Hill Size Magazine Kamil Stoch Szkolenia Nina Lussi Puchar Pucharów Skoki Kobiet Roman Koudelka Chamonix 1924 Stanisław Marusarz Zakopane
Magazyn o skokach narciarskich
numer 2 / czerwiec 2015
Belka startowa
Kolejne cztery miesiące na skoczni zapowiadają się naprawdę gorąco, i nie chodzi jedynie o upały czy niesamowitą atmosferę, której na pewno doświadczymy w Wiśle czy Zakopanem. Od ostatniego konkursu w Planicy w świecie skoków nastąpiło wiele zmian – od przetasowań w kadrach po zmiany przepisów. Na horyzoncie pojawiły się nowe talenty, związki małżeńskie, a kalendarz na kolejny sezon zmienił swoje dotychczasowe oblicze. Co z tego wyniknie? Przekonamy się w krótce. Jedno jest pewne – tym razem nikt nie odpuści sezonu letniego, ani nie potraktuje go jako rozgrzewki przed zimą. Skoro jednak przed nami miesiące wakacyjnej beztroski, zabierzemy Was w magiczną podróż z Niną Lussi, a Romana Koudelkę zapytamy o jego bliskie spotkania w przestworzach. Nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli, jednak każde niepowodzenie czy problemy można przekłuć w sukces, do czego przekonuje nas sam Kamil Stoch. Gdyby optymizmu było za mało, Mistrz zabrał nas na trening małych Nadziei skoków w Zakopanem. W Stolicy Tatr widzimy się już w sierpniu, a przed wyruszeniem na Letnie Grand Prix, które powraca na Wielką Krokiew, koniecznie przeczytajcie kilka słów od naszego rodowitego Górala – Kuby Kota. Widzimy się pod skocznią! Agnieszka Sierotnik
Hill Size Magazine
1
rozbieg
Redaktor naczelny Andrzej Stefan Piwowar piwowar@hsmagazine.pl Z-czyni redaktora naczelnego Agnieszka Sierotnik sierotnik@hsmagazine.pl Sekretarz redakcji Martyna Ostrowska Projekt graficzny Magdalena Piwowar Reklama reklama@hsmagazine.pl Współpraca: Marcel Bartosz, Aneta Biedroń, Ewa Bilan-Stoch, Ewa Blaszk, Jagoda Bodzianny, Michał Chmielewski, Julia Fusiecka, Maria Grzywa, Paulina Jarmolik, Jakub Kot, Karolina Kotowska, Nina Lussi, Piotr Majchrzak, Martyna Ostrowska, Ryszard Piwowar, Mikołaj Szuszkiewicz, Klaudia Śmiejczak, Przemysław Wardęga, Sylwia Wojsz Wydawca Akademickie Inkubatory Przedsiębiorczości ul. Piękna 68, 00-672 Warszawa Adres i siedziba redakcji AIP VISTULA (Hill Size Magazine) ul. Stokłosy 3, 02-787 Warszawa Adres kontaktowy Hill Size Magazine Dąbrowskiego 18/5, 41-500 Chorzów Zdjęcie na okładce Atlas Partnerzy:
2
nr 02 | czerwiec 2015
spis treści BELKA startowa ROZBIEG
4 skoki kobiet 7 szkolenia
PRÓG
10 zakopane 12 puchar pucharów
BULA
14 roman koudelka 18 chamonix 1924
ZESKOK
24 skokowe kontuzje 26 przewodnik po zakopanem
PUNKT K
28 adrenalina 34 kalendarz
HILL SIZE
38 Kamil Stoch
SZPALER CHOINEK
Fot.: Stefan Piwowar
52 okiem skoczka foto 56 księgarnia
Hill Size Magazine
ODJAZD
60 latająca kuchnia 62 social media
3
Tekst: Mikołaj Szuszkiewicz
rozbieg
lot po swoje Startują niemal od początku skoków narciarskich, a jednak o medale olimpijskie pierwszy raz zawalczyły dopiero po 90 latach od pierwszych igrzysk. Droga skaczących na nartach pań do obecnej pozycji w sportowej hierarchii była niezwykle wyboista. Bernta Lunda, dziewiętnastowiecznego oficera i malarza, Norwegowie nie zapamiętali z powodu dokonań militarnych, ani też dzięki wybitnym płótnom, wieszanym w największych muzeach obok dzieł Edvarda Muncha. W świadomości rodaków Lund funkcjonuje jako autor poematu o półlegendarnym Knudzie. Według legend pochodzących z gminy Trysil, Knud oddał imponujący skok na nartach prosto do łodzi, którą następnie odpłynął w dół fiordu. W roku 1862, tym samym, w którym Lund opublikował „Trysil-Knuda”, właśnie w gminie Trysil odbyły się jedne z pierwszych w historii udokumentowanych zawodów narciarskich. Jedną z dyscyplin był zjazd połączony ze skokiem. Naśladować mitycznego eleganta z okolic chciało naśladować tak wielu, że rok później zawody powtórzono. Nowych Trysil-Knudów szukano jednak wyłącznie wśród mężczyzn. Nie spodobało się to pewnej charakternej dziewczynie. Szesnastoletnia Ingrid, niezadowolona z powodu braku równouprawnienia, napisała list
4
do organizatorów, w którym poprosiła ich o pozwolenie na start w zawodach. Odpowiedź była pozytywna. Tym sposobem, Ingrid Olsdatter Vestby, ku aplauzom publiczności, stała się pierwszą zawodniczką narciarską w historii i, siłą rzeczy, pierwszą skoczkinią. Wydawałoby się, że skoro Ingrid poszło tak łatwo, to skaczące kobiety nie będą miały większych problemów z ugruntowaniem swojej pozycji w sporcie. Nic bardziej mylnego. Kiedy panowie w najlepsze rywalizowali na igrzyskach, mistrzostwach świata czy Turnieju Czterech Skoczni, skoki narciarskie kobiet tkwiły w podziemiu. Tam, gdzie panie nie były mile widziane na skoczniach, zdarzały się przypadki dżenderowych przebieranek, aby tylko dziewczęta mogły doświadczyć tego, czego zabraniali im rządzący sportem na wszelkich szczeblach mężczyźni. Teoretycznie zakazy te wynikały głównie z troski o zdrowie skoczkiń. Jednak kobiety nie tylko nie doznawały szczególnych uszczerbków na zdrowiu,
ale radziły sobie na skoczni bardzo dobrze. Głośno było o przypadkach takich jak choćby znana w naszym kraju przed II wojną światową Elżbieta Ziętkiewiczowa, która potrafiła wygrywać z czołowymi skoczkami-mężczyznami na krajowej arenie. Nie tylko Polka radziła sobie doskonale. W 1937 roku, skacząc 71,5 metra, nieoficjalny rekord świata kobiet pobiła Norweżka Johanna Kolstad. O tym, jakie robiła postępy, niech świadczy fakt, że jej pierwszy rekord globu (z roku 1931) wyniósł nieco powyżej 30 metrów. Kto wie, jak wyśrubowałaby najlepszy wynik, gdyby pozwolono jej oddawać próby na największych skoczniach świata. Kampania przeciwko skokom kobiet spowodowała długą stagnację w narciarskim fruwaniu w wydaniu żeńskim. Po II wojnie światowej dopiero dokonania Anity Wold z Norwegii, która jako pierwsza poprawiła osiągnięcie Kolstad w latach 70., były kolejnym czynnikiem zwracającym uwagę na problem. Ale zatwardziali decydenci w Międzynarodowym Komitecie Olimpijskim oraz
nr 02 | czerwiec 2015
Ilustracja: Tekst: MikołajWojsz Sylwia Szuszkiewicz
Hill Size Magazine
skoki kobiet
5
rozbieg
w FISie, wciąż nie pozwalali na organizowanie skoków kobiet pod swoimi auspicjami. Dopiero w 1991 roku MKOl wprowadził zasadę mówiącą o tym, że nowe konkurencje olimpijskie muszą być organizowane dla obu płci. Starych dyscyplin, w tym skoków, to jednak nie dotyczyło. Tymczasem w Austrii pojawiła się bardzo utalentowana młoda skoczkini. Jej ojciec był niezwykle zdeterminowany, by ona i jej koleżanki miały pełne prawa do rywalizacji, trafiła do słynnej szkoły sportowej w Stams. Upór doktora weterynarii Edgara Ganstera, oraz jego córki Evy, spowodował, że Austriaczka była przedskoczkinią m.in. na igrzyskach olimpijskich w Lillehammer, stała się też pierwszą kobietą fruwającą na skoczni do lotów narciarskich. Na słynnej Kulm w 1997 roku Eva Ganster osiągnęła 167 metrów. Skoczkiń pojawiało się coraz więcej, a FIS-owi coraz trudniej było uciec od tematu, choć obecny szef federacji, a ówczesny jej sekretarz generalny, Gian Franco Kasper, miał twierdzić, że skok narciarski, a konkretnie lądowanie, może uszkodzić macicę. Mimo ogólnej niechęci ze strony władz narciarstwa, doszło do historycznej chwili – skoki narciarskie kobiet trafiły jako konkurencja pokazowa na Mistrzostwa Świata Juniorów w Narciarstwie Klasycznym 1998 w szwajcarskim Sankt Moritz. Historyczny konkurs wygrała Finka Heli Pomell, wyprzedzając nieznacznie Ganster. Z dzisiejszej perspektywy wydaje się, że to właśnie te zawody były klockiem domina, który popchnął kolejne, by wreszcie skruszyć decydencki beton. W kolejnym roku latem pierwszy raz zorganizowano Grand Tournee, czyli coroczny cykl zawodów pań (w którym
6
wybiły się takie zawodniczki jak Daniela Iraschko – pierwsza kobieta, która skoczyła 200 metrów, Anette Sagen czy Lindsey Van). Zimą skoczkinie pierwszy raz rywalizowały na słynnym Festiwalu Narciarskim Holmenkollen (po 107 latach od pierwszej jego edycji!). Domino zaczęło się rozpędzać: Puchar Kontynentalny, Mistrzostwa świata juniorów (już jako pełnoprawne zawody), aż wreszcie skoki narciarskie kobiet trafiły na największe imprezy. Duże zaangażowanie samych zawodniczek, szczególnie Amerykanek i Norweżek, które prowadziły antydyskryminacyjne kampanie, nie pozostały bez echa. W 2009 roku pierwszą w historii mistrzynią świata została Lindsey Van, pierwszą Kryształową Kulę za zwycięstwo w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata zdobyła w 2012 roku Sarah Hendrickson, zaś na igrzyskach w Soczi pierwsze historyczne złoto trafiło do Niemki Cariny Vogt. Co się stało, że sportowe molochy ugięły się? Odpowiedź jest prosta - nie miały innego wyjścia. Skoki pań stały się popularne, a coraz więcej dziewcząt na świecie zaczęło uprawiać tę dyscyplinę. Najlepsze zawodniczki pokazały, że mogą rywalizować na naprawdę wysokim poziomie, a skakanie nie jest dla nich bardziej niebezpieczne, niż dla mężczyzn. Silny nacisk środowisk popierających skoczkinie, zrobił swoje. Minęło tylko kilka lat od pierwszych dużych zawodów, a rywalizacja pań wydaje nam się już czymś zupełnie oczywistym. A jeszcze parę sezonów wstecz wcale tak nie było. Szkoda tylko, że okres, w którym sypało się domino, przegapiła Polska. Gdybyśmy odpowiednio wcześnie zareagowali (a nie brakowało obserwatorów, którzy
zwracali uwagę na tę kwestię), być może już teraz mielibyśmy klasowe zawodniczki, rywalizujące o najwyższe cele. Czasu się jednak nie cofnie. Na szczęście, żeńskie skoki w naszym kraju wreszcie ruszyły do przodu. Spore nadzieje wiążemy z Magdaleną Pałasz i Joanną Szwab, naszymi etatowymi reprezentantkami. Oby ich występy spowodowały, że wszelkie zapóźnienia odrobimy z nawiązką.
HELI POMELL zwyciężczyni pierwszych pokazowych MŚJ kobiet Sankt Moritz 1998 to były nasze pierwsze kobiece mistrzostwa świata. Wygrana w nich była dla mnie największym osiągnięciem w karierze - mimo że zawody były jedynie pokazowe. Jestem bardzo dumna z tego, że zostałam pierwszą w historii mistrzynią. Dwa lata później musiałam zrobić sobie rok przerwy, po tym jak lekarze zdiagnozowali u mnie cukrzycę. W 2002 roku wystąpiłam jeszcze na Olimpijskim Festiwalu Młodzieży Europy w Vuokatti, gdzie zajęłam piąte miejsce. Potem zakończyłam karierę, ponieważ brakowało mi motywacji. Fińska federacja nie wspierała nas, musiałyśmy ponosić wszystkie koszty związane z treningiem i startami. Teraz mamy inne czasy. FIS akceptuje skoki kobiet i zawodniczkom jest bardzo łatwo. Także fińska federacja ma teraz zupełnie inne podejście. Sama jestem trenerką kadry juniorek. Mam nadzieję, że wychowam kiedyś nową mistrzynię świata!
nr 02 | czerwiec 2015
Tekst: Piotr Majchrzak Ilustracje: Karolina Kotowska
szkolenia
skok w systemy szkoleniowe W kranach nie ma ciepłej wody, zawodnicy pozbawieni są dostępu do profesjonalnego sprzętu, a trenerzy za swoją prace dostają pensje, która nie pozwala wytrwać do końca miesiąca. Mamy stadiony, jednak nie mamy gdzie trenować, inwestujemy w zagranicznych trenerów, którym brakuje czasu na realizowanie swoich programów treningowych. Bezsprzecznie, polski sport jest wywrócony do góry nogami i raczej nie zanosi się na to, by w najbliższym czasie coś w tej kwestii się zmieniło. Na tle wielkiej czarnej plamy rozlanej po szerokości i długości geograficznej naszego kraju jest jedno, nieco jaśniejsze miejsce. Obszar południowej Polski świadczący o tym, że lata sukcesów pewnego wąsatego multimedalisty nie
Hill Size Magazine
zostały zaniedbane. Co więcej, pieniądze, które swoimi sukcesami przyciągnął do tego sportu najlepszy polski skoczek narciarski w historii zostały nieźle zainwestowane…
Jak się chce, to można. Nawet w Polsce Jeszcze do niedawna w naszych skokach nie było praktycznie niczego, a każdy
krok w stronę rozwoju wiązał się z piętrzącymi się przeciwnościami. Niedługo po pierwszych sukcesach Adama Małysza zaczęto zastanawiać się, jak wykorzystać fenomen tego zawodnika. Przygotowany został plan działania, do współpracy zaangażowano potężnego sponsora i przystąpiono do czynu. Efektem wielu nieprzespanych nocy przy kilku butelkach dobrego koniaku jest funkcjonujący od 2004 roku Program Rozwoju Skoków Narciarskich, którego dzieckiem jest cykl Lotos Cup i szeroka, trwająca już blisko dekadę współpraca z naftowym potentatem. Powstała samonakręcająca się spirala pozwalająca szkoleniowcom na naturalną wymianę poglądów, metod treningowych czy podpatrywanie konkurentów. Dzieciakom umożliwiono rywalizację, dzięki której każdy mógł podnosić swoje umiejętności, najlepsi wracali
7
rozbieg
do domów z pucharami i nagrodami rzeczowymi, a kluby otrzymywały pulę nowego sprzętu. Skoczkowie, którzy zaczynali cykl „Szukania Następców Mistrza” z sentymentem wspominają jak pozytywną zmianą były dla nich długie wyjazdy, poznawanie nowych obiektów, trenerów czy po prostu możliwość udziału w zawodach, o których wcześniej mogli tylko pomarzyć. Jak bowiem Lotos Cup, gromadzący juniorów z całego kraju miał się równać do ligi szkolnej czy gminnej. Przepaść.
