1
2
3
BEZKRESNE MEGALOPOLIS Obrazy Artura Przebindowskiego
Dużych rozmiarów obrazy Artura Przebindowskiego, malowane w technice akrylu i tempery, zdumiewają totalną wizją rozrastającej się, ciasnej architektury. W swoim ukrytym przesłaniu zawierają jakąś ważną przestrogę dla ludzkich, absurdalnych i obsesyjnych działań, potęgujących rozmiary rozrastającej się infrastruktury architektonicznej oraz psychologiczne skutki zaspokajania społecznego, stadnego instynktu. Ujęte w kompozycyjnym kadrze obrazów motywy gęstej zabudowy redukują w odbiorze naturalne przystosowanie człowieka do życia w wystarczająco otwartej przestrzeni, stosownej do ludzkich proporcji i potrzeb. Są te motywy jednocześnie, w szerokiej interpretacji, faktyczną i metaforyczną „pułapką rozwoju”. Tworzy je Homo faber - człowiek zręczny, majster w swoim fachu. Zaspokajana potrzeba stałego schronienia przeradza się w architektoniczny labirynt, w sytuację samoograniczenia zrodzonego z lęku przed światem bądź z izolacji i odtrącenia, wykluczenia przez inną społeczność, podzieloną ekonomicznie, gospodarczo i kulturowo, ujawniającą bezwzględnie żądzę dominacji… Architektoniczny „totalitaryzm” demaskuje jednocześnie rozległe obszary nędzy i biedy. To jakby wymarłe, wielkie dzielnice współczesnych miast, opustoszałe na obrazach Przebindowskiego i pozostawione niczym prekolumbijskie miasta Majów. Tytuł wystawy Homo faber przewrotnie odnosi się do pojęcia majsterskiego dzieła, które w szerokiej skali staje się niestety pułapką, skomplikowanym i monotonnym labiryntem… Cywilizacja przemysłowa, rozrastające się molochy kilkudziesięciomilionowych miast oraz ciągły przyrost naturalny ludzkości, drastyczne kontrasty poziomów egzystencji, rozgraniczają i dzielą przestrzeń wokół człowieka. Ta przestrzeń, zamiast wciągać i angażować do odgadywania i poznawania, do podróżowania i odkrywania nowych zakątków, staje się ciasną i zamkniętą pułapką, strukturą jakby kasetonowych przegródek w pudełkach, w których życie ludzkich termitów na dłuższą metę prowadzi do obsesyjnych fobii, skarłowacenia i szaleństwa… Bezkresne Megalopolis na obrazach Artura Przebindowskiego wydają się jakąś dwoistą metaforą rozwoju ludzkiej cywilizacji. Czy żyją - w tych rozsianych po powierzchni ziemi, tymczasowych aglomeracjach architektury - ludzie? Nie wiadomo… Ale wszystko wskazuje na to - dachy, ściany, gzymsy, okna, anteny telewizyjne - że powinno tu tętnić życie… Tymczasem jest pusto i cicho. Znieruchomiała przestrzeń została usztywniona i zdławiona rozdrobnionymi pudełkami, ściankami, okienkami, sufitami, naskórkiem ścian i dachów w rozciągającym się bezkresie… Nawet helikopter nie jest w stanie lecieć, tylko zwisł nad połyskującymi dachami z blachy i czeka… Tak prawdopodobnie jest za jednym, drugim, trzecim i czwartym horyzontem… Prof. Stanisław Tabisz Rektor Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie Kraków, 21 kwietnia 2016 r.
