłbym nawet sformułowania, że stanowimy rodzinę. Razem płakaliśmy, gdy traciliśmy Fot. https://www.laczynaspilka.pl/


punkty i razem cieszyliśmy się ze zwycięstw. Cieszę się, że Kuba ma takie podejście do gry w kadrze. Właśnie wybieram się do niego, żeby porozmawiać, również o jego problemach wynikających z tego, że nie gra, bo nie ma miejsca w składzie Genk. ‒ Chyba ulżyło panu, gdy Dawid Kownacki, jeden z filarów kadry, znalazł nowy klub i będzie miał teraz szansę na regularną grę w Fortunie Duesseldorf? ‒ Tak, bo wiem, jak on przeżywał to, że nie grał w Sampdorii, i jak bardzo chciał odejść. Nieszczęśliwe zdarzenie jego kolegi z drużyny sprawiło, że w pierwszym terminie wstrzymano w ostatniej chwili jego wypożyczenie , ale finalnie wszystko skończyło się dobrze. Byłoby źle, gdyby kapitan i piłkarz, na którego bardzo liczę, nie grał przed mistrzostwami regularnie w klubie. Nie możemy sobie na to pozwolić, gdy widzę, jak reprezentanci Włoch, z którymi będziemy się mierzyć w grupie (oprócz nich również z Belgią i Hiszpanią ‒ red.), grają co tydzień w Serie A i strzelają bramki. Jeśli moi piłkarze nie będą grali regularnie w klubach, to będą od nich odstawać. Dlatego gdy odwiedzam zawodników w klubach, to mobilizuję tych, którzy nie mają miejsca w składzie, żeby rozmawiali z trenerami czy prezesami o możliwości wypożyczenia do innego klubu. ‒ Finały Euro U-21 będą dla pana pierwszą imprezą turniejową tak dużej rangi. Traktuje je pan jako najważniejszy sprawdzian swojej wiedzy trenerskiej? ‒ Dopiero gdy byłem na losowaniu grup we Włoszech, to dotarło do mnie, że poprowadzę zespół w naprawdę ważnej imprezie. Również dlatego, że zobaczyłem tam wielu znanych trenerów, którzy pracują przy reprezentacjach młodzieżowych. To będzie turniej mojego życia, mam nadzieję, że nie ostatni. Chcę wykorzystać doświadczenie Adama Nawałki czy jego asystentów, którzy już byli na dwóch wielkich turniejach. Nie obawiam się niczego przed turniejem, a jeśli już, to ewentualnych kontuzji piłkarzy, bo na to nie mam wpływu. Dlatego monitorujemy szerszą grupę zawodników, żeby mieć przygotowanych ewentualnych zastępców. ‒ Skoro padło nazwisko byłego selekcjonera Adama Nawałki – czy, jak na razie udaną, pracę z reprezentacją U-21 traktuje pan jako doświadczenie i drogę, która pozwoli panu w przyszłości przejąć pierwszą reprezentację Polski? ‒ Nie chcę być fałszywie skromny, ale uważam, że każdy trener, który pracuje z sukcesami w klubie czy młodszymi reprezentacjami, marzy, żeby zostać selekcjonerem tej najważniejszej. Takie marzenia miałem, zanim trafiłem do pracy w PZPN. Natomiast przyznam szczerze, że nigdy nie myślałem o tym, żeby prowadzić kadrę U-21. Gdy pracowałem kiedyś wspólnie z Maciejem Skorżą w Amice Wronki, to on często mówił, że marzy o takiej pracy i o tym, żeby pojechać z drużyną na igrzyska olimpijskie. 6 luty 2019

Tydzień przed mistrzostwami polecimy do Austrii, gdzie zagramy test mecz z Niemcami w nietypowym wymiarze czasowym 4 x 30 minut.

Dopiero gdy dotknąłem tej reprezentacji, to zobaczyłem, jak ta praca rozwija. Poznałem wielu znanych trenerów, którzy prowadzą kadry młodzieżowe swoich krajów. Ta praca daje dużo satysfakcji i jest bardzo twórcza i rozwijająca. ‒ A czemu nie myślał pan wcześniej o pracy z reprezentacją młodzieżową? ‒ Zawsze bardziej ciągnęło mnie do pracy z seniorami w ekstraklasie. Dopiero gdy dwa lata temu podczas finałów Euro U-21 w Polsce jeździłem z ekipą Polsatu i komentowałem mecze, to uświadomiłem sobie, jacy dobrzy i znani trenerzy pracują z tymi reprezentacjami. Zacząłem wówczas myśleć o tym, że może ja chciałbym pracować w takiej roli? Wkrótce potem zadzwonił do mnie prezes PZPN Zbigniew Boniek, który zaproponował spotkanie w tej sprawie. Widocznie jakoś przyciągnąłem swoimi myślami tę pracę i to, że ją dostałem.


Mam satysfakcję, że wykorzystuję swoją szansę, bo dostałem pracę od Zbigniewa Bońka, człowieka, który zna się na piłce. A nie od kogoś, kto się nie zna i komu tylko podpowiedziano moje nazwisko, bo nie wszyscy biznesmeni w klubach muszą znać się na futbolu.

W klubach nigdy nie pracowałem w tak dobrych warunkach, mając tak wielu ludzi do pomocy.

‒ Nie będzie konfliktu interesów pomiędzy panem a Jerzym Brzęczkiem albo Jackiem Magierą, prowadzącym kadrę U-20, bo terminy meczów drużyn prowadzonych przez was będą się trochę pokrywały? ‒ Wszystko zostało wyjaśnione i priorytetem jest pierwsza reprezentacja. W marcu na jej mecze eliminacyjne do Euro z Austrią i Łotwą może być powołany każdy piłkarz z mojej kadry, jak również z U-20. W czerwcu będzie podobna sytuacja. Ustaliliśmy, że Kamil Grabara i Sebastian Szymański, którzy rocznikowo pasują też do kadry U-20, będą grali u mnie, bo przeszli z nami całe eliminacje do turnieju we Włoszech. ‒ Jakiś czas temu powiedział pan, że żaden z piłkarzy prowadzonej przez pana kadry nie może być na razie wzmocnieniem pierwszej reprezentacji. Czy w dalszym ciągu tak pan uważa? ‒ Nie było to miłe dla chłopców ani dla mnie, ale uczciwe. Na dzisiaj Kamil Grabara nie wygra rywalizacji z Łukaszem Fabiańskim czy Wojtkiem Szczęsnym. Na prawej obronie Robert Gumny nie jest dzisiaj lepszy od Bartka Bereszyńskiego. Tak samo jak nie ma w mojej drużynie lepszych piłkarzy od Roberta Lewandowskiego i Kamila Grosickiego. Piłkarze z mojej drużyny na pewno zaistnieją w przyszłości, ale na wszystko potrzeba czasu. Swoją wypowiedzią uspokajałem nastroje wokół mojej drużyny i zawodników, żeby nikt z nich nie „odleciał”, że jest już gotowy, żeby zbawić polską piłkę. Prędzej czy później wielu piłkarzy z tej kadry będzie grało w pierwszej reprezentacji i będą grali dobrze. ‒ Czy ma pan gotowy plan przygotowań do mistrzostw Europy, które rozpoczną się we Włoszech 16 czerwca ? ‒ Praktycznie wszystko jest gotowe. Bazą zgrupowania przed mistrzostwami będzie Grodzisk Wielkopolski, który był domem tej drużyny od początku. Spędzimy tam prawie 2 tygodnie, mając znakomite warunki do treningów, dobry hotel i samych życzliwych ludzi wokół siebie. Na tydzień przed mistrzostwami polecimy do Austrii, gdzie zagramy test mecz z Niemcami w nietypowym wymiarze czasowym 4 x 30 minut. Trener Niemców Stefan Kuntz przekonał mnie, że warto zagrać taki sparing, który może być przeglądem całej kadry, ale jednocześnie może jeszcze odpowiedzieć na jakieś pytania i wprowadzić korekty w składzie przed samymi mistrzostwami. ‒ Niemcy zaproponowali rozegranie tego sparingu? ‒ Tak, Stefan Kuntz był nim mocno zainteresowany. Podobnie jak trener Anglików, który za-

proponował rozegranie meczu towarzyskiego na ich terenie. Dojdzie do niego 22 marca w Bristolu. ‒ Filmy motywacyjne dla piłkarzy przed turniejem, co często pan stosował w pracy z drużynami ligowymi, też są już przygotowane? ‒ Dużo rzeczy mamy przygotowanych i pewnie nie wszystkie uda się wykorzystać. Mamy dużo materiałów o rywalach, ale mam zasadę: „Pracuj w ciszy, a efekty niech robią hałas”. Dopiero po fakcie będę mógł powiedzieć ‒ co robiliśmy, jak robiliśmy i dlaczego, a na razie nie chcę tego zdradzać. ‒ Pojawiły się jakieś urządzenia i nowinki techniczne, które będą pomocne w przygotowaniach? Często korzysta pan z różnego rodzaju nowości. ‒ Tak. Zgłosiłem zapotrzebowanie na pewne rzeczy i PZPN na wszystkie się zgodził. Dostaniemy pomoce treningowe, jak również najnowszy komputer Imac z ekranem 28-calowym, który będzie bardzo pomocny w pracy ‒ mówiąc ogólnie ‒ teoretycznej. ‒ Na ile cierpi pana życie prywatne przy takiej intensywności pracy ? Ile dni w roku żona ma pana w domu? ‒ Niewiele. Ponad 100 razy leciałem samolotem w ubiegłym roku kalendarzowym, więc to duża intensywność. Teraz po przyjeździe z Turcji, gdzie obserwowałem kandydatów do reprezentacji trenujących w naszych klubach, kilka dni jestem w domu. Ale zaraz ruszam do Niemiec, później do Włoch i dalej do Anglii. Oczywiście mam współpracowników, którzy na przykład w najbliższych dniach będą bezpośrednio obserwować Krystiana Bielika i Kamila Grabarę. Musimy mieć wszystko pod kontrolą, żeby podjąć właściwe decyzje co do wyboru zawodników. Do tego potrzebne jest ich obserwowanie z bliska. Jest na to przychylność PZPN i przygotowany budżet, bo wszelkie podróże i wyjazdy dużo kosztują. ‒ Pewnie Zbigniewowi Bońkowi szczególnie zależy na tym, żeby zespół był dobrze przygotowany i wypadł jak najlepiej na imprezie we Włoszech, drugiej ojczyźnie prezesa? ‒ Wszystkim nam zależy na tym, żeby wypaść jak najlepiej. Widziałem, jak prezesowi w trakcie eliminacji bardzo zależało, żeby zakwalifikować się do finałowego turnieju. Były momenty zwątpienia i przygnębienia, gdy nie potrafiliśmy wygrać z Wyspami Owczymi, ale prezes w nas wierzył i wspierał. Nie było tak, że jeśli mieliśmy mniejsze szanse na awans, to PZPN czegoś nam odmawiał. Plan był przygotowany na początku i realizowany do samego końca. Nigdy nie pracowałem w klubie w tak dobrych warunkach, mając tak wielu ludzi do pomocy. Wiedziałem, kto za co odpowiada, począwszy od osoby rezerwującej przeloty czy organizującej nasze zgrupowania. Wszystko było poukładane od samego początku. koncept 7


Utracony dowód? Nie trać głowy!

D

owód osobisty to nie tylko kawałek plastiku. To tożsamość, którą należy chronić. A gdy nasz dokument zostanie skradziony, trzeba wiedzieć, jakie podjąć kroki. Dziennie notuje się nawet kilkadziesiąt prób posłużenia się skradzionym lub podrobionym dokumentem, a przestępcy robią to w różny sposób. Kwartalne dane z raportu InfoDok, opublikowanego w styczniu br. wskazują, że codziennie dochodzi w Polsce do 16 prób wyłudzeń na wartość 1,3 mln zł. Złodzieje dokumentów wykorzystują skradzione dane tożsamości w określonym celu, np. do zawarcia umowy z operatorem komórkowym, do zakupu drogiego sprzętu, wzięcia szybkiej pożyczki albo do wyłudzenia kredytu w banku. W efekcie działań przestępczych, niewinni ludzie przeżywają ogromny stres, poświęcając często miesiące na wyjaśnienie sprawy z nie swoim kredytem. To dlatego tak istotne jest wyłączenie utraconego dokumentu, co w skrócie oznacza uniemożliwienie złodziejowi posłużenie się nim.

Dokument można zastrzec osobiście w oddziale swojego banku lub innym dowolnym banku. Co ciekawe, utracone dokumenty tożsamości mogą w bankach zastrzegać nie tylko osoby, które mają już konta bankowe, ale również te, które z usług bankowych jeszcze nie korzystają. Jednak nie zawsze jesteśmy na miejscu lub na przeszkodzie wizyty w oddziale bankowym może stanąć pora dnia lub pobyt za granicą. Wygodną usługę zastrzegania online zapewnia Biuro Informacji Kredytowej, jest ona bezpłatna i możliwa przez całą dobę. Kluczowe jest jednak to, że dostęp do tej funkcji mają osoby posiadające już konto na www.bik.pl. W takim przypadku potrzebny jest tylko dostęp do Internetu, by wyłączyć dokument z obiegu w kilka minut, jednym kliknięciem, niezależnie od miejsca pobytu. Informacja o zastrzeżeniu ze strony BIK szybko trafia do Systemu Dokumenty Zastrzeżone ZBP, a następnie do wszystkich banków w Polsce. Wówczas nikt już nie będzie mógł posłużyć się naszą tożsamością.

