Koncept nr 24

Page 1

jesteśmy dostępni na 35 uczelniach!

nr 24 19 kwietnia 2014 -30 kwietnia 2014 Znajdź nas na facebook.com

Turystyka, głupcze!

w tym numerze: Maria Puchalska

Mój mąż to geniusz, potrafi robić wszystko z wyjątkiem pieniędzy - mawiała pani Einstein. Jak sobie poradzić z problemem, z którym nie radził sobie wybitny naukostr. 6 wiec? Jakub Biernat

Tęcza będąca miejscem narodowych zmagań, siedliska lemingów i oazy spokoju i urokliwe przyrodniczo zakątki - Warszawa na majówkę brzmi dziwnie? Spróbujcie! str. 8

Wśród złotych i - jak na razie - zupełnie nieskutecznych recept na obniżenie bezrobocia wśród młodych Polaków nie ma takich, które są na wyciągnięcie ręki. Najprostszą jest wzmocnienie polskiej oferty turystycznej i atrakcyjności naszego kraju. Teoretycznie w ostatnich latach to się stało; jednak praktycznie coraz wyraźniej widać, że wykorzystujemy zaledwie część gigantycznego potencjału, który można zrealizować tylko przy wyraźnym wsparciu państwa i potraktowaniu przekształcenia Polski przynajmniej w regionalnego lidera. Realne wpływy Polski z turystyki to dziś poniżej 5 proc. naszego produktu krajowego brutto, procentowo dużo mniej niż w roku 2006, czy 2007, kiedy wpływy te przekraczały 6 proc. PKB. O tym, że mamy potencjał, nie trzeba nikogo przekonywać. Tym większym wyzwaniem jest to, że potencjał ten leży dziś w najbiedniejszych i najmniej rozwiniętych regionach Polski: na Podkarpaciu, Lubelszczyźnie, Podlasiu, Mazurach, wciąż nie tak zagospodarowanych pod kątem oferty turystycznej, jak marzyło się nam jeszcze kilkanaście lat temu. Ten skok, który w cyfrach wyrażanych przez PKB zbliżyłby wpływy z turystyki do liczby dwucyfrowej, miałby skutki społeczne nie do przecenienia. Jak przekonują autorzy piszący w tym numerze „Konceptu”, to tury-

To najprostsza recepta. Turystyka może podnieść Polskę i być lepszą alternatywą dla młodych wykształconych Polaków niż bezrobocie, dorywcze prace lub londyński zmywak. Ale tę lekcję państwo musi odrobić styka może być odpowiedzią i ambitną krajową alternatywą dla młodych absolwentów uczelni, może być ratunkiem przed bezrobociem praktycznie dla każdej grupy wiekowej. Ale to zmuszałoby do myślenia o turystyce jako o wyzwaniu edukacyjnym i systemowym, a nie tylko redukowaniu jej do kilku reklamówek kupowanych co pewien czas w anglojęzycznych telewizjach.

W Polsce upadł projekt budowy wielkiego międzynarodowego lotniska w trójkącie pomiędzy Radomiem, Łodzią i Warszawą, a miał być to krok do gigantycznej modernizacji i podniesienia konkurencyjności naszego kraju. Równocześnie, atrakcyjność turystyczna wielu terenów zaniżana jest przez zmorę dzisiejszej agroturystyki, czyli stawiane bez ładu i składu wia-

traki energetyczne. Każdy kto próbuje przeciwko temu protestować, zyskuje łatkę wroga środowiska, w dodatku „świra jak Don Kichot walczącego z wiatrakami”. Ta dyskusja pokazuje dobrze, że z poważnymi argumentami, jak choćby ten, że Niemcy zaczęły wycofywać się z wielkich instalacji „wiatrowych”, trudno się przebić w świecie zdominowanym przez politycznych fanatyków, lobbystów, interesy wielkich grup kapitałowych, a także naszych konkurentów. Dodatkowym problemem jest pokutujący wciąż po PRL sposób traktowania turystyki jako branży na swój sposób „niższej”, bo niezwiązanej ani z produkcją, ani z rozwojem myśli technologicznej tej produkcji służącej. Najwyższa pora te gusła głęboko zakopać. Szczególnie na wyższych █ str. 3-5 uczelniach.

Tomasz Majewski: czy Janowicz miał rację? Początki kariery Jano- wyrósł na człowieka sukce- Jednak w tym przekazie ani Rozmowa konceptu wicz miał może i ciężkie, su. Mówiąc o trudnej sytu- nadawca nie był właściwy, ale w Polsce, którą nazwał acji młodych ludzi i spor- ani metoda nie była odpokrajem bez perspektyw, towców, miał sporo racji. wiednia. █ str. 11

Przechodzisz koło nich miliony razy. Zniżki w Twojej okolicy. Sprawdź:

Mimo związków partnerskich, pigułek antykoncepcyjnych i wyzwolenia obyczajowego madrość naszych prababek nadal obowiązuje. Warto z niej skorzystać, by być prawdziwą kobietą. str. 9 Anna Krasnodębska -Cićkiewicz

Nie ma w historii mody stroju bardziej kobiecego niż ten, który jednocześnie eksponując wiele, nie pokazuje niczego. str. 9

foto wikimedia.com

foto flickr.com

Anna Popek


2 było, jest, będzie starter

Ze studiów można wylecieć głównie za fałszowanie dokumentów, plagiaty i zlecenia napisania prac końcowych – wynika z analizy postępowań prowadzonych przez uczelniane komisje dyscyplinarne. – Komiczna była sprawa studenta, którego wydalono z uczelni za to, że nie pisał samodzielnie pracy dyplomowej. Dowodem był e-mail z wytycznymi, jak opłacony autor ma ją napisać. Student zamiast do autora pracy, przesłał ją do promotora – opowiada Piotr Müller, przewodniczący Parlamentu Studentów RP, który zasiadał w komisji dyscyplinarnej UW w poprzedniej kadencji. W tym roku Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu zmuszony był wyrzucić studentkę chemii, która sfałszowała kartę potwierdzającą rezultaty uczestnictwa w programie Erasmus Socrates w Hiszpanii. Jednak zdecydowana większość problematycznych zachowań studentów kończy się na wyjaśnieniach przez uczelnianego rzecznika dyscyplinarnego, a jeśli trafiają już przed komisje dyscyplinarne, to najczęściej stosowanymi karami są: upomnienia, nagany lub zawieszenie w prawach studenta. Trudno stwierdzić, że uczelniane komisje dyscyplinarne mają pełne ręce roboty - na Politechnice Warszawskiej w 2013 r. prowadzonych było 7 postępowań dyscyplinarnych, w przypadku UW – 4, UJ – 23, Uniwersytetu Wrocławskiego – 22, Rzeszowskiego – 6, a SGH – 0.

Szybko przybywa zagranicznych studentów W Polsce uczy się blisko 36 tys.

Najwięcej zagranicznych studentów w Polsce pochodzi z… Ukrainy 15 tys. Białorusi 3,7 tys. Hiszpanii 1,7 tys. Norwegii 1,6 tys. Szwecji 1,3 tys.

Porażka kierunków zamawianych? Z 86 tys. osób, które rozpoczęły naukę na kierunku zamawianym, studia do tej pory ukończyło 16 tys. osób. Choć program wciąż trwa, to już wiadomo, że są uczelnie, gdzie dofinansowanych z kasy państwa studiów nie ukończyło ponad 60 proc. osób, spośród tych, które je rozpoczęło. Na cały program rząd wydał 1,25 mld zł. Zawartych zostało 271 umów z uczelniami, a na stypendia motywacyjne wydano do końca 2013 r. 277 mln zł. Najgorzej wypada Politechnika Częstochowska - w zakończonym już projekcie kierunków zamawianych z 736 studentów, którzy podjęli naukę na I roku,

dyplom dostało zaledwie 285. Oznacza to, że studiów nie ukończyło 61,3 proc. z nich. Najlepszymi wskaźnikami mogą się pochwalić natomiast: Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu (ze 151 studentów, którzy rozpoczęli kierunek zamawiany, naukę ukończyło 119) oraz Uniwersytet Ekonomiczny w Katowicach (46 absolwentów z 68 przyjętych na studia). Kierunki zamawiane miały usprawnić wejście młodych ludzi na rynek pracy. Tymczasem okazało się, że lista fakultetów, które resort nauki uznał za potrzebne na rynku pracy okazała się błędna. Chodzi szczególnie o ochronę środowiska, inżynierię środowiska czy chemię. Przedstawiciele uczelni dodają też inne powody słabych rezultatów programu rządowego: późna rekrutacja, studenci z łapanki oraz złe mechanizmy motywacyjne.

wiktor Świetlik

redaktor naczelny

Wśród konstruktorów zdalnie sterowanych samolotów najlepsi okazali się studenci polskiej politechniki

nie trzeba włożyć do samolotu w ciągu jednej minuty. Drugie miejsce studenci PW wywalczyli w klasie Micro, w której startują niewielkie samoloty, najczęściej zasilane silnikaTrzy medale zdobyli studenmi elektrycznymi oraz rzadziej bardzo małymi silnikami spaci Politechniki Warszawskiej w zawodach SAE Aero Design linowymi. Trzecie miejsce stuEast, rozgrywanych pod Atlan- denci z Warszawy zajęli w klatą w amerykańskim stanie Geo- sie Advanced. W niej startują potężne maszyny latające – o rgia. W konkursie biorą udział rozpiętości skrzydeł powyżej studenci uczelni technicz3 metrów, wyposażone w wienych z całego świata. Zadaniem młodych inżynierów jest le silników. Samolot podnosi zaprojektowanie i zbudowaładunek i zrzuca go w ustalonie zdalnie sterowanego mode- nym punkcie. – Nasze samololu tzw. samolotu udźwigowego. ty bezzałogowe powstają w ciąWygrywa drużyna, która zdoła gu zaledwie ośmiu miesięcy. wynieść jak największy ciężar W tym czasie projektujemy całą w powietrze - przy jak najmniej- ich aerodynamikę, podobnie jak odbywa się to przy profeszej masie własnej modelu. Samoloty rywalizują w trzech sjonalnych konstrukcjach, twoklasach: Micro, Regular oraz rzymy projekt konstrukcyjny, Advanced. Największy suka następnie budujemy po kilka egzemplarzy w każdej z kateces studenci z Koła Naukowego AERODESIGN przy Wydzia- gorii - mówi wiceprezes Koła, Adam Tomaszewski. le Mechanicznym Energetyki i Lotnictwa Politechniki Warszawskie osiągnęli w klasie Regular. To konkurencja, w której chodzi o podniesienie jak największej masy, ale obciąże-

Skrzydlata PW nagrodzona

BARDZIEJ NIŻ NORMALNE

Studenci nie stracą świadczeń zdrowotnych

tego typu problemy, ministerstwo chce wprowadzić nowy samodzielny tytuł ubezpieczenia – studenci i osoby uczące się (w wieku 18–26 lat) zostaną zgłoszeni do NFZ przez szkołę lub uczelnię, jeśli nie zrobią tego rodzice. Zmiana ma zacząć obowiązywać od stycznia 2015 r.

