Wspomnienia
Wspomnienia Wspomnienia
Świat arystokracji, świat finansjery, świat, którego już nie ma! Historia powołania, historia Zgromadzenia...
Historia, którą warto przeczytać!
ISBN: 978-83-60998-41-0
Bernard Łubieński
Europa przełomu XIX i XX wieku...
Bernard
Łubieński CSsR
www.homodei.com.pl
okladka_Lubienski_tw.indd 1
2009-08-25 11:49:14
Wspomnienia
Wspomnienia
ernarda owego o. B nnika duch ie dz z ta Kar
o Šubieńskieg
Sługa Boży
Bernard Łubieński
CSsR
Wspomnienia
Wspomnienia Mościska 1908 – Warszawa 1918
Przedmowa
W
2008 roku minęła siedemdziesiąta piąta rocznica śmierci sługi Bożego o. Bernarda Łubieńskiego. Bezpośrednio po jego śmierci ks. kard. Kakowski w imieniu Episkopatu Polski pisał do ówczesnego prowincjała redemptorystów o. Marcinka: „Cały Wasz Zakon, ale też i Polska cała katolicka poniosła przez śmierć jego niepowetowaną stratę. Umarł bowiem wielkich i nieocenionych zasług zakonnik, w powszechnym pojęciu święty: in odore sanctitatis. Umarł kapłan wierny, który według Serca Bożego i według myśli Bożej czynił (1 Krl 2, 35). Umarł misjonarz, apostoł Polski, po wszystkich bowiem dzielnicach naszego kraju rozlegał się jego głos natchniony przez lat kilkadziesiąt, wszystkie warstwy społeczeństwa naszego korzystały z jego żarliwej pracy w konfesjonale i na ambonie. Był przykładem w mowie, w obcowaniu, w miłości, w wierze, w czystości (1 Tm 4, 12)”1. Przez swoją pracę misyjną i rekolekcyjną oraz duchowe oddziaływanie na wszystkie warstwy społeczne o. Bernard Łubieński miał znaczny udział w odrodzeniu życia religijnego, jakie dokonało się na ziemiach polskich na przełomie XIX i XX wieku. Promieniował przede wszystkim żywą wiarą, zdecydowaną postawą ewangeliczną oraz gorącą miłością ku Chrystusowi i Jego Matce. Oddziaływanie duchowe o. Bernarda okupione było wytrwałą walką z własną słabością i cierpliwym niesieniem krzyża, jakim był częściowy paraliż nóg. Uznanie współczesnych i opinia świętości potwierdziły jego zasługi i wysoki poziom życia religijno-moralnego. To również dzięki niemu, po upływie siedemdziesięciu pięciu lat od wydalenia z Warszawy (1808) redemptorystów, zwanych tam benonitami, mogli oni powrócić na ziemie polskie (1883). Dlatego nazywany jest drugim fundatorem polskich redemptorystów. 1
Biskupi polscy o słudze Bożym Bernardzie Łubieńskim. Wypowiedzi z lat 1933–1948, Tuchów 1993, s. 5.
5
W 2009 roku świętujemy stulecie kanonizacji św. Klemensa, a jednocześnie stulecie powstania polskiej prowincji redemptorystów. Życie o. Bernarda jest szczególnym wyrazem żywej czci dla św. Klemensa, z którym wiązał nie tylko pierwsze przybycie redemptorystów do Polski w 1787 roku, ale także dzieło ponownego ich sprowadzenia w 1883 roku. Przejawy tej czci możemy zauważyć w różnych momentach jego życia, począwszy od kilkakrotnego nawiedzenia grobu św. Klemensa w Wiedniu, poprzez poszukiwania dokumentów historycznych odnoszących się do działalności tego świętego i benonitów w Polsce oraz napisanie jego żywotu, aż do starań o odzyskanie kościoła św. Benona w Warszawie. Te dwie wielkie rocznice stanowią bardzo dobrą okazję, by jeszcze lepiej przybliżyć sobie postać sługi Bożego o. Bernarda Łubieńskiego. Dlatego też została podjęta decyzja o wydaniu jego Wspomnień. Wspomnienia o. Bernarda Łubieńskiego zachowały się tylko w kopii sporządzonej z oryginalnego rękopisu przez o. Karola Szranta w Warszawie w 1940 roku. Rękopis zaginął w wyniku pożaru i zniszczeń, jakim uległ w sierpniu 1944 roku klasztor warszawski redemptorystów, w którym przebywał i zmarł o. Bernard. Kopia potwierdzona autentycznym podpisem o. Szranta przechowywana jest w Archiwum Prowincji Warszawskiej Redemptorystów. Przepisując tekst Wspomnień, o. Karol dokonał niewielkich skrótów i włączył do niego swoje uwagi, streszczając niektóre wydarzenia (teksty w nawiasie //). O. Łubieński zaczął pisać swoje Wspomnienia prawdopodobnie w 1908 roku, jakkolwiek