4
BOUNDLESS MEGALOPOLIS Paintings by Artur Przebindowski
Large format acrylic and tempera paintings by Artur Przebindowski astonish with their total vision of expanding, closely packed architecture. Their hidden message contains an important warning concerning human absurd and obsessive actions, enhancing the size of expanding architectural infrastructure and psychological consequences of satisfying social herd instincts. Motifs of densely built-up areas within the composition frame of those pictures reduce in our perception natural human adaptation to life in a sufficiently open space, suitable for human proportions and needs. Widely interpreted, those motifs are both actual and metaphorical „development trap”. They are created by Homo faber - handy man, a master in his/her profession. A fulfilled need to provide permanent shelter transforms into an architectonic labyrinth, a situation of self-restrain born out of fear of the world or out of isolation and rejection, exclusion from other community, divided economically and culturally, showing a ruthless will to dominate... At the same time, architectonic „totalitarianism” exposes extensive areas of poverty and deprivation. They are apparently dead, sprawling districts of contemporary cities, deserted in Przebindowski’s paintings and abandoned like pre-Columbian cities of Mayan people. The title of the exhibition, Homo faber, perversely refers to a concept of a craftsman’s work which, on a wide scale, unfortunately becomes a trap, a complicated and monotonous labyrinth... The industrial civilisation, expanding multimillion urban Molochs and continuous growth of human population, and drastic contrasts in living conditions separate and divide the space around a man. This space does not draw in and encourage us to guess and learn, to travel and discover new places, but becomes a confined and closed trap, a structure formed by coffer-shaped compartments in a box, where in the long run life of human termites leads to obsessive phobias, dwarfing and madness... Boundless Megalopolis in Artur Przebindowski’s paintings become a dual metaphor of development of human civilisation. Do people live in those temporary architectural agglomerations scattered all over the Earth? We do not know... But all components - roofs, walls, cornices, windows, TV antennas - seem to indicate that those places should be pulsing with life... Yet they are empty and silent. The frozen space has been stiffened and chocked with scattered boxes, walls, windows, ceilings, the skin of walls and roofs in the sprawling infinity... Even a helicopter is not able to fly, but hovers over shining metal roofs and waits... And this situation is probably the same behind the first, the second, the third or the fourth horizon...
Prof. Stanisław Tabisz Rector Jan Matejko Academy of Fine Arts in Cracow Cracow, April 21, 2016
5
Człowiek instynktownie dąży do wyrażenia siebie w sposób ekstremalny... Jestem, jak każdy w pułapce swoich doświadczeń.
Karolina Woźniak: Gdzie się wychowałeś? Artur Przebindowski: Pochodzę z małego miasta, na pograniczu Śląska i Małopolski, Jaworzna, gdzie mężczyźni pracowali w kopalni. Tam postrzeganie świata było dosyć określone, specyficzne. Wiązało się ono z kultem pracy, wykonywania rzeczy w obrębie określonych reguł, w ramach pewnej struktury i ograniczeń czasowych. K.W.: Pomimo to jako dziecko rozwijałeś umiejętności, które nie były praktyczne z punktu widzenia pracujących-dorosłych. A.P.: W ogóle nie były praktyczne. K.W.: Miałeś na to przyzwolenie? A.P.: Tak, miałem, ponieważ, nie wiem czemu, ale to kwestia jakiegoś daru, jako dziecko lubiłem spędzać całe godziny na malowaniu i rysowaniu. Rodzice zauważyli to i zaakceptowali, na takim poziomie, że „dobrze, że maluje, a nie wybija szyb…” K.W.: Nie wybijałeś szyb? A.P.: Niestety nie. To moje rysowanie było traktowane jako przejściowa fanaberia. Element świata dziecka. Jeśli chodzi o wejście w dorosłość czy funkcjonowanie jako mężczyzna w obrębie tej społeczności, w której się wychowałem takie zajęcie byłoby nie do pomyślenia, ponieważ nie gwarantowało przewidywalności zarabiania pieniędzy, nie kojarzyło się z bezpieczeństwem. K.W.: Czy tytuł wystawy „Artur Przebindowski. Homo Faber” nie jest równoznaczny ze stwierdzeniem ja-Homo Faber? A.P.: Tytuł oddaje pewną cechę mojej twórczości, formułę odwołująca się do człowieka – twórcy (Homo Faber) w kontekście mojej pracy i jej metodyki. Chciałem w ten sposób nawiązać do swojego obszaru mentalnego, który staram się eksploatować aby mój język był jak najbardziej sugestywny, a przez to specyficzny i
6
„Sztuka umiera od wolności, rodzi się z przymusu”. Jest w tym stwierdzeniu Andre Gide’a paradoks „Homo Faber”, o którym rozmawiamy. To jest specyficzny sposób doświadczania siebie, weryfikowania swojego napompowanego ego
rozpoznawalny. Człowiek instynktownie dąży do wyrażenia siebie w sposób ekstremalny. Tak to widzę. Jestem, jak każdy w pułapce swoich doświadczeń. Dokonując takiego wyboru tytułu mojej wystawy w pewnym stopniu identyfikuję się z określeniem „Homo Faber”. Maluję obrazy długo, wieloetapowo i zastanawiałem się wiele razy co mnie skłania do takiego podejścia do tego procesu, samej technologii, konstruowania obrazu. Coraz bardziej sobie uświadamiam, że paradoksalnie „ograniczenia mentalne”, związane ze środowiskiem i atmosferą miejsca, z którego pochodzę, stają się moim paliwem i moim zapleczem. „Sztuka umiera od wolności, rodzi się z przymusu”. Jest w tym stwierdzeniu Andre Gide’a paradoks „Homo Faber”, o którym rozmawiamy. Dzisiaj otwartość, wielość możliwości staje się pułapką, prowadzi do dylematów, bo okazuje się , że ta „wolność” jest tylko rodzajem zobowiązania w obrębie dokonywania wyborów. Sam stwarzam sobie granice w obrębie obrazu, a to w żaden sposób mnie nie determinuje. Jedynymi ograniczeniami są schematy naszego myślenia i granice naszej fizjologii. Stworzyłem sobie obszar wyznaczany miarą czasowo - przestrzenną, konwencją płaszczyzny i technologią, które bardzo szybko konfrontują mnie z wyobrażeniami na swój temat i z tym co chcę zrobić. Zdarzają się takie sytuacje, kiedy okazuje się, że jestem w ślepej uliczce w zetknięciu z materią i tymi czynnikami. Wtedy przekonuję się, że niektóre rozwiązania zaprojektowane w mojej głowie, są niewystarczające i nie wyczerpują intensywności przekazu, którego potrzebę mam w sobie. Dopóki to nie zacznie być ze sobą w pewnej symetrii, rezonować, nie zaznam spokoju. Zauważyłem, że wydarza się to kiedy zmuszam się do maksymalnego stanu uważności na siebie w zetknięciu z obrazem. To sytuacja, z którą współczesny człowiek sobie
7
Są prywatną notatką jednocześnie szczerym i pięknym w swojej prostocie przekazem.
nie radzi, bo jest poddawany równolegle wielu bodźcom i w takim rozproszeniu żyje. Ja oczywiście także im ulegam. Konfrontacja z rzeczywistością obrazu daje feed back „czy jest w porządku”. Czy potrafiłem się skoncentrować. To jest specyficzny sposób doświadczania siebie, weryfikowania swojego napompowanego ego. Następuje pękniecie. Prawie regułą staje się, że gdzieś w połowie pracy czuje rozczarowanie. I chociaż doświadczyłem tego wiele razy, to za każdym razem jest to sytuacja nowa i trudna. K.W.: Od lat Twoje obrazy funkcjonują pod nazwą MEGALOPOLIS. Mimo, że nadal rozwijasz cykl następuje zmiana w optyce, wychodzisz zza płótna i stajesz przed obrazem zwracając uwagę na swoją osobę, swoją rolę twórcy. Co leży u podstaw tej zmiany? A.P.: Rozwój człowieka, według jednej z wielu koncepcji, rozgrywa się w systemie siódemkowym, może ma to związek z moimi siedmioma siódemkami, za niecały miesiąc kończę czterdzieści dziewięć lat. Może jest to też próba stworzenia autoportretu. Moje akwarele i gwasze nie są spektakularne. Są prywatną notatką jednocześnie szczerym i pięknym w swojej prostocie przekazem. Chcę zwrócić uwagę na kontekst związany z budową obrazu jako rzeczywistości w aspekcie formalnym. K.W.: Czy szkice, które pokazujesz na wystawie stanowią siatkę, na której wytyczasz swoje miasta? A.P.: Szkice są próbą przyjrzenia się obrazom z innego pułapu, jest to skrótowy zapis, ale powstają bardzo szybko w porównaniu z obrazem. Jest to notatka, zamknięta całość, w której ograniczam się do najistotniejszych decyzji kompozycyjnych i kolorystycznych. Planuję w ten sposób przyszłą tonację, napięcia, podziały. K.W.: Czy to oznacza, że synteza Twoich obrazów do-
8
Nie decyduję się na czysto abstrakcyjne rozwiązania, ale jestem otwarty na oddziaływanie moich „miast” na tym poziomie. Nie byłbym w stanie na tyle sugestywnie komponować swoich obrazów gdyby to były tylko abstrakcyjne formy. Myślę, że ich przekaz straciłby dużo ze swojej mrocznej natury.