Polska w europejskim czubie Prawie trzykrotnie – z 14,4 proc. w 2002 r. do 40,5 proc. w 2013 r. wzrosła liczba Polaków w wieku 30-34 lata z dyplomem ukończenia studiów. Tak wynika z opublikowanych w ostatnich dniach danych Eurostatu. W całej Unii Europejskiej ten wzrost wyniósł średnio 13 proc. - Polska przekroczyła już wyznaczony dla krajów UE średni odsetek trzydziestolatków z wyższym wykształceniem w społeczeństwie (40 proc.). Jesteśmy też czwartym w Europie - po Wielkiej Brytanii, Niemczech i Francji - krajem pod względem liczby studiujących osób – mówi prof. Lena Kolarska-Bobińska, minister nauki i szkolnictwa wyższego. Cel, jaki Polska ma osiągnąć do 2020 r., to 45 proc. 30-34-latków z dyplomem uczelni. W 2013 r. najwięcej osób w wieku 30-34 lata z ukończonymi studiami wyższymi było w Irlandii (52,6 proc.), Luksemburgu (52,5 proc.), na Litwie (51,3 proc.), w Szwecji (48,3 proc.), na Cyprze (47,8 proc.) i w Wielkiej Brytanii (47,6 proc.). Z kolei najmniej osób z wyższym wykształceniem odnotowano we Włoszech (22,4 proc.), w Rumunii (22,8 proc.), Chorwacji (25,9 proc.) i na Malcie (26 proc.).

Ministerstwo Zdrowia chce rozwiązać problem, który sygnalizowali studenci i Porozumienie Pracodawców Ochrony Zdrowia. O co chodzi? Do tej pory wielu studentów traciło ubezpieczenie zdrowotne z powodu podjęcia pracy zarobkowej, np. podczas wakacji. Do NFZ zgłaCudzoziemcom uczącym się A propos info z rubryki powyw Szkole Języka i Kultury Polżej o tym, że w Polsce studiuszali ich pracodawcy. Kiedy po skiej Uniwersytetu Śląskiego je – mimo zachęt z naszej strowakacjach kończyli pracę lub Podczas Targów Edukacyjpodobają się polskie zwyczaje kończyła im się umowa, mieli nych Uczelni Wyższych w Gru- ny - tylko 670 Chińczyków. wielkanocne. Dla wielu z nich to dziądzu, stosowano przeróżne Pewien (złośliwy, oczywiście) pol- problem z uzyskaniem bezpłatkompletnie nieznane doświadski naukowiec wyliczył, że w cią- nych świadczeń zdrowotnych przynęty mające przyciągnąć czenia i wyzwania. Na przykład przyszłych studentów. Jedgu ostatnich 5 lat Chiny odwieu lekarza. W takiej sytuacji pewna studentka z Kazachdziło w ramach różnych delegacji powinni zostać ponowne zgłona z uczelni zaszalała tak, stanu zwierza się tak: - Za najponad 2 tys. Polaków, mających szeni do ubezpieczenia przez że dziewczyny miały okazję ciekawsze uważam malowanakłonić Chińczyków do studiopoddać się zabiegom „wizarodziców, ci jednak najczęśnie pisanek i nieznany w wielu wania w naszym kraju. Ha, są jed- ciej tego nie robią. Tymczasem żu twarzy i paznokci”. Każinnych krajach śmigus-dyngus. dy (a więc i chłopcy) mógł sko- nak takie obszary, gdzie potraprzychodnie i szpitale sprawMalowaliśmy sztuczne jajka, ale rzystać z masażu. Zgadujemy! fimy górować liczebnie nawet dzają każdego pacjenta w elekspróbuję jeszcze pomalować nad Chińczykami! To z pewnością Uniwersytet tronicznym systemie (tzw. prawdziwe – ostrzega/obiecuje z Cambridge kaptował na kieeWUŚ). Aby wyeliminować (niepotrzebne skreślić) koleżan- runki: Prawo oraz Ekonomia. ka-studentka z Kazachstanu. Źródła: własne; dlastudenta.pl; naukawpolsce.pap.pl; nauka.gov.pl; pomorska.pl; rp.pl; gazetaprawna.pl; wyborcza.pl

Jaja sztuczne i prawdziwe

Uczelnie zachęcają masażem i wizażem

Polska efektywność

Turystyka jak Westerplatte Grecki restaurator powiedział mi kiedyś, że jedyne o co się martwi to pokój. Bo kryzysy kryzysami, jakość jakością, polityka polityką, a turyści i tak będą przyjeżdżać na greckie wyspy byleby było na nich bezpiecznie. Nie wszyscy tak podchodzą i nie zawsze jest to podejście wskazane Podczas dwóch wyjazdów w przeciągu ostatnich 5 lat stosunkowo dokładnie zjeździłem Kenię i wypiłem niejedną lampkę alkoholu z pracownikami tamtejszego ministerstwa turystyki. Sytuacja nie jest tam najprostsza. Z jednej strony, niewiele państw na świecie może poszczycić się takim potencjałem - jedne z najpiękniejszych afrykańskich parków narodowych, naturalne tereny wielkiej wędrówki zwierząt, słynna afrykańska wielka piątka, jeziora flamingów, malownicze góry, zachowana kultura masajska, „piracka” Mombasa, prześliczne wybrzeże, a do tego kawał historii literatury i filmu (Karen Blixen, Robert Redford, te sprawy). To wszystko sprawia, że kraj ten dzięki turystyce wybił się na pozycję najbardziej cywilizowanego i bogatego państwa Afryki Wschodniej. Jest jednak też druga twarz tego skoku.

Kenijscy pracownicy ministerstwa turystki nie mają wątpliwości. Są na pierwszej linii frontu. Nie toczą walki tylko o to, czy przyjedzie więcej czy mniej Amerykanów lub Japończyków zrobić sobie zdjęcie lwa na wolności. Bezpieczeństwo i rozwój turystyki to kwestia racji stanu, ba nawet istnienia państwa, w którym żyją tysiące różnych plemion. Tak samo jak jest nią prowadzona od pewnego czasu przez Kenijczyków polityka zmierzająca do podnoszenia kwalifikacji rdzennego menedżmentu, tak by z czasem, także na najwyższych stanowiskach zastępował on Europejczyków i Amerykanów.

Festiwal Słowian i Wikingów na Wolinie. Energia entuzjastów z całej Polski i nie tylko pozwoliła zbudować imprezę będącą dziś jedną z największych atrakcji sezonu turystycznego. Wciąż dziś to przykład, a nie reguła

Kultura kurpiowska, Podlasie, rozlewiska Narwi i Biebrzy, suwalszczyzna czy kielecczyzna nie tylko mogą mieć gigantyczną przyszłość, ale mogą ją dać nam wszystkim

Turystyczni patrioci

To wojna, nierzadko prawdziwa, którą władze Kenii od kilkudziesięciu lat prowadzą po to, by ta złotodajna turystyka mogła w ich kraju w ogóle istnieć. Pod tym względem sytuacja w ostatnich trzech dekadach przypominała nieco XVII-wieczną Rzeczypospolitą. Ledwo Kenijczycy robili porządek z jednym zagrożeniem, pojawiało się inne. Dyktator z Zimbabwe zezwolił w swoim kraju na handel kością słoniową, doprowadzając do najazdu na kenijskie parki narodowe kłusowników. W parku Savo byłem

Systemu dróg, kolei, ochrony przyrody, wreszcie edukacji i kultury. Dobrym przykładem jest modna od kilku lat etniczność, niestety przejawiająca się często tandetą w stylu rodzimych karczm góralskich (najwięcej ich jest pod Warszawą, wzdłuż „gierkówki” i nad morzem!), bądź parafolkowych przebojów w stylu szlagieru „My, Słowianie”. Ale nawet na bazie tej mody na etnotandetę można doprowadzić do tego, by sięgnąć głębiej. „Grupy studentów uwijają się z notesami po wsiach i rynkach, gadają z ludźmi, zapisują wiadomości o rolnictwie, hodowli, rzemiośle, budownictwie. Działalność ta nie ma nic a nic wspólnego ze słusznie ośmieszonym +chłopomaństwem panów z miasta+. Nikt nie myśli o tworzeniu rezerwatów krajowej egzotyki ani o konserwowaniu odrębnego wzorca kultury wiejskiej. Uciążliwa i żmudna praca, odbywa się po to, byśmy zdołali gruntownie poznać miejscową kulturę i wyłowić te jej elementy, które mają przed sobą przyszłość” pisał Paweł Jasie-

na wzgórzu, z którego strażnicy rezerwatu toczyli z bandytami walkę. Nie raz się zdarzało, że wygrywali bandyci. Gdzie indziej zbuntowani Masajowie, w odpowiedzi na zakaz zabijania lwów i poszerzanie granic parków, wybili niemal całą populację unikatowego czarnego nosorożca. Potem z kolei zaczęły się fale, często uzbrojonych, uchodźców z położonej obok, strasznej Somalii. Dziś z tego kraju eksportowany jest niestety terroryzm. Do tego przesilenia polityczne.

My, Słowianie i co dalej?

