Koncept nr 85

Page 1

ROZMOWY Z PODCASTU #TOSIĘNADAJE S. 12–13

I CO JA ROBIĘ TU, CO TY TUTAJ ROBISZ? Wywiad z liderem Elektrycznych Gitar

KIEDY NIE MOŻESZ PRACOWAĆ ZDALNIE ISSN 2450-7512 nr 85 STYCZEŃ 2021

Jak wykorzystać przymusowy pobyt w domu?

W TYM ROKU SCHUDNĘ! O mądrej realizacji postanowień


mockup: www.anthonyboyd.graphics

Karol Jędruszek

Największy projekt edukacyjny

zrealizowany w trakcie pandemii!

O R G A N I Z AT O R

2 styczeń 2021

Ponad 600 uczniów, 3000 godzin szkoleniowych, 25 klas – to wynik #CzasNaWiedzę, czyli pierwszego projektu edukacyjnego stworzonego przez Klub Lidera Rzeczypospolitej i dedykowanego uczniom szkół średnich.

W Polsce obowiązuje zakaz używania przez osoby niebędące policjantami munduru policyjnego oraz jego części. Zakaz ten obejmuje również taki ubiór jak: bluza ćwiczebna, koszulka z krótkimi i długimi rękawami z napisem „Policja”. Regulacje prawne znajdują się w Rozporządzeniu Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z dnia 13 maja 2004r.

PRAWO

Czy można założyć koszulkę z napisem „Policja”?

Rozwój to nawyk

Rozwój polega na regularnym przypominaniu. Aby efekty naszego treningu były trwałe, ważne jest, byśmy regularnie przypominali sobie zdobytą wiedzę. Dobrym pomysłem są sesje przypominające organizowane jakiś czas po szkoleniu bądź treningu.

Czym jest współczynnik Giniego? Współczynnik Giniego to najpopularniejszy wskaźnik określający nierówności społeczne na podstawie nierówności w dochodach danego społeczeństwa. Czym wyższa wartość wskaźnika, tym nierówności w dochodach są większe. W Polsce wartość wskaźnika w 2018 roku wyniosła 27,8, podobnie jak w Danii. Wyższą wartość wskaźnika w UE mają m.in. Francja, Portugalia czy Hiszpania.

W S PA R C I E

PAT R O N AT H O N O R OW Y

PAT R O N AT M E D I A L N Y

PRZEDSIĘBIORCZOŚĆ

KOMPETENCJE MIĘKKIE

– Celem powstania projektu było zapoznanie uczniów z czymś, czego brakuje w programie lekcyjnym, a dodatkowo otworzenie szansy na zdobycie nowych zainteresowań. Ogromną zaletą jest to, że w role nauczycieli wcielają się osoby niewiele starsze od samych słuchaczy, co ułatwia przyswajanie wiedzy. Dodatkową zachętą jest to, że uczniowie, którzy najaktywniej biorą udział w zajęciach, mogą zdobyć nagrody o sporej wartości np. iPada – komentuje Karol Jędruszek, twórca projektu #CzasNaWiedzę. Mimo pandemii projekt ruszył z kopyta. Prelegentom niestraszne były warunki online, a dzięki kreatywności i odpowiedniemu przygotowaniu technologicznemu zrobili bardzo duże wrażenie na uczniach. Na cykl edukacyjny składają się trzy lekcje: podstawy przedsiębiorczości, prawa i kompetencji miękkich, każda z nich trwa 45 minut. W trakcie prelekcji poruszane są aspekty, których nie zawiera program nauczania w szkole średniej. Projekt wspierany jest przez honorowy patronat Ministra Edukacji Narodowej, wsparcie Fundacji Agencji Rozwoju Przemysłu, a także patronat medialny magazynu akademickiego „Koncept”. Organizatorzy zapewniają, że nie chcą zwalniać tempa i w kolejnym semestrze przygotowują się do przeprowadzenia jeszcze większej liczby zajęć.


Aleksandra Klimkowska

„Koncept” magazyn akademicki Wydawca: Fundacja Inicjatyw Młodzieżowych Adres: ul. Solec 81b; lok. 73A, 00-382 Warszawa Strona: www.fim.edu.pl www.magazynkoncept.pl E-mail: redakcja@gazetakoncept.pl

Karmić (się) słowem czywiście, że zastanawiałam się od dawna, czego Wam życzyć na 2021 rok. Motywacji do działania? Systematycznej nauki? Wypracowania wymarzonej sylwetki? Wiecie, że około 40% Polaków robi postanowienia noworoczne? Ciekawe, ile z nich zostanie zrealizowanych tym razem. W końcu: nowy rok, nowi my! Brzmi znajomo? Stwierdziłam, że chcę Wam życzyć czegoś oczywistego, absolutnie podstawowego, z czym – jak się okazuje – jako społeczeństwo często mamy problem. Mowa o efektywnej komunikacji. Ile razy coś sobie wyobraziliście, bo nie chcieliście po prostu dopytać drugiej osoby o nurtującą Was kwestię? Ile razy w Waszych głowach kłębiły się czarne scenariusze, a po rozmowie okazało się, że między rozmówcami doszło do absolutnie niezamierzonego nieporozumienia? I – jasne – możecie teraz powiedzieć, że nie chcecie być jak te osoby na memach, które dopytują o coś trzy razy, więc na niedosłyszane pytanie „Co chcesz zjeść?” wolą odpowiedzieć „Tak”, niż zapytać po raz kolejny: „Czy możesz powtórzyć?”. Nie macie wrażenia, że trochę się gubimy w tym świecie online? Pomyślcie o młodszych uczniach. Często jedynym kontaktem, jaki mają ze swoimi rówieśnikami, jest ten na lekcjach zdalnych. Czy w czasie przerw z za-

O

angażowaniem dyskutują o tym, jakie mają kanapki, w jakiej grze wbili kolejny poziom albo czy spotkają się po szkole na wieczorze filmowym? Nie wydaje mi, choć – jak każdy człowiek na tym świecie – mogę się mylić. Bardzo lubię myśl, że język powstał po to, żeby pomagać ludziom. Właśnie po to wymyślono te wszystkie zasady, ortografię, składnię, interpunkcję – żebyśmy mogli się porozumiewać, rozmawiać ze sobą, wzajemnie karmić słowami. Nie zapomnę, jak dr hab. Tomasz Piekot na zajęciach powiedział: „Dzieci trzeba kąpać w słowie”. Chodzi o to, żeby nie kazać pociechom np. wychodzić z pokoju, w którym rozmawiają dorośli. Im więcej różnych słów dzieci słyszą, tym później ich umiejętności komunikacyjne są lepsze. A jak to jest z dorosłymi? Czy nas już to nie dotyczy? To tak jak z emocjami – z tego się nie wyrasta, potrzeby pozostają te same. Ostatnio usłyszałam mniej więcej takie przemyślenia: „Aleksandro, muszę ci się przyznać, że stereotypowo założyłam, że film i audycja będą ciekawsze niż tekst. Słowami jest trudniej przekonać, czytelnik musi sobie wyobrazić wszystko sam. Jak bardzo się myliłam! Artykuł skradł moje serce, autor słowami wymalował piękne obrazki w mojej głowie”. I tego, drodzy Czytelnicy, Wam życzę. Mówienia, słuchania, komunikowania się. Po prostu – smacznego wzajemnego karmienia się słowami w nowym roku. A cała nasza redakcja dokona wszelkich starań, żeby Wam to zadanie umilić.

Redakcja: Aleksandra Klimkowska (red. nacz.), Dominika Palcar, Wiktor Świetlik, Hubert Kowalski, Patryk Kijanka, Kamil Kijanka, Karolina Chruścicka, Magdalena Maciejewska, Jakub Greloff, Mateusz Kuczmierowski i inni Projekt, skład i łamanie: Henryk Prokop Korekta: Aleksandra Klimkowska Media i dystrybucja: Karol Jędruszek Aby poznać ofertę reklamową, prosimy o kontakt pod adresem: redakcja@gazetakoncept.pl Chcesz dystrybuować „Koncept” na swojej uczelni? -> PISZ: redakcja@gazetakoncept.pl

ZNAJDŹ NAS: @MagazynKoncept @FundacjaFIM

Sfinansowano przez Narodowy Instytut Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego ze środków Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018–2030.

@magazynkoncept /fundacja inicjatyw mlodziezowych

koncept 3


Spis treści 2 // CZAS NA WIEDZĘ

Największy projekt edukacyjny zrealizowany w trakcie pandemii!

17 // AKADEMICKI KONKURS RETORYCZNY

Czy łatwo mówić przez dwie minuty?

Karol Jędruszek

3 // NA POCZĄTEK

6–7

Karmić (się) słowem Aleksandra Klimkowska

5 // ROZWÓJ OSOBISTY

Nadchodzi książkowa apokalipsa? Magdalena Maciejewska

Dlaczego warto czytać poezję? Mariusz Białkowski

Nowy rok. Nowy ja?

Recenzje

Maja Polak

Mateusz Kuczmierowski

6–7 // WYWIAD NUMERU

22–23 // Z KLUBEM W POLSKĘ

Z Jakubem Sienkiewiczem rozmawia Kamil Kijanka

Pomorski Oddział Klubu Lidera Rzeczypospilitej

I co ja robię tu, co ty tutaj robisz

8 // ŚWIAT

18–21

18–21 // KULTURA

Kolumbijski szmaragd na mapie świata Patryk Kijanka

9 // SPOŁECZEŃSTWO Dylemat społeczny? Tomasz Rykaczewski

10–11 // TEMAT NUMERU

Łódzka brać studencka w eterze

Pomorskie oczami KLRP

24 // ZARZĄDZANIE Sztuka feedbacku Wojciech Jędral

25 // SPORT

Z Wisły Płock do Indii Kamil Kijanka

26–27 // ZDROWIE

Od tego roku już na pewno będę dbać o swoje zdrowie Karolina Chruścicka

Kamil Kijanka

12–13// TO SIĘ NADAJE

22–23

28–29 // HISTORIA

Swoje kochać, cudze szanować

Lordofon

Hubert Kowalski

Mateusz Szymkowiak

Starożytność – ciekawostki i mało znane fakty

Aleksandra Klimkowska

Ewelina Makoś

14–16 // KARIERA ZAWODOWA

Kiedy nie możesz pracować zdalnie Igor Subocz

E-commerce w dobie pandemii Igor Subocz

Jakie wymagania niesie ze sobą praca w dużej korporacji? Patryk Kijanka

26–27 4 styczeń 2021

30 // FELIETON

Będąc młodym intelektualistą Jakub Greloff

31 // FELIETON

Dzieje jednego przycisku Wiktor Świetlik


Każda lawina zaczyna się od płatka śniegu. Maja Polak

Nowy rok.

Nowy ja?

Ile razy powtarzasz sobie „To nowy rok. Wszystko się teraz zmieni. Będę ćwiczyć, przejdę na dietę, przeczytam jedną książkę tygodniowo”? Ile z tych planów przetrwało dłużej niż kwartał? Ile z nich przetrwało choćby do końca stycznia? EFEKT KULI ŚNIEŻNEJ

Postanowienia noworoczne mają tę jedną złą cechę, która nie pozwala ich dotrzymać – nie są konkretne. Aby zmienić nawyki, najlepszym, co możesz zrobić, jest wybranie metody małych kroków. Jeśli zwyczajowo każdego ostatniego dnia roku postanawiasz, że w następnym roku schudniesz, ale nie precyzujesz, ile i w jaki sposób, prawdopodobnie nie osiągniesz pożądanego efektu. Przemyśl swój cel i zacznij powoli. Przestań jeść słone przekąski

Każda zmiana ma początek, składa się z etapów, przechodzi swoje małe i duże kryzysy. i zacznij liczyć kalorie. Nie musisz w styczniu schudnąć 10 kg, żeby udowodnić sobie, że trzymasz się postanowień. Nie musisz codziennie jeść sałatek i pić tylko zdrowych, zielonych koktajli, żeby pokazać, że od dzisiaj jesteś na diecie i właśnie zmieniasz całe swoje życie. Każda zmiana ma początek, składa się z etapów, przechodzi swoje małe i duże kryzysy. Rozpisz plan odchudzania, zmieniaj nawyki powoli i cierpliwie czekaj na pierwsze efekty. Jeśli je zobaczysz, łatwiej będzie wytrwać w choćby najtrudniejszym postanowieniu. Znajdź osobę, która będzie Cię wspierać. Chodź na jogę z koleżanką, umów się na koszykówkę z kolegami. Tak samo potraktuj czytanie książek, naukę języka czy nowe hobby. Zapisz się na siłownię

raz w tygodniu. W lutym pojawiaj się na zajęciach sportowych już 2 lub 3 razy. Postanowienie, że od 1 stycznia będziesz codziennie pocić się na bieżni, chociaż nie znosisz biegać, tylko zniechęci Cię do założenia sportowych butów i wizyty na siłowni.

DOCENIAJ SIEBIE

Jeśli codziennie, patrząc na siebie w lustrze, widzisz tylko nadprogramowe kilogramy, skontaktuj się z dietetykiem. Ustalcie zdrowy i realny do zrealizowania plan odchudzania. Pamiętaj, że nie osiągniesz zamierzonego wyniku od razu. Na efekty, które zauważą twoi przyjaciele czy rodzina, czeka się co najmniej kilka tygodni, i to właśnie ten pierwszy okres spełniania postanowień będzie najtrudniejszy. Nie oceniaj się zbyt surowo i doceniaj każde małe osiągnięcie, każdy zrzucony kilogram, każdą wizytę na siłowni, nawet tę najkrótszą. Do wielu osób przemawia sporządzanie listy, grafiku czy planu. Powieś na lodówce kalendarz i odhaczaj każdy dzień bez słodyczy, każdy wieczór spędzony na czytaniu nowej książki, każdą sesję ćwiczeń czy przebiegnięty kilometr. Jeśli codziennie rano, sięgając po coś na śniadanie, zobaczysz na drzwiach lodówki plan wypełniony małymi sukcesami, łatwiej będzie Ci zachować optymizm i silną wolę. Dołącz do grupy, która ma identyczne cele. Mnóstwo ludzi dzieli się w internecie swoimi doświadczeniami, a naprawdę wielu

z nich ma takie same postanowienia noworoczne jak Ty.

POZWALAJ SOBIE NA PORAŻKI

Pamiętaj, że nie musisz być w każdej minucie ideałem. Pozwól sobie czasami na zjedzenie hamburgera, wypicie coli, zrezygnowanie z wieczornego treningu. Każdy ma prawo do gorszego dnia, do jesiennej chandry, do słodkiego leniuchowania. Pamiętaj jednak, aby jeden dzień nie przeobraził się w tydzień, a później miesiąc. Chwile słabości są jak najbardziej dozwolone, ale powinny pozostać chwilami. Zaznacz zjedzoną tabliczkę czekolady czy dzień spędzony na oglądaniu seriali w swoim kalendarzu. Nie udawaj, że trzymasz się planu w każdej minucie, jesteś tylko człowiekiem. Taki czerwony wykrzyknik po wielu sukcesach sprawi, że będziesz kontynuować dobrą passę i wrócisz na dobrą drogę. Najłatwiej oszukać samego siebie, tylko po co? W ostateczności jesteś jednocześnie swoją największą szansą i największą przeszkodą.

Chwile słabości są jak najbardziej dozwolone, ale powinny pozostać chwilami. Nie przebiegnie się od razu maratonu, jeśli nigdy się nie biegało, ale warto dać sobie czas, by metodą małych kroków móc z dumą za rok spojrzeć sobie w oczy i powiedzieć „Dałem/dałam radę!”. koncept 5


Kamil Kijanka

Muzyka i medycyna – razem dla dobra ludzkości! Rozmowa z Jakubem Sienkiewiczem, liderem Elektrycznych Gitar

I co ja robię tu,

co ty tutaj robisz

Elektryczne Gitary to zespół, którego specjalnie przedstawiać nie trzeba. Trzydzieści lat na scenie, wiele znanych i lubianych piosenek, takich jak „Co ty tutaj robisz” czy „Jestem z miasta”. W kwietniu grupa przypomniała o sobie dziesiątym albumem studyjnym, zatytułowanym po prostu „2020”. Lider Elektrycznych Gitar Jakub Sienkiewicz opowiedział nam o najnowszym albumie, najbliższych planach i łączeniu praktyki lekarskiej z karierą muzyczną.

fot. Silar / Wikipedia

Kamil Kijanka: Z Elektrycznymi Gitarami jest Pan związany od ponad trzydziestu lat. Przeczytałem, że do muzykowania na poważnie skłoniły Pana... problemy finansowe. Czy mógłby Pan opowiedzieć, jak to się zaczęło? Jakub Sienkiewicz: W latach 1987–89 razem z Piotrem Łojkiem i Rafałem Kwaśniewskim aranżowaliśmy piosenki z mojego repertuaru, które zbierały się już przez jakieś 10 lat do wykonywania przez zespół bigbitowy. W 1990 roku zrobiliśmy z tego demo, a koledzy zanieśli nagrania do radia. Wtedy się zaczęło. A co do rzekomych problemów finansowych, to było zupełnie odwrotnie. Pracowałem już kilka lat w szpitalu i widziałem, jak obrzydliwie wysokie pensje mają profesorowie i docenci. Pomyślałem, że to nie dla mnie. Wolałem zostać biednym grajkiem rockowym niż jakimś bogatym docentem i zdecydowałem się założyć zespół. Czytałem, że nie lubi Pan mieszania spraw lekarskich i estradowych, ale zaryzykuję. Czuje się Pan bardziej lekarzem czy muzykiem? Czy takie dzielenie nie wchodzi w grę? Sprawy lekarskie i estradowe często się u mnie mieszały. Na przykład łatwiej mi było o sponsorowanie przez firmy farmaceutyczne 6 styczeń 2021

badań lub wyjazdów na konferencje, ponieważ byłem znany z estrady. Wielokrotnie też załatwiłem sobie występ w części artystycznej sympozjum, bo znałem środowisko lekarskie. Mój menadżer dyktował często rozgłośniom terminy wywiadów, a organizatorom terminy występów, powołując się na to, że muszę zdążyć na dyżur lub inne podobne bzdury. Zatem można powiedzieć: muzyka i medycyna – razem dla dobra ludzkości! Ile razy zdarzyło się Panu pomyśleć „Nie dam rady – albo jedno, albo drugie”? Oczywiście były takie przebłyski, ale nigdy się im nie dawałem. Wmawiałem sobie, że pękanie jest dla mięczaków. Jestem supermanem i dam radę. Jestem dwuzawodowcem, a jak zechcę, to będę nawet trzy-, cztero- i dziesięciozawodowcem. Podobnie w życiu osobistym. Uważałem, że stać mnie na dwie lub trzy rodziny i domy. Po 25 latach takiego podejścia trafiłem na terapię psychiatryczną. Teraz siedzę w ogródku pod kocykiem i nie ruszam się z domu. Czy właśnie tego typu myśli towarzyszyły Panu podczas tworzenia utworu zatytułowanego „Co ty tutaj robisz” z albumu „Na krzywy ryj”?


