Tea book 2: Poezja

Page 1

Najlepsze wiersze portalu „Herbatka u Heleny“

Tea Book 2 Poezja

Anna Chudy Mariola Grabowska Aleksandra Guzik Laurie Kraaikamp Marcin Lenartowicz Patryk Przybyłowski Władysław Ryś Jerzy Edmund Sobczak Krystian S tefanowski Marcin Sz telak



Najlepsze wiersze portalu „Herbatka u Heleny“

Tea Book 2 Poezja

Anna Chudy Mariola Grabowska Aleksandra Guzik Laurie Kraaikamp Marcin Lenartowicz Patryk Przybyłowski Władysław Ryś Jerzy Edmund Sobczak Krystian S tefanowski Marcin Sz telak

Herbatka u Heleny Wrocław 2014


Redakcja, opracowanie graficzne, okładka i skład Agata Sienkiewicz Korekta Dominika Plotzke ISBN 978-83-939208-3-9 Prawa autorskie do utworów oraz ilustracji pozostają własnością ich twórców. www.herbatkauheleny.pl


Słów kilka... Nie czuję się kompetentna, pisząc o poezji, choć na własne życzenie zafundowałam sobie ten obowiązek. Co prawda czytam, lubię, ale mam swój gust w tym temacie i jest on bardzo klasyczny, a podobno klasyczna poezja nie jest teraz w modzie. Czytanie dawnych mistrzów a bezpośrednia konfrontacja z żywą poezją i jej autorem, to dwie różne bajki. Czasami napisanie „poecie“, że jego wiersz ma sporo mankamentów, jest bardzo ryzykowne. W świecie, w którym zaprezentowanie swoich umiejetności szerokim rzeszom wymaga jedynie dostępu do komputera, a za główną cechę poezji uważa się podział na wersy, szczerość nie jest w cenie. „Herbatka u Heleny“ jest portalem, na którym nie dostaje się braw za sam fakt umiejętności zapisania słów w wersy. Nie ma się więc co dziwić, że nie wytrzyma tu dłużej nikt, kto nie ma dystansu do swojej twórczości, nie respektuje prawa czytelnika do posiadania własnego gustu czy uważa się za alfę i omegę w dziedzinie poezji. Oto przed Wami drugi już zbiór najlepszej poezji z naszego portalu. Nieskromnie i bez żadnego wahania powiem, że są to wyjatkowe wiersze, wyjatkowych poetów. Są to twórcy, którzy wiedzą, że dobra poezja obroni się sama. Charakteryzuje ich pokora i w odbiorze krytyki, i pochwał. Natomiast wiersze zamieszczone w tym tomiku to zgodny wybór grupy bardzo różnych osób: utwory, które urzekają bez względu na gust, wiek, płeć czy doświadczenia czytelnika. Zostawiam Was z życzeniem niesamowitych literackich doznań oraz nadzieją, że będziemy mieli możliwość spotkać się przy okazji trzeciej edycji. Helena Chaos

5


Anna Chudy (Tjereszkowa) Urodziła się w roku Ajatollaha Chomeiniego. Prowadzi kilka równoległych żywotów, starając się, żeby nie zmieszały się ze sobą. Nie cierpi tępych noży i określenia „wspaniałe pociechy”. Namiętnie grzebie w akwarium, czasem pisuje prozę. Plotki, jakoby miała coś wspólnego z poezją, traktuje jako pomówienia.


Anna Chudy

flesz spoza Dym wgryza się w tkanki. Wchodzi przez nos i rozchodzi zgodnie z krążeniem. Ponoć trzeba palić wszystkie liście dotknięte chorobą. Coraz mniej ostre kształty odkładane na sumieniu na później, na nigdy. Tak to to tak, pędzi pociąg. Trzeba uszczelnić okna, naprawdę idzie jesień.