Polska nie jest ani Grecją, żebyśmy mogli sobie pozwolić na nonszalancję tamtejszych knajpiarzy, ani Kenią, dla której turystyka to być lub nie być. Ale sporo od tych ostatnich moglibyśmy przejąć. Problem polega jednak na tym, że w krajach zachodnich, tych które wręcz pielęgnują swoją ofertę turystyczną, jak choćby Szwajcaria, jest ona elementem całego systemu zarządzania państwami.

nica w latach 50. o pracy młodych etnografów, historyków i archeologów na Kurpiach. Unikatowej w skali Europy, a coraz bardziej zapomnianej kulturze, znajdującej się zaledwie rzut beretem od Warszawy. Kultura kurpiowska, Podlasie, rozlewiska Narwi i Biebrzy, suwalszczyzna czy kielecczyzna nie tylko mogą mieć gigantyczną przyszłość, ale mogą ją dać nam wszystkim. Musimy jednak umieć wziąć. █

foto wikimedia.com

Uczelnie rzadko wyrzucają ze studiów

studentów zagranicznych ze 149 krajów. To aż o 1/4 więcej niż w roku poprzednim. Najliczniejszą grupę, ponad 15 tys., stanowią Ukraińcy – podaje fundacja edukacyjna „Perspektywy” i Główny Urząd Statystyczny. Tak dużego wzrostu studentów spoza Polski, krajowe uczelnie do tej pory nie doświadczyły. Studenci zagraniczni - mimo znaczącej poprawy statystyk - stanowią w tej chwili 2,32 proc. ogółu studentów w Polsce. To o wiele mniej niż w krajach tzw. starej UE czy w Chinach, ale też mniej niż w krajach sąsiednich: w Czechach, na Węgrzech, Słowacji, Litwie, Łotwie, czy Estonii. Najbardziej podobno boli śladowa, w porównaniu ze średnią światową, obecność nad Wisłą studentów z Azji. Mamy bowiem tylko 670 Chińczyków, 413 Tajwańczyków, 318 Hindusów, 214 Wietnamczyków i 213 Malezyjczyków.

3

starter


5

temat numeru

dziennikarz, publicysta, redaktor naczelny kwartalnika "Rzeczy Wspólne"

Turystyka, czyli pie niądze, które leżą odło giem Mamy ogromną mozliwość. Ale, żeby ją wykorzystać nasze uczelnie nawet nie muszą zmienić swojego sposobu myślenia o profesjonalnym przygotowaniu kadr obsługujących branże turystyczną, one w ogóle muszą zacząć o tym myśleć Niepokoje w Tunezji, Egipcie czy Turcji skutecznie odstraszają turystów od podróży w te rejony świata. Nawet jeśli władze tych krajów kładą ogromny nacisk na bezpieczeństwo, to niepokój przed wyprawami do północnej Afryki i Azji Mniejszej pozostaje. Turyści nie zostają jednak w domach – szukają nowych miejsc, w których mogliby spędzić wymarzone wakacje. Z tej szansy korzysta Chorwacja, której plaże nie są może tak piękne jak w Turcji czy Egipcie, ale latem pogoda jest zagwarantowana, a demonstranci nagle nie sparaliżują głównych placów stolicy, co może utrudnić powrót do domu. Nowej sytuacji na razie nie potrafi zdyskontować Polska, która co prawda notuje wzrost liczby turystów, ale daleko nam do wykorzystania wszystkich naszych atutów. Według danych Eurostatu w 2013 r. turyści spędzili w polskich hotelach, ośrodkach wypoczynkowych, na kampingach i polach namiotowych 62,6 miliardów nocy. To oznacza wzrost – rok do roku – o 1 proc. W okresie kryzysu nie jest to mało, ale daleko nam nie tylko do turystycznych potęg – jak Francja (405,2 mld nocy), Hiszpania (386,5 mld), Włochy (363 mld) czy Wielka Brytania (319,9 mld nocy). Jeśli porównamy potencjał kraju i liczbę ludności, to znacznie lepiej swoje możliwości wykorzy-

stują Czesi (39,1 mld), Szwecja (48,6) czy Norwegia (29,5). Analizując jednak wyniki polskiego przemysłu turystycznego, trzeba brać pod uwagę, że dostał on ogromny zastrzyk promocyjny w postaci Euro 2012. W tamtym roku przyjechało do naszego kraju 14,6 mln turystów, którzy zostawili 1,12 mld złotych. W 2013 r. liczba ta wzrosła co prawda o około 300 tysięcy, ale spadły za to wydatki przeciętnego turysty przebywającego w Polsce. Oznacza to, że wielka sportowa impreza wzbudziła zainteresowanie naszym krajem, ale nie mamy na tyle atrakcyjnej oferty turystycznej, by przyciągać bogatszych przyjezdnych. Największą grupę turystów stanowią Niemcy – blisko jedna trzecia. Drugie miejsce zajmują Ukraińcy, ale oni zwykle uprawiają turystykę zarobkową (także zresztą bardzo potrzebną np. naszym sadownikom), na trzecim miejscu są Białorusini, Rosjanie, Litwini i dopiero na szóstym miejscu (3,3 proc. przyjezdnych) znajdują się obywatele Wielkiej Brytanii. Tak mała liczba turystów z najbogatszych krajów Unii Europejskiej nie wynika z niskiej atrakcyjności naszego kraju, ale raczej z braku umiejętności sprzedaży polskich atrakcji i dotarcia z ofertą do najbardziej zainteresowanych grup. Z oczywistych powodów plaże Międzyzdrojów czy

Rowów – choć piękne – nigdy nie będą konkurować z Costa del Sol czy Costa Brava. Nie ten klimat, nie taka temperatura morza. Jednak nasz kraj jest idealnym miejscem do uprawiania turystyki aktywnej czy ekstremalnej. Unikalność polskich rzek czy jezior poznały już miliony turystów, nie tylko zresztą z Europy. Ciągle jednak istnieją znaczne rezerwy zarówno w wykorzystaniu istniejącej bazy turystycznej, jak i w możliwościach inwestycyjnych w nową. Aby jednak rozwijać tego rodzaju przedsięwzięcia, potrzebna jest nowa kadra. Tymczasem polskie uczelnie, nawet jeśli wykształcą niezłych hotelarzy, to nie są w stanie przygotować kadry, która przygotuje kompleksową ofertę turystyczną i plany jej rozwoju dla poszczególnych regionów. Świetnym przykładem zaniedbania możliwości rozwoju turystyki jest Dolny Śląsk. Jest to prawdopodobnie najbardziej malowniczy region Polski, który posiada cały wachlarz walorów atrakcyjnych dla aktywnego turysty. Na poszukiwaczy historycznych wrażeń czekają tam wyjątkowe w skali Europy umocnienia z II wojny światowej – tylko częściowo wyeksplorowane. Miłośnicy nieco starszych dziejów mogą poznać wyjątkową sieć średniowiecznych zamków – ich walory mogli poznać widzowie serialu „Wiedźmin”, bo znaczna część zdjęć została nakręcona właśnie w dolnośląskich warowniach. Te kamienne skorupy w większości pozbawione są jednak atrakcji. Jakżeż blado wypadają np. przy angielskich czy nawet rumuńskich zamkach. I wcale nie chodzi tu o zachowany wystrój, ale np. inscenizacje. Na Wyspach, jeśli brakuje eksponatów, nastrój budują figury odgrywające sceny z minionej epoki. U nas to ciągle mrzonka, choć historia zamku Grodziec

Dr Dominik Smyrgała specjalista ds. bezpieczeństwa narodowego, Collegium Civitas

czy Książ wcale nie jest mniej atrakcyjna od Leeds czy Warwick. To jednak nie koniec marnowania szans. Dolny Śląsk posiada wyjątkowe warunki do uprawiania narciarstwa. I co z tego, że sta-

Niezależne Zrzeszenie Studentów

Pamiętamy o rodowodzie

Co to jest – łączy Jarosława Kaczyńskiego, Donalda Tuska, Przemysława Gosiewskiego, Grzegorza Schetynę, Pawła Piskorskiego i Macieja Kuronia? Odpowiedź jest prosta! To Niezależne Zrzeszenie Studentów! Korzenie naszej organizacji sięgają czasów walki z komunizmem. To Niezależne Zrzeszenie Studentów było studenckim odpowiednikiem „Solidarności”. W tamtych czasach istniały dwie studenckie organizacje – Socjalistyczny Związek Studentów Polskich i właśnie NZS. Jak mieliśmy okazję ostatnio usłyszeć od jednego z naszych byłych członków: „każdy kto był przyzwoity, należał do NZSu”. I tych przyzwoitych było bardzo wielu. Wśród nich są wybitne postaci polskiego życia publicznego. To

właśnie Niezależne Zrzeszenie Studentów było początkiem ich działalności. Początkiem z całą pewnością wymagającym – NZS jako organizacja opozycyjna wobec władzy spotykał się z licznymi represjami, wielokrotne aresztowania, a nawet zniszczenie lokalu NZSu przez „nieznanych sprawców” nie były niczym nadzwyczajnym dla naszych członków. Pierwszy NZS to nielegalne drukowanie plakatów, okupacje uczelni, strajki, malowanie napisów, akcje upamiętniające ważne polskie rocznice. Choć dzisiaj członkom Niezależnego Zrzeszenia Studentów przychodzi działać w kompletnie innych warunkach, idee pozostają niezmienne. Jesteśmy dumni z naszej historii, z tego kim byliśmy i kim jesteśmy.