8
Wszystko zaczyna się w klubie Szkolenie skoczków narciarskich należy podzielić na dwa etapy. Pierwszy, zdecydowanie trudniejszy odbywa się w biednych, ledwo wiążących koniec z końcem klubach. Druga faza szkolenia należy już do kadrach narodowych. Ten przywilej spotyka jednak najbardziej utalentowanych zawodników, reszta musi zadowolić się reprezentowaniem klubu i liczeniem na cud, którym byłoby znalezienie sponsora, w innym wypadku
skoki przestają mieć jakikolwiek sens. Małe towarzystwa sportowe opierają się na szkoleniowcach, którzy wykonują niemal tytaniczną pracę… Trenerzy tacy jak Jan Szturc, czy Kazimierz Długopolski za jednym zamachem przygotowują i realizują programy treningowe, selekcjonują najlepiej rokujących zawodników, a często sami muszą radzić sobie z grupą kilkudziesięciu skoczków trenujących na dwóch różnych obiektach. Zdarza się nawet, że kandydat na sportowca nie potrafi
nr 02 | czerwiec 2015
szkolenia
wykonać niemal najprostszych ćwiczeń. Na tym etapie wychodzą po prostu wszystkie zaniedbania i fatalne lekcje wychowania fizycznego… Tutaj należy wszystko skorygować i nakreślić ścieżkę rozwoju, inaczej będzie za późno. To właśnie w niedofinansowanych klubach z tej sporej ilości gliny należałoby zrobić jedyną w swoim rodzaju porcelanę, która w kadrze powinna być jedynie ozdobiona. Tu jest prawdziwa praca u podstaw, bez blasku fleszy, wywiadów i kamer. To praca dla pasjonatów, którzy dla skoków narciarskich poświęcili całe swoje życie. Problemy, które trapią skoki narciarskie są właśnie na tym najniższym poziomie. Nadal brakuje obiektów, na których startować mogłyby dzieci zaczynające swoją przygodę z tym sportem. Owszem, powstał znakomity kompleks w Szczyrku, ale jest on za duży dla początkujących. Trzeba mieć jednak nadzieje, że w niedługim czasie, wraz z otwarciem odbudowanych skoczni w Wiśle Centrum sytuacja powinna się poprawić. O miejscu, z którego wyrośli nie zapominają również nasi najpopularniejsi zawodnicy. W związku z tym, że profesjonalna rywalizacja w Pucharze Świata wymaga ciągłej zmiany sprzętu, te jeszcze bardzo dobre kombinezony, narty czy buty przekazywane są przez naszych skoczków do klubów, z których wywodzą się nasi reprezentanci. Nie jest to może gigantyczna pomoc, ale pokazuje, że wszyscy zdają się siedzieć na wózku, który jedzie, co prawda powoli, ale jedzie… Mimo dużej pomocy ze strony Lotosu, kluby muszą zdawać się na łaskę samorządów, bo to one są ich głównym źródłem utrzymania. Na tym poziomie pieniędzy zawsze brakowało i niestety raczej nigdy nie będzie ich tak dużo, by wystarczyło na potrzeby wszystkich.
Hill Size Magazine
W kadrze jak w banku Polski Związek Narciarski finansuje szkolenie zawodników, ale już na tym nieco wyższym poziomie, bo w kadrach narodowych. Tutaj juniorom nie brakuje praktycznie niczego. W tej kwestii PZN można uznawać niemal za wzór, dla innych ekip. Dzięki stypendium członek kadry nie musi martwić się o swoją przyszłość. Związek stosuje również bardzo liberalne przepisy dotyczące umieszczania reklam na sprzęcie. Juniorzy mają kontakt ze specjalistami, którzy współpracują z kadrą A, drużyna może liczyć na wsparcie merytoryczne ze strony takich legend jak Adam Małysz czy Jan Szturc. Zawodnicy są pod stałą kontrolą dietetyka i biomechanika, a o sprzęt dba były skoczek Marcin Bachleda. Wszystko odbywa się dzięki płynnej współpracy naszych trzech narodowych kadr. Przepływ informacji, przygotowywanie planów i pieniądze na ich realizacje bardzo pomagają w ciągłym rozwijaniu naszych skoków i jeszcze przez lata raczej nie pozwolą ugrzęznąć nam w marazmie. Popatrzmy również na szkoleniowca reprezentacji, osobę na której opiera się większość tej układanki - Łukasza Kruczka. Trener, który na własny rachunek pracuje z polską kadrą od 2008 roku tak naprawdę dopiero po czterech latach swojego urzędowania zaczął odnosić sukcesy. Wygrane Kamila Stocha czy wskrzeszenie wojownika w Piotrze Żyle to tylko wierzchołek góry lodowej. Każdy z nas pamięta bowiem czasy, gdy drżeliśmy o awans kilku zawodników do czołowej pięćdziesiątki. Łukasz Kruczek dostał olbrzymi kredyt zaufania od związku, jakiego nie ma szans dostać żaden trener piłkarski. Opłaciło się? Owszem. To właśnie Kruczek jest symbolem ciągłości jaka od blisko dekady rozwija nasze skoki. Duże brawa należą się Polskiemu Związkowi Narciarskiemu,
który w cieniu sukcesów Adama Małysza potrafił rozpocząć coś, co po dekadzie zaczyna procentować. Związek wraz z firmą Lotos popisali się wręcz niepolskim myśleniem strategicznym, o bardzo długim czasie materializacji, bo efekty przyszły po mniej więcej dziesięciu latach. Wszystko było jednak dobrze zaplanowane, w tym projekcie nie było miejsca na jakieś nerwowe ruchy, czy zniechęcenie brakiem natychmiastowych rezultatów. Na ten moment, skoki narciarskie wydają się być jedyną dyscypliną sportu w naszym kraju, w której wiele rzeczy jest zapiętych na ostatni guzik.
Jesteśmy w połowie drogi Nie ulega wątpliwości, że w naszych skokach bardzo dużo zostało już zrobione. Miliony wpompowane w tą dyscyplinę na przestrzeni ostatniej dekady sprawiły, że sytuacja znacznie się poprawiła. Nadal borykamy się jednak z problemami, które stwarza obrany system szkolenia. Efektem kryzysu ekonomicznego są problemy w wielu dziedzinach życia, w tym również w sporcie, który zwykle dla rządzących pozostaje gdzieś na uboczu poważnych problemów. Słaba współpraca na linii klub sportowy - samorząd sprawia, że w często brakuje środków na podstawowe funkcjonowanie. Możemy być jednak pewni, że dziedzictwo jakie pozostawił po sobie Adam Małysz nie zostanie szybko zapomniane, Narodowy Program Rozwoju Skoków przyniósł rezultaty, bo znaleźli się poszukiwani Następcy Mistrza… Musimy jednak pamiętać, że nic nie jest dane raz na zawsze i ciągle trzeba kroczyć naprzód, bo jak ktoś stoi w miejscu, to tak naprawdę bardzo szybko traci dystans do konkurentów, a początek obecnego sezonu mocno nam o tym przypomniał.
9
Tekst: Jakub Kot
Próg
okiem kota: zakopane Mówisz Zakopane – myślisz: góry, Krupówki, stoki narciarskie, zimowa stolica Polski… Do tego zawsze można dodać (i słusznie) drożyznę, korki i przereklamowane miasto. Zakopane to miejsce, z którym nie zawsze wszystko kojarzy się pozytywnie, ale jednak ludzie tu wracają, mimo narzekania, jojczenia i zrzędzenia. Jest to mimo wszystko miasto wyjątkowe.
Jednak nie o mnie, a o mieście, mam tutaj wspomnieć. Latem gości swoimi pięknymi widokami zapraszają Tatry. Dla niektórych przyjezdnych piękniejsze widoki oferują Krupówki, ale nie wnikajmy w kwestie gustu. Do tego trafi się jakieś wydarzenie kulturowe (jak chociażby Festiwal Folkloru Ziem Górskich) i przeciętny turysta ma co zwiedzić i zobaczyć. Zima to szczególny czas dla Zakopanego, ale wydaje się, że górale coraz mniej zaczynają go doceniać. Korzystają na tym sąsiednie mieściny i wioski, które przyciągają klientów luksusowymi pensjonatami, nowymi stokami czy termalnymi basenami. A „zimowa stolica Polski”? No cóż, Gubałówka zamknięta (choć nowowybrany burmistrz obiecał jej odblokowanie!), stoki na Nosalu, Harendzie, Szymoszkowej niby istnieją ale nawet nie chcę znać kwot pieniędzy,
jakie przykładowa rodzina musiałaby wydać aby poszusować tam na nartach. Natomiast zaraz obok rozwija się Białka, Bukowina Tatrzańska, Jurgów, Czarna Góra, Suche czy Ciche. Dobrze, że jest spora konkurencja ale mam nadzieję, że Zakopane w porę się obudzi i powalczy o przyjezdnych. Jeśli ktoś poczuł, że stworzyłem klimat swoistego manifestu politycznego – przepraszam i już zmieniam temat. Bo przecież jest w Zakopanem miejsce magiczne, którego nie sposób pominąć; które łączy ludzi nie tylko związanych ze sportem - mianowicie Wielka Krokiew, a konkretniej to, co możemy każdego roku na tej skoczni przeżywać. Już w 1962 roku ponad 120 000 widzów podziwiało zmagania skoczków podczas Mistrzostw Świata. Puchar Świata odbywa się tu
Mieszkam tutaj od urodzenia, chociaż, co ciekawe, mama na miejsce narodzin wybrała szpital w Limanowej. Jednakże mały Kubuś szybciutko wrócił do Zakopanego by to tu spędzić ponad 25 lat swojego życia. Gdybym jednak stwierdził, że znam tą miejscowość jak własną kieszeń to bym skłamał. Często bywało tak, że wracając z obozów czy zawodów sam czułem się jak turysta w swoim miejscu zamieszkania.
10
nr 02 | czerwiec 2015
Zdjęcia: Agnieszka Sierotnik
od 1980 roku i zawsze są to wyjątkowe zawody. Warto zatrzymać się przy tym wydarzeniu bo przecież skoki w Zakopanem to „święto narodowe”. Już będąc małym chłopcem interesowałem się sportem i sam chodziłem jako kibic pod skocznię. Pamiętam, jak fani – wymalowani, rozśpiewani, z trąbkami – przechodzili koło mojego domu sporo przed południem, podczas gdy konkurs był wieczorem. Całe miasto robiło się w tych dniach biało – czerwone, a tą niebywałą atmosferę dało się czuć od samego rana aż do późnych godzin nocnych, a nieraz i do następnego ranka. W końcu mogłem to wszystko poczuć od środka gdy na Wielkiej Krokwi skakałem jako przedskoczek. Serce biło mi jak młot kiedy ładnych parę godzin przed konkursem wychodziłem na balkon hotelu i słyszałem trąbki kibiców udających się już na skocznię. Docierała stamtąd także głośna muzyka, która powodowała, że cały balkon aż drżał – tak jak i moje ciało rozdygotane z emocji. Niby tylko wtedy przecierałem tory innym skoczkom ale wrażenia były
Hill Size Magazine
Zakopane
niesamowite. Kiedy stałem na dole skoczni żeby popatrzeć na najlepszych zawodników świata widziałem także biało – czerwony tłum, kilkadziesiąt tysięcy kibiców (najlepszych na świecie) i czułem dreszcze. Doping miał każdy, od Ukraińca po Polaka, a to naprawdę rzecz niebywa-
Pisząc o tym wszystkim, aż serce mnie boli, że to są tylko wspomnienia, a obecna forma nie pozwala mi mieć żadnej nadziei... ła. A kiedy już na belce zasiadał któryś z naszych i ten „kocioł” wrzał jeszcze bardziej to po prostu było coś niebywałego. Pamiętam wielką euforię i wybuch radości widzów (także i swoją) kiedy to Adam wygrywał. Ale przypominam sobie także chwile, kiedy Wielka Krokiew w sekundzie zamierała po upadkach Mazocha
czy Małysza. Zarówno w tej ekstazie jak i grobowej ciszy było coś magicznego. Co więcej, Puchar Świata w Zakopanem to także cała ta otoczka wokół tego sportowego wydarzenia. Chociażby rozkrzyczane fanki polujące na zdjęcia i autografy nie tylko pod skocznią ale i czatujące pod hotelem. Tak, to także dodaje smaczku całej imprezie. Pisząc o tym wszystkim aż serce mnie boli, że to są tylko wspomnienia, a obecna forma nie pozwala mi mieć żadnej nadziei, że jeszcze pokażę się w zakopiańskim Pucharze Świata jako zawodnik… Bądźmy szczerzy – Zakopane bez skoków i Pucharu Świata to jak Mikołaj bez brody i prezentów (ot, takie świąteczne porównanie). Niewątpliwie skoki narciarskie działają na to miasto jak magnez i bez tej corocznej imprezy nie byłoby tym samym Zakopanem. I pomimo korków na Zakopiance, drożyzny na Krupówkach czy przeciętnych stoków dzięki magii Wielkiej Krokwi turyści, jak i kibice, w Zakopanem byli, są i będą.