7


Mariola Grabowska (Ania Ostrowska) Od trzydziestu lat mieszka w Warszawie. Publikuje swoje próby krótkich form literackich (haiku, limeryki, miniatury poetyckie, krótkie opowiadania) wyłącznie na portalach w sieci.


Mariola Grabowska

znaleźne landszaft uratowany ze śmietnika z obtłuczoną ramą ledwie się trzyma fidrygałków w rogach na popękanej szybie ktoś obcy przybił tłuste ślady palców pomiędzy nimi dziewczynka i wiatr wygładza falbaniasty fartuszek utrefione pukle kadrują słodycz pół obrócona do strumienia patrzy trochę strachliwie może całkiem obojętnie kolorowe liście znieruchomiały na wodzie tylko słońce tu zachodzi niezmordowanie wysyła różowy blask przez rysy przez kubły nie w porę przez czas

9


Aleksandra Guzik (Anaris) Rocznik 1994, studentka filologii angielskiej na specjalizacji translatorycznej. Czasem lubi udawać nibypoetkę, ale sercem związana jest z prozą, od której zaczynała jako dziecko i której oby nie kończyła. Jej największym sukcesem jest to, że jeszcze nie zwariowała. Lubi dzieci i zajmuje się nimi z okazji bycia instruktorką ZHP. Lubi też narzekać, wykorzystuje ten przywilej zwłaszcza do psioczenia na brak wolnego czasu. Podróżuje, kiedy tylko ma ów czas oraz pieniądze, jest zakochana po uszy w polskich miastach i lasach (zwłaszcza tych z jeziorami, bo w wodzie zamienia się w syrenkę). Czyta dużo, zwłaszcza w komunikacji miejskiej – spędza tam połowę życia. Rzadko dobrze wychodzi na zdjęciach, bo jej twarz z automatu wykrzywia się zupełnie kretyńsko. Podobno nie umie się uśmiechać (kąciki ust zawsze idą w dół), ale się nie poddaje. Uśmiech zawsze w cenie.


Aleksandra Guzik

bydlana mańka kolejny z serii: nibywiersze jedyna wyrosłam ponad sad – schematyczny wzór populacji podgatunków nie dajmy się zwariować myślę mało będzie sporadycznych wypadów do przedwczoraj bo beztroska została zjedzona ostatnim cukierkiem zgodzisz się to odpowiedni nieczas na poważniejsze żarty?

11


Laurie Kraaikamp (Anna Onichima) Lat osiemnaście i trochę. Serce oddała muzyce, a zdrowie wenie twórczej.


Laurie Kraaikamp

Bukowskiemu żal było morza – opowiadanie wakacyjne Bywało lato a wtedy bolały mnie kości, coś jakby pamiątka po poprzednich miesiącach. Dawałam odpocząć wątrobie od sfermentowanych konfitur mojej babci. Mówiła mi, że jestem niejadkiem. Słońce też czasem świeciło, wtedy wkładałam przeciwsłoneczne i zamykałam się w domu. Robiłam sobie sweet focie, zakładałam fikcyjne konta na facebook’u i śmiałam się z naiwności. Na wakacje zrzuciłam dziesięć kilogramów, marzyło mi się morze. Kupiłam całą butelkę od okolicznych Rumunów, razem z piaskiem. Podziwiałam wschody i zachody.

13


Laurie Kraaikamp

Starsza pani za oknem Grandessa wali w gruchę,* od paru dni czas nie istnieje — budzik po wizycie u sztukmistrza Barbera zamilkł z przerażenia. słyszę szmery — sąsiadka pieści Judasza. przez ścianę wyczuwam szlafrok z kociej sierści. rankiem w zamyśleniu na końcach jej wąsa powstają zawijasy, popołudniami strzela z procy do gołębi — na całej dzielnicy czuć smażonego kurczaka. wieczorami pojękiwania starych rur zagłusza trzecia symfonia Góreckiego — starsza pani idzie spać. za oknem dwunasta, w jadłospisie znów nie napisali pory roku. z nieba spadają liście, a nocny stróż zdrapuje z chodnika śniętego bezdomnego. na ulice wychodzą zakochani.