Żadna organizacja studencka w Polsce nie może poszczycić się tak pięknym rodowodem. Cały czas o nim pamiętamy i chcemy przypomnieć środowisku studenckiemu o roli NZSu w przemianach – dlatego też wkrótce ukaże się filmik promocyjny NZS UW, który nawiązuje właśnie do tej pięknej historii. Nasza historia to nie tylko wielki powód do dumy – to także wielkie zobowiązanie. Jeżeli chcecie wiedzieć, jak je realizujemy, zapraszamy na nasze fanpage i strony internetowe zarówno NZSu krajowego, jak i Niezależnego Zrzeszenia Studentów Uniwersytetu Warszawskiego. A tymczasem do zobaczenia na naszych eventach! Tomasz Leś, NZS UW

Gdzie studiować turystykę

foto wikipedia.org

Mariusz staniszewski

temat numeru

le poprawia się tu jakość infrastruktury, skoro np. do Zieleńca – miejscowości z mikroklimatem, dzięki któremu śnieg utrzymuje się wyjątkowo długo – z Warszawy jedzie się kilkanaście godzin. Ale w dzisiejszym świecie turystyka nie oznacza jedynie zwiedzania czy wygrzewania się na słońcu. Kraje o zbliżonym do nas klimacie – czyli niezbyt atrakcyjnym z punktu widzenia poszukiwaczy słońca – szukają innych sposobów na przyciągnięcie gości. Coraz większą rolę – zwłaszcza po przyjęciu w Europie regulacji liberalizujących rynek zdrowia – odgrywa na Starym Kontynencie turystyka zdrowotna. Wiele prywatnych polskich klinik – plastycznych czy dentystycznych – już z tego korzysta. Brak odpowiednich regulacji prawnych w naszym kraju i odpowiednio wykształconej kadry powoduje jednak, że potencjalnie ogromne pieniądze ze świadczenia usług medycznych przechodzą koło nosa naszym szpitalom publicznym. W wielu dziedzinach nasi lekarze reprezentują przecież wysoki poziom i są w stanie konkurować z kolegami z Zachodu. Co z tego, jeśli brakuje w naszym kraju osób, które potrafiłyby przygotować oferty dla niemieckich czy holenderskich firm ubezpieczenio-

wych, a następnie zapewnić zagranicznym pacjentom odpowiednią opiekę. Zaniedbywany jest też kierunek wschodni. O jego znaczeniu co roku przekonują się górale z Zakopanego, który przyjmują pod swój dach tysiące turystów z Rosji czy Ukrainy. To bogaci klienci, którzy rzadko grymaszą i chętnie kupują. Dzisiaj nikt jednak na polskich uczelniach nie uczy, jak sprowadzić do Polski bogatego Rosjanina. Nikt też nie wie, jak go przekonać, by █ za rok przyjechał z kolegami.

Polskie kliniki mogłyby zarabiać na turystyce "medycznej" krocie, brakuje odpowiednich rozwiązań prawnych

Nasze kamienne skorupy w większości pozbawione są jednak atrakcji. Jakżeż blado wypadają np. przy angielskich czy nawet rumuńskich zamkach. I wcale nie chodzi tu o zachowany wystrój, ale np. inscenizacje. Na Wyspach, jeśli brakuje eksponatów, nastrój budują figury odgrywające sceny z minionej epoki

Według danych Instytutu Turystyki w roku 2012 do Polski przyjechało prawie 15 mln turystów z zagranicy. Na tle Francji, Włoch czy Hiszpanii, gdzie ruch turystyczny przekracza 50 mln osób, liczba ta nie robi może wielkiego wrażenia, ale warto zauważyć, że od kilku lat liczba ta stale rośnie (w 2009 roku było to 11 mln). Nie mamy wprawdzie ciepłego morza, ani tak naprawdę pewnych dobrych warunków narciarskich zimą, ale wydaje się, że turystyka może przyczyniać się do rozwoju gospodarczego RP. Bez odpowiedniego poziomu kształcenia nie da się jednak tego potencjału dobrze wykorzystać. Na polskich uczelniach pojawiła się dość bogata oferta adresowana do osób chcących pracować w szeroko rozumianej branży turystycznej. Na ok. 100 różnych wydziałach można studiować turystykę i rekreację oraz kierunki pokrewne (hotelarstwo, gastronomię, etc). Teoretycznie zatem możliwości kształcenia się w tej materii są bardzo duże – z tym, że w dużej mierze obejmuje to już praktyczny, codzienny wymiar działalności turystycznej. Przy stale rosnącej liczbie przyjazdów z zagranicy, a także intensyfikującej się turystyce krajowej, wydaje

się, że studia z zakresu turystyki i rekreacji powinny dawać spore szanse na znalezienie zatrudnienia. Poza jednak codzienną praktyką kierowania ruchem przyjazdowym gości z zagranicy, potrzebne jest jeszcze coś - ogólna świadomość własnego potencjału, wyobraźnia i umiejętność długofalowego planowania na wielu poziomach. Warto zwracać uwagę na różnice w programach tych samych kierunków studiów na poszczególnych uczelniach. Współcześnie turystyka ma charakter interdyscyplinarny, a zależnie od tego, czy chodzi o turystykę poznawczą, wypoczynkową, kwalifikowaną, zdrowotną, biznesową czy religijną, w grę wchodzą różne nauki i dziedziny wiedzy. Od nauk humanistycznych, przez przyrodnicze, ścisłe, społeczne, aż po techniczne. Inna wiedza jest potrzebna w turystyce festiwalowej, inna w kulinarnej, jeszcze inna przy rozbudowie i promocji uzdrowiska, szlaku kajakowego lub pieszego, czy szlaku miejsc znanych z kultury masowej. Stąd na AWF raczej w programie pojawią się aspekty związane z aktywną turystyką, na innych uczelniach zaś – np. z dziedzictwem kulturowym. Potencjał rozwoju rynku turystycznego w Polsce jeszcze się nie wyczerpał. Można jednak odnieść wrażenie, że brakuje mu jeszcze pewnej długofalowej wizji. Organizacja Euro 2012, wbrew zapowiedziom, nie przełożyła się na znaczący wzrost przyjazdów. Prawdziwym kołem zamachowym mogłaby się okazać kultura masowa. Namiastkę tego może stanowić serial „Ojciec Mateusz” i znaczący przyrost odwiedzających Sandomierz. Wielu podróżuje śladami twórczości Dana Browna, Nowa Zelandia bije rekordy popularności od czasów ekranizacji Władcy Pierścieni. Polska, której historia i kultura oryginalnością nie ustępują innym krajom Europy, mogłaby się pokusić o swoją wielką ekranową epopeję. Walory przyrodnicze i uzdrowiskowe dają nawet większe możliwości. Identyfikacja najsilniejszych i najatrakcyjniejszych walorów polskiej turystyki mogłaby stać się podstawą zakrojonego na dużą skalę interdyscyplinarnego projektu badawczego. █

foto pixabay.com

4


7

6

ekonomia i praca

Ekonomia i Praca

Przyjazna ekonomia dla studentów i absolwentów uczelni wyższych w Polsce

Pożyczaj z głową!

Statystyki a kreskówki Jarosław gajewski wcienaczelny Konceptu" "

Sens, logika i cel zewnętrznego finansowania

XXI wiek będzie należał do statystyków – wieszczą specjaliści Google’a i różnej maści ekonomiczne wróżki. To wprawdzie banalne, ale niestety idące pod rękę z prawdą spostrzeżenie. Wystarczy rzut oka na pracę wszelkich back-office’ów – od koncernów po instytucje państwowe – by zorientować się, że faktycznie wszystkim rządzą statystyki (bardzo często wbrew logice), a Excel stał się w codziennej robocie biurowych mrówek i ich szefów ważniejszy niż Krym dla Putina. Wyboru nie ma – trzeba nauczyć się z tym wariatkowem żyć. Jako że absolutnie prostacko i kompletnie niepro-

Paulina Puchalska, absolwentka nauk politycznych UW o specjalności zarządzanie europejskie. W pracy zaangażowana w pomoc młodzieży i ludziom pracującym z młodzieżą

Nie bój się przesłuchania Jeśli potrzebujesz pieniędzy na sfinansowanie swoich pomysłów, to na początek warto się zainteresować kredytem w banku, w którym masz konto osobiste. Przeważnie banki dla swoich stałych klientów mają lepszą ofertę niż dla ludzi, którzy dopiero zaczynają przygodę z nowym bankiem. Pierwszym krokiem jest przejrzenie ofert różnych banków w internecie – musisz sprawdzić oprocentowanie, czas spłaty – podstawowe informacje znajdziesz na stronach banków bez żadnego problemu. Wytypuj najlepsze banki i wybierz się na spotkanie z pracownikiem banku. Tym sposobem porównasz dane w internecie z informacjami uzyskanymi od pracownika, który po zadaniu ci kilku pytań, będzie mógł ocenić twoje możliwości kredytowe. Czasem rozmowa z pracownikami banku, gdy starasz się o kredyt, może przypominać przesłuchanie. Wiek, zawód, wykształcenie, gdzie pracujesz, ile zarabiasz, czy posiadasz jakieś nieruchomości i czy masz auto (dla banku samochód to same wydatki – benzyna, naprawy…). Ale od tych pytań i twoich na nie odpowiedzi zależy, ile bank będzie chciał ci pożyczyć. Jeśli kiedyś już brałeś kredyt, to bank ma możliwość cię sprawdzić w Biurze Informacji Kredytowej (BIK). Bank dostaje tam odpowiedź na

fesjonalnie zajmuję się od czasu do czasu gospodarką, to, żeby pozostać przy zdrowych zmysłach, uczyniłem na własny użytek pewien utylitarny podział. Otóż, oddzielam „dane” od „statystyk”. „Dane” to twarde liczby dotyczące kondycji poszczególnych branż – np. sektora małych i średnich przedsiębiorstw (tzw. MŚP), instytucji finansowych czy inwestycji zagranicznych. To te wszystkie nakłady, zyski, przychody, koszty, etc. Po ich przeanalizowaniu można jeszcze nakreślić w miarę sensowne i wiarygodne wnioski oraz tendencje.

ności w wysokości 1-2 miesięcznych pensji? Ano tak (i tu przechodzimy do „danych”), że ten mityczny 1 bln złotych to oszczędności max. 15-20 proc. Polaków. Czyli Majewskich i Świetlików może jeszcze tak, ale Kowalskich, Nowaków i Malinowskich już nie. Inny case, inna nagłośniona statystyka: Polacy zarabiają coraz więcej, bo już 2,9 tys. zł wynosi przeciętna pensja rodaka. Znowu, czyżby? Tutaj przykład może skrajny, ale poznawczo – dopuszczalny. Stojący na czele Pekao, Włoch Luigi Lovaglio zarobił w ubiegłym roku 8,5 mln zł (bez premii). Cały zarząd tego banku ponad 20 mln zł. To, czy wyżej wymienione liczby nie wpłynęły na podniesienie uśrednionej (statystycznej) pensji pracownika Pekao jest pytaniem retorycznym. Bo z faktu, że jedna osoba je kapustę, druga ryż, a trzecia mięso, dla statystyka wniosek jest jasny jak cera albinosa: cała trójka zażera się gołąbka█ mi.

