2 minute read

Starszy Szeregowy Tadeusz Wróbel

Z czym wam się kojarzy nazwisko Wróbel? Mnie na przykład w pierwszej kolejności z panią Agatą i jej dwoma medalami z Igrzysk Olimpijskich w Sydney i Atenach. Natomiast już drugim skojarzeniem jest Tadeusz Wróbel, człowiek, który służąc na granicy, daleko od domu, mając kilka miesięcy do powrotu do cywila, zginął bo... zjadł kolację.

Tadeusz urodził się w 1927 roku w Wielkopolsce. Przeżył wojnę i kiedy ukończył 18 lat przyszła i jego kolej, żeby pójść w kamasze. Trafił do Bydgoszczy, do jednostki KBW, a stamtąd przeniesiono go do lubańskiej brygady WOP.

Advertisement

Starszy Szeregowy Tadeusz Wróbel

W Lubaniu dawano ostro w kość. Czasy, w których powstał slogan o lekkiej służbie, że „w WOP-ie, jak na urlopie”, miały nadejść dobrych kilka pokoleń później. Po ukończeniu szkolenia Wróbel trafił do Pieńska. i tutaj pojawia się luka w jego życiorysie, ponieważ nie wiemy co się działo, poza tym, że poznał piękną Bronisławę, w której się zakochał i planował, jak tylko wróci do cywila, wziąć ślub.

Przenieśmy się już do wydarzeń feralnej nocy, które były kluczowe dla życia, albo raczej „nieżycia”, naszego bohatera. Ale nie uprzedzajmy faktów.

10 maja 1950 roku wypadła kolej Tadeusza, żeby udać się na obchód granicy. Jako partnera z patrolu przydzielono mu Stefana Pogorzelskiego, mającego dość nietypowe podejście do spokojnej służby, ponieważ zażądał wydania... granatów. Z tego co wiadomo nie dostał ich, ale chciał, czy nie chciał musiał iść. Około 23 natknęli się na trójkę ludzi stojących na brzegu Nysy, którzy na wezwanie do poddania się zaczęli strzelać trafiając Tadeusza w brzuch.

Stefan, próbując ratować kolegę, zaczął strzelać do przemytników zabijając jednego na miejscu. Pozostała dwójka postanowiła ratować się ucieczką do rzeki strzelając w najlepsze. Wróbel, resztkami sił, odpowiedział ogniem (co umówmy się, wcale nie jest takie proste z poważną raną brzucha) czym pozwolił towarzyszowi wystrzelić race alarmującą strażnicę. Po tym, jak Stefanowi skończyły się naboje, odebrał broń od Tadeusza i kontynuował wymianę ognia. Jeden z przestępców został ranny w nogę, ale nie przeszkodziło mu to dostać się na drugi brzeg. Znaleziono go później ukrywającego się w kurniku w jednej z niemieckich wsi. Trzeci, ten który najprawdopodobniej trafił naszego bohatera, zbiegł.

Rannego Tadeusza przewieziono do Szpitala w Zgorzelcu, gdzie o godzinie 4:45 mimo dokonanej operacji zmarł, ze względu na naruszenie jelit.

I tu docieramy do sprawy zabójczej kolacji, ponieważ gdyby nasz bohater jej nie zjadł, prawdopodobnie zabieg by się udał, a on przeżył całe zajście.

Za odwagę, okazaną w całej sytuacji, oboje zostali odznaczeni Krzyżami Walecznymi, a nasz Tadeusz dostał niestety pośmiertny awans na starszego szeregowego oraz tytuł „Bohatera Łużyckiej Brygady WOP“. Jego broń początkowo przekazywano najlepszemu żołnierzowi strażnicy, która została nazwana jego imieniem, jako wyróżnienie. Później zabrano ją do Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie. Przymocowano do niej tabliczkę z tekstem:

“Bronią strz. Wróbla Tadeusza przodować w ochronie granicy Polski Ludowej”

Został pochowany z wojskowymi honorami w Lubaniu... no chyba, że jednak nie, ponieważ istnieją dokumenty, że na prośbę matki spoczął w swojej rodzinnej wsi w Wielkopolsce.

Jakby zamieszania z pochówkiem było mało, to na lubańskim grobie widnieje data śmierci 10.05.1945r., którą przez nieuwagę umieścił tam jakiś urzędnik.

This article is from: