Rozdziaล pierwszy
D
ugo mogliby cie tu szuka kr tych drรณg i sielskich
k, z ktรณrych zas yn a pรณ niej Anglia. Zamiast nich ca ymi milami ci gn a si spustoszona, nieuprawna ziemia; tu i tam skaliste wzgรณrza i pos pne wrzosowiska przecina a nieudeptana cie ka. Wi kszo pozostawionych przez Rzymian drรณg uleg a ju wรณwczas zniszczeniu i pozarasta a, cz sto bezpowrotnie. Nad moczarami i rzekami unosi y si lodowate opary, w ktรณrych wietnie czu y si ogry, wci zamieszkuj ce te ziemie. Mieszkaj cy w pobli u ludzie โ mo na si zastanawia , jak wielka desperacja sk oni a ich do osiedlania si w tak ponurych miejscach โ bali si z pewno ci tych stworze , ktรณrych posapywanie s ycha by o na d ugo przed tym, nim z mg y wy oni y si ich zniekszta cone postaci. Pojawienie si owych monstrualnych stworรณw nikogo jednak nie dziwi o. Spotkanie z nimi traktowano jako jedn z bol czek dnia powszedniego, a w tamtych czasach nie brakowa o przecie
zmartwie . Jak wy ywi si z nieurodzajnej ziemi, jak nie zu y zbyt szybko ca ego drewna na opa , jak uchroni si przed zaraz , która w jeden dzie mog a u mierci tuzin wi i sprawi , e na policzkach dzieci pojawia y si zielone plamy? Zreszt ogry nie by y takie z e, pod warunkiem e si ich nie prowokowa o. Trzeba by o pogodzi si z tym, e co jaki czas, zapewne w wyniku niejasnych zatargów, do których dochodzi o w ich szeregach, jedna z tych bestii wpada a do wioski okrutnie rozz oszczona i chocia ludzie pokrzykiwali i wymachiwali broni , sia a pop och i zniszczenie, rani c ka dego, kto nie do szybko zszed jej z drogi. Albo e czasami jaki ogr porywa dziecko i znika z nim we mgle. Ludzie tamtej epoki musieli podchodzi do takich wydarze z filozoficznym dystansem. W jednym z takich miejsc, w cieniu urwistych pagórków na skraju mokrade , y a para starszych ludzi, Axl i Beatrice. By mo e nie by y to ich pe ne imiona, ale tak w a nie dla u atwienia b dziemy ich dalej nazywa . Móg bym powiedzie , e para wiod a samotne ycie, lecz w tamtych czasach niewielu ludzi by o „samotnych� zgodnie z naszym rozumieniem tego s owa. Szukaj c ciep a i bezpiecze stwa, wie niacy gnie dzili si w ziemiankach, niejednokrotnie wydr onych g boko w zboczu góry i po czonych ze sob tunelami i os oni tymi korytarzami. Nasza starsza para mieszka a w obr bie takiej w a nie rozleg ej podziemnej kolonii – s owo „budowla� by oby
tutaj
nieco
na wyrost
โ razem z
mniej
wi cej
sze dziesi cioma innymi wie niakami. Gdyby kto wyszed z tej kolonii i przez dwadzie cia minut obchodzi wzgรณrze, dotar by do nast pnej osady, ktรณra na pierwszy rzut oka nie rรณ ni a si niczym od poprzedniej. Sami mieszka cy dostrzegliby jednak z pewno ci wiele odmiennych szczegรณ รณw, zarรณwno tych, z ktรณrych byli dumni, jak i tych, ktรณrych si wstydzili. Nie chcia bym sugerowa , e tak w a nie wygl da a w owych dniach ca a Brytania; e w czasach, kiedy gdzie indziej na wiecie rozkwita y wielkie cywilizacje, my tkwili my jeszcze w epoce elaza. Gdyby cie mogli przemierza swobodnie kraj, z pewno ci trafiliby cie na zamki, w ktรณrych zabawiano si przy d wi kach