11
Tekst: Mikołaj Szuszkiewicz
Próg
Puchar Pucharów W sezonie ogórkowym mam dużo czasu żeby zajmować się mało ważnymi sprawami związanymi ze skokami, np. zestawieniami i statystykami. Wiele z nich prowadzę od dłuższego czasu dla własnej przyjemności, jednak zdecydowałem się, że niektórymi podzielę się z wiernym gronem czytelników. przedstawiam zestawienie nazwane przeze mnie Pucharem Pucharów. O co chodzi? Wyłonić najlepszych skoczków w historii próbuje co jakiś czas kolejny delikwent, powołując się albo na subiektywną ocenę, albo na matematykę. Choć z Królową Nauk nigdy nie byłem za pan brat, to przygotowując "PP" zdałem się na nią. Oto jak powstała klasyfikacja Pucharu Pucharów: Każdy pojedynczy sezon Pucharu Świata - począwszy od 1979/80, a skończywszy na niedawno minionym 2014/15 potraktowałem jak pojedyncze ZAWODY z obecnym systemem punktacji (100 pkt. za 1. miejsce, 80 pkt. za miejsce drugie itd.). Przykładowo: Gregor Schlierenzauer w sezonie 2005/06 zajął 73. miejsce w klasyfikacji PŚ. Ponieważ nie zmieścił się w najlepszej trzydziestce, w PP za ten sezon nie dopisuję mu punktów. W sezonie 2006/07 był 4., więc otrzymuje 50 pkt. Za każdy sezon, w którym wygrał Kryształową Kulę - po 100 pkt., itd. W przypadku sezonu 2014/15 uznaję równorzędne pierwsze miejsce S. Freunda i P. Prevca. Zestawienie nie obejmuje imprez docelowych (MŚ, IO) - dotyczy jedynie
12
Pucharu Świata. Być może kiedyś zajmę się i wersją zestawienia w jakiś sposób uwzględniającą te wielkie wydarzenia. Pierwsza dziesiątka to same tuzy skoków światowych. Na jej czele - Janne Ahonen. Choć klasyfikację PŚ wygrał "tylko" dwa razy, to wiele sezonów zakończonych w ścisłej czołówce zrobiło swoje. A jako AKTYWNY skoczek swój wynik może jeszcze poprawić... Za Finem znalazł się Adam Małysz. Orzeł z Wisły wyprzedza Mattiego Nykänena. Jestem przekonany, że gdyby nie trudny charakter "Latającego Fina", to właśnie on byłby dziś liderem Pucharu Pucharów. MATEMATYKA jednak gdybania nie uznaje... Tuż za podium znalazł się najsłynniejszy "łącznik" dwóch epok związanych ze stylem lotu, czyli Jens Weiβflog. Prawdopodobnie już za rok wyprzedzi go Gregor Schlierenzauer. Austriak, przed którym jeszcze co najmniej 5, a może nawet i 10 sezonów skakania w PŚ (chyba że straci cierpliwość), ma o 269 punktów mniej od Janne Ahonena. Łatwo więc sobie wyobrazić, że za kilka lat będziemy mieli w PP zmianę lidera. Z aktywnych skoczków w czołowej "10"
znaleźli się jeszcze Simon Ammann (7.) i Noriaki Kasai (9.). Ten drugi jest oczywiście liderem, biorąc pod uwagę liczbę sezonów w "30" klasyfikacji końcowej PŚ - punkty do PP zdobył w 21 sezonach! W tej małej tabeli drugi jest Ahonen (16 sezonów), a trzeci Wolfgang Loitzl (15 sezonów). Wiemy co z Adamem Małyszem, a jak plasują się pozostali Polacy? Kamil Stoch jest 28. (przy genialnym następnym sezonie może nawet wskoczyć do piętnastki - musi jednak wygrać), wyprzedza go bezpośrednio słynny niespełniony geniusz skoków, Słoweniec Primož Peterka. W pierwszej "100" mieści się wciąż Piotr Fijas - jest 99. Trzeba pamiętać, że za jego czasów trudniej było punktować w zawodach PŚ (punktowało mniej zawodników), ale to powoduje, że miejsca w "30" klasyfikacji końcowych tamtych sezonów okraszone są odrobiną nieco większego prestiżu niż dziś (oczywiście także bez przesady). Miejsce numer 107 (z 60 punktami) zajmuje trzeci skoczek PŚ 1979/80 nieodżałowany Stanisław Bobak. Co ciekawe, jest najniżej sklasyfikowanym skoczkiem, który stał kiedykolwiek na podium sezonu Pucharu Świata. Być może wyprzedzi go w przyszłym roku Piotr Żyła (117.). W Pucharze Pucharów sklasyfikowani są jeszcze Maciej Kot (159.), Jan Ziobro (251.) i Robert Mateja (302. - z jednym punkcikiem za sezon 1996/97).
Pełna klasyfikacja P. P.: www.skoczniolaz.blogspot.com
nr 02 | czerwiec 2015
Ilustracja: Stefan Piwowar
puchar pucharów
{ { AHONEN Janne FIN 854 MAŁYSZ Adam POL 713 NYKÄNEN Matti FIN 616 WEIßFLOG Jens GER 590 SCHLIERENZAUER Gregor AUT 585 GOLDBERGER Andreas AUT 578 AMMANN Simon SUI 532 MORGENSTERN Thomas AUT 526 KASAI Noriaki JPN 520 VETTORI Ernst AUT 508
Hill Size Magazine
13
Rozmowa: Przemysław Wardęga
bula Roman Koudelka
elektriČka Roman Koudelka jest jednym z czołowych skoczków narciarskich na świecie. Udowodnił to w zakończonym niedawno sezonie. Dwukrotnie plasował się w najlepszej dziesiątce Mistrzostw Świata, na normalnej skoczni będąc czwartym zawodnikiem. Zwyciężył w czterech konkursach Pucharu Świata, a co więcej dwukrotnie był liderem klasyfikacji generalnej. Początek sezonu 2014/15 był dla Ciebie fantastyczny. Również znakomicie szło Ci w kolejnych konkursach. Czym spowodowana była tak świetna dyspozycja?
W sezonie 2005/06, Jakub Janda wygrał Kryształową Kulę. Wielu ekspertów upatruje w Tobie potencjalnego kandydata do powtórzenia tego wyczynu. Co o tym sądzisz?
To jest związane ze współpracą z Richardem Schallertem. Wiele zmieniliśmy w naszych treningach – nie tylko pod kątem technicznym, ale również fizycznym. Bardzo skupiliśmy się na ćwiczeniach mięśni, które teraz są zdecydowanie cięższe niż wcześniej.
To był pierwszy sezon po powrocie Richarda Schallerta na stanowisko trenera kadry, więc potraktowaliśmy go bardziej testowo. Próbujemy robić wiele różnych rzeczy podczas treningów. Jestem bardzo szczęśliwy, kiedy testy przynoszą dobre rezultaty. Mam nadzieję, że mój czas nadejdzie. W chwili obecnej nie mogę powiedzieć nic specjalnego o tych testach – wszystko okaże się w przyszłości. Cel na miniony sezon był jasny – uzyskać dobre wyniki testów.
Po pięciu latach, Richard Schallert powrócił jako trener reprezentacji Czech. Jak to zmieniło sytuację w zespole?
Sytuacja zmieniła się znacząco. Teraz nie skupiamy się na treningu siłowym. Pracujemy nad siłą poprzez podnoszenie ciężarów znacznie więcej i częściej niż we wcześniejszych sezonach. Bardzo ważne jest również to, że współpraca pomiędzy zawodnikami w drużynie uległa zmianie na lepsze.
14
Zima 2014/15 była dla Ciebie fantastyczna – po raz pierwszy w karierze triumfowałeś w zawodach Pucharu Świata oraz założyłeś plastron lidera Pucharu Świata – I to dwukrotnie. Jakie to uczucie?
To niesamowite uczucie spełnić dwa
marzenia w jeden dzień - stać się liderem Pucharu Świata, co pozwala na założenie żółtego plastronu i odnieść zwycięstwo w konkursie. Teraz to jest dla mnie ogromna motywacja do jeszcze cięższej pracy, abym mógł ponownie założyć plastron lidera – bo to był niesamowity czas. Nie jest łatwo dotrzeć na szczyt, ale jeszcze trudniej może być się na nim utrzymać – jest wielu znakomitych zawodników.
Myślę, że nie jest tak trudno utrzymać się wśród najlepszych na jeden sezon. Trudniej jest utrzymać dobrą pozycję w sezonie następującym po tym, w którym osiągnęło się taki poziom. Dlatego też współpracuję z psychologiem. Poszukuję nowych sposobów, jak radzić sobie z problemami i co robić aby kolejny sezon był co najmniej tak dobry, a nawet lepszy niż poprzedni. Jak się czujesz jako lider reprezentacji Czech – to Cię motywuje, a może wręcz przeciwnie, nakłada dodatkową presję?
Nie czuję większej presji. Nawet gdyby tak było, nie byłbym też do końca przekonany, czy byłoby to łatwiejsze, czy nie. Co do reszty drużyny – to zależy od zmian w treningach. Być może nie wszyscy są na to przygotowani. Mam nadzieję, że i moi reprezentacyjni koledzy będą radzili sobie coraz lepiej i osiągali coraz lepsze wyniki.
nr 02 | czerwiec 2015
Fot.: Maria Grzywa
Roman Koudelka
Kiedy rozpoczynasz skok, po wybiciu z progu wypychasz język na zewnątrz. Czym jest to spowodowane?
Nie jestem pewien, kiedy zacząłem to robić. Nie zdaję sobie nawet z tego sprawy. Wiem jednak, że jest to na pewno związane z całkowitym koncentrowaniem się na skoku, technice i wybiciu. Nie wiem czym jest to spowodowane, ale pamiętam, że czytałem artykuł o znanym koszykarzu NBA - Shaquille O'Neal. Ktoś napisał, że On robi tak samo. Było tam też wspomniane, że jest to wynikiem stu procentowej koncentracji. Zawody Pucharu Świata w Libercu zostały odwołane z powodu braku środków finansowych…
Byłem rozczarowany, bo to byłoby bardzo miłe rywalizować w domowych zawodach i zaprezentować dobre skoki przed zgromadzonymi kibicami. Z pewnością nałożyłoby to na mnie większą presję, więc mogłaby to być
Hill Size Magazine
zarazem większa motywacja w przygotowaniach do Mistrzostw Świata w Falun. Tak jednak się nie stało, więc muszę iść naprzód, trenować i czekać na lato. Są takie sytuacje, na które nie mamy wpływu i musimy być na nie przygotowani. Rezygnacja z powodu braku pieniędzy... a jak wygląda sytuacja w czeskim systemie szkoleniowym? Bywają problemy z finansowaniem?
Oczywiście sytuacja ze sponsorami zawsze zależy od osiąganych wyników. Jednakże mam wszystko, czego potrzebuję i generalnie jestem bardzo usatysfakcjonowany z całego zaplecza – chociaż zawsze może być lepiej.
zespoły zawsze będą z przodu jeżeli chodzi o sprzęt, więc naprawdę trudno stwierdzić czy możemy podążać z nimi krok w krok. Jest teraz wiele kontroli jury, które powinny być przeprowadzane. Nie możemy jednak zrobić nic specjalnego w tej kwestii, nie ma więc powodu aby zbyt dużo o tym myśleć. Nie jest to warte tracenia energii – to sprawiłoby, że bylibyśmy słabsi. Jakie jest największe marzenie Romana Koudelki?
Myślę, że nie będzie dla Ciebie zaskoczeniem, gdy powiem, że moim największym marzeniem jest zdobycie medalu olimpijskiego. Na drugim miejscu chciałbym wywalczyć medal Mistrzostw Świata.
Zasady związane z kombinezonami i nartami są coraz bardziej restrykcyjne. Co o tym myślisz – czy to jest dobre dla skoków narciarskich?
Podczas konkursu Mistrzostw Świata w Falun, na normalnej skoczni byłeś czwarty. To oczywiście wielki sukces, ale…
Trudno powiedzieć. Jest to dość trudne pytanie. Myślę, że najsilniejsze
Tak, nie było podium, ale strata wyniosła ponad sześć punktów, więc dość
15
bula
dużo jak na skocznię normalną. Z drugiej strony, jestem bardzo zadowolony, bo to daje mi sporo motywacji. Kiedy osiągasz czwarte miejsce może Cię to jedynie popchnąć naprzód do kolejnego sezonu. Może też być impulsem do pracy nad sobą i ulepszenia moich treningów. Traktujesz skoki narciarskie jako swoją pracę, czy może nadal jako pasję?
Oczywiście skoki narciarskie to dla mnie praca, jak dla większości zawodników. Jednak jest to połączone z pasją, więc uwielbiam to robić. To najlepsze, co może się zdarzyć w życiu – kiedy możesz łączyć pracę z pasją. Co Roman Koudelka lubi robić najbardziej w wolnym czasie?
Staram się szukać wielu aktywności i nie myśleć o nartach. Gram w golfa i siatkówkę. Lubię też chodzić na spacery z moją dziewczyną oraz psem. Moim celem jest bycie w pełni zrelaksowanym w wolnym czasie. Gdybyś mógł jeszcze raz wybrać to, co chcesz robić w życiu – co by to było, gdyby nie skoki narciarskie?
Nie przejmuję się “co jeśli”. Nie ma możliwości cofnięcia w czasie, więc skupiam się najbardziej na tym, co jest teraz. Czy kiedykolwiek zderzyłeś się z ptakiem w trakcie lotu bądź miałeś podobne, śmieszne sytuację związane z Twoimi skokami?
(Śmiech) Nie, nigdy nie zderzyłem się z ptakiem podczas lotu. Raz zdarzyło się jednak, że połknąłem muchę. To nie było zbyt komfortowe ale stało się.
16
nr 02 | czerwiec 2015
Fot.: Stefan Piwowar
Roman Koudelka
Hill Size Magazine
17
Tekst: Stanisław Zaborniak
bula
chamonix
pierwsze zimowe igrzyska
Odkrywamy historię polskich skoków narciarskich! Dzięki prof. dr hab. Stanisławowi Zaborniakowi przybliżmy Wam historyczne wydarzenia w dziejach polskich skoków narciarskich. W pierwszą podróż udamy się do Chamonix lat 20. XX wieku. W środowisku polskich Rzeczypospolitej dotyczące poprawy dziennikarzy sportostanu fizycznego społeczeństwa polskiewych, relacjonujących skoki narciar- go. Stąd w stosunku do wielu innych skie w pierwszej i na początku drugiej dekady XXI w. funkcjonuje opinia, informująca o tym, że polscy skoczkowie narciarscy po raz pierwszy występowali w 1928 r. podczas II Zimowych Igrzysk Olimpijskich, w Sankt Moritz. Polacy startowali już jednak w I Zimowych Igrzyskach Olimpijskich przeprowadzonych w dniach 25 stycznia – 5 luty 1924 r. w Chamonix. Reprezentantem PZN w skokach narciarskich był Andrzej Krzeptowski sklasyfikowany w punktacji końcowej skoków na 21 pozycji, który w konkursie olimpijskim za skoki o długości 33 m i 32 m, otrzymał notę – 12,59 p.
Udział polskich skoczków narciarskich w I Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Chamonix w 1924 r. Narciarstwo, a w jego ramach skoki narciarskie, było tą dyscypliną sportową, która spełniała oczekiwania władz II
18
dyscyplin sportowych narciarstwo w latach 1927–1939 w działalności Państwowy Urząd Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego (PUWF i PW) było uprzywilejowane i wspierane finansowo, co miało pozytywny wpływ na jego dynamiczny rozwój oraz liczne międzynarodowe sukcesy. I Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Chamonix odbywały się w dniach od 25 stycznia do 5 lutego 1924 r. W rywalizacji o medale udział brało 18 reprezentanci państwowych. W polskiej ekipie olimpijskiej znaleźli się skoczkowie Franciszek Bujak i Andrzej Krzeptowski oraz startujący w innych konkurencjach narciarskich: Chrobak, Daniec, Kądziołka, Szczepan Witkowski, Zbigniew Woycicki i Elżbieta Ziętkiewicz. Olimpijczycy po spotkaniu w siedzibie PZN w Krakowie, wyjechali z ponad 8 godzinnym opóźnieniem, które spowodowało, że w otwarciu w imieniu
olimpijczyków podczas otwarcia uczestniczył Kazimierz Smogorzewski. Uroczystego otwarcia Igrzysk w Chamonix, które nastąpiło 25 stycznia 1924 r. dokonał sekretarz stanu rządu francuskiego – Vidal. Rywalizacja narciarzy w skokach odbywała się w dwóch konkursach, jeden w ramach kombinacji norweskiej a drugi wyłącznie dla skoczków. Nad zawodami patronat sprawował Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl). W skokach narciarskich Polskę reprezentował jedynie Andrzej Krzeptowski, który z odległością 33 m uzyskaną w konkursie zajął 21 miejsce. Wyniki narciarskie oceniono w prasie polskiej, jako porażkę. Działacze i zawodnicy tłumaczyli nie bez racji, iż słabe wyniki w skokach były spowodowane brakiem treningu na skoczniach, na których skakano ponad 55 m. Po ukończeniu indywidualnego konkursu skoków narciarskich w skokach poza konkursem z wydłużonego o 25 m rozbiegu uzyskano następujące odległości: 1. Thams Norwegia, 58,5 m, skok lepszy od rekordu świata o 4,5 m. 2. Bonna Norwegia, 57,5 m również lepszy od rekordu świata. 2.–3. Stromstadt Norwegia, skoki 51,5 m i 57,5 m również lepszy od rekordu świata.
nr 02 | czerwiec 2015
Chamonix 1924
prof. dr hab. Stanisław Zaborniak ukończył Akademię Wychowania Fizycznego w Warszawie. Doktorat obronił w 2004 roku w poznańskim AWF-ie, a trzy lata później uzyskał habilitację w AWF Warszawa. Dzięki wielkiemu uznaniu pracy habilitacyjnej, która nosi tytuł „Kultura fizyczna ludności ukraińskiej na ziemiach polskich (1868–1939)”. Stanisławowi Zaborniakowi nadano tytuł doktora honoris causa przez Senat Narodowego Uniwersytetu Kultury Fizycznej we Lwowie. 3 czerwca 2013 roku Bronisław Komorowski nadał dr hab. tytuł profesora zwyczajnego. Obecnie jest wykładowcą Wydziału Wychowania Fizycznego w katedrze Nauk Humanistyczno-Społecznych Uniwersytetu Rzeszowskiego. Zdobył uznanie za wkład jaki włożył w szerokie opracowanie historii polskiej lekkoatletyki.
