2 minute read
Kup pan flaszkę
Były polityk, gwiazdor talk-show, aktor, influencerka, kilku dziennikarzy – wszyscy oni często czują się szczególnymi autorytetami, myślą, że mają większe prawo niż inni do wygłaszania sądów moralnych, odsądzania od czci i wiary. Są specjalistami od sądownictwa, macierzyńska, konstytucji, demokracji, religii i etyki. Wszyscy oni też odpłatnie zajmują się wciskaniem ludziom wódki (tudzież piwa, wina bądź innych alkoholi).
Najbardziej z takich historii bawił mnie przypadek dziennikarza, nieprawdopodobnego moralisty, który kilka lat temu reklamował whisky. O przepraszam, nie reklamował, bo jak tłumaczył, nie chodziło o reklamę, był tylko „ambasadorem marki”. Na sklepowych półkach zalegał alkohol opakowany w pudełka z portretem swojego ambasadora, który nie łamał rozmaitych przepisów, bo nie reklamował tylko „ambasadorował”. Sprawa miała swój sprawiedliwy finał, bo jak mówił mi jeden z marketingowców tejże marki po jakimś czasie okazało się, że mężczyzna ma tyle miłośników, co osób które go nie znoszą. Co więcej, ludzie nie kupili pomysłu by kupować alkohol tylko dlatego, że na pudełku jest zdjęcie pana prezentera. Firma sama zakończyła więc z nim współpracę. Nie zniechęciło to niestety kolejnych zawodników i następców, a także w jakimś sensie przestępców. Alkohol jest oczywiście dla ludzi. Jednak nie dla wszystkich. Dla mnie przykładowo nie jest. Kiedyś byłem na tyle nieświęty w kwestii jego spożycia, że dziś nie piję go w ogóle. Wiem jednak, że w umiarkowanych ilościach jest zdecydowanie produktem dobrym dla większości ludzi. Problem w tym, że dość łatwo zgubić moment, w którym te ilości są umiarkowane. Dlatego jego reklamowanie podlega najzwyczajniej bardzo ostrym ograniczeniom prawnym. Przy okazji, kolejne badania raczej piciu nie sprzyjają, tym samym większej swobodzie prawnej w kwestii tegoż reklamowania. Wiedza o szkodliwości alkoholu jest w naszych czasach dużo większa niż niegdyś. Wystarczy wspomnieć, że jeszcze parędziesiąt lat temu w Anglii oficjalnie traktowano kilka piw dziennie jako dawkę nieszkodzącą zdrowiu. Słyszeliście o cukrzycy? To sprawdźcie teraz indeks gimniczny piwa, pomijając resztę chorób z alkoholizmem na czele.
Advertisement
Dziś wiemy, więc staramy się ograniczać społeczne „chlanie”, właśnie przez ograniczanie reklam. Ale cóż to za przeszkoda dla naszych
Wiktor Wietlik
moralistów we wszystkich sprawach? Otóż nagle okazuje się, że oni nie reklamują tylko omawiają, że tam gdzie reklamują, tam też prawo nie sięga. Do tego dochodzi poseł szpanujący tym, że zataczał się w stanie skrajnego upojenia. Jak ktoś mi chce wypomnieć – proszę bardzo, też mi się zdarzało, ale raczej się tym nie chwaliłem.
Oto cała plejada naszych autorytetów z różnych dziedzin stwierdza, że jednego można, ale nie wypić, tylko zareklamować. Bo przecież to tylko zdjęcie z wakacji – szkoda, że zdjęcie na Instagramie, podobnie jak wszystkie inne zdjęcia u tej osoby, nie są wstawiane za darmo. Bo przecież to tylko taki opis podróży z winem w tle – szkoda, że będący efektem opłaconego przez dystrybutora wine tripu po luksusowych hotelach i knajpach. Niektórzy są zapewne jak Pablo Escobar, który choć handlował kokainą, a sam nie zażywał. Cwani, bo ominęli prawo albo i tak im się opłacało, bo kara którą dostali nie przekracza wartości zysków.
Nie mam tendencji do moralizowania i teraz też nie chcę tego robić. Ale błagam, jeśli celebryta albo dziennikarz wciska wam wódkę, to nie dajcie mu wcisnąć sobie też niczego innego (z dowcipem włącznie).