muzyki, wykwintnie ucztowano i uprawiano sporty, lub klasztory, gdzie zakonnicy l czeli nad ksi gami. Ale nie ma si co udzi . Nawet dosiadaj c silnego wierzchowca i przy dobrej pogodzie, mo na by o w drowa ca ymi dniami i ani razu nie dostrzec wy aniaj cego si spomi dzy drzew zamku czy klasztoru. Najcz ciej trafiliby cie do osad podobnych do tej, ktรณr przed chwil opisa em, i je li nie mieliby cie podarkรณw w postaci jedzenia lub odzie y albo nie byliby cie po z by uzbrojeni, nie wiadomo, z jakim spotkaliby cie si przyj ciem. Przykro mi, e odmalowuj taki obraz naszego kraju w tamtej epoce, lecz tak to wygl da o. Wracaj c do Axla i Beatrice. Jak ju wspomnia em,
starsza para mieszka a na obrze ach kolonii, w miejscu, gdzie nie byli zbyt dobrze chronieni przed ywio ami i prawie nie czerpali korzy ci z ognia p on cego w Wielkiej Izbie,
w
ktรณrej
wszyscy
zbierali
si
wieczorami.
Niewykluczone, e wcze niej zajmowali kwater bli ej ognia i mieszkali razem ze swoimi dzie mi. Dok adnie takie my li przychodzi y do g owy Axlowi, kiedy przed witem le a godzinami obok pogr onej we nie ony i serce ciska o mu niedaj ce zasn poczucie jakiej nienazwanej straty. By mo e dlatego w a nie tej nocy wsta z pos ania, wymkn si po cichu na zewn trz i siad na starej spaczonej awce przy wej ciu do kolonii, by zaczeka na pierwszy brzask. By a wiosna, lecz od ziemi ci gn zi b, nawet gdy Axl otuli si szczelniej p aszczem Beatrice, ktรณry zabra , wychodz c na zewn trz. Mimo to by tak bardzo zatopiony w rozmy laniach, e kiedy zda sobie spraw , e zmarz do szpiku ko ci, na niebie zgas y ju wszystkie gwiazdy, na horyzoncie pojawi a si jasna smuga, a z mroku dobieg y pierwsze g osy ptakรณw. Powoli wsta z awki, a uj c, e tak si zasiedzia . Cho cieszy si dobrym zdrowiem, d ugo nie mรณg pozby si ostatniego przezi bienia. Teraz te czu strzykanie w nogach, ale wracaj c do rodka, by zadowolony z siebie; tego ranka zdo a bowiem przypomnie sobie wiele rzeczy, ktรณre od pewnego czasu mu umyka y. Co wi cej, mia wra enie, e jest bliski powzi cia pewnej zasadniczej decyzji
– takiej, która by a odk adana zdecydowanie zbyt d ugo – i czuj c, jak wype nia go rado , chcia jak najrychlej podzieli si ni z on . W podziemnych korytarzach by o nadal zupe nie ciemno i w drodze do drzwi swojej izby Axl musia obmacywa ciany. Wiele takich „drzwi” w obr bie kolonii by o w rzeczywisto ci
sklepionymi
przej ciami,
jedynie
z
symbolicznym progiem. Zdaniem mieszka ców, tego rodzaju otwarta przestrze pozwala a im zachowa prywatno ,
a
jednocze nie
korzystali
z
ciep a
dochodz cego z Wielkiej Izby i pomniejszych palenisk, które tli y si wewn trz kolonii. Izba Axla i Beatrice, po o ona daleko od jakiegokolwiek paleniska, mia a jednak co , co mo na by uzna za autentyczne drzwi: du drewnian ram wype nion splecionymi ga zkami, p dami dzikiego wina i odygami ostów. Ka dy wchodz cy musia j odstawia na bok, ale chroni a Axla i Beatrice przed ch odnymi przeci gami. On oby by si co prawda wietnie bez tych drzwi, jednak dla niej z czasem sta y si przedmiotem szczególnej dumy. Po powrocie do izby cz sto zastawa on w trakcie wyci gania z ramy zeschni tych ga zek i zast powania ich wie ymi, zebranymi w ci gu dnia. Staraj c si robi jak najmniej ha asu, Axl przesun owego ranka ram na tyle, na ile by o to potrzebne, by wcisn si do rodka. wiat o brzasku s czy o si przez niewielkie szpary w zewn trznej cianie. Dostrzega ju