PODSTAWOWE ZASADY BEZPIECZEŃSTWA DANYCH Nie tylko w Dniu Ochrony Danych Osobowych, ale na co dzień należy pielęgnować podstawowe zasady bezpieczeństwa danych osobowych: 1. nie udostępniajmy swoich dokumentów ani danych osobowych osobom nieuprawnionym, 2. zdarzenia kradzieży dokumentu należy niezwłocznie osobiście zgłosić na policję, 3. niezależnie od sposobu utraty dokumentu, należy go jak najszybciej zastrzec. Więcej informacji: www.dokumentyzastrzezone.pl

Oszczędzanie nie boli

B

udowa bezpieczeństwa finansowego jest jak stawianie solidnych fundamentów na przyszłość. Bardzo ważne jest oszczędzanie racjonalne, odpowiedzialne i skuteczne. Dzięki oszczędnościom można na więcej sobie pozwolić. Trzeba jednak być konsekwentnym i nie wydawać odkładanych pieniędzy na chwilowe potrzeby. Krok 1: Budowanie swoich oszczędności zacznij od dobrego planu. Zastanów się, jaką pulę środków możesz przeznaczyć na comiesięczne oszczędzanie. 8 luty 2019

Krok 2: Rozważ zarządzanie swoim budżetem wspólnie z drugą połówką – razem planujcie Wasze wydatki i oszczędności Krok 3: Zastanów się nad swoją najbliższą przyszłością. Pomyśl, na co może przydać Ci się dodatkowa rezerwa finansowa i świadomie ją buduj. Krok 4: Pomyśl o swojej przyszłości także w dłuższej perspektywie. Zastanów się, jakie wydatki będą Cię czekały na przestrzeni najbliższych kilkunastu lat. Krok 5: Już dziś zadbaj także o komfortowe życie na emeryturze. Pamiętaj, aby myślenie o oszczędza-

niu na ten cel zacząć jak najwcześniej. Krok 6: Decydując się na skorzystanie z produktów inwestycyjnych oferowanych przez rynek finansowy, upewnij się, że rozumiesz mechanizm ich działania, koncentrując się na 3 kluczowych elementach – korzyściach, kosztach i ryzyku.

PARTNER MERYTORYCZNY MATERIAŁU


Joanna Proskień

Oblicza Izraela

Izrael to miejsce o ogromnym bagażu historycznym, święte dla trzech największych religii świata, a także miejsce jednego z wciąż nierozwiązanych konfliktów międzynarodowych. Ale przede wszystkim to miejsce, gdzie zwykli ludzie starają się żyć normalnie, ponad podziałami.

 Mahane Jehuda Market, Jerozolima Zamyślona kobieta robiąca zakupy, kilka godzin przed rozpoczęciem szabasu na najsłynniejszym targu w Jerozolimie. koncept 9


 Mury Jerozolimy Jeśli zwrócicie swój wzrok w stronę przeciwną do Ściany Płaczu, ujrzycie nawarstwioną przez historię tego starego miasta, pozornie chaotyczną architekturę.

 Bazylika Grobu Świętego, Jerozolima Miasto to przede wszystkim modlitwa i kontemplacja, którea przenikają jego mury do głębi.


 Tel Awiw, Plaża miejska Młodzi mieszkańcy Tel Awiwu płci męskiej korzystają z uroków położonej przy plaży siłowni.

 Stara Jaffa, dzielnica Tel Awiwu Warsztat rękodzielniczy w artystycznej, najstarszej dzielnicy Tel Awiwu. Tutaj artysta pracuje w podpiwniczeniu, więc z góry można podziwiać jego pracę.

 Shuk Ha’Caramel, Tel Awiw Judaizm kojarzy się bardzo poważnie, ze skupieniem i kontemplacją. Jak widać, jego wyznawcy mają ogromny dystans do swojej wiary. Na największym targu w Tel Awiwie można kupić humorystyczne koszulki, np. z judaistycznym Pikachu „PikaJew”.

koncept 11


Monika Wiśniowska

Cykl: Funkcje i zadania NBP

Centralny bank Rzeczypospolitej Polskiej jest niezależny od innych organów państwa. Do jego głównych zadań należy utrzymanie stabilnego poziomu cen. Czym jeszcze zajmuje się Narodowy Bank Polski?

D

laczego NBP jest tak wyjątkowy? NBP dba o stabilność cen dzięki wykorzystaniu stóp procentowych. Co więcej, NBP przysługuje prawo do emisji pieniądza. NBP ustala również wzory nominałów banknotów i monet, a także określa wymagania związane ze skutecznym ich zabezpieczaniem. Określa również próbę i masę monet, a także termin wprowadzenia danych pieniędzy do obiegu. Ale to nie wszystko. NBP obsługuje również budżet państwa, na który składają się m.in. podatki, cła czy środki uzyskane ze sprzedaży obligacji skarbowych. To oczywiście tylko przykładowe elementy bardzo rozbudowanego budżetu, jakim jest budżet całego kraju. NBP zapewnia obsługę rachunków wielu instytucji publicznych, takich jak choćby ZUS.

TROCHĘ HISTORII

Historia Narodowego Banku Polskiego sięga 1945 roku, kiedy został on powołany dekretem prezydenta, prezesa Rady Ministrów i ministra skarbu. Jego celem było uregulowanie obiegu pieniężnego i już od tego momentu otrzymał on wyłączne 12 luty 2019

płatności, a także prowadzi rozliczenia pomiędzy bankami. Może także poratować inny bank w przypadku trudnej sytuacji finansowej – np.: gdyby się okazało, że bardzo wielu jego klientów w tym samym czasie postanowiło wypłacić zgromadzone przez siebie środki. NBP może wówczas udzielić pożyczki i tym samym poprawić płynność finansową banku znajdującego się w takim położeniu.

PREZES NBP

Powoływany jest przez Sejm na wniosek Prezydenta RP. Jest nie tylko przełożonym osób pracujących w NBP, ale również przewodniczy Radzie Polityki Pieniężnej, jak również jest reprezentantem NBP na arenie międzynarodowej i w międzynarodowych instytucjach finansowych.

EDUKACJA

Ważną częścią działalności NBP jest edukacja – prowadzi wiele działań mających na celu upowszechnianie wiedzy ekonomicznej zarówno wśród dzieci, młodzieży, jak i osób dorosłych. Jedną z takich inicjatyw jest Portal Edukacji Ekonomicznej, gdzie w przystępny i ciekawy sposób można poznać historię pieniądza, BANK BANKÓW a także mechanizmy kierujące NBP to nie tylko bank centralrynkiem. Fanów interaktywnego ny kraju, pełni on również funkcje poznawania rzeczywistości NBP wobec innych banków, m.in. może zaprasza do nowoczesnego Centrum udzielać im pożyczek. Banki mogą Pieniądza, którego ciekawe eksponarównież lokować swoje nadwyżki ty i wygląd nawiązujący do najpopularniejszych polskich muzeów z pewnością wielu osobom przyNBP obsługuje budżet państwa, na który padną do gustu. składają się m.in. podatki, cła czy środki uzyNBP organizuje również mnóstwo skane ze sprzedaży obligacji skarbowych. konkursów adresowanych do różnych właśnie w NBP. Narodowy Bank Polgrup. Można wśród nich wymienić ski jest częścią Komitetu Stabilności choćby konkurs na pracę pisemną dla Finansowej, w ramach którego pełni szkół, ale również konkurs na najlepnadzór nad całym systemem finansosze publikacje książkowe z zakresu wym. Nadzoruje on również system bankowości, pieniądza i finansów. Fot. Mateusz_Szymanski / Shutterstock.com

Lekcja o banku banków

prawo do emisji pieniądza. Narodowy Bank Polski wymieniał w tym czasie również pieniądze okupacyjne, a także rozpoczął proces uruchamiania kredytów dla przedsiębiorstw, mających za zadanie pomóc firmom po trudnych czasach wojennych. Choć ówczesny NBP funkcjonował w zupełnie innych realiach i trudno bez przeszkód porównywać je do dzisiejszych realiów gospodarki rynkowej, to jednak zakres jego odpowiedzialności stopniowo się powiększał. Zmiany polityczne, które nastąpiły w 1989 roku, znacznie wpłynęły również na funkcjonowanie NBP. Zainicjowano wówczas program reform, który miał obejmować wiele obszarów finansowego funkcjonowania państwa, m.in. chodziło o zmniejszenie deficytu budżetowego, urealnienie cen, walkę z hiperinflacją i możliwie najszybsze ustabilizowanie całego rynku. Konieczne było przez to urealnienie kursu złotego, a także odmienne podejście do rynku walutowego. Do innych działań należało zbudowanie banków komercyjnych, które początkowo utworzono na bazie zasobów i struktur NBP.


Monika Wiśniowska

Polityka pieniężna w Polsce Podstawowym zadaniem polityki pieniężnej prowadzonej przez Narodowy Bank Polski jest utrzymanie stabilnego poziomu cen, a co za tym idzie niskiego poziomu inflacji. W jaki sposób NBP realizuje te zadania?

N

arodowy Bank Polski odpowiedzialny jest za emisję pieniędzy. Od dłuższego czasu stopa rezerwy obowiązkowej wynosi 3,5 proc., z wyjątkiem stopy od środków uzyskanych z tytułu operacji repo i sell-buy-back oraz środków pozyskanych co najmniej na 2 lata. Dla tych środków stopa rezerwy obowiązkowej wynosi 0,0%. Choć kurs złotego jest płynny, NBP zastrzega sobie prawo do interwencji w tej kwestii, jeżeli uzna to za konieczne.

RADA POLITYKI PIENIĘŻNEJ

To ważny organ decyzyjny, którego zadaniem jest ustalanie założeń polityki pieniężnej państwa. To właśnie Rada określa wysokość podstawowych stóp procentowych, które realnie wpływają na wiele mniejszych i większych działań prowadzonych na rynku pieniężnym, takich jak choćby wysokość oprocentowania kredytów udzielanych klientom albo depozytów przyjmowanych od klientów. Zgodnie z opracowaną przez Radę Polityki Pieniężnej Strategią Polityki Pieniężnej po 2003 roku celem NBP jest ustabilizowanie inflacji na poziomie 2,5 proc. z dopuszczalnym przedziałem wahań +/- 1 punkt procentowy. Do podstawowych stóp procentowych w Polsce można zaliczyć: • stopę depozytową, która określa oprocentowanie depozytu umożliwiającego lokowanie w NBP środków na termin overnight; • stopę referencyjną, która określa rentowność podstawowych operacji otwartego rynku przeprowadzanych przez NBP; • stopę redyskontową weksli i stopę lombardową. Oznacza to, że banki mogą podjąć decyzję czy chcą lokować swoje środki w NBP, czy też od niego pożyczać. Pożyczki od NBP nie są bardzo popularne, ponieważ wiele banków pożycza po prostu od siebie

nawzajem, jednak, w razie kłopotów na rynku gospodarczym, pożyczka od NBP może być dla nich nieocenionym źródłem wsparcia. Ustalanie corocznych zasad polityki pieniężnej jest zadaniem na tyle kluczowym, że Rada Polityki Pieniężnej co roku przekazuje Sejmowi dokumenty takie jak „Założenia polityki pieniężnej” oraz „Sprawozdanie z wykonania założeń polityki pieniężnej”. Rada Polityki Pieniężnej przekazuje Sejmowi dokumenty takie jak „Założenia polityki pieniężnej” oraz „Sprawozdanie z wykonania założeń polityki pieniężnej”. Rada decyduje również o tym, jaka jest górna granica zobowiązań, które może podjąć NBP, czyli zobowiązania wynikające z zaciągania przez NBP pożyczek i kredytów w zagranicznych instytucjach bankowych i finansowych.

STABILNOŚĆ CEN

Dlaczego tak ważne jest utrzymanie stabilnego poziomu cen? Ponieważ znaczne zmiany wysokości cen towarów (szczególnie chodzi tu o wysoką inflację) powodują, że drastycznie zmniejszają się możliwości nabywcze przeciętnego konsumenta. Zarabia on tyle samo, ale faktycznie może kupić za to znacznie mniej, a to

Od dłuższego czasu stopa rezerwy obowiązkowej wynosi 3,5 proc. z kolei wpływa na obniżenie poziomu życia i w efekcie ubożenie społeczeństwa. Zjawisko odwrotne – deflacja – mogłoby się wydawać, że pozornie prowadzi do tego, że za taką samą pensję możemy kupić znacznie więcej, czyli jesteśmy coraz bogatsi. Niestety długotrwała deflacja prowadzi do znaczącego spadku aktywności gospodarczej, więc nie można uznać jej za korzystne zjawisko.


W życiu codziennym każdemu z nas towarzyszy gotówka. Niektórzy nie wyobrażają sobie zakupów bez posiadania banknotów w portfelu, inni z kolei preferują karty, jednak z gotówki nadal korzystają. Płacąc za nasze zakupy, nie zastanawiamy się, skąd w obiegu jest pieniądz. Czym zatem jest emisja pieniądza?

