lekcja rymanowskiego: Trzeba trenować, a czasem się bić Dobry tekst powinien być trochę jak ziemi, a potem powinno być tylko jesz- kandydatom na dziennikarzy jest trud- go trzeba błysnąć, żeby się przebić, szuz Hitchcocka, zaczynać się trzęsieniem cze bardziej emocjonująco. Dzisiejszym niej niż było mojemu pokoleniu, dlate- kać nowych dróg. str. 5
nr 28 15 - 29 października 2014
Nie czytamy? Bo nie ma czego!
Znajdź nas na facebook.com
foto pixabay.com
jesteśmy dostępni na 40 uczelniach!
Młodzi nie chcą czytać! Mamy w Polsce jeden z najniższych wskaźników czytelnictwa prasy w Europie – poniżej 50 procent z nas ma z nią regularny kontakt. W młodym pokoleniu – wśród ludzi do 25. roku życia - jest jeszcze gorzej! – alarmują socjologowie i medioznawcy. Prasa papierowa znika na naszych oczach. Poranną lekturę dziennika zastępuje Facebook. Czyja to wina? No właśnie. „Koncept” przeprowadził krótką ankietę wśród kilkudziesięciu studentów warszawskich uczelni. Nasi ankietowani najchętniej sięgają po prasę kolorową, szczególnie pisma o modzie (kobiety) bądź wyspecjalizowaną prasę sportową albo pisma branżowe. Jeden na trzech ze studentów, z którymi rozmawialiśmy, nie ogląda telewizji. Co ciekawe, kilka osób odpowiedziało, że sporadycznie korzysta z internetu, ale dla pozostałej części to poważne źródło informacji. Dlaczego więc studenci odwracają się od prasy? Nie znajdują w niej tematów dla siebie, ale też jej nie wierzą. Uważają, że profesjonalizm dziennikarzy jest niski i wolą wyszukiwać informacji w internecie. Nie odnajdują się też w tak zwanych mediach tożsamościowych, twardo związanych z obozami ideologicznymi czy popierającymi konkretne formacje polityczne, a ich zdaniem (studentów) tak prezentuje się większość mediów. Studentka SWPS: – Brakuje mi takiego podawania faktów, by można było wypracować własną opinię, a nie była ona narzucana. Jeszcze surowszy jest piszący do tego numeru Konceptu Tomasz Leś, student UW i wiceszef
wiktor Świetlik
redaktor naczelny
To my sami chcemy decydować. Nikt inny. Telewizja nam tego nie umożliwia. Internet tak
w tym numerze:
Anita Sobczak
Ustawa o dostępie do informacji publicznej daje wielkie możliwości. Możemy sprawdzić, czy szpital, w którym leczy się ktoś bliski, przeszedł wszystkie konieczne kontrole i jak one wypadły, czy obok działki, którą chcemy kupić nie zaplanowana jest droga str. 9 Mikołaj Różycki
Dla większości z nas sport to hobby. A czy może stać się źródłem zarobkowania? Tak, ale trzeba się postarać i mieć oczy otwarte na tworzące się str. 14 możliwości Niezależnego Zrzeszenia Studentów na tej uczelni: „I właśnie to jest kolejna przyczyna upadku starych mediów – ich twórcy. W większości 50-latkowie. Niby na pierwszy rzut oka nie jest to różnica wielka. Jednak to tylko ułuda (…) Od samego dzieciństwa jesteśmy przyzwyczajeni do wyboru. Wybieramy wszystko - od batonika, po sposób spędzania wolnego czasu. Jakaś gazetka
z miło uśmiechającą się panią nie będzie nam dyktowała, kiedy możemy coś obejrzeć. Jakiś koleś z wielkiego telewizyjnego gmachu nie będzie nam mówił, że dostaniemy nasz ukochany program tylko i wyłącznie o tej, a nie innej godzinie. To my sami chcemy decydować. Nikt inny. Telewizja nam tego nie umożliwia. Internet tak.” str. 4
Igor Zalewski
Do roku 2030 wszyscy Polacy wyjadą z Polski. Kraj zostanie opanowany przez wilki, kuny i jenoty. Cofniemy się w czasy str. 16 sprzed Mieszka I
Świat „Konceptu” coraz większy
Nasi Drodzy Czytelnicy, studenci, doktoranci, pracownicy naukowi i osoby, którym po prostu nasz dwutygodnik wpada w ręce. Nudne, tchórzliwe, zatopione w politycznych, ideologicznych bądź biznesowych „narracjach”, nie dające czytelnikowi wyboru. Oto nasze media, wedle opisu studentów, z którymi rozmawialiśmy, także tymi publikującymi na naszych łamach. Mam nadzieję, że Koncept jest gazetą, która przełamuje ten schemat.
uwaga!
Mam ogromną satysfakcję informując Was, że zaczynamy właśnie trzeci rok, albo jak kto woli, piąty semestr akademicki funkcjonowania. Z perspektywy dzisiejszego rynku prasowego ponad dwa lata wydawania gazety to całkiem sporo. Wystarczy spojrzeć na rozliczne głośne przedsięwzięcia medialne, które nie raz kończą się dużo szybciej, bo na rynku prasowym nie jest dziś łatwo. Dlaczego? Zapewne także z przyczyn, o których przeczytacie w tym numerze naszej gazety.
Tworząc ten tytuł staraliśmy się utworzyć nie tylko pismo, ale i pewnego rodzaju środowisko wokoło niego, a także infrastrukturę służącą temu środowisku. Środowisko to nasi czytelnicy, to nasi autorzy, to działacze współpracujących z nami organizacji studenckich i pozarządowych, a także drobny czy duży biznes, który uznał nasz projekt za na tyle wartościowy, by wejść z nim w partnerstwo. Środowisku już dziś ma służyć otwarta na początku wakacji restaura-
Konkurs Konceptu dla młodych dziennikarzy
napisz esej i wygraj Lenovo Yoga Tablet 10, 16 GB szczegóły w następnym numerze i już wkrótce na naszym profilu FB i na www.gazetakoncept.pl
cja III Vaza, otwarta na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, na prawo od Kościoła św. Anny. Chcemy, by było to miejsce spotkań i uczciwej dyskusji na tematy poruszane w naszym tygodniku. Środowisku służą media społecznościowe i nasza strona internetowa. Jednak to środowisko to przede wszystkim Wy – nasi Czytelnicy. Dziękujemy Wam i zapraszamy Was do pomocy w tym, by ta gazeta jak najlepiej służyła █ Waszym sprawom.
3
2 było, jest, będzie starter
A jednak – drugi kierunek bezpłatny! Uchylenie przepisów o odpłatności za drugi kierunek studiów było możliwe dzięki wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego. Na rozprawie w czerwcu sędziowie TK nie zostawili bowiem suchej nitki na kontrowersyjnej decyzji Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego o wprowadzeniu opłat za studiowanie na więcej niż jednym kierunku. Studia stacjonarne należą do zakresu podstawowej działalności publicznych szkół wyższych i powinny być bezpłatne – argumentował Trybunał. Z opłat zwolnieni będą już studenci, którzy podjęli drugi kierunek studiów w roku akademickim 2013/2014 i oczywiście wszyscy chcący rozpocząć naukę teraz. Inną zmianą w prawie, na którą czekali studenci są nowe zapisy dotyczące umowy student-uczelnia. Szkole wyższej nie wolno będzie pobierać od studenta opłat, których w dokumencie takim nie wyszczególniono.
Za państwowe na zagraniczne uczelnie Nawet kilkuset najlepszych studentów może skorzystać z rządowego programu finansowania studiów na najlepszych zagranicznych uczelniach. - 28 października rząd przedstawi projekt programu finansowania przez państwo studiów na najlepszych zagranicznych uczelniach - poinformowała minister nauki Lena Kolarska-Bobińska. Ministerstwo skłania się ku temu, by z programu korzystać mogli
studenci, którzy ukończyli 3. rok studiów. Dofinansowanie zagranicznych studiów odbywałoby się na zasadzie kredytu, który byłby umarzany po tym, jak dany student spełni wszystkie warunki przewidziane w programie, czyli głównie skończy studia i wróci do Polski, gdzie przepracuje przynajmniej 5 lat. Osoba korzystająca z programu nie musiałaby jednak podejmować pracy natychmiast po ukończeniu nauki za granicą - na wypełnienie tego warunku miałaby w sumie 10 lat.
Obudzili się polscy naukowcy Polscy naukowcy skutecznie walczą w konkursach największego unijnego programu naukowego - Horyzont 2020. Na 800 projektów, które zostały skierowane do dofinansowania, polscy naukowcy są zaangażowani w 127. To o 2 proc. więcej niż wynosi średnia dla Unii Europejskiej. 7-letni budżet programu na lata 20142020 wyniesie prawie 80 mld euro. To spory progres w aktywności polskich naukowców, bo w poprzednim unijnym programie ds. badań, którego budżet na lata 2007-2013 wynosił 53 mld euro, wypadli oni bardzo słabo. Biorąc pod uwagę liczbę zrealizowanych projektów oraz kwotę uzyskanego dofinansowania, byliśmy na 13.-14. miejscu w UE. Choć Polska ma 64 tys. naukowców, tylko 2 proc. z nich uczestniczyło w ubiegłych latach w projektach konkursowych.
Żłobki na uczelniach? Dziewięć szkół wyższych, które realizują najwięcej działań wspierających młodych rodzi-
ców, otrzymało tytuł "Uczelni Przyjaznej Rodzicom" w pierwszej edycji konkursu realizowanego przez Stowarzyszenie Doradców Europejskich PLinEU. Na liście nagrodzonych znalazły się m.in. Wyższa Szkoła Zarządzania z Katowic, Uniwersytet Jagielloński, Uniwersytet Łódzki, Uniwersytet Śląski oraz Wyższa Szkoła Gospodarki w Bydgoszczy. Co wyróżniano? Podjazdy dla wózków, przewijaki, miejsca dla matek karmiących, pokoje dla rodziców z dziećmi, ale też wprowadzenie rozwiązań organizacyjnych np. pomoc materialną, czy elastyczność w organizacji studiów. Wiele organizacji studenckich chce pójść krok dalej – np. Niezależne Zrzeszenie Studentów Uniwersytetu Warszawskiego prowadzi akcję "Żłobki na uczelnie", a resort nauki nie mówi „nie”.
temat numeru
Zabawka dla dzieci? Nie w rękach ridersów – specjalistów od wyczynowej jazdy na hulajnogach. Pod koniec czerwca w warszawskim Skateparku Jutrzenka można będzie zobaczyć popisy umiejętności najlepszych z nich Barbara Acher -Chanda dziennikarz, antropolog kultury
Wysokie stypendia dla młodych mózgowców 202 młodych naukowców, prowadzących wysokiej jakości badania i cieszących się dużym dorobkiem naukowym, dostało stypendia z resortu nauki. W sumie trafi do nich około 35,5 mln zł. Najwięcej tegorocznych stypendystów - aż 24 - pochodzi z Uniwersytetu Warszawskiego. Uniwersytet Jagielloński ma ich 17, a Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu - 14. Stypendyści reprezentują nauki humanistyczne, społeczne, nauki o sztuce i twórczości artystycznej, nauki przyrodnicze, techniczne, ścisłe, rolnicze i medyczne. Najlepsi badacze, którzy nie ukończyli 35. roku życia będą otrzymywali maksymalnie ok. 5 tys. zł miesięcznie w latach 2014-2017.