przed sob w asn d o oraz niewyra ny zarys le cej na pos aniu z darni Beatrice, ktรณra wci spa a smacznie pod grubymi derkami. Kusi o go, by zbudzi on , mia bowiem silne przekonanie, e je li porozmawia z ni ju teraz, wszelkie opory, jakie mรณg ywi przed podj ciem decyzji, zostan ostatecznie prze amane. Poniewa jednak do chwili, gdy budzili si s siedzi i zaczyna roboczy dzie , zosta o troch czasu, przycupn na niskim zydlu w rogu izby i siedzia na nim, okutany w p aszcz ony. Zastanawia si , jak g sta b dzie mg a tego ranka i czy kiedy si rozja ni, zobaczy jej strz py s cz ce si przez szpary w cianie. Potem jednak przesta o go to interesowa i wrรณci my lami do tego, co zajmowa o go przed chwil . Czy zawsze yli w ten sposรณb, na peryferiach tej spo eczno ci? Czy te kiedy wygl da o to zupe nie inaczej? Wcze niej, na dworze, wrรณci y do niego lu ne okruchy pami ci: przypomnia sobie chwil , gdy szed g รณwnym korytarzem ich kolonii, obejmuj c ramieniem jedno ze swoich dzieci i uginaj c lekko kolana, nie tak jak teraz, ze wzgl du na podesz y wiek, lecz by nie zaczepi w pรณ mroku g ow o belki sufitu. Dziecko chyba co do niego powiedzia o, co zabawnego, bo oboje g o no si za miewali. Teraz jednak, podobnie jak i wcze niej, nie potrafi zatrzyma tych okruchรณw na d u ej i im bardziej stara si skupi , tym bardziej si rozmywa y. By mo e by y to tylko starcze przywidzenia. By mo e Bรณg nigdy
nie obdarzy ich dzie mi. Mo e was dziwi , dlaczego Axl nie zwróci si do s siadów, by pomogli mu rozja ni mroki niepami ci, nie by o to jednak takie proste, jak mo e si wydawa . W tej spo eczno ci rzadko bowiem dyskutowano o tym, co dzia o si dawniej. Nie twierdz , e by to temat tabu. Mam na my li to, e przesz o skrywa a si chwilami we mgle tak samo g stej jak ta, która wisia a nad moczarami. Wie niakom nie przychodzi o po prostu do g owy, by zastanawia si nad przesz o ci – nawet t zupe nie niedawn . We my cho by to, co dr czy o Axla od pewnego czasu: by przekonany, e jeszcze nie tak dawno y a w ród nich kobieta z d ugimi rudymi w osami i e pe ni a ona wa n funkcj w ich spo eczno ci. Za ka dym razem, gdy kto si zrani albo zachorowa , posy ano natychmiast po rud kobiet , tak bieg w uzdrawianiu. Teraz jednak zagin po niej wszelki lad i nikt najwyra niej nie przejmowa si tym, co si sta o, nikt w ogóle nie a owa , e jej zabrak o. Kiedy pewnego ranka Axl wspomnia o niej trzem s siadom, z którymi rozkopywa zmarzni t ziemi , ich reakcja wiadczy a, e naprawd nie maj poj cia, o czym mówi. Jeden z nich przerwa nawet robot , usi uj c co sobie przypomnie , lecz w ko cu pokr ci g ow . – To musia o by dawno temu – powiedzia . – Ja te nie przypominam sobie w ogóle tej kobiety – rzek a Beatrice, gdy pewnej nocy poruszy z ni ten temat.