1. Thams NOR, 49 m i 49 m, 18,96 p. 2. Bonna NOR, 47,5 m i 49 m, 18,6891 p. 3. Haug NOR, 44 m i 44,5, 18,00 p. 4. Haugen USA, 49 m i 50 m, 17,96 p. 5. Landvik NOR, 42 m i 44,5 m, 17,6218 p. 6. Nielsen SWE, 42,5 m i 44,5 m, 17,146 p. 7. Jacobson SUI, 43,5 m i 42,5 m, 17,083 p. 8. Girardbille SWE, 40,5 m i 41,5 m, 16,794 p. 9. Lind SWE, 41 m m i 44,5 m, 16,7375 p. 10. F. Wende CSK, 40,5 m i 44 m, 16,7375 p. 21. A. Krzeptowski POL, 33 m i 32 m, 12,59 p.
Hill Size Magazine
Stanisław Zaborniak to także autor książki „Skoki narciarskie w Polsce w latach 1907-1939”, która została wydana w 2013 roku przez Państwową Wyższą Szkołę Zawodową im. Stanisława Pigonia w Krośnie. KONKURS! Weź udział w naszym konkursie i wygraj monografię "Skoki narciarskie w Polsce w latach 1907-1939". Szczegóły na 65. stronie magazynu.
19
bula
20
nr 02 | czerwiec 2015
Chamonix 1924
Hill Size Magazine
21
bula
Skoczek w locie, Szwajcaria, pierwsza połowa XX w.
22
nr 02 | czerwiec 2015
historia
Międzynarodowy konkurs skoków, okładka czasopisma Światowid Zakopane, 1930 r.
Hill Size Magazine
23
Tekst: Aneta Biedroń
zeskok
skokowe kontuzje O urazach stawu skokowego pasjonaci sportów słyszą bardzo często. W 25% przypadków jest on przyczyną wycofania się zawodnika z udziału w konkursie. Najczęściej są to skręcenia lub zwichnięcia, rzadziej złamania czy zapalenie stawu. Jest on szczególnie obciążony u skoczków narciarskich. Wchodzące w jego skład więzadła i zaangażowane w mechanikę mięśnie, odgrywają kluczową rolę w stabilizacji stopy, a zatem i narty w czasie lotu i lądowania. Każdy, kto kiedykolwiek miał narty w ręku wie, jak znaczna jest ich waga. Te, używane do lotów są nawet cięższe, a zatem większe jest ryzyko urazu. Gdzie zlokalizowany jest staw do pozycji „V”. W kierunku przeciwnym skokowy? odbywa się zgięcie podeszwowe stopy, Tak naprawdę pojęcie stawu skokowego jest powszechnie stosowanym skrótem myślowym, odnoszącym się do stawu skokowego górnego. Staw skokowy dolny nazywany jest zaś podskokowym. Staw skokowy górny: ograniczony przez dystalne końce kości piszczelowej i strzałkowej oraz przez bloczek kości skokowej. Jest typowym stawem zawiasowym. Odbywa się w nim zgięcie grzbietowe stopy, czyli dokładnie taki ruch stopy, jaki skoczek narciarski wykonuje po wyjściu z progu, podnosząc narty
24
takie jak u stojącej na palcach tancerki. Staw skokowy dolny: stanowi połączenie między kością skokową z jednej strony, a kośćmi piętową i łódkowatą z drugiej. Choć więzadło skokowo-piętowe dzieli go na staw przedni i tylny, to czynnościowo stanowią one całość. Odbywają się w nich ruchy w trzech płaszczyznach: zgięcie, przywodzenie lub odwodzenie, oraz odwracanie lub nawracanie.
Skręcenie Urazy skrętne najczęściej, bo w 85%
przypadków, dotyczą kompleksu więzadeł bocznych stawu skokowego. Dla porównania, kompleks więzadeł przyśrodkowych ulega uszkodzeniu tylko w 5% wypadków. Skręcenia można podzielić na trzy stopnie ze względu na rozległość uszkodzenia: naciągnięcie, naderwanie niektórych włókien, zerwanie więzadeł z niestabilnością stawu. W każdym przypadku może nastąpić uszkodzenie torebki stawowej. Pierwszy stopień, w którym dochodzi do obrzęku, wystąpienia lekkiego bólu, a czasem również zasinienia, często jest bagatelizowane. Takie zaniedbanie prowadzi do odnowienia kontuzji. Nieostrożny zawodnik zamiast 5 dni może zafundować sobie nawet sześciomiesięczną przerwę w treningu. Co w tej sytuacji robi lekarz? Dobór leczenia zależy od wielu czynników, w tym wieku i płci pacjenta, jednak standardowe postępowanie w przypadku świeżych uszkodzeń można wyrazić za pomocą skrótu PRICEMM, tj. Protection (ochrona), Rest (odpoczynek), Ice (chłodzenie), Compression (opatrunek uciskowo-modelujący), Elevation (uniesienie kończyny), Medication (leczenie objawowe, głównie przeciwobrzękowe), Mobilisation (jak najwcześniejszy ruch). W przypadku uszkodzeń trzeciego stopnia zazwyczaj konieczna jest interwencja chirurgiczna. Wiedzą o tym Mariusz Wlazły i Michael Ballack,
nr 02 | czerwiec 2015
kontuzje którzy wielokrotnie pauzowali z powodu odnawiających się kontuzji.
Złamanie
Fot.: Stefan Piwowar
Tym, czego sportowcy obawiają się najbardziej, jest złamanie. W tej okolicy dotyczy ono głównie kostek goleni, rzadziej kości piętowej. Może być zamknięte lub otwarte. Z przemieszczeniem lub bez. Doktor Winiarski – opiekun naszej kadry – w jednym z wywiadów stwierdził, że młodym, zdrowym sportowcom kości tak łatwo się nie łamią. Aby do tego doszło, potrzeba działania naprawdę dużej siły, jak np. w czasie upadku ze znacznej wysokości. W takich okolicznościach częściej niż do złamań dochodzi do zwichnięć. Często mylone ze skręceniami, wymagają
szybkiego nastawienia i unieruchomienia, ponieważ przemieszczone kości mogą powodować uszkodzenie przebiegających w ich okolicy naczyń, co z kolei może skutkować martwicą stopy. Leczenie trwa od 6-8 tygodni.
Konflikty Uszkodzenia chrzęstno-kostne mogą być powikłaniem skręceń, zwichnięć czy powtarzających się mikrourazów. Zalicza się tu m.in. konflikt okolicy stawu skokowego (ang. impingement), stosunkowo często spotykany u sportowców narażonych na maksymalne zgięcia grzbietowe i podeszwowe stopy, takich jak skoczkowie narciarscy czy baletnice. Jeżeli staw traci stabilność, a ponawiających się uszkodzeń jest zbyt
wiele, powstają wyrośla patologicznie ograniczające ruchomość. Najczęściej są to skupiska tkanek miękkich: zmieniona zapalnie i przerosła torebka maziowa, zwłókniała blizna lub uszkodzony fragment więzadła. Konflikt może też powstać na tle zmian kostnych, wówczas wyrośla mogą pochodzić z kości piszczelowej lub skokowej bądź być pozaszkieletowym skostnieniem tkanek miękkich. Najczęstsze objawy to ból, obrzęk oraz niestabilność stawu. Leczenie można rozpocząć od wprowadzenia fizjoterapii, podawania leków przeciwzapalnych i ostrzykiwania sterydami. Jeśli to nie przynosi efektów, zaleca się laparoskopowe usunięcie zmiany, lecz nie ma gwarancji, iż w przyszłości nie dojdzie do jej samoistnego odnowienia.
Nicholas Alexander, po upadku podczas konkursu drużyn mieszanych na MŚ w Falun. Amerykański skoczek doznał kontuzji kolana, po której konieczna była operacja.
Hill Size Magazine
25
Mapa: Ryszard Piwowar
zeskok przewodnik
zakopane B achled
i ówk amc cza
ka
10
a ńsk
ie
iello
nk
i
8
zk
Jag
Sie
w
Antałó
ał
Ch
Za m oy sk ie go go
B
żyń sk a
o ieg
w Polsce. Zawody Pucharu Świata, z przerwami odbywają się na obiekcie od 1980 roku. Zwiedzając obiekt możemy wcielić się w rolę trenera albo zawodnika.
sk
Wałowa Polana Dro ga pod Reglami
iń
ub
rą
go kie ds su
ak
M
Pił
26
ki
w
a
ie
3
1 WIELKA KROKIEW Skocznia imienia Stanisława Marusarza jest jedną z wielu atrakcji Zakopanego. Jedna z dwóch największych skoczni narciarskich
aj
k ńs y z us
St
p
Mrażnica
ó
ielis
c Koś
ki tów
up
M
e Krz
a
6
m Za S t rugie
wst Po
w ńcó
Kr
k ich Śląs
a rsk 9
a3
Szymaszkowa
ta owo
Al ej
N
Bilinówka
Chr
D r o g a Zu
a ław Gubałówka 4
tan is bka S
c C ze 1
2
2 KOMPLEKS SKOCZNI NARCIARSKICH W ich skład wchodzi Średnia Krokiew, Mała Krokiew, Maleńka Krokiew oraz najmniejszy z obiektów
nr 02 | czerwiec 2015
ha
Tekst: Ewa Blaszk
Zakopane
Zimowa stolica Polski Zimowa stolica Polski, bo tak się przecież często o Zakopanem mówi, kusi, wabi i przyciąga swoim urokiem. Jakby nie narzekać na wiecznie zatłoczone Krupówki i Górali, w to miejsce wraca każdy. Zakopane jest wyjątkowe, szczególnie podczas Pucharu Świata w skokach narciarskich. U podnóża Tatr każdy znajdzie miejsce dla siebie. Wiosną,latem i jesienią wybieramy się w góry. Dla mniej aktywnych turystów - zwiedzanie skoczni narciarskich, a także spacer po jednym z najsłynniejszych deptaków w Polsce, gdzie każdy znajdzie coś dla siebie.
ki Wie rch
Oberconiówka o
d ga
O
Dr
o
ówka
zy lc
B r on
iewskiego
Bystre ga na B ystre Dro
w ikó
dn wo
ze Pr
Balzer
a
Nosal
7
5 ~ 18 km
o nazwie Adaś (znajduje się ona jeszcze za kompleksem trzech większych skoczni). Na tych skoczniach odbywają się głównie zawody Lotos Cup.
Hill Size Magazine
3 DOLINA STRĄŻYSKA I DOLINA BIAŁEGO Jedne z najpiękniejszych dolin tatrzańskich. Bardzo często odwiedzane przez turystów, ale niewzwykle urokliwe i dobre dla początkujących turystów. Przyjemnym spacerkiem można przejść się do Doliny Białego i wrócić Doliną Strążyską lub na odwrót. Warto odwiedzić piękny wodospad Siklawicy zbaczając zaledwie na kilka minut ze szlaku łączącego obie doliny, a także zatrzymać się w bacówce na Polanie Strążyskiej. 4 GUBAŁÓWKA Szczyt wznoszący się naprzeciw pasma polskich Tatr, z którego roztacza się jedna z najpiękniejszych panoram na najwyższe pasmo łańcuchu Karpat. Gubałówka to kolejne miejsce gdzie możemy spotkać się z tak zwanym zakopiańskim Las Vegas. 5 MORSKIE OKO Jeden z najbardziej urokliwych i najczęściej odwiedzanych, a także najbardziej znanych stawów Tatrzańskich znajdujący u podnóża Mięguszowieckich Szczytów (2438 m.n.p.m). Swoją nazwę staw zawdzięcza legendzie według której Morskie Oko posiada połączenie z Adriatykiem. 6 APPENDIX Jest barem znajdującym się na słynnych Krupówkach z którego możemy “podziwiać” Krupówki.
Wystrój wnętrza nawiązuje do lat 20 i 30 XX wieku, czyli możemy poczuć się jak Witkacy za czasów świetności Zakopanego. Appendix przyciąga szeroką gamą wszelkiego rodzaju napojów: od herbat po wina. 7 KAPLICA NA JASZCZURÓWCE Idealny przykład stylu zakopiańskiego. Zaprojektowana przez Stanisława Witkiewicza kaplica to miejsce, do którego choć raz każdy turysta powinien zawitać. 8 KRUPÓWKI najsłynniejsza i najbardziej zatłoczona ulica Zakopanego. Znana przede wszystkim jako ulubione miejsce spacerowe turystów, wypełnione sklepami oraz stoiskami z lokalnymi specjałami sprzedawanymi zazwyczaj przez rodowitych Górali. 9 RÓWIEŃ KRUPOWA Park usytuowany na zachód od Krupówek z widokiem roztaczającym się na Tatry. Miejsce spotkań dla Zakopiańczyków a także idealne miejsce na wieczorny spacer dla przyjezdnych. 10 ANTAŁÓWKA Zakopiańskie wzgórze, z którego roztacza się piękny widok na panoramę Tatr i Gubałówkę. W jego otoczeniu znajduje się osiedle, a na jednym ze zboczy znajduje się stok narciarski. Na szczyt Antałówki prowadzi żółty szlak.
27
Tekst: Paulina Jarmolik
punkt k
siostro! adrenalina! Adrenalina, znana też pod nazwą epinefryna, jest hormonem wytwarzanym przez gruczoły dokrewne (m.in. przez nadnercza), odgrywa główną rolę w błyskawicznej reakcji organizmu na stan zagrożenia… Skoki narciarskie są sportem, który dostarcza spor-
Fot.: fb - Adam Małysz
towcom regularnej dawki adrenaliny. Skoczek siada na belce, odpycha się od niej by sunąć z prędkością zakazaną w terenie zabudowanym po rozbiegu,
wybija się z progu i trafia w swoistą nicość, ogromną powietrzną dziurę, bo ani się już nie cofnie, nie zatrzyma a do ziemi daleko. Tylko oni sami wiedzą ile pracy kosztuje by pozbyć się naturalnych dla ludzi zachowań obronnych
w czasie narażenia na takie emocje. Nie ma czasu na myślenie, trzeba idealnie wykonać styl „V” co jeszcze bardziej daje wrażenie spadania, a na samym końcu wylądować telemarkiem na zeskoku. Niewątpliwie cały proces skoku narciarskiego jest zdarzeniem powodującym wydzielanie adrenaliny. Nawet ja w momencie kiedy to piszę, oczami wyobraźni widzę skok i czuję jak moje nadnercza uaktywniają się do pracy. Zastrzyk tego hormonu udziela się również trenerom i kibicom. Wydawać by się mogło, że sportowiec uprawiający
28
nr 02 | czerwiec 2015
Fot.: fb - Thomas Morgenstern
adrenalina
ekstremalny sport, do którego zaliczane są skoki narciarskie, w prywatnym życiu zapragnie ciszy i spokoju. W wielu przypadkach nic bardziej mylnego. Czyżby można się było pokusić o stwierdzenie o uzależnieniu od adrenaliny? Skoczkowie narciarscy często pasjonują się aktywnością, której nie jest obca adrenalina.