Państwo uczy, państwo radzi… Marcin Rosołowski

To Fenicjanie wymyślili pieniądze. Raz? Nie sztuka, my musimy je wynajdować codziennie pytanie: czy terminowo spłacałeś raty kredytu. Dla banku to ogromne ryzyko pożyczyć pieniądze komuś, kto miał problemy ze spłatą wcześniej zaciągniętych kredytów. Pamiętaj o tym, bo nawet niewielkie pożyczane kwoty (zakupy na raty też tu się wliczają), zapisują się w twojej historii kredytowej i w przyszłości możesz mieć problemy z uzyskaniem kredytu. Nie zawsze gotówka Ważne, zwracaj uwagę na dodatkowe opłaty takie jak np. opłata za rozpatrzenie wniosku i prowizję od kredytu. Najbardziej popularnym zabezpieczeniem kredytu jest żyrant, ale warto odkładać, oszczędzać jeszcze zanim na poważniej myślisz o kredycie. To pozwala na użycie pieniędzy na lokacie w ramach zabezpieczenia kredytowego, a także może obniżyć wysokość kredytu, o który się starasz. Bardzo pomocną metodą jest symulacja spłat, czyli ile w rzeczywistości będziesz płacił. Masz do wyboru: raty malejące i równe. Zastanów się co będzie dla ciebie wygodniejsze i bardziej opłacalne. Banki nie mają tu preferencji i zostawiają decyzję tobie. Istotną rzeczą jest zwracanie uwagi na

drobiazgi jak np. możliwość wcześniejszej spłaty. Najpopularniejszą formą kredytu jest kredyt gotówkowy. Gotówka staje się od razu twoją własnością i możesz przeznaczyć ją na co tylko chcesz. Później tylko co miesiąc musisz pamiętać o ratach do spłaty. Kredyt ratalny ma przeznaczenie celowe i bank przeleje pieniądze bezpośrednio na konto sklepu, w którym kupujesz. Często wymagany jest tu wkład własny ok. 10%. Debet na koncie jest najprostszym sposobem na szybką pożyczkę. Po prostu wydajesz więcej niż masz środków na koncie. Wysokość debetu uzależniona jest od zarobków i tylko z takim zaświadczeniem stawiasz się w banku i wypełniasz formularz. Ostatnio zyskującą na popularności formą kredytowania jest karta kredytowa. Daje to możliwość pożyczki nawet do pięćdziesięciu kilku dni. Banki kuszą ofertami kart kredytowych połączonych z dodatkowymi korzyściami np. w postaci dodatkowego ubezpieczenia czy zniżek. Warto pilnować się, by spłacać zadłużenie na karcie, gdy korzystamy z dni „bezpłatnego” kredytowania, bo później jest już tylko drogo.

Raz? Nie sztuka Najlepszą formą pożyczki dla studenta jest kredyt studencki. Mogą się o niego starać wszyscy studenci uczelni publicznych i niepublicznych, studiów stacjonarnych i niestacjonarnych. Pozwala sfinansować wydatki związane z kształceniem. Maksymalna kwota, jaką można dostawać miesięcznie to 600 zł. Wnioski o kredyt ze wszystkimi potrzebnymi zaświadczeniami trzeba złożyć do 15 listopada, a później tylko dwa razy w roku przedstawiać ważną legitymację studencką. Ogromnym plusem tego kredytu, oprócz niskiego oprocentowania, jest termin spłacania – dopiero dwa lata po zakończeniu studiów. Oprócz typowych kredytów bankowych studenci mają jeszcze możliwość korzystania z innych ścieżek zdobycia funduszy – ze stypendiów: socjalnych, rektorskich, ministerialnych za wybitne osiągnięcia w nauce lub osiągnięcia sportowe, na wyjazdy zagraniczne (Erasmus). Informacji o tych możliwościach szukaj na stronach swojej uczelni. To Fenicjanie wynaleźli pieniądze. Raz – nie sztuka. My ciągle musimy je wynajdywać, ale pamiętajmy: pożyczajmy z głową!

Cykl powstaje we współpracy z Narodowym Bankiem Polskim w ramach programu edukacji ekonomicznej

prawnik, specjalista ds. komunikacji społecznej

„Darmowy” (czyli opłacany z naszych podatków) podręcznik dla najmłodszych uczniów to pierwszy krok do rozciągnięcia ścisłej kontroli polityków na całym systemem oświaty. Nie łudźmy się, że uczelnie wyższe zostaną z tej rewolucji wyłączone Formalnie chodzi o to, by odciążyć budżety rodziców pierwszaków. Idea szczytna, tylko realizowana w sposób najmniej właściwy. Państwo ma mnóstwo innych sposobów, by wpłynąć na obniżenie cen podręczników – wybrało rolę wydawcy. I nie jest to przypadek. Każdy, kto śledził zmiany w filozofii podejścia do oświaty, reprezentowanego przez obecnie rządzącą koalicję, musi uznać to za naturalną konsekwencję poprzednich kroków. Pierwszym z nich było zanegowanie zasady, że to rodzice wychowują, a szkoła dostarcza wiedzę, szanując wartości, które wpajane są w rodzinnym domu. Przecież „zaścianek” polski nie wychowa tak znakomicie, jak usiłują to czynić panie nauczycielki, zmuszające dzieciaki do nakładania prezerwatyw na banana. Krok drugi – to burza wokół obowiązku szkolnego dla sześciolatków. Przeciwnicy tego rozwiązania zostali napiętnowani jako prawicowy ciemnogród. MEN wie bowiem lepiej. Musiał więc nastąpić krok trzeci: wejście państwa w buty wydawców. MEN nie tylko wie, jak pisać i o czym pisać, ale też, jak wydawać – bez przetargu – pieniądze z naszych podatków.

Co będzie dalej? O to powinni zacząć się martwić przedstawiciele prywatnych uczelni. Nietrudno sobie wyobrazić, że wkrótce zostanie zainicjowana publiczna dyskusja nad tym, że w niepaństwowych uczelniach źle się dzieje. Zlikwidować je będzie trudno (ach, te fanaberie Unii Europejskiej…), lecz przecież można zawsze powołać jakiś specjalny urząd, wysłać kuratora, a przede wszystkim surowo kontrolować program naucza-

nia. Z genderem, postępem i polityczną poprawnością, zgodnie z trendem wyznaczonym przez ministerstwo w świątecznych życzeniach. Będzie miejsce i dla tych, co wierzą w Mikołaja, i dla tych, którym prezenty przynosi Dziadek Mróz albo Gwiazdor. Zabraknie go jedynie dla tych, którzy z uporem czepiają się sloganu o państwie jako „nocnym stróżu”. Jeśli już stróż – to taki, co potrafi przyłożyć pałą █ i zlikwidować firmę.

„Darmowy” podręcznik – dobrodziejstwo czy pierwszy krok ku wyrywaniu edukacji rodzicom

foto flickr.com

W początkach kariery naukowej Alberta Einsteina pewien dziennikarz spytał panią Einstein, co myśli o swoim mężu. - Mój mąż to geniusz! On umie robić absolutnie wszystko, z wyjątkiem pieniędzy. Podobno najlepszy kredyt to kredyt spłacony. Ta zasada ma uzasadnienie w naszej rzeczywistości, ale podzielmy zadłużenie na dobre i złe. Dobre to takie, które się zwraca, było przeznaczone na inwestycję, która pozwoliła nam zrealizować nasz pomysł i wciąż czerpiemy z niej zyski. Dobrym przeznaczeniem jest zawsze inwestycja w siebie – w swoją edukację, kursy językowe czy szkolenia. Złe to takie, które przeznaczyliśmy na konsumpcję. Pożyczone pieniądze się skończyły, a nam zostało jedynie spłacanie kolejnych miesięcznych rat.

Warto odróżniać „dane” od „statystyk”. Te pierwsze mają jeszcze jakąś wartość. Te drugie to czyste szamaństwo i z rzeczywistością mają tyle wspólnego co kreskówki

„Statystyki” natomiast to wszystko to, co sprowadza pod wspólny excelowski mianownik Kowalskich, Nowaków, Malinowskich, Majewskich i Świetlików. Społeczeństwo, po prostu. A to już zarówno od strony analizujących, jak i od strony sporządzających owe statystyki ociera się o szamaństwo, albo lepiej – tytuł rewelacyjnie wykonanej przez Karolinę Czarnecką pieśni pt. „Hera, koka, hasz, LSD”. Statystyki bowiem mają tyle wspólnego z rzeczywistością, co kreskówki. Weźmy pierwszy lepszy przykład. Niedawno kraj obiegła wiadomość, że oszczędności Polaków przekroczyły historyczny poziom 1 bln złotych. Chodzi przede wszystkim o pieniądze, jakie nasi rodacy trzymają na lokatach, albo zainwestowali w obligacje, akcje, czy powierzyli w zarządzanie funduszom inwestycyjnym. No dobrze. Ale jak to pogodzić z informacją, że ponad 60 proc. Polaków w ogóle nie ma z czego odkładać czy inwestować pieniędzy, a kolejne 15 proc. stać na oszczęd-


8

9

turystyka

Jakub Biernat socjolog, dziennikarz telewizji Biełsat

Warszawa? Tylko w majówkę! Stolica Polski w majowe święta może być miastem cudownym. Po pierwsze opuści ją znaczna część tzw. rodowitych warszawiaków, jak i elementu napływowego, nazywanego przez zawistnych miejscowych „słoikami”. I stanie się znów miastem spokojny, sennym i relaksującym

ich zdejmować. Na środku, naprzeciwko kościoła stoi gejowska tęcza ze sztucznych kwiatów, która już trzy razy ulegała doszczętnemu spaleniu. Pod nią przed

Tych kilka prawideł warto znać, zanim brykniecie bliżej czy dalej, ale jednak zagranicę Płacić kartą czy gotówką

Jeśli po wykupieniu przez nas wyjazdu biuro ogłosi upadłość, a zapłaciliśmy za ten wyjazd kartą, możemy domagać się pełnego zwrotu pieniędzy. Niezależnie czy jest to karta kredytowa, przedpłacona czy debetowa. O powodach reklamacji w trybie chargeback decydują organizacje płatnicze w swoich regulaminach. Jednak przed złożeniem reklamacji w banku, klient zobowiązany jest w pierwszej kolejności do złożenia reklamacji we właściwym urzędzie marszałkowskim. Płacąc gotówką, nie mamy gwarancji odzyskania czegokolwiek.