prowadziłaby nas na powrót do tych szkiców? Czy te kompozycje ulegają transformacji w trakcie pracy? A.P.: Naturalnie, że mogą się do tego sprowadzić. Są oczywiście również takie sytuacje, że pomimo wcześniejszych założeń obraz kompletnie nie wytrzymuje napięć i dynamiki tej notatki, szkicu. Nie przyswaja tego rozwiązania w dużym formacie kiedy elementy abstrakcyjne zostają zamienione na te ze świata rozpoznawalnego. K.W.: Odnoszę wrażenie, że Twoje ostatnie obrazy stają się coraz bardziej abstrakcyjne, zbliżają się do „źródła”. A.P.: Tak, ostatnie obrazy rzeczywiście takie są. Szkice akwarelowe, gwasze, które pokazuję na wystawie odnoszą się do ostatnich kompozycji i są również planem pracy na przyszłość. Zapytano mnie kiedyś dlaczego nie maluję abstrakcji, nie stawiam po prostu abstrakcyjnych znaków, jak robił to Opałka czy Pollock, którzy posługiwali się podobną, otwartą kompozycją. Widocznie nie mam na to w sobie zgody. W dalszym ciągu, intuicyjnie odczuwam chęć malowania obrazów w odniesieniu do realności co stanowi w moim odczuciu gwarancję uniknięcia schematu rozwiązań spekulatywnych, czysto intelektualnych, wykalkulowanych. Doświadczanie świata w jego realności powoduje moje nieustanne zdziwienie, a nawet konsternację... Nie decyduję się na czysto abstrakcyjne rozwiązania, ale jestem otwarty na oddziaływanie moich „miast” na tym poziomie. Kluczowym momentem w powstawaniu tych kompozycji była decyzja o zastosowaniu kompozycji „all over”. Wyeliminowanie podziału odnoszącego się do pejzażu było dla mnie jak łyk świeżego powietrza. Długo szukałem dróg rozwiązania, przeczuwałem, aż w końcu, nagle nastąpiło otwarcie, wewnętrzne przełamanie. Poczułem wtedy wyzwolenie. Teraz, kiedy wchodzę w nowe kompozycje pasowe
9
Używam dosyć przewrotnych środków odwracając tym samym system pojęciowy „miasta”.