Sprzęgło, jedyneczka szamy!
i ru-
Przykładów świadczących o tym, że wspomnianą adrenalinę, sportowiec sobie upodobał jest wiele. Pierwszym, który pojawia się w moich myślach jest Adam Małysz. Jeden z najlepszych skoczków w historii swojej dyscypliny, medalista olimpijski, mistrz świata, zdobywca Kryształowych Kul, po zakończeniu kariery skoczka narciarskiego, nie założył góralskich kapci i nie zasiadł przed kominkiem w domu w rodzinnej Wiśle ku uciesze najbliższej
Hill Size Magazine
rodziny, dla której sportowa kariera męża, ojca i syna oznaczała wieczny czas rozłąki i ograniczeń. Postanowił oddać się jednej ze swoich pasji – motoryzacji. Z kombinezonu skoczka wskoczył w kombinezon kierowcy rajdowego. Szkolenia, treningi na poligonach, dachowania, starty w mniejszych rajdach – to zajęło czas po zakończeniu życia czynnego sportowca. Przyszedł czas na jeden z najbardziej morderczych rajdów świata – Dakar. Start za kierownicą Toyoty Hillux zaowocował trzynastym miejscem w klasyfikacji końcowej. Jak wiadomo apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc Orzeł z Wisły, który teraz może być nazwanym Rajdowcem z Wisły, za cel na Dakar w 2015 roku postawił sobie znalezienie się w czołowej „10” najlepszych zawodników. Niestety, rajdu nie udało się ukończyć – samochód w którym startował, SMG Buggy, spłonął w trakcie drugiego etapu wyścigu. Czy po
takiej przygodzie poziom adrenaliny ani drgnął? Nie sądzę ;) Mimo tak niebezpiecznego doświadczenia Adam Małysz nie zniechęcił się do dalszej jazdy samochodami wyścigowymi. Orzeł z Wisły już zaplanował start w eliminacjach mistrzostw świata. Smak adrenaliny musi być słodki, bo przecież słodkie uzależnia! Drugim Polakiem pasjonatem motoryzacji jest Maciej Kot. Reprezentant klubu AZS Zakopane od dziecka śledzi rajdy WRC, bywa na wyścigach, ogląda Formułę 1. Po uzyskaniu prawa jazdy zdobył licencję rajdową, stale dopieszcza swoje prywatne auto – Mitsubishi Lancer Evolution 8. Kto wie czy po aktywnej karierze skoczka narciarskiego nie skupi się na rajdach? Już teraz ćwiczy na symulatorze samochodu rajdowego, stara się eliminować błędy, które zdarzają mu się na torze. Ambicji Maćkowi na pewno nie brakuje i można
29
Fot.: fb - Sven Hannawald
punkt k
być pewnym, że chęć nauki przyniesie odpowiednie skutki. Jest fanem Roberta Kubicy co daje mu nie małą motywację by być coraz lepszym.
Proszę pana, nie jeździmy po krawężnikach! Ze sportami z przedrostkiem moto zaprzyjaźnił się również Sven Hannawald. W wywiadach powtarzał, że po zakończeniu kariery potrzebuje od czasu do czasu zastrzyku adrenaliny. Zwycięzca wszystkich konkursów w 50. Turnieju Czterech Skoczni pasjonuje się właśnie motoryzacją, a także narciarstwem. Reprezentant Niemiec miał okazję startować w rajdach (m.in. Volkswagen Castrol Cup) i konkurować m.in. z polskim bramkarzem Jerzym Dudkiem. Wielokrotnie fotografowany był w kombinezonie rajdowca z ogromnym uśmiechem na twarzy. Sven na facebookowym profilu pokazał jak wiele radości sprawia mu również jazda na nartach, która dostarcza cudownej adrenaliny,
30
która towarzyszyła mu w czasie kariery aktywnego skoczka narciarskiego. A przecież mógł grzecznie spędzać czas w domu, piec pyszne ciasta i chodzić na spacery ze swoim psem. Cóż ta adrenalina robi z człowiekiem! Od adrenaliny poza skocznią nie stroni również Słoweniec, Jurij Tepes. Na jednym ze słoweńskich serwisów informacyjnych (siol.net) można było zobaczyć jak Jurij radzi sobie za kierownicą auta na torze wyścigowym tuż przed rozpoczęciem obecnego sezonu 2014/2015. Prędkość jaką uzyskiwał oraz momenty w których samochód balansował od jednej krawędzi toru do drugiej zdumiewały i mnie osobiście wprawiały w obawę o życie młodego Tepesa. Jednak dla skoczka była to świetna zabawa i możliwość sprawdzenia się jako kierowca inny niż na zwyczajnej, miejskiej drodze. Jak sam podkreślał w wywiadach, wyścigi i samochody są jego miłością, a na torze
może się pozbyć nadmiaru adrenaliny. Kto wie, czy po zakończeniu kariery Słoweniec nie pozostanie przy sporcie motorowym i stanie się czynnym zawodowo kierowcą rajdowym.
Nie samymi rajdami człowiek żyje, są jeszcze motocykle! Wielkim pasjonatem sportu motocyklowego jest Robert Kranjec. Słoweniec w kombinezonie kierowcy „ścigacza” na profesjonalnym torze prezentuje się wyśmienicie! Mistrz Świata w lotach narciarskich z 2012 roku zamieniając się w władcę wyścigowego motocykla doznaje innej adrenaliny niż ta na skoczni narciarskiej, bardziej relaksującej mimo, że na liczniku maszyny potrafi pojawić się wartość 270 km/h! I jak sam mówi, ze względu na wiek sport motocyklowy będzie tylko hobby a nie drugim zawodem. W adrenalinie poza skokami narciarskimi rozkochany jest również Janne Ahonen.
nr 02 | czerwiec 2015
adrenalina Fin od dawna pasjonuje się wyścigami samochodowymi Drag Racing, w których osiągnął zawrotną prędkość ponad 3oo km/h. Jest tak bardzo zaangażowany w swoją pasję, że stworzył zespół Ahonen Racing Team (ART). Reprezentant Finlandii często powtarzał, że odpowiedni refleks i koncentracja jakie liczą się w wyścigach tego typu odpowiada takim samym elementom podczas skoku na skoczni narciarskiej. Ahonen odniósł sukces – został zwycięzcą klasyfikacji generalnej wyścigów o mistrzostwo Finlandii i Skandynawii w 2004 roku.
Chcę latać, cały czas!
Fot.: fb - Robert Kranjec Fan Club
Thomas Morgenstern i Simon Ammann są skoczkami, którym trudno się jest rozstać z lataniem. O ile skok bądź lot narciarski trwa krótko i jest naszpikowany adrenaliną o tyle pasja obu panów – lotnictwo – pozwala na spokojne delektowanie się przebywaniem w powietrzu. Austriak i Szwajcar posiadają licencje pilotów samolotów jednosilnikowych, a Morgi również może latać helikopterem. Obaj panowie aktywnie korzystają ze swoim umiejętności i pilotują samoloty, Ammannowi zdarzyło się nawet przylecieć samolotem na konkursy Pucharu Świata w Polsce. Latanie za sterami powietrznej maszyny również wyzwala adrenalinę, bo nigdy nie wiadomo jakie warunki będą panować wysoko nad ziemią.
Hill Size Magazine
Fot.: fb - Ahonen Racing Team
Widząc tych kilka przykładów skoczków, można sądzić, że lubią czuć jak w ich żyłach krąży krew z dawką adrenaliny, więc ich zainteresowania odpowiadają stopniem niebezpieczeństwa skokom narciarskim, które towarzyszą im przez znaczną część życia. Po rozstaniu ze sportem, ale także w czasie trwania zawodowej kariery, trudno porzucić te uczucia, które wyzwala obecność na skoczni. Można więc w pełni zrozumieć zainteresowania zawodników. Wszak prawdziwy mężczyzna niczego się nie boi a z adrenaliną jest „na ty”!
31
punkt k
WALter steiner Szwajcaria 15.02.1951
1 srebrny medal Olimpijski
2 złote medale Mistrzostw Świata w lotach narciarskich
1 srebrny medal Mistrzostw Świata w lotach narciarskich
2 drugie miejsca w Turnieju Czterech Skoczni
2 Puchary KOP
Medal Holmenkollen
32
nr 02 | czerwiec 2015
legenda
Hill Size Magazine
33
Tekst: Michał Chmielewski
punkt k
Pucharowe kopiuj-wklej Kalendarz Pucharu Świata i japońskie Sapporo, kiedy to najlepsi skoczkowie robią sobie wolne. Brutalod lat wygląda niemal na to, ale prawda. Czas na treningi jest identycznie. Ostatnio tylko w drugiej połowie stycznia. Choć okres to przed Kuusamo wskoczyła elastyczny, zmiany dotyczą nie tyle miast gospodarzy, ale kolejności ich ułożenia. inna, także zaczynająca Wcześniej już tylko Turniej, urocza Titlis i jak zawsze Kuusamo. Do tego „coś” się się na „K” miejscowość. dołoży i mamy kalendarz na sto dwa. Czy jesteśmy skazani na monotonię? I tak w kółko Kończymy w dolinie Planicy, wcześniej jest Oslo, mini tour po Skandynawii, który po głównej imprezie sezonu rusza na Salpausselce w Lahti. Kiedyś miał nawet odrębną klasyfikację i logo zaprojektowane przez Janne Ahonena. Najczęściej przed główną imprezą sezonu karuzela Pucharu Świata kręci się w Willingen, ale odkąd powstała Monsterbakken, FIS bardzo chciała wrzucić do kalendarza także i ją, dzięki czemu nieciekawa pozycja Niemców trochę się poprawiła. Styczniowo-lutowy period w ogóle jest jedynym, który ulega widocznym dla oka zmianom, chociaż od sezonu 2015/16 zamieniono ze sobą nieco luty z marcem eksponując maksymalnie niemieckie konkursy a obniżając wartość słynnych zawodów na Holmenkollen (6-7.02.2016). Czasami po Turnieju Czterech Skoczni od razu odbywają się loty, innym razem gospodarzem konkursów jest Predazzo lub Wisła. I inne. Stałe miejsce ma w tym okresie tylko Zakopane
34
Mam niekiedy wrażenie, że harmonogram startów FIS układa metodą kopiuj-wklej. Jakby była to studencka praca zaliczeniowa z przedmiotu, o którym jak najszybciej uczeń chciałby zapomnieć. Sytuacja poprawiła się nieznacznie od czasu inauguracji cyklu Team Tour, ale ten po raz ostatni odbył się w 2013 roku. Czy nikt nie zastanowił się np. nad uatrakcyjnieniem wyjazdów do Azji? Dlaczego w odstawkę poszły świetne skocznie w Salt Lake City, które w połączeniu z kompleksem w Whistler mogłyby z powodzeniem otwierać sezon za oceanem? Śniegu w Ameryce nie brakuje, a branża – jak sądzę – potrzebuje nowych rynków. Sam Hofer o tym wspominał, choć raczej w kontekście wschodu. Wiele obiektów powstało w Rosji, druga arena o rozmiarach olimpijskich buduje się też w Kazachstanie. Jest mnóstwo miejscowości, które nie tylko mogłyby, ale i chciałyby gościć czołówkę dyscypliny. Ale nie goszczą. Od listopada do marca, rok po roku. To samo i tak samo. Nudno.
Prawdą jest, że od chęci do decyzji droga długa i wyboista. Bo to nie tylko skocznia spełniająca wymogi i miasto, które stwierdzi, że chce. Bezsensowne są więc dyskusje o planowaniu kalendarza, w których padają nazwy takie jak Zao, Yabuli, Rovaniemi czy Pragelato. Ostatnia z nich zresztą popadła już w ruinę. Organizacja dużych zawodów to kwestia bazy hotelowej, infrastruktury wokół obiektu, pojemności trybun, gwarancji finansowych, dojazdu, bliskości lotniska, zapewnienia transmisji telewizyjnej, odpowiedniej promocji i jeszcze wielu innych warunków, o których nawet nie mamy pojęcia. Ale mimo wszystkich obostrzeń, od samego patrzenia na tę zimową nudę, umysł sam zaczyna podpowiadać ciekawsze rozwiązania. A na pewno inne.
Bywało ciekawiej d pierwszego w historii sezonu O Pucharu Świata w skokach narciarskich karuzela cyklu zakręciła się w 56 miejscowościach. Najnowszym gościem jest w tym towarzystwie Niżny Tagil, który zadebiutował w kalendarzu minionej zimy. Pierwszy, historyczny konkurs w 1979 roku odbył się nie w Finlandii, ale we Włoszech! Na olimpijskiej skoczni w Cortinie d'Ampezzo triumfował Roger Ruud. „Italia” była gospodynią inauguracji jeszcze przez trzy sezony, później funkcję tę przejęło Thunder Bay, które stało się wówczas tym, czym
nr 02 | czerwiec 2015
Ilustracja: Marcel Bartosz
Hill Size Magazine
kalendarz
35
punkt k przez ostatnią dekadę było Kuusamo. W okresie przed Turniejem Czterech Skoczni przez siedem kolejnych jesieni czołówka miała za ocean po co jechać. Oprócz Kanady odwiedzała bowiem jeszcze Lake Placid i od 1987 roku Sapporo. Prawda, że nietypowo? W Europie pierwszy konkurs organizowano w tym okresie dopiero w Oberstdorfie. Takie zaplanowanie kalendarza wymuszało na krajowych związkach wysyłanie w dalekie podróże najlepszych. Bo to w końcu Puchar Świata, a nie Otwarte Mistrzostwa Europy. Z biegiem lat pierwszy period PŚ rozwijał się. Od jednego konkursu we Włoszech rozbudowany został do aż dziesięciu w sezonie 2014/15. Zmieniał się też gospodarz pierwszych zawodów – Kanadę zastąpiło Falun (1992), a rok później nastąpiła kolejna rewolucja: Thunder Bay zepchnięte zostało na... koniec sezonu, a jego początek wyznaczono w Planicy. Było to o tyle ciekawe, że w trakcie jednego cyklu zawodnicy wypróbowali wszystkie trzy największe obiekty na północy Słowenii. Taka też była wówczas polityka Federacji – jeśli miasto gościło dwa konkursy w jeden weekend, często jednego dnia rywalizowano na obiekcie normalnym, a drugiego na dużym. Jeśli jedna miejscowość nie dysponowała taką bazą sportową, szukano rozwiązań zamiennych. I tak przy okazji konkursów w Klingenthal (na Aschbergschanze) kolejne zawody odbywały się w niedalekim Oberwiesenthal. Na dziewięćdziesiątce, których dziś w harmonogramach sezonów szukać na próżno. Pojawiają się głównie na wypadek problemów z wiatrem (Lahti, Kuopio) lub śniegiem (próba przedolimpijska w Soczi). Mądrym ruchem był „dwuskoczniowy weekend” w Lillehammer w latach 2011-13 i chęć przywrócenia takich rozmiarów w sezonie 2006/07. Co prawda z Villach i Kranju zostało tylko Villach, ale zawsze coś.
