dobrze rozumiemy, co czyni dobrą kompozycję The Neptune Power Federation. Nie jesteśmy zespołem, który dużo ćwiczy, więc w procesie nagrywania jest dużo spontaniczności.
nałem wcześniej. My tak brzmimy, kiedy gramy razem na próbie. Fakt, że przez tak długi czas nie mogliśmy grać, być może sprawił, że włożyliśmy w tę płytę całą niewykorzystaną energię.
Może kluczowe w tym wszystkim jest to, że nie traktujecie grania jako pracy, tak jak wiele innych zespołów, nie ma więc mowy o znużeniu, wypaleniu czy braku pomysłów, co dotyka nawet tych największych tak na wysokości trzeciej-czwartej płyty? Tak, to trochę niepokojące, kiedy jest się na tym etapie kariery, ale szczerze mówiąc, czuję, że jeszcze wciąż mamy dużo do zaoferowania. Nie ciąży na nas presja sprzedania gigantycznej ilości płyt itd. Robimy to, bo lubimy grać, a dodatkowo wygląda na to, że podąża za nami mała, ale bardzo zaangażowana grupa fanów. To jest naprawdę wspaniałe!
Na single wybraliście te nieco cięższe utwory, "My Precious One" i "Emmaline". Jeszcze bardziej chwytliwy "Weeping On The Morn" będzie następnym? Planowaliśmy zrobić teledysk do tego utworu, ale niestety restrykcje storpedowały i pokrzyżowały nam plany! "My Beasts Of The Night" będzie ostatnim singlem/teledyskiem.
Macie więc jeszcze ukryte rezerwy i moce przerobowe, możemy oczekiwać, że w przyszłości jeszcze nie raz nas zaskoczycie? (śmiech) Możesz na nas liczyć! Już teraz mamy gotowych kilka porządnych utworów na kolejny album i planujemy kilka niespodzianek. To mogę ci zagwarantować! To opowieści o miłości, widzianej nie tylko z kobiecej perspektywy, ale też nieoczywiste, pasujące do bogatej, różnorodnej i często po prostu przebojowej muzyki - można zaryzykować tezę, że "Le Demon De L'Amour" to swego rodzaju koncept? Tak, myślę, że to tematyczny koncept album, który pomaga wczuć się w kokreslony klimat. Dla nas jest to oczywiste, ponieważ zawsze staramy się wprowadzać naszą muzykę w obszary pewnego dramatyzmu i wielkich wyzwań - to jest właśnie terytorium piosenek miłosnych! Trudno pisze się i aranżuje muzykę dla takiego zespołu jak The Neptune Power Federation? Bo z jednej strony przyzwyczailiście już słuchaczy, że mogą się po was wiele spodziewać, ale z drugiej te wszelkie eksperymenty muszą jednak pasować do wybranej przez was stylistyki, co może być pewnym ograniczeniem twórczej swobody? Czuję się dość swobodnie z tym co robimy. Często pojawia się moment, w którym myślę: "Czy to nie za daleko? Czy nasi fani pójdą za nami tą drogą?". Ale później zaczynam zastanawiać się myślę, co zrobiłoby w takiej sytuacji Queen i zawsze odpowiadam sobie "go for it", i lecę dalej. Byłem naprawdę zadowolony i oczarowany tym, jak wielu fanów metalu wybrało się z nami w tę podróż. Duet w "We Beasts Of The Night" był zaplanowany od razu, bo to utwór w formie dialogu? Nie od początku. Pamiętam, że dopiero później pomyślałem, że duet może tu dobrze pasować i jak tylko wpadłem na ten pomysł nie było opcji, że tego nie zrobimy, więc przerobiliśmy tekst aby powstał taki właśnie dialog.
