10 minute read
Morgul Blade
from HMP 82 HammerFall
by Michal Mazur
dobrze rozumiemy, co czyni dobrą kompozycję The Neptune Power Federation. Nie jesteśmy zespołem, który dużo ćwiczy, więc w procesie nagrywania jest dużo spontaniczności.
Może kluczowe w tym wszystkim jest to, że nie traktujecie grania jako pracy, tak jak wiele innych zespołów, nie ma więc mowy o znużeniu, wypaleniu czy braku pomysłów, co dotyka nawet tych największych tak na wysokości trzeciej-czwartej płyty? Tak, to trochę niepokojące, kiedy jest się na tym etapie kariery, ale szczerze mówiąc, czuję, że jeszcze wciąż mamy dużo do zaoferowania. Nie ciąży na nas presja sprzedania gigantycznej ilości płyt itd. Robimy to, bo lubimy grać, a dodatkowo wygląda na to, że podąża za nami mała, ale bardzo zaangażowana grupa fanów. To jest naprawdę wspaniałe!
Advertisement
Macie więc jeszcze ukryte rezerwy i moce przerobowe, możemy oczekiwać, że w przyszłości jeszcze nie raz nas zaskoczycie? (śmiech) Możesz na nas liczyć! Już teraz mamy gotowych kilka porządnych utworów na kolejny album i planujemy kilka niespodzianek. To mogę ci zagwarantować!
To opowieści o miłości, widzianej nie tylko z kobiecej perspektywy, ale też nieoczywiste, pasujące do bogatej, różnorodnej i często po prostu przebojowej muzyki - można zaryzykować tezę, że "Le Demon De L'Amour " to swego rodzaju koncept? Tak, myślę, że to tematyczny koncept album, który pomaga wczuć się w kokreslony klimat. Dla nas jest to oczywiste, ponieważ zawsze staramy się wprowadzać naszą muzykę w obszary pewnego dramatyzmu i wielkich wyzwań - to jest właśnie terytorium piosenek miłosnych!
Trudno pisze się i aranżuje muzykę dla takiego zespołu jak The Neptune Power Federation? Bo z jednej strony przyzwyczailiście już słuchaczy, że mogą się po was wiele spodziewać, ale z drugiej te wszelkie eksperymenty muszą jednak pasować do wybranej przez was stylistyki, co może być pewnym ograniczeniem twórczej swobody? Czuję się dość swobodnie z tym co robimy. Często pojawia się moment, w którym myślę: "Czy to nie za daleko? Czy nasi fani pójdą za nami tą drogą?". Ale później zaczynam zastanawiać się myślę, co zrobiłoby w takiej sytuacji Queen i zawsze odpowiadam sobie "go for it", i lecę dalej. Byłem naprawdę zadowolony i oczarowany tym, jak wielu fanów metalu wybrało się z nami w tę podróż.
Duet w "We Beasts Of The Night" był zaplanowany od razu, bo to utwór w formie dialogu? Nie od początku. Pamiętam, że dopiero później pomyślałem, że duet może tu dobrze pasować i jak tylko wpadłem na ten pomysł nie było opcji, że tego nie zrobimy, więc przerobiliśmy tekst aby powstał taki właśnie dialog. nałem wcześniej. My tak brzmimy, kiedy gramy razem na próbie. Fakt, że przez tak długi czas nie mogliśmy grać, być może sprawił, że włożyliśmy w tę płytę całą niewykorzystaną energię.
Na single wybraliście te nieco cięższe utwory, "My Precious One " i "Emmaline " . Jeszcze bardziej chwytliwy "Weeping On The Morn " będzie następnym? Planowaliśmy zrobić teledysk do tego utworu, ale niestety restrykcje storpedowały i pokrzyżowały nam plany! "My Beasts Of The Night" będzie ostatnim singlem/teledyskiem.