36
Niestety jednorazowo. Kalendarze do połowy lat '90. ulegały częstym modyfikacjom. Powtarzające się obiekty zamieniały się miejscami, a duży procent stanowiły miejsca na pierwszy rzut oka egzotyczne. Karuzela PŚ kręciła się bowiem w miastach takich jak Raufoss, Baerum, Gstaad (jako jeden z gospodarzy renomowanego Turnieju Szwajcarskiego), Gallio, Örnsköldsvik, Murau czy Bollnäs. Dziś o większości pamiętają tylko pasjonaci, ale sezony wzbogacane o takie „smaczki” przyjemniej było śledzić. Mózg nie popadał w monotonię, którą decydenci konsekwentnie serwują nam od 2001 roku.
Ogrom możliwości Rewelacyjnym pomysłem byłby powrót do idei inauguracyjnych wycieczek za ocean. W obecnych realiach byłyby one możliwe dopiero po Klingenthal (zanosi się na dłuższą przyjaźń listopada z niemiecką miejscowością), ale powrót do Ameryki – połączony z konkursami kobiet – mógłby znacząco wpłynąć na popularność dyscypliny. O frekwencję zadbałyby oczywiście popularne w USA „Fly Girls”, których możliwość zobaczenia na żywo dałoby się pięknie skomercjalizować. Zimę w Skandynawii zaczynaliśmy nieprzerwanie od 1995 roku i dziś z dobrych lat zostały puste trybuny w Lillehammer i notoryczne problemy w stacji Ruka. Tour za oceanem, np. Salt Lake City i Whistler, już na początku sezonu rzuciłby na skoki narciarskie nowe światło. Opcja rywalizacji w turniejach jest atrakcyjną formą przyciągania do skoków nowych kibiców i sponsorów. Ubolewam, że porzucono ideę Turnieju Nordyckiego i Team Touru. Choć zawierały się w nich doskonale nam znane obiekty, kibic otrzymywał dodatkową porcję wrażeń. Zgodnie z zasadą, że im więcej jest do wzięcia, tym większe jest na to wzięcie. Ale tzw. „toury” to nie tylko walka
drużyn na niemieckiej ziemi i wycieczki po skutej lodem Skandynawii. W przeszłości istniały twory takie jak Puchar Bohemii (zwany też czeskim) czy Turniej Szwajcarski! Oczywiście odkopywanie takich reliktów nie ma większego sensu, ale jest to dowód, że FIS pod względem tradycji ma do czego wracać. A jeśli nie wracać, to na pewno stworzyć nowe. Duże wzięcie mógłby mieć np. cykl łączący konkursy w Czechach i Polsce. Kibice przecież dopisują, oglądalność też, a pieniądze na dodatkowe nagrody na pewno by się znalazły. Sponsorów skoki mają w końcu hojnych. Na koniec zostały terminy – też są podobne, to zazwyczaj okres po Turnieju Czterech Skoczni. Równie interesująca mogłaby być rywalizacja nie na różnych obiektach w jednym regionie, ale na różnych rozmiarach! Co powiecie na możliwość wyłonienia najbardziej wszechstronnego zawodnika? Obiekt normalny, duży i mamuci. Znam co najmniej trzy miejscowości, w których dałoby się to zrobić w obrębie jednego miasta i kolejną jedną, gdzie z mamuta na pozostałe skocznie jest nie więcej niż godzina drogi. Trzy dni, trzy skocznie. Duży koszt, ale jaki potencjał marketingowy! Z takiego rozwiązania można skleić i Mistrzostwa Świata. Jeśli się tylko chce. Kalendarze Pucharów Świata od lat budzą wielkie emocje. Niestety coraz częściej są to emocje negatywne. Nie twierdzę, że obecny harmonogram jest zły, bo szczególnie ten zaproponowany na sezon 2015/16 jest niejako odpowiedzią na wszechobecne narzekania fanów. Ale to wciąż w większości ten sam nudny schemat i zbyt długo nie byliśmy świadkami rewolucji. Pojawienie się Ałmatów w przyszłym sezonie, obecność Niżnego Tagilu i sporadyczne atrakcje wynikające ze skakania na dziewięćdziesiątkach to w moim odczuciu zbyt mało.
nr 02 | czerwiec 2015
psychotest TEST
którym skoczkiem jesteś? Kto z nas nie marzył, aby usiąść na belce startowej i przez chwilę poczuć się jak zawodnik w czasie konkursu Pucharu Świata? A może zawsze chciałeś zjeść kolację z gwiazdami przestworzy? Przekonaj się, który skoczek jest Twoją bratnią duszą!
1. Siedzisz na belce startowej. O czym myślisz? a) Muszę to wygrać! b) Ostatni skok i uciekam do domu. c) Spokój, spokój, tylko spokój… 2. Wygrałeś zawody. Jak świętujesz zwycięstwo? a) Zrobię coś szalonego! b) Nie ma czego świętowąć, to już kolejna wygrana w moim życiu. c) Nie mam czasu na świętowanie. Przygotowuję się do kolejnych zawodów.
c) Trener robi to za mnie.
8. A co gdyby nie skoki?
4. Gdyby była taka możliwość, to skakałbym tylko…
a) Założyłbym kabaret. b) Jeździłbym w rajdach samochodowych. c) Byłbym mistrzem karaoke.
a) Na mamutach. b) Na łóżku. c) Nie tylko, a gdzie się da! 5. Co robisz po zawodach? a) Jem schabowego. b) Analizuję skoki z trenerem. c) Medytuję.
9. Za 20 lat… a) Zostanę piwowarem. b) Zacznę się uśmiechać. c) Dalej będę skakać. 10. Wracając ze Szwecji przywiozłem…
3. Jak dobierasz kombinezon?
a) Śpię. b) Rysuję. c) Samodoskonalę swój charakter.
a) Trzy konie, jednego dostałem, a dwa kupiłem. b) Szwecja to prawie mój dom, szkoda czasu na zakupy! c) Dużo radości.
a) Najważniejszy jest kolor. b) Wykorzystuję wszystkie luki w przepisach. Uwielbiam wojnę technologiczną!
7. Moje ulubione danie to… a) Zupa pomidorowa. b) Pasztet z niedźwiedzia. c) Sushi.
Rozwiązanie testu na 65. stronie magazynu.
Hill Size Magazine
6. W wolnych chwilach…
37
Rozmowa i zdjęcia: Stefan Piwowar
Hill size
Kamil Stoch
M S R 38
I T Z nr 02 | czerwiec 2015
Kamil Stoch
Hill Size Magazine
39
hill size
Są sportowcy, których nikomu nie trzeba przedstawiać. Dwa złota olimpijskie, tytuł Mistrza Świata, Kryształowa Kula... Wymieniać można długo, ale Kamil Stoch sam mówi, że najlepsze jeszcze przed nim. Sezon 2014/2015 zaczął się dla Ciebie pechowo. Kontuzja wykluczyła Cię ze startów w początkowej jego części. Jak to wpłynęło na Twoją psychikę w tamtym czasie i na starty w dalszej części sezonu?
Szkoda mi było tych straconych konkursów ponieważ czułem że byłem dobrze przygotowany i miałem dużą chęć skakania. Takie sytuacje, w których sportowiec nie może robić tego co kocha i na co tak długo pracował bywają bolesne ale zdarzają się często w różnych
40
dyscyplinach sportu i mogą przytrafić się każdemu zawodnikowi. Tak też do tego podchodziłem, jako do czegoś na co nie mam wpływu. Po prostu się stało. Mogłem jedynie zachować spokój i starać się być cierpliwym. Uważam że ten czas, który spędziłem w domu nie był stracony. Zacząłem bardziej doceniać rzeczy, których wcześniej nie zauważałem, albo o których zapomniałem. Kiedy wróciłem do skakania zacząłem cieszyć się z prostych rzeczy, z każdego oddanego skoku, z każdego ruchu na treningu
i z możliwości robienia tego co sprawia tyle radości, czyli skakania na nartach. Z Mistrzostw Świata w Falun przywiozłeś wywalczony, wraz z kolegami, brązowy medal. To duże osiągnięcie, zważywszy na to, że obroniliście pozycję sprzed dwóch lat. Nie jest Ci trochę żal, że nie udało Ci się wywalczyć medali w konkursach indywidualnych?
Mistrzostwa Świata w Falun rzeczywiście nie pobiegły do końca po mojej myśli. Miałem pewne kłopoty na normalnym obiekcie ponieważ nie mogłem znaleźć odpowiedniego ustawienia pozycji najazdowej na rozbiegu. To mnie trochę wybiło z rytmu i odrobinę zdezorientowało. Kiedy doszły jeszcze emocje związane z zawodami nie zdołałem znaleźć szybkiego rozwiązania.
nr 02 | czerwiec 2015
Kamil Stoch Znacznie lepiej czułem się na dużej skoczni, jednak konkurs również nie był tak udany jakbym sobie tego życzył. Czułem się odrobinę zmęczony i przytłoczony tym co wydarzyło się wcześniej dlatego moje skoki były bez błysku i odpowiedniej swobody. Podczas zawodów drużynowych czułem się już bardzo dobrze. Wróciła świeżość w organizmie i co najważniejsze świeżość w głowie. Bardzo się cieszę że wspólnie z drużyną zdobyliśmy medal. Ciężko pracowaliśmy na taki wynik i walczyliśmy do samego końca. To pokazuje że w drużynie tkwi siła i nawet jeśli indywidualnie coś komuś nie wyjdzie to wspólnymi siłami można osiągnąć wiele. Jesteś zadowolony z przebiegu tej części sezonu, w której startowałeś, czy może uważasz, że coś mogłeś zrobić lepiej, inaczej?
Uważam miniony sezon za dobry w swoim wykonaniu. Jestem natomiast zdania że zawsze można zrobić coś lepiej. Mam jednak poczucie, że po tym wszystkim co mnie spotkało zrobiłem tyle ile mogłem na daną chwilę i walczyłem do samego końca w każdych zawodach o dobry rezultat. Wystartowałem w około połowie konkursów a pomimo tego zakończyłem sezon w pierwszej dziesiątce Pucharu Świata. Taki wynik mnie satysfakcjonuje. Ten sezon bardzo mnie doświadczył . Ta nauka pozwoli mi być mądrzejszym w przyszłości i lepiej rozumieć pewne sytuacje. Wielka Krokiew otrzymała homologację na kolejne 5 lat, a COS w planach ma jej modernizację. O wiele gorzej wygląda sytuacja z kompleksem mniejszych skoczni w Zakopanem, które popadają w ruinę. Jak to skomentujesz?
Wolałbym tego nie komentować. To są sprawy, którymi powinni się zająć ludzie, którzy są za to odpowiedzialni.
Hill Size Magazine
Powiem tylko że jest mi przykro kiedy widzę w jakim stanie są obecnie skocznie w Zakopanem i że nikt temu nie zapobiegł. Wychowałem się na tych obiektach i chciałbym aby w przyszłości mogli się na nich również wychować przyszli mistrzowie. W poprzednim sezonie świetnie spisywali się dwaj weterani: Noriaki Kasai i Simon Ammann. Czy myślałeś kiedyś nad tym ile może trwać Twoja sportowa kariera?
synem dla rodziców i bratem dla swoich sióstr i normalnym kolegą dla swoich przyjaciół. Nie staram się być nikim innym, nie staram się być lepszym czy gorszym od kogoś innego, tylko cieszyć się życiem, każdą chwilą. Mówiłeś wielokrotnie o silnej wierze w Boga, w jaki sposób to pomaga Ci na co dzień, a jak podczas zawodów?
Uważam, że wiara kształtuje nas, nasze charaktery, nas jako ludzi. Pokazuje nam drogę jaką powinniśmy obrać i jakimi powinniśmy być przede wszystkim Nie, nie zastanawiałem się nad tym. Mam nadzieję, że jeszcze kilka lat będzie w życiu codziennym. Myślę, że wiara pomaga mi trzymać dystans do tego co mi dane poskakać i będę mógł czerpać robię, pozwala mi być po prostu sobą, z tego jak najwięcej przyjemności. a przede wszystkim wierzyć w to, że Natomiast to jak długo, to się okaże, to ktoś, czy sam Pan Bóg nade mną czuwa pokaże sam czas. Oczywiście są takie fenomeny na skalę światową jak Noriaki i cokolwiek się nie wydarzy, On będzie ze mną. Uważam, że to jest dla mnie Kasai, ale nie sądzę żebym mógł kontynuować karierę do tego samego wieku co najważniejsze, czuję bezpieczeństwo w postaci samego Boga. on. Czas pokaże, zobaczymy.
Uważam, ża wiara kształtuje nas, nasze charaktery, nas jako ludzi. (...) czuję bezpieczeństwo w postaci samego Boga. Już od dwóch lat jesteś królem skoczni. Jak to Cię zmieniło jako człowieka?
Jeżeli mnie zmieniły, to mam nadzieję, że na lepsze, ale to trzeba by było zapytać moich najbliższych, moją rodzinę, moich przyjaciół. Czy zmieniłem się jakoś bardzo, a jeżeli tak, to właściwie w jaki sposób. Sam staram się mieć dystans do tego co robię. Na skoczni jestem zawodnikiem, skoczkiem który potrafi rywalizować o najwyższe cele, a w życiu codziennym staram się być normalnym człowiekiem. Mężem dla swojej żony,
Miałeś wtedy jakieś momenty załamania, myślałeś żeby rzucić narty w kąt i więcej do tego nie wracać?
Miałem takie chwile, ale to było bardzo dawno temu i tak naprawdę nie chcę już do tego wracać. Wiadomo, że w okresie dojrzewania są chwile łatwiejsze i bardzo trudne, a nawet więcej tych trudnych. Wtedy człowiek się zastanawia nad sobą i co powinien w życiu robić, czy to co robi jest dobre czy nie. Ja na szczęście z tego wyszedłem. Miałem wokół siebie ludzi którzy mi w tym pomogli, dzięki nim mogłem wyjść z takiego dołka i cieszę się, że robię to co robię i jestem tym kim jestem. Często angażujesz się w różnego rodzaju akcje charytatywne, np. Szlachetna Paczka. Pomaganie innym sprawia Ci radość?
Staram się pomagać na miarę swoich możliwości. Wiadomo, że nie mogę pomóc wszystkim i nie mogę brać
41
hill size
42
nr 02 | czerwiec 2015
Kamil Stoch udziału w każdej akcji charytatywnej, bo nie starczyło by mi fizycznie czasu i musiałbym się poświęcić tylko temu i nie miałbym czasu na treningi i na swój rozwój w sporcie. Jeżeli tylko mam taką możliwość, mam chwilę czasu, to bardzo chętnie pomagam. Uważam, że każdy jeżeli tylko ma możliwości i czas to warto wspierać takie akcje, warto pomagać innym ludziom. Nigdy nie wiadomo kiedy my sami będziemy potrzebowali takiej pomocy. Ubiegłej zimy powstał klub KS Eve- nement Zakopane, którego prezesem jest Twoja żona, a sam jesteś jego zawodnikiem. Czym jest dla Ciebie ten klub? Czy jest to inwestycja w przyszłość polskich skoków?