znowu mam takie uczucie. Znając siebie, mając obraz siebie i marzenia o swoich następnych obrazach, nie widzę tam miejsca na czysto abstrakcyjne rozwiązania. Nie byłbym w stanie na tyle sugestywnie komponować swoich obrazów gdyby to były tylko abstrakcyjne formy. Myślę, że ich przekaz straciłby dużo ze swojej mrocznej natury. K.W.: Czy oznacza to, że nadal będziesz zamieszkiwał MEGALOPOLIS? Czy to twój długoterminowy projekt? A.P.: Ono trwa od jakichś sześciu lat. Czy to długo? Cały czas mam nowe pomysły, przychodzą mi do głowy następne rozwiązania w obrębie tego tematu i dopóki tego nie wyczerpię będę te obrazy malował. Być może równolegle powstaną inne, których nie będę w stanie wyrazić w obrębie tej serii. K.W.: Myślę, że obszary: twojej pracy, konstrukcji obrazu, szkiców, oraz osobistego kontekstu, które pierwszy raz prezentujesz poszerzą pole interpretacji i doświadczenia Twoich obrazów. Czy uważasz, że można zapanować nad treścią obrazu? Patrząc na Twoje ostatnie prace odnoszę wrażenie, że stoję przed murem, skonstruowanym, pięknie namalowanym przez pracowitego „Homo Faber”, a jednak murem oddzielającym od twórcy. Inne interpretacje Twoich obrazów mówią o alienacji, wyobcowaniu, samotności, odnoszą się do ogólnej kondycji współczesnych społeczeństw. Czy pojawiały się interpretacje, z którymi radykalnie nie chciałeś się zgodzić? A.P.: Często nie zgadzałem się gdy ludzie poruszali kwestię miast opierając się na dosłowności przedstawienia. Byłem tym nawet zaniepokojony, ponieważ używam dosyć przewrotnych środków odwracając tym samym system pojęciowy „miasta”. W moich obrazach przestaje mieć ono funkcję przestrzeni miejskiej, pejzażu. Poza tym te obrazy nie komentują rzeczywistości. Moje „miasta” stają się coraz bardziej two-
10
rzywem dla moich kompozycji. Są materią, strukturą. Nadaję im nowe znaczenia, poprzez podjęcie radykalnych dla mnie rozwiązań kompozycyjnych, kolorystycznych, formalnych. Budzi się we mnie jakiś protest we kiedy słyszę o alienacji, samotności itd. Z drugiej jednak strony myślę, że jeżeli taki jest odbiór moich obrazów, to widocznie taki komunikat poprzez nie wysyłam. Jestem człowiekiem, który ma zaplecze w postaci doświadczeń życiowych, nie zawsze łatwych i trudno żeby one nie zostawiły śladu w tym „zapisie”. K.W.: Takie interpretacje mogą być źródłem wiedzy o Tobie? A.P.: Dzieło zawsze mówi najwięcej o autorze. Ludzie jednak potrzebują komentarzy, opisowej rzeczywistości, wchodzenia w semantykę obrazów. K.W.: Czy lubisz te obrazy? A.P.: Bardzo lubię. K.W.: Czy zawsze je lubiłeś? A.P.: Nie, nie zawsze. To jest tak jak z akceptacją siebie. Myślę, że one są i rozwijają się w symetrii ze mną. Teraz lubię dużo bardziej siebie. Moje obrazy są dojrzalsze i są coraz bardziej związane z moim odczuwaniem świata. To mnie w nich wzrusza, ale tutaj poruszamy się w obszarze emocjonalnym…. Lubię kolor w tych obrazach …a ludzie ciągle pytają mnie o te miasta…
Rozmowa Karoliny Woźniak (kurator) z Arturem Przebindowskim Czerwiec, 2016
11
The man instinctively seeks to express themselves in an extreme way... Like everyone, I’m trapped within my own experience.
Karolina Woźniak: Where did you grow up? Artur Przebindowski: I come from Jaworzno, a small town located on the border of Silesia and the Małopolska region, where the men worked in the coal mine. The perception of the world was quite specific there. It was associated with the cult of work, creating things within certain established rules, within a certain structure and time constraints. K.W.: In spite of that, as a child you were developing skills that were not practical from the point of view of working adults. A.P.: They were not practical at all. K.W.: Did you have consent for that? A.P.: Yes I did, because, for some reason, because of some gift, as a child I liked to spend long hours painting and drawing. My parents noticed that and accepted it, on the basis that “it’s good that he’s painting, and not breaking windows...” K.W.: You didn’t break windows? A.P.: No, unfortunately not. My drawing was treated as a temporary whim. A part of a child’s world. When it comes to entering adulthood, or functioning as a man within the community where I grew up, such an occupation would be unthinkable, because it did not guarantee a predictable income, and was not associated with security. K.W.: Is the title of the exhibition “Artur Przebindowski. Homo Faber” not synonymous with the statement „I - Homo Faber”? A.P.: The title reflects a certain feature of my work, a formula referring to the man - creator (Homo Faber) in the context of my work and its methodology. In this way I wanted to refer to my mental realm, which I try to exploit in order for my language to be as suggestive - and therefore as specific and recognizable - as possi-
12
“Art thrives on constraint and dies of freedom” - this assertion of Andre Gide shows the paradox of “Homo Faber”, which we spoke of. This is a specific way of experiencing yourself, verifying your inflated ego.