*opis dzięcioła

14


za oknem G sa wali w g od paru dn nie istnieje zik po wizy tukmistrza zamilkł z przerażenia słyszę szme sąsiadka pi dasza.przez wyczuwam z kociej sie rankiem w


Marcin Lenartowicz (unplugged) Urodzony w Babilonie w roku kota — Astygmatyk i Pochodnia Boża. Poeta, sporadycznie próbujący ubrać Erato w strukturę prozy. Od lipca 2012 roku Recenzent działu Poezja na portalu Herbatka u Heleny, gdzie się zadomowił.


Marcin Lenartowicz

Kwiat Kalafiora. Dominice Kaszuba kakofonia intencji choć te przecież dawno już są tożsame z popękanym lustrem którym rzucasz we mnie gdy śpię gdzieś w poczekalniach nie miej mi za złe może kiedyś nakarmią nami wróble albo wpoją w nas światłowstręt tak że każda próba by stanąć im w gardle skończy się fiaskiem oprzesz wtedy brodę o moją barkę odpłyniemy całkiem nienazwani wśród zorzy polarnej w miękkie nic zupełnie jakby

17


Marcin Lenartowicz

Perkusbi. Z cyklu Duża Litera. Kaliszewskiej. równie dobrze wszystko można by tłumaczyć pozlepianiem tym że mieszkając między fabrykami udziela nam się hałas maszyn potem musimy go jakoś doświadczyć i dlatego stukamy o szyby palcami nieprzytomnym wzrokiem tkwiąc w korkach

18


równie dob wszystko m tłumaczyć aniemtym że mieszka między fab udziela nam hałas masz potem mus jakoś dośw i dlatego st szyby palca nieprzytom rokiem tkw


Patryk Przybyłowski (Zachary Ann) 23 lata. Nie lubi: dużych miast, głupoty, gimbazy, etc. Lubi: muzykę, instrumenty, cynamon, K., kłamać, wymyślać i być chłopcem. Na Herbatce u Heleny obecny od fazy beta testów.


Patryk Przybyłowski

beztytuł 4* Mówisz, że jestem pierwszym września, kasztanem spadającym na dom twojej babci. Cierpkie słowa wymieszane z pamięcią. Nie odchodzisz od okien jak od zmysłów. Tamten świat ciągle piecze, uwiera, kurczy się w tobie. Nie znika. Tym razem odważnie chwytasz za klamkę. Jej zęby przegryzają najtwardszy orzech twoich myśli. Wiesz — to jeszcze nie czas.

21


Patryk Przybyłowski

megalomania Jestem kobietą o siedmiu twarzach, każda z nich ma blizny. Od poczęcia widzisz tylko nadmiar ciała, które dało ci trzy i pół kilo motywu do picia. Staram się trzymać cień na uwięzi, żeby nie dawać powodu. Za jakiś czas znajdziesz źle ułożone pyłki kurzu i winowajcę. Skutek — zimne mięso zaprzyjaźni się z okiem. Powiesz: bądź mi królową bądź dziwką tańczącą zachowuj się jak ladacznica i matka a później rzucisz butelką o ścianę. Będę patrzeć, jak spływa po niej niczym kwas po moich piersiach.

22


Jestem kob siedmiu tw każda z nic blizny. Od p widzisz tylk miar ciała, re dało ci tr pół kilo mo do picia. St się trzymać na uwięzi,ż dawać pow jakiś czas znajdziesz