Zrobiliśmy rzecz nieracjonalną, o której zawsze marzyliśmy. Stworzyliśmy restaurację, jakiej Warszawa jeszcze nie znała. Mówili: nie wyjdzie, dajcie spokój. Wyszło, a na spokoju nam specjalnie nie zależy. Trzecia Waza to ośrodek różnorodności: tradycyjne dania kuchni polskiej obok burgerów, najlepsze regionalne piwa i klasycznie przygotowane drinki. Ta restauracja to jednak głównie nasze miejsce w mieście, które staje się wizytówką Krakowskiego Przedmieścia. Poniedziałki (których nie lubimy), kończymy spotkaniem na dobry początek tygodnia, w ramach cyklicznych wydarzeń kulturalnych i seminariów. Przez kilka dni łapiemy oddech, by w czwartek zaprosić Was na cykl „Kolacji Czwart-
kowych”, gdzie dyskutujemy w dużym gronie na ważne, poważne i czasem niepoważne, ale za to ciekawe tematy. Poza świetną kuchnią i niebanalnymi napitkami, Trzecia Waza staje się więc naturalnym forum, miejscem wymiany myśli, czy jak kto woli - Hyde Parkiem. Krótko mówiąc, prowadzimy ten lokal dla Was, nigdzie indziej nie będziecie mieli tyle do powiedzenia i nigdzie nie będziecie tak u siebie, jak w Trzeciej Wazie. Spotkania organizowane są przez Fundację Inicjatyw Młodzieżowych oraz Niezależne Zrzeszenie Studentów UW. Patronami są: Rebelya.pl, Teologia Polityczna, kwartalnik Fronda Lux, Dwutygodnik Akademicki „Koncept”. Stałe info na: www.facebook.com/trzeciawaza . Zapraszamy!
Erasmus – milion dzieci
wymiany studentów Erasmus. Sporządzono bowiem raport z którego wynika, Erasmusowi Europa zawdzięcza ok. 1 mln dzieci. Bruksela na wiele sposobów walczy z europejskim faszyzmem w postaci państw narodowych.
Źródła: własne; gazetaprawna.pl; naukawpolsce.pap.pl; us.edu.pl
BARDZIEJ NIŻ NORMALNE Warsztaty dla pracowników uczelni Wraz z początkiem roku akademickiego w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Śląskiego zorganizowano warsztaty dla pracowników administracji szkół wyższych pt. „Podstawy kontaktu pracownika uczelni wyższej ze studentem wykazującym objawy zaburzenia psychicznego”. My się pytamy, kto zorganizuje warsztaty pt. „Podstawy kontaktu studenta z pracownikiem uczelni wyższej wykazującym objawy zaburzenia psychicznego”.
Sweet focia ukraińskich studentów
Ukraińscy studenci Państwowej Wyższej Szkoły Wschodnioeuropejskiej w Przemyślu postanowili podziękować za możliwość studiowania w Polsce robiąc sobie fotos z flagą UPA. Oczywiście nie omieszkali podzielić się swoim wyczynem w mediach społecznościowych . Okazało się, że mniejszą burzę wywołaliby chyba pozując do zdjęć z gołymi dupami. Ale widocznie u niektórych dupa służy do myślenia, więc to dla nich nie byłoby nic skandalizującego.
Dramatyczne poszukiwania
Najbliższe lata upłyną pod znakiem „być albo nie być” wielu polskich uczelni. Ministerstwo więc namawia do zapychania sal wykładowych obcokrajowcami. Niektóre szkoły wyższe wpadły też ostatnio na pomysł, żeby przypomnieć polskim 40-latkom, że nie mają magisterki i że warto ją jednak mieć. A to nie lepiej od razu zacząć realizować przymusowy program łączenia uczelni z Uniwersytetami Trzeciego Wieku?
Ekstremalne hulanie
Trzecia Waza - wiemy, co z czym się je
Ktoś w Brukseli wpadł na wielce oryginalny pomysł promocji programu międzynarodowej
Dwutygodnik Akademicki Koncept jest monitorowany przez:
Rozwiązanie krzyżówki zez str. 11: „Krzyżówka czyli kaczka”
dwutygodnik akademicki, Wydawca: FIM, adres redakcji: ul. Solec 81b; lok. 73A, 00-382 Warszawa, Redakcja: Wiktor Świetlik (red. nacz.), Jarosław Gajewski (zast. red. nacz.), Anita Sobczak (sekr. red.), Jakub Biernat, Mateusz Zardzewiały, Emilia Wiśniewska i inni, projekt graficzny: Piotr Dąbrowski, email: redakcja@gazetakoncept.pl, www.gazetakoncept.pl Aby poznać ofertę reklamową prosimy o kontakt pod adresem: reklama@gazetakoncept.pl Osoby zainteresowane dystrybucją „konceptu” na uczelniach, prosimy o kontakt pod adresem: redakcja@gazetakoncept.pl
W ramach Scoot Battle Poland w Warszawie już po raz trzeci zbiorą się najlepsi zawodnicy w wyczynowej jeździe na hulajnodze. Będą walczyć o tytuł Międzynarodowego Mistrza Polski i jednocześnie – zbierać punkty niezbędne do walki o tytuł mistrza klasy światowej w ramach ISA Championships. To wyjątkowa okazja dla fanów sportów ekstremalnych – rzadko kiedy w Polsce można bowiem zobaczyć na żywo tak wielu zawodników (w tym ridersów z zagranicy) w jednym miejscu i móc porównać ich umiejętności. Jazda wyczynowa na hulajnodze to freestyle - zjazdy po czym się da, skoki przez przeszkody, salta i wiele innych niesamowitych rzeczy, o których nawet Wam się nie śniło, że można na hulajnodze zrobić. Scooting, bo tak brzmi jego międzynarodowa nazwa, to nowy rodzaj sportu, który dynamicznie rozwija się od kilkunastu lat na całym świecie. Również w Polsce, gdzie ma już kilkanaście tysięcy fanów. - W samej Warszawie jest koło dwóch, trzech tysięcy zawodników – ocenia Monika Ustrzycka, organizatorka zawodów. Skąd takie zainteresowanie? - Hulajnoga wyczynowa to coś pomiędzy deskorolką a BMX-em. Od roweru jest lżejsza, a jednocześnie jej konstrukcja pozwala na ewolucje, których na desce zrobić się nie da – wyjaśnia. Do spektakularnych ewolucji potrzeba specjalnego sprzętu. Hulajnogi wyczynowe muszą wytrzymać upadki nawet z kilku metrów i nie rozpaść się podczas widowiskowych skoków czy zjazdów. Dlatego modele przeznaczone dla zawodników są bardzo wytrzymałe, o dużej sztywności, nieskładane i wyposażone w metalowe lub aluminiowe małe kółka. Tyle wspólnych elementów. Reszta zależy od upodobań zawodnika i jego możliwości finansowych. Koszt najprostszego sprzętu dla ridersów to około 400 zł, tysiąc złotych to hulajnogi
z średniej półki. Najbardziej wymagający są w stanie wydać nawet 2 tys złotych. Akrobacje na hulajnodze wymagają niezwykłej sprawności i wyczucia równowagi. Dotychczas, w związku z krótką historią tego sportu, scooting był domeną nastolatków. Ale z czasem zawodnicy podrośli i dziś na ulicach i specjalnie skonstruowanych torach do akrobacji, można spotkać i dwudziestolatków. Dla niektórych z nich hulajnoga stała się sposobem na życie. Najlepsi z najlepszych wchodzą w skład zespołów, sponsorowanych przez producentów hulajnóg takich jak Razor czy Grit. Jazda wyczynowa na hulajnodze to sport, który można uprawiać wszędzie, zarówno samotnie jak i w grupie. O tym, jak bardzo jest populary świadczy liczba filmów instruktażowych zamieszczanych między innymi na serwisie You Tubie. Wiele z nich pochodzi z USA i Australii, kolebki scootingu. Ale nie brakuje też przykładów jazdy wyczynowej z Euro█ py.
4
5
temat numeru
rozmowa konceptu
Dlaczego nie chcemy
autor studiuje na UW, jest wiceprzewodniczącym NZS na tej uczelni
Dzisiaj jest inaczej. Stopniowo dek la racja o nieoglądaniu telewizji zaczyna dotyczyć coraz szczerszego grona. Zwłaszcza ludzi młodych. Teraz telewizji nawet nie warto oglądać. Bo nudna, bo wolna, bo YouTube lepszy. No i przede wszystkim głupia. Niedopasowana do nas. Współczesna telewizja/gazety/radia są de facto dla nikogo. Weźmy ludzi poszukujących informacji. Po co mu czekać cały dzień na głupi dziennik telewizyjny, albo na wydanie porannej gazety, skoro te same informacje uzyska w ciągu piętnastu sekund na twitterze. Będą one szybsze i bardziej bezpośrednie. Bez (idiotycznego często) pośrednictwa telewizyjnych/radiowych/gazetowych jurnalistów. Nie włączę dziennika telewizyjnego, bo nie mam ochoty przebrnąć przez kilka „michałkowych” materiałów, żeby dobrnąć do rzeczy dla mnie istotnych. Inni nie zamierzają brnąć przez odmęty rzeczy smutnych i poważnych, żeby dobrnąć do ukochanych „michałków”. To samo z rozrywką. Internetowi twórcy z YouTube zrobią to, czego telewizjom nie wypada. Kanałów z rozrywką w internecie jest zwyczajnie więcej niż w klasycznej telewizji. Każdy z nas może sobie dopasować twórcę do własnego poczucia humoru. Poza tym oni działają w naturalnym dla młodych środowisku. Nie, nie. Nie mówię o podwórku, huśtawce, czy takich tam. Oni działają w internecie. Czyli dla wielu drugim domu, alma mater i centrum rozrywki w jednym. Oni rozumieją nasze żarty, znają popularne wśród nas trendy. Bo są jednymi z nas. To przecież w większości studenci, albo ludzie nieznacznie starsi.
Artykuły pisane na maszynach do pisania potrafiły elektryzować tłumy, dziś od prasy odwraca się młoda inteligencja
Kilkanaście lat temu, podwórko pełne dzieciaków urodzonych na początku lat 90. Nagle pada zdanie - „Nie oglądam telewizji”. Deklaracja uderza prosto w serca i umysły zebranych. Szok. Niedowierzanie. Konsternacja. Może jest biedny? Może rodzice mu zabraniają? A może (nie daj Boże!) czyta książki?! Odpowiedź była nieważna! Liczyło się jedno. To osobnik niebezpieczny. Warto go unikać I właśnie to jest kolejna przyczyna upadku starych mediów – ich twórcy. W większości 50-latkowie. Niby na pierwszy rzut oka nie jest to różnica wielka. Jednak to tylko ułuda. Nas i pokolenie ludzi rządzących koncernami medialnymi dzieli pokoleniowa przepaść. Przepaść wywołana internetową rewolucją. Oni nie rozumieją naszych potrzeb. My nie jesteśmy jeszcze nawet do końca zdiagnozowani. Nie potrafią trzymać ręki na pulsie.