zamiar podjęcia tego dzieła miał już wcześniej (por. rozdz. VII – pisze o roku 1906). Praca trwała przynajmniej do 1918 roku, o czym świadczą podane szczegóły (np.: w rozdz. IX wspomina o śmierci cesarza Franciszka Józefa – zmarł on 21 listopada 1916 roku; w rozdz. X pisze, że od jego spotkania z papieżem Leonem XIII minęło już trzydzieści pięć lat – spotkanie miało miejsce w 1882 roku; w rozdz. XIII wspomina o pogrzebie Stanisława Tarnowskiego – zmarł on 31 grudnia 1917 roku; a także pisze, że o. prowincjał Trzemeski kazał mu dalej pisać Wspomnienia – o. Trzemeski objął urząd prowincjała 26 czerwca 1918 roku). Powstawały one zarówno w Warszawie, jak i w Mościskach podczas I wojny światowej. Obejmują tylko część życia o. Bernarda, do około 1900 roku, trudno
6
jednak ustalić końcową granicę. Nie wiadomo też, czy o. Łubieński opisał pozostałą część swojego życia. Tekst urywa się nagle. We wstępie do Wspomnień sługa Boży wyjaśnia, iż podjął się ich spisania przede wszystkim z posłuszeństwa, a nie powodowany miłością własną. Opisując swe życie włączone w historię Zgromadzenia Najświętszego Odkupiciela, pragnął zapalić swych współbraci miłością do „Matki Kongregacji”. Jego Wspomnienia stanowią bogate źródło wiedzy o dziejach redemptorystów w Anglii i w Polsce w tamtym okresie, a częściowo także w innych krajach Europy Zachodniej. Pisane z dużym pietyzmem, ale także z pewną dozą krytycyzmu, mogą służyć lepszemu poznaniu i umiłowaniu przez redemptorystów własnego Zgromadzenia. Są też pierwszorzędnym źródłem do studium osobowości o. Bernarda. Niech lektura Wspomnień sługi Bożego o. Bernarda Łubieńskiego pomoże wszystkim drogim Czytelnikom jeszcze piękniej przeżyć te wspaniałe dla polskich redemptorystów jubileusze, a także zmobilizuje do tym gorliwszej modlitwy o jego beatyfikację. Wicepostulator beatyfikacji sługi Bożego o. Bernarda Łubieńskiego Sławomir Pawłowicz CSsR
7
O. Bernard Šubieński w 1907 roku
Wstęp
W
tej chwili jestem na rekolekcjach. To czas błogosławiony, kiedy po Bożemu na wszystko patrzymy i szukamy tego, co się Bogu najbardziej podoba. Korzystam z tej chwili, żeby wziąć pod uwagę zamiar, jaki mi od dawna siedzi w głowie i o którym wciąż marzę, a mianowicie, czy jest wolą Bożą, bym spisał swe pamiętniki… Pobudza mnie do tego głównie miłość do mojej najukochańszej Matki: Kongregacji Najświętszego Odkupiciela. Dziś (19 września 1908 roku) już przeszło czterdzieści cztery lata jestem jej dzieckiem. Wszystko, co mam i miałem, przez nią i w niej otrzymałem i mam nadzieję, że [również] niebo przez nią otrzymam. Popełniłem wiele błędów i grzechów przez te czterdzieści cztery lata. Ale jedno miałem w sercu i mam, i z tym chcę umierać: miłość do Kongregacji. Chciałbym wszystkich konfratrów tą miłością zapalić i do umiłowania naszego Zgromadzenia doprowadzić, i tylko dla nich chcę te pamiętniki spisać. Bóg mi udzielił tej szczególnej łaski, że mogłem się z całą Kongregacją zapoznać. Bowiem przyjęty byłem do prowincji angielskiej i tam się wychowałem. Później przebywałem w domach holenderskich, belgijskich, francuskich, zwiedziłem prowincję dolnoniemiecką, byłem w prowincji austriackiej, rzymskiej, neapolitańskiej. Z pietyzmem odwiedzałem domy uświęcone pobytem tylu dzielnych i świątobliwych synów św. Alfonsa. Poznałem wielu ojców, którzy byli uczniami św. Klemensa i czcigodnego o. Passerata. Może nie wszystko i wszystkich admirowałem, ale wszędzie i u wszystkich widziałem wiele, co me serce jeszcze bardziej do Kongregacji przywiązało. Te więc budujące szczegóły chciałbym przelać i przeszczepić w serca moich konfratrów w Polsce. My jesteśmy tak daleko na wschód wysunięci, że chyba niewielu może do innych prowincji zajrzeć, o ich tradycjach się dowiedzieć i przez to podtrzymać tę łączność, jaka synów św. Ojca Naszego Alfonsa powinna zapalać. 9