O sile polskiego złotego i jego emisji

E

misja pieniądza jest niczym innym jak wprowadzaniem do obiegu przez bank centralny danego kraju banknotów lub bilonu, czyli tzw. pieniądza gotówkowego. W Polsce wyłączne prawo emisji pieniądza ma Narodowy Bank Polski (NBP). Jest to konstytucyjny przywilej NBP określony w Art. 227 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej:

Art 227, pkt.1. Centralnym bankiem państwa jest Narodowy Bank Polski. Przysługuje mu wyłączne prawo emisji pieniądza oraz ustalania i realizowania polityki pieniężnej. Narodowy Bank Polski odpowiada za wartość polskiego pieniądza. 14 luty 2019

BANKNOTY I MONETY

Znakami pieniężnymi emitowanymi przez NBP są banknoty i monety. Monety obiegowe są bite w dziewięciu nominałach: 1 gr, 2 gr, 5 gr, 10 gr, 20 gr, 50 gr, 1 zł, 2 zł, 5 zł, z kolei banknoty obiegowe są emitowane w sześciu nominałach: 10 zł, 20 zł, 50 zł, 100 zł, 200 zł oraz 500 zł. Banknot 500 zł został wprowadzony do obiegu 10 lutego 2017 roku. Na awersie monet widnieje wizerunek orła, zgodnie z godłem Rzeczypospolitej Polskiej, a tuż pod nim znajduje się oznaczenie roku emisji, bicia monety, a w otoku napis RZECZPOSPOLITA POLSKA. Na rewersie monet widnieje cyfra oznaczająca wartość nominalną monety, poniżej nazwa jednostki pieniężnej oraz ornament z liści dębu – inny dla każdego nominału. Monety te są prawnym środkiem płatniczym i posługujemy się nim w codziennym życiu. Bite one są w wysokich nakładach. W roku 2018 nakład monety


Pierwszy polski banknot kolekcjonerski został wyemitowany przez Narodowy Bank Polski w 2006 r. Był to banknot „Jan Paweł II” o nominale 50 zł.

o wartości 1 zł wyniósł 42 000 000 sztuk, z kolei monet o wartości 2 zł wyprodukowano 37 425 000 sztuk.1

COŚ DLA KOLEKCJONERA

Narodowy Bank Polski oprócz banknotów i monet do powszechnego obiegu emituje również złote i srebrne monety kolekcjonerskie przeznaczone do sprzedaży w Polsce i za granicą. Celem emisji monet kolekcjonerskich jest upamiętnienie ważniejszych wydarzeń, rocznic, postaci itp. oraz zaspokajanie potrzeb kolekcjonerów. Monety kolekcjonerskie są prawnym środkiem płatniczym, jednak ich wartość kolekcjonerska jest zazwyczaj wyższa od nominału, dlatego też nie są one często stosowane jako środek płatniczy.

NBP do powszechnego obiegu emituje również złote i srebrne monety kolekcjonerskie przeznaczone do sprzedaży w Polsce i za granicą. W obiegu także są banknoty kolekcjonerskie, które są emitowane dla kolekcjonerów czy numizmatyków. Tak samo jak i monety kolekcjonerskie są emitowane z okazji ważnych wydarzeń bądź w celu upamiętnienia

ważnych postaci dla historii Polski. Pierwszy polski banknot kolekcjonerski został wyemitowany przez Narodowy Bank Polski w 2006 r. Był to banknot „Jan Paweł II” o nominale 50 zł. Kolejne były emitowane m.in.: z okazji 300-lecia koronacji Obrazu Matki Bożej Jasnogórskiej, 1050. rocznicy Chrztu Polski, 600. rocznicy urodzin Jana Długosza, 100. rocznicy przyznania Nagrody Nobla Marii Skłodowskiej-Curie w dziedzinie chemii czy 200. rocznicy urodzin Fryderyka Chopina. NBP z okazji 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości wyemitował monetę okolicznościową, złotą kulę o wartości nominalnej 2018 zł oraz srebrną kulę o wartości nominalnej 100 zł. Emisję monet kolekcjonerskich zapoczątkowano w połowie lat sześćdziesiątych.

NOWY ZNAK PIENIĘŻNY

Banknoty wyemitowane przez Narodowy Bank Polski są prawnym środkiem płatniczym w Polsce. Jednak w jaki sposób wprowadzany jest nowy znak pieniężny? Najważ-

niejszym dokumentem, który jest niezbędnym do rozpoczęcia tej czynności, jest zarządzenie prezesa NBP ogłaszane w Monitorze Polskim. W takim zarządzeniu znajdują się następujące informacje: • termin wprowadzenia do obiegu, • wielkość emisji, • wzór i wartość nominalna znaków pieniężnych, • stop, próba i masa dla monet.

SILNY ZŁOTY – SPADEK INFLACJI

Inflacja to wzrost przeciętnego poziomu cen w gospodarce, który skutkuje spadkiem siły nabywczej pieniądza. Jak widzimy, siła polskiego złotego jest uzależniona od spadku/ wzrostu inflacji. Jeśli inflacja jest wysoka, to polski złoty traci na sile, wartości. Dla przykładu, wzrost inflacji o 10 procent w skali roku doprowadza do tego, że realnie za 1 zł można zakupić mniej dóbr. Przyjrzyjmy się zatem, jak na przestrzeni lat 1989–2018 kształtowała się wysokość inflacji.

Wskaźniki cen towarów i usług konsumpcyjnych w ujęciu r/r, wyrażone w procentach 1989

251,1%

1995

27,8%

2001

5,5%

2007

2,5%

2013

0,9%

1990

585,8%

1996

19,9%

2002

1,9%

2008

4,2%

2014

0,0%

1991

70,3%

1997

14,9%

2003

0,8%

2009

3,5%

2015

-0,9%

1992

43,0%

1998

11,8%

2004

3,5%

2010

2,6%

2016

-0,6%

1993

35,3%

1999

7,3%

2005

2,1%

2011

4,3%

2017

2,0%

1994

32,2%

2000

10,1%

2006

1,0%

2012

3,7%

2018

1,6%

Źródło: GUS. Opracowanie własne. Od roku 1991 inflacja stopniowo, regularnie spadała, z wyjątkiem roku 2000, 2004, 2007, 2008, 2011 oraz 2017, gdzie możemy zauważyć niewielki wzrost inflacji w stosunku do roku go poprzedzającego.

1.

źródło : https://www.nbp.pl/home. aspx?f=/banknoty_i_monety/monety_obiegowe/naklady_emisji.html koncept 15


Monika Wiśniowska

Od czego zależy stabilność cen? Czy za te same 50 zł zawsze można kupić tyle samo produktów spożywczych albo zatankować tyle samo paliwa? Jak wysokość cen może zmieniać się w krótkim czasie i od czego to zależy? Dlaczego inflacja ma tak wielki wpływ na nasze życie?

J

ako pokolenie obecnych studentów czy młodych absolwentów, nie pamiętamy czasów PRL-u. Wielu z nas może jednak usłyszeć od rodziców czy dziadków o kolejkach, brakach produktów na półkach sklepowych czy „kartkach” na mięso. Wśród opowieści prawdopodobnie przewija się również wątek galopującej inflacji, która nie tylko powodowała stały wzrost cen, ale również sprawiła, że przeciętny pracownik mógł się wydawać milionerem, skoro w pewnym okresie w takich nominałach były wyrażane pensje. Niestety, posiadanie kilku milionów wystarczało wówczas jedynie na zaspokojenie podstawowych potrzeb. Dlatego tak ważne są działania NBP, który dba o to, by inflacja była niska i stabilna, a polski pieniądz utrzymywał swoją wartość.

CZYM JEST INFLACJA?

Najprościej mówiąc, jest to wzrost przeciętnego poziomu cen w gospodarce, który skutkuje spadkiem siły nabywczej pieniądza. Inaczej mówiąc, albo zauważamy,

Albo zauważamy, że wszystko drożeje, albo też za taką samą kwotę pieniędzy możemy kupić coraz mniej produktów. 16 luty 2019

że wszystko drożeje albo też za taką samą kwotę pieniędzy możemy kupić coraz mniej produktów. Przyczyn inflacji może być wiele i można je podzielić na popytowe

Odłożone pieniądze tracą na wartości, jeżeli stopa ich oprocentowania pozostaje niższa niż poziom inflacji. oraz kosztowe. Do tych pierwszych zaliczyć można ekspansywną politykę fiskalną, która np. poprzez zmniejszenie obciążeń podatkowych zwiększa dochody do dyspozycji konsumentów, tym samym oddziałując w kierunku zwiększonego popytu. Jeżeli jednocześnie podaż pozostanie na niezmienionym poziomie, przyczyniać się to będzie do wzrostu cen. Z kolei po stronie czynników kosztowych wymienić można wzrost cen surowców, który przekłada się na wyższe koszty wytworzenia produktów, a co za tym idzie – prowadzi do wzrostu cen.

RODZAJE INFLACJI

W zależności od tempa jej przebiegu, wyróżnić można kilka rodzajów inflacji, które zasadniczo różnią się tym, jak poważne skutki za sobą niosą: • inflacja pełzająca – do kilku

procent w skali roku, maksymalnie 5 proc.; • inflacja krocząca – to 5–10 proc. w skali roku; • inflacja galopująca – przekraczająca 15 proc. w skali roku; • hiperinflacja – inflacja przekracza 50 proc. w skali roku.

SKUTKI INFLACJI

Skutkiem odczuwalnym dla każdego „Kowalskiego” jest spadek siły nabywczej posiadanych przez niego pieniędzy – innymi słowy zarabia wciąż tyle samo, ale może za to kupić znacznie mniej produktów. Co więcej, odłożone „w skarpecie”, na koncie oszczędnościowym czy lokacie pieniądze tracą na wartości, jeżeli stopa ich oprocentowania pozostaje niższa niż poziom inflacji. Szybkie zmiany cen (w tym cen surowców strategicznych) wymuszają na przedsiębiorstwach równie dynamiczne zmiany kosztów prowadzonych przez nich usług czy produkcji. Ponadto, firmy zależne od dostawców czy podwykonawców muszą na bieżąco dopasowywać ceny oferowane klientom do kosztów, które sami ponoszą. Wymusza to nie tylko dodatkowe nakłady pracy, ale również powoduje pewną dezorientację klientów i owocuje brakiem stabilności na rynku. Trudnością dla przedsiębiorców mogą być również różnice pomiędzy planowanymi, a rzeczywistymi przychodami firmy i wynikającymi z tego stratami.


Krzyżówka Poziomo: 4. Deficyt ... to ujemne saldo w budżecie instytucji. 6. Giełda Papierów ... 7. Wprowadzenie nowej jednostki pieniężnej oraz nowego symbolu. 8. Osoba, która otrzymała od kredytodawcy kredyt. 9. Forma pieniądza w fizycznej postaci: monety i banknoty. 10. Bank.... (pełni tę funkcję Narodowy Bank Polski). 13. Może być galopująca, pełzająca lub krocząca. 14. Może być pieniądza, papierów wartościowych lub akcji. 15. Nadawana przez emitenta wartość środka pieniężnego. 16. Banki mogą ją lokować w NBP.

1

Pionowo: 1. Ilość dóbr, oferowana na rynku przez producentów. 2. Długotrwały spadek przeciętnego poziomu cen w gospodarce przekładający się na wzrost siły nabywczej pieniądza. 3. Jest to kredyt w całości wypłacany w gotówce. 5. ... teoria pieniądza, która głosi, że pieniądz to tylko nazwa. 8. Zasoby trwałe (majątek, środki, aktywa) służące rozpoczęciu lub kontynuacji działalności gospodarczej. 11. Dokument zawierający polecenie wystawcy skierowane do banku dot. wypłacenia oznaczonej kwoty pieniężnej. 12. … strat – stałe zlecenie giełdowe automatycznej sprzedaży wskazanego papieru wartościowego w momencie, gdy cena osiągnie określoną, niską wartość.

9 2

3

4 5 3

15

5

4

6

13 7

16

17

2

8 9 1

10

6

11 12

14

13

12

10

7

16

11

8

15

14

Hasło:

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

koncept 17


Janusz Podlaski

Polska moda na start-upy

Paweł Przybyszewski jest jednym z pionierów polskiego środowiska startupowego. Rozmawiamy z nim o start-upach jako modzie czy modelu gospodarki, o tym, od czego zacząć przygodę z własnym biznesem, i czym zajmuje się broker technologii. Paweł działa dziś między innymi pod marką BT Progress oraz Technologie-Relacje-Wiedza.