To bardzo osobista piosenka. W połowie lat dziewięćdziesiątych, gdy pracowałem w swojej macierzystej klinice, pytanie „co ja tu jeszcze robię” pojawiało się bardzo często w mojej głowie. Oczywiście nie miałem racji. Później pracowałem jeszcze w kilku innych miejscach i nigdzie nie było już tak dobrze.

co robię w Elektrycznych Gitarach. Bardzo cenię je za oryginalny dobór instrumentów, czyli mandolinę i pianino. Za piękne wokale i repertuar, który budzi najgłębsze emocje. Bardzo mnie zaskoczyły. Nie spodziewałem się, że znajdą tak liczną własną widownię w tych czasach. Jestem ich fanem i mocno im kibicuję.

Czy kiedy pacjenci Pana rozpoznają i poproszą np. autograf, to działa to Panu po tylu latach na nerwy czy wręcz przeciwnie? Chętnie daję autografy moim pacjentom, kiedy o nie proszą. Zwracam uwagę, jakie płyty, kasety lub książki mi podsuwają. Przy okazji podpytuję, gdzie mnie słyszeli – w jakich rozgłośniach i audycjach. W ten sposób mam poczucie, że monitoruję emisje moich utworów w całym kraju.

A czy jest szansa na jakieś wspólne występy? Kasia i Jacek akompaniowali mi kilka razy na scenie, ale kiedy tylko ich pierwsza formacja Hollow Quartet zaczęła być bardziej rozpoznawalna, zrezygnowaliśmy ze wspól-

Rok 2020 przyniósł sporo atrakcji, przede wszystkim negatywnych. Nie dziwi więc ani tytuł ostatniej płyty, ani przesłanie zawarte w utworach. Nie będzie surowców, sami dążymy do podziałów, wyjścia z Unii... Płyta „2020” zawiera jednak muzykę rozrywkową. Tematy poważne, nawet jeśli się pojawiają, są podane lekko, w oprawie electro-pop. Jak zwykle w naszych programach. Przesłanie ostatnich piosenek Elektrycznych Gitar jest następujące: im prędzej skończą się paliwa kopalne, tym lepiej. Żegnamy Wielką Brytanię z Unii Europejskiej, nie będziemy za nią tęsknić. Ludzie chcą wojny. Wolność jest straszna. Najlepiej się do trumny położyć i marzyć o podróżach. Nie patrzeć na kobiety i kochać je wszystkie równo. Oglądać seriale o superbohaterach lub kryminały. To teraz trochę powspominajmy. Utwory grupy wykorzystano m.in. w kultowej serii „Kiler” i „Kiler-ów 2-óch”. Jak do tego doszło i jak Pan wspomina ten czas? Rok 1997. Straszna powódź na Śląsku i Opolszczyźnie. Ogromne straty, ludzkie tragedie. Środowisko filmowe i branża muzyki rozrywkowej uznały, że trzeba dostarczyć społeczeństwu rozrywki, czyli komedii i muzyki rockowej. Spotkaliśmy się z Juliuszem Machulskim w hipermarkecie. Ja jadłem pizzę, a on przechodził obok. Pyta mnie: „Co tak siedzisz na widoku? Nikt cię nie zaczepia?”. Mówię, że nikt mnie nie poznaje, bo nie jestem znany. No to, mówi, zróbmy coś razem – film i muzykę, to będziesz znany. Zgodziłem się, bo sława była dla mnie zawsze najważniejsza i poszedłem pisać piosenki. Tydzień później wszystko było gotowe. Nie ma to jak odpowiednia motywacja. Nie sposób nie wspomnieć o Kwiecie Jabłoni. Zapewne musi Pan czuć dumę, że dzieci podążyły śladami ojca. Czuję ogromną dumę. Zwłaszcza, że znalazły swoją własną drogę i nie powielały tego,

Sława była dla mnie zawsze najważniejsza i poszedłem pisać piosenki. nego pojawiania się na estradzie. Nie chcieliśmy, żeby opinia publiczna sądziła, że w jakikolwiek sposób ich faworyzuję i ułatwiam im drogę do występów. Zdradziliśmy ten fakt dopiero później, kiedy uznaliśmy, że nie ma sensu już tego dalej ukrywać. Na szczęście zdążyli sami znaleźć swoją ścieżkę i o jakimkolwiek domniemanym wsparciu z mojej strony nie mogło być już mowy. Czy podczas tworzenia kolejnego albumu myślą Panowie o stworzeniu przeboju na miarę „Dzieci wybiegły” czy „Jestem z miasta”? Czy podczas procesu tworzenia zespół nie zaprząta sobie głowy takimi sprawami? Zawsze jest taka nadzieja, że piosenki będą popularne. Nawet jeśli jej wprost nie wyrażamy, to pragnienie posiadania kolejnego hitu jest gdzieś z tyłu głowy. A co do wyboru na płytę, to najpierw jest autocenzura. Odrzucamy część napisanych przez siebie piosenek, żeby się nie kompromitować. Potem następuje selekcja w puli utworów, które prezentujemy sobie nawzajem w zespole. Następnie menadżer mówi: „Panowie, to jest do d... niepodobne” i zniechęca nas do połowy nowego repertuaru, a na końcu wydawca wybiera to, co według niego się sprzeda. Skutek jest taki, że od 20 lat radio nie nadaje naszych nowych nagrań. Wybiegnijmy troszkę w przyszłość. Czasy są mało optymistyczne, ale trzeba wierzyć, że będzie lepiej. Będzie np. „Wielka radość” na 30-lecie debiutanckiego albumu? Widzę, że mała scena się obroniła, mimo nietypowych czasów epidemii. A ja jestem zainteresowany głównie właśnie taką sceną piosenki artystycznej. To dla mnie powrót do formuły, w której działałem w latach 80. Nie liczę na dalszą współpracę z Elektrycznymi Gitarami, szczególnie w czasach, kiedy może brakować pieniędzy na duże imprezy. Poza tym w okolicach 60. roku życia już nie wypada mi uprawiać rockandrolla. koncept 7


Kolumbijski szmaragd na mapie świata Kolumbia to kraj słynący ze szmaragdów. Niewątpliwie zachwyca swoją egzotyką, krajobrazami i kolorami zdobiącymi urokliwe uliczki. To w tym państwie możemy spróbować kawy uznawanej za najlepszą na świecie.

H

asło promujące krajową turystykę brzmi: „Kolumbia. Jedyne ryzyko polega na tym, że będziesz chciał tutaj zostać”. Z drugiej strony trzeba uczciwie przyznać, że ze względów bezpieczeństwa wielu turystów zwyczajnie obawia się podróży do tego miejsca. Mimo że społeczeństwo od lat próbuje usilnie walczyć ze stereotypami, to w świadomości wielu ludzi Kolumbia egzystuje do dziś jako miejsce związane z Pablo Escobarem. A jaka jest naprawdę? Postanowiłem zapytać o to Kolumbijczyka, którego los zaprowadził do Polski. Nexus Gracia jest obecnie nauczycielem języka hiszpańskiego w przedszkolu, a także studentem marketingu międzynarodowego na Uniwersytecie Łódzkim. Od dwóch lat mieszka w Polsce. Z zamiłowania jest muzykiem grającym na fortepianie, skrzypcach i perkusji. Tak opowiada

bardziej globalnych, jak pop, muzyka rych musisz wiedzieć wcześniej, by klasyczna, a ostatnio także reggae. uniknąć kłopotów. Mam tu na myśli Ciekawe są także spostrzechociażby centrum w Bogocie lub jej żenia Nexusa dotyczące życia południową część. Jednak sądzę, że w Polsce oraz cech, które w jego nie jest aż tak strasznie, jak jest to odczuciu odróżniają nas od Kopokazywane w filmach lub mediach. lumbijczyków: Czasami potrzebujesz tylko dobrego Z początku miałem poczucie, przewodnika, który pokaże wszystże wasz język składa się jedynie kie dobre miejsca, wtedy nie odczuz kombinacji dźwięków obejmująjesz żadnego ryzyka. To może być cych „sz” i „cz” (śmiech). Mam wrażenie, że rzadko Jak w każdym innym kraju możesz uśmiechacie się do siebie, spotkać dobrych i złych ludzi. często wasze twarze mają smutny wyraz. W nocy polskie ulice zazwyczaj są puste przyjaciel albo ktoś z jego rodziny. i nie tętnią życiem, co w Kolumbii Jak w każdym innym kraju możesz byłoby nie do pomyślenia! Muszę spotkać dobrych i złych ludzi, ale za to przyznać, że uwielbiam wasz w moim odczuciu zdecydowana więktransport publiczny, ponieważ jest szość Kolumbijczyków jest serdeczna dobrze zaplanowany, dzięki czei zawsze chętna do pomocy. mu można zorganizować podróż. Co sprawia, że Kolumbia jest Zabrzmi to dość zabawnie, ale nie aż tak wyjątkowym miejscem dla cierpię upałów, dlatego bardzo lubię podróżników? zimę w Polsce i podoba Niesamowite jest to, że przeLubimy dobrą zabawę – poznałem wielu mi się, kiedy pada śnieg! plata się w niej wiele cudów natury gruncie rzeczy myślę jednocześnie. Podróżnicy mogą świetnych Polaków, którzy nie ustępowali W jednak, że nasze kraje są natknąć się tu zarówno na pustynie, pod tym względem Latynosom. podobne pod względem jak i góry skute lodem. Warto pawartości, które wyznajemiętać, że Kolumbia posiada dostęp o kolumbijskiej mentalności: my ze względu na religijność. Ponaddo dwóch oceanów – Spokojnego Powszechnie znany jest fakt, że to, na samym końcu, równie mocno i Atlantyckiego, ponieważ Morze jesteśmy najszczęśliwszym pańlubimy dobrą zabawę – poznałem Karaibskie stanowi także jego część. stwem na świecie, a ilekroć zobaczysz wielu świetnych Polaków, którzy To wszystko sprawia, że można tu uśmiechającego się Kolumbijczyka, nie ustępowali pod tym względem podziwiać naprawdę spektakularne to musisz być świadomy, że nosimy Latynosom (śmiech). Żyje mi się tu krajobrazy. Jeśli dodamy do tego to w naszym DNA. Ponadto kochamy bardzo dobrze i chciałbym tu zostać. jeszcze amazońską puszczę, karamuzykę, kilkoro znanych na całym Czy Kolumbia jest bezpiecznym ibskie, rajskie plaże czy urokliwe świecie artystów pochodzi z Kolummiejscem do odbycia podróży? wyspy, to okaże się, że nie będzie bii i odnosi sukcesy w wielu gatunNiestety, jak prawie w każdym przesadą stwierdzenie, iż moje pańkach, zarówno typowo tradycyjnych, kraju trzeciego świata, istnieją niestwo posiada najlepsze położenie jak Vallenato czy Cumbia oraz bezpieczne miejsca lub strefy, o któgeograficzne na świecie. 8 styczeń 2021


Tomasz Rykaczewski

Dylemat społeczny? Rewolucja technologiczna, globalizacja i wszechobecny dostęp do internetu pozwoliły nam zdobyć coś, co jeszcze pokoleniu naszych rodziców wydawało się tylko marzeniem.

E

ra informacji dostarcza nam na bieżąco wszystkie ważne wiadomości z każdego zakątka świata, możemy dyskutować z ludźmi z każdego kraju na żywo, odnosząc się do zdarzeń w każdym miejscu na ziemi. Ta niesamowita użyteczność jest znakiem naszych czasów. Motorem napędowym były potężne korporacje technologiczne, takie jak Google, Facebook, Twitter czy Instagram, które to opanowały naszą aktywność w sieci i dały potężne narzędzia praktycznie za darmo. Kto wyobraża sobie obecnie prowadzenie organizacji bez fanpage’a, komunikacji z bliskimi bez Messengera, dzielenia się swoimi wakacjami i aktywnością bez fotorelacji czy też szukania ciekawej pracy bez profesjonalnego konta zawodowego w sieci?

NIE MA NIC ZA DARMO

Po pierwsze powinno nas zastanowić, czemu wspomniane firmy udostępniły nam tak potężne narzędzia całkowicie bezpłatnie, a mimo to są najbardziej rentownymi i najbogatszymi korporacjami na świecie. Ekonomia jasno mówi, że nie ma nic za darmo, a „jeśli nie płacimy za produkt, znaczy, że sami nim jesteśmy”. Zatem zgodnie z tymi zasadami, trzeba zwrócić uwagę na to, co najcenniejszego sami oddajemy tym firmom – nasz czas. Zastanówmy się, ile czasu poświęcamy dziennie na aktywność w social mediach, jak długo patrzy-

my w ekran i jak często odrywa nas to od bieżących zadań. Jednym z głównych celów modeli biznesowych technologicznych gigantów jest zdobycie naszego zaangażowania i aktywności. Dzięki temu są one w stanie ciągle proponować nam oferty swoich reklamodawców, czyli prawdziwych klientów. Kolejną rzeczą, jaką sami chętnie się dzielimy, są nasze informacje i upodobania. Udzielając się w konkretnych obszarach tematycznych i publikując treści, czasami bez udziału świadomości, dajemy całkowicie za darmo social mediom nasz profil osobowy i emocjonalny. Nikt w obecnych czasach nie zna nas lepiej niż właśnie te korporacje. To one wiedzą na bieżąco, co tak naprawdę nas interesuje, co lubimy, a co nie, jakie mamy preferencje i wiele więcej, co w realnym świecie czasami udaje się zataić przed najbliższymi. Dzięki temu są w stanie bez przerwy oferować najlepiej dopasowane dla nas treści i reklamy. Z jednej strony jest to również pewna wartość dla użytkowników, jednak z drugiej – olbrzymia ingerencja w ich prywatność i intymność.

ERA DEZINFORMACJI

Mimo że dostaliśmy dostęp do wiedzy i treści z całego świata, to nadmiar tych informacji i algorytmy kierujące naszą uwagą doprowadzają do historycznego przejścia z ery informacji do dezinformacji. Social media nauczyły się rekomendować treści zgodne z naszymi upodobaniami,

przez co zamykamy się w bańce informacyjnej, z której z czasem trudno się wyrwać. Nawet jeśli mieszkamy obok siebie, możemy mieć zupełnie inne tablice. Nie poznając szerszej perspektywy, tracimy czujność i możliwość rzetelnego i krytycznego podchodzenia do wiadomości. Skutkami tego zjawiska są m.in. coraz silniejsza polaryzacja społeczeństwa oraz występowanie fake newsów w skali do tej pory niespotykanej. Psycholodzy od dłuższego czasu zwracają uwagę na inne negatywne zjawiska społeczne związane z aktywnością w social mediach, m.in. wzrost liczby depresji wśród młodych ludzi, niską skłonność do podejmowania ryzyka, brak zainteresowań i budowania trwałych relacji oraz niską samoocenę. Często podkreślają również, że social media mają wpływ podobny do narkotyków, głównie przez to, że ich funkcjonowanie opiera się na dostarczaniu użytkownikom dopaminy.

CO DALEJ?

Wpływ społeczny związany z działaniem mediów społecznościowych jest już nieodwracalny. Nie da się z dnia na dzień wyłączyć tych aplikacji i wrócić do poprzednich stanów. Te zmiany nie były zapewne przewidziane przez samych pomysłodawców i początkowych inwestorów tych korporacji. Czy ten niesamowity skok cywilizacyjny dla ludzkości okaże się również jej dewastatorem? Czas pokaże. koncept 9


Kamil Kijanka

Łódzka brać studencka w eterze Łódź kojarzy się przede wszystkim z włókiennictwem, ulicą Piotrkowską i Manufakturą. Jest to także miasto akademickie, od pokoleń związane z działalnością studenckich rozgłośni radiowych, takich jak Radio Żak, ACR Kiks czy Akademickie Radio UL. Magia eteru przyciąga miejscowych żaków od wielu lat i stanowi jedną z najpiękniejszych oraz najbardziej wartościowych form aktywności studenckich.