Pytanie, czy nawet ta diagnoza pomoże. Od samego dzieciństwa jesteśmy przyzwyczajeni do wyboru. Wybieramy wszystko od batonika, po sposób spędzania wolnego czasu. Jakaś gazetka z miło uśmiechającą się panią nie będzie nam dyktowała, kiedy możemy coś obejrzeć. Jakiś koleś z wielkiego telewizyjnego gmachu nie będzie nam mówił, że dostaniemy nasz ukochany program tylko i wyłącznie o tej, a nie innej godzinie. To my
sami chcemy decydować. Nikt inny. Telewizja nam tego nie umożliwia. Internet tak. Problemy ma także prasa. Pierwszy to cena. Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że większość treści mamy za darmo lub za cenę minimalną. Drugi to forma. Tak długo, jak prasa pozostanie w dominującej części papierowa, tak długo nie osiągnie sukcesu wśród młodych. Nie pamiętam już, kiedy ostatnio widziałem rówieśnika z gazetą papierową. Zaś widok studenta przeglądającego newsy w tablecie nie jest już niczym specjalnym. Prasa po zwalczeniu tych dwóch problemów osiągnie wielki potencjał wśród młodych. Jednak w polskich mediach nie widać konkretnych recept. Radio, telewizja już się poddały w walce o młodych. Programy typu „Rolnik szuka żony” są nastawione na widza niewyedukowanego, pochodzącego z obszaru biedy. I tak długo, jak tam internet się nie zadomowi, tak długo telewizja przetrwa. Jedynym ratunkiem na dłuższą metę może być ucieczka w elitaryzm. Idą w to już niektóre gazety i niektóre radia – takie jak radiowa Trójka – i one cieszą się popularnością i poważaniem wśród ludzi młodych. Jednak to cały czas wyjątki. Niektórzy ludzie młodzi będą oglądać stare media, tylko jeżeli dostaną w nich coś unikatowego, czyt. elitarnego. Dziś telewizja to po prostu zwyczajna wiocha. Nie ma w niej nic ciekawego. Nie ma w niej niczego. A jak już coś zabłyśnie na telewizyjnym firmamencie i tak szyb█ ko można obejrzeć to na YouTube.
Nie czytam, nie oglądam? Studenci krytycznie o mediach Media nie dają odbiorcy myśleć, narzucają swoją wizję, dlatego wolę internet. Sięgam czasem też po kolorowe magazyny modowe. █ Jestem miłosnikiem sportu, co nie oznacza, że prasy sportowej. Wychowywałem się na “Przeglądzie Sportowym”, który czytano u mnie w domu. Uważam, że pisma sportowe są coraz gorsze. W mediach pracują dziennikarze █
z przypadku, a nie z powołania. Nie podoba mi się trend w mediach zgodnie, z którym dana telewizja czy gazeta proponuje treści odpowiadające swojej ulubionej partii politycznej. I tym samym próbują programować odbiorcę. █ Prasa i telewizja narzucają treści. Dlatego wybieram internet. █ W mediach pojawiają się wciąż ci sami ludzie I krążą wciąż woko█
Trzeba trenować, a czasem się bić
ło tych samych tematów. To jak radio z formatem, nie przebijają się ciekawe treści. █ Brakuje mi w polskich mediach po prostu prawdy. Zbyt dużo uwagi poświęca się na sztuczne kreowanie wzierunku świata i ludzi. █ Brakuje mi dystansu, luzu, nazywania rzeczy po imieniu. Dlatego wybieram Facebooka. █ Jeden z dzienników pisał o spra-
wie bliskiej mi osoby. Dziennikarz przygotował bardzo nierzetelny materiał, świadomie kłamał. Mam dystans od tego czasu do mediów. (najbardziej krytyczne głosy z ankiety przeprowadzonej wśród studentów warszawskich uczelni)
Dziennikarstwo goni za newsem, a nie ma czegoś takiego jak próby syntezy czy analizy rzeczywistości. Na pewno dłuższe formy publicystyczne nie znikną i nie chciałbym, żeby zniknęły – mówi w rozmowie z Mateuszem Zardzewiałym Bogdan Rymanowski, dziennikarz TVN
foto pixabay.com (2)
Tomasz Leś
prasy
Leszek Miller mawiał, że mężczyznę poznajemy nie po tym jak zaczyna, a po tym jak kończy. Jednak ciężko dojechać na podium bez dobrej pozycji startowej. Gdy czytelnik ma przed sobą tekst, co musi zobaczyć, żeby w ogóle chciał go przeczytać? Jak zdobyć jego zainteresowanie wśród nadmiaru treści? Najważniejszy jest intrygujący i ciekawy tytuł, który powinien działać jak magnes. Pierwsze zdania tekstu powinny przypominać trzęsienie ziemi, a później powinien to być jeszcze większy dreszczowiec. To pierwsze zdanie kupuje czytelnika. Dotyczy to wszystkich mediów: od telewizji, radia aż po gazety. Gdy prowadzę wywiad najważniejsze jest zawsze pierwsze pytanie, które sprawi, że widz nie powie: sorry, to mnie nie interesuje. To pierwsze zdanie musi wprowadzić mojego gościa w szok lub jakąś konfuzję. Jednak sam dobry początek nie wystarczy, potrzebne jest też rozwinięcie i puenta, czyli wracamy do tego, czego uczono nas w szkole - do dobrej rozprawki. Dziś mamy do czynienia z tzw. syndromem twittera i lapidarną komunikacją tekstem. Krótka forma jest przyszłością czy nadal znajdzie się miejsce na bardziej rozbudowaną analizę? To jest trochę tak jak z ulubionymi gatunkami alkoholu. Jedni lubią mocniejsze, inni słabsze. Tak samo jest z dziennikarstwem, to są różne dziedziny tego samego zawodu. Oczywiste jest, że dzisiaj w dobie fascynacji krótką i szybką informacją ktoś, kto potrafi w błyskotliwy sposób opisywać pewne wydarzenia w lakoniczny, a jednocześnie atrakcyjny
sposób jest człowiekiem podziwianym i w naturalny sposób będzie on dobrze odbierany. Ale to nie szybkość czy lapidarność liczą się najbardziej. Dziennikarstwo po pewnym okresie zauroczenia twitterem, krótkimi formami w naturalny sposób będzie musiało wrócić do rozbudoawnych analiz. Już teraz tego brakuje. Często jest tak, że dziennikarstwo goni za newsem, nie ma próby syntezy czy analizy rzeczywistości. Na pewno dłuższe formy publicystyczne nie znikną i nie chciałbym, żeby zniknęły.
Klucz do sukcesu to pierwsze wrażenie? Tak. Ktoś może być dobry, ale nie robi piorunującego pierwszego wrażenia. I często jest tak, że te diamenty nie przechodzą selekcji. Choć zawód dziennikarza rzeczywiście jest zawodem otwartym i dzisiaj właściwie każdy może go wykonywać. Ale to, że dzisiaj każdy może mieć własny blog, stronę internetową czy robić filmiki sprawia, że konkurencja jest bardzo duża. Z drugiej strony, dzięki temu możliwe jest ćwiczenie się w dziennikarstwie. Gdy studenci pytają mnie co robić, by pracować w mediach odpowiadam im, że przede wszystkim muszą terminować. Terminować czyli być dziennikarzem już w wieku 17, 18 czy 19 lat. Można to robić w radiowęźle studenckim, jakimś blogu, gazetce. Po prostu trzeba ćwiczyć. Gdy się ćwiczy jest szansa na to, żeby pójść dalej. Gdy się chce, to naprawdę można. Można poradzić sobie bez dyplomu wydziału dziennikarstwa? Wcale nie jest on konieczny. Z tego co wiem, w telewizji TVN góra 20-30 proc. osób skończyło dziennikarstwo. Ja sam studiowałem prawo, mnóstwo moich znajomych po fachu jest po polonistyce czy nawet matematyce czy fizyce. Nadal dziennikarstwo to jest zawód otwarty i wolny. I całe szczęście! Wracając do tego czy dziś wejście do zawodu jest łatwe czy trudne trzeba powiedzieć: w pewnym sensie jest gorzej, a w pewnym lepiej. Tak czy siak, trzeba się po prostu bić. Jeżeli ktoś marzy o tym, żeby zrobić karierę, zrobić coś dla ludzi ujawniając prawdę - bo dziennikarstwo to coś więcej niż zawód - to naprawdę ma szansę. Po prostu trzeba być konsekwentnym i pracowitym, z 24-godzinną dyspozycyjnością. Jednak trzeba pamiętać o tym, że czasami dziennikarz musi z pewnych rzeczy zrezygnować, zdecydować się w życiu na wiele wyrzeczeń.
Wejście do zawodu dziennikarza jest dziś bardzo łatwe, choćby dzięki licznym portalom internetowym. Czy w takim zalewie kandydatów debiutant ma jeszcze szansę na zaistnienie w tej branży czy jest już skazany na przepisywanie depesz agencyjnych? Nie zgadzam się z panem. Uważam, że dzisiaj wejście do zawodu jest o wiele trudniejsze niż 20-25 lat temu. Moją przygodę z dziennikarstwem zacząłem na początku lat 90., kiedy w Polsce zmieniał się system. Wtedy drzwi do zawodu były otwarte na oścież. Dzisiaj są one uchylone na 5 cm. Nie ma np. takiej liczby rozgłośni radiowych jak wówczas. Pochodzę z Krakowa i gdy zaczynałem pracę Dziś dziennikarstwo uprawia się zza w RMF FM w moim mieście było kilka- biurka, dziennikarze coraz mniej czanaście rozgłośni radiowych. Dzisiaj już ich tylu nie ma. Radia poszły w kierunku grania playlist, nie mają rozbudowanych serwisów informacyjnych, nie stawiają na reporterów. To powoduje, że nie ma gdzie uczyć się tego zawodu. Dzisiaj kandydatom do pracy w mediach jest o wiele trudniej. Trzeba mieć wielkie szczęście, naprawdę błysnąć.
su spędzają "na mieście". Informacje zdobywa się za pomocą komputera, redakcje korzystają z depesz agencyjnych. Przez to większość dysponuje w zasadzie tym samym zestawem informacji. Jak w takiej sytuacji można się wyróżnić, nie idąc jednocześnie w tanie szokowanie? Trzeba mieć "to coś". Oryginalność, błyskotliwość, atrakcyjność. To odróżni nas od innych. Jednak chyba najlepszą wskazówką dla młodych dziennikarzy jest to, żeby będąc dziennikarzem nie chodzić w stadzie. Dziennikarz to tak naprawdę typ samotnego wilka. Musi być w stanie iść pod prąd, opisać jakieś zdarzenie czy zjawisko inaczej niż inni. I to wcześniej czy później zostanie zauważone, będzie docenione. Kogoś kogo stać na oryginalną myśl i niepowtarzanie banałów, które można przeczytać u 15 innych dziennikarzy będzie się w naturalny sposób cenić, będzie się czytać. Wtedy odbiorca wie, że ma do czynienia z kimś, kto ma niezależny punkt widzenia. Przede wszystkim trzeba się zdobyć na odwagę zaprezentowania własnego, niezależnego osądu. Jednak niekoniecznie musi być on szokujący, ponieważ nie o szokowanie chodzi. Jeśli nie o szokowanie, to o co? Chodzi o to, żeby analiza była poparta głębokimi przemyśleniami. Jednak przede wszystkim musi być odważna. Niestety 80 proc. dziennikarzy to są ludzie, którzy nie lubią się wychylać. Zresztą dotyczy to też innych dziedzin życia. Jednak ja uważam, że dziennikarz powinien się wychylać. █
Projekt dofinansowany ze środków Programu Fundusz Inicjatyw Obywatelskich
Niestety 80 proc. dziennikarzy to są ludzie, którzy nie lubią się wychylać. Zresztą dotyczy to też innych dziedzin życia. Jednak ja uważam, że dziennikarz powinien się wychylać
7
6
turystyka
turystyka
Otwórz konto i w drogę Każdy lubi podróże. Wyruszając w eskapadę po świecie warto mieć konto i kartę płatniczą, które pomogą w trasie, a potem będą przydatne na co dzień. Powinny być też „uszyte na miarę” kieszeni studenta. PKO Konto dla Młodych spełnia te warunki Nie oszukujmy się – nawet jeśli podróżujesz z plecakiem, sypiasz u przyjaciół z coachsurfingu, bierzesz suchy prowiant z domu, pieniądze prędzej czy później będą Ci potrzebne. Chociażby po to, żeby móc rozkoszować się w słońcu smakiem lokalnych specjałów w knajpce, kupić bilet na dalszą podróż, czy zapłacić za możliwość zwiedzania jednej z atrakcji. Oczywiście, możesz poupychać gotówkę po skarpetach, chodzić z zaszytymi kieszeniami wypełnionymi dolarami czy euro i...nieustannie stresować się, że ktoś cię okradnie. Alternatywą jest zminimalizowanie ryzyka i wielkości bagażu czyli – „plastikowa” wauta.
