29 minute read
Scream Maker
from HMP 82 Wolf
by Michal Mazur
Advertisement
Muzyka to przecież nie zawody
Na rynku pojawił się nowy album Scream Maker zatytułowany "Blood King". Wypełniony jest dobrej jakości heavy metalem. Nie spodziewałem się, że będzie aż tak dobry. Dlatego na tę chwilę najważniejsze jest, abyście przesłuchali płytę samemu. Wtedy każdy będzie wiedział, czy warto ją mieć, bez oglądania się na opinie innych. Jeżeli to za mało, aby was zachęcić do poznania "BloodKing", sięgnijcie po teledysk do utworu "Mirror, Mirror" lub przeczytajcie poniższy wywiad. Nie ważne, w jaki sposób dotrzecie do "BloodKing", ważne, żebyście podjęli taką próbę.
HMP: Sześć lat przerwy między albumami to bardzo długi okres czasu, w którego trakcie o kapeli można zapomnieć kilka razy. Aktualnie to żaden problem dla egzystencji współczesnych zespołów, jak myślisz dlaczego? W latach 80. zeszłego roku trzeba było być czujnym i przynajmniej co roku wydać nowy krążek... Michał Wrona: Pandemia zabrała nam dwa lata. Ta płyta muzycznie była gotowa tak naprawdę już pod koniec 2018r., wtedy tez zaczęliśmy ją na poważnie nagrywać, ale koniec końców wstrzymaliśmy się z publikacją po tym, jak pojawiły się pierwsze lockdowny. Szczerze powiem, że powinniśmy wydać już spirowany Judas Priest, Iron Maiden, Queensryche i innymi tuzami ze sceny hard and heavy. Jednak tym razem ten heavy metal na "BloodKing " tak jakby stał się bardziej klasowy, kunsztowny i sięgający najwyższej półki. Coś specjalnego się wydarzyło karierze zespołu? Wydaje mi się, że po tych wszystkich latach i poprzednich wydawnictwach dojrzeliśmy jako twórcy. Zwracamy też większą uwagę na brzmienie i kwestie czysto produkcyjne. Duża tu zasługa naszego basisty Jaśka, który jest zakręcony na tym punkcie i przy produkcji płyty pełnił realnie rolę inżyniera dźwięku, bo to on rejestrował wokale, gitary, przygotowywał ma-
minimum dwie, jak nie trzy płyty, od premiery "Back Against the World", ale widać tak miało być.
Jak wspomniałeś materiał na "BloodKing " powstawał dość dawno, a w jakim czasie zarejestrowaliście nagrania? Same kompozycje powstały w całości w latach 2017-2018 i wtedy też powstało demo całej płyty z roboczymi wokalami, cyfrowymi gitarami i komputerową perkusją. W latach 20182020 rejestrowaliśmy już docelowo wokale, gitary, perkusję, w 2020 robiliśmy tzw. reampy i w końcu w 2021r. Zed zaczął to wszystko miksować.
Foto:MateuszZelnik
teriał do miksu i masteringu dla Zeda i Alessandro. Gdybym miał w trzech słowach scharakteryzować nowy album to, powiedziałbym: dojrzałość, brzmienie, balans.
Na "BloodKing " pomimo że gracie po staremu to, nie odcięliście się od współczesności. Wygląda na to, że w studio w pełni korzystacie z dobrodziejstw dostępnego sprzętu. Przez co muzykę Scream Maker można również zestawić z dokonaniami takich zespołów jak Primal Fear, Death Dealer itd... Płyta brzmi nowocześnie i dynamicznie, bo chcieliśmy pokazać taki heavy metal AD. 2022, ale staraliśmy się pamiętać, że zbyt wiele technologii może zabić "ducha" klasycznego heavy. Tu dużą inspiracją był "Firepower" Judas Priest i praca Toma Allona i Andy'ego Sneapa. Ten balans jest niezwykle ważny. Dam Ci przykład, Yngwie Malmsteen nagrał jedna po drugiej, płyty "Eclipse" i "Fire And Ice". Pierwsza z nich nagrana cyfrowo, druga w całości analogowo. Niby i to Malmsteen i to Malmsteen, obie muzycznie bardzo fajne, obie też z tym samym wokalistą. Ale jak włączysz je na dobrym sprzęcie i uważnie posłuchasz to, różnica jest kolosalna naturalnie na korzyść ciepłych, analogowych brzmień.
Muzykę dla Scream Maker tworzy nadal team Michał Wrona i Sebastian Stodolak. Jaką rolę w procesie tworzenia odgrywają pozostali muzycy? Jasiek bardzo dużo wniósł w procesie przygotowywania i też aranżowania płyty. Po tym, jak te utwory były skomponowane w sensie formy i melodii to w praktyce jeździłem do niego, do prywatnego studia, i tam rejestrowaliśmy gitary, bas, klawisze, wokale Sebastiana, projektowaliśmy robocze partie perkusji, szukaliśmy ciekawych aranżacji, najlepszego tempa, tonacji, barw do docelowych potem reampów gitar itd. Wiedza Jasia, jego biegłość w obsłudze programów do nagrywania były tu nieocenione. Modelowym przykładem jest tu "End Of The World". W oryginale to był taki szybki thrashowy przecinak jak "Black Magic" Slayera, z perkusją a la Lombardo, a finalnie powstał osadzony w średnim tempie, naprawdę oryginalnie zaaranżowany, ciekawy i nowoczesny numer gdzie masz sporo technologii a la Rammstein, w tle słyszysz niepokojące klawisze itp.
