redakcja@gazeta-gorzowska.pl
Nr 1 (01) maj 2015 r. | Bezpłatny dwutygodnik
Przeczytaj: Nowe przepisy drogowe.
/gazeta-gorzowska www.gazeta-gorzowska.pl
MiLoG - Nein! Ring polityczny, wydanie pierwsze. Starcie: Sebastian Pieńkowski kontra Jerzy Synowiec
Strona 2, 5 i 10-11
Można...?
Polityczny Kingsajz po gorzowsku Już tylko tygodnie dzielą nas od kolejnej edycji serialu pod osobliwie brzmiącym tytułem „Stołeczność Gorzowa”. Dziwne, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że stołeczność na prowincji, to nie jest pojęcie geograficzne, ale przede wszystkim socjologiczne. Walka o pozycję miasta odbywała się dotychczas na poziomie mediów i kłamliwych deklaracji polityków, a powinna się rozpocząć w umysłach, by dopiero później przekroczyć „granicę skóry”, wchodząc na poziom słów i konkretnych działań. Dzisiaj jest już za późno. To przykre, ale los Gorzowa jako ośrodka o powiatowej sile oddziaływania został już przesądzony, a mówienie o jego stołecznym charakterze, należy włożyć między bajki. Najlepiej tam, gdzie znajduje się „Koziołek Matołek”, bo on również szukał Pacanowa za oceanem, podczas gdy znajdował się on tuż za rzeką i lasem. Nie jest zatem wykluczone, że gdy w 2020 roku skończą się unijne środki, a gorzowskie tramwaje zaczną w końcu dojeżdżać do nowo wybudowanej galerii Władysława Komarnickiego, hasło Małe nie znaczy gorsze, będzie towarzyszyło kampanii społecznej mającej przekonać biednych emerytów z południowej części regionu do zamieszkania w domach spokojnej starości, które powstaną w budynkach po Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej im. Jakuba z Paradyża. To racja, że południowa część województwa była faworyzowana kosztem tej północnej i za nasze wspólne pieniądze inwestowano tam dużo więcej: w port lotniczy w Babimoście, kierunek lekarski na Uniwersytecie Zielonogórskim, obwodnice miast oraz mosty na rzekach. To jednak nie wiatr wiał w oczy biednemu Gorzowowi, ale pluli mu w twarz tutejsi politycy. Były prezydent Gorzowa, Tadeusz Jędrzejczak, ma swoje miejsce w historii i regionalnych encyklopediach. Za swoje dokonania zostanie pozytywnie w przyszłości oceniony, ale gdyby karano za zaniechania i zaniedbania, czekałby go pluton egzekucyjny lub dożywotnie osadzenie w wieży widokowej w Santoku. Stamtąd najlepiej widać, że Reklama
gród będący potęgą, szybko może stać się ledwie osadą. Rzecz dotyczy wszystkich gorzowskich polityków ostatniego dziesięciolecia, którzy byli mocni w gębie, ale słabi w działaniu. Skuteczności nie można odmówić im tylko w jednym: realizacji zdefiniowanej niegdyś przez politycznego klasyka zasady TKM – teraz k... my. Po latach można im zadedykować konstatację z „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego: Miałeś chamie złoty róg. Wszystko dlatego że w pozycjonowa-
niu Gorzowa jako ważnego ośrodka zawiedli jak jeden mąż. Testy były trzy i wszystkie oblali: przyłączenie do miasta okolicznych gmin, powołanie Akademii Gorzowskiej oraz elektryfikacja linii kolejowej Kostrzyn – Gorzów – Krzyż. Rachunki za działania eksprezydenta i parlamentarzystów Platformy Obywatelskiej, przyjdzie zapłacić prezydentowi Jackowi Wójcickiemu, ale jeśli znajdzie dla miasta nowy model funkcjonowania, inny niż sen o stołeczności, będzie niczym biblijny Mojżesz: wyprowadzi politykę z kurnika stereo-
typów i snów o potędze, na ścieżkę ku miastu z mniejszymi możliwościami, ale sporym kapitałem społecznym. Reszcie polityków przyjdzie uprawiać to, co potrafią najlepiej: dowcip na miarę Himmlera, powagę godną Paździocha oraz inteligencję Forrest Gumpa. Mieszkańcy zaś będą świadkami scen jak z „Kingsajzu” Juliusza Machulskiego: duży i nieosiągalny partner z Zielonej Góry oraz latające dookoła krasnoludki z Gorzowa. – Dziobnął mnie! Widziałeś? Dziobnął mnie – to jedyne, co będziemy słyszeć codziennie w mediach. Polityka to podobno jedna wielka sztuka teatralna, a jej uczestnicy to aktorzy. Parafrazując stwierdzenie Kazimierza Dejmka, że: dupa jest od srania, a aktor od grania, można by skonstatować, iż w kwestii pozycji Gorzowa w regionie politycy grali słabo, a swoich wyborców mieli właśnie w dupie. Ich niezmącone myśleniem twarze wciąż będą się prezentować powabnie, a miasto stanie w miejscu, w którym znajdują się mieszkańcy ulicy Drzymały – przed „Schodami Donikąd”. Dzisiaj, niestety, podział idzie na tych od Jędrzejczaka i tych od Wójcickiego, jedni hamletyzują i apoteozują dokonania pierwszego, a drudzy uważają, iż wszystko sami zrobią – inaczej i lepiej. Problem w tym, że zaniedbań nadrobić już się nie da. Może zatem nie warto krytykować nowej władzy za pomysł wybudowania obserwatorium astronomicznego, skoro już wkrótce będzie to jedyne miejsce skąd młodzi mieszkańcy będą mogli wypatrywać swojej przyszłości.
Robert Bagiński
Przyzwyczajeni do nacisków politycznych dziennikarze, doskonale wiedzą, że wyłącznie tekst napisany zgodnie z linią ideową redakcji ma szansę na pojawienie się w druku. Znakomita większość tytułów taką linię ma, pominąwszy zupełnie fakt, że z reguły są to gazety zagranicznych wydawców, ponieważ stricte polskich pozostało niewiele. Mówię oczywiście o tzw. „płatnej prasie opiniotwórczej”, będącej zbitkiem biznesu i polityki i przez to bardzo politycznie też sprzedajnej… „Gorzów Bez Cenzury” to lokalny pomysł, aby chociaż u nas, na naszym podwórku, panowała różnorodność i wolność wypowiedzi. Ten numer jest tego wstępnym dowodem. Mam pełną świadomość, że do ideału mu daleko, ale start jest albo trudny, albo go nie ma. A ten jest! Popatrzcie na nazwiska autorów, którzy nie bez wahań podjęli wyzwanie. Są to osoby często bardzo od siebie odległe poglądowo. Zamieszczamy ich wypowiedzi i felietony bez ingerencji w ich treść. Pewien pluralizm myśli, często skrajnych, może chwilami przeszkadzać osobom, które przyzwyczaiły się do czytania wyłącznie o tragediach i wypadkach, czy o sukcesach władzy – bądź ich braku (zależy to od opcji gazety). My pomieszamy wszystko, zachowując wyłącznie zasady Prawa Prasowego (w jego kategorycznej treści). Do zobaczenia za dwa tygodnie!
Marek Sawicki