Władysław Ryś (stary krab) Urodził się w Zawadzie k/Nowego Sącza jeszcze przed II. Wojną Światową. Wyrósł w Beskidzie Wyspowym, studia rolnicze skończył w Krakowie, mieszka w Tarnowie. Na emeryturze zamarzył mu się powrót w czasy dzieciństwa, strony rodzinne, górskie krajobrazy. Czyni to, pisząc rymowane wiersze, stosowane często w poezji ludowej, mające znamiona użytkowości i okazjonalności. Wiele w nich pogody i prostoty, także wrażliwości na szczegóły topograficzne i kulturowe. Część z nich dedykowana jest konkretnym osobom, członkom rodziny, przy jacielowi, później także poetom, których twórczość jest mu szczególnie bliska. W tym stylu wydaje dwa tomiki wierszy, w 1999 roku „Położę kwiat skromny“, zaś rok później „Mlecz to mniszek, mniszek - maj“. O twarty na krytykę, publikuje swoje utwory m. in. w „Nieszufladzie“, „Poezji polskiej“, także w „Fabrica Librorum“. W roku 2003 wydaje zbiorek wierszy „Rozpogodzenia“ i wreszcie w 2007 „Dwugłos“. Jego utwory drukowane były też w czasopismach, jak Akant, Angora, Iskra czy Kozirynek oraz w almanachach konkursowych czy zbiorowych antologiach, firmowanych przez internetowe portale poetyckie i literackie. Najchętniej wkleja jednak swoje wiersze na literackich forach, gdzie spotyka się z podobnymi pasjonatami poezji i innych, krótkich zwłaszcza, form literackich.


Władysław Ryś

Chłodu ślad położę rękę na twym udzie drugą przygarnę bery obie i ty mi będziesz tchnieniem wiosny ciepłem wilgocią kiełkowaniem nie żądaj tylko zapewnienia że już się nigdy między nami nie zjawi nawet we śnie bo czy się przyznam czy odgadniesz i czy przemilczysz czy wybaczysz zawsze dosięgnie nas szron

25


Władysław Ryś

Jubileuszowe przymglenia Jesteśmy z sobą już pół wieku. Miałem marzenia w fakty przekuć, w świetliste zorze i ogrody. Czas był ku temu, byłem młody. Gdy los twój toczy się uwrociem, walczysz o wigwam dla swych pociech, a kiedy biegnie głównym traktem, sam się popędzasz, śmigasz batem. Dzieci pracują, wnuk się żeni. Czy coś się jeszcze w życiu zmieni? Jesień się ściele alejami, my przygaszeni, trochę sami. Ogród, altanka. Za jej progiem Adamem jestem, lecz i bogiem, złote renety tnę po sękach, los ziół i bylin w moich rękach. Śpiewają traw i turzyc łany, śmieje się oset pogłaskany, w słońcu pszczół roje, żuki w cieniu. (Żona jest z nimi po imieniu). Być może ci, co środkiem szosy, widząc sylwetki, w srebrze włosy, określą niestosownym figlem promienne treści naszych przymgleń. Tarnów, 24 kwietnia 2011 roku.

26


Władysław Ryś

Na skrzydłach po drabinie Krystynie i Ryszardowi Drozdom ociemniały nie pogodził się z losem z podziałem świata zasuwką na dwa walczmy z Bogiem — powiedział — o każdą kroplę o łyk o zrost skrzydeł i postawmy drabinę do nieba wyśnione szczeble lśnią i mrugają drabina rośnie o kolejny łokieć i jard ponad doliny lasy i góry nad podziałami kładki kładą nikt się nie moczy nikt nie płacze anieli suchą stopą niewidomi podziwiają chromi tańczą schizofrenia mniej boli i normalnieje dystans się kurczy na dotknięcie rąk

27


Władysław Ryś

Pycha faworytka pięknie dojrzała w końcu lata pachnie w sadzie i na sienniku soczysta i słodka tylko te sierpniowe osy w nosie z opuchniętą wargą przez wieś gdy dostałem klapsa

28


faworytka pięknie doj rzała w koń cu latapach nie w sadzi i na sienniku soczysta słodka tylk te sierpniow osy w nosie z opuchnię wargą przez wieś gdy do tałem klaps