i kosztowała bagatela 5 mln zł. Ale nie szkodzi, cywilizacja ma swoją cenę. O zabytkach warszawskich można sobie poczytać w każdym przewodniku. Niestety są dość nowe ze względu na koleje losu. Jednak ciekawym obiektem wartym odwiedzin w czasie majówki jest warszawska cytadela. Zbudowana przez Rosjan po powstaniu listopadowym miała trzymać w szachu buntownicze miasto, służyła też jako więzienie i miejsce straceń wrogów caratu. Otoczona gigantycznym ceglanym wałem budowla stoi nieco na uboczu Żoliborza - jest posępna i majestatyczna. Dokoła znajduje się urokliwy park. W środku jest miejsce pamięci – Brama Straceń i muzeum Sybiraków w budynku dawne-

Anna popek

dziennikarka TVP

A taką Warszawę znacie? Na zdj. Port Praski

Oszczędności nerwów i kasy twórczyni prokonsumenckiego portalu: podrozujzglowa.pl

spaleniem odbywają się protesty narodowców przeciwko budowie, a po spaleniu (przez narodowców lub chuliganów) mitingi celebrytów i tzw. ludzi zatroskanych, popierających odbudowę i tolerancję. Niewykluczone, że w trakcie majówki uda się zobaczyć choć wycinek tego niezwykłego narodowego misterium. Po drugiej stronie Wisły, czyli tej mniej popularnej - praskiej władza wysypała piaskiem kilka plaż i wytyczyła ścieżkę spacerową. W ciepły majowy wieczór zakupujemy w sklepie wiktuały i napoje udajemy się w okolicę mostu Poniatowskiego, gdzie można rozpalić ognisko i legalnie spożywając alkohol biesiadować na tle nawet całkiem imponującej warszawskiej panoramy. W ostatnich

foto wikimedia.org

Pierwsza to porada praktyczna. Po przyjeździe obowiązkowo przesiadamy się na miejski rower Veturillo. Wystarczy tylko parę dni wcześniej zarejestrować się na stronie internetowej i za parę złotych śmigamy po ulicach pożyczonym pojazdem. Ważna uwaga – podczas jazdy na rowerze w Warszawie nie pijemy. Do niedawno było to poważne przestępstwo i policjanci, zamiast gonić złodziei i bandytów, czatowali pod knajpami na jelenia, który wsiadał na dwa kółka. Taka brawurowa akcja wspaniale poprawiała policyjne statystyki. Wprawdzie dzięki temu można było od razu zwiedzić kultowe miejsce – komisariat na Wilczej, spędzić trochę czasu z drobnymi żulikami i nieco otrzeźwieć. Ale jeśli jednak wolisz inne przygody – wsiadaj na rower na trzeźwo. Póki brak informacji o odwołaniu akcji terroru wobec rowerzystów na gazie. Jeśli chce się zobaczyć miejsce symbolizujące niejednorodność Warszawy, należy udać się na plac Zbawiciela. Jest tu modny bar i piekarnia dla klasy średniej i tzw. „warszawki” Charlotte, gdzie ćwierć kilo tartej buły kosztuje 7 zł. Jest kilka knajp dla prawdziwego hipsterstwa, tak oryginalnego, że aż z Ameryki z New York Timesa przyjeżdżają, by

Maria Gajewska

lajfstajl lekcja popek

Tanie linie lotnicze i bagaż

W przypadku Wizzaira zapłacimy nawet za bagaż podręczny. Opłaty naliczane są w zależności od długości trasy, czy pora roku - inne są ceny w tzw. sezonie wysokim, a inne po nim. Oczywiście nie należy zapominać o wadze - bagaż nie może ważyć więcej niż 10 kg, przekroczenie tej wagi spowoduje, że już na lotnisku bagaż zostanie potraktowany jako rejestrowany i będziemy musieli zapłacić 252 zł. W Ryanairze nie ma opłat za bagaż podręczny, ale są za ten trafiający do luku bagażowego. I tu uwaga, bo jeśli zdecydujemy się na zakup biletu bagażowego od razu (przy kupie biletu lotniczego), to

czasach poprawiła się również kultura takich imprez po tym, gdy miasto otwarło toaletę miejską w pobliżu plaży, która miała być atrakcją, uwaga - Euro 2012

go więzienia, w którym siedziało mnóstwo znanych z kart historii Polaków. Wystrój niewiele zmienił się od czasów █ Rosjan. Naprawdę warto.

zapłacimy 119 zł. Jeśli zrobimy to nieco zarówno paszport tymczasowy, jak i ETD później, ale przed przyjazdem na lotni- są wydawane odpłatnie. sko - 142 zł, a już na lotnisku każą nam zapłacić 475 zł. Roaming

Co zrobić, gdy zagranicą zginie portfel

W przypadku utraty kart płatniczych powinniśmy bezzwłocznie poinformować o tym bank, który po weryfikacji danych, dokonuje natychmiastowego zastrzeżenia kart. Jeśli nie posiadamy żadnej gotówki i żadnych dokumentów, należy powiadomić o tym najbliższą polską jednostkę konsularną. Jeśli jesteśmy na wyjeździe z biurem podróży, nieoceniony może być rezydent, który zapewne nie raz stykał się z taką sytuacją. Konsul pomocny jest w nawiązaniu kontaktu z osobami w Polsce, w celu przekazania przez nich pieniędzy bezpośrednio poszkodowanemu. Istnieje też możliwość wpłaty na konto polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych - pieniądze wypłaca z konta konsul i przekazuje je osobie wskazanej w przelewie. Jeśli znajdujemy się w kraju, w którym nie ma polskiej placówki, należy zgłosić się do placówki dowolnego kraju UE, z prośbą o wydanie ETD (Emergency Travel Document), czyli zastępczego dokumentu podróży. Pamiętajmy jednak, że

– zmora czy udogodnienie

Nie dzwoń, nie pisz - jestem zagranicą! Żeby uniknąć bólu głowy związanego z rozważaniami, czy zadzwonić z urlopu do rodziny, czy odebrać połączenie, czy może lepiej wysłać SMS-a, wystarczy przed wyjazdem poświęcić chwilę na zapoznanie się z ofertą roamingową, którą proponuje nasz operator. W przypadku UE, najprawdopodobniej dopiero od stycznia 2015 r. zniesione zostaną opłaty roamingowe. Teraz każdy operator prowadzi własną politykę cenową w połączeniach transgranicznych i ograniczony jest tylko górnymi stawkami narzuconymi przez Brukselę. I tak, w ramach krajów UE, połączenia wykonywane przez nas nie mogą kosztować więcej niż 24 eurocent/1 min., przychodzące – 7 eurocentów/1 min., a transfer danych nie więcej niż 45 eurocentów/MB. O warunkach roamingu w np. Egipcie, Tunezji, Maroku – pytajmy naszego operatora. I pamiętajmy też o zasadach transferu danych w ramach roamingu (zwłaszcza w przypadku krajów spoza UE). Niejedna osoba mająca smartfona mocno się zdziwiła, widząc po powro█ cie z wyjazdu rachunek.

Siła kobiecości Czy zastanawialiście się nad tym, czym jest kobiecość? Ja tak - prowadziłam kiedyś takie zajęcia ze studentami pod tytułem "Istota kobiecości" i jedna ze słuchaczek zapytała, co stanowi istotę bycia kobietą. Nie długie włosy i ładny wygląd, nie piersi - bo są przecież kobiece panie po mastektomii, nie fakt urodzenia dziecka, bo czasem najpiękniej potrafią zajmować się dziećmi panie, które własnych dzieci nie mają. To w takim razie co? Co takiego sprawia, że kobieta jest kobieca bądź nie. Poszukiwania zazwyczaj rozpoczynam od słownika etymologicznego, więc zajrzyjmy tam i teraz. Co mówi Bańkowski? Tak powszechnie używane dziś słowa kobieta, kobiecy to terminy w dzisiejszym znaczeniu stosunkowo młode, zaledwie 150-letnie, które na początku swej kariery używane było wyłącznie w negatywnym kontekście, z przykrymi epitetami - kobieta wszeteczna, plugawa, szpetna. Musimy zatem kobiecość zdefiniować na nowo, zwłaszcza, że co raz to zmienia się wzorzec kobiecości. Zacznijmy od ubrania, czyli od tego, na co w pełni świadomie mamy wpływ. Często dziewczyny, a co gorsza dojrzałe kobiety, ubierają się prowokacyjnie kuso, aby pokazać wszystkie swoje walory. Szpilki, mini, duży dekolt. Zawsze pretensjonalnie, często wulgarnie. Strój ma oddawać powab postaci, a nie wystawiać nas na żarłoczne spojrzenia mężczyzn. Same często się podkładamy i potem zdziwione jesteśmy, że nie traktują nas poważnie. Make up - to dopiero historia! Pracując w telewizji miałam tysiące make upów na różne okazje i wierzcie mi, nie

ma przyjemniejszego uczucia niż zmycie tego wszystkiego i zobaczenie ponownie swojej własnej skóry i wyrazu twarzy. Ale czasem nie ma lepszego sposobu na obudzenie się niż make up. Pamiętajcie tylko o naturalnym kolorach, o modelowaniu twarzy i podkreślaniu linii oka, a nie o organizowaniu festiwalu kolorów na własnym obliczu. Makijaż trzeba dopaso-

się, że wszystkie bohaterki pochodziły z wyższych sfer. Tak oczywiście nie było, ale w tamtych opisach kobiety są subtelne, łagodne, mają słodycz w spojrzeniu i czułe gesty smukłych dłoni. Subtelność i czułość - oto cechy prawdziwej kobiety! Nie bądźmy na siłę mężczyznopodobne, wręcz przeciwnie, starajmy się od nich jak najbardziej różnić! Bo pocią-