Bardzo się cieszę, że powstała taka inicjatywa. A powstała w wielu głowach. Cieszę się, że akurat moja żona się tym zajęła, ponieważ Jej ufam najbardziej na świecie i wiem, że wszystko będzie na swoim miejscu. Ta inicjatywa ma na uwadze jak najbardziej rozwój młodych zawodników. Danie młodym ludziom, czy jeszcze dzieciom, szansy na rozwój sportowy, na dobre przygotowanie się do rywalizacji w świecie seniorskim. Inicjatywa tego klubu jest też taka żeby zapewnić młodym ludziom dostęp do informacji, a przede wszystkim dobre warunki do rozwoju w postaci najlepszego sprzętu sportowego oraz najlepszej opieki w postaci trenerów i szkolenia. Uważam, że to ma sens i ja jeszcze będąc zawodnikiem postaram się dać z siebie wszystko żeby ten klub wspierać, a później, po skończeniu kariery mam nadzieję, że będę mógł się włączyć bardziej w rozwój tej inicjatywy. Myśleliście o znalezieniu jeszcze dwóch seniorów do drużyny?
Nie. Tak naprawdę w tej chwili nie ma to dla nas znaczenia. W grupie seniorskiej jestem ja i Stefan Hula.
Hill Size Magazine
Póki co, to nam wystarczy. Jeżeli ktoś będzie chciał przejść do naszego klubu, oczywiście drzwi są otwarte, natomiast nie mieliśmy na myśli wprowadzania innych zawodników, czy jak doniósł ktoś do PZN- u pozbierać wszystkich najlepszych zawodników w Polsce i mieć ich u siebie. My chcemy bazować na tym co mamy w tej chwili, bardziej skupić się na rozwoju młodzieży i dawaniu im czegoś od siebie. Mam nadzieję, że w przyszłości będziemy mieli nie jedną, a kilka drużyn w zawodach seniorskich. Często wspominasz jak wiele znaczy dla Ciebie żona. Czy udaje Wam się oddzielić sprawy zawodowe od życia rodzinnego?
Uważam, że jest to kwestia podziału, ustawienia sobie pewnej granicy, gdzie kończy się praca, a gdzie zaczyna się życie prywatne. Nam udało się postawić takie granice i w domu możemy się cieszyć swoja obecnością czy ciepłem domowego ogniska. Cieszę się, że sprawami mojej przyszłości finansowej i mojej przyszłości jeżeli chodzi o marketing sportowy, o mój wizerunek, zajmuje się osoba której ufam najbardziej i wiem, że moja żona pokieruje tym wszystkim, tak jak ja bym sobie tego życzył. Czasem zastanawiam się nad dziwnymi sytuacjami związanymi ze skokami. Zdarzyło Ci się kiedyś zderzyć podczas skoku np. z ptakiem?
Nie, aż takiej abstrakcyjnej sytuacji nie miałem w swojej karierze, ale bywały różne momenty, bywały upadki na skoczni i te mniej i groźniej wyglądające, ale na szczęście do tej pory udało mi się wyjść ze wszystkiego dosyć obronną ręką. Wiem, że Marcelina Hula uszyła Ci kiedyś kombinezonowe szorty…
(Śmiech) W sumie był to taki prezent
bardziej dla śmiechu, dla żartów, ale był to chyba jeden z najbardziej oryginalnych prezentów jakie w życiu dostałem. Ostatnio coraz bardziej popularne stają się skoki kobiet, ponoć w Japonii są nawet popularniejsze od skoków mężczyzn. Co o tym sądzisz? Czy powinno się stawiać na rozwój dziewczyn?
Uważam, że tak. Nie powinno się zamykać drogi nikomu, każdy powinien mieć szansę spróbowania tego czego by chciał. Nie wiem jak to będzie wyglądało w Polsce. Na pewno potrzeba pieniędzy i zaangażowania większej grupy ludzi. Potrzebny jest nabór nowej młodzieży płci żeńskiej. Przede wszystkim potrzeba czasu, to wymaga czasu żeby doprowadzić skoki kobiet w Polsce do najwyższego poziomu. Czy jest możliwe, że zobaczymy kiedyś skoki na paraolimpiadzie? Rozwój technologiczny jest tak duży, że może w przyszłości doczekamy się protez doskonałych.
Nie mam pojęcia, nie chcę mówić tak lub nie, nie chcę nikomu robić nadziei, ani jej odbierać. Nie mam zdania na ten temat. Ostatnio głośno jest o przebudowie skoczni mamucich. Vikersund, Planica, Kulm, każdy chce by to u niego padł rekord świata. Do jakich odległości skoczkowie fizycznie mieliby szansę dolecieć? Czy 300 metrów jest jeszcze w zasięgu zawodnika?
To będzie zależało od organizmu człowieka, czy będzie w stanie wytrzymać te kilka sekund więcej w locie. Dla mnie jako skoczka narciarskiego byłoby to czymś pozytywnym, móc skakać jeszcze dalej, móc czerpać więcej przyjemności. Uwielbiam loty narciarskie i sprawia mi to ogromna frajdę, ogromną przyjemność. Im trwa to dłużej, tym zabawa jest większa.
43
hill size
44
nr 02 | czerwiec 2015
Kamil Stoch
Hill Size Magazine
45
Zdjęcia: Ewa Bilan-Stoch, Paulina Obtułowicz
szpaler choinek
małe eve- nementy KAMIL STOCH dwukrotny Mistrz Olimpijski, Mistrz Świata, zdobywca Kryształowej Kuli i współzałożyciel KS Eve- nement Zakopane Nasz klub działa nieco ponad pół roku. Miło jest patrzeć na postępy i uczestniczyć w rozwoju młodych skoczków. Są bardzo grzeczni i ułożeni, choć nie brakuje im dziecięcej fantazji. Przez ten czas naprawdę się z nimi zżyliśmy. Dla 15 chłopców pracuje kilka osób i każdy z nas oddaje temu czas, swoje umiejętności i przede wszystkim serce. Staramy się by klub działał na najwyższym poziomie. Pomimo trudnych początków i prób zniechęcenia, gdybyśmy mieli się cofnąć do podjęcia decyzji o rozpoczęciu takiej działalności, zrobilibyśmy dokładnie to samo. Warto zaszczepiać w dzieciach pasję i uczestniczyć wraz z nimi w pięknej przygodzie jaką jest sport.
Droga na szczyt wcale nie jest łatwa. Żeby osiągnąć sukces, trzeba się trochę nadżwigać.
www.eve-nement.com
46
nr 02 | czerwiec 2015
KS Eve- nement
W klubie wszyscy są równi, nieważne czy masz na koncie medale olimpijskie, czy pierwszy raz zakładasz narty na nogi.
Hill Size Magazine
47
szpaler choinek
Skoczyć z "Adasia" w Zakopanem? Pewnie ciężko by znaleźć odważnego. Dla dzieci z klubu, to żaden problem.
48
nr 02 | czerwiec 2015
KS Eve- nement
Grzegorz Sobczyk także czynnie udziela się w pracach klubu. Widać, że na sercu leży mu rozwój skoków w Polsce.
Wypracowanie odpowiedniej pozycji najazdowej, to jedna z podstaw dobrego przygotowania.
Hill Size Magazine
49
szpaler choinek
Po owocnym treningu, zdjęcie grupowe z mistrzem, współzałozycielem i jednocześnie klubowym kolegą! Jak widać, humory dopisują.
50
nr 02 | czerwiec 2015
KS Eve- nement
Hill Size Magazine
51
szpaler choinek
52
nr 02 | czerwiec 2015
Zdjęcia: Nina Lussi
okiem skoczka
Stams, Austria To zdjęcie wykonałam podczas mojej porannej drogi na śniadanie w szkole.. Wiedziałam, że nie mogę przegapić takiej szansy, szybko pobiegłam do mojego pokoju po aparat i szczęśliwie uwieczniłam ten moment (i to wszystko bez porannej kawy!).
Hill Size Magazine
53
Szpaler choinek
↑ Tokyo, Japonia Byliśmy na lotnisku w Tokyo, po bardzo długiej podróży w styczniu tego roku. Byłam podekscytowana, że jestem po raz pierwszy w Japonii. Zafascynowała mnie odmienność zagranicznej kuchni.
↑ Budapeszt, Węgry Byłam tam żeby napisać standaryzowany Amerykański tes w międzynarodowej szkole. Szyld z napisem „erotika centrum” zauważyłam dopiero gdy przeglądałam moje zdjęcia. To mnie rozśmieszyło i nadało zdjęciu sens wolności.
↑ Ałmaty, Kazachstan Jeden z moich ulubionych portretów. Kocham stroje ludowe i dumę narodową!
← Innsbruck, Austria Chwila przed tym, gdy chłopiec przebije bańkę ulicznego artysty.
54
nr 02 | czerwiec 2015
okiem skoczka ← Paryż, Francja To moja siostra. Spotkałyśmy się w długi weekend, kiedy uczyłam się w Austrii, a ona była w drodze do Niemiec, na wakacyjną pracę (ona ma na sobie moją kurtkę). Uwielbiam kontrast pomiędzy jej włosami, drzewami i piękną paryską architekturą.
↓ Lillehammer, Norwegia To jest Nita "połykacz ognia" Englund. Bawiłysmy się światłem w kawiarni w Lillehammer. Ta dziewczyna kocha kawę i czekoladę! → To także moja siostra, Danielle. Jestem mocno przeświadczona o tym, że perły zawsze dodają klasy. ↓T riest, Włochy Jessica Jerome. Podczas obozu w Predazzo, pojechaliśmy na jednodniową wycieczkę. To jedno z moich ulubionych zdjęć Jessici, morze przechodzi w niebo, ona na pierwszym planie stoi ciemna z obojętną miną.
Hill Size Magazine
55
Tekst: Klaudia Feruś
szpaler choinek
stanisław marusarz Witam w nowym cyklu Hill Size Magazine, a mianowicie w „Księgarni”. Od tej pory w każdym numerze będę prezentować Wam lektury poświęcone skokom narciarskim. Nie będę jednak pisać tradycyjnych recenzji. Moim celem jest podpowiedzenie Wam, jakie książki znajdziecie na rynku i o czym możecie w nich przeczytać. Ocenę pozostawiam Wam samym. Trzydzieści lat startów okra-
Lata młodości
szonych wielkimi sukcesami i udział w czterech zimowych igrzyskach olimpijskich. Około 10 tysięcy oddanych skoków i ponad 700 pokonanych w powietrzu kilometrów. To najkrótszy możliwy opis jego dorobku. Historię Stanisława Marusarza możemy poznać dzięki jego wspomnieniom, zawartym w dwóch książkach: „Skok, który uratował mi życie.” i „Na skoczniach Polski i świata. Kartki z pamiętnika”. Pierwsza z nich to opowieść skoczka z okresu wojny, druga opowiada o młodości spędzonej w Zakopanem, pierwszych przygodach z narciarstwem, aż w końcu międzynarodowych sukcesach mistrza. To właśnie w niej przeczytacie m.in. o pełnym przygód rejsie na Igrzyska Olimpijskie w Lake Placid, faszystowskich Igrzyskach w Garmisch, pojedynku na Mamucie w Planicy, a także o niesprawiedliwej walce o Mistrzostwo Świata w Lahti.
Stanisław Marusarz urodził się w małym domku pod Reglami. Miał 5 rodzeństwa. Rodzina, z której pochodził nie należała do zamożnych. Wiosną i latem dzieci musiały pomagać rodzicom w polu, małe gospodarstwo z trudem pozwalało na wyżywienie licznej rodziny. O kupnie nart, czy butów narciarskich nie można było nawet pomarzyć, ale Staszek i w tym przypadku znalazł rozwiązanie Narty wykonał razem ze swoim starszym bratem – Janem gdy miał 10 lat. „Jednej zimy postanowiliśmy z bratem Janem wziąć udział w dziecięcych zawodach urządzanych przez „Sokół” na Lipkach. Podjęliśmy przygotowania w tajemnicy przed rodzicami. Ponieważ na deskach z płóz, które były bardzo miękkie nie mieliśmy żadnych szans, postanowiliśmy zrobić nowe narty. Użyliśmy do tego celu bukowych desek, które wyciągnęliśmy ojcu z szopy. Szpice wyginało się w sposób dość
56
skomplikowany. Najpierw deskę moczyliśmy w gorącej wodzie, potem jeden jej koniec wsuwało się w szpary między belkami w stodole i wyginało. Często deski łamały się i trzeba je było podbijać blachą.” W miarę jak zdobywał doświadczenie i pierwsze sukcesy zmieniał się stosunek jego rodziców do nart.
Moralny zwycięzca mistrzostw świata Marusarz trwale wpisał się w historię polskiego sportu. Jego nazwisko do tej pory doskonale znane jest wszystkim kibicom dyscyplin narciarskich. Warto wspomnieć, że oprócz skoków narciarskich uprawiał również kombinację norweską i narciarstwo alpejskie. Największy sportowy sukces odniósł
Od razu pierwszym skokiem (66 metrów) pobiłem rekord skoczni (Ruud skoczył 63,5m.) Trybuny szalały. na Mistrzostwach Świata w 1938 roku w fińskim Lahti. Zawodów tych jednak nie wspominał najmilej, a to za sprawą decyzji sędziów- zresztą sami przeczytajcie historię opowiedzianą przez samego skoczka: „Gdy przyszła
nr 02 | czerwiec 2015
Fot.: J. Franaszek S. A. / archiwum redakcji
księgarnia
moja kolej ruszyłem z impetem w dół zeskoku. Od razu pierwszym skokiem (66 metrów) pobiłem rekord skoczni (Ruud skoczył 63,5m.) Trybuny szalały. Z radości rzucano kapelusze. Rozentuzjazmowani widzowie wynieśli mnie na rękach z wybiegu podrzucając i oddając sobie z rąk do rąk. Doprawdy nie podejrzewałem Finów o taki
Hill Size Magazine
temperament. (…) Unoszono mnie coraz dalej, tymczasem lada chwila miała się rozpocząć druga seria skoków. Zanosiło się na to, że nie zdążę na rozbieg. (…) Dosłownie w ostatnim momencie stanąłem na wieży rozbiegowej ciężko sapiąc”. Sędziowie pozwolili odpocząć chwilę polskiemu skoczkowi, ale zarówno kibice jak i rywale zgromadzeni
pod skocznią domagali się jego skoku, skandując nazwisko Polaka. W drugiej serii Marusarz znowu oddał bardzo daleki skok, a na obiekcie zapanowała cisza. Sędzia fiński przyznał Polakowi, 67,5 metrów, jednak arbiter z Norwegii usiłował urwać z tego chociażby metr, aby tym samym zmniejszyć jego przewagę nad Ruudem. W końcu
57
szpaler choinek stanęło na 67 metrach. „Gdy speaker ogłosił wynik, będący nowym rekordem skoczni, ciszę stadionu przerwała nowa burza entuzjazmu. Na wybieg sfrunęły kapelusze. Podbiegli do mnie zawodnicy niemieccy i schwyciwszy na ramiona, zaczęli podrzucać w górę.- Sieger! Du bist Sieger!” Marusarz mając 5,5, metrów przewagi spokojny i wzruszony oczekiwał na ogłoszenie wyników, które miało nastąpić o godzinie 18:00. W hotelu zbierał gratulacje, a tłum gromadził się na sali w której miały zostać podane wyniki. „Minęła godzina osiemnasta. Potem jeszcze kilka kwadransów (…). W pewnej chwili odwołał mnie na bok pewien fiński działacz sportowy (…) i rozkładając ręce, powiedział: -Według mnie wygrałeś konkurs Ty! Ale Norwegowie są innego zdania!”. Gdy jako pierwszego wywołano Asbjoerna Ruuda, Marusarz zrozumiał, że został skrzywdzony. W fantastycznym stylu wygrał na skoczni, ale zabrano mu to na trybunie sędziowskiej. Również Ruud wydawał się zaskoczony. Czerwony i blady na przemian, spoglądał w stronę Zakopiańczyka. Po ceremonii wręczania medali, norweski mistrz powiedział publicznie, że to Marusarz jest "moralnym mistrzem świata".