W

ybór kierunku studiów to jedna z pierwszych poważniejszych życiowych decyzji. Wynika – a przynajmniej powinien – z zainteresowań i przyszłych planów zawodowych studentów. Zdobywanie wiedzy teoretycznej i uzyskanie dyplomu to jedno. Dla pracodawców równie ważne są umiejętności praktyczne oraz doświadczenie. Przyszli dziennikarze mogą szlifować swoje umiejętności w studenckich rozgłośniach radiowych. Ta wyjątkowa forma aktywności może okazać się przygodą na całe życie. – Myślę, że całe studia nie dały mi tyle, ile działalność w Akademickim Radiu UL. Studiami byłam rozczarowana – za dużo teorii, zero przełożenia na życie. W audycji „Uniwersytet Łódzki na fali” wyżywałam się kreatywnie, odkrywałam kolejne zabiegi montowania dźwięku. Byłam niesamowicie dumna, że mam starszych kolegów z redakcji, którzy coś mi podsyłają, uczą, dają wskazówki. Wiele zawdzięczam radiu studenckiemu: umiejętności, niepowtarzalne wspomnienia z czasów studiów, wyrobiony charakter i miłość życia – wspomina Oliwia Olczyk, reporterka Czwórki Polskiego Radia, wychowanka Akademickiego Radia UL. Radio to najpiękniejszy wynalazek wymyślony przez człowieka. Jest teatrem wyobraźni, przenoszącym 10 styczeń 2021

nas do zupełnie innej rzeczywistości – pod warunkiem, że damy się mu ponieść. Dziennikarstwo radiowe wymaga odpowiedniego przygotowania, wiedzy, mistrzowskiego władania słowem i czasem. Minuta ciszy w radiu to przecież cała wieczność. Ważne są również umiejętności techniczne, związane chociażby z montażem i realizacją dźwięku, obsługą sprzętu reporterskiego czy mikrofonu. Przychodząc do prawdziwej redakcji, od nowego pracownika oczekuje się, że będzie tę zdolności posiadał. Praca w mediach jest na tyle dynamiczna, że na naukę od podstaw zwyczajnie nie ma czasu. – Każdy dzień w radiu był dla mnie zupełnie inną lekcją, podczas której uczyłem się kolejnych rzeczy oraz poznawałem nowych ciekawych ludzi. Audycja „UŁ na fali” tworzona z ramienia Akademickiego Radia UL była dla mnie przepustką do pierwszej pracy w mediach. Stanowiła więc ważny etap na mojej ścieżce zawodowej – przekonuje Krzysztof Boczek, były współpracownik Radia Łódź i dziennikarz „Gazety Wyborczej”, wychowanek Akademickiego Radia UL. Radio akademickie pozwala odnaleźć własną drogę i rozwinąć w różnych aspektach sztuki dziennikarskiej. Studenci, szczególnie na początku swojej zawodowej przygody, powinni sprawdzić się na różnych

polach, by zobaczyć, w której roli czują się najlepiej. A radio studenckie wręcz zmusza do tego, by przejść taką drogę: od reportera, po prezentera audycji na żywo. Nie mówiąc już o możliwości nauki w innym kierunku, takim jak realizacja dźwięku. – To uczucie, gdy pierwszy raz usłyszy się własny głos na antenie radiowej, jest nie do opisania. Oczywiście, przychodząc do radia, trzeba liczyć się z tym, że od razu nie dostaje się możliwości poprowadzenia audycji. Najpierw trzeba się wykazać na innych płaszczyznach. Ze mną było tak samo – pierwsze wywiady, nagrywanie zapowiedzi płyt tygodnia, a dopiero później audycje na antenie. Uczyłem się również realizacji dźwięku. Dzięki temu, gdy pewnego razu w porannej audycji zabrakło realizatora, bo zaspał, koledzy zapukali do moich drzwi w akademiku i problem był rozwiązany – mówi Artur Kasprzycki, dziennikarz TVP Łódź, wychowanek Studenckiego Radia Żak. Marek Niedźwiecki w książce „Nie wierzę w życie pozaradiowe” tak wspomina czas spędzony w Studenckim Radiu Żak: Wolne od nauki chwile spędzałem w Radiu Żak. Nagrywałem audycje, puszczałem płyty – ABBY, Elvisa Presleya, Davida Bowiego, Genesis. Przeprowadzałem pierwsze wywiady. Wrastałem w radio. Czułem, że jestem we właściwym miejscu, w bezpiecznym świecie muzyki. Swoje


wspomnienia z czasów działalności nagłośnili sprawę zaginięcia pewnego grywane w formie podcastów. Miałem w studenckiej rozgłośni dziennikarz chłopca na terenie Łodzi i pomogli niepowtarzalną okazję, by potrenować z Szadku uzupełnia w kolejnej książw jego odnalezieniu. Radiowcy nie tylswój warsztat i wypracować w sobie ce zatytułowanej „Radiota”. Możemy ko informowali o sprawie na antenie, zupełnie inne umiejętności, które przytu dowiedzieć się nie tylko o jego poale i brali czynny udział w poszukiwadają się do dziś. Najmilej wspominam czątkach w Żaku, ale i realiach funkniach. Dziecko przebywało w miesztę adrenalinę, która towarzyszyła mi na cjonowania akademickich rozgłośni kaniu nieznajomej kobiety. Ostateczkilka sekund przed wejściem na antenę. z dawnych lat: Gorsze było studio nie, całe i zdrowe, wróciło do domu. Z radia nigdy się nie wyrasta. Ono pospikerskie, bo wygłuszone wytłoczkami Odkąd zlikwidowano Radio zostaje w sercu. A umiejętności miękkie, do jajek. To akurat dobry pomysł – Kiks w drugiej połowie lat dziewięćktóre nabywamy podczas pracy w radiu wytłoczki załamywały dźwięk, nie było dziesiątych, studenci Uniwersytetu studenckim, okazują się pomocne efektu studni dźwiękowej, tylko ciepłe Łódzkiego niestety nie doczekali się w przyszłości. Nawet jeśli realizujemy brzmienie normalnego radia, ale nie było własnej rozgłośni. Nie oznacza to się w nieco innej branży – przekonuje to rzecz jasna profesjonalne. Oczywiście jednak, że wśród żaków z UŁ nie ma Krzysztof Boczek. największy problem mieliśmy z tym, że młodych ludzi zakochanych w radiu. Działalność w radiu akademictaśmy się zrywały, bo graliśmy na nich Wychodząc naprzeciw ich oczekim stanowi doskonały przykład audycje w nieskończoność. Mikrofony kiwaniom, w 2011 roku powstała niezwykle wartościowej aktywności też nie brzmiały dobrze. Jednak dla inicjatywa pod nazwą Akademickie studenckiej. Przygody, która może mnie to było po prostu Radio przez duże Radio UL. Przez lata przybierała pomóc w rozpoczęciu pracy w meR – bez znaczenia, że nadające zaledwie ona różne formy – od nagrywanych diach lub rozwinąć umiejętności dla kilku akademików. podcastów tematycznych i audycji na przydatne także w innych kierunUniwersytet Łódzki także mógł żywo udostępnianych w internecie, kach zawodowych. Łódź to wyjątkosię pochwalić własną rozgłośnią. aż wreszcie po własną, blisko godzinwe miejsce w historii rozgłośni stuAkademickie denckich. Długa Centrum Radiowe Radio to najpiękniejszy wynalazek wymyślony przez człowieka. tradycja związana Kiks, znane rówz obecnością nież po prostu jako Jest teatrem wyobraźni, przenoszącym nas do zupełnie innej żaków w eterze Radio Kiks (nie jest podtrzymana rzeczywistości – pod warunkiem, że damy się mu ponieść. mylić z utworzoną do dziś. Wpływ później komermają na to również cyjną stacją o tej samej nazwie), ną audycję na antenie Radia Łódź. głośnie nazwiska, takie jak Marek dziś jest już niestety tylko pięknym Najbardziej doświadczeni studenci Niedźwiecki i Tomasz Zimoch, wspomnieniem. Radio działało mieli niepowtarzalną okazję, by raz które na wielu działają jak magnes. przez blisko ćwierć wieku, w latach w tygodniu wcielić się w prowadząPostrzegane są również jako wzorzec 1972–1997. cych i na żywo porozmawiać z zaproi doskonały przykład na to, że radio Studenckie radio wiąże się rówszonymi gośćmi na tematy związane studenckie może być pierwszym nież z siłą przekazu i misją. Działając z życiem uczelni. Audycja znajdowała poważnym przystankiem na drodze w akademickiej rozgłośni, można się w ramówce lokalnej rozgłośni pod do kariery. Przystankiem lub miłym nie tylko pomóc sobie, ale i innym, nazwą „Uniwersytet Łódzki na fali”. wspomnieniem, bo jak już zostało także w sprawach poważnych. Stu– Audycje na żywo charakteryzowapowiedziane wyżej, człowiek wyjdzie denci tworzący ACR Kiks przed laty ły się zupełnie inną specyfiką niż te naz radia, ale radio z człowieka nigdy. Powyższy artykuł zachwycił jury konkursu grantowego na rozwój redakcji studenckich. Dzięki tekstowi Kamila Kijanki Warszawski Instytut Bankowości przyznał „Konceptowi” grant na dalsze działania. Zachęcamy do zapoznania się z całym tekstem na naszej stronie: www.magazynkoncept.pl

koncept 11


Lordofon Maciej Poreda (nie Poręda, więc „e” bez ogona jak rottweiler) i Michał Jurek. Duet opowiedział nam, jak przy pełnoetatowej pracy jako UX Designerzy udało mu się nagrać debiutancką płytę i wlecieć - niczym na latającym dywanie jak w teledyskach - na listy przebojów. „Koncept”: Dlaczego zaczęliście zajmować się muzyką? Żeby mieć fanki, jeździć na koncerty? Maciej: Mieliśmy kilka ulubionych zespołów i chcieliśmy po prostu robić to, co oni. Czemu dziś zajmujecie się rapem, skoro wcześniej nagrywaliście w innych klimatach, np. rockowych? Michał: Stwierdziliśmy, że skoro mamy narzędzia do tworzenia rocka, wiemy, jak ich używać, to możemy wykorzystać je do spróbowania czegoś nowego i zobaczymy, jak się przyjmie. Okazało się, że miejsce w Polsce na taki nowy rodzaj muzyki jest. Muzyka Was inspiruje do tworzenia. Ile dziennie jesteście w stanie jej przyswoić? Maciej: Staram się słuchać najwięcej płytę dziennie, maksymalnie godzinę, żeby się nie przemęczyć. Nie ma nic gorszego niż bycie przebodźcowanym. 16 października miała miejsce premiera Waszej debiutanckiej płyty „Koło”. Z tej okazji otworzyliście linię LordoPhone. Macie ciekawe historie związane z tą akcją? Maciej: Dzwoniła do nas pani, która pytała o warunki pracy w naszej firmie. Też dużo osób starszych, po których byśmy się nie spodziewali, że mogą być naszymi słuchaczami. Michał: Były też osoby z zagranicy, które pierwszy raz słyszały o naszym duecie. Ludzie do nas nawet oddzwaniali po przesłuchaniu epki, z wiadomościami, że muzyka bardzo im się podoba. Najmilsze telefony odbieraliśmy po 23:00. Sporo rozmów kończyło się po usłyszeniu „halo”: dzwoniący byli zaskoczeni, że ktoś naprawdę podniósł słuchawkę. Maćku, powiedziałeś, że „życie prawie wszystkich trendów w pewnym momencie zatacza koło, a wy z waszym materiałem próbujecie znaleźć się na styku tego zjawiska”. Maciej: Kiedy pracowaliśmy nad konceptem płyty, stwierdziliśmy, że będziemy nawiązywać do muzyki, którą lubimy, znamy, ale która nie jest popularna w mainstreamie. To były trendy, które jeszcze nie zatoczyły koła, i chcieliśmy spróbować być na styku tego wydarzenia, być jednymi z pierwszych, którzy tę falę wywołają. Czuliście, który z kawałków na płycie będzie hitem? 12 styczeń 2021

Maciej: Gdy poszliśmy do Asfaltu pierwszy raz z płytą, to mieliśmy wrażenie, że płyta jest na tyle zróżnicowana, że nie da się wybrać jednego singla, który na pewno się spodoba. Michał: W Asfalcie bardzo spodobało się „Figaro”, „Opener”. Ciekawostka związana z tym drugim jest taka, że na początku nawet nie chcieliśmy go pokazywać! Co, gdyby nie muzyka? Kim byście chcieli być? Michał: Dążymy do profesjonalizmu w tej dziedzinie. Na co dzień oboje pracujemy w tej samej firmie, jesteśmy UX Designerami, siedzimy obok siebie przy biurku. Raczej nie myślimy, co będzie, jak nam nie wyjdzie z muzyką. Skupiamy się na niej w 100%. Maciej: Jest jedna wspólna rzecz w robieniu muzyki i projektowaniu: trzeba myśleć o osobie, do której projekt ma trafić. Możesz mieć dobry pomysł, ale musisz ciągle pamiętać o tym, jak będzie to oddziaływać na drugą osobę. Jak czujecie się ze świadomością, że wydajecie w wytwórni, która wypromowała jedne z największych gwiazd na polskiej scenie rapowej? Maciej: Czujemy dumę, bo grały tu legendy. Michał: Dumę, ale nie presję. Nasza historia jest nową historią. Co jest według Was słabą muzyką? Maciej: Słaba muzyka to taka, gdzie twórca nie bierze pod uwagę odbiorcy. W Polsce muzyka jest na dość dobrym poziomie. Warto obserwować pop: kawałki mają być słuchalne, na topie. Michał: Ważne, żeby być odkrywczym, nawet w detalach. Jaki macie cel na przyszły rok? Michał: Wydanie nowej płyty, przygotowanie się do koncertów. Maciej: Bylibyśmy wniebowzięci, gdybyśmy mogli zagrać na Open’erze. Jak zachęcicie naszych czytelników do bycia z Wami na tym koncercie? Michał: Postaramy się, żeby nie było to po prostu odsłuchanie płyty. Koncert ma trzymać w napięciu. Maciej: Może będziemy podwieszeni na scenie, latać na dywanie, kto wie… Oglądałem koncerty Bedoesa – co prawda nie miałem okazji być jeszcze na nich na żywo – on jest zwierzęciem na scenie, naprawdę! Myślę, że będziemy go podpatrywać.


Mateusz Szymkowiak Niezwykle charyzmatyczny, zachwycony mediami, a przy tym rodzinny. Mowa o Mateuszu Szymkowiaku, reporterze w „Pytaniu na Śniadanie”, prezenterze, prowadzącym telewizyjnym. Rozmawiamy o emocjach, jakie towarzyszą mu na co dzień podczas pracy w mediach.

W świetnym stylu poprowadziłeś Ceremonię Otwarcia Eurowizji Junior 2020. Jakie emocje towarzyszą Ci podczas Eurowizji? Ogromne! Tego nie da się opisać! Telewizja to magiczne miejsce, które mocno wyzwala adrenalinę. Ale ja właśnie za to ją uwielbiam. Długo czekałem na projekt jak Eurowizja. Zwłaszcza że prywatnie jestem sympatykiem tego konkursu. Już po raz drugi poprowadziłem Ceremonię Otwarcia Eurowizji Junior. W zeszłym roku w Warszawie, dwa lata temu na Śląsku. Cieszę się bardzo, że się podobało i że zostałem dobrze oceniony. Długo na to pracowałem i przygotowywałem się do tych wydarzeń. Wielkie emocje towarzyszyły mi także, gdy podczas „dużego” konkursu przy 200 milionowej widowni na całym świecie łączyłem się z Warszawy z eurowizyjną Lizboną w 2018 i rok później, z eurowizyjnym Tel Awiwem po to, by przekazać punkty polskiego jury, czyli słynne „12 points”. Osobne wspomnienia, emocje i wzruszenia to podróż z polską delegacją do Mińska i relacjonowanie historycznego zwycięstwa Roksany Węgiel. Od początku stres był mobilizujący czy nauczyłeś się z niego korzystać? Kiedy zaczynałem pracę w telewizji muzycznej, to nie potrafiłem nawet zrobić 15-se-

kundowej zapowiedzi wideoklipu. Wszystko jest kwestią nauki, pracy, doświadczenia. Uczę się każdego dnia. Cieszę się, że zacząłem od małych produkcji, krótkich form. Z czasem przyszła kolej na większe. Czy bycie pod obserwacją portali plotkarskich potrafi być na co dzień uciążliwe? Na pewno warto stawiać sobie granice i rozważnie korzystać z mediów społecznościowych. Nie pokazuję na Instagramie, którego nota bene bardzo lubię, zbyt wiele z życia prywatnego. Staram się nie stawać na ściankach tylko po to, żeby się pokazać. Dla mnie to strata czasu. Dużo pracuję, ale mam oczywiście swoje życie prywatne, poza telewizją. Mam świetne kontakty z rodzicami i przyjaciółmi, które stale pielęgnuję, trzymam rękę na pulsie wszelkich nowości kulturalnych, chodzę na siłownię, podróżuję. Cieszę się życiem każdego dnia. Kiedy, jak nie teraz?

fot. Karola Werstler

„Koncept”: Zacząłeś przygodę z telewizją w wieku 14 lat. Jak do tego doszło? Mateusz Szymkowiak: Od dziecka wiedziałem, że chcę być dziennikarzem. Jestem niezwykle ciekawy świata i ludzi, wygadany, bardzo lubię czytać oraz pisać. Już w liceum pracowałem w „Tygodniku Skarżyskim”, później w czasie studiów odbywałem przeróżne praktyki i staże. Zawsze byłem bardzo ciekawy telewizji, tego, jak wygląda „od środka”. Po raz pierwszy mogłem się o tym przekonać jako 14-latek na planie „Chwili Prawdy”, programu, w którym wziąłem udział wraz z rodzicami. Nie wygraliśmy wtedy nagród, ale ja wygrałem coś bardziej wartościowego. Utwierdziłem się w tym, co chcę w życiu robić. Mało tego! Ubłagałem produkcję programu, żebym mógł zostać z nimi dłużej. To były moje najfajniejsze wakacje z dzieciństwa. Z kolei pod koniec studiów wygrałem casting na współprowadzącego pierwszą edycję „The Voice of Poland”. Tak zaczęła się największa przygoda mojego życia.