Swoją drogą w zasadzie każdy utwór na "BloodKing " to majstersztyk. Czy ta cała akcja z koronawirusem miała wpływ na lepsze dopracowanie i dopieszczenie kompozycji, które później wybraliście na album? Tak, pandemia paradoksalnie tu pomogła. Zawsze jak coś na świeżości komponujesz, nagrywasz i od razu wydajesz, zazwyczaj zachwycony, to po roku, najdalej po dwóch latach, myślisz sobie krytycznie: szkoda, że już wyszło do ludzi, bo cholera tu i tam bym poprawił, ten numer wywalił, tu bym zrobił inaczej, ta aranżacja się nie broni, ten fragment melodii jednak tak nie porywa i przede wszystkim całość nie jest tak mądrze zbalansowana, jak myślałem. Tak mam w paru miejscach z poprzednimi płytami, gdzie kilka kompozycji nagrałbym i zaaranżowałbym dziś trochę inaczej. Tu mieliśmy duży komfort pracy, bo był czas na osłuchanie, przegryzienie się materiału nagranego już w wersji demo przecież trzy lata temu i na późniejsze korekty dotyczące głównie aranżacji. Przy np. płycie "Livin…" wybieraliśmy z chyba 30 numerów, tu praktycznie cały wejściowy materiał wszedł na płytę w wersji z demówki, wyleciała tylko jedna ballada, bo była zbyt hard rockowa i nie pasowała do całości.
"Mirror, Mirror " to szybki, kąśliwy, a zarazem łatwo wpadający w ucho kawałek, więc nie dziwię się, że wybraliście go na teledysk promujący płytę... To był od początku murowany klip promujący album i też oczywiste otwarcie płyty. Utwór to klasyczny heavy metal, który gramy od czasów "Liberty" i nie ukrywam, że dobrze się w takiej formule heavy - power czujemy. Tu jest agresywniej, ciężej niż zazwyczaj no i brzmienie robi robotę. Byłem pod wrażeniem, jak zobaczyłem docelowy klip. Daliśmy w nim na-
wet ostrzeżenie o ryzyku epilepsji. Cieszę się, że to video spotkało się z dobrym przyjęciem, bardzo dużo wniósł tu Adam Witkowski, który świetnie zmontował całość i bez niego nie osiągnęlibyśmy tego efektownego zespolenia muzyki z obrazem.
Uważam, że na "BloodKing " takich szybkich petard powinniście mieć więcej... Istniała koncepcja nagrać płytę szablon 10x wariacje "mirrorpodobne", bo to się sprawdza rynkowo jako bezpieczny format, ale nie ukrywam, że szybko upadła, bo zależało nam, żeby pokazać na płycie pełne spektrum możliwości albo niemożliwości zespołu. Nam zwyczajnie byłoby nudno, bo od pierwszej EP-ki chodzi o pewien rozwój tego zespołu o to, żeby było ciekawie. Sam, jako fan, wiem z doświadczenia, że fajniejsze są albumy, które odkrywasz latami i zauważasz, jak z czasem do głosu dochodzą inne numery niż te, które na starcie uważałeś za najlepsze. Na nowej płycie są zresztą poza "Mirror, Mirror" równie dynamiczne, agresywne rzeczy jak numer tytułowy czy "End Of The World".
Większość waszych utworów utrzymana jest średnich tempach, czy to w takich kompozycjach czujecie się najlepiej? Kryje się za tym jakaś tajemnica? Nie planujemy tego. Każdy utwór sprawdzaliśmy w różnych tempach a czasem i tonacjach, żeby znaleźć to właściwe rozwiązanie tak, żeby riff czy rytm perkusji, czy przede wszystkim wokal płynął tak, jak trzeba. Mówi się, że każdy numer ma tylko jedno idealne tempo, sam uważam też, że ma tylko jedną pasującą perkusję, trzeba to tylko odkryć. To była trochę matematyczna robota, bo wyobraź sobie sprawdzanie tempa numeru co pięć klików w lewo, prawo czy np. redukowanie bądź zagęszczanie werbla, czy dodawanie takich, czy innych talerzy no, ale tak się to powinno robić, jeśli zależy ci na optymalnym efekcie. Jeśli malarz maluje obraz to, czuje, że może go zadowolić np. tylko ten jeden konkretny odcień błękitu i nie ma tu kompromisu. Ja sam uwielbiam takie dłubanie, pracę w studio i składanie tej całości. To autentycznie magiczna rzecz jak z jakiegoś pomysłu w głowie, melodyjki, czy roboczych nagrań, czasem rejestrowanych dyktafonem w trakcie jazdy autem, powstaje potem docelowa, wyprodukowana kompozycja.
Bardzo podoba mi się "End Of The World" , jego początek przypomina mi "judasowskie " "Turbo Lover " ale cenię go przede wszystkim za zabójczy główny temat... Ciekawe skojarzenie, mi przez te syreny kojarzy się trochę z "Escape" z "Ride the Lightning". To ulubiony numer naszego basisty i generalnie pewna nowa jakość, jeśli chodzi o nasz dorobek. Ten motyw, o którym mówisz, powstał w czasach gdy dinozaury chodziły po ziemi. To aż niewiarygodne, że tu tak dobrze się wpasował, bo zazwyczaj nie sięgamy po stare pomysły.
W tym kawałku jest też fragment, gdzie Sebastian skanduje tekst, krótko, bo krótko, ale zawsze. Przypomina mi to trochę Zaka Tella z Clawfinger. Fakt jest to przetworzone przez pryzmat waszych doświadczeń, ale jest również pewną odskocznią od stricte heavy metalowych wzorców... Sebastian to zaproponował, to frazowanie
Foto:MateuszZelnik
idzie w poprzek rytmiki numeru i jest to ciekawy patent. Podbiliśmy go takim niskim dźwiękiem zmodulowanej gitary tak, żeby słuchacz wiedział, że to było przemyślane. Ja jestem dosyć konserwatywny i nie przepadam np. za muzyką rap w metalu, bo wciąż mam w uszach popisy Ice'a-T w pewnym numerze Black Sabbath, ale tu wyszło to fajnie. Polecam ten numer do odpalenia na słuchawkach, można zauważyć w tle parę ciekawych rzeczy.