Jerzy Edmund Sobczak (Smaug) Jestem Sopocianinem, a to szczególna nacja, ani Gdańszczanin, ani Gdynianin. Prawdę mówiąc, wiersze piszę od niedawna. Gdzieś tak od roku. No i już na początku skłamałem. Pierwszy wiersz napisałem w przedszkolu w wieku 6 lat. Pamiętam go do dziś. To był wiersz o kasztanie, a właściwie kasztanowcu. W wieku czterech do pięciu lat umiałem już płynnie czytać. Toteż czytałem wszystko, co mi wpadło w ręce. Nieważne, czy rozumiałem, czy nie. Moje pierwsze zetknięcie z poezją, pomijając Brzechwę czy Tuwima dla dzieci, to był Gałczyński. Znajdował się na półce obok „Słówek“ Boy Żeleńskiego i wydania wszystkich dzieł Mickiewicza. Na rozwijającym się umyśle dziecka musiało to odcisnąć swoiste piętno. To prawda, że napisałem kilka wierszy w liceum, głównie, żeby zaimponować dziewczynom. Zaginęły gdzieś, ale przypuszczam, że teraz czytałbym je z zażenowaniem. Głównie rymuję, to te doświadczenia z dzieciństwa. A moje wiersze nieco trącą myszką.


Jerzy Edmund Sobczak

Mgielne tramwaje Wczesnym porankiem, gdy słońce wstaje, przybądź w kreślone pętlą rozstaje, gdzie się zbierają zwiewne upiory, aby powitać mgielne tramwaje. We mgle się snują z błędnym uporem, w oparach smutku, wpatrzeni wzajem w twarze znużone i troską chore. A tu! Wpływają już swoim torem, a na ich grzbietach skry trzeszczą, błyszczą, wężowe bestie, senne potwory, dzwonią i mlaszczą otwartą paszczą, mgielne upiory połykać zaczną. Pędzą do pracy zjawy zmęczone. Pętlę rozstajów wrony przywłaszczą i pożegnają, schrypniętym tonem, mgielne tramwaje, już nasycone.

31


Krystian Stefanowski (ks_hp) Trzy lata od końca komuny minęły, aby objawił się on - dziecko wolności. Dzisiaj wolność wciska w wiersze. Całkowicie nielakoniczny; jak kobieta wyraża więcej niż tysiąc słów, może dlatego trudno za nim nadążyć, a poezja to jego klosz ze szkła, pod którym chowa się, kiedy chce. Wierzy, że bibliotekoznawstwo to wyższy stan umysłu niedostępny maluczkim. Marzy o spędzeniu resz ty życia na składaniu literek, dopóki wzrok mu nie zmętnieje. Na razie to on mąci w wodach międzywersowych.


Krystian Stefanowski

Łkamgina Obnażam się. Wyjęty z klatki jak nowa Ewa, w gorejące ciernie nocy. Gorsza część mnie — sześć i pół żebra, jabłczywe serce nadgryzione do pestek. Było gorzko, póki nie wyciągnął. Rozwietrzył paroksyzmy w swąd sadonizmów. Nie wiem, jak to jest czuć język Boga w sobie — zawsze jedynie wizje, niesmak. Uśmiech, pozostałość po rozciąganiu czaszki w próbie ukojenia świadomości. Wąż uwodzi na podroszenie; zrzuca skórę i zaraz przyobrasta w kolejną. Penetruje jamy. Zacieram ból przyjemnością; będzie trzeba wyssać jad, aż język zdrętwieje. Zrealizować dotyk do dna palców. Migotanie, głęboka czerń przełyku. Zgasły latarnie, świt zapala morską. Potrzebuję jedynie dotrzeć do miejsca, gdzie zasnę z tym prawdziwym bólem na podgardlu. Z myślą, że pewne odległości rosną tylko ze słów lub ich braku.