Zadedykowaliście "Le Demon De L'Amour " zmarłemu wiosną ubiegłego roku Jimowi Steinmanowi, tymczasem ten obecny zaczął się równie tragicznie, bo Meat Loafa też już nie ma na tym świecie. Fani metalu zwykle nie cenią ich twórczości, ale u was wygląda to chyba inaczej, bo trudno nie dostrzec geniuszu takiego "Bat Out Of Hell" czy innych wydawnictw, nie tylko Meat Loafa, w których powstaniu Steinman miał udział? Dla mnie "Bat Out Of Hell" to najprawdziwsze dzieło sztuki, niesamowite utwory i poziom. Domyślam się, że dla wielu fanów heavy metalu nasza aranżacja może nie być wystarczająco gitarowa, co jestem w stanie zrozumieć. Myślę jednak, że nasz hołd dla Jima/ Meat Loafa i tak dodaje jednak sporo gitarowego pomruku!
Jeszcze kilka-kilkanaście lat i ci najwięksi rocka/metalu wykruszą się nieodwołalnie albo umrą, albo nie będą już w stanie grać. To niezbyt miła, ale niestety nieuchronna perspektywa i musimy nauczyć się z tym żyć? Tak, to nieuniknione! Wydaje się, że nie ma tygodnia, żeby nie odeszła jakaś wspaniała osoba. Staram się tym nie zamartwiać - jeśli wciąż o nich mówimy/myślimy to pozostawili po sobie wspaniałe dziedzictwo.
To już nie te czasy, ale pewnie po cichu liczycie na to, że dzięki "Le Demon De L'Amour " zdołacie zaistnieć nieco szerzej, wyrwać się z klubów na większe sceny, nie tylko w Australii? Bardzo chcielibyśmy wrócić do Europy, czy to grać na festiwalach czy w małych klubach. Wiemy, że mamy tu dla kogo występować.
Jak wyglądają wasze plany koncertowe w tych, wciąż niepewnych, czasach? Z Australii jest wszędzie daleko, ale pewnie będziecie chcieli w końcu zagrać tę odwołaną, niemiecką trasę, a póki co do połowy czerwca zamierzcie promować "Le Demon De L'Amour " na żywo u siebie? Właśnie rozpoczęliśmy naszą pierwszą od prawie dwóch lat trasę koncertową po Australii. Trzymamy kciuki, żeby poszło dobrze, pandemia przestała być przeszkodą i żebyśmy mogli wrócić do zwiedzania reszty świata!
Wojciech Chamryk, Szymon Tryk i Szymon Paczkowski
Brzmicie na tej płycie mocniej, mniej na niej popowych odniesień, więcej heavy rocka i ciężaru - to swoiste odreagowanie frustracji z czasu pandemicznych lockdownów? To sprowadza się do tego o czym wspomi"Harbingers of Power and the World' s End" , obudziliście we mnie niemałą ciekawość i z niecierpliwością oczekiwałem na Wasz pełen album, a wraz z nim na okazję do zadania kilku pytań. Zacznijmy standardowo: dla tych, którzy jeszcze o Was nie słyszeli - powiedz kilka słów o Morgul Blade - okolicznościach powstania zespołu, kto go tworzył, o obecnym składzie, itp. Klauf: Pochodzimy z Philly PA, a powstaliśmy na zgliszczach innego zespołu o nazwie MOTA, który był jako-tako popularny na lokalnej scenie, ale nic poza tym. Opuściłem MOTA, żeby stworzyć Morgul Blade w 2018 i zaraz potem zabraliśmy się do pracy nad naszą EP "Harbingers…".
Metal-archives nie podejmuje wątku MOTA, wg podanych tam informacji niemal wszyscy jesteście nowicjuszami w muzycznym światku (jedynie Will Spectre ma w swoim muzycznym CV grę w innym zespole). Zweryfikuj proszę te informacje - wychodzi na to, że jednak nie jesteście zespołem zupełnych debiutantów? Nie, jeśli liczyć granie w lokalnych zespołach, ale to nasze pierwsze zetknięcie z międzynarodową sławą. Szczerze mówiąc, to dość odjechane uczucie.
Wasze pierwsze EP zrobiło wkoło siebie sporo szumu. "Harbingers … " skierowało na Was oczy metalowego światka. Czy w związku z tym, tworząc materiał na pełnowymiarowy debiut czuliście, że macie coś do udowodnienia? Słowem - czy ciążyła na Was jakaś wewnętrzna presja? Niekoniecznie coś do udowodnienia, ponieważ chcę tworzyć muzykę, z której jestem po prostu zadowolony. Mam tylko nadzieję, że ludzie się do niej dokopią i zechcą wejść w nasz świat!