Zadedykowaliście "Le Demon De L'Amour" zmarłemu wiosną ubiegłego roku Jimowi Steinmanowi, tymczasem ten obecny zaczął się równie tragicznie, bo Meat Loafa też już nie ma na tym świecie. Fani metalu zwykle nie cenią ich twórczości, ale u was wygląda to chyba inaczej, bo trudno nie dostrzec geniuszu takiego "Bat Out Of Hell" czy innych wydawnictw, nie tylko Meat Loafa, w których powstaniu Steinman miał udział? Dla mnie "Bat Out Of Hell" to najprawdziwsze dzieło sztuki, niesamowite utwory i poziom. Domyślam się, że dla wielu fanów heavy metalu nasza aranżacja może nie być wystarczająco gitarowa, co jestem w stanie zrozumieć. Myślę jednak, że nasz hołd dla Jima/ Meat Loafa i tak dodaje jednak sporo gitarowego pomruku! Jeszcze kilka-kilkanaście lat i ci najwięksi rocka/metalu wykruszą się nieodwołalnie albo umrą, albo nie będą już w stanie grać. To niezbyt miła, ale niestety nieuchronna perspektywa i musimy nauczyć się z tym żyć? Tak, to nieuniknione! Wydaje się, że nie ma tygodnia, żeby nie odeszła jakaś wspaniała osoba. Staram się tym nie zamartwiać - jeśli wciąż o nich mówimy/myślimy to pozostawili po sobie wspaniałe dziedzictwo. To już nie te czasy, ale pewnie po cichu liczy cie na to, że dzięki "Le Demon De L'Amour" zdołacie zaistnieć nieco szerzej, wyrwać się z klubów na większe sceny, nie tylko w Australii? Bardzo chcielibyśmy wrócić do Europy, czy to grać na festiwalach czy w małych klubach. Wiemy, że mamy tu dla kogo występować. Jak wyglądają wasze plany koncertowe w tych, wciąż niepewnych, czasach? Z Australii jest wszędzie daleko, ale pewnie będziecie chcieli w końcu zagrać tę odwołaną, niemiecką trasę, a póki co do połowy czerwca zamierzcie promować "Le Demon De L'Amour" na żywo u siebie? Właśnie rozpoczęliśmy naszą pierwszą od prawie dwóch lat trasę koncertową po Australii. Trzymamy kciuki, żeby poszło dobrze, pandemia przestała być przeszkodą i żebyśmy mogli wrócić do zwiedzania reszty świata! Wojciech Chamryk, Szymon Tryk i Szymon Paczkowski
Brzmicie na tej płycie mocniej, mniej na niej popowych odniesień, więcej heavy rocka i ciężaru - to swoiste odreagowanie frustracji z czasu pandemicznych lockdownów? To sprowadza się do tego o czym wspomi-
158
THE NEPTUNE POWER FEDERATION
HMP: Cześć Klauf! Na wstępie powiem, że strasznie się cieszę z tego wywiadu! Już po pierwszym zetknięciu z "Harbingers of Power and the World's End", obudziliście we mnie niemałą ciekawość i z niecierpliwością oczekiwałem na Wasz pełen album, a wraz z nim na okazję do zadania kilku pytań. Zacznijmy standardowo: dla tych, którzy jeszcze o Was nie słyszeli - powiedz kilka słów o Morgul Blade - okolicznościach powstania zespołu, kto go tworzył, o obecnym składzie, itp. Klauf: Pochodzimy z Philly PA, a powstaliśmy na zgliszczach innego zespołu o nazwie MOTA, który był jako-tako popularny na lokalnej scenie, ale nic poza tym. Opuściłem MOTA, żeby stworzyć Morgul Blade w 2018 i zaraz potem zabraliśmy się do pracy nad naszą EP "Harbingers…". Metal-archives nie podejmuje wątku MOTA, wg podanych tam informacji niemal wszyscy jesteście nowicjuszami w muzycznym światku (jedynie Will Spectre ma w swoim muzycznym CV grę w innym zespole). Zweryfikuj proszę te informacje - wychodzi na to, że jednak nie jesteście zespołem zupełnych debiutantów? Nie, jeśli liczyć granie w lokalnych zespołach, ale to nasze pierwsze zetknięcie z międzynarodową sławą. Szczerze mówiąc, to dość odjechane uczucie. Wasze pierwsze EP zrobiło wkoło siebie sporo szumu. "Harbingers …" skierowało na Was oczy metalowego światka. Czy w związku z tym, tworząc materiał na pełnowymiarowy debiut czuliście, że macie coś do udowodnienia? Słowem - czy ciążyła na Was jakaś wewnętrzna presja? Niekoniecznie coś do udowodnienia, ponieważ chcę tworzyć muzykę, z której jestem po prostu zadowolony. Mam tylko nadzieję, że ludzie się do niej dokopią i zechcą wejść w nasz świat! Chyba fakt, że wylądowaliście pod skrzydłami No Remorse Records jest tu znamien ny, bo nie jest to wytwórnia, która zaintere sowałaby się słabym materiałem. To chyba niezłe przeżycie trafić do firmy, która współpracowała z takimi nazwami jak Heavy Load, Omen czy Medieval Steel? To niesamowita wytwórnia - od lat słucham kapel z No Remorse i to zaszczyt móc zostać teraz zaliczonym do tego grona świetności. Opowiedz o tym, jak doszło do tej współpracy. Czy rozmawialiście też z innymi wytwórniami? Zgłosiło się do nas kilka wytwórni, ale kiedy zadzwoniło No Remorse, już wiedzieliśmy, że to dla nas największa szansa, aby pokazać naszą muzykę światu. Jeśli idzie o Wasz pomysł na siebie, jest on tyleż oryginalny, co i bardzo prosty. Zdefiniowałbym Was po prostu jako tradycyjny, epic-heavy metal, ozdobiony jedynie black owymi wokalami i dungeon-synthowymi smaczkami. A jednak nie przychodzi mi do głowy żaden zespół, który zrobiłby to wcześniej. Skąd pomysł na takie połączenie? Jak wy definiujecie się gatunkowo? Zwykle nawet nie zastanawiam się nad gatunkami, to nie jest dla mnie naprawdę ważne, więc zawsze mówię, że gramy po prostu heavy