Subtelność i czułość oto cechy prawdziwej kobiety! Nie bądźmy na siłę mężczyznopodobne, wręcz przeciwnie, starajmy się od nich jak najbardziej różnić! wać do okazji - zmalowane, ciężkie oko na porannych ćwiczeniach wygląda tandetnie, bo jasne światło poranka wszystko wyostrza. Wieczorem przy sztucznym świetle można już pozwolić sobie na więcej. Jeszcze u Prousta jedna z młodych dziewcząt z wyższych sfer spotkała się z ostrą reakcją i niemalże zerwaniem stosunków ze starszą, nobliwą ciotką, bo stosowała zbyt intensywną barwiczkę, czyli ówczesna szminkę. Subtelność - kiedy czyta się dziewiętnastowieczne książki, wydaje

gające w płci przeciwnej są właśnie różnice. I o ile nam podobają się mężczyźni silni i spokojni, o tyle im prawdopodobnie niewiasty delikatne, ciepłe, trochę w nastrojach zmienne (ale z umiarem!). Takie, w których towarzystwie przyjemnie będzie przebywać, które załagodzą spory, sprawią, że atmosfera będzie miła i które stworzą dom. I to tak naprawdę jest esencją, istotą najprawdziwszej kobiecości. Umiejętność stworzenia prawdziwego, ciepłego domu, do którego chętnie się wraca. Miejsca, gdzie domownicy czują się

Z odkrytymi plecami

Anna Nie ma w historii mody bar- czy wieczornych wyjść. Takie Krasnodębska dziej kobiecego stroju niż ten, gwiazdy jak: Rita Hayworth, -Cićkiewicz który eksponując wiele, jed- Greta Garbo, Jean Harlow czy blogerka nocześnie nie pokazuje niczego. Mam tutaj na myśli kreacje z odkrytymi plecami. Zakładając swojego bloga (www.nonback.com) chciałam skupić się wyłącznie na pokazywaniu stylizacji o takim właśnie kroju, bowiem jest on moim ulubionym. Wydawać by się mogło, że jest to dość wąskie „pole do działania”, ale zaskakującym jest fakt, jak wiele jest rodzajów i krojów ubrań z dekoltem na plecach. Pierwsze wzmianki mówiące o kreacjach odkrywających plecy pojawiły się mniej więcej w 1920 roku. Ówczesne kobiety decydowały się na takie stroje podczas oficjalnych okazji, bali

Marlene Dietrich kusiły ze szklanego ekranu ubrane w kreacje między innymi z odkrytymi plecami. Dekadę później, kiedy popularne stało się zażywanie kąpieli słonecznych - potocznie mówiąc zapanowała moda na opaleniznę - chęć pochwalenia się efektami wydawała się jak najbardziej naturalna. Wtedy też kreacje z odkrytymi plecami stały się hitem. Powstały bluzki, bluzy, sukienki, topy, swetry z odkrytymi plecami. Dziś do woli możemy przebierać w długościach, materiałach, kolorach, krojach etc. Praktycznie w każdym sklepie (nie tylko sieciowym) dostępne są fasony █ eksponujące plecy.

bezpiecznie i dobrze, gdzie nikt nie ocenia, a jedynie wychowuje, uczy, pokazuje drogi. Ostatnio słuchałam płyty z rekolekcjami ojca Adama Szustaka. Może się kiedyś z nim zetknęłyście? Mówił o tym, że prawdziwej kobiecie mężczyzna nie jest potrzebny do szczęścia, bo to ona jest źródłem prawdziwego szczęścia. Mówił o szukaniu właściwego partnera na całe życie i o jedynym sposobie, by go znaleźć. Jeśli będziecie miały okazję, posłuchajcie jak opowiada o Judycie. Fantastyczna interpretacja starobiblijnej opowieści. O tym, jak i do czego używać swojej kobiecości. To jest potężna siła, a my często tej siły szukamy w oczach innych, próbując zdobyć akceptację przypadkowych osób. Kobieta jest istotą łączącą słodycz i siłę, i pewnie wiele z was przekonało się o tym na własnej skórze. Jednego dnia potrafi płakać, załamana gdzieś w kącie, a drugiego otrzepuje pióra, podnosi dumnie głowę i znowu rusza na podbój świata. A gdy w grę wchodzą dzieci i rodzina, to w ogóle nie ma dla niej przeszkód. Namawiam was do tego, byście ze swojej kobiecości czerpały to, co najlepsze. Wdzięk, urok, skromność i naturalna umiejętność flirtowania, uroda i stalowy charakter to wszystko w nas jest. Korzystajcie z tego mądrze i pamiętajcie o zasadzie niezdobytej twierdzy. Tak długo mężczyznom bardzo na nas zależy, dopóki nas do końca nie zdobędą. Mądrość prababek wciąż obowiązuje, mimo wyzwolenia obyczajowego, związków partnerskich i pigułek antykoncepcyjnych. Prawdziwa kobieta szanuje życie, bo wie, że w każdej chwili może stać się naczyniem, by je nieść. I chyba na tym polega prawdziwa siła kobie█ cości.


10

11

recenzja

dziennikarz, student europeistyki na UKSW

Krzykiem sportu nie uzdrowimy

Głupia, spięta dresiara Ten Typ Mes klub smutnych raperów zawsze omijał szerokim łukiem. Tworząc słoneczny g-funk pod szyldem 2cztery7 udowodnił, że ma więcej luzu niż Ewa Chodakowska w sukience Grycanek. Teraz, na czwartej solowej płycie, nie opuścił reduty dystansu, nadal wiernie służąc katom banału Strona muzyczna albumu nie może być rozpatrywana w oderwaniu od flow prezentowanego przez Mesa, a ich połączenie daje efekt co najmniej ponadprzeciętny. Eklektyczny charakter muzyki budują partie żywych instrumentów, wśród których najbardziej klimatyczne wydają się być te w wykonaniu jazzmana Piotra Schmidta. Ekscentryczny warszawiak nie płynie z nurtem smutnego rapu dla grzecznych dziewczynek, ani groźnego rymowania dla przedstawicieli zakonu trzech pasków na dresie. Dlatego nie bije rekordów klikalności na YouTube. I choć kłamstwo powtórzone przez milion

– Tomasz Majewski o Jerzym Janowiczu, dziennikarzach i treningach w szopie

postów, Goebbels w pudle z sosny leży zazdrosny, klasie Mesa zaufać można w ciemno Cyganeria nadal zawstydza ułożonych mieszczan. Jeśli sieroty naszych czasów produkują korporacje, Mes pozostaje niezależnym artystą świadomym korzeni. Sam tytuł albumu nawiązuje do charakterystycznego stroju rapera, który dumnie nosił na planie swojego pierwszego teledysku. Jednak dobrze, że Mes nie został dresiarzem. Tytuł, lead i teksty kursywą to cytaty z płyty.

Michał Chojecki

dziennikarz sportowy, Super Express

TEN TYP MES "Trzeba byo zostać dresiarzem" ALKOPOLIGAMIA 2014

krzyżówka

Nasz „KONCEPT” jest monitorowany przez:

Rozwiązanie krzyżówki z strony 10: „Maj, ale nie Karol”

dwutygodnik akademicki, Wydawca: FIM, adres redakcji: ul. Solec 81b; lok. 73A, 00-382 Warszawa, Redakcja: Wiktor Świetlik (red. nacz.), Jarosław Gajewski (zast. red. nacz.), Anita Sobczak (sekr. red.), Jakub Biernat, Mateusz Zardzewiały, Emilia Wiśniewska i inni, projekt graficzny: Piotr Dąbrowski, email: redakcja@gazetakoncept.pl, www.gazetakoncept.pl Aby poznać ofertę reklamową prosimy o kontakt pod adresem: reklama@gazetakoncept.pl Osoby zainteresowane dystrybucją „konceptu” na uczelniach, prosimy o kontakt pod adresem: redakcja@gazetakoncept.pl

- Fajnie, że Jerzy Janowicz walczy o słuszne cele, ale metoda, którą sobie wybrał, nie ma najmniejszego sensu. Krzyki na dziennikarzy po przegranym meczu nawet w najmniejszym stopniu nie poprawią ani infrastruktury w sporcie, ani egzystencji młodych ludzi i ich perspektyw - mówi Tomasz Majewski (32 l.). Podwójny mistrz olimpijski w pchnięciu kulą w rozmowie z Michałem Chojeckim krytycznie ocenia głośną tyradę 23-letniego tenisisty Już dawno wypowiedź sportowca nie wzbudziła takich emocji i to w całym społeczeństwie. W kilku wykrzyczanych zdaniach Jerzy Janowicz podsumował kondycję państwa, trenujących "w szopach" sportowców, wkraczającego w dorosłe życie pokolenia studentów oraz środków masowego przekazu. Tomasz Majewski: - Dla mnie to była po prostu wypowiedź młodego, niedoświadczonego sportowca, któremu puściły nerwy i który musi się szybko nauczyć nie tylko wygrywać, ale i przyjmować z godnością nawet najbardziej bolesne porażki. Zawsze odrzuca mnie, jak ktoś stawia siebie ponad innymi, a tak to odebrałem. Zgrywanie gwiazdy w Polsce nie jest dobrze widziane. Pokora to jedna z cech, które musi mieć każdy sportowiec. Reakcje były jednak skrajnie różne. Od potępienia i skierowań do psychiatry aż do głosów, że Janowicz wreszcie wygarnął to, co każdy myśli. Jego wypowiedź o Polsce jako kraju bez żadnych perspektyw, w którym studenci studiują tylko po to, żeby z niego wyjechać, wielu przyjęło jako swoisty manifest sfrustrowanego młodego pokolenia. - Tyle, że manifest wygłosiła osoba, której się przecież w tym kraju udało. Początki kariery Janowicz miał może i ciężkie, ale w Polsce, którą nazwał krajem bez perspektyw, wyrósł na człowieka sukcesu. Mówiąc o trudnej sytuacji młodych ludzi i sportowców, miał sporo racji. Jednak w tym

foto wikimedia.com (2)

