2 minute read
Fallout: Shelter / Rebel
Recenzja - gra
Fantasy Flight Games - Fallout: Shelter / Rebel
Advertisement
Nie będzie to przesadą, gdy napiszę, że recenzowana gra jest najmilszym zaskoczeniem, najfajniejszym doznaniem „bez prądu“ od bardzo długiego czasu. Często testujemy gry planszowe i karciane, i na ogół są to dobre tytuły - ale czasami trafiają się mistrzowskie.
Może, moja natychmiastowa miłość do „Fallout: Shelter“ wynika z sentymentu do komputerowych oryginałów. Może po prostu uwielbiam ten klimat - retro i postapo w jednym. Może podobało mi się granie, bo w tle, z głośnika, leciała playlista złożona ze znanych mi utworów (pochodzących rzecz jasna z kolejnych „Falloutów“). A może dlatego, że dodając do powyższych prostą mechanikę, świetne wykonanie - jest to po prostu mega miodna gra?
Pozwólcie, że będę pisał ten tekst z założeniem, że wiecie czym świat „Fallout“ jest. Dla osób zupełnie świeżych - zagrajcie, może dzięki temu zainteresujecie się całym, świetnie wykreowanym uniwersum.
Nie sądziłem, że prostymi metodami da się odwzorować grę video w formie karcianki / planszówki. „Fallout: Shelter“ odwzorowuje grę mobilną pod tym samym tytułem, nie miałem okazji w nią zagrać (do momentu pisania tego tekstu nie miałem świadomości jej istnienia), ale wersja „fizyczna“ to złoto. Gdy tylko będę miał chwilę - sprawdzę jak się mają do siebie obydwie wersje.
Zacznijmy od wykonania, bo to właśnie grafiki, zwracają uwagę w pierwszej kolejności. Wszystko licencjonowane, logowane, cieszy dobrze znany Fallout Boy, zachwyca pomysłowo
wykonany PipBoy. Karty w dwóch formatach (pomieszczenia oraz ekwipunek) mają przyjemne fakturki, a karty zagrożeń są przezroczyste, kartonowe żetony i wspomniany PipBoy, malutkie plastikowe kosteczki-znaczniki i urocze, maleńkie figureczki - wszystko sprawia ogromne, pozytywne wrażenie. Plus - całość zapakowano do metalowego pudełka, imitującego skrzynkę śniadaniową retro.
Kochałem już za to.
A sama rozgrywka to proste zasady, ciekawe rozwiązania, klarowny system zarządzania zasobami. To, co na samym początku wydawało się skomplikowane, już po pierwszej turze okazało się logiczne i satysfakcjonujące. Najprościej - naszym zadaniem jest odpowiednie zarządzanie społecznością Krypty, tak by zdobyć jak największe poparcie mieszkańców. Można rywalizować w grupie do czterech graczy. Nie musimy także poświęcać na grę zbyt wiele czasu - w wersji na „dwóch“ potrzebowaliśmy pół godziny. Fajna jest dynamika, fajnie działa nieco losowości, walki sprawiają frajdę - ach ci bandyci, radskorpiony i szpony śmierci (do walki z nim potrzebne są aż dwa ludziki). I oczywiście wymagane jest dobre planowanie. Wrażenia z gry - absolutnie na plus.
I jeszcze Pip-Boy, bo to urzekło mnie chyba najbardziej. W sprytny i funkcjonalny sposób stworzono system zarządzania zasobami (energia, pożywienie i zdrowie). Za pomocą odpowiednio wykonanego kartonika i plastikowych kosteczek oddano ducha jednego z najfajniejszych i najbardziej charakterystycznych falloutowych gadżetów. Pomyślano nawet o regule S. P. E. C. I. A. L. Naprawdę, dawno nie widziałem tak prostej, a jednocześnie treściwej i fabularnie (klimatycznie) uzasadnionej mechaniki. Czapki z głów!
Więc - werdykt może być tylko jeden: ♥♥♥/3.
Szczegóły techniczne: https://www.rebel.pl/product.php/1,303/112242/Fallout-Shelter-edycja-polska.html
Dostaliśmy swój egzemplarz przedpremierowo - wielkie dzięki dla wydawnictwa REBEL, a do sklepów „Fallout: Shelter“ powinien trafić 10 czerwca. Dla fanów uniwersum - pozycja obowiązkowa. Bardzo namawiam!
/#Szeptun_XIII