ble. The man instinctively seeks to express themselves in an extreme way. This is how I see it. Like everyone, I’m trapped within my own experience. By selecting such a title for my exhibition I identify to some extent with the term “Homo Faber”. It takes me a long time to finish my paintings, I do it in many stages and I wondered many times, what prompts me to such an approach to this process, the technology itself, the construction of the image. I think that, paradoxically, “mental limitations” related to the environment and atmosphere of the place from which I came, become my fuel and my foundation. I’m increasingly aware of that. “Art thrives on constraint and dies of freedom” - this assertion of Andre Gide shows the paradox of “Homo Faber”, which we spoke of. Today, openness, multiplicity of possibilities becomes a trap, leads to dilemmas, because it turns out that this “freedom” is only a certain kind of commitment within the process of making choices. I create boundaries for myself within the painting, and that does not determine me in any way. The only limitations are the patterns of our thinking and the boundaries of our physiology. I created a space for myself determined by time and space, the convention of the plane and the technology, which are rapidly confronting me with ideas about myself and what I want to do. There are sometimes situations where it turns out that I’m at a dead end in contact with the matter, and with these factors. That is when I discover, that some of the solutions developed in my mind are insufficient and do not exhaust the intensity of the message, the need for which I have in myself. And until that starts to resonate, to be in a certain symmetry with itself, I will not find peace. I noticed that it happens when I force myself to be in the maximum state of awareness of myself in contact with the painting. This is a situation with which the modern man cannot
13
They are a private note, and at the same time a message which is sincere and beautiful in its simplicity.
cope, because he is simultaneously subjected to multiple stimuli and he lives in such distraction. Of course, I also succumb to them. The confrontation with the reality of the painting provides a feedback, whether it is all right. Whether I was able to concentrate. This is a specific way of experiencing yourself, verifying your inflated ego. There is a bursting of the bubble. It is almost a rule that somewhere in the middle of the work I feel disappointment. And although I experienced this many times it is a new and difficult situation every single time. K.W.: For years, your images have been functioning under the name MEGALOPOLIS. Although you are still developing the series, there is a change in optics. You come out from behind the canvas and you stand in front of the painting, paying attention to your own person, your role as the creator. What lies at the basis of this change? A.P.: According to one of the many concepts, human development takes place in seven year development cycles. Maybe it has to do with my seven sevens, as I will be 49 years old in less than a month. Perhaps this is also an attempt to create a self-portrait. My watercolors and gouaches are not spectacular. They are a private note, and at the same time a message which is sincere and beautiful in its simplicity. I want to draw attention to the context associated with the construction of a painting as a reality in the formal aspect. K.W.: Do the sketches, which you present at the exhibition, represent a layout on which you demarcate your city? A.P.: Sketches are an attempt to look at the paintings from a different level. It is a short expression, but they are created very fast in comparison with a painting. It is a note, a self-contained whole, in which I limit myself to the most important decisions in terms of composi-
14
I do not choose purely abstract solutions, but I’m open to the impact of these “cities” at that level. I would not be able to compose my paintings in a sufficiently suggestive way if these were only abstract forms. I think that their message would lose much of its dark nature.