Jesteś dowodem na to, że nie trzeba skończyć dziennikarstwa, żeby być dziennikarzem. Uważam, że żyjemy w czasach, które wymagają od nas wszechstronności. W mediach w ostatnich latach poszukiwani są ludzie niekoniecznie po kierunkowym dziennikarstwie. Praktyki można nauczyć się w pracy. Chociażby koleżanki w redakcji „PnŚ” kończyły przeróżne kierunki, przez co burza mózgów na kolegiach wygląda inaczej, jest o wiele bardziej twórcza. Żeby być dziennikarzem, trzeba być dobrym obserwatorem, bardzo ciekawym ludzi i świata. Czy na rozpoczęcie tej pracy może być za późno? Oczywiście że nie. Na realizację siebie, spełnianie marzeń czy miłość nigdy nie jest za późno! Ale też wychodzę z założenia, że jeśli bardzo czegoś chcemy, to nie odkładajmy tego na później. Czy są wady tej pracy? Przed czym byś przestrzegał? Praca dziennikarza telewizyjnego nie jest wyłącznie pracą prezentera, którego można oglądać na antenie. To zajęcie bardzo czasochłonne, nieregularne, czasem także w święta – szczególnie na początku. No i absolutnie nie dla nieśmiałych.

Pełną wersję rozmowy znajdziesz na:

FundacjaInicjatywMłodzieżowych

Czego nauczyła Cię praca w telewizji? Cierpliwości i pokory. koncept 13


Igor Subocz

Kiedy nie możesz

pracować zdalnie Rok 2020 to wiele niespodziewanych sytuacji zmieniających nasz styl życia, uderzających w komfort, a nawet funkcjonowanie poszczególnych branż i gospodarek. SYTUACJA

Od początku roku świat przetrwał wielkie pożary Australii – choć realnie nie odbiegały one od corocznych. Byliśmy bliscy konfliktu na Bliskim Wschodzie – choć nie bliżej niż zwykle. Jednak największe piętno niewątpliwie odcisnął na nas koronawirus z Wuhan, który spowodował ogólnoświatowy lockdown – choć naukowcy wykryli wirusa w próbkach z Hiszpanii i Włoch pobranych przed pierwszym zlokalizowanym przypadkiem z Chin. Lockdown spowodował ogromne zmiany na rynku pracy, w relacjach rodzinnych i społecznych, a niejednokrotnie ludzkie dramaty. W tej sytuacji wielu z nas czuje ogromny dyskomfort i strach, niekiedy nawet paraliż. Setki tysięcy ludzi straciły pracę lub są tym zagrożone. Upadają rodzinne i wielopokoleniowe biznesy, giganci giełdy słaniają się na finansowych nogach. To wszystko w akompaniamencie przedłużania w nieskończoność lockdownu, aż do pozyskania mitycznej szczepionki, która ma położyć kres chorobie i przywrócić normalność.

liwość dokonania zmian. A zmiany w tym wypadku są nieuniknione, co może się nam przysłużyć, gdyż nie będziemy ich już odwlekać w nieskończoność.

JAK BYŁO?

Pamiętajmy, że nie ma nic bardziej budującego naszą pewność siebie i dobrze nastrajającego niż poczucie dokonywanego progresu i zdobywania przydatnej wiedzy. A dziś mamy szereg narzędzi, które sprawiają, że jest to łatwiejsze niż kiedykolwiek wcześniej. W sieci dostępnych jest wiele webinarów, kursów, e-booków czy podcastów. Masa wiedzy jest dostępna na wyciągnięcie ręki, bardzo często kompletnie za darmo. Wielu specjali-

Prokrastynacja – czyli odkładanie wszystkiego na później, fałszywe – jak się okazuje – poczucie bezpieczeństwa, niechęć do zmian, brak zainterePamiętajmy, że nie ma nic bardziej budującego naszą sowania rozwojem pewność siebie i dobrze nastrajającego niż poczucie doosobistym konywanego progresu i zdobywania przydatnej wiedzy. i kompetencyjnym, zamykanie się w bańkach stów kilka razy w tygodniu prowadzi informacyjnych i zawężanie swoich webinary lub pisze merytoryczne perspektyw do wyłącznego działania artykuły, natomiast certyfikowane w strefie komfortu. Brak inwestokursy i szkolenia są tańsze i zdecydowania, choćby czasu, w czytanie wanie bardziej spersonalizowane niż książek, oglądanie programów eduwcześniej. Co ważne, możemy z nich kacyjnych czy słuchanie podcastów. korzystać na miejscu, bez potrzeby Tak żyliśmy do teraz. przemieszczania się do innego miasta Dziś musimy to zmienić. Wszyi organizowania np. noclegu. scy, a zwłaszcza ci, którzy czują się Aby efektywnie korzystać z tych zagrożeni utratą pracy lub już ją narzędzi, musimy określić jasno utracili, powinni z całą i najlepiej mierzalnie swój cel główny. mocą zacząć działać, Może nim być stanowisko w danej Jednak każdą sytuację, choćby najbarby nie wpaść w pułapkę firmie lub założenie własnego biznesu dziej skomplikowaną, należy traktować marazmu i stanów dei określenie jego skali. Do wyznajak szansę i możliwość dokonania zmian. presyjnych. Powiedzieć, czenia celu warto się przygotować. że trzeba się wysypiać, Należy uczciwie przeanalizować swoje Jeżeli sytuacja szybko nie ulegnie jeść zdrowo i mieć dobre nastawiesłabe i mocne strony, wypisać dotychpoprawie, kolejne tysiące pracowninie, to jak nic nie powiedzieć. Właściczasowe osiągnięcia i obszary, które ków będą musiały się przebranżowić, wie byłoby to dobicie leżącego. musimy rozwijać, aby osiągnąć cel. założyć własne biznesy oraz rozwijać Pomocne dla każdego w tym kompetencje w obszarach, w których przedsięwzięciu będą analiza SWOT, do tej pory nie funkcjonowało. CO ROBIĆ? metoda OKR i budowanie marki Taka perspektywa może być dla Oczywiście, zdrowa dieta, sen osobistej. Zachęcam do zapoznania wielu łamiąca. Jednak każdą sytuację, i ruch to coś, o co powinniśmy dbać na się z tymi zagadnieniami. Będą one choćby najbardziej skomplikowaną, co dzień. Nie zapewni nam to jednak miały niebagatelny wpływ na sukces należy traktować jak szansę i możpracy, ani nie rozwinie biznesu. podjętych działań. 14 styczeń 2021


w dobie pandemii

E-commerce

Igor Subocz

Nie zawsze można pracować zdalnie. Jednym ze sposobów na stabilność zawodową jest przebranżowienie się. Może warto spróbować swoich sił w branży e-commerce? WARTOŚĆ E-COMMERCE

reklamy, wdrażać nowe procesy sprzedaży, pozyskiwać klientów w inny sposób. Internet oferuje wiele platform i narzędzi do prowadzenia sprzedaży online. Jednym z najlepszych miejsc do prowadzenia sprzedaży usług jest LinkedIn. W samej Polsce jest na nim blisko 4 mln użytkowników. To prawdziwa skarbnica wiedzy, kontaktów branżowych i okazji do budowania marki osobistej i firmowej. Sam portal społecznościowy skonstruowany jest w taki sposób, że umożliwia efektywne prowadzenie promocji i sprzedaży, ale wyposażony jest również w dodatkowe narzędzie „Sales Navigator” pozwalające na tworzenie rozbudowanych baz klientów oraz ułatwiające budowanie relacji poprzez podawanie charakterystyki potencjalnego klienta. Markę osobistą należy budować również w innych social mediach, typu Facebook, YouTube, Twitter i Instagram. Okoliczności zmuszają do tego, aby dzielić się swoją wiedzą, budować wokół siebie społeczność i ciągle się rozwijać. Należy także zadbać o estetyczną i wzywającą do zakupu i interakcji stronę www. Do rozwoju warto polecić platformy takie jak LinkedIn Learning, Udemy czy masę podcastów i filmików na ITunes, Spotify, YouTubie.

FUNKCJONOWANIE BIZNESU – CO ZROBIĆ, ABY SIĘ DOSTOSOWAĆ?

PODSUMOWANIE

50 mld zł – tyle wart był rynek e-commerce w 2019 roku. 100 mld zł – tyle wart jest rynek e-commerce w 2020 roku. Nie da się więc ukryć, że sprzedaż online w czasach pandemii przeżywa prawdziwy boom. Jak inaczej moglibyśmy nazwać wzrost o 100% rok do roku? Jednocześnie należy zauważyć ogromne spadki w obrocie sklepów stacjonarnych – np. LPP straciło w tym obszarze ponad 40% obrotu, a rok się jeszcze nie skończył. Sprzedaż online stale notuje duże roczne wzrosty i wiadome było, że ten trend odporny jest na spadki dynamiki. Ludzie lubią robić zakupy w swoich komputerach czy smartfonach, by później mieć je dostarczone do rąk. Dzięki temu powstały takie sklepy internetowe jak Amazon, AliExpress czy polskie Allegro z jednej, a giganci kurierscy, jak DPD, DHL, UPS czy genialny wynalazek, jakim jest Paczkomat, z drugiej strony. Do zobrazowania skali wzrostu rynku e-commerce przytoczę przykład Jeffa Bezosa, właściciela Amazona, który jako pierwszy w historii biznesmen przebił granicę 200 mld dolarów majątku osobistego. Zarobienie „pierwszych” 100 mld dolarów zajęło mu 20 lat, następnych 100 mld już tylko trzy lata, z czego 85 mld zarobił w samym 2020 roku.

Równolegle ze wzrostem wartości sprzedaży online postępuje spadek wartości sprzedaży bezpośredniej (poza FMCG), jak i maleje skala pracy stacjonarnej. Dotyczy to zarówno korporacji, jak i małych i średnich przedsiębiorstw. Branże takie jak szkoleniowa, eventowa czy gastronomiczna doznały ogromnych strat. Niestety wielu przedsiębiorców nie potrafiło i wciąż nie potrafi przystosować się do aktualnej sytuacji, a co za tym idzie – już upadło lub nie przetrwa do momentu ewentualnego, choćby częściowego, powrotu do „starej normalności”. Aby uchronić się przed bankructwem lub wielkimi stratami, należy podjąć szereg działań i szukać nowych kanałów dystrybucji, form

Dziś przedsiębiorca musi być elastyczny i posiadać zdolność adaptacji. Musi poradzić sobie z wyzwaniami, takimi jak przeniesienie wydarzeń do internetu, prowadzenie szkoleń za pomocą narzędzi do komunikacji zdalnej czy sprzedaży posiłków „z odbiorem własnym” i „na dowóz”. Musi zmienić również sposób i kanał komunikacji z klientem. Proces digitalizacji świata i wzrost znaczenia e-commerce nie zatrzyma się wraz z końcem lockdownu. Może on co najwyżej delikatnie stracić dynamikę nabraną w tym czasie. Kto tego nie zaakceptuje i nie przygotuje się na to – zniknie z rynku. Dlatego trzeba się z tym światem oswoić i nauczyć w nim poruszać, aby móc „ukroić swój kawałek tortu”. koncept 15


Patryk Kijanka

Jakie wymagania niesie ze sobą

praca w dużej korporacji? Wyraźny rozwój największych korporacji wpływa na zwiększenie podaży ofert pracy. Duża część oferowanych stanowisk jest skierowana do absolwentów szkół wyższych. Z tego powodu z roku na rok coraz więcej młodych ludzi zasila szeregi przedsiębiorstw o globalnym znaczeniu.

P

owszechnie wiadomo, że duże podmioty biznesowe cechują się wielopłaszczyznową i rozbudowaną strukturą zarządzającą. Ponadto poszczególne zespoły, które tworzą dane departamenty, posiadają z góry określone cele, nierzadko bardzo trudne do zrealizowania. Oznacza to, że zderzenie absolwentów uczelni z realiami obecnymi w niezwykle dynamicznie zmieniającym się środowisku korporacyjnym może stanowić z początku spore wyzwanie. Konieczność przystosowania się do takich warunków pracy może wymagać czasu, a także wysokiej odporności na stres.

KORPOSLANG

Agata Teodorczyk od kilku lat sukcesywnie zdobywa doświadczenie zawodowe w dziale zobowiązań. Do tej pory pracowała w trzech korporacjach, w których zajmowała się płatnościami terminowymi oraz księgowaniem faktur. Jak sama przyznaje, samo zrozumienie języka używanego w miejscu pracy stanowiło na początku niemałą trudność: – Początkowo korposlang był dla mnie średnio zrozumiały, czułam się tak, jakby koledzy z pracy mówili jakimś szyfrem. Dziś już wiem, że „zrób coś ASAP” oznacza polecenie zrobienia zadania tak szybko, jak to możliwe, „deadline EOD” to termin na wykonanie jakiegoś polecenia do końca dnia, natomiast „wysłałam twoje KPI” równa się z przesłaniem celów liczbowych, które pracownik powinien spełnić. Choć na początku opanowanie tych wszystkich skrótowców wydawało się bardzo trudne, to dziś 16 styczeń 2021

mogę uspokoić przerażone osoby – ten język da się opanować (śmiech).

JAK POMAGAJĄ STUDIA?

Bazując na swoim przykładzie, Agata postanowiła podzielić się także opinią na temat tego, które umiejętności nabyte w trakcie studiów przełożyły się na łatwiejszą adaptację w obecnej pracy: – Myślę, że przede wszystkim grupowe projekty na uczelni poprawiły moją zdolność pracy w zespole. Podczas studiów wyjechałam także na Erasmusa oraz na wymianę do Stanów Zjednoczonych – w wyniku czego zdobyłam pewność siebie i uświadomiłam sobie, że w każdej sytuacji potrafię sobie poradzić. Nauczyłam się walczyć ze stresem oraz, co istotne, polepszyłam swój język angielski. W korporacji przeważnie mamy kontakt z ludźmi z całego świata i jest to główny język, którym się posługujemy. To wszystko sprawiło, że dużo szybciej udało mi się zaadaptować w późniejszej pracy.

CO JEST KONIECZNE DO PRACY W KORPORACJI?

Na temat wymagań stawianych względem kandydatów przez duże korporacje wypowiedziała się Urszula Krogulec – menadżerka w Globalnym Centrum Kompetencyjnym firmy Philips – której zespół jest odpowiedzialny za zamówienia sprzętu medycznego obejmujące wiele światowych rynków: – Dzisiaj w wielu firmach język angielski to must i jest kluczem do skutecznej komunikacji; znajomość do-

datkowych języków obcych jest plusem. Zależy mi na pracy w dobrej atmosferze, stąd u kandydatów bardzo ważne jest dla mnie pozytywne nastawienie oraz otwartość, zaangażowanie i umiejętność współpracy w zespole. W realizacji celów pomagają: kreatywność, chęć poszukiwania usprawnień czy rozwiązań napotykanych problemów, poczucie odpowiedzialności za powierzone zadania. Jeśli towarzyszy temu otwartość na udzielanie jak i przyjmowanie feedbacku, to mamy przepis na powodzenie w takiej pracy oraz możliwości dalszego rozwoju. Jeśli chodzi o tzw. umiejętności twarde – zależy to już od specyfiki konkretnego zespołu, choć sprawne korzystanie z Excela i zdolności analityczne można wykorzystać wszędzie. Lean jest głęboko zakorzeniony w kulturze naszej korporacji – znajomość metodologii, a zwłaszcza wiedza praktyczna mogą być bardzo przydatne w codziennej pracy.

PODSUMOWANIE

Potwierdza się zatem powszechne przekonanie mówiące o tym, że to znajomość języków obcych należy uznać za jedną z głównych umiejętności poszukiwanych przez pracodawców wśród kandydatów ubiegających się o stanowiska pracy w dużych korporacjach. Z całą pewnością rozwinięte zdolności analityczne, biegłość w stosowaniu powszechnych narzędzi kalkulacyjnych, a także otwartość na dynamicznie zmieniające się środowisko pracy mogą pomóc spełnić oczekiwania, jakie obecnie stawiają przed zainteresowanymi wielkie przedsiębiorstwa.