– Mo e wy ni e j sobie, by zaspokoi jakie swoje potrzeby, Axl, cho masz przecie przy sobie on , i to tak , która nosi si bardziej prosto od ciebie. To by o ubieg ej jesieni, gdy le eli obok siebie na ó ku w kompletnej ciemno ci, s uchaj c kropel deszczu b bni cych o ciany. – To prawda, e prawie w ogóle si nie postarza a przez te wszystkie lata – przyzna Axl. – Ale ta kobieta wcale mi si nie przy ni a i ty te przypomnia aby j sobie, gdyby tylko chwil si zastanowi a. Zaledwie przed miesi cem zapuka a do naszych drzwi, zacna dusza, i zapyta a, czy czego nam nie przynie . Na pewno to pami tasz. – Dlaczego mia aby nam co przynosi ? By a z nami w jaki sposób spokrewniona? – Nie s dz , ksi niczko. By a po prostu mi a. Na pewno pami tasz. Cz sto do nas zagl da a. Pyta a, czy nie jest nam zimno i czy nie jeste my g odni. – Ciekawi mnie, Axl, jaki mia a interes, eby tak nas wyró nia ? – Te
mnie
to wtedy
intrygowa o, ksi niczko.
Pami tam, jak my la em, e ta kobieta opiekuje si chorymi, a przecie oboje jeste my tak samo zdrowi jak ka dy w tej wiosce. Mo e kr pog oski o zbli aj cej si zarazie i przychodzi, eby nas dogl da ? Okaza o si jednak, e nie wybuch a adna zaraza, a ona by a po prostu
mi a.
Teraz,
kiedy
o
niej
rozmawiamy,
przypominam sobie nawet wi cej. Sta a tu i mówi a,
eby my nie przejmowali si dzie mi, które z nas dworuj . Tak by o. A potem wszelki lad po niej zagin . – Ta ruda nie tylko jest postaci z twego snu, Axl, ale musia a by g upia, skoro przejmowa a si dzie mi i ich zabawami. – To samo sobie wówczas pomy la em, ksi niczko. Co nam mog szkodzi dzieci, które musz si przecie czym zaj , kiedy na dworze jest brzydka pogoda? Powiedzia em jej, e nie przywi zujemy do tego znaczenia, ale tak czy owak, mia a na wzgl dzie nasze dobro. Pami tam te , jak mówi a, e to nie w porz dku, e musimy sp dza noce bez wieczki. – Je li ta istota wspó czu a nam z powodu braku wieczki, to przynajmniej raz mia a racj – odpar a Beatrice. – To jawna zniewaga, e zabrania nam si pali wieczk w noce takie jak ta, mimo e r ce nie dr nam bardziej ni innym. Podczas gdy s tacy, co noc w noc upijaj si cydrem albo maj dzieci, które biegaj jak szalone po izbie. Ale to nie im, a nam odebrano wieczk i cho le ysz tu przy mnie, Axl, prawie ci nie widz . – Nikt nie mia zamiaru nas zniewa a , ksi niczko. Tak po prostu zawsze post powano i na tym koniec. – Powiem ci, e nie tylko kobieta z twego snu dziwi si , e odebrano nam wieczk . Wczoraj, a mo e to by o przedwczoraj, mija am kobiety nad rzek i jestem pewna, e kiedy zdawa o im si , e jestem zbyt daleko, by je s ysze , jedna z nich ubolewa a, e taka porz dna para jak