tion and color. In this way I plan the future color tone, tensions, divisions. K.W.: Does this mean that the synthesis of your paintings would lead us back to these sketches? Are these compositions transformed during work? A.P.: Naturally, they could be reduced to that. Of course, there are also such situations, where, in spite of earlier assumptions, the painting completely fails to withstand the tensions and dynamics of this note, the sketch. It does not absorb this solution in the large format when the abstract elements are converted into those from the recognizable world. K.W.: I have the impression that your recent paintings are becoming more abstract, they are getting closer to the “source”. A.P.: Yes, the latest paintings really are like that. The watercolors sketches, the Gouaches, which I am presenting at the exhibition, refer to the latest compositions, and also constitute a work plan for the future. I was asked once why I don’t paint abstract paintings, why I don’t simply create abstract characters, like Opałka or Pollock, who employed a similar, open composition. Apparently I do not have internal consent for that. I still intuitively feel the desire to create paintings in relation to reality, which in my opinion is a guarantee of avoiding the patterns of speculative, purely intellectual, calculated solutions. My experience of the world in its reality causes constant surprise, even consternation... I do not choose purely abstract solutions, but I’m open to the impact of these “cities” at that level. The key moment in the creation of these compositions was the decision to apply the “all over” composition. Eliminating the division relating to the landscape was like a breath of fresh air for me. I have long been searching for a path to resolution, I sensed it, and then suddenly there was an opening, an internal breakthrough. I felt
15
I’m using somewhat contrary means, thus inverting the conceptual system of the “city.”
liberated. Now, when I go into new linear compositions I have this feeling again. Knowing myself, having an image of myself and dreams of my subsequent paintings, I do not see any room there for purely abstract solutions. I would not be able to compose my paintings in a sufficiently suggestive way if these were only abstract forms. I think that their message would lose much of its dark nature. K.W.: Does this mean that you still live in the MEGALOPOLIS? Is that your long-term project? A.P.: It has been going on for about six years. Is that long? I have new ideas all the time, subsequent developments within that subject come to my mind and I will continue to paint these paintings until I exhaust them. Perhaps other ideas will emerge simultaneously, which I will not be able to express within this series. K.W.: I think that the areas of: your work, the construction of the paintings, sketches and the personal context, which you present so broadly for the first time, will widen the field of interpretation and experience of your paintings. Do you think it is possible to control the content of a painting? Looking at your latest works I feel that I’m standing in front of a wall, constructed, and beautifully painted by a laborious Homo Faber, but still a wall, separating from the creator. Other interpretations of your paintings speak of alienation, isolation, loneliness, refer to the general condition of modern societies. Were there any interpretations, with which you radically disagreed? A.P.: I often disagreed when people raised the issue of cities, basing on the literal nature of the representation. I was even worried about this, because I’m using somewhat contrary means, thus inverting the conceptual system of the “city.” In my paintings, it ceases to function as an urban space, a landscape. In addition, these paintings are not a commentary on reality. My
16
“cities” are increasingly becoming a material for my compositions. They are a fabric, a structure. I give them new meanings, by employing radical compositional, color and formal solutions. I feel a protest rising up inside me, when I hear about alienation, loneliness, etc. On the other hand, I think that if is the reception of my paintings, then apparently this is the message which I conveyed with them. I am a man who has his foundation in the form of life experiences, which weren’t always easy, and it’s hard to expect for them not to leave their trace in this “record”. K.W.: Could such interpretations be a source of knowledge about you? A.P.: The work always says the most about the author. However, people need commentary, descriptions of reality, getting into the semantics of the paintings. K.W.: Do you like these paintings? A.P.: I like them a lot. K.W.: Did you always like them? A.P.: No, not always. It’s a bit like self-acceptance. I think they exist and develop in symmetry with myself. I currently like myself a lot more. My paintings are more mature and are becoming increasingly linked to my perception of the world. This is what moves me in them, but here we are treading in emotional territory.... I like the color in these paintings ...and the people are still asking me about the cities...