W podobny sposób może zaskoczyć znakomity utwór "Tears Of Rage " , który " szoruje po dnie " niczym w najlepszych momentach muzyka Alice In Chains. Do takich skojarzeń przyczynia się także Sebastian Stodolak, który zawodzi tam niczym Layne Staley... Dwie różne partie wokalu w zwrotkach zmiksowane równolegle gdzie dodatkowo wykorzystaliśmy, pewne przesuniecie, prawdziwie demoniczny klimat, nie ukrywam, że takie było założenie. Sam powiedz czy nie ciekawej było wrzucić na płytę takie numery zamiast kolejnych wariacji "Mirror..."?
Kolejna kompozycja, która zwróciła moją uwagę to "Candle In The Wind" . Jest ona chyba najbardziej złożona na "BloodKing " . Zachwyca riffami i tematem muzycznym, a przede wszystkim klimatycznym motywem, który zaczyna się w drugiej części utwory i ciągnie się aż do finału utworu... Kolejna rzecz z cyklu: tam nas jeszcze nie było. Bardzo jak na nas, oryginalna rzecz. Muzycznie numer miał obrazować proces umierania, i to dosłownie, bo masz ten etap nagłej dramatycznej śmierci, żałoby, wspomnień, błąkania się samej duszy (to ta akustyczna część) i tego w końcu przejścia do nieskończoności, czyli z mojej perspektywy osoby wierzącej pójścia do nieba, ale też być może reinkarnacji czy nawet powrotu na stół po elektrowstrząsach. Sebastian dołożył tu osobisty tekst korespondujący z muzyką. To osobliwa, klimatyczna kompozycja i cieszę się, że Ci się podoba. Na poprzedniej płycie mieliśmy "Into the Light" czy "Retribution", które też uważam za bardzo taki "artystyczny" wymiar, w którym Scream Maker aż tak często się nie pojawia. Jesteśmy jeszcze trochę niewolnikami naszej przeszłości, gdzie musi być coś znanego i lubianego dla inżyniera Mamonia z "Rejsu", którym sam też jestem, ale próbujemy konsekwentnie przesuwać tę granicę.
Z podobnych powodów lubię "Too Late " , który od początku aż pulsuje swoją niepowtarzalną mroczną atmosferą... Dużą walkę podjąłem tu z naszym wokalistą, żeby to przepchnąć na płycie, ale byłem przekonany, że to idealne zakończenie albumu. Obecny Scream Maker raczej jest zespołem regresywnym niż progresywnym, bo wiadomo, jaki jest klasyczny heavy metal, ale moim zdaniem warto tu też czasem powalczyć w tym gatunku, o te powiedzmy "art rockowe" elementy. Był tu też, wyjątkowo dla nas, duży spontan w studio, bo to "dziwne" solo w intrze to improwizacja nagrana na jeden raz, podobnie wszystkie wokale do przygotowanej wcześniej linii melodycznej Sebastian nagrał za pierwszym podejściem. Czasem masz pewien wyjątkowy zapis emocji w tym, co grasz czy śpiewasz i nie da się tego powtórzyć, grzechem jest to powtórzyć. Podobno dlatego Black Sabbath użył do numeru "Nightwing" wokale z wersji demo, bo Tony Martin zaśpiewał tam po prostu niepowtarzalny sposób. Końcówka "Too Late" była roboczo orkiestrowana smykami, wiolonczelami, ale zaczynał robić się z tego taki "Stargazer" Rainbow i tak bardzo pompatycznie to brzmiało, że odpuściliśmy.
Do promocji nowej płyty wybraliście utwór "Mirror, Mirror " . Do tego nakręciliście teledysk, który świetnie oddaje tekst dotyczący źle wykorzystywanej techniki w życiu człowieka. Wynika z tego, że poważnie też traktujecie teksty. Jakie tematy poruszacie na "BloodKing "? Teksty Sebastian napisał przed pandemią i dotyczą w dużej części mrocznych odcieni sprawowania władzy, wpływu technologii na życie ludzi, zagrożeń z tym związanych, postrzeganych z perspektywy osoby ceniącej swoją wolność. Nie sądziłem, że tak szybko ta tematyka stanie się tak aktualna, bo mamy obecnie na za oknem przecież i tę szaloną pandemię, i wszechobecne inwigilowanie, a w perspektywie być może wojnę. Podoba mi się, że teksty zyskały tu pewien ciężar i dobrze korespondują z tymi numerami. Wcześniej traktowałem teksty głównie jako zbiór sylabcegiełek do melodii, bo w klasycznym metalu dobrze wiemy jak śmieszne czy tandetne potrafią one być. Tu naprawdę są, pomijając parę
heavy metalowych klisz jak np. "Join the Mob" czy mój ulubiony "Scream Maker", o czymś ciekawym i być może skłaniającym do poważniejszej refleksji.