Chyba fakt, że wylądowaliście pod skrzydłami No Remorse Records jest tu znamienny, bo nie jest to wytwórnia, która zainteresowałaby się słabym materiałem. To chyba niezłe przeżycie trafić do firmy, która współpracowała z takimi nazwami jak Heavy Load, Omen czy Medieval Steel? To niesamowita wytwórnia - od lat słucham kapel z No Remorse i to zaszczyt móc zostać teraz zaliczonym do tego grona świetności.
Opowiedz o tym, jak doszło do tej współpracy. Czy rozmawialiście też z innymi wytwórniami? Zgłosiło się do nas kilka wytwórni, ale kiedy zadzwoniło No Remorse, już wiedzieliśmy, że to dla nas największa szansa, aby pokazać naszą muzykę światu.
Jeśli idzie o Wasz pomysł na siebie, jest on tyleż oryginalny, co i bardzo prosty. Zdefiniowałbym Was po prostu jako tradycyjny, epic-heavy metal, ozdobiony jedynie blackowymi wokalami i dungeon-synthowymi smaczkami. A jednak nie przychodzi mi do głowy żaden zespół, który zrobiłby to wcześniej. Skąd pomysł na takie połączenie? Jak wy definiujecie się gatunkowo? Zwykle nawet nie zastanawiam się nad gatunkami, to nie jest dla mnie naprawdę ważne, więc zawsze mówię, że gramy po prostu heavy
Amerykanie z Morgul Blade proponują w swojej muzyce połączenie tyleż proste, co niemal niespotykane. Do klasycznego, epickiego heavy-power metalu, postanowili dodać klimat blacku. Ale nie poprzez popularne ostatnio ukłony w stronę pierwszej fali w stylu Vigilance, ale przez bezpośrednie sięgnięcie po screamy, riffy tremolo i synth-wave'owe, mroczne wstawki. Efektem jest bękart zrodzony z dziwacznego romansu pomiędzy Manowar i Bal-Sagoth. I uwierzcie, na papierze wielu z Was może to się wydawać niezbyt zachęcające, ale finalnie brzmi wprost doskonale. Tym bardziej że wszelka melodyjność nie ma tu nic wspólnego z euro-powerowym lukrowaniem - panowie preferują raczej polewy z klasycznej, oldschool'owej surowizny. Jak sami jednak podkreślili, szufladkowanie nie jest im bliskie (pewnie stąd tak odważnie realizują swój szalony pomysł na granie). Zachęcam do zapoznania się z nieco lakonicznym manifestem Ostrza Morgulu - niestety Klauf - wokalista i lider grupy - nie okazał się nader wylewnym rozmówcą, ale właściwie czego było się spodziewać po srogim, posępnym wojowniku epickiego metalu? Odpowiedzi to odpowiedzi, nie ma nad czym deliberować…
metal. Co do "pomysłu", to nie było jako takiego per se. Po prostu podczas pisania utworów pozwalam by to one zabierały mnie w podróż i dodaję każdej z nich czegoś indywidualnego, czego potrzebuje.