18 luty 2019

Koncept: ‒ Start-up to według Ciebie bardziej moda czy model gospodarki? Paweł Przybyszewski: ‒ Z pewnością można mówić o modzie na start-upy w Polsce. Liczne wydarzenia, konferencje i meet-upy wypełniające uczestnikami sale po brzegi są na to świetnym dowodem. Widać to również w mediach społecznościowych, gdzie w grupach dotyczących start-upów toczą się liczne dyskusje. Często liczbę komentarzy można liczyć w setkach. Również korporacje interesują się start-upami. Mimo że nie widzimy zbyt wielu wdrożeń, nie można w tym przypadku mówić, że jedyną pobudką do współpracy dużych z małymi jest moda. Duże firmy są nastawione na zysk, a więc start-up może być dla nich narzędziem do zdobywania lub zwiększania przewag konkurencyjnych na istniejących rynkach lub możliwością zdobycia nowych. Świat zmienia się szybciej, niż myślimy. Jestem przekonany, że wspieranie start-upów oraz idących za nimi innowacji, to świetny pomysł na modelowanie gospodarki. – Czym zajmuje się broker technologii? – Broker to pośrednik, niezależny podmiot świadczący usługi pośrednic-

twa w zakresie transferu technologii. Dostarcza innowacje, patenty, start-upy i zespoły naukowe do korporacji, funduszy VC i programów akceleracyjnych. Pomaga kontaktować ze sobą autorów wynalazków z przedsiębiorcą, inwestorem. Broker nieustannie penetruje środowisko naukowe w celu poznania aktualnie prowadzonych prac naukowo-badawczych oraz środowiska biznesowe, by zrozumieć aktualne potrzeby i kierunki rozwoju przedsiębiorstw. Do zadań brokera należy m.in.: wskazywanie obszarów wdrażania innowacji w firmach, doradztwo w zakresie podpisywanych umów między nauką a biznesem, wyszukanie możliwości finansowania innowacji oraz zarządzanie procesem współpracy. ‒ Od trzech lat państwo poprzez liczne instytucje, w tym środki europejskie, wkłada bardzo dużo wysiłku w pobudzenie innowacyjności, w tym start-upów. Jak to oceniasz? Idziemy w dobrym kierunku? ‒ Często mówi się o „przepalaniu” pieniędzy publicznych. Mówi się też, że publiczne pieniądze zaburzają działanie wolnego rynku. Ja jednak dostrzegam korzyści ze wspierania i pobudzania innowacyjności przez środki europejskie. Perspektywa finansowa 2014‒2020 dopiero się rozkręca, więc trudno oceniać realne efekty. Sporo nauczyliśmy się dzięki perspektywie finansowej 2007‒2013. Dlatego spodziewam się lepszych efektów i zaangażowania większej liczby specjalistów. Już teraz na uwagę zasługują co najmniej dwa działania. Scale UP to programy akceleracyjne organizowane przez korporacje i Poland Prize mający na celu sprowadzić osoby z zagranicy do Polski. Oba działania są finansowane przez PARP. Sporą część tych pieniędzy pozyskały fundusze VC, które z prywatnych


pieniędzy nie byłyby w stanie wspierać projektów o wysokim ryzyku. Finansowanie start-upów wiąże się właśnie z tak dużym ryzykiem. Dzięki środkom publicznym mogliśmy np. sprowadzać do kraju zagranicznych ekspertów, którzy mieli już sukcesy w komercjalizacji. Odbyłem dziesiątki szkoleń, podczas których bezpłatnie uczyłem się własności intelektualnej, wyceny technologii, modelów komercjalizacji i transferu technologii. Jednak cenniejszą lekcją są realne działania. Mam na myśli wsparcie i rozwijanie projektów opartych na innowacji. Dzięki środkom publicznym bardzo dużo się nauczyliśmy. Wiele finansowanych projektów już nie istnieje, mimo to uważam, że to bardzo cenna lekcja, która przyspieszyła rozwój naszej gospodarki o dekadę. ‒ Co podpowiedziałbyś tym, którzy chcą zacząć? Czy zaczynać od szukania pieniędzy, czy może bezpłatnego programu inkubacyjnego/ akceleracyjnego? ‒ Kiedy zaczynałem pracę w branży startupowej, pewnie odpowiedziałbym, że od biznesplanu. Jednak doświadczenie podpowiada mi, że trzeba zacząć od sprzedaży. Nawet jeśli masz tylko wizję twojego produktu lub usługi. Wiem, jak to brzmi. Przez lata widziałem wiele projektów rozwijanych miesiącami albo nawet latami, których nikt nie chciał kupić. Często większość pracy nadawała się do kosza. Zupełnie inaczej byłoby, gdyby

Zacząć trzeba od sprzedaży. Nawet jeśli masz dopiero tylko wizję produktu lub usługi. ktoś wcześniej zapytał klienta, czego potrzebuje. Jeśli znajdziesz klienta, zawsze możesz odwlec czas realizacji albo zwiększyć stawkę za swój produkt lub usługę. Zainteresowanie to znak, że warto rozwijać projekt. Wielu dzisiejszych gigantów zaczynało od sprzedaży. Dropbox na początku był filmikiem, który informował, że będziesz mógł umieszczać swoje pliki w chmurze. Zainteresowani mogli zostawić adres e-mailowy. Te adresy były potem dowodem dla inwestorów, że warto wspierać ten projekt. Innym przykładem jest UBER. Tu twórca rozpoczął od Excela i telefonu komórkowego. Sam zamawiał taksówki, kiedy znalazł chętnego. Mana-

gerowie inwestycyjni w funduszach VC często mówią, że dla nich najlepszą rekomendacją do zainwestowania w projekt są rekomendacje zadowolonych klientów. ‒ Jakie trendy obserwujesz w ostatnim czasie? W jakich branżach i obszarach firmy szukają pomysłów i technologii? Co może być w najbliższych latach szansą dla początkującego start-upu? ‒ Od dłuższego czasu dużym zainteresowaniem cieszą się projekty z obszaru life science. Czyli takie, które poprawiają jakość życia człowieka. Zwiększone szanse na sukces mają projekty oparte na sztucznej inteligencji, rzeczywistości wirtualnej i rozszerzonej oraz przetwarzania dużej ilości danych. Jeśli miałbym wskazać branżę, to wskazałbym na finansową, energetyczną i chemiczną.

‒ Gdzie można znaleźć informacje o Twoich przedsięwzięciach? ‒ Najłatwiej na Linkedin. Zachęcam też do posłuchania podcastu Startupfonika, gdzie rozmawiam z największymi autorytetami z branży startupowej.


Kamil Kijanka

Najlepsze muzyczne lekarstwo

– historia zespołu The Cure

D

ługie czarne włosy, makijaż i ogromna charyzma. Robert Smith, lider zespołu The Cure (z jęz. ang. lekarstwo – przyp. red.), to jedna z najbardziej charakterystycznych postaci w branży muzycznej. Sam zespół, choć obecnie sklasyfikowany jest jako przedstawiciel rocka alternatywnego, przybierał różne postaci. Wielu do dziś utożsamia grupę z subkulturą gotycką. Wszystko przez charakterystyczny, dość mroczny wizerunek i ponure, często dekadenckie brzmienia. Co ciekawe, ich debiutancka płyta nasycona jest w wielu miejscach motywami punkowymi. Z czasem zespół obrał zupełnie inny kierunek i udowodnił, że z powodzeniem potrafi tworzyć również skoczne, popowe numery. Muzycy także w wywiadach odcinali się od rzekomych powiązań z subkulturą gotycką. Przez ponad czterdzieści lat istnienia Kjurzy zmieniali się niczym kameleon.

Londynu Crawley. Robert od dziecka interesował się wieloma rzeczami, nie tylko muzyką. Potrafił godzinami siedzieć z nosem w książkach, co w przyszłości miało zaowocować wieloma wyśmienitymi tekstami. Jak na prawdziwego Anglika przystało, lubił także futbol. Jako nastolatek grał nawet na pozycji skrzydłowego w miejscowej drużynie. Oczarowany był przede wszystkim jednak muzyką. W jednym z wywiadów przyznał, że jako dziecko zachwycił się utworem „Help” zespołu The Beatles. Brat George’a Harrisona mieszkał zresztą w pobliżu, przez co Robert miał parę razy okazję zobaczyć gwiazdora na żywo. W czasach szkolnych poznał

FASCYNACJA THE BEATLES

Laurence’a Tolhursta, którego dziś wszyscy fani The Cure znają jako „Lola”. Mając jedenaście lat, mały Smith udał się na festiwal muzyczny na wyspę Wight, gdzie zagrały

Robert Smith urodził się 21 kwietnia 1959 roku w angielskim mieście Blackpool, a dorastał w oddalonym blisko 45 kilometrów od 20 luty 2019

Zespół wystąpił w Polsce zaledwie kilka razy – ostatnio w 2016 roku w łódzkiej Atlas Arenie.

Rok 2019 jest ważny dla The Cure z kilku powodów. Muzycy w końcu otrzymali należne im miejsce w galerii sław Rock And Roll Hall of Fame. Czterdzieści lat temu zadebiutowali na angielskiej scenie, a dziesięć lat później stworzyli swoje najwybitniejsze dzieło ‒ „Disintegration”. Postanowili uczcić tę okrągłą rocznicę interesującą trasą koncertową po Europie. Zapowiedzieli także nowy album, pierwszy po jedenastu latach przerwy.

takie legendy, jak: The Doors, Joni Mitchell, Procol Harum, Miles Davis czy Jimi Hendrix.

PUNKOWA TWARZ SMITHA

Smith z czasem zaprzyjaźnił się ze wspomnianym Lolem Tolhurstem i spędzał z nim wolne chwile, ćwicząc grę na instrumentach. Robert nie miał wyjścia. Wkrótce do duetu dołączyli inni szkolni koledzy, a pierwszy zespół Roberta nazywał się Crawley Goat Band, by po jakimś czasie zmienić nazwę na The Obelisk. To właśnie pod tą nazwą chłopcy wystąpili na zakończenie szkoły. Lol zagrał na perkusji, a Robert, o dziwo, na pianinie. Po pewnym czasie szkolny zespół ponownie zmienił nazwę, tym razem na Malice i zaczął tworzyć punkowe brzmienia. Do grupy dołączył spotykany przez Roberta w sklepach muzycznych gitarzysta Porl Thompson. Interesujące jest to, że początkowo Smith wcale nie był wokalistą. Zanim do tego doszło, zespół zdążył ponownie zmienić nazwę, powoli zmierzając we właściwym kierunku. Tym razem angielska scena muzyczna miała usłyszeć o The Easy Cure.


Fot. darkcircleroom4.blogspot.com

POWSTANIE THE CURE I PIERWSZE KONTROWERSJE

W 1978 roku muzycy zaczęli pracę nad kompozycjami, które miały znaleźć się na ich pierwszym albumie. Wykorzystano część materiałów powstałych już wcześniej, takich jak jak „Killing an Arab”czy „10:15 Saturday Night”. Zespół został przemianowany w końcu na The Cure. Jeszcze przed wydaniem debiutanckiej płyty z grupą rozstał się Porl Thompson. „Three Imaginary Boys” ukazało się ostatecznie 8 maja 1979 roku. Rok później w USA wydano ten album z nieco innym doborem utworów i pod zmienionym tytułem – jako „Boys Don’t Cry”. Co ciekawe, utwór ten dziś jest jednym z najpopularniejszych w dorobku grupy, a na „Three Imaginary Boys” go zabrakło. Pierwszy album zespołu The Cure stworzyło trio – Robert Smith, Lol Tolhurst i Michael Dempsey.

CIEMNA STRONA MOCY

Początek lat osiemdziesiątych przyniósł zmiany w twórczości zespołu skłaniającego się ku chłodnym, melancholijnym i smutnym brzmieniom. Muzycy karmili swoich fanów utworami o niełatwym, często dołującym charakterze. Drugi album „Seventeen Seconds” ukazał się w 1980 roku. W składzie doszło do kolejnych roszad. Z grupy zdążył odejść Dempsey, a w jego miejsce przyszło dwóch nowych członków – Matthieu Hartley i Simon Gallup. Znajdujący się na drugiej płycie utwór „A Forest” przyniósł grupie olbrzymią popularność. Trzecia płyta „Faith” to kontynuacja ścieżki obranej przez zespół wraz z poprzednim albumem. Prace nad nowym materiałem nie przebiegały tak łatwo jak poprzednio. Dała o sobie znać rosnąca presja, coraz większa popularność i wycieńczenie po pierwszej dużej trasie koncertowej. Muzycy czuli się zdołowani,

a wolny czas przeznaczali na różne używki. W tekstach poruszano także kwestię kryzysu wiary, który zakiełkował w członkach zespołu. Pomimo pesymistycznego charakteru „Faith”, można na samym końcu dostrzec mały promyk nadziei na lepsze jutro. Tytułowy utwór kończy się bowiem słowami – „odszedłem sam, nie mając nic oprócz wiary”.

THE CURE WZBIJA SIĘ NA WYŻYNY

W 1989 roku minęło dziesięć lat, odkąd Smith i spółka nagrali swój pierwszy album. Robert Smith w tym samym roku ożenił się ze swoją wieloletnią miłością Mary Poole. Wydawać by się mogło, że koniec lat osiemdziesiątych zamknie się dla Kjurów pomyślnie. Niestety, nie do końca. Zespół znów stanął na skraju rozpadu. Robert miał wrażenie, że grupa ponownie zmierza donikąd. Lol pokłócił się niemal ze wszystkimi i odszedł w atmosferze skandalu kończącego się w sądzie walką o prawa do marki The Cure. W tym samym roku ukazał się także TEN album. „Disintegration” okazało się dziełem przełomowym w historii zespołu. Album uderza swoim pięknem od samego początku do końca. „Pictures of You”, „Lullaby” czy „Lovesong” to tylko niektóre z dowodów wyjątkowości tej płyty. Pierwsza z wymienionych kompozycji chwyta za serce tym bardziej, gdy pozna się historię jej powstania. Kiedy w domu Smithów wybuchł pożar, Robert wśród zgliszczy miał znaleźć portfel, a w nim – zdjęcie swojej ukochanej Mary. Wydarzenie to wpłynęło na niego tak mocno, że stało się inspiracją dla powstania „Pictures of You”. Wielu krytyków określa „Disintegration” jako największą perłę w koronie The Cure. Lata dziewięćdziesiąte i początek dwutysięcznych to okres, w którym The Cure na dobre pokazują swój

popowo-rockowy charakter. Skład ulega pewnym zmianom, lecz nieodłączną jego częścią pozostaje duet Smith-Gallup. W ostatniej dekadzie XX wieku zespół wydaje dwie płyty – „Wish” w 1992 i „Wild Mood Swings” w 1996 roku. Na pierwszej płycie znalazł się najprawdopodobniej najbardziej popularny utwór grupy, czyli „Friday I’m In Love”. Następnie w dyskografii The Cure pojawiły się „Bloodflowers” (2000), „The Cure” (2004) i „4:13 Dream”. Ostatnie płyty to ukłon w stronę muzyki alternatywnej, a „Bloodflowers” można rozpatrywać jako delikatny powrót w kierunku mroczniejszego klimatu. Nie da się na kilku stronach należycie streścić historii takiego zespołu jak The Cure. Trudno wytłumaczyć fenomen grupy Roberta Smitha. O jej sile stanowi z pewnością różnorodność i niebywały, choć niewytłumaczalny magnetyzm. Oglądając archi-

Przez ponad czterdzieści lat istnienia zespół The Cure zmieniał się niczym kameleon. walne nagrania z koncertu zespołu w Łodzi w 2000 roku, zwróciłem uwagę na odpowiedź jednego młodego mężczyzny nagabywanego przez reportera. Zapytany o to, dlaczego ten zespół tak na niego wpływa, odparł, że czyni to już od ponad piętnastu lat i trudno to wytłumaczyć. Zespół wystąpił w Polsce zaledwie kilka razy – ostatnio w 2016 roku w łódzkiej Atlas Arenie. Na kolejny koncert u nas na razie się nie zanosi, za to będzie można ich usłyszeć na festiwalach u sąsiadów – Czechów i Niemców. Miejmy nadzieję, że świętujący w tym roku 60. urodziny lider The Cure zaskoczy nas wyjątkową płytą. Ta ma się ukazać już niebawem. koncept 21


Szymon Kozieja

Jak ukryć fabrykę broni w warsztacie samochodowym?