Prócz tego, wędrując po świecie, spotykałem się ze sławnymi i wybitnymi osobistościami i wysokimi dygnitarzami Kościoła św. Spisanie wrażeń, jakie odniosłem przy zetknięciu się z nimi, może nie będzie bez pożytku. Ale ogarnia mnie obawa, że przy pisaniu tych pamiętników spotęguje się we mnie jeszcze bardziej miłość własna i próżność. Wprawdzie św. Augustyn pisał swe wyznania, ale za swe upadki pokutował. Ja nie mam jego pokory, żeby swoje grzechy wypisywać, i wątpię, bym tym kogo zbudował. Bo nie pokutowałem za nie i nie naprawiłem ich jak św. Augustyn. Dalej, czy warto dzielić się swymi spostrzeżeniami i poglądami na osoby i rzeczy? Nie przypisuję sądom swym bystrości ani trafności. (Powiedział mi jeden z moich prowincjałów – o. Němec – w roku 1904 na wizytacji w Podgórzu: „Sie sind zu subjektiv in Ihren Ansichten”2). Wreszcie przeleję tu na papier wiele, co mnie się osobiście tyczy. Inaczej nie można pamiętników pisać. Stosunki osobiste i rodzinne muszą tu się znaleźć. A czy godzi się o sobie pisać i drugich sobą zajmować? Stąd positus sum in angustiis…3 Doskonale czuję, że jeśli to zły duch, a nie dobry do tego pisania mnie pobudza, to te pamiętniki srogo mnie będą piec w czyśćcu, jeżeli nie w piekle… Sprawę rozstrzygnęli moi przełożeni. Otrzymałem nie tylko aprobatę ich, lecz nawet wyraźne polecenie, tak że sądzę, iż w imię Boże mogę wyruszyć w drogę na pisanie tych wspomnień, biorąc sobie za hasło: Opera autem Dei revelare honorificum est…4. A jeżeli który z moich konfratrów przez ich odczytywanie lepiej zapozna się ze Zgromadzeniem, bardziej je ukocha i umocni się w swym powołaniu, to będzie dla mnie dosyć nagrody. Żywo w pamięci stają mi słowa o. generała Maurona, jakie często powtarzał nam o. prowincjał Coffin, bo je sobie zapamiętałem z pewnej konferencji wielkoczwartkowej, na której w roku 1865 (8 marca) był obecny z racji zjazdu prowincjałów w Rzymie: „Przez dziesięć lat, jak jestem generałem, zauważyłem, że tylko ci występują od nas, którzy nie mają miłości do swej Matki Kongregacji. A ci, co tę miłość mają, chociaż wiele pokus i trudności przechodzą, nigdy nie tracą swego powołania”. Święte to i prawdziwe słowa… 2 3 4
Niem.: Ojciec jest zbyt subiektywny w swoich poglądach. Łac.: przeżywam trudności, jestem w rozterce. Łac.: Ujawniać zaś dzieła Boże jest czymś zaszczytnym.
10
I. W rodzinnym gnieździe
B
óg powołał mnie z nicestwa mego w roku Zbawienia 1846. Był to rok wstrząśnień i boleści dla Ojczyzny naszej. Widział on nieszczęsną rzeź galicyjską, a w Poznańskiem powstanie Mierosławskiego, które Prusacy żelazną swą ręką wnet przydusili. /Wspomina o. Bernard a conto rzezi galicyjskiej, że na własne oczy widział u jednego z proboszczów kwit urzędowy z orłem austriackim wystawiony pewnemu chłopu za zamordowanie jakiegoś pana, niezawodny corpus delicti5 rządu austriackiego. A z ust pani Chołoniewskiej w Rudnikach (żony ochmistrza dworu) słyszał, że kiedy w Wiedniu w towarzystwie najwyższych sfer odważyła się to łajdactwo rządów Metternicha napiętnować, zakrzyczano ją uwagą: że to była rzecz konieczna dla ujarzmienia Polaków, „une raison d’état”6. /
Na Stolicy Piotrowej zasiadał wówczas od 21 czerwca 1846 roku Ojciec św. Pius IX. Przypominam sobie z pierwszych moich lat dziecinnych, że w salonie moich rodziców wisiał piękny, duży sztych młodego wówczas jeszcze papieża z twarzą pełną uroku, jaką zachował do najpóźniejszych lat. Matka moja wydała mnie szczęśliwie na świat dnia 9 grudnia 1846 roku. W dniu tym w martyrologium zapisane jest imię imię św. św. meg ego o pa pa-Restytuta męczennika z Kartaginy, które dodano mi do mego trona na chrzcie św., ponieważ z tym świętym jeszcze cośś w więcej ięce ię cejj mnie złączyło. Kiedy miałem przyjść na świat, ojciec mój zajęty był admiadm dmiinistracją majątków mego dziadka Henryka Łubieńskiego go go w Sandomierskiem koło Ostrowca, podczas gdy matka mieszkała u swego teścia w Guzowie pod Warszawą. 5 6
Łac.: dowód przestępstwa. Franc.: racja stanu.