Skok, który uratował mu życie Góry i sport zahartowały Marusarza. Od dziecka marzył, żeby być najlepszym zawodnikiem i osiągać najlepsze wyniki. Aby osiągnąć wyznaczone sobie cele zdecydował się na ciężką pracę. Od pierwszych lat zawodniczych prowadził ostry, sumienny trening. Wymagało to oczywiście wewnętrznej dyscypliny, żelaznej woli i hartu ducha. Jednak sam Stanisław nie spodziewał się, że przydadzą się one o wiele bardziej poza skocznią. Wojna zastała go na Hali Pysznej w schronisku, które prowadził. Niedługo po wkroczeniu wojsk niemieckich do
58
Polski, Marusarz wstąpił do Związku Walki Zbrojnej, przemianowanego później na Armię Krajową. Specjalizował się w pracy kurierskiej- pomagał w przerzutach ludzi na słowacką stronę i na Węgry. Pierwszy raz wpadł wracając z Budapesztu w marcu 1940 zatrzymany przez patrol słowackiej straży granicznej w okolicach Szczyrbskiego Jeziora. Tym razem zdołał jeszcze uciec, za drugim razem już tak łatwo nie było. Przetransportowano go na najbliższy posterunek gestapo. Słynne nazwisko i sportowa kariera tylko skomplikowały sprawę. Marusarz najpierw znalazł się w areszcie w Preszowie, potem wraz z żoną przewieziono go do więzienia w Muszynie. Tam przebywała również jego siostra Helena. Porozmawiać z nią udało mu się dopiero, podczas transportu do więzienia w Nowym Sączu. Wtedy jeszcze nie wiedział, że będzie to ich ostatnia rozmowa. Helena została rozstrzelana w Woli Pogorskiej pod Tarnowem we wrześniu 1941 roku. Stanisław był potem jeszcze wielokrotnie przetrzymywany, przesłuchiwany i torturowany. Najpierw w Zakopanem, a potem w Krakowie na Montelupich, gdzie zgodnie z „wymiarem sprawiedliwości” został skazany na śmierć z powodu „działalności przeciw Trzeciej Rzeszy”. „W chwili odczytywania wyroku śmierci miałem głębokie wewnętrzne przekonanie, że nie zginę od niemieckiej kuli. Dziwne uczucie, którego nigdy nie zapomnę (…) Ale teraz nie było miejsca na bierność, na wyczekiwanie okazji. Trzeba coś zrobić, trzeba za wszelką cenę uciec!” W więzieniu już wcześniej zaprzyjaźnił się z młodym zawodowym podoficerem Aleksandrem Bugajskim, aresztowanym za pracę w konspiracji, z którym wspólnie obmyślali plan ucieczki. Zmobilizowali kilku więźniów, którzy na zmianę rozginali kraty przy pomocy zaimprowizowanego „narzędzia” (nóg stołowych owiniętego szmatami).
Kraty puściły i więźniowie rzucili się do ucieczki. Stanisław skakał z okna jako piaty. Nie wszystkim udało się odzyskać wolność, bo szybko wzniecono alarm. Uciekając Marusarz nawet nie czuł, że dwukrotnie go postrzelono. Po odzyskaniu wolności skoczek zdecydował się uciec do Budapesztu. Stolica Węgier to był zupełnie inny świat, miasto pulsowało życiem, a ludzie byli beztroscy. Marusarza jednak cały czas dręczyły koszmarne wspomnienia z okupowanej Polski. Odskocznię przyniosła mu propozycja z Węgierskiego Związku Narciarskiego. Zawodnik został trenerem reprezentacji Węgier w skokach narciarskich i zjeździe. Uczestniczył także w budowie dwóch skoczni. W tym czasie dostał jeszcze jedno partyzanckie zadanie. Było nim dostarczenie ważnej przesyłki do Polski. Niedługo po powrocie na Węgry, znów wpadł w ręce Niemców. Tym razem miał zostać rozstrzelany bez wyroku. Gdy prowadzono go już na miejsce egzekucji, nagły popłoch wśród niemieckich żołnierzy wywołał wybuch radzieckiej rakiety. Marusarz nie mógł nie skorzystać z takiej okazji i znowu wymknął się ze szpon śmierci.
Powrót do ojczyzny Do Polski wrócił zaraz po wojnie i do 46 roku życia pozostawał aktywnym skoczkiem narciarskim. Ze skocznią jednak się nie pożegnał. Trenował młodych zawodników i sam okazjonalnie siadał na belce. Swój ostatni skok oddał w 1979 roku, w wieku 66 lat. Do tego niecodziennego zdarzenia doszło na Wielkiej Krokwi w Zakopanem. Był jednym z najbardziej znanych mieszkańców Zakopanego. Odszedł w 1993 roku, w wieku 80 lat. Cztery lata przed śmiercią, jego imieniem nazwano zakopiańską Wielką Krokiew. Ta decyzja pokazuje jak ważnym dla polskiego sportu był i jest człowiekiem.
nr 02 | czerwiec 2015
Zdjęcie: R. Serafin / archiwum
księgarnia
Stanisław Marusarz i Wojciech Fortuna Zakopane, 1972 r.
Hill Size Magazine
59
Zdjęcie: Jakub Kot
szpaler choinek
Latająca Kuchnia Placek czeski babci braci Kot Alicji Chyc-Kuros
→ 2 żółtka → 2 łyżki cukru → 250 g cukru pudru → cukier waniliowy
Ciasto:
→ 1 cytryna
→ 500 g mąki tortowej
→ 1 łyżka rumu
→ 1 jajko
→ 100 g tartej czekolady
→ 150 g cukru
→ 1 pomarańcz
→ 250 g masła → 1 łyżeczka proszku do pieczenia → 3 łyżki miodu → 100 g zmielonych orzechów → 100 g zmielonych migdałów
Masa: → 0,5 l mleka → 1 łyżka mąki tortowej → 1 łyżka mąki kartoflanej → 0,5 l mleka → 250 g masła
60
Mąkę, cukier, masło, proszek do pieczenia i jajko, wymieszać z miodem i wyrobić ciasto. Podzielić je na 2 części, do jednej dodać orzechy, a do drugiej migdały. Każdą część rozwałkować na cienko i rozłożyć na blaszy pokrytej pergaminem. Pieczemy w piekarniku w 180 stopniach, do 30 min. Po upieczeniu odstawiamy ciasto na 3 dni, następnie przekładamy je masą.
Gotujemy budyń z 0,5 l mleka, mąką tortową i kartoflaną. Na koniec dodajemy żółtka utarte z cukrem, cukrem waniliowym i dodajemy do gotującego się budyniu cały czas mieszając. W makutrze ucieramy masło z cukrem pudrem i sokiem z cytryny, stopniowo dodajemy po łyżce budyniu ucierając dalej i na koniec dodajemy łyżkę rumu. Masę dzielimy na 2 części, do jednej dodajemy tartą czekoladę, a do drugiej sok z pomarańczy. Przekładamy ciasto masą i wierzchnią część polewamy rozpuszczoną czekoladą. Placek jest dobry na drugi dzień.
nr 02 | czerwiec 2015
Tekst: Julia Fusiecka
HSM
Fot.: Klaudia Feruś
Debiut
Wydanie pierwszego numeru Hill Size Magazine, pierwsze sprzedane egzemplarze, rosnące zainteresowanie mediów i fanów na facebooku, twitterze i instagramie – to doskonały moment do oficjalnego rozpieczętowania naszej działalności na rynku wydawniczym w Polsce. Inauguracyjny briefing prasowy HS ugościł 9 grudnia 2014r. warszawski Bar Studio. Był okazją do opowiedzenia szerszej publiczności po raz pierwszy, jak zrodził się projekt HS Magazine, jak powstawał i co znajdą w nim nasi czytelnicy. Była to także doskonała okazja do rozmów z Wami – odbiorcami magazynu, odpowiedzenie na pytania mediów i do wspólnej zabawy – bo wszystkie osoby tworzące magazyn to prawdziwi pasjonaci dziennikarstwa, skoków narciarskich i życia. To z pasji
Hill Size Magazine
zrodził się HS – a ona kilkanaście lat temu z sukcesów Adama Małysza, które uwiodły całą Polskę i świat. Socjologiczny fenomen skoczka z Wisły odbił swoje piętno w każdym z nas – dla nas, wtedy jeszcze dzieci, był bohaterem, autorytetem, wnosił do domów radość i nadzieję. Był nośnikiem wartości – zaangażowania, talentu i ciężkiej pracy, które chcemy kontynuować na łamach magazynu. Dlatego nie mogliśmy dłużej czekać i oto jest, pionierski magazyn o skokach narciarskich! Zależało nam, aby pokazać przede wszystkim to, czym jest projekt HS Magazine. Bo jest czymś znacznie więcej niż wynikami, statystykami i newsami z zawodów. Odsłania świat skoków z nowej perkspektywy, wchodzi do domów zawodników przez
frontowe drzwi, zabiera w podróże śladami mistrzów, śledzi nowe talenty, pozwala pokazać się skoczkom i skoczkiniom zarówno na skoczni, jak i poza nią. Dlatego tak ważni dla działalności magazynu są jego współpracownicy: Ewa Bilan Stoch, Marcelina Hula, Jakub Kot, Magdalena Pałasz i wiele innych osobistości ze świata skoków. Od tego numeru do grona współtwórców dołączyli także autor książki „Skoki narciarskie w Polsce w latach 1907-1939” prof. Stanisław Zaborniak i skoczkini z USA Nina Lussi. Chęć współpracy, poza Polskim Związkiem Narciarskim, podjęły także związki lokalne – Śląsko-Beskidzki oraz Tatrzański Związek Narciarski. Liczymy, że wspólnie uda nam się stworzyć wydawnictwo naprawdę wysokich lotów.
61
Przygotowała: Maria Grzywa
Fot.: fb - Piotr Żyła- Official
odjazd
Fot.: fb - Skijumping Austria
Fot.:fb - Swiss Skijump Team
Kadry A, B oraz kadra juniorów pod wodzą swoich trenerów rozpoczęły nad polskim morzem pierwszy obóz treningowy. W Cetniewie, nasi skoczkowie poza oczywistym treningiem siłowym urozmaicają swój program coraz to ciekawszymi pomysłami. Była sesja w kriokomorze, spływ kajakami czy też kąpiel w jedenastostopniowym Bałtyku, zainicjowana nie przez kogo innego tylko przez samego Piotra Żyłę. Nie wszyscy wykazali się odwagą i tylko Piotrek, Kamil Stoch, Jan Ziobro , Grzegorz Sobczyk i Kacper Skrobot postanowili zostać sezonowymi morsami.
Heinz Kuttin także rozpoczął już ze swoją kadrą przygotowania do nadchodzącego sezonu. Łyżwy były pierwszym elementem treningu. Gregor Schlierenzauer i spółka rozegrali mecz hokejowy, a następnie wybrali się do Kitzbühel na rowerową wycieczkę. Jak widać obie formy treningu przypadły Austriakom do gustu. Choć może uśmiechy na zdjęciu spowodowane są towarzyszącymi im paniami? ;)
62
Mimo, że najlepszy szwajcarski skoczek zapowiedział, iż nie zamierza kończyć swojej sportowej kariery, to na pewien czas postanowił zostać szkoleniowcem. W Einsiedeln został zorganizowany obóz sportowy dla dzieci - Simon Ammann Jump Parcours-Camp. Ammann był pod ogromnym wrażeniem umiejętności dzieci. Ale także i uczestnicy nie kryli swojego zadowolenia. W końcu nie każdy ma możliwość trenowania pod okiem czterokrotnego mistrza olimpijskiego.
nr 02 | czerwiec 2015
social media
Fot.: fb - Anders Bardal
Fot.: fb - Klemens „Klimek” Murańka Official
Anders Bardal w roli bankowca. Miejsce w kadrze po Andersie Bardalu jeszcze ciepłe a ten już rzuca się w wir innych zajęć. Wraz ze swoją małżonką założył firmę budowlaną, a sam rozpoczął pracę w banku. Jak widać, siła norweskiego byłego już skoczka nie opuszcza. Miejmy nadzieję, że Anders o skokach całkowicie nie zapomni i zobaczymy go na skocznych arenach chociażby w roli kibica.
25 kwietnia Klemens Murańka zmienił swój stan cywilny. Młody skoczek poślubił swoją partnerkę i matkę swojego dziecka, Klemensa Juniora, Agnieszkę. Ślub i wesele miały miejsce w Szaflarach. Na uroczystości nie mogło oczywiście zabraknąć kolegów z kadry, którzy jak potwierdził Piotr Żyła – bawili się do białego rana. Cała redakcja HSM życzy Klimkowi wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia.
Fot.: fb - Maciej Kot
Fot.: fb - Klemens „Klimek” Murańka Official
Polscy skoczkowie jak co roku wzięli udział w charytatywnym meczu siatkarskim organizowanym przez stowarzyszenie „Siatkarze dla Hospicjum”. Przy dobrej zabawie uczestników i kibiców udało się również osiągnąć duży sukces finansowy. Uzbierano łącznie 180 189 zł Mamy nadzieję, że za rok uda się przebić ten wynik!
Hill Size Magazine
63
ODJAZD
To my, kibice!
Anna Leszczyńska
Karolina Graczyk Rafał Partyka
Marek Padlewski
Ola Kozak
64
nr 02 | czerwiec 2015
kibice
UWAGA!
konkurs
Zasady konkursu: 1. Odpowiedz poprawnie na 3 pytania konkursowe 2. Prześlij odpowiedzi w wiadomości na nasz profil fb- facebook.com/hillsizemagazine
Pytania konkursowe: 1. Ile lat miał Stanisław Marusarz, gdy oddał swój ostatni skok? 2. Co oznacza skrót PRICEMM? 3. Jak nazywała się pierwsza Polka skacząca na nartach? Wśród poprawnych odpowiedzi wylosujemy zwycięzcę, który otrzyma książkę Stanisława Zaborniaka, „Skoki narciarskie w Polsce w latach 1907-1939”. Dodatkowo wylosujemy 2 osoby, które otrzymają zestawy kartek autografowych. Na odpowiedzi czekamy do 21 lipca.
ROZWIĄZANIE PSYCHOTESTU ZE STRONY 37. Jeżeli większość Twoich odpowiedzi to a, jesteś bratnią duszą Piotra Żyły. Uwielbiasz dobrą zabawę i masz dużo szalonych pomysłów. Stawiasz sobie wysokie cele i często je realizujesz. W przypadku gdy zaznaczyłeś najwięcej odpowiedzi b, Twoim przyjecielem może zostać Janne Ahonen. Jesteś zdetreminowany by osiągnąć sukces, a jednocześnie mimo pogodnego charakteru, raczej nie okazujesz uczuć. Lubisz szybkie prędkości i masz juz wiele sukcesów na swoim koncie. Jeśli okazało się, że najczęściej wybrałeś odpowiedzi c, oznacza, że Twoim duchowym bratem bliźniakiem jest Noriaki Kasai. Robisz to, co kochasz i nie zamierzasz z tego rezygnować przez długie lata. Twoją siłą jest spokój. Dobra dieta służy Twojemu zdrowiu, a najwyższe cele jeszcze przed Tobą!
Hill Size Magazine
65
ODJAZD
Severin Freund / GER Planica
66
nr 02 | czerwiec 2015