S

tan, w jakim znajdowała się ówcześnie polska partyzantka, określany jest jako „głód broni”. Ochotników do walki nie brakowało – problemem były niedobory w sprzęcie. Do ruchu oporu nie przyjmowano często bez broni, ponieważ nadliczbowe osoby bez narzędzi walki były kłopotem dla oddziału, który musiał operować w trudnych warunkach przewagi przeciwnika. Początkowo głównym źródłem broni były zapasy przedwrześniowe oraz broń zdobyczna. Wielu żołnierzy zakopywało swoją broń po przegranych walkach. Niemniej część z tego sprzętu uległa, niestety, zniszczeniu – stało się to jednak motorem improwizowania pierwszych warsztatów rusznikarskich. W czasie okupacji Polacy dokonali rzeczy niebywałej – zorganizowali podziemną produkcję broni. Były one przeróżne – od wyrzutni butelek i dziwnych strzelających rurek, poprzez konstrukcje broni automatycz22 luty 2019

nej na wysokim poziomie, aż do… pojazdu pancernego!

KONSPIROWANIE PRODUKCJI

W celu przezwyciężenia trudnej sytuacji logistycznej robiono wiele. W sam proces wytwarzania broni zaangażowana była bardzo mała grupa ludzi, by jak najbardziej zmniejszyć możliwość „wsypy” – rekrutowano głównie kowali, inżynierów oraz pracowników fabryk. Oprócz czysto chałupniczej produkcji powstawały także grupy zakonspirowane w zakładach pracy, które produkowały broń dla Niemców. Interesującym przykładem był zespół działający na terenie fabryki karabinów w Warszawie przy ulicy Dworskiej 29/31, znanej wcześniej jako „Gerlach”. Oprócz niemieckiej broni w utajony sposób produkowano tam części do pistoletu maszynowego Błyskawica. Zadziwiające jest, że potrafiono to robić zupełnie pod okiem strażników! Jak? Pracownicy mieli kilka swoich sprytnych sposobów zmylenia Niemców. Kierownictwo nad całą grupą prowadził Roch Kafarowski działający pod pseudonimem Ksawery. Zebrał on zespół zaufanych sobie pracowników oraz załatwił rysunki techniczne. Dziennie szykowano także… pół litra wódki, przekąskę oraz tytoń. Używano ich do odsuwania majstrów niemieckich, którzy zaczynali za bardzo węszyć. Oczywi-

Do produkcji broni potrzebne były… pół litra wódki, przekąski i tytoń. W ten sposób odwracano uwagę Niemców pilnujących prac w fabrykach broni. ście za każdym razem zagadywał ich inny pracownik – w innym wypadku mogliby wywęszyć podstęp. Także sam proces wytwarzania odbywał się pod przykrywką: części, które nie wyglądały na kawałki przyszłej broni,

produkowano je jako okucia maszyn do szycia. Stopień konspiracji można zrozumieć dopiero w momencie, kiedy pozna się fakt, że czasem części wynoszone były z fabryki do kolejnych faz produkcji przez nieświadomego tego wszystkiego majstra austriackiego Mayera. Podziemie wykorzystało tutaj jego słabość do alkoholu, opłacając jego pomoc.

PRACA WYSOKIEGO RYZYKA

Konspiracyjna produkcja niosła ze sobą ogromne zagrożenie. Przekonali się o tym pracownicy warsztatów przy ulicy Mogilskiej w Krakowie. Warsztaty te zostały założone przez konspiratorów ze Związku Walki Zbrojnej i oficjalnie zajmowały się naprawami i wytwarzaniem maszyn oraz narzędzi rolniczych, a także wykonywaniem okuć budowlanych. Dzięki poszerzeniu swojej oferty o remontowanie samochodów Wehrmachtu otrzymano mocne papiery chroniące przed łapankami. Była to świetna przykrywka pod serwis, a także produkcję pistoletów maszynowych. Tam właśnie m.in. wytwarzano słynne pistolety maszynowe Steny zaadaptowane do okupacyjnych warunków produkcji. Większość detali produkowano jawnie – trudno było je odróżnić od tych używanych w maszynach rolniczych czy samochodowych. Wykańczanie broni prowadzono w nocy, zachowując przy tym pełną konspirację. Wszystko zdawało się idealnie zakamuflowane. Nie przeszkadzała nawet zwyczajowa kontrola dokonywana przez niemieckiego oficera, która zwykle odbywała się rano (była ona związana z remontami samochodów niemieckich żołnierzy). Inaczej stało się w marcu 1944 roku, gdy około 5:0 rano do warsztatu wpadł niespodziewanie Niemiec. Chciał prawdopodobnie dokonać kontroli. Zaczął się on niebezpiecznie kierować wprost ku skrytce z częściami do stenów. Zauważył to jeden z pracowników produkcji ‒ Marian Tokarz. Świadomy jak ogromne niebezpieczeństwo dla życia jego

Fot. dinosmichail / Shutterstock.com

Polacy, mimo przegranej kampanii wrześniowej, nie poddali się w obliczu okupacji swojej ojczyzny. Nie mieli jednak najmniejszych szans w starciu z tak potężnymi przeciwnikami bez posiadania odpowiedniego zaplecza logistycznego. Gołymi rękami nie da się skutecznie walczyć z wrogą armią. Tak powstała fascynująca opowieść o pomysłowości i podziemnej produkcji broni.


kolegów i jego samego niesie ta sytuacja, wziął hak piecowy i zabił Niemca. Zapadła decyzja zamaskowania zdarzenia. Zwiększono ogień w piecu i wrzucono do niego zwłoki.

NIEZWYKŁE BRONIE POWSTANIA

Brak odpowiednich środków i warunków otwierał drogę do improwizacji. W szczególności nietypową broń używano podczas powstania warszawskiego. Jedną z nich była „rurka strzelająca”. Wykonywano ją z rury hydraulicznej wyposażonej w ręcznie odciągany mechanizm iglicowy. Była ona odpalana z odle-

W konspiracji zbudowano nawet… pojazd pancerny! głości za pomocą sznurka lub drutu. Kolejnym przykładem pomysłowości AK mogą być wyrzutnie butelek zapalających. Pomysł na nie pojawił się w czasie powstania – często wielu młodych chłopców na ochotnika poświęcało życie, by rzucić improwizowanymi granatami zapalającymi w czołg nieprzyjaciela, a sam zapłon i trafienie były dość niepewne. Niestety, także i te wyrzutnie nie były zbyt skuteczne i niepozbawione mankamentów – głównym ratunkiem na to stało się zyskanie broni przeciwpancernej ze zrzutów. Podczas powstania warszawskiego stworzono też pojazd pancerny „Kubuś” oraz zmodyfikowano zdobyczny niemiecki transporter

opancerzony, którego nazwano „Jaś”, a potem przemianowano go na „Szarego Wilka”. Stało się to na cześć poległego dowódcy tego wozu.

MŁODY TALENT

Nietuzinkową historią było powstanie pistoletu maszynowego Bechowiec. Został on opracowany przez Henryka Stąpocia ps. Mewa, który już w szkole wykazywał smykałkę do podobnych projektów. Mewa był młodszym synem kowala z wioski Czerwona Góra obok Kielc. W wieku piętnastu lat stworzył swój pierwszy uproszczony pistolet na podstawie broni FN należącej do jego wujka. Użył do tego imadełka, młotka, pilnika, przecinaka i starej lufy od karabinu rosyjskiego. Wziął zrobiony w taki sposób pistolet do szkoły, której kierownik zarekwirował go. Starał się on zainteresować władze wypromowaniem chłopaka z biednej rodziny i załatwić przeniesienie go do szkoły zawodowej. Niestety – stało się coś całkowicie temu przeciwnego. Sprawą zainteresowała się policja, ale na szczęście skończyło się tylko na rewizji i pomniejszych przykrościach. Oczywiście młody Henryk nie skończył praktykowania swojego nietypowego hobby – do samej wojny stworzył cztery podobne pistolety i bębenkowca. W czasie wojny w 1942 roku Henryk Strąpoć wstąpił do konspiracji chłopskiej. Było to dość naturalne, ponieważ jego rodzina należała do ruchu ludowego. Stworzonego przed wojną przez siebie pistoletu używał

on jako broń osobistą. Zajmował się reparacją broni dla Batalionów Chłopskich oraz wytwarzał granaty lontowe. W roku 1943 wyprodukował ich aż około 50. W kuźni swojego brata Edwarda zaczął konstruować także i broń. Pierwszy prototypowy pistolet był gotowy już na wiosnę 1943 roku i pierwotnie został on dostosowany do amunicji 9 mm, którą można było pozyskać od przeciwnika. Co ciekawe, jego szybkostrzelność była większa niż broni fabrycznej używanej przez partyzantów! Wieść o sworzniu własnej broni bardzo szybko obiegła lokalną konspirację. Nawiązano więc kontakty z zaufanymi pracownikami Huty Ostrowiec i zaczęto produkcję na większą skalę, a sam konstruktor zmodernizował swój pomysł. Żołnierze BCh twierdzili, że broń ta była lepsza niż steny.

PODZIEMNA PRODUKCJA W LICZBACH

Płk dr Kazimierz Satora obliczył, że w konspiracji wyprodukowano 2000 pistoletów maszynowych oraz 950 miotaczy ognia. Najbardziej oszałamiającą liczbą jest liczba wykonanych granatów. Przyjmuje się umownie, że było ich 400 tysięcy sztuk! Jeśli chodzi o ilość materiałów wybuchowych, to było ich prawdopodobnie od 65 do 70 ton. W czasie powstania stworzono też sporo różnych broni improwizowanych – w tym 20‒25 moździerzy – oraz niezliczoną liczbę „koktajli Mołotowa” używanych jako broń przeciwpancerna.


Klub Lidera Rzeczypospolitej to ogólnopolski projekt zrzeszający młodych, którzy chcą działać na rzecz lokalnego społeczeństwa.

W ramach klubu członkowie podejmują działania, które są odpowiedzią na potrzeby w ich środowisku.

Cele klubu: Zrzeszanie liderów, przywódców, którzy pragną mieć realny wpływ na swoje otoczenie

Budowanie kapitału intelektualnego i kapitału ludzkiego

Podejmowanie działań, które przyczyniają się do aktywizacji lokalnego społeczeństwa

Świadome podnoszenie kompetencji na podstawie postaw i zachowań przedsiębiorczych

Promowanie wartości dobra wspólnego i działanie na rzecz społeczeństwa

Edukacja społeczno-ekonomiczna młodych ludzi

Więcej na www.KlubLideraRP.pl

Organizator

Projekt dofinansowany ze środków Programu Fundusz Inicjatyw Obywatelskich


Mateusz Kuczmierowski

KSIĄŻKA WYZNANIE MASKI, YUKIO MISHIMA, PIW Kultura japońska ma wielu wielbicieli najczęściej skupiających się na komiksach, filmach i obyczajach Kraju Kwitnącej Wiśni. Lecz często niezauważone zostaje to, że podobnie atrakcyjne walory ma bogata i barwna literatura japońska. Yukio Mishima to jeden z najważniejszych i najbardziej wpływowych współczesnych autorów z tego kraju, w roku 1968 nominowany do Literackiej Nagrody Nobla. Jest szeroko znany także z biograficznego filmu Paula Schradera, scenarzysty „Taksówkarza”. Mishima zginął w 1970 roku, popełniając seppuku po próbie przeprowadzenia zamachu stanu. Jak widać, nie ma typowej biografii: ani jak na pisarza, ani w ogóle. Poznanie tak specyficznej postaci może dać nam dobry wgląd w kulturę Japonii. „Wyznanie maski” to jego druga, autobiograficzna powieść, która zapewniła mu sławę w ojczyźnie i jest dobrym wstępem do jego twórczości.

DLACZEGO ŚPIMY: ODKRYWANIE POTĘGI SNU I MARZEŃ SENNYCH, MATTHEW WALKER, MARGINESY Poświęcony wszystkiemu, co związane ze snem, światowy bestseller już w lutym trafi do Polski. Łatwo się domyślić, czemu ten temat cieszy się zainteresowaniem ‒ warto przecież zwrócić uwagę na tak dużą część życia, jaką sen stanowi zarówno u zdrowych, jak i chorych ludzi. Zachodni recenzenci są zgodni, że Walker podołał wyzwaniu i był odpowiednią osobą do podjęcia tego tematu. Autor to poważny badacz i specjalista od snu prowadzący laboratorium przy uniwersytecie w Berkeley. Uważa, że świat ma problem z deficytem i jakością snu i ma to poważne skutki. Potrzebne jest świadome podejście do tego obszaru życia. Temu właśnie ma służyć „Dlaczego śpimy”, które powinno znacząco poszerzyć nasze zrozumienie i dostarczyć wielu porad. Książka, która doda nam motywacji do spania, to dobry przykład łączenia przyjemnego z pożytecznym. Poparta jest solidnymi badaniami z dziedziny, w której dokonywane są ogromne postępy, dlatego warto być na bieżąco i nie lekceważyć rad specjalistów.


MUZYKA AMBIWALNIĘTY, CEZIK, AGORA S.A. Wygląda na to, że YouTube to dobre miejsce na rozpoczęcie kariery. W tym roku „Eighth Grade”, pełnometrażowy film autora wielu obrazoburczych internetowych hitów, komika Bo Burnhama podbijał festiwale filmowe, a niedawno trafił także na kulturalne podsumowanie roku Baracka Obamy. Niezależnie od krytycznych kompetencji byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych, Burnham ma się czym pochwalić. Inny przykład to brazylijski

26 luty 2019

youtuber MysteryGuitarMan, którego pełnometrażowy debiut „Arctic” z Madsem Mikkelsenem brał udział w konkursie o złotą kamerę w Cannes. W tym przypadku nowa kariera youtubera wydaje się dosyć oderwana od jego wcześniejszej twórczości. Jest on po prostu fachowcem skutecznym w tworzeniu zarówno internetowego contentu, jak i fabularnego kina. Nie ma wątpliwości, że nie podbiłby festiwalu w Cannes koncertem na gumce recepturce i robieniem min. Podobnej przemiany nie dokonał popularny polski youtuber CeZik, który po wielu latach kariery postanowił nagrać pierwszy album studyjny. Z pomocą wkładu finansowego fanów wydał płytę, która zdaje się być skierowana właśnie do wiernej publiczności. To specyficzny pomysł na kontynuację poprzedniej działalności i zmianę formatu jak na 2019 r. W ostatnich latach popularność zyskuje nagrywanie filmów towarzyszących albumom, co robili Beyoncé, Frank Ocean i Janelle Monáe, przy czym ta ostatnia umieściła swój film po prostu na YouTube. „Ambiwalniętemu” towarzyszy z kolei okładka przedstawiająca żółtą, ogoloną, wybu-

chającą głowę youtubera ze znakiem, który przypomina symbol ostrzegający przed promieniowaniem. CeZik promuje płytę, mówiąc, że jest na niej „trochę jazzu, trochę bluesa, zdarzy się jakiś funk czy rock’n’roll”. Lepiej jednak wstrzymać się z polecaniem albumu fanom tych gatunków. Najpopularniejszy filmik CeZika nazywa się „Ona tańczy dla mnie (jazz cover)”. Jazzowa stylizacja nie sprawia, że utwór ten zainteresuje słuchaczy jazzu i podobnie jest z „Ambiwalniętym”. Album zawiera bardzo podobnie skonstruowane, napisane w pierwszej osobie satyryczne utwory. To właśnie satyra jest jego najsłabszym elementem. Promujący go singiel „Jestem specem” zawiera tekst „jestem specem i na wszystkim się znam”, z kolei fragment tekstu „Oceniam” brzmi: „bez pudła oceniam innych”. Piosenki oparte są na mądrościach ludowych rozciągniętych do kilkuminutowego formatu. Jeśli album CeZika przypadnie do gustu jego fanom, to wystarczy, aby uznać go za sukces. Być może jednak innego rodzaju projekt, wnoszący coś nowego, odniósłby większy sukces i dotarł do nowych odbiorców.


FILM ROMA, REŻ. ALFONSO CUARÓN, PROD. MEKSYK, USA, 135 MIN Gdy w 2014 roku Alfonso Cuarón dzięki „Grawitacji” jako pierwszy Meksykanin w historii zdobył Oscara dla najlepszego reżysera, rozpoczął także interesujący historycznie trend: następnie statuetkę za reżyserię dwa lata z rzędu zdobył Alejandro Iñárritu, a po rocznej przerwie Guillermo del Toro. Ich filmy zdobyły także inne statuetki, dzięki czemu ci trzej pochodzący z Meksyku i blisko przyjaźniący się twórcy w ostatnich latach zdominowali oscarowy wyścig. Tytułowa Roma to dzielnica Meksyku, w której wychował się reżyser, i jego nowe dzieło jest w dużej mierze autobiograficzne, chociaż w nieoczywisty sposób. Osadzony w 1970 roku film skupia się na życiu młodej pokojówki o imieniu Cleo i jej ciąży. Pracuje ona w domu bogatego lekarza i jego żony Sofii, których małżeństwo rozpada się na oczach czwórki dzieci. Możemy się łatwo domyślić, że reżyser wychował się w podobnym domu i osobiście znał czasy i realia, o których opowiada. W pewnym momencie rodzina wybiera się do kina na „Uwięzionych w kosmosie”, film będący prekursorem „Grawitacji”, który reżyser obejrzał w dzieciństwie. Tego typu ciekawostki pojawiają się w tle, nie wiemy jednak nawet, który z chłopców jest odpowiednikiem młodego Alfonso. Najważniejszą postacią jest wzorowana na niani Cuaróna Cleo, której obsadzenie zajęło mu rok. Ostatecznie wybrał pozbawioną doświadczenia Yalitzę Aparicio, która wypadła niesamowicie naturalnie.

Nie musiała daleko szukać inspiracji do swojej roli, gdyż jej matka trudniła się zbliżonym zawodem do zawodu granej przez niej bohaterki. Podobnie zresztą jak większość Meksykanów, od których problemów oderwana była biała, bogata rodzina reżysera, której życie było łatwe i sielankowe: i nie zmienił tego nawet rozwód. Projekt był początkowo przygotowywany z udziałem Emmanuela Lubezkiego, stałego współpracownika Cuaróna. Lubezki to jedyny w historii trzykrotnie nagrodzony Oscarem operator kamery. Z powodu opóźnień musiał opuścić projekt i to, że nie odczuwamy jego braku, może świadczyć o sukcesie Cuaróna, który sam przejął pałeczkę operatora. „Roma” ma bardzo epizodyczny charakter i jest w dużej mierze oparta na pracy kamery poruszającej się w sposób, który wygląda płynnie i naturalnie, ale wymaga pieczołowitego zaplanowania. „Roma” to osobisty hołd, niespodziewanie skierowany do postaci niani reżysera, a tym samym hołd dla dobrych, ciężko pracujących ludzi wydających się definiować dla reżysera jego ojczyznę. Ukształtowali oni nawet jego należącą do uprzywilejowanej mniejszości rodzinę, tworząc widoczną z perspektywy lat więź. „Roma” to także ciekawy zwrot w karierze reżysera. Nie sposób się domyślić, jaki będzie jego następny projekt.

NIE OTWIERAJ OCZU, REŻ. SUSANNE BIER, PROD. USA, 124 MIN „Nie otwieraj oczu” to horror, który szybko okazał się jedną z najgorętszych premier w historii streamingu. Wystarczyła do tego niewielka kampania marketingowa, Sandra Bullock w obsadzie i frapujący pomysł. Tajemnicze istoty pojawiają się na Ziemi, a większość tych, którzy je ujrzą, natychmiast desperacko targa się na swoje życie. Aby przeżyć poza odciętymi od świata i światła kryjówkami, trzeba zasłaniać oczy i unikać szaleńców, którzy próbują zmusić innych do patrzenia na przybyszów. Będzie do tego zmuszona główna bohaterka filmu, podróżująca z dwójką dzieci do odległego schronienia.

Koncept może wydawać się dziwnie znajomy… „Nie otwieraj oczu” szybko zostało osądzone o wykorzystywanie popularności wielkiego, tegorocznego hitu, „Cichego miejsca” Johna Krasinskiego, w którym, aby nie zostać pożartym przez upiornych i drapieżnych obcych, nie można było mówić ani hałasować. Film z Bullock planowany był jednak już od 2015 roku. Sukces obydwu filmów zachęca do przyjrzenia się zmieniającym zgodnie z duchem czasu trendom. Koncept „Nie otwieraj oczu” przypomina także chociażby „Wydarzenie” M. Nighta Shyamalana, twórcy, który po serii niepowodzeń niedawno zaczął wracać do łask. W tego typu opartym na chwytliwych pomysłach i zwrotach kinie fabularnym najciekawsze jest, jak zostanie skonstruowany świat filmu i jego zasady. Współczesny widz co prawda jest przyzwyczajony do fantastyki i zazwyczaj stara się powstrzymać od poszukiwania dziur fabularnych, ale lubi kwestionować zasady panujące w fikcyjnych światach. Stonowane „Ciche miejsce” początkowo skupiało się na ascetycznym, bliskim naturze życiu jednej rodziny i zgłębiało jej wewnętrzne relacje. Później zmieniło się w dobrze skonstruowany thriller. Dosyć dobrze odwróciło uwagę od faktu, że obcy w filmie są w stanie usłyszeć trzask z odległości wielu kilometrów, a najwyraźniej nie słyszą bicia serca, znajdując się w tym samym pomieszczeniu. Zagrożenie w „Nie otwieraj oczu” ma bardziej metafizyczny charakter, budzący biblijno-mitologiczne skojarzenia, i w dużej mierze broni się przed podobną analizą. Film śmielej eksploruje swój świat i siłą rzeczy zawiera gatunkowe klisze z filmów katastroficznych i postapokaliptycznych, takie jak zróżnicowana grupa ocalałych. Z kolei wątek podróży do schronienia i rozwój głównej postaci mogą przywoływać na myśl chociażby „Melancholię” i „Ludzkie dzieci”. „Nie otwieraj oczu” powinno przypaść do gustu osobom, które nie odrzucą panujących w filmie zasad. Jest on dobrze skonstruowany i nawet razem z elementami, takimi jak mało subtelne dialogi, może sprawdzić się jako kino gatunkowe. Dodatkowej rozrywki dostarczają porównania z podobnymi produkcjami.

koncept 27


Filip Cieśliński

Najsłynniejszy piłkarz, który… nie istnieje Na temat jego potencjalnego transferu moralizatorską mowę wygłosił przed kamerami Pep Guardiola. Kontrakt reklamowy podpisała z nim Coca-Cola. Gdy został piłkarzem Realu Madryt, klub poinformował o tym na swojej stronie internetowej i zaczął sprzedawać koszulki z jego nazwiskiem w oficjalnym sklepie klubowym. W obecnych czasach kompletnego wariactwa na punkcie futbolu nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Alex Hunter, bo o nim mowa, to piłkarz, który tak naprawdę… nie istnieje.

A

detomiwa Edun urodził się w nigeryjskim Lagos. Właściwie nazywa się Babatunde Adetomiwa Stafford Edun. Niektórzy mówią do niego po prostu „Tomiwa”. Wikipedia nie jest pewna, ile konkretnie „Tomiwa” ma lat. Prawdopodobnie przyszedł na świat w 1984 roku. Niezależnie od tego, czy jest 34-, czy może już 35-latkiem, w Wielkiej Brytanii, gdzie mieszka, radzi sobie całkiem nieźle. 28 luty 2019

Kiedyś grał Romeo na deskach Shakespeare’s Globe Theatre. Ostatnio zaliczył kilka epizodów w filmach i serialach. Między kolejnymi próbami i wizytami na planach zaglądał do siedziby Electronic Arts. Tam obwieszano go dziesiątkami czujników, stawiano przed kamerą na tle green screena i kazano odgrywać wymyślne scenki. Nagrywał też rozpisane wcześniej przez scenarzystów wypowiedzi. Czasem miał towarzystwo. Pewnego razu na planie pojawił się Cristiano Ronaldo.

KARIERA Z DZIECIĘCYCH MARZEŃ

Adetomiwy Eduna nie zna niemal nikt. W metrze czasem zaczepią go ze względu na znajomo wyglądającą twarz. Ta sama twarz po odpowiedniej komputerowej przeróbce zdobi wirtualny model Alexa Huntera – postaci stworzonej na potrzeby kolejnych gier z piłkarskiej serii „FIFA”. Hunter miał być eksperymentem. Jest głównym bohaterem serii „trybu fabularnego”, który pojawił się w futbolowej, hitowej grze kolejno w edycjach na 2017, 2018 i 2019 rok. Postać, której stworzeniu swoim głosem i fizjonomią posłużył „Tomiwa”, miała dać graczom nowe możliwości i pozwolić im poczuć się jakby sami realizowali swoje dziecięce sny o zostaniu najlepszym piłkarzem globu. W „trybie fabularnym” możemy obserwować losy Huntera, pomagać mu podejmować kluczowe dla piłkarskiego rozwoju decyzje i rozgrywać „w jego imieniu” kolejne spotkania. Utalentowany zawodnik spotyka na swojej drodze kolejne wielkie gwiazdy, trafia do coraz lepszych klubów i zyskuje coraz większą popularność. To ostatnie tyczy się jednak nie tylko świata wirtualnego, a również tego rzeczywistego wymiaru.