Podróżuj z głową i … kawałkiem plastiku
Korzystanie na co dzień, w podróży i na wakacjach z kart płatniczych czy bankowości mobilnej jest nie tylko bezpieczne, ale i bardziej wygodne i równie nieskomplikowane co tradycyjny obrót gotówkowy. Plastikowy pieniądz zabezpiecza pieniądze na podróż przed kieszonkowcami, zniszczeniem czy po prostu zgubieniem zapasu pieniędzy. Kartę nosisz przy sobie. O ile nawet jakimś cudem złodziejom uda się ją ci wykraść czy samemu zgubić wystarczy telefon do banku aby ją zablokować i zmienić w bezużyteczny kawałek plastiku. Zresztą odpowiedzialność posiadacza karty
za nieautoryzowane transakcje dokonane kartą, przed zgłoszeniem jej utraty, jest ograniczona do wysokości 150 euro. Korzystając z bankowości elektronicznej cały czas masz wgląd w środki finansowe jakimi dysponujesz. W każdej chwili możesz sprawdzić stan konta. Rachunek możesz obsługiwać przez internet, więc nie tylko w domu, ale w dowolnym miejscu na Ziemi. Robiąc przelewy przez internet nie płacisz grosza prowizji. Żeby kontrolować stan wydatków (i dodatkowo zwiększyć swoje bezpieczeństwo) ustawiasz limity, które skutecznie zapobiegają nieposkromionemu wietrzeniu portfela.
Do 31 października 2014 r. zakładając PKO Konto dla Młodych możesz wygrać NISSANA Micra – sprawdź zasady konkursu na www.pkobp.pl Jednak internet to nie wszystko. W domu i w podróży dobrze wiedzieć co się na naszym koncie dzieje. Konto dla młodych może powiadamiać Cię o operacjach SMSami – pierwszych 5 masz gratis. Następne po 20gr.
Płatności dobrze wykalkulowane
wszędzie na świecie dzięki posiadaniu konta PKO Konto dla Młodych. Ale czy kieszeń studencka wytrzyma opłaty bankowe? Jak najbardziej. PKO Konto dla Młodych otwierasz za darmo i nie płacisz za jego obsługę. Do tego dostajesz kartę debetową. Możesz nią płacić wszędzie: w sklepach, klubach, pubach, gdzie chcesz. I jak chcesz – również zbliżeniowo. Jeśli tego jeszcze do tej pory nie robiłeś sprawdź jak bardzo to ułatwi ci codzienne życie. Wystarczy, że pięć razy w miesiącu kupisz cokolwiek płacąc kartą, a nie ponosisz za nią żadnych opłat. To nie jedyna korzyść. Jeśli mając PKO Konto dla Młodych, aktywnie płacisz kartą możesz otrzymać promocyjne oprocentowanie rachunku oszczędnościowego. Wydając na zakupy kartą minimum 350 zł miesięcznie, oszczędności do 9999,99 zł przez pierwsze 6-mcy będziesz miał oprocentowane 4 proc. w stosunku rocznym. Niestety, w podróży nie unikniesz jednak zupełnie płacenia gotówką. Na bazarach, w tanich knajpach, u lokalnych przewoźników karta płatnicza jest warta tyle co nic. Liczy się tylko miejscowy pieniądz. Rozwiązania są dwa: bierzesz „twardą” walutę z ojczyzny i wymieniasz ja w kantorach lub podejmujesz niezbędne środki w bankomacie. Jednak kto choć raz podejmował lokalną gotówkę w zagranicznych bankomatach doskonale wie, ze prowizje od tej transakcji mogą zepsuć humor. Ale nie tym razem. Gdzie byś się nie znalazł - w Ameryce, Azji lub całkiem blisko, w Czechach - posiadając PKO Konto dla Młodych bierzesz przy gotówkę z bankomatów nie płacąc prowizji.
Rozwiązanie szyte na miarę
Nowy plecak, przewodnik i mapy, bilet Jako posiadacz Konta dla Młodych lotniczy, ubezpieczenie, hostel – za to płacisz więc nie tylko kiedy chcesz, gdzie wszystko możesz zapłacić kartą prawie chcesz, jak chcesz ale również...czym
chcesz. Karta do Konta dla Młodych to coś wyjątkowego - może być tradycyjnym kawałkiem plastiku, ale może być też … zegarkiem – sprawdź co możesz wybrać na stronie www.pkobp.pl. To rewelacyjne rozwiązanie dla tych, którzy cenią oryginalne rozwiązania i swój czas. Taka płatność to zaledwie kilka sekund. Nawet nie musisz mieć przy sobie portfela, żeby zapłacić za kawę czy obiad. Nie potrzebujesz drobnych, a przy małych kwotach nie musisz nawet pamiętać o PINie. Zachęcamy do spróbowania – PKO Konto dla Młodych jest adresowane dla osób uczących się lub studiujących w wieku 18 – 26 lat. Można jest (je) otworzyć składając wniosek na stronie „PKO Konto dla Młodych” w serwisie www.pkobp.pl w sekcji: Dzieci, uczniowie i studenci/Rachunki . bch
Salon24
Nowy plecak, przewodnik i mapy, bilet lotniczy, ubezpieczenie, hostel – za to wszystko możesz zapłacić kartą prawie wszędzie na świecie dzięki posiadaniu konta PKO Konto dla Młodych artykuł jest sponsorowany ze środków PKO Bank Polski koncept.indd 1
2014-10-21 13:00:33
9
8
starter
twoje prawa
Masz prawo wiedzieć Anita Sobczak
autorka jest dziennikarzem PAP
Zwykle mówiąc o dostępie do informacji publicznej mamy na myśli kontrolę publicznych instytucji, sprawdzanie na co wydają pieniądze. Ustawa o dostępie do informacji publicznej daje jednak znacznie więcej możliwości. Możemy sprawdzić, czy szpital, w którym leczy się ktoś bliski, przeszedł wszystkie konieczne kontrole i jak one wypadły, czy obok działki, którą chcemy kupić nie zaplanowana jest droga Pierwszy artykuł ustawy mówi, że „każda informacja o sprawach publicznych stanowi informację publiczną w rozumieniu ustawy i podlega udostępnieniu i ponownemu wykorzystywaniu”. Czyli mamy prawo do wglądu do dokumentów, ale i prawo, żeby zdobyte informacje udostępniać. Ustawa daje nam też prawo do dostępu do posiedzeń organów władzy pochodzących z wyborów - np. Sejmu, rady powiatu czy sejmiku. O informację może się zwrócić każdy - nawet obcokrajowiec. Wnioskodawca może pozostać anonimowy. Wniosku nie musi składać w formie pisemnej - może to zrobić ustnie, bądź np. poprzez mail. Nie musi też wyjaśniać, dlaczego pyta o daną sprawę, jak zamierza wykorzystać zdobyte informacje. Kto musi udostępniać informację publiczną? Ustawa wylicza: organy władzy pub-
licznej, organy samorządów gospodarczych i zawodowych, podmioty reprezentujące państwowe osoby prawne albo osoby prawne samorządu terytorialnego oraz podmioty reprezentujące inne państwowe jednostki organizacyjne albo jednostki organizacyjne samorządu terytorialnego, podmioty reprezentujące inne osoby lub jednostki organizacyjne, które wykonują zadania publiczne lub dysponują majątkiem publicznym. To oznacza, że nawet od prywatnej firmy, która podpisała kontrakt z urzędem gminy możemy domagać się informacji. Obowiązek udostępniania Informacji publicznej spoczywa też na organizacjach związkowych i pracodawców oraz partiach politycznych. Jakie informacje muszą być ujawniane? Ustawa bardzo precyzyjnie to opisuje. Wśród najważniejszych można wyliczyć: informację o polityce wewnętrznej i zagranicznej,
w tym o zamierzeniach działań Sejmu, Senatu oraz rządu, projektowaniu aktów normatywnych, programach w zakresie realizacji zadań publicznych, sposobie ich realizacji, wykonywaniu i skutkach realizacji tych zadań; informację o działaniu instytucji publicznych, organach i osobach sprawujących w nich funkcje i ich kompetencjach, strukturze własnościowej podmiotów, które dysponują majątkiem publicznym lub wykonują zadania publiczne. Na żądanie obywatela muszą być też ujawnione informacje o trybie działania władz publicznych, państwowych osób prawnych i osób prawnych samorządu terytorialnego w zakresie wykonywania zadań publicznych i ich działalności w ramach gospodarki budżetowej i pozabudżetowej. Konkursy na stanowiska, sposób przyjmowania i załatwiania spraw, ich kolejność, a także treść i postać dokumentów urzędowych - informacje o tym również powinny być udostępnione. Możemy się też zwracać o wiele informacji związanych z dysponowaniem majątkiem publicznym. Ustawa daje możliwość zwrócenia się nie tylko o formalne dokumenty. Ale i np. o maile, bowiem zgodnie z przepisami ustawy dokumentem urzędowym jest treść oświadczenia woli lub wiedzy, utrwalona i podpisana w dowolnej formie przez funkcjonariusza publicznego. Miejscem, gdzie powinny być zamieszczane wszystkie informacje jest Biuletyn Informacji Publicznej (BIP) - system stron internetowych. Inaczej mówiąc to zebrane w jednym miejscu informacje o instytucjach publicznych takich
jak np. ministerstwa, jednostki samorządu terytorialnego, związki zawodowe czy partie polityczne. Zdaniem wielu ekspertów na BIP - wbrew wyraźnemu obowiązkowi - brakuje wielu informacji. Praktyka pokazuje, że o bardziej szczegółowe dane trzeba się zwracać. Na udostępnianie informacji publicznej powinniśmy czekać nie dłużej niż 14 dni od dnia złożenia wniosku. W przypadku trudności z dotrzymaniem terminu, instytucja, do której się zwracaliśmy musi w ciągu tych 14 dni powiadomić nas o przyczynach zwłoki i o nowym terminie. Musi jednak udostępnić informację w ciągu 2 miesięcy od daty złożenia wniosku. Prawo do informacji publicznej podlega ograniczeniu, jeśli dotyczy danych niejawnych albo tajemnic ustawowo chronionych. A także w przypadku konieczności ochrony ważnego interesu gospodarczego państwa. Tyle teoria. A jak bywa z praktyką? Niestety zdarza się, że urzędnicy nie znają przepisów ustawy, albo - co świadczy znacznie gorzej o administracji - celowo utrudniają dostęp do niektórych informacji. Dlatego, tym bardziej trzeba znać swoje prawa. █
Projekt dofinansowany ze środków Programu Fundusz Inicjatyw Obywatelskich
Bierne prawo wyborcze to wcale nie bierność! Jarosław Gajewski
wicenaczelny "Konceptu"