11 Papież Pius IX
Matka – Adelajda
owie Pałac w Guz
Otóż wówczas złodzieje zakradli się tam do kościoła i porwali kielichy, monstrancję i trumienkę, w której były relikwie św. Restytuta. Mój ojciec zaraz sprawił nowe srebrne naczynia i relikwiarz (bo kości Świętego złodzieje pozostawili) jako wotum, że jeżeli mu przyjdzie szczęśliwie na świat syn, to go odda na służbę Bożą, o ile mu Bóg da powołanie, by był za niego restytucją za to, że sam nie poszedł za głosem Bożym i nie został kapłanem i jezuitą, jak zamierzał. Widocznie Bóg tę restytucję przyjął, bo ten syn to ja nędzny, przyszedłem na świat w dzień św. Restytuta i od dziecięctwa o niczym innym nie marzyłem, jeno żeby być księdzem. Za co niech i ojcu memu będzie chwała w niebie. I nawet z procentem Bóg tę restytucję przyjął, bo aż czworo dzieci powołał do służby swej, prócz mnie: brata Zygmunta i dwie siostry, które wstąpiły do wizytek (Zofia i Maria). Notabene dopiero w Londynie, jak już byłem kapłanem, opowiedział mi ojciec o tym wotum przed moim urodzeniem uczynionym. Za długo pozostawałem w rękach szatana, bo aż cały tydzień. Chrzest mój bowiem odłożono do 16 grudnia7, do dnia imienin mojej matki (Adelajdy). Choć był w Guzowie na miejscu kapelan pałacowy ks. Falkowski, sławny założyciel zakładu głuchoniemych w Warszawie (przy kościele św. Aleksandra), nie on, lecz brat mego dziadka, ks. biskup Tadeusz Łubieński, jako proboszcz w Wiskitkach, dokąd Guzów należał, zrobił mnie chrześcijaninem wodą zbawienną chrztu św. Do chrztu trzymał mnie pan Ludwik Górski, późniejszy prezes Towarzystwa Kredytowego, a wtedy właściciel Pękoszewskiej Woli, a matką chrzestną była mi Maria Skarżyńska. Na chrzcie św. otrzymałem imiona Bernard, Alojzy, Restytut. 7
Według ksiąg parafialnych, chrzest odbył się 15 grudnia.
12
Wpis d ochrzc o księgi zonyc h
wik Górski estny – Lud Ojciec chrz
Dano mi na imię Bernard, po części dla Bernarda Potockiego, brata mojej babki Ireny, który był bezdzietny i była nadzieja, że zapisze na mnie swój majątek Tulce w Poznańskiem, po części dlatego, że mama moja przed moim urodzeniem wczytywała się w żywot św. Bernarda napisany przez o. Ratisbonne’a. Nadzieja się nie spełniła, bo Tulce przeszły na nieślubnego syna Bernarda, który się zniemczył i jako Fürst8 Rogalin był ambasadorem pruskim w Konstantynopolu. /O. Bernard wspomina, że o mało nie otrzymał braciszka mlecznego przy swym narodzeniu. Ojciec bowiem zawiózł swą żonę, kiedy jeszcze była przy nadziei, do swej babki Konstancji Raczyńskiej, do Rogalina. I wtedy pani Konstancja zaproponowała matce Bernarda, żeby nieślubne dziecko, jakie jej syn Roger miał właśnie w tym czasie mieć z bardzo bliską sobie krewną, wzięła za swoje, to znaczy żeby symulowała bliźnięta, aby w ten sposób tę hańbę ukryć przed światem. Za to obiecała Rogalin zapisać na Łubieńskich. Ale pani Łubieńska stanowczo odmówiła./
Żyje jeszcze dziś (tj. 1908) ta moja święta matka. Rodziła się w roku 1824, tak że ma dziś osiemdziesiąt cztery lata z umysłem świeżym i pobożnością głęboką. Cieszy się tym, że dała z dwanaściorga dzieci czworo na służbę Bożą, a reszta dzieci, żyjąc w świecie, nie straciła wiary, wszystkie są praktykującymi katolikami. (Umarła w Warszawie 25 grudnia 1915 roku w dziewięćdziesiątym drugim roku życia). Przez ciężkie próby i moralne cierpienia, a więc per crucem9 Opatrzność Boża pokierowała wszystko w życiu rodziców, żeby po młodości nie grzesznej, ale płochej i światowej, przez utratę majątku i stanowi8 9
Niem.: książę. Łac.: przez krzyż.
13