33


Marcin Sztelak (Marcin Sz) Urodzony w 1975 roku, obecnie mieszka we Wrocławiu. Interesuje się poezją i ogólnie literaturą, historią, szczególnie starożytną. Pisze od zamierzchłych czasów podstawówki, ale na ujawnienie zdecydował się około 5 lat temu. Członek Grupy Poetyckiej Wars, uczestnik II Warsztatów Poetyckich Salonu Literackiego w Turowie oraz 18 Warsztatów Literackich Biura Literackiego we Wrocławiu. Jak na razie najpoważniejszym osiągnięciami są: wyróżnienie w XVII Konkursie Poetyckim im. Marii Pawlikowskiej – Jasnorzewskiej i VI Ogólnopolskim Konkursie „O Wawrzyn Sądecczyzny“, oraz wyróżnienie w III Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim „O granitową strzałę”, wyróżnienie w VIII Ogólnopolskim Konkursie Literackim „O Kwiat Azalii”, wyróżnienie w VII Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim im. Zdzisława Morawskiego, wyróżnienie w VII Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim im. Władysława Sebyły. Wyróżnienie w V OKP „O granitową strzałę”, wyróżnienie w XIV Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim „O Lampę Ignacego Łukasiewicza” oraz IX OKP „Czarno na biały”, III nagroda w VIII Ogólnopolskim Konkursie na Prozę Poetycką im. Witolda Sułkowskiego. Zwycięzca XXI Otwartego Konkursu Literackiego Krajobrazy Słowa. Jego wiersze drukowano w tomikach pokonkursowych oraz almanachach. W grudniu 2012 roku został wydany jego debiutancki tomik pt. „ Nieunikniona zmiana smaku” (nakładem krakowskiego wydawnictwa Miniatura).


Marcin Sztelak

Filozofia chaosu Wieczór — planowanie drogi zdało się psu na budę. Po tym ostatnim został tylko łańcuch, bo w czasie deszczu; nie to inna bajka. Chociaż pewnie się nudzą. Wcześniej — trwa ósme sympozjum zbieraczy puszek, śmietniki na siedem spustów i bram. Tymczasem wrzucam diabłu bezzapachowy ogarek do kąpieli - i tak nie jest prawdziwy, ledwie wymyślony na poczekaniu. Podobno pomniejsze bóstwa są rozczarowane, na szczęście mam już harmonogram umierania: piekło — niebo. Oraz coś pomiędzy chłodną dłonią a nienazwanym. Popołudnie — świat plecie swoje historyjki, czasami nawet Historie. Takie jak: straszne powojnie, przemarsz wojsk, bal na dworze ostatniego cesarza. Dajmy na to Chin. Tylko to nie nasz problem — powiada nędza przyczajona w piątym kącie, zamiast pieca. A wiadomo kto w nim pali; w ten sposób wracamy. Do piekła. Ciepłe kapcie, gazeta i ulubiony fotel z czarnym kotem. Może jeszcze szlafrok. To mogłoby być szczęście, gdyby nie słowa z telewizora: meteoryt, powódź i każda inna pożoga. Czekają na pierwszy fałszywy krok. Najwyższa pora dopić wino i śnić drugie strony lustra, tęczy, nieba. Niepotrzebne do skreślenia.

35


Marcin Sztelak Poranek — planowanie drogi, pies merda ogonem, dzieci grają w gry planszowe. Później deszcz, albo inny dopust, niekoniecznie boży.

36


Marcin Sztelak

Futureska Miraże ulicznych garkuchni, za garść bilonu można postawić kropkę. Nad dowolnie wybraną literą. Niepożądany efekt astrologii – świat oszalał na punkcie laleczek do samodzielnego przebicia szpilką. Ostatnia czarownica umarła na dyzenterię, pasjansa stawiają w punktach medycznych. Na stycznej szaleństwa oraz ran kłutych. Pełna dezynfekcja, ponadto wybór trucizn. Tymczasem literacko obciążeni nagminnie kupują słodycze i gumowe róże dla kochanek. Także kochanków, jako że równość, tolerancja i inne hasła z bilbordów. Całkowity triumf demokracji. Tylko wariaci opłakują słowa, które wyszły z użycia. Jako zbędne obciążenie słowników.