Ludzie młodzi, bo w przedziale 18-29 lat, stanowią wśród najliczniejszej grupy wybieranej w Polsce przy urnach wyborczych, tj. wśród radnych, zaledwie ok. 5 proc. (najsilniej reprezentowani są w radach miejskich – 10, najmniej sejmikach wojewódzkich – 2 proc.) Ale ci nieliczni reprezentanci młodego pokolenia, którzy zostali radnymi, skorzystali z konstytucyjnie przysługującego im tzw. biernego prawa wyborczego. Ta prawnicza terminologia oznacza nic innego, jak osiągnięcie zdolności do bycia wybieranym i kandydowania. W przypadku radnego w Polsce wystarczy ukończyć 18 lat, być zameldowanym w miejscu kandydowania i nie mieć na swoim koncie prawomocnego orzeczenia sądu o pozbawieniu praw publicznych. Bo zdecydowanej większości czytelników „Konceptu” nie dosięga z pewnością wymóg składania oświadczenia lustracyjnego (taki obowiązek mają kandydaci urodzeni w 1972 r. i wcześniej). Dla porządku warto dodać, że z kolei tzw. czynne prawo wyborcze to nic innego jak po prostu prawo do głosowania (ukończone 18 lat). W przewalających się w tym roku po Polsce licznych dyskusjach przy okazji naszego 25-lecia wolności i 10-lecia obecności w Unii
koncept.indd 2
2014-10-21 13:00:38
Europejskiej, wymieniano wiele sukcesów (bo faktycznie sporo ich mamy na swoim koncie). Jednak bez wątpienia istnieje też sporo bólów głowy. Jednym z nich jest bardzo znikomy, ba – coraz mniejszy udział Polaków w szeroko rozumianym życiu publicznym. Dwa lata temu (niewiele się zmieniło od tego czasu) bardzo ciekawy raport w tej sprawie przedstawiła Fundacja Batorego w oparciu o przeprowadzone badania CBOS. Wnioski nie są krzepiące. Ponad 91 proc. Polaków nigdy nie myślało o kandydowaniu na jakiekolwiek stanowisko publiczne – i nie chodzi tylko o stanowisko prezydenta RP, czy posła, ale nawet wiejskiego radnego, członka rady osiedlowej i spółdzielni mieszkaniowej. Tylko niespełna 4 proc. z nas kiedykolwiek kandydowało na wybieralne stanowisko w wyborach (najczęściej do rady gminy lub powiatu). Badania prowadzone na szczeblu europejskim są jeszcze bardziej dla
naszego kraju ponure. Średnia frekwencja wyborcza w krajach Europy Środkowo-Wschodniej z ostatnich lat oscyluje w granicach 70 proc., w Polsce wynosi ponad 20 pkt proc. mniej. W czym jest problem? Otóż, coraz częściej w Polsce mówi się o dużym deficycie tzw. kapitału społecznego. Jesteśmy bardzo zatomizowanym społeczeństwem – zamykamy się w swoich skorupach i głowy wychylamy, kiedy musimy, rzadziej kiedy chcemy. Jesteśmy chyba mistrzami świata w budowaniu grodzonych i strzeżonych nowych osiedli oraz grodzeniu i securitowaniu tych starszych. Efekt? Jak wynika z badań Komisji Europejskiej, Polska jest na ostatnim miejscu w Europie pod względem liczby wolontariuszy. Średnio 24 proc. obywateli państw UE prowadzi regularnie lub okazjonalnie działalność wolontariacką. Najwięcej w Holandii (57 proc.), w Polsce tylko 9 proc. Albo weźmy najprostsze badanie z możliwych: odsetek osób po prostu ufającym innym ludziom. Polska to 13,5 proc., najlepsze pod tym względem kraje skandynawskie biją nas na głowę: Dania to 64 Norwegia 62, Finlandia 58, a Szwecja 52 proc. W tyle zostawiają nas też Węgrzy i Czesi. Nasza niska aktywność w korzystaniu z biernego prawa wyborczego jest konsekwencją powyżej przedstawionych zjawisk. Problem w tym, że rozbite i apatyczne społeczeństwo przekłada się na wolniejszy niż w krajach o silnym kapitale
społecznym, rozwój i wzrost gospodarczy. Jak robić interesy w biznesie, kiedy nie ma wzajemnego zaufania, jak budować sojusze mieszkańców w celu zmian na lepsze naszego otoczenia, kiedy co najwyżej ufamy najbliższej rodzinie? Znam przykład studentki pedagogiki, która w swojej podwrocławskiej wsi została radną i w ciągu jednej kadencji doprowadziła do zbudowania placu zabaw oraz uchroniła szkołę przed likwidacją, zamieniając ją południami i wieczorami w miejsce kulturalno-edukacyjnych wydarzeń dla mieszkańców. Jeśli pojęcia dobra wspólnego i społeczeństwa obywatelskiego mają być czymś więcej niż pustym sloganem, to kto jak nie młode pokolenia mają tu być nauczycielami dla █ pokoleń starszych?
Wiek, a możliwość kandydowania Rada gminy, powiatu, sejmiki województw – 18 lat (ukończone w dniu wyborów) Sejm RP – 2 1 lat Parlament Europejski – 21 lat Wójt, burmistrz, prezydent miasta – 25 lat Senat – 30 lat Prezydent RP – 35 lat
10
11
wydarzenia
recenzje
Gedz i „NNJL” czyli świeży powiew z Trójmiasta Mateusz Natali popkiller.pl
Paweł Paszota koordynator Letniej Szkoły Liderów ,,Ku Demokracji”
Letnia Szkoła Liderów ,,Ku Demokracji” W ostatnim tygodniu sierpnia pięćdziesiątka młodych, aktywnych Polaków i Ukraińców z kilku organizacji studenckich i akademickich oraz ze Związku Harcerstwa Rzeczpospolitej zebrała się na pierwszej edycji Letniej Szkoły Liderów i zastanawiała, w jaki sposób można odmienić losy Ukrainy i skierować ją na Zachód
Pomysł na to wydarzenie powstał w marcu, kiedy starcia na kijowskim Euromajdanie były najbardziej krwawe. Jako przedstawiciele Fundacji Inicjatyw Młodzieżowych uznaliśmy, że musimy się zorganizować i pomóc naszym rówieśnikom z Ukrainy. Dodatkowym motorem napędowym były dla nas informacje o studenckich protestach za wschodnią granicą i podobieństwo do czasów Solidarności, w których żaden z nas, organizatorów, nie miał szans uczestniczyć. Uwierzyliśmy w to, że kraj naszych sąsiadów zmienić mogą głównie ludzie młodzi, którzy nie wrośli jeszcze w system korupcyjny oraz posiadają propaństwowe i obywatelskie postawy.
Szybko do inicjatywy dołączył Uniwersytet Przykarpacki oraz Niezależne Zrzeszenie Studentów a także Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej. Przygotowując projekt, wyszliśmy z założenia, że nie da się budować zdrowych wspólnych relacji pomiędzy naszymi sąsiednimi krajami bez poznania trudnej wspólnej historii oraz źródeł wspólnej tożsamości. Postanowiliśmy poświęcić dużą część czasu na warsztaty historyczne. Główną częścią Letniej Szkoły Liderów były przede wszystkim szkolenia, których poprowadzeniem zajęli się profesjonaliści w swoich dziedzinach, dysponujący ogromnym doświadczeniem i praktyką. Zaprosiliśmy nie tylko historyków, ale przede wszystkim osoby związane z NGO, trenerów personalnych, dziennikarzy, fundraiserów oraz osoby związane z marketingiem. Dzięki temu dowiedzieliśmy się między innymi, jak prowadzić PR swojej organizacji, jak zarządzać ludźmi, efektywnie motywując ich do wspólnej pracy, a także jak kierować własnym rozwojem. Każdy mógł również spróbować swoich sił przed telewizyjną kamerą. Gościło u nas także kilka osób znanych z życia publicznego, takich jak Jan Dziedziczak, który dzielił się swoim doświadczeniem bycia rzecznikiem rządu
oraz ZHR-u, posłowie Małgorzata Sadurska wraz z Andrzejem Jaworskim oraz Paweł Zalewski, który z namiętnością opowiadał o sytuacji na Ukrainie. Odwiedził nas także Zbigniew Jagiełło, prezes PKO Banku Polskiego, który podkreślał znaczenie gospodarki w rozwoju Ukrainy i Polski. Powiedzieć o naszym harmonogramie, że był napięty wydaje się być banałem, patrząc choćby na to, że każdy dzień był zaplanowany od godziny 8 niemal do północy. Mimo tego, znaleźliśmy sporo czasu na integrację i zabawę w naszym międzynarodowym środowisku studenckim. Dzięki temu do swoich organizacji wróciliśmy nie tylko bogatsi w wiedzę i chęć działania, ale także radośni i wypoczęci – jak przystało na wakacyjny tygodniowy wypad █ nad jezioro.
Projekt sfinansowano ze środków
„Niebo nie jest limitem” informuje nas Gedz w tytule swojego drugiego legalnego albumu i muzyką stara się udowodnić tę tezę. Fakt, że poprzeczkę stawia sobie wysoko nie może dziwić – zamieszkały obecnie w Trójmieście raper to z pewnością jeden z ciekawszych i barwniejszych reprezentantów młodego pokolenia na hip-hopowej scenie. W 2011 roku wybrany został do pierwszej edycji akcji Pop-
killer Młode Wilki i już wtedy zwracał uwagę uniwersalnością, wyczuciem oraz melodyką, którymi wyróżniał się na tle rówieśników. Rok temu dostaliśmy wsparty takie osoby jak Borixon, Paluch, Grizzlee czy Ras długo zapowiadany i dopracowywany debiutancki krążek „Serce bije w rytm”, serwujący przekrój klimatów i umiejętności oraz udowadniający w jak różnym nastroju, tempie czy styli-
styce sprawdzić może się Gedz - a w całej układance brakowało jedynie odpowiednio dużego odzewu ze strony słuchaczy. Czy przyniesie to „NNJL”? Zobaczymy, na pewno nie brakuje ciekawej i konsekwentnie prowadzonej promocji (odpowiednio eksponowane logo czy teledyski kręcone w specjalnych, rozsianych po Europie lokacjach), jak i muzyki, która odarta z całej otoczki po prostu broni się pozio-
mem, zgrabnie oraz naturalnie oddając najświeższe trendy i patenty obecne w rapie. „Muzyka to mój Red Bull, dodaje mi skrzydeł, rozumiem się z nią bez słów – to związek na całe życie” – rymuje Gedz w jednym z singli, by w drugim poinformować nas „Niebo nie jest limitem, lewituję. Akrofobia? Nie, dziękuję”. Czy z „NNJL” doleci tak wysoko jak planuje? Przekonamy się już █ 24 października.
Gedz „NNJL”, Urbanrec
Nerwy na bok Mateusz Zardzewiały
Dawno nie mieliśmy tak interesującego debiutu w polskim Uniwersytet rapie. Kuba Knap swoją pierwKardynała Stefana szą legalną płytą "Lecę, chwiWyszyńskiego la, spadam" z pewnością nie wstrząśnie polskim przemysłem muzycznym. Ale też nie wydaKuba Knap "Lecę, je się, żeby obrał sobie taki cel. chwila, spadam" Bez zbędnego szumu rzuca te Alkopoligamia słowa pod bit. Ot tak, bez zadę2014
krzyżówka
cia. Ale i bez technicznych fajerwerków, co może nie przypaść do gustu słuchaczom znajdującym przyjemność w albumach z nurtu tzw. nowej szkoły. Ciężko też uniknąć uczucia monotonii, bo ten naprawdę długi album zarapowany jest z grubsza w ten sam sposób. Jednak może być i tak, że ta monotonia ma na celu
spotęgowanie efektu końcowego jaki daje płyta. A jest nim ogólny spadek ciśnienia. Bo tytuł podziemnego EP Knapa – "Nerwowi żyją krócej" – nadal jest motywem przewodnim twórczości rapera. Mamy więc do czynienia z klasycznym laidbackowym albumem. Nic więc dziwnego, że artysta trafił pod skrzydła Alko-
poligamii – wytwórni należącej do chłopaków z 2cztery7, a więc ojców g-funku w Polsce. "LCS" z pewnością ożywi letnie wspomnienia, a jednocześnie rozbudzi apetyt na kolejny materiał █ artysty.