Muszę przyznać że na "Fell Sorcery Abounds " bardzo widoczne jest, jak silnie wokal wpływa na styl grania. Zestawiając choćby "In the Grip of the Dark Lord" i "Sons of the Night" (nota bene chyba moje 2 ulubione numery), słychać bardzo silny rozdźwięk stylistyczny. Scream automatycznie popycha całe brzmienie w stronę black metalu. Czy pomysł na to, jak dany numer zostanie zaśpiewany pojawia się wraz z pomysłem na niego, czy ujawnia się w dalszym procesie? To ujawnia się w trakcie procesu pisania. Czuję wtedy "vibe" piosenki i decyduję w którą stronę zmierza. Mógłbym udawać, że wygląda to bardziej artystycznie, ale byłoby to trochę banalne i pretensjonalne i nie byłoby to moim zdaniem coś, co reprezentuje Morgul Blade. uniwersum Tolkiena. Z drugiej strony, jedynie co do "He Who Sits Upon the Black Throne of Angmar / The Morgul Blade " i "The Beacons Must Be Lit!" jestem pewien, że w to uniwersum się wpisują. Co z pozostałymi? Trochę masz rację, a trochę nie, wiele z utworów jest inspirowanych Władcą Pierścieni, ale to raczej pisane przeze mnie, niekanoni-
Właściwie to powinienem był zacząć tę rozmowę od podziękowań. Po pierwsze oczywiście za dostarczenie mi bardzo przyjemnych przeżyć związanych z odbiorem Waszego albumu, a po drugie - za przypomnienie o wspaniałym tolkienowskim uniwersum. Po przesłuchaniu "Fell Sorcery Abounds " powróciłem do dawno odłożonej lektury "Sillmarilion " i mojej ukochanej animacji "LOTR" z 1978 r.! O tak, jeśli ktoś kocha Śródziemie i nie czytał "Silmarillionu", sugeruję żeby nadrobił to jak najszybciej. Dużo spośród nowych utworów które napisaliśmy, bazuje bezpośrednio na historiach z tej antologii.
Czy Tolkien jest dla Was odgórnym tematem przewodnim? Jak to właściwie wyszło, że wybraliście tę tematykę tekstów? Czy to w ogóle był świadomy wybór, czy coś, co przyszło naturalnie? Nie, nie jest. Świat stworzony przez Tolkiena dostarcza sporo dobrych tematów do tekstów, ale mamy też piosenki o historii czy folklorze, ponieważ to też ważna część moich zainteresowań.
Właściwie "A Last Waltz of Gevaudan " to jedyny utwór na płycie, którego z całą pewnością nie jestem w stanie przypasować do
Foto:DanteTorrieri
czne historie, które mogłyby mieć miejsce w tym uniwersum. Nie do mnie należy mówienie słuchaczom, do jakiej szufladki nas dopasować - bardzo ważna jest dla mnie ich osobista interpretacja.
Myślę że chcąc czy nie chcąc, przez samą nazwę, kilka tytułów i grafik weszliście już do pewnej szufladki, nazwijmy to "Tolkienworshipers " . Możecie śpiewać o różnych rzeczach, ale wielu będzie Was i tak stawiać obok Blind Guardian czy Summoning (bez względu na różnice stylistyczne). Co Ty na to? Cóż, rozumiem to i tak jak wcześniej powiedziałem - to słuchacz jest tym, który decyduje w jaką szufladkę nas sobie umieścić. Czego by nie zadecydował, jest to dla mnie OK.
Swoją drogą, dzięki Wam przypomniałem sobie o kilku takich kapelach. Masz swoich ulubieńców, kogoś kto stanowi dla Was wzorzec, jak wprowadzać tę tematykę w metal? Kto jest Twoim zdaniem najlepszym "Tolkien-worshiperem "? Dla mnie to właśnie ci, których wspomniałeś Blind Guardian i Summoning. Są prawdopodobnie najbardziej oczywistymi typami, ale jest tego prosty powód - oni po prostu niszczą! Są oczywiście kompletnie różni od siebie, ale kocham oba te zespoły po równo. Nie zapomnijmy jednak, że pierwszymi, którzy wprowadzili liryki tolkienowskie do rock and rolla byli Led Zeppelin.
Na podstawie uniwersum Śródziemia powstawały filmy, spektakle, muzyka, obrazy, gry i cała masa innych rzeczy. Jako fan Tolkiena, co uważasz za najlepszą spuściznę jego twórczości? To bardzo trudne pytanie. Szczerze mówiąc, to trochę tak, jakbyś miał zdecydować, które ze swoich dzieci lubisz najbardziej! Jednak muszę przyznać, że w przeszłości to filmy
sprawiały mi szczególnie dużo radości.
Na koniec powróćmy do działalności zespołu - czasy nie sprzyjają dalekosiężnym planom, ale podejrzewam, że macie jakieś cele na najbliższą przyszłość? Już niedługo ruszamy na koncerty, zagramy też na kilku festiwalach. Potem oczywiście zaczniemy pracę nad nagraniem kolejnego albumu, na którego piosenki są już gotowe. Koło Morgulu nigdy się nie zatrzymuje!