8 minute read
Burning
from HMP 82 HammerFall
by Michal Mazur
Przypomnieć stare czasy
Holenderski Burning dorobił się drugiego albumu. "Scourge Of Humanity" na pewno zainteresuje fanów staroszkolnego heavy metalu z lat 80., tym bardziej, że zespół gra go z ogromną energią i spontanicznością. Do tego gościnnie udziela się na tej płycie były gitarzysta Iron Maiden Dennis Stratton - dla muzyków grupy to spełnienie dziecięcego marzenia, bo jak podkreśla wokalista Hugo Koch wszyscy kochają Maiden.
Advertisement
HMP: Jak to się stało, że grając wcześniej w innych zespołach, niekiedy nawet razem, postanowiliście założyć kolejny? Jak już coś robić, to lepiej na własny rachunek? Hugo Koch: Przed Burning w latach 80. grałem w zespole Rise & Burn. Wykonywaliśmy tam covery hardrockowych kawałków takich zespołów jak Deep Purple czy Black Sabbath. Ostatnimi czasy gram też w tribute bandzie The Ramones. Jako iż wszyscy jesteśmy dobrymi przyjaciółmi, jest przy tym sporo zabawy. Nasz gitarzysta Harm gra w legendarnej, oldschoolowej, holenderskiej grupie Vortex. Założyliśmy Burning w 2013 roku. Mój stary znajomy stworzył zespół i poprosił mnie, bym do niego dołączył. Kiedy ostatnie miejsce w składzie zajął Renee Knegt, wymyśliłem nazwę Burning. Tak, chcieliśmy tworzyć własną muzykę i celebrować muzykę metalową z lat 80. Dorastałem z takimi Kiss, Renee nie może żyć bez doom i death metalu. Młodsi kolesie, Mas i Daan, kochają klasyki jak Iron Maiden i Dio, ale też dorzucają sporo inspiracji ze współczesnego rocka. Za każdym razem jak zmieniał się skład, można było usłyszeć tę lekką zmianę w stylu muzycznym. I tak, masz rację. Nazwa pochodzi właśnie od tego utworu Accept, który kiedyś katowałem na okrągło.
Jednak dobór tematyki na EP-ce "The P.I.D. Files " , którą chwaliłem zresztą na łamach HMP potwierdza, że nieobca jest wam również fascynacja klasycznym rockiem, konkretnie The Beatles? Nie sądzę, żeby ktokolwiek z nas był takim "prawdziwym" fanem Beatlesów, ale oczywiście doceniamy to, co zrobili dla muzyki. Jak już, to bardziej nas fascynowała ta słynna teoria spiskowa, że Paul McCartney zmarł w
zespołami jak Kiss, czy Black Sabbath, ale też i z tymi bardziej podziemnymi, jak Satan, Diamond Head i tak dalej. Chcieliśmy przypomnieć te stare czasy z nieco współczesnym brzmieniem i unikatowym, własnym stylem.
Wybór stylistyki był oczywisty, co podkreślacie też nazwą, kojarzącą się choćby z utworem Accept z trzeciego albumu "Breaker "? Jesteśmy fanami zupełnie różnych odmian metalu i rocka, ale odkryliśmy, że to właśnie ten oldshoolowy metal nas najbardziej łączy. Każdy z nas może dodać swoje gusta do tego gatunku. Ja i Harm jesteśmy wielkimi fanami
Foto:Burning
roku 1966. Kiedy odkryłem, że moja znajoma, Bronja Hoffschlag, napisała o tym książkę skontaktowałem się z nią i napisała teksty do trzech z czterech utworów.
Lubisz spoglądać wstecz, szukając inspiracji do nowych utworów, ale bez odwoływania się do mód czy trendów? Zdecydowanie. Old school to nasz chleb powszedni, ale czerpiemy inspirację z wielu artystów i stylów. Ma to związek z tym, że różnimy się wiekiem i historią. Jak już wspomniałem, Daan i Mas czerpią inspirację od tych nowszych zespołów. To właśnie to połączenie starego z nowym sprawia, że nasza muzyka Bywa i tak, że słysząc pierwszy dźwięk wiesz już jak będzie wyglądać całość utworu, aż do ostatniej nuty? Czasami masz już w głowie ułożoną całą kompozycję. Jednak zawsze ktoś doda od siebie coś interesującego, na co nigdy byś nie wpadł. Jeśli chodzi o wokale, zazwyczaj jest tak, że Renee wymyśla fajny riff, który sprawia, że mój mózg zaczyna pracować. Kiedy riff jest skończony, wymyślam jak będą brzmieć wokale i pracujemy nad tym. Czasami Renee i Mas po prostu sobie grają, kiedy ja robię sobie przerwę na kawę lub papierosa. Kiedy słyszę coś, co od początku lubię, szybko wracam do pomieszczenia i zaczynam pracować nad wokalami.
Łatwiej tworzy się takie zwarte, krótsze numery jak "Taking Out The Thrash" czy te bardziej rozbudowane, wielowątkowe jak "Leatherface "? "Taking Out The Thrash" akurat była niezłym "wrzodem na dupie" do zrobienia. To wszystko zależy od tego czy wszyscy nadajemy na tej samej fali. Czasami perkusista lub gitarzysta chcą zwolnić tempo, podczas gdy ja chcę je przyspieszyć. To też wyjaśnia tę różnicę między tymi dwoma utworami, o których wspomniałeś.
Klasyka klasyką, ale równie ważne w waszej muzyce wydają mi się szczerość i emocje bez tego nawet nie ma co zaczynać grać, przynajmniej rocka czy metalu, nawet jeśli jest się wirtuozem? Kiedy ktoś z nas nie lubi jakiegoś utworu lub jego części, mówimy to sobie w prost. To potrafi być frustrujące i czasochłonne, ale przynajmniej sprawia, że koniec końców powstaje album, z którego każdy jest zadowolony. Każda osoba z zespołu ceni wszystkie osiem kompozycji na tym albumie.
Jesteście zespołem w 100 % niezależnym - to dlatego wasze wydawnictwa dzielą spore odstępy czasu, inaczej po prostu nie da się funkcjonować? Po części tak. Chcemy być też niezależni finansowo, więc trochę to zajmuje, zanim możemy zainwestować w kolejny projekt. Jeśli chodzi o ten album mieliśmy spore opóźnienie w produkcji jego winylowej wersji. Przez lata naszej działalności dostawaliśmy oferty z różnych wytwórni, ale chcieliśmy wszystko robić samemu. Zero ograniczeń! Mam liczne kontakty, więc chcemy zostać niezależni i mieć nad wszystkim kontrolę.
Wasz nowy album intryguje już samym tytułem - co jest ową plagą ludzkości? Tytuł wzięliśmy z historii o Nosferatu. Jest on odrzucony przez społeczeństwo i zostaje tą tytułową zmorą ludzkości. Odzwierciedla to jednocześnie motywy tekstowe, które występują na całym albumie. "Black Pope" i "Leatherface" są o znanych osobach, a tytułowy kawałek jest o innych ludziach, którzy nie rozumieją, co się dzieje w twojej głowie. "Follow The Crowd" mówi o kroczeniu własną ścieżką, zamiast wykonywania tego, czego chcą inni.
Dennisa Strattona, udzielającego się gościnnie w "Bodyfarm " , nie trzeba fanom metalu przedstawiać. A kim jest Rita Bakker, śpiewająca w "Follow The Crowd"?
Spotykałem Dennisa Strattona kilka razy. Poza działalnością w Burning jestem też promotorem Very 'Eavy Festival, który odbywa się w mieście Stadskanaal. Dennis grał tam dwukrotnie. Zawsze utrzymywałem z nim kontakt, a kiedy poprosiłem go o współpracę, zgodził się na to bardzo ochoczo. A Rita to była dziewczyna mojego najlepszego kumpla, Johna, który zmarł w 2018 roku. Wiedziałem, że ma piękny głos. Na początku szukałem jakichś dzieciaków, by zaśpiewały pewien specyficzny fragment utworu, ale z dziećmi pracuje się bardzo trudno. I wtedy pomyślałem o niej.
Uznaliście, że akurat te kompozycje zyskają dzięki ich udziałowi, co zresztą stało się faktem, nikt więc wam raczej nie zarzuci, że podpieracie się znanym nazwiskiem? Oczywiście miłym jest to, że można powiedzieć, że były członek Iron Maiden gra na twoim albumie. Było to jednak bardziej spełnienie dziecięcego marzenia, niż chwyt marketingowy. Pomimo naszych różnic muzycznych, wszyscy możemy powiedzieć, że kochamy Iron Maiden. Nasz perkusista ma nawet tatuaż z ich motywem.
Do tego możliwość współpracy z jednym z idoli z młodości, nawet jeśli zdalna - to też wiele znaczy dla fana, a zarazem muzyka? Zdecydowanie! Przez ostatnie 40 lat, katowałem debiut Iron Maiden na okrągło. Kiedy po raz pierwszy usłyszałem solówkę do "Bodyfarm", nie mogłem uwierzyć, że to jest na naszej płycie. To był ten typowy styl Dennisa Strattona z Iron Maiden!