my musi co noc siedzie po ciemku. โ Powtarzam ci, ksi niczko: ona nie jest kobiet z mego snu. Wszyscy znali j tutaj jeszcze przed miesi cem i ka dy mia dla niej dobre s owo. Dlaczego wszyscy, cznie z tob , zapominaj , e kiedykolwiek y a? Przypominaj c sobie tego wiosennego ranka tamt rozmow , Axl gotรณw by prawie przyzna , e myli si co do rudej kobiety. By w ko cu m czyzn w podesz ym wieku i mog o mu si co popl ta . Z drugiej strony historia z kobiet stanowi a tylko jeden z ca ego szeregu podobnych zagadkowych epizodรณw. Frustrowa o go, e nie mo e sobie w tej chwili przypomnie zbyt wielu, ale by o ich wi cej, co do tego nie mia w tpliwo ci. We my cho by na przyk ad incydent dotycz cy Marty. Marta, dziewi cio- albo dziesi cioletnia dziewczynka, zawsze cieszy a si opini nieustraszonej. Jej dzy przygรณd nie zdo a a pow ci gn adna mro ca krew w y ach opowie o tym, co mo e si przytrafi wa saj cym si dzieciom. Dlatego gdy pewnego wieczoru rozesz a si wiadomo o zagini ciu Marty, wszyscy, zaniepokojeni, oderwali si od swoich zaj . Do zmierzchu zosta a mniej ni godzina, g stnia a mg a i na zboczach s ycha by o wilki. Przez d u szy czas w ca ej osadzie rozbrzmiewa y nawo uj ce dziewczynk g osy. Wie niacy przemierzali korytarze, przeszukuj c wszystkie izby mieszkalne, sk adziki i miejsca pod belkami sufitรณw, ka d kryjรณwk , w ktรณrej mog o si schowa figlarne dziecko.
I nagle w trakcie ca ego tego rozgardiaszu z pastwisk na wzgórzach wrócili dwaj pasterze i zacz li grza si przy ogniu w Wielkiej Izbie. I kiedy tam siedzieli, jeden z nich powiedzia , e dzie wcze niej widzieli strzy yka-or a, który zatoczy nad ich g owami jeden, drugi, a potem trzeci kr g. Nie mo e by mowy o pomy ce, stwierdzi pasterz, to by na pewno strzy yk-orze . Wiadomo rozesz a si szybko po osadzie i wkrótce przy ogniu zebra si t um ludzi pragn cych wys ucha pasterzy. Do czy do nich nawet Axl, bo pojawienie si w ich kraju strzy yka-or a by o rzeczywi cie czym nadzwyczajnym. Strzy ykom-or om przypisywano szczególne w a ciwo ci, w tym zdolno odstraszania wilków, i powiadano, e dzi ki tym ptakom wilki zupe nie znikn y z innych cz ci kraju. Z pocz tku pasterzy pilnie wypytywano i kazano im po wielekro powtarza swoj opowie . Po jakim czasie w ród s uchaczy zacz si szerzy sceptycyzm. Kto wskaza , e wiele ju by o podobnych doniesie i za ka dym razem okaza y si niepotwierdzone. Kto inny przypomnia , e nie dalej jak zesz ej wiosny ci sami dwaj pasterze opowiadali podobn histori , lecz nikt poza nimi niczego
takiego
nie
zobaczy .
Zaperzeni
pasterze
zaprzeczali, by kiedykolwiek wcze niej mówili o czym takim, i wkrótce t um podzieli si na tych, którzy wzi li ich stron , i tych twierdz cych, e pami taj podobny epizod z ubieg ego roku.