Czy łatwo mówić przez dwie minuty?

akademiaretoryki.pl

W tym roku akademickim odbyła się druga edycja Akademickiego Konkursu Retorycznego organizowanego przez Akademię Retoryki. W trakcie eliminacji magazyn „Koncept” postanowił wyróżnić mowę wygłoszoną przez Aleksandrą Fiutowską. Ola podzieliła się z nami swoimi wrażeniami, które towarzyszyły jej w trakcie przesłuchań. I mową! Koncept: Aleksandro, dlaczego postanowiłaś wziąć udział w konkursie? Aleksandra Fiutowska: Do udziału w konkursie retorycznym namówił mnie kolega, który w poprzednich eliminacjach dostał się do finału, i to chyba jego sukces skłonił mnie do wysłania zgłoszenia. Z Mikołajem byliśmy w liceum w jednej drużynie debatanckiej i swoje możliwości retoryczne znamy bardzo dobrze. Na studiach nie zaangażowałam się w żadne inicjatywy z obszaru debaty publicznej, w natłoku nowych akademickich wrażeń gdzieś mi to umknęło, zaczęłam szukać nowych zainteresowań i dobrych klubów w centrum Krakowa (śmiech). Konkurs Akademii Retoryki przypomniał mi, jak dobrze się bawiłam w tamtym czasie, i ile radości sprawia mi przemawianie (niestety przemawianie znajomym do rozumu nie zalicza się do debaty publicznej). Oczywiście, wiążą się z tym trema i trzęsące ręce, ale po wystąpieniu zawsze dostaję zastrzyk dobrej energii, poczucia, że coś mi wyszło i było świetnie, ktoś mnie słuchał i możliwe, że nawet mu się podobało… choć z tym podobaniem nie można mieć nigdy pewności. W przypadku tych eliminacji chyba poszło mi nieźle, bo moja mowa trafia na łamy magazynu! To bardzo ciekawe, ponieważ nie miałam pojęcia, o czym powinnam powiedzieć. W przypływie bezsilności sięgnęłam do felietonu, który napisałam już jakiś czas temu. Trochę skracania, googlowania synonimów i udało się zmieścić w czasie dwóch minut, które były przeznaczone na wygłoszenie mowy. Temat autobusów czy – ogólniej – komunikacji miejskiej jest mi cały czas bliski, podsłuchiwanie i obserwowanie podróżujących to świetne źródło inspiracji, szczególnie dla tych, którym pióro i pusta kartka nie są obce. Tym razem nie będę miała możliwości zobaczyć reakcji na mój tekst, ale mimo to mam

nadzieję, że wywoła on uśmiech na czyjejś twarzy, a może nawet skłoni do odłożenia telefonu w trakcie najbliższej podróży. Jak brzmiała Twoja mowa? Codziennie jeżdżę autobusem. I prawie codziennie pojawia się u mnie taka myśl, nie wiadomo czemu powodująca gęsią skórkę pod płaszczem z zeszłego sezonu. Ile w tym autobusie jest osób, a każda z nich ma w głowie swój mały świat. Każdy o czymś myśli, przetwarza, zastanawia się, może akurat nad tym, co tobą kierowało przy wyborze szalika. Każdy ma w głowie skomplikowaną sieć, której nigdy nie poznasz. Ba, nie dowiesz się nawet, jaka piosenka leci ze słuchawek współpasażera, chyba że masz na tyle odwagi, aby o to zapytać. I tak sobie jedzie polskie społeczeństwo autobusem. Jesteśmy tak blisko zupełnie obcych nam osób. W godzinach szczytu nawet za blisko. Wsiadasz i dostajesz swój dzienny przydział osobliwości. Dziadków ledwo wstających z siedzeń. Panią z dzieckiem, które przez całą drogę podejrzliwie patrzy akurat na ciebie. Kobietę wracającą z działki, z jej torby wystają kwiaty i smagają cię po twarzy. Cały przekrój. Nie mówię, że masz zatrzymać autobus i krzyknąć: „Proszę państwa, teraz INTEGRACJA! Polskie społeczeństwo jest nieczułe na własne potrzeby!”. Można skorzystać z mniej drastycznych metod. Po prostu zwróć uwagę, zdejmij słuchawki. Posłuchaj rozmów. O gotowaniu. O niemiłych koleżankach z klasy. O okropnym dniu w pracy. Bądź dyskretnym słuchaczem. Może w końcu poczujesz więź z ludźmi, z którymi jesteś wrzucany do jednego wora i nazywany społeczeństwem. Polskim społeczeństwem. A następnym razem, gdy będziesz się wypowiadał o swoich rodakach, będziesz czuł do tego większe prawo. Zacznijmy od poznania się. W autobusie. koncept 17


Magdalena Maciejewska

Nadchodzi książkowa apokalipsa? Analfabetyzm funkcjonalny, czyli czytanie bez zrozumienia, to przypadłość, która dotyka coraz większą liczbę osób zamieszkujących w państwach wysoko rozwiniętych. Powód? Książkowa alergia, czyli niechęć do czytania, na którą receptą mają okazać się coraz bardziej popularne audiobooki.

A

nalfabetyzm to zjawisko, które na myśl przywodzi nam kraje zaliczane do Trzeciego Świata, do których postęp cywilizacyjny nie dotarł, jednakże według badań naukowych przeprowadzanych w ciągu ostatnich lat przez PISA i OECD w gronie analfabetów znajduje się co szósty pochodzący z Polski absolwent uczelni wyższej, przed którego nazwiskiem dumnie widnieje skrót mgr.

wiedzią żmudnej walki z rodzicami kach reakcja naszego mózgu jest i nauczycielami o każdą stronę „Quo identyczna, co sprawdzili naukowcy Vadis” czy też „Pana Tadeusza”; nie z Uniwersytetu Kalifornijskiego tylko z racji zupełnie innego Skupienie się na słuchanej treści zależy języka i tematyki mało interesującej dla nastolatka, od tych samych umiejętności, które zwiąale przede wszystkim braku zane są z tradycyjnym czytelnictwem. możliwości samodzielnego wyboru, lektury były kojarzone tylko z przykrą koniecznością, w Berkley. Z ich badań wynika, że a nie formą rozrywki. dokładnie te same obszary – zarówno w kontekście sfery poznawczej, jak i emocjonalnej – są angażowane AUDIOBOOKI LEKARSTWEM w słuchanie i czytanie książek. DLACZEGO NIE CHCEMY CZYTAĆ? NA WSZYSTKO? Sceptycy stwierdzą oczywiście, że Mam wiele zajęć. Moje dzieci Na szczęście dla osób zapracowatrudno mówić o badawczej reprejuż wyrosły ze wspólnego czytania. nych, których wzrok przy książkach zentatywności, czyli możliwości Preferuję inny sposób spędzania męczy się wyjątkowo szybko, oraz generalizowania wyników na całą wolnego czasu. Mój wzrok szybko się dla tych, którzy zaliczają się do grona populację, w przypadku niewielkiej męczy, a od czytania boli mnie głowa. słuchowców, jest nadzieja. Słuchapróby badawczej, ale zwolennicy W księgarniach jest drogo, do biblionie książek w czasie wykonywania audiobooków są przekonani, że to teki daleko, a godziny urzędowania codziennych obowiązków, upranie tyle tradycyjne światełko w ciemnie przystają do godzin pracy – to najwiania sportu, jazdy samochodem, nym tunelu nieczytania, ale coraz częstsze wymówki, z jakimi można a nawet wieczornej kąpieli staje się wyraźniej widoczne światło płynące się spotkać, zadając nieczytającemu coraz bardziej popularną praktyką, z nowych technologii umożliwiająosobnikowi pytanie, dlaczego lektury która ma zarówno wielkich fanów, cych korzystanie z książek czytanych boi się niczym diabeł święconej wody. jak i zagorzałych przeciwników. przez lektorów nie tylko osobom W rzeczywistości wśród głównych poUczciwie jednak należy przyznać, że niewidomym, dzięki którym tak wodów przyczyniających się do tego, wiele argumentów przedstawianych naprawdę przygoda z audiobookami przez tych drugich śmiało w ogóle się zaczęła. Nadeszła więc w końcu pora, aby W 2019 roku 61% Polaków nie przeczy- można między bajki włożyć. Skupienie się na słuchanej przestać traktować audiobooki wytało ani jednej książki. treści zależy od tych samych łącznie jako opcję dla osób leniwych. umiejętności, które związane Storytel, Audioteka, Wolne lektury, że w 2019 roku 61% Polaków nie przesą z tradycyjnym czytelnictwem, Spotify, Empik Go, czyli aplikacje czytało ani jednej książki, znajduje w czasie którego o rozproszenie nie umożliwiające ich odtwarzanie – tylsię brak wzorców do naśladowania jest szczególnie trudno – czasami ko część z nich ma charakter płatny sięgający aż do czasów dzieciństwa, wystarczy wiercący bez końca sąsiad – mają szansę odwrócić niepokoczyli międzypokoleniowe nieczytanie za ścianą, za głośno szczekający pies, jący trend dotyczący czytelnictwa oraz lekturowe zniechęcenie, mające a nawet odgłos zatrzymującego się na w Polsce – i to nie tylko w kontekście swoje korzenie w czasach szkoły podprzystanku tramwaju albo autobunauki języków obcych, która z austawowej, gimnazjalnej oraz średniej, su, aby nie wiedzieć, co właściwie diobookowego dorobku korzysta już w których to wyraz książka był zapoczytamy. Ponadto w obu przypadpełnymi garściami. 18 styczeń 2021


Mariusz Białkowski

Dlaczego warto czytać poezję? „Nie wiem, co to poezja / nie wiem, po co i na co / wiem, że czasami ludzie / czytają wiersze i płaczą” – tymi słowami zaczyna się wiersz Władysława Broniewskiego pt. „Robotnik z Radomia”. Autor, pokazując poezję z perspektywy zwykłego człowieka, dotyka jedną z wielu przyczyn, dlaczego warto czasem sięgnąć po coś innego niż prozę.

S

zukając powodów, dlaczego poezja współcześnie nie jest zbyt chętnie wybierana przez czytelników, można by rzec, że ma ona po prostu zły PR. Nasze pierwsze doświadczenia z wierszami zazwyczaj wynosimy z lekcji języka polskiego, gdzie uczą nas raczej czytania polegającego na wstrzeleniu się z odpowiedzią w myśli przekazane przez autora lub klucz interpretacyjny. O ile samo poprawne odczytanie treści i wartości tekstu nie jest niczym złym, o tyle brak pogłębienia i wywołania w sobie kreatywnych skojarzeń sprawia, że wiele tracimy już na samym początku czytania. Szczególnie, że utwory omawiane w szkołach to najczęściej wiersze najgłośniejszych poetów swoich czasów, których dzieła nie należą do najprostszych. A czytanie wierszy powinno być prostsze i przede wszystkim odbierane emocjami, czyli w taki sam sposób, jak zostały napisane. Rolą poety jest, by zmieścić jak najwięcej treści w jak najmniejszej liczbie słów, więc żeby naprawdę poznać wiersz, trzeba dosłownie go poczuć.

coś w biegu, w drodze do pracy, na uczelnię, można dojść do wniosku, że lepiej sprawdzają się krótkie formy. Patrząc z tej perspektywy, poezja wydaje się idealnym rozwiązaniem. Bardzo duża część wierszy zajmuje tylko stronę tekstu. Jest to objętość, którą na pewno każdy z nas jest w stanie przyswoić, nawet w niepełnym skupieniu, jakie panuje np. w komunikacji miejskiej. Inną cechą poezji jest też to, że dość szybko dąży do sedna, często jest napisana na zasadzie błyskotliwej myśli. Naprawdę nie potrzeba dużo wysiłku, aby choć na moment przenieść się do innego świata. Co więcej, do wierszy można wielokrotnie wracać i interpretować je na nowo. Czytanie staje się wówczas wędrówką w głąb siebie, dzięki której możemy zauważyć nasze wewnętrzne zmiany, a zapamiętane utwory mogą towarzyszyć nam nawet przez całe życie. Wynika to także z tego, że poezja nigdy się nie starzeje – jej uniwersalność sprawia, że wiersz napisany kilkadziesiąt lat temu potrafi doskonale opisywać czasy obecne.

ZALETA ZWIĘZŁOŚCI

ZMIANA PERSPEKTYWY

Przez ostatnie lata mogliśmy zauważyć ogólny spadek czytelnictwa. Z drugiej strony współcześnie jesteśmy bombardowani wieloma informacjami i możliwościami dostępu do przeróżnych tekstów. Gdy dodamy do tego, że często czytamy

Żyjąc w pośpiechu, często nie zauważamy piękna, które nas codziennie otacza. To kolejny powód, dlaczego warto sięgnąć po poezję, bo to właśnie ona potrafi uwrażliwić nas na teraźniejszość, w której żyjemy, i wyostrzyć naszą spostrze-

gawczość na świat skrywający wiele tajemnic. Wiersze są konstruowane w taki sposób, aby pokazać oczywiste rzeczy w nieoczywisty sposób. Dzięki temu pobudzamy również naszą wyobraźnię i kreatywność, co przekłada się także na relacje z innymi ludźmi. Łatwiej jest nam wyrażać emocje i uczucia. Wspaniałą cechą poezji jest też to, że składa się z wieloznaczności. Podczas czytania wierszy możemy je różnie interpretować, w zależności od kontekstu, czasu i miejsca. Jednocześnie to właśnie w poezji można zobaczyć, jak ważne jest każde słowo, jakiego nabiera znaczenia i jak specjalnie zostało użyte, by podkreślić wartość przekazywanej treści. Wreszcie poezja ma przede wszystkim właściwości kojące. Sprawdza się praktycznie przy każdej okazji, bez znaczenia, w jakim nastroju akurat się znajdujemy. Jest świetnym pomysłem na zabranie jej w podróż czy do popołudniowej kawy, kiedy chcemy nacieszyć się chwilą przerwy dla siebie. Tajemnicę czytania poezji można zakończyć słynnymi słowami Johna Keatinga ze Stowarzyszenia Umarłych Poetów: „Czytamy poezję, bo należymy do gatunku ludzkiego. A gatunek ludzki przepełniony jest namiętnościami! Oczywiście, medycyna, prawo, bankowość to dziedziny niezbędne, by utrzymać nas przy życiu. Ale poezja, romans, miłość, piękno? To wartości, dla których żyjemy”. koncept 19


Mateusz Kuczmierowski

C

fot. polityka.pl

hociaż 27-letnia Victoria Monét przed wydaniem „Jaguara” miała na koncie cztery wydane własnym sumptem albumy krótkogrające, to najwięcej osiągnęła jako autorka piosenek dla innych wykonawców, takich jak Nas i Ariana Grande. Nie znaczy to jednak, że jej najnowsze własne wydawnictwo brzmi tak samo jak hity, które wyłącznie napisała. „Jaguar” to album, który wydaje się być skupiony na tworzeniu własnego brzmienia, własnej marki i muzycznej osobowości. Dlatego, chociaż ma zaledwie 25 minut, czyli także jest albumem krótkogrającym, i to piątym z kolei, to wydaje się być początkiem nowego etapu kariery. O krótkim czasie trwania albumu łatwo zapomnieć dlatego, że selekcja melodii i rytmów jest ewidentnie przemyślana, co zapewnia pełne doznanie, którego wymagamy raczej od dłuższych wydawnictw. Młoda

NA LODZIE REŻ. SOFIA COPPOLA, PROD. USA, 96 MIN

O

soby, które widziały kilka filmów Billa Murraya z ostatnich dekad oraz najsłynniejsze dzieła córki Francisa Forda Coppoli, nie tylko podejdą do seansu „Na lodzie” z konkretnymi oczekiwaniami, ale także z dosyć jasno określo-

20 styczeń 2021

fot. genius.com

Recenzje kompozytorka jako specjalistka świadomie różnicuje typy piosenek, ich rytmy, tempa czy nastroje, a także czerpie inspiracje z różnych źródeł. Inspiracje muzyką taneczną poprzednich dekad, funkową, disco czy electro słychać na „Experience”, „Dive” oraz tytułowym utworze. Na wielu innych utworach mamy z kolei do czynienia z cięższym, bardziej dramatycznym, soulowym R&B. Zarówno wysoki poziom wyrafinowania, jak mnogość inspiracji są widoczne także w warstwie produkcyjnej, a szczególnie charakterystyczne są partie smyczkowe i dęte wykonywane przez zespół. W grudniu, po kilku miesiącach od premiery, album pojawił się w relaksującej, instrumentalnej wersji symfonicznej. Tematycznie „Jaguar” skupia się na zmysłowości i miłości, które oczywiście zaprzątają wielu młodych twórców, ale mimo niezwykle bezpo-

średniego wymiaru tej komunikacji eksploruje te tematy z subtelnością czy nawet elegancją. Pomagają w tym wypełniające EP-kę melodie, z których najlepsze szybko zapadają w pamięć.

nym wyobrażeniem na temat filmu. Chociaż dwa lata temu dzieło „Na pokuszenie” zabrało widzów w rejony, których autorka nie eksplorowała od czasu swojego debiutu („Przekleństw niewinności”), a przy tym zaprezentowało inne podejście do historii niż to widoczne w „Marii Antoninie”, to gdy Murray zostaje sparowany z młodszą aktorką i wysłany na wielkomiejskie perypetie, nie sposób uciec od porównań z filmami Coppoli, które widzowie pamiętają najlepiej. Platoniczna relacja zagubionych w Tokyo bohaterów Scarlett Johansson „Między słowami” stała się już ikoniczna, ale „Na lodzie” ma też dużo wspólnego z „Somewhere. Między miejscami”, gdzie odwiedziny córki zmieniają życie zblazowanego aktora. W „Na lodzie” sytuacja zostaje odwrócona, tym razem główną bohaterką jest młoda pisarka i matka Laura, którą odwiedza jej niedojrzały ojciec Felix. Laura nie robi postępów w pracy nad swoją nową książką i zaczyna

podejrzewać zapracowanego męża o romans. Ojciec, który sam doprowadził do rozwodu, szukawszy szczęścia poza domem, podsyca podejrzenia córki i wkrótce wciąga ją w śledztwo. Śledzenie męża i zięcia staje się przez kilka dni wspólną rozrywką ojca i córki. Podłożem całej sytuacji jest kryzys, ale mniejszego kalibru niż egzystencjalne rozterki bohaterów „Między słowami” i „Somewhere”. Chociaż Laura na kilka dni traci głowę, to nie mamy wątpliwości, że pozostanie odpowiedzialną matką. Nastrój filmu jest mniej melancholijny i bardziej lekki, do tego stopnia, że dla niektórych widzów historia wyda się zbyt błaha. Niemniej dla wielu dowcipkującego Murraya nigdy nie jest za wiele, a chociaż bohaterowie „Na lodzie” są, jak to zwykle bywa w komedio-dramatach Coppoli, bardzo uprzywilejowani, to ich problemy nie będą widzom odległe. „Na lodzie” nie zawodzi jako jesienna premiera na streamingu.