Gitary na "BloodKing " nagrałeś sam, dlaczego nie pociągnęliście tak sprawy, aby w sesji nagraniowej wzięła udział Ada Kaczanowska? Wydaje mi się, że drugi gitarzysta jeszcze bardziej uatrakcyjnił wasz album... Być może dojdzie w końcu do tego, że na płycie pojawi się inny gitarzysta. Gdy doszła Ada całość była już zarejestrowana, było to spójne i tak to zostawiliśmy. Przy poprzednich płytach też w całym procesie nagrywania byłem sam, bo akurat w trakcie sesji zespół realnie nie miał drugiego gitarzysty. Zresztą powiem szczerze, rejestrowanie gitar samemu, do jakby nie było własnych kompozycji, daje duży komfort pracy i pewność, że będzie to brzmiało tak, jak tego chcesz, bo Ty w środku słyszysz to, co ma być. Na płytach wielu grup jak np. Accept czy Annihhilator gitary nagrywa jeden muzyk i to, zwłaszcza w przypadku gizdumienie twoja wyobraźnia i talent do wymyślania riffów, partii solowych oraz rytmicznych. Mimo wszystko, aby dojść do takiego pułapu, musiałeś nie tylko wiele ćwiczyć, ale także słuchać całe mnóstwo muzyki i gitarzystów. Jakimi płytami zasłuchiwałeś się i zasłuchujesz nadal? Jakich gitarzystów starałeś się rozpracować w zaciszu domowym czy też na próbach? Zdecydowanie przesadziłeś z tymi komplementami, za tymi których wymieniłeś i których za chwilę sam wymienię, mógłbym nosić gitary. Ważne dla mnie jest być komunikatywnym dla słuchacza, który przecież rzadko kiedy jest gitarzystą i nie interesują go jakieś shredowe popisy itp. Tak jak u nas w zespole utwór podporządkowany jest zawsze melodii wokali i reszta ma tu trochę służebną rolę, tak przy gitarach samych w sobie ważne jest, żeby one się zwyczajnie podobały słuchaczom. Gitara musi być dla nich smaczna, melodyjna, ma służyć kompozycji wokalnej i ją mądrze wzbogacać. Ciężko wyzbyć się kuglarskich jakichś popisów w stylu Jake'a Lee czy Warre-
tar rytmicznych, co też potwierdza ostatni longplay Priest czy wszystkie albumy Metalliki, po prostu się sprawdza. To dobrze, spójnie brzmi przynajmniej w klasycznym heavy metalu, gdzie prawa ręka, jej powtarzalność i granie często staccato, są bardzo ważne zwłaszcza na etapie edytowania i miksowania całości. W naszym przypadku tych śladów gitar są zawsze gigantyczne ilości, bo nawet te rytmiczne nagrywamy na oba kanały "na bogato". Też nie ukrywam, że ze względu na sporą rotację muzyków, którzy czasem traktowali zespół jako mimo wszystko jakąś stację przesiadkową i nie potrafią się w pełni zasymilować, to jestem tu ostrożny, bo wielokrotnie mogło już tak być, że wychodzi płyta czy singiel a muzyka, który miał szansę tam grać, już nie ma. Scream Maker muzycznie to moje dziecko i myślę tu podobnie odpowiedzialnie jak np. Jeff Waters czy Rolf Kasparek.
Twoja gra na płycie przyprawia mnie o ciarki na plecach. Można porównywać cię do innych znakomitych gitarzystów, chociażby Glenna Tiptona, Adriana Smitha, Jake ' a E. Lee... ale jeszcze bardziej wprawia mnie w
Foto:MateuszZelnik
na DeMartini, bo każdy lubi się popisywać, ale staram się nad tym panować. Moi mistrzowie poza tymi, których tu wymieniliśmy to na pewno Y. Malmsteen, M. Schenker, R. Rhoads, G. Lynch, A. Takasaki, Wolf i Wojtek Hoffmannowie, Chris DeGarmo, N. Bettencourt, V. Campbell, D. Mustaine, G. Moore, A. LaRocque, Chris Oliva, R. Blackmore, Eddie Van Halen, J. Waters, S. Vai, V. Moore, M. Friedman, mówiąc szczerze, mógłbym wymieniać do rana. Jak każdy miałem plakaty nad łóżkiem, kaleczyłem pierwsze riffy, sola, potem grałem do setek ulubionych płyt, nie tylko metalowych, bo i popowych, swoje jakieś wygibasy starając się trzymać melodyki danej kompozycji. Jak wielu chodziłem często nawet na wczasach "na głodzie" do sklepów muzycznych "kupić gitarę" i katowałem obsługę grając Dokken, Whitesnake czy Overkill aż mnie grzecznie wypraszali. Z czasem zaczynasz w środku słyszeć własną melodię, własne dźwięki, pomysły, które musisz później umieć jeszcze sprawnie odegrać. Solo kończące "Candle in the Wind" i tę melodyjkę na wyciszenie zagrałem tylko raz, bo dokładnie wiedziałem, co chcę nagrać i po prostu wystarczyło skupić się na oddaniu emocji. Jeśli pytasz o te ulubione płyty to najprościej dodać mnie do znajomych na FB, bo po tym, jak przegrałem niestety pewien zakład to, przez cały zeszły rok musiałem wrzucać jedną ulubioną płytę dziennie, całe cholerne 365 dni i tam jest wyczerpujące źródło moich inspiracji.