12
13
lajfstajl
studentka studiów podyplomowych SGH
Street fashion – „Normalsi” atakują Street fashion – moda ulicy. To nic innego jak strój, w jakim idziemy na spacer, wychodzimy z psem, biegniemy do sklepu… zwykły i jednocześnie niezwykły. Niby proste, założone ot tak, a jednak przemyślane. To już nie tylko ubranie, to stylizacja Zawsze czułam się artystką, dlatego jak tylko wyczytałam, że „street fashion” trzęsie modowym światem, to poczułam się w swoim żywiole. W końcu nic prostszego – uciąć stare dżinsy, aby stały się modnymi, wytartymi szortami, założyć białą rozciągniętą koszulkę, trampki lub szpilki (zależy czy do sklepu, czy do pubu), a usta pomalować czerwoną szminką. Na głowie zostawiam artystyczny nieład. Oto moje wyobrażenie prostego street fashion. W końcu to moda z ulicy. Inspiracji nie brakuje. Drogą tą podążają nawet najlepsi projektanci. Tylko, jak mówi stylista Oscar Dąbkowski, „moda ulicy” nie brzmi tak wyrafinowanie i światowo jak „street fashion”. To może lepiej użyć określenia „miejski styl”? Brzmi lepiej, może też po polsku będzie lepiej wyglądać na naszych swojskich podwórkach… i ulicach. Jeśli coraz częściej do długiej spódnicy zakładamy trampki zamiast obcasów, to śmiało możemy przyznać – nadążamy za trendami.
Vintage, art, urban style...
nia takiej stylizacji wystarczy wyciągnąć z szafy stare ubrania po rodzicach. Cały szkopuł polega na tym, aby ubrania wyglądały na stare (tzw. vintage), ale żeby też miały metkę znanego projektanta, najlepiej polskiego, bo przecież wiadomo, że: a - dobre, bo polskie, b - przy okazji możemy się pochwalić, że wspieramy polski przemysł modowy. A to największy obecnie powód do lansu i snobowania się – tłumaczy Dąbkowski. Jak więc wejść do wielkiej społeczności fashionistów? Skoro nawet stylizacja „na lumpa” nie jest taka prosta, jakby się wydawało… Jak stać się godnym naśladowania trendsetterem nurtu „street fashion”? - „Moda ‘street fashion’ różni się znacznie od tzw. eleganckiego dress-code’u, który obowiązuje na wyjścia bardziej oficjalne: spotkania biznesowe, wesela, premiery, wyjścia do teatru. Nie ma się zatem co dziwić, że po ‘street fashion’ sięgają gwiazdy i celebryci. Nikogo dziś nie dziwi widok Angeliny Jolie, Brada Pitta, Katie Holmes czy nawet Rihanny, którzy przechadzają się ulicami NYC czy Los Angeles w stylizacji ‘na lumpa’. Bo to ten styl właśnie stał się podstawą trendu hipsterskiego, tak popularnego w ostatnich trzech latach w Polsce” – mówi Oscar Dąbkowski.
Aby być „vintage” zainwestowałam w tiulową spódnicę midi. Cóż z tego, jak do dziś nie wiem, z czym ją połączyć. Nie ma we mnie tyle odwagi, aby założyć rozdarty T-shirt. A może coś z babcinej szafy? Mimo prób, już dziś wiem, że byłam w błędzie myśląc, iż szybko Normalsi zamiast hipsterów podołam temu modowemu wyzwaniu. A zatem to żadna filozofia. Tren- Myli się ten, kto sądzi, że do stworze- dy „street fashion” podchwycili rów-
Macademian Girl, czyli szał kolorów Tamara Gonzales Perea prowadzi bloga modowego Macademian Girl. Ta 25-letnia dziewczyna, jak sama opisuje, kocha modę i szuka unikalnych i jedynych w swoim rodzaju ubrań. Uwielbia kolory, co widać na każdym zdjęciu jej wyjątkowego bloga. Niesamowite zestawienia, moc kolorów i oryginalne, odważne stroje – tak określiłabym styl Tamary. Moda w jej wykonaniu to artyzm i sztuka, nie tylko podpatrzone i umiejętnie łączone materiały czy wzory. Blog Tamary jest bajkowy, magiczny, a stroje, które prezentuje mogą być inspiracją dla wielu odważnych dziewczyn. Oprócz zdjęć, od których trudno oderwać wzrok, Tamara tłumaczy jakimi ścieżkami kroczy
moda, jak często nadchodzi moda na „bezsezon” i czym się w tedy k ierować. Je śl i n ie wiecie jak s t w or z y ć własny styl i nie wyglądać jak co druga dziewczyna przechodząca akademickim korytarzem – polecam. Macademian Girl to mój numer 1, szczególnie na słoneczne dni złotej polskiej jesieni.
www.macademiangirl.com
nież znani i mniej znani polscy projektanci: Robert Kupisz z kolekcją „Anarchy”, Katarzyna Kmiecik z własną marką Ufufu, czy początkująca na modowej scenie Ilona Klejnowska z kolekcją „Warsaw Dust”. Lansują oni właśnie tę modę: porozciągane bluzy, sprane T-shirty, poprzecierane jeansy, oversize’owe bluzy, parki, błyszczące kurki, apaszki, bandany, paski, agrafki, ćwieki. Jak mówi Dąbkowski: „Jest tam wszystko, czego pragnie teraz młodzież. Z wartością dodaną, którą w tym przypadku jest pochwała i estetyczna laudacja na cześć punk-rocka, anarchii, buntu i ruchów antysystemowych.” Jednak, aby założyć zwykłe ciuchy, stylizowane na podarte, przykurzone czy stare, nie każdemu uśmiecha się wydać minimum 150-300 zł. Cierpliwi i zaprawieni w boju łowcy trendów udadzą się do lumpeksu w poszukiwaniu prawdziwie ulicznej stylizacji. Ci bardziej leniwi zastawią sidła na przeceny w sieciówkach. W końcu niejedna celebrytka łączy ubrania z lumpeksu z tymi z sieci modowych, tworząc stylizacje z modnych i stosunkowo niedrogich fatałaszków. A jak donoszą styliści, w naszych sieciówkach rzucają na taśmę to samo, co w danym momencie salony w Londynie czy Paryżu. Ten nowy modowy design stał się już normą polskich ulic. Warto jednak trochę nad nim popracować. W końcu mianem „street fashion” można określić właściwie każdą modę uchwyconą na ulicy. A dodatkową motywacją może być to, że dziś ruch hipsterów przemija, a modę przejmują „Normalsi”, czyli ubrani po prostu… normalnie. █
Alice Point – prosto i z klasą Alicja Zielasko dorastała w Polsce, ale od nych sukiedwóch lat mieszka w Londynie. Jest bloger- nek z trampką modową i fotografem – na londyńskich kami. Blog ulicach swym obiektywem wyławia najlep- Alicji może sze modowe kąski. Na swoim blogu natomiast być inspirawystępuje w roli modelki i eksperta od pro- cją dla tych, stego, aczkolwiek wysmakowanego, kobiece- którzy nie go stylu. W jej stylizacjach znajdziemy sporo lubią przemarkowych dodatków z wyższej półki. Jednak sady, a street nie osądzajcie Alicji zbyt pochopnie. Nieste- style kojarzy ty w Polsce luksus od wielu lat pozostaje luk- im się po susowy i dla wielu dziewczyn nieosiągalny. z luzem i prostotą. Mimo to Alicja zachowuInaczej niż Londyn - raj modowych zakupów. je świeże spojrzenie i pomysłowość w swoich AlicePoint.com to blog dla dziewczyn, któ- stylizacjach. Dla mnie AlicePoint.com hołdure kochają modę, lubią dziewczęcą odwagę je dewizie – mniej znaczy więcej. łączenia szpilek z grubym swetrem, zwiewwww.alicepoint.com Dodatkowo dla szukających inspiracji dalej niż na polskich ulicach - WhoWhatWear.com
Jarosław Gajewski
wicenaczelny "Konceptu"
Powróżyć z dłoni czy tarocik? To będzie przestroga, nie zachęta. Bywa przecież tak, że czasami sięgamy po książkę rekomendowaną przez mądrali albo poleconą przez znajomych (ehy, ohy i cmokanie z zachwytu), a potem przeklinamy zmarnowany czas spędzony nad jej lekturą. Spotkało mnie to ostatnio. Pomysł na książkę Ingacio Palacios-Huerta, hiszpański ekonomista i wykładowca London School of Economics, miał prosty niczym Route 66: poprosić wybitne osobistości świata nauki, żeby podzieliły się swoimi pro-
gnozami jak to światowa gospodarka będzie wyglądała za 100 lat. Ci, którzy mu odmawiali pisali mniej więcej tak: „sorry Ignacio, ale jestem ekonomistą, a nie wróżbitą”. Ci zaś, którzy przystali na jego propozycję argumentowali: „jasne Ignacio! Bardzo chętnie, tym bardziej, że świat rozliczy mnie z tego co napiszę długo po mojej śmierci”. W konsekwencji otrzymaliśmy zbiór esejów kilkunastu speców od makroekonomii (w tym 3 noblistów), w których snują oni swoje wizje bardzo
Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy żyją młodzi
foto AKPA
Emilia Wiśniewska
relacja
Niemal 180 młodych ludzi z ponad 40 organizacji z całej Polski. Godziny szkoleń, dyskusji, warsztatów, integracji i motywacji do działania. Wszystko w duchu patriotyzmu i troski o dobro kraju. Tak w ogromnym skrócie można opisać I Ogólnopolskie Forum Organizacji Młodzieżowych, które w dniach 19-21 września odbyło się we Wrocławiu. Projekt Wspólnie dla Przyszłości zrodził się z przekonania o tym, że obecny poziom współpracy między organizacjami młodzieżowymi jest niewystarczający. Organizatorzy kładli nacisk na to, aby Forum zainicjowało przestrzeń kooperacji. G ł ów ny m i ko ordynatora mi projektu Ws p ól n ie dla Prz yszłości był y t r z y orga ni zacje de facto działające w całej Polsce, a dzięki wzajemnej współpracy mające na koncie wiele ogólnopolskich inicjatyw. Są to Stowarzyszenie Młodzi dla Polski, Fundacja Sapere Aude oraz Stowarzyszenie Studenci dla Rzeczypospolitej. Dzięki Forum chcieli wykorzystać potencjał młodych patriotów, tak aby w przyszłości realizować projekty na skalę ogólnopolską, takie, które przekraczają możliwości pojedynczej organizacji. Do Wrocławia zjechali narodowcy, korwiniści, członkowie Forum Młodych PiS, ale także niezwiązani z partia-
mi politycznymi młodzi i świadomi konserwatyści. Tak różni w swych poglądach, a jednak wspólni w celach. Dzięki szerokiej ofercie szkoleń, zawierającej trzy ścieżki rozwoju (liderskiej, medialnej i finansowo-prawnej) każdy mógł dowiedzieć się czegoś, co pomoże mu w działaniu. Całość pod okiem cenionych specjalistów. Nie zabrakło też żarliwych dyskusji na tematy społeczno-polityczne. W specjalnych panelach dyskusyjnych udział wzięli m.in. dr Lee Edwards z amerykańskiej Heritage Foundation, Alejandro Chafuen, prezes think-tanku The Atlas Economics Research Foundation, wicemarszał ek woj. dolnośląskiego Jerzy Michalak, Z e n o n Madej ze Zw i ą z k u Przedsiębiorców i Pracodawców, szef rady programowej PiS prof. Piotr Gliński, red. Bartosz Marczuk z Rzeczpospolitej, czy szef Parlamentu Studentów RP Piotr Müller. Z ręką na sercu można stwierdzić, że I Ogólnopolskie Forum Organizacji Młodzieżowych wyszło doskonale, a jego efekty już zaczęły procentować. I bez wahania trzeba przyznać, że projekt WdP to duży sukces. Młodzi patrioci naładowali baterie do codziennej pracy. Wszystko po to, aby dążyć do wspólnego celu, jakim █ jest dobro Polski.
przyszłej gospodarczej kondycji świata. Tyle tylko, że czytając ich nudnawe i pozbawione polotu przepowiednie odnosi się wrażenie jakby poważni ludzie zostali zaangażowani do komediowych ról. Dlaczego? Niedawno były szef FED-u, Ben Bernanke powiedział szczerze amerykańskim studentom: „nasz, ekonomistów problem polega na tym, że potrafimy zdiagnozować przeszłość, często teraźniejszość, ale jeśli ktoś z nas mówi Wam, że wie, jak będzie wyglądała przyszłość to miej-
cie pewność, że bredzi”. No, właśnie. Czy można w ogóle poważnie traktować projektowanie światowego ładu gospodarczego autorstwa tych, którzy nie zdołali przewidzieć w 2007 roku tego co wydarzy się w 2008? Książka ta ma jedną jedyną zaletę. Dla statystyków. Albo pasjonatów tejże – zebrane w jednym miejscu, często w jednych tabelach/wykresach dane makroeko- „Gospodarka za 100 lat. nomiczne malujące nam rozwój świa- Najważniejsi ekonomiści ta w ciągu ostatnich 100 lat. Ale czy do przewidują przyszłość”, █ Kurhaus Publishing 2014 tego byli potrzebni nobliści?