JAGUAR VICTORIA MONÉT, TRIBE RECORDS


fot. ipla.tv

OD NOWA PROD. USA, 6 ODCINKÓW PO OK. 60 MIN.

P

lakaty z twarzami Hugh Granta i Nicole Kidman to wszystko, co było potrzebne, aby przyciągnąć ogromną widownię przed ekrany. Nowa produkcja HBO to kryminalny thriller psychologiczny z policyjnym śledztwem

fot. empik.com

N

azwisko Eco znają dziś chyba wszyscy czytelnicy, a jest to w głównej mierze zasługa powieściowego debiutu słynnego semiologa i mediewisty. Tak dojrzały debiut był możliwy, ponieważ Włoch miał w momencie jego wydania prawie 50 lat (w dużej mierze poświęcone na badania i karierę naukową). Osadzona w XIV wieku powieść dostarcza niebywałego bogactwa zarówno różnorodnych, właściwie technicznych detali, jak i głębokich odniesień do średniowiecznej mentalności i duchowości. Bohaterami książki są mnisi sprzed wieków, ale, jakby dla równowagi, pod względem gatunku i fabuły książka jest czytelnikom znajoma. Historia rozpoczyna się, gdy do opactwa przybywa nowicjusz Adso i jego nauczyciel Wilhelm z Baskerville, którego nazwisko nie bez powodu budzi skojarzenia z jedną z powieści o Sherlocku Holmesie. Chociaż motywem podróży jest uczestnictwo w dyspucie,

to wkrótce odziana w habity dwójka skupia całą uwagę na serii morderstw, która ma miejsce w opactwie. Następne kilkaset stron zawiera opisy każdego dnia, poczynań i odnalezionego tropu bohaterów, streszczenia dyskusji i liczne szczegółowe opisy, przede wszystkim wielu pomieszczeń opactwa, od kuchni po jego zdobiony portal i bibliotekę-labirynt. Nie wszystko to jest dla czytelnika łatwe do wyobrażenia, ale najnowsze polskie wydanie książki zawiera szkice autora, które mogą w tym pomóc, zwłaszcza jeśli chodzi o szczegóły architektoniczne. Nie znaczy to, że atmosfera jest spokojna – w powietrzu wisi podejrzenie, że mordy mogą być zapowiedzią apokalipsy. Powstały już wysokobudżetowe adaptacje powieści w kinie i telewizji, ale oryginalne „Imię róży” nie daje łatwo się zastąpić. Jej wyjątkowy humor nie daje się łatwo odwzorować czy skopiować. Mało która książka

przenosi czytelników tak głęboko w swój świat i dlatego trudno o lepszą lekturę na najzimniejsze miesiące – przytulniej niż w habitach nie będzie, nawet jeśli wokół wieje grozą.

i zbrodnią, w której stale czekamy na nowy zwrot akcji, a każdy bohater jest podejrzany. O ile Kidman ma za sobą niejeden thriller czy nawet horror, to dla Granta samo rzucanie ponurych, tajemniczych spojrzeń stanowi novum. Prestiż produkcji dodatkowo zapewnia jej sześcioodcinkowa, limitowana długość i, co jest dzięki temu możliwe, jedna reżyserka za kamerą, Susanne Bier, w ostatnich latach odpowiedzialna między innymi za „Nocnego recepcjonistę” i „Nie otwieraj oczu”. Chociaż te warunki zapewniły spójność całej produkcji i równy poziom poszczególnych odcinków, z których każdy kończył się zaskoczeniem, cała ta podróż prowadzi widzów niezbyt daleko od punktu wyjścia. Życie zamożnego, nowojorskiego małżeństwa terapeutki Grace (Kidman) i onkologa Jonathana (Grant) zaczyna się zmieniać, gdy piękna, młoda Elena (Matilda De Angelis) zaczyna udzielać się w radzie

rodziców ekskluzywnej szkoły, do której uczęszcza ich syn. Atmosfera jest od początku niepokojąca, ale napięcie to znajduje uzasadnienie dopiero, gdy Elena zostaje brutalnie zamordowana. Nie zdradzając więcej szczegółów, należy wspomnieć, że w roli ojca Grace mamy przyjemność oglądać Donalda Sutherlanda, a wyróżnia się także Noma Dumezweni w roli niezawodnej prawniczki. Zaniepokojony nestor Sutherland chyba najskuteczniej wnosi do serialu powagę i poczucie, że decyzje bohaterów będą miały konsekwencje. Nie znaczy to, że Kidman i Grant nie sprawdzają się w swoich rolach, ale podczas gdy waży się przyszłość ich bohaterów, pozostają posągowo stabilni. Nie zaglądamy zbyt daleko w przeszłość ich czy innych tajemniczych postaci, nie dostajemy wiele informacji, które moglibyśmy interpretować, wszystko toczy się tu i teraz, a potem kończy. Rzadko tak krótki serial okazuje się być zbyt długi.

IMIĘ RÓŻY UMBERTO ECO, NOIR SUR BLANC, 758 S.

koncept 21


Pomorski Oddział Klubu Lidera Rzeczypospolitej

Pomorskie oczami KLRP Województwo Pomorskie to nie tylko urokliwe Trójmiasto, które zapewnia dużo wrażeń (bez wątpienia wiedzą o tym tłumy turystów odwiedzające te trzy miasta przez cały rok, nie tylko w sezonie). To także inne regiony pasa nadmorskiego, Kaszuby i Kociewie. Pozwól, że zabierzemy Cię na wycieczkę po ciekawych miejscach z naszego regionu.

GNIEW: ZAMEK KRZYŻACKI, STARE MIASTO

Największy lewobrzeżny zamek gotycki w Polsce, zbudowany w XIII wieku. Podczas zwiedzania zamku można zobaczyć izbę tortur, kaplicę, krużganki obronne, salę II wojny światowej oraz wystawę czasową i grunwaldzką (dwie ostatnie czynne tylko w sezonie letnim). Gniew położony jest w sercu historycznego regionu Polski – Kociewia. Pierwsze ślady osadnicze w tym miejscu sięgają 2500 lat p.n.e., jednak obecny kształt nadany został w XIII wieku, kiedy to ulokowano Gniew na prawie chełmińskim. Miasto zachowało niepowtarzalny średniowieczny charakter architektoniczny z pięknym rynkiem i ratuszem w centralnym punkcie, rzędami średniowiecznych kamienic i potężnym zamkiem krzyżackim wraz z Pałacem Marysieńki mieszczącym się w tym samym kompleksie.

22 styczeń 2021

PELPLIN: BAZYLIKA KATEDRALNA WNIEBOWZIĘCIA NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY, BIBLIA GUTENBERGA

Kolejnym wartym zobaczenia miejscem na Pomorzu jest wzniesiona na przestrzeni XIII–XVI wieku przez Cystersów bazylika katedralna w Pelplinie. Mieści się w niej najwyższy drewniany ołtarz w Polsce, a także najstarsze organy na Kociewiu. Nie sposób nie zanurzyć wozrku w sklepieniach, stallach, obrazach i nie docenić dzieł dokonanych przed wiekami. W muzeum diecezjalnym obok bazyliki można zobaczyć także jedyny egzemplarz w Polsce Biblii Jana Gutenberga. Od 2001 corocznie we wrześniu organizowany jest Jarmark Cysterski w Pelplinie. Rozpoczyna go wymarsz średniowiecznego korowodu na Aleję Cystersów, gdzie uroczystego otwarcia dokonuje starosta tczewski oraz książę Meswtin. Odbywają się średniowieczne inscenizacje: przemarsz sekty chłystków i sąd nad czarownicami, tańce oraz pokazy rycerskie.


WDZYDZE: MUZEUM – KASZUBSKI PARK ETNOGRAFICZNY IM. TEODORY I IZYDORA GULGOWSKICH

Jest to najstarsze na ziemiach polskich muzeum, założone już w 1906 roku i zajmujące aż 22 hektary powierzchni, na zwiedzanie którego najlepiej zarezerwować pół dnia. Na terenie muzeum znajduje się ponad 50 budynków z Kaszub i Kociewia z okresu od XVII do XX wieku. Zdecydowanie polecamy udać się na wycieczkę z przewodnikiem bądź audioprzewodnikiem. Muzeum otoczone jest lasami i przylega do jeziora, które pozwoli na aktywne spędzenie drugiej połowy dnia.

CZOŁPINO: WYDMA CZOŁPIŃSKA – SŁOWIŃSKI PARK NARODOWY

Jest to jeden z 23 parków narodowych w Polsce. Zdecydowanie miejsce dla osób lubiących aktywny wypoczynek, spacery po piasku oraz piaszczystych wydmach przy niesamowitych dzikich widokach. Polecamy udanie się trasą: od parkingu do latarni morskiej, następnie wzdłuż wybrzeża i powrót przez wydmę Czołpińską. Tu nie warto się spieszyć. Jest to miejsce leżące w cieniu wydmy Łebskiej, ale uważamy to za wielki atut tego miejsca. W okresie sezonu letniego nie ma tu tłumów i problemów z parkingiem, a poza tym – będziecie sami z naturą. Taki spacer to ok. 8 km, ale zajmie 2–3 godziny. Idealne miejsce, jeśli chcecie spędzić czas na łonie natury.

USTKA: BATERIA BLÜCHERA (TWIERDZA USTKA)

Ustka kojarzona jest obecnie z nadmorskim uzdrowiskiem, ale nie zawsze tak było. W latach 30. ubiegłego wieku naziści chcieli z Ustki zrobić nadmorską twierdzę. Muzeum przedstawia w nowoczesny sposób grozę wojny i bezsens ogromnych nakładów, jakie poczyniono, by tę – na szczęście niedokończoną nigdy twierdzę – zbudować. Na zwiedzanie multimedialnego muzeum z przewodnikiem lub audioprzewodnikiem oraz atrakcji towarzyszących na bunkrach przeznaczcie około 2–3h. Jeśli nie macie w planach plażowania, to warto wybrać się do Ustki na cały dzień lub weekend i zwiedzić także inne atrakcje miasta. koncept 23


Wojciech Jędral

Sztuka feedbacku Nie bez powodu duże firmy wysyłają swoich pracowników na szkolenia z udzielania feedbacku. Obecnie mówi się, że dawanie informacji zwrotnej, a także jej przyjmowanie, jest jedną z ważniejszych kompetencji miękkich związaną z byciem w grupie. CZYM JEST INFORMACJA ZWROTNA (ANG. FEEDBACK)?

Najprościej mówiąc, to konstruktywny komunikat skierowany do drugiej osoby, mający na celu poinformowanie odbiorcy o naszych myślach, odczuciach i oczekiwaniach związanych z jego pracą lub zachowaniem.

DLACZEGO DAWANIE INFORMACJI ZWROTNEJ JEST WAŻNE?

Przede wszystkim feedback pomaga uczyć się i rozwijać. Pozwala dostrzec to, czego sami często nie jesteśmy w stanie zauważyć. Posiadanie informacji o tym, co innym podoba się w naszej pracy, jak i o tym, co moglibyśmy poprawić, jest bezcennym zasobem, pozwalającym rozwijać się oraz wchodzić na zdecydowanie wyższy poziom tego, czym się zajmujemy. Kolejną zaletą swobodnego przepływu informacji zwrotnych jest unikanie sytuacji nawarstwiania się problemów i napięcia, co mogłoby prowadzić do niepotrzebnego konfliktu.

JAK DAWAĆ INFORMACJĘ ZWROTNĄ? Zacznijmy od tego, że feedback powinien zostać udzielony możliwie niezwłocznie. Jednocześnie jeśli dotyczy on sytuacji trudnej i emocjonalnej, warto odczekać chwilę, aby dać obu stronom czas na ochłonięcie oraz pozwolić na złapanie dystansu. Gdy chodzi o docenianie, to zdecydowanie warto robić je na forum, podczas gdy „niewygodne” uwagi lepiej będzie przekazać podczas rozmowy na osobności. Informacja zwrotna z założenia jest czymś bardzo konkretnym, 24 styczeń 2021

odnoszącym się do danej sytuacji, niewygodna i trudna będzie infordlatego należy wyrzuć ze swojego macja zwrotna, którą się dostanie, słownika słowa „nigdy” i „zawsze”, trzeba ją wziąć „na klatę”. Jakieponieważ są to krzywdzące i nic kolwiek próby bronienia się najczęniewnoszące ogólniki. ściej wyglądają marnie, ale przede Często pomijanym aspektem wszystkim są zbędne. Jedyne, co udzielania informacji zwrotnej jest trzeba robić, gdy ktoś daje feedback, zaoferowanie pomocy, a zrobienie to aktywnie słuchać. tego tylko buduje relacje i zaufanie Często popełnianym błędem w zespole. związanym z przyjmowaniem poWarto mieć też na uwadze, że chwały jest to, że osoba, której takowa dużo łatwiej jest nam zauważyć to, co jest udzielana, bagatelizuje znaczenie inni robią źle, a dużo trudniej dostrzec swoich osiągnięć, mówiąc np. „Daj i docenić to, co robią dobrze. Nie doceniając samemu swojej pracy i wysiłku, Dlatego, udzielając feedbacku, trudno będzie oczekiwać od innych, żeby to robili. należy zadbać o to, aby komunikat nie zawierał wyspokój, to nic wielkiego” czy „Jakoś łącznie tego, co można poprawić, czy mi się udało”. Nie doceniając samemu tego, co jest nie tak, ale również inforswojej pracy i wysiłku, trudno będzie mację o tym, co dobrze działa, z czego oczekiwać od innych, żeby to robili. jest się zadowolonym i co docenia. Kończąc udzielanie informacji zwrotnej, koniecznie powiedzmy JAK ZACZĄĆ WPROWADZAĆ INFORo oczekiwaniach wobec drugiej stroMACJĘ ZWROTNĄ DO PROJEKTÓW, ny i poprośmy o podsumowanie rozW KTÓRYCH UCZESTNICZYMY? mowy, żeby upewnić się, że komuniDobrze będzie zacząć od dawania kat został odpowiednio zrozumiany. feedbacku w formie pisemnej, na małych kartkach, tak żeby osoba, do której jest on skierowany, zawsze JAK REAGOWAĆ NA INFORMAmogła do niego wrócić. Dzięki CJĘ ZWROTNĄ? temu jest to też świetne narzędzie Przede wszystkim się jej nie pozwalające na ocenianie progresu obawiajmy i prośmy o to, żeby ludzie w funkcjonowaniu zespołu. ją dawali. Wiele osób boi się usłyszeć Umiejętność dawania feedbacku tego, co inni myślą na temat ich wymaga ćwiczenia, jednak zdecydopracy, a jednak to właśnie zderzenie wanie się opłaca. Korzyści płynące się z konstruktywną krytyką jest z nieskrępowanego przepływu inogromnym impulsem do rozwoju, formacji między współdziałającymi wprowadzania zmian i jeszcze skuosobami przynoszą spektakularne teczniejszego działania. rezultaty, dlatego zdecydowanie Drugim ważnym czynnikiem jest warto opanować sztukę informaakceptacja. Bez względu na to, jak cji zwrotnej.