Wydaje się, że zawsze jako zespół chcieliście grać na dwie gitary. Do tej pory współpracowali z wami, Michał Korbacz, Dawid Pięta, Ada Kaczanowska i teraz Bartosz Ziółkowski. Na czym polega problem drugiego gitarzysty w Scream Maker? Nasze kompozycje wymagają minimum dwóch gitar, a sporo z nich nawet trzech czy czterech. W zespole, żeby uzupełnić listę wioślarzy, był też Marek Stanisz, Łukasz Mackiewicz, na żywo grywał też z nami trasy jako sideman Patryk Makać czy Adam Kubacki. To wszystko są bardzo fajni ludzie i łączy nas masa przeżyć, ale tak jak mówiłem wyżej, część odchodziła z różnych muzycznych i poza muzycznych powodów i po prostu przyjmowałem to do wiadomości. Michał Korbacz, który współzakładał ze mną i z trzema innymi kolegami ten band w grudniu 2010r., dużo pracy zwłaszcza organizacyjnej włożył w raczkujący Scream Maker, ale odszedł i porzucił muzykowanie. Zastąpił go Marek Stanisz, który dojeżdżał z Łodzi do nas na próby i w końcu odszedł po pierwszej trasie w Chinach, by w swojej Łodzi montować własny band. Po nim był Łukasz Mackiewicz, z którym też byliśmy i w Chinach na kolejnej trasie, a nawet na dwóch i sporo też graliśmy w kraju, ale w końcu pojechał na stałe do Japonii i tam teraz żyje i pracuje. Potem pojawił się Dawid Pięta, z którym też było dużo grania, naprawdę wielkich koncertów, ale w końcu odszedł grać własną muzykę nie do końca metalową. Ada odeszła teraz po dwóch latach gdzie realnie przez pandemie zagraliśmy zaledwie kilka koncertów, zdecydowała się skupić na promocji swojej osoby i tworzeniu własnej muzyki. Podsumowując: nikt nikogo tu nie wyrzucił, zazwyczaj sytuacje się po ludzku wypalały, z każdym bez wyjątku to był fajny czas i fajne, choć czasem burzliwe wspomnienia, każdy też wnosił coś specjalnego do zespołu na koncertach. Moim zdaniem w paru przypadkach rozstanie było wynikiem spraw pozamuzycznych, towarzyskich, może zmęczenia materiału albo braku wytworzenia pewnej więzi, w tym też istnienia pewnej presji czy ambicji, która u nas była od zawsze. Cieszę się, tak w ogóle, że nie zapytałeś o pałkerow, bo w Scram Maker grałem już chyba z dziesięcioma. To może wyglądać z daleka na jakiś, prawie że projekt z dochodzącymi muzykami, ale zapewniam, że tak nie jest. Jesteśmy z Tomkiem, Jaśkiem i Sebastianem od lat naprawdę zespołem i wierz mi, że się lubimy, a ja nie jestem jakimś tyranem, skupiam się tak naprawdę tylko na komponowaniu. Nowy gitarzysta Bartosz wygląda na spoko wyluzowanego gościa, fajnie też gra i mam nadzieję, że wyczerpie listę gitarzystów Scream Maker na Wikipedii. Dodam, że z większością byłych muzyków mamy wciąż fajny kontakt, bo przeżyliśmy masę zabawnych i bardzo rokendrolowych chwil, a to wiąże na całe życie. Kto wie, czy kiedyś nie zrobimy jakiegoś rocznicowego koncertu, gdzie zagra razem w różnych ustawieniach tych 7643 składów Scream Maker.
Równie rewelacyjnie na "BloodKing " wypadł Sebastian Stodolak, jego wokale to chyba najlepsze partie, które do tej pory nagrał? Płyta jest bardzo dobrze zaśpiewana, choć poprzednia również. Ma świetny, mocny głos, co w dobrym heavy metalu kluczowe, i nie waha się go użyć. Sebastian, mam nadzieję, że tego nie przeczyta, ale naprawdę potrafi wymyślać nieprawdopodobnie dobre wokale, dużo nad nimi pracuje, drobiazgowo też je nagrywamy, sporo się przy tym kłócąc no, ale nie da się inaczej, jak ci zależy i widzisz, że czasem jedna sylaba w tę czy tamtą może wykoleić cały numer. Ważne jest też to, że przy jego barwie takiej a la Dickinson nie idziemy na łatwiznę i staramy się te nasze wokale i sposób śpiewania urozmaicać.
Pochwały nie mogą ominąć również basistę Jana Raodsza i perkusistę Tomasza Sobieszka. Chyba aktualnie tworzą oni najbardziej ekscytującą heavy metalową sekcję rytmiczną w Polsce. A może znacie lepszą? W Polsce jest masa świetnych sekcji rytmicznych i koledzy na pewno ucieszą się z Twojej opinii. Jasiek i Tomek grają już parę lat razem i to zgranie słychać zwłaszcza na żywo. Na "BloodKing" partie perkusji rejestrował nasz były pałker Kuba Mikulski w trzynastu numerach i w dwóch innych nasz kolejny były pałker Przemek Nalazek. Jasiek poza basem dograł też na płycie klawisze i jak wspomniałem, był kluczowy w rejestracji całego "surowego" materiału. Bardzo też pomógł w aranżacji partii perkusji.
No właśnie, na "BloodKing " jest też miejsce na klawisze, ale są to tylko ozdobniki podkreślający dany moment. W Scream Maker rządzą gitary... To jest heavy metal. Tak miało być, dynamicznie i z ogniem. W końcu po trzech krążkach naprawdę w 100% jestem zadowolony z brzmienia gitar. Dużo poświęciliśmy, żeby tak brzmiały, to był naprawdę ogrom pracy i cieszę się z efektu pracy mikserskiej i Zeda i Alessandro. Kłaniam się tu też Dominikowi Cynarowi z Dirty Sounds Records i chłopakom z Woodys Backline, bo do reampow używaliśmy rewelacyjnych wzmacniaczy i kolumn.