37


Marcin Sztelak

Piątkowe annaty Ostatni szlif i po robocie. Później cały dzień się zastanawiał czy aby na pewno napisał wiersz. Na świeżo otynkowanej ścianie; drażniący zapach, trzeba było uchylić okna, poza nimi noc — w każdym razie ciemno. Trzymaj język za zębami — przestrzegała go matka, jak zwykle zajęta prasowaniem; żelazka na parę przyszły zdecydowanie później, zresztą nigdy nie chciała się do nich przekonać, nabierając wody w usta. Pamiętał także grube, pożółkłe palce ojca, sprawnie skręcające machorkę. Ten nigdy nic nie mówił, tylko w jego oczach czaiła się przyszłość. Podobno płakał tylko raz w życiu, ściskając kurczowo garść ziemi. Nic nie boli bardziej niż pierwszy oddech — naiwnie skonkludował wracając do domu.

38


Marcin Sztelak

Przewodnik kominiarski Prolog: Nie wierzy w naturalny dobór słów. Końce oraz początki. Ukierunkowanie zwiedzających: Technologie zabijania oraz gładzenia grzechów. Uniwersalizm na miarę dachówek i blach. Z góry lepiej widać marność i wszystko inne. Dym z komina leci prosto jak strzelił. W mordę. Życiowy pech, ale tutaj łatwiej wykrzyczeć: wolne żarty. Albo, co się tam chce. Z pewnym ryzykiem upadku, na szczęście przekalkulowanym. I ubezpieczenie na wypadek czarnych kotów, lub wiatrów, do wyboru. Podobno wolnego. Z naciskiem na niewypłacalność. Wytyczne na drogę: W piwnicy: zejście do piekieł, pukać, trzy razy splunąć przez lewe. Tymczasem na dachu: bezwzględny zakaz odlotu z komina. Można tylko podziwiać szeroką perspektywę, nieodgadniony pejzaż. Ukradkiem otrzeć łzy. I iść, porzuciwszy skrzydła. Epilog: Noga za nogą – marsz.

39


Marcin Sztelak

Rysunek na deszczu Pada, mężczyzna bez nazwiska wznosi modły, monotonnie kiwając głową. Dawniej mógłby być szaleńcem boga, dziś gram z nim w karty w kompletnych ciemnościach; wszystko mija, chociaż dziecko we mnie natrętnie szepce: daj kredki, narysuję przyszłość. Nie, mały – spójrz, kolor spływa i wsiąka, niezależnie jak pięknie śnimy.

40


Marcin Sztelak

Survival. (Nie)Poważnie U starego Niemca w piwnicy pająki, złoto, miśnieńska porcelana, szkielety. U Żyda pascha. Bimber. Taki bal po końcu świata, na trzy czwarte gwizdka. Nie ma złego wilka w szafie, ani pod kanapą. Pasjans z piątym asem w łapie. Bez szulerki. Te i inne umiejętności przydatne na czas apokalipsy. Przepite – niczym lakowa pieczęć. Cyrograf. A za piecem baba. Powróżyć nie zaszkodzi, co komu pisane. Ma wisieć – nie utonie. Basta. A kysz myszko do dziury. Całkiem dobra bajka, tylko bimber w gardło drapie. I łojowa świeca.

41


Marcin Sztelak

Tachykardia Mieliśmy nocne nieba, do przesytu. Pokrzywione latarnie na kocich drogach. Zakręty, za którymi nie było prostych. Na poczekaniu wiersze bez puenty i opowieści bez początków. Nogi niosące w perspektywę ulic, dłonie po omacku w poszukiwaniu wzajemności. Oczy jeszcze nienawykłe do wiary we wróżby. Jednak koniec. I odpowiednia dawka smutku.