Kamil Kijanka

Z Wisły Płock do Indii Tomasz Tchórz, mimo młodego wieku może pochwalić się sukcesami w roli piłkarskiego szkoleniowca. Zdobywał doświadczenie na Litwie, w Polsce, Anglii, Portugalii czy Holandii. Jako asystent pierwszego trenera cieszył się ze zdobycia mistrzostwa Indii z zespołem Mohun Bagan z Kalkuty. Kamil Kijanka: Skąd wziął się u Ciebie pomysł, by zostać trenerem? Czy jak to w wielu przypadkach bywa, najpierw marzyłeś o profesjonalnej grze w piłkę? Tomasz Tchórz: Od dziecka interesowałem się piłką nożną. Pochodzę z małej miejscowości, gdzie całe dnie spędzało się na boisku. Kiedy miałem szesnaście lat, trafiłem do drużyny juniorów Wisły Płock. Niestety, z różnych powodów, nie udało mi się zaistnieć w profesjonalnej piłce. Miałem dwadzieścia dwa lata i rosła we mnie frustracja z tego powodu. Postanowiłem więc zająć się trenowaniem dzieci. Ponadto od zawsze pasjonowały mnie podróże, dlatego też podczas studiów wziąłem udział w programie Erasmus. Kiedy byłem w Portugalii, poznałem wielu wartościowych trenerów i osoby ze świata futbolu, w tym Vítora Frade, u którego uczył się sam José Mourinho. Można powiedzieć, że wtedy to się zaczęło. Czy podjęcie studiów miało być formą zabezpieczenia, gdyby przygoda trenerska się nie powiodła? Nie. Zawsze staram się myśleć pozytywnie. Uważam, że powinno się mierzyć wysoko, bo nawet jeśli nie uda nam się dojść do wymarzonego poziomu, to zawsze można się zatrzymać na odpowiednio wysokim szczeblu. Poza tym zawsze interesowały mnie sprawy związane z ekonomią i gospodarką, stąd też decyzja o podjęciu wielu różnych kierunków, w tym MBA. Wychodzenie poza dziedzinę, w której pracuję, pozwoliło mi lepiej spojrzeć na tę dyscyplinę i poszerzyć horyzonty. Gratuluję zdobycia mistrzostwa Indii. W jaki sposób pojawiła się tak egzotyczna propozycja? Kiedy trener Kibu stracił pracę w Wiśle Płock, a siłą rzeczy także i ja, dzień lub dwa później do szkoleniowca odezwał się pewien agent. Spytał, czy interesowałby go bardziej egzotyczny kierunek. Trener uznał, że jest to ciekawe wyzwanie i warto spróbować. Jednocześnie chciał, byśmy kontynuowali naszą współpracę, także przy tym projekcie. Jak wspominasz dzień, w którym pierwszy raz wylądowałeś w Indiach? To był pewien szok. Na lotnisku przywitało nas mnóstwo kibiców. Można ich było liczyć w tysiącach. Śpiewali i traktowali nas jak jakieś gwiazdy Hollywoodu. Pamiętam także charakterystyczny zapach, który unosi się w Indiach.

A jak było po zdobyciu mistrzostwa? Była wielka feta? Zdecydowanie tak. Wszędzie wywieszano flagi, w tym z naszymi podobiznami. Otrzymywaliśmy kwiaty i inne upominki. Na treningach pojawiało się wielu kibiców. Nawet przed zdobyciem tytułu. Nie wiem, czy w czołowych polskich klubach trenerzy i zawodnicy cieszą się aż takim zainteresowaniem jak tutaj. Nawet jeśli piłka nożna nie jest sportem narodowym tego kraju... To prawda. Dominuje w pierwszej kolejności krykiet, później hokej na trawie, choć to też zależy od regionu. W Zachodnim Bengalu, gdzie znajduje się Kalkuta, numerem jeden jest właśnie piłka nożna. A jakimi ludźmi się Hindusi? Lubią wyrażać skrajne emocje. Kiedy przegraliśmy jakiś mecz, potrafili krzyczeć, że mamy wracać do domu. W kolejnym spotkaniu, gdy odnieśliśmy zwycięstwo, z powrotem traktowali nas niemal jak bogów. Nie było jednak przy tym żadnych niebezpiecznych sytuacji. Hindusi są niezwykle otwarci i tolerancyjni. Kiedy wiedzą, że nie da się czegoś załatwić, ale nie chcą tego przyznać wprost, często używają zwrotu „I will act accordingly”. Hindusi są na pewno weseli i lubią się bawić. Czy da się porównać ligę indyjską do Ekstraklasy? Jest to trudne zadanie. Do Indii trafiają moim zdaniem lepsi piłkarze zagraniczni, za to Hindusi są z reguły gorsi od polskich zawodników. Śmiało mogę za to stwierdzić, że hinduscy piłkarze są za to naprawdę głodni wiedzy, otwarci na nowe rozwiązania i chętni do współpracy. Jesteś młody, masz za sobą pierwsze sukcesy i zdobywasz międzynarodowe doświadczenie. Obecnie pracujesz w roli asystenta. Chciałbyś kiedyś przejąć stery jako pierwszy trener? Oczywiście, kiedyś tak. Każdy ma do zrealizowania pewne etapy. W pewnym momencie przychodzą takie chwile, gdy czuje się, że trzeba zrobić następny krok. Dla mnie to jest jednak jeszcze za wcześnie. Chcę nadal się uczyć i pracować z trenerem Kibu. W przyszłości chciałbym kontynuować karierę zagranicą.

koncept 25


Karolina Chruścicka

Od tego roku już na pewno

będę dbać o swoje zdrowie Świata nie da się odmienić machnięciem różdżki. Jednak mamy możliwości, aby dokonać zmian w swoim najbliższym otoczeniu, a przede wszystkim posiadamy potencjał, aby zmienić samych siebie.

R

ok 2020 nie oszczędził nikogo. Pożary lasów w Australii. Pandemia COVID-19. Eksplozja w Bejrucie. Plaga szarańczy w Afryce. Miliony ludzkich tragedii. Żyjąc w wielkiej globalnej wiosce, doświadczamy tragedii, nawet jeśli nie dzieją się obok nas. Trudno się dziwić, że wszyscy się cieszymy, że ten rok się skończył. Radosna atmosfera otaczająca nowy rok powoduje, że wierzymy, że coś się zmieni, że los się odwróci. Sama mam nadzieję, że tak będzie. Ale czy możemy zrobić coś w związku z wydarzeniami, które są od nas niezależne? Postanowienia noworoczne najczęściej są traktowane jak magiczne życzenia rzucane na wiatr z wiarą, że w końcu się spełnią. Niestety, dopóki będą to tylko życzenia, a nie cele, i nie włożymy w nie własnej pracy, to nic się zmieni. Wciąż będziemy stali w tym samym punkcie. A są przecież

Co roku około 40% Polaków robi postanowienia noworoczne. ludzie, którym się udaje – zmieniają swoje nawyki, odkrywają nowe hobby – a my patrzymy na nich z zachwytem. Są żywym przykładem, że można i się da, ale konieczna jest do tego motywacja, plan i determinacja w dążeniu do wyznaczonych celów. 26 styczeń 2021

DLACZEGO SIĘ NIE UDAJE?

Co roku około 40% Polaków robi postanowienia noworoczne. Według Centrum Badań Opinii Społecznej najczęściej dotyczą one poprawy kondycji zdrowotnej. Niestety, niewiele z nich zostanie zrealizowanych. Sama dieta lub zapisanie się na siłownię z zamiarem ćwiczenia pięciu razy w tygodniu nie spowodują, że nagle zaczniemy to wszystko robić. Jeśli nie dopasujemy wyzwań do naszych potrzeb, a przede wszystkim możliwości, które tak często mylone są z chęciami, to od razu mamy małe szanse na sukces. Myślicie pewnie: jak go w takim razie osiągnąć? Zacznijcie od sformułowania celu w formie stwierdzenia – „jem więcej warzyw”, a nie – „będę jeść więcej warzyw”. Nie wymyślajcie tysiąca nowych nawyków. Metoda małych kroków będzie najlepszym rozwiązaniem. Wybierzcie jeden, konkretny cel i konsekwentnie go realizujcie. Motywacja powinna wynikać z wewnętrznej potrzeby, bo dzięki temu łatwiej będzie nie odpuszczać. Dobrym pomysłem jest również stworzenie planu zawierającego cele pośrednie i przewidującego nagrody za ich osiągnięcie. Nie narzucajcie sobie też za dużo na raz. Pamiętajcie, że jeśli do tej pory nie robiliście czegoś wcale, to trudno będzie nagle robić to codziennie. Wystarczy, że zaczniecie od 1–2

razy w tygodniu, po miesiącu lub dwóch możecie zwiększyć częstotliwość do 3–4 razy i tak krok po kroku osiągniecie w końcu to, co zamierzaliście. Nie można też pominąć wsparcia innych osób, łatwiej jest motywować się w grupie. Może ktoś z Waszego otoczenia również chce coś zmienić i możecie umówić się na wspólne ćwiczenia, bieganie czy układanie jadłospisu? Wiadomo już jak zacząć, a jakie zmiany faktycznie mogą przynieść korzyści zdrowotne?

RUSZ SIĘ Z FOTELA!

Siedzący tryb życia to zmora naszych czasów, a ten rok pod tym względem zaskoczył chyba wszystkich. Praca lub nauka zdalna ma swoje plusy, ale na pewno przebywanie wiele godzin przed komputerem nie jest jej pozytywnym aspektem. Dlatego w tym roku warto zacząć od wprowadzenia regularnej aktywności fizycznej. Zamiast spędzać kolejną godzinę na kanapie przed telewizorem, zacznijcie chociaż wychodzić na spacer, a raz w tygodniu zamieńcie go na marszobieg lub trucht. A jeśli taka forma Wam nie będzie odpowiadać, to jest tyle możliwości, które nawet w trakcie pandemii są możliwe, że na pewno uda się znaleźć coś, co będzie sprawiało Wam radość. Joga, pilates czy trening aerobowy to tylko jedne z szeregu opcji, które można ćwiczyć we własnym salonie – wiele siłowni prowadzi zajęcia online. Po pewnym czasie stanie się to Waszym nawykiem i nawet nie wiecie, kiedy stwierdzicie, że zaczyna Wam tego brakować.


WARZYWA I OWOCE – ŹRÓDŁO DŁUGIEGO ŻYCIA

Postanowienia noworoczne dotyczące diety – schudnę, będę jeść lepiej, zacznę zdrowo gotować – nie zawierają wiele konkretów i zazwyczaj wiążą się z wprowadzeniem drastycznego odchudzania. Niewielu

to jakoś idzie. Częściej, więcej i nagle okazuje się, że nie wiadomo kiedy stało się to codziennością. Rzucenie palenia jest o wiele trudniejsze. Wymaga nie tylko silnej woli, ale często też pomocy profesjonalisty. Lekarz rodzinny na pewno będzie w stanie zaoferować pomoc w postaci leków

Jeśli nie dopasujemy wyzwań do naszych potrzeb, a przede wszystkim możliwości, które tak często mylone są z chęciami, to od razu mamy małe szanse na sukces. osobom głodówka czy nagłe odstawienie słodkiego sprawi przyjemność. Z każdym kolejnym dniem będzie łatwiej się złamać i wrócić szybko do starych nawyków. Ale przede wszystkim restrykcyjne diety eliminacyjne wcale nie są zdrowe i wykazało to wiele badań. Ludzki organizm potrzebuje pożywienia, które jest urozmaicone i zawiera wszystkie potrzebne składniki odżywcze. Dlatego zamiast rezygnować z czegoś z dnia na dzień, lepiej to stopniowo ograniczać. A w zamian wprowadzać ryby, oleje roślinne, a najwięcej warzyw i owoców, których pięć porcji dziennie zmniejsza ryzyko nowotworów nawet o kilkadziesiąt procent. A jeśli już zamierzacie się odchudzać, to róbcie to stopniowo – odsyłam do artykułu z grudniowego wydania!

NAŁOGI – ŁATWO ZACZĄĆ, TRUDNO SKOŃCZYĆ

Niby wszyscy wiemy, że papierosy powodują raka, i to nie tylko krtani czy płuc, bo są czynnikiem wywołującym aż 14 nowotworów (trzustki, układu moczowego, jelita grubego, jajnika, piersi). Im młodszy wiek wpadnięcia w nałóg, tym większe ryzyko rozwoju nowotworu, a jakimś cudem wciąż mnóstwo młodych osób zaczyna palić. Na początku dla towarzystwa, na imprezie, kupują pierwszą paczkę, bo ciągle ktoś inny ich częstuje, a potem już

hamujących potrzebę sięgnięcia po papierosa. Osiągniecie celu na pewno nie jest łatwe, ale jest to gra warta świeczki, bo w Europie co piąty przypadek raka powodowany jest przez palenie papierosów. Jednak nikotynowy nałóg pogarsza jakość życia już dużo wcześniej, powodując astmę, przewlekłą obturacyjną chorobę płuc oraz udar mózgu i zawał serca. Wieloletni palacze żyją o średnio o 20–25 lat krócej niż niepalący. I nie ma znaczenia, ile papierosów wypalają, bo badania jednoznacznie wskazują, że już cztery papierosy dziennie zwiększają trzykrotnie ryzyko raka. Jednak tym wszystkim chorobom można zapobiec, rzucając palenie, do czego ogromnie zachęcam. Ten krok już po pięciu latach zmniejszy ryzyko zachorowania na tytoniozależne nowotwory, a po 10 latach będzie ono o połowę niższe niż to, które ma osoba paląca. Pamiętajcie, że zmiana papierosów na e-papierosy to nie rozwiązanie, bo najnowsze badania wykazują, że są one szkodliwe w podobnym stopniu.

WYSYPIAJ SIĘ I ZNAJDŹ SPOSÓB NA STRES

Badania wykazują, że stres ma równie destrukcyjny wpływ na nasze zdrowie jak palenie, nadmierne ilości alkoholu czy dieta oparta na fast-foodach. Chroniczny stres powoduje strukturalną degenerację kory

przedczołowej, która odpowiada za kontrolowanie emocji, planowanie, podejmowanie decyzji i przewidywanie jej skutków. W dalszej perspektywie może to prowadzić do wystąpienia zaburzeń lękowych oraz depresji. Na szczęście nasz mózg potrafi się regenerować. Jeśli ograniczymy przyczynę stresu, to wrócimy do pełni zdrowia psychicznego. Pomóc nam w tym może jak zawsze zdrowa dieta i ruch oraz odpowiednia ilość snu. Postanowienie noworoczne o zmniejszeniu wpływu źródła stresu na życie i wprowadzenie stałych godzin zasypiania może znacząco poprawić komfort życia w zakresie emocji, zdrowia i relacji.

CZAS DLA SIEBIE

Mimo że na sam koniec, to powinien być jednym z najważniejszych postanowień. Czas dla siebie ma ogromne znaczenie dla zdrowia psychicznego, a bez tego trudno mówić o zdrowym trybie życia. Zaplanujcie sobie w tygodniu chociaż godzinę na

Restrykcyjne diety eliminacyjne wcale nie są zdrowe i wykazało to wiele badań. to, co sprawia Wam przyjemność lub rozwój osobisty. Pośród codziennych obowiązków i pędu, który otacza nas z każdej strony, warto się zatrzymać i pomyśleć o sobie. Dużo łatwiej jest wygadać się przyjaciołom, zrelaksować w wannie, przeczytać książkę czy obejrzeć film niż leczyć obniżenie nastroju, depresję i zaburzenia psychiczne. Na ten nadchodzący rok życzę Wam determinacji w dążeniu do Waszych celów. Wiary we własne możliwości i rozwijania potencjału. Czasu dla siebie i bliskich. Bycia szczęśliwym mimo przeciwności losu. A przede wszystkim spokojniejszego i zdrowszego 2021 roku.

koncept 27


Swoje kochać, cudze szanować

Kaszubska wieża Babel jest przykładem, że można pielęgnować własną tożsamość, odrębność, pamięć historyczną, ale jednocześnie czuć się Polakiem.

Warto przypominać, że Rzeczpospolita zawsze była tworem, który składał się z wielu kultur, a obecny kształt Polski został stworzony w sposób sztuczny. Wybrzmiewa to naturalnie w historiach ludzi, które opisałem w książce – mówi Tomasz Grzywaczewski, autor reportażu „Wymazana granica. Śladami II Rzeczpospolitej”.