Foto:ScreamMaker
Album trwa bardzo długo. Co prawda osobiście dobrze bawiłem się przez całość krążka, ale mogą trafić się osoby, dla których będzie to za długo? Głupio po prawie 6 latach wypuścić album na 40 minut. Myśleliśmy o dwupłytowej rzeczy, też na samym początku pracy miał to być konceptualny w całości album, taki inspirowany dramatami Szekspira, tyranią złych ludzi, dyktatorów itp. Zależało nam, żeby to była dojrzała, ciekawa i świetnie brzmiąca płyta. Taka, do której fajnie wracać, bo coraz to inne numery dochodzą z czasem do głosu. Żyjemy w dynamicznych czasach dużego pośpiechu, znerwicowania, i nieustannego gubienia koncentracji, gdzie chyba już tylko mały promil ludzkości usiedzi, żeby przesłuchać w spokoju cały ponad godzinny album, ale mimo to wierzę w naszych słuchaczy.
Nagrywaliście w różnych miejscach, czy były to tzw. studia domowe, czy miejsca wyspecjalizowane np. w nagrywaniu perkusji? Proces nagrywania obejmował pracę w studio i też w warunkach domowych, ponieważ pozwala na to technologia. W domowym studio Jasia nagrywaliśmy "na sucho" gitary, klawisze i też wokale. Tam też powstało demo płyty z roboczą perkusją z komputera. Perkusję żywą nagraliśmy pod okiem Pawła Grabowskiego w jego JNS Studio, gdzie faktycznie można śmiało powiedzieć, że to miejsce idealne do rejestracji perkusji. Reampy gitar i basu powstały w Dirty Sound Records u Dominika Cynara. Miks i master trzynastu numerów wykonał Tomasz "Zed" Zalewski w swoim Zed Studio, dwa numery miksował i masterowal Alessandro DelVecchio w swoim Ivory Tears Studio pod Mediolanem.
Jak wspomniałeś miksu całości i remasteringu podjął się Tomasz "Zed" Zalewski z Zed Studio, co samo w sobie jest renomą, ale zdaje się, że wycisną z waszego materiału wszystko, co się dało... Jasiek na niego bardzo naciskał i szybko zrozumiałem dlaczego. Naprawdę miło nam było, że się podjął zadania, bo ma taką pozycję i poziom, że mógł sobie nas odpuścić. Bardzo kompetentny, bezkonfliktowy i sympatyczny gość. Nasza muzyka to rzecz gustu, ale bezdyskusyjnie tak powinien brzmieć heavy metal w 2022r. i to nie w Polsce, ale na świecie.
Wyjątkami są dwa utwory "When Our Fight Is Over " oraz "Hitting The Wall" . Nad tymi kawałkami pracował Alexandro Del Vecchio, dość znany producent, który głównie współpracuje z artystami związanymi z Frontiers Records. Dlaczego zdecydowaliście się na kooperację z Alexandro oraz czego ona was nauczyła? Z Alessandro pracowaliśmy już przy dwóch poprzednich płytach. To najmilszy człowiek, jakiego poznałem w tej branży. Bardzo utalentowany, błyskotliwy multiinstrumentalista, świetny wokalista, kompozytor i naturalnie producent, który w pełni zasługuje na swoją pozycję w świecie hard'n'heavy. Ma niewiarygodną wiedzę o muzyce. Alessandro, ma swój bardzo charakterystyczny styl w studio, który doskonale sprawdza się w estetyce hard rocka i melodyjnego "amerykańskiego" metalu - modelowy przykład to nasz "Far Away" z poprzedniej płyty. Natomiast przy "BloodKing" chcieliśmy zabrzmieć ciężej, mocniej, jak nigdy wcześniej - może nie brutalnie, ale na pewno nie tak komercyjnie, jak na poprzednich płytach. Piosenkowe numery z poprzednich albumów takie jak "Signs in the Sky" czy "All Because of You" mógł tak dobrze zmiksowac tylko Alessandro. Tu przy nowej płycie chcieliśmy generalnie czegoś nowego, rozważaliśmy nawet radykalne rozwiązania, czyli kogoś, kto
Jakbyś porównał prace "Zeda " Zalewskiego i Del Vecchio? Myślę, że coraz mniej musimy się wstydzić, jeśli chodzi o nagrywanie tradycyjnego heavy metalu oraz produkcję takich płyt w Polsce? Tu jest trochę jak z kibicami piłkarskimi. Każdy ma swój gust, jeśli chodzi o takiego czy innego producenta i wiadomo, że ciężko się z gustami dyskutuje. Są pewne fundamenty jakości, bo klasowi producenci lubią analogowy sound, przestrzeń w muzyce, wystrzegają się zbytniej kompresji dźwięku, która w naszych czasach niestety jest już regułą. Nasz polski Zed moim zdaniem to klasa światowa. Na etapie miksów puszczałem sobie w aucie nasze pierwsze miksy wymieszane ze współczesnymi produkcjami gigantów pracujących dla Anthrax, Accept, Priest czy Metallicy i naprawdę brzmieniowo tu nie ma kompleksu. Alessandro, od lat pracuje z gigantami po obu stronach Atlantyku i to mówi samo za siebie. Dodam, że w przeszłości pracowaliśmy też z
bardzo utalentowanymi: Widkiem pracującym w Widek Studio, który fajnie zmiksował EP-kę "We Are Not The Same" i z Radkiem Kordowskim, u którego w Hear Studio nagrywaliśmy przecież i "Livin' in the Past" i "Back Against the World", gdzie super fajnie było korzystać tam z analogowej konsoli, analogowych preampów. Pamiętam, że np. na płycie "Livin...'" gitary nagrywałem tam na starych Marshallach z lat 60. na których nagrywali G. Lynch z Dokken i R.Rhoads z grupy Osbourne'a. Jak zakładaliśmy zespół, nie znałem się za bardzo na procesie realizacji dźwięku, ale od czasów pierwszej płyty nie ukrywam, że lubię podpatrywać coś od zawodowców i dostrzegać rzeczy, które wcześniej były niedostrzegalne.