42


Marcin Sztelak

Wiersz surrealistyczny Królik z kapelusza ma przycięte uszy. Te ostatnie bolą od dzwonów katedry, spóźnione larum – trzydzieści dni po zagładzie ludzkości wciąż biją po mordach. Pot i łzy ciekną ciurkiem, potop bez arki. Na słupach ogłoszenia drobne, między innymi: wynajmę króliczą norkę, niewygodną jak diabli. Tanio, za bezcen. Tymczasem na horyzoncie bardzo ładne grzyby, szkoda – nie ma komu zrobić zdjęcia. Ale to normalne w czasie apokalipsy. Zresztą zegarki już niepotrzebne, wszyscy jesteśmy bezrobotni. Ewentualnie martwi. Zresztą na jedno wychodzi. Szczególnie w karcianych sztukach, takich jak pasjans, po przecinku brakuje już tylko kropki.

43


Marcin Sztelak

Wigilia dla apostatów Nie ma internetu. Zapewne babcia na drutach plecie moherowe cuda albo spadł śnieg. Pierwszy w tym roku karp w galarecie wytrzeszcza oczy. A łuski w portfelu już przynoszą szczęście. Nawet przed pasterką choinka się sypie. Chwiejny Mikołaj znika za kominem, prezentów nie będzie. Przepite ze szczętem głosy chórów wzywają na msze. Na szczęście są szczere życzenia na facebooku, od garstki przyjaciół widzianych przynajmniej raz w życiu. Jeszcze opłatek za zdrowie potrzebujących. Wszystko gotowe, pierwsza gwiazdka zaprasza do stołu. Zwiastowanie on - line.

44


Marcin Sztelak

Wypychacze Zwierząt Męczące przekonanie, że poezja powinna być odkrywcza. Tymczasem jest spisem umarłych ze sztucznymi wnętrznościami. Szklane oczy doskonale udające głębie. Metafora z wyprawionej skóry, bez najmniejszej nutki rozkładu. Sygnatura producenta i wypalony wiersz: Rzeźnia, numer, dzień przyjęcia, godzina przeróbki

45


Spis treści Anna Chudy ....................................................................................... 6 flesz spoza .............................................................................. 7 Mariola Grabowska .......................................................................... 8 znaleźne ................................................................................... 9 Aleksandra Guzik ............................................................................ 10 bydlana mańka ....................................................................... 11 Laurie Kraaikamp ............................................................................ 12 Bukowskiemu żal było morza — opowiadanie wakacyjne ... 13 Starsza pani .......................................................................... 14 Marcin Lenartowicz ........................................................................ 16 Kwiat Kalafiora. ................................................................... 17 Perkusbi. ................................................................................ 18 Patryk Przybyłowski ....................................................................... 20 beztytuł 4* ............................................................................. 21 megalomania ......................................................................... 22 Władysław Ryś ................................................................................. 24 Chłodu ślad ........................................................................... 25 Jubileuszowe przymglenia ................................................. 26 Na skrzydłach po drabinie .................................................. 27 Pycha ...................................................................................... 28 Jerzy Edmund Sobczak ................................................................... 30 Mgielne tramwaje ................................................................. 31 Krystian Stefanowski ...................................................................... 32 łkamgina ................................................................................ 3

46


Marcin Sztelak ............................................................................. 34 Filozofia chaosu ................................................................... 35 Futureska ............................................................................... 37 Piątkowe annaty .................................................................. 38 Przewodnik kominiarski ..................................................... 39 Rysunek na deszczu ............................................................. 40 Survival. (Nie)Poważnie ...................................................... 41 Tachykardia ........................................................................... 42 Wiersz surrealistyczny .......................................................... 43 Wigilia dla apostatów ........................................................... 44 Wypychacze Zwierząt .......................................................... 45

47


Niepowaşny portal okołoliteracki

Her b at ka u Heleny www.herbatkauheleny.pl

isbn 978-83-939208-3-9


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.