28 styczeń 2021

Hubert Kowalski: Skąd pomysł na reportaż o granicach II Rzeczypospolitej? Tomasz Grzywaczewski: Zaczęło się od mapy. Kiedyś w moje ręce trafiła mapa II RP z 1939 roku. Pomyślałem wtedy, że warto przypomnieć, iż Polska międzywojenna terytorialnie była zupełnie innym państwem niż kraj, który znamy obecnie. Wcześniejsze granice przecinały tereny bardzo różnorodne pod względem etnograficznym, kulturowym, językowym. To było pogranicze Europy Środkowej, gdzie mieszały się wpływy różnych cywilizacji. Postanowiłem więc opowiedzieć o historii i współczesności tych ziem, ale przez pryzmat dawnej granicy. Niezwykle ciekawym fragmentem, który opisujesz, jest historia Kaszub, gdzie przenikają się tradycje kaszubskie, a w tym polskie i niemieckie, ale, co ciekawe, również ukraińskie. Cieszę się, że poruszasz temat granicy zachodniej. Zazwyczaj bowiem, gdy mówi się o Kresach, to nasuwa się skojarzenie z Kresami Wschodnimi. Ja tymczasem chciałem pokazać, że niezwykle ciekawą historię mają również Kresy Zachodnie, m.in. Kaszuby. Po II wojnie światowej na te tereny przybyli Polacy z Polski centralnej, z województw wschodnich, ale również Ukraińcy wypędzeni ze swoich domów w ramach zbrodniczej akcji „Wisła”. Spotkali się Kaszubi, którzy podkreślają swoją kulturę regionalną, oraz Ukraińcy jako naród. Te grupy zaczęły się między sobą dogadywać, porozumiewać, żyć obok siebie. Początkowo relacje nie były łatwe, ponieważ propaganda komunistyczna przedstawiała wszystkich Ukraińców jako bandytów i morderców. Później jednak te społeczności zaczęły się zrastać, żyć razem. Przykładem są rodziny kaszubsko-ukraińskie, które, co ciekawe, na ogół identyfikują się jednocześnie z polskością. Kaszubska wieża Babel jest przykładem, że można pielęgnować własną tożsamość, odrębność, pamięć historyczną, ale jednocześnie czuć się Polakiem. Okupanci spowodowali jednak, że Polska bardzo się zmieniła pod względem narodowościowym. Widzimy, że te

zmiany głęboko wniknęły w świadomość Polaków, większość z nas nie zdaje sobie sprawy z różnorodności Polski. Dlatego uważam, że należy przypominać o naszej tożsamości wielokulturowej. Obecnie obserwujemy dwa trendy. Z jednej strony mamy globalizację, kosmopolityzm, oderwanie się od narodowości, co stanowi próbę bycia swego rodzaju obywatelami glo-

Obecnie widoczny jest trend powrotu do lokalności. balnymi. Z drugiej strony widać, że wraca zainteresowanie lokalną historią. Sądzę więc, że warto przypominać, że Rzeczpospolita zawsze była tworem, który składał się z wielu kultur, a obecny kształt Polski został stworzony w sposób sztuczny. Wybrzmiewa to naturalnie w historiach ludzi, które opisałem w książce. Czy to nie jest pieśń przeszłości? Z jednej strony widzimy wspomnianą globalizację, a z drugiej strony wizję Polski jednolitej pod każdym względem. Czy istnieje coś pomiędzy? W czasach komunistycznych tępiono język kaszubski, który był uznawany za mowę prowincji, a posługiwanie się nim często było postrzegane jako faux pas. Powinniśmy jednak pielęgnować te tradycje, to czyni nas bogatszymi. Obecnie widoczny jest trend powrotu do lokalności. Gdy chodzi o narody, które tworzyły Rzeczpospolitą, to pamiętajmy, że one żyły obok siebie w zgodzie. Występowały oczywiście pewne tarcia, ale do eskalacji doszło dopiero później, gdy przyszli totalitarni okupanci. To oni skłócili zwykłych ludzi. Doświadczenie życia na pograniczach jest tym, do czego dziś możemy się odwoływać, próbując budować wspólnotę Europy Środkowej. Przytoczę bardzo ważne słowa, które stały się mottem mojej wędrówki. Usłyszałem je od pewnej Hucułki, która na pytanie, jak żyć w takim wielonarodowym miejscu, odpowiedziała słowami pisarza i wielkiego przyjaciela Hucułów Stanisława Vinvecnza: należy swoje kochać, a cudze szanować.

fot. www.tomaszgrzywaczewski.pl

Hubert Kowalski


Ewelina Makoś

Starożytność

– ciekawostki i mało znane fakty Starożytność to ciekawy okres w dziejach historii. Mimo tego, że w szkole omawia się wiele tematów z tej epoki, to jednak o niektórych rzeczach się nie wspomina. Warto zatem poznać przynajmniej kilka ciekawostek. WOJOWNICZKA Z FILMÓW DISNEYA ISTNIAŁA NAPRAWDĘ. JAKA BYŁA PRAWDZIWA HISTORIA MULAN? TOGI STAROŻYTNYCH RZYMIAN NIE ZAWSZE BYŁY BIAŁE! Najwcześniejsze wzmianki o todze są datowane na okres późnej republiki. Była w miarę prosta i nazywano ją toga exigua. Natomiast w złotym wieku wzbogacono ją o sinus, czyli kieszeń na różne drobiazgi oraz dodatkowe miejsce do przechowywania o nazwie umbro. Toga oznaczała przynależność do pewnej warstwy społecznej. Mimo tego, że najczęściej znane są togi białe, nie był to strój codzienny i najczęściej spotykany. Bardzo ważny był kolor togi, który oznaczał pozycję noszącego. Można wyróżnić kilka rodzajów rzymskich tóg: • pratexta – dla urzędników, kapłanów oraz chłopców przed osiągnięciem pełnoletności; miała jasną barwę z purpurowym obramowaniem, • pura/virilis – dla większości obywateli; w kolorze naturalnej wełny – jasnoszarym, • pulla – używana przez rzemieślników oraz w czasie żałoby i kryzysu politycznego; miała kolor czarny, • purpurea – przeznaczona tylko dla królów i wodzów w czasie triumfu; w kolorze purpury, • candilla – zakładana przez obywateli startujących w wyborach na urzędników państwowych; wybielana kredą, dlatego była jaśniejsza i wyróżniała się z tłumu, • sordida – dla oskarżonych przed sądem; nie była wykonywana z czarnej wełny, tylko celowo brudzona.

Dzięki filmom Disneya jest to z pewnością jedna z najbardziej znanych postaci starożytnych Chin, ale jej historia wiąże się z prawdziwą legendą. Imię Mulan oznacza kwiat magnolii, a w Chinach kwiaty te są symbolem czystości i szlachetności. Jednak kim faktycznie była wojowniczka? Pisano o niej w najstarszej legendzie w formie ballady, pieśni ludowej w czasach dynastii Wei (386–535). Istnieją różne wersje opowieści o tej niezwykłej wojowniczce. Pewne jest jednak, że istniała naprawdę. Ciekawostką jest jednak to, że mimo tego, że brała udział w wojnach, jej tożsamość nie została odkryta przez innych żołnierzy… przez dwanaście lat! Odwagą i męstwem udowodniła swoją wartość, dlatego nic dziwnego, że bohaterka stała się tak popularna, a jej historia inspiruje wielu do dziś.

PRAWDZIWE OBLICZA EPIDEMII W STAROŻYTNOŚCI

Epidemie nękają ludzkość od wieków, wpływają na losy wojen, konfliktów i dziesiątkują społeczeństwa. Samo pojęcie epidemii w literaturze pojawiło się już w Iliadzie. Kiedy rozdzielimy to pojęcie, otrzymamy: epi – na i demos – ludzie. Pierwszy rodzaj – pandemiczny – oznaczał często nawiedzającą mieszkańców febrę, a drugi – epidemiczny – określał pojawiającą się sezonowo chorobę. Częściej jednak używano terminu morbus – zaraza. W starożytnym Rzymie bardzo często pojawiały się epidemie. Wybuchy chorób zakaźnych utrudniały działania wojskowe i doprowadzały do dużych strat. Jedną z najbardziej znanych epidemii była zaraza peloponeska, w jej trakcie śmierć poniósł sam Perykles. Epidemie były od lat jednym z największych zagrożeń dla ludzkości i stawały się przyczyną przegranych konfliktów militarnych. W starożytności ludzie często walczyli z chorobami „w ciemno”. Mimo tego, że dzisiaj wiemy o wiele więcej o medycynie, niezmiennym faktem jest to, że nowe choroby potrafią zaskoczyć i spowodować zamęt wśród ludzkości. koncept 29


Niezbędnik intelektualisty

Będąc młodym intelektualistą

Jakub Greloff

30 styczeń 2021

Polsce oświecenie było ruchem odnowy politycznej, zaś na Zachodzie do nowych instytucji dochodzono rewolucyjnie. Tam walka o wolność, tu o ograniczanie jej nadużyć. Tam dążenie do równości, tu likwidacja jej pozorów. Tam podział władz na ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą, tu starania o usunięcie niesprawiedliwości, którymi trójpodział zdążył już obrosnąć. Tam decentralizacja, tu walka z anarchią. Tam mieszczanie stanowili awangardę, u nas nowe idee krzewili duchowni katoliccy. Idee polskiego oświecenia splatały się z chrześcijaństwem. Ten związek ukształtował również szkockie i włoskie oświecenie. Celem była pozytywna reforma, a nie kulturowy wandalizm i oświecona nietolerancja przecząca pierwotnej idei. A ta jasno wskazywała, jak u Davida Hume’a: Obscurity is painful to the mind – ciemność, brak światła oświetlającego ludzką myśl jest cierpieniem umysłu. Jedne projekty oświeceniowe wpisywały się w prąd umiarkowany, inne w radykalny. Pierwszy niósł światło, drugi rzucał cień. Oświecenie przyniosło we Francji wielką rewolucję, a z nielicznych dobrych jej skutków Deklarację Praw Człowieka i Obywatela, w Ameryce Północnej kolonie angielskie wybiły się na niepodległość, a w Rzeczypospolitej Obojga Narodów wielki ruch reform politycznych doprowadził do uchwalenia Konstytucji 3 maja, która była pierwszą w Europie i drugą na świecie nowoczesną konstytucją. Troska o dobro wspólne zdominowała polski nurt oświecenia. Czołowy pisarz polskiego oświecenia Ignacy Krasicki, zwany przez współczesnych księciem poetów, uchwycił związek między rozumem a wiarą z właściwym sobie humorem: „Zaufany filozof w zdaniach przedsięwziętych / Nie wierzył w Pana Boga, śmiał się z wszystkich świętych. / Przyszła słabość, aż mędrzec, co firmament mierzył, / Nie tylko w Pana Boga – i w upiry wierzył”. Stoi za tym pozytywny program komplementarności tych dwóch sfer, nie zaś antagonizmu. Naprawa Rzeczypospolitej to zadanie godne oświeconego umysłu. Jak w „Głosie wolnym wolność ubezpieczającym” Stanisława Leszczyńskiego: „Niechże sam Bóg wszechmogący będzie architektem tego budynku, którego zalecam reparacyą; ten który świat cały fluctibus ex tantis tantisqe tenebris in tam tranquila, et tam clara luce locavit, niech nad naszem chaos

W

te wszechmocne słowa wymówi: Fiat lux! Jak przy stworzeniu świata, a wtenczas oczy nam się otworzą nad naszą ruiną i potrzebą reparacyi, tak aby się insze narody z niej budowały, widząc trwałość, wspaniałość i regularitatem naszego budynku”. „O skutecznym rad sposobie” Stanisława Konarskiego wyzywało do pracy: „Niezliczone są a wielkie interessa Oyczyzny, którym potrzebaby radzić, niezliczone niebezpieczeństwa, którym potrzebaby zabieżyć. Rzeczpospolita jest jak Dom, albo stary y wielki Okręt, ale dawno lub niepatrzony, lub z wierzchu tylko gdzie niegdzie łatany, do ruiny zaś y zniszczenia dążący, jeżeli gruntowanie zreperowany nie będzie”. Współtworzenie kultury politycznej wymaga wysiłku i odwagi. O pierwszym wymogu, a raczej skutkach jego braku pisał Ignacy Krasicki: „Stąd rozum bez nauki, stąd biegłość bez pracy; / Mądrzy, rządni, wspaniali, mocarze, junacy – / Wszystko im łatwo idzie”. Drugi wymóg głosiła dewiza medalu ustanowionego przez Stanisława Augusta: Sapere auso, czyli „Temu, który odważył się być mądrym”. Celnie uchwycił to Wojciech Bogusławski: „Niemądry, kto wśród drogi / Z przestrachu traci męstwo, / Im sroższe ciernia, głogi, / Tym milsze jest zwycięstwo. Im sroższy los nas nęka, / Tym mężniej stać mu trzeba, / Kto podło przed nim klęka, / Ten próżno wzywa nieba”. Idee oświeceniowe inspirowały do wszechstronnego kształcenia młodego pokolenia. Mówił o tym już kanclerz Jan Zamoyski: „Zawsze takie rzeczpospolite będą, jakie ich młodzieży chowanie”. Postać Kanclerza inspirowała Stanisława Staszica: „Po skończonej edukacji szkolniczej zaczynać się powinna edukacja obywatelska, w której by kawaler młody to wykonywał, czego się uczył”. Prawdziwa edukacja powinna kształcić do pełni człowieczeństwa, do życia twórczego. A twórczość według Franciszka Karpińskiego to „pojęcie rzeczy, serce czułe i piękne wzory”. Hymnem i dewizą słynnej Szkoły Rycerskiej kształcącej nie tylko do służby wojskowej, ale dającej solidną formację intelektualną i patriotyczną, był wiersz Ignacego Krasickiego: „Święta miłości kochanej ojczyzny, / Czują cię tylko umysły poczciwe! / Dla ciebie zjadłe smakują trucizny, / Dla ciebie więzy, pęta niezelżywe. / Kształcisz kalectwo przez chwalebne blizny, / Gnieździsz w umyśle rozkoszy prawdziwe, / Byle cię można wspomóc, byle wspierać, / Nie żal żyć w nędzy, nie żal i umierać”. Założyciele Towarzystwa Przyjaciół Nauk wierzyli, że nauka i literatura są zdolne dowieść żywotności narodu pozbawionego państwa. Stąd ich celem było: „Ocalić i wydoskonalić ojczystą mowę, zachować i udoskonalić narodu historię, poznać rodowitą ziemię i wszystkie jej płody, dla tych dobycia, używania potrzebne rozkrzewić umiejętności i sztuki”.


Wiktor Świetlik

Dzieje jednego

przycisku

W książce i filmie „Dzieje jednego pocisku” tytułowy ładunek wybuchowy przechodził z rąk do rak, powodując śmierć kolejnych osób, a w końcu został zdetonowany, nie robiąc nikomu krzywdy. W przypadku któregoś z przycisków – lub, jak ktoś woli, algorytmów – może pewnego dnia być dużo gorzej, dużo gorzej niż w przypadku nawet najgorszych pocisków. iedyś światu najbardziej zagrażały przyciski ukryte w walizkach albo zamontowane na biurkach. Przynajmniej jeśli wierzyć filmom. Jeden taki miał amerykański prezydent, drugi sowiecki sekretarz generalny. Jak jeden wcisnął, to drugi musiał też jak najszybciej wcisnąć. Problemem mogło być to, by nie wcisnął wyłącznie dlatego, że wydaje mu się tylko, że tamten wcisnął. W ten sposób przez dobrych trzydzieści lat wyglądała najpopularniejsza wersja końca ludzkiej cywilizacji w kinie i książce. Atomowa zagłada pod kątem popularności zdecydowanie wygrywała z atakami kosmitów, wielkimi powodziami i zarazami. Wydaje mi się, że teraz zagłada może wyglądać inaczej. W połowie grudnia na kilkadziesiąt minut gdzieniegdzie zwolnił Google i padł YouTube. Na szczęście katastrofa nie ruszyła Facebooka i Twittera, więc można było się wyżalić. Ale wiele film opartych na komunikacji w Google czy na Google Teams twierdzi, że poniosło z tego powodu straty. Jacyś maklerzy mieli właśnie podjąć w ciągu sekund strategicz-

K

ną decyzję, a tu zerwało im połączenie. Albo zaczęli siebie słyszeć, jak by byli leniwcami ze „Zwierzogrodu”. Cóż, ktoś nie zarobił, to ktoś inny nie stracił, ale można sobie wyobrazić poważniejsze sytuacje. Co, jeśli gdzieś na świecie chirurg potrzebował jak najszybciej ściągnąć kartę pacjenta albo pilne informacje przed operacją i nagle okazało się, że musi założyć sobie nowe konto gdzie indziej? „Udowodnij, że nie jesteś robotem, wybierz wszystkie fotografie z słupami telegraficznymi, nie udało się, jeszcze raz, może chcesz skorzystać z innej metody weryfikacji”. A pacjent na stole operacyjnym stygnie. Awaria wyłączyła też coraz popularniejsze usługi w stylu Google Home. Niby taka pierdoła, ktoś nie zapalił światła, komuś się Spotify przy goleniu nie włączył. Komuś lodówka nie zamówiła na czas zakupów. Ale gdyby na Grenlandii, Alasce, na północy Finlandii albo innym tak strasznym północnym rejonie ktoś uzależnił od tego ogrzewanie, a awaria potrwała kilka dni? Można gdybać. Ale przede wszystkim można pogdybać inaczej. Jeff Bezos to nie tylko facet, który umożliwia handel w sieci i chce kolonizować Marsa. To także operator usług medycznych i choćby właściciel gigantycznej chmury, w której niektóre polskie firmy przechowują wszystkie dane. A teraz wyobraźmy sobie, ponoć to możliwe, że awaria dotyka nie jednego znanego loga z Doliny Krzemowej, a wszystkich. Że wszystko siada. Przecież za kilka lat bez czujnika podłączonego do internetu nie będziemy już mogli nawet – za przeproszeniem – spuścić wody, bo w trosce o bilans wodny też będą o tym decydować algorytmy. A jeśli ktoś znajdzie (albo już ma) algorytm na algorytmy? Przycisk? Jeśli po prostu nas wyłączy? Dlatego też dużo mniejszego uzależnienia od owych algorytmów, a więcej od świeżego powietrza życzę Wam w rozpoczynającym się 2021 roku. A tak swoją drogą, wiecie, do czego służy ten czerwony przycisk, który amerykański prezydent ma na biurku, i o którym wszyscy myślą, że to przycisk atomowy? Do przywoływania obsługi, kiedy się najważniejszej głowie państwa na świecie tyłka nie chce ruszyć. Więc dopóki nie mamy takich przycisków, odejdźmy od Netflixa i pójdźmy na dwór albo, jak mawiają w Krakowie – na pole. koncept 31


ODKRYJ W SOBIE

LIDERA! SZKOLENIA ONLINE

Zdobądź kompetencje do bycia liderem

Poznaj swoje mocne strony

Naucz się prowadzenia projektów

Spotkaj ludzi do współpracy

HARMONOGRAM NAJBLIŻSZYCH SZKOLEŃ

Podziel się pomysłami i doświadczeniem

2021

Szkolenia I stopnia organizowane dla osób z całej Polski! Wybierz termin, który Ci pasuje, i zapisz się.

6, 7 lutego 20, 21 lutego Organizator:32 styczeń 2021

ZAPISY: akademialiderowrp.pl


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.