SUKCES Z KRAINY ABSURDU

Zaznaczmy raz jeszcze – Alex Hunter to postać fikcyjna stworzona na potrzeby gry. Istnieje tylko

w świecie wirtualnym. Jest piłkarskim odpowiednikiem Lary Croft czy Maxa Payne’a. Warto przeczytać sobie to zdanie w głowie kilkakrotnie, żeby zdołało wybrzmieć, zanim zaprezentowane zostanie kilka faktów, stanowiących perfekcyjny dowód na absurdalność otaczającej nas rzeczywistości. W 2017 roku Alex Hunter został jednym z ambasadorów Coca-Coli. W grze „FIFA 18” został zaczepiony na stadionowym korytarzu przez młodego chłopca (oczywiście również wirtualnego), który wręczył mu puszkę z popularnym napojem, po czym delektował się jego smakiem

Alex Hunter to prawdopodobnie pierwsza postać na świecie, która mimo iż nie istnieje, wspiera akcje charytatywne. przez kilka dobrych sekund. Potem, już w pełni realnym świecie, podobizna Huntera wylądowała na etykietach Coca-Coli, tak jak wcześniej zdjęcia m.in. Roberta Lewandowskiego. Koncern zapłacił za to olbrzymie pieniądze. W sierpniu 2018 roku Real Madryt umieścił na swoich oficjalnych profilach w mediach społecznościowych nagranie, w którym z hasztagiem #WelcomeAlex powitał swojego nowego zawodnika. Do wpisu załączone było nagranie, w którym największe klubowe gwiazdy, bez cienia zażenowania, witają w drużynie nowego kolegę (rok wcześniej, w podobny sposób, Alexa witało Los Angeles Galaxy). We wpisie na Twitterze nie zapomniano też o oznaczeniu nowego nabytku. Ach tak, by nie zapomnieć – Alex Hunter, wirtualna postać z gry „FIFA”, posiada swoje konto na tym portalu. I dzieli się na nim swoimi przemyśleniami z kibicami. Obserwuje go ponad 70 tysięcy osób. A jeśli już o Twitterze mowa – Alex Hunter promuje na nim nowe modele butów Adidasa.


Fot. Screenshot_You Toube_ EA SPORTS FIFA_FIFA 19 The Journey | Alex Hunter Real Madrid Transfer Announce

WIRTUALNA POSTAĆ

Prawdziwe, dostępne w rzeczywistych sklepach buty. Na szczęście nie jest to reklama zbyt nachalna, bo Hunter, jak na wielką gwiazdę futbolu przystało, wie, że posty sponsorowane należy przeplatać na przykład z komentarzami dotyczącymi występów jego kolegów po fachu. O ile wirtualna postać może nazwać tak realnych piłkarzy rozgrywających realne spotkania. O ile wirtualna postać w ogóle może coś „nazywać”. Nie czepiając się jednak słownictwa – Hunter, jak każdy sportowy celebryta, wie, że część zarobionego szmalu warto poświęcić na pomaganie innym. I tak, 5 października 2018 roku, wirtualny piłkarz dołączył do dobroczynnej inicjatywy Common Goal. Tym samym stał się

prawdopodobnie pierwszą postacią na świecie, która, mimo iż nie istnieje, wspiera akcje charytatywne. – Naprawdę wierzę w to, co Common Goal chce osiągnąć, więc zdecydowałem, że przekażę 1% mojej rocznej pensji na tę akcję – powiedział nawet

Wirtualny piłkarz stał się idolem i podkrada kontrakty reklamowe Messiemu, Ronaldo czy Lewandowskiemu. w specjalnie przygotowanym filmiku. Na szczęście, zanim zbyt wiele osób zaczęło zastanawiać się, czy przelew zostanie wykonany w eurogąbkach czy może simoleonach, Electronic Arts przesłało 200 tys. dolarów na

konto organizacji, która zainicjowała całą akcję i zamknęło usta krytykom. Nie czyniąc jednak wcale sytuacji, w której piłkarski odpowiednik Kaczora Donalda zaczyna wspierać piłkarski odpowiednik Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, mniej absurdalną.

ZAGROŻENIE Z FILMÓW SF

Fakt, że rywalizację o to, kto najlepiej radzi sobie, grając w Counter Strike’a czy League of Legends, nazywamy od pewnego czasu sportem (na razie z przedrostkiem „e-”), zaakceptowaliśmy bez wielkich buntów. Żeby osiągnąć sukces w tej dziedzinie, rzeczywiście trzeba popracować nad wydolnością, móc pochwalić się zmysłem taktycznym i świetną szyb-

Vegę może odgrywać w reklamie – nic dziwnego, granica nie zostanie naruszona. Gdy jednak wirtualny piłkarz staje się idolem w kategorii „sportowiec” i kontrakty reklamowe podkrada Messiemu, Ronaldo czy Lewandowskiemu, powinniśmy zastanowić się, czy to już nie czasem żółte światło przed czymś realnie niebezpiecznym. Tworzymy sobie idoli. Dotychczas głównie wśród ludzi, kreując celebrytów w kilka krótkich chwil, by później, jeszcze szybciej, strącić ich z piedestału. Alex Hunter to jednak celebryta innego poziomu, stworzony z zamysłem przez programistów. Spisanych i zekranizowanych historii, w których istoty obdarzone sztuczną inteligencją przejmują władzę nad światem siłą, widzieliśmy

kością reakcji. Podziwiamy gości, którzy naprawdę ciężko trenują, żeby zabijać swoich wirtualnych przeciwników szybciej niż „miernik zdrowia” sterowanej przez nich postaci zaświeci się na czerwono. Sytuację, w której obiektem westchnień jest jednak wyimaginowany sportowiec, stworzony wyłącznie na potrzeby gry, pojąć jednak zdecydowanie trudniej. To nie przypadek zachwytu piękną Larą Croft czy nieugiętym Johnem Marstonem z hitowego „Red Dead Redemption”. W tym przypadku zestawiamy ich na każdym polu z innymi fikcyjnymi bohaterami. Carl Johnson z „GTA San Andreas” może fascynować nas bardziej od Vincenta Vegi z „Pulp Fiction”. W sytuacji tej nie będzie niczego zdumiewającego. John Travolta

już co nie miara. Okazuje się jednak, że obiektem kultu mogą stać się, nawet nie kiwając palcem. I właściwie nawet nie trudząc się o posiadanie jakiejkolwiek inteligencji. Będąc jedynie programistycznym kodem zapisanym w jednej z kolejnych gier komputerowych. A może przesadzamy i powinniśmy z historii Huntera czerpać przyjemność? Wszak w kolejnej edycji „Tańca z gwiazdami”, u boku – powiedzmy: hologramu Marilyn Monroe, pewnie poradziłby sobie całkiem nieźle. Kto bogatemu zabroni? Skoro uczestników show dostarcza nam technologia, my możemy skupić się na sprawdzonej roli widza. Nie zapomnijmy tylko czasem przypomnieć sobie, która z rzeczywistości jest tą wirtualną. koncept 29


Janusz Podlaski

Czas start-upów Trudno wyobrazić sobie bardziej dogodny moment na sprawdzenie sensowności naszego pomysłu na biznes niż… najbliższe dwa lata. Bo to czas wprowadzania takich rozwiązań prawnych i instytucjonalnych, które mają przenieść naszą gospodarkę na wyższy poziom rozwoju.

N

ajnowsze badania CEOWorld Magazine pozycjonują Polskę na siódmym miejscu pośród 50 krajów do inwestowania i prowadzenia biznesu oraz przyjaznych start-upom. Ranking uwzględniał między innymi: USA, Kanadę, Wielką Brytanię, Izrael, Indie czy Niemcy. Wpływ na to miały chociażby ubiegłoroczne zmiany legislacyjne ujęte w pakiet tzw. Konstytucji dla biznesu. ‒ Konstytucja Biznesu, stanowiąca zasadniczy element naszego pakietu zmian, jest odpowiedzią na niedoskonałość dotychczasowych regulacji, które nie były w stanie w pełni zrealizować gwarancji dotyczących wolności gospodarczej, zapisanych w Konstytucji RP – mówił premier Mateusz Morawiecki, przedstawiając plan reformy prawa gospodarczego. Nowe prawo określa fundamenty ustroju gospodarczego Polski w duchu wolności gospodarczej. Dla firm ma być „kartą praw podstawowych”,

Przychody firm, które osiągnięte zostały dzięki komercjalizacji własności intelektualnej (patenty, wyniki badań), opodatkowane będą tylko 5-proc. stawką CIT. zwiększająca świadomość przedsiębiorców w zakresie zasad prowadzenia biznesu i przysługujących im gwarancji. Najważniejsze zmiany, jakie przyniesie Konstytucja dla biznesu, to: uregulowanie kwestii sukcesji w firmach rodzinnych; niższe składki ZUS dla małych firm: od 2019 roku przedsiębiorcy, których miesięczne przychody nie przekraczają 2,5-krotności minimalnego wynagrodzenia, będą płacić obniżone składki na ubezpieczenia społeczne; utworzenie 30 luty 2019

nowego bytu w Kodeksie spółek handlowych, czyli prostej spółki akcyjnej (PSA), czy przeciwdziałanie zatorom płatniczym. Ponadto od 2019 roku te przychody firm, które osiągnięte zostały dzięki komercjalizacji własności intelektualnej (patenty, wyniki badań), opodatkowane będą tylko 5-proc. stawką CIT. IP BOX, bo tak nazywa się to rozwiązanie, to ewenement w skali europejskiej.

DOBRY KLIMAT DLA INNOWACJI

W tym otoczeniu i klimacie już od początku 2019 roku rusza w całej Polsce kilkanaście dużych projektów inkubacyjnych i akceleracyjnych. Są efektem dwóch dużych programów prowadzonych przez Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości (PARP), finansowanych ze środków europejskich. Co ważne, nie potrzebujesz pieniędzy, by z nich skorzystać i by rozpocząć biznesową przygodę. Polskie państwo konsekwentnie od 2016 roku tworzy, animuje i dofinansowuje działania wspierające innowacyjną przedsiębiorczość. Na oba omawiane programy przeznaczona zostanie niebagatelna kwota ponad 200 mln PLN. To realne działanie Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju, która w dużym stopniu koncentruje wysiłek państwowych instytucji na podniesieniu innowacyjności usług i produktów rodzimych firm. Pierwszy program to Platformy Startowe, czyli przysłowiowa wisienka na torcie programu unijnego Polska Wschodnia. Jesienią 2018 roku w ramach konkursu ofert wyłoniono sześć instytucji, które do 2023 roku mają pomóc prawie 1000 firm na terenie pięciu województw: podlaskiego, świętokrzyskiego, podkarpackiego, lubelskiego oraz warmińsko-mazurskiego. Co ciekawe, by skorzystać z ich oferty, w pierwszej i kluczowej fazie, polegającej na we-

ryfikacji biznesowej pomysłu, nie jest wymagane fizyczne zarejestrowanie spółki czy działalności gospodarczej. Każdy operator programu wspólnie z partnerami, tj. uczelniami wyższymi, funduszami inwestycyjnymi czy instytucjami otoczenia biznesu umożliwi rozwój start-upów w zakresie: ICT, produkcji żywności, branży metalowo-maszynowej, energetyki, turystyki, medycyny i zdrowia, smart city (transport i motoryzacja), ekologii, lotnictwa, motoryzacji czy budownictwa. Uczestnicząc, można uzyskać m.in. bezpłatne usługi wsparcia mentorskiego, dostępu do specjalistycznej infrastruktury laboratoryjnej lub produkcyjnej, pomocy prawnej i administracyjnej czy rzecznika patentowego, pełną pomoc w dotarciu do inwestorów. Najlepsze start-upy po procesie inkubacji mają szansę na zdobycie gotówki w ramach specjalnie skrojonego dla nich programu dotacyjnego przez PARP. Do kogo pukać z naszym pomysłem? To Polska Fundacja Ośrodków Wspomagania Rozwoju Gospodarczego „OIC Poland”; Puławski Park Naukowo-Technologiczny Sp. z o.o.; Park Naukowo-Technologiczny Energii Sp. z o.o.; Rzeszowska Agencja Rozwoju Regionalnego S.A.; Gmina Olsztyn – Olsztyński Park Naukowo-Technologiczny.

CIĄG DALSZY SCALE UP

Z kolei drugi omawiany program, będący naturalną kontynuacją dobrze rozpoznawalnego pilotażu z lat 2016/2017 o nazwie Scale Up, ma charakter ogólnokrajowy i nakierowany jest już na doprowadzenie do realnych wdrożeń produktów i usług młodych firm w dużych i średnich firmach. W grudniu 2018 r. wybrano dziesięciu operatorów programu, którzy już na wstępie musieli zapewnić pełną obecność firm zaintereso-


wanych odbiorem rozwiązań, które opracowywać będą uczestnicy. Orlen, Tauron, PZU, Samsung, Orange to przykłady wielkich firm, ale nie można zapominać o bardzo licznej rzeszy średnich przedsiębiorstw: Putka, Wierzejki, Cegielski czy regionalne banki. W pilotażowej edycji dzięki współpracy z 66 dużymi przedsiębiorstwami dotychczas przeprowadzono 190 wdrożeń, a 31 rozwiązań wprowadzono na rynek (w samym Tauronie jest ich aż 7, kolejne 3 znajdziemy w sieci sklepów Carrefour). Autorami były start-upy. Teraz, dzięki dwukrotnemu zwiększeniu dofinansowania, do końca 2020 roku wsparcie może otrzymać nawet 400 firm. Program realizowany jest ze środków Programu Inteligentny Rozwój i zakłada akcelerację start-upów, których projekty wpisują się w obszary specjalizacji, takie jak: fintech, biotechnologia farmaceutyczna, biogospodarka, cyberbezpieczeństwo, smart city, industrial internet, mikroelektronika, inteligentne tworzywa, sztuczna inteligencja, technologie kosmiczne. Podstawowym celem operatorów programu jest doprowadzenie start-upów do etapu testowania każdego rozwiązania w dużych i średnich spółkach. Gdy zakończą się one

sukcesem, powinny zostać podpisane umowy o kontynuacji współpracy po akceleracji i dalszych pracach nad produktem. Start-upy otrzymają wsparcie mentorów biznesowych i ekspertów technologicznych (na te usługi akcelerator będzie miał do 50 tys. zł dla poszczególnych firm) oraz grantów w wysokości do 200 tys. zł. Młode firmy otrzymają dostęp do infrastruktury i wiedzy biznesowej średnich i dużych przedsiębiorstw, które będą odbiorcami opracowywanych technologii. Wybrani przez Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości operatorzy to: • Accelpoint • Blue Dot Solutions • Brinc Limited • DGA • Fundacja Przedsiębiorczości Technologicznej • FundingBox Accelerator • Fundacja Polska Przedsiębiorcza • HugeTECH • Krakowski Park Technologiczny • Łódzka Specjalna Strefa Ekonomiczna Res Solution to nazwa firmy, której przykład pokazuje, co może dać udział w takim projekcie. Dziś działa jako pełnoprawny uczestnik rynku, zatrudnia ludzi i uzyskuje przycho-

Podstawowym celem operatorów programu jest doprowadzenie start-upów do etapu testowania każdego rozwiązania w dużych i średnich spółkach. dy. Co takiego zrobiła? Jak podaje PARP we współpracy z dużą firmą Albea Polska, start-up Res Solution rozwinął kompleksowy system do monitoringu i optymalizacji kosztów energii elektrycznej. Rozwiązanie zostało dopasowane m.in. do: zarządzania klimatyzatorami; monitoringu i sprawdzania efektywności linii produkcyjnych; zmiany i optymalizacji pracy maszyn, pomiaru zużycia energii elektrycznej, a także zarządzania ryzykiem podczas awarii zasilania w spółce Albea. Po zakończeniu akceleracji start-up Res Solution rozpoczął współpracę z Albea Polska na zasadach komercyjnych – poprzez wykupienie licencji na użytkowanie systemu. Albea Polska rozważa wdrożenie rozwiązania w pozostałych 40 fabrykach firmy ulokowanych w 16 krajach. Informacji o szczegółach każdego z projektów szukać należy na stronach www poszczególnych instytucji.