Mateusz Zardzewiały

sport

przekazie ani nadawca nie był właściwy, ani metoda nie była odpowiednia. Przecież krzycząc na dziennikarzy, nie rozwiąże żadnego z wymienionych problemów. Tylko sobie zaszkodził. Tu również zdania są podzielone. Jedni mówią o wielkiej rysie na wizerunku, która odstraszy sponsorów. Inni przekonują, że od dawna postrzegany był przecież jako enfant terrible polskiego sportu i kolejny wybryk tylko mu pomoże, bo jako postać wyrazista, kontrowersyjna i wzbudzająca ogromne emocje jest na rynku mediów bardzo atrakcyjny. Jego główny sponsor, firma Atlas, natychmiast zareagował, kręcąc reklamówkę w... szopie. - Są różni sponsorzy. Wielu z nich, dbając o markę, nie mogłoby sobie na coś takiego pozwolić. Ja Janowiczowi przede wszystkim życzę dobrych wyników. Jeżeli będzie dobrze grał i równocześnie będzie sportowcem kontrowersyjnym, to faktycznie nie będzie problemu - wszyscy mu to wybaczą. Gorzej jak będzie grał słabo, a ostatnio chyba kiepsko mu idzie... Jego porażka z Michaelem Llodrą w I rundzie turnieju ATP w Monte Carlo (4:6, 2:6), była szóstą z rzędu. Od 12 lutego nie wygrał meczu. - No właśnie. Skoro jest w słabszej formie i przegrywa, to powinien być cicho i skupić się na tym, co robi i z czego ma chleb, a nie nadrabiać kontrowersyjnymi wypowiedziami. Walka o słuszne cele - oczywiście tak, ale jeżeli za tym stoi klasa sporto-

wa i wyniki. To kolejność, która powinna być zachowana. Tyrada Janowicza była głównie atakiem na dziennikarzy. "Kim wy jesteście, żeby mieć oczekiwania?!" - krzyczał. Nie ma pan wrażenia, że to populistyczny sposób na odsunięcie od siebie porażki? Kiedy pojawia się konflikt na linii sportowiec-dziennikarze, ludzie szybko zapominają o nawet najbardziej przykrych klęskach tego pierwszego, żeby tylko dołożyć mediom. - Dziennikarze rzeczywiście nie są grupą szczególnie popularną w społeczeństwie, ale powiedzmy sobie szczerze - sami na to zapracowali. Poziom dziennikarstwa już od dłuższego czasu nie jest w Polsce za wysoki, ale to niestety światowa tendencja. Mamy taki rynek mediów, jaki mamy - liczy się gorący news i chwila. Ludzie nie chcą już czytać dobrze napisanych artykułów. Wolą gorące sensacje przepisywane przez kolejne portale jeden od drugiego, często z błędami, albo idiotyzmami generowanymi na google translatorze. Tak niestety teraz wygląda rynek wiadomości sportowych. Coraz mniej jest wartościowego dziennikarstwa, a przez to coraz mniej ludzi jest do tej grupy pozytywnie nastawionych. Z drugiej strony - Janowicz nakrzyczał na dziennikarzy, a nie można wyładowywać frustracji na ludziach, z których pracy się żyje. No właśnie. Janowicz często podkreśla, że zależy mu tylko na kibicach, a media ma gdzieś. Tak jakby nie rozumiał, że to media generują zainte-

resowanie kibiców i dzięki temu przyciągają sponsorów. - To prawda. On przecież za często w Polsce nie gra, jego polscy kibice rzadko mogą śledzić jego karierę na własne oczy. Zdecydowana większość informacji, jaką uzyskują o nim, pochodzi od dziennikarzy i to się szybko nie zmieni. Albo się rozumie sens wykonywanego zawodu, albo nie. Mam wrażenie, że Janowicz ma jeszcze z tym duże problemy. Dobrze by było, gdyby się szybko zreflektował, przeprosił, a to co chciał przekazać, ubrał w mądrzejsze słowa. W zawodowych ligach sportowych zawodnicy są nauczeni, że muszą z dziennikarzami dobrze żyć. Świetnym przykładem jest koszykarska liga NBA, chyba najlepiej zorganizowane rozgrywki, jeżeli chodzi o kontakty mediów ze sportowcami, których obowiązkiem jest być na usługi dziennikarzy. Władze NBA wiedzą, że taka polityka buduje siłę ich ligi. Na koniec pytanie dotyczące pana. Tuż po zdobyciu w Londynie drugiego olimpijskiego złota powiedział pan, że dotrwać do igrzysk w Rio będzie bardzo ciężko. Dotrwa pan? - Tak, choć oczywiście wszystko zależy od zdrowia. Nie wiem, czy mój coraz starszy organizm to wszystko jeszcze raz wytrzyma. Ale coś czuję, że wytrzyma. Choć powiem szczerze, że z roku na rok takie popisy z kulą są coraz trudniejsze. Na tak wysokim poziomie powtórka sukcesu z Pekinu i Londynu jest prawie nie█ możliwa. Ale spróbować trzeba. Rozmawiał Michał Chojecki dziennikarz sportowy Super Expressu


12

finisz

Adam Czyżewski – Główny Ekonomista PKN ORLEN

Jak zbudować polski Microsoft? Nie ma debaty na temat konkurencyjności polskiego przemysłu i gospodarki, w której nie pojawiłby się wątek innowacji. O innowacjach najczęściej mówimy w kontekście mikroekonomicznym.

Gdyby tak udało się wymyśleć nowy produkt, usługę lub technologię, która w miarę szybko podbiłaby międzynarodowe rynki i wykreowała rozpoznawalną polską markę… Przecież mamy tylu zdolnych naukowców sypiących pomysłami jak z rękawa. Gdyby dostali trochę więcej pieniędzy na badania, wiele pomysłów w końcu odniosłoby komercyjny sukces. Ponieważ państwowa kasa nie jest bez dna, do finansowania badań mogłyby się dołożyć duże fir-

zania) a nie na wizje, że wolimy duże niż małe i oczekujemy szybko korzyści (zwrotu poniesionych nakładów). Tak działaliśmy od początku transformacji i to z bardzo pozytywnym skutkiem. Jednak niewielu z nas dostrzega, że potencjał tej strategii rozwoju powoli się wyczerpuje, bo jesteśmy dobrze wykształceni, już osiągnęliśmy wysoki poziom dochodu na mieszkańca i mamy odpowiednio wysokie aspiracje płacowe. To nam utrudnia konkurowanie w tych dziedzinach, w których posługujemy się dostępnymi komercyjnie technologiami, gdyż jesteśmy drożsi nie tylko od Chińczyków czy Hindusów ale także od Rumunów i Bułgarów. Dlatego musimy przestawić model roz-

doświadczenie na wizje... Nie przypadkiem innowacyjne pomysły rodzą się w młodych głowach, nie obciążonych doświadczeniem porażki, bo droga do sukcesu jest wyboista. Jednak tworzenie warunków systemowych sprzyjających start-upom zacznijmy od zaraz, bo potencjał innowacyjny buduje się nie latami, lecz przez dziesięciolecia i nigdy z góry nie wiadomo, w jakim kierunku się rozwinie.

Polacy lubią konkret

Gdy my rozpoczynaliśmy budowę elektrowni Bełchatów w 1975 roku, Bill Gates i Paul Allen założyli małą firemkę „Microsoft” w celu wypro-

Przede wszystkim nie pytajmy ekspertów o przewagi konkurencyjne, bo każdy ekspert jest ekspertem od tego, co było. Żeby być ekspertem od tego, co będzie, trzeba zamienić doświadczenie na wizje... Nie przypadkiem innowacyjne pomysły rodzą się w młodych głowach, nie obciążonych doświadczeniem porażki, bo droga do sukcesu jest wyboista

Jak to jest, że potrafimy zbudować największą w Europie elektrownię, a nie potrafimy zbudować własnego Microsoftu?

my a wtedy sukces mamy w garści. I nie ma co trwonić pieniędzy na wszystko. Przecież wiadomo, które branże są konkurencyjne. I mamy prostą receptę na… zmarnowanie środków. Nauka pieniądze wchłania, innowacyjne pomysły są a komercyjnych sukcesów nie widać. Dlaczego?

woju gospodarczego z „modernizacji” na „innowacje”, bo w przeciwnym razie utkniemy w pułapce średniego dochodu. Ta zmiana będzie trudna bo innowacyjność to nie gałąź przemysłu lecz najwyższa faza rozwoju gospodarczego, wymagająca skoordynowanych działań i współpracy nauki, biznesu i instytucji państwa. Start-up Jak to zrobić? Przede wszystkim nie w młodej głowie pytajmy ekspertów o przewagi konkuParadoksalnie, jedną z zasadniczych rencyjne, bo każdy ekspert jest eksperprzyczyn jest to, że pieniądze stawia- tem od tego, co było. Żeby być ekspermy na konkrety (sprawdzone rozwią- tem od tego, co będzie, trzeba zamienić

gigantycznymi przedsięwzięciami a nie dorobiliśmy się np. polskiego Microsoftu? Przecież start-up Gatesa i Allena był na początku o niebo mniej kosztowny i mniej skomplikowany, niż nasza elektrownia! Moja diagnoza jest taka, że lubimy brać się za rzeczy konkretne, kiedy to od początku wiadomo, dokąd zmierzamy. Potrafimy budować gigantyczne zakłady (obiekty) produkcyjne, takie jak kopalnie, huty, elektrownie, fabryki, bo to polega na konsekwentnej realizacji przyjętego planu. W przypadku budowy konkretnego obiektu wszelkie nieprzewidziane wydarzenia są traktowane jako zagrożenia, potencjalnie zaburzające postęp prac, a nie jak nowe wyzwania. Jednak firma to

dukowania i sprzedaży interpretera języka BASIC. Od decyzji o budowie elektrowni do osiągnięcia pełnej mocy w 1988 roku upłynęło 13 lat. W 1989 roku Microsoft wprowadził jeden ze swoich sztandarowych produktów – pakiet biurowy Microsoft Office. Dzisiaj Elektrownia Bełchatów jest największą w Polsce i Europie elektrownią opalaną węglem brunatnym. Microsoft jest jednym z największych na świecie przedsiębiorstw z branży IT. Dlaczego potrafimy budować kopalnie i elektrownie, które od początku są

nie to samo, co obiekt przemysłowy. Dlatego nie mamy polskiego Microsoftu, bo zaplanowany i realizowany zgodnie z tym planem upadłby pod ciężarem tego, czego nie udało się przewidzieć. Materiał pochodzi z bloga

www.napedzamyprzyszlosc.pl


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.