Które z waszych nowych utworów poleciłbyś jako najbardziej reprezentatywne komuś, kto nigdy was nie słyszał? Ja postawiłbym na trio: singlowy "Black Pope " , "Leatherface " i "Follow The Crowd" , bo każdy z nich pokazuje Burning w nieco innej odsłonie... Te utwory bardzo dobrze odzwierciedlają nasz muzyczny styl! Gdybym miał wybierać, to chyba jednak najbardziej typowy dla zespołu jest kawałek tytułowy.
Wydaliście "Scourge Of Humanity " nie tylko w wersji cyfrowej, ale też na CD i LP, rozumiem więc, że było to dla was ważne? Jest nawet wydanie na kasetach! Jako iż jesteś-
Foto:ErwinJonkman
my niezależni i kochamy winyl, to jest to dla nas ważne. "Nightmares" i "The P.I.D. Files" w wersjach winylowych, CD i kasetowych zostały całkowicie wyprzedane, jest to więc również nasze największe źródło zarobków.
Zbierasz płyty w fizycznej postaci, nie tylko zwykłe wydania, ale też te poszerzone, typu de luxe czy wielopłytowe boxy? Tak! Od 1998 roku, jestem sprzedawcą płyt, ale też mam ogromną winylową kolekcję, również przeróżnych edycji. Moja prywatna kolekcja zawiera około 5000 LP's, z których 400 to różne wydania Kiss, lub z nimi związane!
Rozumiesz jednak tych, którzy sięgną po wasz album tylko w streamingowej formie, bo mamy w końcu rok 2022, nie 1970 czy 1984, formy dystrybucji muzyki zmieniły się diametralnie i nie ma już od tego odwrotu? Sprzedajemy fizyczne albumy fanom, których tego chcą. Używamy Spotify i YouTube'a, by dotrzeć do nowych ludzi. Platformy streamingowe dają zespołom większą szansę na rozgłos niż kiedykolwiek. Nasz album już odtworzono w ponad pięćdziesięciu krajach. Coś takiego dla niezależnego zespołu z lat 70. lub 80. było kompletnie niemożliwe do osiągnięcia.
W czasie pandemii muzyka stała się słuchaczom jeszcze bliższa. Też wracałeś częściej do ulubionych płyt, odkrywałeś nowości, na co często nie ma się czasu? Myślę, że każdy z nas w jakimś stopniu poszerzył swój radar muzyczny podczas pandemii. Nasz perkusista nawet polubił hip-hop! (śmiech) Oczywiście, jak można usłyszeć, wciąż tworzymy oldschoolowy heavy metal, ale myślę, że nasza muzyka ma teraz więcej głębi, ponieważ każdy członek zespołu ma coraz więcej źródeł inspiracji.
Inspirowało cię to do pisania własnej muzyki, czy niekoniecznie? Napisaliśmy ją już sporo przed pandemią. Jednak, jako iż nie mieliśmy okazji by grać na żywo, to skupiliśmy się bardziej na pisaniu nowego materiału, co znacząco pomogło stworzyć nowy album. Poza tym, nikt nas nie zmuszał byśmy napisali i nagrali osiem utworów. Mieliśmy czas usunąć niektóre kawałki, jeśli nam się nie spodobały, albo zaaranżować je na nowo. Pomogło to w dopracowaniu muzyki na nowy album.
Wybitny pianista i dyrygent Daniel Barenboim powiedział niedawno, że streaming koncertu to coś jak fotografia ukochanej osoby, a koncert na żywo jest jak przebywanie z nią - trudno się z nim nie zgodzić, prawda? Tak, zdecydowanie. Zobaczenie zespołu grającego na żywo i oglądanie reakcji tłumów na nowe i stare utwory jest czymś nieporównywalnym.
Czekacie więc z utęsknieniem jak wszyscy na powrót do normalności, przede wszystkim koncertów i festiwali bez ograniczeń w ogromnym wyborze, bo to jednak esencja ciężkiego grania, płyty to nie wszystko, nawet jeśli ma się ich dużo, a w sieci dostęp do wręcz nieograniczonej ich ilości? Oczywiście. W zeszłe lato graliśmy na Headbangers Open Air w Niemczech. To było nasze pierwsze show od ponad roku. Było świetnie! Granie na żywo jest czymś kluczowym dla każdego zespołu.