Piotr Gutowski

Oszustwa Czasy, kiedy ochrona naszych danych osobowych była jedynie przelotnym i nikogo nieinteresującym tematem, mamy już dawno za sobą. Niestety, ale nawet posiadanie kilku podstawowych informacji na nasz temat może doprowadzić ostatecznie do bardzo daleko idących konsekwencji prawnych czy też finansowych. 32 luty 2019

z wykorzystaniem duplikatów kart SIM

T

ym samym każdy z nas musi, przynajmniej w podstawowym stopniu, chronić wiedzy dotyczącej siebie samego i na każdym kroku reagować w przypadku podejrzenia jakichkolwiek nietypowych ruchów na koncie bankowym, poczcie elektronicznej, a nawet operacji na używanych w naszych smartfonach kartach SIM. I o tym ostatnim dzisiaj słów kilka, a przede wszystkim o bardzo popularnych w ostatnich miesiącach oszustwach z wykorzystaniem duplikatów kart SIM. Bo czy to możliwe, by ktoś bez naszej wiedzy zlecił skuteczne skopiowanie faktycznego dostępu

do kontaktów, rachunków bankowych, a nierzadko kont na portalach społecznościowych? Otóż niestety, ale tak.

NA CZYM POLEGA OSZUSTWO NA TZW. DUPLIKAT KARTY SIM?

Oszuści, którzy działają na terenie Polski mniej więcej od roku, odkryli, że do wyprowadzenia praktycznie wszystkich środków z konta ofiary wystarczy zdobyć dane dostępowe do konta internetowego banku oraz dostęp do kodów autoryzujących zlecenie poszczególnych przelewów. Biorąc pod uwagę


skuteczność podobnych działań w ostatnich latach oraz mnogość nowych sposobów wyłudzania informacji od nieświadomych ofiar, zdobycie takich danych nie stanowi, niestety, większego problemu dla wyspecjalizowanych oszustów. W dużym skrócie oszustwo na tzw. duplikat karty SIM polega na wykorzystaniu faktu, że zdecy-

Zdecydowana większość z nas korzysta z bankowości internetowej i dokonuje autoryzacji operacji właśnie za pomocą kodu przesyłanego w wiadomości SMS. dowana większość z nas korzysta z bankowości internetowej i dokonuje autoryzacji operacji właśnie za pomocą kodu przesyłanego w wiadomości SMS. Tym samym, aby skutecznie dokonać przelewów z okradanego konta, przestępcy po pierwsze muszą znać odpowiednie hasła dostępu, których zdobycie, w obliczu bardzo małej jeszcze społecznej świadomości podstawowych zasad cyberbezpieczeństwa, nie jest mimo wszystko specjalnym wyzwaniem. Po drugie, muszą mieć dostęp do właściwego numeru telefonu, czyli de facto do karty SIM. Jeżeli więc oszust wszedł w posiadanie hasła do konta w banku, to wystarczyło tylko zduplikować kartę SIM okradanego klienta u określonego operatora. Przypadki takiego działania opisał serwis Niebezpiecznik, wskazując, że powyższa metoda okazuje się bardzo skuteczna i nic nie wskazuje na to, żeby miało się to zmienić w najbliższym czasie. W przytoczonych sytuacjach jak zwykle zawinił czynnik ludzki, i mimo iż kilkakrotnie udało się zapobiec wyczyszczeniu konta klienta jednego z banków, to wystarczyła chwila nieuwagi lub

zawahania, by ostatecznie środki bezpowrotnie zniknęły.

JAK DZIAŁAJĄ PRZESTĘPCY?

Olbrzymie straty, oszukani ludzie, wyczyszczone konta, a to wszystko w wyniku zasadniczo banalnie prostego, niemniej niepokojąco skutecznego schematu. Otóż przestępcy dokonujący oszustw z wykorzystaniem duplikatów karty SIM, działają w kilku krokach: • najpierw oszuści zdobywają dane osobowe ofiary (hasła do kont bankowych, loginy itp.), np. z użyciem złośliwego oprogramowania, phishingu, innych metod wyłudzania informacji, takich jak vishing, smishing lub w jakikolwiek sposób; • następnie, podszywając się pod właściciela karty SIM, blokują ją u operatora komórkowego w punkcie detalicznym za pomocą fałszywego dowodu tożsamości, a nawet z użyciem podrobionego pełnomocnictwa notarialnego; • kolejny etap to dezaktywacja przez operatora oryginalnej karty SIM i wydanie nowego jej duplikatu oszustowi; • po wcześniejszym uzyskaniu danych osobowych ofiary oszuści generują jednorazowe hasło wymagane do ułatwienia transakcji wykorzystujących skradzione informacje bankowe, po czym nowe hasło odbierane jest na nowej karcie SIM posiadanej przez przestępców. Co znamienne, oszustwo na duplikat karty SIM nigdy by się nie mogło udać, gdyby nie łatwość, z jaką przychodzi wyłudzić wyrobienie karty SIM w salonie operatora sieci komórkowej. Najbardziej w opisywanej sprawie bulwersujące jest zachowanie pracowników danej placówki, którzy nierzadko, nawet bez podstawowej weryfikacji tożsamości zgłaszającego, dokonywali – miejmy nadzieję – że nieświadomie, wszystkich czynności niezbędnych do dokona-

nia kradzieży. To w końcu w każdym przypadku pracownik, czyli czynnik ludzki narażony na wszelkie manipulacje, odpowiada za przeprowadzenie procedury sprawdzenia, czy ma do czynienia z faktycznym właścicielem danego numeru. Oczywiście, jeżeli oszust posługiwał się podrobionym dowodem osobistym, to trudno mieć w takim przypadku pretensje, ale w przedstawionych sytuacjach jeden z salonów wydał duplikat karty na podstawie sfałszowanego pełnomocnictwa notarialnego i to zawierającego dane niezgodne z informacjami widniejącymi na prawdziwym dowodzie właściciela.

JAK CHRONIĆ SIĘ PRZED OSZUSTWEM?

Po pierwsze i najważniejsze, nie wolno ignorować żadnych specyficznych aktywności na swojej karcie SIM. Jeżeli przestała ona działać bez wiadomego nam powodu, należy natychmiast zwrócić się do swojego operatora i poprosić o wyjaśnienie sprawy pod kątem potencjalnego wyrobienia bez naszej wiedzy duplikatu karty. Dodatkowo należy się odpowiednio zarejestrować lub zainstalować właściwą aplikację mobilną banku, aby otrzymywać powiadomienia SMS i e-mail z informacjami o działaniach na koncie bankowym, no i oczywiście należy regularnie sprawdzać wyciągi bankowe i histo-

Nie wolno ignorować żadnych specyficznych aktywności na swojej karcie SIM. rię transakcji pod kątem wszelkich nieprawidłowości. Ewentualnie dodatkowym sposobem ochrony jest zmiana numeru telefonu i do kontaktów z bankiem oraz autoryzacji operacji bankowych wykorzystywanie jedynie takiego, którego nikt inny nie zna. koncept 33


Organizator:

Więcej na temat projektu na stronie: www.akademialiderowrp.pl/edukacja-ekonomiczna.pl

BĄDŹ PRZEDSIĘBIORCZY!

Własny biznes Tworzenie budżetu, prowadzenie sprawozdawczości

HARMONOGRAM SZKOLENIA I STOPNIA 16.02 – Olsztyn | 17.02 – Białystok 16.03 – Toruń | 17.03 – Bydgoszcz 16.03 - Łódź | 17.03 - Gdańsk SZKOLENIE II STOPNIA 22-24.02 – Kraków

Ekonomiczne podstawy funkcjonowania państwa

Ekonomiczne i prawne aspekty funkcjonowania przedsiębiorców


Jakoś tak pod koniec grudnia, kiedy to zwyczajowo się takie rzeczy wybiera, wybrano młodzieżowe słowo 2018 roku. Został nim „dzban”. No i się zaczęło.

olitycy, dziennikarze, rozmaici inni starsi ludzie wprost oszaleli. Skoro wybrano młodzieżowe słowo, to oni będą młodzieżowcami, młodzież pozyskają, oczarują, okażą światu swoje luzactwo, postępowość, podążanie z duchem czasu. Wystarczy, że użyją słowa młodzieżowego. W ten sposób jedna pani posłanka z opozycji dzbanem nazwała premiera, pan poseł z prawicy dzbanem nazwał prezydenta Warszawy, publicyści zaczęli na swoim ukochanym Twitterze masowo obrzucać się dzbanami. Młodzieżowość furczała jak pod tężniami w Ciechocinku. Ten jest dzbanem, tamten jest dzbanem, ty dzbanie, a dzban wam mordę lizał. Jako człowiek z godnością przyjmujący swój wiek, ja słowa dzban nie używam. Po pierwsze, by określić kogoś niezbyt lotnego albo takiego, którego po prostu nie lubię, wolę użyć starego słowa „tłuk”. Jest mocniejsze, bardziej obrazowe, i bardziej pasuje. Tłuk stworzono po to, by był tępy, dzban, by był pełny. Poza tym świetnie operuję wulgaryzmami. Mnie to wystarcza.

P

Dzban wam mordę lizał

Wiktor Świetlik

Po drugie, uważam, że „dzban” jest kompletnie chybiony. Dzbany stworzono, by napełniać je winem i oliwą, najbardziej ‒ oprócz benzyny ‒ cennymi płynami, jakie ludzkość wymyśliła. Do dzbanów wsypywano prochy albo napełnione wkładano je do mogił zmarłych wodzów i wojowników. Wydawałoby się dziś, że to bez sensu, a okazało się, że dzięki tym mogiłom, dziś możemy czegoś się dowiedzieć o przodkach sprzed tysięcy lat, dowiedzieć się, jak się przemieszczali. Skąd pochodzili, która cywilizacja. W postaci tych grobów wysłali nam opowieść o sobie poprzez dziejowego messengera. Dzban to dla archeologów i historyków przekaźnik cywilizacji, przeszłości, jedno z największych źródeł wiedzy, kulturowe DNA albo USB z zapisem z zamierzchłej przeszłości. Wiecie, że próbuje się ze starych dzbanów odtworzyć melodie sprzed setek lat? Ludzie wytaczający naczynia podśpiewywali, a ich palce drgały do muzyki i tworzyły zapis jak na płycie. Dlatego właśnie dzban to dla mnie coś wybitnego, jeden z najważniejszych ludzkich produktów, w dodatku niezmiennie, właściwie w podobnym kształcie używany od tysięcy lat. Z dzbanów leje się (lub nie) w przypowieściach biblijnych, o dzbanie śpiewał Jacek Kaczmarski („ucz się siodła, szabli, dzbana, a poznają w tobie pana”), kobiety z dzbanami malowali Goya, Vermeer, Malczewski. Wara więc od dzbana!

Dzban to dla mnie coś wybitnego, jeden z najważniejszych ludzkich produktów, dziejowe USB albo messenger. Wara więc od dzbana! A na koniec prośba, droga młodzieży. Pamiętajcie, że nie żyjecie w czasach, kiedy to starsi uczą was, a wy ich. To znaczy nieudolnie małpują wasze zachowania, by podkreślić swoją mentalną młodość, choć wychodzi z tego z reguły zramolałe, starcze zdziecinnienie. Jest to dość żenujące, ale tak jest. Popatrzcie na różnych Jurków, Kubów i innych gwiazdorów telewizyjnych. Goście prawie w wieku emerytalnym, a udają nastolatków. Więc jak zaczynacie nadużywać jakiegoś słowa, musicie pamiętać, że po jakimś czasie zaczną używać go te wszystkie babcie z Sejmu i dziadziowie z telewizji. To wielka odpowiedzialność. koncept 35



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.