Artur Przebindowski in an interview with Karolina Woźniak (curator) June, 2016
17
Megalopolis LXXI, 2016, 140x200, akryl, płótno
Megalopolis LIII, 2014, 110x155, akryl, płótno
18
Megalopolis LXX, 2016, 100x150, akryl, płótno
Megalopolis LXIX, 2016, 140x200, akryl, płótno
19
Megalopolis LXII, 2015, 167x250, akryl, pล รณtno
20
21
Megalopolis LXIII, 2015, 167x250, akryl, pล รณtno
22
23
Megalopolis LXI, 2015, 167x250, akryl, pล รณtno
24
25
Megalopolis LX, 2015, 167x250, akryl, pล รณtno
26
27
szkice koncepcyjne - akwarela, gwasz, kredki, pisak
28
szkice koncepcyjne - akwarela, gwasz, kredki, pisak
29
szkice koncepcyjne - akwarela, gwasz, kredki, pisak
30
szkice koncepcyjne - akwarela, gwasz, kredki, pisak
31
Artur Przebindowski ur. 14 lipca 1967 w Chrzanowie. Absolwent ASP w Krakowie. Dyplom w pracowni prof. Romana Banaszewskiego w 1993 r. Od 1995 roku bierze udział w licznych wystawach zbiorowych i indywidualnych w Polsce, Japonii, Wielkiej Brytanii, Niemczech, Włoszech, Belgii, Holandii, Francji i Grecji. Wystawiał swoje prace m.in. w Galerii Bielskiej BWA, Muzeum współczesnym we Wrocławiu, warszawskiej Starej Kordegardzie, Galerii Wozownia; w Toruniu, Płockiej Galerii Sztuki, Galerii Arttrakt we Wrocławiu czy Bloxham Gallery w Londynie. Jest finalistą i laureatem konkursów i festiwali malarstwa m.in. Bielskiej Jesieni (Galeria Bielska BWA 1995,1997, 2011 - wyróżnienie regulaminowe i nagroda publiczności), Triennale Małych Form Malarskich (Galeria Wozownia w Toruniu- 1997, 2007 -nominacja do nagrody), Festiwalu Polskiego Malarstwa współczesnego w Szczecinie (1996, 2006,2008, 2010- Grand Prix MKiDN, 2012), Arte Laguna Prize (Arsenale, Wenecja 2014), Premio Combat Prize (Livorno, Museo G. Fattori, Livorno - Popular Jury Prize) Artur Przebindowski born in 1967 in Chrzanów. Graduated from the Academy of Fine Arts in Krakow (diploma under prof. Roman Banaszewski in 1993). Since 1995 he has taken part in numerous collective and individual exhibitions in Poland, Japan, Britain, Germany, Italy, Belgium, the Netherlands, France and Greece. He exhibited his works at the BWA Gallery in Bielsko, the Museum of Contemporary Art Wroclaw, The Old Guardhouse in Warsaw (Stara Kordegarda), Gallery Wozownia in Toruń, Art Gallery in Płock, Arttrakt Gallery in Wroclaw and Bloxham Gallery in London. He is a finalist and winner of various competitions and festivals, including the Painting Biennial Bielska Jesień (Bielska BWA Gallery 1995, 1997, 2011 - the Distinction and the Viewers Choice Award), The Triennial of Small Graphic Forms at the Wozownia Art Gallery in Toruń (1997, 2007- main award nomination), the Festival of Polish Contemporary Painting in Szczecin (1996, 2006, 2008, 2010- Grand Prix of the Minister of Culture and National Heritage), and in 2011 the Distinction and the Viewers Choice Award at the Painting Biennial Bielska Jesień), a finalist of Arte Laguna Prize (Arsenale, Venice 2014), Premio Combat Prize (Livorno, Museo G. Fattori, Livorno, 2014- Popular Jury Prize).
32
„Artur Przebindowski. Homo Faber.” Galeria ASP w Krakowie, lipiec 2016 Organizator: Galeria ASP w Krakowie Kurator wystawy: Karolina Wożniak Opracowanie katalogu: Karolina Woźniak Reprodukcje: Tomasz Stankiewicz Projekt katalogu oraz identyfikacji wizualnej wystawy: Jacek Dalibor ISBN: 978-83-64448 - 38 – 6 Wydawca: Wydawnictwo Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie www.wydawnictwo.asp.krakow.pl tel. 12 299 20 45 wydawnictwo@asp.krakow.pl Katalog „Homo faber. Artur Przebindowski” udostępniony jest na licecnji Creative Commons Uznanie autorstwa – Użycie niekomercyjne – Bez utworów zależnych 4.0 Międzynarodowa CC-BY-NC-ND. Treść licencji dostępna na stronie: http://creativecommons.org/licenses/by-nc-nd/4.0/legalcode wystawa towarzysząca:
33
34