14
15
praca
Miękcy i twardzi
Wbrew pozorom polski sport się profesjonalizuje. Ten zawodowy i ten powszechny, amatorski. W niektórych obszarach dynamika wydarzeń ma prędkość Formuły 1. Przykładem mogą być nakłady na szeroko rozumiany sponsoring sportu: jak podaje firma Deloitte od 2001 roku do 2012 nastąpił 10-krotny wzrost kwot, jakie firmy wykładają na różne dyscypliny. Na początku ubiegłej dekady było to około 200 mln PLN, dziś ponad 2,5 mld PLN. Inny przykład to otaczająca nas infrastruktura: stadiony, hale, orliki, baseny, campusy uczelniane, zaplecze szkół. Ale gdzie w tym wszystkim młody człowiek szukający zatrudnienia? Młodzi, sprawni, znający choć jeden obcy język absolwenci są naprawdę potrzebni firmom reklamującym się poprzez sport, mediom, klubom i związkom sprzedającym produkt w postaci widowiska sportowego oraz samorządom i administracji, która zarządza infrastrukturą i odpowiada za sport dziecięcy, amatorski i niekomercyjny. Potrzebni są ludzie zarówno z twardymi, jak i miękkimi kompetencjami oraz wykształceniem. Polski Związek Piłki Nożnej, Polski Związek Narciarski i Polski Związek Podnoszenia Ciężarów to przykłady organizacji, które w ostatnim czasie zmieniają sposób funkcjonowania i zarządzania. Zatrudniono w nich sporo młodych ludzi, którzy odpowiadają za projekty sponsorskie, działania wizerunkowe, współpracę międzynarodową i finanse. W takich związkach pracuje czasem ponad setka osób. Oczywiście nie ma porównania do największych klubów piłkarskich, siatkarskich czy piłki ręcznej. Hiszpański Real czy angielski Manchester to korporacje liczące ponad 1000 pracowników. W Polsce aż takie proporcje nam nie grożą, ale kluby z różnych dyscyplin przyciągają coraz więcej rąk do pracy. W warszawskiej Legii sam dział sprzedaży biletów liczy kilka osób. A nie mniej kieruje w gdańskiej Lechii projektem, polegającym na stworzeniu sieci kilkunastu akademii piłkarskich na Pomorzu. Polskie kluby przechodzą od dłuższego czasu bolesną drogę prowadzącą do finansowej stabilności i samofinansowania się, co oznacza, że ludzie ambitni i potrafiący podjąć różne wyzwania (zwłaszcza biznesowe) mają tam czego szukać.
Biznes i stadiony
Warto też pomyśleć o drugiej stronie lustra - o świecie firm i korporacji inwestujących w sponsoring i marketing sportowy. Ostatni czas jest mocno rozwojowy. To już nie tylko Orange czy Polkomtel, ale też i mniejsze przedsiębiorstwa, prowadzące ciekawe i długofalowe projekty wizerunkowe. Współpraca banku Raiffeisen z Justyną Kowalczyk, Roberta Lewandowskiego z Fotojokerem, Adama Małysza z Orlenem to tylko kilka przykładów działań. Ale największe perspektywy mogą mieć ci, którzy zdecydują związać się z polskimi firmami, mającymi ambicje, by stać się markami globalnymi. Producenci okien – Drutex i Oknoplast – serio traktują największe europejskie rynki zbytu dla swoich produktów: Włochy i Niemcy. Oknoplast jest jednym z głównych sponsorów niemieckiej Borussii Dortmund i włoskiego Interu Mediolan.
witold skrzat
Manuel Pellegrini, menadżer Manchesteru United w zeszłym roku zarobił niemal 6 milionów dolarów, ci którzy zadowolą się dużo mniejszymi kwotami i postarają mają dziś szansę znaleźć "sportową" pracę
Jak zarobić na sporcie Zarabiać na ukochanym sporcie? Dla wielu brzmi to jak mrzonka. Czy nie byłoby fajnie połączyć pasję z zarabianiem pieniędzy? Przecież większość z nas o tym marzy. Co zrobić, by marzenie stało się rzeczywistością? Jaką szansę ma młody człowiek kończący studia? Wbrew pozorom ma Z kolei bytowski Drutex zatrudnił kochanego przez Italię Andreę Pirlo oraz kapitana reprezentacji Niemiec i monachijskiego Bayernu Phlippa Lahma. Nasze firmy sięgnęły po przedstawicieli absolutnego sportowego topu. Ten rozmach świadczy o tym, że pracy nad prowadzeniem takich projektów szybko nie zabraknie. Duże wyzwania stawia sobie także polska rodzinna firma bukmacherska STS (Star-Typ Sport) z południa Polski. W najbliższych latach planuje mocno zaistnieć na rynku… afrykańskim, ocenianym generalnie jako najbardziej przyszłościowym w biznesie.
Nie taki Orlik zły jak go malują
wymaga dostanie się do spółki miejskiej zarządzającej danym obiektem, samorządy i właściciele obiektów naprawdę potrzebują ludzi z otwartą głową, którzy uczynią z owych obiektów miejsce nie przynoszące strat. Takich stadionów, hal i basenów jest w Polsce mnóstwo. Na szczęście państwo także powoli zmienia podejście do sportu powszechnego i dziecięcego. Przyczyniły się do tego m.in. Orliki. Jest ich ponad 2000, a tylko część z nich działa w sensowny sposób. Władza centralna chce mocno zdopingować samorządy do bardziej efektywnego działania, wdrażając chociażby program „Nasz Orlik”. Gdy dodać do tego fakt, że według wszelkich badań organizacje sportowe są najliczniejszą grupą „trzeciego sektora”, a fundusze UE na lata 20142020 mocno koncentrują się na amatorskim sporcie, to może okazać się, że ten segment rynku pracy ma szansę zagospodarować dużo młodych ludzi.
Trzecim obszarem, który można zdefiniować jako perspektywiczny i stwarzający szansę na zatrudnienie jest szeroko rozumiany sport powszechny, instytucje samorządowe i państwowe. Zbudowana za gigantyczne środki sportowa infrastruktura na razie przynosi w większości straty, ale dzięki naciskowi mediów, wyborców oraz dziuJak to zrobić? rom w budżecie włodarze różnych szczebli Jak znaleźć taką pracę? Oddajmy głos chcą i muszą to zmieniać. Abstrahując od Arkadiuszowi Mierkowskiemu: „Zacząpolitycznych uwarunkowań, jakich często łem jako wolontariusz programu ‘Młodzież
w działaniu’ w Niemczech, gdzie w połowie lat dwutysięcznych zetknąłem się po raz pierwszy z animacją społeczną poprzez sport. Po rocznym wolontariacie zostałem tam na jakiś czas pracować. Dużo rzeczy chodziło mi po głowie, przedstawiłem propozycję zrobienia czegoś podobnego burmistrzowi mojego rodzinnego Mrągowa i… udało się. Przez kilka lat - jako pracownik Centrum Kultury i Sportu - byłem odpowiedzialny za to, co dzieje się na naszym Orliku. Naszymi osiągnięciami zainteresowali się inni, również ministerstwo, i tak wylądowałem w publicznej Fundacji Rozwoju Kultury Fizycznej jako specjalista ds. komunikacji społecznej i rozwoju. Dziś jestem współodpowiedzialny za prowadzenie ogólnopolskiego programu dla wszystkich Orlików w Polsce”. Innym ciekawym przykładem tego jak upór i brak kompleksów może stać się zaczynem dużej zawodowej przygody jest Dominik Ebebenge, odpowiedzialny za kluczowe działania sportowe i organizacyjne warszawskiej Legii. Otóż ten niespełna trzydziestoletni człowiek przez długi czas zasypywał propozycjami zmian, działań i projektów skrzynki mailowe pracowników klubu. Ktoś w końcu zdecydował się z nim spotkać i tak stał się menadżerem czołowej sportowej marki w Polsce. Kontakty wyniesione z czasu nauki, otwarta głowa, brak dużych obaw, doświadczenie zdobyte w trakcie staży czy działania w organizacjach młodzieżowych czy pozarządowych to kapitał, który może pomóc nam w znalezieniu pracy. Polski sport się zmienia i wraz z tą zmianą poszukuje młodych ludzi, którzy dźwigną go na wyższy █ poziom.
Wielkie wietrzenie szatni Dali przykład siatkarze, jak odchodzić w glorii chwały. Poszukaliśmy zatem, czy w innych dyscyplinach nie przydałaby się wymiana pokoleniowa. Wnioski? Dinozaurów nie brakuje W założeniu to miał być tekst głównie o tym, ilu to polskich piłkarzy z reprezentacji powinno udać się na zasłużony odpoczynek od kadry po klęsce w meczu z Niemcami. A jednak – „Przegląd Sportowy” po nieoczekiwanej wygranej nazwał naszych kopaczy „legendarnymi”. I tu historia zatacza koło, bo ostatnio legendarni stali się siatkarze, mistrzowie świata. Obsypani złotem Wlazły czy Zagumny postanowili raz na zawsze zakończyć przygodę z kadrą, ustąpić młodszym. Zatem jednak po historycznym triumfie na Stadionie Narodowym w ich ślady mogłoby pójść kilku polskich piłkarzy, odejść w glorii chwały. Których?