Spór coraz bardziej si zaostrza i Axl zorientowa si , e po raz który z rz du ogarnia go dr cz ce poczucie, e co jest nie w porz dku. Zostawi pokrzykuj cych i przepychaj cych si ludzi i wyszed na zewn trz, by spojrze na ciemniej ce niebo i sun c przy ziemi mg . Po chwili w jego umy le zacz y si z powrotem czy fragmenty uk adanki: przypomnia sobie o zaginionej Marcie, gro cym jej niebezpiecze stwie i o tym, e niedawno jeszcze szuka a jej ca a osada. Ale wszystko to coraz bardziej si zaciera o, w podobny sposób, w jaki zaciera si sen w pierwszych sekundach po obudzeniu, i tylko dzi ki najwy szemu skupieniu Axl nie przesta my le o ma ej Marcie, podczas gdy ludzie w dalszym ci gu spierali si o strzy yka-or a. I nagle, kiedy tam tak sta , us ysza nuc cy co dziewcz cy g os i z mg y przed nim wy oni a si Marta. – Dziwne z ciebie dziecko – powiedzia Axl, kiedy podbieg a do niego w podskokach. – Nie boisz si ciemno ci? Nie boisz si wilków ani ogrów? – Ale boj si ich, panie – odpar a z u miechem. – Ale wiem, jak si przed nimi schowa . Mam nadziej , e rodzice o mnie nie pytali. W zesz ym tygodniu porz dnie dosta am w skór . – Czy o ciebie nie pytali? Oczywi cie, e pytali. Nie wiesz, e szuka a ci ca a wioska? Pos uchaj, jak si tam k óc . To wszystko przez ciebie, dziecko. – Och, niech pan przestanie! – zawo a a ze miechem
Marta. – Wiem, e wcale nie zauwa yli, e mnie nie ma. I s ysz , e to nie o mnie si tam k óc . Kiedy to powiedzia a, Axl u wiadomi sobie, e mia a racj : ludzie wewn trz wcale nie spierali si o ni , lecz o co zupe nie innego. Nachyli si ku wej ciu, by lepiej s ysze , i kiedy dotar o do niego jakie wypowiedziane podniesionym g osem zdanie, przypomnia sobie ca histori o pasterzach i strzy yku-orle. Zastanawia si , czy powinien spróbowa to wyja ni Marcie, ale ona nagle go omin a i wesz a do rodka. Pod y w lad za ni , oczekuj c, e powitaj j z wielk rado ci i ulg . Szczerze mówi c, liczy , e kiedy pojawi si tam razem, jaka cz chwa y za jej bezpieczny powrót sp ynie i na niego. Lecz kiedy weszli do Wielkiej Izby, wie niacy tak za arcie si k ócili, e tylko kilku z nich w ogóle zerkn o w ich stron . Matka Marty podesz a do córki tylko po to, by j krótko skarci . – Jeste w ko cu! Ile razy mam ci powtarza , eby nie w óczy a si po okolicy? – powiedzia a, po czym ponownie skupi a uwag na tocz cym si przy ogniu sporze. Marta za u miechn a si do Axla, jakby chcia a powiedzie „A nie mówi am?�, i znik a w pó mroku, eby poszuka rówie ników. Teraz w izbie zrobi o si wyra nie ja niej. Poniewa mie ci a si na samym skraju kolonii, mia a niewielkie okienko, ale tak wysoko, e mo na by o przez nie wyjrze , tylko je li stan o si na sto ku. W tym momencie by o
zas oni te kawa kiem materia u, ale przez jeden z rogรณw prze witywa o s o ce, rzucaj c promie dok adnie tam, gdzie spa a Beatrice. W jego wietle Axl zobaczy co , co wygl da o jak unosz cy si nad jej g ow owad. Po chwili zda sobie spraw , e to zawieszony na niewidocznej pionowej nitce paj k, ktรณry na jego oczach zacz schodzi ni ej. Axl wsta bezszelestnie ze sto ka, przeszed przez ma izb , przesun r k nad pi c on i z apa paj czka w d o . Nast pnie sta przez chwil w miejscu i przygl da si onie. Na jej twarzy malowa si spokรณj, ktรณry rzadko ostatnio widywa , gdy nie spa a, i zdziwi a go rado , jak odczu na ten widok. U wiadomi sobie w tym momencie, e podj ju decyzj , i ponownie zapragn j obudzi , po to tylko, by podzieli si z ni t wiadomo ci . Po chwili uzna jednak, e by oby to czym samolubnym โ a poza tym, sk d mรณg wiedzie , jaka b dzie jej reakcja? Ostatecznie wrรณci na swoje miejsce i siadaj c na zydlu, przypomnia sobie o paj czku i otworzy delikatnie d o . Siedz c wcze niej na awce na zewn trz i czekaj c na pierwszy brzask, prรณbowa przypomnie sobie, kiedy on i Beatrice po raz pierwszy zacz li mรณwi o swojej podrรณ y. Wydawa o mu si wรณwczas, e pami ta pewn konkretn rozmow , ktรณr odbyli pewnej nocy tu, w tej izbie. Teraz jednak, obserwuj c, jak paj k schodzi po skraju jego d oni na gliniane klepisko, u wiadomi sobie ponad wszelk w tpliwo , e po raz pierwszy napomkn li o tym w dniu, kiedy nieopodal wioski przechodzi a nieznajoma w
ciemnych achmanach. Ranek by szary – czy by dzia o si to jeszcze w listopadzie? – i Axl szed biegn c wzd u rzeki cie k , nad któr wisia y wierzbowe witki. Wraca szybkim krokiem z pola do domu, by mo e po jakie narz dzie albo nowe polecenia od nadzorcy. Tak czy inaczej, s ysz c podniesione g osy dobiegaj ce zza krzaków po prawej stronie, raptownie si zatrzyma . W pierwszej chwili pomy la , e w pobli u grasuj ogry, i rozejrza si szybko za jakim kamieniem lub kijem. Potem dotar o do niego, e g osy – wszystkie kobiece – cho gniewne i przej te, nie s jednak przera one, a tego w a nie nale a o si spodziewa , gdyby chodzi o o napa ogrów. Mimo to przecisn si zdecydowanie przez ywop ot z ja owców i wyszed na polan , na której zobaczy pi kobiet – ju nie pierwszej m odo ci, lecz nadal zdolnych rodzi dzieci – stoj cych razem w zbitej grupce, odwróconych do niego plecami i krzycz cych na co lub na kogo w oddali. Dopiero gdy prawie si z nimi zrówna , jedna z nich dostrzeg a go i podskoczy a przestraszona, a potem wszystkie obejrza y si i zmierzy y go bezczelnym spojrzeniem. – No, no – mrukn a która z nich. – Mo e to przypadek, a mo e co wi cej. Ale pojawi si w ko cu m i miejmy nadziej , e przemówi jej do rozumu. – Powtarza y my twojej onie, eby nie sz a, ale nie chcia a s ucha – doda a ta, która pierwsza go zauwa y a.
– Upar a si , e zaniesie jedzenie tej nieznajomej, cho najpewniej to jaka diablica albo elfka w przebraniu. – Czy moja ona jest w niebezpiecze stwie? Prosz , powiedzcie, o co chodzi, moje panie. – Przez ca y ranek kr y a tu jaka dziwna kobieta – wyja ni a jedna z kobiet. – Z rozpuszczonymi w osami, w p aszczu z czarnych achmanów. Twierdzi, e jest Saksonk , ale nie ubiera si jak adna znana nam Saksonka. Próbowa a podkra si do nas przy brzegu rzeki, gdy robi y my pranie, lecz uda o nam si j dostrzec i przep dzi . Wci jednak wraca i zachowuje si tak, jakby co j bardzo zasmuci o, albo prosi nas o jedzenie. Próbowa a chyba przez ca y czas rzuci urok na twoj on , panie, bo dzi rano ju dwa razy musia y my apa Beatrice za r ce, tak bardzo chcia a podej do tego demona. W ko cu wyrwa a si nam wszystkim i posz a na gór , do starego g ogu, gdzie siedzi teraz diablica i na ni czeka. Trzyma y my j z ca ej si y, ale diablica najwyra niej rzuci a ju na ni urok, bo twoja ona mia a moc niespotykan u kogo tak w t ego i s dziwego jak ona, panie. – Przy starym g ogu... – Dopiero co tam posz a, panie. Ta kobieta jednak jest z ca pewno ci diablic i je li masz zamiar i po on , uwa aj, eby si nie potkn i nie skaleczy o zatruty oset, bo rana nigdy si nie zagoi. Axl stara si nie okazywa kobietom, jak go irytuj .