Album otrzymał również świetną oprawę graficzną. Opowiedzcie, kto nad nią pracował... Okładkę wykonał GuzikArt, czyli Damian Augustyniak a była ona inspirowana projektem mojej narzeczonej Estery, która sama jest z wykształcenia malarką. Zachęcam do uważnego przyjrzenia się okładce płyty, bo może uda się tam coś ciekawego zauważyć. Idea przewodnia i też tytuł płyty to pomysł Sebastiana. Okładka jest bardzo heavy metalowa i zapewniam, że równie fajnie wygląda na tiszertach. Dodam, że booklet, czyli książeczkę z tekstami do płyty CD wykonał młody krakowski artysta Konrad Chronowski.
Wróćmy jeszcze do teledysku "Mirror, Mirror " . Kto wymyślił scenariusz i kto go wam zrealizował? Pierwotnie miał to być klip z samym grającym zespołem ucharakteryzowanym w estetyce cyber punk. Zdjęcia grającego zespołu wykonał Kamil Kwieciński i jego ekipa. Po nakręceniu tzw. surówki w klubie Progresja i po pierwszym montażu doszliśmy do wniosku, że sam grający zespół nie wybroni się przez te 4 minuty i będzie to mało dynamiczny klip, zbyt monotonny dla współczesnego widza-fana metalu i wymyślimy na szybko z Jaśkiem i Sebastianem koncepcję tych technologicznych ujęć które miały "podbić" i ubarwić ten grający zespół. Bardzo dynamiczny i efekto-
Foto:AgataKurczak
wny montaż powyższej koncepcji zrealizował Adam Witkowski, który zresztą montował też nasz poprzedni klip do utworu "When Our Fight is Over".
Natomiast jeśli chodzi o promocję kapeli, chyba zrobił on swoją robotę? Zrobił i wciąż robi, nigdy nie sądziłem, że klip mojego zespołu będą zachwalać, a nawet udostępniać muzycy kojarzeni z Dream Theater, Whitesnake czy Accept. Sam tęsknię za czasami słuchania muzyki dla muzyki, ale żyjemy coraz mocniej w czasach kultury obrazu, gdzie musi się błyskać, świecić, szybko zmieniać i bez tego często sama kompozycja muzyczna choćby nie wiem jak dobra, nie robi na ludziach takiego wrażenia, jeśli nie będzie wzbogacona efektownym obrazem. Tu akurat ta tzw. oczojebność klipu koresponduje z jego przesłaniem i tekstem tak, że myślę, że to się mądrze broni. "BloodKing", jest nawet koncepcja kompletnie różna od "Mirror...", powiedziałbym demoniczno-teatralna, ale zobaczymy, bo to nie jest prosta robota. Jasiek, jestem pewien, chce klip do "End Of The World", ale jeśli nie będzie tu sporego budżetu to, nie ma co się do tego nawet zabierać. Być może powstanie też taki na luzie "studyjny" bądź koncertowy klip, do któregoś z bardziej melodyjnych numerów jak "Join the Mob", "Brand New Start" czy "Petrifier". To wszystko są koszty, czas, masa pracy a my jesteśmy zespołem, który sam się finansuje i nie może liczyć na wsparcie dłużej wytworni czy puszczanie w mainstreamowym radio. Skoro marzymy to, gdybym wygrał w lotto to, za wolne pieniądze zrobiłbym na pewno bombastyczny, przerysowany klip w stylu Kiss czy Manowar do numeru "Scream Maker". Niestety nie mamy, póki co ani dostępnych spektakularnych stadionów, ani maszyn kroczących Imperium, ani nawet helikopterów strzelających ogniem.
Ze względu, że jesteście również swoimi wydawcami to korzystacie z potęgi social-mediów. Mówi się, że to najprostsza i najbardziej dostępna forma promocji. Czy w waszym wypadku sprawdza się? Łatwo jest poruszać się w tym środowisku? To znak czasów. Wszystko się dynamicznie zmienia i trzeba się dopasowywać, asymilować to, co korzystne. Social media to użyteczne narzędzia, ale ci, którzy je nam dają, znają ich wartość i kapitalizują to coraz mocniej. Dzisiejsza rzeczywistość w promocji to niestety nie jakość muzyki, ale tzw. zasięgi, targety, dobry czy zły nieważne zresztą jaki, ale PR, statystki odtworzeń, i tego typu kwiatki. Radio muzyczne i media takie jak czasopisma czy serwisy nie znaczą już tyle, przynajmniej dla zespołu grającego w Polsce heavy metal po angielsku, w rozumieniu statystyk klikalności, ile znaczyły dekadę czy dwie dekady temu. Nie wiem, czy to dobrze, myślę, że chyba nie, ale tak po prostu jest. U nas w zespole osobą, która odpowiada w największym stopniu za poruszanie się w tej dżungli "szołbiznesu", promocję zespołu, organizację koncertów jest Sebastian, który realnie pełni funkcję managera, księgowego, tour managera, agenta koncertowego itd.
"BloodKing " dostępne jest na różnych platformach muzycznych oraz jest wydane na dysku CD. Przewidujecie wydanie jej w formie winylowego longplay ' a? Mam nadzieję, że do tego dojdzie, bo to moje marzenie. Limitowana edycja 300 czy 500 sztuk, efektowna oprawa graficzna, pięknie by to wyglądało i jestem pewien, że też brzmiało z tego winylu, tylko że to droga zabawa jest, bo już to sprawdzaliśmy i jeśli już to zapewne najwcześniej po wakacjach.