Mila wieku
Na pierwszy ogień idzie ten, który strzelał cudowne bramki jeszcze w czasach Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski - ponad dekadę temu. Sebastian Mila, bo o nim mowa, w meczu z Niemcami miał jeden przebłysk, gdy kopnął piłkę lewą nogą w prawy róg bramki Neuera. 32-latek jest zarazem najstarszym piłkarzem w kadrze Nawałki. Złośliwi kibice, nie bacząc na czyste konto Wojciecha Szczęsnego, mogliby jeszcze wymienić dwóch piłkarzy biało-czerwonych, bez których nieporadności mecz z Niemcami nie miałby tej dramaturgii. Jakub Wawrzyniak (31 lat) oraz Łukasz Szukała (30 lat) też są w wieku, w którym reprezentacyjna emerytura nie jest niczym zaskakującym. Odczepmy się
:(
ta. Wśród koszykarzy, medalowa posucha trwa całe dziesięciolecia, ale i tu selekcja naturalna nie odbywa się płynnie, nie brakuje bowiem dinozaurów. W ostatnich eliminacjach do mistrzostw Europy (udanych zresztą) nie grał nasz jedynak z NBA, który jednak wraz z wiekiem wciąż nabiera umiejętności. Marcin Gortat, wyeliminowany został
jednak od piłkarzy i poszukajmy po innych, mniej lub bardziej popularnych dyscyplinach sportowych. Skoki? Tu nie ma wielkich kontrowersji przy doborze kadry, podobnie jak w lekkiej atletyce czy pływaniu, liczy się twardy wynik. Nikt zatem nie robi zamachu na Kamila Stocha, sugerując, że jego zejście ze sceny otworzyłoby szerzej wrota kariery dla młodszych. Jednak nie jest tajemnicą, że zawodnicy tacy jak Dawid Kubacki czy Stefan Hula raczej nie wyjdą poza poziom wiecznie „młodego, obiecującego” skoczka.
przez miliony dolarów a raczej ryzyko ich utraty w razie kontuzji. Co się ostało? Plejada około 30-letnich rozgrywających. Trio Skibniewski, Koszarek, Szubarga kieruje grą polskiej drużyny od kilku lat. Na eliminacje, w których trudno przepaść (w mistrzostwach grają aż 24 zespoły) to wystarcza. Na coś więcej – niekoniecznie. Tymczasem na dru-
Jeden ze swoich największych sukcesów, bramkę w meczu Polska-Niemcy, Sebastian Mila zaliczył raczej już u kresu kariery. Dzięki temu będzie mógł zejść ze sceny "niezwyciężony"
Pożółkłe „Złotka”
Jeśli o skakaniu mowa – weźmy znów tych, co skaczą do siatki. Tyle, że w wydaniu kobiecym. Czy po „Złotkach” trenera Niemczyckiego pozostały tylko zżółkłe okładki gazet? Po tym, jak w styczniu siatkarki z kretesem przegrały eliminacje do mistrzostw świata, taka teza jest uzasadniona. Ta, kolejna już porażka, wywiała na dobre z szatni większość doświadczonych (ale i mających najlepsze lata za sobą) zawodniczek. Ze starych, złotych czasów zostały jeszcze m.in. Izabela Bełcik i Elżbieta Skowrońska, ale na ich miejsce czyhają choćby 18-letnia Paulina Bałdyga czy 20-letnia Aleksandra Wójcik. Podobną sytuację mamy w męskiej piłce ręcznej, jednak tu mieszanka młodości i rutyny sprawdza się umiarkowanie, ale z ostateczną oceną poczekajmy do przyszłorocznych mistrzostw świa-
Dwóch 21-latków z Tarnowa zdecydowało się na nocny rajd po mieście. A konkretnie po miejskich kioskach. Przed interwencją policji zdążyli zaliczyć trzy, które sami „otwierali”. Może imponować konsekwencja złodziei, którzy za każdym razem wynosili tylko jeden rodzaju kioskowego asortymentu: kilkadziesiąt sztuk gazet. – Chcieliśmy sprawdzić, jak to jest podczas włamania – tłumaczyli na komisariacie. Teraz można o nich poczytać w gazetach.
Dołek po „Bibie”
W dołku są także koszykarki, które od czasów wygrania mistrzostw Europy w 1999 r. i 8. miejsca na igrzyskach w Sydney (2000 r.), staczają się po równi pochyłej. Tamtą drużynę ciągnęła środkowa Małgorzata Dydek, po niej pałeczkę przejęła skrzydłowa Agnieszka Bibrzycka. Efekty znamy, choć „Biba” przez lata była czołową koszykarką Europy, to gdy w zeszłym roku rezygnowała z kadry, światek sportu nie był zszokowany. W kadrze brakuje świeżej krwi, wciąż o jej być albo nie być decydują panie w sile wieku i po licznych kontuzjach. W jakich popularnych dyscyplinach panoszą się zatem młodzi, dając nadzieję na rychłe sukcesy? Zwykle tam, gdzie narodowe reprezentacje niebardzo się liczą na międzynarodowej arenie. W pływaniu, golfie czy curlingu. W tym ostatnim sporcie, preferującym doświadczonych zawodników, nasi mają przed sobą co najmniej 15 lat dalszej kariery. Jest zatem szansa, że i na lodzie kiedyś pokonamy Niem█ ców.
Zawodnicy tacy jak Dawid Kubacki czy Stefan Hula raczej nie wyjdą poza poziom wiecznie „młodego, obiecującego” skoczka
zawsze może być gorzej
59-letni mieszkaniec Kęt został zaczepiony przez kobietę, która zaoferowała mu sprzedaż… skarpet. Mężczyzna wyraził zainteresowanie zakupem ze względu na atrakcyjną cenę tego artykułu pierwszej potrzeby. Po chwili jednak kobieta oznajmiła, żeby zatrzymał sobie oferowany komplet skarpet darmo, bo ona musi już iść. Wsiadła do samochodu i pojechała. 59-latek zyskał skarpety, ale stracił portfel z 2 tys. zł. Puściła go w skarpetach, ale przynajmniej nowych.
gim planie wciąż czekają młodzi gniewni z rocznika 93’, nie tak dawni wicemistrzowie świata do lat 17. Karnowski, Ponitka, Michalak mają ambicje trafić na stałe nie tylko do NBA, ale i podstawowej piątki reprezentacji.
Włamywacz do domu w Adamowie nieco pomógł policji. Po wybiciu szyby i podstawieniu drabiny dostał się do środka pod nieobecność właścicieli. Potem już plan się nieco rozsypał… Relacja mundurowych: - Po wejściu do domu okazało się, że w jednym z pomieszczeń na podłodze znajdują się przygotowane do wyniesienia złodziejskie łupy, a obok nich śpi włamywacz. Zdaniem policjantów, mężczyzna może mieć związek z sześcioma innymi włamaniami
:)
z okolicy. Na pewno? Przecież tam nie zasypiał. 38-letni mieszkaniec Przasnysza ukradł ze sklepu osiem piw „Kasztelan”. Został na miejscu ukarany mandatem w wysokości 200 zł. Wychodząc ze sklepu mężczyzna ukradł zgrzewkę tym razem „Żubra”. Rachunek łączny za 12 piw: 400 zł. Jak w „Cocomo”.
Źródła: tarnowianin.com; epoznan.pl; tvkhd.pl; infoprzasnysz.com
foto wikipedia.org
absolwent UW i SGH, specjalista od marketingu sportowego
Dla większości z nas sport to styl życia, hobby, zainteresowanie wypełniające czas wolny od nauki i pracy. To wspólne spędzanie czasu z przyjaciółmi, wizyty na stadionach i halach sportowych, zawalone zaliczenia i sprawdziany, bo przecież była „pucharowa środa”, albo zarwane noce, by zobaczyć końcówkę sezonu w NBA lub finały igrzysk z udziałem naszych reprezentantów. Ale czy sport może stać się naszym źródłem utrzymania? Tak. Choć nie jest to proste.
foto wikipedia.org
Mikołaj Różycki
sport
16
finisz
lekcja zalewskiego
Zostaną knieje
igor zalewski
felietonista
Najnowsze badania nie pozostawiają złudzeń: do roku 2030 wszyscy Polacy wyjadą z Polski. Kraj zostanie opanowany przez wilki, kuny i jenoty. Cofniemy się w czasy sprzed Mieszka I. Zdaje się, że w Polsce nikt już nie chce mieszkać. Trochę to słabo, zważywszy na sporą liczbę powstań wywołanych przez naszych przodków, właśnie po to, żeby w Polsce można było mieszkać. Ale z trendami nie ma co dyskutować. Jeszcze dekadę temu wydawało się, że ktoś zostanie. W końcu jest nas prawie 40 milionów, nie w kij pierdział. Ale przez 10 lat sporo się zmieniło. Nawet niepełnosprawni umysłowo nie chcą tu zostawać. Nawet narodowcy z mieczem Chrobrego w klapie po kryjomu pakują walizy w przerwach między patriotycznymi demonstracjami i paleniem wozów TVN-u. Nawet Jarosław Kaczyński, po tym, jak porządzi trochę
jako premier, zamierza spędzić jesień życia w londyńskiej kawiarni, zarabiając jako barista. Wielodzietni zmykają do Irlandii, bo tam im płacą za każdy kolejny tuzin pociech. Biznesmeni do Mona-
było ginąć za ojczyznę, gdyby zamierzał najechać ją Putin. To mit, że wyjeżdżają młodzi. Emeryci też. Gorączkowo wyszukują krajów, w którym kolejka do lekarza-specjalisty jest krótsza niż w ojczyź-
ostatnio jakby się rozwiązują. Nie tylko wszyscy stąd wyjeżdżają, ale jeszcze nikt nie chce tu wracać. Cytując klasyka: coś pękło, coś się zmieniło. Przyznam, że mój stosunek do emigracji troszkę ewoluuje. Parę lat temu sądziłem, że to nor ma lne zjawisko, któr y m nie na leż y się przejmować. Od tego jest św iat, żeby się trochę po nim pokręcić. A jak jak iś jego kawałek się spodoba – cóż, można ta m zostać i być szczęśliwym. To zwyczajne i powinno tak być. Bardzo chciałbym tak nadal uważać, ale trochę mnie martwi wizja starości spędzanej w opustoszałym kraju, zarośniętym całkiem świeżą pusz-
Trochę mnie martwi wizja starości spędzanej w opustoszałym kraju, zarośniętym całkiem świeżą puszczą, po której cwałują żubry co i innych rajów podatkowych. Prawdziwi patrioci do Chicago, bo tam jest bardziej patriotycznie niż nad Wisłą. Niepatrioci spieprzają gdzie mogą, byle tylko nie trzeba
nie i okazuje się, że warunek ten spełniają prawie wszystkie kraje świata, z wyjątkiem tych, w których nie ma lekarzy specjalistów. Chłopi niby są przywiązani do ziemi, ale…
czą, po której cwałują żubry i tury. Lubię naturę, ale bez przesady. Pogadałbym chętnie od czasu do czasu z kimś innym niż rzymski kupiec wędrujący po bursztyn nad Bałtyk. Niestety, wiele wskazuje na to, że będę miał za towarzystwo osobę, z której ust od dekady nie padło żadne sensowne i ciekawe zdanie. Żeby było jasne – nie mam na myśli mojej żony, lecz samego siebie. Wszyscy inni – jak wskazują badania socjologiczne oraz rozmowy ze znajomymi, a także ludźmi, których zupełnie nie znam – stracili potrzebę życia w Polsce. Owszem, zawsze lepiej było gdzie indziej, ale dopiero teraz cały naród w yciąga z tego wniosek. Dziwnie się to plecie: kiedyś ci, którzy musieli stąd wyjechać, całe życie marzyli o powrocie. Teraz ci, którzy jeszcze tu siedzą, cały czas marzą o wyjeździe. Coś się zmieniło i to bardzo. Ale █ kiedy? I co właściwie?
KRAKOWSKIE PRZEDMIEŚCIE 64 i@trzeciawaza.pl, 531 531 651
ZJAZD DLA STUDENTÓW #z waż
ną leg
LUNC H 14,95
ŚNIAD ANIE + K 10,00 AWA
w tygo
itymac
ją stud
dniu p
encką
rzyjdź
do nas
-20%
#wyłą
czamy
lunch
i śniad
ania
na dob
re jedz enie kend z aprasz amy n a befo re par t
w wee
y