Myślę, że Scream Maker to aktualnie wasze drogie hobby. Jak godzicie je z codziennymi zajęciami? Tym bardziej że koronawirus nie ułatwia nam normalnego życia... Każdy ma pracę zawodową i życie rodzinne, a nowy gitarzysta jeszcze równolegle szkołę. W dodatku ja wyprowadziłem się z Warszawy na wieś i wiodę trochę takie życie ranczera... (śmiech) Każdy z nas ma swoje odskocznie i inne pasje, które próbuje realizować. Staramy się mieć zespół bardzo wysoko w tej drabince i taka, często bezkompromisowa, postawa miała, w poprzednich latach, pewien wpływ
na sporą rotację muzyków. Trwająca pandemia tu nie pomaga, ludzie odzwyczajają się niestety od socjalizacji, trasy wielu zespołów są ciągle przekładane, ale staramy się być optymistami. Brak koncertów czy częstych prób wykorzystuję na komponowanie nowych rzeczy, które powoli dojrzewają tak, że dla grupy Scream Maker nie jest to czas stracony. Teraz w lutym zagramy kilka koncertów w Polsce, żeby zgrać się z nowym wioślarzem, a co dalej to zobaczymy.
Nie myśleliście, aby mimo wszystko spróbować współpracy z wydawcą? Może nie osiągnęlibyście dużo lepszej sprzedaży nośników, ale przynajmniej nazwa Scream Maker stałaby się bardziej rozpoznawalna, a dodatkowo wydawca odciągnie sporo obowiązków, jeśli chodzi o sprawy organizacyjne... Rozważaliście wszystkie za i przeciw takiego rozwiązania? To w teorii byłoby idealne rozwiązanie. Wokalista jest od śpiewania, a nie spalania się przy biurku i bookowania tras czy ogarniania 764 spraw na raz. Tylko niestety świat nie jest tu taki wspaniały, że masz managera czy wydawcę i nagle jest super. Mieliśmy już trzy managerki w przeszłości, też przecież wydawców i polskich i zagranicznych, bo debiut długogrający wydała amerykańska wytwórnia. I choć nie mam zastrzeżeń do nich to, od kilku lat sami zajmujemy się tymi rzeczami. Fajnie byłoby spotkać naszego Roda Smallwooda, ale póki co go jeszcze nie spotkaliśmy.
Czego oczekujecie po wydaniu "BloodKing "? Macie jakieś konkretne życzenia odnośnie tego albumu? Mam nadzieję, że przypomni on nazwę Scream Maker i muzycznie będzie wiarygodny i dla tych którzy nas lubią i też być może tych, którzy nas nie lubią. Jeśli dzięki "Blood King" zaciekawimy nowych fanów lubiących, jak my, klasyczny heavy metal to nasza praca będzie wykonana.
Co prawda dopiero co opublikowaliście płytę, ale jakichś reakcji się już doczekaliście. Jak fani przyjmują "BloodKing "? Fani i dziennikarze są, póki co zadowoleni czy wręcz podekscytowani i to miłe. Fajnie jest też
Foto:OskarSzranka
obserwować bardzo duży rozstrzał ulubionych kompozycji u słuchaczy - dokładnie tego chcieliśmy. Z czasem pewno przyjdą krytyczne komentarze czy recenzje, które przyjmiemy z pokorą, bo doskonale wiemy, że każdy ma swój gust i nie da się wszystkich zadowolić, zwłaszcza jeśli muzykę tworzy się przede wszystkim dla siebie i potem albo się to innym podoba, albo nie. Mogą rysować się podziały u fanów, bo już zauważam nurt "nowy ciężki klimatyczny Scream Maker to jest to, idźcie w to dalej" i nurt "stary melodyjny Scream Maker, chcemy więcej tego radosnego pitupitu, bo to umiecie robić najlepiej", ale tak naprawdę ważne jest to, że jak kupują album to w miarę słuchania, jestem pewien, polubią go jako całość. Staraliśmy się, żeby to nie był zbiór piosenek, ale pewna dojrzała, brzmiąca i ciekawie zbalansowana opowieść muzyczna. Głupio tak mówić, ale zespół wszedł tą płytą, na jaki poziom zawsze oczekiwałem i tym większym wyzwaniem będzie spróbować to przebić kolejnym albumem.
Mam nadzieję, że na następny album nie będziemy czekać kolejnych sześć lat, że raczej przez kolejne sześć lat będziemy mogli cieszyć się przynajmniej z kolejnych trzech krążków równie udanych co "BloodKing " , a może nawet lepszych... Witam w klubie, też mam taką nadzieję i oby najdalej za niecałe dwa lata Scream Maker wypuścił kolejny krążek. Imponują mi zespoły takie jak Maiden czy Priest, które w swoich najlepszych latach niemal co rok wydawały nieprawdopodobnie udane płyty, bez żadnych zamulaczy i żadnej waty. My generalnie trzymamy się założenia, że każde kolejne wydawnictwo powinno podnosić poprzeczkę i być ciekawsze, ale jak będzie to, życie pokaże. Muzyka to przecież nie zawody w skoku o tyczce, przede wszystkim powinna dawać radość i satysfakcję dobrze wykonanej roboty - póki tak będzie, będziemy istnieć i hałasować. Dzięki za ciekawe pytania pozdrawiam wszystkich czytelników HMP i zapraszam na nasze koncerty oraz przede wszystkim do przesłuchania naszej nowej płyty, która od 27 stycznia jest już dostępna w wersji cyfrowej na wszystkich platformach jak Spotify, Apple Music, Bandcamp, Audius itd. Jeśli komuś nasze hałasowanie przypasuje i chce kupić płytę CD to może zamówić ją pisząc na adres screammakerband@gmail.com. Stay Heavy!!!